Kaczyński, 15.03.2016

 

 

 

oświadczenieTai

Prezes PiS rozwiewa złudzenia: Kompromisów nie będzie

Dominika Wielowieyska, 15.03.2016

Jarosław Kaczyński podczas rozmowy z Danutą Holecką w TVP Info

Jarosław Kaczyński podczas rozmowy z Danutą Holecką w TVP Info (Fot. TVP)

Jarosław Kaczyński w rozmowie z TVP Info nie pozostawia żadnych złudzeń. PiS nie zamierza się wycofać z żadnych swoich decyzji, nie zamierza wykonywać wyroków Trybunału Konstytucyjnego ani nie zamierza wydrukować jego ostatniego orzeczenia z 9 marca.
 

Lider partii rządzącej odrzucił wszystkie propozycje kompromisu. Zarówno te firmowane przez klub Kukiz’15 dotyczące zmiany konstytucji, jak i te zgłoszone przez polityka PiS Kazimierza Michała Ujazdowskiego, który chciał, by sędziów wybranych przez poprzedni Sejm PiS wybierał w przyszłości. Prezes odrzucił propozycję prof. Andrzeja Zolla, by zwiększyć liczbę sędziów do 18 i zaprzysiąc trzech sędziów wybranych w poprzedniej kadencji.

Wniosek z przemowy Jarosława Kaczyńskiego jest prosty: za rządów PiS Trybunał pozostanie sparaliżowany i żadnego dialogu w tej sprawie nie będzie. Jeśli Trybunał będzie orzekał, że ustawy uchwalane przez PiS są niezgodne z konstytucją, władza nie uzna tych wyroków. Czeka nas więc chaos prawny, dwie prawne rzeczywistości. I dziś nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie, jak to będzie wyglądało w praktyce. Czy obywatele pójdą do sądów powszechnych z konkretnymi sprawami, a one zaczną orzekać na podstawie konstytucji? Niestety, przeprowadzająca wywiad redaktor Danuta Holecka o konsekwencje PiS-owskiej polityki prezesa nie zapytała.

Widzowie TVP usłyszeli historię mającą niewiele wspólnego z rzeczywistością, jak to PiS działa zgodnie z prawem, Trybunał łamie konstytucję, a opozycja prze do konfrontacji.

Nieniepokojony przez red. Holecką prezes sypał numerami licznych artykułów konstytucji. Można było odnieść wrażenie, że red. Holecka nie zna raportu Komisji Weneckiej, bo nie była w stanie go zacytować. Nie zorientowała się też do tej pory, że nowelizacja PiS o Trybunale w praktyce powodowała, iż Trybunał nie mógłby w ogóle oceniać ustaw uchwalanych przez partię rządzącą. I że w ten sposób Jarosław Kaczyński zrealizował swój plan sparaliżowania Trybunału. Prezes PiS przecież mówił, że Trybunał jest za silny i niepotrzebny, bo ogranicza władzę zwycięzców.

Red. Holecka nie wiedziała, że nowelizacja PiS zmienia sposób podejmowania decyzji przez Trybunał, co można przeprowadzić tylko przez zmianę konstytucji, a nie zwykłą ustawą. Red. Holecka nie śledziła wydarzeń na świecie, no i przez to nie spostrzegła, że relacje Polski z najważniejszymi sojusznikami wyglądają źle. Bowiem największe media prawicowe i lewicowe w USA i w Unii Europejskiej piszą o łamaniu zasad praworządności w Polsce. Mówią o tym nie tylko Komisja Wenecka, Komisja Europejska, największe uczelnie i wydziały prawa w Polsce, najważniejsze instytucje prawnicze, ale także senatorowie USA, a sekretarz stanu John Kerry wyraża nadzieję, iż Polska wprowadzi zalecenia Komisji Weneckiej. Naiwny sekretarz Kerry, bo prezes wczoraj wyprowadził go z błędu.

Red. Holecka nie zagadnęła o masowe demonstracje uliczne przeciwko władzy. Ani o decyzje personalne spod znaku „dobrej zmiany”, np. mianowanie prezesem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa człowieka, który jest oskarżony przez prokuraturę o korupcję. Ani o powołanie do rady nadzorczej PGE Jadwigi Goss, znajomej prezesa, która pożyczyła Jarosławowi Kaczyńskiemu sporą sumę. Ani o mianowanie prezesem PKN Orlen bliskiego znajomego prezesa, polityka PiS Wojciecha Jasińskiego, choć tego typu nominacje w wydaniu PO czy PSL Prawo i Sprawiedliwość bardzo krytykowało.

