Kaczyński, 14.02.2017

 

Walemar Mystkowski

Z PiS wyszło szydło bylejakości

kaczynski-wsparcie-2

Raczej nikt rozsądny nie łudzi się, że machina PiS, która jest obecnie państwową, wyjaśni, jak było rzeczywiście z wypadkiem Beaty Szydło w Oświęcimiu. Nie używam pojęcia kolumna samochodowa, rządowa, po prostu Szydło wzięła sobie w dyspozycję samochody i BOR-owców – do czego ma prawo – aby spędzić jakoś weekend.

Wszyscy narzekali na stan państwa polskiego, a to z powodu, iż malkontenctwo jest narodowe, a czasami nawet zaraźliwe. Uważam, że państwo polskie po 1989 roku o wiele sprawniej działa, ale jest zarządzane – i tu uwaga, bo to niespodzianka! – przez Polaków.

Kiedyś w takim swoim poczucia malkontenctwa zamarzyłem, gdy coś załatwiałem w Niemczech, iż można byłoby wypożyczyć na kilka lat urzędników niemieckich. Ale szybko zostałem trzepnięty przez jakiegoś kolegę, że to niepatriotyczne, bo polski patriotyzm zasadza się na „im gorzej, tym bardziej po polsku”.

Więc ostatnio jakoś mało byliśmy Polakami, bo wyrośliśmy z małości, staliśmy się ciut więksi, lecz doszedł PiS do władzy i sprowadza nas do normy, tradycji, do małości. Można określić, iż urósł nam Polak, bądź wyrosliśmy z Polaka, ale sprowadzają nas znowu do Polaka i państwo do polskiej tradycji. Za sprawą partii PiS, która w istocie jest ciągłością komunistyczną, jest komusza do bólu w sposobie myślenia prezesa, a jego podwładni to nawet kiepskie podróbki urzędników PRL-owskich.

Wypadek Szydło powinien być odfajkowany, może ze dwa tabloidy wpadłyby do szpitala nocą, aby podpatrzeć jak premier rządu pisowskiego chrapie. Zaś służby policyjne zbadać wypadek i orzec: tak i siak.

Lecz – nie! To jest Polska właśnie, kraj nieeuropejski, jakaś republika bananowa, w której ukrywa się nieistotne w gruncie rzeczy fakty, machina takiego państwa wrabia mlodego chjłopaka lat 20, bo ten może nie potrafi rajdować jak Robert Kubica, ze względu na wiek mieć słuchawki na uszach i dygać w rytm hip-hopu, dobrze, że nie wrobili go w rozmowę poprzez telefon komórkowy, lecz mieli wiedzą, że bateria mu się rozładowała.

Nikt w zasadzie nie powinien zajmować okolicznościami wypadku, lecz stanem zdrowia Szydło. Tyle. Ale bodaj ta bylejakość pisowska także pośliznęła się na zdrowiu premier, bo Szydło odniosła większe obrażenia, niż w pierwszym momencie oficjalnie podano. Kolejna bylejakość PiS, tak nam niszczą sferę publiczną, medialną, a przede wszystkim państwo.

Polska pisowska jest anemiczna, chwieje się na swych niezdarnych nóżkach, a przy tym zakłamana. Więc PiS przystąpił do kolejnego etapu swej bylejakości. Tak działa logika niedołęgów. Zastraszanie. Zbigniew Ziobro ustami swego jakiegoś wiceministra zapowiedział, iż osoby szerzące mowę nienawiści – to jego słowa – mogą być szybko namierzone i ukarane.

Krótko pisząc będzie ściganie za krytyczne słowa o bylejkości obecnej władzy. Jarosław Kaczyński swym geniuszem nawet orzekł, iż postawa opozycji – czyli wspomaganie młodego kierowcy przeciw machinie państwa PiS – to „wezwanie do tego, żeby tego rodzaju zdarzenia miały już charakter nieprzypadkowy”.

Nawet nie wiem, jak skomentować takie słowa, bo nie są normalne, autor tych słów wszak mówi o sobie, tak by postąpił, gdyby miał prawo jazdy. A jeszcze bardziej dosadnie pokazał swoją bylejakość szef klubu parlamentarnego PiS, Ryszard Terlecki: „Zastanawiamy się nad tym, czy nie należy zawiadomić prokuratury w sprawie wypowiedzi posłów opozycji” na temat wypadku w Oświęcimiu.

Polska jako państwo jest coraz bardziej bylejaka, tak anemiczna, iż przy niej PRL może być uznany za okaz zdrowia. Taka bylejakość zawsze wpada w groteskę i w bananowe groźby, acz nie wykluczam, że tu i ówdze użyją swej machiny przeciw obywatelom naszego państwa, które staje się coraz bardziej bylejakie z powodu takich rządów.

PiS to partia w istocie komusza i to z okresu pionierskiego reżimu, zastrasza, jak Gomułka i jego „dyktatura ciemniaków”. Oto z PiS wyszło szydło bylejakości.

 

ŚRODA, 15 LUTEGO 2017

Mazurek: Szef MON to osoba, do której należałoby kierować pytania o los Misiewicza

12:19

Mazurek: Szef MON to osoba, do której należałoby kierować pytania o los Misiewicza

Nic nowego się w tej sprawie [Bartłomieja Misiewicza] nie dzieje, poza nowymi informacjami, które pojawiają się w mediach, które dotyczą czasów minionych – o miesiąc, tydzień, pół roku. Nic nowego nie zaszło. Nie wiem, co można by w tej sprawie komentować– mówił Ryszard Terlecki na briefingu w Sejmie. Jak dodała Beata Mazurek:

„Doskonale państwo wiecie, że pracodawcą dla pana Misiewicza jest szef MON. To osoba, do której należałoby kierować pytania o los Misiewicza”

My nawet osobiście nie znamy pana Misiewicza. Nie mamy zdania na ten temat. To sprawa ministra obrony – stwierdził Terlecki.

12:04

Terlecki: Zastanawiamy się nad tym, czy nie należy zawiadomić prokuratury ws. wypowiedzi posłów opozycji

Jak mówił Ryszard Terlecki na briefingu w Sejmie:

„Mamy na początek zabawną i taką zasmucającą wiadomość, że liderzy partii opozycyjnej – przynajmniej deklarujący się jako partia opozycyjna – wybierają się na polemikę z drogówką. Jadą do Oświęcimia, żeby tam szukać śladów wypadku drogowego. To pokazuje poziom opozycji. Granica śmieszności, która jest nieustannie przekraczana, została przekroczona po raz kolejny. Jeżeli opozycja zamiast zajmować się tym, co deklaruje, że się zajmuje, czyli staraniem o to, aby w najbliższych wyborach uzyskać przyzwoity wynik, wygłupia się, wtrącając do śledztwa nt. wypadku drogowego, to taka opozycja jest rzeczywiście skrajnie niepoważna i to trzeba powiedzieć. Niezależnie od tej śmieszności są też poważniejsze elementy tej sytuacji. M.in. próba wpływania na przebieg śledztwa, z czym mieliśmy do czynienia już od soboty, kiedy dwaj posłowie tej pożal się Boże opozycji – panowie Budka i Sowa – sugerowali, że osoba, która jest oceniana czy podejrzewana o sprawstwo tego zdarzenia drogowego, usiłowali przekonywać, że tak nie jest, że są jakieś elementy, które dopiero trzeba wyjaśniać. Złożyliśmy w tej sprawie wniosek do Komisji Etyki Poselskiej. Posłowie nie powinni się tak zachowywać, ale zastanawiamy się nad tym, czy to nie przestępstwo i czy nie należy zawiadomić prokuratury, bo próba wpływania na osoby uczestniczące w tym zdarzeniu kwalifikuje się jako przestępstwo”

09:27

Bochenek: Sprawa Misiewicza jest sprawą zakończoną

Niepotrzebnie wracamy do tej sprawy. Ten film, który został m.in. przez państwa stację wyemitowany, jest filmem, który został nagrany wiele miesięcy temu. Jest nieaktualny, można powiedzieć. Sprawa Bartłomieja Misiewicza jest sprawą zakończoną (…) Misiewicz w tej chwili nie pracuje w MON, przebywa na urlopie – mówił Rafał Bochenek w TVN24.

09:08

Waszczykowski o Tusku: Urzęduje w ważnej instytucji europejskiej i nie wspiera własnego kraju

– [Donald Tusk] urzęduje w ważnej instytucji europejskiej i nie wspiera własnego kraju. Nie jest prawdą, jak mówią niektórzy politycy w Polsce, że wchodząc do instytucji europejskiej staje się kosmopolitą, że musi dbać wyłącznie o interes wspólnotowy. Proszę zobaczyć, jak dbają Niemcy, jak dbają Włosi – oni ciągną za sobą całe rzesze ludzi, całe rzesze pobratymców do tych instytucji europejskich. My z tych dwóch lat, które minęły w tej chwili, z tych dwóch lat funkcjonowania Donalda Tuska w UE, nie mamy żadnego pożytku –powiedział w „Sygnałach Dnia” PR1 Witold Waszczykowski.

08:06

Dzisiaj przed sądem rejonowym w Oświęcimiu konferencja najważniejszych polityków PO

O 13:00 przed Sądem Rejonowym w Oświęcimiu odbędzie się konferencja prasowa PO. W konferencji udział wezmą: Grzegorz Schetyna, Ewa Kopacz, Tomasz Siemoniak, Sławomir Neumann, Małgorzata Kidawa-Błońska, Borys Budka, Andrzej Halicki, Iwona Śledzińska-Katarasińska, Krzysztof Brejza, Arkadiusz Myrcha, Dorota Niedziela, Jan Grabiec oraz marszałek Małopolski Jacek Krupa i prezydent Oświęcimia Janusz Chwierut.

300polityka.pl

, 14 LUTEGO 2017

Sakiewicz, Puszcza, sześć milionów…. Ale po publikacji OKO.press interweniuje Komisja Europejska

Komisja Europejska wystąpiła do polskich władz o szczegółowe informacje na temat konkursu, w którym fundusz ochrony środowiska miał przeznaczyć 6 mln zł na portal o Puszczy Białowieskiej. Beneficjentem byłaby fundacja Tomasza Sakiewicza. Jak dowiaduje się OKO.press, Komisja zainteresowała się sprawą po m.in. naszych publikacjach

6 lutego 2017 informowaliśmy, że konkurs, w którym Fundacja Niezależnych Mediów starała się o dofinansowanie udowy portalu o Puszczy Białowieskiej, nie został jeszcze rozstrzygnięty – Ministerstwo Środowiska prowadzi jego kontrolę

Okazuje się, że interweniowała Komisja Europejska. Rzecznik NFOŚ, Sławomir Kmiecik, poinformował, że kontrola jest prowadzona na wniosek Ministerstwa Rozwoju „w związku z wątpliwościami zgłoszonymi przez Komisję Europejską”.

Komisję zaniepokoiło, czy konkurs był prawidłowo przeprowadzony a dofinansowanie portalu o puszczy zasadne.

Z informacji OKO.press wynika, że Komisja Europejska poprosiła o szczegóły po publikacjach na temat konkursu w polskich mediach. OKO.press o nieprawidłowościach w NFOŚ pisało jako pierwsze.

W październiku 2016 r. ujawniliśmy, że Fundacja Niezależne Media, której prezesem jest prawicowy publicysta Tomasz Sakiewicz, ma otrzymać 6 mln zł na budowę portalu o puszczy w konkursie NFOŚ. Wniosek fundacji znalazł się na 3. miejscu listy, mimo poważnych wątpliwości, czy w ogóle powinien zostać dopuszczony do konkursu. O sprawie pisał również Wojciech Cieśla z „Newsweeka”.


Przeczytaj też:

Konkurs w lesie. Fundacja Tomasza Sakiewicza jednak nie dostanie 6 mln zł na portal o puszczy?

KONRAD SZCZYGIEŁ  6 LUTEGO 2017


Kontrola prowadzona przez Ministerstwo Środowiska jest szczegółowa. Sprawdzana jest dokumentacja konkursowa, protokoły z jego przebiegu i skład Komisji Oceny Projektów. Nie wiemy, kiedy to się zakończy. „Kontrola trwa” – odpowiada Joanna Józefiak z departamentu komunikacji Ministerstwa Środowiska.

Kłopotliwy konkurs, w którym Fundacja Sakiewicza miała dostać dofinansowanie, trwa już ponad rok, od  stycznia 2016 r. Jego zakończenie planowano na 11 stycznia 2017. Jednak dopiero po zakończeniu kontroli poznamy zwycięskie projekty.

W zeszłym roku resort środowiska wszczął tylko jedną kontrolę konkursu organizowanego przez NFOŚ – to niewiele, bo konkursów było aż 52.

Fundacja ekologów?

Fundacja Niezależne Media została założona w 2008 r. Miała „promować niezależność mediów” i pomagać dziennikarzom, udzielając im darmowej pomocy prawnej w procesach związanych z publikacjami. W radzie fundacji zasiadają: Tomasz Sakiewicz, Katarzyna Gójska-Hejke (wicenaczelna „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej Codziennie”) i Grzegorz Tomaszewski (krewny Jarosława Kaczyńskiego, prezes spółki Forum wydającej „GPC”). Fundacja nigdy wcześniej nie zajmowała się działalnością ekologiczną. Aż do momentu, gdy postanowiła zawalczyć o unijne pieniądze.


Przeczytaj też:

„Niepokorni” dziennikarze i 6 milionów złotych z państwowego funduszu

BIANKA MIKOŁAJEWSKA  8 PAŹDZIERNIKA 2016


Najpierw członkowie władz Fundacji odwiedzili władze NFOŚ.

Według naszego informatora związanego z NFOŚ, 27 kwietnia 2016 w siedzibie funduszu doszło do spotkania wiceprezesa tej instytucji – Artura Michalskiego z Katarzyną Gójską-Hejke, a 28 kwietnia prezes funduszu Kazimierz Kujda spotkał się z Grzegorzem Tomaszewskim.

Przed objęciem funkcji w NFOŚ Kujda był członkiem władz spółki Słowo Niezależne prowadzącej portal niezalezna.pl – należący do grupy „niepokornych” mediów związanych z Sakiewiczem.

Na pytania OKO.press dotyczące spotkań, rzecznik NFOŚ Sławomir Kmiecik – już po naszej październikowej publikacji – odpowiedział: „Nic mi nie wiadomo na temat takich spotkań i nie wiem, skąd pochodzą takie informacje.”

Jednak wiadomo, że wkrótce potem władze NFOŚ wydłużyły termin składania wniosków – z 29 kwietnia aż do 23 maja 2016 roku. W międzyczasie, 9 maja 2016 roku, członkowie rady Fundacji Mediów Niezależnych zmienili jej statut, zapisując w nim „ochronę środowiska, bioróżnorodności oraz propagowanie idei zrównoważonego rozwoju”.

Podsumowując: Tomasz Sakiewicz najpierw sięga po pieniądze z Unii Europejskiej, którą tak chętnie krytykują prawicowe media. A gdy okazuje się, że zrobił to nieudolnie, jak na ironię, Unia odgryza się kontrolą i tymczasowo blokuje dofinansowanie.

sakiewicz

OKO.press

Staniszkis: PiS przegra najbliższe wybory

LUTY 13, 2017

Staniszkis: PiS przegra najbliższe wybory

Trzeba umieć przegrywać, ale i wygrywać. PiS wygrywać nie umie. Stąd tyle chaosu – mówi wiadomo.co prof. Jadwiga Staniszkis. Pytamy też o niezatapialnego Misiewicza, zmiany w sądach szykowane przez ministra Ziobrę i najbliższe wybory samorządowe.

