Katecheza, 07.04.2016

 

 

ministerSprawiedliwości

 

katechetka

 

gdyDziennikarze

jeśliPolska

topTOKFM07.04.2016

Duda w „Rz” o ustawie antyaborcyjnej, lotach do Krakowa i swoich mocnych słowach z Otwocka [7 CYTATÓW]

mast, 06.04.2016

Andrzej Duda na Słowacji

Andrzej Duda na Słowacji (Marek Podmokły/AG)

1. Andrzej Duda udzielił obszernego wywiadu dziennikarzom „Rzeczpospolitej”
2. Rozmawiał m.in. o kryzysie TK i planach zaostrzenia ustawy aborcyjnej
3. Wybraliśmy 7 najciekawszych cytatów z rozmowy z prezydentem

 

Andrzej Duda udzielił obszernego wywiadu dziennikarzom „Rzeczpospolitej” – Michałowi Szułdrzyńskiemu i Andrzejowi Gajcemu. Prezydent mówił o swojej ostatniej wizycie w USA, kryzysie wokół Trybunału Konstytucyjnego, „dobrej zmianie” i planach zaostrzenie ustawy aborcyjnej. Przeprosił nawet za „niefortunne” słowa z Otwocka o powrocie „dojnej ojczyzny”, których użył w kontekście opozycji.

Wybraliśmy sześć najciekawszych cytatów z wywiadu z prezydentem.

1. „Emocjonalna dyskusja, która rozgorzała, jest przedwczesna”

Dziennikarze kilkukrotnie pytali prezydenta, czy podpisałby ustawę całkowicie zakazującej aborcji. Jednak Andrzej Duda wyraźnie unikał jasnej odpowiedzi.

– Emocjonalna dyskusja, która rozgorzała, jest przedwczesna (…) Mam nadzieję, że zostanie wypracowane rozwiązanie, które będzie miało szeroką akceptację społeczną – stwierdził prezydent.

Dodał również, że „jako Andrzej Duda jest za ochroną życia”. – Równocześnie muszę pamiętać, iż jestem prezydentem Rzeczypospolitej i powinienem wsłuchiwać się w różne opinie, brać pod uwagę różne poglądy – powiedział.

2. „Powinna nastąpić jakaś refleksja ze strony Trybunału, a przede wszystkim jego prezesa”

Według prezydenta „jesteśmy na dobrej drodze do rozwiązania” kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Duda podkreślił jednocześnie, że sprawa jest wyjątkowo skomplikowana, a on od uczestników sporu „oczekuje pewnej refleksji”. – Widzę, że przynajmniej po stronie politycznej ta refleksja następuje, bo jednak rozpoczął się proces negocjacji. Powinna nastąpić też jakaś refleksja ze strony Trybunału, a przede wszystkim jego prezesa – powiedział Duda.

3. „Naruszeniem konstytucji jest bez wątpienia stwierdzenie, że kogoś nowa ustawa o TK nie obowiązuje”

– TK nie tylko mógł, ale wręcz powinien zastosować tę ustawę. Sejm podjął określone działania. Stworzył procedurę dla Trybunału – powiedział Duda.- Większość parlamentarna podjęła decyzję, żeby ustawa weszła w życie z dniem jej ogłoszenia. W przeszłości (…) Trybunał w różny sposób podchodził do braku vacatio legis. (…) Z kolei naruszeniem konstytucji jest bez wątpienia stwierdzenie, że kogoś ta ustawa nie obowiązuje – dodał prezydent.

4. „Apelują do mnie: >>Panie prezydencie, niech pan złamie konstytucję, niech w Trybunale będzie 18 sędziów<<

Duda po raz kolejny mówił, że zaprzysiężenie trzech sędziów TK wybranych przez PO byłoby niekonstytucyjne. – Więc wszyscy ci, którzy zwracają się do mnie z tego typu żądaniami, wprost apelują do mnie: „Panie prezydencie, niech pan złamie konstytucję, niech w Trybunale będzie 18 sędziów” – powiedział.

5. „Czy ktokolwiek twierdzi, że w USA naruszane są demokratyczne standardy?”

Prezydent porównał spór o Trybunał Konstytucyjny do problemu z obsadą jednego ze stanowisk w Sądzie Najwyższym w USA.

