Błaszczak, 25.05.2016

 

top25.05.2016c

 

CjSVMFVXIAQfHNK

 

Andrzej Duda się nie udał

Ma dobre wyniki w rankingu zaufania. Lubi go oko kamery. Jego elektorat na razie nie rozlicza go z obietnic składanych w kampanii, a jego kancelaria zapewnia, że prace nad ich wdrożeniem trwają, a nawet są na ukończeniu. A jednak pierwszy rok prezydentury Andrzeja Dudy jest katastrofą w polskiej polityce.

Sto razy puszczają dziś niezależne telewizje słowa Dudy, że będzie politykiem wszystkich Polaków. Ale nie jest. Pierwszy rok prezydentury zmarnował całkowicie, bo nie zrobił niczego, aby obniżyć temperaturę sporu politycznego.

Gorzej, sam dolał oliwy do ognia odmową zaprzysiężenia trzech sędziów Trybunału Konstytucyjnego i wypowiedziami świadczącymi, że mimo doktoratu z prawa nie rozumie swej roli jako strażnika konstytucji. To jest jego najważniejszą funkcją i z tego jest i będzie rozliczany. Konstytucji nie obronił, konstytucję złamał.

Wbrew deklaracjom Duda gra w drużynie PiS, nie Polski. Jest wykonawcą polityki PiS i jej zakładnikiem. To pod tym kątem będzie oceniana jego prezydentura: czy się wybije na niezależność choćby w takim stopniu jak prezydenci Komorowski od PO i Kwaśniewski od SLD? Na razie rzekomym dowodem, że się wybija, ma być niezbyt zabawna wrzutka min. Szczerskiego, że prezydent odbierze zabawki parlamentowi.

Te słowa zdradzają, że doradca Dudy nie ma pojęcia o ustroju państwa, którego jest wysokim funkcjonariuszem. Ten ustrój polega (przynajmniej do dzisiaj) na trójpodziale władz. Prezydentowi w tym sensie nic do parlamentu w demokratycznym państwie. Zabawki może odbierać swoim wnukom, a nie demokratycznie wybranym posłom.

To sam prezydent ma udział w konflikcie wokół Trybunał i „zabawki” do jego rozładowania. Nie korzysta z nich i obłudnie przerzuca całą odpowiedzialność za kryzys na parlament, a ściślej – zgodnie z linią propagandy pisowskiej – na opozycję i, historycznie, na Platformę w poprzednim Sejmie.

Duda zdaje się tak samo ignorować zasadę trójpodziału władz jak jego minister i jak inni liderzy PiS. Już samo to każe podsumować pierwszy rok prezydenta negatywnie.

Nie wizyty, bankiety, laudacje, msze i capstrzyki robią prezydenturę. Nie robią jej nawet doskonałe sondaże, o czym przekonał się poprzednik Dudy. Prezydenturę robi praca dla Polski jako wspólnoty politycznej i narodowej. Dla Polski, a nie tylko dla PiS i jego zwolenników.

 

szostkiewicz. blog.polityka.pl

Jastrząb Kaczyński i gołębica Szydło. Co PiS naprawdę ma zamiar zrobić z Trybunałem Konstytucyjnym

Dominika Wielowieyska, 25.05.2016

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Wywiad prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w „Gazecie Polskiej” jest niezwykły. W chwili gdy polski rząd lawiruje w sprawie rozwiązania konfliktu wokół Trybunału Konstytucyjnego, dziennikarzom „GP” nie udało się zadać prostego pytania: jak ten kompromis będzie wyglądał i jakie plany PiS ma w tej sprawie.

Tytuł wywiadu jest jednak znaczący: „Nie cofniemy się ani o krok”. A rozmowa zaczyna się tak: „Elity europejskie nie są w stanie pogodzić się z demokratycznym wyborem Polaków. Nie odpowiada im ten wybór, bo nie jest zgodny z ich interesami. My zostaliśmy upoważnieni przez wyborców do obrony interesów Polski. Nie do podlizywania się komukolwiek. Z tej drogi nie cofniemy się o krok” – mówi prezes Kaczyński.

Zastanawiam się, jak się to ma do zapewnień premier Beaty Szydło, wygłoszonych w obecności wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa, że spór wokół TK zostanie zażegnany. I jeśli Timmermans miał jakieś złudzenia co do tego, że większość rządząca jest gotowa ustąpić, to po przeczytaniu rozmowy z szefem PiS może się poczuć lekko schizofrenicznie. Oczywiste jest, że przemowa Jarosława Kaczyńskiego jest skierowana do twardego elektoratu partii rządzącej, a premier Szydło z pomocą profesjonalnego dyplomaty, jakim jest minister ds. europejskich Konrad Szymański, będzie grała na inną nutę.

Brak pytania ze strony „GP” o konkretne propozycje rozwiązania sporu świadczą też o tym, że w PiS trwa wciąż burza mózgów, jak z tej historii wybrnąć. Politycy obozu rządzącego przez dłuższy czas byli przekonani, że paraliż Trybunału nie pociągnie za sobą żadnych poważnych konsekwencji w polityce międzynarodowej. Ale te przewidywania się nie sprawdziły i kłopot jest. A, co gorsza, Komisja Europejska nie ma już dłużej ochoty udawać, że wierzy w dobrą wolę PiS przy wypełnieniu zaleceń Komisji Weneckiej.

Możliwy scenariusz jest taki, że PiS rzeczywiście zaproponuje jakiś wariant świadczący o tym, że chce po części ustąpić, ale i tak nie będzie to literalna realizacja wyroku TK z 3 grudnia, tylko jakaś zawiła kombinacja sankcjonująca łamanie konstytucji. Opozycja nie będzie chciała firmować takiego kompromisu, bo nie chce na siebie brać odpowiedzialności za chaos konstytucyjny. I wówczas prezes Kaczyński powie: totalna opozycja nie chce kompromisu, to my już nic nie możemy zrobić. I paraliż TK będzie trwał.

Charakterystyczne jest to, że jedna trzecia wywiadu jest poświęcona męczeństwu PiS, który był prześladowany przez ostatnie lata w sposób bardzo brutalny, ale niestety prezes Kaczyński przyznaje, że wszystkich tych przestępstw nie da się rozliczyć, bo jest instytucja przedawnienia. Nie wiem, skąd u szefa PiS taki brak wiary w sprawność prokuratury Zbigniewa Ziobry. Może jednak dowody na te zbrodnie przeciwko PiS są za słabe, aby męczeństwo znalazło potwierdzenie w wyrokach sądowych?

