Edzio Błaszczak zaatakowany
Mariusz Błaszczak uważa, że Polacy w Wielkiej Brytanii – w Harlow – zostali zaatakowani dlatego, że są chrześcijanami. Taki wyciągnął wniosek z pobytu na Wyspach wraz z ministrem spraw zagranicznych, Witoldem Waszczykowskim.
Atak ten nastąpił z powodu ”reżimu poprawności politycznej”, wręcz „dyktatu”. Poprawność polityczna musi być strasznie groźna – to ideologia wroga Polakom, która pozwala atakować naszych rodaków. O ile wiem, Brytyjczycy też są chrześcijanami, anglikanami bądź katolikami i protestantami, to znaczy, że z powodu poprawności politycznej są atakowani… przez samych siebie. Przez kogo konkretnie? Czy aby nie z powodu, iż wśród Brytyjczyków są ksenofobi i nacjonaliści, tak jak w Polsce?
Gdy Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar zwrócił uwagę, że w Polsce dochodzi do ataków ksenofobicznych na obcych, jak na Polaków w Wielkiej Brytanii, na takie dictum Błaszczak ma wykrętną odpowiedź: RPO jest „motywowany politycznie”, a Błaszczak postawę rzecznika odbiera „jako atak na rząd”. Zwracając rządowi na problem społeczny w Polsce, gdyż ataki na obcych się nasilają, Błaszczak odpowiada, że „to jest wyolbrzymianie sytuacji, zawsze jest pewien margines, zawsze są takie wydarzenia”. Błaszczak pojechał więc do Wielkiej Brytanii z powodu „wyolbrzymiania sytuacji”, „marginesu”, a nie w trosce o Polaków. Tak Błaszczakowi i Waszczykowskiemu się wyolbrzymiło politycznie, że z powodu marginesu pojechali zbijać kapitał polityczny.
Minister spraw wewnętrznych przeszedł samego siebie, gdy w rozmowie z Konradem Piaseckim zrównał demokratów z faszystami: „W Gdańsku doszło do starcia dwóch skrajności – KOD i ONR”. Owszem – skrajności, ale dla Błaszczaka to ta sama płaszczyzna. Prowadzący rozmowę poprosił o „jakieś hasło KOD podobne do ONR”, Błaszczak odparł: „Nie będziemy się tutaj bawić w przypominanie sobie haseł”. Znaczy – Błaszczak nie pamięta haseł, wyparł je, a przecież KOD-owi chodzi o demokrację, o trójpodział władzy, o standardy demokratyczne, o prawo.
KOD ma hasła współbieżne z opiniami Komisji Weneckiej, Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Czyżby te ciała były „marginesami” podobnymi do ONR? A może na Błaszczaka napadła poprawność polityczna i tak wykręciła mu zwoje mózgowe, że nie wie, gdzie demokracja i faszyzacja życia politycznego, gdzie sens i bezsens. Relacjonuję jedną rozmowę z Błaszczakiem, która równie dobrze mogłaby być sceną dialogu w groteskach Gombrowicza bądź Mrożka.
Taki to Edzio jest ministrem – Edzio Błaszczak. Po prostu poprawność polityczna pokręciła mu w głowie.
Waldemar Mystkowski
PANI AGATO. W PEŁNI ROZUMIEMY. TEŻ WOLIMY DOBRE KINO OD FATALNEJ PROPAGANDY.
Radykał. Alfabet Niesiołowskiego
07.09.2016
Stefanowi Niesiołowskiemu dzwoni telefon. A raczej – kwacze. Donośne „kwa, kwa, kwa” sygnalizuje połączenie. Ale nie spotkałem się z posłem PO, by rozmawiać z nim – jak wszyscy – tylko o PiS. Pytałem od A do Z. Oto Alfabet Niesiołowskiego. Nietypowy, bo zaczyna się od „s”.
S jak strach
Kiedy się pan najbardziej w życiu bał?
– Jak mnie po nieudanym wysadzeniu pomnika Lenina w Poroninie i po zdradzie jednego z kolegów, niejakiego TW Konrada i TW Sławka, złapali. [W czerwcu 1970 r. działacze podziemnej organizacji Ruch z inicjatywy Stefana Niesiołowskiego planowali podpalić muzeum Lenina w Poroninie i wysadzić pomnik wodza radzieckiej rewolucji. Niesiołowskiego i Andrzeja Czumę wsypał tajny współpracownik SB – red.]. Bardzo się bałem.
Czego?
– Śledztwa, bicia, głodu. Zimna. Kary śmierci w pewnym momencie, bo mnie nią straszyli. Tego wszystkiego, co niesie ciężkie więzienie. Wszystko to przeleciało mi przez głowę, jak mnie o 6.00 rano esbecy wyciągnęli z mieszkania i wieźli suką na ul. Sienkiewicza. Tam było w Łodzi SB. Jak się mówiło, że ktoś „pojechał na Sienkiewicza”, to znaczyło, że ma grube kłopoty i jest niedobrze. To było groźne miejsce.
Co z obaw się sprawdziło?
– Sporo. Ciężkie śledztwo, zimno, głód. I zwłaszcza stomatologa do dziś pamiętam. Na szczęście nie bili. Nikt się nie znęcał. Ale wtedy, pamiętam – siedzę w tej suce, jadę i myślę po prostu: czy ja stamtąd wyjdę? To był najgorszy dzień w moim życiu. Skończył się po 4 latach, 3 miesiącach i 4 dniach. Jak wyszedłem. Dostałem 7 lat, ale poszedłem do domu wcześniej.
Jak się człowiek czuje pierwszego dnia po wyjściu z pudła?
– Jakby się było w jakiejś śpiączce, śnie, koszmarze, który nagle się skończył. Coś niesłychanego. Powrót do życia. Gdzie tam. Drugie życie. Coś takiego chyba ma w sobie zmartwychwstanie, w które wierzę.
Fot. Sławomir Sierzputowski / Agencja Gazeta
W jak wolność
Poszedłby pan znów dziś do więzienia za Polskę?
– Myślę, że tak. Tak, poszedłbym. Sądzę jednak, że nie będzie takiej potrzeby. Choć w obecnych warunkach, gdy Polska przestała być państwem demokratycznym, kto wie, co się jeszcze stanie. Coraz więcej z tego, co wydawało się ostatecznie przezwyciężone i odeszło wraz z komunizmem, wraca pod rządami PiS-u.
Serio?
– Bądźmy realistyczni. Dziś takie sytuacje, żeby ludzie szli do pudła za Polskę, są chyba niemożliwe. Ale pojawiają się komentarze, że w momencie, w którym PiS zostanie zagrożony utratą władzy, może sięgnąć po przemoc. Były już skandaliczne wypowiedzi pewnej pani, żeby Tuska skazać na karę śmierci. Marszałek Senatu wykrztusił z siebie, że śmierć to za surowo, ale dożywotnie więzienie dopuszczalne i sprawiedliwe. Ale na razie to są gaworzenia ludzi, których ja przynajmniej nie traktuję poważnie. Z drugiej strony ta obsesja Kaczyńskiego, żeby kogoś wsadzić do więzienia za wypadek lotniczy pod Smoleńskiem, może doprowadzić do jakiejś sądowej zbrodni. Nikt tego chyba dziś nie może przewidzieć. Ale póki co nie znam nikogo, kto dziś siedzi w więzieniu za Polskę.
U jak uczciwość
Pan wyszedł w…
– 1974 roku. 24 września o godz. 16.00.
Miał pan…
– 30 lat.
Jakąś robotę trzeba było sobie znaleźć.
– Wróciłem na uczelnię. Miałem to szczęście, że władze uniwersytetu się uczciwie zachowały. Ładnie się zachował profesor Krzysztof Jażdżewski, mój przyjaciel i kolega zoolog. I rektor Skowroński. Opory SB i POP były, ale słabe. Na szczęście, bo inaczej nie byłoby szans. Ale wróciłem.
Później w latach 80., po stanie wojennym, znów pan musiał przystosowywać się do normalnego życia po więzieniu.
– Zgadza się. W stanie wojennym siedziałem rok. Też wróciłem potem na uczelnię, tyle że jako asystent badawczy. To był komfort: mało zajęć i mogłem pisać habilitację. Po stanie wojennym wielu ludzi, którzy poszli do obozów internowania tak jak ja, wróciło na swoje stare miejsca pracy.
Ktoś tam gdzieś zdał egzamin z uczciwości.
– Wtedy było też więcej przyzwoitych, uczciwych ludzi, którzy mogli pomóc. W latach 70. było nas na początku czterech – ja, mój brat Marek i bracia Czumowie: Andrzej i Benedykt. Z więzienia w 1974 r. wyszedłem do mojej rodziny i do powolutku organizującego się środowiska. Jedną z pierwszych wizyt złożyłem Kuroniowi, potem Michnikowi, Słonimskiemu, mecenasowi Sile-Nowickiemu, Janowi Olszewskiemu, Janowi Józefowi Lipskiemu. Dwa lata później powstał KOR i Polska już była inna. Nasza grupa Ruch rozrosła się z kilku do kilkudziesięciu osób. Jak aresztowano około 50, to pod sąd trafiło około 30. To był największy proces polityczny od czasów stalinowskich. W latach 80., jak wychodziłem z obozu internowanych, to była już gigantyczna „Solidarność”: tysiące ludzi, gazetki, pisma podziemne, struktury, pieniądze. Nie do porównania. Wróciłem do sprawnie zorganizowanego, walczącego podziemia.
Antoni Macierewicz i Stefan Niesiołowski, Sejm, 1992 r. (fot. Sławomir Kamiński/AG)
M jak Macierewicz
W KOR poznał pan kolegę.
– Chyba tylko Pan Bóg zna odpowiedź: czy Antoni Macierewicz jest autentyczny w tym, co robi, czy działa z czyjejś inspiracji. Czy działa z pobudek patriotycznych, czy jest agentem wpływu? Czy działa na zlecenie Moskwy? Nie ma na to dowodów, ale wiele zachowań jest podejrzanych. Bo jego działania: osłabianie zdolności obronnych Polski, niszczenie wartościowych ludzi, popieranie tych, którzy nie zasługują na poparcie – to wszystko jest niezwykle szkodliwe dla Polski i korzystne dla interesów Rosji. Z drugiej strony, nie można Antoniemu odmówić wielu działań patriotycznych i antykomunistycznych.
Nie rozumie go pan?
– Po prostu nie mogę go rozgryźć. W XIX wieku polityka małych kroków w sprawie polskiej przyniosła księciu Adamowi Czartoryskiemu łatki „zdrajcy”, „minimalisty” i „zaprzańca” od „prawdziwych patriotów”. Jak powstała niepodległa Polska i otwarto archiwa, to się okazało, że wielu z tych „prawdziwych”, najbardziej radykalnych i niezłomnych, którzy wszystkich prawie oskarżali o zdradę, to byli carscy agenci. Co można zatem myśleć o radykale, który niszczy to, co się w Polsce udało zbudować?
Co według pana niszczy Macierewicz?
– Zdemolował wywiad wojskowy. Był, jaki był, ale był. Angażuje armię w walkę polityczną, niszczy wielu porządnych ludzi. Demoluje polską politykę. Wspiera Jarosława Kaczyńskiego we wprowadzaniu dyktatury. Kto się cieszy z działań ministra obrony? NATO? USA? Akurat. Rosja? Już prędzej. Ale podkreślam, że to moja interpretacja faktów, a nie dowody. Ja bym bardzo chciał, żeby okazało się, że Antoni Macierewicz nie jest żadnym agentem, tylko patriotą, z poglądami takimi, a nie innymi. Świadomość, że polski minister, wpływowy polityk, wcześniej opozycjonista, mój dawny przyjaciel, jest agentem, byłaby okropna. Wolę, żeby okazało się, że po prostu postępuje bardzo głupio.
Stefan Niesiołowski i Andrzej Czuma, 2008 r. (fot. Sławomir Kamiński/AG)
P jak przyjaźń
Wielu dawnych przyjaciół z podziemia stoi dziś po przeciwnych stronach politycznej barykady. Panu uchowali się jacyś przyjaciele?
– Czumowie. Andrzej i Benedykt. Andrzej Czuma był moim przyjacielem od zawsze i pozostał nim przez całe życie. Inni? Z całą pewnością Bronisław Komorowski. Aleksander Hall. Marian Przeździecki. Myślę, że Donald Tusk. Oczywiście jest grono osób spoza polityki. Krzysztof Jażdżewski – ten, który mnie po internowaniu zatrudnił na uczelni. Nigdy mu tego nie zapomnę. I bardzo wielu ludzi, bez których nie mógłbym działać, a których nazwiska nic nie mówią. Nie zapomnę też, ile zrobił dla mnie mój adwokat Stanisław Szczuka.
Ile dla przyjaźni jest w stanie zrobić Stefan Niesiołowski?
– To dość osobiste pytanie.
Nie mówiłem, że będzie łatwo.
– Nie chciałbym się po prostu chwalić. Bo wielu osobom pomagałem w życiu. Finansowo na przykład. Ktoś prosił, żebym został ojcem chrzestnym jego dzieci. Oczywiście zostałem. Myślę, że zdałem egzamin z przyjaźni i lojalności, ale o to proszę pytać innych.
Jest pan lojalny?
– Mam nadzieję. Wolałbym, żeby to ocenili inni. Starałem się być. Na przykład trwałem w ZChN-ie do ostatniej chwili, do momentu, w którym było jasne, że partia jest skończona. Potem widziałem, jak jeden z ludzi, którzy byli w ZChN-ie, zaczyna z mównicy wypowiedź od „panie marszałku, panie i panowie posłowie, ojcze dyrektorze”. I patrzę na galerię, a tam siedzi rozwalony wygodnie ten biznesmen w sutannie. Dla mnie to już było zbyt obrzydliwe. To była ta granica lojalności.
Nie opuszczam ludzi w biedzie i nieszczęściu, bo wiem, co to bieda w domu i nieszczęście. Nigdy nie robiłem niczego niegodnego dla kariery. Nienawidzę kopania leżącego lub słabego. Gdy przy ludziach z jakiegoś względu nikogo nie ma, ja staram się być. Ale to, że 30 lat temu uważałem Macierewicza za przyjaciela, nie znaczy, że mam przy nim trwać nadal. Nie! Gdzieś się kończy ta lojalność.
2012: Stefan Niesiołowski i ówcześni: szef BBN Stanisław Koziej, prezydent Bronisław Komorowski i premier Donald Tusk (fot. Przemek Wierzchowski/AG)
W jak władza (utracona)
Na czym polegały złe rządy PO?
– Przykład: W Mielnie są wydawane zezwolenia budowlane – moim zdaniem z naruszeniem prawa. I drugi rok z rzędu budują tam gargamele. Dewastowana jest wydma, plaża, przyroda. Firma, która buduje te gargamele, uzyskuje wszystkie możliwe zezwolenia, procesy i protesty wloką się latami. To jest koszmar dla okolicznych mieszkańców. Byłem u kilku ministrów, w NIK-u, wykazywałem przykłady, porównywałem, jak w różnych krajach nowe budynki nie mogą być wyższe od innych w okolicy (w Polsce też jest takie prawo). A w Mielnie na oczach masy letników warczą maszyny, auta rozjeżdżają teren, drugi rok betoniarki łomoczą ludziom nad głową. I ja, poseł, podobno wpływowy, mogłem sobie chodzić od ministra do ministra, przedkładać papiery – i nie zrobiono nic. To było za PO i trwa za PiS.
Takich spraw jest pewnie wiele.
– Nagle ujawniono różne koszmary dzikiej prywatyzacji. I przewlekanie spraw w nieskończoność. A to pewnie wierzchołek góry lodowej. Do tego dochodzą też krzywdy dawnych właścicieli. Te przypadki obciążają wszystkie rządy, także Platformy. A PO na dodatek nie potrafiła przedstawić społeczeństwu swoich osiągnięć i dała sobie wmówić kretyńskie hasło „nie straszcie PiS-em”. No to teraz ludzie mają, czego chcieli.
W Warszawie na dużo większą skalę wyszły teraz machlojki związane z własnością gruntów.
– A PiS natychmiast ochoczo się do tego przyłączył. I przyzwoitości próbuje uczyć.
Ale to nie PiS to wyciągnął, tylko „Gazeta Stołeczna”. Dziwi się pan, że PiS się włączył? Przecież to normalna walka polityczna.
– Nogami przebierali z radości. Nowaka zlinczowali za idiotyczny zegarek. Minister Szyszko śmieje się nam w nos i mieszka sobie w oficjalnie taniej stodole. Pan Szydło, małżonek pani premier, dobrze funkcjonuje dzięki dotacjom z tej złej, okropnej Unii, która tak źle ten biedny rząd jego małżonki traktuje. PiS-owcy są ostatnimi, którzy mogą nam wystawiać certyfikat moralności.
Natomiast absolutnie uważam, że Warszawa musi wyjaśnić wszystko w całej tej sprawie. Choć widzę w tym chęć rzucenia się do gardła Hannie Gronkiewicz-Waltz. Ja się rzucał nie będę. Ale jestem wściekły, że prawie wszystkie moje interwencje, także reprywatyzacyjne, kończyły się kontredansem papierów i dokumentów. I to jest jeden z powodów, dla którego straciliśmy władzę. Inny był taki, że Komorowski był sam.
Sam?
– Nie miał swoich zorganizowanych zwolenników. Ekipa Dudy jeździła nieustannie po Polsce i szkalowała Komorowskiego. Gdzie byli nasi ludzie?
To bardzo smutne dla kogoś, kto miał niby 60 proc. poparcia.
– Jeździłem po kraju w tej kampanii. Wysiadam, ciemno, ponuro, deszcz pada, wszędzie plakaty Dudy. Widać było, że ludziom się nie chce walczyć. Dlatego przegraliśmy. A mi się chce jeszcze walczyć.
Stefan Niesiołowski i pomnik Lenina w Poroninie (fot. Waldemar Gorlewski/AG/Deutsche Fotothek/CC BY-SA 3.0 de/Wikimedia Commons)
R jak radykał
Zawsze pan był taki walczak?
– Jeśli szło o mój kraj – zawsze. I nie byłem sam.
Ale inni walczyli słowem, prawem, pismem. A pan zrzucił tablicę ku czci Lenina z Rysów i chciał wysadzić pomnik Lenina w Poroninie.
– Nigdy nie lubiłem metody „krok po kroku”. Lubię działania, które są widoczne, które sprawiają, że ludzie zaczynają o czymś mówić. I myśleć. Oczywiście gdy powstała „Solidarność”, to w niej działałem. Byłem szefem na Uniwersytecie Łódzkim. Podpisywałem wszystkie listy, petycje, kolportowałem podziemne gazety, zbierałem pieniądze, pisałem na murach. Rozumiałem, jak ważna jest praca intelektualna w opozycji. Ale wolałem działać. A kiedy działałem, to działałem pierwszy. Przed nami, przed Ruchem, nikt nie działał w takim stylu. Chcieliśmy, żeby ten Poronin to był cios. Mocny. Być może rzeczywiście, tak, to jest ten mój radykalizm. Najpierw napisy na murach, a potem wysadzić pomnik. (śmiech) I wie pan co? Jak patrzę na dzisiejsze niszczenie symboli komunistycznych, zmiany nazw ulic, awantury o cmentarze radzieckich żołnierzy…
Ktoś poszedł w pana ślady.
– Nie, nie poszedł w moje ślady. Ci, którzy teraz „walczą” z reliktami komuny, są moją marną karykaturą.
Dlaczego?
– Ano dlatego, że wtedy za takie akcje groziły nie zwykłe kary za wandalizm, ale gorsze – za walkę z ustrojem, władzą ludową. Dziś to nic nie kosztuje jakichś PiS-owców, co chcą niszczyć ślady po Nowotce, a nie bardzo wiedzą, kto to był Nowotko. Czy – jak słyszałem -Kasprzaka chcą się pozbyć. Kasprzaka, autentycznego bohatera polskiego socjalizmu. Czy Waryńskiego. Nie chcę takich naśladowców. Ale do radykalizmu się przyznam. Tak, jestem radykałem. Niektóre moje metody z czasów komuny były radykalne. I przyznaję, że w polityce teraz też walczę w sposób radykalny.
