Rezolucja PE, 13.04.2016

 

Tusk o nacisku na pilotów Tu-154: „Nagrania to potwierdzają”. Dalej ostro w PiS: „Zwyrodniała forma…”

TS, PAP, 13.04.2016
Donald Tusk

Donald Tusk (Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta)

1. Donald Tusk ocenił, że nowe nagrania potwierdzają ustalenia rządowej komisji
2. Jego zdaniem wskazują one na „atmosferę nacisku wobec pilotów”
3. Reakcja na apel o „ukaranie go najwyższą karą”? – To śmieszne – powiedział

 

– Jestem właściwie pewien, że radykalny wrzask, jaki rozległ się w ostatnich dniach w Polsce, jest spowodowany kolejnymi ustaleniami ekspertów i prokuratury w sprawie tego, co działo się na pokładzie Tu-154 tuż przed katastrofą – powiedział Tusk w Strasburgu. I dodał: – Te ostatnie nagrania bardzo wyraźnie wskazują na coś, co ustalenia nazywają atmosferą nacisku wobec pilotów. To znajduje potwierdzenia.

Najwyższa kara? „Mnie to śmieszy”

– Ja się nie dziwię, że ponieważ wywraca się wszystkie te tezy o zamachach i o winie Tuska, to powoduje taką nerwowość Antoniego Macierewicza, Jarosława Kaczyńskiego i innych szefów PiS-u. Ale mam nadzieję, że zdrowy rozsądek – nawet jeśli będziemy potrzebowali trochę czasu – pomoże nam przetrwać ten czas wielkiego zakłamania – powiedział.

 

Były premier odniósł się też do pojawiających się w mediach opinii, że w jego przypadku powinna być zastosowana najsurowsza z możliwych kar. Stwierdził, że niektórzy zastanawiają się nawet, w jaki sposób przeprowadzić tę egzekucję – „publicznie, czy kameralnie”. – Niektórych to cieszy, mnie raczej śmieszy. Ja mam trochę inne poczucie humoru – mówił.

Osobista satysfakcja Tuska

Stwierdził też, że nie komentowałby tej sprawy, gdyby chodziło tylko o „ekstrawaganckich komentatorów czy dziennikarzy”. – Niepokojące jest to, że parlamentarzyści obozu rządzącego i główni politycy PiS idą dokładnie tą samą drogą – ocenił Tusk.

Przyznał, że ma pewną „osobistą satysfakcję”, iż jest obiektem zainteresowania liderów PiS. – Mam wrażenie, że to jest może trochę zwyrodniała, ale forma respektu i takiego politycznego „szacunku” wobec mojej osoby – powiedział.

Odnosząc się do treści wystąpień prezydenta Andrzeja Dudy i szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego, wygłoszonych w trakcie obchodów szóstej rocznicy katastrofy smoleńskiej, Tusk ocenił, że „jeśli ktoś komuś ma wybaczać, to jest pytanie, czy Polacy wybaczą kiedyś to, że z katastrofy smoleńskiej zrobili pretekst do wojny domowej”.

Zobacz także

tuskONacisku

TOK FM

ŚRODA, 13 KWIETNIA 2016

Szydło: Politycy PO sprawę, która jest stricte polska przekazali na forum międzynarodowe

20:07
szydlo1

Szydło: Politycy PO sprawę, która jest stricte polska przekazali na forum międzynarodowe

Jak mówiła w TVP Info o rezolucji PE premier Beata Szydło:

„Odczytuje tę rezolucję tylko i wyłącznie w kategoriach politycznych. PE nie odniósł się do pełni sprawy – przyczyny zmian w TK w Polsce leżą w 2015 – wtedy, kiedy rządziła Platforma Obywatelska. Dziś politycy PO sprawę, która jest stricte polską sprawą przekazali na forum międzynarodowe. Bardzo źle się stało. Ja nie lekceważę dziś decyzji PE, ale PE ma poważne sprawy do rozwiązania. UE przeżywa kryzysy, powinna je rozwiązywać”.

Jak dodała:

„Nie odczytuje tej opinii jako szukania kompromisu, ta rezolucja burzy ten dialog, o którym my mówimy”

19:59
Screenshot 2016-04-13 at 19.33.36

Karczewski powołuje się na Kukiza i mówi: Parlament Europejski dał się oszukać Platformie

Stanisław Karczewski powołał się dziś w „Faktach po Faktach” na słowa Pawła Kukiza, mówiąc o rezolucji PE ws. Polski:

„Ta rezolucja jest taka, jakby jej autorzy nie zapoznali się z podstawowymi aktami prawnymi w Polsce. Europosłowie dali się oszukać posłom PO”

Marszałek Senatu przypomniał też, iż w czasach swoich rządów PO nie zrealizowała kilkadziesiąt orzeczeń TK.

