Tag Archives: Stanisław Piotrowicz

Kaczyńskiemu nie podobają się Konstytucja, wolne media, a co za tym idzie – Polska

Trzy teksty Waldemara Mystkowskiego.

PiS nie ma pomysłu, jak ugryźć wolne media, bo te patrzą władzy na ręce i co rusz ujawniają jakąś aferę, a z tymi jest tak, iż co zostanie podniesiony jakiś kamień, wypełza spod niego pisowska korupcja. Takiej aferalnej partii u władzy dotychczas nie mieliśmy.

A przy tym wzrasta prymitywizm działania polityków PiS. Kiedyś wiceprezes tej partii Adam Lipiński zapraszał do siebie Renatę Beger, aby ją przekupić posadą, dzisiaj niezbyt lotny szef kancelarii Mateusza Morawieckiego, Michał Dworczyk jedzie na Śląsk, aby skorumpować lokalnego polityka Kałużę i od razu wiadomo za ile go kupił.

Ani Dworczyk w związku z tym nie dostaje rumieńców na twarzy, ani premier, któremu przyglądając się coraz bardziej stwierdzam, że to typowy polityk słup. Był słupem jako prezes w banku z grupy Santander, dzisiaj jest słupem Kaczyńskiego. Gdy jednak jakiś dziennikarz trochę pociągnie go za język, sypie się jego pojęcie o wolności, demokracji i najczęściej mamy do czynienia z osobnikiem o nadymanym ego.

Donald Tusk określił go osobą nie wychylającą się ze swoim zdaniem. Taka trusia, która czeka okazji, aby się nadymać. Przypomina ropuchę dostającą wzdęcia podgardla. Jego braki wiedzy o demokracji wychodzą na każdym kroku, ale też braki charakterologiczne. O mediach był rzec, iż „80 proc. mediów znajduje się w rękach naszych przeciwników”.

Czyli wolne media są we wrogich rękach, bo niepisowskich. Definicja wroga dla Morawieckiego jest oczywista, to ktoś niezwiązany emocjonalnie i ideowo z PiS. Wrogiem dla Morawieckiego jest 80 proc. Polaków (19 proc. zagłosowało na PiS), który to odsetek został z automatu przeniesiony na media. Od początku PiS kombinuje, jak tych 80 proc. zniewolić, uczynić sobie posłusznymi. Przez 3 lata nie wiedzą, jak ugryźć wolne media, jak sprowadzić je do niskiego poziomu dawnych mediów publicznych, TVP i radia. Próbują to osiągnąć poprzez zastraszanie i manipulowanie.

TVN wyemitował reportaż o neofaszystach świętujących urodziny Hitlera, którym nic się nie dzieje w państwie rządzonym przez PiS. Więc politycy PiS i ich media wykombinowali, iż autorzy reportażu zrobili z neofaszystami ustawkę.

Refleksja. Jak neofaszystów można namawiać na neofaszyzm? Nie ma takiej opcji, problemem dla dziennikarza jest, aby zgodzili się neofaszyści, by ich rytuały filmować. Gdy reportaż został wyemitowany, a Polska zobaczyła, iż neofaszyzm w państwie PiS ma się całkiem dobrze, wkraczają wówczas media pisowskie, służby państwa i stosują metodę „na złodzieja”.

Złodziej złapany na gorący uczynku odwraca uwagę i wskazuje na tego, którego okradł. W tej metodzie jest dążenie do tego, aby propagandowo rozegrać TVN, najpierw zastraszyć, a nastepnie – gdy opinia publiczna zostanie przewekslowana – postarać się przejąć media.

Operator reportażu o neofaszystach Piotr Wacowski jest szykanowany przez ABW. Otóż wręczono mu pismo, aby stawił się w charakterze podejrzanego o propagowanie faszyzmu. Nawet wskazano mu zarzuty, mianowicie z art. 256 par. 1 Kodeksu karnego (propagowanie nazizmu, zagrożone karą od grzywny do dwóch lat więzienia). Logika tego jest mniej więcej taka, że podobny zarzut można by postawić np. reżyserowi filmu o wrześniu 1939, ABW mogłoby wręczyć wezwanie na przesłuchanie, bo jest podejrzany o propagowanie napaści hitlerowców na Polskę.

To jest jedna z prób oskarżenia niezależnych mediów, by je sobie podporządkować. Na szczęście twardo o tej pisowskiej chęci zamachu na wolne media wypowiedziała się ambasador USA Georgette Mosbacher, która mówiła o wielkiej sympatii do Polski, jaka jest w Kongresie USA, ale może ją zepsuć jedna rzecz: „zamach na wolne media”.

Podczas rozprawy Jarosław Kaczyński versus Lech Wałęsa nieprzypadkowo została zdiagnozowana nie tylko polityczna choroba, ale i zwykła z ogromnymi powikłaniami, która należy do grupy chorób zakaźnych. Otóż pierwszym objawem wścieklizny nie są wcale zajady ani piana na ustach, ale wodowstręt „polegający na bolesnych skurczach krtani podczas picia wody, a nawet na jej widok”. Jest to skądinąd definicja encyklopedyczna.

Telewizje zanotowały charakterystyczny obrazek – reakcję prezesa PiS Kaczyńskiego na t-shirt, w który był ubrany legendarny przywódca klasycznej „Solidarności” Wałęsa. Czyż to nie były „skurcze krtani”, a nawet więcej całego oblicza Kaczyńskiego? A nie był to objaw normalności.