Justyna Koć: Pani profesor, czy można powiedzieć, że ostatni wypadek premier Szydło, ale kolejny tej ekipy rządzącej, pokazuje, w jaki sposób ten rząd traktuje państwo i rządzenie oraz że PiS po prostu nie dojrzało do sprawowania władzy?

Jadwiga Staniszkis: Nie sądzę. Każdy wypadek był inny, ale w każdym był brak wyobraźni. Uważam, że w ogóle w ten sposób pani premier, czy ktokolwiek inny, nie powinna jeździć przez wąskie uliczki w miastach, bez wcześniejszego zawiadomienia lokalnej policji i wyłączenia na te 20 minut tych ulic z ruchu. Takie prywatne wyjazdy nocą bez zapowiedzi są lekkomyślnością i to nie powinno się zdarzać. Lepiej, żeby rodzina premier przeniosła się do Warszawy na czas premierowania. Jest specjalna willa przygotowana do tego.

Lepiej, żeby rodzina premier przeniosła się do Warszawy na czas premierowania.

Czy to nie świadczy o przedmiotowym traktowaniu państwa i jego zawłaszczaniu? Władza robi, co chce, i jeździ, jak chce…

Inne rzeczy świadczą o zawłaszczaniu państwa. Myślę tutaj o upartyjnianiu spółek publicznych, całym szeregu posunięć dotyczących instytucji, które powinny być niezależne: sądy, prokuratura, Trybunał Konstytucyjny. Tutaj po prostu władza uważa, że wszyscy powinni wiedzieć, że jedzie ktoś wysoko postawiony, a niekoniecznie tak jest.

Jak pani ocenia zapowiedzi, że BOR zostanie przekształcony w nową formację, zbudowaną na etosie AK?

To trochę dziwaczne. Ja akurat pochodzę z rodziny i środowiska, gdzie bardzo wielu ludzi było z Armii Krajowej i siedziało za to w czasach stalinowskich. Etos etosem, ale wyobraźnia, kompetencje i pewna logistyka działań są ważniejsze. To takie nachalne przekonanie, że słowami można zaczarować rzeczywistość. Chowanie się pod tym etosem AK, niszczenie wszystkich przekazów, które pokazują złożoność sytuacji, np. niszczenie Muzeum II Wojny Światowej – a ekspozycja była naprawdę wspaniale przygotowana. Wiem, o czym mówię, bo dostałam katalog od prof. Machcewicza. To jest po prostu traktowanie w sposób irracjonalny sfery polityki. Pod słowami ma się uginać rzeczywistość i zmieniać, a tak nie jest. To jest niepoważne.

Etos etosem, ale wyobraźnia, kompetencje i pewna logistyka działań są ważniejsze.

A jak pani ocenia proponowane przez ministra Ziobrę zmiany w Krajowej Radzie Sądownictwa?

Te zmiany są fatalne. To kolejna instytucja, która zostaje upolityczniona. KRS wypowiadała się również bardzo krytycznie w sprawie zmian w TK. KRS jest rodzajem samorządu, a te zmiany to wyraz uzależniania KRS już nawet nie od państwa, a od konkretnej partii. Myślę, że to się w końcu obróci przeciw PiS. Tak jak zmiana metropolitarna, kiedy chcieli przyłączyć gminy, w których wygrali wybory. Zresztą dlatego moja Podkowa Leśna znalazła się poza zasięgiem zmian. W tych gminach, które chcieli włączyć, już widać było, jak duży jest opór, bo ludzie chcą mieć samorządność. Boją się, że to będzie się wiązało z wypływem środków do centralnej Warszawy. Ludzie nie chcą takich amatorskich i opartych na braku wiedzy działań. Wspólny bilet, to, co obiecuje Błaszczak, w przypadku kolei WKD już istnieje, tu chodziło tylko o wybory samorządowe. To pokazuje również skrajny brak wiedzy.

KRS jest rodzajem samorządu, a te zmiany to wyraz uzależniania KRS już nawet nie od państwa, a od konkretnej partii. Myślę, że to się w końcu obróci przeciw PiS.

Wygląda na to, że PiS po raz trzeci się ugięło. Przypomnijmy: poprzednie dwa razy to masowy tzw. czarny protest kobiet przy próbie zaostrzenia prawa aborcyjnego i sprawa mediów, którym ograniczyć chciano dostęp do Sejmu.

Spojrzałabym na to inaczej. Myślę, że w samym PiS-ie jest wyścig, kto będzie po Kaczyńskim, to wynik pewnej nadgorliwości. Sam Kaczyński powiedział przecież, że za dużo już jest tych otwartych osi konfliktu. Takie wyskakiwanie do przodu, i nawet później cofanie, zwiększa poczucie niepewności, chaosu, utrudnia myślenie dalekosiężne i z punktu widzenia zarządzania państwem jest fatalne.

Myśli pani, że to efekt walki wewnątrz PiS, czyli tego, kto jest bliżej prezesa, kto mu się bardziej podliże?

Każdy w swoim pionie chce rzucić prezesowi swoją akcję jako dar, ale to jest chaotyczne i nieprzewidywalne, zwiększa chaos, a państwo to rządy prawa. Nie tylko prawo jako procedura, ale prawo jako pewien fundament spójności. Dopiero zmiana prawa zmienia kurs, a nie na odwrót. To też pokazuje, jak bardzo PiS jest niepewne. Tak działają ludzie, którzy nie są silni, tylko próbują łapać i zawłaszczać, co się da.

Myślę, że w samym PiS-ie jest wyścig, kto będzie po Kaczyńskim.

Czy tym samym można tłumaczyć przypadek pana Misiewicza? Wygląda na to, że jest niezatapialny.

Sama chciałabym wiedzieć, jakie kompetencje ma pan Misiewicz i co sprawia, że jest nieusuwalny. Oczywiście, to, że jest atakowany, zwiększa jego stabilność. Minister Macierewicz nie chce pokazać, że się ugina. Myślę, że jednak po cichu w końcu zostanie odsunięty.

Podobno wynika to z mocnej pozycji Antoniego Macierewicza, który jako jeden z nielicznych ma własne zaplecze polityczne w postaci środowiska Radia Maryja.

Nie jestem przekonana, czy ojciec Rydzyk jest takim zapleczem politycznym, które może pomóc w wygranej. To jeden z mitów PiS. Ja nie słucham Radia Maryja, więc nie wiem, jakie tam są relacje z Macierewiczem czy Jarosławem Kaczyńskim, ale myślę, że najlepszym zapleczem jest racjonalna polityka we własnej dziedzinie. Tu Macierewicz w niektórych kwestiach postępuje racjonalnie, w innych nie. Masowe dymisje i odejścia z wojska to zdecydowanie nie są racjonalne decyzje, ale już obrona terytorialna w przypadku wojny hybrydowej i stawianie na krajowy przemysł zbrojeniowy to racjonalne decyzje. Macierewicz, według mnie, stosunkowo mało uprawia „pisiactwa” w swoim resorcie.

Masowe dymisje i odejścia z wojska to zdecydowanie nie są racjonalne decyzje.

W przeciwieństwie do ministra Błaszczaka? Jak ocenia pani jego wypowiedz na konferencji po wypadku premier Szydło? Zamiast mówić o wnioskach i śledztwie mówił o fali hejtu i przywołał morderstwo posła PiS sprzed dwóch lat.

To wynika z poczucia zagrożenia, że wszystko jest atakiem, zamachem. Oni żyją pod pewnym szklanym kloszem, ciągle są atakowani… Ja też ich atakuję… Czują się oblężoną twierdzą, wszystko dla nich jest prowokacją czy zamierzonym atakiem. To wszystko świadczy o słabości, poczuciu zagrożenia, etosie wpisywania się w perspektywę domniemanego zamachu smoleńskiego, ciągle niewyjaśnionego. Myślę, że końcem tego typu myślenia może być tylko wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej przez Macierewicza i postawienie pomnika.

Czy PiS zatrzyma się w którymś momencie, czy też będzie reformowało wszystko? Mamy już TK, samorządy, sądy, służbę cywilną, edukację, służbę zdrowia, teraz BOR.

Myślę, że Kaczyński ma rację mówiąc, że zbyt wiele frontów otworzono. Nie są to sprawy najczęściej dostatecznie przemyślane. Np. w szkołach najważniejsze są programy i poziom nauczycieli. W tej reformie zwiększa się kontrolę, ogranicza swobodę i zastrasza. Zmiany programowe fatalne plus obciążenie samorządów reformą. To źle wygląda. Samorządy zaczną się buntować i zobaczymy to 2017 roku, gdy PiS przegra wybory samorządowe.

W szkołach najważniejsze są programy i poziom nauczycieli. W tej reformie zwiększa się kontrolę, ogranicza swobodę i zastrasza.

Pani zdaniem PiS przegra?

Zawsze przegrywało, a nie ma powodów, żeby wygrywało w tej chwili. Nie prowadzi polityki samorządowej racjonalnie. Zrzuca dodatkowe koszty na samorządy, zwiększa ich niepewność i chaos. Próbuje dysponować ich głosami, jak w Warszawie, podczas gdy samorządy powinny mieć jednak pewną autonomię. Państwo powinno być regulatorem tam, gdzie potrzebne jest wydłużenie perspektywy czasowej. Ograniczać swobodę rynku wprowadzając standardy itd. A im bardziej jest niewidzialne, tym lepiej. Tu mamy 3 elementy: statusowy – działaniami próbuje się pokazać, że ma się władzę; drugi element to nacisk na hierarchię, tylko że hierarchie już nie istnieją, są sieci powiązań. Trzeci to przekonanie, że nie prawo, tylko wola polityczna może wszystko. To wszystko jest strasznie archaiczne w dzisiejszych czasach i nieskuteczne, a do tego jeszcze niszczące państwo.

PiS będzie zmieniało granice okręgów i dzieliło na nowo. To właśnie ten objaw słabości. Poczucie, że majstrowanie przy ordynacji, a nie przedstawienie wizji, która byłaby bardziej atrakcyjna dla wyborców, załatwi sprawę.

Uważa pani, że PiS nie będzie próbowało zmienić ordynacji, aby wygrać wybory samorządowe?

Oczywiście, że będzie próbowało. Będzie zmieniało granice okręgów i dzieliło na nowo. To właśnie ten objaw słabości. Poczucie, że majstrowanie przy ordynacji, a nie przedstawienie wizji, która byłaby bardziej atrakcyjna dla wyborców, załatwi sprawę. Trzeba umieć przegrywać, ale i wygrywać, a oni ciągle zachowują się tak, jakby to zwycięstwo było na glinianych nogach. Są słabi i widać to chociażby przy ciągłym porównywaniu się z Platformą.

wiadomo.co

Doradca Trumpa zwolniony za kontakty z Rosjanami. Jeszcze kilka dni temu stawiał na niego PiS

Doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Michael Flynn podał się do dymisji w związku z kontrowersjami, jakie wywołały jego kontakty z przedstawicielami Rosji. Tymczasem zaledwie kilka dni wcześniej na jego słowa stawiał rządowy minister Krzysztof Szczerski

Doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Michael Flynn podał się do dymisji w związku z kontrowersjami, jakie wywołały jego kontakty z przedstawicielami Rosji przed objęciem urzędu przez Donalda Trumpa. Rosyjscy parlamentarzyści ocenili, że dymisja jest wymierzona w relacje USA z Rosją.

Tymczasem zaledwie kilka dni wcześniej rozmawiał z nim przebywający w Stanach Zjednoczonych minister Krzysztof Szczerski. Minister Krzysztof Szczerski w rozmowie z mediami, do którego doszło we czwartek późnym wieczorem podkreślał, że spotkanie z gen. Michaelem Flynnem pokazało, że relacje z nową administracją amerykańską bardzo się zaawansowały. Zwrócił również uwagę na ustalenia z zeszłorocznego szczytu NATO, które nadal będą podtrzymywane.

– Te relacje Polski i USA z nową administracją bardzo się zaawansowały, teraz to jest dialog pełnowymiarowy, też zapewniał mnie gen. Flynn, że polityka z nową administracją amerykańską będzie bardzo intensywna i istnieje duże wzajemne pole interesu polsko-amerykańskiego – mówił Szczerski.

Rekord najkrótszej kadencji

Flynn, emerytowany generał piechoty morskiej i były dyrektor Agencji Wywiadu Ministerstwa Obrony USA, funkcję tę sprawował zaledwie przez trzy tygodnie i trzy dni – najkrócej w historii. Po dymisji Flynna funkcję p.o. doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego prezydent Donald Trump powierzył emerytowanemu generałowi piechoty Josephowi Keithowi Kelloggowi, który obecnie jest szefem personelu Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Wśród kandydatów na następców Flynna na stanowisku doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego obok Kellogga wymienia się byłego dyrektora CIA Davida Petraeusa oraz wiceadmirała Roberta Harwarda, byłego wiceszefa Centralnego Dowództwa USA (CENTCOM). W przeciwieństwie do innych stanowisk w gabinecie prezydenta nominacja na stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego nie musi być zatwierdzona przez Senat.

Flynn zataił przed Trumpem rozmowy z ambasadorem Rosji

Rezygnację Flynna poprzedziła kolejna seria rewelacji opublikowanych w internetowym wydaniu „Washington Post” we wtorek nad ranem czasu polskiego. Dziennik podał, że pod koniec stycznia p.o. minister sprawiedliwości i prokurator generalnej Sally Yates poinformowała wysokiej rangi urzędników Rady Bezpieczeństwa Narodowego oraz radcę prawnego Białego Domu Donalda McGahna, że Flynn zataił przed najbliższym otoczeniem prezydenta Trumpa tematykę swoich rozmów z ambasadorem Rosji w Waszyngtonie Siergiejem Kislakiem. „Jest niejasne – czytamy na łamach „Washington Post” – co radca prawny Białego Domu Donald McGahn zrobił z tą informacją”. Yates została zwolniona przez Trumpa 30 stycznia po tym jak poinstruowała adwokatów resortu sprawiedliwości, by nie bronili w sądach antyimigracyjnego dekretu nowego prezydenta.

Konstantin Kosaczow, szef komisji spraw zagranicznych w wyższej izbie rosyjskiego parlamentu, napisał we wtorek na Facebooku, że kontakty z ambasadorem Rosji „to zwykła dyplomatyczna praktyka”. Zdymisjonowanie z tego powodu doradcy prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego „to nawet nie paranoja, a coś nieporównanie gorszego” – dodał. „Albo (prezydent USA Donald) Trump nie uzyskał należytej samodzielności i jest konsekwentnie, i nie bez powodzenia, zapędzany do narożnika, albo rusofobia opanowała już teraz od góry do dołu nową administrację” – napisał Kosaczow.

Inny członek Rady Federacji Aleksiej Puszkow napisał na swoim Twitterze, że zapewne nigdy wcześniej dymisja prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego nie nastąpiła w USA tak szybko. „Jednak celem nie jest Flynn, a relacje z Rosją” – ocenił Puszkow. Do dymisji we wtorek odniósł się także rzecznik Kremla, który nazwał ją jednak „wewnętrzną sprawą USA” i odmówił dalszego komentowania.

Czytaj też: Pożyteczny idiota Donald Trump

usa

newsweek.pl

Hasło manifestacji: Artykuł 173.

