Nowy sondaż Millward Brown: PiS prowadzi, PO na trzecim miejscu. Rewelacyjny wynik Kukiza
W sondażu Millward Brown dla Faktów TVN Prawo i Sprawiedliwość wyprzedza Platformę Obywatelską o 8 punktów procentowych. Na PiS chce głosować 25 proc. badanych, na PO – 17 proc. Na drugim miejscu, rozdzielając dotychczasowych liderów, znalazło się przyszłe ugrupowanie Pawła Kukiza z poparciem 20 proc.
Wg tego badania Sejmie znalazłaby się jeszcze inicjatywa Ryszarda Petru – NowoczesnaPL, którą popiera 10 proc. badanych.
Kolejne miejsca zajęły SLD (4 proc.), KORWiN (4 proc.), PSL (3 proc.), Twój Ruch (2 proc.) i Ruch Narodowy (1 proc.). Partie te nie znalazłyby się w Sejmie.
Aż 14 proc. badanych nie wiedziało, na kogo oddałoby swój głos.
Badanie przeprowadzono 1 czerwca na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie 1000 dorosłych Polaków.
PiS stabilnie, PO traci
W porównaniu do poprzedniego badania dla Faktów TVN Platforma traci 8 punktów procentowych (maj 2015 – 25 proc., czerwiec 2015 – 17 proc.). Poparcie dla PiS (25 proc.) oraz ugrupowania Pawła Kukiza (20 proc.) pozostają na tym samym poziomie. Zwiększyło się za to grono zwolenników ugrupowania NowoczesnaPL: z 5 do 10 proc.
Według badania z połowy maja w Sejmie znalazłyby się tylko cztery partie.
Jak polski Kościół zamierza walczyć z pedofilią? Znamy szczegóły. „Oddalenie od świętej posługi…”
Fot. Rafał Mielnik / Agencja Gazeta
Poniżej 18. roku życia. Ostrzej niż w prawie cywilnym
Dokument główny nosi tytuł „Wytyczne dotyczące wstępnego dochodzenia kanonicznego w przypadku oskarżeń duchownych o czyny przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu z osobą niepełnoletnią poniżej osiemnastego roku życia”.
„Nadużycia seksualne Kościół uznaje za ciężkie grzechy domagające się jednoznacznych reakcji o charakterze dyscyplinarnym wobec osób, którym udowodniono popełnienie takich czynów” – czytamy w dokumencie.
Sprawcy przestępstw mają być pociągnięci do odpowiedzialności „niezależnie od pełnionej funkcji czy urzędu”.
Polski Episkopat za pedofilię uznaje obcowanie seksualne z osobą, która nie ukończyła 18 lat. Księdzu nie wolno również nabywać, przechowywać i upowszechniać treści pornograficznych z udziałem niepełnoletnich poniżej 14. roku życia.
KAI zwraca uwagę, że to znacznie ostrzejsze przepisy niż te, które obowiązują w polskim prawie cywilnym – tu za przestępstwo uznaje się obcowanie seksualne z osobą, która nie ukończyła 15. roku życia.
W prawie kanonicznym bardzo długi jest również okres przedawnienia – to 20 lat od dnia, w którym pokrzywdzony ukończył 18 lat.
„Wiarygodne” przypadki – do Watykanu
Najważniejszym kościelnym organem, który ma rozstrzygający głos w sprawie karania duchownych, jest watykańska Kongregacja Nauki Wiary. Każdy przypadek musi być do niej zgłaszany – ponieważ Kościoły lokalne mogą być wobec sprawcy zbyt pobłażliwe.
Pierwsze kroki podejmuje jednak biskup stojący na czele diecezji, w której mogło dojść do przestępstwa. Musi on przeprowadzić „wstępne dochodzenie kanoniczne” w każdym przypadku, kiedy wiadomość o popełnieniu przestępstwa jest „przynajmniej prawdopodobna”.
Biskup nie robi tego sam – powinien wyznaczyć specjalną osobę lub powołać komisję, która przyjmuje zgłoszenie, bada fakty i zbiera dowody.
Przestępstwo trzeba zgłosić na piśmie – jeżeli ofiara tego nie uczyni, podstawą do dalszych działań staje się protokół z odbytej rozmowy, który powinien być podpisany przez wszystkich jej uczestników.
