Ciarki, 08.04.2016

 

 

Staniszkis wie, jak PiS powinien obchodzić rocznicę Smoleńska. „Sposobem na zachowanie twarzy…”

fb, 08.04.2016

Jarosław Kaczyński i Jadwiga Staniszkis

Jarosław Kaczyński i Jadwiga Staniszkis (Fot. Agencja Gazeta)

1. J. Staniszkis proponuje postawienie „małego pomnika” L. Kaczyńskiemu
2. Takim gestem miałaby być publikacja wyroku Trybunału Konstytucyjnego
3. Zdaniem socjolog, byłaby to dla PiS szansa, na „wyjście z twarzą”z kryzysu

Prof. Jadwiga Staniszkis uważa, że PiS może załagodzić kryzys wyłącznie publikując wyrok Trybunału Konstytucyjnego. – Można sobie wyobrazić, że takim sposobem zachowania twarzy dla Jarosława Kaczyńskiego jest powiedzenie „mój brat był człowiekiem pryncypiów, ale i kompromisu” i robię to dla jego pamięci – zaproponowała w rozmowie z Polsat News 2.
Taki gest, wykonany w rocznicę katastrofy smoleńskiej, byłby „małym pomnikiem” dla Lecha Kaczyńskiego.

PIS upartyjnia państwo

– Oczekiwałam, że jak PiS wygra będzie inny, odtworzy służbę cywilną, nie będzie upartyjniał państwa, pójdzie w stronę rozwoju i sprawiedliwości i połączy to przez pomysłową strategię. Stało się inaczej – stwierdziła socjolog.
Obecny rząd ma – zdaniem Staniszkis – archaiczne przekonanie, że musi usuwać ograniczenia władzy, by móc realizować swoje pomysły. Zamiast pozytywnych rezultatów widać więc jedynie spór o Trybunał Konstytucyjny.

Miękki radykał

Staniszkis skrytykowała także prezydenta Andrzeja Dudę, który „nie spełnia swoich obowiązków stania na straży Konstytucji”. Istnieje realna potrzeba kompromisu jednak prezydent – raz jest „radykałem”, a raz jest „miękki’ – wyjaśniała.
– Teraz wydaje mi się, że jest znowu cień nadziei na kompromis. Dobrym sposobem byłoby opublikowanie, bez fanfar, orzeczenia Trybunału przez panią premier – posumowała.

Staniszkis

gazeta.pl

Postać Marty Kaczyńskiej usunięta z filmu „Smoleńsk”? „Bolały ją krytyczne opinie”. Nie pokaże go córkom?

08.04.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,93125,19886196,series.html?embed=0&autoplay=1
Tygodnik ‚Na Żywo’ donosi, że Marta Kaczyńska uważnie przygląda się temu, co dzieje się wokół filmu ‚Smoleńsk’. Podobno bardzo źle zniosła krytycznie opinie, które pojawiły się w sieci po premierze zwiastuna. Cytowana przez gazetę osoba z produkcji twierdzi, że, wbrew wcześniejszym planom, zrezygnowano z wątku córki zmarłego prezydenta.

postać

plotek.pl

Apel o ochronę życia narodzonego (do polskich biskupów)

Jarosław Mikołajewski, 08.04.2016

Abp Stanislaw Gadecki , Arcybiskup metropolita krakowski Stanislaw Dziwisz , sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Andrzej Dera , Arcybiskup metropolita warszawski Kazimierz Nycz

Abp Stanislaw Gadecki , Arcybiskup metropolita krakowski Stanislaw Dziwisz , sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Andrzej Dera , Arcybiskup metropolita warszawski Kazimierz Nycz (Fot. Maciej Kuroń / AG)

Szanowne Ekscelencje, bardzo proszę o napisanie, lub tylko podpisanie, takiego mniej więcej listu pasterskiego, i polecenie proboszczom, by odczytali go w najbliższą niedzielę w polskich kościołach:
 

„W roku Jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski zwracamy się do wszystkich ludzi dobrej woli, do osób wierzących i niewierzących, aby podjęli działania mające na celu pełną prawną ochronę życia narodzonych, by objęli je ogólnoludzkim, ponadwyznaniowym braterstwem i solidarnością.

