No to prezes Kaczyńskim postanowił wszystkim poprawić na święta humor. Prezes chce dialogu, nie chce ostrych sporów. Oferty dialogu nie można odrzucać, ale z tej nie można się też nie śmiać. Choć, obok śmiechu, proponuję też szerszą refleksję.

Oto z ofertą dialogu wychodzi człowiek, który dialogu organicznie nie znosi. Gdy był w opozycji notorycznie bojkotował posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego, bo mu się prezydent nie podobał. Ostatnio, pewnie w ramach „budowy wspólnoty” zaserwował Polsce swój dyktat. Opozycję traktuje z buta, oponentów obraża, a o demonstrujących wypowiada się z absolutną pogardą. O jaki dialog chodzi? Bo dialog w sejmowych komisjach Kaczyńskiemu się nie podobał, na sejmowej sali też nie, dialog w sprawie Trybunału Konstytucyjnego odrzuca, a opinię Komisji Weneckiej ignoruje.

Jeśli więc do kogokolwiek pan Kaczyński powinien kierować apel o dialog, to wyłącznie do siebie. On jest dla dialogu największą, jeśli nie jedyną przeszkodą. On nie zna pojęć „porozumienie”, „powściągliwość”, umiar, kompromis, konsensus. A jak zna, to ma je w głębokim poważaniu. Byłoby więc szczytem naiwności, głupoty po prostu, w dobre intencje Kaczyńskiego wierzyć.

Pan Kaczyński apeluje, by ostrych politycznych walk zaniechać, przynajmniej do wyjazdu z Polski papieża Franciszka. Czyli do końca sierpnia. Nie mówi niestety ile prawdopodobnie łamiących prawo ustaw do tego czasu przyjmie Sejm. Czy brak politycznych walk miałby oznaczać, że opozycja, ta sejmowa i ta uliczna, miałyby PiS-owi dać carte blanche na wszystko co PiS w najbliższych miesiącach będzie robiło? Nie żartujmy.

Prezes apeluje też, by spraw polskich nie wynosić na zewnątrz. Rozumiem, że idzie o apel, by opozycja nie popierała ostrych rezolucji Parlamentu Europejskiego czy Rady Europy w sprawie naruszania przez władze w Warszawie fundamentów państwa prawa. Prezes myli jednak przyczynę ze skutkiem. Opozycja wyłącznie reaguje. Sprawy polskie na zewnątrz wyniósł sam Kaczyński, demontując bezceremonialnie reguły liberalnej demokracji. Świat – Ameryka, europejskie instytucje, zachodnie media, wyłącznie na to zareagowały. Opozycja powinna popierać ostre, skierowane przeciw PiS-owskiej władzy rezolucje. Bo to nie jest jakaś obca, zła Unia Europejska, ale nasza organizacja, do której z własnej woli należymy. A jeśli pan Kaczyński serio nie chce, by polskie spory wychodziły na zewnątrz, niech powstrzyma swe autorytarne zapędy. To powinno wystarczyć. Bo to PiS rujnuje reputację Polski, a nie opozycja.

Prezes PiS maluje groźne otoczenie Polski, agresywna Rosja, akty terroryzmu. Prawda. Ale żadna z tych okoliczności nie usprawiedliwia ani nie uzasadnia autorytarnych kroków PiS-owskiej władzy. Żadna nie może być też dla nich parawanem, a tym bardziej, nie może być pretekstem do apelu o de facto, rozbrojenie opozycji.

Dość niesmaczne jest instrumentalne wykorzystywanie papieża Franciszka do swych cynicznych, politycznych celów. Jeśli w istocie Kaczyński chce uczynić Franciszkowi prezent, może to łatwo zrobić. Stosując się do jego apelu, by każda parafia przyjęła uchodźcę oraz wyrzekając się języka nienawiści wobec politycznych oponentów.

Absolutnie nie wierzę panu Kaczyńskiemu, ale odradzam opozycji zignorowanie jego apelu. Poza wszystkim błyskawicznie wykorzystałby on to propagandowo. Trzeba iść. I ofertę przyjąć. Wszakże pod warunkami. Na przykład takimi.

1. Zaprzysiężenie przez prezydenta trzech zgodnie z prawem wybranych sędziów TK.
2. Opublikowanie wyroku TK w sprawie tzw. ustawy naprawczej.
3. Zaprzestanie w tzw. publicznych mediach notorycznych ataków na opozycję i KOD.
4. Powstrzymanie inwazji ludzi całkowicie niekompetentnych na tysiące stanowisk w całej Polsce.
5. Przywrócenie do pracy dziennikarzy wyrzuconych z mediów publicznych.
6. Przywrócenie do pracy tysięcy urzędników, wyrzuconych w ramach skasowania służby cywilnej.
7. Zaniechanie przez polityków PiS języka konfrontacji i wulgarnych ataków na wszelkich oponentów.

To tak na początek. Prezes chce dialogu? Proszę bardzo. Warto rozmawiać. O prawdziwym porozumieniu. A nie o bezwarunkowej kapitulacji, którą Kaczyński proponuje opozycji.

Oczywiście wiadomo jak będzie. Rozmowa się odbędzie. Nic z niej nie wyniknie. Kaczyński z niczego się nie wycofa, więcej, będzie jechał jeszcze ostrzej. Opozycja będzie protestować. Kaczyński będzie mówił, a za nim wszyscy PiS-owcy i PiS-owi propagandyści, że prezes chciał dialogu, a opozycja odmówiła, bo jest totalna.

W apelu pana Kaczyńskiego widzę jednak kilka pozytywów. Nie prezydent i premier apelują o dialog, ale właśnie prezes. Miły dowód, że prezes oczywiście żartował, gdy mówił „nie jestem reżyserem w teatrze marionetek”.

Po drugie, o wiele ważniejsze. Ten apel jest znakiem słabości. Gdy Putin apeluje o rozejm, wiadomo, że ma kłopoty. Gdy o dialog apeluje Kaczyński, wiadomo, że ma kłopoty. Bo ma. Notowania PiS-u już poniżej 30 procent. Siła ulicznego sprzeciwu rośnie. Presja ze strony unijnych instytucji i Waszyngtonu rośnie. Prezes znalazł się na własne życzenie w pułapce. Chce grać na czas i zrzucić winę na opozycję. To drugie, w oczach jego elektoratu, mu się uda, to pierwsze nie. Jarosław Kaczyński nie znalazł się w defensywie. Ale jest na rozdrożu. Może kroczyć tą samą drogą co dotychczas, narażając się na coraz większe kłopoty albo się wycofać. Chce tego pierwszego, ale się tego boi. Wycofać się nie chce i się nie wycofa.
Apel pana Kaczyńskiego jest groteskowy, ale pokazuje, że jego problemy są poważne. To dobra wiadomość na święta.