Muszyński, 28.03.2017

 

„Polacy odsuną od władzy rządy obciachu”

28.03.2017

Waszczykowski, Szyszko, Macierewicz, Błaszczak trwając na ministerialnych stanowiskach przybliżają porażkę PiS – mówi Grzegorz Schetyna, szef PO.

„Rzeczpospolita”: Mieszkańcy Legionowa opowiedzieli się w referendum przeciwko przyłączeniu miasta do Warszawy. Jakie to ma znaczenie dla planu przeprowadzenia przez PiS ustawy metropolitalnej?

Grzegorz Schetyna, szef PO, były wicepremier i szef MSZ i MSWiA: PiS rozpoczął wojnę z samorządem. Chcą zawłaszczyć i odebrać im instytucjonalną niezależność. Jarosław Kaczyński nie dzieli się władzą, chce władzy centralnej. Jest antysamorządowy w swoim podejściu. Mieszkańcy Legionowa pokazali czerwoną kartkę PiS odpowiadając na ich atak na lokalne społeczności i złą ustawę warszawską.

94,27 proc. mieszkańców Legionowa wskazało, że nie chce, by gmina została częścią metropolii warszawskiej. Przeciwnego zdania było 5,73 proc. Frekwencja była na poziomie 46,72 proc.

Odpowiedzią na złą politykę PiS jest mobilizacja Polaków. Prezydent Legionowa mówił, że ludzie przychodzili już tydzień wcześniej dopytywać o referendum, bo zależało im na głosowaniu. Ta zła działalność PiS wywołuje ogromne emocje wśród Polaków, co przełoży się na wyniki przyszłych wyborów.

PiS zapowiedziało już, że nie cofnie się jeśli chodzi o reformę samorządową.

Nie zrobią wcześniejszych wyborów. Boją się gniewu Polaków i przegranej.

Prezes opowiada się za dwukadencyjnością, która według niego nie będzie działaniem wstecz.

Każdy, nawet dziecko wie, że wprowadzona teraz dwukadencyjność ograniczałaby bierne prawo wyborcze. Tak jak niedopuszczalny jest wysoki próg wyborczy i brak możliwości rejestrowania komitetów niezależnych. Te zmiany mają pomóc PiS w wyborach samorządowych. Ale to próżny trud i daremne złorzeczenie. Dzisiaj wyraźnie widać, że PiS nie zaakceptuje bezpośrednio wybranej władzy, która… nie będzie słuchała rozkazów z Nowogrodzkiej.

Porażka w Legionowie nie zatrzyma nadchodzących zmian.

PiS będzie szukać w samorządach pojedynczych przykładów na patologię, tak jak robią to przy okazji reprywatyzacji, w sądownictwie czy w mediach. Chcą obrzydzić Polakom samorządy. Na podstawie jednostkowych złych przypadków wójta, czy zastępcy starosty będą chcieli pokazać i wmówić Polakom, że cały samorząd potrzebuje zmiany.

Wyprzedza pan fakty, bo PO ma coś na sumieniu i wyjdą samorządowe brudy partii?

Po 17 miesiącach rządów PiS, to co miało wyjść na PO, już wyszło. Polacy już pokazali swój sprzeciw wobec zmian w samorządach. Morzem trudno dyrygować, jak mówił Czesław Bielecki. Coś się zdarzyło w Polsce. Ostatnie tygodnie przynoszą zmianę, którą w 2006 r. nazwaliśmy: „Rządzi PiS, a Polakom wstyd”. Teraz realizuje się druga część tego hasła. Polacy nie chcą władzy obciachu, nieodpowiedzialności, chaosu i nieprzewidywalności. Władzy, która może przynieść wiele niebezpieczeństw. Władzy, która jest w stanie pójść na wojnę z 27 krajami UE, nazywając swojego byłego premiera człowiekiem, który nie może kontynuować misji pełnienia funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej. Wybór Tuska wbrew „Państwu PiS” przelał czarę goryczy.

Duża część społeczeństwa nie popiera Donalda Tuska.

Tak na Nowogrodzkiej kalkulował Jarosław Kaczyński. Jednak nie przewidział, że Polacy są pragmatyczni i chcą pozostać w UE, bo nie tylko im na tym zależy, ale także po prostu opłaca. PiS walcząc ze wszystkimi krajami UE pokazał ile jest w stanie poświęcić dla czystej zemsty. W ostatnich tygodniach cały świat zauważył, że Kaczyński przenosi swoje osobiste porachunki na styl rządzenia Polską. To co w Polsce może być częściowo akceptowalne przez podzielone społeczeństwo, jak pomawianie i oskarżanie bez dowodów, w UE jest samobójcze. Po brukselskiej szarży nikt w UE już nie traktuje PiS poważnie.

Czy PO nie uderzyła do głowy woda sodowa po kilku korzystnych dla was sondażach?

Nie, bo jeszcze nic się nie wydarzyło. Budujemy nowy obraz Platformy po ostatnich wyborach. Pracujemy, staramy się, ale pomaga nam też PiS. Idą ciężkie czasy i będziemy musieli przekonać Polaków, żeby zaufali nam także w dniu wyborów. Razem musimy wygrać z PiS. Nie możemy zawieść tego zaufania, którym w ostatnich sondażach obdarzyli nas Polacy. Przed nami 2,5 roku ciężkiej pracy i wojny z PiS, który ma swojego prezydenta i bezwzględną większość w Sejmie i Senacie. Mamy pomysł na Polskę po PiS-ie.

Jak Polacy mają uwierzyć PO, skoro nawet wasz człowiek Jacek Saryusz-Wolski mówi o Platformie, że wysiada na przystanku „wolność”, woli banicję, zamiast Targowicy, a w PO duszono ludzi jedwabnym sznurem.

Chętnie odniosę się do wynurzeń Saryusz-Wolskiego kiedy jego historia będzie miała swoje zamknięcie. Zobaczymy gdzie zakończy swój etap politycznej twórczości. Wtedy zobaczymy, jak naprawdę nazywa się przystanek „wolność” i czy to jest przystanek MSZ, czy Rada Bezpieczeństwa ONZ, czy jakaś inna funkcja.

Chce pan powiedzieć, że Saryusz-Wolski sprzedał się PiS?

Tak. Nie odmawiam mu zasług we wprowadzeniu Polski do UE i budowy PO, ale na końcu okazał się zdrajcą. Jacek Saryusz-Wolski sam pisze swoją historię. Dzisiaj jest symbolem politycznej zdrady.

Nie zdrajcą, ale pragmatykiem, którego nie potrafił zatrzymać szef PO?

Również jestem pragmatykiem, ale przede wszystkim stawiam na grę zespołową. Saryusz-Wolski sam postanowił się zmarginalizować. To była jego decyzja. Nie jestem zwolennikiem jedwabnego sznura, za który trzyma się w partii. Przyjął polityczną ofertę przeciwników EPP, chcąc jednocześnie pozostać w EPP i czerpać korzyści z zasiadania w grupie parlamentarnej.

Saryusz-Wolski będzie skarżył się do ETS.

Rozmawiałem o tym z Dolem i Weberem, jeśli Jacek Saryusz-Wolski wybrał PiS, to wybrał również Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.

Wybiera się pan na szczyt EPP w Malcie, w którym będzie uczestniczył również Viktor Orban. Co pan powie prezydentowi Węgier?

Podziękuje Orbanowi za poparcie Tuska. Jesteśmy jedną rodziną.

Orban wcześniej mówił o współpracy z PiS.

Partia Orbana w PE jest w tej samej rodzinie co PO. Orbanowi zależy na podmiotowej pozycji w EPP i nie zamieni jej na dobre relacje z Kaczyńskim. Wie jak dużo może osiągnąć dzięki temu, że jest ważnym elementem EPP. Orban też jest pragmatykiem i nigdy nie poświeci obecności i korzystania z tej obecności w EPP dla PiS. Kaczyńskiego nie ma w EPP. PiS nie ma w EPP i dlatego też mogą znacznie mniej w Europie.

Polska chce silnej Grupy Wyszehradzkiej.

Zobaczyliśmy potęgę Grupy Wyszehradzkiej podczas głosowania za Tuskiem.  Po ludzku, żal mi było premier Beaty Szydło, która musiała realizować straceńczą, samobójczą misję prezesa Kaczyńskiego, a później udawać, że to była strategia polityczna. PiS to polityczna katastrofa w polityce międzynarodowej. Kaczyński chciał konie kraść z Orbanem, a dzisiaj go obraża mówiąc, że Niemcy go zmusili do głosowania na Tuska.

Jednak w Rzymie rząd PiS wynegocjował swoje.

Punkty o które zabiegał PiS były już wcześniej zawarte w Deklaracji Rzymskiej. Tuskowi zależało na podpisach wszystkich państw UE. Rzym to sukces Tuska i jedności UE.

Tusk teraz będzie wykorzystywał swoją pozycję do robienie kampanii prezydenckiej w Polsce?

Nic nie jest przesądzone. Bieżąca sytuacja polityczna bardzo nas zaskakuje. Tusk jest bardzo zdolnym politykiem, ale sam musi zdecydować, czy chce, żeby jego przyszłości polityczna była w Polsce. Tusk może liczyć na wsparcie PO w wyborach na prezydenta Polski.

Sławomir Nitras chciałby, żeby to Rafał Trzaskowski był kandydatem PO na prezydenta Warszawy, a później Polski.

Nie ma decyzji kto będzie kandydatem PO na prezydenta Warszawy. Jest kandydatura Rafała, jest Andrzej Halicki, Małgorzata Kidawa-Błońska czy Ewa Kopacz.

Ewa Kopacz kandydatką PO na prezydenta stolicy?

Na pewno byłaby bardzo dobrym kandydatem. Na koniec lipca PO przedstawi listę 50. kandydatów na prezydentów miast, którzy poprowadzą PO do zwycięstwa w wyborach samorządowych.

Ryszard Petru nie traktuje pana poważnie jako kandydata na premiera przy zgłoszonym przez PO konstruktywnym wotum nieufności dla rządu Beaty Szydło.

Nikt nie jest doskonały. Będę starł się przekonać również Ryszarda Petru i Nowoczesną, że warto zagłosować za odwołaniem rządu PiS. Cała opozycję postaram się przekonać, że wniosek PO trzeba poprzeć. Nie chcę konfliktu PO z Nowoczesną, bo to tylko wzmacnia PiS. Nie może być konfliktu w opozycji. Razem tworzymy peleton, który pozbawi PiS władzy.

Dlaczego nie wziął pan udziału w marszu „Kocham Cię, Polsko”?

Miałem poważne rodzinne sprawy. Mam chorą mamę.

A nie jest tak, że nie chce pan wspierać marszy Nowoczesnej i KOD?

Jestem zwolennikiem dużych marszy, a nie częstych demonstracji na 5-10 tys. osób. Powinniśmy robić manifestacje rzadziej, ale w konkretnej sprawie. Na pewno KOD jest potrzebny, bo zrobili dużo dobrego dla społecznej także lokalnej aktywności. Ludzie KOD-u muszą trwać, to instytucja, której będziemy pomagać.

Dzisiaj PiS potyka się o własne nogi?

Tak, potykają się o własne nogi. Waszczykowski, Szyszko, Macierewicz, Błaszczak trwając na ministerialnych stanowiskach przybliżają porażkę PiS. Polacy widząc ich szkodzenie, chwytają się za głowę i chcą odsunąć od władzy rządy obciachu. Dzisiaj swoją nieudolnością, polityką agresji i chaosu aktywizują tych, którzy na ostatnie wybory nie poszli. Jestem przekonany, że Polacy odsuną PiS od władzy.

msn.com.pl-pl

WTOREK, 28 MARCA 2017, 20:16

Sasin: Na pomniki smoleńskie zebrano ponad milion złotych

Już jest to ponad milion złotych [zebranych na pomniki smoleńskie]. W najbliższych dniach będziemy chcieli, jeszcze przed 10 kwietnia, ogłosić start konkursu architektonicznego – stwierdził Jacek Sasin w rozmowie z Justyną Dobrosz-Oracz w programie „I kto tu rządzi?” na Wyborcza.pl. Poseł PiS pytany, skąd ta zwłoka, odpowiedział:

„Konkurs kosztuje. To jest kwestia nagród dla osób, które stworzą najlepsze projekty. Musieliśmy dysponować pewną pulą pieniędzy. Każdy będzie mógł wystartować, kto będzie chciał. Zależy nam na tym, by wystartowali z projektami najważniejsi rzeźbiarze. Będziemy chcieli do pewnego grona osób wysłać zaproszenie do wzięcia udziału w tym konkursie”

Mamy wyobrażenie co do miejsca i go zapisujemy w warunkach konkursowych, to miejsce. Jeśli chodzi o pomnik prezydenta Lecha Kaczyńskiego to jest to dzisiaj słabo zagospodarowany parking między Domem Bez Kantów a Hotelem Europejskim przodem do Krakowskiego Przedmieścia. Jeśli chodzi o pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej dokładnie na przeciwko na tym skwerze, który jest na rogu Karowej i Krakowskiego Przedmieścia – dodał Sasin.

Jak mówił dalej: – Krakowskie Przedmieście jest salonem stolicy (…) To jest nasz cel, żeby w 2018 roku na 10 kwietnia te pomniki stanęły. My będziemy gotowi jako Komitet Społeczny. Przeprowadzimy konkurs.

300polityka.pl

Szkocki parlament jest za drugim referendum o niepodległości. Co to oznacza dla imigrantów z Polski?

Maciej Czarnecki, 28 marca 2017

Premier Szkocji Nicola Sturgeon ogłosiła, że jej rząd pracuje nad prawem ws. nowego referendum niepodległościowego

Premier Szkocji Nicola Sturgeon ogłosiła, że jej rząd pracuje nad prawem ws. nowego referendum niepodległościowego (JANE BARLOW/AP)

Autonomiczny parlament Holyrood we wtorek dał zielone światło kolejnemu referendum niepodległościowemu. Londyn mówi jednak: nie teraz.

To premier autonomicznego rządu Szkocji Nicola Sturgeon chciała, by posłowie poparli szykowany przez nią wniosek do Londynu o przeprowadzenie plebiscytu. „Tak” powiedziało 69 posłów Szkockiej Partii Narodowej i Zielonych, przeciw było 59 konserwatystów, laburzystów i liberalnych demokratów. Wynik pokazuje, że Szkocja wciąż jest podzielona w kwestii niepodległości.

W pierwszym referendum w 2014 r. 55 proc. głosujących opowiedziało się pozostaniem w Wielkiej Brytanii. Sturgeon twierdzi jednak, że wszystko zmieniło zeszłoroczne referendum o Brexicie. Szkoci wybrali w nim UE, inaczej niż Anglicy i Walijczycy.

Premier May: Nie teraz

– O przyszłości Szkocji powinni zadecydować jej mieszkańcy – mówiła podczas zeszłotygodniowej debaty Sturgeon (głosowanie miało nastąpić tuż po niej, ale przełożono je po ataku terrorystycznym w Londynie).

Aby nowy plebiscyt był wiążący, musi zaakceptować go brytyjski rząd. Teoretycznie mógłby odmówić, lecz naraziłby się tym na zarzuty, że lekceważy głos Szkocji. To wzmocniłoby niepodległościowców (według sondaży dziś głosy rozkładają się mniej więcej po połowie). Dlatego premier Theresa May przyjęła inną taktykę: nie mówi „nie”, tylko „nie teraz”. – Zaczynamy negocjacje w sprawie wyjścia z UE i powinniśmy się jednoczyć, nie dzielić. Jednoczyć, by wywalczyć możliwie najlepszą umowę dla całego Zjednoczonego Królestwa – mówiła w poniedziałek w Glasgow.

Sturgeon chce, by referendum odbyło się jesienią 2018 r. lub wiosną 2019 r., gdy znane będą już wyniki brexitowych negocjacji. Ewentualna secesja najpewniej nie uchroni Szkocji przed wyjściem z Unii, ale stworzy perspektywę w miarę rychłego powrotu.

Jak zagłosuje 86 tys. Polaków w Szkocji?

Podobnie jak w 2014 r., w głosowaniu wzięliby udział obywatele od 16. roku życia oraz imigranci z krajów UE, w tym ok. 86 tys. Polaków w Szkocji.

– Od referendum o Brexicie obserwujemy diametralny zwrot, jeśli chodzi o poparcie Polaków dla idei szkockiej niepodległości – mówi Maciej Dokurno, działacz polonijny i założyciel fundacji Fife Migrants Forum. W 2014 r. wielu naszych rodaków popierało niepodległościowców sercem, ale racjonalnie obawiało się niepewności, utraty brytyjskich emerytur czy zerwania więzi z UE (Szkocja musiałaby dopiero starać się o członkostwo). Pozostanie w UK wydawało się bezpieczniejsze.

– Teraz ludzie widzą w niepodległości Szkocji szansę na pozostanie w Unii. Choć wiedzą, że nie nastąpi to automatycznie. Doceniają też wysiłki szkockiego rządu na rzecz zagwarantowania praw imigrantów z Unii. Krótko po referendum o Brexicie wszystkie ugrupowania w Holyrood oznajmiły, że ci ostatni nadal są mile widziani – mówi Dokurno, którego fundacja organizuje spotkania posłów do Westminsteru z imigrantami na temat Brexitu. – Po południowej stronie muru Hadriana boleśnie zaczęliśmy odczuwać niechęć do imigrantów z Polski. W Szkocji jej nie doświadczamy, bo retoryka polityków jest zupełnie inna. Mój ośmioletni syn mówi płynnie po polsku, ale to język angielski z lokalnym akcentem jest jego pierwszym językiem. Polska jest dla niego miejscem zamieszkania dziadków, gdzie spędza wakacje. Ojczyzna to Szkocja – dodaje Dokurno.

Według danych uzyskanych od lokalnych władz przez wolontariuszy akcji profrekwencyjnej „Jesteś u siebie. Zagłosuj”, w szkockich spisach wyborczych zarejestrowanych jest prawie 49 tys. Polaków. Nie mogą uczestniczyć w wyborach do Westminsteru, ale w samorządowych już tak. Te odbędą się w całym Królestwie 4 maja (do rejestrów można dopisywać się do 17 kwietnia).

wyborcza.pl

Pierwszy krok wyjścia z UE – na razie z Eurokorpusu

Pierwszy krok wyjścia z UE - na razie z Eurokorpusu

Jest to jeszcze nieoficjalne. Jak ustaliła dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, Polska wycofuje się z Eurokorpusu, który ma być podwalinami armii europejskiej, wspólnego projektu militarnego państw Unii Europejskich. Szok? Z pewnością. Gdy obierzemy ze skórki obłudę PiS w stosunku do UE, to będzie mniejszy szok, a nawet podejrzenie, że mamy do czynienia z pierwszym krokiem wyjścia Polski z Unii.

Eurokorpus jako międzynarodowa struktura militarna powstał w 1992 roku. Polska zgłosiła do niego akces i została zaproszona, ale nie miała jeszcze „chrztu bojowego”, czyli być uznana za pełnoprawnego członka z prawem do udziału w decyzjach i planowaniu obrony Unii Europejskiej. Byliśmy jeszcze w przedpokoju, acz nasi żołnierze i przede wszystkim oficerowie w liczbie 120 szkolili się i działali w strukturach Eurokorpusu. W tym roku mieliśmy zostać oficjalnie pełnoprawnym członkiem, a w 2019 roku miało nam zostać powierzone rotacyjne dowodzenie.

Mamy kolejne osłabienie bezpieczeństwa Polski – kto wie, czy nie większe, niż degradacje niemal całego dowództwa Wojska Polskiego. Politycy Platformy na tę wieść orzekli, iż to kwalifikuje się wyżej niż do zdrady dyplomatycznej, bo do zdrady jako takiej, zdrady kraju, której dokonał Antoni Macierewicz. Tak przynajmniej utrzymuje rzecznik PO Jan Grabiec.

Jeszcze niedawno Jarosław Kaczyński cieszył się, że planowana jest europejska polityka obronna i ma powstać europejska armia, ba! w swoim stylu bąkał coś o bombie atomowej. W każdym razie u polityków PiS rozjeżdżają się słowa z czynami. Jeszcze dzisiaj nie opłaca się mówić o wyjściu z Unii Europejskiej, bo Polacy w ogromnej większości są euroentuzjastami, acz – jak utrzymują politolodzy – ten urok jest płytki. Wobec tego – jak widzimy w każdym kadrze – PiS zakasuje rękawy i bierze się za obrzydzanie Unii Europejskiej.

Eurokorpus był w pewnym sensie – a przynajmniej obsady personalnej – poza łapami Macierewicza, więc stąd taka jego decyzja. Można się spodziewać, że PiS będzie temu zaprzeczało, jak to oni zwykli robić. Nie trzeba nikogo przekonywać, w czyim interesie jest takie rozbrajanie Polski, osłabianie naszej obronności.

Po PiS pozostanie nam kraj pod „błogosławieństwem Boga” – tak mówił Macierewicz na pikniku NATO w Piotrkowie Trybunalskim oraz „sojusz północno-amerykański”. Ten ostatni to jakiś nowy twór, który mógł się ukonstytuować w szczególnym umyśle Macierewicza.

Za te szczegóły w głowie Macierewicza może nam przyjść płacić najwyższe ceny, acz nie łudzę się, że po newsie RMF FM kolejne szampany strzelają na Kremlu.

Waldemar Mystkowski

koduj.24.pl

RMF FM: Polska wycofuje się z Eurokorpusu. Wiceszef MON: Nie warto tego komentować

mk, 28.03.2017

Antoni Macierewicz na pikniku NATO, 15.03.2017 r.

Antoni Macierewicz na pikniku NATO, 15.03.2017 r. (Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta)

• RMF FM: Polscy wojskowi nie będą członkami Eurokorpusu
• Taką decyzję miał podjąć szef MON Antoni Macierewicz
• Wiceszef MON: To nieprawdziwa informacja, nie warto jej komentować

Polska ma wycofać się z Eurokorpusu, opuści go ok. 120 polskich oficerów – informuje RMF FM. Jak wynika z ustaleń radia, to decyzja szefa MON Antoniego Macierewicza związana z umacnianiem flanki wschodniej. „W krajach tworzących Eurokorpus decyzja  została odebrana jako policzek, ponieważ Polska sama chciała uczestniczyć w Eurokorpusie” – zauważają dziennikarze.