W niedzielę Miłosierdzia Bożego – w tym samym dniu (choć była to noc), w którym w większości polskich kościołów czytany był nasz list o ochronie życia nienarodzonych – wymknęła się naszej wspólnej uwadze troska o życie narodzone, poszukujące swojego szczęścia na ziemi. W Warszawie grupa młodzieży pobiła w parku Pakistańczyka. Można przypuszczać, że atak miał charakter ksenofobiczny, bo polski kolega Pakistańczyka został przez polskich napastników oszczędzony.

Na trzy miesiące przed wizytą Ojca Świętego, któremu szczególnie wstrętne są zachowania i postawy rasistowskie, przypominamy, że zanim staliśmy się chrześcijanami i Polakami, byliśmy ludźmi. Co więcej – pozostajemy nimi do dziś, bez względu na to, czy wyznajemy jakąś wiarę, czy pozostajemy wobec niej obojętni; bez względu na kolor skóry i język; bez względu na to, czy jesteśmy tubylcami, czy przybyszami.

Człowieczeństwo to istota najtrwalszej i najpewniejszej wspólnoty. Jeśli tracimy dom i z tego powodu cierpimy, możemy być pewni, że inni ludzie w naszej sytuacji cierpieliby tak samo. Jeśli ktoś musi uciekać od wojny i głodu, mamy obowiązek współczucia. Jeśli Pakistańczyk jest bity w Polsce, na pewno boli go tak samo, jak nas by bolało, gdyby pobito nasze ciało i duszę w Pakistanie.

Ks. Wacław Hryniewicz, pełnoprawny kapłan Kościola katolickiego, twierdzi, że Piekła nie ma, ale jest gehenna. Gehenna, czyli cierpienie za winę. My, polscy biskupi, którzy w znacznej części wierzymy w Piekło, twierdzimy, że istnieje ono przede wszystkim dla tych, którzy nienawidzą i biją gości. Weźcie sobie nasze słowa do serca, reagujcie na przemoc, protestujcie, kiedy w Europejskiej Stolicy Kultury pali się kukłę Żyda i bije się Egipcjanina. Kiedy w którymkolwiek polskim mieście gardzi się Kimś. „Ecce Homo!”, wołajcie, Oto Człowiek!”, dla przypomnienia, że wyznając Chrystusa, wyznajemy pobitego człowieka.”

Możecie modyfikować, nie zmieniając sensu. Możecie też złożyć podpis. Albo napisać całkiem po swojemu. Jedynym, czego Wam nie wolno, to milczeć.

Zobacz także

apel

wyborcza.pl

 

Peru być może będzie mieć prezydenta o polsko brzmiącym nazwisku Kuczynski

Filip Faliński, 08.04.2016

Pedro Pablo Kuczynski

Pedro Pablo Kuczynski (MARIANA BAZO / REUTERS / REUTERS)

Przodkowie Pedro Pablo Kuczynskiego byli Żydami i pochodzili z Wielkopolski. W peruwiańskich wyborach jego rywalką jest kandydatka o japońskim nazwisku Fujimori.
 

Peru ogarnęła gorączka przed niedzielnymi wyborami prezydenckimi. Spośród reklam kandydatów, zdobiących mury domów w całym kraju, najczęściej rzuca się w oczy trójkolorowy napis „PPK 2016”. Pod tymi inicjałami kryje się Pedro Pablo Kuczynski, ekonomista, premier w latach 2005-2006, minister energetyki w latach 80., a także dwukrotny minister finansów. Posiada podwójne obywatelstwo peruwiańsko-amerykańskie, ale zazwyczaj podkreśla się, że w jego żyłach płynie niemiecka krew.

