Maziarski, 02.06.2016

 

„Polskie partie odeszły od rzeczywistości. Najbardziej partia rządząca”

As, 02.06.2016
Mateusz Kijowski (KOD) w

Mateusz Kijowski (KOD) w „Poranku Radia TOK FM” (Źródło: Tokfm.pl)

– Niewątpliwą zasługą Jarosława Kaczyńskiego jest to, że ludzie zaczęli ze sobą współpracować, aktywizować się – mówił w TOK FM Mateusz Kijowski. Na 4 czerwca KOD szykuje w całej Polsce manifestacje, z okazji 27 rocznicy wyborów z 1989 roku.

Mateusz Kijowski podkreśla, że KOD nie zamieni się w partię polityczna. Choć nie ma nic przeciwko aktywności partyjnej sympatyków ruchu.

– Partie odeszły od rzeczywistości. Najbardziej partia rządząca. Najbardziej brakuje łączności z obywatelami, słuchania, wrażliwości. Poza kampanią wyborczą, kiedy partie zabiegają o głosy, nie słuchają czego ludzie oczekują – ocenił w rozmowie z Mikołajem Lizutem.

 

Zobacz także

polskie

TOK FM

02.06.2016, 12:10
hali

Halicki o zawieszeniu Kamińskiego: Czy bycie wolnym elektronem jest etyczne?

– Jeśli ktoś mówi, że jest wolnym elektronem, jeśli ktoś uważa, że jest wolny od odpowiedzialności i zasad, to czy to jest etyczne? – pytał na antenie TVN24 Agatę Adamek Andrzej Halicki. Polityk PO mówił o zawieszonym w prawach członka klubu PO Michale Kamińskim.

– Zawieszenie nie jest żadną formą czystek w partii – przekonywał z kolei Tomasz Siemoniak.

11:542 godz. temu

Kidawa-Błońska: PO może zaoferować Tuskowi wszystko: od przywództwa po prezydenturę. Jeśli zechce

PO może mu zaoferować wszystko. Wszystko zależy od tego, jakie miałby plany. Ale wie, że tutaj ma rzeszę ludzi, z którymi współpracował, którzy go cenią i którzy tę współpracę na nowo widzą otwartą – mówiła Małgorzata Kidawa-Błońska w dogrywce Kontrwywiadu RMF FM, pytana o powrót Donalda Tuska do Polski.

Przywództwo partyjne? „Jeżeli będzie chciał, to na pewno tak” – odpowiada wicemarszałek Sejmu. – Kadencja Grzegorza Schetyny kiedyś się kończy. Nie mówię o zamachach, ale o normalnej kadencyjnej działalności – dodała.

Prezydentura dla Tuska? „Musi tego chcieć” – mówi Kidawa-Błońska. Deklaruje, że jeżeli były premier wróci do kraju, to „rzesza członków PO będzie chciała z nim współpracować”.

10:153 godz. temu
tusk7111a

Sondaż MB: Tusk i Petru najsilniejszymi konkurentami Dudy w 2020, Schetyna na 5 miejscu

Donald Tusk i Ryszard Petru są najsilniejszymi kontrkandydatami Andrzeja Dudy w hipotetycznej II turze wyborów prezydenckich w 2020 r – wynika z sondażu Millward Brown dla Gazety.pl.
W starciu z prezydentem Dudą Donald Tusk ma 41% (Duda ma 47%). Petru osiąga identyczny, podobne są też wyniki Dudy. Na trzecim miejscu znajduje się Tomasz Lis, który ma 37% (prezydent – 46%). Na czwartym uplasował się Jerzy Owsiak z wynikiem 35% (Duda ma 46%). Na piątym – lider PO Grzegorz Schetyna, który może liczyć na 33% (Duda ma wtedy 48%). Robert Biedroń dostaje 32% (Duda 49%), Barbara Nowacka 30% (Duda 50%). Gorzej od Nowackiej wypada Paweł Kukiz, który dostaje 26%, oraz Mateusz Kijowski (23%). W hipotetycznym starciu z Dudą lider PiS Jarosław Kaczyński dostaje 3%.

Sondaż wykonano w dniach 20-22 maja metodą wywiadów telefonicznych (CATI) na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1019 dorosłych Polaków.

10:15
tusk7111a

Sondaż MB: Tusk i Petru najsilniejszymi konkurentami Dudy w 2020, Schetyna na 5 miejscu

Donald Tusk i Ryszard Petru są najsilniejszymi kontrkandydatami Andrzeja Dudy w hipotetycznej II turze wyborów prezydenckich w 2020 r – wynika z sondażu Millward Brown dla Gazety.pl.
W starciu z prezydentem Dudą Donald Tusk ma 41% (Duda ma 47%). Petru osiąga identyczny, podobne są też wyniki Dudy. Na trzecim miejscu znajduje się Tomasz Lis, który ma 37% (prezydent – 46%). Na czwartym uplasował się Jerzy Owsiak z wynikiem 35% (Duda ma 46%). Na piątym – lider PO Grzegorz Schetyna, który może liczyć na 33% (Duda ma wtedy 48%). Robert Biedroń dostaje 32% (Duda 49%), Barbara Nowacka 30% (Duda 50%). Gorzej od Nowackiej wypada Paweł Kukiz, który dostaje 26%, oraz Mateusz Kijowski (23%). W hipotetycznym starciu z Dudą lider PiS Jarosław Kaczyński dostaje 3%.

Sondaż wykonano w dniach 20-22 maja metodą wywiadów telefonicznych (CATI) na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1019 dorosłych Polaków.

