Polsatnews, 17.09.2016

 

top17-09-2016

 

 

Lustra Leszka Millera

Lustra Leszka Millera

Leszek Miller jest swoistym fenomenem, który stara się pomieścić w różnych systemach politycznych – i to mu się udaje. Miller działa poprzez analogię, którą w polityce można nazwać symetrią bądź lustrem.

Sukces historyczny np. odniosła sala BHP w Stoczni Gdańskiej, więc Miller za czasów PRL zorganizował spotkanie dla gawiedzi w stołówce KC PZPR. Zadziałało, bo o spotkaniu pisała nie tylko prasa reżimowa, ale dali się nabrać szukający kompromisu z komunistami. Miller po prostu chce być tam, gdzie znajduje się grupa trzymająca władzę. Sam tworzył tę grupę, ale się wydało, więc po zdaniu premiera i usunięciu się z SLD dalej praktykował symetrię, związał się z Samoobroną, która nosiła czerwono-białe krawaty (przecież nie biało-czerwone).

Ostatnio Miller szuka symetrii w stosunku do rządzącego PiS. Przeczuwając, iż partia Kaczyńskiego będzie rozdawać frukta, już w wyborach samorządowych razem z prezesem orzekł, iż wybory zostały sfałszowane. Następnie Miller przerżnął wybory parlamentarne. Niepocieszony robi wszystko, co możliwe, aby przypodobać się Kaczyńskiemu. W tym wypadku mamy symetrię bardziej złożoną, bo Millerowi ckni się czas młodości w PRL-u, a partia Kaczyńskiego odtwarza zwyczaje polityczne wydawałoby się upadłego reżimu.

Miller występuje w mediach narodowych (do niedawna publicznych) i zaświadcza, iż PiS to jest to, uzasadnia bezprawie. Dlaczego? Bo znowu chce poprzez analogie, poprzez symetrię dostać się do władzy, do grupy trzymającej władzę. Miller spóźnił się, gdy Kaczyński jednoczył prawicę, a przecież mógł zjednoczyć się z prezesem razem z Ziobrą (słynne zero, niedawno odszczekane przez Millera) i Gowinem.

Miller więc okazał się gapą, lecz nie wszystko przegrane, bo jak mało kto, Miller potrafi w jednej krótkiej wypowiedzi zawrzeć aż trzy kłamstwa. Oto „wyczyn” Millera: „Uważam, że sędzia sądu powszechnego musi mieć większe kwalifikacje niż sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Sędzia powszechny bada sprawy bardzo złożone, a sędzia TK ma jedno zadanie. Ocenić, czy dany akt ustawodawczy jest zgodny z konstytucją, czy nie”. A jest przecież odwrotnie, gdyż sędzia TK musi mieć 10-letni staż pracy na stanowisku sędziego, prokuratora, adwokata, a tego nie wymaga się od sędziego sądu powszechnego. Sprawy w TK są bardziej złożone, bo to nie tylko badanie zgodności z Konstytucją, ale z prawem międzynarodowym, ratyfikowanym przez Polskę i zgodności z innymi ustawami.

Miller tego nie wie? Wie, ale obecnie ta wiedza nie jest pożądana, jest niebezpieczna, więc śpiewa tak, jak gra PiS. To jest dar ceniony przez prezesa Kaczyńskiego. Portal OKO.press nazwał tę wypowiedź hat-trickiem Leszka Millera. Gdyby Miller grał w piłkę, to cieszylibyśmy się z jego gry, jak z Roberta Lewandowskiego. Za tę wypowiedź Miller od dziennikarzy dostał zasłużonego matołka.

Nie bądźmy tacy wybredni, jedni wyróżniają się mądrością, ale takich jest bardzo niewielu. Miller nie należy do ludzi mądrych i roztropnych, więc startuje w konkursie z ogromną konkurencją, w konkursie matołków – i daje radę. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie doceni zmatolenia Millera. Przecież IV RP jest zwierciadlanym odbiciem PRL w kwestii Trybunału Konstytucyjnego. Miller więc daje radę jako matołek.

Waldemar Mystkowski

lustra

Koduj24.pl

Po co nam wolność? [MICHALIK]

Eliza Michalik, publicystka Superstacja, 17.09.2016
Marsz KOD i opozycji w Warszawie

Marsz KOD i opozycji w Warszawie (Fot. Waldemar Gorlewski / Agencja Gazeta)

PiS bardzo próbuje nas przekonać, że lekceważy wolność i nią gardzi. Jednak tak naprawdę śmiertelnie się naszej wolności boi.
Żeby uświadomić sobie skalę strachu PiS-u przed wolnością, należy zrozumieć, że Polska wolnych, myślących ludzi, wolny, nieskrępowany przesądami rynek opinii i idei, na którym ścierają się poglądy, a do swojego punktu widzenia trzeba innych przekonać rozsądną argumentacją, a nie przemocą i krzykiem, to byłby koniec tej partii.

Dlatego, choć w tytule pytam, po co nam wolność, powinnam zapytać raczej, po co PiS-owi nasza wolność. Bo powody, dla których potrzebujemy wolności, są dokładnie takie jak powody, dla których PiS zrobi wszystko, żeby nam ją odebrać.

Zastanawialiście się kiedyś, co łączy wszystkie grupy zawodowe i społeczne, z którymi walczy PiS? Dlaczego to właśnie niepokorni sędziowie, nieposłuszni dziennikarze i obywatele maszerujący z KOD-em budzą taką agresję tej partii?

Otóż, oprócz oczywistych politycznych korzyści płynących z zabicia Trybunału Konstytucyjnego i upadku państwa prawa, PiS nie znosi tych ludzi, ponieważ odważnie walczą o to, w co wierzą, a im bardziej demonstrują swoją wolność, tym słabiej na ich tle wypadają wyrastający jak grzyby po deszczu populiści, tchórze i karierowicze, nieudolnie przysłaniający oportunizm i żądzę władzy listkiem z parodii patriotyzmu i katolicyzmu.