19:46
Screenshot 2016-04-13 at 19.40.58

Karczewski o Tusku: Zakompleksiony polityk, który wychował się na podwórku. Powinien mnie przeprosić

Marszałek Senatu odpowiedział w „Faktach po Faktach” Donaldowi Tuskowi, który zasugerował dziś na konferencji prasowej, że Karczewski jest człowiekiem „niskiej etyki i intelektu”. Polityk PiS stwierdził – mówiąc o byłym premierze:

„Zakompleksiony polityk, który wychował się na podwórku. Brutalnie mnie zaatakował, zachował się skandalicznie. Nie przeczytał mojej wypowiedzi ze zrozumieniem, bardzo się wobec mnie pomylił, ja byłem wychowany w domu inteligenckim. Radzę premierowi Tuskowi bardzo wyraźnie słuchać i czytać, strzelił jak kulą w płot. Powinien mnie przeprosić. Ja byłbym przeciwny temu, by dalej był szefem RE, nie sprawdził się”

Marszałek Senatu – mówiąc o Smoleńsku – dodał:

„Jeśli Tuskowi zostaną postawione zarzuty, powinien stanąć przed sądem”

19:41
Screenshot 2016-04-13 at 19.28.38

Karczewski: Rezolucja nie mówi nic o tym, że pan Rzepliński jest politykiem, a nie sędzią TK

Marszałek Senatu po raz kolejny w „Faktach po Faktach” odniósł się do treści przegłosowanej dziś rezolucji Parlamentu Europejskiego. Jak mówił:

„Bardzo wybiórcza, tratuje problemy niesprawiedliwie, nie mówi nic o tym, że to PO zaczęła ten spór polityczny, że dokonała skoku na TK, że prezes Rzepliński działa niezgodnie z prawem, nie mówi, że pan Rzepliński jest politykiem, a nie sędzią Trybunału Konstytucyjnego”

16:08
Petru

Petru dwa dni w Poznaniu. W czwartek m.in. Manifestacja Nowoczesnego Patriotyzmu i wykład na Uniwersytecie Ekonomicznym

Ryszard Petru kolejne dwa dni – czwartek i piątek – spędzi w Poznaniu. Na jutro lider Nowoczesnej ma zaplanowany briefing prasowy na Placu Wolności – o 14:45. O 16:00 natomiast odbędzie się jego wykład na Uniwersytecie Ekonomicznym.

Punktem kulminacyjnym czwartkowej wizyty polityka w Poznaniu będzie Manifestacja Nowoczesnego Patriotyzmu, w której będą uczestniczyć nie tylko wyborcy, ale także posłanki i posłowie Nowoczesnej. Event odbędzie się o 19:00 na Placu Wolności.

W piątek parlamentarzyści Nowoczesnej wezmą udział w Zgromadzeniu Narodowym.

15:58
PiS

PiS: Rezolucja PE daje paliwo opozycji do wzniecania wojny politycznej z rządem 

– To rezolucja bardziej polityczna, niż merytoryczna. W Polsce rozpoczęliśmy dialog i porozumienie w kwestii rozwiązania sporu politycznego wokół TK, poprzez powołanie grupy ekspertów, którzy mają wypracować kompromis i nowe brzmienie ustawy o TK – mówiła dziś w Sejmie rzecznik klubu PiS Beata Mazurek.

Jak dodawał zaś Jacek Sasin:

„Rezolucja PE zupełnie pominęła źródła dzisiejszego konfliktu, czyli działania koalicji PO-PSL, która chciała politycznie zawłaszczyć Trybunał. Rezolucja była pisana w ścisłym związku z politykami opozycji, przede wszystkim z politykami PO, Grzegorz Schetyna wprost mówił o tym, że zabiega o tego typu dokument. Ta rezolucja jest niejako poparciem tego, co twierdzi dziś polska opozycja. To bardzo niedobry znak, bo to pokazuje, że PE – a właściwie jego większość – staje się stroną sporu politycznego, jaki toczy się w Polsce. A PE powinien być czynnikiem skłaniającym do kompromisu, do znalezienia najlepszego rozwiązania. Fakt przyjęcia rezolucji nie przybliża nas dziś do kompromisu, to daje kolejne paliwo w wojnie politycznej, paliwo dane opozycji, która wykorzysta ten fakt do wzmożenia wojny politycznej z rządem”

15:12
Petru

Petru: Rząd pozbawia się głosu i pieniędzy w UE. Bardziej niż rezolucji obawiam się jednak niewykonania opinii Komisji Weneckiej

Jak mówił dziś w Sejmie Ryszard Petru na temat rezolucji PE ws. Polski:

„Obawiam się, że część Polaków może to odebrać tak, że Parlament Europejski naciska na Polskę, która musi się bronić. Ale fakty są też takie, że treść tej rezolucji jest prawdziwa. Zwróćmy uwagę, że PiS ma wszystkie narzędzia, by rozwiązać konflikt wokół TK. Wystarczy jeden przycisk na komputerze: przycisk PRINT”

Lider Nowoczesnej dodawał:

„Rezolucja nie pomoże w istotny sposób rozwiązać problemu w Polsce (…) Źle się stało, rezolucja pokazała, że Polska jest państwem, w którym łamie się prawo. Dużo bardziej obawiam się nie jednak rezolucji, ale konsekwencji, jakie niesie za sobą niewykonywanie opinii Komisji Weneckiej, o którą poprosił sam rząd. Rezolucja PE jest wyłącznie rezolucją o charakterze politycznym. Nie ma za sobą takich skutków prawnych, jak ostateczna decyzja Komisji Europejskiej. Rząd polski utrzymując, że nic się nie stało, pozbawia siebie głosu w UE, jak i pieniędzy z UE”

300polityka.pl

 

koderkazŁodzi

Dziemianowicz-Bąk: Wstydzimy się elity

Sebastian Klauziński, Waldemar Kumór, 13.04.2016Przedstawicielka partii RAZEM Agnieszka Dziemianowicz-Bąk

Przedstawicielka partii RAZEM Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)

– Tak się składało, że zawsze były ważniejsze sprawy niż los takiego dzieciaka ze wsi, np. obniżenie podatków korporacjom. I mamy efekt – teraz ten wkurzony dzieciak chodzi w koszulce ONR-u – mówi działaczka Partii Razem.
 

SEBASTIAN KLAUZIŃSKI, WALDEMAR KUMÓR: B ardzo się pani ucieszyła, gdy PiS wygrał?