Osoba poniżej 15. roku życia może być przesłuchiwana tylko za zgodą rodziców i w obecności psychologa. Osoby między 15. a 18. rokiem życia – także z psychologiem, zgoda rodziców nie jest konieczna.
Prowadzący dochodzenie ma obowiązek powiedzieć ofierze, że może złożyć doniesienie do prokuratury. A także poinformować ją, że postępowanie kanoniczne ma tylko i wyłącznie charakter wewnątrzkościelny.
Oskarżony ksiądz musi zostać przesłuchany w siedzibie kurii. Kolejne kroki to przesłuchania osób, które mogą mieć wiedzę na temat przestępstwa, a także przeprowadzenie wizji lokalnej. Postępowanie jest tajne, a związane z nim dokumenty należy przechowywać w archiwum tajnym kurii biskupiej.
Biskup może księdza zawiesić. Ale nie musi
Biskupi przypominają, że hierarcha kierujący diecezją może oskarżonego księdza „oddalić od świętej posługi, urzędu i zadania kościelnego oraz nakazać lub zakazać pobytu w jakimś miejscu lub terytorium, a nawet zabronić publicznego uczestnictwa w Najświętszej Eucharystii”.
„Jeżeli jednak ujawnione fakty dotyczyłyby niedalekiej przeszłości i wydawałyby się prawdopodobne, lecz obecnie nie ma bezpośredniego zagrożenia, przełożony rozstrzyga, czy duchownego należy zawiesić, czy odsunąć od pracy z dziećmi i młodzieżą do czasu wyjaśnienia sprawy” – czytamy.
W każdym przypadku duchownego należy także poddać specjalistycznej diagnozie, a gdy trzeba – terapii.
Po przeprowadzeniu dochodzenia, kiedy biskup stwierdzi, że oskarżenie jest „wiarygodne”, sprawa trafia do Kongregacji Nauki Wiary. Dalsze postępowanie toczy się już w Watykanie.
Jeżeli ofiara wcześniej zgłosiła się do prokuratury, kuria nie rozpoczyna procesu kanonicznego. Robi to dopiero wtedy, gdy śledczy zakończą swoją pracę.
Biskupi w wytycznych piszą także o tym, że odpowiedzialność za przestępstwo, zarówno karną, jak i cywilną, ponosi osoba fizyczna. A zatem nie kuria czy parafia. Kościół stoi na stanowisku, że to właśnie ksiądz powinien płacić ewentualne odszkodowanie ofierze. Choć akurat w tej sprawie w tym roku pojawił się precedens – Marcin K. zawarł ugodę z kurią koszalińsko-kołobrzeską i to od niej dostał odszkodowanie.
Dania: Nagi polityk na plakatach wyborczych. Ubrany tylko w kowbojski kapelusz i kaburę
Władze Kopenhagi przeprowadziły śledztwo i uznały, że plakaty „mieszczą się w granicach normy” i że nie wydaje się, aby miały np. doprowadzać do wypadków drogowych.
Wagner już wcześniej zwracał na siebie uwagę. W 2013 roku wtargnął do studia telewizyjnego, gdy odbywała się w nim debata. Miał na sobie swój zwykły strój, czyli kostium kowboja.
W swoim programie, którym ma nadzieję trafić do wyborców 18 czerwca, obiecuje m.in. likwidację duńskich galerii handlowych i zmiany w prawie pracy, dzięki czemu Duńczycy musieliby pracować jedynie sześć miesięcy w roku, a przez resztę czasu cieszyć się wakacjami.
Wielowieyska do Lisickiego: Jakie taśmy wypłyną w kampanii? Bo uważam za pewnik, że się pojawią
– Nie mogę się powstrzymać, muszę zapytać. Jakie taśmy wypłyną w kampanii wyborczej? Uważam za pewnik, że jakieś się pojawią mniej więcej we wrześniu. Uważam, że to najlepszy czas – tak Dominika Wielowieyska zaczęła rozmowę z Pawłem Lisickim.