A więc banalnie i po prostu: ludzie wolni każdego dnia przypominają Polakom, że można i warto być niezależnym i odważnym, stanowiąc bolesny dla PiS-u kontrast z zawodowymi działaczami, którzy obok odwagi cywilnej i wierności wyższym wartościom nigdy nawet nie przechodzili.

Wolność musi dziś jednak walczyć o przetrwanie także z innych, ważniejszych powodów: jest jedynym realnym zagrożeniem dla rządu i zachłanności PiS-u. Jarosław Kaczyński nigdy tego nie przyzna, ale dobrze rozumie, że jeśli nam jej nie zabierze, szybko straci władzę.

Nikt lepiej od prezesa PiS-u, zakompleksionego na punkcie własnej skromnej działalności opozycyjnej, nie wie, jak cudze męstwo mocno inspiruje bliźnich, jak cudza odwaga daje do myślenia. Tak jak nikt nie wie lepiej od byłego prokuratora Stanisława Piotrowicza, jak zaraźliwa jest wolność i jak trudno ją sobie wybić z głowy, gdy się już jej, często idąc za cudzym przykładem, zapragnie.

Dlatego obaj: mózg i usta PiS-owskiej operacji pozbawiania Polski wolności, boją się jej jak zarazy i jak zarazę chcą ją wytępić. I dlatego w walce z nią, oprócz zakazywania, próbują poniżać i obśmiewać, bo dobrze wiedzą, że oprócz otwartej wojny to właśnie drwina, umniejszenie i oczernianie są zawsze najskuteczniejszą bronią.

I to jest odpowiedź na zadawane przez wiele dni w mediach z oburzeniem pytanie: jak mogli działacze PiS-u na odbywający się w Warszawie Nadzwyczajny Kongres Sędziów i sformułowaną przez nich mocną tezę o zagrożeniu totalitaryzmem zareagować kpiną i pogardą: ot, wolność to głupstwo, niepotrzebny drobiazg, a walka o nią to przejaw pieniactwa, a wręcz niezrównoważenia?

Ano mogli, bo temu właśnie służą te wszystkie protekcjonalne połajanki: „Nikt nie chce słuchać o Trybunale”, „Trybunał jest dziesiąty na liście tematów, które obchodzą Polaków” – wytworzeniu w Polakach przekonania, że wolność jest im niepotrzebna, że się nie liczy, że jest tylko niepoważną przeszkodą na drodze do silnego państwa.

Musimy jednak pamiętać o jednym: choć PiS bardzo próbuje nas przekonać, że lekceważy wolność i nią gardzi, prawda jest zupełnie inna. PiS śmiertelnie boi się naszej wolności, nic nie przeraża PiS-u tak jak ona.

Ulubione przez lata zawołanie sympatyków tej partii „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie” to czysta propaganda bez pokrycia w faktach. W ojczyźnie prawdziwie wolnej los populistów i nacjonalistów był przecież nie do pozazdroszczenia: przegrywali wybory niemal przez dekadę i przepadliby z kretesem, gdyby nie katastrofa smoleńska, która politycznie uratowała im skórę. Dlatego wiedzą, pamiętają, że w świecie wolnych, ciekawych świata i nieskrępowanych w krytykowaniu władzy ludzi kłamstwa wyczuwa się z kilometra, a głupota i nieodpowiedzialność polityka przekreślają jego karierę, że wobec wolnych ludzi nie można przyjmować protekcjonalnego tonu ani łamać prawa, na wolnych ludzi nie działa w końcu ordynarny szantaż.

Prawda jest taka, że nasz rozwój, nasza odwaga i wolność w końcu unicestwią PiS. Sprawią, że lenie, kłamcy, pozoranci, populiści, krzykacze bez dokonań i ogłady, fanatycy, szaleńcy, przemocowcy i aroganci, nie tylko zresztą z tej partii, ale wszelkiego rodzaju, stracą rację bytu. Dlatego musimy zażarcie i do końca walczyć z PiS-em o naszą wolność, bo dla nas, tak jak dla niego, to walka o przetrwanie.

Wideo „Magazynu Świątecznego” to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.

W Magazynie Świątecznym:

Jerzy Bralczyk: Pokaż język wartościom najwyższym
Wolałbym, żeby nie mówiono o mnie „senior”. Jestem stary i koniec. Ale oczywiście spotykam się z takim poklepywaniem, że skądże znowu, jesień życia. Bez sensu

Rodzina z ulicy Srebrnej. Krewny i zaufani prezesa PiS kontra słynny kupiec reprywatyzacyjnych roszczeń
Kuzyn Jarosława Kaczyńskiego, przyjaciółka domu prezesa, jego dwóch szoferów, asystentka i jej syn. Wszyscy oni rządzą spółką Srebrna, która na wartej kilkadziesiąt milionów złotych działce chce zbudować 190-metrowy wieżowiec. Chyba że uprzedzi ich słynny kupiec reprywatyzacyjnych roszczeń

Szczęście leży na chodnikach
Nasza podróż codziennie zaczyna się od przejścia do samochodu, na przystanek, do roweru. Każdy jest pieszym. A wasza przestrzeń jest zaprojektowana tylko dla samochodów. Gdzie tu sens? Z Gilem Penalosą rozmawia Aleksander Gurgul

Kolumbia. Wrzask wojny, szept pokoju
Przez pół wieku Kolumbijczyk miał wojnę wszędzie: codziennie śmierć, porwania, bomby. Teraz wojnę ma zastąpić pokój. Stan zapomniany

Ty folksdojczu za ruble [40. ROCZNICA KOR-U]
Bukiet dla żony warchoła, czyli jak rozłożyć totalitaryzm na łopatki

Prof. Tomasz Koncewicz: Dzisiaj bardzo dużo osób czuje, że nie należy do narodu
Kiedy mówię, że orzeczenie musi być zgodne ze zdrowym rozsądkiem, że za literą prawa powinna iść sprawiedliwość, że jeden przepis należy czytać w świetle całości regulacji, na twarzach przyszłych prawników widzę zaniepokojenie: a gdzie to jest zapisane? Czy pasuje do kodeksu?