– To oznacza, że tego rodzaju spory nie są w demokracjach niczym nadzwyczajnym. Czy ktokolwiek twierdzi, że w USA naruszane są demokratyczne standardy? – pytał Duda. Problem w tym, że amerykański Sąd Najwyższy nie został zablokowany. – Trybunał Konstytucyjny w Polsce też nie – stwierdził prezydent.

6. „Prezydent Andrzej Duda nie będzie siedział pod żyrandolem”

Dziennikarze pytali również o częste loty prezydenta do Krakowa. Wcześniej PiS zarzucał Donaldowi Tuskowi, że służbowo lata do rodziny w Sopocie.

– Niektórzy chcieliby, aby prezydent Andrzej Duda w ogóle się nie ruszał, tkwił w Pałacu, przez pięć lat nic nie robił i tylko siedział pod żyrandolem. Prezydent Andrzej Duda nie będzie siedział pod żyrandolem. Mam różne obowiązki, również reprezentacyjne – odparł prezydent.

7. „Nie powinienem używać tego cytatu. Dziś sformułowałbym to inaczej”

Odnosząc się do swojej wypowiedzi z Otwocka, gdzie w kontekście opozycji użył cytatu „ojczyznę dojną racz nam wrócić panie”, Duda powiedział, że „dziś sformułowałby to inaczej”.- Przyznaję, to były słowa niepotrzebne – stwierdził na zakończenie wywiadu.

dudaWrz

gazeta.pl

 

Zbigniew Ziobro po raz kolejny grozi sędziom

Ewa Siedlecka, 07.04.2016

Zbigniew Ziobro

Zbigniew Ziobro (Fot.Michał Walczak / Agencja Gazeta)

Na coś takiego nie pozwalały sobie nawet władze PRL-u. Wtedy naciski na sędziów, owszem, były, ale władze nie decydowały się robić tego jawnie ani osobiście.
 

Minister sprawiedliwości prokurator generalny Zbigniew Ziobro po raz kolejny grozi sędziom. Można to potraktować jako groźbę, która „wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona”.

Jest bowiem prokuratorem generalnym, który może osobiście wszczynać śledztwa i polecić wykonanie każdej czynności procesowej łącznie z postawieniem zarzutu.

Mało tego, można uznać, że ta groźba przybiera postać kwalifikowaną: wpływania na czynności urzędowe organu (at. 224 par 1 kk).

Na coś takiego nie pozwalały sobie nawet władze PRL-u. Wtedy naciski na sędziów, owszem, były, ale władze nie decydowały się robić tego jawnie ani osobiście. Do tego służyli prezesi sądów i przewodniczący wydziałów. Teraz władza wstała z kolan i zastrasza osobiście.

A wszystko to dzień po wizycie sekretarza generalnego Rady Europy i wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej. Po zapewnieniach o dialogu i dążeniu do kompromisu. W dniu, gdy KE debatuje nad kryzysem konstytucyjnym w Polsce.

Zobacz także

ziobro

wyborcza.pl

 

 

Katecheza o aborcji w V klasie

Katarzyna M. Wiśniewska, 07.04.2016

Piątoklasiści z Publicznej Szkoły Podstawowej nr 34 w Radomiu dowiedzieli się na lekcji religii, jak wygląda aborcja

Piątoklasiści z Publicznej Szkoły Podstawowej nr 34 w Radomiu dowiedzieli się na lekcji religii, jak wygląda aborcja (MARCIN KUCEWICZ)

W poniedziałek w szkole podstawowej w Radomiu na lekcji religii w dwóch klasach piątych katechetka opowiadała dzieciom o przebiegu aborcji. Jako pracę domową miała zadać obejrzenie filmu „Niemy krzyk”.
 

Część piątoklasistów wyszła po poniedziałkowej lekcji z płaczem.

– Katechetka opowiadała, jak wygląda aborcja. Poprosiła, żeby dzieci obejrzały w internecie „Niemy krzyk” i by porozmawiały z innymi nauczycielami, np. biologii, jak wygląda sprawa aborcji – mówi anonimowo jedna z matek piątoklasistów z Publicznej Szkoły Podstawowej nr 34.

„Niemy krzyk” to krótkometrażowy film dokumentalny pokazujący zabieg aborcji oglądany za pomocą aparatu USG. W internecie opatrzony jest znaczkiem „18+”.

Matka piątoklasisty wysłała maila do dyrekcji szkoły z pytaniem, jak ma teraz rozmawiać z dzieckiem, które po tym, co usłyszało na lekcji, unika tematu. Na maile do wszystkich zbulwersowanych rodziców odpisała katechetka, która przeprosiła za swoje zachowanie, przyznała, że wykroczyła z tematem poza normy, i zapewniła, że to się więcej nie powtórzy.