19 lutego 2017 roku w samo południe demonstrujemy na Placu Wolności ponieważ:

1) Nie ma prawdziwej demokracji bez niezależnego i niezawisłego sądownictwa.
2) To sądy bronią naszych praw i wolności przed nadużyciami władzy przez polityków.
3) Politycy, którzy chcą ograniczyć niezależność sądownictwa, chcą także władzy absolutnej nad obywatelami.

Serdecznie was zapraszamy. Przyjdźcie ze swoimi rodzinami, znajomymi, zabierzcie sąsiadów i napotkanych po drodze ludzi. Niezależność sądownictwa to wartość, której musimy bronić wspólnie!

#Artykuł173

 

kodwielkopolska

 

sdm

 

tomasz-lis

c4pu1muxaaqp7vy

 

WTOREK, 14 LUTEGO 2017

Morawiecki: My podchodzimy do państwa polskiego niezwykle poważnie

20:26

Morawiecki: My podchodzimy do państwa polskiego niezwykle poważnie

My podchodzimy do państwa polskiego niezwykle poważnie. To wielka wartość, to nasz dobro wspólne. Każda służba ministra Błaszczak czy Kamińskiego nam w tym pomaga np. w zwalczaniu mafii paliwowych. To [podejście] to też integracja i przełamywanie polski resortowej to coś nowego. – powiedział w „Gościu Wiadomości” Mateusz Morawiecki.

20:20

Morawiecki: Mam nadzieję, że wpływy z VAT będą wyższe o co najmniej 10 mld w tym roku

Mam nadzieję, że wpływy z VAT będą wyższe o co najmniej 10 mld w tym roku. Mafie VAT-owskie pławią się w luksusie. To widać w filmie „Pitbull”. My jesteśmy formacją polityczną dla zwykłych ludzi, dla przeciętnych Polaków. Musimy mafie VAT-owskie zabrać te pieniądze. Ta mafia działa na rożnych polach, w różnych branżach. Jest to czasami gonienie bardzo sprytnego królika po polu. Nasi poprzednicy, którzy tyle artykułów napisali o słabym wzroście gospodarczym…szkoda że nie napisali żadnego artykułu o nieudolności polskiego aparatu skarbowego, o straconych miliardach złotych. Pieniądze pójdą na 500+, częściowo na Mieszkanie Plus. – powiedział w „Gościu Wiadomości” Mateusz Morawiecki.

20:17

Morawiecki: Mamy szansę, by wzrost PKB przekroczył 3,5%

Chcemy być jeszcze lepsi niż 3,1%. Mamy szansę, by przekroczyć [w 2017] wzrost PKB 3,5%. Zresztą założenia budżetowe to 3,6%. Razem z Rumunią i Irlandią będziemy w czołówce krajów UE pod względem rozwoju. – powiedział w „Gościu Wiadomości” Mateusz Morawiecki.

19:00

Bochenek: Martwi mnie instrumentalne wykorzystywanie sprawy wypadku przez opozycję

Mnie najbardziej martwi to, że ta sprawa [wypadku premier Szydło] jest wykorzystywana instrumentalnie przez polityków opozycji. Instrumentalnie jest również wykorzystywana ta osoba, ten młody chłopak, 21-letni, który brał udział w tym wypadku – mówił Rafał Bochenek w rozmowie z Marcinem Zaborskim w Popołudniowej rozmowie RMF FM. Jak dodał:

„W swoich wypowiedziach ci politycy [Mariusz Błaszczak i Jarosław Kaczyński] również zwracają uwagę na to, że postępowanie trwa i poczekajmy na ostateczne ustalenia prokuratury, ostateczne ustalenia śledczych”

To, czy ktoś jest winny czy nie w Polsce należy do kompetencji sądów. To sądy orzekają, kto ponosi winę w tego typu sprawach – dodał.

300polityka.pl

Kurtyna opadła. Macierewicz cynicznie gra teorią o zamachu smoleńskim. I wszyscy płacą za jego „zabawę”

14.02.2017

Po rewelacjach generała Piotra Pytla, który powiedział, co naprawdę Antoni Macierewicz myśli o teorii zamachu, rodzi się pytanie, jak długo będziemy płacić za smoleńską komisję? Niestety, posłowie PiS nie zostawiają złudzeń.

Szef MON-u miał powiedzieć Pytlowi, że nie wierzy w zamach smoleński. A nawet cynicznie przyznać, że wykorzystuje teorię, jako narzędzie polityczne. Edward Łojek, członek poprzedniej Państwowej Komisji do Badań Wypadków Lotniczych bez emocji wysłuchał wypowiedzi gen. Piotra Pytla.

– My o tym od dawna wiemy. Opinia wśród fachowców w sprawie katastrofy jest jednoznaczna. Jej przyczyny zostały już wyjaśnione. Pozostaje pytanie wobec członków obecnej komisji – na jakim poziomie to kwestia wiary, a na ile wiedzy – zastanawia się w rozmowie z naTemat Łojek. Przyznaje, że nawet nie śledzi z uwagą poczynań ekspertów, ani doniesień o rewelacjach z tupolewem. Zobojętniał? – Ręce już dawno opadły. Zwłaszcza, gdy powoływano członków nowej komisji do wyjaśnienia przyczyn katastrofy – tłumaczy.

 

Na stronie rządowej godło w żałobie
Tak jak pozostali członkowie byłej komisji, Edward Łojek stracił pracę. Aby ich „wywalić”, rządząca ekipa zmieniła nawet prawo lotnicze. Ustalenia, tzw. raport komisji Millera, były dla polityków z Prawa i Sprawiedliwości bardzo niewygodne. Odrzucono tezy raportu i usunięto go z internetowych stron rządowych. Komisja Millera stwierdziła, że katastrofa była wynikiem błędów ludzkich i niezastosowania się do procedur. Eksperymenty przeciwników tych ustaleń budziły śmiech. Wystarczy przypomnieć badania na parówkach czy zgniecionych puszkach, które miały wykazać, że w rządowym samolocie doszło do wybuchu. Śmiechy z tych dokonań naukowców skończyły wraz z dojściem do władzy PiS.

krzysztof-seremak

Pod skrzydłami nowego Ministra Obrony Narodowej, Antoniego Macierewicza, powstała podkomisja, która zajęła się ponownie zbadaniem katastrofy smoleńskiej. Teraz pozostał śmiech przez łzy. W ciągu 10 miesięcy prac ekspertów Macierewicza wydano 1,5 mln złotych. W tym roku podatnicy za jej wysiłki zapłacą 2 mln złotych. Mimo pracy, podkomisja nie udowodniła żadnej z tez mówiących o tym, że w Smoleńsku doszło do zamachu na samolot, którym leciał prezydent Lech Kaczyński. Na stronie komisji od listopada nie ma żadnych nowych informacji. Natomiast świadczy ona o mentalności smoleńskiej członków komisji. Do godła państwowego dodana jest klepsydra. Nie jest to strona prywatna komisji, tylko profil MON!

Czekamy na konkrety
Czy opozycja interesuje się działaniami komisji? Wydaje się, że skupia się na bieżących sprawach, czasem marginalnych, a zapomina o kosztownych pomysłach ekipy rządzącej. – Sądzę, że nawet minister wojny porzucił tezę o zamachu, bowiem nie wykazuje żadnej energii w tym kierunku. W komisji nic się nie dzieje. Już samo jej powołanie budziło obawy. Zatrudniani za wysokie wynagrodzenie eksperci nie mieli nic wspólnego z branża lotniczą. Trafili potem do spółek Skarbu Państwa – opowiada Tomasz Lenz, rzecznik klubu posłów Platformy Obywatelskiej.

aneta-moscicka

Jego zdaniem eksperci mieli tylko puszczać w eter teorie o zamachu. – Jak na razie budzą śmiech pomysłami budowy makiety tupolewa. Ostatnio w skali jeden do jednego, aby móc przeprowadzać eksperymenty – dodaje. Odpowiedzi na pytanie, co klub PO robi, abyśmy nie płacili za poczynania komisji, nie dostałem.

Prezes jest już blisko
Chociaż efekty ekspertów są mizerne, pracy nie stracą. Najważniejsze, że zadowolony jest Jarosław Kaczyński. Tak można sądzić po jego comiesięcznych wystąpieniach na Krakowskim Przedmieściu. Niemal za każdym razem na miesięcznicy zapewnia, że jest bliski wyjaśnienia prawdy o Smoleńsku.

Zadzwoniliśmy do kilkunastu posłów, członków Zespołu Parlamentarnego d.s Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu–154 M. Jeden z nich na pytanie o zamach trzasnął słuchawką. Odebrał Jerzy Materna, który nie mówi o zamachu. – Jestem daleki od wysnuwania jakichś teorii. Należy jednak dogłębnie wyjaśnić przyczyny tego tragicznego wydarzenia, aby nie zdarzały się kolejne. Dobrze, że jest cicho o komisji. Niech pracuje w spokoju. Owszem są koszty, ale na bezpieczeństwie państwa nie można oszczędzać – przekonuje Materna z Prawa i Sprawiedliwości.

Tymczasem nawet w szeregach rządzącej ekipy można znaleźć lekko zniecierpliwionych poczynaniami” ekspertów”. – Czy wierzę w zamach? To nie jest kwestia wiary. Tylko czekam na weryfikację dowodów. Na potwierdzenie lub zaprzeczenie. Niczego nie zakładam. Czas jednak upływa i moglibyśmy mieć do oceny materiały. Jakie są ustalenia, to proszę skierować pytanie do Antoniego Macierewicza – przekonuje poseł PiS, Tadeusz Cymański. O doniesienia gen. Pytla zapytaliśmy biuro prasowe MON, do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

adam-kominek

Rzeczywiście, czas biegnie i przeraża myśl nie tylko o kolejnych pieniądzach na ekspertów Macierewicza. Problem jest znacznie głębszy. – Mam nadzieję, że nie dojdzie do żadnej katastrofy w tym czasie i komisja nie będzie musiała zmierzyć się z ustalaniem faktów – mówi z nadzieją Edward Łojek.

kurtyna-opadla

naTemat.pl

WTOREK, 14 LUTEGO 2017

MPW o PE: Verhofstadt przedstawił plan reform. Czarnecki: to oznacza zgon Unii

Przewodniczący frakcji liberałów w Parlamencie Europejskim Guy Verhofstadt przedstawi plan reform instytucji unijnych. Europosłowie zajmą się jeszcze prawem o robotach i wzmocnieniem kontroli granic. Posiedzenie potrwa do czwartku. Analizuje je MamPrawoWiedziec.pl.

Verhofstadt przygotował plan reform w Komisji Spraw Konstytucyjnych PE. Przyjęcie lub nieprzyjęcie sprawozdania z tych prac przez całą izbę nie spowoduje żadnych konsekwencji prawnych, ale debata i głosowanie pokażą poglądy europosłów na integrację europejską.

Verhofstadt uważa, że na problemy Europy (nadwyrężenie zaufania do Unii, wzrost znaczenia ruchów nacjonalistycznych i populistycznych, niezdolność do skutecznego rozwiązania kryzysu uchodźczego oraz zapobieganie atakom terrorystycznym) można odpowiedzieć jedynie wspólnymi działaniami Unii, a nie działaniami pojedynczych państw członkowskich. Jego zdaniem przyczyną problemów są niewystarczające uprawnienia instytucji unijnych, utrudnienia dla tych krajów, które chcą pogłębiać integrację, zasada jednomyślności, która paraliżuje proces podejmowania decyzji, oraz specjalne traktowanie niektórych państw członkowskich przez tzw. klauzule opt-out (np. w 2007 r. rząd PiS wynegocjował, że ani krajowe, ani europejskie sądy nie będą mogły orzec o niezgodności polskiego prawa lub działań administracyjnych z zapisami Karty Praw Podstawowych).

Konserwatyści negują pomysły Verhofstadta. – Nie odkrywa Ameryki, jego diagnoza jest oczywista. Niestety Verhofstadt przypomina złego lekarza. Słusznie diagnozuje chorobę, ale przepisuje pacjentowi leki, które spowodują zgon – komentuje dla MamPrawoWiedziec.pl Ryszard Czarnecki (ECR, PiS).

Więcej integracji i więcej specjalizacji

Szef europejskich liberałów proponuje przyjęcie tzw. kodeksu konwergencji, który wyznaczy wspólne cele dla wszystkich państw członkowskich, m.in. w dziedzinach polityki podatkowej i emerytalnej, rynku pracy, inwestycji, spójności społecznej i finansów publicznych. Stabilność finansową miałby zapewnić Wspólnocie unijny minister finansów, monitorujący realizację kodeksu i reprezentujący strefę euro w organizacjach międzynarodowych.

Verhofstadt zaleca też przekształcenie funkcjonujących obecnie, tymczasowych składów Rady Europejskiej i Rady Unii Europejskiej w stałą Radę Państw. Obecnie Rada działa na zasadzie rotacyjnej, sześciomiesięcznej prezydentury (od stycznia przewodzi jej Malta) – propozycja Verhofstadta „w interesie specjalizacji, profesjonalizmu i zapewnienia ciągłości” miałaby polegać na zastąpieniu tego systemu, stałym system przewodniczących wybieranych ze wszystkich państw członkowskich.

Według Verhofstadta Parlament Europejski powinien mieć jedną siedzibę, a nie dwie jak obecnie (Bruksela i Strasburg). Pozwoliłoby to ograniczyć koszty i symbolicznie wzmocnić instytucję.

Zdanie odrębne do sprawozdania zgłosili na etapie prac w Komisji Spraw Konstytucyjnych PE Kazimierz Michał Ujazdowski (ECR, PiS) i jego frakcyjny kolega z Wielkiej Brytanii Ashley Fox. Uważają, że reformy powinny „przewidywać poszanowanie suwerenności poszczególnych państw członkowskich” oraz, że „demokratyczna legitymacja będzie honorowana w drodze stosowania systemu weta”. Opinię mniejszości wyraził też Belg Gerolf Annemans, skarbnik eurosceptycznej frakcji Europy Narodów i Wolności (ENF).

Czarnecki ma inny pomysł. – Niemcy już dwa lata temu wyposażyli Bundestag w większe kompetencje, dzięki czemu pilnują, by zbyt wiele kompetencji nie przeszło z Berlina do Brukseli. Powinniśmy śladem Niemców zwiększyć rolę parlamentów narodowych i zmniejszyć rolę Komisji Europejskiej – komentuje. Jego zdaniem Komisja powinna wrócić do stanu z czasów Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali (jej powstanie w 1952 r. zapoczątkowało proces europejskiej integracji), w której decyzje zapadały jednomyślnie przez konsensus.

Jak walczyć z terroryzmem?

Zgodnie z planem Verhofstadta państwa członkowskie powinny ściślej współpracować w obszarze bezpieczeństwa. Powinno powstać Europejskie Biuro Śledcze (na bazie instytucji Europol i Eurojust), podlegające kontroli Parlamentu Europejskiego. „Unia Europejska ma agencję odpowiedzialną za satelitarny system nawigacji. Ma agencję odpowiedzialną za rozwój syntezy termojądrowej. Nie ma za to agencji zdolnej wymieniać się informacjami wywiadowczymi. To musi się zmienić. Fakty są takie, że terroryści nie przejmują się granicami, a nasze 28 agencji bezpieczeństwa nie może ich przekraczać” – napisał Verhofstadt w „Guardianie” po zamachach na redakcję „Charlie Hebdo” i koszerny supermarket w Paryżu w listopadzie 2015 r.