AGNIESZKA DZIEMIANOWICZ-BĄK: Nie.

Dlaczego? Wiele was łączy, np. program socjalny.

– Różnica polega na tym, że PiS miał obietnice wyborcze, a Razem ma program. PiS bardzo dobrze rozpoznał nastroje społeczne. Duża część Polaków była wykluczona, nie mogła zaspokoić swoich podstawowych potrzeb społecznych. PiS, choć to też partia establishmentu, na tych sentymentach zagrał i wygrał.

Razem też to robi. Gracie pedagogiką wstydu za III RP.

– „Pedagogika wstydu”, poważnie? Dotąd to PiS zarzucał ją wszystkim na prawo i lewo, kiedy ktoś śmiał się z nimi nie zgadzać. Po prostu nie wpadamy w zachwyt nad III RP. Można było transformację przeprowadzić inaczej, bez zostawiania potężnej części Polaków za burtą.

To kompletnie ahistoryczne. Po 27 latach każdy może powiedzieć, że trzeba było zrobić to czy tamto. Diagnozę z PiS macie bardzo podobną – „Polska w ruinie”. I tę samą śpiewkę jak Beata Szydło i Andrzej Duda w kampaniach wyborczych: „Nie może tak być, że polski robotnik zarabia mniej niż niemiecki”, „nie może być tak, że Polak jest mniej szczęśliwy niż Fin”…

– A może tak być?

Jasne, że nie. To jest taki banał, że zęby bolą.

– Polityczny establishment i elity mają się za co wstydzić. Niektórzy z architektów III RP – choćby Michał Boni czy Marcin Król – to zresztą w ostatnich latach zrozumieli i publicznie przyznali.

Czyli mamy się teraz po kolei kajać, jacy to byliśmy głusi, głupi, niedobrzy?

– Doceniam, że polityk po 20 latach przyznał się do błędów. Ale to nie wystarczy. Potrzebna jest wiarygodna alternatywa dla prawicy. Razem pokazuje, że jest trzecia możliwość – można chcieć Polski bardziej socjalnej, ale nie w wersji pisowskiej, bez zamordyzmu i pogardy dla państwa prawa. Powoli nam się udaje przebić ten polityczny duopol PiS i anty-PiS.

Ale nie mówicie ludziom szczerze: nie jesteśmy Norwegią, nie siedzimy na gigantycznych złożach ropy, gazu, nie mamy tyle pieniędzy.

– Przed wyborami, kiedy dziennikarze analizowali programy wyborcze partii, okazało się, że program Partii Razem jako jeden z dwóch spina się finansowo – pokazaliśmy, ile pieniędzy i skąd wziąć. Za to zresztą liberałowie biją nas po głowach, bo jako jedyni mamy odwagę powiedzieć, że podatki dla najbogatszych trzeba podnieść. Mówimy wprost: aby państwo było naprawdę opiekuńcze, potrzebna jest ostrzejsza progresja, wyższe podatki dla korporacji. Na tym polega sprawiedliwość społeczna, że bogatsi płacą więcej dla wspólnego dobra.

Tak szybko zapomnieliśmy PRL i stan, w jakim państwo było w 1989 r. – kompletne bankructwo. Przedtem komunizm, dwie wojny. Nie ma takiego kraju na świecie, który osiągnąłby tyle w tak krótkim czasie, co ta poniżana straszliwa III RP.

– Cenimy wolności obywatelskie czy obecność w Unii Europejskiej. My tylko przypominamy cenę, jaką zapłaciliśmy za transformację. Dopominamy się o te grupy społeczne, które zostały wykluczone.

Znowu melodia PiS.

– Właśnie płacimy wszyscy cenę za to, że przez lata nie było żadnego innego ugrupowania, które chciałoby tę melodię zagrać.

Może inaczej się po prostu nie dało, żeby zadowolić wszystkich, wszystkim dać dobrą pracę. Przecież Balcerowicz, Tusk i reszta nie założyli sobie, paląc cygara: tych i tych wykluczamy.

– Z gabinetu planisty nie widać eksmisji na bruk ani głodnych dzieci w szkołach. Łatwo o nich zapomnieć, gdy PKB rośnie. Tu nie chodzi zresztą tylko o zaniedbania socjalne. Weźmy edukację. Dzieciaki od małego uczą się, że każdy jest kowalem swojego losu, że sukces bądź porażkę zawdzięcza wyłącznie sobie. Uczymy konkurencji, a nie współpracy. Brakuje świadomości, że nasz sukces lub porażka w ogromnej części zależy od tego, gdzie się urodziliśmy, w jakiej rodzinie, czy nasi rodzice są wykształceni, czy mieszkamy na wsi czy w mieście. To nie jest rewolucyjna diagnoza, tylko oczywistość. A co z nią zrobiła III RP? Zaczęła systematycznie wycofywać się z kompensacji środowiskowych czy rodzinnych braków. Sukces młodego człowieka ze wsi na wschodzie Polski wymaga nieporównanie większego wysiłku niż jego rówieśnika z wykształconej rodziny z Warszawy.

Założeniem wolnej Polski nie było przecież to, że ponieważ jesteś z małej wioski, to tam zostaniesz.

– Oczywiście, po prostu tak się składało, że zawsze były ważniejsze sprawy niż los takiego dzieciaka. Na przykład obniżenie podatków korporacjom. I mamy efekt – teraz ten wkurzony dzieciak chodzi w koszulce ONR-u. W polityce liczą się skutki. Mieszkam na wsi. Po 1989 r. najpierw znikła szkoła, potem pielęgniarka, która przyjeżdżała na kontrole co jakiś czas, zniknął sklep. Został tylko Kościół. No i dożynki raz do roku. To całe życie społeczne mojej wsi. Jak ktoś chce pojechać do miasta na zakupy, a nie ma samochodu, to jest dramat, bo nie ma lokalnych połączeń. III RP zamknęła ostatni duży zakład pracy i powiedziała: radźcie sobie sami.