Podczas rozmowy Wałęsy z prezesem PiS padły słowa, która przejdą do historii utarczek politycznych. Wałęsa: „Po co ja pana ministrem zrobiłem”. Kaczyński: „A po co ja pana prezydentem?”. Cóż, Wałęsa zrobił kawał polskiej historii, a Kaczyński zarówno Wałęsę zrobił w bambuko, jak i wyborców. Do niektórych ta oczywista oczywistość jeszcze nie dotarła, ale gdy już dotrze dla prezesa może być za późno.

Sprawę Kaczyńskiego przeciw Wałęsie prowadzi sędzia Weronika Klawonn. I to w reakcji na jej osobę publicyści prawicowi oraz ów drobiazg wyborców i internautów widać, jak groźna jest choroba, która dotknęła Kaczyńskiego, a z niego przeniosła się drogą zakaźną na elektorat PiS. Mianowicie odkryli owi pisowcy, iż sędzia Klawonn na zdjęciach z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości jest ubrana też w t-shirt „Konstytucja”. Zaś w internecie wylała się fala hejtu na Klawonn, co nazwać można wścieklizną na Konstytucję. A że nie mamy w tym wypadku do czynienia z klasycznym wodowstrętem, więc tę wściekliznę należy nazwać „konstytucjowstrętem” – nową odmianą zakaźnej choroby.

I niech mi nikt nie mówi, że Wałęsa nie jest geniuszem. Czego się dotknie, to strzał w „10”. Poprowadził „Solidarność” – upadła komuna. Jeszcze na sali rozpraw pod adresem prezesa Kaczyńskiego rzucił uwagę: „Poproszę lekarzy, żeby zmierzono, kto tu jest świrem”. Świr – kolokwialne nazwanie wścieklizny, w tym wypadku – podkreślam to – „konstytucjowstrętu”. Nie ma na nią szczepionek, choć niektórzy twierdzą, że można uzyskać względne efekty resocjalizacji pacjenta poprzez długoletnią terapię.

Nie Bruksela ma Kaczyńskiego i jego towarzystwo prowadzić za rękę ku praworządności, lecz tutaj na miejscu musimy zadbać, aby w kraju powrócono do obowiązujących standardów niezależnego sądownictwa.

Kapitulacja PiS przed Komisja Europejską w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym została w Brukseli przyjęta ze zrozumieniem. – „Jesteśmy usatysfakcjonowani, że zmiana odbywa się dokładnie w tym kierunku, o jaki prosiliśmy”– powiedziała rzeczniczka KE.

Wg Brukseli PiS kroczy w dobrym kierunku, lecz to na razie pierwszy krok. Ale nie Bruksela ma Kaczyńskiego i jego towarzystwo prowadzić za rękę ku praworządności, lecz tutaj na miejscu musimy zadbać, aby w kraju powrócono do obowiązujących standardów niezależnego sądownictwa. A zatem należy przyświecać im kagankiem oświaty, a jak i tego będzie za mało – „łańcuchami światła”.

Politycy PiS mają świadomość, że ten „sukces” jest podobny do słynnego wyniku 1:27, jest ich „zwycięską sromotą”. Starają się ją rozbroić przynajmniej w oczach własnego elektoratu. Pisowski bojownik w zakresie prawa, PRL-owski prokurator Stanisław Piotrowicz z przynależną mu swadą rzekł, iż prof. Małgorzata Gersdorf nie jest I Prezes Sądu Najwyższego, ale p.o. –  pełniącą obowiązki.

Inny członek pisowskiego zespołu Monty Pythona, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wcielił się w rolę kowala i czerwony z emocji zapowiedział, że „do bólu, niczym gorącym żelazem, będziemy wypalać patologie”. A przypominam, że jest to już siódma poprawka ustawy o Sądzie Najwyższym, sześć poprzednich jest patologicznych. Miał Ziobro czas, aby swoim grafomańskim językiem wypalić „gorącym żelazem”.

Z wokandy Trybunału Sprawiedliwości UE jednak spadają zapytania prejudycjalne, jakie zadał Sąd Najwyższy. W ogromnym pośpiechu uchwalona nowelizacja ustawy pozwala okopać się PiS-owi na dotychczasowych zdobyczach, mianowicie w Krajowej Radzie Sądownictwa (KRS), obsadzonej nominatami Ziobry, którzy jednak będą mieli wpływ na nominacje sędziowskie m.in. do SN i NSA. W wielkim skrócie – PiS gra na przeczekanie.

W tej sytuacji Sądowi Najwyższemu na pomoc idzie Naczelny Sąd Administracyjny. Dzień po nowelizacji ustawy o SN zadaje dwa pytania zapytania prejudycjalne do TSUE, dotyczą one KRS. Jak skuteczne i prawomocne są uchwały KRS, które w istocie nie są objęte kontrolą sądowniczą, bo przedstawiciele w KRS „wybierani są przez władzę ustawodawczą”.

KRS jest obecnie partyjną przybudówką PiS, co spotkało się już wcześniej ze zdecydowanym stanowiskiem Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa (SNCJ). 17 września polska KRS została zawieszona w prawach członka, bo nie spełnia wymogów niezależności, bo nowi członkowie KRS zostali powołani z naruszeniem Konstytucji.