O konieczność zapewnienie lepszej wymiany informacji między służbami różnych państw mówi także projekt dyrektywy o zwalczaniu terroryzmu, który przedstawi w środę Monika Hohlmeier (EPP, Niemcy). Nowe reguły mają przede wszystkim ułatwić walkę ze zradykalizowanymi islamistami powracającymi do Europy z rejonów konfliktów zbrojnych takich jak Syria. PE chce zobowiązać państwa członkowskie do karania osób podróżujących za granicę „w celu popełnienia lub przyczynienia się do popełnienia” aktów terrorystycznych. Kary mają grozić za nawoływanie do terroru, finansowanie działalności terrorystycznej, werbunek bojowników, a nawet za przejście szkolenia (np. w obozach Al-Kaidy lub tzw. Państwa Islamskiego).

Propozycja przedstawiana przez Hohlmeier to dyrektywa – państwa członkowskie będą miały pewną swobodę we wdrażaniu w życie jej zapisów, np. same zdecydują o wymiarze kar grożących za poszczególne przestępstwa. Na dostosowanie swojego prawa do ogólnych zaleceń dyrektywy będą miały rok od dnia jej przyjęcia.

W środę europosłowie będą debatować jeszcze o projekcie rozporządzenia dotyczącego kontroli wjeżdżających na teren Unii. Daje ono dostęp służbom celnym na zewnętrznych granicach Wspólnoty do bazy skradzionych i utraconych dokumentów podróży Interpolu oraz do innych europejskich banków informacji takich jak System Informacyjny Schengen i System Informacyjny Europolu (rejestry osób podejrzanych o przestępstwa lub zaginionych).

CETA: w środę Parlament Europejski, później krajowe

W środę europosłowie zagłosują nad przyjęciem umowy gospodarczo-handlowej między Unią Europejską i Kanadą (CETA). Porozumienie przewiduje zniesienie ceł na 98 proc. towarów. We wrześniu 2016 r. umowę zaakceptowała Rada Europejska. Głosowanie w Strasburgu to drugi z trzech etapów procesu ratyfikacyjnego. Aby umowa weszła w życie, konieczna jest jeszcze jednomyślna zgoda wszystkich parlamentów krajowych.

W październiku Sejm zdecydował w uchwale, że do ratyfikacji porozumienia z Kanadą nie wystarczy zwyczajna większość głosów, ale większość kwalifikowana dwóch trzecich. Zastrzeżenia do CETA zgłaszają przede wszystkim posłowie klubów Kukiz’15 i PSL. Za podpisaniem umowy opowiadają się PiS, PO i Nowoczesna (w sumie niemal 400 głosów).

– W przypadku Polski korzyści odniosą przedsiębiorcy z branż, które już eksportują do Kanady, meblarskiej, akcesoriów, artykułów rolno-spożywczych i części lotniczych. Liczba regulacji będzie w istotny sposób zmniejszona i dostęp do rynku będzie ułatwiony, ale pamiętajmy o tym, że CETA będzie miała raczej marginalne znaczenie dla całokształtu polskiego eksportu. Dzisiaj wynosi on nieco ponad miliard euro rocznie – komentował dla MamPrawoWiedziec.pl wiceminister rozwoju Radosław Domagalski-Łabędzki.

Na tym samym posiedzeniu Parlamentu zostanie również podpisana umowa o partnerstwie i współpracy między Unią i Mongolią.

Kto zapłaci za mleko rozlane przez robota?

Mady Delvaux (S&D, Luksemburg) wezwie w swoim sprawozdaniu Komisję Europejską do przygotowania ram prawa cywilnego dotyczącego robotów i sztucznej inteligencji. Institute of Electrical and Electronics Engineers przewiduje, że do 2040 r. do trzech czwartych europejskich samochodów będzie poruszało się bez udziału ludzkiego kierowcy. To rodzi m.in. problemy odpowiedzialności: jeśli autonomiczny pojazd spowoduje wypadek, kto jest winny? Inżynier, producent, właściciel czy robot? Delvaux proponuje stworzenie europejskiej agencji robotyki i sztucznej inteligencji, która wypracuje unijne standardy dla urządzeń zdolnych do samodzielnego podejmowania decyzji.

Pierwszym krokiem miałoby być wypracowanie definicji „robota”, potem kodeksów etycznych i podstawowych praw dla konstruktorów. Delvaux zapewnia, że propozycja regulacji nie zmierza do zahamowania badań w dziedzinie robotyki i sztucznej inteligencji. – Standaryzacja jest w interesie rynku, bo Europa zna się na robotyce. Jeśli chcemy w tej dziedzinie pozostać liderem, musimy mieć wspólne europejskie zasady branżowe – mówiła w rozmowie z serwisem prasowym Parlamentu Europejskiego.

300polityka.pl

Największy romans powojennego Wrocławia. Ukrywany przez 20 lat

Beata Maciejewska

09 lutego 2017 | 22:35

Maria Malicka i Eugeniusz Geppert

Maria Malicka i Eugeniusz Geppert (archiwum)

On – artysta, malarz, rektor wyznawał: byłaś i jesteś, i będziesz tylko Ty.
Ona – gwiazda kina. Na pytanie, czy go kocha odpowiadała: Może… I tak przez pół wieku.

„Chodzę po Wrocławiu i powtarzam sobie – tu byłem z Marysią. Tędy chodziliśmy razem, tu spotkaliśmy się. I zamyślam się nad tym, że nie słyszę aut, i katastrofa gotowa. Już dwa razy obsztorcowano mnie za nieuwagę. Toteż jak usłyszysz, że znakomity, wielki malarz dostał zderzakiem po łebinkach…”

Nie czyta się raczej cudzych listów miłosnych, ale te zostały kilka lat temu wydane drukiem i wywołały poruszenie. Bo o romansie, który trwał ponad 20 lat nikt nie wiedział, a bohaterowie byli ludźmi z pierwszych stron gazet.

Adresatką jest „Maryś kochana”. Maria Malicka, znakomita aktorka, gwiazda przedwojennego kina, noszona na męskich rękach celebrytka.

Portretowali ją Witkacy i Kossak. Boy-Żeleński zachwycał się, że „szczególnie zajmująca jest w rolach odbiegających od jej ulubionego repertuaru, od przysłowiowej słodyczy i pieszczotliwości”. No i ten „dyskretny erotyzm heroiny”, odczuwalny dziś tylko przez nielicznych.

Autorem listów był Gienek, podpisujący się też jako Niedźwiadek. To Eugeniusz Geppert. Prawie dwa metry wzrostu, „przykry kawał starego ramola przygłuchego, fajtłapy, profesora, któremu na stare lata po głowie chodzą tęsknoty, marzenia, wspomnienia”. Tak mówi o sobie, ale z kokieterią.

Bo o starości wcale nie myślał. Miał ok. 60 lat, wciąż otaczał go rój młodych, pięknych studentek, był pierwszym rektorem Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. Artystą z paryską legendą i paryskim szykiem. I głową pełną pragnień i wspomnień.

Miłość od pierwszego wejrzenia

Najpierw rok 1919 w Krakowie. Gienek był jeszcze studentem, choć dość wiekowym, prawie pod trzydziestkę. Ale studia na krakowskiej ASP pod kierunkiem Jacka Malczewskiego przerwała wielka wojna. Zesłanie w Orenburgu nad Uralem, potem służba w polskim Korpusie Wschodnim w Rosji. Narysował swój autoportret w kożuszku i granatowej maciejówce.

Z kobiet najgoręcej wspominał karą klacz, która chodziła za nim jak pies. Wiadomo, u kawalerzysty koń jest przed panną. Chociaż panna też potrzebna, żeby płakała, jak wróg kulką poczęstuje, więc kawalerzysta Geppert, jadąc z meldunkiem koło niemieckich posterunków, żałował, że żadnej w głowie nie zawrócił.

A po wojnie – hulaj dusza, piekła nie ma. Świat po takiej traumie zupełnie oszalał. – To był jedyny może w moim życiu okres swobodnego, lekceważącego stosunku do kobiet – przyznawał w sekretnym pamiętniku, pisanym specjalnie dla Malickiej prawie 40 lat później.

Ale oczywiście jej to nie dotyczyło. Ona okazała się cudem. To było coup de foudre, jak mówią Francuzi – miłość jak rażenie piorunem.

„Szedłem ulicą Zwierzyniecką do domu. Naprzeciw mnie młoda panna w granatowym palcie i w takim kapelusiku z pomponem nad czołem. Nikogo nie widzi, ale ja zobaczyłem jej twarz, oczy, ruch”.

Znajomość rozwijała się według romantycznych wzorców – malował jej portret, chodzili na spacery, pocałował po raz pierwszy i ona w końcu powiedziała „kocham”. Jeden jedyny raz. A potem pojechała do Gdańska na wycieczkę i wróciła odmieniona. Inny skradł serce Marysi, a Gienek zaczął walkę z życiem i ludźmi o jej uczucia.

Żyje się tylko raz

To wyznanie z sekretnego pamiętnika. W oficjalnych wspomnieniach wydanych za życia („Przeszłość daleka i bliska”) Geppert ani słowa nie napisał o kobietach. Najważniejszy był wyjazd do Paryża i studia, które go pochłonęły.

– Olśnienia artystyczne. Paryż lat 20. to miasto Picassa, Bonarda, Bourdelle’a, Utrilla, Dufy’ego. Często opowiadał studentom o życiu we Francji – mówi prof. Leon Podsiadły, znany wrocławski rzeźbiarz, który studia zaczął w 1952 roku. Podsiadły urodził się we Francji, doskonale mówił po francusku, więc groźny i – jak się wydawało – niedostępny rektor zainteresował się nim.

– Przychodził na studenckie bale i imprezy, których było mnóstwo, bo życie w tym zrujnowanym Wrocławiu wręcz kipiało, siadał z nami na schodach i opowiadał.

O francuskiej liberté, całkowitej swobodzie artystycznej, bez cenzury, bez ręcznego sterowania.

Ale i o swobodzie życia. Sławnych modelkach, które żyły z malarzami, jak chociażby Suzanne Valadon, pozująca Renoirowi do słynnych „Parasolek”. – Geppert twierdził, że Francuzki są znacznie swobodniejsze od Polek, po prostu wolne kobiety – opowiada prof. Podsiadły.

Królowa Warszawy

Jednak Marii ani swobody, ani wolności nie brakowało. Podbiła Warszawę, która chodziła do teatrów „na Malicką”.

Piekielnie złośliwy Antoni Słonimski, który recenzjami niszczył aktorskie kariery, podkreślił, że wprawdzie z trudnością mówi pochlebnie o osobach, które są bożyszczem całego miasta, ale w sztuce „Miłość czuwa” „pani Malicka była czarująca”.

Oczywiście upomniał się o nią film, już w 1923 roku wystąpiła w dramacie erotycznym pod znamiennym tytułem „Niewolnica miłości”. Niewolnica była niema, dramat ciągnął się przez „aktów siedem z prologiem”, trzech reżyserów próbowało zrobić z tego coś do oglądania, ale Malickiej partnerował sam Józef Węgrzyn, jeden z najwybitniejszych aktorów przedwojennych.

A potem poszło już z górki – „Dzikuska”, „Szlakiem hańby”, „Uwiedziona”, „Wiatr od morza”… Propozycje się mnożyły jak króliki, pieniądze też, bo prowadziła dwa teatry i występowała w reklamach (podobno z powodu sympatii do endecji wyłącznie w polskich). Błyszczała.

„Nieprzerwany sznur samochodów zajeżdża przed rzęsiście oświetlony gmach. Panie w jasnych toaletach otulone w futra. Panowie w cylindrach i frakach okryci pelerynami. U wejścia tłok. To bal mody. Już XVII z rzędu. (.) Gospodyniami są nasze urocze artystki. O jedenastej sale są przepełnione, stoliki zajęte. Muzyka pięknymi tonami wytwarza atmosferę prawdziwie balową, wesołą, beztroską, radosną. Wśród ochoczej zabawy zbliża się wreszcie najważniejsza atrakcja balu – ceremonia wyboru Królowej Mody, Jej dworu, Najpiękniejszej Pani Warszawy oraz Arbitra Elegantiarum” – relacjonował w 1939 roku tygodnik „Świat”.

Królową została oczywiście Maria Malicka. Wystąpiła w krynolinie z arcysubtelnych koronek z Domu Mody Goussin Cattley.

Ach, co to był za ślub

Geppert spotkał się z nią w Paryżu, próbował przekonywać do wspólnego życia, ale Malicka mówiła „nie”. Nie mógł przez to malować, włóczył się po mieście całymi tygodniami, próbując odzyskać równowagę.

Jego Maryś wyszła za mąż za Zbigniewa Sawana, bardzo przystojnego aktora (grał z nią m.in. w „Dzikusce”, występował też w jej teatrze), byli bardzo popularną parą.

A Geppert w 1927 roku zamienił Paryż na Warszawę. Z dużym żalem. Ale jeśli Malicka błyszczała w stolicy, to on też potrafił się przebić w stołecznym mondzie.

Profesura w Instytucie Sztuk Pięknych na Frascati, dwie wystawy indywidualne, srebrny medal na Zachęcie za obraz „Noc listopadowa”, kupiony przez Ministerstwo Spraw Wojskowych, zaproszenie do Pittsburga na wystawę w Instytucie Carnegie.

Wesołe zabawy z Bolesławem Wieniawą-Długoszowskim, jeszcze wtedy pułkownikiem (malował jego portret), i przekonywanie się, że Marynia, spotykana przypadkiem, już go nic a nic nie obchodzi.

Do Krakowa ściągnęły artystę sprawy rodzinne: najpierw choroba i śmierć ojca, potem matki i siostry. Został do końca wojny. I w końcu się ożenił.

W końcu, bo miał prawie pięćdziesiątkę na karku. Wybranką została Hanna Krzetuska, młodsza o 13 lat malarka ze znanej krakowskiej rodziny. Znali się od dawna, w tamtejszym światku artystycznym trudno się było ominąć. Krzetuska też studiowała w Paryżu, widywali się na Montparnasse. Jej przyjaźń, uczucie i dobroć były zniewalające – stwierdził w pamiętniku – a on coraz bardziej samotny. Mimo to w przeddzień ślubu chciał uciekać, a do kościoła przyszedł spóźniony.

Krzetuska w swoich wspomnieniach („15 proc. abstrakcji”) nic nie mówi o spóźnieniu, choć ślub odbył się o siódmej rano. Był luty, więc pan młody w ciemnościach szedł do ołtarza.

„Bardzo to było zabawne, że przez długie lata ewentualność małżeństwa zupełnie nie była przez nas brana, (…) a bliscy przyjaciele mojego męża wręcz odradzali mi ten ryzykowny w ich pojęciu krok” – pisała.

Geppert: „Naturalnie w ten sposób sklecone małżeństwo nie mogło odpowiadać tym ideałom i wyśnionym marzeniom, nie miało zgrzytów, ale nie miało też uniesień”.

Nie miało zgrzytów, stworzyli jedną z najciekawszych par powojennego Wrocławia.

Zawsze w cieniu

Ten Wrocław został im wciśnięty. Obcy, zrujnowany, niechciany. A pionierskie życie wcale nie było ciekawe.

Przyjechali kilka miesięcy po kapitulacji Festung Breslau, bo Geppert dostał propozycję zorganizowania Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych.