W rozmowie z agencją AFP rzecznik eurokorpusu potwierdził te informacje. Decyzją rządu Polska za trzy lata przestanie być jego członkiem, pozostanie jedynie państwem stowarzyszonym.

Politycy PiS zaprzeczają tym donieseniom. – To nieprawdziwa informacja, nie warto jej komentować. Nie jest oparta na faktach – mówił w TVN24 wiceszef MON Bartosz Kownacki. – Dla mnie to piramidalna bzdura. Nie rozumiem, dlaczego pojawiają się takie „wrzutki”. Kto by na tym zyskał? Na pewno nie Polska, nie polskie siły zbrojne, nie NATO – mówi w rozmowie z Gazeta.pl Michał Jach, poseł PiS, przewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej.

Dowiedz się więcej:

Czym jest Eurokorpus?

Eurokorpus powstał w 1993 r., jest międzynarodową organizacją wojskową, która może być wykorzystywana w operacjach wojskowych NATO lub UE. Eurokorpus uczestniczył w misjach m.in. w Kosowie i Afganistanie. Tworzą go tzw. państwa ramowe (mają prawo do zatwierdzania misji wojskowych) – Niemcy, Francja, Hiszpania, Belgia i Luksemburg, a także stowarzyszone – Polska, Grecja, Włochy, Rumunia, Turcja. Siedziba Eurokorpusu mieści się w Strasburgu.

Od kiedy Polska jest członkiem Eurokorpusu?

Polska w 2003 r. stała się państwem stowarzyszonym, pododdziały Wojska Polskiego uczestniczyły na przestrzeni lat w międzynarodowych ćwiczeniach.W 2011 r. ówczesny szef Sztabu Generalnego WP gen. Mieczysław Cieniuch złożył deklarację osiągnięcia przez Polskę od 1 stycznia 2016 r. gotowości operacyjnej jako państwo ramowe. Polska miała zostać państwem ramowym w styczniu 2017 r., zwlekano jednak z podjęciem decyzji.

Jakie były ostatnie kontakty Polski z Eurokorpusem?

W październiku MON informowało o spotkaniu podsekretarza stanu Tomasza Szatkowskiego z dowódcą Eurokorpusu gen. broni Alfredo Ramirezem. „Podsekretarz stanu Tomasz Szatkowski przekazał, iż Polska postrzega EC jako ważne narzędzie realizacji polityki sojuszniczej, dostrzegając rosnące znaczenie dowództwa dla wsparcia działań Unii Europejskiej. Podkreślił, że opowiadamy się za utrzymaniem elastycznego charakteru struktury tego dowództwa” – pisało w komunikacie MON.

Jakie są reakcje na doniesienia ws. odejścia z Eurokorpusu?

„Jeśli to prawda, to jest otwarte pytanie: dla kogo pracuje Macierewicz?” – napisał na Twitterze polityk PO Sławomir Neumann. W negatywnym tonie wypowiada się również b. szef MON Bogdan Klich.

Zobacz także: Macierewicz: Podkomisja smoleńska wkrótce przedstawi swoje ustalenia

gazeta.pl

Pierwszy krok wyjścia z Unii Europejskiej, na razie z Eurokorpusu

Jest to jeszcze nieoficjalne. Jak ustaliła dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, Polska wycofuje się z Eurokorpusu, który ma być podwalinami armi europejskiej, wspólnego projektu miltarnego państw Unii Europejskich.

Szok? Z pewnością. Gdy obierzemy ze skórki obłudę PiS w stosunku do UE, to będzie mniejszy szok, a nawet podejrzenie, że mamy do czynienia z pierwszym krokiem wyjścia Polski z Unii.

Eurokorpus jako międzynarodowa struktura militarna powstał w 1992 roku. Polska zgłosiła do niego akces i została zaproszona, ale nie miała jeszcze „chrzestu bojowego”, czyli być uznana za pełnoprawnego członka z prawem do udziału w decyzjach i planowaniu obrony Unii Europejskiej. Byliśmy jeszcze w przedpokoju, acz przede wszystkim oficerowie w liczbie 120 szkolili się i działali w strukturach Eurokorpusu.

W tym roku mieliśmy zostać oficjalnie pełnoprawnym członkiem, a w 2019 roku dostąpić, iż miało nam zostać powierzone rotacyjne dowodzenie.

Mamy kolejne osłabienie bezpieczeństwa Polski, kto wie, czy nie większe, niż degradacje niemal całego dowództwa Wojska Polskiego. Politycy Platformy na tę wieść orzekli, iż to kwalifikuje się wyżej niż do zdrady dyplomatycznej, bo do zdrady jako takiej, zdrady kraju, której dokonał Antoni Macierewicz. Tak przynajmniej utrzymuje rzecznik PO Jan Grabiec.

Jeszcze niedawno Jarosław Kaczyński cieszył się, że planowana jest europejska polityka obronna i ma powstać europejska armia, ba! w swoim stylu bąkał coś o bombie atomowej. W każdym razie u polityków PiS rozjeżdżają się słowa z czynami. Jeszcze dzisiaj nie opłaca się mówić o wyjściu z Unii Europejskiej, bo Polacy w ogromnej większości są euroentuzjastami, acz – jak utrzymują politolodzy – ten urok jest płytki. Wobec tego – jak widzimy w każdym kadrze – PiS zakasuje rękawy i bierze się za obrzydzanie Unii Europejskiej.

Eurokorpus był w pewnym sensie – a przynajmniej obsady personalnej – poza łapami Macierewicza, więc stąd taka jego decyzja. Można się spodziewać, że PiS będzie temu zaprzeczało, jak to oni zwykli robić. Nie trzeba nikogo przekonywać w kogo interesie jest takie rozbrajanie Polski, osłabianie naszej obronności.

Po PiS pozostanie nam kraj pod „blogosławieństwem Boga” – tak mówił Macierewicz na pikniku NATO w Piotrkowie Tryubunalskim oraz „sojusz północno-amerykański”. Ten ostatni to jakiś nowy twór, który mógł się ukonstytuować w szczególnym umyśle Macierewicza.

Za te szczegóły w głowie Macierewicza może nam przyjść płacić najwyższe ceny, acz nie łudzę się, że na wieść newsa RMF FM kolejne szampany strzelają na Kremlu.

Stanisław Skarżyński, OKO.press

My, milczący kibice Prawa i Sprawiedliwości

27 marca 2017

Akcja i marsz

Akcja i marsz „Orzeł może” (Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta)

Wraz z rządami PiS ma szansę przejść do historii ten model ustroju, w którym elity ponoszą odpowiedzialność, a naród się dąsa, wybrzydza i narzeka, że za mało kolorowej posypki

Warto napisać to otwarcie: w jednej sprawie PiS jest zupełnie fantastyczny i od 1989 roku Polsce nie przytrafiło się nic równie dobrego jak wielkie zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego. Prezydent i większość parlamentarna z jednej partii. I to – Bogu dziękować! – partii o nacjonalistycznych i autorytarnych ciągotach, partii populistycznej, partii gardzącej konstytucją. Wreszcie, partii rozbestwionej do granic niemożliwości, która ruszyła plądrować Polskę niczym stado szarańczy.

To doskonała wiadomość, bo nic tak jak rządy PiS nie ma szans wyleczyć Polski ze zmęczenia jej elitami, a tych elit ze zmęczenia Polską, które narastają od transformacji ustrojowej, a podczas ostatniej dekady przybrały wymiary zupełnie karykaturalne.

Władza PiS może to przekleństwo rozładować. Jeżeli przez ten demokratycznie wybrany czyściec dojdziemy do V Rzeczypospolitej, w której demokracja przedstawicielska umożliwi polityczną współpracę polskich elit z masowymi wyborcami, to będzie warto. Przecierpimy zdemolowane instytucje państwa, utraconą pozycję na arenie międzynarodowej, górę odszkodowań wypłaconych tym, których PiS pozbawia zagwarantowanych przez konstytucję i umowy międzynarodowe praw. Szkoda tych wycinanych na rympał drzew, ostatniego nietkniętego ludzką ręką lasu w Puszczy Białowieskiej, ostatnich nieuregulowanych od źródła po ujście rzek w Europie, tych dziesiątków mordowanych przez myśliwych bez sensu żubrów, lisów i jeleni.

***

Szkoda, ale zło się stało, a w tej perspektywie stawką rządów PiS jest realizacja wezwania „Jeden tylko, jeden cud: z Szlachtą polską – polski Lud!” z „Psalmu Miłości” Zygmunta Krasińskiego. Krasiński uważał, że to warunek „wskrzeszenia Polski”. W tym romantycznym określeniu odzyskania niepodległości coś jest – Polska niepodległość dotąd odzyskiwała zawsze w wyniku splotu wydarzeń na arenie międzynarodowej, ale od środka tej niepodległości jeszcze nie odzyskała nigdy. Można postawić uproszczoną tezę, że w międzywojniu zawiodły elity, a w III RP zawiódł polski lud.

Z dzisiejszej perspektywy trudno uwierzyć, że Władysław Bartoszewski chodził co roku na Powązki, gdzie podczas apelu przy pomniku Gloria Victis wygwizdywano go i lżono. Że dziennikarze, pisarze, artyści, duchowni, przedsiębiorcy, politycy – Monika Olejnik, Olga Tokarczuk, Agnieszka Holland, Adam Boniecki, Władysław Frasyniuk, Lech Wałęsa, Jan Wejchert i Jan Kulczyk oraz niezliczone szeregi innych, których dzień po dniu wyzywa się w Polsce od agentów, Żydów i kurew; że oni nie machnęli na ten niewdzięczny naród ręką i angażują się lub do końca życia angażowali w życie publiczne.

Tak samo jak trudno pojąć, że elity polityczne – choćby Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki, Jerzy Buzek – w imię odpowiedzialności za kraj były w stanie przez niemal 30 lat spuszczać łomot nacjonalistom, żeby móc – wraz z postkomunistami, o ironio! – zaciągnąć Polskę do Unii i NATO.

Dopiero Donald Tusk, wyjeżdżając do Brukseli, zdobył się na to, żeby pokazać temu narodowi gest Kozakiewicza. I nic dziwnego: po siedmiu latach użerania się z Kaczyńskim w Sejmie i Gowinem wewnątrz partii, po słuchaniu o tym, że ma krew ofiar katastrofy smoleńskiej na rękach, po tym jak miał po kretyńskiej histerii wywołanej przez „Wprost” wyrzucać z rządu najlepiej wykształconych, niezastąpionych właściwie ministrów, takich jak Radosław Sikorski i Bartłomiej Sienkiewicz, w końcu powiedział „dość”.

***

Po niemal 30 latach słuchania o zdradzie w Magdalence, o niepodległości przehandlowanej przy Okrągłym Stole, o kondominium rosyjsko-niemieckim naród polski doszedł do władzy we własnej osobie. Daje to elitom niepowtarzalną szansę, aby się zreformować i wyjść z idiotycznej, rodzicielskiej niemal roli, którą odgrywały przez ostatnie dekady – wiedząc, co jest dobre i mądre, musiały przekonywać do tego Polki i Polaków, którzy w dużej, a stopniowo coraz większej części, zamieniali się w coś dziwnie przypominającego rozwydrzone dzieci.

Wraz z rządami PiS ma szansę przejść do historii ten model ustroju, w którym elity ponoszą odpowiedzialność, a naród się dąsa, wybrzydza i narzeka, że za mało kolorowej posypki. Z tego powodu PiS powinien rządzić długo, jak najdłużej, a podstawowym zadaniem odstawionych w demokratycznym głosowaniu do kąta elit jest teraz budowanie wyraźnego muru między polityką odpowiedzialną i długofalową – zrównoważonego rozwoju, praw człowieka, solidarnej współpracy w Unii Europejskiej, walki ze zmianą klimatu, nienadwerężania budżetu państwa – a polityką populistów Kaczyńskiego i Kukiza, których program wyborczy sprowadza się do hasła „cukierki dla wszystkich”.

Teraz nie ma elit, a lud polski rządzi sam sobą: w osobach Beaty Szydło i Andrzeja Dudy objął urzędy premiera i prezydenta, pod postacią Jacka Kurskiego robi telewizję, jako Marek Kuchciński kieruje pracami Sejmu, a jako Beata Kempa zarządza Rządowym Centrum Legislacji. I super, niech to święto, to przyjęcie urodzinowe na Żoliborzu trwa jak najdłużej. Niech wszyscy jedzą tort na śniadanie, obiad i kolację, niech tłuką szyby sąsiadom bezkarnie, niech nie odrabiają lekcji i nie sprzątają w swoim pokoju – niech się wszyscy wyborcy PiS nasycą tą fantazją, na własnej skórze sprawdzą, czy Polskę na takie życie stać, czy to jest rzeczywiście na dłuższą metę fajne. Po to jest demokracja i jeśli coś elitom III RP można naprawdę zarzucić, to to, że zbyt długo nie pozwalały tej potrzebie sprawdzenia rzeczywistości na własnej skórze wydostać się na wolność.

***

Rozum, historia, logika i matematyka podpowiadają, że ten eksperyment zakończy się rozczarowaniem. Że tak jak od nadmiaru cukru boli brzuch, tak brak prawa uniemożliwia istnienie państwa i to, co PiS na życzenie części Polek i Polaków wyprawia, prędzej czy później obróci się przeciwko tym właśnie Polkom i Polakom. Dlatego lewica liberalna dziś cicho kibicuje PiS, bo nic tak jak PiS nie daje szansy na masową edukację obywatelską – czym jest Trybunał Konstytucyjny, na czym polega trójpodział władzy, jakie są zasady solidarności w Unii itd. – i nic nie ma takiej mocy przywrócenia współpracy między politycznymi elitami, które przestaną się bawić w rodziców, tylko wykuwać będą i proponować odpowiedzialne warianty rozwoju kraju, a wyborcami, którzy nie będą się domagać spełnienia ich zachcianek, ale wiedzieć, że demokracja to tylko – i aż – poszukiwanie najmniejszego zła.

A jeśli nie? A jeśli po czterech albo ośmiu latach rządów PiS Polska będzie wykarczowana, w wiadomościach publicznej telewizji nadal nadawane będą same brednie, wszyscy obcokrajowcy uciekną w obawie przed pobiciem, minister Szyszko z kolegami wystrzelają dzikie zwierzęta do ostatniej szarej myszy polnej, a ta szalona konstrukcja państwowa nadal będzie jakoś stała i się nie zawali nie tylko pod względem finansowym, ale PiS nadal będzie przodować w sondażach?

No to trudno. To znaczy, że tak ma być i Polska jest jednak krajem Europy Wschodniej, a tylko elity ma zachodnie. Wtedy elity muszą wyjechać, a Polska podryfuje sobie w stronę Rosji i Białorusi, gdzie widać jest jej miejsce.

wyborcza.pl

Polska wycofuje się z Eurokorpusu
28.03.2017

Polska wycofuje się z Eurokorpusu – ustaliła nieoficjalnie dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymanska-Borginon. Eurokorpus to międzynarodowa struktura wojskowa stworzona w 1992 roku. Może kierować siłami liczącymi do 65 000 żołnierzy i wykonywać operacje na potrzeby Unii Europejskiej i NATO. W tym roku Polska miała zostać tzw. krajem ramowym, czyli pełnoprawnym członkiem z prawem do udziału w decyzjach i planowaniu. W 2019 mieliśmy objąć rotacyjne dowodzenia całym Eurokorpusem.

Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz podczas pikniku NATO w Piotrkowie Trybunalskim/Grzegorz Michałowski /PAP

Jak powiedział dziennikarce RMF FM unijny dyplomata zajmujący się sprawami obronności, „minister Macierewicz oficjalnie poinformował swoich kolegów o wycofaniu się z Eurokorpusu”. Około 120 polskich oficerów będzie musiało stopniowo opuścić Eurokorpus.

Jak tłumaczą nieoficjalnie polscy rozmówcy Katarzyny Szymańskiej – Borginon, zmniejszenie polskiego zaangażowania w Eurokorpusie jest związane ze zwiększaniem naszego zaangażowania na flance wschodniej NATO.

Budujemy dodatkowe dowództwa w związku z flanka wschodnią. Chodzi także o koszty.  Również z punktu widzenia wojskowego nie było korzyści z naszego udziału w Eurokorpusie – wyjaśnia rozmówca dziennikarki RMF FM w Brukseli.

Nie wszyscy są takiego samego zdania jak MON. Inni polscy rozmówcy uważają, że koszty polityczne takiego ruchu o wiele przewyższają koszty finansowe.

 

W krajach tworzących Eurokorpus decyzja ministra Antoniego Macierewicza została odebrana jako policzek, ponieważ Polska sama chciała uczestniczyć w Eurokorpusie i została do niego zaproszona.

Dziennikarka RMF FM usłyszała, że opuszczenie Eurokorpusu stawia pod znakiem zapytanie wiarygodność polskich zobowiązań, a także budzi wątpliwości co do szczerych chęci Polski w budowaniu europejskiej obrony.

Taka rezygnacja jest czymś dziwnym i zaskakującym – powiedział dyplomata dużego unijnego kraju.

Eurokorpus jest symbolem europejskich ambicji tworzenia wspólnej obrony. Dlatego polskie „nie” tak zabolało Francję i Niemcy.

Zazwyczaj takie sprawy się przeciąga, bez tak jednoznacznych komunikatów – mówi jeden z rozmówców w Brukseli.

Dyplomaci przyznają, że Eurokorpus ma jeszcze wiele słabości. Dopiero zaczyna pokazywać swoją skuteczność. Mimo wielu krytyk formułowanych nawet przez kraje członkowskie Eurokorpusu, po raz pierwszy zdarzyło się, żeby jakiś kraj się wycofał. Polscy rozmówcy dziennikarki RMF FM zapewniają, że to wycofywanie zajmie kilka lat.

 

 

http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-polska-wycofuje-sie-z-eurokorpusu,nId,2374840

 

Paweł Wroński

Porządek panuje w armii, czyli jak Macierewicz Dudę uspokaja

28 marca 2017

Minister obrony w rządzie PiS Antoni Macierewicz, Zwierzchnik Sił Zbrojnych, prezydent RP Andrzej Duda i szef Sztabu WP generał Mieczysław Gocuł podczas Odprawy Kadry Kierowniczej MON i Sil Zbrojnych RP, Warszawa 25 kwietnia 2016

Minister obrony w rządzie PiS Antoni Macierewicz, Zwierzchnik Sił Zbrojnych, prezydent RP Andrzej Duda i szef Sztabu WP generał Mieczysław Gocuł podczas Odprawy Kadry Kierowniczej MON i Sil Zbrojnych RP, Warszawa 25 kwietnia 2016 (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

Prezydent Andrzej Duda twierdzi, że nie ma problemu wakatów w polskiej armii, bo zwalniane stanowiska są natychmiast obsadzane. Minister obrony narodowej i basujące mu media przekonują, że najwięcej oficerów odchodziło w 2010 roku. W gabinetach władzy panuje spokój. Słusznie?

Ilu wyższych oficerów odeszło z sił zbrojnych? Tego oficjalnie nie wiadomo. Szacuje się, że w ciągu roku z armią pożegnało się blisko 30 generałów oraz blisko 300 pułkowników. Problem? W jednym momencie odeszło całe dowództwo armii: szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Gocuł, dowódca generalny gen. Mirosław Różański, dowódca operacyjny gen. Marek Tomaszycki, szef inspektoratu uzbrojenia gen. Adam Duda. Inspektorzy wszystkich rodzajów sił zbrojnych: inspektor wojsk lądowych gen. Janusz Bronowicz, Marynarki Wojennej – adm. Marian Ambroziak, inspektor sił powietrznych gen. Tomasz Drewniak.

Zobacz: Gen. Skrzypczak: Struktury dowodzenia są bardzo osłabione intelektualnie

Prawdziwy pogrom dotknął też dowództwo sił specjalnych. Odszedł inspektor sił specjalnych gen. Piotr Patalong, a ostatnio szef Centrum Sił Specjalnych gen. Jerzy Gut. Dowódca jednostki specjalnej GROM zmieniał się dwukrotnie.

Niemal wszyscy są relatywnie młodzi, ukończyli studia na zachodnich uczelniach wojskowych, mieli doświadczenia w Iraku i Afganistanie.

Antoni Macierewicz informował, że zmiany kadrowe objęły 90 proc. stanowisk w Sztabie Generalnym oraz 82 proc. w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych. Równocześnie stwierdził, że powstrzymano odejścia z armii. W 2015 roku za rządów PO-PSL z wojska odeszło 528 oficerów zawodowych, więcej, niż planowano, natomiast w 2016 roku przybyło 656 żołnierzy zawodowych. Szef MON na podstawie tych danych stwierdził, że informacje o odejściach z wojska są dezinformacją, a najwięcej w ostatnim czasie odejść z polskiej armii było w roku 2010.

Czy to prawda?

1. Teoretycznie minister ma rację. W 2016 roku przybyło żołnierzy zawodowych. Ale szef MON nie dodał, że równocześnie zwiększył etat, czyli liczbę stanowisk dla żołnierzy zawodowych. Liczebność operacyjnych sił zbrojnych zwiększyła się z ok. 100 do 106 tysięcy. Liczy się też punkt odniesienia. W 2015 roku planowano, że odejdzie 4 tys. żołnierzy zawodowych, ale w 2016 roku, już za rządów PiS, plan odejść zwiększono o tysiąc. Dzięki tej matematycznej operacji szef MON może się chwalić, że liczba żołnierzy względem planu się zwiększyła.

2. Rzeczywiście, w 2010 roku odeszło z armii 28 generałów. Była to liczba porównywalna z dymisjami w ostatnim czasie. Macierewicz zapomniał jednak dodać, że uznano to wówczas za sytuację bardzo niepokojącą. Po artykule w „Wyborczej” na ten temat powołano specjalny zespół, który miał falę dymisji powstrzymać. W 2010 roku wojskowych poinformowano też, że w armii ze względu na kryzys nie będzie podwyżek. Dodatkowo kończył się czas przekształcania sił zbrojnych z armii poborowej na zawodową, a liczebność armii ze 150 tys. zmniejszono do 100 tys. żołnierzy.

3. Antoni Macierewicz przeforsował ustawę umożliwiającą szeregowym służbę powyżej 12 miesięcy. Dlatego ci kurczowo trzymają się stanowisk, bo dzięki przedłużeniu służby zyskają uprawnienia emerytalne. Nasza armia zaś „zyska” szeregowych, którzy będą służyć w wieku 35-45 lat.