Walka o niezależność władzy sądowniczej ciągle trwa. Przynajmniej w jednym elemencie – sądownictwa – dążenie do autokracji partii Kaczyńskiego się posypało. Jak wypadła jedna cegiełka, to i wypadną następne, a do tego nastąpiła kumulacja afer PiS, więc należy pomagać PiS w osiągnięciu zasłużonej klęski.

Gangowi Olsena PiS puszczają zworniki

5 razy Waldemar Mystkowski

Obręcz autokratyzmu (autokaczyzmu) coraz bardziej zaciska się wokół naszych obywatelskich wolności.

Pomysł PiS na samorządową kampanię wyborczą, aby spotykać się z wyborcami w każdej gminie – jak to wymyślił przed chorobą prezes Kaczyński – nie wypalił. Wyjazdy w teren polityków tej partii kończą się awanturami, muszą salwować się ucieczkami przed wyborcami.

Niepysznie nogi za pas brali Mateusz Morawiecki, Beata Szydło, Stanisław Piotrowicz i każdy inny pisowiec. Wodą świeconą na pisowców są normalne pytanie, do których nie są przygotowani. Pisowcy mają swój rytuał spotkania z ciemnym ludem, perorują o wyższości swojej nad niepisowcami, a następnie odpowiadają na pytania, które są wcześniej cenzurowane.

Ta forma jednak nieoczekiwanie upadła, bo na spotkania zaczęli przychodzić nie tylko wyborcy PiS, którzy zarówno zadają niewygodne pytania, jak i mają ze sobą wcześniej przygotowane gadżety i transparenty. Spotkania kończą się awanturami i fama idzie w naród, że PiS sobie nie radzi. Dają dyla, gdzie pieprz rośnie i pozostaje po nich smród w mediach. Wykidajły PiS są w pogotowiu, lecz napotykają chłodne oko kamery i muszą chować zaciśnięte pięści do kieszeni.

Zatem – co robić, ach, co robić? Genialny plan prezesa nie wypalił. Ale prezes zawsze miał w odwodzie plan B, który z grubsza nazywa się – zastraszaniem przez haki. Jego retoryczna treść wygląda mniej więcej: – „Wiem straszne rzeczy o tobie, ale nie powiem… chrum, chrum… chrum”. Tak działa polityczny folwark zwierzęcy opisany przez George’a Orwella.

No i sięgnięto po owe chrum-chrum-chrum. W teren wyruszyły pisowskie inspekcje robotniczo-chłopskie, że sięgnę po porównanie rodem z PRL-u. Posłowie PiS wkraczają do urzędów w Polsce, aby – jak to powiedziała rzecznik PiS Beata Mazurek – „sprawdzać transparentność działań samorządowców”.

Słyszycie? PiS i transparentność. Toż to sprzeczność. Hipokryzja do potęgi takiej, jaką tylko może wygenerować ta partia, od której nie można dowiedzieć się o przyznawanych sobie nagrodach, o wyborze sędziów do KRS czy też wypędzają dziennikarzy z Sejmu, bo patrzą ich władzy na ręce.
Twarz tej transparentności z folwarku PiS daje Chrum-Chrum-Chrum Mazurek. Zdaje się, że już przestaliśmy się śmiać z krętactw PiS. Obręcz autokratyzmu (autokaczyzmu) coraz bardziej zaciska się wokół naszych obywatelskich wolności.

Popularni niepisowscy – a tylko tacy są – prezydenci dużych miast mają się czego obawiać – inspekcja PiS znajdzie na nich haki, a jak nie znajdzie, to podrzuci, jak to właśnie wyszło na jaw z CBA, które usiłowało podrzucić rosyjską amunicję oficerowi BOR, ale nieopatrznie udaremniła to policja. W internecie ta akcja dostała miano #GangOlsena.

I taka też będzie ta inspekcja PiS z szukaniem haków na samorządowców. Gang Olsena ruszył w teren, bo ośmieszony został genialny plan A prezesa Kaczyńskiego. Mam nadzieję, że plan B też nie wypali, coraz częściej znajdujemy skuteczne odpowiedzi na pokraczność władzy PiS. Acz obawiam się o wynik wyborów, jestem przekonany, iż gang Olsena Kaczyńskiego je sfałszuje.

No to sprawa się rypła, że posłużę się idiomem, a dotyczy to planowanego lotniska w Baranowie (koło Grodziska Mazowieckiego), które miało zastąpić warszawskie Okęcie i być postrachem dla lotniska Berlin Brandenburg, które zresztą od lat nie może powstać.

Lotnisko w Baranowie to coś w rodzaju symbolu władzy Jarosława Kaczyńskiego. Jego władzy, a nie PiS. To monument, który ma/miał być odciskiem prezesa, jak Pałac Kultury i Nauki – Stalina. Nikt raczej nie wątpi, że nosiłby imię Lecha Kaczyńskiego, bo pomnik to nic, byle co, przyjdzie następna władza i jak pomnik Dzierżyńskiego zburzy albo przeniesie do plenerowego muzeum IV RP.

Prezes, kontemplując swego kota załatwiającego się w kuwecie – tak ująłbym początek groteskowej narracji, gdybym pisał prozę zainspirowaną osobą Kaczyńskiego – wpadł na pomysł lotniska w Baranowie. Dyktatorzy tak mają, muszą wykuć swoją obecność w trwałym materiale tak, jak zwierzęta oznaczają swój teren uryną. Następcy zwykle się nie wysilają – burzą bądź wymazują imiona poprzedników.