Słowem.
– Bo tym właśnie się tamta rzeczywistość różni od dzisiejszej.
To dobrze czy źle?
– Pewnie, że dobrze, że mamy na tyle stabilne państwo, że innych środków nie trzeba używać. No, jest metoda ostateczna, czyli demonstracje na ulicy.
Pomników czy tablic czczących Lecha Kaczyńskiego by pan nie rozwalał?
– Oczywiście, że nie. Choć sądzę, że należy je usunąć, ponieważ w mojej opinii Lech Kaczyński na pomniki nie zasługuje jako prezydent. Uważam, że wokół jego kiepskiej prezydentury wytworzył się fałszywy kult. Ale wszystko w rękach władz lokalnych, samorządu. Ja na pewno nie będę w nocy się zakradał, żeby rozwalać czyjąś podobiznę ładunkami wybuchowymi.
Stefan Niesiołowski na rozprawie przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu (fot. Wojciech Surdziel/AG)
B jak bracia Kaczyńscy
Skoro jesteśmy przy Kaczyńskich, to Jarosław w 1994 roku mówił o panu: „Wybitny przedstawiciel polskiej prawicy, świetny mówca”.
– Ja o nim też mówiłem rzeczy dobre i złe. Ale liczy się to, co jest dzisiaj.
A dzisiaj telefon panu kwacze z kieszeni. To kwakanie to przypadek?
– Nie sądzę.
Każdy dzwonek przypomina panu, kto rządzi krajem.
– Tylko przez jakiś czas. I ten ich czas będzie krótszy, niż myślą.
Rząd Jarosława Kaczyńskiego określił pan trzema „K”: kłamstwo, kołtuństwo i kolesiostwo.
– Podtrzymuję to w odniesieniu do obecnego rządu.
Nie ma pan dość tej nawalanki? Gra pan na pierwszej linii frontu werbalnej bitwy z PiS.
– Zostałem wybrany na posła, nie mam wyboru.
Ale mógł pan nie kandydować. Gra dalej kręci?
– Stawka jest zbyt duża. Ta kadencja jest kluczowa. Najważniejsza. Przez najbliższe trzy lata może dokonać się w Polsce coś bardzo ważnego. W tej kadencji się rozegra, czy Polska będzie długo niedemokratyczna, czy nie. Mechanizmy demokratyczne raczej nie zostaną zniszczone, ale dyktatura partii rządzącej, w stylu Putina, Erdogana czy Orbána, może się trochę utrzymać.
Arcybiskup Marek Jędraszewski (fot. Małgorzata Kujawka/AG)
Ch jak chrześcijaństwo
Jest pan konserwatystą. Bliżej panu teoretycznie do tej partii rządzącej.
– Ale partia rządząca niszczy demokrację. A ja za demokrację siedziałem w więzieniu. Więc nie ma o czym mówić.
A nie boli pana, katolika, że partia rządząca cieszy się nieformalnym poparciem niektórych duchownych?
– Na szczęście hierarchowie to nie jest cały Kościół. I tak, boli. Bardzo. Bo to jest zaprzeczenie misji Kościoła. Nie przypuszczałem, że dożyję tego, żeby zobaczyć na własne oczy Kościół, który popiera władzę niczym w czasach stalinowskich tzw. ruch „księży patriotów”. No więc niektórzy nasi biskupi to są dokładnie tacy księża patrioci. Jak oficjalny zblatowany z władzą Kościół w Chinach czy sowiecka Cerkiew na usługach KGB.
Polscy politycy od lat uważają, żeby nie podpaść Kościołowi.
– To jest obłuda. Walka o głosy. To jest wykorzystywanie Kościoła do celów politycznych. A Kościół w zamian za to dostaje przywileje materialne. Obrzydliwe. W efekcie w Polsce mamy Kościół, który popiera dyktaturę, kłamstwo, obłudę.
Nie za ostro?
– Nie, bo to dla mnie strasznie bolesne. Sądziłem, że co jak co, ale związek przyzwoitości, prawdy i moich poglądów z Kościołem jest nierozerwalny. Proszę pana, ja się całe życie właściwie wychowałem w Kościele! W mojej rodzinie nie było większych przeżyć niż Kościół. Nie było u nas rozwodów. A Pierwsza Komunia – jakie to było wydarzenie! I zawsze broniliśmy Kościoła.
Pierwsze moje wystąpienie publiczne na uczelni było w obronie orędzia biskupów polskich do niemieckich. Groziło mi za to wywalenie z uczelni. Byłem w duszpasterstwie akademickim, chodziłem na pielgrzymki. I nagle widzę Kościół, który popiera Kaczyńskiego, Macierewicza i kłamstwo historyczne: „jedyną słuszną” historię Żołnierzy Wyklętych. Robienie z nich patronów PiS-u to kłamstwo. Jak Kościół może się angażować w niszczenie kompromisu aborcyjnego? Przecież nie sami katolicy żyją w Polsce!
I to mówi człowiek, który zakładał Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe.
– Kościół może namawiać, przekonywać, ale nie wymuszać! Tłumaczyć, a nie rozkazywać. Nie może zmuszać siłą, żeby wszyscy myśleli jak katolicy. Kościół, który bronił za komuny ludzi przed grabieżą, teraz nie bronił polskich rolników przed antychłopską ustawą PiS o obrocie gruntami. Bo sam ma tam korzystny zapis dotyczący kupna i sprzedaży ziemi. Dla mnie to jest coś obrzydliwego. Kościół zapisuje paskudną, podłą kartę w swojej historii.
Pana słowa będą przykre dla robiących ciężką i dobrą robotę na niższych szczeblach – księży, zakonników.
– Znam niektórych. Są posłuszni, zdyscyplinowani, bo muszą. Przez litość nie będę mówił o tym, co mówią o łódzkim biskupie Jędraszewskim. Ale, delikatnie mówiąc, u wielu księży nie cieszy się on uznaniem. Ale to już problem Kościoła. Żeby ktoś taki jak biskup opowiadał brednie, że biała rasa wyginie, jeśli nie będziemy się tu bronić! Jakoś nie przypominam sobie, żeby Pan Jezus coś o rasie mówił. Mówił: „idźcie i nauczajcie wszystkie narody”, a nie „białe narody”. Powinien być wyrzucony z Kościoła, bo go kompromituje! Ja szanuję trzech ostatnich wielkich papieży. Ale gdzie oni byli, skoro przy nich wyrósł taki Jędraszewski? Dlaczego równocześnie są na świecie papież Franciszek i ojciec Rydzyk? Jeden szerzy miłość, drugi nienawiść. Lepiej byłoby, gdyby zdjął sutannę, założył rodzinę i zajął się biznesem. Może jakiś pożytek z tego by był.
Rada od pana dla Kościoła?
– Ewangelia jest o miłości, a nie o nienawiści.
Stefan Niesiołowski zgłasza wniosek o odwołanie szefa MON Antoniego Macierewicza. Posłowie PiS wyszli z sali (fot. Sławomir Kamiński/AG)
M jak miłość
A propos miłości. Idzie nowy sezon polityczny. Wrócą dyżurne tematy światopoglądowe: związki partnerskie, aborcja i in vitro. Pan był przeciw związkom jeszcze w 2011 roku, ale dwa lata później sam namawiał konserwatystów z PO do poparcia projektu, który parom żyjącym bez ślubu znacznie ułatwiłby życie.
– Tak. I dobrze, że pan to sprecyzował: nie byłem i nie jestem zwolennikiem opcji maksymalnej – czyli małżeństw homoseksualnych i możliwości adopcji dzieci przez takie pary. Natomiast jak najbardziej jestem za tym, żeby dwójka żyjących razem bez ślubu ludzi miała większe prawa, mogła się o siebie lepiej troszczyć, opiekować. Przecież to jest czysto ludzkie. Wtedy opracowaliśmy kompromis, w którym odpuszczono małżeństwa homoseksualne, ale zajęliśmy się sprawami czysto ludzkimi – spadkowymi, lokalowymi.
Pan pracował nad tym projektem?
– Przede wszystkim pracowałem nad politycznym poparciem dla tego projektu w konserwatywnych środowiskach PO. Szkoda, że się wtedy nie udało. Nie udało nam się wtedy jeszcze przegłosować kilku innych rzeczy, np. Trybunału Stanu dla Ziobry. Dwie kadencje woziliśmy się z in vitro. No tak nie można!
Pan jest za in vitro?
– Oczywiście! Nie muszę przecież sam stosować. Ale nie wszyscy są katolikami! Nie można zmusić ludzi siłą do tego, żeby przestrzegali przykazań. To jest kwestia sumienia. Kościół może przekonywać do swoich racji, ale trzeba coś o tym wiedzieć. Księżom się nawet nie chce przeczytać, co to jest in vitro. I te nieuki będą pouczać ludzi, którzy doskonale znają się na biologii? Na genetyce? A oni dalej promują szalbierczą naprotechnologię. Do znachora niech idą. Ziołami leczyć. Jako biolog nie mogę tego znieść.
A nawet gdybym in vitro nie popierał – to PO nie wygra z PiS-em na prawicowość. A jak zaczniemy składać fałszywe obietnice, to przestaniemy być ludziom potrzebni.
Zlikwidowałby pan 500+?
– W tej chwili byłaby to decyzja samobójcza i niech PiS to piwo wypije. Pewnie się nim udławi, bo za chwilę będzie miało gorzki smak.
Dziury budżetowej.
– Właśnie. Więc niech PiS jeszcze je żłopie. Będzie piękna katastrofa. Szybciej upadną. A ja chcę jeszcze zobaczyć, jak oni będą uciekać. Jest obrazek w sieci, jak przed ludem z pałkami i siekierami biegną przerażeni Kaczyński i Macierewicz.
Chyba tego byśmy sobie nie życzyli, żeby fizycznie uciekali przed pałkami i siekierami?
– Oczywiście, że nie. To tylko satyryczny rysuneczek. Lincz? Nigdy w życiu. Umarłaby wtedy nasza demokracja. Ale za tyle zła, ile moim zdaniem PiS zrobił w Polsce, zasługuje na takie symboliczne odejście od władzy. Takie, żeby uciekali – prezes i kilka innych antypatycznych postaci: Misiewicz, Gliński, Bochenek, Morawiecki, Sasin…
Z Jackiem Sasinem wielokroć toczył pan boje w radiu. Przez tyle lat nie wyrobiliście między sobą trochę szacunku i sympatii?
– Ale on jest chodzącą obrzydliwością. Chamstwem.
A jednak pan nie złagodniał. Zawsze próbuje pan uderzyć mocniej niż adwersarz.
– Nie przycichłem. Nie będę się awanturował, wydzierał. Ale nie przycichnę. Nie będę na pewno używał ordynarnych określeń i nigdy ich nie używałem.
„Cynicy”, „pornogrubasy…”.
– Powiedzenie o kimś, że cynik, jest tak niewybaczalne? Proszę wybaczyć, ale jeśli ktoś mi mówi, że obie strony są sobie równe, to ja odpowiadam wprost: to jest nieprawda. A jeśli ktoś myśli inaczej, to niech mi to udowodni. O PO i o mnie personalnie było: „mordercy, złodzieje, agenci”.
Za to od pana było „błazen” i „kanalia”.
– I to można porównywać z „agentami Moskwy”, „zdrajcami”, „mordercami”? Kaczyński krzyczał do nas z trybuny, że sfałszowaliśmy wybory. Nigdy nie powiedziałem o Kaczyńskim, że kogoś zamordował.
Jeden takie obelgi puści mimo uszu, pan odpowie.
– Na ogół odpowiadam. Nie zamierzam się zmienić.
Znowu będzie, że Niesiołowski nie wytrzymał i wali po głowach. Ktoś mógłby powiedzieć, że pan go brzydzi.
– Ale co ja poradzę, że to oni mnie brzydzą.
Ale rozumie pan, dlaczego uboga matka z dwójką dzieci cieszy się na te 500 złotych, które ci, którymi pan się tak brzydzi, jej dali?
– Tak. Ale jeżeli ktoś uważa, że takimi działaniami uszczęśliwi ludzi – krzyżyk na drogę. Zobaczymy, do czego dojdą.
Stefan Niesiołowski jako wicemarszałek Sejmu (fot. Sławomir Kamiński/AG)
B jak bieda
Pytałem o ubogą rodzinę, bo wspomniał pan o biedzie w domu.
– Była bieda. Ale zawsze te parę groszy się wysupłało – często na Kościół.
Na Kościół?!
– Brakowało często na różne rzeczy, ale 50 groszy na tacę w niedzielę zawsze się znalazło. I jak szliśmy w niedzielę do „Piotra i Pawła” (parafia w Łodzi – red.), to moja mama przypominała: „dajcie na tacę”.
To pan aż za dobrze wie, jak bieda wygląda, a nie przekonał pan kolegów z partii, żeby też ją zauważyli? PiS tę biedę Polaków zauważył. I wygrał.
– Wygrał przede wszystkim na tym, że przez ostatni rok PO nie potrafiła tego, co zrobiliśmy, „sprzedać”. Polska była jednym z najszybciej rozwijających się krajów UE, ale przegraliśmy z falą niesłychanego kłamstwa, agresji, nienawiści, podłości i obłudy. A przecież można wyliczać długo: przedszkola, żłobki, drogi, orliki, oczyszczalnie, środki unijne, poprawa środowiska, wzrost płac. I wzrost długości życia.
To zasługa PO?
– A czyja?
A czego pan najbardziej w polityce nie lubi?
– Kłamstwa. Kłamstwa takiego podłego, obłudnego.
Stefan Niesiołowski. Polityk, zooolog, nauczyciel akademicki, profesor nauk biologicznych. Działacz opozycji demokratycznej i więzień polityczny w okresie PRL. Siedmiokrotnie wybrany posłem na Sejm. W 1970 był pomysłodawcą akcji podpalenia Muzeum Lenina w Poroninie. Zdekonspirowany, aresztowany, został skazany na więzienie za „czynienie przygotowań do obalenia ustroju socjalistycznego przemocą” oraz próbę podpalenia. Współzałożyciel ZChN, obecnie członek PO. Słynie z niezwykle ostrego języka, jakim zwraca się do przeciwników politycznych.
Michał Gostkiewicz. Dziennikarz magazynu Weekend.Gazeta.pl. Wcześniej dziennikarz newsowy portalu Gazeta.pl, dziennikarz działu zagranicznego „Dziennika” i działu społecznego „Newsweeka”. Robi wywiady, pisze o polityce zagranicznej i fotografii. Prowadzi bloga Realpolitik, bywa na Twitterze i Instagramie.
Co oznacza wezwanie prezesa PiS do kontrrewolucji kulturowej?
Cyniczny flirt. Czułe słówka Orbána o Polsce przykrywają węgierskie interesy
Skąd się bierze zauroczenie polskich polityków Viktorem Orbánem? Dlaczego na Węgrzech nie ma odpowiednika KOD-u? Jakie są wspólne wartości, które mają łączyć Kaczyńskiego i Orbána? Na te i inne pytania odpowiada politolog Dominik Héjj, autor strony Kropka.hu.
Jak pan odbiera miłe słowa Viktora Orbána pod adresem Polski i Jarosława Kaczyńskiego?
Dominik Héjj: Orbán doskonale wie, jak bardzo go kochają w Warszawie. To ułatwia mu realizację węgierskiego interesu. Polscy politycy zapominają o jego bliskich relacjach z Putinem. Zapominają o polityce energetycznej Orbána, która opiera się na Rosji.
Orbán powiedział w Krynicy, że to on może się uczyć polityki od Kaczyńskiego.
To uwodzicielska retoryka.
Cyniczny flirt?
Tak.
Polityka uczuć
Dlaczego Orbán uwodzi polskie władze?
Poza podejściem do kryzysu migracyjnego i domaganiem się zmian instytucjonalnych w UE, tak naprawdę niewiele łączy Polskę i Węgry. Węgrzy chcą euro, a Polacy nie. Węgrzy chcą się otwierać na wschód, a Polacy nie. Grupie Wyszehradzkiej już od dawna przewodzą Węgry. Mówienie, że Węgry poparły polski postulat zmian instytucjonalnych w UE jest niezgodne z faktami. Przecież ten postulat sformułował sam Orbán i to jeszcze wtedy, gdy w Polsce rządziła Platforma Obywatelska.
Grupa Wyszehradzka (V4) – nieformalne zrzeszenie Polski, Czech, Słowacji i Węgier działające od 1991 r. Czytaj więcej
Miło się słucha Orbána który mówi, że Polska to wielki i piękny kraj.
Ale to nie jest prawdziwa polityka. To jest działanie pod publiczkę, próba połechtania polskiego ego. Przecież żaden przywódca w roku 2016 nie podejmuje decyzji w oparciu o to, że kraj innego przywódcy nacierpiał się 70 lat temu podczas II wojny światowej.
Orbán nie kokietuje tylko Polski. Kieruje ciepłe słowa również do Jarosława Kaczyńskiego.
Orbán mówi, że on i Kaczyński to koledzy z opozycji. Nie śmiem wypowiadać się na temat opozycyjnych zasług Jarosława Kaczyńskiego, bo nie mam wiedzy na ten temat. Wiem, że Orbán ma kartę opozycyjną. Ale to wyrachowane komplementy. Uwadze polskiej opinii publicznej umyka tymczasem sprytny zabieg Orbána, który formalne wystąpienie ws. zmian instytucjonalnych w UE zrzucił na Polskę.
Czyli realizuje swoją politykę naszymi rękami?
I rękami Słowaków. Bo to rząd Słowacji, a nie Węgier, jako pierwszy zaskarżył kwoty migrantów do Trybunału. Podobnie to nie Orbán powiedział, że wprowadzi euro, tylko zrobił to jego minister. Gdy przychodzi co do czego, Orbán może wskazać palcem kogoś innego. To mu bardzo pomaga w działalności politycznej. Przyjaźni się zarówno z kanclerzem Kohlem, jak i z prezydentem Sarkozym, a także z Putinem.
Pokorne cielę dwie matki ssie?
Nie użyłbym tego sformułowania, bo ono bardzo deprecjonuje Orbána. On do perfekcji opanował umiejętność rozgrywania ludzi i sytuacji tak, jak mu wygodnie. To świadczy o jego wyrachowaniu i dojrzałości politycznej. Jest oklaskiwany zarówno przez Europejską Partię Ludową w Madrycie, jak i Prawo i Sprawiedliwość w Krynicy. To wielki kunszt.
Co Orbán zyskuje na flircie z Polską?
Poparcie dla swojego postulatu zmian instytucjonalnych w UE. Podkreślenie, że nie tylko Węgry domagają się zmian w polityce migracyjnej. Do niczego więcej Grupa Wyszehradzka nie jest Orbánowi potrzebna. Co będzie, gdy się skończy kryzys migracyjny? Co wtedy będzie łączyć Węgry i Polskę?
Może wspólne pragnienie, by przenieść się do przeszłości z konserwatywnych snów?
Gdy londyńskie City będzie chciało się przeprowadzić na kontynent, to zarówno Warszawa jak i Budapeszt będą zaciekle walczyć o to, by przeniosło się do nich. Ważne będą pieniądze, a nie tradycyjne wartości, jakkolwiek by je definiować.
Polityka partii
Z czego bierze się zaślepienie polskiej prawicy, a zwłaszcza PiS, wobec Orbána? Dlaczego polskich polityków nie kłują w oczy zdjęcia przywódcy Węgier wpatrzonego z uśmiechem w Putina?
Z tego, że chcą być tacy jak on – mieć praktycznie nieograniczoną władzę, odnosić sukcesy po latach bycia w opozycji, umiejętnie rozgrywać swoich potencjalnych następców… Tak na marginesie, tych w Fideszu już nie ma. Jeśli zabraknie Orbána, to jego partia się rozpadnie. To wszystko stoi na jednym człowieku.
Gdyby zabrakło Jarosława Kaczyńskiego, to jego partia pewnie też by się rozpadła.
Akurat w tym przypadku politycy PiS mogliby się jeszcze dogadać, albo przynajmniej spróbować. Z kolei Orbán pozbył się następców.
Trudno uwierzyć w to, że w całej partii nie ma nikogo chętnego na schedę.