4. Polskie siły zbrojne zwiększają się o komponent wojsk obrony terytorialnej. Mają one wspierać siły operacyjne. Na razie jednak drenują je z pieniędzy i kadr: oficerowie otrzymują propozycje przejścia do WOT, awansu o dwa stopnie i podwyżki.

5. Politycy PiS twierdzą, że nasz kraj ma i tak za dużo generałów. Pojawiają się porównania do armii chińskiej (1 generał na 10 tys. żołnierzy), która nadal jest z poboru. Obecnie w wojsku służy 75-80 generałów. Polska, m.in. ze względu na „pogrom” przeprowadzony wśród tych szarż, nie jest w stanie obsadzić kilkunastu stanowisk dowódczych w NATO. Brakuje generałów, którzy zdali odpowiednie egzaminy. MON przygotował za to program szkolenia w Akademii Sztuki Wojennej – także w trybie studiów wieczorowych i weekendowych.

6. Nie są obsadzone kluczowe attachaty wojskowe. W tym najbardziej istotne: w Waszyngtonie i w Londynie. Prezydent Duda przyznał, że on i premier Szydło nie wiedzieli o odwołaniu gen. Jarosława Stróżyka, attaché w Stanach Zjednoczonych (zwykle szef MON informuje o tak istotnej decyzji przynajmniej prezydenta). Stało się to w styczniu 2017 roku. W tym samym czasie odwołano zastępcę attaché w Londynie płk. Piotra Packa. Ponoć powodem były „kontakty z WSI”. Szef MON twierdzi, że nowym kandydatem jest gen. Cezary Wiśniewski. Pytanie: dlaczego ledwie w lutym mianował go inspektorem sił powietrznych?

7. Szef MON twierdzi, że powodem dymisji są często kwestie lustracyjne. Odwołanych generałów nazywa „mianowańcami PO”. To nieprawda. W rzeczywistości generałowie byli mianowani przez różnych prezydentów. Generałowi Różańskiemu drugą gwiazdkę przypinał Lech Kaczyński, a nowemu szefowi sztabu już z rozdania Macierewicza – Bronisław Komorowski.

Pytanie, czy prezydent Andrzej Duda zdaje sobie sprawę z tragizmu sytuacji, czy też został „uspokojony” przez Antoniego Macierewicza.

wyborcza.pl

Choćby dureń, ale swój – w 3×3 Andrzej Celiński o tym, jak zachować pozycję w rządzie PiS

Andrzej Celiński, Dorota Wysocka-Schnepf, Zdjęcia: Paweł Głogowski, Montaż: Katarzyna Dworak, 28.03.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21556778,video.html?embed=0&autoplay=1

Najlepszą metodą na zachowanie pozycji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, z Beatą Szydło jako namiestnikiem, jest gadać głupoty – tak Andrzej Celiński odpowiada na pytanie czy szef MSZ poniesie konsekwencje swojej wypowiedzi o sfałszowanym wyborze Donalda Tuska. Gdy ministra atakuje opinia publiczna, to jego pozycja ulega wzmocnieniu, bo jest atakowany ten ‚swój’ – mówi Andrzej Celiński. Choćby dureń, ale swój – dodaje rozmówca Doroty Wysockiej-Schnepf.

wyborcza.pl

W Milionerach pytanie dla bicepsa.

 

Macierewicz przemawia na pikniku NATO. Wtedy nad głowami żołnierzy pojawia się ten napis

WB, PAP, 28.03.2017

Powitanie Amerykanów w Piotrkowie Trybunalskim

Powitanie Amerykanów w Piotrkowie Trybunalskim (Jacek Czarnecki / Twitter)

Antoni Macierewicz był gościem pikniku NATO w Piotrkowie Trybunalskim. Jeden z mieszkańców miasta przygotował dla ministra „niespodziankę”.

Minister obrony narodowej spotkał się z żołnierzami uczestniczącymi w pikniku NATO w Piotrkowie Trybunalskim. W ramach pikniku odwiedzający mają okazję zobaczyć m.in. siedmiometrowe amerykańskie transportery opancerzone Stryker, transportery Rosomak, czołg „Leopard” oraz blisko stu żołnierzy w pełnym ekwipunku. Na uczestników imprezy czeka wojskowa grochówka.

Ale wprawne oko mogło wypatrzeć w Piotrkowie też transparent przygotowany na przyjazd Antoniego Macierewicza. „Św. Antoni Smoleński” – głosi napis tuż nad głowami polskich żołnierzy.

Piknik NATOPiknik NATO Jacek Czarnecki / Twitter

Macierewicz: „Niech Bóg błogosławi Amerykę”

Minister Obrony Narodowej w przemówieniu zwracał się głównie do amerykańskich żołnierzy. – Polska, tak długo pozostająca pod sowiecką okupacją, podobnie jak inne kraje Europy Środkowej i Wschodniej, dzisiaj może wreszcie powiedzieć – jesteśmy bezpieczni. I chcę jasno powiedzieć: zawdzięczamy to wam, żołnierze z Alabamy, żołnierze z Teksasu, żołnierze z innym miejsc Stanów Zjednoczonych, Zjednoczonego Królestwa, Rumunii, całego NATO. Raz jeszcze dziękujemy – mówił Macierewicz podczas pikniku.

– Dziś wy, żołnierze Stanów Zjednoczonych, przybyliście do Polski, by razem – ramię w ramię z żołnierzem polskim – bronić naszej niepodległości – dodał minister.

Macierewicz zapewniał żołnierzy, że zawsze towarzyszyć im będzie „szczere serce i wdzięczność Polaków, polskich żołnierzy i polskiej armii, ale także polskiej młodzieży (…) patriotycznej, która widzi w sojuszu nie tylko obronę, ale także partnera i przyjaciela”. – Niech Bóg wszechmogący błogosławi Amerykę, błogosławi NATO, błogosławi Polskę” – zakończył.

 

gazeta.pl

WTOREK, 28 MARCA 2017

Macierewicz: Polska dzisiaj może wreszcie powiedzieć: jesteśmy bezpieczni

12:47

Macierewicz: Polska dzisiaj może wreszcie powiedzieć: jesteśmy bezpieczni

Polska – tak długo pozostająca pod sowiecką okupacją, podobnie jak inne kraje Europy Środkowej i Wschodniej – dzisiaj może wreszcie powiedzieć: jesteśmy bezpieczni. Chcę jasno powiedzieć: zawdzięczamy to wam, żołnierze z Alabamy, z Teksasu i innych miejsc Stanów Zjednoczonych, Zjednoczonego Królestwa Rumunii, całego NATO. Raz jeszcze dziękujemy – mówił Antoni Macierewicz w Piotrkowie Trybunalskim, witając żołnierzy NATO w Polsce.

WTOREK, 28 MARCA 2017, 10:35

Morawiecki na Kongresie Innowatorów: Kraje Wyszehradzkie mają waleczność. Możemy odnieść niebywały sukces

Jak mówił Mateusz Morawiecki, rozpoczynając Kongres Innowatorów:

„Potrzebujemy umiejętnego wsparcia niewidzialnej ręki rynku przez jak najbardziej widzialną rękę państwa. Przecież to można włożyć między bajki, że kraje, które odniosły dzisiaj znakomity sukces, zwłaszcza w innowacyjności – jak Korea czy Japonia, Niemcy czy Francja – rozwijały się na zasadzie neoliberalnego, spontanicznego wzrostu gospodarczego. Wiemy dzisiaj doskonale, że były wspierane cały czas ogromnym wysiłkiem państwa. Regulacyjnym, legislacyjnym, kapitałowym, finansowym jak najbardziej. Nie dajmy sobie wmówić w związku z tym, że tylko taki spontaniczny rozwój doprowadzi do tego, że innowacyjność, innowacyjne firmy i startupy będą rosły jak krokusy na wiosnę. To tak, jakby wierzyć, że aby wygrać mecz piłkarski to wystarczy siedzieć w szatni i patrzeć się na buty zawieszone na kołku. No nie wystarczy, trzeba wyjść na boisko, gryźć trawę i walczyć. I w krajach wyszehradzkich mamy to coś – tę waleczność. Nie poddajemy się i wierzymy w to, że możemy odnieść niebywały sukces i ten sukces jest właściwie w zasięgu ręki. Musimy jednak pamiętać, że dotychczasowe sukcesy, te największe, na dobrą sprawę były możliwe dzięki wsparciu państwa”

300polityka.pl

https://wiadomo.co/pawel-kowal-rzad-stracil-europejska-linie-pozostal-chaos/

, 28 MARCA 2017

Miliony złotych dla ludzi PiS w spółkach z udziałem Skarbu Państwa. OKO.press publikuje listę płac. Część I

Dziesięć notowanych na giełdzie spółek z udziałem Skarbu Państwa. 38 działaczy PiS i osób powiązanych z tą partią. I łącznie blisko 29 milionów złotych wynagrodzenia dla nich w samym tylko 2016 roku.
OKO.press sprawdza jak PiS realizuje przedwyborczą obietnicę zerwania z kolesiostwem i gigantycznymi zarobkami w państwowych firmach

Przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku, liderzy PiS deklarowali, że – jeśli wygrają wybory – skończą z kolesiostwem i partyjnymi nominacjami w państwowych spółkach. Jesienią 2015 roku Jarosław Kaczyński zapowiadał także, że jego partia obetnie wynagrodzenia zarządów i rad nadzorczych takich firm.

„Tego rodzaju sprawiedliwość jest potrzebna” – przekonywał.

Sprawdziliśmy jak w 2016 roku wyglądała w praktyce realizacja tych obietnic. W marcu 2017 roku największe spółki z udziałem państwa – te notowane na giełdzie – ogłosiły swoje sprawozdania finansowe za ubiegły rok. A w nich podały zarobki swoich zarządów i rad nadzorczych.

Przeanalizowaliśmy, kogo zatrudniały na najważniejszych stanowiskach i jakie wynagrodzenia wypłaciły członkom swoich władz firmy:

  • Polski Koncern Naftowy Orlen (PKN Orlen),
  • Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG),
  • Powszechny Zakład Ubezpieczeń (PZU),
  • KGHM Polska Miedź,
  • Tauron Polska Energia,
  • Powszechna Kasa Oszczędności Bank Polski (PKO BP),
  • Lotos,
  • Polska Grupa Energetyczna (PGE),
  • Polski Holding Nieruchomości (PHN),
  • i PKP Cargo.

Do nominacji w spółkach giełdowych rządzący podchodzą zwykle ostrożniej niż do obsadzania funkcji w innych firmach z udziałem Skarbu Państwa. Bo – po pierwsze – spółki te muszą prowadzić szczególnie przejrzystą politykę i sprawozdawczość, a – po wtóre – złe nominacje odbijają się na ich notowaniach giełdowych, przeciwko czemu mogą protestować prywatni inwestorzy.  Mimo tego,

wśród członków ich władz z 2016 roku znaleźliśmy 38 działaczy PiS i osób powiązanych z tą partią lub jej politykami.

Niektóre z tych osób pełniły równocześnie funkcje w spółkach giełdowych, w ich spółkach- córkach i w innych, niepowiązanych z nimi kapitałowo firmach. W naszym zestawieniu wzięliśmy jednak pod uwagę tylko wynagrodzenia w spółkach giełdowych i powiązanych z nimi.

Jak obliczyliśmy, w 2016 roku wypłaciły one nominatom PiSu łącznie 28 mln 539 tys. złotych.

Najwyższe wynagrodzenia otrzymali:

  • Wojciech Jasiński – były poseł PiS, obecnie prezes Orlenu i członek rady nadzorczej PKO BP – zarobił łącznie 3 mln 378 tys. złotych;
  • Mirosław Kochalski – za poprzednich rządów PiS wyznaczony na komisarza Warszawy, obecnie wiceprezes Orlenu – 2 mln 671 tys. złotych;
  • Jacek Rawecki – od lat związany z PiS; były wiceprezes KGHM i  członek rady nadzorczej Tauronu – 1 mln 920 tys. złotych;
  • Krzysztof Skóra – radny PiS w sejmiku dolnośląskim, były prezes KGHM – 1 mln 835 tys. zł;
  • Piotr Woźniak – były radny i minister w rządzie PiS, obecnie prezes PGNiG – 1 mln 798 tys. złotych;
  • Janusz Kowalski – były działacz PiS na opolszczyźnie, obecnie wiceprezes PGNiG – 1 mln 497 tys. zł.
  • Michał Krupiński – bliski znajomy braci Ziobro, były prezes PZU – 1 mln 456 tys. złotych.

Nasza lista nie uwzględnia osób, które nie pełnią funkcji we władzach spółek – matek (np. PZU czy PKN Orlen), a zasiadają tylko we władzach spółek – córek (np. PZU Na Życie, Orlen Serwis). Te ostatnie swoje sprawozdania finansowe ogłoszą dopiero za kilka tygodni. Jak wynika z licznych publikacji w mediach, to właśnie w spółkach- córkach, zatrudniono najwięcej działaczy PiS  i osób powiązanych z tą partią.

Wojciech Jasiński i Maks Kraczkowski, byli posłowie PiS, obecnie członkowie władz spółek PKN Orlen i PKO BP

Oto pierwszych pięć spółek

PKN Orlen SA

Wojciech Jasiński – prezes PKN Orlen i członek rady nadzorczej PKO BP.
Wynagrodzenie: 3 mln 378 tys. złotych.

Wierny druh i wieloletni towarzysz partyjny Jarosława Kaczyńskiego. Na początku lat 90. pomagał mu zakładać Porozumienie Centrum. Później był podwładnym Lecha Kaczyńskiego w Najwyższej Izbie Kontroli. Od 1997 do 2000 roku, zarządzał Srebrną – najważniejszą spółką w „mini- holdingu” stworzonym przez Jarosława Kaczyńskiego. W 2000 roku, gdy Lech Kaczyński został ministrem sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka, Jasiński był wiceministrem w tym resorcie. W 2001 roku współtworzył z Kaczyńskimi PiS i wszedł z listy tej partii do Sejmu. Był posłem wszystkich kolejnych kadencji. Za poprzednich rządów PiS, gdy premierem został Jarosław Kaczyński, Jasiński dostał tekę ministra skarbu.

Prezesurę Orlenu objął w grudniu 2015 roku. W 2016 roku koncern wypłacił mu 1 mln 715 tys. złotych wynagrodzenia. Naliczono mu również 1 mln 560 tys. złotychpremii za 2016 rok do wypłaty w 2017 roku.

Do rady nadzorczej PKO BP wszedł 25 lutego 2016 roku. Przez kolejnych 10 miesięcy zarobił w niej 103 tys. złotych.

Wliczając premię, która zostanie mu wypłacona w 2017 r., Jasiński zarobił więc łącznie w spółkach z udziałem Skapbu Państwa 3 mln 378 tys. złotych.

Mirosław Kochalski – wiceprezes PKN Orlen.
Wynagrodzenie: 2 mln 671 tys. złotych.

Pod koniec lat 90. został na krótko zatrudniony w Orlenie. Później, gdy prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński, pracował w stołecznym magistracie, dochodząc do stanowiska wiceprezydenta. Gdy Kaczyński został prezydentem RP, premier w rządzie PiS – Kazimierz Marcinkiewicz wyznaczył Kochalskiego na komisarza Warszawy. Także za poprzednich rządów PiS został on prezesem spółki Ciech SA.

Do zarządu Orlenu powołano go 8 lutego 2016 roku. Do końca roku zarobił 1 mln 368 tys. złotych. Dodatkowo naliczono mu 1 mln 303 tys. złotych premii do wypłaty w 2017 roku. Łącznie za pracę w 2016 roku dostanie więc 2 mln 671 tys. złotych.

Mateusz Bochacik – członek rady nadzorczej PKN Orlen.
Wynagrodzenie: 157 tys. złotych.

Krakowski adwokat. Były asystent ministra-koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna, a potem jego asystent poselski i w końcu dyrektor jego biura poselskiego (w latach 2007- 10). Później, do 2013 roku, asystent europosła Pawła Kowala. PO wygranej PiS w wyborach powołano rady nadzorczej jednej ze spółek Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Członkiem rady nadzorczej Orlenu został 29 stycznia 2016 roku. W ciągu 11 miesięcy zarobił w niej 157 tys. złotych.

Arkadiusz Siwko – były członek rady nadzorczej PKN Orlen.
Wynagrodzenie: 59 tys. złotych.

Bliski współpracownik ministra obrony Antoniego Macierewicza. Był szefem jego gabinetu politycznego, gdy w latach 1991- 92 Macierewicz kierował MSW. Krótko po wyborach w 2015 roku został prezesem nadzorowanej przez MON Polskiej Grupy Zbrojeniowej i członkiem rady nadzorczej Wojskowych Zakładów Motoryzacyjnych. Na początku 2017 roku nieoczekiwanie zrezygnował z funkcji w PGZ; odszedł również z WZM. Jest wciąż członkiem rady nadzorczej Polskiej Spółki Gazownictwa.

W radzie Orlenu zasiadał od 29 stycznia do 3 czerwca 2016 r. Zarobił w niej 59 tys. złotych.

Remigiusz Nowakowski – były członek rady nadzorczej Orlenu i były prezes Tauronu (patrz: Tauron)


Przeczytaj też:

Ponad 1,8 mln zł wynagrodzenia i prawie 1,6 mln zł premii. Tyle dostał i dostanie jeszcze z państwowych spółek przyjaciel Kaczyńskiego

KONRAD SZCZYGIEŁ  15 MARCA 2017


Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo SA

Piotr Woźniak – prezes PGNiG i członek władz podmiotów powiązanych z tą spółką.
Wynagrodzenie: 1 mln 798 tys. złotych.

We władzach spółki zasiadał także za rządów AWS. W latach 2002- 06 był radnym PiS w Warszawie. W poprzednim rządzie PiS objął tekę ministra gospodarki, a w rządzie PO (w latach 2011-13) – wiceministra środowiska.

W grudniu 2015 roku został najpierw członkiem rady nadzorczej PGNiG, a potem pełniącym obowiązki prezesa.

W 2016 roku, w grupie PGNiG zarobił łącznie 1 mln 798 tys. złotych (z tego 939 tys. złotych w samym PGNiG i 859 tys. złotych w podmiotach powiązanych).

Łukasz Kroplewski – wiceprezes PGNiG.
Wynagrodzenie: 1 mln 199 tys. złotych.

Były szef Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro w województwie zachodniopomorskim. W 2015 roku, w ramach umowy koalicyjnej, kandydował do Sejmu z listy PiS. Był też członkiem honorowego komitetu poparcia Andrzeja Dudy w wyborach na prezydenta. Kiedyś zajmował się doradztwem prawnym i biznesowym.

Do zarządu PGNiG wszedł w lutym 2016 roku. Do końca roku, w grupie PGNiG zarobił łącznie 1 mln 199 tys. zł (w tym 750 tys. zł w samej spółce i 449 tys. zł w jednostkach podporządkowanych).

Janusz Kowalski – były wiceprezes PGNiG.
Wynagrodzenie: 1 mln 497 tys. złotych.

Kiedyś wiceprezes PiS na opolszczyźnie i opolski radny tej partii. Za poprzednich rządów PiS, gdy ministrem gospodarki był Piotr Woźniak, Kowalski został pracownikiem tego resortu. W latach 2009 – 10 był członkiem zespołu ds. bezpieczeństwa energetycznego w kancelarii prezydenta Kaczyńskiego. Jest współautorem wydanej w 2013 roku książki „Lech Kaczyński. Biografia polityczna”. Przed wyborami samorządowymi w 2014 roku, razem z Patrykiem Jakim wspierał kandydaturę Arkadiusza Wiśniewskiego na prezydenta Opola. Po jego wygranej został wiceprezydentem miasta.

We władzach PGNIG zasiadł w grudniu 2015 roku. W 2016 roku w grupie PGNiG zarobił 1 mln 497 tys. złotych. W tym 800 tys. złotych w samej spółce i 697 tys. złotych w podmiotach z nią powiązanych.


Przeczytaj też:

Bartłomiej Litwińczuk. Adwokat Ziobry w czterech radach nadzorczych

KONRAD RADECKI-MIKULICZ  2 WRZEŚNIA 2016


Powszechny Zakład Ubezpieczeń SA

Michał Krupiński – były prezes PZU.
Wynagrodzenie i świadczenia niepieniężne: 1 mln 456 tys. złotych.

Wiceminister skarbu za poprzednich rządów PiS. Potem pracował Banku Światowym i w Bank of America Merrill Lynch. 19 stycznia 2016 roku został powołany na prezesa PZU. Według nieoficjalnych informacji, w objęciu funkcji pomogła mu wieloletnia znajomość z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro. Jak pisał „Newsweek”, za jego rządów szarą eminencją w spółce był brat ministra sprawiedliwości – Witold. A jednej ze spółek córek PZU zatrudniona została żona ministra. W marcu 2017 roku, w wyniku konfliktu między wicepremierem Mateuszem Morawieckim a Zbigniewem Ziobro, został odwołany ze stanowiska.

W 2016 roku zarobił w PZU 1 mln 377 tys. złotych. Otrzymał też świadczenia niepieniężne o wartości 79 tys. złotych.

Andrzej Jaworski – członek zarządu PZU i władz kilku spółek z grupy PZU.
Wynagrodzenie i świadczenia niepieniężne: 719 tys. złotych.

Jeden z założycieli PiS. W czasie gdy prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński – prezes jednej z miejskich spółek. Gdy Kaczyński wygrał wybory na prezydenta RP, Jaworski został najpierw jego pełnomocnikiem ds. stoczniowych, a później prezesem Stoczni Gdańsk. W latach 2006– 09 był radnym PiS w pomorskim sejmiku wojewódzkim. W 2009 r., w trakcie trwania kadencji Sejmu, został posłem. Wszedł także do Sejmu w wyborach w 2011 i 2015 r.

Członkiem zarządu PZU jest od 13 maja 2016 roku. W 2016 zarobił w PZU 434 tys. złotych, a w spółkach-córkach ubezpieczyciela– 208 tys. złotych. Dostał też swiadczenia niepieniężne o wartości 77 tys. złotych.

Robert Pietryszyn – były wiceprezes PZU i były członek rady nadzorczej, a potem prezes Lotos SA.
Wynagrodzenie i świadczenia niepieniężne: 930 tys. złotych.