Wielu pytań red. Holecka nie zadała, ale na szczęście zdążyła zapytać o pewną agencję ratingową, która podniosła prognozę wzrostu gospodarczego w związku z wprowadzeniem programu 500 plus. A prezes Kaczyński łagodnie upomniał ją, że są i tacy, którzy jeszcze lepiej prognozują przyszłość Polski. Bo redaktorzy TVP i prezes PiS żyją w swoim świecie i żadne niepokojące sygnały z zewnątrz nie zakłócają ich dobrego samopoczucia.

Zobacz także

jarosławKaczyńskiwTVP

wyborcza.pl

 

Frasyniuk, Wujec, Lityński i Staniszewska apelują: Przyjdźcie pod kancelarię premiera

mw, 15.03.2016

Władysław Frasyniuk, Henryk Wujec, Grażyna Staniszewska, Jan Lityński - to tylko niektórzy ze znanych opozycjonistów, którzy podpisali apel

Władysław Frasyniuk, Henryk Wujec, Grażyna Staniszewska, Jan Lityński – to tylko niektórzy ze znanych opozycjonistów, którzy podpisali apel (Agencja Gazeta)

Działacze opozycji antykomunistycznej w PRL apelują o dołączenie do protestu Komitetu Obrony Demokracji pod kancelarią premiera.
 

„Od późnego wieczora w środę 9 marca br. grupa współzałożycieli i sympatyków KOD protestuje przed kancelarią premiera. Nasz postulat jest minimalistyczny. Domagamy się publikacji ostatniego wyroku Trybunału Konstytucyjnego w Dzienniku Ustaw, zgodnie z art. 190 Konstytucji RP.

Apelujemy do Was, drodzy Przyjaciele, o dołączenie do protestu. Bądźmy razem w pokojowej walce o państwo prawa” – czytamy w liście legend opozycji. Podpisani pod nim są m.in. Władysław Frasyniuk, Henryk Wujec, Grażyna Staniszewska, Jan Lityński, Jacek Parol, Henryk Sikora czy Gabriela Lazarek.

Protesty przed KPRM trwają od 9 marca, kiedy TK ogłosił wyrok w sprawie ustawy PiS o Trybunale. Uznał ją w całości za niekonstytucyjną, podważył też poszczególne jej przepisy. Rząd odmawia jednak publikacji wyroku, tłumacząc, że został wydany na złej podstawie prawnej.

Przed KPRM demonstruje – poza KOD-em – także Partia Razem, która założyła miasteczko namiotowe.

Zobacz także

frasyniukWujec

wyborcza.pl

 

PiS poszedł na wojnę z KOD

Wanda Nowicka, 15.03.2016

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Prezes Kaczyński zmienił przeciwnika. Potrzebny jest nowy, świeży wróg, który wzbudzi prawdziwe emocje, czyli KOD, bo to właśnie w ruchu społecznym prezes dostrzega prawdziwe zagrożenie dla rządów PiS.
 

PiS wypowiedział regularną wojnę Komitetowi Obrony Demokracji. Od rana do wieczora politycy PiS, idąc za przykładem prezesa Kaczyńskiego i prezydenta Dudy, obrzucają KOD najgorszymi wyzwiskami i insynuacjami. Działaczom KOD zarzucają interesowność i to, że walczą o swoje prywatne interesy.

Szczytem bezczelności była kompromitująca prezydenta Dudę użyta przez niego parafraza pieśni „Boże, coś Polskę” – „ojczyznę dojną racz nam zwrócić, Panie”. Swoją drogą ciekawe, czy usłyszymy ze strony Kościoła słowa potępiające użycie przez prezydenta pieśni religijnej do bieżącej walki politycznej.

Ton takim wypowiedziom nadaje oczywiście prezes Kaczyński, który w szczególnie agresywnych, obraźliwych i kompletnie absurdalnych słowach zarzuca KOD, że jego działalność jest antydemokratyczna (!), szkodliwa społecznie i wręcz antypolska. Kaczyński nie potrafi ukryć wściekłości z tego powodu, że KOD odwołuje się do symboli narodowych, zwłaszcza flagi polskiej, ewidentnie czując się jej dysponentem czy wręcz właścicielem. Za nim cała sfora PiS-owska powtarza słowa prezesa i twórczo je rozwija. Do tego dochodzi straszenie koderów i koderki ewentualnymi sankcjami prawnymi za ich działalność, np. z powodu obecności w Suwałkach podczas kampanii pani Anders do Senatu (wiceminister MSWiA Jarosław Zieliński).