Według sondażu IPSOS z 1 kwietnia, cieszy się blisko 20-proc. poparciem i może liczyć w niedzielę na drugie miejsce. Ponaddwukrotnie lepszy wynik – niemal 41 proc. głosów – dostała w sondażu Keiko Fujimori. Wszystko może się jednak zmienić, jeśli dojdzie do drugiej tury. Fujimori, córka skompromitowanego byłego prezydenta, zmaga się z problemem ogromnego elektoratu negatywnego. W ewentualnej drugiej turze przegrałaby z Kuczynskim o dwa punkty procentowe.

Alberto Fujimori, ojciec Keiko, dyktator Peru w latach 1990-2000, odsiaduje obecnie karę 25 lat więzienia za malwersacje finansowe i organizację tzw. szwadronów śmierci – antykomunistycznej partyzantki La Colina, która na początku lat 90. dopuściła się kilku masakr na ludności cywilnej. Wszystko to obniża szanse jego córki, która zapewne uzyska najlepszy wynik w pierwszej turze, lecz przegra w drugiej. A wtedy prezydentem Peru zostanie zapewne Kuczynski.

Prezydent tylko na jedną kadencję

Ze względu na ograniczenia konstytucyjne, które nie pozwalają głowie państwa sprawować dwóch kadencji z rzędu, w peruwiańskich wyborach nie bierze udziału obecny prezydent Ollanta Humala. To również niezwykle barwna postać. Założyciel i lider Peruwiańskiej Partii Nacjonalistycznej, dawny sojusznik Stanów Zjednoczonych i absolwent „Szkoły Ameryk” (organizacji prowadzonej przez służby specjalne USA, szkolącej kadry do walki z rządami lewicowymi w Ameryce Południowej w czasach zimnej wojny). W 2000 r. był jednym z przywódców zbrojnego buntu przeciwko prezydentowi Fujimoriemu. Od paru lat Humala konsekwentnie zmierza w stronę nacjonalistyczno-lewicowego populizmu.

Najmniejszych szans na zwycięstwo w wyborach nie mają natomiast indiańscy kandydaci, choć kraj w zdecydowanej większości zamieszkują właśnie rdzenni mieszkańcy i Metysi. Potomkowie Europejczyków stanowią ok. 15 proc. populacji, najmniejszą grupę stanowią Peruwiańczycy pochodzenia azjatyckiego – nie więcej niż 3 proc. Ale to z tych mniejszości wywodzić się będzie przyszła głowa państwa.

30-mln Peru to kraj czterokrotnie większy od Polski, w ostatniej dekadzie rozwijający się dość dynamicznie, zwłaszcza w sferze turystyki. Przyszły prezydent będzie musiał zmierzyć się z narastającymi problemami ekologicznymi, zawłaszczeniem złóż przez ogromne koncerny wydobywcze i kwestią niskiego poziomu życia sporej części społeczeństwa. W wielu górskich regionach nie ma dostępu do elektryczności i bieżącej wody, a analfabetyzm jest powszechny.

Skąd polsko brzmiące nazwisko Kuczynskiego?

Wiadomo, że Emma i Louis (czy może raczej Ludwik?) Kuczyńscy, prawdopodobnie wielkopolscy Żydzi, przyjechali do Berlina pod koniec XIX w. 2 lutego 1890 r. na świat przyszedł ich syn – Max Hans, który w 1913 r. zdobył tytuł doktora filozofii, a sześć lat później doktora nauk medycznych. Po dojściu Hitlera do władzy Max wyjechał do Francji, żeby wkrótce przeprawić się przez ocean do Ameryki Południowej. W peruwiańskiej dżungli opiekował się trędowatymi w leprozorium San Pablo. Prowadził też badania antropologiczne, na podstawie których wydał szereg publikacji dotyczących życia amazońskich Indian i społeczno-zdrowotnych problemów Amazonii. W 1938 r. w Limie urodził się syn Maxa, Pedro Pablo. Peruwiańczyk.