Kaczyńskiemu padło na Baranów, który od razu został okrzyknięty „największą inwestycją w ostatnim 30-leciu”. Inwestycja w Baranowie wraz z przyległościami dostała robocze miano Centralnego Portu Komunikacyjnego, który w chwili otwarcia oznaczałby śmierć (wygaszanie) Okęcia. Ba, został powołany pełnomocnik rządu ds. CPK, wiceminister Mikołaj Wild, który stwierdził bez ogródek, iż zamknięcie Okęcia jest bezwzględnym warunkiem powodzenia lotniska, które ma powstać w gminie Baranów.

Politycy PiS zaczęli snuć na jawie sny o potędze. Berlin upada, a Warszawa może się mierzyć z takim Pekinem. Padały liczby i porównania, które nijak miały się do rzeczywistości, no, ale ta władza jest ze świata alternatywnego. Koszt Baranowa to najmniej 30 mld zł.

No i chyba przyszło otrzeźwienie. Ryszard Czarnecki w TVN24 powiedział, że „nie ma mowy o likwidacji Okęcia. Będzie ważnym i wygodnym dla warszawiaków uzupełnieniem Centralnego Portu Lotniczego”. Podobnie kandydat PiS na prezydenta Warszawy Patryk Jaki, bo PiS rozeźlił warszawiaków, na których padł blady strach, że zostaną bez Okęcia. Baranów i Okęcie się wykluczają, o czym jeszcze niedawno mówił zdecydowanie prezes LOT-u Rafał Milczarski: – „Jeżeli mamy nie zamykać Okęcia, to nie ma sensu budowa CPK”.

A więc mamy do czynienia z woltą Morawieckiego, na razie z taktycznym przeczącym sobie szumem informacyjnym. Nie będzie wygaszane Okęcie, będzie wygaszany temat Baranowa, a to także oznacza oszczędności dla budżetu – 30 mld zł. Acz z tym oszczędnościami bym nie przesadzał, bo Baranów miał być oddany do użytku w 2027 roku. Trudno sobie wyobrazić, aby rząd PiS miał dotrwać do tego czasu, więc „największa inwestycja 30-lecia” uległaby wygaszaniu.

Pisowski Baranów nieodparcie nasuwa skojarzenie z sienkiewiczowską Baranią Głową, w której to toczy się fabuła „Szkiców węglem”. Wójt Burak napisał list do wójta sąsiedniej wsi w sprawie rekrutów. Burak jak to Burak napisał list w stylu kazania w kościele. Pisarz gminny Zołzikiewicz śmieje się ze stylu buraczanego, ale namawia Buraka, aby umieścił wśród rekrutów Rzepę. A to dlatego, że podoba mu się Rzepowa.

„Szkice węglem” to Polska w pigułce, która ma tragiczną pointę. Czy nasze Buraki też doprowadzą do sytuacji, iż Rzepa zabije niewierną Rzepową, a Polskę stanie się Baranią Głową, Baranowem? Nie wątpię, że tak stałoby się, gdyby dotrwali przy korycie+ do 2027 roku.

Zdaje się, że pierwszy cynk o Jarosławie Kaczyńskim, który wychodzi na wolność ze szpitala, dostał szef klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki. I nie ma się czemu dziwić, wszak po 37 dniach uwięzienia hospitalizacyjnego z Szaserów wychodził „skromny poseł”, który sam tak się określił, gdy zobaczył koło swego domu na Żoliborzu dziennikarzy. Temperatura oczekiwania na „skromnego posła” była podwyższona od kilku dni, czy to już, ach i och, a Terlecki jako szef klubu – bynajmniej nie klubu abstynenta – musiał wiedzieć wcześniej niż inni.

Terlecki już wczoraj pozwolił sobie na strzemiennego w barze hotelu poselskiego godzinę przed obradami Sejmu, o czym pisze na Twitterze poseł PO Tomasz Cimoszewicz. Stąd też zachowanie Terleckiego na sali posiedzeń Sejmu odbiegało od normy i z tej psychicznej nienormatywności (by nie napisać: bełkotliwości) wynikło, że inny poseł PO Sławomir Nitras został przez niego ukarany drastycznym cięciem uposażenia.

Czy strzemienny na wyjazd ze szpitala za „skromnego posła” brzmiał: „no to szlus”, „zdrowie na budowie”, „oby nam się” albo: „wreszcie przybywa najlepszy z nas, ten od kanalii”, nie wiem, bo mnie tam nie było i nie piłem. Można tylko współczuć Terleckiemu kaca, bo takowy musi być po wczorajszym.

Ale jest też zła (czy na pewno zła?) wiadomość dla Terleckiego – mianowicie Kaczyński wyszedł na chwilę i zaraz wraca. Dostał przepustkę, aby unormować sprawy w partii. Wraca, bo czeka go trudna operacja zwyrodnieniowej choroby stawów – o czym nie tylko pisze w „Wyborczej” Paweł Wroński, ale też – trochę nie wprost – komunikuje Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego z Szaserów.

Więc Terlecki ma powód do niepokoju, nałóg może się mu pogłębić i zamiast szefem klubu PiS może zostać szefem klubu AA, jak będzie z takim ułańskim zapałem cieszył się na powrót „skromnego posła”.