Czyli w III RP są gorsze możliwości awansu niż w PRL lat 80.? Wierzycie w to?

– Naprawdę będziemy się wiecznie porównywać ze światem sprzed 30 lat? Może jeszcze z triumfem w oku sprawdzimy, ile było telefonów komórkowych albo osób z dostępem do internetu? Przecież tak właśnie – głupio – zachowywała się propaganda PRL. Na każdą krytykę była odpowiedź: „A za sanacji i caratu było gorzej”. Ta ścieżka obrony naprawdę nie działa, choć miło pieści ucho tych, którym się powiodło.

Wkurzająca jest ta pedagogika wstydu, bo III RP to nasze życie, wszystkie wyrzeczenia, wychodzenie z beznadziei PRL. Gdyby ci wszyscy bijący się dziś w piersi – „głusi i głupi” – przenieśli się do 1989 r. ze swoimi obecnymi poglądami, toby nie było nas w Unii Europejskiej. Tylko byśmy o tym debatowali, a świat by się oddalał.

– A skąd przekonanie, że nie przybliżałby się szybciej? Może nie potykalibyśmy się o te bariery, które dziś blokują rozwój Polski – niski poziom zaufania i współpracy, nędzne nakłady na innowacyjność, uzależnienie od śmieciowej pracy? Może ścigalibyśmy się na inne wskaźniki społeczne niż PKB i płace menedżerów? Ale nas bardziej od tego, co było, interesuje to, co będzie. Skoro wtedy byliśmy głupi, to teraz nie bądźmy bezczynni. Wiele zależy nie od pieniędzy, ale od woli politycznej. Na przykład mieszkalnictwo. Te same pieniądze możemy dawać, jak teraz, deweloperom i bankom – albo możemy postawić na mieszkalnictwo komunalne i socjalne, jak np. w Wiedniu. Dla nas punktem odniesienia nie jest PRL, tylko to, co wielu z nas miało okazję zobaczyć, choćby wyjeżdżając za granicę i pracując na Zachodzie.

I w Grecji, Hiszpanii, we Włoszech nie mają problemów?

– Jasne, że mają – ale inne niż Polska. Ich gospodarki zostały wciągnięte do strefy euro, na którą nie były gotowe. To niestety także wynik nieodpowiedzialności polityków, którzy bali się powiedzieć wyborcom: „Jeśli chcemy mieć porządne państwo, to trzeba ściągać wyższe podatki”. Łatwiej było finansować budżet długiem, niż narazić się kolegom z biznesu. W rządzie PiS najbardziej obawiamy się tego, że pójdzie tą samą drogą. Okazuje się, że podatek bankowy będzie dziurawy i przyniesie dużo mniej, niż zakładano. Już słyszymy zapowiedzi, że CIT zostanie obniżony. A podatków dla najbogatszych PiS oczywiście nie podniesie. Więc gdy skończą się dochody nadzwyczajne, gdy wydrenują emerytury – po prostu zacznie ziać dziura. A lewica, tak jak dziś na południu Europy, będzie musiała po nieodpowiedzialnym establishmencie sprzątać.

Czym różni się krytyka III RP w wykonaniu Razem od krytyki PiS?

– Dla nas władza jest narzędziem, a nie celem samym w sobie. PiS dość cynicznie gra na emocjach, na wykluczeniu, bezradności i nienawiści. I to jest okrutne. Bo z wielkiej zmiany zostanie zastąpienie starego salonu przez nowy. Plus szaleńcze projekty, takie jak wtrącanie kobiet do więzienia za przerwanie ciąży. Wyborcy PiS, którzy uwierzyli w jego umiarkowaną, socjalną twarz, mają prawo czuć się oszukani.

„500+” to jest nowy salon, a nie kupowanie elektoratu? Przecież oszustwo PiS było do przewidzenia. Razem powtarza diagnozę Samoobrony: dość złodziejstwa, dość salonu. To dalekie od zdrowego rozsądku.

– Uczciwie mówimy, że tak dalej już się nie da, że trzeba zmienić kierunek. Ale też uczciwie mówimy, że zmiana społeczna, o której mówi Razem, to projekt na lata. Chcemy wzmocnić ruchy społeczne, zaktywizować środowiska lokatorskie, związki zawodowe. Bo to one muszą uczestniczyć w tej zmianie. Same wybory nie wystarczą. To tylko jeden z elementów. Nie da się, tak jak to obiecywał PiS, po prostu dojść do władzy i zadekretować: teraz dobra zmiana. PiS, działając w ten sposób, obsługuje resentyment, ale nie rozwiązuje problemów. Dobry przykład to podwyższenie wieku szkolnego. Żeby było jasne: uważam, że sześciolatki mogą spokojnie iść do szkoły, ale krytycznie oceniam, jak rozwiązała to PO. Jeżeli tak duża grupa rodziców wyrażała obawy, to obowiązkiem władzy było się nad tymi obawami pochylić. Ale PiS zrobił teraz to samo, tylko na odwrót: nie słuchał rodziców, tylko reformę cofnął. I znów zrobił się chaos, sześciolatki mają wrócić do przedszkoli, więc brakuje miejsc dla trzylatków. A PiS mówi rodzicom: siedźcie w domu, na pocieszenie macie 500 zł. Propozycje Razem różnią się od propozycji PiS rozsądkiem. Nie wystarczy rzucić pomysłu, który odpowiada aktualnym nastrojom społecznym i wynika z sondaży. Trzeba mieć przemyślane konsekwencje.