I tak PiS był – zdaniem prezesa Kaczyńskiego – prześladowany np. przez służby specjalne. A chwilę później dziennikarze pytają prezesa, czy KOD, PO i Nowoczesna się zjednoczą. Jarosław Kaczyński twierdzi, że to mało realne: „Ono może wygląda interesująco i realnie jako teza publicystyczna, ale w świecie polityki takie połączenia są niezwykle trudne. Proszę zobaczyć, ilu lat potrzeba było na zjednoczenie prawicy. Nie tylko z powodu działań zakulisowych, rozbijających, jakie stosowały wobec tego procesu jakieś służby, lecz także z powodu ludzkich ambicji”.

Prezes Kaczyński – zupełnie niechcący – zasugerował, że opozycja się nie zjednoczy, bo „jakieś służby” będą w tym przeszkadzać. Ciekawe jakie. No i ciekawe jest to oskarżenie pod adresem Zbigniewa Ziobry, Jarosława Gowina czy Jacka Kurskiego, że byli marionetkami w rękach „jakichś służb” i rozbijali prawicę.

Na pewno się nie obrażą, współpracownicy prezesa PiS są w stanie wiele znieść. Nawet premier Szydło zniosła godnie określenie „eksperyment”, jakiego prezes użył niedawno pod jej adresem.

Zresztą o innych postaciach życia publicznego prezes Kaczyński wyraża się jeszcze gorzej. O prezesie TK prof. Andrzeju Rzeplińskim powiedział w wywiadzie, że „mówiono o nim w akademikach bardzo niepochlebnie”. To jest argument rozstrzygający wszystkie wątpliwości w sprawie prezesa Trybunału.

Zobacz także

wielowieyska

wyborcza.pl

 

„Słynna agencja NASA” chce pomóc… w wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej? Tak twierdzi „GPC”

AB, 25.05.2016

Tu-154 M

Tu-154 M (Fot. Filip Klimaszewski / AG)

1. „Gazeta Polska Codziennie”: Są nowe dowody ws. katastrofy smoleńskiej
2. Członkowie podkomisji Macierewicza chcą stworzyć model Tupolewa
3. Jego badaniem ma być zainteresowana agencja NASA

„Gazeta Polska Codziennie” pisze o przełomie w pracach podkomisji ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Oprócz niepublikowanych wcześniej zdjęć z miejsca katastrofy i nagrań rozmów załogi Tu-154M z wieżą w Smoleńsku jej członkowie chcą stworzyć model Tupolewa.

„Rozpoczęło się już skanowanie laserowe bliźniaczej maszyny, która od 2011 roku stoi na lotnisku w Mińsku Mazowieckim. Stworzony również zostanie odpowiednio pomniejszony model rzeczywisty, który zostanie poddany badaniom w tunelu aerodynamicznym” – czytamy. Jego badaniem ma być zainteresowana „słynna agencja NASA”.

– Będziemy poszukiwali wykonawców, którzy utrzymają ten model w tunelu aerodynamicznym. Jeśli w Polsce nie będzie chętnych, to NASA już jest gotowa do przeprowadzenia takich badań. Jednak wolelibyśmy dać szansę polskim naukowcom i oczekuję, że będą się kontaktować z naszą komisją – zapowiedział na antenie telewizji Republika prof. Wiesław Binienda, członek smoleńskiej podkomisji Antoniego Macierewicza. Jego wypowiedź cytuje „Gazeta Polska Codziennie”.

„Podkomisja rozpatruje różne oferty wykonania badań”

Czy NASA faktycznie zaangażuje się w badania? Zapytaliśmy o to w sekretariacie podkomisji ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Odpowiedź? Podkomisja rozpatruje różne oferty wykonania badań, ale nie wiadomo, czy o taką ofertę poproszono również agencję kosmiczną.

Nasze pytania zostały przesłaliśmy do przewodniczącego podkomisji, Wacława Berczyńskiego, a także jego zastępcy, Kazimierza Nowaczyka. Zapytanie w tej sprawie trafiło również do rzeczników z centrali NASA oraz poszczególnych centrów zajmujących się aeronautyką. Czekamy na ich odpowiedź.

Kto zasiada w nowej podkomisji?

Podkomisja smoleńska przy Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP) została powołana przez Antoniego Macierewicza na początku marca. Ma ona na nowo zająć się katastrofą prezydenckiego tupolewa. – Jestem przekonany, że wyniki badania pozwolą nas zbliżyć do prawdy, dostarczyć materiał prokuraturze wojskowej i sprawiedliwie osądzić odpowiedzialnych za tę straszliwą tragedię – przekonywał szef MON.

Ile zarobią członkowie podkomisji? [LISTA PŁAC] >>>

Problem w tym, że żaden z członków podkomisji nie specjalizuje się w badaniu katastrof lotniczych. To właśnie dlatego Macierewicz musiał dla nich stworzyć podkomisję – jak opisywała „Gazeta Wyborcza”, „nie spełniali ustawowych kryteriów fachowości, która kwalifikowałaby ich do normalnej” Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego”.

Członkowie podkomisji działali wcześniej w zespole Macierewicza ds. zbadania przyczyn katastrofy Tu-154 lub przy „Konferencjach smoleńskich”. Są też zwolennikami teorii zamachu i wybuchów – niektórzy z nich wsławili się dość nietypowymi metodami wyjaśniania okoliczności rozbicia Tu-154M, np. prezentowaniem zdjęć przegotowanych parówek lub rozbitych puszek po napoju energetycznym.

Co się wydarzyło 10 kwietnia? Oto najważniejsze ustalenia >>>

A TERAZ ZOBACZ: Konsekracja kościoła w Toruniu

słynna

 

gazeta.pl

 

„Zdrajca powinien wisieć na stryczku” – stwierdziła w katolickim radiu posłanka PiS. Szokuje i w Sejmie
Choć jest sejmową debiutantką, to już niektórzy okrzyknęli ją druga Krystyną Pawłowicz. Bernadeta Krynicka nie przebiera w słowach.