Jak mówi jedna z matek, katechetka opowiadała szczegółowo o „mechanicznej” aborcji. – Dzieci usłyszały, że najpierw z ciała kobiety wyciąga się główkę, którą się odrywa od ciałka, a później pozostałe części – przytacza.

– Te dzieci mają po 11 lat. Dziewczynki nawet nie zaczęły jeszcze miesiączkować, a co dopiero mają wiedzieć o seksualności człowieka. Przejrzałam podstawę programową dla lekcji religii w podstawówce i nie ma tam słowa o takim temacie – denerwuje się inna mama.

Rodzice relacjonują, że dzieci zapytane o to, co działo się na lekcji, o swoje odczucia, odwracają się i nie chcą rozmawiać, zamykają się w sobie.

– Jedna z dziewczynek ma młodsze rodzeństwo. Ten przekaz zrozumiała w ten sposób, że ręce i nogi wyrywa się nie tylko płodom, ale też małym, żywym dzieciom. Pilnowała młodszej siostrzyczki w nocy, żeby rodzice nie zrobili jej krzywdy – mówi kobieta.

Dyrektorka szkoły Danuta Kuźmiuk o sytuacji dowiedziała się od rodziców. W poniedziałek rozmawiała też z katechetką. – Potwierdziła, że rozmawiała z dziećmi na temat aborcji. Zwróciliśmy jej uwagę, że tego typu treści nie są dostosowane do wieku i rozwoju emocjonalnego dzieci, nalegamy, by one nie były przekazywane uczniom szkoły podstawowej – tłumaczy Danuta Kuźmiuk.

Katechetka pracuje w tej szkole od stycznia, wcześniej uczyła w gimnazjum.

Szkoła skontaktowała się z wydziałem katechetycznym radomskiej kurii, który nadzoruje pracę katechetów. O wyjaśnienia w sprawie lekcji o aborcji kurię poprosił też wiceprezydent Radomia zajmujący się oświatą.

Ks. dr hab. Stanisław Łabendowicz, dyrektor wydziału katechetycznego radomskiej kurii, mówi: – Pani katechetka została wezwana na rozmowę do nas. Chcemy dokładnie zbadać przebieg tej lekcji, bo na razie to jest jednostronna relacja rodziców.

Jak podkreśla dyrektorka, katechetka nie uwzględniła rozwoju emocjonalnego dzieci. – Każdy nauczyciel, katecheta również, musi pamiętać o tym, że pracuje z dziećmi, które mają swoją wrażliwość. Musimy je traktować stosownie do ich wieku – mówi dyrektorka.

We wtorek Kuźmiuk razem ze szkolną psycholog były na lekcjach u dzieci z obu klas V. – Próbujemy uspokoić, wyciszyć sytuację i zaproponować wszelką pomoc ze strony szkoły – zapewnia dyrektorka.

Jednocześnie zaprzecza, jakoby katechetka miała zadać pracę domową z „Niemym krzykiem”. – Z relacji pani katechetki wynika, że ona powiedziała dzieciom, że jest taki film, ale by go nie oglądały – dodaje.

Rodzice piątoklasistów są zdania, że temat aborcji został poruszony na lekcji „na fali dyskusji o aborcji”, która przetacza się przez kraj w związku z projektem ustawy o jej całkowitym zakazie.

Zobacz także

katechezaOaborcji

wyborcza.pl

 

Macierewicz kontra prawda – rocznicowy wywiad ideologa smoleńskiego PiS

Wojciech Czuchnowski, Agnieszka Kublik, „Gazeta Wyborcza”, 07.04.2016

Antoni Macierewicz

Antoni Macierewicz (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Ani słowa o wybuchach i zamachu. Za to wiele kłamstw, insynuacji i pomówień ekspertów i prokuratorów badających katastrofę smoleńską. Przed szóstą rocznicą tragedii z 10 kwietnia 2010 r. Antoni Macierewicz przemówił.
 

Wywiad w „Gazecie Polskiej” anonsowany jest mocnym tytułem: „Oskarżam”. Ale tych, którzy spodziewali się, że Macierewicz wróci do zarzutów, które stawia od ponad pięciu lat, czeka rozczarowanie.