Nie myśli pani, że przez jakiś czas byliście „pożytecznymi idiotami” dla PiS? Prawicowe media chwaliły Razem, że nie stoi w jednym szeregu z KOD, PO i Nowoczesną.

– Świat nie rozpoczął się 25 października 2015 r. I nie będziemy ukrywać, że to, co było przed tymi wyborami, też nam się nie podobało. Wpychanie opozycji do jednego, zwartego bloku jest bez sensu. Jak mielibyśmy utrzymać wiarygodność, idąc pod rękę z Balcerowiczem i Schetyną? Albo jak oni, neoliberałowie, mieliby udawać, że mają wspólny z Razem pomysł na Polskę? Do krytykowania PiS nie potrzeba sztucznej jedności. A KOD to już w ogóle inna sprawa – to ruch jednej sprawy, my jesteśmy partią. Funkcjonujemy w innych przestrzeniach, ani nie konkurujemy, ani nie będziemy przecież startować wspólnie w wyborach. KOD zarzeka się, że w wyborach startować nie będzie. Poza tym dla PiS jeden przeciwnik to bardzo łatwy cel. Mogą ciągle grać podziałem: my – oni. Razem to dla PiS kłopot, bo nas się nie uda obsadzić w roli przyjaciół establishmentu.

To w końcu czym się różni Razem od innych partii?

– Wiarygodnością. Budujemy politykę nie w studiach telewizyjnych, ale od dołu. Salowe w Świdniku chcą protestować w sprawie warunków pracy, więc jesteśmy na miejscu i pomagamy. W Wałbrzychu pomagamy związkowcom z Toyoty przebić się z postulatami do mediów. Na uniwersytetach wywieramy skutecznie nacisk na rektorów, by zatrudnili ochroniarzy na umowach o pracę.

I na tym zbudujecie poparcie wyborców? Dwie akcje, dzięki którym ostatnio zaistnieliście w powszechnej świadomości, to publikowanie wyroku Trybunału z rzutnika na kancelarii premiera i ostatni protest przeciw zaostrzaniu ustawy antyaborcyjnej, a nie wasza główna działalność w obronie praw pracowniczych.

– Rozumiemy, jak działają media, ale występujemy w nich na własnych zasadach. Przy okazji akcji pod KPRM przypomnieliśmy, że nieprzestrzegane zapisy konstytucji o prawach socjalnych, o sprawiedliwości społecznej są równie ważne jak demolowany przez PiS-owców Trybunał. Co do aborcji, to są sprawy, które wynikają z elementarnej przyzwoitości. Jeżeli mamy na stole barbarzyński projekt, to trzeba głośno powiedzieć: dość. I żeby była jasność, to nie były protesty w obronie obecnego tzw. kompromisu aborcyjnego. Ta ustawa nie działa, dlatego trzeba ją zliberalizować.

Razem mówi zwykle w kontekście socjalu, praw pracowniczych, ale nie spraw światopoglądowych. Unikacie tego tematu, choć w waszym programie są postulaty aborcji na życzenie, legalizacji związków homoseksualnych, adopcji dzieci przez te pary. Dość bezkompromisowe jak na polską scenę polityczną.

– Nie jesteśmy partią budowaną na badaniach fokusowych. Elektorat socjalny nie jest wcale tak konserwatywny. Zresztą powinniśmy odrzucić ten klasizm: robotnik z huty nie zawsze jest konserwatywny, a młody człowiek pracujący w korporacji – liberalny. To młodzi głosowali w większości na PiS. Takie stereotypizowanie grup społecznych to domena prawicy. Jednym z filarów naszego programu jest godność. Nie tylko w wymiarze zatrudnienia, ale życia po prostu. Mieć prawo do dziedziczenia po ukochanej osobie albo do wizyty w szpitalu – to na poziomie etycznym jest ta sama godność.

Czujecie miętę do PRL?

– Większość naszych członków w ogóle go nie pamięta. Naszym punktem odniesienia jest skandynawska lewica. Sporo łączy nas z nowymi ruchami, które urodziły się w odpowiedzi na kryzys 2008 r. Naprawdę, PRL zostawmy historykom.

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk – lat 32, filozofka, pedagożka, kończy doktorat w Zakładzie Filozofii Społecznej i Politycznej na Uniwersytecie Wrocławskim. Zajmuje się naukowo działalnością oświatową samorządów, działała w organizacjach aktywizujących młodzież z małych miast, zakładała przedszkola na terenach wiejskich. Mieszka w górach na Dolnym Śląsku. Członkini zarządu Partii Razem

 

wyborcza.pl

 

Ile zarobią członkowie smoleńskiej podkomisji Macierewicza? Mamy listę płac [TYLKO U NAS]

Aneta Bańkowska, 13.04.2016

Antoni Macierewicz i lista płac członków jego podkomisji

Antoni Macierewicz i lista płac członków jego podkomisji (Fot. Gazeta.pl)

1. TOK FM: W 2016 roku działalność podkomisji pochłonie ponad 3,5 mln zł
2. Członkowie zespołu za godzinę pracy zarobią od 25 do 100 zł netto
3. W budżecie podkomisji zarezerwowano też m.in. ponad 1,3 mln zł na podróże

 

Z prośbą o zestawienie płac członków podkomisji do MON zwróciło się radio TOK FM. W odpowiedzi ppłk Jarosław Zeidler, starszy specjalista z Wydział Informacji Publicznej Departamentu Komunikacji Społecznej resortu, wysłał nam poniższy dokument:

Żeby zobaczyć pełną listę płac, kliknij na zdjęcie:

Lista płacfot. MON.gov

Całkowity budżet komisji w 2016 roku to 3 558 287 złotych. Poza płacami w rozpisce znalazły się też takie pozycje jak zakup materiałów (100 tys. złotych), zakup ekspertyz (300 tys. zł) czy podróże służbowe w kraju i zagranicą (łącznie 1,3 mln złotych).