Redbad Klijnstra: Pan Antoni dobrze zrobił
Kiedy Holendrzy rozmawiają o historii, o tym, czy ich tożsamość zbudowało siedem wielkich powodzi, to wszyscy są zgodni, że te powodzie się wydarzyły. W Polsce spieramy się o to, czy w ogóle pewne rzeczy się wydarzyły i jak się wydarzyły

Zofia Posmysz, numer 7566
Auschwitz może się powtórzyć. Toczy się walka dobra ze złem i teraz świat znowu idzie w złym kierunku. Tego się obawiam. Z Zofią Posmysz rozmawia Donata Subbotko

Wybory w USA. Chelsea Clinton macha flagą
Pierwsze córki nigdy nie miały lekko, ale żadna nie musiała odpowiadać na pytania o aferę rozporkową taty

Wybory w USA. Sen o Dzikim Zachodzie
Republikanie z Marquette sprawiają wrażenie bardzo uczynnych, uprzejmych i gościnnych. Dlaczego większość z nich chce głosować na egoistycznego, nieokrzesanego i niegościnnego Trumpa?

Na początku jest beton
My, cztery kobiety, i on, szara eminencja, milcząco obecny w dyskusji na swój temat. Kiedyś wyśmiewany i poniżany, dziś wynoszony na piedestał, bo nagle stał się modny i uniwersalny. Za co go pokochaliśmy?

colaczy

wyborcza.pl

Adwokat Ziobry w zarządzie PZU. O dziwo, jest członkiem jeszcze czterech rad nadzorczych

Adwokat ministra Ziobry w zarządzie PZU.
Adwokat ministra Ziobry w zarządzie PZU. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

„Gazeta Wyborcza” podaje, że Bartłomiej Litwińczuk, który reprezentował przed sądem ministra sprawiedliwości, trafił do zarządu PZU Życie SA. Redakcja twierdzi, iż stanowisko przydzielono mu bez konsultacji z innymi członkami organu. 36-latek zasiada w czterech radach nadzorczych innych spółek.

Litwińczuk od 6 lat prowadzi własną kancelarię. „Łączy wiedzę o biznesie z wszechstronnym doświadczeniem wynikającym z świadczenia pomocy prawnej w sprawach związanych z prawem spółek handlowych, prawem autorskim, prawem administracyjnym i prawem karnym” – czytamy na stronie PZU. Z krótkiej notatki nie dowiadujemy się, że jest adwokatem obecnego ministra sprawiedliwości i prokuratura generalnego. Brał udział w sprawach cywilnych m.in. przeciwko tygodnikom „Polityka”, „Newsweek”czy „Przegląd”.

 

Dla młodego mecenasa członkostwo w zarządzie PZU to kolejny punkt w CV. Według portalu OKO.press, należy do rad nadzorczych Polskiego Holdingu Obronnego, Grupy Azoty, PKP Cargo Service i Link4. W ostatniej spółce należącej do PZU pracę znalazła Patrycja Kotecka, żona ministra Ziobry.

adwokat

źródło: wiadomosci.gazeta.pl

 

HAT-TRICK LESZKA MILLERA. TRZY FAŁSZE O SĘDZIACH TK

DANIEL FLIS, 16 WRZEŚNIA 2016

Leszek Miller, były premier i szef SLD, uważa, że sędzia rejonowy musi spełniać wyższe wymagania i zajmuje się trudniejszymi sprawami niż sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Za nieznajomość konstytucji dostaje od OKO.press „matołka”


Uważam, że sędzia sądu powszechnego musi mieć większe kwalifikacje niż sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Sędzia powszechny bada sprawy bardzo złożone, a sędzia TK ma jedno zadanie. Ocenić, czy dany akt ustawodawczy jest zgodny z konstytucją czy nie.

Leszek Miller, “Gość Poranka”, TVP Info – 12/09/2016


FAŁSZ. SĘDZIA TK MUSI WYRÓŻNIAĆ SIĘ WIEDZĄ, SPRAWY TK NIE SĄ MNIEJ ZŁOŻONE


Leszkowi Millerowi udało się w trzech zdaniach popełnić trzy błędy: sędziowie rejonowi albo okręgowi wcale nie mają wyższych kwalifikacji niż ci z Trybunału, nie rozpatrują też bardziej skomplikowanych spraw. A Trybunał ma więcej zadań niż sprawdzanie zgodności ustaw z konstytucją.

Sędziowie Trybunału: 10 lat doświadczenia

Czy sędzia Trybunału faktycznie może mieć niższe kwalifikacje niż sędzia sądu powszechnego (czyli rejonowego, okręgowego lub apelacyjnego)? Odpowiedź jest jednoznaczna: nie.

Artykuł 194 konstytucji stanowi, że

Sejm wybiera do Trybunału sędziów „spośród osób wyróżniających się wiedzą prawniczą”. Od sędziów sądów powszechnych konstytucja tego nie wymaga.

Na czym konkretnie polega „wyróżnianie się wiedzą prawniczą” oceniają posłowie, ale minimalne wymagania określa ustawa o TK. To te same wymogi, które obowiązująsędziów Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego:

  • ukończenie magisterskich studiów prawniczych;
  • wyróżnianie się wysokim poziomem wiedzy prawniczej;
  • co najmniej dziesięcioletni staż pracy na stanowisku sędziego, prokuratora, adwokata, radcy prawnego lub notariusza albo prezesa, wiceprezesa, starszego radcy lub radcy Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa.

Są wyjątki: kandydat, który może się pochwalić stopniem co najmniej doktora habilitowanego nauk prawnych, nie musi mieć 10-letniego stażu.

Sejm_433
Przeczytaj też:

„TRYBUNAŁ TO TRZECIA IZBA PARLAMENTU”. PRZYDAŁABY SIĘ IZBA OTRZEŹWIEŃ

FILIP KONOPCZYŃSKI  5 SIERPNIA 2016

Sądy powszechne to sądy rejonowe, okręgowe i apelacyjne. W każdej z tych instancji sędziowie muszą spełniać inne wymagania:

  • sędzia rejonowy musi mieć co najmniej dwa lata doświadczenia na stanowisku asesora sądowego lub trzy lata na stanowisku asesora prokuratorskiego;
  • sędzia okręgowycztery lata na stanowisku sędziego sądu rejonowego lub wojskowego sądu garnizonowego lub na stanowisku prokuratora;
  • sędzia apelacyjnyco najmniej sześcioletni staż sędziowski, w tym co najmniej trzy lata pracy na stanowisku sędziego sądu okręgowego, sędziego wojskowego sądu okręgowego lub prokuratora prokuratury okręgowej.