Szczegóły genealogiczne rodziny Kuczyńskich rozmywają się w mrokach dziejów. Informację o jej pochodzeniu z Wielkopolski przekazują rozmaite media, nie podając jednak źródła. W poznańskim Archiwum Państwowym nie ma żadnych śladów. Nic na ten temat nie wiedzą w ambasadzie RP w Limie oraz w poznańskiej gminie żydowskiej. Od berlińskiej filii Bundesarchiv otrzymałem jedynie potwierdzenie żydowskich korzeni rodziny Kuczyńskich, a wraz z nim – prośbę o przesłanie dodatkowych informacji, jeśli uda mi się coś więcej ustalić.

Zobacz także

kski

wyborcza.pl

 

Atlantyckie życie głęboko pod życiem

Tomasz Ulanowski, 08.04.2016

Miejsce odwiertu w Grzbiecie Śródatlantyckim

Miejsce odwiertu w Grzbiecie Śródatlantyckim (MBL)

Dzięki badaniom z ostatniego ćwierćwiecza wiemy, że skorupa ziemska to nie martwa skała, ale bogaty ekosystem pełen mikroorganizmów, także tych potrzebujących tlenu. Naukowcy właśnie odkryli je w zimnej skale głęboko pod Grzbietem Śródatlantyckim, który przecina Atlantyk, biegnąc od Antarktydy po Islandię.
 

Żeby do niego dotrzeć, uczeni z USA musieli najpierw przedostać się przez 4,5 km wody morskiej. Potem przebili się przez osady leżące na dnie oceanu i dotarli do skał skorupy ziemskiej. Dowiercili się w sumie na głębokość 250 m poniżej dna.

O wynikach swoich badań, które przeprowadzili w 2012 r., informują teraz w piśmie „Scientific Reports”.

– Znaleźliśmy inne gatunki bakterii niż te żyjące w wodzie morskiej nad dnem – opowiada Julie Huber, jedna z dwóch głównych autorek pracy i uczona z Laboratorium Biologii Morskiej w Woods Hole. Gatunków mikrobów było wiele i, co ciekawe, wszystkie korzystały z tlenowej przemiany materii.

To pierwsze odkrycie aerobowych mikroorganizmów żyjących w zimnym świecie podwodnych skał. Dotychczas znajdowano je u wylotów kominów hydrotermalnych, w których rozgrzana wnętrzem Ziemi skała spotyka się z wodą morską.

Takich kominów jest zresztą w oceanie wiele, także na Grzbiecie Śródatlantyckim – to w końcu miejsce, w którym płyty tektoniczne odsuwają się od siebie i cały czas rodzi się nowe dno (tak powstała m.in. Islandia). Jednym z pierwszych ludzi, którzy stanęli na szczytach śródatlantyckich, był w 1973 r. słynny amerykański oceanograf Robert Ballard. Zanurkował tam na pokładzie batyskafu „Alvin”.

To także Ballard w 1977 r. znalazł na Pacyfiku pierwsze kominy hydrotermalne.

– Przed tym odkryciem mało wiedzieliśmy o chemii oceanu, nie mieliśmy pojęcia, dlaczego jest słony – tłumaczył kiedyś. – Dopiero po znalezieniu podwodnych gorących źródeł okazało się, że to stamtąd biorą się minerały. Dowiedzieliśmy się też, że woda wdziera się głęboko do wnętrza Ziemi.