09:18

Niesiołowski: Platforma staje się PiS-em. Jak my możemy z nimi wygrać?

Jak mówił Stefan Niesiołowski w rozmowie z wSensie.pl o zawieszeniu Michała Kamińskiego:

„To bardzo zła decyzja, która stawia pod znakiem zapytania demokrację w Platformie. Zawieszanie posła za to, że zanim pójdzie do mediów, ma iść do drugiego posła coś uzgadniać, to jest kwestionowanie wiarygodności całej Platformy. Jeżeli my walczymy z PiS-em o wolność, i jeżeli wspólnie mamy obronić Polskę przed PiS-em, to najpierw sami się obrońmy, najpierw przestrzegajmy zasad demokracji u siebie. Mam nadzieję, że ta decyzja szybko będzie zmieniona”

Platforma staje się PiS-em. Jak my możemy wygrać z nimi, jeżeli staniemy się partią, która również jest niedemokratyczna? – dodaje poseł PO.

Niesiołowski mówi też:

„Nie znam w PO wielu ludzi lepszych od Michała Kamińskiego w sensie medialnym. To raczej do niego powinno się chodzić po rady. Jest jednym z aktywniejszych polityków Platformy, znienawidzonym przez PiS. Powinien mieć w Platformie ochronę, a nie być atakowanym”

09:13
Screenshot 2016-06-02 at 09.06.57

Żakowski broni Kamińskiego i mówi do Schetyny: Autorytaryzuje pan PO, w żadnej partii w Europie się takie rzeczy nie dzieją!

– W żadnej partii w Europie się takie rzeczy nie dzieją, to nie do pomyślenia! To skrajnie antydemokratyczne. To autorytaryzowanie partii od wewnątrz. Jak można oddzielać posła od społeczeństwa, od mediów?! – pytał dziś Grzegorza Schetynę Jacek Żakowski, stając w obronie zawieszonego w klubie PO Michała Kamińskiego. Dziennikarz mówił o „smyczy”, na której szefostwo klubu ma trzymać parlamentarzystów, a także o „naparzaniu się w PO”.

Przewodniczący Platformy odpowiadał:

„Ja nie pozwolę, by partia była jednoosobowa, tak, jak prowadził ją Donald Tusk czy prowadzi Jarosław Kaczyski. Ale musi być przyzwoitość zachowań. Nie możemy mieć problemów z koordynacją obecności medialnej, decydując się na totalną wojnę z PiS-em!”

300polityka.pl

 

Paradowska o Sejmie Dzieci i Młodzieży: Przerażające słowa, żadnej własnej myśli, najgorszy język polityki

dżek, 02.06.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,103454,20170219,video.html?embed=0&autoplay=1
„UE powinna zostać zniszczona”, „Niech żyje wielka Polska” czy „Mamy moralny obowiązek nieprzyjmowania nielegalnych imigrantów w trosce o nasze bezpieczeństwo” – oto słowa, które padały z trybuny sejmowej podczas posiedzenia Sejmu 1 czerwca, kiedy w role posłów wcieliły się dzieci. – Przerażające – oceniła w TOK FM Janina Paradowska.

Wczoraj, jak co roku 1 czerwca, obradował Sejm Dzieci i Młodzieży. – Przerażenie. Obserwowałam nieraz ten Sejm, ale takiej indoktrynacji, jaką pokazano z tej trybuny, to jeszcze nie spotkałam – komentowała w Poranku Radia TOK FM Janina Paradowska.

– Nie słyszałam, że „UE powinna zostać zniszczona” (tak swoje wypowiedzi w europarlamencie kończy Janusz Korwin-Mikke), „Niech żyje wielka Polska” czy „Mamy moralny obowiązek nieprzyjmowania nielegalnych imigrantów w trosce o nasze bezpieczeństwo”. Bardzo rzadkie były głosy krytykujące rząd. Jedną z osób była Karolina, która ostro skomentowała nie tylko za wojnę o TK, ale i bierną reakcję na ksenofobię.

 

– Przerażający jest straszliwy brak samodzielności wśród młodzieży. Widać, że jest politycznie rozbudzona. Powinna umieć mówić własnym językiem, a nie najgorszym językiem polityki. Nie wiem, może byli tak specjalnie dobrani? A może z edukacją o społeczeństwie, o państwie jest tak marnie. Żadnej myśli, kompletnie żadnej myśli – stwierdziła Janina Paradowska.

http://audycje.tokfm.pl/widget/37874

Zobacz także

przerażające

TOK FM

Cj8O4RPXIAAEm2r

Kataryna znika z Twittera po fali hejtu za wywiad dla „Polityki”

mw, mo, 02.06.2016

Znana blogerka Kataryna - zrzut ze strony www.polityka.pl

Znana blogerka Kataryna – zrzut ze strony http://www.polityka.pl (www.polityka.pl (fot. Tadeusz Późniak))

– Niestety, w wielu obszarach, zamiast zmieniać to, co się krytykowało, konserwuje się patologie. Nadzieja przechodzi w rozczarowanie, które z kolei stopniowo zmienia się w irytację – powiedziała blogerka Kataryna w rozmowie z Rafałem Wosiem dla „Polityki”. Dzień później nie było jej już na Twitterze.

Kataryna to znana blogerka polityczna, od lat bardzo aktywna w mediach społecznościowych. Niezwykle popularna i opiniotwórcza zwłaszcza w środowiskach prawicowych. Przez kilka lat jej tożsamość była przedmiotem dociekań i spekulacji. Aż do 25 maja 2009 r., gdy „Dziennik” (jego red. naczelnym był wówczas Robert Krasowski) ujawnił tożsamość Kataryny – okazało się, że jest szefową organizacji pozarządowej. Blogerka nadal jednak chroni swoją prywatność. Publikuje w „Do Rzeczy”, prowadzi blog Kataryna.blox.pl, a na Twitterze do wczoraj jej profil śledziło prawie 46 tys. internautów.