Nic nie ma o tym, że prezydencki tupolew, który rozbił się pod Smoleńskiem, został „obezwładniony 18 metrów nad ziemią”, że przed upadkiem doszło do „trzech wybuchów”. I że katastrofa pod Smoleńskiem była przejawem rosyjskiej „ekspansji militarnej, politycznej i gospodarczej” połączonej z praktykowaną „zasadą terroryzmu państwowego”.

Gdy dziennikarze w pierwszym pytaniu chcą się dowiedzieć, „kiedy poznamy przyczyny katastrofy”, Antoni Macierewicz odpowiada tak, jakby nigdy nie mówił o wybuchach, zamachu i spisku. Nie chce podać daty, zapewnia tylko, że „członkowie powołanej przeze mnie komisji zrobią wszystko, by wyjaśnić prawdziwe przyczyny tej tragedii”.

Jedno zdanie, dwa kłamstwa. Pierwsze – Macierewicz nie powołał żadnej komisji, lecz podkomisję. Ponieważ nie mógł znaleźć ani jednego chętnego eksperta od katastrof, który miałby uprawnienia do pracy w Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. W jego podkomisji zasiadają osoby bez kwalifikacji do badania wypadków, a ich opinia nie zostanie uznana przez instytucje międzynarodowe.

Kłamstwo drugie – większość członków podkomisji Macierewicza nie ma wątpliwości co do przyczyn katastrofy, bo działała wcześniej w zespole sejmowym, którym Macierewicz kierował. Swoje hipotezy „wybuchowe” głosili wiele razy w smoleńskich raportach.

Macierewicz i autorzy „GP” całkowicie podważają wyniki pracy polskich ekspertów i śledczych, którzy zbadali katastrofę smoleńską. Twierdzi, że zarówno komisja państwowa przy MSWiA, jak i prokuratorzy „zlekceważyli” informacje o wadzie fabrycznej samolotów z serii Tu-154M. Nie wiemy, jaka to wada i czy rzeczywiście informacja została „zlekceważona”, ale już w następnym zdaniu Macierewicz kłamie. Mówi, że komisja MSWiA nie przeprowadziła „badań, które wykluczyłyby wadę fabryczną”.

Tymczasem w raporcie komisji z lipca 2011 r. jest jasne stwierdzenie, że samolot nie uległ żadnej awarii. Usterki techniczne wykluczyła też wojskowa prokuratura, która miała wkrótce zakończyć śledztwo konkluzją o umorzeniu wobec śmierci głównych sprawców, czyli pilotów maszyny. To oni mimo złej widoczności zeszli poniżej bezpiecznej wysokości.

Kolejna manipulacja dotyczy terminu powołania rządowej komisji. Formalnie stało się to 15 kwietnia 2010 r. Macierewicz stwierdza, że „Polska została przez 5 dni pozbawiona głównego narzędzia niezbędnego do podjęcia prawnych działań”, a „polscy prokuratorzy i eksperci nie mieli przez ten czas dostępu do wraku i miejsca katastrofy”. W rzeczywistości polska ekipa była w Smoleńsku już w dniu katastrofy. Nasi eksperci brali udział w znalezieniu i zabezpieczeniu czarnych skrzynek, udało im się też uzyskać nagrania z wieży kontrolnej – dowód, którego Rosjanie nie chcieli wydać. Polacy dokumentowali miejsce katastrofy, robili pomiary wraku i pobierali różne próbki.

Inny zarzut: już w styczniu 2011 r. polskie władze miały mieć informację, że pomylone zostały ciała sześciu ofiar. Ujawniono to dopiero we wrześniu 2012 r. I że miało to „kluczowe znaczenie dla przebiegu śledztwa”. Szef MON nie wyjaśnia, jak mogło to wpłynąć na ustalenie przyczyn wypadku. Faktycznie, to dosyć trudne do udowodnienia.

Prowadzący wywiad dziennikarze „GP” nie reagują na kłamstwa i nonsensy wygadywane przez Macierewicza. Przyłączają się do jego twierdzeń o politycznych spiskach i „nagonce” na pilotów oraz wszystkich, którzy „dążyli do prawdy”. A Macierewicz poucza: „najważniejsza jest prawda, a dotychczas prawda ustępowała przed dyktatem”. Teraz prawda ma ustąpić przed Macierewiczem.