W „Scientific Reports” naukowcy podkreślają, że odkryty przez nich ekosystem istniejący pod dnem Atlantyku jest dosłownie przesączony morską wodą (to właśnie z niej bakterie czerpią tlen). Po ćwierć wieku badań wiadomo, że woda wszystkich oceanów świata co 200 tys. lat przepływa przez skały skorupy ziemskiej.

odkryli

wyborcza.pl

 

Zamiast wesela pogrzeb

Mirosław Czech Gazeta Wyborcza, 08.04.2016
Zachód zamierza iść do końca, by przywrócić w Polsce rządy prawa. Barack Obama, sekretarz Rady Europy Thorbjorn Jagland i wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans powiedzieli o tym nad wyraz jasno.
 

Choć PiS posiada pełnię władzy i może wszystko uchwalić, to jednak ma narastający problem, aby z tej władzy korzystać. Projekt „suwerenizacji” Polski jest tak radykalny, że nie da się go wdrożyć bez zaprowadzenia rządów autorytarnych, wyprowadzenia Polski z UE i zerwania sojuszu z USA. A to scenariusz spoza horyzontu zdarzeń, nawet dla PiS.

Propaganda rządowa dwoiła się i troiła, by odpowiednio przedstawić (niemal jak triumf) „krótką, lecz treściwą” rozmowę Andrzeja Dudy z Barackiem Obamą. Władza tak bardzo pragnie być zauważana i kochana przez Amerykę, że gotowa jest padać przed nią plackiem. W nadziei, że „ciemny lud” kupi owo płaszczenie się jako dowód „wielkości” własnego kraju.

Politycy PiS przez skórę czują, że przeważająca większość Polaków, w tym duża część wyborców ich partii, uważa Polskę za część Zachodu i dobrze się czuje w NATO i UE. Polacy nie mają też wątpliwości, że Waszyngton jest lepszym wyborem niż Moskwa. To powoduje, że pole manewru Kaczyńskiego stale się zawęża, a nie rozszerza.

W sprawie zaostrzenia prawa antyaborcyjnego przeszkodą nie jest laicka UE, lecz opinia większości Polaków, którzy nie chcą naruszenia kompromisu z 1993 r. W batalii o Trybunał PiS uczepił się „rozmów z opozycją o kompromisie”, bo innych instrumentów już nie posiada. Rządzący po wielokroć naruszyli konstytucję, straszą sędziów więzieniem i udają, że nie wiedzą, o co chodzi UE i USA.

Wszystko na nic, bo Zachód zamierza iść do końca, by przywrócić w Polsce rządy prawa. Barack Obama, Thorbjorn Jagland (sekretarz Rady Europy) i Frans Timmermans (wiceszef Komisji Europejskiej) powiedzieli o tym nad wyraz jasno.

Nie będzie pieniędzy na pisowskie projekty „odbudowy Polski”

Działania UE, USA i Rady Europy nie będą spektakularne, bo wciąż liczą na opamiętanie rządzących. Gdy to nie nastąpi, wówczas Polska zacznie płacić coraz wyższą ceną również w gospodarce, przed czym przestrzegł Timmermans. Spadek wiarygodności i ratingu Polski przełoży się na wzrost kosztów obsługi długu publicznego i zmniejszenie napływu inwestycji. A to oznacza, że pisowskie projekty „odbudowy Polski” i zasypania ludzi deszczem pieniędzy nie będą warte papieru, na którym zostały wydrukowane. Aby sprostać dodatkowym transferom socjalnym, władza będzie musiała podnieść podatki.

Parlament Europejski i Rada Europy zapewne podejmą uchwały w sprawie nieprzestrzegania prawa i zasad demokracji przez Polskę. PiS może je bagatelizować, bo będą mieć znaczenie wyłącznie polityczne. Co innego z decyzjami KE, która ocenia stan praworządności w Polsce. Zgodnie z unijnym prawem na końcu tej procedury jest wniosek o wykluczenie Polski z Rady Europejskiej. PiS jest pewny, że Węgry zablokują odpowiednią uchwałę, która musi zapaść jednomyślnie.