Wywiadów udziela bardzo rzadko. Zdecydowała się jednak porozmawiać z Rafałem Wosiem z „Polityki”.Rozmowa zatytułowana „Zniesmaczona sympatyczka” ukazała się we wczorajszym numerze. Kataryna opowiedziała Wosiowi o swoim rozczarowaniu dotychczasowymi osiągnięciami PiS.

– Miała być dobra zmiana, jest – taka sobie. W wielu obszarach PiS błyskawicznie weszło w buty poprzedników i zamiast naprawiać państwo, ochoczo korzysta z jego słabości. Nie widzę różnicy pomiędzy obsadzaniem swoimi państwowych spółek przez PO a tym, co teraz robi PiS – mówiła blogerka.

Internetowy hejt dopadł ją i Wosia, jeszcze zanim rozmowa się ukazała. Woś był krytykowany za sam pomysł przeprowadzenia rozmowy z blogerką. Katarynie – już po publikacji – dostało się od prawicowych trolli za krytykę PiS, partii, którą wcześniej wspierała.

Portal Kontrowersje.net, prowadzony przez Piotra Wielguckiego (pseudonim Matka Kurka, ten sam, który nazwał Jurka Owsiaka „hieną cmentarną”), opublikował na Twitterze – już po wywiadzie – zdjęcie z nazwiskiem Kataryny i zrzutem ekranu ze strony Prezydent.pl z 18 września 2013 r. Według opisu Kataryna odbiera na fotografii order przyznany jej przez Bronisława Komorowskiego. Odznaczenie wręcza Jacek Michałowski, szef kancelarii. Być może to właśnie opublikowanie jej prawdziwego nazwiska i wizerunku przeważyło o zniknięciu blogerki z Twittera.

„Nikt nigdy mnie tak nie hejtował, jak elektorat PiS. To daje do myślenia” – to ostatni tweet na koncie Kataryny. Dziś jej profilu już nie ma – nie wiadomo jednak, czy został całkowicie skasowany, czy tylko na chwilę zawieszony.

Zobacz także

blogerka

wyborcza.pl

 

Skrytykowała PiS, hejt ją przygniótł. Po wywiadzie dla „Polityki” blogerka Kataryna usunęła konto na Twitterze

Blogerka Kataryna po krytycznym wobec PiS wywiadzie dla "Polityki" została zalana falą hejtu.
Blogerka Kataryna po krytycznym wobec PiS wywiadzie dla „Polityki” została zalana falą hejtu. Fot. Zrzut ekranu z polityka.pl

Blogerka Kataryna przez lata była gwiazdą wśród zwolenników Prawa i Sprawiedliwości. W ostatnim numerze „Polityki” dała wyraz swojemu rozczarowaniu „Dobrą Zmianą”. W efekcie zalała ją lawina hejtu. Wydaje się, że blogerka jej nie wytrzymała i właśnie usunęła swoje konto na Twitterze, w ostatnich latach jej głównym forum aktywności.

Każdy, kto funkcjonuje w życiu publicznym – czy to jako polityk, czy jako komentator – musi umieć sobie radzić z hejtem. Ale też każdy ma swoje granice. Popularna na prawicy blogerka Kataryna chyba właśnie doszło do swoich.

Kataryna udzieliła wywiadu tygodnikowi „Polityka”. Choć zapewnia, że nadal identyfikuje się z PiS, to nie szczędziła też „Dobrej Zmianie” gorzkich słów. I to nie spodobało się zwolennikom Jarosława Kaczyńskiego, którzy zorganizowali regularną nagonkę na blogerkę. I choć ona sama wielokrotnie brała udział w podobnych akcjach, nic usprawiedliwia takiego zachowania wobec niej.

W efekcie nagonki w czwartkowe przedpołudnie Kataryna dezaktywowała swoje konto na Twitterze. W ostatnich latach to właśnie ten serwis, a nie blog, był jej głównym forum aktywności.

nieZgadzam

cwiakała

Nie zgadzam się z diagnozami @katarynaaa z wywiadu dla Polityki. Co nie oznacza, że przestałem Katarynę lubić i szanować. O co i Was proszę

W buraczanym stylu zahejtowali @katarynaaa? Brawo. Tak trzymać. Tak należy karać za odchodzenie od jedynie słusznej doktryny!

@cwiakala dała wywiad w Polityce o watpliwościach związanych z działaniami PiS. Poza krytyką wylano na nią 6 kubłów g…, wiec odeszła z tt

Raz się Kataryna zdobyła na ostrą krytykę PiS i nagle poczuła, co znaczy dobra zmiana. Kaśka, nie pękaj, tylko wracaj i walcz, dziewczyno!

skrytykowała

naTemat.pl

 

Neorepresjonizm, czyli teraz, k…, my! [ORLIŃSKI]

Wojciech Orliński, 02.06.2016

Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

W marcu 1997 Jarosław Kaczyński powiedział Witoldowi Gadomskiemu z „Gazety Wyborczej”, że najsilniejszą frakcją w ugrupowaniu Akcja Wyborcza „Solidarność” – w którym wówczas działał przyszły lider PiS – jest frakcja TKM, czyli „Teraz, K…, My!”.