Stan Kaczyńskiego po powrocie ze szpitala przedstawia się jako opłakany. Ma jeszcze wrócić do lecznicy i poddać się operacji. Sytuacja w PiS jest także opłakana. Prezes ze zwyrodnieniem stawów może funkcjonować, ale choroba wydaje się być poważniejsza, tym bardziej że doszło do infekcji. Zdjęcia z wracającym prezesem są porównywane do fotek Breżniewa. Odrzucając konsekwencje takich porównań, należy się zapytać, co dalej z partią władzy?

No, właśnie – następców nie widać. Nikt tak naprawdę się nie wykreował, może tylko Mateusz Morawiecki, ale nie ma poparcia aparatu partyjnego. Za twarz teren trzyma Joachim Brudziński, lecz nie nadaje się na przywódcę, ze względu na walory intelektualne, których mu brak.

Andrzej Duda to kompletny neptek, złamany człowiek, a Beata Szydło do dzisiaj nie opanowała wiedzy podstawowej z zakresu sprawowania władzy. W tej chwili w PiS rządzi duumwirat Morawiecki-Brudziński. Można mniemać, iż do gry wejdzie Antoni Macierewicz, który przyciąga skrajny elektorat, lecz przywódcą się nie stanie, bo PiS rozpadłby się natychmiast.

Pozostaje wsłuchiwać się tylko w Morawieckiego. Wątpię, aby Kaczyński chciał udzielać się medialnie bądź na konferencjach prasowych, nie wiadomo, czy zniesie je fizycznie. Także oficjalne namaszczenie następcy jest ograniczone, teren nie posłucha, aparat partyjny PiS jest specyficzny, ci ludzie reagują tylko na frukta.

Czy można sobie wyobrazić, że Morawiecki żąda by zwrócone zostały nagrody, albo obniżone uposażenia? Nie! A Kaczyński kazał, aby uchwałą posłowie obcięli sobie pensje, przy okazji samorządowcom – i to zrobili: ruki po szwam, stwierdzili, że za dużo zarabiają. Marszałek Senatu Marek Karczewski nawet nie wzywany do samoograniczenia zwrócił się do Dudy, aby ten obciął pensje Prezydium Senatu.

Kaczyński na chwilę może opanuje sytuację w PiS, ale posłuchu wcześniejszego już nie odzyska. Jedyny, który nadaje się do przejęcia sterów Mateusz Morawiecki oto wchodzi w buty prezesa, stara się być bardziej prezesowski niż prezes.

Czego więc się należy spodziewać? W rodzinnym Wrocławiu Morawiecki powrócił do dekoncentracji mediów, czyli do ich upisowienia, bo stwierdził, że „80% wszystkich mediów jest w rękach naszych przeciwników politycznych”.

Jest to kalumnia, bo media oprócz byłych publicznych, a dzisiaj pisowskich, oraz takich, jak TV Trwam, TV Republika, „Gazeta Polska” i „Sieci” są mediami prywatnymi. PiS zatem jako jedyna partia ma 20% udziału w rynku medialnym. I to jest skandal, do którego Morawiecki niechcący się przyznał. Nie od rzeczy można stwierdzić, że owe 20% mediów po prostu kłamie dla swojej przewodniej partii.

Morawiecki czuje, że PiS-owi przypala się zadek, przestrzega elektorat: „Nadchodzące wybory są historycznie ważne. Nie mniej ważne niż w 1989 roku”. Te sprzed 29 lat nazwał kilka dni temu ćwierćwyborami. Czy Morawiecki nauczony przykładem komuchów, którzy oddali wówczas władzę, postąpi inaczej i władzy nie odda?

Kaczyński nie wróci do tej roli i postaci, w jakiej go znaliśmy, Morawiecki sobie nie poradzi z aparatem partyjnym, widać jak się szarpie i sam sobie zaprzecza. Z jego strony może dojść do desperackich ruchów.

Spełnia się czarny sen władzy, a opozycyjna nadzieja, że władza PiS oto wypada im z rąk, a wówczas znajdzie się na ulicy. Wystarczy po nią sięgnąć.

Mateusz Morawiecki przejmuje definiowanie celów PiS, chociaż prezes wyszedł ze szpitala. Jarosław Kaczyński niedysponowany – przyzwyczajmy się do trwałości tego stanu – więc naturalnym wydaje się, że premier zostaje p.o. prezesa. PiS to partia mająca tyleż struktury, co mentalność sekty, a może nawet zorganizowanej organizacji nie przestrzegającej prawa.

Morawiecki staje się consigliore, choć jeszcze wczoraj był osobą dopuszczaną do pocałunku pierścienia wodza, ale to Morawiecki ma głowę na karku, przynajmniej, jeżeli chodzi o jej zawartość intelektualną. Reszta polityków w PiS służy do zbierania haraczów politycznych w terenie z różnym skutkiem, bo dowiadujemy się o ekscesach na spotkaniach Szydło, Kuchcińskiego i podobnych żołnierzy.