W Fideszu jest dwóch takich polityków, ale Orbán tak ich na siebie napuścił, że jeśli jeden coś zrobi, to drugi na niego kabluje i odwrotnie.
Podziwia pan Orbána?
Jako gracza politycznego tak. To fenomenalny człowiek. Powstanie o nim wiele doktoratów. Natomiast jego decyzje i ich konsekwencje dla zwykłych Węgrów, to już kompletnie inna para kaloszy.
Kto jest bardziej wytrawnym politykiem – Kaczyński czy Orbán?
Zdecydowanie Orbán. Przemawia za nim choćby wiek. Zostało mu sporo czasu w polityce.
Polityka wartości
Jakiej rady udzieliłby pan rządowi PiS w kwestii stosunków z Węgrami?
Mam jedną, prostą radę. Rząd PiS powinien zaprosić Orbána na oficjalną, roboczą wizytę. Nie przy okazji, w biegu, na jakąś uroczystość czy konferencję, ale na zwykłą, kilkudniową wizytę. I podczas tej wizyty premier Szydło na konferencji prasowej powinna jasno powiedzieć społeczeństwu, po co Polsce są Węgry.
Nie wiemy tego?
Nie. Władze nigdy nie mówiły na ten temat. A przecież to podstawowa kwestia.
Może tym, co łączy Kaczyńskiego i Orbána jest chęć przewodzenia konserwatywnej kontrrewolucji o której mówili na Forum Ekonomicznym?
Na Węgrzech kontrrewolucja kojarzy się z rokiem 1956, o czym premier Orbán doskonale wie, a mimo to używa tej retoryki. Zaś sama koncepcja to tylko wariacja na temat postulatu wzmocnienia państw narodowych.
To nic nowego.
Tym co budzi zdziwienie jest to, że władze Polski i Węgier dążą jednocześnie do budowania wspólnoty i podziałów. To jest próba stworzenia społeczeństw czystych tożsamościowo, odrzucających zachodnioeuropejskie wartości, stawiających na ksenofobię, która wyrasta na naczelną wartość wschodnioeuropejską. Obserwujemy próbę stworzenia wspólnego stanowiska, która wyraża się chociażby w pomyśle telewizji V4. Pytanie brzmi jakie szanse powodzenia miałaby ta stacja, skoro prosto z Warszawy Orbán leci do Moskwy.
Wątpi pan we wspólną narrację państw Grupy Wyszehradzkiej?
Wątpię nawet w możliwość stworzenia „wyszehradzkiego” podręcznika do historii. Szybko okazałoby się, że Polska, Węgry, Czechy i Słowacja zupełnie inaczej oceniają kluczowe wydarzenia, takie jak rok 1968 czy kwestię Zaolzia.
Pokłócilibyśmy się już na etapie relacjonowania kto, co, komu, dlaczego i kiedy zabrał?
Tak. I szybko okazałoby się, że wbrew pozorom nie mamy wspólnych wartości. Wystarczy spojrzeć na zlaicyzowane Czechy.
To co Kaczyński i Orbán mają na myśli, gdy mówią o wspólnych wartościach?
Nie wiem. Trudno powiedzieć co faktycznie za tym stoi, oprócz wielbienia premiera Orbana. Polscy politycy nie przeanalizowali na chłodno jego interesów i intencji. Czy Polsce to się kalkuluje? No ale miłość jest bezwarunkowa. Dlatego Orban jest sławiony w Polsce jako wielki mąż stanu. Wystarczy poczytać fora internetowe czy dyskusje na Facebooku. Polacy wzywają Orbána, by ten przyjechał i rządził Polską, a nawet Europą. Nie przypominam sobie, by Polacy kierowali takie apele pod adresem jakiegoś rodzimego polityka.
To dlatego, że nie żył pan w czasach Piłsudskiego.
Dokładnie. Ostatnim polskim politykiem, wobec którego formułowano takie prośby, był Piłsudski.
Który był socjalistą, co współcześni patrioci skwapliwie wyrzucili z pamięci. Ale wróćmy do rzekomo wspólnych, polsko – węgierskich wartości. Pracownicy mediów związanych z PiS-em nie od dziś chwalą Putina za dyskryminację ludzi LGBTQ. Niedawno czytałam felieton prawicowego publicysty, który ocenia, że dla Polski byłoby lepiej, gdyby w USA zwyciężył Donald Trump, ze względu na jego wrogi stosunek do praw osób nieheteronormatywnych i legalnego przerywania ciąży.
Przypominam, że aborcja na Węgrzech jest legalna. I nikomu by do głowy nie przyszło, by choćby spróbować jej zakazać. A hierarchowie Kościoła rzymskokatolickiego nie wtrącają się do polityki. Czyli jest zupełnie inaczej, niż w Polsce. Prawo regulujące przerywanie ciąży jest na Węgrzech bardzo liberalne. Wystarczy, że człowiek powie, że sobie nie radzi i dostęp do zabiegu jest bardzo szybki.
Czyli w tej dziedzinie na Węgrzech panują standardy zachodnioeuropejskie?
Tak. Trudno więc powiedzieć, o co konkretnie chodzi z tymi „wspólnymi wartościami”.
Może tą wspólną wartością jest podziw dla Orbána połączony z niechęcią wobec lewicy?
Z jednej strony tak, ale z drugiej, paradoksalnie, Orbána otacza wielu węgierskich esbeków. Na zdjęciu marszałka Joachima Brudzińskiego ze wspólnego spływu Dunajem tuż przy liderze PiS jest mężczyzna w zielonej koszuli. To József Czukor, bardzo aktywny agent komunistyczny, wysoko postawiony urzędnik za czasów socjalistów, a teraz najbliższy doradca i twórca polityki zagranicznej Orbána. Teoretycznie PiS-owi powinno to przeszkadzać.
screen twitter.com/jbrudzinski
Teoretycznie w PiS-ie nie powinno być miejsca dla panów Jasińskiego, Kryże i Piotrowicza.
Jeśli postuluje się zniszczenie dawnego układu, to powinno się być konsekwentnym. A tej konsekwencji nie ma.
Polityka opozycji
Węgrom jest dobrze z Orbánem?
Nie, ale nie mają alternatywy. Pomijam oczywiście to, że Orbán zabetonował scenę polityczną chociażby przez zmianę ordynacji wyborczej, przez co unicestwił możliwość odebrania mu władzy. Jednak problem jest większy. Opozycja jest zajęta niekończącymi się kłótniami o przywództwo, które osłabiają ją jeszcze bardziej. Nie organizuje własnych wydarzeń, nie narzuca tonu. Reaguje, ale nie inicjuje. Nie potrafi się odnaleźć, jest zawsze krok za Orbánem. Opozycja nie potrafi pokazać Węgrom, że możliwa jest inna polityka.
Czy w takim stanie jest też polska opozycja?
Jeszcze nie. W Polsce jeszcze nie ma takiej rozsypki.
Co by pan poradził polskiej opozycji, by nie podzieliła losu węgierskiej?
Konstruktywność. Pokazywanie bardzo konkretnie, co nie udaje się władzy. Nie pieniactwo i wewnętrzne rozgrywki. A Platformie Obywatelskiej również głęboką refleksję nad tym, dlaczego przegrała wybory. I postawienie na prawdziwą odnowę, a nie mamienie elektoratu malowanymi przywódcami. Bo na Węgrzech problemem nie jest to, ilu ludzi głosuje na Orbana, ale to, ilu jest pogrążonych w takiej apatii, że już nawet nie idzie na wybory.
Czy Kaczyński idzie śladami Orbána?
Chciałby, ale na razie nie ma większości, która mu na to pozwoli. Gdyby teraz w Polsce doszło do zmiany władzy, to działania PiS-u dałoby się odkręcić w ciągu miesiąca. Jeżeli zaś ktoś przejmie władzę po Orbánie, to się nie ogarnie przez dwa lata. Partia Orbána przegłosowała kilkadziesiąt tysięcy wzajemnie powiązanych ustaw. Każda wynika z jakiejś innej. Nie da się tego zmienić jednym papierem. W Polsce naprawdę nie jest jeszcze aż tak źle.
Ma pan inną skalę.
Na Węgrzech sędziów Trybunału Konstytucyjnego można zamknąć i nikt tego nie zauważy.
Czyli na Węgrzech nie ma odpowiednika Komitetu Obrony Demokracji?
Nie. Na Węgrzech jest już na to za późno.
Szydło: Będziemy wspierać Ukrainę w dążeniach do demokratycznego rozwoju
Szydło: Będziemy wspierać Ukrainę w dążeniach do demokratycznego rozwoju
Jak mówiła premier Beata Szydło w programie Dziś wieczorem w TVP Info:
„Ukraina jest dla nas państwem, które my chcemy wspierać w jej dążeniach do tego, by suwerennie, demokratycznie mogła się rozwijać. Wiadomo, na Ukrainie toczy się wojna, jest agresja ze strony Rosji. My zdajemy sobie sprawę z tego, że bezpieczeństwo Polski jest uzależnione od tego, czy będzie bezpieczna Ukraina. Polska przekonuje Unię Europejską, i będziemy robili to nadal, że Ukrainę trzeba wspierać, że nie wolno doprowadzić do tego, żeby Ukraina znalazła się w rosyjskiej strefie wpływów. Ona musi być w europejskiej strefie wpływów”
Szydło: To z Grupy Wyszehradzkiej płyną najbardziej konstruktywne propozycje naprawy UE
Jak mówiła premier Beata Szydło w programie Dziś wieczorem w TVP Info:
„Myślę, że to będzie szerszy krąg [państw, które chcą zmian]. Na pewno Grupa Wyszehradzka mówi jednym głosem o konieczności zmian w Unii Europejskiej i będziemy o tym mówili nadal. To z tego regionu, który teraz w UE najszybciej się rozwija i jest najbezpieczniejszy, płyną dziś najbardziej konstruktywne propozycje rozwiązań, które mają ulepszyć, naprawić UE i mają sprawić, że UE przetrwa. Elity, szczególnie w zachodniej Europie, oderwane od rzeczywistości, myślały do tej pory tylko i wyłącznie własnym interesem, nie zajmowały się sprawami ludzi. I stąd jest w tej chwili tak duży wybuch niezadowolenia w Europie”
Szydło: Mamy ambicje wejścia do grupy G20
– Wszyscy stawiają na swój kapitał, bo to daje siłę i wtedy się z nami liczą. My mamy ambicje wejść do grupy G20 i jeżeli dobrze wykorzystamy naszą szansę, to mamy wielkie szanse na to, żebyśmy w tym gronie się znaleźli – mówiła premier Beata Szydło w rozmowie z Michałem Adamczykiem w „Dziś wieczorem” TVP Info.
Szydło: Kapitał ma narodowość, państwa powinny wspierać swoich przedsiębiorców
– To nie tak, że gospodarka jest oderwana od państw, w których ona się rodzi. Kapitał ma narodowość i bardzo ważne jest to, gdzie ten kapitał jest lokowany. Państwa powinny wspierać swoich przedsiębiorców. Zależy nam na tym, aby w Polsce rozwijali się i przyjeżdżali inwestorzy z zewnątrz, ale siła naszej gospodarki będzie polegała na tym i będzie tym większa, im bardziej będziemy potrafili nasze firmy wspierać w rozwoju – mówiła premier Beata Szydło w rozmowie z Michałem Adamczykiem w „Dziś wieczorem” TVP Info.
Misiewicz w TVN24: Nie widzicie sukcesu szczytu NATO, skupiacie się na rzeczach, które mają na celu wywołanie hejtu
– Jeżeli nie zauważcie sukcesów i efektów pracy ministra obrony narodowej, całego kierownictwa i wojska, jeżeli nie widzicie sukcesu szczytu NATO, a skupiacie się na rzeczach, które mają na celu wywołanie wyłącznie hejtu, to panie redaktorze… – mówił Bartłomiej Misiewicz w telefonicznej rozmowie w „Faktach po faktach” TVN24.
Misiewicz: Kończę studia licencjackie. W spółkach podległych PGZ nie jest wymagane posiadanie kursu na członka RN
– Od 10 lat pracuję z Antonim Macierewiczem, kiedy posłem i pracował w komisji obrony. Brałem przy tym udział, teraz pełnię funkcję szefa gabinetu i biorę udział w pracach resortu przy samym ministrze, więc łatwiej jest nam kierować zadaniami Polskiej Grupy Zbrojeniowej – mówił Bartłomiej Misiewicz w telefonicznej rozmowie w „Faktach po faktach” TVN24.
Na pytanie, czy ma wykształcenie wyższe, stwierdził, że „kończy studia licencjackie”. Dopytywany o kurs na członka rady nadzorczej, stwierdził:
„W PGZ nie ma takiego obowiązku. We wszystkich spółkach podległych PGZ nie jest wymagane posiadanie takiego kursu”
Kempa o przesłuchaniach świadków w komisji Amber Gold: Nie ma zbieżności z bieżącą polityką
Jak mówiła Beata Kempa w programie Gość Wydarzeń w Polsat News, pytana, czy harmonogram przesłuchań świadków w komisji śledczej ds. Amber Gold, będzie uzależniony od wyborów samorządowych:
„Czysta spekulacja. Przesłuchiwaliśmy ówczesnego premiera Donalda Tuska przed komisją hazardową. I ten timing nie był uzależniony od jakiś wydarzeń politycznych i mówię to całkiem szczerze. Po prostu te wnioski dowodowe w 100% jeden wynika z drugiego. Musi być związek przyczynowo-skutkowy. To, że jednych świadków przesłuchujemy jako pierwszych, innych jako drugich, to też wynika z planu. Znając doświadczenie pani poseł Wassermann taki plan na pewno będzie bardzo precyzyjny. I to kwestia wnioskowania przyczynowo-skutkowego będzie tutaj absolutnym determinantem tego kto i kiedy będzie przesłuchiwany”
Petru: W Warszawie Nowoczesna będzie miała własnego kandydata. Liczymy, że PO go poprze w II turze
Jak mówił Ryszard Petru w trakcie rozmowy z Michałem Kobosko w Krynicy o strategii partii w Warszawie i wyborach samorządowych:
„Nowoczesna będzie miała własnego kandydata. Liczymy na to, że jeśli wejdzie do II tury przeciwko kandydatowi PiS w II turze, to Platforma go poprze. Jeśli wejdzie kandydat PO – czego się nie spodziewam – to my go poprzemy. Naszym celem jest bycie masową partią. Będziemy wystawiać własnych kandydatów, są miejsca, gdzie będziemy pragmatyczni i rozważamy wystawienie wspólnych. Ale w Warszawie wystawimy własnego kandydata”
Jak dodał Petru, Nowoczesna liczy teraz 4,000 członków, chce mieć 10,000
Waszczykowski o pomyśle Morawieckiego: Sprawa nie jest jeszcze przesądzona
– To jeszcze dyskutujmy na ten temat, sprawa nie jest jeszcze przesądzona – tak Witold Waszczykowski w Krynicy odpowiedział na pytanie reportera RMF, jak będą funkcjonować nowe placówke handlowe, które będą działały poza ambasadami.
Wczoraj wicepremier Morawiecki na forum w Krynicy zapowiadał silne wsparcie polskich przedsiębiorstw i przedsiębiorców za granicą. Ma to być ekspansja handlowa nie tylko w Europie, ale na całym świecie. Jej podstawą mają być właśnie nowe placówki handlowe.
Nowoczesna kontynuuje temat Teatru Polskiego: Kultura staje się instrumentem w rękach PiS
Jak mówił na konferencji prasowej w Sejmie poseł Nowoczesnej Krzysztof Mieszkowski:
„Bardzo proszę pana wicepremiera Glińskiego żeby podał się do dymisji. Jego kolejna fatalna decyzja jest dowodem na to że jest to po prostu amator który niszczy polską kulturę. Złożyłęm interpelację ws odwołania Pawła Potoroczyna, dyrektora IAM. Potoroczyn był ważnym elementem polskiej polityki zagranicznej. Był tak naprawdę ministrem spraw zagranicznych polskiej kultury”
Jak dodał:
„Nie ma żadnych wątpliwości że Ministerstwo Kultury w porozumieniu z Urzędem Marszałkowskim Dolnego Śląska ustawiło konkurs na dyrektora Teatru Narodowego we Wrocławiu. Są na to dowody. Ta sytuacja nie moze być przez nas zaakceptowana. Kultura staje się instrumentem w rękach Prawa i Sprawiedliwości, w walce Kaczyńskiego. Słyszymy słowa o wojnie kulturowej. To są kryteria z czasów głębokiego socrealizmu. Nie ma na to zgody i jeszcze raz proszę by Gliński ustąpił ze stanowiska.Kultura nie jest dodatkiem do kożucha. Jest sensem istnienia naszego narodu. Kaczyński wraz z Glińskim to degradują”
Misiewicz w radzie nadzorczej PGZ. Wykształcenie? „Kończę studia licencjackie”
Bartłomiej Misiewicz (Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta)
Dlaczego kwestia, czy Misiewicz skończył studia, jest istotna? Ponieważ przepisy stanowią, że kandydat do rady nadzorczej musi mieć ukończone studia wyższe. Podobnie obwarowane jest również stanowisko szefa gabinetu politycznego ministra (Misiewicz pełni taką funkcję u Antoniego Macierewicza) – wyższe wykształcenie i siedem lat stażu pracy. Szef gabinetu politycznego ministra zarabia prawie 8 tys. zł miesięcznie.
Oko.press przypomina, że Misiewicz w 2014 roku twierdził, że jest studentem prawa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Uniwersytet nie chciał informować o przebiegu studiów rzecznika MON, więc dziennikarze sprawdzili prace dyplomowe, które powstały na uczelni od 2010 roku. Żaden Bartłomiej Misiewicz nie obronił tam ani licencjatu, ani pracy magisterskiej, ani nawet doktoratu. Misiewicz nie odpowiedział również na pytania „Faktu” o swoje wykształcenie i staż pracy. Dopiero w środę wieczorem w rozmowie telefonicznej z „Faktami po Faktach” TVN24 mówił o swoim wykształceniu.
– Od listopada ubiegłego roku minister obrony narodowej sprawuje nadzór nad PGZ. Zależało ministrowi, by w radzie nadzorczej był ktoś z kierownictwa resortu. Ponieważ wiceministrowie nie mają takiej możliwości prawnej, minister powołał do tej rady mnie – mówił Misiewicz. Na pytanie o wykształcenie odpowiedział, że „kończy studia licencjackie”. A na pytanie o staż pracy – że od 10 lat pracuje z Antonim Macierewiczem (Misiewicz ma 26 lat).
„Rzeczpospolita” zwróciła dziś uwagę na jeszcze jeden wymóg, którego Misiewicz nie spełnia – nie zdążył skończyć kursu dla członków rad nadzorczych. Antoni Macierewicz ma jednak na to wytłumaczenie:
– Bartłomiej Misiewicz jest członkiem zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej i jest tam bezpośrednim moim reprezentantem; chcę, żeby Ministerstwo Obrony miało wgląd w przebieg wydarzeń w tym zarządzie jako dysponent skarbu państwa w tej grupie – powiedział w Krynicy. – Być może byłoby dobrze, gdyby takie wymaganie było w mediach dla członków zarządu oraz innych decydentów w mediach. W przemyśle zbrojeniowym takiego wymogu nie ma – dodał.
Podobnie na pytanie o kurs odpowiedział Misiewicz w TVN24: – W PGZ nie jest wymagane posiadanie takiego kursu.
Dziennikarz pytał także o to, jak reaguje na oburzenie, jakie przyniósł jego szybki awans.
– TVN, Gazeta Wyborcza i tego typu media będą to robiły cały czas. Macie do tego pełne prawo. Jeżeli nie zauważacie sukcesów i efektów pracy ministra obrony narodowej, jeżeli nie widzicie sukcesów szczytu NATO a skupiacie się na rzeczach, które mają na celu wyłącznie hejtu, no to panie redaktorze… – stwierdził Misiewicz.