Znajomy byłego ministra skarbu z PiS Dawida Jackiewicza, przyjaciel byłego rzecznika PiS Adama Hofmana, były działacz młodzieżówki PiS. Do zarządu PZU został powołany 19 stycznia 2016, a 13 maja złożył rezygnację z funkcji. W Lotos SA (kiedy powołany ?) – 23.12.2015 – 13.05.2016 – członek rady nadzorczej. a od 13 maja do 9 listopada –prezes Lotos. Odwołany na fali walki ze „złotymi chłopcami” mianowanymi przez Jackiewicza.

W 2016 roku zarobił w grupie PZU 408 tys. złotych (w tym 273 tys. złotych za cztery miesiące w zarządzie PZU i 135 tys. złotych w spółkach powiązanych). Otrzymał też świadczenia niepieniężne o wartości 51 tys. złotych.

W grupie Lotos otrzymał łącznie 471 tys. złotych (z tego 21 tys. złotych w radzie nadzorczej, 152 tys. złotych w zarządzie Lotosu i 298 tys. złotych w spółkach powiązanych).

Maciej Rapkiewicz – członek zarządu PZU i władz dwóch spółek zależnych.
Wynagrodzenie i świadczenia: 890 tys. złotych.

Były członek zarządu Fundacji Instytut Sobieskiego, think tanku który od lat współpracuje z PiS i uczestniczył m.in. w pracach nad programem tej partii przed wyborami w 2015 roku. Na początku 2016 roku został członkiem rady nadzorczej spółki należącej do Agencji Mienia Wojskowego. W marcu 2016 roku powołano go do zarządu PZU.

W 2016 r. zarobił w grupie PZU łącznie 789 tys. zł (w tym w samym PZU 581 tys. złotych i 208 tys. złotych w powiązanych spółkach). Skorzystał również ze świadczeń niepieniężnych o wartości 101 tys. złotych.

Marcin Chludziński członek rady nadzorczej PZU.
Wynagrodzenie: 119 tys. złotych.

W latach 2011 – 15 prezes Fundacji Republikańskiej, think tanku gospodarczego, który jest zapleczem kadrowym i źródłem ekspertyz obecnego rządu. Był moderatorem konwencji programowej PiS w 2015 roku. Po wyborach prezes Agencji Rozwoju Przemysłu.

Powołany do rady nadzorczej PZU 7 stycznia 2016. Do końca roku zarobił w niej 119 tys. złotych.

Maciej Zaborowski – członek rady nadzorczej PZU.
Wynagrodzenie: 143 tys. złotych.

Adwokat. Były pełnomocnik Zbigniewa Ziobry w procesie cywilnym ze Zbigniewem Ćwiąkalskim. Wspólnik spółki Instytut Kościuszki (nie mylić z fundacją o tej samej nazwie).  Po wygranej PiS w wyborach parlamentarnych został członkiem rady nadzorczej PKP Intercity.

Do rady nadzorczej PZU wszedł 7 stycznia 2016 roku. Do kińca roku otrzymał 143 tys. zł wynagrodzenia.

Tomasz Karusewicz – dyrektor Grupy PZU i członek rad nadzorczych dwóch spółek z grupy.
Wynagrodzenie: 940 tys. złotych.

Od lat związany PiS. W 2002 roku był skarbnikiem partii w Zachodniopomorskiem, a w 2006 roku, podczas wyborów samorządowych – jej pełnomocnikiem wyborczym. Za poprzednich rządów PiS członek rad nadzorczych kilku państwowych spółek. Po wygranej PiS w 2015 roku wszedł do rad nadzorczych Grupy Azoty oraz PZU Centrum Operacji i PZU Na Życie.

Od 29 stycznia 2016 roku jest dyrektorem w Grupie PZU. W samym PZU zarobił w 2016 roku 611 tys. złotych, a w spółkach- córkach dodatkowe 329 tys. złotych.

Bartłomiej Litwińczuk – dyrektor w Grupie PZU i członek zarządu PZU Na Życie.
Wynagrodzenie i świadczenia niepieniężne: 439 tys. złotych.

Jako adwokat reprezentował Zbigniewa Ziobrę w procesach sądowych, które ten wytaczał m.in. eurodeputowanemu SLD Markowi Siwcowi oraz tygodnikom „Polityka”, „Newsweek” i „Przegląd”. Był również pełnomocnikem byłego asystenta Ziobry, w sprawie przeciwko Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu. Po wygranej PiS w wyborach w 2015 roku wszedł do rad nadzorczych Grupy Azoty i Polskiego Holdingu Obronnego. Zasiadał też w radach PKP Cargo Service oraz Link4 Towarzystwo Ubezpieczeń (spółka – córka PZU). Jest członkiem zarządu PZU Na Życie.

W 2016 roku zarobił w grupie PZU łącznie 388 tys. złotych (z tego 241 tys. złotych w samym PZU i 147 tys. złotych w spółkach powiązanych). Skorzystał też ze świadczeń niepieniężnych o wartości 51 tys. złotych.


Przeczytaj też:

642 tysiące złotych. Tyle zarobił w PZU i jego spółkach- córkach były poseł PiS

ZESPÓŁ ŚLEDCZY OKO.PRESS  15 MARCA 2017


KGHM Polska Miedź SA

Krzysztof Skóra – były prezes KGHM.
Wynagrodzenie i premia: 1 mln 835 tys. złotych.

Od 2014 roku radny PiS w sejmiku dolnośląskim. Kilkanaście lat temu był skarbnikiem gminy Ruja. W 20o5 roku kandydował z listy PiS do Sejmu. Posłem nie został, ale wkrótce potem, dzięki poparciu Adama Lipińskiego z PiS, objął po raz pierwszy fotel prezesa KGHM. Drugi raz prezesem został w lutym 2016 roku. Funkcję pełnił do października.

W 2016 roku zarobił w KGHM 1 mln 342 tys. złotych (w tym 1 mln 225 tys. złotychwynagrodzenia i 117 tys. złotych  świadczenia w tytułu zwolnienia). Naliczono mu również 493 tys. złotych premii – wypłacanej pod warunkiem spełnienia zadań określonych przez radę nadzorczą.

Jacek Rawecki – były wiceprezes KGHM i  członek rady nadzorczej Tauronu.
Wynagrodzenie i premia: 1 mln 920 tys. złotych.

Od lat związany z PiS. W 2006 roku został asystentem posła tej partii Wiesława Kiliana. Wkrótce potem został prezesem państwowej spółki Katowicki Węgiel. Odpowiadający wówczas w rządzie PiS za górnictwo Paweł Poncyliusz tłumaczył, że jego CV przyniósł któryś z posłów, a brak doświadczenia Raweckiego nie ma znaczenia. Także w 2006 roku Rawecki startował z listy PiS w wyborach do sejmiku dolnośląskiego.

Do zarządu KGHM powołany został 3 lutego 2016; zrezygnował równo rok później. W 2016 roku zarobił w tej spółce 1 mln 300 tys. złotych. Plus 553 tys. złotych premii wypłacanej pod warunkiem spełnienia zadań określonych przez radę nadzorczą.

Do rady nadzorczej Tauronu wszedł w czerwcu 2016 roku. Do grudnia zarobił w niej 59 tys. złotych.

Michał Czarnik – członek rady nadzorczej KGHM, były członek rady nadzorczej Tauronu.
Wynagrodzenie: 212 tys. złotych.

Kiedyś zaangażowany w działalność bliskiego PiSowi Klubu Jagiellońskiego i Fundacji Republikańskiej. Przed wyborami w 2015 roku był jednym z panelistów konwencji programowej PiS. Po wyborach został szefem zespołu doradczego ówczesnego ministra skarbu Dawida Jackiewicza ds. reformy nadzoru właścicielskiego (!).

Od 2015 roku do końca 2016 roku zasiadał w radzie nadzorczej Tauronu. W 2016 roku zarobił w niej 106 tys. złotych.

Także 106 tys. zł złotych otrzymał za zasiadanie w radzie nadzorczej KGHM.

Dominik Hunek – członek rady nadzorczej KGHM
Wynagrodzenie: 276 tys. złotych.

Adwokat. Kilka lat temu reprezentował ówczesnego Dawida Jackiewicza w sprawie, którą ten wytoczył redaktorowi naczelnemu wrocławskiej „Gazecie Wyborczej” (przypomniał w komentarzu, że za Jackiewiczem, który starał się wówczas o fotel prezydenta Wrocławia, ciągnie się niewyjaśniona sprawa śmierci mężczyzny, którego uderzył). Gdy po wyborach w 2015 roku Jackiewicz został ministrem skarbu, Hunek wszedł do rad nadzorczych PLL LOT i KGHM. Od września do października 2016 roku pełnił czasowo funkcję wiceprezesa KGHM.

W 2016 zarobił w spółce radzie nadzorczej KGHM 276 tys. złotych – w tym 105 tys. złotych w radzie i 171 tys. złotych w zarządzie.

Miłosz Stanisławski – były członek rady nadzorczej KGHM,
Wynagrodzenie: 93 tys. złotych.

Radny PiS na warszawskim Targówku. Na stronie internetowej dzielnicy informuje, że „jest osobą o poglądach konserwatywnych i prawicowych, która dwukrotnie pielgrzymowała do Ziemi Świętej. BÓG, HONOR, OJCZYZNA to ideały, a zarazem wartości, którymi stara się zawsze kierować w swoim życiu”. Były rzecznik społecznego komitetu obrony krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Z wykształcenia ekonomista.

Do rady nadzorczej KGHM został powołany 18 stycznia 2016, a 6 grudnia złożył rezygnację. W 2016 roku zarobił w niej 93 tys złotych. 


Przeczytaj też:

200 tysięcy miesięcznie dla prezesa, 20 dla jego kierowcy. „Dobra zmiana” w KGHM

KONRAD RADECKI-MIKULICZ  13 PAŹDZIERNIKA 2016


Tauron Polska Energia SA

Remigiusz Nowakowski – były prezes Tauronu i były członek rady nadzorczej PKN Orlen,
Wynagrodzenie: 1 mln 419 tys. złotych.

Dobry znajomy byłego ministra skarbu Dawida Jackiewicza. Według medialnych doniesień, to właśnie tej znajomości zawdzięczał to, że w listopadzie 2015 roku został członkiem rady nadzorczej Orlenu, a miesiąc później – prezesem Tauronu. Z rady w Orlenie zrezygnował we wrześniu 2016 roku, gdy liderzy PiS ogłosili, że skończył się „czas złotych chłopców” związanych z Jackiewiczem. Ze stanowiska w Tauronie został odwołany 14 listopada 2016.

W 2016 roku w Orlenoe zarobił 120 tys. złotych. A w Tauronie 1 mln 299 tys. złotych(w tym 884 tys. złotych wynagrodzenia podstawowego, 249 tys. złotych premii i pozostałe korzyści o wartości 166 tys. złotych)

Kamil Kamiński – wiceprezes Tauronu.
Wynagrodzenie i świadczenia niepieniężne: 1 mln 145 tys. złotych.

Dobry znajomy i wieloletni współpracownik Zbigniewa Ziobro. Organizował jego kampanię przed wyborami parlamentarnymi w 2001 roku i rok później, gdy Ziobro ubiegał się o fotel prezydenta Krakowa. Był jego asystentem poselskim. Gdy PiS wygrało wybory w 2005 roku, dzięki poparciu Ziobry, został prezesem Międzynarodowego Portu Lotniczego Kraków Balice. Po ostatnich wyborach parlamentarnych ponownie został członkiem władz lotniska, a także – wiceprezesem Tauronu.

W 2016 zarobił w Tauronie 1 mln 094 tys. złotych (w tym 900 tys. złotychwynagrodzenia podstawowego i 194 tys. złotych premii). Otrzymał też korzyści niepieniężne o wartości 51 tys. złotych.

Michał Czarnik – były członek rady nadzorczej Tauronu, członek rady nadzorczej KGHM (patrz: KGHM)

Jeszcze dziś na portalu OKO.press opublikujemy drugą część zestawienia – z wynagrodzeniami władz PKO BP, Lotosu, Polskiego Holdingu Nieruchomości, PGE i PKP Cargo.

OKO.press

 

Dorn: PiS nie ma kim zastąpić Waszczykowskiego

Dorn: PiS nie ma kim zastąpić Waszczykowskiego

„Minister Waszczykowski skłócił się ze wszystkimi. Nie jest szanowany, nie ma respektu u nikogo, także u mnie, a pan wiceminister Szymański odwrotnie” – powiedział w „Faktach po Faktach” były marszałek Sejmu i były szef MSWiA Ludwik Dorn. – „Prezes Kaczyński to wie, w związku z tym panu ministrowi Szymańskiemu nie ufa” – dodał.

Odnosząc się do poniedziałkowej wypowiedzi Waszczykowskiego na temat legalności wyboru Donalda Tuska na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, Dorn stwierdził, że w takiej sytuacji naturalną konsekwencją powinno być w krótkim czasie „podziękowanie panu ministrowi, ale nie sądzę, aby tak się stało, bo kim go zastąpią? Sądzę, że ktokolwiek by to był, byłby lepszy niż on sam. Wszyscy się od Waszczykowskiego odcięli, a on nadal trwa na swoim stanowisku. Przestał być partnerem do rozmowy dla komisarzy z KE oraz ministrów rządów na radzie UE do spraw ogólnych, poprzedzającej Rady Europejskie. Jest dla nich kimś, kto uważa ich za oszustów i od kogo odcięli się ludzie władzy”. Dorn zapytany, gdzie jest granica niekompetencji szefa dyplomacji i kto ją wyznacza, odpowiedział, że „wyznacza ją prezes Jarosław Kaczyński. Zobaczymy, co z tym zrobi. Granica niekompetencji jest ruchoma, bo sam pan prezes nie jest za bardzo kompetentny” – ocenił.

Dorn odniósł się także do osoby wiceministra do spraw europejskich Konrada Szymańskiego, który z wielkim zakłopotaniem stwierdził, że nie wie, co miał na myśli minister Waszczykowski, mówiąc o ekspertyzach, potwierdzających fałszerstwo wyborów Tuska. Dorn dodał, że Szymański „jest teraz w takiej sytuacji, że niby popiera linię rządu, ale z drugiej strony nie czuje się zbyt komfortowo. Również pan prezes Kaczyński nie ma zaufania do pana ministra Szymańskiego. Ale jak nie minister Szymański, to kogo zrobią szefem MSZ? Nie mają takiego zawodnika” – powiedział Dorn.

Pytany, co PiS może zyskać na Witoldzie Waszczykowskim, odpowiedział, że „nic”. – „Moim zdaniem plan skierowany na wybory parlamentarne i prezydenckie jest taki, by doprowadzić do przemodelowania świadomości Polaków, zbudować nie tyle obóz wyjścia z Unii Europejskiej, ale wrogiego dystansu” – powiedział Dorn.

Odnosząc się do ostatnich sondaży, które wskazują na spadek poparcia dla PiS-u ocenił, że jest to bardzo ciekawe zjawisko. – „To jest „zjazd” związany z otwarciem zbyt wielu frontów, nawet przed otwarciem frontu europejskiego. Już przed awanturą o wybór Tuska, sondaże oscylowały wokół 32 procent, jeżeli chodzi o PiS. Po tym ekscytującym wydarzeniu zaczęły oscylować wokół 30 procent, co mnie nie dziwi. Nawet dziwi mnie, że ten zjazd poeuropejski był dość ograniczony. Pytanie, na ile to jest trwałe. On może mieć także negatywne efekty, bo Platforma to moim zdaniem takie leniuchy” – powiedział Ludwik Dorn.

koduj24.pl

Prawie 1,5 mln złotych. Tyle nagród wypłacono pracownikom Kancelarii Prezydenta RP

27.03.2017
Sieć Obywatelska pyta prezydenta
foto: Super Express

Pracownicy Kancelarii Prezydenta RP otrzymali w 2016 roku nagrody o łącznej wartości 1 424 074,09 zł netto. W ubiegłym roku przyznano ich łącznie aż 2 085 649 zł brutto – tak wynika z oficjalnych danych, które otrzymała i opublikowała na Twitterze sieć obywatelska Watchdog Polska.

25 stycznia 2017 r. sieć obywatelska Watchdog Polska wysłała do Kancelarii Prezydenta RP prośbę o udostępnienie informacji o tym, jakie nagrody otrzymali w 2016 r. jej pracownicy. Pytania dotyczyły zarówno łącznej kwoty przekazanej na nagrody, jak i wysokości poszczególnych nagród wraz uzasadnieniem i danymi osób, które je otrzymały. Organizacja otrzymała odpowiedź po dwóch miesiącach.

Sprawdź także: Menedżer zdemaskował przekręt w Deutsche Bank i odmówił nagrody

„Uprzejmie informujemy, że łączna kwota nagród wypłaconych pracownikom Kancelarii Prezydenta RP w roku 2016 wyniosła 1.424.074,09 zł netto, natomiast łączna kwota nagród przyznanych pracownikom Kancelarii Prezydenta RP w roku 2016 wyniosła 2 085 649,00 zł brutto” – napisała w odpowiedzi Małgorzata Paprocka, dyrektor Biura Prawa i Ustroju.
Odpowiedzi na pytanie ile komu i za co wypłacono, nie udzielono.

 

Zapytaliśmy @prezydentpl o nagrody łącznie i dla każdej osoby wraz z uzasadnieniem. Pytanie komu i ile i za co pominięto. Odpowiedź po 2 mc

superbiz.se.pl

WTOREK, 28 MARCA 2017

STAN GRY: RZ: Halicki w drodze do ratusza, DGP o wcześniejszym liście Dudy do Macierewicza, GW: PiS boli ucho prezesa

— 13 DNI DO 8. ROCZNICY KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ.

— 300LIVE:
Gowin: Wynik referendum w Legionowie daje do myślenia
Polityczny plan wtorku: Spotkanie V4 i Kongres Innowatorów, PAD spotka się z prezes Youtube’a
http://300polityka.pl/live/2017/03/28/

HALICKI W DRODZE DO RATUSZA – Zuzanna Dąbrowska w RZ: “Platforma Obywatelska politycznie przyspiesza w Warszawie. Sukces w referendum zorganizowanym w Legionowie w sprawie przyłączenia tej podwarszawskiej gminy do stolicy, w którym mieszkańcy zdecydowanie odrzucili propozycje PiS, ma być początkiem nowego otwarcia. Równolegle partia Schetyny przystąpiła do dyskretnych konsultacji w sprawie kandydatury Andrzeja Halickiego na prezydenta Warszawy”. http://www.rp.pl/Platforma-Obywatelska/303279886-Czy-Andrzej-Halicki-bedzie-kandydatem-PO-na-prezydenta-Warszawy.html

TYLKO RADYKAŁ JEST SKUTECZNY – Gazeta Stołeczna o nowym projekcie Śpiewaka.

JAN ŚPIEWAK: BYLIŚMY BARDZIEJ SŁYSZALNĄ OPOZYCJĄ NIŻ PIS – mówi w rozmowie z GW: “Kiedy ja kierowałem MJN, byliśmy czymś więcej, niż watchddogiem. Kierowaliśmy sprawy do prokuratury, wywaliliśmy trzech wiceprezydentów, byliśmy bardziej słyszalną opozycją niż PiS. Ta formuła była skuteczna”. http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,21554262,jan-spiewak-odchodze-z-miasto-jest-nasze-zakladam-wlasne.html

NAJPIERW DWUKADENCYJNOŚĆ, POTEM RESZTA ZMIAN – Tomasz Żółciak w DGP.

GPC O WYDAWNICTWIE WOJEWÓDZKIEGO FUNDUSZU OCHRONÁ ŚRODOWISKA ZA 170 TYS PROMUJĄCYM POLITYKÓW PO: “W pierwszym tomie książki zamieszczono 30 zdjęć prezesa Funduszu, Jacka Chrz nowskiego z PO. Kolejnym pod względem popularności jest szef Platformy w woj. zachodniopomorskim Stanisław Gawłowski. Nieco mu ustępuje jego kolega, marszałek województwa Olgierd Geblewicz. Nie zabrakło nawet fotek Tomasza P., byłego dyrektora Zakładu Melioracji i Urządzeń Wodnych – jednostki podległej marszałkowi”. http://gpcodziennie.pl/62362-170tysiecynapromocjeprezesaikolegow.html

WRACA SPRAWA NEUMANNA – GPC: “Prokuratorzy sprawdzą, czy Sławomir Naumann, przewodniczący klubu parlamentarnego PO i były wiceminister zdrowia w rządzie Donalda Tuska, wziął łapówkę. Śledztwo podjęto na nowo, po umorzeniu go za rządów Platformy – ustaliła „Gazeta Polska Codziennie”. http://gpcodziennie.pl/62365-wracasprawaslawomiraneumanna.html

PIS BOLI UCHO, CZYLI SKĄD SPADKI W SONDAŻACH – Agata Kondzinska w GW: “W PiS nastrojów nie poprawia też internetowy hit „Ucho Prezesa”. – Ludzie zaczynają się już wkurzać, że tak się władzę przedstawia. Ktoś mówił, że „Ucho” to dla nas więcej kłopotów niż pożytku, bo w końcu ludzie uwierzą, że naprawdę jest tak, jak pokazują w internecie – mówi poseł PiS”.

ANONIMOWY POLITYK PIS O BŁĘDACH W KOMUNIKACJI I RZECZNIKU BOCHENKU – fragment analizy Kondzińskiej: “ – Na pewno się tym zajmiemy, trzeba wyciągnąć wnioski – mówi nam polityk z kierownictwa partii. Jego zdaniem PiS płaci spadkiem sondaży za awantury na wielu frontach (edukacja, służba zdrowia, armia, samorządy), unijną intrygę przeciw Tuskowi, ale też za „różnych Misiewiczów”. – To, czego nam brak, to dobry PR, kancelaria premiera powinna wyprzedzać ataki, być na nie przygotowana, odpierać zarzuty, działać jak dobrze naoliwiony mechanizm – mówi polityk PiS. Jego zdaniem problemem jest też rzecznik rządu Rafał Bochenek – sympatyczny, ale „niedecyzyjny”. http://wyborcza.pl/7,75398,21556019,pis-boli-ucho-czyli-skad-spadki-w-sondazach.html

WALKA O ARMIĘ: PREZYDENT KONTRA MINISTER – jedynka DGP.