„Żeby nie było wątpliwości, to nie ja tę nazwę wymyśliłem. To popularne powiedzenie funkcjonujące wśród działaczy. Dla polityków należących do TKM różnice programowe nie mają znaczenia” – powiedział Kaczyński (tekst Gadomskiego ukazał się w „Gazecie Świątecznej” 15 marca 1997).

Kiedy blisko dwie dekady później Kaczyński wreszcie objął pełnię władzy, rządzi tak, żeby zaspokoić potrzeby frakcji TKM we własnej partii. Stąd te przedziwne ruchy kadrowe, które obserwujemy wszędzie, od mediów po stadniny. Wylatują fachowcy, a władza na ich miejsce mianuje „swoich”. I nieważne, że na radiu znają się tak jak na hodowli koni. Teraz, k…, oni!

Jarosław Kaczyński wolałby teraz ukryć swoje dawne wypowiedzi dla mediów (zwłaszcza dla „Gazety Wyborczej”). Niechętnie przyznałby się do tego, że w latach 1990-2005 bywał w jednym obozie z politykami, których dziś uważa za zdrajców gorszego sortu: Wałęsą, Tuskiem, Niesiołowskim, Buzkiem, Strzemboszem.

To były przedziwne konfiguracje. Był z Buzkiem przeciw Tuskowi, z Wałęsą przeciw Morawieckiemu, z Komorowskim przeciw Macierewiczowi. Polscy politycy swoje biogramy ciągle muszą pisać od nowa.

W 1956 roku Stanisław Lem napisał opowiadanie o planecie, którą zalano wodą w myśl doktryny politycznej przewidującej, że obywatele przez przebywanie w wodzie przekształcą się kiedyś w istoty doskonałe, baldury i badubiny. Główny bohater Ijon Tichy zapytał nieostrożnie, gdzie mógłby zobaczyć takiego badubina – aresztowała go rybicja, dostał wyrok dwóch lat swobodnego rzeźbienia pomników Wielkiego Rybona.

Pewnego dnia władze ogłosiły, „że wszystko, co działo się dotąd, było nieporozumieniem”. Tichego skierowano do przeróbek pomników – odbijał płetwy i przytwierdzał nogi. „Mówiono już powszechnie, że lada dzień przywiezione zostaną pompy, które usuną wodę”.

Potem jednak władze ogłosiły, że nie ma powrotu do zgubnej suszy. „Aby przyklimować badubiny i spętwić baldury, ustanawia się na całej planecie oddychanie wyłącznie podwodne, jako w wyższym stopniu rybie (…) na prośbę wszystkich obywateli poziom wody podwyższono jeszcze o pół głębarka (…) osoby niższe po krótkim czasie gdzieś znikły”. Tichy znów zaś odbijał nogi i przytwierdzał płetwy.

Jan Józef Szczepański, wybitny pisarz i przyjaciel Lema, odnotował w swoim dzienniku pod datą 9 lutego 1961 następujący wpis: „Rano wpadł Lem z Zakopanego. Cenzura zdjęła mu we wznowieniu Dzienników gwiazdowychopowiadanie o rybicji” i dodał: „okresy w powojennej sztuce polskiej: fornalizm, ubizm, neorepresjonizm”. I tak opowiadanie przepowiadające nadejście neorepresjonizmu samo padło jego ofiarą.

„Dzienniki” Szczepańskiego serdecznie polecam tym z państwa, którzy szukają solidnej cegły na wakacje. Czyta się je wyśmienicie. A i problem wydaje mi się niezmiennie aktualny, bo frakcja TKM istniała także w PZPR.

Neorepresjonizm był dla niej narzędziem kreowania stanowisk dla „swoich”. Największą falę przyniósł oczywiście marzec 1968, ale to trwało przez cały czas. Żeby móc dać stanowiska „swoim”, trzeba było kogoś wyrzucić, a żeby wyrzucić, trzeba go było najpierw zdemonizować.

Recenzując „Człowieka z marmuru” w 1977, Szczepański zachwycał się symboliką sceny, w której w magazynie jakiejś instytucji kulturalnej leżą socrealistyczne posągi. W tej scenie zobaczył podsumowanie niemożliwości istnienia peerelowskiej kultury „prosystemowej” – bo system nieustannie zrywa ciągłość, co kiedyś było słuszne, teraz jest niesłuszne.

Kultura uosabia ciągłość, a to znaczy, że kultura w PRL była skazana na antysystemowość. Samo przypomnienie tego, co było 10 czy 20 lat wcześniej w powieści czy w filmie, stawało się sprawą polityczną. W efekcie wszystkie stowarzyszenia twórcze (filmowców, dziennikarzy, literatów itd.) stały się de facto organizacjami opozycyjnymi.

Polityka kulturalna III RP też już weszła w fazę neorepresjonizmu. Rządowa propaganda przypomina tę z marca 1968 („Instytut Adama Mickiewicza wydawał pieniądze na podróże”, „oni tylko pełnią obowiązki Polaka”, „oni się uśmiechają, kiedy na Zachodzie nas szkalują” etc.). To oczywiście uzasadnienia czystki, której żąda frakcja TKM.

Dlatego bardzo się ucieszyłem z inicjatywy zwołania w październiku 2016 obywatelskiego kongresu kultury. Twórcy muszą się zorganizować jak w PRL – dziś już nie można nie być „anty”.

Wideo „Dużego Formatu”, czyli prawdziwi bohaterowie i prawdziwe historie, Polska i świat bez fikcji. Wejdź w intrygującą materię reportażu, poznaj niezwykłe opowieści ludzi – takich jak Ty i zupełnie innych.