Projekt rezolucji PE ws. Polski. „Paraliż TK zagraża demokracji i rządom prawa”
Dokument prawdopodobnie zostanie przegłosowany w środę 14 września na sesji europarlamentu w Strasburgu(fot. 123rf)
Do projektu rezolucji dotarła Polska Agencja Prasowa. Większość frakcji w PE zaakceptowała już jego treść. Dokument prawdopodobnie zostanie przegłosowany w środę 14 września na sesji europarlamentu w Strasburgu. Dzień wcześniej ma się odbyć debata. Sprzeciwia jej się frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należą PiS i eurosceptycy.
Co jest w projekcie rezolucji?
Według PAP Parlament Europejski powtórzy stanowisko wyrażone w pierwszej rezolucji o Polsce z 13 kwietnia. W tekście jest mowa o tym, że „paraliż Trybunału Konstytucyjnego zagraża demokracji, prawom podstawowym oraz rządom prawa w Polsce”. Europosłowie wyrażą też ubolewanie, że do tej pory nie udało się znaleźć kompromisowego rozwiązania, nie wdrożono opinii Komisji Weneckiej, nie opublikowano wszystkich wyroków TK, w tym z 9 marca i 11 sierpnia.
Autorzy projektu chwalą Komisję Europejską za prowadzenie z polskimi władzami dialogu na temat praworządności i wydaną przez KE opinię o sytuacji w Polsce, a także zalecenia w sprawie rozwiązania kryzysu wokół TK. „Z projektu wynika, że PE ma wezwać władze w Warszawie, by wykorzystały trzymiesięczny termin odpowiedzi na rekomendacje KE w sprawie znalezienia – we współpracy z wszystkimi partiami w Sejmie – rozwiązania, które będzie zgodne z opinią Komisji Weneckiej i zaleceniami KE” – informuje PAP.
Ustawy przyjmowane szybko i bez właściwych konsultacji
W odróżnieniu od kwietniowej rezolucji najnowszy projekt nie tylko porusza sprawę TK, ale również odnosi się do innych ustaw i kwestii, które mogą naruszać konstytucję i zasady rządów prawa oraz zapisy unijnej Karty Praw Podstawowych. W projekcie PE wyraża zaniepokojenie, że zmiany te „przyjmowane są szybko i bez właściwych konsultacji”.
Mowa o ustawach o mediach, o policji, o prokuraturze, kodeksie postępowania karnego, ustawie antyterrorystycznej, o służbie cywilnej, a także planach zwiększenia wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej oraz kwestii „zdrowia reprodukcyjnego kobiet”. Zgodnie z projektem europarlament ma wezwać Komisję Europejską, by – wobec braku w pełni funkcjonalnego TK – zbadała te ustawy pod kątem zgodności z prawem UE.
„Zarówno przyjęte, jak i proponowane zmiany dotyczące mediów publicznych dają powody do niepokoju, czy wolność słowa, wolność mediów i ich pluralizm są zapewnione” – napisali autorzy projektu.
Krytyka wycinki Puszczy Białowieskiej
Przypominają też, że Komisja Wenecka uznała w swojej opinii, że nowelizacja ustawy o policji (zmieniająca zasady inwigilacji) nie zapewnia wystarczających gwarancji, które zapobiegną nadużyciom i nieuprawnionej ingerencji w prywatność. Projekt wskazuje także na obawy związane z ostatnimi zmianami w kodeksie postępowania karnego i ustawie o prokuraturze, które „mogą osłabić prawo do sprawiedliwego procesu w postępowaniu karnym, domniemanie niewinności, prawo do obrony oraz zasadę podziału władzy”.
Według projektu rezolucji nowa ustawa o służbie cywilnej może z kolei naruszać zasadę, że skuteczna, bezstronna, profesjonalna i politycznie neutralna służba cywilna jest fundamentalnym elementem demokratycznych rządów.
W projekcie dokumentu jest też krytyka planów zwiększenia wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej oraz decyzji ministra środowiska Jana Szyszki o odwołaniu 32 spośród 39 członków Państwowej Rady Ochrony Przyrody, która sprzeciwiła się tym planom.
Zaostrzenie przepisów o aborcji nie wprost
W jednym z punktów projekt rezolucji wskazuje, że z europejskiej Karty Praw Podstawowych, Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wynika, że „zdrowie seksualne i reprodukcyjne kobiet jest związane z licznymi prawami człowieka, jak prawo do życia i godności, wolności od nieludzkiego i poniżającego traktowania, prawem do dostępu do opieki medycznej, prawem do prywatności, do edukacji oraz do dyskryminacji, które są także odzwierciedlone w polskiej konstytucji”.
Tekst nie wspomina wprost o propozycji zaostrzenia polskich przepisów o aborcji. Obywatelski projekt ustawy całkowicie zakazujący aborcji został złożony w Sejmie przez komitet Stop Aborcji. Według informacji PAP frakcja Zielonych w PE oraz Zjednoczona Lewica Europejska zamierzają zgłosić poprawkę do rezolucji, krytykującą także tę inicjatywę.
Bloger każe Owsiakowi się „pie***lić”, a ten pisze list do jego żony. Chce przekazać pieniądze
Bloger Matka Kurka przegrał z Jerzym Owsiakiem proces o naruszenie dóbr osobistych. Sąd kazał mu zapłacić ponad 19 tys. zł szefowi WOŚP. Bloger nie był zadowolony. „Masz i ‚pier**l się'” – napisał na Twitterze.
Mimo to, Owsiak postanowił wyciągnąć rękę do blogera, a właściwie do jego żony. Na swojej stronie na Facebooku opublikował list, w którym deklaruje, że może przekazać kobiecie pieniądze, które otrzymał jako zadośćuczynienie od jej męża. „W czasie procesu wykazywaliście Państwo, że Pani mąż jest bezrobotny i jako rodzina macie Państwo bardzo niewielkie dochody” – napisał Owsiak.
„Pod tym tylko warunkiem, że to Pani osobiście w siedzibie Fundacji WOŚP te pieniądze odbierze, a ja będę miał świadomość, że w ten sposób Pani budżet domowy nie dozna tak znaczącego uszczerbku” – dodał i podkreślił, że z żoną blogera próbował rozmawiać już w czasie procesu, jednak „mąż tę próbę dialogu brutalnie przerwał”.
List otwarty do p. Izabeli Firlej-Wielguckiej
Szanowna Pani,
List otwarty to jedyny sposób, aby trafić do Pani, ponieważ wiem, że Pani mąż, bloger Matka Kurka – a może czynicie to Państwo razem – czyta, ogląda moją stronę na Facebooku i mojego vloga. Wiem, że mąż także od deski do deski śledzi moje audycje radiowe. Przyznaję, że cieszy mnie to, bo w ten sposób na bieżąco Pani mąż, lub być może Państwo, wiecie czym się zajmuję. A także wiecie, że bardzo, bardzo rzadko poświęcałem swój czas Państwu. W odróżnieniu od męża, który mojej osobie tego czasu poświęca nieskończoną ilość.
Widziałem Panią na procesie sądowym. Próbowaliśmy z Panią porozmawiać, ale jak Pani pamięta, mąż tę próbę dialogu brutalnie przerwał. A mi i mojemu adwokatowi chodziło o to, aby spróbować przełamać tę nieprawdopodobną spiralę złych emocji skierowanych do mnie i do naszej Fundacji. Proces, jak Pani wie, był z powództwa cywilnego, czyli także ja i moja żona ponosiliśmy wszystkie z tym związane koszty. W czasie procesu wykazywaliście Państwo, że Pani mąż jest bezrobotny i jako rodzina macie Państwo bardzo niewielkie dochody. Mogę więc wyłącznie na Pani ręce te zasądzone na moją rzecz pieniądze w formie darowizny przekazać. Pod tym tylko warunkiem, że to Pani osobiście w siedzibie Fundacji WOŚP te pieniądze odbierze, a ja będę miał świadomość, że w ten sposób Pani budżet domowy nie dozna tak znaczącego uszczerbku.
Mam nadzieję, że ta kara, nałożona na Pani męża, a także jednoznaczna reakcja internautów na jego Twitterze i na wielu innych portalach, pozwoli wreszcie zakończyć te szaloną krucjatę przeciwko mojej osobie, mojej rodzinie i Fundacji. Trwa to już kilka lat i jak Pani widzi, zbieramy jeszcze więcej pieniędzy, a co za tym idzie – jeszcze skuteczniej wspieramy polską medycynę. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy przez cały czas jest także, tak jak każda inna Fundacja, do dyspozycji w zakresie wszelkiego rodzaju zapytań i kontroli prowadzonych przez powołane do tego instytucje. Do dnia dzisiejszego, a także do końca świata i jeden dzień dłużej, realizujemy i będziemy realizowali naszą działalność uczciwie, zgodnie z prawem, otwarcie i przejrzyście, a przede wszystkim skutecznie, czyli z pożytkiem dla zdrowia i życia Polaków.
Czekam na sygnał od Pani.
Jerzy Owsiak
„Jerzy Owsiak poleciał do Nowego Jorku, korzystając z biletów przekazanych przez LOT na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy” – sugerował na swoim blogu Piotr W. W kwietniu sąd uznał, że to nieprawdziwe twierdzenie narusza dobra osobiste Owsiaka. Matka Kurka odwołał się od tego wyroku, ale w czerwcu Sąd Apelacyjny podtrzymał werdykt.
Sąd nakazał usunięcie oszczerczych publikacji, opublikowanie na swojej stronie przeprosin, wypłacenie finansowego zadośćuczynienia w kwocie 10 tys. zł oraz zwrot kosztów postępowania sądowego. W sumie to prawie 20 tys. zł.
Kto zabił Żydów w Jedwabnem? Mazurek musiał „wyciągać” od minister edukacji słowa o „współodpowiedzialności”
Minister Anna Zalewska (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)
Szefowa MEN Anna Zalewska była w poniedziałek gościem RMF FM. Z Robertem Mazurkiem rozmawiała m.in. o reformie edukacji. Ale pod koniec rozmowy temat zszedł na Jedwabne. W lipcu słowa Zalewskiej o pogromach Żydów oburzyły polskie i zagraniczne organizacje zajmujące się Holocaustem. Szefowa MEN w rozmowie z TVN 24 nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, kto mordował Żydów w Jedwabnem i w Kielcach. Jak wtedy mówiła, winnymi zbrodni były „złożone okoliczności historyczne”, „nie do końca Polacy”, „antysemici”.
– Nadal nie wie pani, kto zabił Żydów w Jedwabnem? – zapytał Zalewską Mazurek.– Ja generalnie doskonale pracuję ze środowiskami żydowskimi, jak z każdymi zresztą… – odparła Zalewska.
– To czemu nie chce pani przejść przez gardło zdanie bardzo proste, to, które przechodzi przez gardło ministrowi Kolarskiemu z Kancelarii Prezydenta czy prezydentowi Dudzie: że to polscy obywatele zabili innych polskich obywateli, Żydów w Jedwabnem – dopytał dziennikarz.
Zalewska znowu nie odpowiedziała. Podkreślała, aby o sprawie dyskutować w szerokim kontekście okupowanego kraju. Kolejne pytania były próbą wyciągnięcia od minister odpowiedzi.
– Dobrze, kontekst pani narysowała. To kto zabił Żydów w Jedwabnem? – pytał Mazurek. – Rzeczywiście musimy z bólem powiedzieć, że była to współodpowiedzialność Polaków, ale współodpowiedzialność w kraju… – odparła minister.
– Ale współodpowiedzialność czy sprawstwo? – dopytywał dziennikarz. Zalewska zgodziła się na „współodpowiedzialność”. – Ale ktoś jednak tak naprawdę musiał tę stodołę podpalić. I pani nadal nie wie kto. IPN wie, prezydent wie – minister edukacji nie wie? – pytał dziennikarz.
– Ale oczywiście, że tak, i mówimy o tym, że nie należy tych miejsc, tych sytuacji traktować jako jedynego źródła wiedzy o zachowaniu się Polaków w stosunku do Żydów. Przypominam o tym, że Państwo Podziemne karało za mordowanie Żydów. W związku z tym mówmy o udziale Polaków w dramatach i pogromach, ale mówmy w kontekście historycznym – odparła Zalewska.
„Głębokie zaniepokojenie” lipcowymi słowami Zalewskiej wyraziło Muzeum Pamięci Holocaustu z Waszyngtonu. Słowa minister oburzyły również prezesa Światowego Kongresu Żydów (WJC) a także Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce. Związek wystosował do Zalewskiej zaproszenie do odwiedzenia Muzeum Historii Żydów Polskich.
– Była już pani w Muzeum „Polin”? – pytał Mazurek. – Ja byłam bardzo dawno w tym muzeum, tak jak w Muzeum Powstania Warszawskiego. Obydwa muzea z inicjatywy śp. Lecha Kaczyńskiego – odparła minister.
Halo, E.T? Tu Kaukaz, Rosja
Poszukiwacze inteligentnych cywilizacji pozaziemskich na moment wstrzymali oddech. Rosyjski radioteleskop zarejestrował dwusekundowy, wyraźny sygnał. Czy po kilkudziesięciu latach poszukiwań i miliardach dolarów, obcy wreszcie postanowili z nami porozmawiać?
Obejrzyj więcej materiałów wideo, również na Facebooku.
Parlament Europejski zajmie się sytuacją w Polsce
Parlamentu Europejski (fot. 123rf)
Tak wstępnie ustalili w środę przedstawiciele pięciu frakcji, które reprezentują większość PE. Ich projekt rezolucji mówi nie tylko o Trybunale Konstytucyjnym, lecz także – m.in. w kontekście pospiesznych zmian prawa bez należytych konsultacji – o ustawie medialnej, antyterrorystycznej, inwigilacyjnej, o służbie cywilnej.
Początkowo debata miała odbyć się 5 lipca.
– Projekt rezolucji jest już uzgodniony. Nazywa on po imieniu wszystkie zagrożenia demokracji w naszym kraju. Natomiast kalendarz zmienia się z uwagi na Brexit, bo dziś wszystko znajduje się w cieniu rozmowy o tym, jak przetrwać z jednością europejską – zapowiadał pod koniec czerwca przewodniczący delegacji PO w Parlamencie Europejskim Janusz Lewandowski.
Tylko frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, w skład której wychodzi PiS, jest przeciwko zajmowaniu się Polską przez europarlament.
To już drugi raz, kiedy Parlament Europejski zajmie się sytuacją w Polsce. Poprzednia dyskusja miała miejsce w styczniu. Wzięła w niej udział premier Beata Szydło, która „odbierała z bólem” zarzuty pod adresem polskiego rządu, twierdząc, że są one „niesprawiedliwe”, są „wynikiem niedoinformowania” albo „są wygłaszane przez tych, którzy mają złą wolę”. – W naszym programie wzięliśmy dobre wzory z państw UE. Zrealizowaliśmy te postulaty, które Polacy chcą, by tworzyły fundamenty polskiego państwa – powiedziała wówczas premier. W debacie polską premier wspierali Konserwatyści i Reformatorzy, a także przedstawiciele antyeuropejskich formacji politycznych.
Kto da kredki ministrowi Błaszczakowi?
Mariusz Błaszczak (Fot. Sawomir Kamiski / Agencja Gazeta)
Minister spraw wewnętrznych uchodzi w PiS za czołowego znawcę problemów cywilizacji zachodniej – Oswalda Spenglera naszych czasów. Walczy z poprawnością polityczną i strefami szariatu w Polsce, choć na razie nikt ich nie chce utworzyć. Mówił o tym tydzień temu.
Dziś w Radiu ZET złożył relację ze swojej wizyty w Londynie, gdzie wraz z ministrem spraw zagranicznych Witoldem Waszczykowskim pojechał, by bronić rodaków przed agresją brytyjczyków. Oto kilka przemyśleń ministra:
Co jest sukcesem tej wizyty? „Ja myślę, że bronią nas rezultaty tej wizyty, a więc konkretna rozmowa z państwem, ministrami i fakt, że policja brytyjska przywiązuje olbrzymią wagę do wyjaśnienia obu tych spraw”.
Czyli sukcesem jest to, że mogło dojść do rozmowy, co dobrze wygląda w telewizji i policja szuka przestępców.
Na pytanie prowadzącego Konrada Piaseckiego, co robi resort ministra Błaszczaka i policja w sprawie pobitego i znajdującego się w stanie ciężkim Brytyjczyka egipskiego pochodzenia w Gdańsku, przedsiębiorcy z Pakistanu czy Ukraińca (zdarzenia, które opisywała prasa w ostatnich dwóch miesiącach) minister odpowiada: „To proszę mi zostawić konkretne te sprawy i odpowiem panu. Polska jest krajem bezpiecznym, dowodem Światowe Dni Młodzieży”.
Czyli pan minister Błaszczak nawet o tym nie wie? A Światowe Dni Młodzieży mają świadczyć o tym, że w Polsce, szczególnie w ostatnim czasie, nie było napadów na osoby o innym kolorze skóry albo pochodzeniu?
Chyba jednak tak, bo pytany o interwencje w tych sprawach rzecznika praw obywatelskich minister odpowiada: „Rzecznik Praw Obywatelskich jest politykiem de facto zaangażowanym w pewne ideologie i generalnie ‚wyolbrzymia sytuacje'”.
Minister stwierdził następnie, że poprawność polityczna zobowiązuje media brytyjskie, ale Polacy są z niej wykluczeni: następnie nie wiedział nic dziwnego w publikacjach propisowskiej prasy straszącej muzułmanami gwałcącymi chrześcijanki.
Drobna uwagą do wypowiedzi ministra – Brytyjczycy są w większości chrześcijanami. Szef ich frakcji Konserwatystów i Reformatorów Syed Kamall jest muzułmaninem. Czy pytał go o gwałty na chrześcijankach?
Na koniec szef MSWiA porównał ONR z KOD – jako „dwie skrajności”.
Dla obcokrajowców przybywających do Polski mam informacje. Jeśli was ktoś pobije ze względu na kolor skóry czy wyznanie, nie liczcie na ministra Błaszczaka. W tym wywiadzie jasno wskazał, że tego rodzaju zdarzenia go nie interesują albo są „wyolbrzymiane”. Niechaj się jednak pocieszą, że w Polsce odbyły się Światowe Dni Młodzieży. Jeśli ONR pobije kogoś z KOD, minister potraktuje to jako „starcie między skrajnościami”.
Minister Błaszczak wsławił się wypowiedzią po zamachach w Paryżu, że „dzieci rysowały kolorowymi kredkami, co mi kojarzy się z LGBT”. A może ministrowi dać jakieś kredki? Najlepiej tylko białą i czerwoną.
Emeryci walczą o Biały Dom. Czy są dostatecznie zdrowi, by sprostać obowiązkom?
Zwolennicy Trumpa rozpuszczają plotki o rzekomej poważnej chorobie Hillary Clinton (GERALD HERBERT, CAROLYN KASTER)
To, że stan zdrowia kandydatów staje się jednym z tematów kampanii wyborczej wUSA, jest poniekąd zrozumiałe. Obydwoje są w wieku emerytalnym: 70-letni Donald Trump, jeśli wygra w listopadzie, będzie najstarszym człowiekiem wybranym na prezydenta w całej historii USA; jego rywalka Hillary Clinton jest tylko o rok młodsza i jeśli go pokona, będzie drugim najstarszym człowiekiem wybranym na prezydenta (po Ronaldzie Reaganie).
Wprawdzie oboje próbują maskować zmarszczki pod makijażem, ale i tak w porównaniu z nimi ustępujący z urzędu za cztery miesiące 55-letni Obama wygląda jak młodzieniaszek. Pytania o zdrowie dwojga emerytów walczących o Biały Dom nie są zatem żadną ingerencją w życie prywatne, tylko wydają się potrzebne, a nawet konieczne.
Kaszel pogrąża Clinton
Tyle tylko że w ostatnich dniach prawicowe media – przede wszystkim popularne portale DrudgeReport i Breitbart – już nie domagają się odpowiedzi, które wyborcy mogliby wziąć pod uwagę przy głosowaniu, tylko z żelazną konsekwencją rozsiewają plotki, by pogrążyć kandydatkę Demokratów. Najnowszą ich pożywką jest długi atak kaszlu, który Clinton miała w poniedziałek na wiecu w Ohio. Podobne, ale mniej dokuczliwe, zdarzały się jej już wcześniej, na innych spotkaniach z wyborcami.
– Muszę ostatnio mówić tak dużo. A kiedy tylko myślę o Trumpie, dostaję alergii – żartowała kandydatka.