Bernadeta Krynicka, posłanka PiS, była gościem katolickiego Radia Nadzieja. Rozmowa dotyczyła sporu wokół TK. Stwierdziła, że „nasza opozycja – Polacy, jeżeli są to Polacy, jeżdżą do zachodniej Europy, do Brukseli i donoszą na nasz kraj. Chcą, żeby UE wymusiła na nas pewne zachowania, które są niezgodne z konstytucją”. I dalej ciągnęła ten wywód na temat opozycji: „Dla mnie człowiek, który donosi do obcego państwa, to jest zdrajca i tak naprawdę powinien wisieć na stryczku. Taka jest prawda”.

Kto myśli, że Krynicka się zagalopowała, że wstydzi się tych słów albo próbowała się jakoś z nich wytłumaczyć, ten jest w błędzie. Na swoim profilu na Facebooku opublikowała link do tej audycji. Ktoś skomentował: „Czy jako katoliczka nie powinna być Pani przeciwniczką kary śmierci? JP II nazwał tę karę okrutną i niepotrzebną”. Krynicka do tego komentarza się nie odniosła. Za to sama chętnie cytuje Jana Pawła II, na przykład w jednym z oświadczeń poselskich: „Jan Paweł II powiedział: Trzeba podtrzymywać za wszelką cenę piękną polską tradycję, działalność lekarza czy pielęgniarki traktować nie tylko jako zawód, ale także, a może przede wszystkim, jako powołanie, okazywane jako czynienie dobra na rzecz drugiego człowieka”.

Pierwszy raz szeroka opinia publiczna usłyszała o Bernadecie Krynickiej kilka dni temu. Okazała się obrończynią sumień fizjoterapeutów. Posłanka PiS zaproponowała, aby fizjoterapeuci mogli odmówić zabiegu u pacjentek z wkładką wewnątrzmaciczną, powołując się na klauzulę sumienia.

Sama o sobie pisze: „zostałam wychowana w katolickiej, wielodzietnej rodzinie na wsi. Znam trud pracy na wsi i wyrzeczeń rodziców by wychować gromadkę dzieci”. Skończyła Studium Medyczne w Łomży i Uniwersytet w Białymstoku. Jest pielęgniarką i absolwentką wydziału pedagogicznego. W Sejmie, zgodnie ze swoimi zainteresowaniami i wykształceniem, pracuje w komisji polityki społecznej i rodziny oraz w komisji zdrowia. Przez osiem lat była pielęgniarką oddziałową w łomżyńskim szpital, a potem zaangażowała się w politykę. Pracowała w Radzie miejskiej w Łomży i, jak zaznacza, od początku swojej aktywności politycznej związana jest z partią Prawo i Sprawiedliwość. W ostatnich wyborach pierwszy raz wystartowała do Sejmu z hasłem „Pierwsza kobieta na liście”. Z listy wystawionej przez PiS w Białymstoku zdobyła niespełna 8 tys głosów.

Nie jest jakoś szczególnie aktywną posłanką (ma na koncie 26 sejmowych wystąpień), ale jak już zabierze głos, to sala reaguje dość żywo. PiS zawsze przyklaskuje, a reszta komentuje, że Krynicka to PiS w czystej postaci.

Nie kryje się ze swoją wiarą, w debacie nad ustawą o systemie oświaty mówiła: „Czcij ojca swego i matkę swą. Nie zabijaj. Nie cudzołóż. Nie kradnij. Nie mów fałszywego świadectwa. Nie pożądaj. To przecież najbardziej pożądane wartości w każdym społeczeństwie, są one niepodważalnym fundamentem ładu rodzinnego i międzyludzkiego. Cóż złego jest w Ewangelii, która uczy relacji międzyludzkich w oparciu o miłość do bliźniego, o poszanowanie prawa, porządku społecznego, która uczy służebności wobec drugiego człowieka, która często ułatwia poukładanie sobie życia? Wpojenie młodym ludziom tych wartości jest pomocą i dla rodziców, i dla szkoły, i dla społeczeństwa”.

Jest przeciwniczką gender, czemu też dała wyraz w czasie jeden z sejmowych dyskusji: „Dlaczego Komisja Wenecka jako organ opiniotwórczy Rady Europy nie zainteresowała się konwencją przemocową i nie przeciwstawiła się tej konwencji, która pod przykrywką zwalczania przemocy wprowadza filozofię genderową, pełną patologii psychologicznej, społecznej, medycznej oraz narusza prawa obywatelskie? Ta konwencja łamie w sposób ewidentny prawa obywatelskie, prawa rodziców, dzieci, kościołów, osób wierzących, jak również prawa suwerennych państw”.

Nie ma też najlepszego zdania o Komisji Weneckiej: „Komisja Wenecka krzewi lewicowo-liberalne koncepcje prawnopolityczne i swoim postępowaniem wspiera lewicowo-liberalne inicjatywy”.

Jak prawie każdy w PiS, jest za dekomunizacją przestrzeni publicznej i dość dobitnie mówi o tej potrzebie: „20 lat od momentu odzyskania przez Polskę suwerenności nadal w przestrzeni publicznej istnieją elementy komunizmu i prześladują nas. (…) PRL ma coś z wampira. Już dziesiątki razy go grzebano, a on ciągle żyje i daje o sobie znać. Wszystko wskazuje na to, że kołek osikowy, który mógłby go unicestwić, jeszcze nie został wystrugany. (…) Czy nie przyszedł właśnie czas na odpowiednio wystrugany i skuteczny kołek osikowy, który raz na zawsze zniszczy elementy komunizmu w Polsce?”.

Mówią też o Bernadecie Krynickiej, że nie przebiera w słowach, może nie jest drugą Krystyną Pawłowicz, ale niewiele jej brakuje. Kiedy jedna z posłanek komentowała z ławy poselskiej jej wystąpienie, Krynicka odpaliła: „Może pani być cicho?”, a stenogramy odnotowały po tych słowach „wesołość na sali, oklaski”. Bo taka Krynicka bardzo się w PiS podoba.