W ”Dużym Formacie” czytaj:

Kto poskłada Polskę? Polityków i obywateli pyta Grzegorz Szymanik
Odsunąć liderów partii. Oddać pole drugiemu szeregowi. Szybciej by się dogadali

Bunt w ogródku. Dlaczego wyrzuca się ludzi mieszkających na działkach?
Tyle ludzi mieszka w naszym ogrodzie, a tylko mnie chcą wyrzucić. Bo zapytałem na zebraniu, gdzie są nasze, działkowców, pieniądze

Marihuanowe żniwa w Kalifornii. Jak zarobić 500 dolarów dziennie?
To najlepiej płatna sezonowa praca na świecie – zwabia co roku 250 tys. młodych ludzi, także z Europy

Self-publishing. Cała Polska pisze książki
Obiecałam umierającej mamie, że napiszę o niej książkę

Jeszcze dalej niż północ. Norwegia dla kowbojów
W Norwegii jest miejsce na biedę, zawodowych zbieraczy butelek i zepsute zęby. Rozmowa z Iloną Wiśniewską, autorką książki „Hen. Na północy Norwegii”

Ludzie z mózgami na baterie
Póki działają, jesteś zdrowy. Jak się rozładują, nie ma połowy ciebie. Chorzy z wszczepionymi stymulatorami czekają pół roku na wymianę baterii

Pokaż wolność
Wolność to dla fotografa tak trudny temat jak miłość. Jest i jej nie ma. Łatwo popaść w banał. Rozmowa z Jackiem Piotrowskim, fotografem

kaczyńskiChciałby

wyborcza.pl

Arcybiskup – siewca złej nowiny

Kazimierz Bem, Jarosław Makowski, 02.06.2016

Abp Marek Jędraszewski

Abp Marek Jędraszewski (TOMASZ STAŃCZAK)

Myślimy: „arcybiskup opowiada głupoty”, i znosimy je w milczeniu. Ale czy milcząc, nie akceptujemy złej nowiny, którą rozsiewa arcybiskup Jędraszewski?

Łódź nie jest typowym polskim miastem. Swój bujny rozwój zawdzięcza nie walkom czy powstaniom lub religijnemu sanktuarium – ale temu, co Polacy rzadko doceniają: etosowi pracy, wielokulturowości oraz imigrantom. Dziewiętnastowieczną przemysłową Łódź tworzyli nie szlachta czy biskupi, ale imigranci: najpierw ewangelicy z Niemiec, potem Żydzi ze sztetlu dawnej Rzeczpospolitej, wreszcie polscy, katoliccy chłopi. Dominował etos pracy, sumienności, uczciwości i wykształcenia. Pochodzenie etniczne, klasowe czy wyznaniowe nie miało znaczenia, jeśli nie przekładało się na pracę i służbę dla szerszej społeczności.

W mieście, w którym w 1914 r. 24 proc. populacji stanowili luteranie, 25 proc. Żydzi, 1 proc. prawosławni, a 50 proc. katolicy, panował duch ekumenizmu i wzajemnej tolerancji: do budowy katedry katolickiej dokładali się zarówno przemysłowcy wyznania luterańskiego, jak i żydowskiego. Prężnie działały chrześcijańskie i starozakonne stowarzyszenia dobroczynności. Ewangelickie rodziny Herbstów i Scheiblerów ufundowały pierwszy w Polsce szpital dziecięcy im. Anny Marii, w którym, zgodnie z ich wyraźnym życzeniem, leczono dzieci za darmo, bez względu na wyznawaną religię.

W roku 1939 na Fundusz Obrony Narodowej składali się dobrowolnie ludzie mówiący w domu po polsku, w jidysz, po niemiecku albo po czesku. Dziadka jednego z autorów tego tekstu przed wywiezieniem na roboty do Rzeszy uratował jego przyjaciel Niemiec; drugi z przyjaciół, Żyd, był ojcem chrzestnym jego matki. Prawie wszystkie rodziny mieszkające w Łodzi od kilku pokoleń są przemieszane etnicznie, a często i religijnie.

Likwidacja Ekumenicznej Drogi Krzyżowej

Niestety, obecny arcybiskup łódzki Marek Jędraszewski robi wszystko, aby wymazać tę wspaniałą historię, a Łódź zamienić w centrum narracji IV RP oraz „Wielkiej Polski Katolickiej”. Do swojego dzieła zabrał się z niespotykaną energią. Jedną z pierwszych jego decyzji po objęciu diecezji była likwidacja w 2013 roku Ekumenicznej Drogi Krzyżowej w Wielki Piątek. Droga Krzyżowa to wyraz pobożności katolickiej, ale w Łodzi rozpoczynała się pod kościołem luterańskim św. Mateusza i kończyła pod kościołem Jezuitów, zresztą dawnym kościołem ewangelickim św. Jana, zajętym przez obecnych gospodarzy w 1945 roku. W uroczystościach uczestniczyli nie tylko katolicy, ale także duchowni innych wyznań: kalwińskiego, baptystycznego i luterańskiego. Biskupowi ta 13-letnia tradycja się nie podobała – postanowił ją więc zakończyć. Obecna Droga Krzyżowa ma już jedynie słuszny i czysto katolicki charakter.

Likwidacja Ekumenicznej Drogi Krzyżowej była wstępem do dalszych działań łódzkiego ordynariusza. Abp Jędraszewski wkrótce rozwinął oratorskie skrzydła. Jego kazania stały się świetnym barometrem tego, jak polski Kościół brata się z narodowo-prawicowym nurtem politycznym. Bohatersko walczył z ideologią gender: „Gender to modna ideologia, która przez poprawność polityczną staje się obowiązującą doktryną” – mówił do uczniów szkoły w Pabianicach.