Na poważnie przyczyną jest podobno uczulenie na pyłki, ale cały konserwatywno-populistyczny internet huczy od spekulacji i oskarżeń o ukrywanie jakiejś poważnej choroby. W spisku oprócz sztabu Demokratów ma uczestniczyć liberalna telewizja MSNBC, która rzekomo przerwała transmisję z Ohio, żeby widzowie nie obejrzeli zniechęcającego kaszlu.
Portal Breitbart publikuje zdjęcia, na których Clinton wygląda na zmęczoną lub osłabioną, albo takie, kiedy wydaje się, że jest podtrzymywana przez swoją świtę. Jeśli jednak wrócić z prawicowej przestrzeni wirtualnej na planetę Ziemia, okaże się, że znacznie bardziej wątpliwy i nieodgadniony jest stan zdrowia Trumpa.
To tylko pyłki i tarczyca
Clinton opublikowała w zeszłym roku profesjonalną opinię lekarską – zgodnie z niepisaną tradycją, której podporządkowali się w ostatnich dwóch dekadach wszyscy kandydaci na prezydenta.
Dr Lisa Bardack napisała w niej, że Clinton jest generalnie zdrowa, cierpi jedynie na niedoczynność tarczycy i uczulenie na sezonowe pyłki. W opinii wiele miejsca poświęcone jest wypadkowi, jaki miała w 2012 r., kiedy zemdlała i upadła na ziemię, doznając wstrząśnienia mózgu. Jego efektem był zakrzep w mózgu, po którym jednak – jak zapewnia dr Bardack – nie ma już żadnego śladu.
Trump – zdrowy „psychopata w sensie ścisłym”
Dla odmiany Trump nie ujawnił żadnej opinii lekarskiej na swój temat. Bo nie można za nią uznać żartobliwego zaświadczenia, pod którym podpisany jest osobisty lekarz miliardera Harold Bornstein. Niektórzy spekulują, że w rzeczywistości jego autorem musi być sam Trump – ze względu na specyficzny, bombastyczny język.
„Wyniki jego badań laboratoryjnych są zdumiewająco znakomite – czytamy w kuriozalnym zaświadczeniu. – Jeśli Mr Trump zostanie wybrany, mogę jednoznacznie stwierdzić, że będzie najzdrowszym ze wszystkich ludzi kiedykolwiek wybranych na prezydenta” – konkluduje dr Bornstein.
Oczywiście w przypadku Trumpa częściej niż kondycja fizyczna poddawane jest w wątpliwość zdrowie psychiczne. Były doradca Obamy David Plouffe stwierdził w telewizji NBC, że kandydat Republikanów jest „psychopatą w sensie ścisłym, tzn. klinicznym”. Jeśli ma rację, to czas się zacząć bać. W opublikowanym wczoraj sondażu CNN „psychopata” wyprzedza Clinton o 2 proc. Wśród wyborców, którzy mają zamiar głosować w listopadzie – jeśli brać pod uwagę wszystkich uprawnionych do głosowania – Trump przegrywa o 2 proc., ale taka różnica znajduje się w granicach błędu statystycznego.
Część rodzin smoleńskich chce od MON kolejnych rekompensat finansowych. W grę wchodzą miliony złotych
Szef MON Antoni Macierewicz (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)
Jak pisze serwis OKO.press , wnioski wzywające resort obrony do zawarcia ugody wpływają do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście od kilku miesięcy.
Argumentując wnioski o wypłatę pieniędzy, część rodzin zwraca uwagę, że na początku roku szef MON Antoni Macierewicz powołał podkomisję, która ponownie ma zbadać przyczyny katastrofy smoleńskiej . PiS nie uznaje bowiem oficjalnych ustaleń zawartych w raporcie przygotowanym przez komisję Jerzego Millera. W ubiegłej kadencji Sejmu Macierewicz szefował parlamentarnemu zespołowi, którego członkowie lansowali tezę o zamachu.
Rodziny smoleńskie: Są nowe okoliczności, więc wnioski uzasadnione
Po wyborach Macierewicz mógł powołać specjalną podkomisję, bo podpisał nowelizację rozporządzenia w sprawie organizacji oraz działania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP). Nowelizacja daje szefowi MON prawo do wznowienia badania wypadku lub incydentu lotniczego, „gdy zostaną ujawnione nowe okoliczności lub dowody mogące mieć istotny wpływ na ich przyczyny”.
Rodziny ofiar uważają więc, że w przypadku katastrofy sprzed ponad sześciu lat musiały wyjść na jaw takie właśnie nowe „okoliczności sprawy”, więc ich roszczenia wobec państwa są uzasadnione. Pisze o tym wdowa po byłym szefie IPN Januszu Kurtyce Zuzanna Kurtyka (domaga się od miliona złotych), jej syn Krzysztof (ubiega się o 450 tys. zł) i żona b. wiceministra kultury Tomasza Merty – Magdalena Merta. On chce aż dwóch milionów złotych.
Z akt spraw, do których udało się dotrzeć dziennikarzom serwisu Biance Mikołajewskiej i Jakubowi Stachowiakowi, wynika, że MON jest skłonny do zawarcia ugody.
Przypomnijmy, że po katastrofie zadośćuczynienia w wysokości 250 tys. zł otrzymało 270 osób : małżonkowie, dzieci oraz rodzice osób, które zginęły w Smoleńsku. Łącznie państwo wypłaciło im blisko 68 mln zł. Ale przyjęcie odszkodowania nie zamyka członkom rodzin drogi do ubiegania się o odszkodowanie.
Katastrofa smoleńska. Wnioski nawet o milionowe rekompensaty
Z informacji OKO.press wynika, że od 2013 r. do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynęło 120 wniosków, w których bliscy ofiar katastrofy domagali się od MON kolejnych zadośćuczynień i odszkodowań. Kwoty, o które wnioskowali, mieszczą się w przedziale od kilkuset tysięcy do 1,5 mln zł.
Do ubiegłego roku Ministerstwo Obrony odmawiało zawierania porozumień, pozwalając, by sprawę rozpatrywały sądy. Sytuacja zmieniła się, gdy szefem resortu został Macierewicz. Od lutego w sprawach dotyczących „szkód osobowych” po katastrofie smoleńskiej MON reprezentuje wieloletni współpracownik Macierewicza – Andrzej Lew-Mirski. I właśnie wtedy w sprawach, z których aktami zapoznali się dziennikarze OKO.press, zaczęły wpływać wezwania do zawarcia ugody.
Jak wynika z ustaleń serwisu, MON jest gotowy na ugody również z dalszymi krewnymi ofiar, którzy wcześniej zadośćuczynień nie otrzymali. Np. wnuk Czesława Cywińskiego wystąpił o 1,25 mln zł zadośćuczynienia. Pieniądze otrzymali już np.:
– brat przewodniczącej Federacji Rodzin Katyńskich Bożeny Momontowicz-Łojek – Jerzy (150 tys.),
– siostra szefowej protokołu w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego Izabeli Tomaszewskiej – Małgorzata Biernacka-Posadzka (120 tys.).
Zawarte przez mecenasa MON zakłada, że wypłata zadośćuczynień nie odbiera im możliwości dochodzenia dalszych roszczeń.
Na premierze „Smoleńska” prezydent był sam. Pierwsza dama wybrała… nowy film Woody’ego Allena
W poniedziałek w Teatrze Wielkim w Warszawie wybrańcy mogli zobaczyć kontrowersyjny „Smoleńsk”. O 20 goście, w tym Andrzej Duda, Beata Szydło czyJarosław Kaczyński, obejrzeli dzieło Antoniego Krauzego. Prezydent przybył jednak na premierę bez pierwszej damy. Okazało się, że ta, razem z córką Kingą, poszła na „Śmietankę towarzyską” Woody’ego Allena. O wydarzeniu donosi „Polityka”.
Jak podkreśla tygodnik, „obie sprawiały wrażenie naprawdę zrelaksowanych. Wyglądały dość odświętnie, ubrane w wyjściowe, czarne garnitury. Na seansie zajadały nachosy i popijały napój”. Wybrały seans w stołecznej Kinotece o 21.15, czyli prawie o tej samej porze, co pokaz „Smoleńska”. „Polityka” zaznacza, że Agata Duda nie towarzyszyła mężowi również podczas premiery „Historii Roja” w marcu.
„Tak złego filmu jeszcze nie widziałam” – przeczytaj recenzję „Smoleńska”.
http://patrykgorgol.pl/2008/02/liga-narodow-w-okresie-miedzywojennym/
https://oko.press/wegrzech-rosnie-ubostwo-a-orban-zostal-czlowiekiem-roku-krynicy/
Morawiecki deklaruje uproszczenie kodeksu budowlanego: Rozliczenie z tego za rok w Krynicy
Morawiecki deklaruje uproszczenie kodeksu budowlanego: Rozliczenie z tego za rok w Krynicy
Jak mówił w Krynicy wicepremier Morawiecki o programie Mieszkanie+ :
„Ten program nie jest skierowany przeciwko komukolwiek, to jest win-win-win. Dla samorządów, dla banków, dla ludzi. To nie jest program przeciwko komukolwiek. Deweloperom również zależy na wielkości sprzedaży. Urbanistom, planistom , architektom – na przestrzeni. Planujemy też taką zmianę kodeksu budowlanego – by za rok rozliczyli nas z tego, ze jest to uproszczenie kodeksu budowlanego. [Mieszkania Plus] To jest immanentna część planu SOR. Ten plan nie powiedzie się w takim zakresie [jaki chcemy], jesli nie rozwiniemy na szeroką skalę „taniego” budownictwa mieszkaniowego”
Komisja śledcza ds. Amber Gold po drugim posiedzeniu. Kolejne w przyszłą środę
Komisja śledcza ds. Amber Gold zakończyła pierwsze merytoryczne posiedzenie. Ustalono harmonogram prac i listę stałych ekspertów dla komisji.
Kolejne posiedzenie zaplanowano na przyszłą środę na 11:00.
Szydło w Krynicy: Na koniec prezydencji polskiej w V4 zorganizujemy I Kongres Innowacji i Innowatorów
– Chcę zapowiedzieć, że na koniec prezydencji Polski w Grupie Wyszehradzkiej, czyli w czerwcu przyszłego roku, robimy pierwszy Kongres Innowacji i Innowatorów – mówiła premier Beata Szydło na Forum Ekonomicznym w Krynicy, podczas dyskusji ze start-upami, jakie w strefie Growth Engine CEE organizuje 300POLITYKA.
Szydło w Krynicy: Dziś wygrywa ten, kto potrafi znaleźć Szumisia
– Dziś wygrywa ten, kto potrafi znaleźć Szumisia. Jeżeli Polska znajdzie swojego Szumisia, będzie potrafiła go wypromować i rozprowadzić w jak największą liczbę miejsc na świecie – mówiła premier Beata Szydło na Forum Ekonomicznym w Krynicy, podczas dyskusji ze start-upami, jakie w strefie Growth Engine CEE organizuje 300POLITYKA. Jak dodała:
„Szukamy swojego Szumisia, jeżeli mogę zagospodarować na potrzeby dzisiejszej rozmowy ten aspekt”
Szydło: Rok temu nie wiedziałam, co to Twitter. Dzięki Szefernakerowi nauczyłam się twittować
Jak mówiła premier Beata Szydło na Forum Ekonomicznym w Krynicy, podczas dyskusji ze start-upami, jakie w strefie Growth Engine CEE organizuje 300POLITYKA:
„Rok temu nie wiedziałam, co to jest Twitter. Dzięki Pawłowi Szefernakerowi w kampanii nie tylko nauczyłam się twittować, ale też posługiwać nowymi technologiami. Świat idzie do przodu, mamy ambicje być rzeczywiście w czołówce rewolucji internetowej”
Schetyna o nagrodzie dla Orbana: To nie było dla mnie zaskoczenie
Jak mówił na briefingu prasowym w Krynicy Grzegorz Schetyna:
„Bardziej zaskoczony byłem rok temu. Teraz spodziewałem się, że dobra zmiana będzie kontynuowana przez organizatorów. Znam Orbana od wielu lat. Uważam, że i Polska i Węgry nie mają takiego wpływu na politykę europejską jak dawniej. Sila V4 polega na możliwości wpływu na politykę europejską, jak mocno jest Polska w Europie. Wiemy, że Polska nie ma tej drugiej nogi, nie jest aktywna w polityce europejskiej. Trójkąt Weimarski nie istnieje. W Europie trzeba szukać partnerów i przyjaciół, a nie budować konstrukcje, które są historycznym wspomnienie albo fantasmagorią przyszłości”
Szydło: Nasz minister finansów razem z ministrem rozwoju mają dbać o to, żeby rozwój był szybszy
Jak mówiła premier Beata Szydło na Forum Ekonomicznym w Krynicy, na panelu „Polskie czempiony w globalnej gospodarce”:
„Państwo chce wyjść naprzeciw temu, co określamy mianem patriotyzmu gospodarczego. Ale ten patriotyzm na co dzień jest realizowany przez was, przez firmy. Jest pytanie, czy czempionami mają szanse zostać tylko ci, którzy już są dużym potencjałem, firmami o dużej skali, czy też ci czempioni są gdzieś w obszarach małych i średnich przedsiębiorstw? W programie PiS, który jest programem rządu, na podstawie którego powstał Plan odpowiedzialnego rozwoju, realizowany prze nas, zapisaliśmy, że chcemy, by polska gospodarka rozwijała się szybciej, lepiej, żeby dawała szanse i żeby ci, którzy są małymi, stawali się średnimi, a średni dużymi. A duże firmy firmami o zasięgu globalnym. To najprostsze, najbardziej lakoniczne, ale najbardziej skrótowe stwierdzenie i pokazanie, którą drogą idziemy. Autorem tej prostej filozofii jest obecny minister finansów Paweł Szałamacha, co pokazuje, że filozofia i podejście obecnego rządu do was i gospodarki się zmienia. Do tej pory ministrami finansów byli raczej ci, którzy byli hamulcowymi. Nasz minister finansów razem z ministrem rozwoju maja dbać o to, żeby rozwój był szybszy i żeby mali byli średnimi, średni dużymi, a duże firmy podbijały świat. Czego państwu serdecznie życzę”
Szydło: Nie ma w tej chwili dla polskiego rządu większego priorytetu niż rozwój. Od tego zależy, czy Polska będzie czempionem
Jak mówiła premier Beata Szydło na Forum Ekonomicznym w Krynicy, na panelu „Polskie czempiony w globalnej gospodarce”:
„Plan odpowiedzialnego rozwoju, który został przygotowany, który jest koordynowany przez premiera Morawieckiego jest wielopłaszczyznowy. Dotyka różnych aspektów, ale właśnie ta jego różnorodność, wieloaspektowość daje szanse na to, żeby każdy, kto ma pomysł, kto ma projekt, kto chce działać, miał szanse. To uwarunkowane tym, że musi być państwo, które wypełnia swoją rolę poprzez przygotowywanie dobrych projektów ustaw, rozwiązań i przez tworzenie dobrego klimatu i atmosfery dla przedsiębiorczości, i z drugiej strony muszą być podmioty gospodarcze, które będą umiały to wykorzystać i chcą działać”
– Nie ma w tej chwili dla Polski, dla polskiego rządu większego priorytetu niż rozwój. Od tego zależy nasza przyszłość, czy Polska będzie czempionem – nie tylko Europy, ale gospodarki światowej – dodała szefowa rządu.
Szydło: Aparat państwa jest od tego, żeby usuwać kłody, które leżą na drodze rozwoju przedsiębiorców
Jak mówiła premier Beata Szydło na Forum Ekonomicznym w Krynicy, na panelu „Polskie czempiony w globalnej gospodarce”:
„Państwo jesteście od tego, by te sukcesy osiągać, by ten patriotyzm gospodarczy realizować, by działać poprzez fakty, działalność, a aparat państwowy i urzędniczy jest od tego, by wam tę drogę ułatwiać, by te kłody, które gdzieś tam leżą na drodze przedsiębiorców rozwoju, po prostu usuwać. Jeżeli uda nam się stworzyć taką machinę współpracy, która będzie doskonała się rozumiała i będzie wyczuwała nawzajem zapotrzebowanie, jeżeli będzie potrafiła odpowiedzieć na zapotrzebowanie otoczenia i wstrzeliwać się w te punkty, które dzisiaj na mapie świata jeszcze bez biało-czerwonej flagi są, ale jeżeli będziemy potrafili produkt, projekt, który tam będzie skutecznie konkurował, to osiągniemy wspólnie sukces. I taka jest filozofia rządu, który mam zaszczyt kierować”
Szydło: Dzisiaj patriotyzm gospodarczy wszedł do słownika nie tylko polskich polityków, ale przede wszystkim polskich przedsiębiorców
Jak mówiła premier Beata Szydło na Forum Ekonomicznym w Krynicy, na panelu „Polskie czempiony w globalnej gospodarce”:
„Co to znaczy być patriotą gospodarczym? Niektórzy do niedawna uważali, że to przestarzałe, mało nowoczesne stwierdzenie. Dzisiaj patriotyzm gospodarczy wszedł do słownika nie tylko polskich polityków, ale przede wszystkim polskich przedsiębiorców. Weszło to sformułowanie, którym określamy to, co państwo robiliście od dawna. Promowanie Polski poprzez gospodarkę, przemysł. Czy może być lepsza promocja? Czy może być coś bardziej fantastycznego, jeżeli wczoraj na gali wręczania nagród forum podawany jest przykład małych firm, które mają zasięg globalny? Dzisiaj mówimy, że to sukces”
Zalewska o reformie edukacji: 16 września pokazujemy ustawę
Jak mówiła w „Porannej rozmowie RMF” minister Anna Zalewska:
„16 września pokazujemy ustawę – ona idzie do uzgodnień międzyresortowych i do konsultacji społecznych. Utworzymy stronę pod tytułem „Reforma” po to, żeby rodzice mogli do niej zaglądać – tam będą szczegóły, łącznie ze szczegółami rekrutacyjnymi. Do końca grudnia ustawa – mam nadzieję, bo to wysoki Sejm – zostanie przegłosowana. Do końca stycznia już pojawią się sieci szkół, czyli będzie ustalone, w jaki sposób każda szkoła będzie funkcjonować – w dodatku, uwaga, jedną specuchwałą – po to, żeby nie mnożyć biurokracji. W lutym mamy zebrania rodziców – i wszystko jasne”
O 12:00 w Krynicy premier Szydło na townhallu 300POLITYKI ze startupami
Premier Beata Szydło weźmie udział w godzinnej dyskusji ze start-upami, jakie w strefie Growth Engine CEE organizuje 300POLITYKA. W spotkaniu weźmie udział kilkudziesięciu młodych przedsiębiorców z krajów Grupy Wyszehradzkiej.