Pierwsza podróż w nerwach, żeby zdążyć przed 17, bo potem zmrok zapadał, a w mieście zaczynała się strzelanina.

Pierwsze rozczarowanie z powodu mieszkania, bo go nie dostali i całymi miesiącami mieszkali w hotelu.

Ale pierwszy nabór studentów przeprowadzono już w 1946 roku. Geppert miał wtedy jeszcze tylko tytuł dyrektora, choć wyglądał jak rektor. Andrzej Will, przygotowując w 1948 roku noworoczną szopkę, przydzielił kukiełce przedstawiającej Gepperta następujący tekst: „Przeklęte psiakrew te cztery litery, / które się wżarły w me ciało i duszę, / Bo gdyby nie DY – to byłbym rektorem, / Bo gdyby nie EU – to byłbym geniuszem”.

Szopki o (dy)rektorze (Eu)geniuszu ostatecznie nie wystawiono, a Geppert został rektorem. O jego geniuszu też się wyrażano z uznaniem.

– Hanna była mężowi całkowicie oddana – wspomina Leon Podsiadły. – Ładna, świetnie ubrana, reprezentacyjna, z talentami towarzyskimi. Pamiętam dyskusję w galerii „Pod Moną Lisą” na pl. Kościuszki o konceptualizmie. Zdzisław Jurkiewicz mówił, że oczy nie mają żadnego znaczenia, bo w sztuce ważny jest mózg. Postulował eliminację tego, co dla tak pojmowanej sztuki jest zbędne, a więc także przedmiotu. Geppert strasznie się zdenerwował, zaczął się trząść, Hanna natychmiast otwarła torebkę i wyjęła środki uspokajające.

Krzetuska o sztuce nie dyskutowała, jako artystka była w cieniu Gepperta. On w mieszkaniu przy Ofiar Oświęcimskich 1 zamienił na swoją pracownię największy pokój. Ona malowała w kuchni, trochę ukradkiem.

Nie gotowała, nawet naleśnika nie umiała usmażyć, obiady jadali w „Monopolu”, więc w kuchni mogła rozłożyć sztalugi.

– Ale trochę się skarżyła, że została zepchnięta, że „musi wziąć to, co gorsze”. Geppert nie interesował się tym, co robi, nie pomagał nawet w sprawach technicznych, jak naprawa sztalug czy naciągnięcie płótna na ramę, choć Hanna była technicznym antytalentem. Jako artyści funkcjonowali osobno – opowiada prof. Podsiadły.

Jej obrazy nie cieszyły się wielkim zainteresowaniem. Wtedy jeszcze nie. – Dziś uważam, że miała większy talent od męża. On we Wrocławiu już się nie rozwijał, ona robiła ogromne postępy. Język artystyczny Krzetuskiej jest bardzo nowoczesny, dopiero teraz zaczynamy go rozumieć.

Zagraj to jeszcze raz

Malicka weszła ponownie w życie Gepperta w 1956 roku. Przyjechała do Wrocławia, odnalazł ją w hotelu. „Szedłem jak automat. Bo ja byłem żonaty, a ona wolna. I cóż teraz powiedzieć?”

Wolna od kilkunastu lat, gdy Geppert się żenił, Malicka się rozwodziła. „Na nic lata rozłąki, nie było krzywdy z jej strony żadnej, bo jest znowu Ona taka sama, ten sam głos, uśmiech, dołeczki, nosek, wszystko odnalazłem, to, czego tak długo na próżno w życiu szukałem”.

Nie miał siły z tego zrezygnować, a Malicka tym razem nie powiedziała „nie”. Nie była już wielką gwiazdą, celebrytką. Wytykano jej, że w czasie wojny grała w jawnych teatrzykach, że utrzymywała prywatne kontakty z Niemcami (tłumaczyła, że próbowała wyciągnąć z Auschwitz byłego męża), więc komisja weryfikacyjna ZASP ukarała ją zakazem występów w Warszawie (podobnie jak Adolfa Dymszę). Przez kilka lat jej nazwisko nie mogło pojawiać się na plakacie, zastępowały je gwiazdki.

Spotykali się w różnych miastach, brali w hotelach pokoje ze sobą sąsiadujące (nie można było się meldować razem, gdy nie było się małżeństwem), pisali listy. Głównie on pisał. Stosy listów.

„Śniłaś mi się i nie wiem, jak ten sen wytłumaczyć. Był bardzo erotyczny. Mianowicie ja się miałem kąpać i włazić do wanny, a tymczasem Tyś się zjawiła z tym samym zamiarem, więc ja zaproponowałem Ci, byśmy się razem wykąpali, bo wanna duża. Tyś się na to zgodziła po wahaniu i na tym się obudziłem. (.) Byłaś taką, jaką Cię znam z tych rzadkich chwil upojenia, jakie mi było dane przeżyć”.

Miał już 70 lat, ale ze swojej cudnej Marysi nie rezygnował. Godzinami siedział na poczcie, czekając aż panie telefonistki wreszcie go połączą. Wysyłał depesze. „Nie wiem, jak los zaklinać i czarować, a Ciebie prosić. Przyjedź, wołam, przyjedź”.

I jeszcze żal, że niepotrzebnie przeniósł się do Wrocławia i tkwi beznadziejnie w tym mieście, którego teraz nie lubi. Bo Malicka w Krakowie.

Ostatni list Gepperta, który się zachował, pochodzi chyba z 1970 roku. Z wyrzutami, że ona nie dzwoni, nie pisze. „Widocznie tylko do 80 lat jestem uznawany, a potem takich starców się skreśla i inni są ważniejsi. Nie mogę więcej pisać, »hadko«, jak mówił Longinus”.

Czy ona odpowiadała równie żarliwym uczuciem? Jej listów nie znamy, on pisze, że Maryś nazywa go błędnym rycerzem. Na pytanie, czy kocha, odpowiada „może”. Ale może to była najlepsza odpowiedź. Geppert twierdził, że sztuka rodzi się z miłości, z tęsknoty, z wewnętrznego niepokoju. Dostał to wszystko od Malickiej.

wyborcza.pl

 

przem-szubartowicz

WTOREK, 14 LUTEGO 2017

Prezes Kaczyński odwiedził w szpitalu premier Szydło

16:054

Prezes Kaczyński odwiedził w szpitalu premier Szydło

Informuje Beata Mazurek na Twitterze.

Zobacz obraz na TwitterzeZobacz obraz na Twitterze

Prezes Jarosław Kaczyński odwiedził w szpitalu Premier @BeataSzydlo

14:25

Kopacz o ustawie o sieci szpitali: Apeluję do premier Szydło – proszę nie podpisywać się pod tym projektem

PiS planuje prawdziwą demolkę w polskich szpitalach, wprowadzając ustawę o sieci szpitali. To spowoduje największy chaos wśród pacjentów od 25 lat. Pacjenci nie będą wiedzieli, który szpital jest w sieci, który nie jest. To będzie się też wiązało z likwidacją 250-300 szpitali. To najbardziej szkodliwa ustawa, którą wprowadza dziś PiS – mówił na konferencji prasowej w Sejmie Bartosz Arłukowicz. Konferencja miała miejsce po posiedzeniu gabinetu cieni PO.

Kopacz: To dezorganizacja ochrony zdrowia

To jest dobra okazja do tego, by zaapelować do premier Szydło: proszę nie podpisywać się pod tym projektem ze względu na dobro pacjentów, którzy będą musieli stać w dużo dłuższych kolejkach. Po drugie, szpitale które i tak są zadłużone, będą zadłużać się systematycznie. Nie będą płacone nadwykonania. Będzie można dostać kontrakt tylko taki, jak wynika z wzrostu do 6% PKB. Wydłużające się kolejki, chaos totalny. Szpitale powiatowe będą dwuprofilowe: chirurgia i interna. Pacjenci będą musieli jeździć do innych szpitali. To dezorganizacja ochrony zdrowia.

Tak jak pisaliśmy, projekt ustawy o sieci szpitali nie został dziś przyjęty, przesunięto go na kolejne posiedzenie rządu.

Przełomowy dokument

13:11

Gliński: Rząd przyjął uchwałę dot. Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju

Rada Ministrów przyjęła projekt uchwały w sprawie przyjęcia Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju – poinformował Piotr Gliński na konferencji prasowej. Jak tłumaczył wicepremier, nie pierwszy raz ktoś w zastępstwie premier Szydło ktoś prowadził posiedzenie rządu. Jak dodał Mateusz Morawiecki:

„Cieszę się, że dobrnęliśmy do momentu, w którym te 316 stron, które znajdują się w SOR zostały uzgodnione między wszystkimi stronami, język i sformułowania zostały przyjęte przez wszystkich. Trzeba podkreślić, że to pierwszy krok na drodze do realizacji strategii, którą rozpoczęliśmy już realizować już jakiś czas temu wraz z przyjęciem Planu na rzecz odpowiedzialnego rozwoju”

300polityka.pl

KE przegra z PiS sprawę praworządności w Polsce

KE przegra z PiS sprawę praworządności w Polsce

Do końca lutego rząd PiS powinien odpowiedzieć Komisji Europejskiej na dodatkowe rekomendacje w sprawie kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Od stycznia 2016 roku jest prowadzona procedura dotycząca praworządności, która skupia się wokół demolki TK. PiS z zastrzeżeń i zaleceń najważniejszego organu Unii Europejskiej niewiele sobie robił i tak będzie dalej. Kolejne etapy zawłaszczania Trybunału Konstytucyjnego doprowadziły do tego, iż Polska w istocie nie ma sądu konstytucyjnego. Wobec tego praworządnością staje się wola większości parlamentarnej.

Ze strony Komisji Europejskiej procedurę praworządności wobec Polski pilotuje wiceszef Frans Timmermans, który utrzymuje, że władzom PiS nie popuści: „Nie porzucimy tej sprawy. Jest ona zbyt ważna”. Niemniej za dwa tygodnie Timmermans stanie przed problemem: co dalej? W samej KE nie ma zbyt wielkiego entuzjazmu, aby nałożyć sankcje na Polskę w postaci odebrania prawa głosu w Radzie Europejskiej (artykuł 7 traktatu UE). Ale do tego potrzebna jest zgoda wszystkich członków UE, a dzisiaj raczej nie jest ona możliwa.

W ten sposób Jarosław Kaczyński uzyskał możliwość zaprowadzania dalszego bezprawia w kraju. Właśnie zabiera się za Krajową Radę Sądownictwa, która ma być zależna politycznie, a tym samym przestanie być niezależna. W tym momencie staniemy się pierwszym krajem Unii Europejskiej, gdzie panuje autokracja. Czy Unia potrafiłaby znieść Polskę jako Białoruś?

Nie! Do tego rozstrzygają się zasadnicze dla egzystencji UE sprawy. Jak ułożą się stosunki z USA Donalda Trumpa? Swoją grę będzie prowadziła Rosja i jej odpowiada ta sytuacja z Polską. Gdy Unia nie poradzi sobie z autokracją Kaczyńskiego, machnie na nas ręką. Komisja Europejska nie ma pojęcia, jak dalej z Polską postępować. Ale dla nas pytaniem jest: czy my wiemy, jak sobie poradzić z obecną władzą, której chaos będzie coraz częściej skutkował katastrofami. Jest się czego bać!

Waldemar Mystkowski

ke-przegra

koduj24.pl

c4lchmdwaaan91g

KE przegra z PiS sprawę praworządności w Polsce

545ktkqturbxy82mgrlnmvhnjc5owewyjqxnde1ndq3yjy3mda5zgyyyi5qcgvnk5udzqetzqlazq4szqf5kwxnaxtnabyvb9kyl3b1bhnjbxmvturbxy8xndbimwnmztdmmgfjntjlzgmwmtbknza5nzhlodrizs5wbmcawga

Z końcem lutego rząd PiS powinien odpowiedzieć Komisji Europejskiej na dodatkowe rekomendacje w sprawie kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Od stycznia 2016 roku jest prowadzona procedura dotycząca praworządności, która skupia się wokół demolki TK. PiS z zastrzeżeń i zaleceń najważniejszego organu Unii Europejskiej  niewiele sobie robił i tak będzie dalej. Kolejne etapy zawłaszczania Trybunału Konstytucyjnego doprowadziły do tego, iż Polska w istocie nie ma sądu konstytucyjnego. Wobec tego praworządnością staje się wola większości parlamentarnej.

Ze strony Komisji Europejskiej procedurę praworządnosci wobec Polski pilotuje wiceszef Frans Timmermans, który utrzymuje, że władzom PiS nie popuści: „Nie porzucimy tej sprawy. Jest ona zbyt ważna”. Niemniej za dwa tygodnie Timmermans stanie przed problemem: co dalej? W samej KE nie ma zbyt wielkiego entuzjazmu, aby nałożyć sankcje na Polskę w postaci odebrania prawa głosu w Radzie Europejskiej (artykuł 7 traktatu UE). Ale do tego potrzebna jest zgoda wszystkich członków UE, co dzisiaj raczej nie jest ona możliwa.

W ten sposób Jarosław Kaczyński uzyskał możliwość zaprowadzania dalszego bezprawia w kraju, właśnie zabiera się za Krajową Radę Sądownictwa, która ma być zależna politycznie, a tym samym przestanie być niezależna. W tym momencie staniemy się pierwszym krajem Unii Europejskiej, gdzie panuje autokracja. Czy Unia potrafiłaby znieść Polskę jako Białoruś?

Nie! Do tego rozstrzygają się zasadnicze dla egzystencji UE sprawy. Jak ułożą się stosunki z USA Donalda Trumpa? Swoją grę będzie prowadziła Rosja i jej odpowiada ta sytuacja z Polską. Gdy Unia nie poradzi sobie z autokracją Kaczyńskiego, machnie na nas ręką. Komisja Europejska nie ma pojęcia, jak dalej z Polską postępować.

Ale dla nas pytaniem jest: czy my wiemy, jak sobie poradzić z obecną władzą, której chaos będzie coraz częściej skutkował katastrofami? Jest się czego bać!

 

„Politico”: KE nie wygra bitwy z Polską o praworządność

14.02.2017

„Politico Europe” ocenia, że w Unii Europejskiej nie ma wiele entuzjazmu dla ukarania władz w Warszawie i brakuje w tej sprawie jedności. – Powtarzam: nie porzucimy tej sprawy. Jest ona zbyt ważna – mówi jednocześnie w rozmowie z „Politico” wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans.

 

Timmermans prowadzi procedurę w sprawie praworządności wobec Polski w związku z kryzysem wokół Trybunału Konstytucyjnego. Podkreślił, że on sam nie może być „gwarantem rządów prawa w UE”. – Odpowiedzialność spoczywa na nas wszystkich, także krajach członkowskich – dodał. „Politico” przypomina, że z końcem lutego upływa termin, jaki KE dała Polsce na odpowiedź na dodatkowe rekomendacje w sprawie kryzysu wokół TK. Jednak „jak dotąd Komisja widzi w UE niewielki entuzjazm dla ukarania Warszawy i jeszcze mniej zgody co do tego, jak postępować z prawicowym rządem” – dodaje.

„Komisja nie ma pojęcia co dalej”

Według „Politico” zarówno komisarze, jak i niektóre kraje członkowskie nie chciałyby alienować Polski, szóstej gospodarki w UE, w czasie gdy Unia przechodzi egzystencjalny kryzys i zmaga się z niepewnością co do relacji z Rosją i administracją nowego prezydenta USA Donalda Trumpa. Dlatego ewentualna propozycja KE, by nałożyć sankcje na Polskę za poważne złamanie zasad rządów prawa, nie uzyskałaby jednomyślnego poparcia w Radzie UE.