Program dla Andrzeja Dudy. Zaplecze intelektualne Dudy o wyzwaniach dla Polski
Andrzej Duda (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)
Reszta postulatów wobec polityki zagranicznej wygląda nieco dziwacznie. Jako priorytetowe zadanie wskazuje się objęcie przez Polskę regionalnego przywództwa nad grupą państw Europy Środkowo-Wschodniej („grupą UE-9”) w celu wzmocnienia wpływu państw tego regionu na ośrodki decyzyjne UE.
Już jednak dość dawno stało się widoczne, że państwa te zajmują rozbieżne, a niekiedy przeciwstawne stanowiska w wielu kwestiach mogących być objętymi wspólną polityką europejską, konflikt ukraińsko-rosyjski zaś jeszcze te różnice uwypuklił. Nawet w obrębie Grupy Wyszehradzkiej niewiele da się ostatnio uzgadniać, a w grupie dziewięciu państw (z tradycyjnie rusofilską Bułgarią) byłoby to jeszcze trudniejsze. Ciężko wręcz wskazać sprawy, wokół których uzgodnienie stanowiska w tej grupie byłoby możliwe.
I jeszcze drobiazg: zapewnienie akceptacji dla przywódczej roli Polski. Owszem, mamy taki potencjał, ale on właśnie odstrasza pozostałe państwa regionu, wyraźnie od Polski słabsze i raczej lękające się polskiej dominacji niż pożądające jej.
Generalnie chodzi o zaniechanie „płynięcia w głównym nurcie” UE, co postulował i obiecywał Duda. Ale „UE 9” to wątpliwa i mgławicowa alternatywa. O wiele bardziej przekonujące jest proamerykańskie przeorientowanie w ramach NATO, zwłaszcza w postulowanym współdziałaniu z Niemcami. Jednak to nie rozwiązuje problemu wspólnej polityki – w tym obronnej – Unii Europejskiej. Przeciwnie: może utrudnić jej wypracowanie.
Te dwa sposoby na „odpłynięcie” z głównego nurtu UE (ku państwom Europy Środkowo-Wschodniej oraz USA w ramach NATO) wygląda – w pierwszym przypadku – mało poważnie, a w drugim – nieadekwatnie do wyzwań integracji europejskiej.
Odnotować należy natomiast postulat aktywniejszego włączenia się do negocjacji porozumienia o wspólnym handlu UE i USA (TTIP). Z uwagi na generalnie proamerykańskie nastawienie PiS należy się po nowej ekipie prezydenckiej spodziewać przychylnego podejścia do TTIP.
Debata nad emeryturami
W kwestiach polityki wewnętrznej dokument Kędzierskiego rozsądnie podkreśla nikłe prerogatywy prezydenta, ale formułuje kilka postulatów zamierzonych jako inicjatywy legislacyjne.
I znów niespodzianka: na pierwszym miejscu „przeprowadzenie wspólnie ze środowiskami eksperckimi i związkami zawodowymi debaty nad polityką emerytalną”. Można byłoby przyklasnąć, zwłaszcza pamiętając demagogiczną obietnicę przywrócenia poprzedniego systemu emerytalnego, w tym wieku, głoszoną w kampanii wyborczej, gdyby nie finalna sugestia „wprowadzenia tzw. emerytury obywatelskiej”. Otóż ta koncepcja – równa emerytura dla każdego po ukończeniu określonego wieku, bez względu na staż pracy i dochody w jej trakcie uzyskiwane – ma mnóstwo wad wyliczanych już niejednokrotnie przez wielu ekspertów.
Kamieni kupa
Podobnie kontrowersyjne jest propagowanie tzw. patriotyzmu gospodarczego, zwłaszcza konsumenckiego. Po pierwsze, obecnie bilans handlowy Polski jest najlepszy od lat (notujemy nawet nadwyżki eksportu nad importem). Po drugie, Polacy mimo deklaracji patriotycznych nie są skłonni kupować produkowanych w Polsce towarów konsumpcyjnych (samochodów, odzieży, dóbr trwałego użytku). Po trzecie, wszelkie administracyjne formy preferowania rodzimych wytwórców i produktów są w UE niedozwolone, dzięki czemu zresztą nasz eksport na rynki UE szybko rośnie.