Z drugiej strony można wyczuć pewną nerwowość po stronie KOD, nieustanne tłumaczenie się za słowa, które nie wiadomo kto powiedział, przyjmowanie postawy defensywnej wynikającej z błędnego przekonania, że jeśli KOD nie popełni żadnego błędu, to agresorom wytrąci się broń z ręki i ataki ustaną.

Tymczasem nic bardziej błędnego. Ataki na KOD będą trwały i będą się nasilać. Im KOD będzie bardziej widoczny, tym bardziej bezpardonowo będzie zwalczany. Celowo używam słownictwa wojennego, bo to jest z punktu widzenia PiS wojna. A podczas wojny nie ma zmiłuj.

Tymczasem czas najwyższy dostrzec, jakie są prawdziwe przyczyny tak wściekłych ataków PiS na KOD. Zrozumiałe jest oczywiście, że PiS zwalcza przeciwników politycznych, którzy skutecznie sprzeciwiają się jego działaniom, ale tak nienawistnych, wręcz haniebnych ataków na KOD nie da się wytłumaczyć wyłącznie politycznym sporem, który jest dopuszczalny w każdym demokratycznym państwie.

Mamy bowiem do czynienia z przeorganizowaniem przez prezesa Kaczyńskiego pola walki, czyli ze zmianą przeciwnika. Wygląda na to, że ośmioletnia wojna PiS z PO ma się ku końcowi. PiS-owi Platforma jest jeszcze potrzebna do legitymizowania dokonanych podczas 100 dni zmian ustrojowych, zwłaszcza dotyczących Trybunału Konstytucyjnego, ale głównego wroga Kaczyński, a za nim cały PiS, dostrzega już w KOD, a nie w Platformie.

PiS musi mieć wroga, by skutecznie mobilizować swoich wyznawców. A walka z Platformą, przeciwnikiem przegranym, nikogo już nie porusza. Potrzebny jest nowy, świeży wróg, który wzbudzi prawdziwe emocje, czyli KOD, bo to właśnie w ruchu społecznym prezes dostrzega prawdziwe zagrożenie dla rządów PiS. Potrzebuje też wroga, z którym walka pozwoli utrzymać jedność w szeregach. Dlatego wojna KOD – PiS będzie eskalowała. I choć PO nasiliła obecnie ofensywę polityczną i jest bardziej widoczna, to politycy PiS w zasadzie ją ignorują. O Platformie mówią wyłącznie w kontekście minionych rządów, ewentualnie insynuują, że to właśnie jej ludzie stanowią społeczną bazę KOD i że to PO nim steruje.

Paradoks sytuacji polega na tym, że KOD nie chce być przeciwnikiem PiS, ale przez PiS jest i będzie tak traktowany, zaś PO, której racja istnienia od zawsze była uzależniona od zwarcia z PiS, chciałaby utrzymać pozycję lidera opozycji i głównego oponenta PiS, ale tę pozycję coraz bardziej traci.

Wanda Nowicka, prezeska stowarzyszenia Równość i Nowoczesność (RóNo), posłanka i wicemarszałkini Sejmu VII kadencji, honorowa przewodnicząca Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny

Zobacz także

prezes

wyborcza.pl

 

„Profanacja Najświętszego Sakramentu!”. 30 tys. osób żąda wstrzymania sprzedaży książki dla dzieci

Łukasz Woźnicki, 15.03.2016

„Mała Nina” – książka Sophie Scherrer – budzi silne emocje. Dlaczego?

„Gorszący opis profanacji Najświętszego Sakramentu. Rażące naruszenie uczuć religijnych dzieci i dorosłych. Atak na niewinność i wrażliwość. Źródło zgorszenia i zachętą do najcięższych grzechów”. To nie reakcje na którąś z piosenek zespołu Behemoth, ale opis popularnej książki dla dzieci „Mała Nina”. Tak przynajmniej widzi ją zrzeszający prawników Instytut na rzecz Kultury Prawnej „Ordo Iuris”.
 

Książka nazywa się „Mała Nina” i do tej pory wydawała się całkiem niegroźna. Niedługo minie rok, odkąd przetłumaczono ją z języka niemieckiego i wydano w Polsce. Przez 10 miesięcy „Mała Nina” zbierała pozytywne recenzje, rodzice chętnie kupowali ją dzieciom, a później pisali w internecie: „Fajna książeczka o pomysłowej, małej dziewczynce, mojemu dziecku się bardzo podobała”.