Marne to pocieszenie. Tajemnicą poliszynela jest odżegnywanie się Viktora Orbána od Jarosława Kaczyńskiego na forum Europejskiej Partii Ludowej – najsilniejszej partii w UE. Węgry zachowają się tak, jak będzie im to dyktować interes własny. A nawet gdyby Budapeszt zawetował pozbawienie Polski głosu, to Unia znajdzie inne sposoby, by przywołać PiS do porządku. Zastosowanie procedury sprawdzenia praworządności jest precedensem, więc UE zrobi wszystko, by także innym pokazać, aby nie szli polską drogą.

KE musi mieć mocne argumenty w ręku, by uznać, że w Polsce wszystko jest w porządku. W sprawie wykonania zaleceń Komisji Weneckiej (na początek wydrukowanie orzeczenia TK z 9 marca i zaprzysiężenia trzech sędziów wybranych w poprzedniej kadencji) nie ma dyskusji. Trzeba je wykonać bez kluczenia i marudzenia, że „ustępstwom” powinien towarzyszyć handel „coś za coś”. Z PiS nikt w UE handlować nie zamierza.

„Broń atomowa”, czyli szczyt NATO

Zachód ma jeszcze „broń atomową”, czyli lipcowy szczyt NATO w Warszawie. Zapadną na nim decyzje o zatwierdzeniu strategii odstraszania Rosji i sposobie wzmocnienia wschodniej flanki Sojuszu, a w szczególności o rozmieszczeniu amerykańskiej brygady pancernej. Sprawy fundamentalne dla bezpieczeństwa Polski, lecz już widać, że na te decyzje pisowska władza nie ma żadnego wpływu. Rozstrzygnięcia są im jedynie komunikowane, bo prezydent Duda i szef MON Antoni Macierewicz wiedzą jedynie, że w kwestii rozmieszczenia brygady „Polska jest wymieniana obok innych państw wschodniej flanki”.

Jeszcze zimą Waszyngton zrozumiał, że w sprawie praworządności i demokracji w Polsce musi zająć stanowisko, bo w przeciwnym wypadku szczyt należy przenieść z Warszawy. To byłaby jednak oznaka ostentacyjnej słabości Sojuszu, więc wybrano wariant mniej ostry. Z Dudą podczas pobytu w USA nikt z administracji się nie spotkał, bo uznano, że rozmowy z nim nie mają sensu. To pierwszy taki despekt wobec któregokolwiek z prezydentów Polski.

W czasie samego szczytu PiS może odebrać kolejną lekcję. Gdy do tego czasu nie rozwiąże problemu Trybunału, wówczas Waszyngton może uznać, że w Warszawie Obama powinien się spotkać z sędziami, reprezentacją społeczeństwa obywatelskiego i opozycją. Dla wsparcia kulejącej polskiej demokracji i dania sygnału, z kim Amerykanom jest bardziej po drodze. I zamiast politycznego wesela PiS będzie miał pogrzeb snów o potędze w polityce zagranicznej i sprawach bezpieczeństwa.

Sporej części społeczeństwa w nawyk weszło manifestowanie w kontrze do PiS, więc ludzie mogą zamanifestować również w lipcu. Żeby zademonstrować radość z członkostwa w Sojuszu i pokazać sojusznikom, że demokracja i praworządność zapuściły w Polsce mocne korzenie. Zgadzając się na taką demonstrację, władze oddadzą pole walkowerem. Gdy się nie zgodzą (motywując to względami bezpieczeństwa), wówczas dodadzą kolejny argument przeciwko sobie.

Nie wiem, czy w PiS myślą nad podobnymi problemami, lecz wcześniej czy później będą musieli. Niebawem dostrzegą daremność przekonywania, że komisarz Timmermans „właściwie jest po naszej stronie”, choć jest dokładnie na odwrót. Podobnie jak wkrótce do nich dotrze, że Polacy rozumieją zgubność polityki PiS, która prowadzi do zamrożenia relacji z UE i USA. Polityczny zegar coraz głośniej wybija rytm, który przybliża ten moment.