Wymagania wobec sędziów sądów powszechnych różnią się w zależności od instancji, a od powyższych zasad jest wiele wyjątków i zastrzeżeń.

Zatem sędziowie sądów powszechnych muszą mieć od dwóch do ośmiu lat doświadczenia. Od sędziów Trybunału wymaga się więc doświadczenia co najmniej o dwa lata dłuższego i dodatkowo „wyróżniającej się wiedzy prawniczej”, co jednak trudniej zmierzyć.

Czym zajmuje się Trybunał

Miller uważa, że Trybunał ma jedno zadanie: ocenia zgodność ustaw z konstytucją. To nieprawda. Wystarczy zajrzeć do konstytucji. Art. 188 konstytucja jasno wylicza, co należy do obowiązków Trybunału:

TK orzeka w sprawach zgodności z konstytucją ustaw, umów międzynarodowych, przepisów prawa centralnych organów państwowych (np. rozporządzeń) oraz celów lub działalności partii politycznych. Poza tym Trybunał sprawdza też zgodność ustaw i innych przepisów prawa z ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi oraz innymi ustawami.

Sprawy łatwiejsze i trudniejsze nie istnieją

Jak porównać złożoność spraw w sądach powszechnych i w Trybunale Konstytucyjnym? Być może sprawa drobnej kradzieży sklepowej jest prostsza niż kwestia konstytucyjności ustawy o TK. Jak jednak porównywać sprawy trybunalskie ze złożonymi sprawami gospodarczymi? Czy stopień skomplikowania powinno się liczyć tomami akt sądowych, wagą zagadnienia, liczbą osób, których będzie dotyczył wyrok? Zdaniem konstytucjonalisty, dr hab. Ryszarda Piotrowskiego, porównanie Leszka Millera po prostu nie ma sensu.

– Każda sprawa, która staje na wokandzie sądu, jest skomplikowana i dotyczy wartości konstytucyjnych najwyższej rangi. Zawsze potrzebna jest staranność i mądrość, która pozwoli wydać rozstrzygnięcie w sposób przyzwoity i odpowiadający literze prawa. To może być równie trudne w Trybunale, jak w sądzie I instancji – powiedział Piotrowski OKO.press.

Podsumujmy: po pierwsze, sędziowie Trybunału Konstytucyjnego oceniają nie tylko zgodność ustaw z konstytucją. Po drugie, muszą spełniać wyższe wymagania niż sędziowie sądów powszechnych. Po trzecie, ich praca wcale nie jest mniej skomplikowana niż praca innych sędziów. Miller trzykrotnie się myli.

hattrick

OKO.press

 

michalwojtczuk

Szef MON: Rosja zwróciła się o materiały ws. katastrofy smoleńskiej

Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz poinformował w sobotę, że Rosja zwróciła się do Polski o przekazanie zebranych przez podkomisję badającą katastrofę smoleńską „materiałów dowodowych dla ewentualnego podjęcia badania”.

PAP/Radek Pietruszka

– Federacja Rosyjska zwróciła się do nas, poprzez ambasadora (Siergieja) Andriejewa o przekazanie im tych materiałów dowodowych dla ewentualnego podjęcia badania. Następnie pan ambasador zadeklarował, że powinny być poczynione analizy przez ekspertów materiału dowodowego – powiedział Antoni Macierewicz w „Sygnałach Dnia”.

 

Jak ujawnił, strona rosyjska zwróciła się o to po czwartkowej konferencji podkomisji smoleńskiej, która – jak mówił – przedstawiła nowe materiały i dowody, „w sposób bezsporny pokazujące, że samolot rozpadł się w powietrzu”.

 

Rekonstrukcja przebiegu wydarzeń

 

Szef MON powiedział, że podkomisja jest na etapie rekonstrukcji przebiegu wydarzeń i „prawdy o tym jak przebiegały i jak do nich doszło”.

 

– To jest pierwszy etap. W jego toku ujawnią się też przesłanki pozwalające zidentyfikować osoby odpowiedzialne za to co się stało. Nie mam wątpliwości (…) że prawdę na temat tragedii smoleńskiej ujawnimy i tak się rzeczywiście dzieje – powiedział Macierewicz.

 

– Tak samo zostaną ujawnieni ludzie, którzy za to byli odpowiedzialni i myślę, że w normalnym praworządnym państwie, poniosą konsekwencje swoich działań – dodał.

 

„Naciski, by polski raport ws. katastrofy smoleńskiej był taki sam jak rosyjski”

 

W czwartek odbyło się pierwsze spotkanie z mediami podkomisji, powołanej w lutym Macierewicza do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej.

 

Naciski, by polski raport ws. katastrofy smoleńskiej był taki sam jak rosyjski; awaria części systemów Tu-154M przed uderzeniem w ziemię i manipulacje przy „czarnych skrzynkach” – to główne ustalenia podkomisji.

 

Podkomisja ds. katastrofy smoleńskiej została powołana w lutym przez szefa MON Antoniego Macierewicza. Wcześniej przyczyny katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r. badała do lipca 2011 r. Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP), którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. Macierewicz, który wcześniej stał na czele parlamentarnego zespołu smoleńskiego kwestionował jej ustalenia.

 

Komisja Millera ustaliła, że przyczyną katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Członkowie komisji podkreślali, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu. Ponadto w raporcie wskazano m.in. na błędy rosyjskich kontrolerów z lotniska w Smoleńsku.

 

Z kolei ostatni, opublikowany w kwietniu 2015 r. raport kierowanego przez Macierewicza zespołu parlamentarnego, zawierał tezę, że prawdopodobną przyczyną katastrofy była seria wybuchów m.in. na lewym skrzydle, w kadłubie i prezydenckiej salonce.