Przestrzegał przed upadkiem cywilizacji białego człowieka. Mówił: „Mogę sobie łatwo wyobrazić, że za jakiś czas, mam nadzieję, że sam tego nie dożyję, że w roku 2050 nieliczni biali będą pokazywani innym rasom ludzkim – tu, na terenie Europy – tak jak Indianie są pokazywani w Stanach Zjednoczonych w rezerwatach. Byli sobie kiedyś tacy ludzie, którzy tu zamieszkiwali, ale przestali istnieć na własne życzenie, ponieważ nie potrafili uznać tego, kim są od strony biologicznej”.

Gdy w 2015 r. prezydentem został Andrzej Duda, a PiS wygrał później wybory parlamentarne, hierarcha stał się wyznawcą teorii zamachu smoleńskiego: „Prawda z trudem przebija się przez zasieki kłamstw, które od samego początku były podawane do publicznej wiadomości” – głosił w katedrze w piątą rocznicę wypadku pod Smoleńskiem.

A gdzie Ewangelia?

Nic dziwnego, że przy takim zaangażowaniu politycznym hierarchy Ewangelia Jezusa Chrystusa musiała zejść na dalszy plan. Zapytany o apel papieża Franciszka, by każda parafia katolicka przyjęła jedną rodzinę uchodźców, cynicznie zaproponował, aby papież zaczął od diecezji rzymskiej. Potem poinformował, że w Polsce to niemożliwe, bo „często” księża nie są w stanie zapłacić rachunków za prąd! Niestety, żaden z dziennikarzy nie miał cywilnej odwagi, by poprosić dostojnika o choćby jeden konkretny przykład takiej sytuacji. Gwoli sprawiedliwości należy przyznać, że ogromna siedziba kurii biskupiej w Łodzi płaci prawdopodobnie kolosalne rachunki za prąd, a uchodźcy mogliby się w niej zwyczajnie zgubić.

Na niespełnione ambicje polityczne abp. Jędraszewskiego wskazuje również zorganizowany kilka miesięcy temu w łódzkiej katedrze pompatyczny pogrzeb Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, w asyście Antoniego Macierewicza. „Łupaszka” ma z Łodzią tyle wspólnego, co niektóre kazania arcybiskupa z Ewangelią Jezusa Chrystusa. W swojej homilii arcybiskup nazywał go „bohaterem” i wskazywał jako wzór do naśladowania dla młodzieży. Hierarcha nawet słowem nie wspomniał, że Szendzielarz jest osobiście odpowiedzialny za zbrodnię w Dubinkach. Wtedy to, na jego rozkaz, zamordowano co najmniej 27 cywilów, w tym dzieci i kobietę w ciąży, a inne kobiety przed egzekucją owi „bohaterowie” zgwałcili. No ale przecież to były rodziny Litwinów, a nie Polaków. To, że rząd PiS robi z niego swojego bohatera – to ich sprawa. Ale fakt, że uroczysty pogrzeb w katedrze urządza mu biskup, świadczy o zupełnym zagubieniu moralnym i teologicznym hierarchy.

Drzwi katedry otwarte dla ONR

Przesadzamy? Otóż w minionym tygodniu drzwi łódzkiej katedry – tej samej, na której budowę składali się ewangelicy i Żydzi – szeroko otworzono dla faszyzujących bojówek ze sztandarami ONR. Młodzi nacjonaliści w krótkich spodenkach i koszulkach z napisem: „Śmierć Wrogom Ojczyzny” stali nie niepokojeni w kościele podczas mszy, w której uczestniczyły dzieci przystępujące do komunii świętej. Już po wyjściu ze świątyni ONR-owcy szli, wykrzykując: „Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę”, „A na drzewach zamiast liści wisieć będą komuniści”, „Nie czerwona, nie laicka, Łódź jest tylko katolicka!” oraz „Łódź – miasto nacjonalizmu”.

Znajdą się oczywiście tacy, którzy powiedzą, że to przecież nie biskup głosił te hasła albo że nie wiedział o patronach mszy w katedrze. Ale przecież od tego czasu minął prawie tydzień i, w przeciwieństwie do kurii białostockiej, łódzka kuria ani się nie zdystansowała od gości i ich haseł, ani za ten incydent nie przeprosiła. Łódzki hierarcha już dawno zamienił głoszenie Dobrej Nowiny na propagandę „dobrej zmiany”, a Ewangelię na „Raport smoleński” ministra Macierewicza.

Cóż zatem, jako ludzie wierzący, czy raczej jako ludzie przyzwoici, mamy począć? Hierarchowie wciąż cieszą się dużym szacunkiem. Nawet jeśli myślimy: „arcybiskup opowiada głupoty”, to znosimy je w milczeniu. A może powinniśmy się zapytać: czy milcząc, nie akceptujemy złej nowiny, którą rozsiewa arcybiskup Łodzi? Czy nie powinniśmy raczej wychodzić z mszy, gdy dla kaznodziei ważniejsza staje się polityka? Czy nie powinniśmy pisać listów do Watykanu, informując papieża, że nauczanie arcybiskupa obraża rozum i wiarę? Jeśli będziemy milczeć, jeśli okażemy obojętność, siewca złej nowiny dalej będzie używał Ewangelii, by legitymizować politykę „dobrej zmiany”. Dalej będzie roztaczał parasol ochronny nad nacjonalistami i ksenofobami.

Szkoda Łodzi, szkoda chrześcijaństwa.

Kazimierz Bem – pastor ewangelicko-reformowany w USA, publicysta protestancki, urodził się w Łodzi.