Spór na linii Małgorzata Wassermann – Krzysztof Brejza poprzedza drugie posiedzenie komisji śledczej ds. Amber Gold
Jak mówił poseł PO w Sejmie:
„Jeżeli ja słyszę przewodniczącą Wassermann, która twierdzi, że te akta są tak obszerne, że nie sposób przystąpić do prac, to to jest nieprawda. Zmarnowaliśmy półtora miesiąca. Sami państwo pamiętacie zapewnienia polityków PiS-u, że w wakacje członkowie będą pracować ciężko nad materiałem z prokuratury. Nie było nawet wystąpienia, przesłania tego materiału. Zapowiada się przewlekanie, tworzenie takiego tasiemca, serialu. Cel jest ewidentny, polityczny – przeciąganie prac. Słyszy się, że komisja ma być trampoliną dla niektórych nazwisk. Szkoda, że komisja nie ma być instrumentem do zbadania prawdy”
Krzysztofowi Brejzie odpowiadała przewodnicząca Małgorzata Wassermann:
„Moja propozycja, żeby to posiedzenie było zamknięte, było wyciągnięciem ręki do wszystkich posłów. Mam takie uprawnienia jako przewodnicząca, że mogłam dzisiaj przynieść harmonogram, po prostu podać go pod głosowanie, skończyć i wyjść. Tak się umawiałam [na posiedzenie niejawne] ze wszystkimi posłami. Poseł Brejza ma albo bardzo słabą pamięć, albo mówi nieprawdę”
Jak dodawała:
„Jeżeli pan poseł wyobraża sobie, że ja będę wzywała świadków bez znajomości akt, codziennie ich przesłuchiwała i zadawała pytania nie wiadomo o co, to jest w dużym błędzie. Albo świadczy to o tym, że on chce przeprowadzić tę komisję w taki sposób jak była komisja hazardowa. Pamiętam jak pracował mój tata, który czytał akta w nocy, bo codziennie od 9 rano miał przesłuchanie. Tego wtedy się nie da przeprowadzić uczciwie i porządnie”
Morawiecki: Musimy uzupełniać ubytki na rynku pracy. Będę starał się, by nastąpiło zaproszenie kilkuset tysięcy pracowników z Ukrainy
Mateusz Morawiecki zadeklarował Krynicy wsparcie dla sprowadzania do Polski pracowników z Ukrainy. Ten punkt ma być jednym z ważniejszych w SOR (Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju):
„Z rynku pracy ubędzie 750 tys. ludzi do 2020 roku, a jeżeli nie utrzymamy bodźców do utrzymania pracy, to może zniknąć kolejne 500-600 tys. ludzi. Ten ubytek może dotyczyć 10% polskiej siły roboczej. Kapitału mieliśmy i mamy mało, nie możemy oprzeć naszej gospodarki na kapitałochłonności. Jeżeli z dostępnych nam analiz wynika, że ubędzie od kilkuset tysięcy ludzi do aż 1,5 mln. to znaczy musimy podjąć bardzo intensywne działania do uzupełnienia tego ubytku. Jakkolwiek źle się dzieje na Ukrainy, przyciągniecie tu miliona-dwóch ukraińskich obywateli to może by ogromny impuls dla samej Ukrainy za 4-6-8 lat. Jeśli Ukraińcy tu przyjadą, to część z nich założy rodziny i zostanie tu, ale znacząca część tam wróci”
Jak podkreślił:
„Będę starał się, by nastąpiło przyjazne zaproszenie kilkuset tysięcy ukraińskich pracowników do Polski. Po stronie MR, MSW, Min. Rodziny wypracowujemy stanowisko by było zgodne z wymogami dyrektywy unijnej, by wesprzeć proces adaptacji [Ukraińców]. Argumenty po drugiej stronie są związane z systemem bezpieczeństwa. Będziemy starali się wypracować odpowiedni kompromis. W planie [SOR] umieścimy na pewno ten punkt, jeżeli jeszcze go nie ma to on powinien być szerzej”
Szydło w Krynicy: Polska zdecydowanie opowiada się za utrzymaniem sankcji wobec Rosji
Jak mówiła premier Szydło na Forum Ekonomicznym w Krynicy, na wspólnej konferencji z premierem Ukrainy:
„Mam nadzieję, że uda się w krótkim czasie rozwiązać problemy, które w tej chwili są związane z agresją Rosji na Ukrainę. Życzymy tego bardzo serdecznie i Polska niezmiennie stoi na stanowisku i jesteśmy ambasadorem Ukrainy i chcemy być ambasadorem na arenie UE. Podkreślamy, że wolna, suwerenna, demokratyczna Ukraina to gwarancja bezpieczeństwa Europy, Polski. Życzymy tego, żeby ten konflikt wreszcie mógł być zakończony. Polska zdecydowanie opowiada się za utrzymaniem sankcji wobec Rosji. Uważamy, że porozumienie mińskie musi być wypełnione i takie stanowisko będziemy prezentować w czasie szczytu, kiedy będzie dyskusja na ten temat w Brukseli”
Sienkiewicz o wizycie ministrów w Londynie: W posługiwaniu się PR-em uczeń przerósł mistrza
Jak mówił w Poranku Radia TOK FM Bartłomiej Sienkiewicz, pytany o wizytę dwóch ministrów w Londynie:
„Z punktu widzenia działania PR-owskiego to było sensowne, natomiast z punktu widzenia obyczaju dyplomatycznego, efektywności działania – zupełnie bezsensowne. Takie rzeczy się załatwia na szczeblach ambasadorów. To jest utrwalony i obyczajem politycznym, i zwykle skuteczny sposób wywierania nacisku, przekazywania próśb, wywierania nacisku i stanowiska wobec drugiego państwa. Wycieczka zorganizowana ad hoc była rodzajem demonstracji politycznej, adresowanej do własnego zaplecza politycznego. W sensie merytorycznym nie niosła za sobą ani żadnego przełomu, ani żadnej chwały. Takie ekstraordynaryjne działanie wcale nie oznacza efektywności działania”
Jak dodawał:
„To było takie zagranie pod publiczkę. Ciekawe, że to się akurat odbywało w partii, która przez lata stawiała zarzuty, że poprzednia formacja się głównie posługuje PR-em. Jeśli sobie przypomnimy te zarzuty, to możemy, oceniając te wycieczkę, powiedzieć, że uczeń przerósł mistrza”
Sienkiewicz: Nie miałem sygnałów o nieprawidłowościach przy reprywatyzacji. W tej sprawie nikt nie jest czysty
Jak mówił Bartłomiej Sienkiewicz w Poranku Radia TOK FM:
„[Jako minister spraw wewnętrznych] Nie miałem żadnych sygnałów [o reprywatyzacji]. I myślę, że mój poprzednik ani następca też nie mieli takich sygnałów. To jest pewien błąd systemowy państwa jako całości, takie błędy systemowe dotyczą wielu obszarów. To, co jest charakterystyczne w tym całym kryzysie reprywatyzacyjnym, to jest to, że w tym kryzysie nie ma czystych. W tym znaczeniu, że zarówno ugrupowanie lewicowe, prawicowe, jak i te, które uważają się za centrum, niezależnie od momentu historycznego, w którym to się działa, w równym stopniu współodpowiadają za to”
Błaszczak o delegalizacji ONR: To problem stworzony przez KOD. ONR to jakiś margines marginesów
Jak mówił Mariusz Błaszczak w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet, pytany o delegalizację ONR:
„To problem stworzony przez KOD. ONR to jakiś margines marginesów. To dwie skrajności. W Gdańsku doszło do starcia dwóch skrajności – KOD-u i ONR-u. Stawiam na tej samej płaszczyźnie KOD i ONR. Nie będziemy się bawić w przypominanie haseł. Dla mnie to, co robią państwo z KOD-u, to, co zrobiono w Gdańsku, było prowokacją polityczną”
Błaszczak: RPO jest politykiem zaangażowanym w pewną ideologię
– Dlatego że RPO jest politykiem, de facto zaangażowanym w pewną ideologię. To motywowane politycznie. Stawiam taką tezę. To atak na rząd, bo odbieram to jako atak na rząd – tak Mariusz Błaszczak odpowiedział na pytanie Konrada Piaseckiego w Gościu Radia Zet o opinie RPO, że w Polsce coraz częściej dochodzi do ataków na tle ksenofobicznym.
Błaszczak: Bronią nas rezultaty wizyty w Londynie
– To była normalna reakcjach w sytuacjach, w której nasi rodacy są zagrożeni, a doszło do zamordowania Polaka w Wielkiej Brytanii. To była reakcja, która polega na tym, że my dbamy o bezpieczeństwo rodaków, przede wszystkim w Polsce, ale także za granicą – mówił Mariusz Błaszczak w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet. Jak dodał:
„Rząd PiS jest rządem aktywnym. Pokazujemy, że realnie bronimy Polaków. Sam fakt, że znaleźli czas na spotkanie, świadczy o tym, że strona brytyjska uważa, że ta sprawa złego traktowania naszych obywateli jest sprawą, która powinna być rozwiązana”
– Bronią nas rezultaty tej wizyty. Konkretna rozmowa i fakt, że brytyjska policja przywiązuje olbrzymią wagę do wyjaśnienia obu tych spraw – dodał szef MSWiA.
Wassermann: Przesłuchanie Tuska to odległa przyszłość, kolejne posiedzenie komisji we wrześniu
– Na ten moment przesłuchanie Donalda Tuska to odległa przyszłość – stwierdziła Małgorzata Wassermann w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24, dodając, że bardziej prawdopodobny jest przyszłoroczny termin.
Przesłuchania mają zacząć się od prokuratorów. Jak poinformowała przewodnicząca komisji śledczej, kolejne posiedzenie odbędzie się najprawdopodobniej we wrześniu, choć może być to także posiedzenie robocze.
Jackiewicz o PFN: „Budżet ok 100 mln, rejestracja w sądzie w ciągu kilku tygodni”
Jak mówił w „Sygnałach Dnia” PR1 minister Dawid Jackiewicz o powołaniu Polskiej Fundacji Narodowej:
„Patriotyzm gospodarczy zwykło się kojarzyć z bardzo nieufnym podejściem do kapitału. A to jest wszechobecne w Europie. Każdy kraj w Parlamencie Europejskim, w Komisji Europejskiej, wszędzie wszyscy zabiegają o swoje interesy. Do tej pory nikt nie reprezentował naszych interesów w tych organach. PFN to skuteczny lobbing na rzecz polskich interesów poza granicami, aby walczyć ze stereotypami dotyczącymi Polski i Polaków. Jest wiele pokutujących stereotypów – np. dotyczących wykształcenia, albo znajomości języków naszych pracowników. My nie będziemy ulegać tej modzie, ze kapitał nie ma narodowości. Rejestracja w sądzie prawdopodobnie w ciągu kilku tygodni, wkrótce wybierzemy Zarząd. Budżet PFN to w okolicach 100 mln rocznie”
Wassermann: Rozumiem fakt zdenerwowania ze strony Donalda Tuska, bo jego rola jest szczególna
– Rozumiem fakt, że jest duże zdenerwowanie po stronie PO, fakt zdenerwowania ze strony Donalda Tuska, bo jego rola jest szczególna. Nieczęsto zdarza się, żeby syn premiera pracował w takiej firmie, która jest piramidą finansową – mówiła Małgorzata Wassermann w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24. Jak dodała:
„Nie mamy takiej wiedzy [że Tusk maczał palce w aferze]. Gdybyśmy mieli, to nie byłaby potrzebna komisja. Po to powstała komisja, żebyśmy sobie to wytłumaczyli”
Wassermann: Jestem zmęczona tym pytaniem. Nie jest moim celem ściągnięcie Tuska i dokuczenie mu
Małgorzata Wassermann była pytana przez Bogdana Rymanowskiego w „Jeden na jeden” TVN24, czy celem komisji śledczej ds. Amber Gold jest ściągnięcie Donalda Tuska do Polski:
„Jestem od ponad miesiąca bardzo zmęczona tym pytaniem. Nieustannie powtarzam, że celem komisji jest wyjaśnienie tego, jak mogła funkcjonować piramida finansowa na skalę ogólnopolską przez 3 lata i nikt nie stanął na drodze 9-krotnie karanemu który robił to w świetle kamer i wisiał w każdym mieście. Nic na to nie poradzę, że działo się to za rządów PO, a premierem był wtedy Donald Tusk, a kontrolę nad urzędami sprawowali ministrowie. Nie, nie jest moim celem ściągnięcie Donalda Tuska i mu dokuczenie. Moim celem jest wyjaśnienie tego, jak doszło do czegoś, co się wydaje w praktyce niemożliwe”
– Zrobimy to szybko i sprawnie, więc nie będziemy nikogo grillować – dodała parlamentarzystka PiS.
Polityczny plan środy: drugi dzień forum w Krynicy, pierwsze merytoryczne posiedzenie komisji Amber Gold
Głównym tematem środy będzie pierwsze merytoryczne posiedzenie komisji śledczej ds. Amber Gold. Choć posłowie będą pracować za zamkniętymi drzwiami, to najprawdopodobniej poznamy harmonogram prac komisji. Przewodnicząca chce, by najpierw członkowie zapoznali się z dokumentami z prokuratury, a dopiero później zaczęli przesłuchiwać świadków. Wiadomo, że posiedzenie potrwa około godzinę, a po nim komisja spotka się z dziennikarzami.
Polityczne komentarze zdominują też wczorajsze wydarzenia w Krynicy, szczególnie wspólna dyskusja Jarosława Kaczyńskiego i Wiktora Orbana. Podczas pierwszego dnia forum uwaga mediów była także skupiona na Mateuszu Morawieckim i jego planie gospodarczym.
09:20 – spotkanie premier Beaty Szydło z premierem Ukrainy w Krynicy (oświadczenia)
10:00 – premier Beata Szydło i wicepremier Mateusz Morawiecki wezmą udział w spotkaniu nt. startupów w Krynicy
10:45 – udział premier Beaty Szydło w panelu dyskusyjnym „Polskie globalne czempiony” w Krynicy
11:00 – drugie posiedzenie sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold
12:00 – udział premier Beaty Szydło w spotkaniu na temat startupów w Polsce
13:30 – panel dyskusyjny Platformy Obywatelskiej „Strategia dla Polski” z udziałem Dariusza Rosatiego, Grzegorza Schetyny i Tomasza Siemoniaka w Krynicy
14.30 – udział premier w panelu dyskusyjnym „W kierunku aktywnej polityki młodzieżowej w Krynicy
18:30 – panel dyskusyjny „Polska – nadzieja na nową przyszłość” z udziałem Ryszarda Petru w Krynicy
Macierewicz chce wojsk NATO przy granicy z Rosją i przysposobienia wojskowego w szkołach
Macierewicz chce wojsk NATO przy granicy z Rosją i przysposobienia wojskowego w szkołach (Fot.Michał Walczak / Agencja Gazeta)
Antoni Macierewicz wziął udział w konferencji „Co nas łączy, a co dzieli? Współpraca państw Europy Środkowej i Wschodniej w dziedzinie bezpieczeństwa.”
– Kraje Europy Środkowej i wschodniej łączy wspólny background chrześcijański, kulturowy kod, który nie musi wyrażać się takim samym kulcie religijnym, ale jest wyraźnie widoczny. Jest to przywilej Europy Środkowo-Wschodniej, że ten kulturowy kod chrześcijański ciągle ma duże znaczenie. Musimy dążyć do budowania państw narodowych w Europie. Choć to nie mają być państwa nacjonalistyczne. To mają być państwa, w których większość decyduje o swoich losach. Powinniśmy wrócić do idei Europy ojczyzn. Państwa w naszej części Europy mają za sobą doświadczenia okupacji sowieckiej, a niektóre także niemieckiej. Mając historyczne doświadczenie sojuszu niemiecko-rosyjskiego i doświadczenie II wojny światowej – mówił Macierewicz.
Minister obrony narodowej wymienił trzy zagrożenia czyhające na państwa Europy Środkowo-Wschodniej.
Macierewicz: Putin mówi to, co robi
– Pierwsze zagrożenie nie jest nawet związane z doraźną agresją Rosji wobec Ukrainy, to oczywiście też, ale większym zagrożeniem jest długofalowe stanowisko państwa rosyjskiego, wywodzącego się z komunistycznego państwa, w którym w 90 procentach aparat państwowy jest zbudowany na komunistycznej administracji. 1 września 2009 r. podczas rocznicy II wojny światowej na Westerplatte Władimir Putin w wywiadzie dla jednej z dużych gazet, powiedział że ład europejski polegający na relacjach Rosji z całą Unią Europejską, musi zostać zastąpiony ładem opartym na relacjach Rosji z poszczególnymi państwami. I to jest cel Federacji Rosyjskiej: zburzenie obecnego ładu w Europie. Uważam, że pan Putin jest odpowiedzialny i przewidywalny. Zwykle mówi to co robi. Jeżeli powiedział na Westerplatte, że będzie dążył do zniszczenia ładu europejskiego, to będzie to robił – stwierdził Macierewicz.
Zaraz potem szef resortu obrony jako drugie zagrożenie wymienił przekształcenie Unii Europejskiej w jedno państwo i negowanie roli chrześcijańskiego kodu kulturowego w Europie.
Minister czeka na posiłki z NATO
– Takie tendencje mają charter narastający po Brexicie. I przez to mamy trudności z odpowiedzią na zagrożenie rosyjskie – uważa Macierewicz. – A trzecie zagrożenie upatruję w fali migracji z Afryki Północnej, Środkowego i Dalekiego Wschodu. Powinniśmy odrzucić cywilizacyjne multikulti, słusznie widząc także zagrożenie terrorystyczne. Źródłem wcale nie jest ucieczka migrantów przed wojną, tylko polityka Kremla dążąca do destabilizacji Europy. Poza tym uważam, że wprawdzie debata o wspólnej armii europejskiej jest ważna, ale najważniejsze są czyny. Czyny powinny polegać na jak najszybszym rozmieszczeniu wojsk amerykańskich w ramach NATO przy granicy rosyjskiej – dodał.
Już po panelu minister Antoni Macierewicz, odpowiadając na pytania dziennikarzy, stwierdził że prowadzone są rozmowy na temat wprowadzenia przysposobienia wojskowego w szkołach.
– Chciałbym, żeby przysposobienie wojskowe pojawiło się po reformie szkolnictwa ogólnokształcącego, począwszy od 2018 roku. Warto o tym pomyśleć – zapowiedział Macierewicz.
Nagroda za oligarchię na Węgrzech
Człowiekiem Roku Forum Ekonomicznego w Krynicy został Viktor Orban (Darko Vojinovic (AP Photo/Darko Vojinovic))
Węgierskie problemy z łapownictwem sięgają jeszcze epoki Kadara. Po upadku komunizmu nie było wcale lepiej, a w latach 2002-10, gdy krajem rządzili socjaliści, rozmaite skandale były również na porządku dziennym. Polska na tle Węgier jest krajem wyjątkowo uczciwym – potwierdzają to choćby dane Transparency International, w których Węgrzy są za Rwandą, Arabią Saudyjską czy Jordanią – na 50. miejscu w zestawieniu. Polska znajduje się na miejscu 30.
Węgierska ośmiornica niesłychanie rozrosła się w ostatnich latach, gdy Fidesz doszedł do władzy. Składają się na nie firmy budowlane zaprzyjaźnionych z rządzącymi oligarchów, które wygrywają ustawione miliardowe zlecenia m.in. na budowę dróg i autostrad (z tego powodu Unia zawiesiła w tym roku wypłatę Węgrom blisko pół miliarda euro).
Państwo traci również krocie na niekorzystnych umowach z oligarchami, którzy zajmują się dystrybucją gazu w kraju czy mają monopol na sprzedaż papierosów. Odwdzięczają się oni dotacjami dla rządzącego Fideszu, a najwięksi – prorządową propagandą w posiadanych przez nich mediach. W ciągu ostatnich sześciu lat wiele z nich trafiło do przedsiębiorców, którzy wcześniej z działalnością medialną nie mieli nic wspólnego. W ten sposób jeden z głównych kanałów telewizyjnych TV2 kupił były hollywoodzki producent filmowy Andy Vajna, do którego w cudowny sposób trafiły licencje na prowadzenie kasyn w kraju. Vajna podatki płaci jednak nie na Węgrzech, ale w Luksemburgu.
Finansując takich oligarchów, Orban kupuje sobie spokój, a dzięki przychylnym mu mediom tłumi krytykę i utrzymuje poparcie w kraju. Media nie donoszą o skandalach korupcyjnych z udziałem rządzących. Dochodzeń, które zostały wszczęte z ich udziałem, można doliczyć się na palcach jednej ręki. Uniemożliwia to specjalnie zmienione przez Fidesz prawo – parlamentarzyści mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności tylko wtedy, gdy zgodzi się na to specjalny zespół parlamentarny. Jak nietrudno się domyślić, rządzący mają w nim większość.
Politycznie i gospodarczo Węgry coraz bardziej przypominają kraje Wschodu, zwłaszcza Rosję. Jako jeden ze wzorów do naśladowania wymienił to państwo przed dwoma laty Viktor Orban, gdy wygłaszał swój słynny wykład o „końcu demokracji liberalnej”.