 

10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi – 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja udawała się na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.

polsatnews

polsatnews.pl

Wiceszef podkomisji smoleńskiej Kazimierz Nowaczyk chce „ekshumacji wraku” tupolewa

mk, PAP, 17.09.2016

Kazimierz Nowaczyk chce

Kazimierz Nowaczyk chce „ekshumować” wrak tupolewa (Sławomir Kamiński, Wojciech Olkuśnik)

– Ekshumacji wymaga zarówno wrak, jak i ofiary katastrofy – stwierdził Kazimierz Nowaczyk, członek podkomisji ds. zbadania katastrofy smoleńskiej. Powtarza też tezę o „uciętym zapisie” rejestratorów prezydenckiego samolotu

 

Kazimierz Nowaczyk, członek podkomisji Antoniego Macierewicza, w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem w RMF FM przyznał, że ekshumacja ofiar katastrofy smoleńskiej jest konieczna. Mówił jednak nie tylko o ekshumacji zmarłych.

– Proszę zobaczyć, ile lat rozwiązując niektóre zagadki kryminalne i takie rzeczy, robi się ekshumację po wielu, wielu latach. Tak samo jest z tym wrakiem. Ekshumacji wymaga zarówno wrak, jak i ofiary katastrofy – stwierdził Nowaczyk.

Nie jest jasne, co członek komisji ministra Antoniego Macierewicza miał na myśli, mówiąc o „ekshumacji” tupolewa. Służby sanitarne wyraźnie podają, że ekshumacja „polega na wydobyciu zwłok lub szczątków ludzkich z grobu lub miejsca tymczasowego pochówku”.

Kazimierz Nowaczyk o „wyciętych sekundach”

Członek podkomisji powtórzył też forsowaną przez członków podkomisji tezę o „manipulacjach i fałszerstwie” przy zapisach rejestratorów prezydenckiego samolotu.

– Jeżeli chodzi o czarne skrzynki, to jest ten element, którym się szczególnie interesuję i badam. Tak, manipulacja i fałszerstwo miały miejsce i tak jak powiedziałem – z polskiego rejestratora zostały wycięte ostatnie trzy sekundy, z rosyjskiego – pięć – powiedział Kazimierz Nowaczyk.

Kwestię poruszoną przez Nowaczyka wyjaśniał w rozmowie z Gazeta.pl inż. Edward Łojek, członek Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Zaznaczył, że kiedy doszło do katastrofy samolotu, dane nie trafiły do pamięci stałej rejestratora. – Mówimy o sekundach przed uderzeniem w ziemię, tuż po utracie skrzydła. To, co tam się działo, trudno uznać za jakikolwiek materiał, który może być użyty do określenia przyczyn katastrofy – wyjaśniał. CZYTAJ WIĘCEJ>>>

Podkomisja wystąpiła do Rosjan

Nowaczyk przypomniał, że do rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) został skierowany list z prośbą o udostępnienie dokumentów ze śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej.

Z kolei Rosjanie zwrócili się o przekazanie zebranych przez podkomisję „materiałów dowodowych dla ewentualnego podjęcia badania”. Jak ujawnił minister obrony narodowej Antoni Macierewicz w „Sygnałach Dnia” w PR 1, strona rosyjska zwróciła się o to po czwartkowej konferencji podkomisji smoleńskiej.

Zdaniem Ministra, podkomisja przedstawiła na konferencji nowe materiały i dowody, „w sposób bezsporny pokazujące, że samolot rozpadł się w powietrzu”. CZYTAJ WIĘCEJ>>>

Zobacz także: Antoni Macierewicz: Komisja nie przedstawi winnych. Od tego są służby specjalne i inne organy ścigania

kazimierznowaczyk

gazeta.pl

Harcmistrz od krzyża na Krakowskim i intratne zlecenia. Czy Kaczyński zna układ w PKO BP?

Dominika Wielowieyska, 17.09.2016

Kadr z Niezależna.tv - harcmistrz ZHR Michał Kuczmierowski podczas spotkania z Ewą Stankiewicz po projekcji filmu

Kadr z Niezależna.tv – harcmistrz ZHR Michał Kuczmierowski podczas spotkania z Ewą Stankiewicz po projekcji filmu „Solidarni 2010” w klubie Hybrydy. Warszawa, 7 maja 2010 r. (YouTube)

Harcmistrz Michał Kuczmierowski postawił w kwietniu 2010 r. krzyż na Krakowskim Przedmieściu i stał się bohaterem mediów IV RP. Dziś jest szefem marketingu w PKO BP. A zlecenia banku dostają ludzie sprzyjający PiS.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński tydzień temu podczas posiedzenia rady politycznej PiS krytykował zmiany personalne w instytucjach publicznych. Ostrzegł, że wokół PiS zarzucane są „brudne sieci”, że kręcą się różne cwaniaczki, i zapowiedział walkę z tym.

Pierwszym jej efektem jest dymisja ministra skarbu Dawida Jackiewicza, ale polityczne nominacje i rozdawanie zleceń swoim dotyczą nie tylko spółek podległych Jackiewiczowi.

Minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński wystąpił do resortów, którym podlegają spółki skarbu państwa, o informacje w sprawie umów zawieranych przez te spółki w latach 2015-16, w tym również zawierane za rządów ministra Dawida Jackiewicza – poinformował rzecznik ministra Stanisław Żaryn.

Dajemy więc ministrowi Kamińskiemu informacje dotyczące PKO BP. Prezesem pozostał tam Zbigniew Jagiełło, człowiek bliski wicepremierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Oprócz niego w zarządzie jest Maks Kraczkowski, polityk PiS, a w radzie nadzorczej – działacz PiS, obecnie prezes PKN Orlen Wojciech Jasiński.

W styczniu tego roku szefem marketingu PKO BP został Michał Kuczmierowski, który niegdyś pracował w Banku Zachodnim WBK (gdzie prezesem był Mateusz Morawiecki).

Spod krzyża

Harcmistrz Kuczmierowski w kwietniu 2010 r. postawił z kolegą krzyż przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu. Później założył inicjatywę Polsce i Bliźnim i bronił krzyża. Grupie Polsce i Bliźnim doradzał Bartosz Niemczynowicz, też z ZHR, za rządów PiS w gabinecie politycznym ministra skarbu, a potem asystent prezesa TVP Bronisława Wildsteina.