Ale to już przeszłość. Od kilku tygodni w serwisach internetowych o książkach przybywa innych komentarzy. „To książka deprawująca. Nadaje się tylko na śmietnik. Mała Nina dokonuje profanacji Najświętszego Sakramentu!” – można się dowiedzieć. Aż wreszcie odwołująca się do wartości katolickich organizacja Ordo Iuris zażądała wstrzymania sprzedaży i wycofania książki z dystrybucji. Ale po kolei.

Nieidealny świat, w którym żyje Nina

„Profanującą Najświętszy Sakrament”, jak ją się teraz przedstawia, Ninę wymyśliła niemiecka pisarka Sophie Scherrer. Książka ma w sobie coś z popularnego „Mikołajka” Goscinnego i Sempégo. Tu główną bohaterką jest dziewczynka. Ma osiem lat i jest ciekawym świata dzieckiem. Tyle że ten świat nie jest tak idealny jak w większości książek dla dzieci. Dziewczynka mieszka z matką, bo jej rodzice się rozwiedli. Czytelnik dowie się, że wcześniej dużo krzyczeli i bardzo się ze sobą kłócili.

Nina jest małą filozofką i dużo rozmyśla o najprzeróżniejszych sprawach. W jednym z rozdziałów zastanawia się, gdzie jest Bóg, bo bardzo chciałaby z nim porozmawiać. Próbowała modlitwy, ale to nie działa. Jej rodzice wcale się nie pogodzili.

W międzyczasie dziewczynka idzie do pierwszej komunii. Musi się też ochrzcić, bo rodzice „nie mieli do tego głowy” po jej narodzinach. Nie są specjalnie religijni. Dziewczynka sama musi rozstrzygać, czy istnieje niebo dla świnek morskich, jak to możliwe, że Jezus zamienia się w baranka czy też, jak rozumieć słowa katechetki o stworzeniu świata w siedem dni, „skoro nawet dziecko wie”, że było inaczej.

I właśnie o te odniesienia toczy się cała awantura.

Wasze dzieci już nie będą takie same

W poniedziałek rozpętało ją Centrum Monitoringu Wolności Religijnej i Wolności Sumienia. Prowadzi je warszawski Instytut na rzecz Kultury Prawnej „Ordo Iuris”. To organizacja zrzeszająca prawników, którzy stawiają sobie za cel ochronę „tradycyjnego i naturalnego porządku społecznego”. Przygotowują opinie na temat polskiego i europejskiego prawa. Występowali w obronie prof. Bogdana Chazana. W ubiegłym roku ostrzegali przed „zagrożeniami in vitro”, zwłaszcza przed… „współczesną eugeniką”.

Teraz Ordo Iuris ma nowego wroga – książkę. Jak opisuje Instytut, „Mała Nina” ma zawierać „gorszący opis profanacji Najświętszego Sakramentu”. „Konsekrowana hostia, początkowo schowana przez dziecko w kieszeni, po zdeptaniu przykleja się do podeszwy buta, z której bohaterka zdrapuje pozostałości Najświętszego Sakramentu kawałkiem papieru, aby ostatecznie wyrzucić je na śmietnik” –czytamy w apelu opublikowanym przez Ordo Iuris w internecie.

Według Instytutu wspominany fragment jest „rażącym naruszeniem uczuć religijnych dzieci i dorosłych”. Jakich dzieci? Nie wiadomo. O tym Ordo Iuris już nie wspomina. Książka ma „uderzać w ich niewinność i wrażliwość”. Ma też wychowywać dzieci „do postaw przeciwnych wartościom wyznawanym przez ich rodziców”. Wynika z tego, że „Mała Nina” jest czymś na kształt… konia trojańskiego. Kupiona przez rodzica ma sprawić, że jego własne dziecko pod wpływem lektury zwróci się przeciwko niemu.

Prawnicy ostrzegają wydawcę i sprzedawcę

Może i nie warto byłoby tych zarzutów opisywać, gdyby wśród ekspertów Ordo Iuris nie widnieli ludzie z tytułami naukowymi. Na stronie Instytutu można znaleźć pracowników akademickich Uniwersytetu Warszawskiego i Białostockiego, a także prawników z najprzeróżniejszych kancelarii. Teraz ich Instytut próbuje doprowadzić do wycofania książki ze sprzedaży, powołując się na prawo i grożąc konsekwencjami prawnymi.