Opozycja oddała inicjatywę

Zgadzając się na negocjacje z Kaczyńskim, opozycja parlamentarna postąpiła słusznie. Stało się źle, że do rozmów przystąpiła nieprzygotowana i nie wystąpiła wspólnym frontem. Oddała inicjatywę i wprowadziła zamieszanie w szeregach zwolenników. A wystarczyło przyjść z pisemnym oświadczeniem, że dobro Polski wymaga opublikowania orzeczenia wyroku TK, zaprzysiężenia trzech sędziów i niezmieniania konstytucji w części dotyczącej Trybunału. To PiS potrzebuje rozmów, więc nie byłoby mowy o ultimatum.

Ale prawdę mówiąc, dzisiaj los Trybunału i polskiej demokracji nie zależy od rozmów PiS z opozycją, lecz od siły charakteru sędziów TK oraz determinacji UE i USA, by utrzymać Polskę we wspólnocie państw demokratycznych.

Takich niestety dożyliśmy czasów.

Zobacz także

zachód

wyborcza.pl

 

zdaniem

 

sg0804-640x759

 

jarosławKaczyńskiBył

Jeszcze nie wszyscy chrześcijanie wymarli.

CfhG2GvWsAA4B9K

 

gdyPrezydent

PIĄTEK, 8 KWIETNIA 2016

PSL w sobotę rozpoczyna akcję „Dobra Emerytura” – zbiórkę podpisów pod projektem ustawy emerytalnej

13:16
9Af57vTc

PSL w sobotę rozpoczyna akcję „Dobra Emerytura” – zbiórkę podpisów pod projektem ustawy emerytalnej

W sobotę w kilkunastu miastach w całej Polsce – w tym w Warszawie i Krakowie – PSL rozpoczyna zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem ustawy, który zakłada możliwość przejścia na emeryturę po 40 latach pracy. Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział w Sejmie, że PSL będzie zbierać podpisy nie tylko w dużych miastach, ale i mniejszych miejscowościach. „Wychodzimy na spotkania z Polakami w całej Polsce” – zadeklarował.

Wystartowała też strona całej akcji http://dobraemerytura.info/ Jak czytamy:

„Każdy kto w młodym wieku rozpoczyna pracę – piekarz, ślusarz i każdy inny rzemieślnik, także rolnicy. Jeśli zaczęli pracę mając 17 lat, będą mogli przejść na emeryturę już po ukończeniu 57 lat. To o 8 lat szybciej niż obecnie!”

PSL udostępnia na serwisie m.in. materiały informacyjne i wzory formularzy

PSL100

12:48
Screenshot 2016-04-08 at 12.42.39

Kierwiński: Audyt wewnętrzny to wielka szansa dla PO, przeglądamy jakość pracy struktur

Jak stwierdził dziś w Sejmie Marcin Kierwiński, pytany o audyt zarządzony przez Grzegorza Schetynę:

„Nie słyszałem, by ktokolwiek z klubu PO odchodził lub szykował się do odejścia. Po wyborach każda partia demokratyczna dokonuje przeglądu jakości pracy swoich struktur, taki audyt jest rzeczą całkowicie naturalną, pozwala partii zdiagnozować słabości, a także przygotowywać partię do kolejnych wyborów. Ten audyt jest wielką szansą dla PO, a nie wewnętrznym problemem”

12:37
petru

Petru: Jestem przeciwny rezolucji PE ws. Polski

– Rezolucja w PE ws. Polski nie jest potrzebna, to jest wyłącznie deklaracja polityczna. Natomiast dużo bardziej przeraża mnie to, jak polski rząd reaguje na zalecenia Komisji Weneckiej – stwierdził dziś w Sejmie Ryszard Petru.

300polityka.pl

petruJestem

 

radaWydziału

 

ciarki