Niedowiarków smoleńskich nie przybywa

CBOS na początku marca (badanie z 2-9 marca, próba losowa, reprezentatywna, ogólnopolska, 1034 dorosłych Polaków) przepytał Polaków, jak oceniają wyjaśnianie przyczyn katastrofy smoleńskiej. 29 proc. twierdzi, że przyczyny katastrofy zostały „w pełni wyjaśnione” (o 9 pkt proc. więcej niż przed rokiem). Kolejne 30 proc. ocenia, że potrzeba jeszcze „dodatkowych wyjaśnień” (o 10 pkt proc. mniej). I ostatnia grupa Polaków, 30 proc., ocenia, że „w zasadzie nic nie zostało jeszcze wyjaśnione” (praktycznie bez zmian).

Czy obecna ofensywa Antoniego Macierewicza coś zmieni? Nowy szef MON na początku lutego powołał specjalną podkomisję w Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która zajmie się tylko tą katastrofą. Nie mógł powołać nowej KBWLLP, bo w myśl prawa winni w niej zasiadać eksperci. Utworzenie podkomisji to obejście ustawy Prawo lotnicze.

71 proc. badanych przewiduje, że ta podkomisja „niczego nie rozstrzygnie, bo zawsze ktoś będzie podważać jej ustalenia”. Tylko 15 proc. podpisuje się pod zdaniem, że „podkomisja pozwoli rozstrzygnąć wątpliwości dotyczące przyczyn katastrofy i przyjąć jedną wersję jej przebiegu”. 14 proc. nie ma zdania.

Nawet wśród tych, którzy ufają Macierewiczowi, większość – bo 54 proc. – utrzymuje, że podkomisja niczego nie rozstrzygnie. Co trzeci ufający szefowi MON ma nadzieję, że jednak coś ustali.

Ale co? 28 proc. ogółu ankietowanych liczy na uzupełnienie raportu komisji Millera, 20 proc. – na potwierdzenie ustaleń komisji Millera, a kolejne 23 proc. na ustalenie innych niż dotychczas przyczyn. 29 proc. nie ma zdania.

Zobacz także

macierewicz

wyborcza.pl

 

Thorbjorn Jagland: Wyrok Trybunału Konstytucyjnego powinien być opublikowany

Michał Kokot, 06.04.2016

Sekretarz Generalny Rady Europy Thorbjoern Jagland

Sekretarz Generalny Rady Europy Thorbjoern Jagland (Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta)

Rządząca większość nie może robić wszystkiego, co tylko chce. Jest przecież ograniczona konstytucją i europejską konwencją o prawach człowieka – mówi Thorbjorn Jagland, sekretarz generalny Rady Europy.
 

Rozmowa z Thorbjornem Jaglandem, sekretarzem generalnym Rady Europy

MICHAŁ KOKOT: Jaki jest cel pańskiej wizyty w Polsce? PiS twierdzi, że demokracja ani niezależność jego instytucji nie są zagrożone…

THORBJORN JAGLAND: Rada Europy jest strażnikiem rządów prawa. Za każdym razem martwimy się, gdy w jednym z naszych krajów członkowskich Trybunał Konstytucyjny nie funkcjonuje dobrze. Jesteśmy tu właśnie po to, by rozwiązać ten kryzys. Zależy nam na tym, by również kraje członkowskie miały niezależne instytucje. Jeśli one nie funkcjonują dobrze, to wówczas pojawia się problem.

Czy po rozmowach z premier Beatą Szydło i prezydentem Andrzejem Dudą jest pan spokojniejszy o to, że ten kryzys zostanie rozwiązany?

– Na razie nic nie wskazuje na to, że znalazło się jakieś rozwiązanie tego problemu. Ale dowiedzieliśmy się, że taki proces rozpoczął się w parlamencie, i popieramy go. Jestem przekonany, że ten kryzys można rozwiązać tylko na podstawie szerokiego kompromisu z opozycją. Ważne, by była zgoda na to wszystkich partii w parlamencie.

Czy takim pierwszym krokiem powinna być publikacja wyroku z 9 marca?

– Tak, takie jest zdanie Komisji Weneckiej i my je całkowicie popieramy.

Ale rząd odmawia publikacji wyroku. Twierdzi też, że w negocjacjach z opozycją nie może być mowy o stawianiu warunków wstępnych w tej sprawie.

– Byłem politykiem przez blisko 40 lat i często konfrontowałem się z przeciwstawnymi opiniami. Przekonałem się, że jeśli będę uparcie trwał przy swoim zdaniu, nie zważając na zdanie innych, to doprowadzam do sytuacji bez wyjścia. Nie mam natomiast podstaw, by wątpić w to, co deklarują politycy Prawa i Sprawiedliwości – że chcą dialogu.