Jarosław Makowski – filozof, teolog i publicysta, radny sejmiku śląskiego z ramienia PO

Zobacz także

abpJędraszewski

wyborcza.pl

 

 

top02.06.2016

2020 rok, II tura wyborów prezydenckich. Kto zagroziłby Dudzie? Tusk? Lider KOD? A może… Kaczyński? [SONDAŻ DLA GAZETA.PL]

redakcja Gazeta.pl, 02.06.2016

Sondaż Millward Brown dla Gazeta.pl

Sondaż Millward Brown dla Gazeta.pl (Fot. Gazeta.pl)

Wybory prezydenckie dopiero za 4 lata, ale już dziś postanowiliśmy sprawdzić, jak w starciu z Andrzejem Dudą wypadliby politycy i osoby z życia publicznego. Wybraliśmy 10 kontrkandydatów i zapytaliśmy w sondażu Polaków, na kogo oddaliby swój głos.

Mamy świadomość, że jest to czyste political fiction. Do potencjalnego starcia z Dudą w II turze wyborów prezydenckich 2020 wybraliśmy osoby z różnych stron sceny politycznej, ale także znane postaci z życia publicznego, które nigdy nie deklarowały chęci startu w wyborach i nie są politykami. Byliśmy ciekawi, jak poradziłyby sobie w walce o fotel głowy państwa. Badanie zostało przeprowadzone metodą telefoniczną przez firmę Millward Brown SA na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1019 dorosłych osób.

Najlepszy wynik w starciu z urzędującym prezydentem uzyskał Donald Tusk – głosowanie na niego zadeklarowało 41 proc. badanych, na Dudę – 47. Przewodniczący Rady Europejskiej okazał się najsilniejszym kontrkandydatem, mimo że od grudnia 2014 roku nie bierze udziału w polskiej polityce.

Najlepszy wynik spośród czynnych polskich polityków, których wybraliśmy do sondażu, uzyskał Ryszard Petru. Lider Nowoczesnej podobnie jak Tusk zdobył 41 proc. głosów. Sam Petru nazywał się niedawno „liderem opozycji”. Jego wynik w sondażu pokazuje, że te słowa wcale nie były na wyrost. Na Dudę w tym starciu głos oddałoby 47 proc. ankietowanych.

Kolejnym potencjalnie najsilniejszym przeciwnikiem Dudy okazała się osoba, która nie jest politykiem. 37 proc. głosów w II turze wyborów zdobyłby… Tomasz Lis. Na prezydenta w tym pojedynku głos oddałoby 46 proc. badanych. Warto przypomnieć, że Lis jako kandydat na prezydenta pojawił się po raz pierwszy w 2004 roku. W sondażu „Newsweeka” uzyskał on wtedy aż 43 proc. głosów, a przechodząc do II tury przegrałby wtedy jedynie z Jolantą Kwaśniewską.

Niewiele gorzej od Lisa w badaniu wypadł inny potencjalny kandydat spoza świata polityki – Jerzy Owsiak. Na niego zagłosowałoby 35 proc. ankietowanych. Duda mógłby w takim pojedynku liczyć na 46 proc. poparcia.

Pierwszą piątkę najmocniejszych przeciwników obecnego prezydenta zamyka lider Platformy Obywatelskiej, Grzegorz Schetyna. Gdyby zmierzył się w drugiej turze z Dudą, uzyskałby 33 proc. głosów, a prezydent – 48 proc.

Spośród osób kojarzonych z lewicą w starciu z Dudą na czoło wysuwa się w naszym sondażu Robert Biedroń, obecny prezydent Słupska. Zdobyłby 32 proc. głosów. Na Dudę swój głos oddałoby 49 proc. badanych.

Jako przeciwnika z lewej strony sceny politycznej wybraliśmy także Barbarę Nowacką. Gdyby przeszła do II tury, mogłaby liczyć na zdobycie w tym starciu 30 proc. głosów. Poparcie dla Dudy zadeklarowało z kolei 50 proc. badanych.

Gorzej od Nowackiej wypadł „czarny koń” wyborów prezydenckich z 2015 r., Paweł Kukiz. Zdobyłby 26 proc. głosów, a Duda – 44 proc. Aż 19 proc nie poszłoby do urn, gdyby startowali ci dwaj kandydaci.

Na mniejsze poparcie w wyborach mógłby liczyć lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski. Gdyby mierzył się z Dudą w drugiej turze, zagłosowałoby na niego 23 proc. badanych, a na obecnego prezydenta – 50 proc.

Na końcu stawki znalazł się… Jarosław Kaczyński. Choć takie starcie to oczywiste „political fiction”, jego wynik wydaje się zaskakujący – na Dudę zagłosowałoby 58 proc. na prezesa PiS jedynie 3 proc. ankietowanych w naszym sondażu. Co ważne, gdyby w II turze wyborów spotkała się taka para, aż 26 proc. osób badanych w naszym sondażu odpowiedziało, że nie wzięłoby udziału w głosowaniu.

W wyborach prezydenckich rok temu głosowało 49 proc. uprawnionych. W naszym sondażu udział deklaruje znacznie więcej – aż 69 proc. badanych stwierdziło, że „na pewno” lub „raczej” wzięłoby udział w głosowaniu.