DUDA ODDAŁ SALWĘ W STRONĘ MON – Maciej Miłosz w DGP: “Rodzi się nowa wojna na górze. Ośrodek prezydencki inaczej widzi reformę systemu dowodzenia armii”.

DGP O LIŚCIE DUDY WS SYSTEMU KIEROWANIA I DOWODZENIA: “Tymczasem pismo w sprawie SKiD wyszło z BBN na przełomie lutego i marca. Wydaje się, że była to jedna z pierwszych salw, które prezydent Andrzej Duda skierował w ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Później było ujawnione przez media pismo w sprawie nieobsadzenia ataszatów wojskowych i opóźnień w tworzeniu dowództwa wielonarodowej dywizji w Elblągu”. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/546010,prezydent-duda-oddal-salwe-w-strone-mon-system-dowodzenia-wojsko.html

CZY DUDA ZOSTAŁ USPOKOJONY – Paweł Wroński w GW: “Pytanie, czy prezydent Andrzej Duda zdaje sobie sprawę z tragizmu sytuacji, czy też został „uspokojony” przez Antoniego Macierewicza”. http://wyborcza.pl/7,75968,21556082,porzadek-panuje-w-armii-czyli-jak-macierewicz-dude-uspokaja.html

KURIOZALNA WYPOWIEDŹ SZEFA MSZ – Fakt.

TA WYPOWIEDŹ ZSZOKOWAŁA NAWET PIS – Paweł Wroński w GW.

WASZCZYKOWSKI WALI GŁOWĄ W MUR – Grzegorz Osiecki w DGP: “Naraził się i na krytykę kolegów z PiS i na śmieszność”.

FAKT O KONIECZNEJ DYMISJI WASZCZYKOWSKIEGO – jak pisze Magdalena Rubaj: “Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że owszem, decyzje polityczne powinny zapaść. Ale w sprawie dymisji szefa polskiej dyplomacji”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/wpadka-witolda-waszczykowskiego-w-pis-oslupienie/52v9l7x

CZAS, BY KIEROWNICTWO OCENIŁO CZY WASZCZYKOWSKI SIĘ NADAJE – Michał Szułdrzyński w RZ: “Szefowi MSZ zdarzały się już wpadki czy zabawne wypowiedzi. Czas, by kierownictwo PiS na poważnie oceniło, czy rzeczywiście Witold Waszczykowski nadaje się na swoje stanowisko. Bo opinia publiczna ma w tej sprawie już od pewnego czasu wyrobione zdanie”. http://www.rp.pl/Analizy/303279885-Michal-Szuldrzynski-Samotna-szarza-ministra-Witolda-Waszczykowskiego.html

PIS PRZERAZIŁ NAWET SWOICH ZWOLENNIKÓW – Katarzyna Kolenda-Zaleska w GW: “Ale ostatnio coś w tej dobrze naoliwionej maszynce zazgrzytało. PiS przeraził nawet swoich zwolenników, którzy nagle zrozumieli, że oddala nas od Europy. Zrozumieli, że choć Polexit nie jest możliwy, to możliwe jest sprowadzenie Polski na manowce, przez które będą tracić. Zrozumieli, że po strasznych słowach Beaty Szydło o zamachu w Londynie trudniej im będzie się porozumieć z ludźmi na Wyspach. Że reputacja jednak ma znaczenie”. http://wyborcza.pl/7,75968,21553565,nikt-nie-lubi-byc-idiota-nawet-zelazny-elektorat.html

PIS PRZEGRAŁO W BASTIONIE BŁASZCZAKA – tytuł w Fakcie o referendum. “Obywatele wreszcie się budzą” – Fakt o frekwencji na tle innych referendów. “Dla PiS to nokaut”.

SASIN PRZEGRAŁ REFERENDUM – tytuł w GW.

GW O EXPRESSIE WIECZORNYM, KTÓRY W LATACH 90-TYCH TRAFIŁ W RĘCE ŚRODOWISKA KACZYŃSKIEGO – jak piszą Iwona Szpala i Wojciech Czuchnowski: “Numery „Expressu” z lat 1991-92 pokazują, dlaczego się to nie udało. Gazeta nadal przyciąga starego czytelnika sensacyjnymi tytułami: „Głowy w lodówce, ręce w torbach i garnkach”, „Żona w rondlu”, „Haszysz w slipkach”, „Skórę zdzierała wielkimi płatami”. Jeden z pierwszych tekstów z czasów Czabańskiego to „Goły Murzyn straszy na ulicy”. Opowiada o sex shopie, który na wystawie wyświetla film porno. Jest też krytyka usług prostytutek z byłego ZSRR („Tanie wdzięki Tani zza Buga”). Resztę stron wypełnia polityka. To czas, gdy tuż po wyborach prezydenckich bracia Kaczyńscy rządzą w kancelarii Lecha Wałęsy. „Express” promuje nowego prezydenta i braci jako jego głównych współpracowników”. http://wyborcza.pl/7,75398,21556037,haszysz-w-slipkach-kaczynski-w-expressie-jak-prezes-z-towarzyszami.html

O KIEROWCY BOR, AUDI A8 I ŚLEDZTWIE WS WYPADKU SZYDŁO – Izabela Kacprzak i Grażyna Zawadka w RZ: “Mimo zapewnień MSWiA, że audi, które wiozło szefową rządu, prowadził doświadczony kierowca, okazało się, że akurat tym modelem prawie nie jeździł. „Rzeczpospolita” ustaliła, że nie znalazł się w zespole kierowców, którzy przeszli szkolenie u producenta na tym modelu auta”. http://www.rp.pl/Rzad-PiS/303279877-Czy-kierowca-limuzyny-Beaty-Szydlo-mogl-uniknac-zderzenia-z-drzewem.html

ELŻBIETA RAFALSKA NA PYTANIE DGP CZY 500+ NIE DEZAKTYWIZUJE ZAWODOWO KOBIET: “Bezrobocie kobiet spada, więc jeżeli są takie sytuacje, to one były i będą. To zjawisko narastało od 2014 r. i nikt do tej pory nie analizował, dlaczego tak się dzieje. Należy sprawdzić, czy bierność narasta wraz z liczbą dzieci i czy ma to związek z opieką nad nimi. Nie sądzę, żeby ludzie tak łatwo rezygnowali z pracy dla uzyskania jednego świadczenia z tytułu 500 plus – zapewniam, że Polacy i Polki potrafią liczyć lepiej, niż się to wielu w Warszawie wydaje. Poza tym musimy się zastanowić, czy to naprawdę tak źle, jeśli rezygnuje z pracy kobieta mająca pięcioro dzieci, która pracowała za niewielkie wynagrodzenie w systemie zmianowym, także w weekendy, zostawiając w domu piątkę dzieci. Nie uważam, żeby to była jakaś wielka krzywda dla rynku pracy. Ciągle słyszę, że kobiety nie będą chciały pracować i pójdą na wcześniejszą emeryturę, a okazuje się, że Polki zostają i pracują dłużej niż mężczyźni. Trochę wiary w siłę polskich kobiet! Ciągle przykleja nam się łatkę, że Polacy są leniwym narodem, a żadne dane tego nie potwierdzają”.

GPC O POSTĘPOWANIU REGULATORÓW WS FACEBOOKA: http://gpcodziennie.pl/62363-rozliczafacebookzapatriotowikomunistow.html

MŁODZI POSŁOWIE PO W LIŚCIE DO NAUKOWCÓW I MŁODYCH Z INNYCH PARTII – jaki drukuje GW: “Proponujemy sygnatariuszom listu otwartego spotkanie. Przyjdziemy na nie z gotowymi propozycjami współpracy. Zwracamy się również do odpowiedzialnych, podzielających naszą ocenę sytuacji w Polsce młodych polityków z innych partii i środowisk: przyłączcie się do nas! Przyjdźcie na spotkanie, rozpocznijmy pokoleniową współpracę!” http://wyborcza.pl/7,75968,21555429,jestesmy-mlodzi-chcemy-dzialac-pomozecie-politycy-odpowiadaja.html

OBŁAWA NA UBERA – na jedynce mazowieckiego dodatku Gazety Polskiej Codziennie: “Korzystanie z Ubera w Warszawie jest coraz bardziej popularne. Bywają miesiące, że do aplikacji dołącza 10 tys. nowych użytkowników. W świetle prawa przewozy Ubera są nielegalne. Ministerstwo Infrastruktury nie wyklucza, że podejmie działania mające uregulować stan prawny, uwzględniając obecność Ubera. – Trzeba to koniecznie ucywilizować – mówi warszawski radny Paweł Terlecki”.

TRZY DŁONIE W GROBIE STEWARDESSY ZE SMOLEŃSKA – jedynka SE: http://www.egazety.pl/murator/e-wydanie-super-express.html

SE O WYNIKACH SEKCJI ZWŁOK NATALII JANUSZKO: http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/trzy-rece-w-grobie-smolenskiej-stewardesy_972525.html

PODRĘCZNIKI NAPISANE NA KOLANIE – tytuł w DGP.

MISIEWICZ Z DZIEWCZYNĄ W SOPOCIE – SE: http://www.se.pl/galerie/191906/601149/misiewicz-zakochany/

KAGANIEC NA E-HANDEL – jedynka RZ: “Polacy polubili handel w sieci. Wkrótce rząd może go ograniczyć – szczególnie w niedzielę”.

300polityka.pl

http://cojestgrane24.wyborcza.pl/cjg24/1,13,21554813,0,tawny-kitaen-dziewczyna-z-teledysku-whitesnake-tekst-tej.html#BoxGWImg

Katarzyna Kolenda-Zaleska, Fakty TVN

Nikt nie lubi być idiotą. Nawet żelazny elektorat

27 marca 2017

Listopad 2015, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, konferencja prasowa po pierwszym roboczym posiedzeniu rządu - bez usuniętych demonstracyjnie unijnych flag

Listopad 2015, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, konferencja prasowa po pierwszym roboczym posiedzeniu rządu – bez usuniętych demonstracyjnie unijnych flag (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

PiS przeraził nawet swoich zwolenników, którzy zrozumieli, że po strasznych słowach Beaty Szydło o zamachu w Londynie i uchodźcach trudniej im będzie się porozumieć z ludźmi na Wyspach. Że reputacja jednak ma znaczenie

Nikt nie ma chyba wątpliwości, że dla PiS liczą się już wyłącznie kolejne wybory. Najpierw te samorządowe, obecnie najważniejsze. Potem europejskie i w końcu parlamentarne i prezydenckie. Wszystkie ostatnie działania na arenie międzynarodowej to efekt rozpoczętej kampanii wyborczej.

To, że Polska traci wizerunkowo i traci na znaczeniu, nikogo nie interesuje. Najważniejsze, żeby mówić językiem do swoich i przekonywać swoich.

Próba zablokowania kandydatury Tuska zakończyła się spektakularną klęską, ale w kraju, wśród żelaznego elektoratu zyskała przecież poklask. Retoryka antyniemiecka bazująca na najniższych instynktach – to kandydat niemiecki! – mogła się spodobać. A to dopiero początek, bo już zaczęła się akcja dyskredytowania Tuska i ciąganie go po prokuraturach.

Zobacz: PiS jest partią nieprzewidywalną i nieprofesjonalną – w 3×3 o malejącym poparciu dla partii rządzącej

Cel nie jest nawet ukrywany. To już nie tylko osobista wendeta prezesa PiS, ale też chęć zohydzenia groźnego rywala przed wyborami prezydenckimi. Gdzie PiS znajdzie tak potulnego prezydenta jak obecny?

Swoją robotę wykonuje też premier Szydło. Najpierw godząc się na brukselską kompromitację i ośmieszające urząd premiera powitanie na lotnisku. A potem napinanie muskułów przed szczytem w Rzymie. Zapowiedź, że nie podpisze deklaracji, a potem próba wmówienia Polakom, że tylko dzięki polskiej determinacji Deklaracja Rzymska wygląda, jak wygląda, to całkiem zgrabny, choć szyty grubymi nićmi zabieg. Premier kreuje się na żelazną damę na użytek swojego elektoratu.

Piorunujące wrażenie w Europie zrobiła wypowiedź pani premier, która w towarzystwie Marine Le Pen i Nigela Farage’a powiązała zamach w Londynie z napływem uchodźców. Rząd się jednak nie przejmuje krytycznymi głosami. Im większy strach przed uchodźcami, tym lepiej. Będzie można pokazać, jak rząd dba o bezpieczeństwo Polaków.

Jarosław Kaczyński też pojechał do Londynu, by pokazać, jak PiS troszczy się o Polaków. Nieważne, że szczegóły Brexitu będzie negocjowała Bruksela. Chodziło tylko o to, żeby opinia publiczna zobaczyła, jak szef rządzącej partii walczy o prawa polskich imigrantów.

Ale ostatnio coś w tej dobrze naoliwionej maszynce zazgrzytało. PiS przeraził nawet swoich zwolenników, którzy nagle zrozumieli, że oddala nas od Europy. Zrozumieli, że choć Polexit nie jest możliwy, to możliwe jest sprowadzenie Polski na manowce, przez które będą tracić. Zrozumieli, że po strasznych słowach Beaty Szydło o zamachu w Londynie trudniej im będzie się porozumieć z ludźmi na Wyspach. Że reputacja jednak ma znaczenie.

Może i rząd będzie się starał przekonywać o swoich europejskich zwycięstwach, ale 27:1 to jest 27:1 i nic tego nie zmieni. Donald Trump też próbuje przekonywać, że rezygnacja z głosowania nad obaleniem Obamacare – bo zabrakło mu głosów Republikanów – to nie jest porażka.

Ale może tysiąc razy napisać i wykrzyczeć: „fake news, fake news!” – fakt pozostanie faktem. Nie udało się. Ludzie jednak nie lubią, gdy traktuje się ich jak idiotów. Co jaskrawo widać w sondażach: PiS zaczął tracić, a Trump ma najniższe w historii poparcie na starcie prezydentury.

wyborcza.pl

Haszysz w slipkach, Kaczyński w „Expressie”: jak prezes z towarzyszami gazetę Szwajcarom sprzedali

Wojciech Czuchnowski, Iwona Szpala, 28 marca 2017

Krzysztof Czabański i prezes Jarosław Kaczyński w sejmie, 2016 r. Kiedy środowisko Porozumienia Centrum przejęło 'Express Wieczorny', pierwszym naczelnym został Krzysztof Czabański, obecnie kieruje powołaną przez PIS Radą Mediów Narodowych.

Krzysztof Czabański i prezes Jarosław Kaczyński w sejmie, 2016 r. Kiedy środowisko Porozumienia Centrum przejęło ‚Express Wieczorny’, pierwszym naczelnym został Krzysztof Czabański, obecnie kieruje powołaną przez PIS Radą Mediów Narodowych. (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Na początku lat 90. Jarosław Kaczyński i jego towarzysze kupili na preferencyjnych warunkach poczytny dziennik. Błyskawicznie stracili czytelników. To, co z gazety zostało, sprzedali koncernowi ze Szwajcarii. Dziś PiS chce „repolonizować” media należące do niemieckich wydawców.

Rok 1990, dwa dni przed sylwestrem. Jarosław Kaczyński zostaje szefem kancelarii nowo wybranego prezydenta Lecha Wałęsy.

Poświadcza to zwykła kartka wpięta do segregatora: kilka słów o nominacji, podpis prezydenta.

Po raz pierwszy w życiu Kaczyński jest jednym z bardziej wpływowych polityków w Polsce. Ma swoją partię – Porozumienie Centrum. Myśli o założeniu dziennika, który byłby konkurencją dla gazet postkomunistycznych i „Wyborczej”. Tak zaczyna się prasowa przygoda dzisiejszego prezesa PiS.

Wy bierzecie, my bierzemy

Okazja jest niepowtarzalna – prywatyzacja Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej „Prasa-Książka-Ruch”. Był to największy koncern prasowy w tej części Europy: 178 tytułów, drukarnie, sieć dystrybucji.

RSW dzieli powołana przez Sejm komisja. Kluczowe decyzje zapadają w 1990 i 1991 r. Jako nowi właściciele preferowane są partie polityczne, mniej chętnie – spółdzielnie dziennikarskie.

Najgorętszy tytuł do wzięcia to „Express Wieczorny”. Popularna popołudniówka o kilkusettysięcznym nakładzie, z redakcją w biurowcu przy Alejach Jerozolimskich, dwa kroki od ścisłego centrum Warszawy. O przejęcie „Expressu” stara się Fundacja Prasowa „Solidarność”.

To projekt Jarosława Kaczyńskiego z autobusu linii 116. Jechał wtedy z centrum na Żoliborz i rozmyślał. Fundacje były wówczas modne. Pomysł z komunikacji miejskiej przekuwa się w czyn wiosną 1990 r. Kaczyński zakłada fundację z kolegami z PC, m.in. ze Sławomirem Siwkiem, Krzysztofem Czabańskim i Maciejem Zalewskim.

Rejestrują fundację, ale co dalej? Kaczyński nie wie. Wtedy dzwoni telefon. To Aleksander Hall, minister w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Proponuje układ: My bierzemy „Życie Warszawy”, wy – „Express Wieczorny”. Kaczyński nie wie, o kogo chodzi z tym „my”. Podejrzewa, że o środowisko Mazowieckiego. Wyczuwa drugie dno: ma dostać gazetę, by nie protestować przeciw przejęciu przez „tamtych” „Życia Warszawy”. Daje się skusić.

Jarosław Kaczyński w Urzęd Rady Ministrów (dzisiejsza Kancelaria Premiera) podczas negocjacji rząd-Solidarność w lutym 1991 r.

Jarosław Kaczyński w Urzęd Rady Ministrów (dzisiejsza Kancelaria Premiera) podczas negocjacji rząd-Solidarność w lutym 1991 r. TOMASZ WIERZEJSKI

Ale niewielu wie, że Fundacja Prasowa „Solidarność” już załatwiła sobie tytuł. Zaczyna się więc teatr, czyli ogłoszenie przetargu na sprzedaż „Expressu Wieczornego”. Zgłaszają się: mazowiecka „Solidarność” (związkowcy chcą zachować bulwarowy profil, ale też pisać o prawach pracowniczych), Zjednoczone Przedsiębiorstwo Rozrywkowe (ze wsparciem redakcji i spółdzielni powołanej przez zespół) oraz Przedsiębiorstwo Zagraniczne „Batax”.

Oferta fundacji zostaje przebita o 4 mld starych złotych (odpowiednik dzisiejszych 400 tys. zł). Ale gazeta i tak trafia do środowiska PC. Najpierw jednak Kaczyński przeżywa pewne zaskoczenie.

Zobacz: Włażenie z buciorami w media skończy się krachem prasy – medioznawca w „Temacie dnia” o „repolonizacji” mediów

Dobre kontakty

To zaskoczenie sam opisuje w autobiograficznej książce „Porozumienie przeciw monowładzy”: „Piekielnie mi dzisiaj wstyd się do tego przyznać, ale sądziłem, że przydziały – takie jak dla innych środowisk – mają być darmowe”. Kiedy Kaczyński dowiedział się, że „Express Wieczorny” kosztuje, stracił humor. Jeszcze bardziej, kiedy usłyszał cenę: 16 mld zł. Przez chwilę pomyślał, że to żart. Fundacja nie miała takiego kapitału.

Wtedy partnerem biznesowym Kaczyńskiego i kolegów zostaje krakowski Bank Przemysłowo-Handlowy. To imperium prezesa Janusza Quandta. To menedżer powiązany z wysoko postawionymi działaczami PZPR. Doskonale odnalazł się w III RP. U schyłku PRL na polecenie Biura Politycznego KC lokuje partyjne pieniądze w spółkach, współpracuje m.in. z Leszkiem Millerem. Wie, że w życiu liczą się kontakty. Teraz szuka ich w nowych elitach, np. w środowisku Porozumienia Centrum.

Dzięki układowi biznesowemu z BPH ludzie Kaczyńskiego kupują „Express” i płacą za Prasowe Zakłady Graficzne przy Nowogrodzkiej (dawna drukarnia jest dziś siedzibą PiS).

PC nie jest jedyną partią, która korzysta na likwidacji RSW. Środowisko Kongresu Liberalno-Demokratycznego i części Unii Demokratycznej dostało „Życie Warszawy”, Konfederacja Polski Niepodległej – zapomniany dziś dziennik „Sztandar Młodych” i tygodnik „Razem”, a SdRP – następczyni PZPR – utrzymała „Trybunę” (w PRL – „Trybuna Ludu”).

Cicha zmiana i zabrane liternictwo

Do redakcji „Expressu Wieczornego” nowe wkracza na początku 1991 r. Redaktorem naczelnym zostaje Krzysztof Czabański (dziś szef utworzonej przez PiS Rady Mediów Narodowych). Kreśli wizję: „klasyczna bulwarowa popołudniówka”, w której ma dominować polityka. Wszystko pisane obiektywnie, z oddzieleniem informacji od komentarza. Do tego sensacje i kulisy polityki. Zmiana profilu ma być rozłożona w czasie, by nie zniechęcić dotychczasowych czytelników.

Nie do końca się udaje. Grupa dziennikarzy i redaktorów odchodzi i zakłada konkurencyjny „Express”, przekształcony potem w ukazujący się do dziś tabloid „Super Express”. Kaczyński ma na ten temat swoją teorię: z jego „Expressu” wyprowadzono „dużą część dziennikarzy, liternictwo, stałe rubryki, felietony”. Co to oznacza? Prezesowi wygląda to na działanie celowe i kolejny atak na Porozumienie Centrum. „W innej sytuacji politycznej otrzymalibyśmy czystą wydmuszkę, ale w ówczesnej transakcja została w końcu dokonana, choć oszustwo było, i to na znaczną skalę” – dowodzi Kaczyński.

Krew i polityka

Czabański i późniejszy naczelny Andrzej Urbański próbują dokonać niemożliwego: utrzymać styl bulwarówki i przeplatać go propagandowymi treściami.

Numery „Expressu” z lat 1991-92 pokazują, dlaczego się to nie udało. Gazeta nadal przyciąga starego czytelnika sensacyjnymi tytułami: „Głowy w lodówce, ręce w torbach i garnkach”, „Żona w rondlu”, „Haszysz w slipkach”, „Skórę zdzierała wielkimi płatami”. Jeden z pierwszych tekstów z czasów Czabańskiego to „Goły Murzyn straszy na ulicy”. Opowiada o sex shopie, który na wystawie wyświetla film porno. Jest też krytyka usług prostytutek z byłego ZSRR („Tanie wdzięki Tani zza Buga”).