Jestem realistą, muszę polegać na tym, co usłyszałem od moich rozmówców. Sądzę więc, że w Polsce być może jesteśmy na początku debaty, dzięki której uda się znaleźć dobre rozwiązanie.

W ciągu kilku miesięcy swoich rządów PiS wprowadził kilka innych ustaw, które zwiększają jego władzę. Jedną z nich jest ustawa dająca służbom więcej uprawnień do inwigilacji swoich obywateli. Niepokoi to pana?

– Przyglądamy się ustawie o ABW. Zawsze zwraca to naszą uwagę, bo takie ustawy mogą uderzać w prawa człowieka i naruszać prywatność obywateli. Na razie nie mogę jednak powiedzieć, abyśmy mieli do niej zastrzeżenia, bo jej jeszcze nie zbadaliśmy.

PiS połączył również urząd prokuratora generalnego z Ministerstwem Sprawiedliwości i podporządkował sobie całkowicie media publiczne.

– Zaskoczyło nas, że wszystkie te inicjatywy zostały wprowadzone w tak błyskawicznym czasie. Zwykle, gdy wprowadza się nowe ustawy, które naruszają równowagę pomiędzy wpływami i kompetencjami organów państwa i ingerują w działalność instytucji, które z założenia powinny być niezależne od rządu, to najpierw trzeba poświęcić dużo czasu, by przekonać do tego społeczeństwo, a także opozycję. Jeśli się tego nie uczyni, nawet mając większość parlamentarną, to wywołuje to silny opór. Trzeba być bardzo ostrożnym i próbować budować szeroką koalicję w tak delikatnych kwestiach. Rządząca większość nie może robić wszystkiego, co chce. Jest przecież ograniczona konstytucją i europejską konwencją o prawach człowieka.

Jeśli Polska nie zastosuje się do zaleceń Komisji, jaki będzie następny krok?

– Nie wyobrażam sobie tego, żeby w Polsce nie udało się znaleźć rozwiązania. Trybunał Konstytucyjny musi przecież funkcjonować prawidłowo. Jeśli ustawodawstwo w kraju członkowskim nie działa jak należy, obywatele mogą zwrócić się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Również na Węgrzech rządzący Fidesz podporządkował sobie Trybunał Konstytucyjny, bank centralny, a także media. Przypomina to panu sytuację w Polsce?

– Tak, podobną sytuację obserwowaliśmy na Węgrzech. Tam również nawiązaliśmy współpracę z rządem, który ostatecznie zmienił niektóre przepisy. Widzieliśmy jednak też, że część zarzutów wobec Węgier była do pewnego stopnia przesadzona. Inne z kolei były dobrze udokumentowane i prowadziliśmy dobry dialog z rządem w tej sprawie. My nie możemy angażować się w walkę polityczną, z założenia mamy wiele zaufania do krajów, z którymi rozmawiamy.

A jednak Budapeszt nie zastosował się do wszystkich zaleceń Komisji Weneckiej.

– To prawda, ale nie da się zawsze osiągnąć wszystkiego, co się zamierzało. Skoncentrowaliśmy się na najważniejszych kwestiach. Na Węgrzech cały czas przyglądamy się uważnie kolejnym zmianom w prawie. W krajach postkomunistycznych widać podobny problem. Rozmaite większości parlamentarne chcą zagarnąć dla siebie tak dużo władzy, jak to tylko możliwe. Tyle że później, gdy wybory wygrywają ich rywale, to próbują zrobić dokładnie to samo co ich poprzednicy. Brakuje kultury dialogu, który prowadziłby do kompromisu. Gdy toczy się taką dyskusję w nieskończoność, jedynym efektem jest nadmierne upolitycznienie instytucji publicznych.

Również mojemu krajowi wiele dekad zajęło to, by dojść do tej kultury dialogu. Dzisiaj jednak nikt nie kwestionuje podstaw funkcjonowania państwa.

Thorbjorn Jagland – sekretarz generalny Rady Europy. Wieloletni polityk norweskiej Partii Pracy. W latach 2009-15 przewodniczący Norweskiego Komitetu Noblowskiego. W latach 2000-01 minister spraw zagranicznych Norwegii, a w latach 1996-97 – premier

pytamy

 

wyborcza.pl