Portal cytuje anonimowego urzędnika z Europy Środkowej i Wschodniej: „Komisja rozegrała to bardzo źle. Jaki ma być finał? Komisja nie ma pojęcia, jak to wszystko skończyć. Nie ma pojęcia co dalej”.

Od stycznia 2016 roku KE prowadzi wobec Polski procedurę w sprawie praworządności w związku z kryzysem wokół TK. 21 grudnia ubiegłego roku wydała drugie zalecenia co do rozwiązania kryzysu, dając rządowi w Warszawie dwa miesiące na odpowiedź. Kolejnym etapem procedury może być odwołanie się do artykułu 7. traktatu UE, który w ostateczności umożliwia nałożenie sankcji na kraj łamiący zasady rządów prawa, w tym zawieszenie prawa głosu w radzie UE. Do tego potrzebna jest jednak jednomyślna decyzja pozostałych państw członkowskich, że zasady praworządności zostały złamane.

onet.pl

Jarosław Kaczyński. Krótka władza, długi zmierzch

Agnieszka Kublik, 13 lutego 2017

Manifestacja 4 czerwca 1993 r. w rocznicę obalenia rządu Olszewskiego. Od lewej stoją: Antoni Macierewicz,Adam Glapiński,Jarosław Kaczyński i Jan Parys

Manifestacja 4 czerwca 1993 r. w rocznicę obalenia rządu Olszewskiego. Od lewej stoją: Antoni Macierewicz,Adam Glapiński,Jarosław Kaczyński i Jan Parys (Fot. Sławomir Kamiński / AG)

Ta władza poślizgnie się na polskiej tradycji: szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie. Wojewoda, posłowie, premier, prezydent to sobie mogą komenderować w Warszawie, a od naszego wójta i burmistrza wara. Jak zechcemy, sami się z nim rozprawimy, ale król niech się nie wtrąca albo go pogonimy

Agnieszka Kublik: „Na ulicy pisze, że wjeżdżam do Ząbek, a nie ma żadnej różnicy”. Tak Jarosław Kaczyński w piątek tłumaczył, dlaczego chce przyłączyć 33 gminy do Warszawy.  

Ludwik Dorn: Pan prezes Kaczyński z rzeczywistością kontaktuje się z samochodu, więc nie wie, że różnice są, i to podstawowe. Dotyczą funkcjonowania lokalnych społeczności, także polityki.

Nawet propisowskie dzielnice, jak Ursus, Włochy, Rembertów, Wawer, różnią się od Warszawy centralnej. Są o wiele bardziej lokalne. Tu o wiele większą rolę odgrywają komitety mieszkańców niż partie. A jeśli spojrzeć na gminy i powiaty wianuszka, to poza Legionowem praktycznie nie ma żadnego partyjnego burmistrza bądź prezydenta.

Nawet w Wołominie, gdzie w wyborach sejmowych Prawo i Sprawiedliwość jest potęgą, w 2014 r. urzędujący burmistrz PiS przerżnął w drugiej turze z kandydatką z PSL, ale kandydującą z komitetu wyborców.

Co z tego wynika?  

– Że poczucie lokalnej odrębności i niechęć do bycia z Warszawą w jednym organizmie, zwłaszcza politycznym, są niesłychanie silne.

Kaczyński mimo to się upiera, że te zmiany – powstanie metropolii warszawskiej i ograniczenie liczby kadencji samorządowców do dwóch – wejdą w życie.  

– Obserwuję to bez lęku i z pewną satysfakcją, bo to zawsze miło widzieć, jak ekipa, której rządy uważam za szkodliwe, z zapałem kopie sobie grób.

Jeżeli chodzi o dwukadencyjność, to mamy do czynienia z uderzeniem w podstawowe wyobrażenia o funkcjonowaniu polityki na szczeblu lokalnym, które żywi przede wszystkim prawica i centroprawica, w tym lud pisowski. To wiąże się z potężnym historycznym dziedzictwem lokalności i specyfiką polskiego republikanizmu, który jest nieinstytucjonalny i konfederacyjny. Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie, przy czym chodzi nie tylko o równość szlachecką, lecz także o to, że wojewoda, posłowie, premier, prezydent to sobie mogą komenderować w Warszawie, na królewskim dworze, a nie u nas.

Gorzej niż opłakany – w „Temacie dnia” ekspert o pomyśle na nową Warszawę

A więc ten konserwatywny i prawicowy lud, którego matecznikiem jest Polska wschodnia i południowa, myśli tak: pan prezes mówi, że trzeba dorwać ryżego, czyli Tuska, i połamać mu rączki i nóżki, a to znakomicie, jesteśmy za tym. Trzeba sponiewierać Platformę, TVN 24, Czerską z tą „Wyborczą”, jak najbardziej. Ale przecież u nas w gminie samiśmy Franka lub Ziutę wybierali na wójta. Jak zechcemy im główkę urwać, to urwiemy. Ale wara Warszawie od naszego Franka i naszej Ziuty.

Za czasów mojego epizodu z Solidarną Polską tam też podnosiły się takie pomysły. Zauważyłem bardzo istotne geograficzne zróżnicowanie. Ograniczenie liczby kadencji forsowała pani poseł Beata Kempa, czyli ktoś, kto politycznie wyrósł w Polsce zachodniej, na Dolnym Śląsku. Natomiast większość, czyli koledzy z Podkarpacia, z Małopolski, z Lubelszczyzny, mówiła: no nie, tak nie można.

Ani dookoła Warszawy, ani na południu i wschodzie kraju PiS nie zaskarbi sobie żadnych przyjaciół, za to zyska wrogów. Burmistrzowie i wójtowie z Podkarpacia czy z Małopolski to niekoniecznie zdeklarowani pisowcy, ale taka szeroka prawica. Ten sam świat: też nie lubią gender, Czerskiej, Tuska. Nie będą drzeć kotów z pisowskim rządem, bo wiedzą, że to się źle skończy, ale jeśli nie będą mogli wystartować w wyborach, bo rządzą już od kilku kadencji, zrobią wszystko, żeby za to odpłacić. A mają możliwości. Jeżeli ktoś jest wójtem czy burmistrzem dwie, trzy kadencje, to dysponuje pewnymi zasobami politycznymi. I ci odsunięci będą budować koalicję antypisowską, będą w wyborach samorządowych i parlamentarnych agitować: słuchajcie, każdy, byle nie te sukinkoty z PiS.

Portal MamPrawoWiedziec.pl policzył, że z półtora tysiąca wójtów nie mogłoby kandydować ponad tysiąc. A także prawie 500 burmistrzów na ponad 800 i 66 ze 107 prezydentów miast.  

– To cała armia dysponująca naprawdę potężnymi wpływami politycznymi. I ciesząca się akceptacją społeczną.

Zastanówmy się, co dalej. PiS wprowadza dwukadencyjność, pojawiają się homines novi, którzy powinni być wdzięczni władzy, dzięki której zostali wójtami i burmistrzami. Ale jaki mają interes popierać PiS w wyborach parlamentarnych za dwa lata, jeśli wszystkie inne partie ogłoszą, że cofną tę zmianę? Oni chcą mieć pewność, że jeżeli ludzie ich zaakceptują, to będą sobie tymi wójtami i burmistrzami przez dłużej niż dwie kadencje. I znów następuje skokowy przyrost wrogów i zerowy sojuszników.

To jak pan rozumie intencje prezesa?  

– Rozumiem, skąd się wziął ten pomysł. A wziął się z przekonania, że jakiekolwiek związki, zależności, powiązania społeczne i polityczne na szczeblu krajowym i lokalnym, których nie kontrolujemy, które są poza PiS, to patologia.

Co jest oczywiście nieprawdą. Można mówić: układy, ale każdy polityk, który ma władzę wykonawczą, czy to na szczeblu krajowym, czy na lokalnym, żeby mógł rządzić, tworzy pewną zróżnicowaną koalicję sił, grup interesów. Złożoną nie tylko z posłów i radnych, lecz także z różnych środowisk, gdzie następuje skupienie siły społecznej. To może niekiedy przybierać postać patologiczną, ale samo w sobie jest koniecznością, a nie żadną patologią.

Kaczyński od zawsze walczy z układami.  

– Bo pan Kaczyński ma taką roussoistyczną wizję rządów, gdzie lud, który ujawnia swoją wolę polityczną, winien składać się z izolowanych jednostek, które na zasadzie politycznej integruje wyłącznie jego partia. Jakiekolwiek autonomiczne wobec PiS powiązania, skupienie się grupy interesów odkształcają tę czystą, obywatelską wolę polityczną.

A przecież wymiana usług to jedna z podstawowych zasad życia społecznego, od społeczności pierwotnych po skomplikowane społeczności polityczne. Odwzajemniamy usługi, musi być pewna równowaga wkładów i wypłat, bo inaczej ład społeczny jest niesprawiedliwy.

Patologiczne układy na prowincji istnieją.  

– Oczywiście, że tak, nie tylko na prowincji. Jeśli chodzi o takie narzędzie ograniczania patologii jak dwukadencyjność, to może mieć sens, ale wyłącznie w gminach poniżej 3-4 tys. mieszkańców, gdzie wójt jako najsilniejszy pracodawca ma dzięki pracownikom i ich rodzinom pakiet kontrolny głosów. W większych gminach to zjawisko nie występuje i dwukadencyjność sensu nie ma.

To z tej kontroli nic nie wyjdzie?  

– Nic. Żeby przełamać ten właściwy dla Polaków system lokalnej spójności społecznej, trzeba by fałszować wybory i dysponować jakimś aparatem represji. Nie tylko propagandowej, także realnej. A przecież PiS dysponuje jedynie aparatem represji propagandowej w postaci swoich szczekaczek, z mediami publicznymi na czele.

Ma wszystkie służby.  

– Ale te służby niekoniecznie są wyrywne. Fałszowanie wyborów to wielka operacja polityczno-biurokratyczno–instytucjonalna. Gdzie są chętni? Nie widzę.

Prezes z jego erudycją i doświadczeniem tego nie wie?  

– To jest pytanie: czy oni tego nie wiedzą, czy też pan Kaczyński nie ma narzędzi intelektualnych, żeby rozpoznać tę konfrontację między podstawowymi wyobrażeniami większości Polaków o funkcjonowaniu społeczności lokalnej a swoim wyobrażeniem? Pan Kaczyński narzędzia ma. Tylko nie jest w stanie ich użyć.

To klasyczny przypadek hybris. W kulturze starożytnej Grecji hybris oznaczało dumę, pychę uniemożliwiającą prawidłowe rozpoznanie sytuacji i własnej kondycji. Hybris sprawia, że wykraczamy poza miarę, którą wyznaczyli nam bogowie.

To, co się dzieje z ordynacją samorządową, to próba, jak daleko można się posunąć przed wyborami parlamentarnymi?  

– Ponieważ oni popadli w hybris, nie jestem w stanie odpowiedzieć. Gdyby nie popadli, to mielibyśmy przeciwnika, o którym wiemy, że może wykonywać zaskakujące ruchy, coś tam naginać, ale działa w ramach pewnych kanonów racjonalności. I można dociekać jego zamierzeń, przewidywać jego posunięcia. Ale na czym się opierać w analizach, jeśli ktoś popada w hybris, czyli zapomina, że istnieją niezależne od nas uwarunkowania społeczne, że społeczeństwo nie jest plasteliną?

W tragedii greckiej hybris prowadzi bohatera do katastrofy.  

– I dlatego, w przeciwieństwie do dużej części polityków czy publicystów, nie przeżywam strachów, co też oni nam zrobią. Pewnie, że chcą zrobić, i to całkiem sporo, tylko nie będą mieli możliwości i czasu.

„Ze smutkiem i bez satysfakcji muszę stwierdzić: ta czaszka już się nie uśmiechnie”. To pańskie przewidywanie z książki „Rozrachunki i wyzwania”, rok 2009.  

– Słuszny przytyk. Rzecz w tym, że to, co się stało, stać się nie musiało. Bronisław Komorowski nie musiał prowadzić takiej kampanii, lewica nie musiała znaleźć się poza Sejmem. Nikt tych porażek nie przewidział.

Czaszka się uśmiechnęła przez przypadek i na krótko?  

– Oczywiście, znowu mogę się mylić, znowu mogą się pojawić jakieś przypadki, ale strukturalnie nie ma przesłanek, by rządy PiS były czymś innym niż incydentem.

W ostatnim sondażu CBOS PiS ma 40 proc. poparcia. PO – 17, Nowoczesna – 9.  

– Tylko jeśli wyciągnąć średnią z sondaży różnych ośrodków od dnia wyborów po dziś dzień, to wynik sondażowy PiS oscyluje wokół wyniku wyborczego, podobnie suma wskazań na PO, Nowoczesną i PSL. W wyborach samorządowych PiS nie poprawi swojego stanu posiadania w stosunku do poprzednich. Co będzie sygnałem oraz samospełniającą się przepowiednią i w kolejnych, parlamentarnych, będzie miał bardzo małe szanse na powtórzenie wyniku z 2015 r. i nie utrzyma samodzielnej większości w Sejmie. Niezależnie od tego, jak słaba merytorycznie będzie opozycja.

Jeśli zaś opozycja wykroczy poza przekaz, że chcemy rozliczyć PiS, będzie w stanie pokazać, że również wie, co po PiS, jak odbudować instytucje państwa i demokracji, jak przywrócić społeczne zaufanie, to poparcie dla pana Kaczyńskiego może się wahnąć nawet o 10 pkt.

A to będzie osinowy kołek. Spadek o 7-10 pkt, osłabienie albo odstawienie od władzy i procesy rozliczeniowe, które wtedy się zaczną, wprowadzą partię w korkociąg. Czy się rozbije, czy wyrówna lot na niższym poziomie – trudno powiedzieć.

W 2019 r. Kaczyński będzie miał 70 lat.  

– I już nie będzie tak szybki. Będzie coraz wolniejszy, ale od fotela prezesa nie da się odstawić, a jeśli odziedziczył gen długowieczności po mamie… Cztery lata samodzielnych rządów PiS będą incydentem, ale sama partia będzie się męczyć z prezesem Kaczyńskim o wiele dłużej.

dorn

wyborcza.pl

c4m0h2jwqaacb_5

 

agnieszka-kublik

WTOREK, 14 LUTEGO 2017

STAN GRY: Prasa mocno punktuje rząd za BOR, chaos w edukacji i zdrowiu

— 25 LAT TEMU Lech Kaczyński został prezesem NIK.