Morawiecki w zastępstwie prezesa daje głos mediom. Dowiedzieliśmy się, jaką krzywdę chciałby zrobić większości niezależnych mediów – 80% – mianowicie dekoncentrować, repolonizować, aby w ten sposób służyły władzy. Krótko pisząc – chce pisyzować informację

W wywiadzie dla „Gazety Polskiej” – organu PiS – którego fragmenty zostały udostępnione publice przed ukazaniem się numeru tygodnika w środę – p.o. prezesa mówi o tym, jaką widzi rolę pisowskiej Polski na arenie międzynarodowej.

A jest ona ogromna, by nie powiedzieć, ze snu o potędze. Mianowicie nasz kraj ma być zwornikiem. Asocjacje ze zwieraczem kompromitują Morawieckiego jako użytkownika języka polskiego, ale czort z tymi nieczystościami semantycznymi. Władza PiS chciałaby zwierać USA i Unię Europejską, bo drogi Zachodu wg Morawieckiego zaczęły się rozchodzić.

Administracja waszyngtońska postrzega nasz kraj rządzony przez PiS na razie tylko poprzez bardzo krytyczną ocenę – a to przy okazji ustawy o IPN, ustaw sądowniczych i wolności mediów – więc marzenia Morawieckiego nie zwierają się sensownie. O Unii Europejskiej premier niech zapomni, aby chciała służyć jako strona do jego zwierania, gdyż ciągle wisi nad głową PiS jak miecz artykuł 7 Traktatu oraz prawdopodobnie sprawa w Trybunale Sprawiedliwości UE o Sądzie Najwyższym.

Z podobnych wywiadów Morawieckiego może jedynie się cieszyć zespół „Ucha prezesa”. Formuła tego serialu wyczerpała się, widzowie wolą oglądać kabaret PiS na żywo. Oto więc Robert Górski dostaje premię za wytrwałość i może realizować sequel „Ucha” choćby pod tytułem „Zwornik p.o. prezesa”

Ba! Służę inspiracją. Do zwierania natchnienia można wykorzystać obraz Jana Brueghela „Pochlebcy”, widzimy na nim kupca, któremu do czterech liter wchodzą tytułowi pochlebcy, bo ten sypie złotymi talarami z ogromnej sakwy. A prezesa można pokazać, jako zwornik dwóch seriali poprzez obrazek z genialnego filmu Coppoli, jak to don Corleone już raz padł w ogródku, podniósł się jednak, dostał kule ortopedyczne.

Prezes i p.o. prezesa prowadzą PiS – a wraz z partią Polskę – na skraj. Taki hit.

Tak upada demokracja. Tomasz Lis, Jacek Żakowski, Tomasz Wołek i Wiesław Władyka używają słów najgrubszej krytyki

W TOK FM debatowano nad ostatnimi demolkami PiS.

Tomasz Wołek uważa, że ponieśliśmy jako panstwo i społeczeństwo klęskę.

trzeba zdawać sobie sprawę, że jesteśmy w momencie przejścia między ustrojami.

To nie koniec pieśni, ale straszliwa klęska demokracji. Powiem więcej, to morderstwo na dwóch fundamentach demokracji

– Znaleźliśmy się w sytuacji zamykania procesu przejmowania państwa przez PiS.Jeżeli nie znajdzie się siła społeczna, która się temu przeciwstawi, to będzie pozamiatane. Wybory samorządowe będą ostatnią próbą sił obywatelskich i energii opozycyjnej.

Tomasz Lis dodał natomiast, że to właśnie wybory samorządowe pokażą determinację władzy w manipulowaniu. Degradacja parlamentaryzmu jest świadomym działaniem.

Natomiast Jacek Żakowski zauważył, że jak pokazują ostatnie miesiące, weta prezydenta odbijają się na polskiej demokracji rykoszetem.

– Bez mrugnięcia biorę te dwa weta, nawet w złej wierze. Zobaczcie, co już się dzieje w polskim sądownictwie, w kontekście sprawy śmierci ojca Ziobry. Ja po ludzku rozumiem, że sąd ucieka od orzekania w tej sprawie, bo albo postanowi tak, jak chce pan Ziobro, albo zrobi wbrew ministrowi, i wtedy będzie prześladowany.

Ironizował Żakowski, mając na uwadze skandaliczne zachowanie posła Piotrowicza czy Pawłowicz, że degradacja parlamentaryzmu nie jest przypadkiem. Tu nie chodzi o to, że w Sejmie dziwnym trafem znaleźli się tacy ludzie. To rozmontowanie demokracji także na poziomie narracji, dobieranych słów, niszczenie etosu pracy posła, czy posłanki. W tę narrację wpisuje się też Atlas kotów, tak chętnie ostatnio komentowany.

– To nie jest głupota. To czyste zło – dodał Tomasz Wołek.

– Kiedy obserwuję posła Horałę z PiS, to widzę, że, gdy on kłamie, oczy mu się śmieją – kwitował Lis.

– To jest pogrzeb. A tak naprawdę dwa kondukty pogrzebowe SN i KRS. Nie ma miejsca na jaja. Teraz to już tylko opowieść przez powagę jest stosowna.

Wiesław Władyka odniósł się do słów Radosława Markowskiego, które padły na antenie TOK FM w tym tygodniu. – Atak jednej partii na państwo jest realizowany. Nadchodzi czas zasadniczej próby. Trzeba zrobić pełen sojusz wśród samorządów.

– Musimy być skupieni – apelował Lis.

– Skupieni, kreatywni i gotowi na ofiarność – dodał Żakowski.