Kuczmierowski występował w programach Ewy Stankiewicz. Mówił, że przeniesienie krzyża do kościoła św. Anny jest dobrym pomysłem, bo krzyż został ustawiony tam tymczasowo, a w tym miejscu powinien powstać pomnik.

Teraz już w mundurku harcerza nie występuje. Jako szef marketingu PKO BP decyduje o intratnych zleceniach.

PKO BP w czerwcu tego roku w przetargu wybrał Agencję Warszawa na swoją agencję reklamową. Można było zauważyć duży pośpiech. DDB & Tribal, poprzednia agencja, miała pracować do października tego roku, ale PKO BP uznało, że będzie pracować tylko do sierpnia, by zrobić szybko miejsce swemu następcy.

Melodia smoleńska

Portal Press.pl cytował Michała Lorenca, CEO i dyrektora kreacji Agencji Warszawa, który informował, że zespół do obsługi PKO BP będzie liczył 25 osób, z czego część zespołu została niedawno zatrudniona.

Press.pl tak to skomentował: „Agencji Warszawa wypada pogratulować odwagi: zgromadziła prawie 20-osobowy zespół do obsługi PKO BP, zanim ogłoszono, że to właśnie ona triumfuje w tym przetargu. Mało kto byłby gotów ponieść tak duże inwestycje bez gwarancji, że się zwrócą. Michał Lorenc jr (syn znanego kompozytora, autora muzyki m.in. do filmu » Smoleńsk «) zapewne tą swoją determinacją przekonał do siebie potencjalnego klienta”.

Michał Lorenc senior otrzymał nawet z rąk Jarosława Kaczyńskiego Nagrodę im. Lecha Kaczyńskiego.

– W wielu przypadkach w spółkach skarbu państwa obowiązuje zasada, że najbardziej pożądane kontrakty nie są rozdzielane na podstawie decyzji władz jakiejś spółki, ale wytyczne przychodzą z Nowogrodzkiej, by nagrodzić tych, którzy się najbardziej dla PiS zasłużyli – mówi jeden z naszych rozmówców z PiS.

Z dwóch źródeł w PiS otrzymaliśmy informację, że Michał Lorenc pomagał tej partii w czasie kampanii wyborczej, w szczególności przy produkcji spotów. Zapytaliśmy go o to drogą mailową, Lorenc zaprzeczył.

Także Paweł Wołonciej z Agencji Warszawa twierdzi, że jego firma nie uczestniczyła w przygotowaniu kampanii PiS. Politycy PiS Joachim Brudziński, ówczesny szef sztabu wyborczego, Stanisław Karczewski i Marcin Mastalerek nie chcieli odpowiedzieć na to pytanie.

Michał Krzymowski zacytował w czerwcu w „Newsweeku” rozmówcę z PiS. Twierdził on, że spoty z kampanii Andrzeja Dudy robiła agencja Blueberry Michała Lorenca, z którą PiS współpracuje od lat. Chodziło o filmiki, na których Bronisław Komorowski przysypia w kościele lub odbiera w nocy telefon z Moskwy i mówi o wyjściu z NATO.

Wczoraj Krzymowski powiedział mi, że nikt dotąd tych informacji nie prostował. Agencja Warszawa to wcześniejsza agencja Blueberry.

Koledzy

Z PKO BP współpracuje też agencja Pracownia, która zajmuje się – wedle biura prasowego banku – „szeroko rozumianym public relations”.

Agencję Pracownia prowadzą Dymitr Hirsch i Sebastian Bojemski, koledzy Kuczmierowskiego. Z informacji z 2007 r. o firmach lobbingowych działających w Sejmie wynika, że w firmie Pracownia razem pracowali Kuczmierowski, Bojemski i Hirsch. W KRS jest informacja, że razem prowadzili też inne spółki, np. Eastern Consulting.

Obaj PR-owcy mają poglądy zbieżne z obozem PiS, które często prezentują na Twitterze. Przykładowy wpis Bojemskiego: „W dzisiejszym Newsweek wywiad z Jerzym Millerem. Materialny dowód na głupotę tego człowieka” [chodzi o szefa rządowego zespołu wyjaśniającego katastrofę smoleńską].

Niewiele wiadomo na temat firmy Pracownia. Jej strona internetowa jest dopiero w budowie. Zatrudnia pięć osób. Chciałam porozmawiać z jej właścicielami. Pracowniczka przez telefon najpierw zapewniła, że zaraz jeden z nich podejdzie do telefonu, potem szeptem kogoś informowała, że ” » Wyborcza «dzwoni”. Po krótkiej chwili powiedziała, że jednak nikogo nie ma w firmie. Na pytania wysłane mailem nie dostałam odpowiedzi.

Zapytałam PKO BP, czy jest zgodne z regułami korporacyjnymi, że bank zleca zadania firmie, w której niegdyś pracował obecny szef marketingu banku. Odpowiedziała Edyta Skorupska z PKO BP: „Agencja Pracownia współpracuje z bankiem w obszarze, który nie jest nadzorowany przez dyrektora Michała Kuczmierowskiego. Nie jest on też zaangażowany w tę współpracę”.

Sam dyrektor Kuczmierowski nie chciał odpowiedzieć na nasze pytania.

Zobacz także

kaczynski

wyborcza.pl

Kamienice to nie są ich srebra rodowe

Michał Wybieralski, 17.09.2016

Kamienica przy ul. Srebrnej 16

Kamienica przy ul. Srebrnej 16 (Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta)

Przejęty po PRL majątek publiczny miał służyć środowiskom postsolidarnościowym do budowy pluralistycznych mediów w wolnej Polsce. Jarosław Kaczyński i jego ludzie przez lata z niego żyli, uwłaszczyli się na nim, a dziś ich spółka może dzięki temu zarobić krocie.

Pod adresem Srebrna 16 na warszawskiej Woli – dzielnicy rosnących wieżowców – spotkały się dwie fortuny. Partyjna i prywatna.