Ile zarobią członkowie podkomisji?

Maksymalna kwota, jaką podkomisja może przeznaczyć miesięcznie na płace jej członków, to nieco ponad 108 tys. złotych. Każdy ekspert ma z góry określoną stawkę netto za godzinę pracy i maksymalną liczbę godzin, jaką może przeznaczyć na pracę (zawsze jest to 80 godzin). Dlatego trudno obliczyć, ile pieniędzy tak naprawdę pójdzie na pensje; w jednym miesiącu eksperci mogą przecież przepracować 20, a w innym – 80 godzin.

Najwyższą stawkę (100 zł netto za godzinę pracy) dostanie przewodniczący podkomisji dr Wacław Berczyński. Trochę mniej – 87,50 zł netto/h – zarobią m.in. sekretarz podkomisji Jan Obrębski i prof. Wiesław Binienda (w dokumencie nazywany Wiesławem BINIĘDĄ). Najniższa stawka godzinowa dla pracownika podkomisji to 25 złotych.

Kto zasiada w nowej podkomisji?

Podkomisja smoleńska przy Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP) została powołana przez Antoniego Macierewicza na początku marca. Ma ona na nowo zająć się katastrofą prezydenckiego tupolewa. – Jestem przekonany, że wyniki badania pozwolą nas zbliżyć do prawdy, dostarczyć materiał prokuraturze wojskowej i sprawiedliwie osądzić odpowiedzialnych za tę straszliwą tragedię – przekonywał szef MON.

Problem w tym, że żaden z członków podkomisji nie specjalizuje się w badaniu katastrof lotniczych. To właśnie dlatego Macierewicz musiał dla nich stworzyć podkomisję – jak opisywała „Gazeta Wyborcza”, „nie spełniali ustawowych kryteriów fachowości, która kwalifikowałaby ich do normalnej” Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego”.

Członkowie podkomisji działali wcześniej w zespole Macierewicza ds. zbadania przyczyn katastrofy Tu-154 lub przy „Konferencjach smoleńskich”. Są też zwolennikami teorii zamachu i wybuchów – niektórzy z nich wsławili się dość nietypowymi metodami wyjaśniania okoliczności rozbicia Tu-154M, np. prezentowaniem zdjęć przegotowanych parówek lub rozbitych puszek po napoju energetycznym.

Co się wydarzyło 10 kwietnia? Oto najważniejsze ustalenia >>>

radio

 

gazeta.pl

 

ŚRODA, 13 KWIETNIA 2016

Kuchciński: Od wygrania wyborów przez Andrzeja Dudę i PiS rośnie pozycja Polski w Europie

14:41
Sejm

Kuchciński: Od wygrania wyborów przez Andrzeja Dudę i PiS rośnie pozycja Polski w Europie

Marek Kuchciński był na konferencji prasowej w Sejmie – zorganizowanej wspólnie ze Stanisławem Karczewskim – pytany o rezolucję ws. Polski. Jak stwierdził:

„Władze państwowe działają w oparciu o polskie prawo i konstytucję. Decyzje, które Sejm podjął w grudniu ubiegłego roku, są ważne. Przypieczętowane decyzjami prezydenta. My wysłuchujemy z uwagą każdą uwagę i informację ze strony naszych przyjaciół z Europy, ze strony instytucji międzynarodowych”

Marszałek Sejmu dodawał:

„Polska nie ma kłopotów w UE, wydaje się, że od kilku miesięcy – od wyboru prezydenta oraz wyboru nowych władz parlamentarnych – znaczenie Polski rośnie w UE. I miejmy nadzieję, że będzie rosło, ściskajmy za to kciuki”

300polityka.pl

Jest związek między słowami „kretyn” i „skretynienie”? Czarnecki tłumaczy swoją wypowiedź, brnie i ruga Kraśkę

jsx, 13.04.2016

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki (Sławomir Kamiński)

– Coś jest niehalo – uznał Ryszard Czarnecki w Poranku Radia TOK FM. – Jeżeli dla socjalistów, liberałów czy chrześcijańskich demokratów ważne są problemy w Polsce czy na Węgrzech, a nie widzą istotnych problemów w swoich krajach – dodał.

 

– Nikt nie będzie mówił, ze ktoś jest kretynem. Ja nie powiedziałem „kretyni” – bronił się Ryszard Czarnecki w Poranku Radia TOK FM. Piotr Kraśko przypomniał jego słowa, w których stwierdził, że zajmowanie się Polską „świadczy o skretynieniu” liderów europejskich frakcji.

– Niektórzy wynoszą z domu dobre wychowanie, inni meble. Niech pan się określi – odciął się wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego. – Nie jesteśmy w sklepie meblowym – zaznaczył Piotr Kraśko. – Mówienie o liderach frakcji parlamentarnych PE, że podejmują decyzje, które dowodzą skretynienia, zmierza w stronę wynoszenia mebli – ocenił.

 

– Jeżeli dla tych państwa: socjalistów, liberałów czy chrześcijańskich demokratów ważne są problemy w Polsce czy na Węgrzech, a nie widzą istotnych problemów w swoich krajach, to świadczy o tym, ze cos jest niehalo – mówił Czarnecki. – Oni rozgrywają swoje polityczne interesiki, a zupełnie nie odpowiadają na wyzwania, które stoją przed Europą – dodał.