488797ce-4f78-4783-811c-566451b0c16e_470x

polityka.pl

 

 

top25.05.2016b

ŚRODA, 25 MAJA 2016

Szef klubu PiS: Weźmiemy pod uwagę wnioski ekspertów zespołu ds. TK, przygotowując nową ustawę. To będzie fundament

12:46
terlecki

Szef klubu PiS: Weźmiemy pod uwagę wnioski ekspertów zespołu ds. TK, przygotowując nową ustawę. To będzie fundament

Jak mówił dziś w Sejmie szef klubu PiS po briefingu koordynatora zespołu ds. problematyki TK:

„Na najbliższym posiedzeniu Sejmu zespół powołany przez Marka Kuchcińskiego przekaże wynik prac marszałkowi Sejmu, następnie raport będzie procedowany w Sejmie. Wciąż trwają rozmowy o charakterze politycznym, natomiast zespół pracuje w ciszy, z dala od tych sporów. Najbliższe tygodnie przyniosą perspektywę rozwiązania tego sporu. Zespół ekspertów pracował nad rozwiązaniem, które ma być trwałe. Opinii ekspertów na pewno nie wyrzucimy do kosza, będziemy je brać pod uwagę, przygotowując nową ustawę. Zapewne będą potrzebne dodatkowe konsultacje i ekspertyzy. Wnioski zespołu ekspertów będą fundamentem, a nie propozycje PSL”

12:32
jcj

KE: Do tematu Polski wrócimy w przyszłym tygodniu

Jak poinformował na konferencji prasowej w Brukseli wiceprzewodniczący KE Andrus Ansip:

„Wiceprzewodniczący Frans Timmermans poinformował nas [na posiedzeniu KE] o wynikach rozmów w Warszawie. Do tematu Polski powrócimy w przyszłym tygodniu”

KE zbierze się po raz kolejny w środę 1 czerwca. Dziś na jej posiedzeniu nie był obecny przewodniczący Jean Claude-Juncker.

12:18
FullSizeRender (1)

Szef zespołu ekspertów ds. TK: 9 czerwca ostatnie posiedzenie, kwestie merytoryczne – zamknięte. Nie proponujemy zmian w Konstytucji

– Kwestie merytoryczne mamy zamknięte, trwają prace redakcyjne. Spotkamy się na ostatnim posiedzeniu 9-10 czerwca i przedstawimy całościowy raport, który złożymy w pierwszej kolejności na ręce marszałka Sejmu. Marek Kuchciński będzie pierwszą osobą, która ten raport otrzyma – poinformował dziś na konferencji prasowej koordynator Zespołu Ekspertów ds. Problematyki TK prof. Jan Majchrowski.

– Nie będziemy wprost proponować zmian w Konstytucji. Doszliśmy do wniosku, że możliwość zrealizowania tego postulatu dziś jest po prostu bardzo niewielka – przyznał.

Gdy jedna z dziennikarek zapytała profesora, czy może on zdradzić, jakie założenie czy kwestie merytoryczne, o których mówił na wstępie, są zawarte w raporcie, odpowiedział: – Oczywiście nie. Nikt nie ujawnia fragmentów, gdy nie ma całości. Dlatego mamy jeszcze jedno posiedzenie. 

300polityka.pl

Komisja Europejska wciąż czeka na czyny, a nie tylko na słowa ze strony polskiego rządu

Tomasz Bielecki, Bruksela, 25.05.2016

Frans Timmermans i Beata Szydło podczas konferencji prasowej po spotkaniu w Warszawie

Frans Timmermans i Beata Szydło podczas konferencji prasowej po spotkaniu w Warszawie (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Rozmowy Fransa Timmermansa w Warszawie „poszły niezbyt dobrze”. Jego rekomendacja – czy Komisja Europejska ma wydać opinię o zagrożeniach praworządności w Polsce – może się ważyć do przyszłego wtorku.

Frans Timmermans, I wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej (KE), zdał na jej dzisiejszym posiedzeniu relację ze swej wtorkowej wizyty w Warszawie.

– Można z tego wnioskować, że rozmowy Timmermansa z premier Beatą Szydło poszły niezbyt dobrze – tłumaczy nasz rozmówca w euroinstytucjach.

Komisja Europejska wciąż czeka na czyny, a nie tylko na słowa co do pomysłów na rozwiązanie kryzysu o Trybunału Konstytucyjnego. Timmermans podkreślał, że chce szybkiego rozwiązania sporu o TK.

Podczas dzisiejszych obrad KE nie podniesiono argumentu, by dyskusję o polskiej praworządności odłożyć np. na czas po czerwcowym referendum Brytyjczyków w sprawie pozostania w UE.

Wtorek może być decydujący

Z Timmermansem w ten czwartek będzie rozmawiać wicepremier Mateusz Morawiecki. Przyjeżdża do Brukseli na regularne spotkania Rady UE, ale spotkanie to umówiono w dużej mierze z powodu kwestii Trybunału.

Na razie nieoficjalnie planuje się rozmowę telefoniczną Szydło z Timmermansem na przyszły wtorek, czyli w przeddzień kolejnego posiedzenia Komisji Europejskiej, które odbędzie się 1 czerwca.

– I wtorek może być decydujący w sprawie dalszych kroków KE w ramach procedury na rzecz praworządności w Polsce – tłumaczą nasi rozmówcy.

Od stanu rozmów między Komisją a rządem Polski będzie zależeć, czy Timmermans w przyszłą środę zaproponuje reszcie komisarzy przyjęcie opinii o zagrożeniach praworządności w Polsce. Jeśli KE opowie się za przyjęciem opinii, jej nowy tekst będzie musiał zawierać opis ostatnich kontaktów między Warszawą i Brukselą.

Czy dialog będzie „konstruktywny”?

Timmermans namawiał dziś komisarzy UE do powściągliwości w publicznych wypowiedziach o Polsce – opieraniu ich na faktach i powstrzymywaniu się od gorących ocen, a nawet sformułowań typu „ultimatum”. Ale – jak tłumaczą nasi rozmówcy – to nie oznacza, że nie zaproponuje w przyszłym tygodniu przyjęcia opinii, jeśli nie będzie wystarczających postępów w sprawie Trybunału.

Jeśli KE zdecydowałaby się na jej wydanie, polski rząd miałby dwa tygodnie na odpowiedź, która może zawierać m.in. najnowsze propozycje rozwiązania konfliktu o Trybunał, o których Szydło miała wczoraj mówić Timmermansowi. W oparciu o tę odpowiedź Komisja Europejska – zgodnie z unijnymi regułami – powinna znów podjąć „konstruktywny dialog” z rządem Szydło w celu rozwiązania konfliktu.