Partyjna należy do środowiska Kaczyńskiego. Jego poprzednia partia, Porozumienie Centrum, mogła dysponować majątkiem likwidowanego koncernu RSW Prasa-Książka-Ruch. Nieruchomości wędrowały między spółkami, które stały się bezpieczną finansową przystanią dla ludzi PC, a później PiS.

Najcenniejsza jest spółka będąca właścicielem działki przy ul. Srebrnej 16. W projekcie planu zagospodarowania władze Warszawy narysowały w tym miejscu 190-metrowy wieżowiec, dzięki czemu wartość działki podskoczyła do kilkudziesięciu milionów złotych. Dla ludzi PiS to czysty prezent – nie zapłacą żadnego podatku od tego wzrostu wartości.

Jednak Srebrną 16 chce przejąć Marek Mossakowski, skuteczny kupiec roszczeń reprywatyzacyjnych. I jest na dobrej drodze. Na liście 51 adresów, którą zatytułował „Moje grunty warszawskie” i położył na biurku urzędników ówczesnego prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego, umieścił Srebrną 16 na trzeciej pozycji. Roszczenia do niej kupił od spadkobiercy dawnych właścicieli. Przejął już wiele budynków, eksmitował wielu lokatorów.

Dzisiaj widzimy, że dzięki obdzielaniu partii majątkiem publicznym oraz przekazywaniu domów i działek kupcom roszczeń powstały wielkie prywatne fortuny. To bulwersujące i społecznie nieuzasadnione.

Nie liczę, że w moralnym odruchu ludzie PiS zrzekną się Srebrnej na rzecz dobra wspólnego. Liczę jednak, że partia Kaczyńskiego uchwali ustawę, która do końca ureguluje reprywatyzację i ukróci zbijanie fortun przez kupców roszczeń niemających nic wspólnego z prawdziwymi ofiarami dekretu Bieruta.

Jeśli PiS nie zrobi tego z pobudek propaństwowych, to może choć w swoim interesie – by nie stracić działki, na której można postawić wieżowiec.

Zobacz także

ureguluja

 

agnieszka-kublik

wyborcza.pl

Mamo, a Platforma też dłubała w nosie [SKARŻYŃSKI]

Stanisław Skarżyński, Oko.press, 17.09.2016

Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Być może PiS nie zostanie pokonane, ale nażre się i pójdzie spać.

Za każdym razem, gdy wytknie się Prawu i Sprawiedliwości błąd polityczny, złamanie prawa, naruszenie etyki lub pogwałcenie dobrego obyczaju, odpowiedź, niczym w pacierzu, zaczyna się od słów: „A przecież w czasach Platformy Obywatelskiej…”.

Przy każdej okazji. W czasach PO nie wykonywano wyroków Trybunału Konstytucyjnego, więc PiS nie musi publikować orzeczeń. W czasach PO odznaczono dziennikarzy Polskiego Radia brązowymi medalami za zasługi dla obronności kraju, więc i Antoni Macierewicz może przypiąć swojemu Misiewiczowi do kształtnej piersi taki medal, na jaki tylko ma ochotę. Skoro ochotę ma na złoty, to może przypinać złoty.

W czasach PO projekty PiS-u leżały w sejmowej zamrażarce, więc marszałek Kuchciński może w Sejmie robić z projektami, co mu tylko przyjdzie do głowy. W czasach PO spec od wizerunku premiera prawie trafił do zarządu spółki skarbu państwa, więc nie ma nic złego w tym, aby PiS pozwoliło Andrzejowi Jaworskiemu wymienić mandat poselski na kilka milionów złotych pensji w zarządzie PZU.

W czasach Platformy były ośmiorniczki, więc chochelka kawiorku to nie grzech, ale wręcz dziejowa sprawiedliwość. W czasach Platformy była „polityka miłości” tylko do swoich, to i „dobra zmiana” będzie dobra tylko dla swoich. Prawe to i sprawiedliwe.

To ubieranie każdego krytyka PiS-u w buty fanatycznego zwolennika PO i ośmiu lat jej rządów nie jest tylko nieporozumieniem albo bzdurą – jest pułapką na PiS, ponieważ służy uzasadnieniu porzucenia przez tę partię jednego z fundamentów jej zdolności nie tylko do przejęcia władzy, ale też do utrzymania jej w dłuższej perspektywie.

Bartłomiej Misiewicz. Złote dziecko dusi dobrą zmianę

Falanga pijana zwycięstwem

Przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi przestrzegano, że PiS może dokonać zamachu na państwo prawa, i te obawy się potwierdziły. Konflikt o Trybunał nie tylko podpalił Polskę, ale również uruchomił instytucje wspólnotowe i międzynarodowe – prace Komisji Weneckiej śledzą Bruksela i Waszyngton, a z nieoficjalnych informacji wynika, że PiS do ostatniej chwili musiało walczyć podczas szczytu NATO w Warszawie o to, co dwa lata wcześniej zapewnili Polsce w Newport prezydent Komorowski i PO.

Jednocześnie jednak przed wyborami powszechne było przekonanie – bo ani to nadzieja, ani obawa – że do władzy nie idzie hałastra głodnych rządowej kasy karierowiczów, ale zdyscyplinowana, prowadzona żelazną ręką prezesa Kaczyńskiego polityczna falanga.

Dopiero te dwa elementy – zamach na państwo prawa i zdyscyplinowana, gotowa czekać na nagrodę partia – były naprawdę niebezpieczne dla demokracji. Zamach na demokrację bez zdyscyplinowanych żołnierzy jest niemożliwy, a argument „Platforma dłubała w nosie” jest integralną częścią zjawiska rozmontowywania moralności szeregów Prawa i Sprawiedliwości – pozwala głodnym władzy, przywilejów i zysków politykom PiS-u zrelatywizować wcześniej wyśrubowane standardy moralne do poziomu pokonanego w wyborach przeciwnika.

Efekt jest taki, jaki jest – standardy etyczne PiS-u okazały się po prostu fatalne. Posłanki i ciotki posłów, działacze i wnuczkowie działaczy po zwycięstwie rozpełzli się po Polsce, plądrując państwo niczym pijane wojsko.