„Kwestia dobrych obyczajów”

– Jak pan wyobraża sobie kompromis w sprawie Trybunału Konstytucyjnego? – pytał Kraśko. – Nie jest zadaniem wiceprzewodniczącego PE mądrzyć się na ten temat, mam takie samo zdanie jak moje ugrupowanie – odparł europoseł PiS. – Ale nie znamy propozycji kompromisu – naciskał publicysta.

– To właśnie kwestia dobrych obyczajów. Żeby konsensus został zawarty, trzeba żeby najpierw zapoznali się z nim we wspólnej rozmowie z rządem liderzy opozycji – powiedział. – Komunikowanie się poprzez media to nie jest dobry sposób na znalezienie wspólnego mianownika w sensie politycznym czy formalno-prawnym – dodał wiceprzewodniczący PE.

 

TOK FM

 

Gorący dzień w polityce. PE głosuje rezolucję ws. Polski, posiedzenie Sejmu

– Władze Polski działają w oparciu o polskie prawo i polską konstytucję. Władze uważają, że te decyzję, które podjęły, są słuszne. Przyjmujemy i chętnie zapoznajemy się z wszystkimi uwagami organów międzynarodowych – mówi na konferencji marszałek Sejmu Marek Kuchciński. – Nie wykluczam, że jakieś zmiany dot. Trybunału Konstytucyjnego będą wprowadzone – dodaje.

 

– Dzisiejszy głos PE jest świadectwem zagrożeń, jakie rządy PiS stanowią dla Polski, jest też świadectwem porażki, jaką była wizyta Beaty Szydło w Parlamencie – mówi europoseł PO Janusz Lewandowski i zwraca uwagę, że „w ciągu kilku miesięcy kraj, stawiany za wzór, zmienił się w problem UE”. – Nadużycie władzy to zagrożenie dla demokracji – dodaje.

– Wizyta premier Szydło była fiaskiem. Misja mydlenia oczu odnośnie stanu demokracji w Polsce nie mogła się powieść. Pani premier zadowoliła się oklaskami przeciwników Unii – i to powinno być największym znakiem ostrzegawczym – mówi Lewandowski. – Rezolucja jest wynikiem troski naszych przyjaciół – dodaje.

 

Jeśli polski rząd nie chce, by UE i międzynarodowa opinia publiczna zajmowała się jego działaniami, to niech nie dostarcza pretekstu – powiedział przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, komentując rezolucję Parlamentu Europejskiego ws. sytuacji w Polsce.

Kiedy po zaproszeniu Komisji Weneckiej lekceważy się następnie jej rekomendacje, to trudno się dziwić, że to budzi pewien niepokój – nie tylko wśród polskich eurodeputowanych, ale także w całej Europie – powiedział Tusk.

 

– Ta rezolucja nie budzi zaufania wobec instytucji UE – mówi europoseł PiS Ryszard Czarnecki. – PE pokazał, ze odrywa się od pewnej rzeczywistości. Chce być i prokuratorem i sędzią w sprawie naszej ojczyzny – mówi. – Chcę zwrócić uwagę, że ten Parlament uchwalił już trzy rezolucje przeciwko rządowi w Budapeszcie, a tymczasem unijne środki wciąż płyną na Węgry – mówi. – Te rezolucje przeciwko Węgrom tylko zjednoczyły obywateli tego kraju wokół rządu Viktora Orbana – dodaje Czarnecki.

 

– Został stworzony precedens używania instrumentów europejskich do wewnętrznych sporów politycznych w kraju. Tak się nie robi, to rodzaj demoralizacji klasy politycznej – mówi Legutko. – Rezolucja jest nierzetelna, pomknięto fakty. Rezolucja jest też przeciwskuteczna. PE stał się stroną sporu konstytucyjnego w Polsce. Parlament mógłby być mediatorem, żeby łagodzić spór, a teraz go zaostrza – argumentuje europoseł PiS.

 

Po głosowaniu dla mediów wypowiadają się europosłowie Prawa i Sprawiedliwości. – Rezolucja jest absurdalna, szkodliwa i niebezpieczna. Jest absurdalna, gdy wybuchają bomby, jest masowa imigracja, grożą nam różne Bexity – mówi europoseł Ryszard Legutko

 

Parlament Europejski przyjął rezolucję w sprawie sytuacji w Polsce.PE jest „poważnie zaniepokojony”, że faktyczny paraliż Trybunału Konstytucyjnego w Polsce zagraża demokracji, prawom człowieka i praworządności. Chce, by rząd dostosował się do sugestii Komisji Weneckiej.

 

– Polski rząd musi dostosować się do uwag Komisji Weneckiej! – grzmi z mównicy włoski europarlamentarzysta, przeciwny przesunięciu głosowania.

Parlament Europejski odrzucił zgłoszoną przez polski rząd kandydaturę europosła PiS Janusza Wojciechowskiego na członka Europejskiego Trybunału Obrachunkowego (instytucja kontrola UE). W tajnym głosowaniu Wojciechowskiego poparło 288 europosłów, przeciw było 358, a 48 wstrzymało się od głosu.