„Żądamy wstrzymania sprzedaży i wycofania z dystrybucji książki Sophie Scherrer „Mała Nina”. Książka zawiera opis profanacji Najświętszego Sakramentu obrażający uczucia religijne chrześcijan, a w szczególności gorszący dzieci, do których książka jest skierowana. Przekaz zawarty we fragmentach książki jest niedopuszczalny z punktu widzenia poszanowania chrześcijańskich wartości religijnych wyznawanych przez większość polskiego społeczeństwa i leżących u podstaw naszego dziedzictwa kulturowego” – czytamy w petycji przygotowanej przez Ordo Iuris.

Jej autorzy podkreślają, że „konsekrowana hostia jest przedmiotem najwyższej czci religijnej, jako Ciało Chrystusa”. Dlatego opis z książki „staje się źródłem zgorszenia i zachętą do czynów uważanych za najcięższy grzech”. „Może wypełniać znamiona czynu zabronionego określonego w art. 196 kodeksu karnego, według którego ‚kto obraża uczucia religijne innych osób, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2′” – dodają autorzy petycji.

To słowa zaadresowane do wydawcy książki wydawnictwa Wilga wchodzącego w skład Foksal Grupy Wydawniczej, sieci sklepów Empik, a także głównych sprzedawców książki. „Mamy głęboką nadzieję, że nasz apel doprowadzi do niezwłocznego wycofania książki ze sprzedaży” – wtóruje Ordo Iuris Magdalena Korzekwa-Kaliszuk z fundacji CitizenGO, która opublikowała petycję na swoich stronach.

Och, Baranku Boży, przykro mi

W ciągu pierwszego dnia od publikacji petycję podpisało ponad 30 tys. ludzi. Były momenty w ciągu dnia, gdy tysiąc podpisów przybywało co 15 minut. Trudno sobie wyobrazić, że wszyscy sygnatariusze petycji czytali „Małą Ninę”. Może, gdyby to zrobili, wiedzieliby, że:

– Nina wierzy księdzu, który powiedział jej, że Jezus w hostii jest Barankiem. Dlatego przyjmując komunię, przeżywa hostię delikatnie, aby nie zrobić krzywdy barankowi;

– Aby „zawsze mieć Jezusa przy sobie”, postanowiła nie zjadać hostii, tylko zabrać ją do domu. Ale przez przypadek hostia wypadła jej w kościele. Dziewczynka nie chciała, aby ktoś zobaczył, że Ciało Chrystusa leży na podłodze. Dlatego przykryła hostię nogą i tak wyszła z kościoła;

– Och, Baranku Boży, przykro mi. Najpierw ludzie przybili cię do krzyża, a teraz ja cię jeszcze podeptałam. A przecież pragnęłam tylko, żebyś był w pobliżu – modliła się później. I dodawała: – Pomyślałam, że prawdopodobnie Boga nie można mieć, tak jak się ma zakładkę do książki albo świnkę morską. Można Go mieć tylko tak, jak się ma słońce czy księżyc albo białą chmurę na niebie.

Zanim ciśniecie tę książkę w czeluście piekielne…

– Specjalnie poszukałam tego „kontrowersyjnego” rozdziału – komentuje na stronie Empiku internautka kryjąca się pod nickiem „mysz821130”. Kupiła książkę córce, a dopiero potem przeczytała komentarze o „profanowaniu”.

– Chyba czytałyśmy zupełnie inne rozdziały. Może niefortunne było wyrzucenie pozostałości hostii do kosza, ale to było myślenie 9-letniej dziewczynki, która ma fiu bździu w głowie! Nie dajmy się zwariować. Cała akcja trąci niedojrzałością, a nie przepisem na zstąpienie do piekieł i oddanie czci Szatanowi. Przed ciskaniem książki w czeluście piekielne wystarczyło doczytać o motywacji bohaterki na następnej stronie – dodaje.

Zobacz także

profanacja

wyborcza.pl

 

Macierewicz i Kaczyński w TVP. „Problemy osobowościowe rzutują na postrzeganie Polski”

WB, 14.03.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,114871,19767395,video.html?embed=0&autoplay=1
1. Eksperci komentują rozmowy A. Macierewicza i J. Kaczyńskiego
3. Brejza: Macierewicz prowadzi Polskę ku destabilizacji
3. Maliszewski: PiS wybrało strategię „z nami albo przeciwko nam”

 

W TVP Info w odstępie kilkudziesięciu minut wystąpił szef MON Antoni Macierewicz i prezes PiS Jarosław Kaczyński. Ten ostatni przekonywał, że premier nie mogła opublikować wyroku TK, z kolei minister obrony narodowej odnosił się do katastrofu w Smoleńsku.