Dla Jarosława Kaczyńskiego to fatalna wiadomość i on ma tego pełną świadomość. W jego ostatnich wypowiedziach – na konwencji PiS-u oraz podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej – coraz ostrzej rysuje się powtarzane raz po raz napomnienie, że jeszcze nie osiągnięto zwycięstwa, że walka dopiero się zaczęła, że politycy i stronnicy PiS muszą być teraz tak samo zdyscyplinowani, trzeźwi i opanowani, jak byli przed wyborami.

Potwierdzają to nominacje na stanowiska wiceprezesów partii – dostali je partyjni specjaliści od bicza Mariusz Błaszczak i Joachim Brudziński, a z komitetu politycznego partii wyleciał minister skarbu Dawid Jackiewicz, który nie sprawdził się w roli osoby mającej przeprowadzić kolonizację spółek skarbu państwa w sposób politycznie bezpieczny.

Cios posła Dawida Jackiewicza

Wentyl pokus władzy

Prowadzi to do ciekawej obserwacji, że choć PiS-owi może się udać zdemontować polskie państwo prawa, pokonać trójpodział władzy, skutecznie sparaliżować Trybunał Konstytucyjny, podporządkować władzy wykonawczej sądy oraz doprowadzić do błogosławionej dla siebie izolacji Polski w Unii i na arenie międzynarodowej, to może zostać pokonane przez sekretny, w żadnym prawie niezapisany wprost, a fantastycznie stabilizujący ustrój Rzeczypospolitej mechanizm demontowania zamachów na ustrój za pomocą oferty zarobkowej dla zwycięzców w wyborach oraz wszystkich tych, którzy pchają się za nimi.

Te wszystkie państwowe spółki, spółeczki, agencje, gabinety polityczne, medale, limuzyny, fundusze reprezentacyjne, zarządy, rady nadzorcze, immunitety – ten szeroki pas żyznej ziemi, na który wkraczają politycy zwycięskiej partii, jest jak pole maku z „Czarnoksiężnika z krainy Oz”, które wielkiego, silnego, niepokonanego, odważnego i bohaterskiego lwa uśpiło, jakby był niemowlęciem.

To będzie ciekawa lekcja – po latach sarkania na zbyt dużą liczbę spółek skarbu państwa, powolną prywatyzację, przerost administracji i upolitycznienie tego, co upolitycznione być nie powinno, może się okazać, że te frukty władzy będą skuteczniejszym narzędziem w walce z pociągiem kiepskiej władzy do autorytaryzmu niż prawo, presja międzynarodowa i demonstracje obywateli. Być może PiS nie zostanie pokonane, ale nażre się i pójdzie spać.

Polska z głowy Kaczyńskiego

Wideo „Magazynu Świątecznego” to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.

W Magazynie Świątecznym:

Jerzy Bralczyk: Pokaż język wartościom najwyższym
Wolałbym, żeby nie mówiono o mnie „senior”. Jestem stary i koniec. Ale oczywiście spotykam się z takim poklepywaniem, że skądże znowu, jesień życia. Bez sensu

Rodzina z ulicy Srebrnej. Krewny i zaufani prezesa PiS kontra słynny kupiec reprywatyzacyjnych roszczeń
Kuzyn Jarosława Kaczyńskiego, przyjaciółka domu prezesa, jego dwóch szoferów, asystentka i jej syn. Wszyscy oni rządzą spółką Srebrna, która na wartej kilkadziesiąt milionów złotych działce chce zbudować 190-metrowy wieżowiec. Chyba że uprzedzi ich słynny kupiec reprywatyzacyjnych roszczeń

Szczęście leży na chodnikach
Nasza podróż codziennie zaczyna się od przejścia do samochodu, na przystanek, do roweru. Każdy jest pieszym. A wasza przestrzeń jest zaprojektowana tylko dla samochodów. Gdzie tu sens? Z Gilem Penalosą rozmawia Aleksander Gurgul

Kolumbia. Wrzask wojny, szept pokoju
Przez pół wieku Kolumbijczyk miał wojnę wszędzie: codziennie śmierć, porwania, bomby. Teraz wojnę ma zastąpić pokój. Stan zapomniany

Ty folksdojczu za ruble [40. ROCZNICA KOR-U]
Bukiet dla żony warchoła, czyli jak rozłożyć totalitaryzm na łopatki

Prof. Tomasz Koncewicz: Dzisiaj bardzo dużo osób czuje, że nie należy do narodu
Kiedy mówię, że orzeczenie musi być zgodne ze zdrowym rozsądkiem, że za literą prawa powinna iść sprawiedliwość, że jeden przepis należy czytać w świetle całości regulacji, na twarzach przyszłych prawników widzę zaniepokojenie: a gdzie to jest zapisane? Czy pasuje do kodeksu?

Redbad Klijnstra: Pan Antoni dobrze zrobił
Kiedy Holendrzy rozmawiają o historii, o tym, czy ich tożsamość zbudowało siedem wielkich powodzi, to wszyscy są zgodni, że te powodzie się wydarzyły. W Polsce spieramy się o to, czy w ogóle pewne rzeczy się wydarzyły i jak się wydarzyły

Zofia Posmysz, numer 7566
Auschwitz może się powtórzyć. Toczy się walka dobra ze złem i teraz świat znowu idzie w złym kierunku. Tego się obawiam. Z Zofią Posmysz rozmawia Donata Subbotko

Wybory w USA. Chelsea Clinton macha flagą
Pierwsze córki nigdy nie miały lekko, ale żadna nie musiała odpowiadać na pytania o aferę rozporkową taty

Wybory w USA. Sen o Dzikim Zachodzie
Republikanie z Marquette sprawiają wrażenie bardzo uczynnych, uprzejmych i gościnnych. Dlaczego większość z nich chce głosować na egoistycznego, nieokrzesanego i niegościnnego Trumpa?

Na początku jest beton
My, cztery kobiety, i on, szara eminencja, milcząco obecny w dyskusji na swój temat. Kiedyś wyśmiewany i poniżany, dziś wynoszony na piedestał, bo nagle stał się modny i uniwersalny. Za co go pokochaliśmy?

byc

wyborcza.pl