Resztę stron wypełnia polityka. To czas, gdy tuż po wyborach prezydenckich bracia Kaczyńscy rządzą w kancelarii Lecha Wałęsy. „Express” promuje nowego prezydenta i braci jako jego głównych współpracowników. Kaczyński mówi, że „tylko wokół Wałęsy można zbudować prawdziwą siłę polityczną”. Prezydent jest chwalony po pierwszych wizytach za granicą – w Stanach („Lech Wałęsa w USA, bez kapelusza w garści”) i w Londynie, gdzie miał zachwycić dwór i królową.

Kwiecień 1991 r.: Lech Wałęsa przed odlotem do Londynu ściska dłoń Jaorsława Kaczyńskiego. Pierwszy z prawej: Mieczysław Wachowski

Kwiecień 1991 r.: Lech Wałęsa przed odlotem do Londynu ściska dłoń Jaorsława Kaczyńskiego. Pierwszy z prawej: Mieczysław Wachowski TOMASZ WIERZEJSKI

Równolegle zaczyna się pompowanie Porozumienia Centrum. Ugrupowanie braci Kaczyńskich przedstawiane jest jako „partia zwykłych ludzi” i „polska chadecja”. Wałęsa, dzisiaj główny wróg Kaczyńskiego, jest wtedy bohaterem. Redakcja popiera jego dążenie do wcześniejszych wyborów, w których PC liczy na sukces. Partia zapowiada walkę z korupcją. Zaczyna się ocieplanie wizerunku prezesa Kaczyńskiego. „Express” drukuje listy od czytelników. Wśród nich taki: „Będę głosować na pana Kaczyńskiego, bo on lubi koty. Człowiek, który kocha zwierzęta, będzie też dbał o ludzi”.

„Układ” po raz pierwszy

Im bliżej wyborów parlamentarnych na jesieni 1991 r., tym częściej partia gości na pierwszej stronie. W numerze z 1 lipca w tekście „Władza demokratyczna nie znaczy bezsilna” Jarosław Kaczyński być może pierwszy raz publicznie używa słowa „układ”. W tej historycznej chwili ujawnia: porozumienia Okrągłego Stołu „doprowadziły do stworzenia potężnych ośrodków decyzyjnych poza strukturami państwa”. Zdaniem Kaczyńskiego „taki układ miał potężną siłę korupcyjną”, a jego powstanie „doprowadziło do ideowego zamieszania, które jest źródłem rozkładu państwa”.

Kaczyński proponuje „zbudowanie wokół prezydenta [Wałęsy] centralnego ośrodka decyzyjnego zdolnego do pełnego panowania nad wojskiem i policją”. Wspiera go listem prezydent Wałęsa, który widzi w partii Kaczyńskiego „ruch, który będzie przyczyniał się do porządkowania Rzeczypospolitej”. PC w publikacjach i wypowiedziach działaczy jest utożsamiane z partią prezydencką.

Komplementom na łamach nie ma końca. W wywiadzie „Kto się boi PC” jeszcze jako działacz partii Andrzej Urbański mówi wprost: „Ataki na nas są często zakamuflowaną próbą ograniczenia uprawnień Lecha Wałęsy”. Później Urbański zostaje redaktorem naczelnym, a „Express” już otwarcie przeistacza się w organ partii.

„Reprezentujemy zwykłych Polaków” – powtarza w wywiadzie Jarosław Kaczyński. I tłumaczy: „Toczy się gra, w której siły postkomunistyczne chcą zachować swoje ekonomiczne, ideologiczne i polityczne pozycje”. W innej rozmowie Kaczyński relacjonuje swoją wizytę w Watykanie: „Przedstawiliśmy Ojcu Świętemu naszą wizję rozwoju Polski. Ta wizyta umocniła nas moralnie”. Zdjęcie prezesa z Janem Pawłem II zajmuje pół strony.

Do wyborów coraz bliżej. Od 1 października gazeta drukuje codzienny dodatek „Express Wyborczy”. Na czołówce program PC i rozmowa z Janem Olszewskim o dekomunizacji. Każdy numer to promocja partyjnych kandydatów do Sejmu i Senatu. Hasło PC: „Żeby było normalnie”.

Poza dodatkiem wyborczym PC jest też promowane na normalnych stronach dziennika. Obok kryminałków o morderstwach.

Macierewicz jak saper, który wyleciał w powietrze

Wybory w 1991 r. nie poszły dobrze. PC miało swój dziennik, ale rezultat uzyskało fatalny. Z wynikiem 8,8 proc. (46 mandatów w Sejmie) zajęło dopiero piąte miejsce. Wyprzedziły je Unia Demokratyczna i SLD (po 13 proc.) oraz Wyborcza Akcja Katolicka i Konfederacja Polski Niepodległej.

Dziennik lawinowo tracił też czytelników, którzy odrzucali polityczne treści. Urbański próbował ratować tytuł, niemal całkowicie z dnia na dzień zrywając z polityką i propagandą. Nie ma nawet powyborczego komentarza.

Pod koniec grudnia 1991 r. pojawia się tekst pokazujący, że pomiędzy Kaczyńskimi a kancelarią Wałęsy jest konflikt. Chodzi o rząd Jana Olszewskiego, który w bólach powstaje na Gwiazdkę 1991 r. W gabinecie nazywanym „rządem przełomu” PC ma trzy stanowiska ministerialne.

Dziś Jarosław Kaczyński wychwala tamten rząd jako „jedyny prawdziwie niepodległościowy”. Wtedy zachowywał chłodny dystans.

20 maja 1992 r., dwa tygodnie przed upadkiem gabinetu, mówi w wywiadzie o „konieczności odejścia rządu”, który jest „w najwyższym stopniu zdestabilizowany”. Polsce zaś potrzeba „gabinetu opartego na większości parlamentarnej”. Po „nocy teczek” z 4 czerwca, gdy ówczesny szef MSW Antoni Macierewicz próbował dokonać lustracyjnego zamachu stanu, „Express” wbija nóż w plecy rządu. Poseł PC Józef Orzeł (dziś lider Ruchu Kontroli Wyborów, który współpracuje z PiS) w redakcyjnym komentarzu stwierdza, że „Jan Olszewski i Antoni Macierewicz skompromitowali ideę dekomunizacji”. Dodaje, że Macierewicz „udowodnił brak profesjonalizmu” oraz „pomylił się jak saper i wyleciał w powietrze razem z rządem”.

To jedno z ostatnich politycznych wystąpień „Expressu”. Gazeta nadal traci czytelników, kasa Fundacji Prasowej „Solidarność” świeci pustkami. Rzecz jest trzymana w tajemnicy, ale ludzie Kaczyńskiego szukają kapitału, by ratować pismo.

16 czerwca 1992 r. Kaczyński ogłasza jeszcze na pierwszej stronie, że przechodzi do opozycji. Zamierza „powstrzymać rekomunizacyjną ofensywę”.

Porozumienie Centrum próbuje zacząć nowy rozdział. Przed wyborami parlamentarnymi w 1993 r. wychodzi na jaw, że dwa lata wcześniej fundacja wsparła 8 mld starych złotych PC. Były to pieniądze na kampanię. Transakcję bada prokuratura.

W śledztwie prezes fundacji Sławomir Siwek i Przemysław Gosiewski z PC opowiadają o ustnej umowie. Miała gwarantować partii prawo do wskazania naczelnego „Expressu”, określania linii programowej dziennika i uzależniać od jej zgody sprzedaż tytułu. Odstąpienie od tych warunków kosztuje tyle, ile fundacja dała PC. Strony wychodzą więc na zero.

„Express” sprzedany, majątek został

W lipcu 1993 r. „Express Wieczorny” zostaje sprzedany szwajcarskiej spółce Marquard Media. Cena: 25,9 mld starych złotych. „Express” nie wrócił już do dawnej świetności. Po kilku latach przeszedł na cykl tygodnikowy, a w 1999 r. został zamknięty.

Sprzedając „Express”, partia pozbyła się jedynie kłopotliwego tytułu. Powiązana z nią Fundacja Prasowa „Solidarność” nadal dysponowała majątkiem po „Expressie” – to nieruchomości przy Alejach Jerozolimskich i ul. Srebrnej na Woli. Dziś Srebrna to bardzo atrakcyjny adres w Warszawie – dookoła wysokie biurowce, pracowników dowozi tam II linia metra. Fundacja przekazała ten majątek spółkom, m.in. Srebrnej, która potem była źródłem utrzymania i przechowalnią środowiska PC w chudych latach, kiedy było poza Sejmem.

Dzisiaj na działce przy ul. Srebrnej spółka zamierza stawiać 190-metrowy biurowiec o wartości ponad 150 mln euro. Na samych czynszach można zarobić milion euro miesięcznie. Właścicielami spółki są Instytut im. Lecha Kaczyńskiego, asystentka prezesa Jarosława Kaczyńskiego Barbara Skrzypek nazywana w partii panią Basią (ma dwa z 5886 udziałów) oraz jej syn Marcin (jeden udział).

PIS CHCE REPOLONIZOWAĆ

Rząd przygotowuje ustawę o „dekoncentracji i repolonizacji mediów w Polsce”. Nie chce, by dzienniki i tygodniki regionalne oraz tabloid „Fakt” i tygodnik „Newsweek Polska” kontrolował niemiecki kapitał.

W TVP i sprzyjających rządowi mediach od dwóch tygodni trwa atak na zagranicznych wydawców, którym zarzuca się „wydawanie politycznych instrukcji” dziennikarzom.

Przepisy „repolonizacyjne” przygotowuje resort kultury. Ich założenia mają być gotowe w połowie roku. Szef ministerstwa Piotr Gliński zapewnia, że „restrukturyzacja nie dokona się automatycznie”, a rząd stworzy „okres przejściowy”, by zagraniczne podmioty mogły dostosować się do tych regulacji. Wiceminister Jarosław Sellin sugeruje, że „byłoby lepiej”, gdyby „któryś z zagranicznych koncernów dobrowolnie pozbył się udziałów, które kupi skarb państwa”. Wśród państwowych podmiotów, które mogłyby przejąć media, wymienia się PKO BP i PZU.

wyborcza.pl

Fałszerstwa Waszczykowskiego. Minister sprowadza polską politykę zagraniczną na dno

Adam Szostkiewicz, 27.03.2017

Waszczykowski chlapnięcie o „fałszerstwie” podpierał lekturą prawicowej prasy polskiej i jakimiś niezidentyfikowanymi ekspertyzami.

Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski prowadzi sprzeczną z proeuropejskim nastawieniem większości polskich obywateli i z interesami Polski prywatną wojnę z Donaldem Tuskiem, a pośrednio z Unią Europejską. Już po jubileuszowym szczycie UE w Rzymie wystąpił z publicznym oskarżeniem, że podczas zatwierdzenia Tuska przez Radę Europejską na drugą kadencję na stanowisku szefa tejże Rady „doszło do fałszerstwa”.

To katastrofalna insynuacja pod adresem 27 premierów i szefów państw. Waszczykowski niszczy w ten sposób pozytywny efekt, jaki wywołało w Unii podpisanie przez premier Szydło wspólnej okolicznościowej Deklaracji Rzymskiej. Jeszcze tuż przed szczytem Szydło szantażowała, że dokumentu nie podpisze, ale ostatecznie stanęła uśmiechnięta obok Tuska do okolicznościowej fotografii.

Jak naprawdę wybierano Tuska?

Waszczykowski sprowadza polską politykę zagraniczną na dno. Chlapnięcie o „fałszerstwie” podpierał lekturą prawicowej prasy polskiej i jakimiś niezidentyfikowanymi ekspertyzami. Wszystko po to, by zawracać rzekę kijem, czyli podważyć pozycję Tuska w Unii i w Polsce. O to chodzi ministrowi, a zapewne i posłowi Kaczyńskiemu, mimo że nawet on nie podważał legalności odnowionego mandatu Tuska. PiS chce politycznie skompromitować Tuska w obawie, że może po powrocie do kraju stanąć na czele obozu opozycyjnego.

Jaka jest prawda? Artykuł 15. Traktatu Lizbońskiego o Unii Europejskiej rozstrzyga w punkcie 6., że przewodniczącego Rady Europejskiej wybiera się kwalifikowaną większością głosów jej członków na dwuipółroczną kadencję z możliwością jednokrotnego przedłużenia. W tym samym trybie można przewodniczącego odwołać. Dodatkowo Traktat stwierdza, że decyzje Rady Europejskiej są podejmowane drogą konsensu (art. 15, p. 4).

To nie Rada dopuściła się fałszerstwa, tylko minister Waszczykowski

I tak się stało w przypadku Tuska. Państwa członkowskiego osiągnęły porozumienie w sprawie przedłużenia mu mandatu. I zgodnie z nim głosowały. Z konsensu wyłamała się Warszawa, wprawiając w zdumienie nawet Budapeszt. Wymyślanie kruczków prawnych mających podważyć ten stan rzeczy jest oczywiście możliwe, ale jest politycznie przeciw skuteczne. Communitas locuta, Unia podjęła decyzję. Nie Rada dopuściła się fałszerstwa, tylko minister Waszczykowski.

Fałszerstwem prawdziwego stanu rzeczy jest też dezawuowanie urzędu szefa Rady Europejskiej. Czynią to PiS i prawica w Polsce, bo nie chce zaakceptować sytuacji, że żaden z jej polityków i działaczy nie odgrywa w polityce europejskiej realnego znaczenia. Tylko Tusk ma okazję spotykać się ze światowymi liderami nie na bankietach, ale przy stole poważnych rozmów politycznych. W roli szefa Rady Europejskiej jest przedstawicielem UE na scenie globalnej.

Trzecie fałszerstwo ministra Waszczykowskiego polega na tym, że usiłuje, wbrew faktom prawnym i politycznym, umniejszać znaczenie funkcji szefa RE, a jednocześnie podgrzewa konflikt wokół Tuska, który pisowski rząd stara się załagodzić na płaszczyźnie unijnej (bo w Polsce już nie).

Może minister Waszczykowski wyrwał się przed szereg, może po prostu powiedział to, co się o sprawie Tuska mówi na zamkniętych naradach przy Nowowiejskiej. Może gadać, co chce, bo przecież premier powiedziała, że żadnych zmian personalnych w składzie swego rządu obecnie nie planuje. Niestety.

polityka.pl

Apel do ludzi dobrej woli
Obywatele RP zapraszają wszystkich ludzi dobrej woli do udziału w obchodach 7. rocznicy katastrofy smoleńskiej w poniedziałek, 10 kwietnia 2017 roku.

Odbierzmy PiS narzędzie haniebnej propagandy, sprzeciwmy się fałszowaniu rzeczywistości, budowaniu narodowo-katolickiego fundamentalizmu, tworzeniu niebezpiecznej sekty fanatycznych wyznawców i ponad wszystko – sprzeciwmy się odzieraniu z ludzkiej godności tych, których prezes PiS wskazuje fanatykom jako wrogów ojczyzny. Bądźmy tego dnia obecni i widoczni. Pokażmy własną pamięć, własne przekonania, własne wartości i determinację w ich obronie przed pochodem fanatycznego, totalitarnego szaleństwa jawnych wrogów demokracji.

1. Wzywamy do udziału w niezakazanej, a więc legalnej demonstracji na pl. Piłsudskiego w Warszawie, 10 kwietnia o godzinie 18.00.

2. Po krótkim zgromadzeniu wyruszymy w trzech również legalnych pochodach w stronę odbywających się równocześnie państwowych obchodów rocznicy, by wziąć w nich udział, jako obywatele tego państwa, które wciąż jeszcze pozostaje również naszym. Mamy do tego prawo i z niego skorzystamy, manifestując własne poglądy.

3. Symbolem naszych wartości jest tego dnia biały kwiat. Zabierzemy białe transparenty, białe szarfy i białe elementy ubioru. Nasze hasła będą dotyczyły wartości praw człowieka, ludzkiej godności, godności żałoby oraz prawdy o tych, którzy zginęli 7 lat temu pod Smoleńskiem.

4. Bądźmy tam w milczeniu i powadze. Powstrzymajmy się od innych działań, jeśli służby państwa nie zechcą nas izolować, oddzielać od innych obywateli, a smoleńscy mówcy powstrzymają się tym razem od zniewag i nienawiści.

5. Na każde naruszenie tych elementarnych zasad będziemy jednak reagować stanowczym sprzeciwem – niech to będą godne akty biernego oporu. Doświadczenie każe nam się tego spodziewać. Prosimy wszystkich o kierowanie się wskazaniami odpowiednio oznaczonych Obywateli RP.

6. Nasze wartości nie tylko pokażemy – zrealizujemy je tego dnia, a naszą deptaną wolność odbierzemy. To się da zrobić tu i teraz – dowiedliśmy tego w naszych protestach wielokrotnie.

* * *

Od ponad roku stajemy szkaradnemu smoleńskiemu szaleństwu naprzeciw. Przez wiele miesięcy nasz sprzeciw sprowadzał się do wystawiania przed oczy smoleńskich mówców prawdy przeczącej ich propagandzie. Pokazywaliśmy transparenty z cytatami z Lecha Kaczyńskiego, którego pamięć Jarosław Kaczyński rzekomo czci w trakcie tzw. smoleńskich miesięcznic, w rzeczywistości fałszując ją skrajnie i cynicznie. Nasz protest był milczący. Jego bardzo istotnym elementem było demonstracyjne poszanowanie konstytucyjnych praw naszych przeciwników: ich wolności słowa, prawa do demonstracji i do kultu w miejscach publicznych. Wielu z nas walczyło o te prawa w czasach komunistycznej dyktatury – i to są dziś prawa wszystkich polskich obywateli. W dzisiejszej polskiej opozycji nie ma drugiego środowiska, które by tego szacunku dla praw przeciwników dowiodło z determinacją porównywalną do naszej. Przez wiele miesięcy staliśmy milcząc i w żaden sposób nie reagując na obelgi, seanse bezprzykładnej nienawiści, akty agresji i bezprawia wymierzone w nas, naszą godność i nasze prawa.

Wobec systematycznego, nierzadko brutalnego łamania naszych praw, a także w sprzeciwie wobec ekstremalnych aktów deptania ludzkiej godności w trakcie ekshumacji ciał ofiar katastrofy, prowadzonych bez żadnego powodu i celu innego niż tylko upokorzenie protestujących rodzin, postanowiliśmy w grudniu 2016 roku zażądać:

* poszanowania naszego prawa do demonstrowania sprzeciwu oko w oko z przedstawicielami władzy;

* natychmiastowego odstąpienia od haniebnego, obrażającego ludzką godność procederu ekshumacji.

Naszym żądaniom towarzyszy warunek: dopóki nie zostaną spełnione, pisowskie obchody smoleńskie będziemy blokować, stosując wszystkie możliwe formy biernego oporu i obywatelskiego nieposłuszeństwa. Łamiącym konstytucję ludziom władzy wystawiamy rachunek – najbardziej kosztowny, jaki wystawić potrafimy.

Władza odpowiada represjami i nowelizacją prawa o zgromadzeniach publicznych. Jej deklaracjom o dobrej kondycji polskiej demokracji powiedzieliśmy „sprawdzam”, a rezultat okazał się zgodny z przewidywaniami. Kiedy się broni praw obywatelskich, pierwszym zadaniem obywatela jest stanąć właśnie tam, gdzie mu tego przed chwilą zakazano, a nie tam, gdzie mu się na to jeszcze pozwala. Praw obywatelskich nie da się dostać od łaskawego władcy. Trzeba je sobie wziąć: wtedy – i tylko wtedy – okazują się trwałą zdobyczą demokracji.

Ustrojowe instytucje polskiego państwa prawa przestały istnieć pod rządami PiS. Nie istnieje Trybunał Konstytucyjny; parlament zamieniono w maszynkę do przerabiania rojeń Jarosława Kaczyńskiego w prawo; prokuratura znajduje się w rękach partyjnych aparatczyków, podobnie jak inne służby państwa, a jej los za chwilę mają podzielić polskie sądy; po kolei znoszone są wszystkie prawa obywatelskie – prawna ścieżka dla dyktatury została już całkowicie otwarta. Parlamentarna opozycja ani żadne instytucje państwa nie obronią już zasad polskiej konstytucji. Jej los jest w rękach obywateli i zależy od ich determinacji.

Mamy dzisiaj wiele powodów do protestu. W gruzy obraca się polska polityka obronna i zagraniczna, bezprzykładnej dewastacji ulega oświata, środowisko naturalne, zniszczeniu ulegają podstawy rozwoju gospodarczego – w którąkolwiek stronę spojrzeć, władza dewastuje cały dorobek polskiej niepodległości.

Ale to smoleńskie szaleństwo stanowi samo centrum i źródło polskich problemów. To nie jest folklor nieprzytomnych wyznawców spiskowych teorii i fanatyków prymitywnie pojmowanej religii. To źródło groźnego, totalitarnego żywiołu, wrogiego demokracji i godzącego w jej podstawowe wartości. W prawa człowieka i w ludzką godność, którą polska konstytucja czyni – zgodnie z europejską tradycją i bolesnymi wnioskami z historii – źródłem całego prawa Rzeczpospolitej. Nie ma dzisiaj w Polsce ważniejszych wartości do obrony. 10 kwietnia to ważny dzień dla Polski. Stańmy w ten dzień razem.

polityka.pl

„W minutę”: 27 marca 2017 r.

Milena Kruszniewska; montaż: Katarzyna Dworak, 27.03.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21555522,video.html?embed=0&autoplay=1

‚W minutę’

 

Nitras u Brudzińskiego, a ten na pielgrzymce

Nitras u Brudzińskiego, a ten na pielgrzymce 

Poseł Platformy Obywatelskiej Sławomir Nitras mimo pozbawienia go przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego części diety poselskiej wykonuje swoją pracę posła, bo taki glejt mu dali wyborcy. Wyborcy chcą, aby twardo bronił praworządności i demokracji, by potrafił zachować się stanowczo, ale nie agresywnie. Powinno być oczywiste, ale czy jest? Joachimowi Brudzińskiemu ktoś zapaskudził farbą drzwi i wejście do jego biura poselskiego w Szczecinie. Nitras pobiegł ze ścierką, środkami czyszczącymi i wodą, aby naprawić szkody.