Jednak jeśli odpowiedź władz Polski będzie wymijająca, nie da nadziei na szybkie rozwiązanie konfliktu albo prowadzony na jej podstawie dialog KE z Warszawą nie doprowadzi „w rozsądnym terminie” do uwzględnienia zastrzeżeń Komisji co do Trybunału, Bruksela może przejść do drugiego etapu procedury. Jest nim wydanie oficjalnych „zaleceń w sprawie praworządności”, z wyznaczeniem terminu na ich uwzględnienie.

Artykuł 7. Czym to grozi?

Trzeci etap to monitorowanie wdrażania zaleceń, a jeśli zostaną pokpione przez Polskę, to decyzja Komisji, czy nie sięgnąć po dyscyplinujący artykuł 7. z Traktatu o Unii Europejskiej. Na jego mocy kraje UE – większością głosów 22 z 28 członków i za zgodą europarlamentu – mogą stwierdzić ryzyko naruszenia podstawowych wartości i ogłosić własne rekomendacje dla Polski.

Ponadto artykuł 7. grozi nałożeniem sankcji, ale do tego trzeba by – co jest obecnie bardzo mało prawdopodobne – uprzedniej jednomyślnej deklaracji krajów UE (poza Polską) o poważnym i stałym naruszeniu podstawowych unijnych wartości (to m.in. państwo prawa). Węgierski premier Viktor Orbán na razie obiecuje weto.

Zobacz także

keCzeka

wyborcza.pl

 

Prokuratorzy zwierają szeregi w obronie przed Ziobrą

Mariusz Jałoszewski, 25.05.2016

Zbigniew Ziobro

Zbigniew Ziobro (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Lex Super Omnia, czyli Prawo Ponad Wszystkim. Tak będzie się nazywać nowe stowarzyszenie, które chce bronić niezależności prokuratorów oraz chronić ich przed naciskami nowego kierownictwa prokuratury związanego ze Zbigniewem Ziobrą

Zebranie w sprawie powołania stowarzyszenia odbyło się w poniedziałek. Było na nim blisko 50 osób z okręgu warszawskiego (to tu narodził się pomysł, by stowarzyszenie powołać), ale też z Górnego i Dolnego Śląska czy z Pomorza. Od razu wybrano na szefa stowarzyszenia Krzysztofa Parchimowicza, który ma bardzo dobrą opinię u prokuratorów. Parchimowicz był wieloletnim pracownikiem Prokuratury Krajowej i Generalnej, gdzie zajmował się przestępczością zorganizowaną. Został zdegradowany przez Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobrę, pracuje teraz w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Mokotów.

– Pomysł na stowarzyszenie narodził się kilka miesięcy temu, gdy pojawił się nowy projekt ustawy o prokuraturze [Zbigniew Ziobro zlikwidował jej niezależność i podporządkował rządowi – red.]. Wtedy przyszła refleksja, że zmiany idą w złym kierunku. A prokuratorzy nie mogli się w tej sprawie wypowiedzieć – mówi „Wyborczej” Parchimowicz.

Gdy stowarzyszenie zostanie zarejestrowane, co ma się stać w najbliższych dniach, będą mogli do niego wstąpić wszyscy chętni prokuratorzy.

Niezależność prokuratury powinna być wpisana do konstytucji

Do władz Lex Super Omnia wszedł też m.in. Jarosław Onyszczuk, były wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie (też zdegradowany do rejonu), oraz Małgorzata Adamajtys, była zastępca prokuratora okręgowego w Warszawie. Na spotkaniu założycielskim była też np. Marzena Kowalska, była zastępczyni prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, która zajmowała się przestępczością zorganizowaną (została zdegradowana do prokuratury okręgowej), Marek Jamrogowicz, też zastępca Seremeta (też zesłany do okręgu), czy były szef stołecznej apelacji Dariusz Korneluk. Był on jednym z kandydatów na następcę Seremeta, został zdegradowany do rejonu.

Stowarzyszenie Lex Super Omnia, jak wynika ze statutu, ma dążyć do tego, by cele prokuratury i jej niezależność zostały wpisane do konstytucji, po to, by po każdych wyborach prokuratura nie była obiektem targów i politycznych zakusów. Ma też zapewnić śledczym niezależność oraz bronić ich przed naciskami.

Stowarzyszenie chce też rozwijać postawy etyczne oraz integrować całe środowisko, w tym prokuratorów w stanie spoczynku („by nadal mogli służyć prokuraturze”).

Ważne jest też to, że stowarzyszenie będzie mogło wypowiadać się publicznie w sprawach prokuratury, brać udział w pracach legislacyjnych oraz opiniować projekty dotyczące prokuratury lub samo je zgłaszać.

– Teraz prokurator nie może się wypowiadać publicznie, bo grozi mu postępowanie dyscyplinarne – mówi jeden z prokuratorów, który był w poniedziałek na zebraniu założycielskim. Dodaje: – Chcemy dać odpór kłamliwym opiniom, jakie się ostatnio o nas lansuje, że po reformie Zbigniewa Ziobry w końcu weźmiemy się do pracy lub że jesteśmy kretynami.

Na związek zawodowy prokuratorzy nie mają co liczyć. Jego szef Jacek Skała…

Nasz rozmówca podkreśla, że organizacja ma łączyć wszystkich śledczych ponad podziałami (są w niej nie tylko zdegradowani przez Ziobrę prokuratorzy) oraz pracowników prokuratury.

Dlaczego powstaje nowe stowarzyszenie, skoro już istnieją podobne, w tym związek zawodowy prokuratorów? – Stowarzyszenie Ad Vocem przejęło władzę w prokuraturze [założyli je po upadku pierwszego rządu PiS tzw. ziobryści]. A Stowarzyszenie Prokuratorów RP [broniło niezależności prokuratury w latach 2005-07] straciło impet – mówi Parchimowicz. Narzeka na związek zawodowy, który w jego ocenie nie stanął w obronie niezależności, gdy Ziobro na początku tego roku likwidował niezależną prokuraturę.

– Szef związku Jacek Skała aprobował te zmiany. A gdy Rzecznik Praw Obywatelskich zaskarżył nową ustawę o prokuraturze do Trybunału Konstytucyjnego, on ocenił to krytycznie – mówi Parchimowicz.

Związkowiec Jacek Skała od niedawna pracuje w biurze prezydialnym Prokuratury Krajowej.