Miesiąc temu komisja ds. kontroli budżetowej również negatywnie wypowiedziała się o kandydaturze europosła PiS. Jak twierdziły wówczas źródła w PE, podczas przesłuchania w komisji PE politykowi PiS nie udało się rozwiać wątpliwości komisji dotyczących jego niezależności politycznej po ewentualnym powołaniu go na stanowisko.

pePrzyjął

gazeta.pl >>>

Rezolucja PE – skutek błyskawicznie popsutej reputacji Polski

Tomasz Bielecki, Bruksela, 13.04.2016
smutnyDzień
To smutny dzień dla Polski, bo pokazuje, jak w zaledwie kilka miesięcy zamieniła się – z nie pozbawionego dużych wad – przykładu sukcesu eurointegracji w pokomunistycznej Europie w przedmiot troski o praworządność i demokrację.
 

Polska była wychwalanym (czasem na wyrost) wzorcem reform, które – jak się wdawało – na stałe kotwiczyły nas w centrum Zachodu. A teraz staje się w oczach wielu Europejczyków oraz Amerykanów krajem na własne życzenie zakotwiczającym się na egzotycznych peryferiach Zachodu.

Rzecz jasna, rezolucja to nie powód, lecz skutek błyskawicznie popsutej reputacji. Dzisiejsze głosowanie było formalnym skwitowaniem styczniowej debaty Parlamentu Europejskiego w Strasburgu z udziałem premier Beaty Szydło. Minęły od niej blisko trzy miesiące, co – niestety – jeszcze mocniej uzmysławia, że spór o Trybunał Konstytucyjny przez tak długi czas nie przybliżył się do rozwiązania. Przyciskana przez europosłów Szydło odmawiała w styczniu w Strasburgu złożenia jasnej deklaracji, że wdroży przyszłe zalecenia Komisji Weneckiej (zatwierdzone przez KW w marcu). I w tej kwestii polska premier okazała się słowna.

Europie wciąż zależy na Polsce

Rezolucja to niewiążąca uchwała Parlamentu Europejskiego, czyli polityczny gest europosłów, bez żadnych konkretnych skutków prawnych. Ale w tym smutnym dniu fakt przyjęcia tego dokumentu daje też powody do optymizmu. Oznacza, że przynajmniej części zachodnich Europejczyków nadal zależy na Polsce. A w czasach, gdy w Europę uderza jednocześnie aż kilka kryzysów (od uchodźczego przez znów rozpalające się greckie kłopoty eurolandu po groźbę Brexitu) nie jest to wcale takie oczywiste. Na Zachodzie przybywa bowiem pokus, by pod hasłem „ratujmy, co się da” skupić się na spójności twardego trzonu Unii (opartego m.in. na eurolandzie).

Spychamy się na peryferie

Głośne wyrzekania na przedwczesne rozszerzenie Unii w 2004 r. jeszcze dwa-trzy lata temu uchodziły za niestosowne. Teraz Polska i Węgry sprawiły, że głośne żale nad „pochopnością rozszerzenia z 2004 r.” wracają do głównego nurtu. Nie chodzi tu, przynajmniej na razie, o wielkie traktatowe zmiany, lecz o stopniowe wypychanie, czy raczej „samowypychanie się” nieliberalnych demokracji na coraz odleglejsze decyzyjne peryferia Unii – od polityki zagranicznej po pieniądze. Polska już teraz bywa wielkim nieobecnym w kluczowych dyskusjach, w tym w kwestiach tak nam bliskich, jak Ukraina.

Partyjny patriotyzm nie popłaca

Dzisiaj PiS-owskich władz Polski bronił klub konserwatystów. Drugą – obok PiS – główną siłą są w nim brytyjscy torysi. Ten klub najpierw przedstawił swój konkurencyjny projekt rezolucji (nie poddano go pod głosowanie, bo większość zdobył projekt pięciu klubów), a także próbował odwlec głosowanie rezolucji poza obecną sesję Parlamentu Europejskiego.

Szef tego klubu Syed Kamall prowadzi teraz kampanię na rzecz Brexitu. Torysi, partia o ogromnych tradycjach i z tak wieloma poważnymi politykami, jest od kilku lat na forum unijnym przedmiotem kontrowersyjnej polityki Davida Camerona. Swego czasu zdecydował, by w Parlamencie Europejskim wyszli oni z klubu centroprawicy. I już jako premier – próbując zbijać w swej partii punkty na smaganiu Unii – obiecał Brytyjczykom radykalne poluzowanie reguł członkostwa i referendum o pozostaniu bądź wyjściu z UE.

Cameron wywalczył prawo do cięć zasiłków na Wyspach, m.in. dla Polaków, ale „radykalne poluzowanie” się nie udało. Teraz brytyjski premier ze strachem parzy na niepewne sondaże przed czerwcowym referendum, bo – mimo szantażowania UE groźbą Brexitu – sam przecież go nie chciał. Oby przykład torysów stał się napomnieniem dla ich PiS-wskich kolegów, jak ryzykowne – nawet dla mocnej finansowo, politycznie i militarnie Wlk. Brytanii – jest igranie z unijną tematyką na fali „partyjnego patriotyzmu”.

Będzie dialog czy warunki?

Europarlament w rezolucji wyraził poparcie dla styczniowej decyzji Komisji Europejskiej o wszczęciu procedury na rzecz praworządności w Polsce. Jej pierwszy wiceprzewodniczący Frans Timmermans chciałby jeszcze w kwietniu wrócić do Warszawy. Przed KE teraz wybór: czy z niechęci do rozpalania kolejnego kryzysu ciągnąć, na razie bezowocny, „dialog z Polską”, czy też przejść do kolejnych etapów procedury, czyli wydania oficjalnej „opinii o naruszeniu praworządności”, a potem zaleceń naprawczych.

Rezolucję należy odbierać jako polityczną zachętę, by KE nie przekierowała na boczny tor procedury względem Polski.

wyborcza.pl