Życzenie Polaków: Piotrowicz musi odejść

komisja-sprawiedliwosci

Czego powszechnie Polacy sobie życzą, raczej wiemy, a przynajmniej intuicyjnie. Takie życzenia wyrażają protestujący posłowie w sali obrad podczas świąt Bożego Narodzenia. Mamy do czynienia z takim ze zjawiskiem nader rzadko, a może wcale nie spotykanym w skali globalnej.

To wnosimy oryginalnego w wianie dla ludzkości, Europy. Część elit politycznych nie godzi się na demontaż ustroju demokratycznego, opisany w literaturze przedmiotu, którzy dostają wsparcia od społeczeństwa obywatelskiego wyrażającego większość narodu.

Takie zjawiska jak wigilia Bożego Narodzenia i same święto pod Sejmem i na sali plenarnej Sejmu przechodzą do pamięci i do historii. To jest trwałe, bo potrzebuje nie lada wysiłku od uczestników, wcale nie takiego wysiłku powierzchownego politycznie, że protestuje się za sprawą nie podlegającą dyskusji, ale wysiłku wewnętrznego, za który się płaci rzeczywiste ceny, wysiłku z gruntu psychologicznego, egzystencjalnego. Wszak najważniejsze są nasze głosy wewnętrzne, ten w środku nas aniołek i ten diabełek. To one nas rozrywają wewnątrz, „debatują”.

Z tym się zmagają posłowie Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej protestujący w Sejmie. I to wnętrze wykuwa w nich szlachetność, a nie gorsza czy lepsza retoryka na konferencji prasowych. Polityczny protest w Sejmie i pod nim to cezura, która wpisze się na trwałe w historii Polski i to po stronie tej najszlachetniejszej.

Niemniej ważne są życzenia wszystkich Polaków, życzenia polityczne dotyczące zjawisk społecznych i osób. Czego sobie życzymy, kogo sobie życzymy, a kogo nie.

W ramach świątecznego życzenia portal OKO.press zapytał o to Polaków. Pytania dotyczyły tematów obecnych na agendzie roku 2016, jak wprowadzenia reformy (bądź deformy) edukacji, protestów ulicznych, czy ma być ich więcej i czego mają dotyczyć, i bardziej szczegółowo pytano, odebrać stopnie generalskie postaciom spoczywających już na cmentarzu, Jaruzelskiemu i Kiszczakowi, czy też nie.

Wyniki życzeń świątecznych Polaków sukcesywnie będą publikowane, na pierwszy ogień poszedł mniemany dla siebie Konrad Wallenrod PiS, Stanisław Piotrowicz. Jako prokurator w PRL-u formułował zarzuty w stosunku do postaci opozycyjnych, a po roku 1989 roku jego „bohaterstwo” dalej było zakonspirowane i bronił pedofilii księdza z Tylawy.

OKO.press zadało pytanie, czy Piotrowicz ma nadal być przewodniczącym sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, być taranem politycznym swego szefa Jarosława Kaczyńskiego, który na „sukces” byłego prokuratora reaguje rechotem aprobaty. Literacko owe zjawisko można byłoby nazwać bezwarunkową reakcją przepony na demontaż demokracji.

Otóż Polacy życzą sobie w sprawie złowieszczej postaci Piotrowicza: ustąp, odejdź. 59 proc. ankietowanych życzeń wyraża się: Piotrowicz musi odejść. Toleruje go tylko 19 proc.

Cząstkowe badania dotyczyły Piotrowicza przeszłości i teraźniejszości. Działalność prokuratorska w PRL tarana Kaczyńskiego jest w miarę obojętna dla najmłodszych, tylko 47 proc. młodzieży (18-24 lata) jest za dymisją Piotrowicza, najbardziej krytyczni wobec jego peerelowskiej działalności są 50-latkowie, nieco większa była zgoda u ludzi po 60-tce, tradycyjnego elektoratu PiS.

Wśród zwolenników PiS Piotrowicz ma poparcie tylko 40 proc., jedna trzecia pisowskiego elektoratu chciałaby, aby ustąpił i odszedł w polityczny niebyt.

Polacy w stosunku 3:1 życzą sobie, aby Piotrowicz odszedł. Ale wiemy, iż prezes PiS nie pozbędzie się swojej ikony walki ze standardami demokratycznymi, bo nie ma tak drugiej zdeterminowanej postaci, dla której argumenty rozumu muszą ustąpić przed wolą prezesa.

zyczenie-polakow

Pisowska sędzina magister prawa Przyłębska jest niekonstytucyjnym prezesem TK, beknie za to ona i Duda, który ponoć jest prezydentem; a fe

wedlug

Julia Przyłębska – nawet przyjmując ostatnie pisowskie ustawy o TK w dobrej wierze – została wybrana i mianowana przez Andrzeja Dudę niezgodnie z Konstytucją.

Tak opiniował pisowski ekspert prof. Bogusław Banaszak. Stwierdził to w ekspertyzie z listopada 2015 roku. Dzisiaj jednak nie otwiera dzioba w kwestii nielegalności, acz nie zauważył swojej poprzedniej opinii, bo wiadomo, że wszyscy związani z PiS-em są złamani i płyną w rynsztoku bezprawia.

Tak samo jest z mgr prawa Przyłębską, która zlikwidowała Obserwator Konstytucyjnego (kalendiariu TK i analizy prawne), a także przy nazwiskach sędziów nie ma tytułów naukowych, bo pisowscy sędziowie ich nie posiadają, z małymi wyjątkami.