O powołaniu stowarzyszenia, które będzie patrzeć Zbigniewowi Ziobrze i jego stronnikom na ręce, mówiło się od kilku miesięcy. Nowe kierownictwo prokuratury przeprowadziło czystki personalne, zdegradowało doświadczonych śledczych, zwłaszcza tych, którzy prowadzili śledztwa przeciwko politykom PiS. Jedne z największych czystek były w Warszawie i na Śląsku. Awansują ziobryści lub śledczy z rejonu, którzy widzą w tym szanse na wyższe zarobki i lepsze stanowisko.

„Gorący kartofel” w praskiej prokuraturze

„Wrażliwe” sprawy lub te z potencjałem politycznym dostają zaufani prokuratorzy. W Prokuraturze Okręgowej Warszawa Praga prokuratorowi Tomaszowi Nowickiemu, który chciał robić śledztwo w sprawie nieopublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego, odebrano sprawę i przeniesiono do innego wydziału.

Na jego miejsce nowy szef tej prokuratury (Paweł Blachowski, przyszedł z rejonu w Grodzisku Mazowieckim) ściągnął z rejonu śledczego (Remigiusza Krynke), z którym robił aplikację. Krynke przejął sprawę TK, ale sam się od niej usunął, bo nie wytrzymał tego, że pisały o nim media.

Sprawę przejął kolejny śledczy – Tomasz Kuroszczyk, niedawno awansowany z rejonu w Sochaczewie, i odmówił śledztwa.

Prokurator, który boi się przełożonego?!

Przy okazji powyższej sprawy doszło do pierwszego sprzeciwu wobec nowych porządków w prokuraturze. Postawił się naczelnik Józef Gacek, w którego wydziale była sprawa TK. Stanął w obronie odsuniętego śledczego Tomasza Nowickiego, za co zaatakował go publicznie Blachowski, nowy szef praskiej prokuratury okręgowej.

Wtedy w obronie Gacka list protestacyjny podpisało ponad 20 prokuratorów.Według naszych informacji nastroje w praskiej prokuraturze są teraz fatalne.

Powołanie nowego stowarzyszenia to też gest sprzeciwu wobec tego, co dzieje się w prokuraturze. Ma pomóc śledczym bronić godności i kręgosłupów.

Czy osoby, które zapisały się do stowarzyszenia, mogą się obawiać represji?

– Prokurator, który boi się przełożonego, stron, sądu, jest nieprzygotowany do tego zawodu. Spór to element rzemiosła prawniczego – mówi „6Wyborczej” Krzysztof Parchimowicz.

Zobacz także

prokuratorzy

wyborcza.pl

 

Prezydent Duda ma kolejny kłopot z Trybunałem

Ewa Siedlecka, 25.05.2016

Prezydent Andrzej Duda

Prezydent Andrzej Duda (Fot. Adam Stpie / Agencja Gazeta)

Po raz pierwszy od obalenia nowelizacji „naprawczej” Trybunał Konstytucyjny orzekł o niekonstytucyjności przepisu.

Od 9 marca, czyli od obalenia nowelizacji „naprawczej”, Trybunał Konstytucyjny wydał siedem wyroków. Żaden nie został opublikowany, bo zakazała tego premier Beata Szydło: Rządowe Centrum Legislacji, które zamieszcza w Dziennikach Ustaw m.in. wyroki TK, jest w strukturze kancelarii premiera.

Wyroki, które do tej pory Trybunał wydał, stwierdzały zgodność zaskarżonych przepisów z konstytucją. W tej sytuacji fakt, że nie zostały opublikowane, nie miał zasadniczego znaczenia, bo stan prawny pozostawał niezmieniony. Nie było więc problemu, czy sądy i urzędy mogą stosować nieopublikowany wyrok, czy nie.

Pierwszy wyrok TK o niezgodności z konstytucją

W środę Trybunał wydał pierwszy wyrok o niezgodności z konstytucją. W dodatku wyrok dotyczy newralgicznej sprawy: uprawnień ministra sprawiedliwości wobec sądów. Chodzi o dostęp ministra do akt sądowych. Konkretnie do akt sądów wojskowych.

To, że Trybunał stwierdzi naruszenie konstytucji, było oczywiste, bo identyczny przepis, tyle że dotyczący sądów powszechnych, Trybunał uznał za sprzeczny z konstytucją w październiku zeszłego roku. Stwierdził wtedy, że osobisty dostęp ministra do akt narusza zasadę niezależności sądów i niezawisłości sędziów, bo może służyć do wywierania presji na nich. Nie jest konieczny dla sprawowania przez ministra jego ustawowych uprawnień: kontroli nad sprawnością działania sądów i kierowania wniosków dyscyplinarnych przeciw sędziom. Ma on do tego inne, skuteczne instrumenty: lustracje, wizytacje, badanie akt przez sędziów wizytatorów i prezesa sądu wyższej instancji oraz możliwość żądania wyjaśnień od prezesa sądu.

Dostęp do akt narusza też konstytucyjną ochronę prywatności i danych osobowych, bo w aktach są dane stron, świadków i osób trzecich oraz informacje o ich życiu prywatnym, w tym dane wrażliwe.

Z tych względów TK uznał też za sprzeczne z konstytucją ustanowienie ministra administratorem danych z wszystkich rejestrów sądowych bez sprecyzowania celu i zakresu tego administrowania ani tego, jakich baz danych ono dotyczy.

Od wyroku złożyła zdanie odrębne trójka sędziów wybranych do TK przez PiS. Tradycją stało się składanie przez nich zdania odrębnego, w którym stwierdzają, że nie uznają wyroku Trybunału, bo nie został wydany według procedury z nowelizacji „naprawczej”. Podzielają zdanie PiS, że Trybunał nie obalił skutecznie tej nowelizacji, bo wydał wyrok z jej pominięciem, a orzeczenie nie zostało opublikowane, więc nie obowiązuje.

Należy się spodziewać, że i tego środowego wyroku RCL nie opublikuje.

Duda sam zaskarżył te przepisy

Ale w tym przypadku sytuacja jest szczególna. Trybunał oceniał bowiem przepisy, które nie weszły w życie. Zaskarżył je do Trybunału prezydent Andrzej Duda w tzw. trybie prewencyjnym, czyli przed podpisaniem. Pytanie: co teraz zrobi z wyrokiem? Uzna go czy nie? Wprawdzie zaskarżył tylko konkretne przepisy z całej ustawy, lecz wstrzymało to jej podpisanie. Podpisze ją teraz razem z zakwestionowanymi przepisami? Bez nich? Nie zrobi nic i ustawa będzie u niego leżeć, mimo że Trybunał już się wypowiedział?