W Polsce obchodzono uroczystości 60-lecia podpisania Traktatów Rzymskich. Nigdzie nie było pisowskich polityków, schowali się po kościołach, jak Andrzej Duda w Piotrkowie Trybunalskim. Nitras zatroskał się jeszcze raz Brudzińskim, ziomalem, acz z przeciwnej partii.

Przy czyszczeniu jego miejsca pracy pewnie zauważył, że Brudziński – tak, jak jego koledzy partyjni – wywieszają flagi Polski i PiS, a nie jak nakazywałaby nasza przynależność – flagi Polski i Unii Europejskiej. Na razie Polska należy do Unii Europejskiej, a nie do PiS. Nitras więc udał się do biura Brudzińskiego i to w dniu, w którym Brudziński powinien mieć dyżur poselski. Przyszedł w poniedziałek w samo południe – jak nakazuje nasza natura kmicicowsko-kowbojska – wchodzi, a Joachima nie ma (acz nie wiem, czy są po imieniu).

A gdzie jest prawa ręka Kaczyńskiego? Otóż nie ma zaskoczenia – jest na pielgrzymce. Tyle tych pielgrzymek w naszym katolickim kraju, iż skapować się, jaka i dokąd zmierza – trzeba być nie lada wagabundą. Zawsze jednak pielgrzymka kończy się klęczeniem i krzyżem. Taki jej urok. Dla polityków PiS krzyż ma jeszcze jeden urok z epoki kamienia łupanego – maczugi.

Nitras tym się nie zraził, wręczył szefowi biura poselskiego PiS flagę europejską, aby „zastąpiła flagę PiS”. – „Wierzę, że ta flaga zawiśnie w miejscu tej flagi PiS” – mówił Nitras. Pracownik Brudzińskiego wpadł w dżentelmeński ton Nitrasa i chciał posłowi PO „w imieniu wyborców PiS” wręczyć flagę Polski, ale Nitras na takie dictum był przygotowany, bo miał ze sobą biało-czerwoną flagę.

Czy to jeszcze jedna poszlaka, że PiS chce nas wyprowadzić z Unii Europejskiej? Oczywiście, że tak, bo chcą pożenić nasz kraj ze swoja partią. Miarka się przebrała, co widać w sondażach i zamuleniu takich polityków, jak Witold Waszczykowski. Jak muł upiera się, że Donald Tusk został wybrany na szefa Rady Europejskiej za pomocą fałszerstwa.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Matka Boska się nie zjawi

23 gru 05

Chciałem zadać panu pytanie, czy życie ma sens, ale jest ono tak rozległe albo tak banalne, że zapytam inaczej: jaką życie ma przyszłość?

Jeśli pyta pan o przyszłość ludzkości, to myśląc o tym, niezmiennie odczuwam niepokój. Zmierzamy bowiem nieuchronnie w stronę konfliktu nuklearnego. Nie wiem jednak, kiedy nastąpi ostateczne starcie, bo gdybym to wiedział, pewnie siedziałbym zamknięty u amerykańskiego prezydenta w kasie pancernej.

To straszna prognoza.

Straszna, ale poparta faktami. Wystarczy spojrzeć choćby na następujący fragment krajobrazu politycznego: z chwilą, gdy Teheran ogłosił, że chce kontynuować program nuklearny, izraelski polityk Benjamin Netanjahu oświadczył, iż ma plan zbombardowania irańskich ośrodków atomowych, a w odpowiedzi Teheran zakupił od Rosjan rakiety średniego i krótkiego zasięgu, które mają być użyte w razie ewentualnego ataku. Takie napięcie nie rokuje długotrwałego pokoju.

Myśli pan, że Stany Zjednoczone mogą stracić nad tym wszystkim kontrolę?

Ale Stany Zjednoczone, jak powiedział kanadyjski premier Paul Martin, to gigant bez głowy. Prezydent Bush ma bowiem tę właściwość, że jest głupi. Świadczy o tym choćby fakt, że wystąpił przeciwko teorii ewolucji na rzecz tzw. inteligentnego projektu, w którym chodzi o to, że nie wiadomo, o co chodzi. Cała jego administracja forsuje tę idiotyczną teorię, ale im po prostu brakuje rozumu.

Idea inteligentnego projektu, polegająca między innymi na przekonaniu, że w procesie ewolucji macza palce Bóg, jest odrzucana przez świat nauki, ale nie przez prawicę. Przecież Bush ponoć konsultuje swoje decyzje z samym Stwórcą.

Ach, proszę pana, ale nie każda prawica jest głupia, zdarza się rozsądna. Na przykład angielscy konserwatyści wcale nie są idiotami.

A polska prawica, która właśnie doszła do władzy?

O czym tu mówić, skoro Polska jest, za przeproszeniem, cywilizacyjnym zadupiem, które tak naprawdę nie liczy się w świecie? Nikogo nie obchodzi, że u nas są jakieś Kaczory. Czytałem niedawno w „Przeglądzie” pańską rozmowę z reżyserem Andrzejem Żuławskim, który to wszystko nazwał po imieniu: nadeszła era Rydzyka. Nic dodać, nic ująć. Zawsze myślałem, że bliźniaki są rozsądniejsze. Tymczasem próba rozwiązania problemów Polski za pomocą zaostrzenia kodeksu karnego to, niestety, gry i zabawy małego Jasia: dajcie mi dużą pałkę, a wszystkich poustawiam. Nawet nie warto o tym mówić.

Może nie warto, ale widzę, że jednak budzi to w panu emocje.

Owszem, negatywne. Bo jak się ktoś upiera, że 3 razy 7 równa się 40, to trudno siedzieć spokojnie. Gdybym był 30 lat młodszy, to pewnie chciałbym znów opuścić Polskę. Tyle że nie ma dokąd.

?

Tak, wszędzie jest nieprzyjemnie. W Szwajcarii jest nudno, w Stanach Zjednoczonych głupio…

Będę się jednak upierał, żebyśmy powiedzieli parę słów o Polsce. Co panu tu jeszcze się nie podoba?

To, że wmawia mi się, że mam trzy nogi, podczas gdy mam dwie. Bo co nam na przykład dała wspólna ze Stanami Zjednoczonymi inwazja na Irak? Guzik. Po co mamy tam jeszcze trzymać nasze wojska? Albo becikowe. Podzielam pogląd, że jeśli jakaś kobieta zdecyduje się urodzić dziecko tylko dla pieniędzy, to powinno się jej odebrać prawa rodzicielskie, bo ona nie ma rozumu. Za tysiąc złotych mąż tej kobiety może co najwyżej pójść parę razy na wódkę, ale przecież za te pieniądze nie da się wychować dziecka.

A co pan sądzi o lustracji? Kaczyńscy ideę rozliczeń wypisali sobie na sztandarach.

To jest bez sensu, bo trzeba patrzeć w przyszłość, a nie w przeszłość. Dziś o Mrożku, który był przecież dręczony przez Służbę Bezpieczeństwa i wyjechał z kraju, mówi się, że kpił z Polski. Cóż to za brednie! Całe to nasze grzebanie się w przeszłości polega właśnie na tym, że jeśli jakiś idiota coś dziś powie, to 40 filozofów nie wystarczy, żeby to odkręcić. My stoimy teraz przed innymi wyzwaniami. A te hordy moherowych beretów nic nam nie pomogą, jeśli jacyś Arabowie zechcą w warszawskim metrze podłożyć bombę. Jakiś czas temu zrobiono eksperyment, który miał na celu sprawdzenie czujności polskiego społeczeństwa na wypadek ataku terrorystycznego: w miejscu publicznym położono podejrzaną paczkę. I co? Ktoś zawiadomił policję? Nie, bo jakiś nasz rodak po prostu ten pakunek ukradł. Taka jest kondycja naszej obywatelskiej postawy. I nad tym trzeba pracować, a nie nad przeszłością, której już nie ma i nie będzie.

Sądzi pan, że nie jesteśmy przygotowani na zagrożenia, jakie niesie współczesny świat?

A czy polityk wygra wybory, jeśli zechce sprzedawać ludziom poczucie zagrożenia, choćby było najbardziej realne? Politycy wolą opowiadać bajki. Tymczasem rząd powinien się zajmować nie tym, jakie przywileje ma otrzymywać ojciec Rydzyk albo czym przekonać Leppera, ale stworzyć dalekosiężny program, który pozwoliłby na przykład na wodorowanie węgla, co znacznie usprawniłoby naszą gospodarkę.

Teraz sprzedaje pan jakąś utopię. Przecież u nas nie ma porządnej autostrady, a co dopiero mówić o doskonaleniu skomplikowanych technologii, wymagających miliardowych nakładów.

Cóż, to rzeczywiście pachnie straszną utopią; nawet na Słowacji są lepsze drogi. Ale, wie pan, jak się nie podwinie rękawów i nie zacznie czegoś robić, to się zawsze będzie kończyć na gadaniu. A świat naprawdę zmierza w kierunku przepaści. Sprawa iracka zabagniona. Syria też niezbyt czysta. Teheran na pewno się nie przestraszy Rady Bezpieczeństwa ONZ. Naprawdę uważam, że nie jest ważne, kto będzie prezydentem Polski. Ważne, kto jest prezydentem Ameryki. Każdego dnia kilkadziesiąt osób ginie w Iraku, a ten głupek mówi, że jest coraz lepiej. No i co zrobić z takim człowiekiem?

Może impeachment?

Nie ma na to żadnej podstawy konstytucyjnej. A nawet jeśli jakiś brzydki Arab by go trafił, to mamy wiceprezydenta Cheneya, który jest nie lepszy od Busha. Właśnie przez takich ludzi świat jest w coraz gorszej kondycji.

Widzę, że podtrzymuje pan to, co mówił w rozmowach ze Stanisławem Beresiem, że światem rządzą idioci albo wariaci?

A nie jest tak? Jednego dnia słyszę, jak Lepper mówi: Balcerowicz musi odejść, drugiego: Balcerowicz musi zostać, a jeszcze potem wódz Samoobrony twierdzi: Balcerowicz powinien pracować w kamieniołomach. I co? Choć Lepper nie ma żadnego programu politycznego, ludzie na niego głosują i zdobywa on trzecie miejsce w wyborach. Mało tego, jakimś cudem udaje mu się przyciągnąć do siebie nawet profesorów uniwersytetu. A potem Kaczyński umożliwia mu wybór na wicemarszałka Sejmu. No przecież jak ktoś ma jeszcze włosy na głowie, to patrząc na to wszystko, powinien je sobie wyrywać. Ja, na szczęście, już nie mam.

Tylko że tu będzie jeszcze gorzej, bo tak naprawdę nic się jeszcze nie zaczęło.

Tak, zacznie się na dobre po 23 grudnia, kiedy Kaczyński oficjalnie obejmie urząd prezydenta. Choć już pełni honory domu, bo jak przyjechała Condoleezza Rice, to pierwszy pobiegł uścisnąć jej rączkę.

Bo nam bardzo zależy na przyjaźni z Ameryką.

A co mamy robić? Z Putinem o przyjaźni nie ma mowy, bo on nas nie lubi, nie tylko za pomarańczową rewolucję, która zresztą, jak widać, specjalnie niczego nie zmieniła. Nie mówię tylko o politycznych konfliktach, ale też o warunkach życia ludzi. Mój znajomy, pisarz Radek Knapp, który mieszka w Austrii, był na zaproszenie we Lwowie i jak wrócił, opowiadał przerażony, że woda jest tam trzy godziny dziennie, bieda aż piszczy, potworna nędza, uliczne bruki z 1939 r. Jest to dla mnie szczególne bolesne, bo ja przecież pochodzę ze Lwowa.

Widzi pan jakąś szansę dla Polski w Unii Europejskiej?

A czy pan sądzi, że można być jednocześnie przeciwnikiem Unii, jak Romcio Giertych, i czekać na pieniądze? Za co oni mają nam pomagać? Za to, że ich się nie lubi? To jest tak naprawdę bardzo skomplikowana sprawa, bo my mamy dziwną namiętność, by szkodzić samym sobie. Jak czytam zachodnie gazety, a robię to regularnie, to nie znajduję tam jakiegoś szczególnego zainteresowania Polską. Oni naprawdę na ogół mają nas w nosie, a jak już piszą, to najczęściej źle. Będziemy tego kiedyś żałować. Jak zresztą wielu innych rzeczy.

Jakich na przykład?

Choćby prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego. Ci, którzy go dzisiaj opluwają, przekonają się kiedyś, że nie mieli racji. Oczywiście, on nie był aniołem, ale znał języki, godnie nas reprezentował, pełnił swój urząd, tak jak należało.

Jednak ci, którzy Kwaśniewskiego dziś atakują, chcą iść dalej: marzą, by postawić go przed Trybunałem Stanu.

To jest typowe polskie piekiełko: jak ktoś jest choć trochę lepszy od innych, zaraz wciągną go z powrotem do kotła. Teraz Polska „B” wybrała Kaczyńskiego, ale z drugiej strony, Tusk to też nie było żadne zbawienie. To jest, według mnie, główny kłopot polskiej polityki: my nie mamy porządnych partii, nie ma na kogo głosować.

A pan głosował w tym roku?

Tak, żona mi kazała (śmiech). Cały Kraków głosował na Tuska, nic dziwnego, że na billboardach Kaczyńskiego były dopiski: „Kacza grypa”. Ale, wie pan, z drugiej strony, ja nie wierzę w te opowieści, że ci bliźniacy to są jakieś demony, które swoimi mackami oplotą całą Polskę. Oni przeminą, choć mogą popsuć gospodarkę. Jak słyszę pomysły pani Lubińskiej, to załamuję ręce. Albo Leppera, który chce dodrukowywać pieniądze.

Jak pan myśli, dlaczego, po 16 latach tzw. wolności, wybory wygrywa, co tu kryć, ciemnogród?

160 lat to jest mało, a co dopiero 16. Jedyne, z czego możemy się dziś cieszyć, to wolność prasy i brak instytucjonalnej cenzury. Wszystko inne wygląda, tak jak wygląda. Na przykład liczących się dziś w Polsce inteligentów zmieściłby pan w tym pokoju, w którym rozmawiamy. Mamy też jedną liczącą się nagrodę literacką dla wszystkich. Jak ktoś napisze ciekawą książkę o filatelistyce, to też może konkurować do Nike. Przecież to nie jest normalne.

A polska nauka?

(śmiech) Niech pan da spokój. My w dziedzinie nauki nie mamy nawet jednego Nobla, więc o czym tu mówić? Dziś w Polsce każdy może stać się profesorem, profesorów ci u nas dostatek, tylko że ta zatrważająca ilość nie chce przejść w jakość. Mój syn skończył na Uniwersytecie Princeton fizykę, ma stopień naukowy. Wrócił do Polski. I co on ma tu robić? Łapać ręcznie atomy?

I jeszcze jeden polski grzech: antysemityzm. Dla mnie zadziwiające jest to, że polski rząd dowartościowuje rozgłośnię, w której żydożercze pogawędki są na porządku dziennym.

Cóż, antysemityzm tkwi głęboko w świadomości społecznej. Dobrze ilustruje to jedno z opowiadań Mrożka: słychać jakieś strzały, ktoś pyta: „Co się dzieje?” i pada odpowiedź: „A, to nic takiego, tam do jakichś Żydków strzelają”. Antysemityzm opiera się na prostym schemacie: są gorsi ode mnie. A tym gorszym może być każdy: komunista, mason, gej. Polska mentalność pod tym względem pozostaje niewzruszona. Ale nie tylko pod tym. My nie chcemy bić się z myślami, nie interesuje nas rozum. Wolimy pójść w niedzielę do kościółka, a po mszy zapomnieć o wszystkim. Tak jest bezpieczniej.

Zwrócił pan uwagę, że strasznie narzekamy? Ciągle słyszę, że to dziś szalenie niepopularne: narzekać.

Ale co robić, skoro jedyną dobrą rzeczą, jaką można powiedzieć o Polsce, jest to, że mamy bardzo przystojne dziewczęta. One może nie zawsze są mądre, ale przynajmniej dobrze wyglądają. To już jest coś, nie uważa pan?

Całkowicie się z panem zgadzam.

Nic dziwnego, pan jest jeszcze młody, ale nie ukrywam, że dla mnie to też jest pociecha, choć dziś już nic z tego nie mam. Ale mówiąc poważnie. Ja przeszedłem przez tyle ustrojów politycznych, że mogę sobie narzekać do woli, zwłaszcza że nie uważam, by to, co przeżyłem, było szczególnie zachęcające: Sowieci, okupacja niemiecka, potem znów Sowieci, jeszcze potem PRL, a teraz nie wiadomo co. Pan chciał mnie na początku tej rozmowy zapytać o sens życia, ale uciekł od tego pytania. Ale ja chętnie odpowiem: wszystko zależy od tego, gdzie i kiedy się żyje. My się często dziwimy z żoną, że przeżyliśmy to wszystko i jakoś się udało. Ale udało się.

Widzi pan jakąś nadzieję?

Dla świata? Marne widoki. Jak można skutecznie walczyć na przykład z terroryzmem, który się nasila, kiedy w tym przypadku nieskuteczna jest nawet groźba kary śmierci? Przecież oni tylko czekają, żeby umrzeć. Tak jak powiedziałem na początku: powoli, acz nieodwracalnie idziemy w stronę nuklearnego konfliktu. I to nie jest żadne odkrycie, tylko oczywistość.

A dla Polski?

Teraz czeka nas zastój. Ale tylko przez cztery lata. Potem naród jak koń, któremu ktoś przystawił kaktus pod ogon, zacznie wierzgać i wszelki ślad po bliźniakach zaginie. Oni po prostu znikną w tym bezmiarze obietnic bez pokrycia.

Miałem na myśli bardziej dalekosiężną nadzieję.

Ach, to chyba najpierw musiałaby się Matka Boska pojawić, żeby odwrócić nasz mętny los. Niestety, nie bardzo na to liczę. Polacy są, jak to powiedział Norwid, wspaniałym narodem i bezwartościowym społeczeństwem. To się od lat nie zmienia, jeśli spojrzeć na historię. Jak poeci mają się rzucać na bagnety, to proszę bardzo, ale żeby na co dzień być w miarę uczciwym człowiekiem i nie robić niczego specjalnie wzniosłego, to już jest kłopot. Jak pan chce w Polsce szczęśliwie żyć, musi mieć pan pieniądze i miedziane czoło. Inaczej nic z tego.

W którymś filmie Woody’ego Allena jest taki motyw, gdzie główny bohater robi film telewizyjny o pewnym wybitnym, sędziwym uczonym, który z pasją opowiada o wszystkim, czego za życia doświadczył, ale nagle, już po zakończeniu zdjęć, popełnia samobójstwo, czym wprawia wszystkich w osłupienie. Myśli pan, że wiedza o tym świecie może zniechęcić do życia?

Może. Ale mój osobisty pogląd jest taki: w niezmiernej gwiazdowej pustce nagle zjawia się maleńki, wręcz mikroskopijny przebłysk świadomości – mojej albo pańskiej, albo mrówki czy jakiegoś ptaszka – a potem, gdy kończy się życie, on gaśnie i dalej trwa ta niezmierzona nicość. Wydaje mi się, że warto, aby ta świadomość zabłysła. Ale w maju przyszłego roku przyjedzie nowy papież i na pewno powie nam ciekawsze rzeczy na ten temat.

onet.pl

Agencja Moody’s: Polska gospodarka urośnie o 3,2 proc. Morawiecki: Wzrost wyniesie 3,6 proc.

Maciej Bednarek, 27 marca 2017

Konrad Morawiecki

Konrad Morawiecki (Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta)

Ocena perspektyw polskiej gospodarki ze strony Moody’s jest zbyt ostrożna, wzrost będzie jeszcze wyższy – ocenił wicepremier Mateusz Morawiecki.

W poniedziałek agencja ratingowa Moody’s podniosła prognozy wzrostu gospodarczego Polski w 2017 rok z 2,9 proc. do 3,2 proc. Z raportu agencji wynika, że szybki spadek bezrobocia w lutym, większa wydajność pracowników i ponad 4-proc. wzrost płac w przedsiębiorstwach wpływają na większe zakupy Polaków. A konsumpcja, która odpowiada za blisko 60 proc. polskiego PKB, napędzi nasz wzrost gospodarczy. To m.in. dlatego agencja szacuje, że w tym roku Polska będzie się rozwijać w tempie 3,2 proc.

Wierzy, że ma przed sobą trzy kadencje, a może nawet więcej. Mateusz Morawiecki – sylwetka

Morawiecki: Wzrost będzie wyższy

Zdaniem wicepremiera, ministra rozwoju i finansów Mateusza Morawieckiego szacunki agencji Moody’s są zbyt ostrożne.

– Poprawa perspektyw ma w naszej ocenie charakter trwały i strukturalny, dotyczy bowiem zarówno konsumpcji, jak i inwestycji – uważa Mateusz Morawiecki, wicepremier, minister rozwoju i finansów. – W naszej ocenie mimo istniejących ryzyk oraz utrzymującej się niepewności, których źródła znajdują się w znacznym stopniu poza Polską, ocena perspektyw polskiej gospodarki jest zbyt ostrożna. Oczekujemy, że wzrost gospodarczy osiągnie poziom zakładany w dokumentach rządowych – zaznaczył wicepremier.

W ustawie budżetowej założono, że w 2017 r. wzrost PKB wyniesie 3,6 proc. PKB. Ministerstwo Rozwoju przypomina, że w ostatnim czasie prognozę wzrostu PKB do 3,7 proc. podniósł Narodowy Bank Polski.

Resort rozwoju podkreśla, że prognozy analityków rynkowych i innych ośrodków prognostycznych wskazują, że istnieje dość powszechne przekonanie co do przyspieszenia tempa wzrostu gospodarczego w Polsce w 2017 r.

– To oczywiście bardzo cieszy, ale też wcale nas nie dziwi. Polska gospodarka jest stabilna i dzięki działaniom rządu wchodzi na ścieżkę trwałego wzrostu. Zauważają to nie tylko eksperci, lecz także zwykli Polacy, którzy poprawę warunków życia odczuwają na co dzień – powiedział Morawiecki.