Mamy przykład haniebnego braku kompetenecji tam, gdzie one są niezbędne. Ale… PiS wprowadza bezprawie, a nie prawo i sprawiedliwość.

Bezprawie nie ma tytułów naukowych, bo takich nie posiada motłoch i gmin. Taki jest zakompleksiały kaczyzm jak nosiciel nazwiska tej zarazy.

zyczenie

Jednym z życzeń Polaków jest to, aby prawnik Kaczyńskiego, który przepycha przez Sejm bezprawie prezesa PiS, Stanisław Piotrowicz odszedł.

Piotrowicz bierz tyłek w troki i zmykaj! I tak dobierzemy ci się do tyłka, którego miejsce jest na pryczy za kratami.

Kaczyński przyznałby Piotrowiczowi order z… kartofla

kaczynski

Jarosław Kaczyński, ojczulek PiS, zrobił swemu drobiazgowi parlamentarnemu spotkanie opłatkowe w Sejmie.

I kogo wychwalał? Stanisława Piotrowicza, o którym rzekł, że „ataki zniósł z godnością i spokojem, za co należy mu się order”.

Jako to powiedział Kaczyński nazwany kiedyś celnie przez satyryków berlińskich „kartoflem”, więc uznajmy, że Piotrowiczowi należy się medal z kartfola.

Dla PiS-u była do rzeczywiście „dobra zmiana”, dla Polski – podła. Polska cofnęła się we wszystkim. Kaczyński zapowiada, że przyspieszy tempo. Ciekawe, gdzie się zatrzymamy? W Średniowieczu, czy w epoce kamienia łupanego?

Byli też na tej wigilii wszelacy Pisiewicze, Misiewicze, którymi poobsadzane zostały spółki państwowe. Nikt z nich nie ma kompetencji do prowadzenia biznesu, to lewi ludzie, wyznawcy tupolewizmu.

Polska za sprawą PiS idzie na dno, choć jeszcze płynie z ledwością w… rynsztoku.

Piotrowicz czołgista prezesa kroi prawo pod siebie. Bezprawie PiS w prywatnym państwie

stanislaw-piotrowicz

Stanisław Piotrowicz jest tak potężnym posłem, że ustawę dezubekizacyjną kroi pod siebie. Otóż nie zostaną nią objęci prokuratorzy stanu wojennego.

radio-zet-news

Krótko pisząc: Polska to prywatne państwo Kaczyńskiego, które odbiera innym w imię racji ideologicznych, ale swoim pieskom nie daje zrobić krzywdy.

Piotrowicz to szczególny czołgista, tak się czołga przed prezesem, jak mało kto. Zresztą to osoba, która czołga się przed każdą władzą. Czołgista.

Katowi Piotrowiczowi Pikul urwał się ze stryczka

antoni-pikul

Stanisław Piotrowicz mówiąc, iż podpisał akt oskarżenia Antoniego Pikula: „Podpisałem, bo wiedziałem, że będzie nieskuteczny”, powiedział tyle, co kat otwierający zapadnię na szubienicy, gdy urwał się stryczek: „wieszałem, ale wiedziałem, że skazany nie zadynda, bo miał kark zbyt silny, jak na stryczek”.

Tako rzecze kat Piotrowicz.

Pikul o Piotrowiczu:

„Nie zbieram żadnych argumentów, żeby udowodnić, że on kłamie.(…) Człowiekiem, któremu zawdzięczam wyjście z aresztu był Stanisław Zając, mój adwokat”.

Kat Piotrowicz teraz ma zupełnie inny cel, zakłada pętlę na Konstytucję. Pod Trybunałem Konstytucyjnym zapdnia została uruchomiona. Póki szefem TK był prof. Andrzej Rzepliński stryczek nie był skuteczny. Teraz może się nie urwać.

Konstytucja zawiśnie, będziemy mieli pisowskie bezprawie. Taki jest kat Piotrowicz.

Po prostu – mały, wredny człowieczek.

Piotrowicz to doświadczony Misiewicz. Taka jego PiS mać

piotrowicz

Stanisław Piotrowicz to żałosna postać. Jego konferencja prasowa służyła tylko jednemu: pisowcy będą mówili, że się wytłumaczył. I tyle.

goodman

Jest niewinny – tak bedą bębnić wszem i wobec. Piotrowicz jest użteczny Kaczyńskiemu. Rozwalić Polskę – o to chodzi.

okopress

Bezczelność to dewiza PiS.

piotrowicz-sie

Piotrowicz za PRL-u był jeszcze pikusiem, byli od niego lepsi. „Zasłużył” się tylko na brązowy medal, teraz ma złoto, jak w banku. Misiewicze, Pisiewicze, Piotrowicze.

Piotrowicz i Pawłowicz – partyjne małżeństwo

Pisowscy „święci” Piotr i Paweł wspierają się. Piotrowicza wspiera Pawłowicz:

Dziękuję za to, co Pan robi już od kilku kadencji. To Pana patriotyczni wyborcy, znając CAŁE Pana życie, ciągle jednak Pana do Senatu i Sejmu wybierają”-

wyznaje miłość na Facebooku Krysia do Stasia.

krystyna-pawlowicz

Pisowska para – małżeństwo partyjne.