Nie uznając wyroku Trybunału, złamie konstytucję. Jej art. 122 ust 4 mówi: „Prezydent Rzeczypospolitej odmawia podpisania ustawy, którą Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodną z Konstytucją. Jeżeli jednak niezgodność z Konstytucją dotyczy poszczególnych przepisów ustawy, a Trybunał Konstytucyjny nie orzeknie, że są one nierozerwalnie związane z całą ustawą, Prezydent Rzeczypospolitej, po zasięgnięciu opinii Marszałka Sejmu, podpisuje ustawę z pominięciem przepisów uznanych za niezgodne z Konstytucją albo zwraca ustawę Sejmowi w celu usunięcia niezgodności”.

Zakwestionowane przez TK przepisy nie są nierozerwalnie związane z ustawą.

Konstytucja nie precyzuje, w jakim terminie prezydent ma wykonać wyrok Trybunału. Podobnie jak nie precyzuje, w jakim terminie ma zaprzysiąc sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych przez Sejm. Tego ostatniego obowiązku nie wykonuje co najmniej od 3 grudnia zeszłego roku w stosunku do trzech sędziów prawomocnie wybranych do Trybunału przez poprzedni Sejm. Trybunał w wyrokach z 3 i 9 grudnia orzekł, że powinien ten obowiązek wykonać „niezwłocznie”.

Co z wnioskiem Komorowskiego?

W środę Trybunał ogłosił jeszcze jeden wyrok. Też w sprawie wniosku prewencyjnego prezydenta (Komorowskiego). Tym razem TK stwierdza zgodność z konstytucją. Ale ten wyrok także musi wykonać prezydent Duda. Trybunał orzekł zgodność z konstytucją, a więc prezydent musi podpisać ustawę.

Chodziło o nowelizację ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami oraz ustawy o muzeach. A konkretnie o przepisy wprowadzające nową formę ochrony zabytkowych przedmiotów o szczególnej wartości dla dziedzictwa kulturowego przez wpisanie ich na „Listę Skarbów Dziedzictwa Narodowego”. I danie ministrowi kultury prawa do wywłaszczenia właściciela z takiego przedmiotu, za odszkodowaniem, żeby ochronić zabytek przed zniszczeniem, wywiezieniem z kraju lub kradzieżą.

TK uznał, że przepisy są wystarczająco jasno napisane, by nie groziły nadużyciem, więc nie naruszają zasady poprawniej legislacji. Nie naruszają też, w sposób nieproporcjonalny, prawa własności. Trybunał powołał się na preambułę konstytucji, która mówi o istnieniu między członkami wspólnoty, jaką jest naród, międzypokoleniowej więzi, polegającej m.in. na przekazywaniu „tego, co cenne z ponad tysiącletniego dorobku”. Uznał, że prawo własności, jak większość konstytucyjnych praw, można ograniczyć dla ochrony praw i wolności innych osób. W tym przypadku będą to inni członkowie wspólnoty narodowej, który mają prawo dostępu do dóbr kultury. Ograniczenie własności nie jest nadmierne, bo dotyczy jedynie najbardziej wartościowych zabytkowych przedmiotów.

Zobacz także

prezydentDuda

wyborcza.pl

 

Sondaż TNS : Władza PiS na minusie. W dół notowania prezydenta, premier i rządu

Agnieszka Kublik, 25.05.2016

Sondaż TNS : Władza PiS na minusie. W dół notowania prezydenta, premier i rządu

Sondaż TNS : Władza PiS na minusie. W dół notowania prezydenta, premier i rządu (TNS POLSKA)

TNS: premier Beata Szydło, jej gabinet i prezydent Andrzej Duda na minusie – więcej Polaków ocenia ich działalność negatywnie niż pozytywnie. To kolejny, po CBOS, sondaż pokazujący spadki notowań obozu władzy
 

Najlepsze notowania ma prezydent Duda – 43 proc. ocenia, że dobrze wypełnia obowiązki głowy państwa, 47 – że źle. To, jak zauważa TNS, pierwszy raz, kiedy prezydent Duda jest „na minusie”, bo ma więcej ocen negatywnych niż pozytywnych. Bo od poprzedniego, kwietniowego badania jego notowania pogorszyły się w sumie o 8 punktów procentowych: o 3 punkty ubyło ocen dobrych, o 5 przybyło negatywnych.

Premier Beata Szydło ma nieco gorsze notowania od Dudy. Ją dobrze ocenia 40 proc., źle – 49. I ona wypada teraz nieco gorzej niż przed miesiącem: o 5 punktów wzrosła grupa niezadowolonych z jej pracy, o 2 zmalała zadowolonych.

Jeszcze niższe noty zbiera jej gabinet. Ma najmniej ocen dobrych – 34 proc., i najwięcej negatywnych – 55 proc. W porównaniu z kwietniem w sumie notowania rządu spadły aż o 11 punktów, bo o 5 ubyło ocen dobrych, o 6 przybyło niezadowolonych z pracy rządu.

jakOceniasz

http://datawrapper.dwcdn.net/jgEDE/1/

Prezydent, premier i jej rząd najlepsze notowania mają w tych samych grupach społecznych: najstarszych (powyżej 60 lat), z wykształceniem podstawowym i mieszkających na wsi – w tych grupach cieszą się 50-procentowym poparciem (np. pani premier cieszy się dobrymi ocenami aż u 59 proc. badanych z podstawowym wykształceniem, a Duda – 58 proc.).

Elektorat PiS jest rządem PiS i prezydentem prawie w całości zachwycony. 85 proc. w tej grupie jest zadowolonych z działań rządu, 90 z pani premier, a 93 proc. – z prezydenta. Niezadowoleni są, ale w mniejszości – po 8 proc. ocenia, że premier i jej rząd źle wypełniają swoje obowiązki, a 5 proc. tak ocenia Dudę.

Wyborcy Kukiz’15 są w ocenach władzy najbardziej podzieleni. Prezydent dostał od nich 54 proc. ocen dobrych i 39 złych. Pani premier odpowiednio 44 i 41, a jej rząd – 47 i 46. Te dane korespondują z wynikami sondażu CBOS z zeszłego tygodnia. I tam było widać pogarszające się wyniki rządu i pani premier, a także spadek nastrojów społecznych.