— BAŁAGAN. TAK RODZI SIĘ REFORMA – Anna Wittenberg w DGP: “MEN chce w ramach zmian w systemie oświaty wyregulować na nowo pracę uczniów i nauczycieli, ale wydaje sprzeczne ze sobą dokumenty”. http://edukacja.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/542604,balagan-reforma-edukacji-men-zalewska-anna-minister-podstawa-programowa.html

— NAUCZYCIELE BĘDĄ MUSIELI DOJEŻDŻAĆ, ZAMIAST GIMBUSÓW BĘDĄ BELFROBUSY – Małgorzata Zubik w GW: “Nauczyciele gimnazjów boją się o pracę. Najtrudniej będzie tym z mniejszych miejscowości. Od września może ich czekać objeżdżanie szkół, by uciułać etat. Był gimbus dla uczniów, będzie belfrobus? (…) Rafał, informatyk z gimnazjum w Bydgoszczy: – Żeby uzupełnić etat, musiałbym jeździć do trzech szkół. Po 17 latach pracy poważnie zastanawiam się nad jej zmianą. A kocham to, co robię”. http://wyborcza.pl/7,75398,21369938,po-reformie-edukacji-zeby-zebrac-etat-nauczyciele-beda-objezdzac.html

— REFORMA ZDROWIA JEST TAK ZAWIŁA, ŻE MINISTERSTWO NIE NADĄŻA Z UDZIELANIEM ODPOWIEDZI O CO W NIEJ CHODZI – Judyta Watoła w GW: “Nowa wersja przepisów o tzw. sieci szpitali jest tak zawiła, że Ministerstwo Zdrowia nie nadąża z udzielaniem odpowiedzi, o co w nich chodzi. Choć projekt mało kto rozumie, we wtorek ma go przyjąć rząd”. http://wyborcza.pl/7,75398,21370094,szpitale-gubia-sie-w-przepisach-o-sieci-ale-rzad-i-tak-chce.html

— RZĄD BOI SIĘ REFORMY ZDROWIA – Fakt: “– Sam prezes Jarosław Kaczyński powtarza, że reforma zdrowia to najważniejsza sprawa dla ludzi obiecana jeszcze w kampanii, która nie została do tej pory załatwiona – mówi nam nieoficjalnie jeden z polityków PiS. – Ale jeśli coś się nie uda, ludzie nam tego łatwo nie wybaczą – dodaje. Nie wybaczy i prezes – już teraz pozycja Radziwiłła w rządzie jest słaba”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/rzad-boi-sie-reformy-zdrowia-konstantego-radziwilla/0tz5xdc

— DORN O WIEKU KACZYŃSKIEGO – fragment rozmowy Agnieszki Kublik w GW:
“- W 2019 r. Kaczyński będzie miał 70 lat.
– I już nie będzie tak szybki. Będzie coraz wolniejszy, ale od fotela prezesa nie da się odstawić, a jeśli odziedziczył gen długowieczności po mamie… Cztery lata samodzielnych rządów PiS będą incydentem, ale sama partia będzie się męczyć z prezesem Kaczyńskim o wiele dłużej”. http://wyborcza.pl/7,75968,21369489,jaroslaw-kaczynski-krotka-wladza-dlugi-zmierzch.html

— NAGRANIE PRZECZY WERSJI BOR – RZ: “Prywatne nagranie przeczy wersji BOR. Widać na nim, że limuzyna premier nie była oświetlona”. http://www.rp.pl/Rzad-PiS/302139873-Nowe-fakty-w-sprawie-wypadku-Beaty-Szydlo-w-Oswiecimiu.html

— PREMIER MOGŁA ZGINĄĆ PRZEZ BŁĘDY BOR? – jedynka Faktu.

— BOR RYZYKOWAŁO ŻYCIE PREMIER – Fakt: “Obecnie w Polsce obowiązuje tzw. średni stopień zagrożenia określany na podstawie decyzji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zgodnie z tą wewnętrzną regulacją, przejazd najważniejszych osób w państwie musi być wyjątkowo dobrze chroniony. – Prezydent i premier powinni być przewożeni w samochodach pancernych w kolumnie z użyciem pilotażu, tzw. filtra policji – mówi nam osoba związana ze służbami specjalnymi. Czyli kolumnę powinien poprzedzać radiowóz”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/kulisy-wypadku-premier-beaty-szydlo/9thwfw0

— I TO MAJĄ BYĆ FACHOWCY? – tytuł w Fakcie o oficerach BOR.

— BYŁY SZEF BOR GEN. MIECZYSŁAW GAWOR O BŁĘDACH OCHRONY PREMIER – mówi w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w RZ: “Mogli jechać po cichu jak normalny użytkownik ruchu, jadąc „na gazetę” – zderzak w zderzak, i po minięciu miasta przyspieszyć. Jednak jeśli BOR zdecydował się jechać jako kolumna uprzywilejowana, to z pełnymi konsekwencjami. Sygnały świetlne, sygnały dźwiękowe, przejazd kolumną. Po to są samochody ochronne, żeby zamiatać. Samochód główny jedzie godnie i dostojnie, a samochody ochronne są po to, żeby czyścić teren z przodu, tyłu i po bokach, żeby nikt nie wjechał i nie staranował. Czy tak się stało, proszę ocenić”. http://www.rp.pl/Sluzby-mundurowe/302139875-Byly-szef-BOR-Miroslaw-Gabor-Politycy-psuja-sluzby.html

— WŁADZA PĘDZI BEZ POKORY – Dominika Wielowieyska w GW: “Rządzącym przydałoby się więcej pokory i odpowiedzialności, a mniej celebry i arogancji. Jest to, szanowni politycy PiS-u, w waszym interesie, bo inaczej pozabijacie siebie i innych. I nie będzie już na kogo zrzucić winy”. http://wyborcza.pl/7,75968,21367599,wypadek-premier-beaty-szydlo-budzi-mase-watpliwosci-pis-usiluje.html

— BŁASZCZAK STANOWI ZAGROŻENIE – Paweł Wroński na wyborcza.pl: “To nie seicento z 21-latkiem za kierownicą, ale Mariusz Błaszczak na czele radosnej ekipy PiS-u stanowi rzeczywiste, narastające zagrożenie. Pytanie tylko: czy bardziej dla samych polityków pod ochroną BOR-u, czy dla postronnych obywateli poruszających się po polskich drogach?”. http://wyborcza.pl/7,75968,21369727,tupolewizm-ministra-blaszczaka.html

— PREZYDENT MOŻE BYĆ PATRONEM PRAWNIKÓW JEŚLI PRZEKONA ICH DO ZŁAGODZENIA STANOWISKA WS TK – Tomasz Pietryga w RZ: “Czy uda mu się być patronem całego środowiska prawników? Politycznie byłoby to dla niego korzystne. Byłby to przyczółek dla jego własnej niezależności, odrębności od swojego środowiska politycznego, tradycyjnie niechętnego prawnikom. Oczywiście taka postawa niesie ze sobą potężne ryzyko pustych deklaracji, gestów, które nie znajdą poparcia w politycznej, wojennej rzeczywistości. Prezydent może uzyskać tu jednak ważny atut. Pod warunkiem że uda mu się przekonać prawników do stonowania postawy w sporze o Trybunał, w którym był jednym z aktorów. Milcząca akceptacja nowej sytuacji w TK w zamian za uspokojenie reformy sądownictwa – to już poważna polityczna oferta.

— O TRUMPIE, SĄDOWNICTWIE I PIS – Katarzyna Kolenda-Zaleska w GW: “Jarosław Kaczyński mówił ostatnio, że polskie sądownictwo to gigantyczny skandal. Minister sprawiedliwości bezpardonowo atakuje sędziów, gdy jakiś wyrok mu się nie spodoba. W ten sposób buduje się klimat, który potem pozwoli się rzucić na sędziów. PiS uważnie obserwuje to, co się dzieje w USA, i wyciąga wnioski. Nie może pozwolić, by jakiś polski sędzia Robart zrobił coś wbrew jego planom”. http://wyborcza.pl/7,75968,21369576,trump-ty-ciamajdo-z-sedziami-sobie-nie-radzisz.html

— POCZTA DROŻEJE, ALE MA JUŻ NIE ZNIKAĆ – jedynka GW: “Trwa zrzutka na Pocztę Polską. Ceny usług już poszły w górę, a rząd chce dać jej monopol na przesyłki sądowe i urzędowe. Stawką jest prawie 80 tys. miejsc pracy, podniesienie niskich pensji oraz istnienie urzędów w małych miastach i na wsiach”. http://wyborcza.pl/7,155287,21370009,poczta-polska-coraz-drozsza-ale-ma-juz-nie-zamykac-placowek.html

— WKRÓTCE INFLACJA PRZEKROCZY 2% I UTRZYMA SIĘ NA TYM POZIOMIE PRZEZ KILKA KWARTAŁÓW – DGP.

— STYCZNIOWY WZROST CEN – RZ o inflacji. http://www.rp.pl/Dane-gospodarcze/302139867-Tak-szybko-ceny-w-Polsce-nie-rosly-od-4-lat.html

— BŁAŻEJ WOJNICZ ZASTĄPIŁ ARKADIUSZA SIWKĘ NA CZELE PGZ – DGP.

— GW O REZYGNACJI PREZESA PGZ: http://radom.wyborcza.pl/radom/7,48201,21368436,rezygnacja-prezesa-polskiego-grupy-zbrojeniowej-jest-tez-nowy.html

— NAGŁA ZMIANA NA CZELE ZBROJENIOWEJ GRUPY – RZ: “Komentatorzy zwracają uwagę, że Błażej Wojnicz, rocznik 1983, ma za sobą podobną prawniczą drogę jak wiceminister, adwokat i poseł Bartosz Kownacki. Ci sami eksperci nie mają jednak wątpliwości, iż za nagłą zmianą na szczycie PGZ stoi Antoni Macierewicz, który pod koniec 2015 r., tuż po objęciu władzy przez gabinet Beaty Szydło, przejął formalny nadzór nad całą państwową zbrojeniówką. I niepodzielnie włada MON i całym przemysłem specjalnym do dziś”.

— SZEF PGZ NIE WYTRZYMAŁ PRESJI – GW.

— ROSA, SZCZERBA, KACZYŃSKI, PAWŁOWICZ, KOSINIAK, BOROWSKA – Fakt walentynkowo o najlepszych partiach w Sejmie: http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/oto-najlepsze-partie-w-sejmie-oni-sa-do-wziecia/wcyynrq

300poloityka.pl

Katarzyna Kolenda-Zaleska, „Fakty” TVN

Trump, ty ciamajdo, z sędziami sobie nie radzisz?

13 lutego 2017

Neil Gorsuch, nominowany na sędziego sądu najwyższego przez Donalda Trumpa, nazwał ostatnie ataki prezydenta USA na sędziów i sądy 'demoralizującymi i przygnębiającymi'.

Neil Gorsuch, nominowany na sędziego sądu najwyższego przez Donalda Trumpa, nazwał ostatnie ataki prezydenta USA na sędziów i sądy ‚demoralizującymi i przygnębiającymi’. (Carolyn Kaster (AP Photo/Carolyn Kaster))

PiS patrzy na Amerykę i się uczy. Zrobi wszystko, by ręcznie sterować wymiarem sprawiedliwości. Wie, że bez tego nie będzie mógł przejąć władzy całkowicie. Sędziowie muszą myśleć tak, jak chce władza, a przynajmniej muszą się bać.

PiS wie, co robi, bo sądy zdemolowały prezydencki dekret zakazujący wjazdu do USA obywatelom siedmiu krajów muzułmańskich. Najpierw sędzia James Robart, mianowany przez republikańskiego prezydenta George’a W. Busha, zawiesił obowiązywanie dekretu. Wtedy Trump posłużył się retoryką znaną z rodzimego podwórka i nazwał Robarta „tak zwanym sędzią”. Nowa administracja złożyła apelację, ale nadzieje Trumpa rozwiał sąd apelacyjny w San Francisco. Trzech sędziów pouczyło prezydenta, że zamiast przedstawiać argumenty za dekretem, koncentruje się na podważaniu kompetencji wymiaru sprawiedliwości. Sąd odrzucił argumentację, że władza sądownicza nie może wchodzić w kompetencje władzy wykonawczej, jeśli chodzi o bezpieczeństwo państwa. Konstytucyjne prawa są święte.

Odpowiedź była przewidywalna: spotkamy się w sądzie. W tym wypadku mowa o sądzie najwyższym, ale także tam prezydent nie może być pewny korzystnego wyroku, nawet gdy do SN dołączy wyznaczony przez niego kandydat Neil Gorsuch. Właśnie nazwał ataki prezydenta na niezawisłe sądownictwo „demoralizującymi i przygnębiającymi”.

Prezydent może się wściekać na Twitterze, ale nic zrobić nie może. W Ameryce trudno będzie zniszczyć niezależność sędziowską, tak głęboko jest zakorzeniona w standardach demokratycznych i w umysłach.

W Polsce można próbować, bo tradycja szanowania wymiaru sprawiedliwości dopiero się kształtuje. Ale władza robi wszystko, by zamiast tradycję kształtować, sędziów pognębiać. Wiadomo, zdarzają się sędziowie sprzeniewierzający się wartościom, którym mają służyć. W każdym środowisku zdarzają się ludzie słabi i źli. Ale to o niczym nie świadczy. To wyjątki, a nie cechy danego środowiska. PiS jednak nie ustaje w dezawuowaniu sędziowskiego autorytetu.

Jarosław Kaczyński mówił ostatnio, że polskie sądownictwo to gigantyczny skandal. Minister sprawiedliwości bezpardonowo atakuje sędziów, gdy jakiś wyrok mu się nie spodoba. W ten sposób buduje się klimat, który potem pozwoli się rzucić na sędziów. PiS uważnie obserwuje to, co się dzieje w USA, i wyciąga wnioski. Nie może pozwolić, by jakiś polski sędzia Robart zrobił coś wbrew jego planom.

To nie reforma, to destrukcja rządów prawa w Polsce – w „Temacie dnia” prawniczka z UW o pomysłach ministra Ziobry

 

trump

wyborcza.pl

WTOREK, 14 LUTEGO 2017

Soloch o reformie BOR: W ciągu miesiąca ma być gotowa ustawa

09:27

Soloch o reformie BOR: W ciągu miesiąca ma być gotowa ustawa

Reformą BOR-u zajmuje się minister spraw wewnętrznych i administracji. Mogę bazować na informacjach, które otrzymuję jako szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego i ta reforma jest od kilku miesięcy przygotowywana. I tak jak to zostało powiedziane na ostatniej konferencji, będzie wdrażana w ciągu najbliższego czasu. W ciągu miesiąca ma być gotowa ustawa i mają być dalsze działania, tak zapowiedział minister Błaszczak – mówił Paweł Soloch w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF FM. Jak dodał:

„Założenia są przygotowywane i w momencie, kiedy już zapadną po konsultacjach międzyrządowych i również z instytucjami współpracującymi, to będą ogłoszone. Troszeczkę trzeba poczekać na efekty”

Prezydent czeka na gotowy projekt, który już będzie projektem przekonsultowanym, i który będzie uzgodniony również wewnątrz rządu i wtedy będzie się do tego odnosił – stwierdził szef BBN.

WTOREK, 14 LUTEGO 2017

Kaczyński o „Uchu Prezesa”: Mariusz Błaszczak jest świetnym facetem, którego się krzywdzi

09:16

Kaczyński o „Uchu Prezesa”: Błaszczak jest świetnym facetem, którego się krzywdzi

Ja widziałem tylko dwa pierwsze odcinki, czekam na moment aby zobaczyć kolejne. Bo oczywiście chce zobaczyć. Martwię się tylko o dyrektor mojego biura, która tam jest przedstawiana w sposób fatalny. I kilku dziennikarzy napisało prawdę o pani Barbarze Skrzypek. Jeden z nich napisał: „Górski, odczep się od pani Basi”. Ja się pod tym podpisuję. O mnie niech mówi co chce. Nie chcę, by innych krzywdzono. Np. Mariusza Błaszczaka, który jest świetnym facetem i którego się krzywdzi – powiedział w „Radiu PIK” Jarosław Kaczyński.