Polacy, nagradzając Orbana, albo udają, że o tym nie wiedzą, albo im to nie przeszkadza. PiS widzi w Fideszu przede wszystkim sojusznika w reformie Unii Europejskiej. Ale do dzisiaj nie wiadomo, na czym miałaby ona polegać. Jarosław Kaczyński w krótkiej debacie z Viktorem Orbanem podczas forum w Krynicy dał do zrozumienia, że należy zawiązać wspólny sojusz przeciwko Niemcom, których hegemonia „rozciąga się na całą Europę”. Orban antyniemieckiej nuty w takich rozmowach unika. Nie po to Węgry związały się z frakcją EPP w Parlamencie Europejskim, gdzie najważniejszą partią jest chadecja Angeli Merkel, by teraz iść z Niemcami na wojnę. Pragmatyzm Orbana polega na tym, że gdy uzna, iż sojusz z Polakami mu się nie opłaca, zwiąże się z silniejszym partnerem. Kaczyński tej wyrafinowanej polityki zagranicznej najwyraźniej nie rozumie.
Stres skraca życie. Nadmierne napięcie rujnuje ciało i psychikę
Najgorszy jest stres przewlekły, ale i tego nagłego nie należy bagatelizować. Naukowcy dowiedli, że nawet pojedynczy epizod silnego stresu niszczy nowo powstające komórki w mózgu (Fot. 123F)
Nikt nie żyje całkowicie bezstresowo. I dobrze. Brak jakiegokolwiek stresu w życiu oznacza brak bodźców. A w takiej sytuacji organizm przestaje się mobilizować do czegokolwiek. Popada w marazm. By normalnie funkcjonować, musimy mieć więc pewien poziom stresu. Problem w tym, że powinien on być optymalny. Nie za słaby, taki, by pobudzić nas do działania, ale też nie za mocny – żeby reakcja naszego ciała na stres nas nie wykończyła.
Mało kto jednak potrafi tak zarządzać poziomem stresu, by mieć nad nim pełną kontrolę. Większość z nas doświadcza w swoim życiu okresów przewlekłego stresu, którego nie umiemy okiełznać, a ten niestety jest niekorzystny dla naszego zdrowia.
Polacy to naród mocno zestresowany. Z badania GfK Polonia „Polacy a stres” wynika, że 98 proc. Polaków odczuwa stres od czasu do czasu. Co piąty z nas ze stresem boryka się codziennie.
Zdecydowanie częściej stresują się kobiety – 74 proc. badanych raz w tygodniu lub częściej, w tym aż 22 proc. codziennie. Dla porównania, wśród mężczyzn 60 proc. odczuwa stres raz w tygodniu lub częściej, w tym 14 proc. codziennie.
Jak nam szkodzi stres i jak sobie z nim radzić: Psychiatra: Trzy godziny przed snem na życie prywatne. Organizm musi zejść z napięcia psychicznego; Co robić w stresujących sytuacjach?; Skóra też może się zestresować; Stres niszczy nam zęby; Gdy z nerwów boli brzuch; Czy przez nerwy można dostać zawału serca?;Dlaczego w nerwach zapominam; Trening mindfulness pomaga odciągnąć uwagę od stresujących myśli
Najgorszy jest dla nas początek tygodnia. Szacuje się, że 41 proc. Polaków uważa poniedziałek za najbardziej stresujący dzień tygodnia, a 78 proc. opisuje poniedziałkowe samopoczucie jako przeciętne, słabe lub złe.
Według badania blisko jedna trzecia z nas przynajmniej kilka razy w miesiącu odczuwa z powodu stresu długotrwałe zmęczenie, kłopoty z koncentracją czy nadmierne łaknienie. Co ciekawe, dziś więcej osób deklaruje, że nęka je stres w życiu prywatnym. Jeszcze kilka lat temu statystyki wskazywały na większy udział stresu w miejscu pracy.
Główne powody stresu w życiu prywatnym to: problemy finansowe, choroba kogoś w rodzinie, choroba dziecka (na drugiej pozycji wśród rodziców dzieci w wieku poniżej 15 lat), zarządzanie budżetem rodzinnym, remont oraz obciążenie pracami domowymi. Zarówno stres wywołany chorobą dziecka, jak i obciążeniem pracami domowymi częściej deklarują kobiety. Święta stresują nas niemal w równym stopniu co remont czy prace domowe.
W życiu zawodowym najczęściej stresują nas problemy z realizacją wyznaczonych celów, praca pod presją czasu, natłok obowiązków, niewłaściwa organizacja pracy oraz nadmierna biurokracja.
Nie umiemy też radzić sobie ze stresem. Tylko 13 proc. badanych osób dobrze lub bardzo dobrze ocenia swoje umiejętności radzenia sobie z nim. Najlepiej udaje się to mieszkańcom Pomorza, najgorzej osobom z województw opolskiego, śląskiego i lubelskiego.
Najczęstsze objawy stresu to długotrwałe zmęczenie, poirytowanie lub złość oraz problemy z koncentracją. Na zmęczenie jako skutek stresu skarży się aż 86 proc. badanych z wyższym wykształceniem. Część z nas budzi się już z uczuciem zmęczenia!
Przeciągnij stres na swoją stronę
Sygnały zestresowanego ciała
Dlaczego stres tak nam szkodzi? Bo angażuje mechanizmy całego ciała. Odpowiedź na stres to skomplikowana gra – głównie układu nerwowego, hormonalnego i odpornościowego. Nauka łącząca w sobie działanie układu odpornościowego, nerwowego oraz wpływ naszej psychiki na ciało nazywa się dziś psychoneuroimmunologią.
Wiadomo, że między układem nerwowym a odpornościowym istnieje bardzo silne powiązanie. Instynktownie wiemy, że stałe napięcie osłabia nasz organizm. Nasze myśli i uczucia mają wpływ zarówno na odpowiedź immunologiczną, jak i na reakcje nerwowe oraz hormonalne. Każdy z nas tego doświadcza, gdy zaczyna się drapać na myśl o gryzącym swetrze, ślinić na widok rozkrojonej cytryny czy kichać na widok kurzu. Nasz mózg nie odróżnia wyobrażenia od sytuacji prawdziwej.
Jednym z zadań psychoneuroimmunologii jest badanie wpływu stresu na pracę układu odpornościowego. Stres to bardzo ważny mechanizm obronny, który ma zmobilizować nasze siły w chwili zagrożenia. Do krwi wydzielane są wtedy hormony (m.in. adrenalina i kortyzol), które mają za zadanie dodać nam sił i znieczulić na ból. Przyspieszają pracę serca, podnoszą ciśnienie krwi, pogłębiają i przyspieszają oddech, poprawiają refleks. To było przydatne, gdy atakował nas dziki zwierz albo napastnik.
Oglądanie dzieł sztuki redukuje stres i dobrze wpływa na zdrowie [BADANIA]
Niestety, dziś zbyt często korzystamy z tego naturalnego dopalacza, a przedłużający się stan gotowości, zamiast spowodować przypływ sił, osłabia i wyniszcza układ odpornościowy. Jeśli nasz organizm nie spali hormonów stresu podczas walki lub ucieczki, po pewnym czasie mogą one spowodować problemy z sercem i układem krążenia, prowadzić do rozwoju chorób metabolicznych, a także mieć wpływ na powstawanie nowotworów. Kortyzol zapewnia stały dopływ glukozy do mózgu i mięśni, pobudza komórki tłuszczowe, by gromadziły zapasy – to powoduje, że w stresie niektórzy z nas jedzą więcej i tyją. Hormony stresu utrzymują też wysoki poziom cukru we krwi, co może prowadzić do insulinooporności i cukrzycy!
Jednocześnie kortyzol wycisza działanie układu odpornościowego, trawiennego, systemu odbudowy tkanek, układu rozrodczego, a nawet wyższych funkcji mózgu – analizowania, zapamiętywania i uczenia się.
Pod wpływem stresu nasilają się objawy astmy, zahamowana zostaje aktywność limfocytów T, dlatego łatwiej łapiemy infekcje. Jeden z pionierów badań nad związkiem między stresem a układem odpornościowym – prof. Ronald Glaser z Ohio State University w Columbus – wykazał, że ludzie zestresowani opieką nad krewnym z chorobą Alzheimera mają słabszą reakcję przeciwciał i limfocytów T na… szczepionkę przeciw grypie.
Pod wpływem przewlekłego stresu wolniej też goją się rany, bolą nas chronicznie napięte mięśnie, a zwężenie naczyń krwionośnych może po dłuższym czasie uszkodzić błonę śluzową żołądka. Kobiety mają nadmierne miesiączki lub nie miesiączkują wcale. Pojawiają się napięciowe bóle kręgosłupa. Bóle głowy i migreny to też ewidentny sygnał, który wysyła zestresowane ciało.
Stres niszczy komórki mózgu
Stres może też zwiększać… ryzyko rozwoju choroby Alzheimera, szczególnie w przypadku kobiet. Z badań opublikowanych w piśmie „British Medical Journal” wynika, że kobiety doświadczające najwięcej stresujących sytuacji między 38. a 54. rokiem życia miały o 21 proc. większe ryzyko rozwoju alzheimera, a demencji – o 15 proc. w porównaniu z kobietami, którym życie w tym okresie oszczędziło trosk.
Przewlekły stres powoduje też, że przestajemy odróżniać to, co ważne, od spraw błahych. Wszystko staje się dla nas problemem, a stres sam się napędza.
Z japońskich badań wynika, że ludzie w ponad 40 proc. stresują się sprawami, które kiedyś się wydarzyły, w ponad 40 proc. – sprawami, które nigdy się nie wydarzą, a tymczasem tylko 8 proc. problemów, o których rozmyślają, pojawi się naprawdę!
Oczywiście najgorszy jest stres przewlekły, ale i tego nagłego nie należy bagatelizować. Naukowcy z USA dowiedli, że nawet pojedynczy epizod silnego stresu niszczy nowo powstające komórki w mózgu. Zdaniem badaczy z Rosalind Franklin University (Chicago) odkrycie to może przybliżyć nas do poznania mechanizmów rozwoju depresji.
Jednak nie każda osoba poddana silnemu stresowi cierpi z powodu zawału serca lub depresji: niektórzy są bardziej podatni niż inni. Wielu neurologów podejrzewa, że zdolność radzenia sobie ze stresem może leżeć w biochemicznych zmianach w mózgu biorących udział w procesie adaptacji na stres. W pewnym momencie jednak ten próg odporności na stres zostanie przekroczony u każdego, jeśli nie podejmiemy próby walki ze stresem.
Płodność i ból
Stres może też być przyczyną niepłodności. Część par starających się bezowocnie o dziecko ma postawioną diagnozę tzw. idiopatycznej niepłodności. Lekarze nie mogą się doszukać jej przyczyn. Para nie ma żadnych zaburzeń, które mogłyby prowadzić do niepłodności ani po stronie mężczyzny, ani kobiety, ale i tak nie może mieć dziecka. Taka sytuacja jest podwójnie stresująca. Nie dość, że para nie może się doczekać potomstwa, to jeszcze nie wiadomo, jaka jest przyczyna niepłodności. Niewykluczone, że jest nią stres, który na dokładkę napędza się faktem, że starania o dziecko nie przynoszą efektów.
Życie w stresie jest też bolesne. I to dosłownie. Badania przeprowadzone przez prof. Ruth Defrin z McGill University opublikowane w piśmie „Pain” sugerują, że przewlekły stres ma dramatycznie szkodliwy wpływ na zdolność organizmu modulowania bólu. Zestresowani odczuwamy ból silniej, a nasz organizm ma mniejszą zdolność hamowania bodźców bólowych. Gorzej sobie radzą nasze naturalne mechanizmy przeciwbólowe.
Jedno jest pewne – w dzisiejszych czasach, kiedy świat pędzi w zawrotnym tempie, do zachowań prozdrowotnych musimy wpisać radzenie sobie ze stresem i umiejętność relaksowania się. Większość lekarzy zaleca rozładowanie napięcia przez aktywność fizyczną. Skoro nasz organizm jest nastawiony na walkę lub ucieczkę – powinniśmy mu je dać. Bieganie, rower, ćwiczenia, nordic walking, joga i każda inna aktywność, która daje nam przyjemność, to najprostsze metody rozbrojenia stresu.
Cykl wideo „To Ci wyjdzie na zdrowie” przybliża tematy związane z ciałem i duszą. Rozmawiamy o zdrowiu, codziennych nawykach, profilaktyce i leczeniu. Przyglądamy się najnowszym odkryciom i fenomenom z zakresu medycyny. Oglądaj nas na zdrowie!
W ”Tylko Zdrowie” czytaj:
Stres skraca życie. Nadmierne napięcie rujnuje ciało i psychikę
Bezustanne utrzymywanie się w gotowości do reakcji powoduje, że nasz organizm z dnia na dzień się wypala. Nagle z niewiadomych przyczyn bolą nas plecy albo głowa. Łapiemy infekcję za infekcją. Mamy kłopoty gastryczne. To cena, jaką płacimy za życie w bezustannym stresie
Stres. Gdy z nerwów boli brzuch
Stres wpływa na pracę przewodu pokarmowego. U wielu osób wywołuje biegunkę i skurcze jelit, czasem wymioty. A jeśli trwa długo, skutki mogą być znacznie poważniejsze. Rozmowa z dr. n. med. Maciejem Kierzkiewiczem, gastroenterologiem
Stres. Czy przez nerwy można dostać zawału serca?
Przewlekły stres może być niezależnym czynnikiem rozwoju chorób serca, obok m.in.: palenia tytoniu, cukrzycy czy zaburzeń lipidowych
Stres. Uważność, czyli jak wykorzystać trening mindfulness
Koncentrujesz się na czymś neutralnym i odciągasz uwagę od myśli, którymi nakręcasz w sobie stres. W USA sesje mindfulness lekarze zapisują na receptę. Jak to działa? I jak się tego nauczyć?
Matcha – herbata mocna jak kawa
Coraz więcej sklepów ma ją w ofercie. W knajpach jest składnikiem koktajli i wegańskich ciast. Jest droższa od tradycyjnej zielonej herbaty. Czy warto ją kupować?
Dlaczego pacjenci są agresywni
Niektórzy wyzywają lekarzy i pielęgniarki od morderców. A potem niczego nie pamiętają
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/film-smolensk-przyczyna-katastrofy-byl-zamach/q8ekv3
Oto opinia doświadczonego pilota, który w powietrzu spędził ponad 25 tysięcy godzin, na temat katastrofy smoleńskiej
4 września 2016
Czy istnieje w tym temacie tzw. prawda obiektywna? Zwolennicy PiS wierzą Maciarewiczowi i plują na wszystkie opinie, które nie pokrywają się z jego wizją katastrofy.
Zwolenicy PO wyśmiewają komisję Maciarewicza. Oczywiście jest jeszcze grupa tych wszystkich, którzy mają już serdecznie dosyć tematu tragedii, którą nas przytłaczają od lat.
Ale jaka jest prawda? Kto musiałby przeprowadzić badania i wydać opinię żeby była dla wszystkich wiargodna? Czy to wogóle możliwe?
Polityczny spór w sprawie wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej, trwa już ponad 6 lat. Większość społeczeństwa jest już znużona gdybaniem na ten temat. Każdy z nas chętnie poznałby prawdę -prawdę najprawdziwszą i obiektywną a nie jedynie kierowaną politycznymi gierkami.
Jerzy Grządzielewski jest emerytowanym kapitanem linii lotniczych. W swojej karierze zawodowej był również pilotem doświadczalnym samolotowym i szybowcowym, instruktorem lotniczym, inspektorem wyszkolenia lotniczego oraz oficerem rezerwy Wojsk Lotniczych. W powietrzu spędził ponad 25 000 godzin.
Przeczytajcie jego opinię na temat katastrofy smoleńskiej:
Mariusz Błaszczak: Atakują nas, bo jesteśmy chrześcijanami
07.09.2016
„Rząd PiS jest rządem aktywnym. Realnie bronimy naszych rodaków. Troszczymy się o nich. Dbamy o ich bezpieczeństwo zarówno w Polsce, jak i za granicą” – mówi Gość Radia ZET, szef MSWiA Mariusz Błaszczak. Chodzi o wizytę w Londynie, która była reakcją na pobicia i zabicie Polaków na Wyspach. „Sam fakt, że ministrowie znaleźli czas na spotkanie z nami w bardzo krótkim czasie świadczy o tym, że strona brytyjska uważa, iż sprawa złego traktowania naszych obywateli powinna być rozwiązana” – dodaje minister. Polityk uważa, że Polacy w Wielkiej Brytanii są źle traktowani, chociażby przez media. Jego zdaniem poprawność polityczna zobowiązuje media brytyjskie, żeby nie atakować innych nacji, ale „Polacy są z tego wyłączeni i to powiedziałem mojego odpowiednikowi”.
Mariusz Błaszczak uważa, że „na zachodzie Europy jest reżim poprawności politycznej, ale nie obejmuje krzywdzącej opinii wobec Polaków”. „O Polakach można źle pisać. Wie pan dlaczego? Bo jesteśmy chrześcijanami” – mówi Gość Radia ZET Konradowi Piaseckiemu. „Boris Johnson zapowiedział, że będzie reagował, kiedy będzie dochodziło do bezpodstawnych zarzutów wobec Polaków” – dodaje.
ZOBACZ, JAK DZISIEJSZY GOŚĆ ODPOWIADAŁ NA PYTANIA SŁUCHACZY
Konrad Piasecki: A gościem Radia ZET jest minister spraw wewnętrznych MariuszBłaszczak, dzień dobry, witam.
Mariusz Błaszczak: Dzień dobry.
Dumny Albion schylił głowę i uznał racje przemawiające za pańskim przyjazdem do Londynu?
To była normalna reakcja w sytuacji, w której nasi rodacy są zagrożeni, a przecież doszło do zamordowania Polaka w Wielkiej Brytanii, w Anglii. To była reakcja, która polega na tym, że my dbamy o bezpieczeństwo naszych rodaków, przede wszystkim w Polsce, ale także za granicą.
Pan mówi normalna reakcja, a pamięta pan taką reakcję ze strony jakiegokolwiekinnego ministra spraw zagranicznych i ministra spraw wewnętrznych, bo przecież morderstwa, pobicia, czy ataki ksenofobiczne w Europie zdarzają się bardzo często.
No, ale to jest też tak, że rząd PiS jest rządem aktywnym. Poprzednicy…
Że to jest tak, że wy wytyczacie nowe normy.
Nie, my pokazujemy, że realnie bronimy rodaków, naszych rodaków, bronimy Polaków, przede wszystkim w Polsce, ale także za granicą, troszczymy się o naszych rodaków.
A brytyjscy ministrowie, z którymi rozmawialiście nie byli nieco zdziwieni, by nie rzec zdegustowani tą, tym takim, no nieco partyzanckim wyjazdem?
Sam fakt, że znaleźli czas, zarówno pani minister spraw wewnętrznych, jak minister spraw zagranicznych na spotkanie z nami w bardzo krótkim czasie…
Cóż mieli biedni zrobić, jak zastukaliście im do drzwi.
W bardzo krótkim czasie, świadczy o tym, że strona brytyjska, że rząd Jej Królewskiej Mości uważa, że ta sprawa, sprawa no, złego traktowania naszych obywateli jest sprawą, która powinna być rozwiązana.
A może rząd królewskiej mości uważa, że skoro pojawiają się u ich bram ministrowie z Polski, no to nie sposób ich odprawić z kwitkiem?
No to zaprzeczałoby tezie, tej pierwszej, o której mówił pan redaktor, ale to dobrze, że rozmawiamy.
Bo wie pan, że w Polsce wielu polityków, wielu komentatorów, wielu również pańskich kolegów partyjnych, chociaż oni po cichu, oceniło to jako taki czystej wody polityczny PR, czystej wody działanie pod publiczkę.
Ja myślę, że bronią nas rezultaty tej wizyty, a więc konkretna rozmowa z państwem ministrami i fakt, że policja brytyjska przywiązuje olbrzymią wagę do wyjaśnienia obu tych spraw.
Myśli pan, że bez tej wizyty by nie przywiązywała?
No myślę, że tak, jak…
Przecież jeśli ginie człowiek, to chyba każda policja, zwłaszcza policja Jej Królewskiej Mości przywiązuje do tego ogromną wagę.
Przed chwilą mówił pan redaktor ile było takich przypadków, czy poprzedni rząd, rząd koalicji PO – PSL reagował? Była sprawa, no z innej części świata, Afgańczyka, znaczy polskiego obywatela porwanego w Afganistanie, to za czasów ministra spraw zagranicznych, ministra Sikorskiego, jaka była reakcja, spóźniona.