Według CBOS z połowy maja rząd Szydło popiera 32 proc., a 35 – nie popiera, czyli i tu jest „na minusie”. Bo od kwietnia grupa zwolenników rządu zmniejszyła się o 6 punktów, grupa przeciwników wzrosła o 4 punkty.

Zmalała też grupa zadowolonych z tego, że rządem kieruje Beata Szydło. Teraz 38 proc. respondentów jest zadowolonych (spadek o 6 punktów), a 44 proc. Polaków nie popiera obecnej premier (wzrost o 5 punktów).

W badaniu CBOS widać też, że opinie negatywne na temat szans poprawy sytuacji gospodarczej przeważają nad pozytywnymi. 35 proc. Polaków ocenia, że polityka obecnego rządu stwarza szansę poprawy sytuacji gospodarczej, a 51 proc. – że takiej szansy nie dostrzega.

Sondaż TNS z 13-18 maja, próba losowa, reprezentatywna, ogólnopolska, 1009 osób powyżej 15. roku życia, wywiady bezpośrednie.

Zobacz także

władzaPiS

wyborcza.pl

 

 

25.05.2016, 08:26

Błaszczak o obezwładnieniu córki radnej PiS: To barbarzyńskie, jeżeli policja tak traktuje ludzi

Mariusz Błaszczak w Kontrwywiadzie RMF był pytany przez Konrada Piaseckiego o obezwładnienie córki radnej PiS w Gdańsku:

„Nie ma takiej opcji, żebym zgodził się na takie traktowanie kobiet. W ten sposób, w jaki obezwładniano 19-letnią kobietę, jest dla mnie nieakceptowalny. W ten sposób należy obezwładniać opryszków, bandytów. Powalenie na ziemię, przyduszanie kolanem, a potem krępowanie rąk, to wykorzystanie nieadekwatnych środków do sytuacji. Widziałem te obrazy i mężczyzn, policjantów, którzy powalają na ziemię młodą kobietę, którzy dociskają kolanami do ziemi…

Jeżeli doszło do przekroczenia prawa, to ta pani mogła być zatrzymana i powinna być zatrzymana w inny sposób. Nie poprzez powalenie na ziemię. Te metody trzeba stosować wobec bandytów. Policja powinna być silna wobec silnych, a nie wobec słabych. Kimkolwiek by nie była. Nie akceptuję tego i wydałem takie polecenie KGP, by były konkretne polecenia wobec policjantów. To barbarzyńskie, jeżeli policja tak traktuje ludzi”

Za takie komentarze nie odpowiadam, kimkolwiek by ta pani nie była – tak szef MSW odniósł się do wypowiedzi córki radnej PiS, która wyraziła nadzieję na pomoc Mariusza Błaszczaka.

300polityka.pl

Po zatrzymaniu córki radnej PiS w Gdańsku Błaszczak wydał specjalne zarządzenie dla policji

lulu, 25.05.2016

Zatrzymanie w Gdańsku, Mariusz Błaszczak

Zatrzymanie w Gdańsku, Mariusz Błaszczak (Renata Dąbrowska, Przemek Wierzchowski)

1. Mariusz Błaszczak: Będą szkolenia dla policjantów po zajściach w Gdańsku
2. Decyzję podjął po zatrzymaniu córki radnej PiS na proteście narodowców
3. Stwierdził, że policjanci byli zbyt brutalni w stosunku do kobiety

– Po zajściu w Gdańsku wydałem polecenie Komendantowi Głównemu Policji, żeby były konkretne szkolenia wobec policjantów. Policja nie może w taki sposób postępować. To jest barbarzyńskie! – oburzał się szef MSWiA, Mariusz Błaszczak. Rozmowa w radiu RMF FM dotyczyła m.in. zatrzymania córki radnej PiS. Błaszczak stwierdził, że sposób, w jaki policja obezwładniła młodą kobietę, jest dla niego „nieakceptowalny”, a „powalenie na ziemię, przyduszanie kolanem i krępowani rąk to wykorzystanie nieadekwatnych środków do sytuacji, ponieważ tak policja powinna traktować opryszków i bandytów”. – Policja powinna być silna wobec silnych, a nie silna wobec słabych, a taki obraz widziałem w Gdańsku – skwitował.

Konrad Piasecki zapytał go też o słowa Marii Kołakowskiej, która podczas zatrzymania powiedziała, że „ma nadzieję, że minister Błaszczak coś z tym zrobi”. – Nie odpowiadam za takie komentarze, ale kimkolwiek by nie była, to sprzeciwiam się nieadekwatnym siłom stosowanym przez policję – odpowiedział minister. Przypomniał, że zajścia w Gdańsku wyjaśnia specjalna komisja wysłana z Komendy Głównej Policji. Jego zdaniem, jeżeli córka radnej przekroczyła prawo, to „powinna być zatrzymana w inny sposób, nie poprzez powalenie na ziemię i przyduszanie kolanem.

Starcia narodowców z policją

W sobotę po południu w Gdańsku przeciwnicy Trójmiejskiego Marszu Równości starli się z policją. Narodowcy rzucali w funkcjonariuszy kamieniami i butelkami. Zatrzymano pięć osób za udział w zbiegowisku i czynną napaść na funkcjonariusza.

Jedną z zatrzymanych przez policję osób była córka gdańskiej radnej PiS, Maria Kołakowska. Na nagraniu, które pojawiło się na Youtube serwisu Gdansk.pl. widać, jak policjanci skuwają i przyciskają do ziemi dziewczynę. Jeden z przechodniów tłumaczy im, że „ona tylko czekała na tramwaj”. Matka z kolei twierdziła, że to prowokacja.

To nie pierwsza manifestacja, w której wzięły udział Anna i Maria Kołakowskie. Na kontrmanifestacji narodowców w 2015 r. uchwycił je reporter Agencji Gazeta. Maria rozpyliła w czerwcu 2014 r., w trakcie odczytu Golgoty Picnic w sali Krytyki Politycznej, śmierdzący dezodorant. Sąd wymierzył jej za to karę miesiąca ograniczenia wolności, zobowiązując do wykonania pracy na cele społeczne.

ZOBACZ TEŻ: Telefon o bombie w sądzie w Gdańsku przerwał proces rodziny radnej PiS

poZatrzymaniu

gazeta.pl