Tu naprawdę wystarczy nie psuć, lecz co najwyżej ułatwiać inwestorom prowadzenie w Polsce działalności. Ale wszystkim tworzącym nowe miejsca pracy i wytwarzającym nowe produkty.
Postulaty odnośnie do poprawy innowacyjności gospodarki i polityki mieszkaniowej nie wychodzą poza ogólniki lub – co zaskakujące – rozwiązania już przyjęte przez rząd PO-PSL, takie jak „Mieszkanie dla młodych”, rządowy Fundusz Mieszkań na Wynajem przy BGK czy – uwaga! – Polskie Inwestycje Rozwojowe (” kamieni kupa”).
Andrzej Duda był w momencie zwycięstwa i nadal pozostaje najmniej znanym z dotychczasowych prezydentów. Jego poglądy są niejasne, niesprecyzowane i niekonkretne. Ważne będzie także, czyich propozycji i sugestii będzie słuchał. Jego najbliższym doradcą do spraw zagranicznych ma być wywodzący się z Klubu Jagiellońskiego Krzysztof Szczerski.
Czy zbiór postulatów i propozycji wypływających obecnie z Klubu Jagiellońskiego będzie miał wpływ na przyszłą prezydenturę? Jeśli tak, to lęk i trwoga słabną, choć wątpliwości pozostają, a w wielu kwestiach się nasilają.
Klub Jagielloński – intelektualne zaplecze Dudy
„Nie będziecie nam dyktowali, z kim mamy rozmawiać. Dziś niepokorny intelektualista nie pisze o gejach, bo prace z zakresu LGBT dają pewny grant na każdej polskiej i zachodniej uczelni. Dziś testament niepokornych intelektualistów realizują osoby, które dają wypowiedzieć swoje argumenty narodowcom, bo to ich głos jest wykluczany z debaty publicznej” – tak pisali dwa lata temu Krzysztof Mazur i Jan Maciejewski, reprezentanci krakowskiego Klubu Jagiellońskiego założonego na początku III RP jako stowarzyszenie intelektualistów, głównie lokalnych. Mazur jest dziś prezesem Klubu.
W 2014 r. Klub był pierwszą instytucją, która wezwała do archiwizacji kart do głosowania z jesiennych wyborów samorządowych, gdy PiS po skandalicznie długim liczeniu wyników przez PKW zarzucał ich sfałszowanie.
Klub Jagielloński od wielu lat kojarzony jest z PiS. Do jego honorowych członków zaliczają się Krzysztof Szczerski, Ryszard Legutko, Jarosław Gowin czy Paweł Kowal. Łamy „Pressji” – kwartalnika idei wydawanego przez Klub – regularnie zapełniają nie tylko konserwatywni młodzieńcy z Krakowa, ale też skrajnie prawicowi dziennikarze z mediów kojarzonych z zapleczem PiS.
Nie da się jednak całkowicie utożsamić Klubu tylko z tą partią. Niektórzy młodsi jego członkowie pracowali ostatnio przy kampanii Pawła Kukiza. Równie dobrze Klub mógłby być kojarzony z konserwatywnym skrzydłem Platformy. Do dziś do Klubu należą jej członkowie, np. radni czy były wojewoda Małopolski i jeden z najpopularniejszych polityków PO Stanisław Kracik. Do klubu należał też Łukasz Gibała, najpierw poseł PO, później Twojego Ruchu, dziś na rozdrożu.
Klub od wielu lat prezentuje radykalną, konserwatywną, chrześcijańską wizję świata. Jeśli stosunki zagraniczne z Rosją – to a la Lech Kaczyński, jeśli sprawy konstytucji – to tylko z odwołaniem do korzeni chrześcijańskich, jeśli Polska w Unii Europejskiej – to w pełni autonomiczna.
Na początku lat 90., gdy klub zaczynał działać, na spotkania i debaty zapraszano ówczesnych intelektualistów europejskich z każdej ze stron. Na początku wieku Klub prezentował głównie myśli o mocnym państwie – co zbiegło się z powstaniem PiS i PO.