Lepiej na rynku pracy

Ministerstwo Rozwoju chwali się, że coraz lepsze wyniki gospodarki idą w parze z rekordowym wsparciem dla polskich rodzin. „Ta inwestycja w nasze rodziny była konieczna. Dziś widzimy, że Polacy pozytywnie oceniają politykę państwa wobec rodziny. I powołuje się na badania CBOS, z których wynika, że takiego zdania jest 52 proc. Polaków.

„Dość wyraźnie poprawiają się też przewidywania dotyczące rozwoju sytuacji na rynku pracy w Polsce. Po raz pierwszy, w sondażu prowadzonym przez CBOS od kilkunastu lat, przeważają osoby zadowolone z sytuacji rynku pracy. Obecnie jedna trzecia badanych (32 proc., od marca 2016 r. wzrost o 15 pkt proc.) dobrze wypowiada się o krajowym rynku pracy. W ciągu roku o połowę – z 49 do 25 proc. – zmniejszył się natomiast odsetek negatywnych opinii na temat rynku pracy w Polsce” – czytamy w komunikacie resortu rozwoju.

wyborcza.pl

PiS boli Ucho Prezesa, czyli partia główkuje, skąd spadki w sondażach

Agata Kondzińska, 27 marca 2017

Prezes PiS Jarosław Kaczyński

Prezes PiS Jarosław Kaczyński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– To jest niewątpliwie dzwonek alarmowy – tak wicepremier Jarosław Gowin mówił w sobotę w Radiu ZET o sondażach, w których PO dogania PiS. To jeden z nielicznych oficjalnych głosów w partii wzywający do refleksji. Bo zgodę na bagatelizowanie spadku poparcia dał sam Jarosław Kaczyński.

– To jest niewątpliwie dzwonek alarmowy – tak wicepremier Jarosław Gowin mówił w sobotę w Radiu ZET o sondażach, w których PO dogania PiS. To jeden z nielicznych oficjalnych głosów w partii wzywający do refleksji. Bo zgodę na bagatelizowanie spadku poparcia dał sam Jarosław Kaczyński.

W sondażu Kantar Public dla „Wyborczej” przeprowadzonym 23 marca PiS uzyskało 27 proc. poparcia (spadek o 2 pkt proc.), PO – 24 proc. (wzrost aż o 10 pkt proc.), Nowoczesna spadła z 19 na 8 proc. Do Sejmu wszedłby jeszcze Kukiz’15 – 11 proc. – i balansujące na pięcioprocentowym progu SLD.

Dla PiS cała rzeczywistość jest zafałszowana – doc. Ewa Pietrzyk-Zieniewicz w „Temacie dnia Gazety Wyborczej”

To kolejny niekorzystny dla PiS sondaż od szarży premier Beaty Szydło na szczycie w Brukseli, gdy sprzeciwiła się wyborowi Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej.

Ale w PiS oficjalnie wzruszają ramionami, bo Jarosław Kaczyński to przewidział. Przywołują wywiad prezesa partii dla tygodnika „wSieci”. Mówił w nim: „Pewnie spadną [słupki poparcia w sondażach], nie mamy co do tego większych wątpliwości. Taka jest cena, którą świadomie wliczyliśmy w koszty. Cena, którą być może trzeba zapłacić, żeby Polska nie była piłką do kopania”.

Publicznie w obozie władzy sondażami przejął się Jarosław Gowin. – Nie lekceważę ich. Byłoby histerią wpadać w panikę. Ale byłoby też niedojrzałością, gdybyśmy nie zastanawiali się, czy nie należy czegoś skorygować. Od dawna nie mieliśmy tak niewielkiej przewagi nad opozycją – wyznał w Radiu ZET.

– Na pewno się tym zajmiemy, trzeba wyciągnąć wnioski – mówi nam polityk z kierownictwa partii. Jego zdaniem PiS płaci spadkiem sondaży za awantury na wielu frontach (edukacja, służba zdrowia, armia, samorządy), unijną intrygę przeciw Tuskowi, ale też za „różnych Misiewiczów”. – To, czego nam brak, to dobry PR, kancelaria premiera powinna wyprzedzać ataki, być na nie przygotowana, odpierać zarzuty, działać jak dobrze naoliwiony mechanizm – mówi polityk PiS. Jego zdaniem problemem jest też rzecznik rządu Rafał Bochenek – sympatyczny, ale „niedecyzyjny”.

Pytam innego posła PiS o sondażowe spadki. Wylicza grzechy partii: brak polityki medialnej, eksponowanie ludzi, którzy nie są medialni i mają negatywny odbiór (np. Macierewicz), nietrafione ustawy, z których się wycofujemy albo je korygujemy (metropolitarna czy o wycince drzew), niepotrzebny atak na Polaka, a poza tym buta i arogancja władzy.

Nasi rozmówcy przyznają, że nie jest to dobry prognostyk przed wyborami samorządowymi w 2018 r. – To dla mnie impuls dla przemyślenia stylu i priorytetów. Powinniśmy stworzyć mapę spraw do załatwienia, zhierarchizować konflikty, z niektórych być może zrezygnować. To powinno być przedmiotem wspólnego namysłu liderów koalicji rządowej – zaproponował Gowin w Radiu ZET.

W PiS nastrojów nie poprawia też internetowy hit „Ucho Prezesa”. – Ludzie zaczynają się już wkurzać, że tak się władzę przedstawia. Ktoś mówił, że „Ucho” to dla nas więcej kłopotów niż pożytku, bo w końcu ludzie uwierzą, że naprawdę jest tak, jak pokazują w internecie – mówi poseł PiS. I dodał: – Tylko pierwszy odcinek w tydzień miał 4 mln odsłon.

wyborcza.pl

Tomasz Piątek

Ordo Iuris i brazylijska sekta. Kim są obrońcy życia od samego poczęcia

27 marca 2017

Aktywistka antyaborcyjna Rebbeca Kiessling podczas spotkania organizowanego przez Ordo Iuris (organizację 'pro-life', słynącą ze zwalczania edukacji seksualnej w szkołach i zapłodnienia in vitro)

Aktywistka antyaborcyjna Rebbeca Kiessling podczas spotkania organizowanego przez Ordo Iuris (organizację ‚pro-life’, słynącą ze zwalczania edukacji seksualnej w szkołach i zapłodnienia in vitro) (Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta)

Fundacja walcząca z aborcją ma związki z organizacją, przed którą ostrzegali brazylijscy biskupi i „Gość Niedzielny”. Jej założyciel „brał uczniów w niewolę” i kazał im „kwiczeć jak świnie”.

Odkąd PiS doszedł do władzy, Ordo Iuris (pełna nazwa: Fundacja Instytut na rzecz Kultury Prawnej „Ordo Iuris”) jest coraz bardziej aktywne. Ostatnio zagroziło, że w przypadku braku przeprosin będzie się domagać 100 tys. zł zadośćuczynienia od studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dlaczego? Bo próbowało zorganizować wykład antyaborcyjny na Uniwersytecie Jagiellońskim, a studenci zaprotestowali.

Wykład miała wygłosić amerykańska działaczka Rebecca Kiessling, która m.in. twierdzi, że walczy z aborcją, bo została poczęta w wyniku gwałtu, a z judaizmu nawróciła się za sprawą chłopaka, który złamał jej szczękę.

Ordo Iuris wciąż naciska na PiS, by państwo wprowadziło pełen zakaz aborcji. W zeszłym roku przygotowało projekt ustawy przewidujący nawet pięć lat więzienia dla kobiet dokonujących zabiegu. Wiceprezes zarządu Ordo Iuris, prawnik Jerzy Kwaśniewski, twierdził wtedy, że karanie kobiet za aborcję to „światowy standard”.

Tajemnice prawników Ordo Iuris

Czym jest fundacja i skąd bierze swoje „standardy”? Wszystkie ślady prowadzą do Brazylii.

W statucie Ordo Iuris czytamy, że organizacja została założona przez fundację im. Piotra Skargi (pełna nazwa: Fundacja Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej im. Piotra Skargi). Tę fundację z kolei założyło Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Piotra Skargi. We władzach obu fundacji i stowarzyszenia powtarzają się te same nazwiska: Sławomir Olejniczak i Arkadiusz Stelmach równocześnie zasiadają we władzach Ordo Iuris, fundacji im. Skargi oraz stowarzyszenia im. Skargi.

Na stronie internetowej stowarzyszenia im. Skargi czytamy, że powstało ono „z inspiracji działających na świecie Stowarzyszeń Obrony Tradycji, Rodziny i Własności (TFP)”. We władzach fundacji im. Piotra Skargi zasiadają dwaj przedstawiciele TFP. Są to Mathias von Gersdorff oraz Caio Xavier da Silveira.

Czym jest TFP?

To globalna sekta o brazylijskich korzeniach. Jej pełna nazwa brzmi Tradiçao, Familia e Propriedade (Tradycja, Rodzina i Własność). Von Gersdorff kieruje niemieckim oddziałem stowarzyszenia. Da Silveira koordynuje działania wszystkich oddziałów w Europie i osobiście przewodzi oddziałowi francuskiemu oraz Federacji Pro Europa Christiana związanej z tym oddziałem.

Jednak przede wszystkim Caio Xavier da Silveira jest współzałożycielem TFP. Był pierwszym uczniem jej twórcy, nieżyjącego już Plinia Correy de Oliveiry. W internecie można przeczytać, że „poświęcił mu się jako dobrowolny niewolnik”.

Świeccy mnisi-żołnierze

Kim z kolei był twórca TFP Plinio Correa de Oliveira? Brazylijski magazyn ISTOE tak opisywał jego imperium:

„Rozkoszna posiadłość (…) w północnej części Sao Paulo (…). Młodzi mężczyźni (…) ze szkarłatnymi proporcami marszowym krokiem paradują tam i z powrotem między kaplicą a małym basenem (…). Wstaje tu się o piątej rano – na kąpiel w zimnej wodzie, modlitwę, medytację i głośne czytanie z ksiąg prawnika Plinia Correy de Oliveiry (…) założyciela i najwyższego dowódcy TFP (…). Świeccy mnisi-żołnierze trenują nieustannie na wypadek wojny między aniołami i demonami, która, jak uczy Plinio, oznaczać będzie koniec świata (…). Oprócz funduszy dostarczanych przez nielicznych, ale hojnych sponsorów międzynarodowe oddziały organizacji (…) ślą swemu światowemu liderowi dobra ogólnie niedostępne dla zwykłego Brazylijczyka, jak np. kawior (…). Dwaj nowicjusze, Valmir de Oliveira i Mauricio Vistock, byli przetrzymywani w chlewiku, gdzie przez 12 godzin musieli kwiczeć: Jestem świnią!”.

Według brazylijskiej historyk Gizele Zanotto TFP powstało jako „instytucja totalna”. W celu ujarzmiania ludzi organizacja stosowała metody znane z więzień, obozów koncentracyjnych i przytułków dla psychicznie chorych.

W katolickim czasopiśmie „Pergunte e Responderemos” czytamy, że wyznawcy modlili się do Plinia, mówiąc: „O, pełny miłości i nienawiści! (…) Błogosławiony owoc Twej miłości i nienawiści!”. Również jego matka była czczona jak bóstwo. Z kolei Jana Pawła II głośno potępiano za ekumenizm. Organizacja miała własny żargon. Np. słowo „zatyczka” (bucha) oznaczało „żydomasonerię”.

„Notoryczne oderwanie od Kościoła”

W 1995 r. francuska komisja śledcza zaliczyła TFP do sekt. W oficjalnym raporcie dla parlamentu organizację uznano za pseudokatolicką. Wśród skrajnych sekt wymienia ją też niemiecka politolożka Karin Priester. TFP twierdzi jednak, że należy do Kościoła katolickiego. Co na to władze kościelne?

Już w 1985 r. katoliccy biskupi Brazylii wydali jednoznaczny komunikat:

„Notoryczne jest oderwanie TFP od Kościoła w Brazylii, jego hierarchów i Ojca Świętego. Ezoteryczny charakter organizacji, religijny fanatyzm, kult założyciela oraz jego matki, nadużywanie imienia Matki Boskiej (…) w żaden sposób nie może zasługiwać na aprobatę Kościoła. Przykro nam z powodu problemów sprawianych przez świeckie stowarzyszenie, które udaje katolickie i religijne, nie mając łączności z prawowitymi pasterzami. Z tego powodu biskupi Brazylii nakłaniają katolików, by nie przyłączali się do TFP ani nie współpracowali z tą organizacją”. Tekst w wersji angielskiej można przeczytać np. na katolickim blogu Southernorderspage.blogspot.com.

Na takich blogach TFP często jest tematem, bo organizacja wciąż próbuje docierać do katolików. Wykorzystuje kiepski przepływ informacji między lokalnymi Kościołami. Do zamieszania przyczynia się to, że brazylijski oddział rozpadł się na dwa odłamy i żaden z nich nie używa w Brazylii nazwy „TFP”. Tzw. Heraldowie Ewangelii odcięli się od dawnych praktyk i uzyskali aprobatę Watykanu. Caio Xavier da Silveira z fundacji im. Piotra Skargi należy do drugiego odłamu. To tzw. Stowarzyszenie Założycieli. Wierni sekciarskiej przeszłości, jego działacze na świecie stosują starą nazwę.

Jaka tam sekta! Mamy kodeks

Przed polskimi odnogami TFP ostrzegał wiernych „Gość Niedzielny”. Katolicki tygodnik w 2005 r. opublikował artykuł pt. „Kłopotliwi prywatni świeccy” autorstwa ks. Artura Stopki. Tekst mówił o stowarzyszeniu i fundacji im. Skargi. Jednym z głównych bohaterów był Sławomir Olejniczak, dziś w Ordo Iuris.

Ks. Stopka pisze, że Olejniczak i jego koledzy działają: „Bez aprobaty Kościoła (…). Nie podlegają żadnej władzy kościelnej. Nie mają asystenta kościelnego. Nie ubiegali się o niego”. Aczkolwiek: „Uzasadniając swoją sytuację wobec prawa kościelnego, powołują się na liczne kanony Kodeksu Prawa Kanonicznego”. I nie przyznają, że to manipulacja: „Odrzucają jednak zarzut, że to może sugerować, iż są związani z Kościołem instytucjonalnym”.

Według „Gościa” kardynał Macharski i ówczesny biskup pomocniczy Kazimierz Nycz już w latach 2001-02 odcięli się od stowarzyszenia i fundacji. Ksiądz Stopka przedstawia też praktyki o znamionach wyłudzenia stosowane przez stowarzyszenie. Jeszcze ostrzej opisywał je Onet w tekście „Naciągają na Maryję”:

„Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi rozsyła medaliki i obrazki z Matką Boską, zachęcając do finansowego wspierania swojej działalności. Od stowarzyszenia odcina się krakowska kuria. Wbrew deklaracjom nie działa ono zgodnie z prawem kanonicznym”.

O związkach TFP z Ordo Iuris wspomniałem dwukrotnie na łamach „Wyborczej”. W marcu dotarło do redakcji pismo przysłane przez spółkę adwokacką Parchimowicz i Kwaśniewski. Spółka reprezentuje fundację im. Skargi. Pod pismem podpisał się Jerzy Kwaśniewski – wiceprezes Ordo Iuris (i zarazem partner w adwokackiej spółce).

W swym piśmie Kwaśniewski ubolewa, że nazwałem TFP sektą. I dodaje: „Tymczasem wskazać trzeba, że stowarzyszenia »Tradycja-Rodzina-Własność« działają w oparciu o kanon 299 par. 1 Kodeksu prawa kanonicznego Kościoła katolickiego”.

Dokładnie według schematu manipulacji opisanego przez księdza Stopkę.

wyborcza.pl

PONIEDZIAŁEK, 27 MARCA 2017

Bielan o Waszczykowskim: Jesteśmy po zmianie czasu. Każdy może być rano mniej precyzyjny niż w południe

20:10

Bielan o Waszczykowskim: Jesteśmy po zmianie czasu. Każdy może być rano mniej precyzyjny niż w południe

– Słowo o fałszerstwie było za mocne, ja bym go nie użył. Poza tym słowem, to ja się zgadzam. Nie pytano już kto jest za, kto się wstrzymał. Ta procedura powinna być przeprowadzona zgodnie ze zwyczajem. Odmówiono też biernego prawa wyborczego JSW. Poza tym jednym za mocnym słowem podpisuje się pod tym, co powiedział. Ale jednocześnie pod względem politycznym rząd się tym nie zajmuje. O tym mówił rzecznik Bochenek, minister Szczerski. Jesteśmy bezpośrednio po zmianie czasu i każdy może być rano mniej precyzyjny niż w południe. Waszczykowski pozostanie na stanowisku tak długo, jak premier Szydło uznaje, że wykonuje swoje zadanie. Naszą intencją na pewno nie jest kontynuowanie sporu wokół wyboru Donalda Tuska – powiedział w „Kropce nad i” Adam Bielan.

300polityka.pl

Michalski

http://www.newsweek.pl/opinie/wrogowie-ue-ustawiaja-sie-w-kolejce-do-jaroslawa-kaczynskiego,artykuly,407700,1.html?src=HP_Left_Opinions

Piketty

http://krytykapolityczna.pl/gospodarka/sutowski-jak-piketty-chce-ratowac-europe/?utm_source=dlvr.it&utm_medium=twitter&utm_campaign=krytyka

Beata Szydło: Zderzamy się z totalną krytyką. Widzę próbę uderzenia w nasze silne punkty

Małgorzata Zubik, 27 marca 2017

Premier Beata Szydło

Premier Beata Szydło (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)

Wywiad z premier Beatą Szydło. O rządach PiS: mamy dobry rozwój gospodarczy, jest bezpiecznie, rodzą się dzieci. A media atakują. „Doceniam ogromną pracę Antoniego Macierewicza w armii”.

Premier Beata Szydło udzieliła wywiadu dla tygodnika „wSieci”. Jacek i Michał Karnowscy zapytali m.in., czy PiS będzie rządzić do 2031 r. – Takiej deklaracji nie złożę, choć, rzecz jasna, chciałabym tego. Jedna kadencja to za mało, by dokończyć nasz wielki projekt. Wiem, że wywalczenie kolejnych kadencji nie będzie łatwe.

Limuzyny i wypadki: To atak skrajnie nieuczciwy

Teraz Prawo i Sprawiedliwość szykuje się do kongresu, na którym naszkicuje plany na kolejną kadencję. Premier Szydło jest zadowolona z rządów: chwali wzrost ściągalności podatku VAT, niskie bezrobocie, fakt, że rodzi się więcej dzieci, jest zadowolona z programu 500+ i poparcia dla PiS (w ostatnich sondażach dystans do PiS zmniejsza Platforma Obywatelska). „Jestem zadowolona z poparcia dla naszej partii. Także dlatego, że zaproponowaliśmy Polsce bardzo ambitny program. A to nie zawsze zyskuje akceptację. Do tego zderzamy się z totalną krytyką, trudną do przełamania. Najważniejsze są konsekwentna realizacja programu i dotrzymywanie słowa” – mówiła premier Szydło.

Komentowała też ocenę, że władza to „dygnitarze” oderwani od ludzi, poruszający się limuzynami. – To atak skrajnie nieuczciwy. Bo jeśli jadę służbowym samochodem w kolumnie bez sygnałów, to łamię przepisy. Jeśli sygnały są włączone, to opozycja i część mediów również ma problem. To jest manipulacja. Proszę mi wierzyć, że ja najchętniej poruszałabym się własnym samochodem, ale byłoby to sprzeczne z przepisami – zaznaczyła Beata Szydło.

Beata Szydło: Rozmawiałam z ministrem Macierewiczem. Sprawa Misiewicza jest zamknięta

Bracia Karnowscy zapytali premier o sytuację w Ministerstwie Obrony Narodowej i wymianę listów między prezydentem Andrzejem Dudą a ministrem Antonim Macierewiczem. – Rozmawiałam wielokrotnie i z panem ministrem, i z panem prezydentem. Sprawy podniesione w listach muszą zostać wyjaśnione (…). Doceniam ogromną pracę Antoniego Macierewicza na rzecz odbudowy polskiej armii. Wiem, że zmiany zawsze budzą niepokój. Także błędy mogą się zdarzyć.

„Czy w dłuższej perspektywie da się rządzić przy obecnym układzie medialnym?” – zastanawiali się dziennikarze. „Gdyby spojrzeć na media, powstaje wrażenie, że niemal wszyscy Polacy są przeciw PiS”.

Zobacz też: Oni uważają Polaków za durniów, za ciemny lud, który kupi wszystko – Zbigniew Hołdys w „Temacie dnia” o propagandzie

Repolonizacja mediów. „Zmiany są konieczne”

– Rzeczywiście z większości mediów wyłania się taki obraz. Samotne PiS i reszta po stronie opozycji. Ale bezpośrednie spotkania z ludźmi, nie tylko w terenie, lecz także w Warszawie, dają zupełnie inny obraz (…). Oczywiście naruszyliśmy interesy bardzo wpływowych środowisk, które korzystały do niedawna z pieniędzy publicznych, które mają dostęp do mediów i które atakują. A wspierają je ośrodki zagraniczne”.

Mówiła też o liście Marka Dekana, szefa koncernu Ringier Axel Springer, do dziennikarzy. Premier Szydło list „zdziwił”. – Oczywiście to, że jakieś instrukcje płyną do niektórych mediów, można było podejrzewać. Ten atak licznych tytułów nie bierze się znikąd. To nie jest krytyka, to kreowanie pseudowydarzeń, często zwykłych kłamstw – oceniła. Jej zdaniem potrzebne są zmiany w mediach, żeby w Polsce było tak, jak „w innych krajach europejskich”.

Wybór Tuska. „Smutne posiedzenie”. Nigdy nie wywiesimy białej flagi

Beata Szydło komentowała też wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej, tylko Polska była przeciw. Mówiła, że to było „dość smutne posiedzenie”: – Nie było owacji, nie było fety (…). Jakby wszyscy zdawali sobie sprawę, że coś poszło nie tak. Gdyby rząd go poparł, „oznaczałoby to utratę wiarygodności”. – A wy białej flagi nie wywiesicie? – zapytali redaktorzy „wSieci”. – Nigdy – odpowiedziała premier.

Stwierdziła też, że prestiż Polski po wyborach wzrósł. – Nie mogliśmy poprzeć człowieka, który chciał obalić nasz rząd – tłumaczyła premier.

 

wyborcza.pl

 

Ocena sędziego Badeńskiego z Trybunału Konstytucyjnego. O przepraszam, Muszyńskiego 🙂