Sondaż zrealizowany przez Millward Brown SA dla Gazeta.pl w dniach 20-22 05.2016 r. metodą wywiadów telefonicznych (CATI) na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1019 dorosłych Polaków.

kaczyńskiNie

 

gazeta.pl

Materska-Sosnowska o miażdżącej przewadze Dudy nad Kaczyńskim: Prezydent ma możliwość odbicia się od PiS

As, 02.06.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,103454,20170963,video.html?embed=0&autoplay=1
Wg sondażu dla portalu Gazeta.pl prezydent „wygrywa” z Donaldem Tuskiem, Ryszardem Petru i Jarosławem Kaczyńskim. Wg politolog dr Anny Materskiej-Sosnowskiej, właśnie wyniki sondażowego starcia z prezesem PiS są najbardziej interesujące. – Na miejscu prezydenta wyciągnęłabym z tego wnioski. Sondaż pokazuje, jakim zaufaniem może się cieszyć – mówiła w TOK FM.

W sondażowym starciu o prezydenturę, Andrzej Duda zmierzył się z 10 rywalami – politykami i osobami publicznymi. Obecny prezydent pokonał wszystkich.

Gdyby wyborcy mieli wybierać między nim a Jarosławem Kaczyńskim, prezydent zdobyłby 58 proc. głosów, a prezes PiS 3 proc.

– Ja na miejscu prezydenta wyciągnęłabym z tego wnioski. Sondaż wskazuje, jakim zaufaniem może się cieszyć i daje mu możliwość „odbicia się” od Prawa i Sprawiedliwości – komentowała w TOK FM dr Anna Materska-Sosnowska.

Zobacz także

materska

TOK FM

Potrzebujemy wcześniejszych wyborów

Wojciech Maziarski, 02.06.2016

Małgorzata Kidawa-Błońska

Małgorzata Kidawa-Błońska (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

„Wcześniejsze wybory są niepotrzebne” – powiedziała posłanka PO Małgorzata Kidawa-Błońska. „Nie powinno się wysuwać żądań nie do spełnienia” – przyszedł jej w sukurs partyjny kolega Rafał Grupiński, czyniąc przytyk do lidera Nowoczesnej, który przez wiele miesięcy opierał się pokusom radykalizmu i zapowiadał bezterminowy „długi marsz”, jednak teraz wreszcie pękł i oświadczył, że potrzebne są wcześniejsze wybory.

W ten sam poniedziałek, gdy czołowi politycy PO krytykowali postulat przyspieszenia wyborów, żołnierze przetransportowali do Poznania ogromną figurę Chrystusa, którą prawicowi działacze zamierzają ustawić w mieście, by demonstrowała dominację religii w życiu publicznym. Ponieważ wybrany przez obywateli samorząd nie wyraził na to zgody, rządząca prawica zrobiła to wbrew woli społeczeństwa, zaprzęgając do tego wojsko.

Nazwijmy rzecz po imieniu: w tym tygodniu PiS przekroczył Rubikon, używając wojska przeciw społeczeństwu, choć – jeszcze?, na razie? – przemoc miała wymiar symboliczny i ograniczyła się do demonstracji siły: wojsko eskortowało święty posąg, żeby pokazać, że katoliccy talibowie mają wsparcie sił zbrojnych.

Czy potrzeba więcej dzwonków alarmowych? Cenię i Małgorzatę Kidawę-Błońską, i Rafała Grupińskiego, jednak tym razem zupełnie się z nimi nie zgadzam. Wcześniejsze wybory są bardzo potrzebne. Ich alternatywą jest autorytarna dyktatura PiS i polski Majdan, który może się okazać równie krwawy jak ukraiński – wszak doświadczenie ostatniego poniedziałku dowodzi, że rządzący są gotowi użyć wojska jako narzędzia do rozstrzygania sporów politycznych w kraju.

Grupiński twierdzi, że postulat wcześniejszych wyborów jest „nie do spełnienia”. A niby dlaczego? Bo rządzący są temu przeciwni? A pamiętają Państwo rok 1990, kiedy Jarosław Kaczyński, schowany za plecami Lecha Wałęsy, rzucił hasło przyspieszenia i wcześniejszych wyborów prezydenckich? Wtedy też początkowo i władza, i większość opinii publicznej były temu przeciwne, jednak żądanie okazało się tak elektryzujące i nośne, że zmobilizowało opinię publiczną, która w kilka miesięcy zmusiła elity polityczne do zmiany planów.

Żądanie wcześniejszych wyborów zawsze na początku wydaje się „nie do spełnienia”, jednak samo jego wysunięcie zmienia rzeczywistość. W sprzyjających warunkach ten postulat nabiera własnej dynamiki – staje się kulą śniegową, która ogromnieje i pokonuje bariery na swej drodze.

Dzisiaj warunki w Polsce są jak najbardziej sprzyjające do uruchomienia tego procesu – agresywna rządząca mniejszość wmawia Polakom, że jest większością, i obraża wszystkich, którzy ośmielają się sprzeciwić. Łamie konstytucję, prześladuje i knebluje oponentów, przeprowadza czystki. Coraz większe tłumy Polaków wychodzą na ulice, by przeciw temu zaprotestować.

Jeśli ta społeczna mobilizacja nie ma się rozejść po kościach, trzeba ludziom dać jakąś perspektywę. Hasło „długiego marszu” nie brzmi zachęcająco. W końcu ile można się spotykać na pochodach, które zmierzają nie bardzo wiadomo dokąd? Kilka pierwszych demonstracji było dobrą rozgrzewką i sposobem na zorganizowanie masowego ruchu, jednak teraz przyszedł już czas na wytyczenie wyrazistego celu. Postulat wcześniejszych wyborów i pociągnięcia liderów PiS, z Jarosławem Kaczyńskim na czele, do odpowiedzialności jest znakomitym celem.

Zobacz także

 

potrzebujemy

jezus

wOstateczności

wutoldWaszczykowski

wyborcza.pl