„Może była bomba, może w inny sposób…” [SZEŚĆ CYTATÓW] >>>

O komentarz do obu rozmów poprosiliśmy posła Krzysztofa Brejzę i politologa Norberta Maliszewskiego.

Krzysztof Brejza, poseł PO

O wystąpieniu Macierewicza i Kaczyńskiego jednego dnia:Widać bałagan komunikacyjny i brak spójności. Eurodeputowany Kazimierz Ujazdowski wraca i szarżuje ze swoją wypowiedzią o kompromisie, niektórzy posłowie sugerują, by skończyć kryzys, bo większość Polaków tego oczekuje. Sugerują też, że to szkodzi Prawu i Sprawiedliwości… Wydaje mi się, że Jarosław Kaczyński chce w twardy sposób przeciąć tę sytuację. Próbuje opanować pożar.

O ostrych wypowiedziach Macierewicza: Jesteśmy na kilka miesięcy przed szczytem NATO, który ma być miejscem wypracowania wspólnej doktryny dla całego Paktu na najbliższe lata. Organizowane jest w państwie położonym obok konfliktu ukraińskiego, państwie, które stabilizowało sytuację w całym regionie. Macierewicz takimi wypowiedziami prowadzi Polskę ku destabilizacji. Nie jesteśmy już punktem oparcia dla NATO.

Macierewicz ze swoją osobowością nie jest partnerem wiarygodnym do przekazywania informacji niejawnych, prowadzenia współpracy wywiadowczej, jest osobą mało poważną, żeby podejmować z nim poważne rozmowy.

Problemy osobowościowe rzutują na postrzeganie Polski jako partnera w gronie państw NATO.

Norbert Maliszewski, politolog

O wystąpieniu Macierewicza i Kaczyńskiego jednego dnia:Dzisiaj ustalana jest strategia na długotrwały kryzys. Stąd pojawienie się Antoniego Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego, polityków twardej linii. Ta strategia to „z nami albo przeciwko nam”.

Prezes narzuca obowiązującą narrację, że Trybunał łamie Konstytucję, jego wyrok z 9 marca jest bezprawny i nie może być opublikowany. Partia zwiera szyki, wątpiący politycy mogą zostać zmarginalizowani, a elektorat PiS przetrwa kryzys w „oblężonej twierdzy”, z przekonaniem o konieczności obrony suwerenności, którą ograniczałyby np. instytucje unijne, krytykujące rząd premier Szydło za działania wobec TK.

Ale retoryka, jak na Macierewicza i Kaczyńskiego, i tak była koncyliacyjna. Wcześniej była twarda – były m.in. ataki na KOD. Dziś chodzi o to, aby winnym kryzysu uczynić opozycję, bo to ona nie szuka kompromisu. Również jeśli szczyt NATO okaże się fiaskiem, jego ranga zostanie obniżona, ustalenia nie będą istotne, winą zostanie obarczona opozycja. Ugodowość Kaczyńskiego jest tylko retoryczna

Prezes mówi o kompromisie, natomiast po kolei odrzuca różnego rodzaju pomysły. Jest to taka gra, gdzie twarda linia zostaje przypudrowana retoryką koncyliacyjną i troską o reputację Polski.

O długotrwałym kryzysie: Komisja Europejska będzie kontynuować kroki mechanizmu kontroli praworządności, pozycja przetargowa Polski będzie dużo słabsza. Mamy do czynienia z podręcznikowym rozłamem społecznym, politycznym i prawnym. Będą dwa porządki prawne – rząd będzie miał swoją wykładnię, TK będzie miał swoją, część społeczeństwa będzie uznawała orzeczenia TK a część nie. Ten kryzys musi zostać rozwiązany, ale nie widać woli.

O problemie Macierewicza: Warto zauważyć, że Antoni Macierewicz na słowa prowadzącego program, że powodem katastrofy smoleńskiej była bomba, stwierdził „to pan powiedział”. Macierewicz znajduje się w dosyć trudnej sytuacji – między młotem, czyli koniecznością dyplomatycznych wypowiedzi, a kowadłem czyli twardym elektoratem.

kaczyńskiChce

gazeta.pl