09:09

Kaczyński: W Polsce jest wielki problem braku dyscypliny w aparacie państwowym. To dotyczy też BOR

– W Polsce jest wielki problem braku dyscypliny w aparacie państwowym. On dotyczy wszystkich służb, mundurowych i nie. On dotyczy też BOR. W tym wypadku mieliśmy do czynienia z sytuacją przypadkową. To nie jest tak, że ktokolwiek zawinił, poza tym młodym człowiekiem, który też nie miał złych intencji. Ale ta dyscyplina powinna być wyższa. To służy państwo, a to służy obywatelom. Państwo, w którym nie ma dyscypliny, takie rozlazłe służy co najwyżej tym, którzy chcą w mętnej wodzie ryby łowić – powiedział w „Radiu PiK” Jarosław Kaczyński.

09:01

Kaczyński: Opozycja totalna nie jest w Polsce szerzej akceptowana

Opozycja totalna nie jest w Polsce szerzej akceptowana. To jest w gruncie rzeczy polityczne awanturnictwo. I to z czym, co wielu Polaków nie lubi, czyli z odwołaniem się do zagranicy. Ci którzy podważają niepodległość, godzą w coś, co jest dla wielu Polaków bardzo ważną. Nie wiem dlaczego opozycja przyjęła taką postawę, ale przyjęła. Opozycja jest na dobrej drodze do tego, by przekroczyć wszelką miarę tego co dopuszczalne, też w sferze prawa. Ale zobaczymy, czy będzie tą drogą szła – powiedział w Radiu PiK Jarosław Kaczyński o wynikach sondaży i wysokim poparciu dla PiS.

08:58

Kaczyński: Chcielibyśmy mieć kandydatów na marszałków we wszystkich województwach

Chodzi [na spotkaniach z działaczami] o mobilizację, w szczególności o mobilizację przed wyborami samorządowymi. Mamy wielkie nadzieje, a zobaczymy jak będzie. Chcemy te nadzieje umocnić realnym działaniem. Właśnie działaniem tej struktury, soldniejszymi niż zwykle przygotowaniami. Nie ma jeszcze mowy o konkretnych kandydatach, to jest kwestia kilku miesięcy. Na pewno przed końcem tego roku chcielibyśmy mieć kandydata na marszałka województwa. Chociaż to jest wybór pośredni, to chcielibyśmy mieć kandydatów na marszałków we wszystkich województwach. Chociaż to jest wybór pośredni, to ludzie chętniej głosują na twarze, na ludzi niż na instytucje. No i oczywiście kandydatów na prezydentów, burmistrzów, wójtów. Trzeba iść szerokim frontem – powiedział w „Rozmowie Dnia” w Radiu PiK Jarosław Kaczyński.

08:57

Zieliński do Janickiego: Proszę pana generała, żeby pan jednak zamilkł ws. zdarzenia drogowego z udziałem samochodu premier

Generał Janicki dzisiaj mądrzy się w mediach. Nie powinien. Proszę pana generała, ze względu choćby na stopień, żeby pan jednak zamilkł w sprawie zdarzenia drogowego z udziałem samochodu przewożącego panią premier, bo pan po prostu nie ma racji. Pan odpowiada za długi czas funkcjonowania BOR i mało tego, pan odpowiada za to wszystko, co BOR zrobiło czy nie zrobiło przed i w czasie katastrofy smoleńskiej – mówił Jarosław Zieliński w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet.

08:54

Zieliński: Narodowa Służba Ochrony to nazwa robocza. Był pomysł na Narodowy Korpus Ochrony

[Narodowa Służba Ochrony] to nazwa robocza. Mamy rozbudowane założenia. Były np. zgłaszane takie [nazwy] jak Narodowy Korpus Ochrony, ale korpus się kojarzy raczej z wojskiem. Nic nie jest na pewno. Jesteśmy przed konsultacjami. Musi być sprawniejsza, szef BOR musi uzyskać mocniejszy status, co pozwoli mu szybciej podejmować pewne działania i decyzja. Musi być też bardziej rozbudowana kadrowo – mówił Jarosław Zieliński w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet. Jak dodał, BOR ma się odwoływać do tradycji patriotycznej, niepodległościowej, a nie esbeckie.

08:44

Zieliński: Z wszystkich danych wynika, że samochód premier poruszał się z prędkością 50-60 km/h

Jak mówił Jarosław Zieliński w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet:

„Z wszystkich danych, jakie mamy, wynika, że [samochód poruszał się] z taką [prędkością], jak to jest podawane. 50-60 km/h. Nie byliśmy tam. Mamy tę wiedzę, którą nam przekazują badający tę kwestię służby. Prokuratura wszystko wyjaśni w szczegółach. Nie ma zapisu na przyrządach tych dwóch samochodów, czyli pierwszego i ostatniego, prędkości. Co do samochodu pani premier, sprawa jest wyjaśniana. Czy da się odczytać. Szef BOR mówił mi wczoraj, że producent nie odpowiedział jeszcze na pytanie, czy da się odczytać prędkość samochodu premier”

08:37

Zieliński o wypadku premier: Nie widzę winy ani swojej, ani Błaszczaka, ani szefa i funkcjonariuszy BOR

Jak mówił Jarosław Zieliński w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet:

„Jestem gotowy [stanąć pod pręgierzem], natomiast ponosimy odpowiedzialność za funkcjonowanie służb, ale służby w tej sprawie, która jest tak głośna ostatnio, błędy nie popełniły. Powiedziałem na konferencji prasowej, że ponoszę współodpowiedzialność za wszystko, co dzieje się i co robią nadzorowane przez nas służby. Jestem solidarny z ministrem Błaszczakiem. Biorę na siebie odpowiedzialność, wiedząc o tym, że za każdym razem trzeba konkretną sprawę rozpatrywać osobno i oceniać racjonalnie i sprawiedliwie. Z takim zjawiskiem nie mamy ostatnio do czynienia”

Jeżeliby moje odejście przyczyniło się do poprawy bezpieczeństwa w Polsce, to jestem gotowy w każdej chwili. Natomiast mam wrażenie, że byłoby dokładnie odwrotnie, ponieważ program, który realizujemy, program PiS podnosi bezpieczeństwo w Polsce – dodał wiceszef MSWiA.

„Jestem bardzo skromny. Wkładam swoją cząstkę w poprawę bezpieczeństwa, ale jeżeli by obiektywnie było tak, że moje odejście i przejście do pracy poselskiej, a nie rządowej poprawiłoby bezpieczeństwo, to oczywiście [jestem gotów odejść w każdej chwili]. Nie trzymam się stanowiska, ale taka myśl nie powstała [o dymisji], dlatego że analizowałem od pierwszego momentu i [nie widzę] ani swojej [winy], ani ministra Błaszczaka – którego obciążają nieprzyjazne media i środowiska opozycyjne – ani szefa BOR i myślę, że także funkcjonariuszy BOR”

07:33

Błaszczak: Mecenas Pociej włącza się w akcję mającą podważyć pierwsze ustalenia o wypadku

– Rozumiem, że pan Pociej włącza się w akcje mającą podważyć pierwsze ustalenia o wypadku. Ten pan [kierowca seicento] podpisał protokół, w którym przyznał się do winy. To jest fakt. – powiedział w „Sygnałach Dnia” PR1 Mariusz Błaszczak.

300polityka.pl

Kto zniesławia prezesa PWPW? Prokuratura przesłuchuje pracowników i szuka Endzi z Twittera

Łukasz Woźnicki, 14 lutego 2017

Piotr Woyciechowski, prezes Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych

Piotr Woyciechowski, prezes Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych (FOT. BARTOSZ KRUPA/EAST NEWS)

Prokuratura ściga z urzędu rzekome zniesławienie prezesa spółki skarbu państwa. Na jej celowniku są: dziennikarz, jego informatorzy oraz anonimowy użytkownik Twittera. Śledczym pomaga ABW.

Szefowie Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych (Piotr Woyciechowski i Robert Malicki) powiadomili śledczych, że zniesławił ich dziennikarz „Newsweeka” Michał Krzymowski. Zniesławienie jest przestępstwem ściganym z oskarżenia prywatnego, ale w tym przypadku Prokuratura Okręgowa w Radomiu postanowiła ścigać je z urzędu. – To bardzo rzadka praktyka – mówi Dominika Bychawska-Siniarska, dyrektorka Obserwatorium Wolności Mediów Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Chodzi o tekst „Wielki strach w fabryce dokumentów”. W lipcu „Newsweek” opisał, co się dzieje w spółce skarbu państwa po objęciu kierownictwa przez Woyciechowskiego. To współpracownik Antoniego Macierewicza z lat 90. i były wiceszef komisji likwidacyjnej WSI. Krzymowski opisywał m.in. zwolnienia pracowników i umowy spółki z firmami byłych polityków PiS. PWPW nie odpowiadała na pytania Krzymowskiego, za to po publikacji tekstu pozwała wydawcę „Newsweeka”, żądając 1 mln zł za naruszenie „dóbr osobistych spółki”.

Pozew był jednym z wielu kroków prawnych. Woyciechowski wystąpił też przeciw Krzymowskiemu z prywatnym aktem oskarżenia. Zarzut? Zniesławienie. Zarząd PWPW zawiadomił też prokuraturę, że Krzymowski mógł dopuścić się szpiegostwa, a jego tekst miał być próbą zaszkodzenia zagranicznym interesom spółki. Temu prokuratura nie dała wiary. Ale wszczęła inne śledztwa.

Kim byli informatorzy „Newsweeka”?

Pierwsze dotyczy informatorów Krzymowskiego – właśnie przedłużono je do maja. Prezesi PWPW zarzucają nieustalonej grupie byłych lub obecnych pracowników, że ujawnili informacje służbowe. Grozi za to do dwóch lat więzienia. Szefowie spółki wystąpili do prokuratury, aby przesłuchała 130 osób. – Pracownicy PWPW są przesłuchiwani w charakterze świadków przez funkcjonariuszy ABW – mówi Małgorzata Chrabąszcz, rzeczniczka prokuratury w Radomiu. – Nikomu dotąd nie postawiono zarzutów – dodaje.

– Wezwali mnie do ABW w Radomiu. Pojechałem, było sympatycznie. Część wzywanych odbiera te przesłuchania jako próbę zastraszania, ale mnie to rozśmieszyło. To dowód małostkowości tych, którzy wystąpili do prokuratury – mówi jeden z byłych pracowników PWPW.

Według PWPW Krzymowski wykorzystał informacje od pracowników, aby szkalować kierownictwo spółki. Prezesi zarzucają mu zniesławienie, sięgając po osławiony art. 212 kk przewidujący karę grzywny lub pozbawienia wolności do jednego roku za pomówienie w środkach masowego przekazu. Organizacje praw człowieka i ONZ od dawna wzywają Polskę do usunięcia art. 212, bo służy do tłumienia krytyki prasowej.

PWPW wystąpiło o ściganie tego przestępstwa z urzędu. Prokuratura może podjąć taką decyzję, jeśli wymaga tego interes społeczny. Gdzie jest ten interes?

– Artykuł w „Newsweeku” był konsekwencją pomówień. Pokrzywdzony nie jest w stanie ustalić, kto przekazywał negatywne informacje dziennikarzowi – mówi Chrabąszcz.

Prezydent ułaskawia, prezes ściga

Z podobnego powodu prokuratura ściga z urzędu rzekome przestępstwo pomówienia zarządu PWPW przez użytkownika Twittera posługującego się nickiem Endzia72. Internauta opisuje, co się dzieje w PWPW, i komentuje decyzje szefów spółki. Prezesowi PWPW zarzucał np., że toczy „bój z przyzwoitością i kodeksem spółek handlowych” albo „nęka zwolnionych pracowników”.

– Prowadzone są czynności mające na celu ustalenie tożsamości sprawcy wielokrotnych pomówień, bo pokrzywdzony nie ma możliwości zrobienia tego samodzielnie – mówi rzeczniczka prokuratury.

– Włączenie się prokuratury w przestępstwo z art. 212 kk jest uzasadnione w dwóch przypadkach. Kiedy do zniesławienia doszło za pomocą anonimowego wpisu w internecie i istnieje potrzeba ustalenia sprawcy lub gdy istnieje znacząca nierównowaga stron i osoba poszkodowana nie ma możliwości sama wystąpić z prywatnym aktem oskarżenia – mówi Dominika Bychawska-Siniarska z HFPR. – Żadna z tych przesłanek nie ma jednak miejsca w sprawie dziennikarza „Newsweeka – ocenia. I dodaje: – Sprawa pokazuje niekonsekwencję władz. Z jednej strony prezydent Andrzej Duda ułaskawił w styczniu redaktora Tomasza Wróblewskiego skazanego z art. 212. Dał tym samym sygnał, że art. 212 kk nie jest skutecznym środkiem ochrony reputacji. Z drugiej strony prezes państwowej spółki korzysta z tego artykułu, mimo że ma do dyspozycji proces cywilny. Nietrudno się domyślić, że założeniem prezesa PWPW jest wywołanie efektu mrożącego i powstrzymanie dziennikarzy od pisania na jego temat.

Nie wiadomo, co dokładnie PWPW zarzuca Endzi72. Spółka nie chciała odpowiedzieć na nasze pytania o zawiadomienia złożone w prokuraturze. Pod koniec stycznia poinformowała jedynie, że Piotr Woyciechowski wycofał z sądu prywatny akt oskarżenia przeciw Krzymowskiemu. Zrobił to, bo identyczną sprawą zajęła się prokuratura i prezes dostał status pokrzywdzonego.

Mamy prawo: Dziennikarz śledczy „Newsweeka” oskarżony o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Czy „sygnaliści” są chronieni w Polsce?

 

kto

wyborcza.pl

Kaczyński o przyczynach wypadku Szydło: „Po prostu przypadek. Nie ma co się doszukiwać czegoś innego”

mako, 14.02.2017

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Zdjęcia: Paweł Małecki / Agencja Gazeta)

– Młody człowiek uznał, że może skręcać, może zmieniać pas i uderzył w samochód. Tutaj naprawdę nie ma co się doszukiwać czegoś innego – powiedział w TVP Info Jarosław Kaczyński.

 

Prezes PiS Jarosław Kaczyński zabrał głos w sprawie piątkowego wypadku z premier Beatą Szydło. Tamtego dnia ok. godz. 18.30 w Oświęcimiu fiat seicento zderzył się z samochodem szefowej rządu. Szefowa rządu została przetransportowana do Wojskowego Instytutu Medycznego, gdzie obecnie przechodzi rehabilitację. Młody kierowca będzie dzisiaj przesłuchiwany w związku z wypadkiem.

Jarosław Kaczyński jest zdania, że doszło do nieszczęśliwego przypadku. W wywiadzie dla TVP Info zaznaczył, że takie rzeczy zwyczajnie się zdarzają:

Jest na świecie coś takiego, jak przypadek. W tym wypadku ten przypadek był nieszczęśliwy, chociaż nie skończył się tragicznie. Młody człowiek uznał, że może skręcać, może zmieniać pas i uderzył w samochód. Tutaj naprawdę nie ma co doszukiwać się czegoś innego. Z całą pewnością nie było to intencjonalne, to po prostu przypadek taki niedobry, ale zawsze się może zdarzyć.

A TERAZ ZOBACZ: „Pojazd uprzywilejowany” – film edukacyjny Policji

kaczynski-o

gazeta.pl