Od 2010 r. – kiedy przeprowadzono zmiany w redakcji „Pressji” – Klub podzielił się na dwie gałęzie: starsze pokolenie konserwatystów, często aktywnych polityków, oraz młodszych aktywistów miejskich (takich jak Ośrodek Myśli o Mieście – OSoM), przyciągających lewicę gospodarczą np. z kręgu niszowego pisma „Nowy Obywatel”. To młodzi z Klubu bezlitośnie i skrupulatnie rozliczali w serwisie Demagog.org wypowiedzi z kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy i Bronisława Komorowskiego.
Łącznikiem między pokoleniami Klubu są Krzysztof Mazur i Marcin Kędzierski. Z jednej strony mocno zaznaczają odrębność intelektualną Klubu, z drugiej – Kędzierski pisze program dla prezydenta elekta Dudy.
Ludzie Klubu są w Radzie Miasta Krakowa, sejmiku Małopolski, na Śląsku i we Wrocławiu, w ławach sejmowych i senackich, głównie PiS, ale nie tylko, a teraz w najbliższym otoczeniu prezydenta Dudy. Sieć towarzyska utworzona przez Klub jest coraz silniejsza i ma coraz większy wpływ na ton dyskusji w Polsce. W 2011 r. prezydent Komorowski zaprosił jego reprezentację do debaty w prezydenckiej kancelarii.
Schetyna o biurach dla Dudy i współpracy: Są dwie rzeczy: jest kampania wyborcza i jest życie po kampanii wyborczej
– Umówiliśmy się co do używania przez pana prezydenta elekta Andrzeja Dudę pałacyku MSZ przy ul. Foksal. To będzie trwało do 6 sierpnia, czyli do zaprzysiężenia – poinformował Schetyna w poniedziałek w Opolu.
Schetyna odpowiadał również na pytanie, czy miał już okazję spotkać się z prezydentem elektem oraz o to, jak ocenia zamiary Dudy dotyczące polityki zagranicznej przedstawione podczas kampanii wyborczej. – Są dwie rzeczy: jest kampania wyborcza i jest życie po kampanii wyborczej – odpowiedział szef MSZ.
Dodał, że „jeśli chodzi o wszystkie rzeczy merytoryczne: program, współpracę ws. polityki zagranicznej”, to według niego są to tematy, które należy „zostawić na czas po zaprzysiężeniu”. – Nie wykluczam rozmów wcześniej, jestem na nie otwarty, ale zawsze inicjatywa powinna należeć do prezydenta elekta – zaznaczył. Podkreślił też, że jest przekonany, iż wspólnie z Andrzejem Dudą znajdą „wspólne spojrzenie na te kwestie”.
W Warszawie w dyspozycji Kancelarii Prezydenta jest Pałac Prezydencki, Belweder, kancelaria przy ul. Wiejskiej i rezydencja przy ul. Klonowej. W przeszłości prezydenci elekci urzędowali także w pałacyku MSZ na ul. Foksal.
Pomnik Wdzięczności. Arcybiskup Gądecki przeciwko lokalizacji na Łęgach Dębińskich
Łęgi Dębińskie? Arcybiskup niechętny
Gądecki mówił też dużo o odbudowie pomnika Wdzięczności, którego częścią ma być odlana już figura Chrystusa. Podkreślał, że pomnik ma być odbudowany „społecznie, bez angażowania funduszy publicznych”, a władze miasta mają „honorowy obowiązek dążyć do likwidacji bezprawia dokonanego przez Niemców”. – W przeciwnym razie wyrażałyby zgodę na haniebne decyzje niemieckich władz okupacyjnych i władz komunistycznych podtrzymujących w tym względzie decyzje nazistów – mówił arcybiskup.
Miasto nie sprzeciwia się odbudowie pomnika. Nie zgadza się jedynie na umieszczenie go nad Jeziorem Maltańskim, bo to tereny rekreacyjne, a plan zagospodarowania przestrzennego nie przewiduje takich budowli. Jedną z alternatywnych lokalizacji mogłyby być Łęgi Dębińskie. Ale to nie podoba się Gądeckiemu: – Pierwotne miejsce pomnika znajdowało się w sercu Poznania, nie wypada więc, by teraz stanął na jego peryferiach.
Arcybiskup mówił też, że nie wyobraża sobie, by pomnik nie został odbudowany do 2018 r., gdy świętować będziemy 100. rocznicę odzyskania niepodległości i wybuchu powstania wielkopolskiego.