Panie ministrze, ale czytam w ostatnich miesiącach: w Gdańsku pobity Brytyjczykegipskiego pochodzenia, jest w szpitalu w stanie ciężkim, w Warszawie ofiarą ataku czworga napastników przedsiębiorca z Pakistanu, w Brzeszczach pobity Ukrainiec, bo nie podobał się oprawcom jego wschodni akcent, co pan powie tym wszystkim ministrom, jeśli oni któregoś dnia zapukają do pana i powiedzą żądamy żeby pan minister zapewnił naszym obywatelom bezpieczeństwo w Polsce?
Że każdą z tych spraw wyjaśnimy, a Polska jest krajem bezpiecznym.
A którąś z tych spraw wyjaśniliście? Wyjaśnił pan, kto pobił tego Brytyjczyka egipskiego pochodzenia?
To proszę mi zostawić konkretne te sprawy i odpowiem panu. Oczywiście każdą z tych spraw wyjaśniamy, Polska jest krajem bezpiecznym, dowodem Światowe Dni Młodzieży, to jest wydarzenie, które tylko w Polsce mogło być bezpiecznie przeprowadzone w dzisiejszych czasach, w dzisiejszym stanie zagrożeń z jakimi mamy do czynienia w Europie i na świecie.
Pan mówi Polska jest krajem bezpiecznym, a organizacje Praw Człowieka i Rzecznik Praw Człowieka alarmują „w Polsce dochodzi coraz częściej do ataków na tle ksenofobicznym”, coraz częściej atakuje się imigrantów, czy osoby, które wyglądają na osoby pochodzące z krajów imigranckich.
Dlatego, że Rzecznik Praw Obywatelskich jest politykiem de facto zaangażowanym w pewne ideologie…
Wydaje mi się, że Rzecznik Praw Obywatelskich, broniący praw obywateli innych krajów nie dowodzi, że jest politykiem, tylko że solidnie wykonuje swoje zadania.
Nie, no wie pan, chociażby sytuacja na granicy, nie, to jest motywowane politycznie, ja stawiam taką tezę.
Obrona, obrona obywateli innych państw jest motywowana politycznie?
Nie, nie, nie, atak, atak na rząd, bo ja to odbieram jako atak na rząd. Proszę zwrócić uwagę…
Ale panie ministrze, przecież to nie pan atakuje tych nieszczęsnych ludzi, którzy są pobici, no to nie jest atak na rząd, tylko zwracanie uwagi na pewien problem społeczny.
To jest wyolbrzymianie sytuacji, która zawsze jest pewien margines, zawsze są takie wydarzenia…
Tak, jak w Wielkiej Brytanii jest pewien margines.
Nie, no właśnie problem polega na tym, że w Wielkiej Brytanii Polacy są źle traktowani, generalnie są źle traktowani, chociażby przez media. Wie pan, panie redaktorze, można postawić taką sprawę, taką tezę, że poprawność polityczna zobowiązuje media brytyjskie, te, które kształtują opinię społeczną do tego żeby nie atakować innych nacji i bardzo dobrze, natomiast Polacy są z tego wyłączeni. Na to zwróciłem uwagę ministrowi spraw zagranicznych Borisowi Johnsonowi i otrzymałem…
A czytając polskie media, zwłaszcza te z prawej strony, nie ma pan poczucia, że takie stereotypy, jakie tworzy się na temat Polaków w Wielkiej Brytanii, bardzo podobne tworzy się również na temat imigrantów, zwłaszcza z krajów bliskowschodnich w Polsce.
To jest głębszy temat. Ale jeszcze powiem…
Czytam w polskich mediach…
Zaraz panu odpowiem. Tylko powiem tak, o pierwszej sprawie, o Borisie Johnsonie, który zapowiedział, że będzie reagował, że będzie stanowisko rządu Jej Królewskiej Mości w sytuacji, w której będzie dochodziło do takich oskarżeń, zarzutów bezpodstawnych wobec Polaków, zobaczymy, ambasador polski będzie przedstawiał ministrowie spraw zagranicznych takie informacje. I druga rzecz…
Rząd brytyjski będzie cenzurował brytyjskie czasopisma…
Nie, będzie zajmował stanowisko, będzie mówił, że to jest nieuzasadnione, że to jest niesprawiedliwe.
Czytam w brytyjskiej prasie „Jak Polak to zrzędliwy, niechlujny, śmierdzący gość, popijający piwko na ławce”…
Więc właśnie…
Boris Johnson będzie reagował w takich sytuacjach?
Tak. A uważa pan, że o Pakistańczyku tak by powiedziano, albo napisano?
Boję się, że w niektórych mediach tak.
Nie, nie, ja właśnie uważam, że nie, że nie, o innych nacjach nie, a o Polakach można. Wie pan dlaczego można?
Że Polacy są tam chłopcem do bicia i kozłem ofiarnym?
Nie, dlatego że jesteśmy chrześcijanami, dlatego że w odróżnieniu od uchodźców, którzy są muzułmanami, których poprawność polityczna chroni przed tego rodzaju krzywdzącymi opiniami, bo to są krzywdzące oczywiście opinie, takie uogólnienia zawsze są krzywdzące, no i to jest właśnie ten reżim poprawności politycznej, który na zachodzie Europy jest, ten dyktat poprawności politycznej, który na zachodzie Europy jest, ale nie obejmuje tych krzywdzących opinii wobec nas.
W Polsce, jak widać, poprawności politycznej nie ma…
A jeszcze o drugiej sprawie chciałem powiedzieć, bo zaczęliśmy o Rzeczniku Praw Obywatelskich, sytuacja na granicy polsko-białoruskiej, grupa obywateli rosyjskich…
Czczenów…
czeczeńskiego pochodzenia i w mojej ocenie, także wielu ekspertów zajmujących się sprawami migracji, próba otworzenia nowej fali migracji, napływu do Europy, no emigrantów muzułmańskich z Azji, w tym przypadku z Azji, zatrzymana, zatrzymana przez polskie służby…
Polska przyjęła 70 tys. Czeczenów.
Tak, ale to było tak, że była wtedy wojna rosyjsko-czeczeńska.
A uważa pan, że dzisiaj sytuacja w Czeczenii jest idealna, pan chciałby być Czeczenem w Rosji?
Nie, dzisiaj sytuacja w Rosji jest jaka jest, ale to…
Dziwi się pan Czeczenom, że nie chcą mieszkać w takim kraju?
Ale wygląda wszystko na to, że poprzez znalezienie nowego szlaku była próba napływu, stworzenia to jest też biznes, na tym zarabiają ci, którzy handlują ludźmi. A więc to wszystko ma charakter przestępczy. I to zatrzymaliśmy.
Panie ministrze, to tylko ten cytat, bo na przykład w polskiej prasie można przeczytać, że muzułmanie zajmują się dla rozrywki gwałceniem niemieckich kobiet, pański szef polityczny mówi żeby strzec się pierwotniaków, które przenoszą imigranci, no to też jest tworzenie stereotypów, to też jest właśnie takie tworzenie stereotypów złego imigranta, dokładnie to samo, co dzieje się w brytyjskiej prasie.
Wie pan, można by tak powiedzieć, jak pan mówi, gdyby nie fakt zamachów terrorystycznych na zachodzie Europy, gdyby nie fakt, że w Nicei zginęli ludzie, że w Paryżu zginęli ludzie, że w Brukseli zginęli ludzie…
Ale mówimy o gwałtach i pierwotniakach, a nie zamachach terrorystycznych.
Ale ja, wie pan, wbrew temu dyktatowi poprawności politycznej, ja łączę, ja łączę jednak napływ, migrację emigrantów, napływ emigrantów z Bliskiego Wschodu, z Północnej Afryki muzułmańskich emigrantów z aktami terroru, islamskiego terroru na zachodzie Europy.
Pan mówi o terrorze, a ja mówię o gwałtach i o pierwotniakach, mówimy o dwóch innych rzeczach, ja mówię o tworzeniu stereotypów.
No to wróćmy, dobrze, no to wróćmy do tego, co wydarzyło się w noc sylwestrową w Kolonii i w innych miastach w Niemczech…
Wszyscy wiemy, co wydarzyło się w Kolonii, ale też wszyscy wiemy…
… ataki na podłożu seksualnym, przeprowadzane przez uchodźców muzułmańskich wobec Europejek.
Ale wie pan na przykład ilu Polaków siedzi w brytyjskich więzieniach?
No myślę, że zawsze
No ilu, no ale…
Ale zgodziliśmy się co do tego, że zawsze jest pewien margines.
Tysiąc osób prawie…
Tylko problem polega na tym…
Wobec czego Brytyjczycy też mogą tworzyć takie stereotypy, co oczywiście potępiamy.
Wie pan, to jest głębsze, to jest w ogóle głębsze. Wczoraj była bardzo ciekawa debata premiera Kaczyńskiego z premierem Orbanem, na temat tożsamości, na temat tożsamości. Próbowano stworzyć nową tożsamość, nowego człowieka, Europejczyka, wyzbywając się tożsamości narodowych. I to prowadzi do porażki. Tym bardziej, że ci uchodźcy, ci muzułmanie napływający do Europy oni nie chcą się wyzbyć swojej tożsamości i w związku z tym tworzą się na zachodzie Europy wyspy, muzułmańskie wyspy, te no go zones, te dzielnice miast, w których obowiązuje szariat, one są coraz większe, coraz większe, dlatego że muzułmanie no mają taką tendencję, i dobrze, że jest ich coraz więcej, mają liczne rodziny…
No i to jest właśnie tworzenie tych stereotypów.
To jest problem. Nie, nie, to jest fakt. No to opis…
Brytyjska prasa tak opisuje Polaków, a pan tak opisuje muzułmanów.
Nie, ja opisuję rzeczywistość zachodu Europy, wielu z naszych słuchaczy jeździ po Europie wie, doskonale wiedzą, że są dzielnice, w których nie obowiązuje prawo tych państw.
Tak, jak są dzielnice, do których lepiej żeby pan się też nie zapuszczał w Warszawie.
Ale to jest głębiej, problem jest głębiej.
Panie ministrze, delegalizacja Obozu Narodowo-Radykalnego, pan mówi tak, czy nie.
Braku integracji. Problem braku integracji między muzułmanami…
Delegalizacja ONR…
… a Europejczykami i problem wyzbycia się, wyzbycia się fundamentów naszej kultury i cywilizacji, a więc chrześcijaństwa przez zachód Europy.
Delegalizacja ONR, minister spraw wewnętrznych jest za, czy przeciw?
To jest problem stworzony przez KOD, ONR to jest jakiś margines marginesów, margines marginesów! To są dwie skrajności.
No to, często zaczyna się od marginesu marginesów, ale pytanie czy taki margines marginesów powinien legalnie funkcjonować w polskiej rzeczywistości publicznej, czy nie?
Dobrze. W Gdańsku doszło do starcia dwóch skrajności, KOD i ONR, KOD i ONR, no i tyle.
Stawia pan na tej samej płaszczyźnie KOD?
Tak, stawiam na tej samej…
A zna pan jakieś hasło KOD podobne do hasła ONR?
… na tej samej płaszczyźnie. No nie będziemy się tutaj bawić w przypominanie sobie haseł. Dla mnie to, co robią państwo z KOD, to co zrobiono w Gdańsku było prowokacją polityczną, tak to oceniam.
Czyli delegalizacja ONR nie.
Nie zajmujmy się naprawdę marginesem marginesów, no nie zajmujmy się sprawami, które sobie wymyślają ludzie, ci, którzy chcą, nie godzą się, może tak, nie godzą się z wynikiem wyborów, wolnych wyborów z października ubiegłego roku.
To na koniec, jak zawsze pytania od słuchaczy, czy wyniki pracy komisji Amber Gold mogą zdecydować o tym, że rząd powie nie drugiej kadencji Donalda Tuska?
Chodzi o wyjaśnienie sprawy, afery, gigantycznej afery…
Ale gdyby ta afera prowadziła do Donalda Tuska, możecie na podstawie wyników prac komisji śledczej…
Niewątpliwie zarówno Donald Tusk, jak i jego syn powinni być przesłuchani przez komisję…
Czy to może zdecydować o politycznych losach Donalda Tuska? Tak, czy nie, panie ministrze.
Ja myślę, że wyjaśnienie afery pokaże kto za nią odpowiada. Pokaże kto za nią odpowiada. Zresztą taśmy prawdy, rozmowa Belki z Sienkiewiczem, tam były prezes NBP mówi o tym, że ostrzegał premiera Donalda Tuska, no i okazuje się, że nic w tej sprawie nie zrobiono żeby tą aferę zahamować.
Gościem Radia ZET był Mariusz Błaszczak, kolejne pytania od słuchaczy na http://www.radiozet.pl.
Dziękuję, miłego dni
Oj będzie Budapeszt w Warszawie.
Cezary Gmyz zostanie korespondentem TVP w Berlinie
Cezary Gmyz zostanie korespondentem TVP w Berlinie (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)
Cezary Gmyz, publicysta i dziennikarz telewizji Republika, tydzień temu poinformował, że rozstaje się z tą redakcją. – Uspokajam wszystkich. Telewizja Republika ma się dobrze, a mnie czekają nowe, równie ciekawe wyzwania – napisał na swoim Twitterze. Do tej pory nie wiadomo było, jakie plany zawodowe ma teraz Gmyz.
W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl dziennikarz zdradził jedynie, że przechodzi do innej telewizji. – Od mniej więcej roku dostawałem atrakcyjne propozycje pracy. Teraz przyszła propozycja na tyle atrakcyjna, że zdecydowałem się na zmianę – wyjaśniał.
Dzisiaj „Presserwis” poinformował, że Gmyz zostanie korespondentem TVP w Niemczech. Obecnie funkcję tę sprawuje Marcin Antosiewicz, nie wiadomo, jakie są plany telewizji wobec niego.
Jak podkreśla „Presserwis”, jako korespondent TVP Gmyz nadal zamierza publikować w tygodniku „Do Rzeczy”.
Cezary Gmyz związany był z telewizją Republika od samego początku, czyli od wiosny 2013 r. Prowadził programy „Z filmoteki bezpieki” i „Kuchnia polska”. Był też regularnym gościem w pasmach publicystycznych (m.in. porannym „Chłodnym okiem”) i programie Anity Gargas „Zadanie specjalne”.
W latach 2007-12 pracował w „Rzeczpospolitej”. W październiku 2012 r. opublikował w „Rzeczpospolitej” głośny artykuł „Trotyl na wraku tupolewa”, w którym dowodził, że we wraku tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku, znaleziono materiały wybuchowe. Prokuratura zaprzeczyła tym informacjom, a sam Gmyz został dyscyplinarnie zwolniony z gazety.
W latach 2011-12 był dziennikarzem tygodnika „Uważam Rze”. Został publicystą na portalach internetowych Niezalezna.pl i „Gazety Polskiej”. Od stycznia 2013 r. jest dziennikarzem tygodnika „Do Rzeczy”.
Błaszczak zrównuje ONR i KOD. „Nie zajmujmy się marginesem marginesów”
/Konferencja ministra MSWiA Mariusza Blaszczaka (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)
Wniosek do prokuratury o delegalizację ONR złożyła we wtorek PO. Jak tłumaczył poseł Cezary Tomczyk, „w związku z wydarzeniami, które miały miejsce w czasie państwowej uroczystości w Gdańsku, w związku z językiem agresji, rosnącym zagrożeniem rasizmem i ksenofobią”. Przypomnijmy, podczas odbywającego się pod koniec sierpnia pogrzebu Danuty Siedzikówny „Inki” oraz Feliksa Selmanowicza „Zagończyka” obecni podczas uroczystości członkowie KOD zostali zaatakowani przez kilku mężczyzn ubranych w koszulki z symbolami narodowymi i emblematami Lechii Gdańsk.
Członkowie KOD byli wyzywani, popychani i szturchani. Napastnicy wyrwali im flagę KOD, a następnie wrzucili do toi toia, zaś szef pomorskiego KOD Radomir Szumełda w szamotaninie został skaleczony w rękę. Jedna z kobiet relacjonowała, że złapało ją dwóch mężczyzn, a trzeci bił pięściami po plecach.
Błaszczak: W Gdańsku doszło do starcia dwóch skrajności
– To jest problem stworzony przez KOD. ONR to jest jakiś margines marginesów. To są dwie skrajności – stwierdził w środę w RMF FM Mariusz Błaszczak. – W Gdańsku doszło do starcia dwóch skrajności – KOD i ONR. I tyle.
Dopytywany, czy stawia na tej samej płaszczyźnie Komitet Obrony Demokracji i ONR, stwierdził, że tak. – A zna pan jakieś hasło KOD podobne do ONR? – dziwił się prowadzący Konrad Piasecki.
– No, nie będziemy się tutaj bawić w przypominanie sobie haseł. Dla mnie to, co robią państwo z KOD, to, co zrobiono w Gdańsku, było prowokacją polityczną. Tak to oceniam – unikał odpowiedzi Błaszczak. – Nie zajmujmy się naprawdę marginesem marginesów. Nie zajmujmy się sprawami, które sobie wymyślają ci ludzie, którzy nie godzą się z wynikiem wolnych wyborów z października ubiegłego roku.
Obrona obywateli przez RPO „motywowana politycznie”
Ale szef MSWiA atakował również rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara, bo wraz z organizacjami broniącymi praw człowieka zwraca uwagę, że w Polsce coraz częściej dochodzi do ataków ksenofobicznych. – Dlatego że RPO jest de facto politykiem zaangażowanym w pewne ideologie – stwierdził.
– Wydaje mi się, że rzecznik praw obywatelskich broniący praw obywateli innych krajów nie dowodzi, że jest politykiem, tylko że solidnie wykonuje on swoje zadania – zwrócił uwagę prowadzący.
– Nie, to jest motywowane politycznie. Ja stawiam taką tezę – nie ustępował jednak szef MSWiA. – Ja to odbieram jako atak na rząd.
– Ale panie ministrze, to przecież nie pan atakuje tych nieszczęsnych ludzi, którzy są pobici. To nie jest atak na rząd, tylko zwracanie uwagi na pewien problem społeczny – próbował oponować prowadzący.
Ale Błaszczak i z tym się nie zgodził: – Do jest wyolbrzymianie sytuacji. Zawsze jest pewien margines, zawsze są takie wydarzenia.
Polacy w Wlk. Brytanii atakowani, bo są chrześcijanami
Ale ostatnie ataki na Polaków na Wyspach dla Błaszczaka to już nie zwykły margines. – Problem polega na tym, że w Wielkiej Brytanii Polacy są generalnie źle traktowani. Chociażby przez media. Można postawić taką tezę, że poprawność polityczna zobowiązuje media brytyjskie – te, które kształtują opinię społeczną – do tego, żeby nie atakować innych nacji – i bardzo dobrze – natomiast Polacy są z tego wyłączeni – stwierdził Błaszczak.
Dlaczego o Polakach można mówić źle, a o innych nacjach już nie? – Dlatego że jesteśmy chrześcijanami. W odróżnieniu od uchodźców, którzy są muzułmanami, których poprawność polityczna chroni przed tego rodzaju krzywdzącymi opiniami – bo to są krzywdzące oczywiście opinie, taki uogólnienia zawsze są krzywdzące. I to jest właśnie ten reżim poprawności politycznej, ten dyktat poprawności politycznej, który jest na zachodzie Europy, ale nie obejmuje tych krzywdzących opinii wobec nas – dowodził Błaszczak.
Błaszczak narzeka na stereotypy. Ale tylko o Polakach
Utyskując na niesprawiedliwe oceny i stereotypy, stwierdził następnie, że „wbrew temu dyktatowi poprawności politycznej łączy napływ muzułmańskich emigrantów z Bliskiego Wschodu, z Północnej Afryki z aktami islamskiego terroru na zachodzie Europy”.
Polityk po raz kolejny mówił o „dzielnicach miast, w których obowiązuje szariat”. Podobną wizję straszył podczas sejmowej debaty o uchodźcach Jarosław Kaczyński. Wtedy jego słowa prostowała nawet Ambasada Szwecji.
Na tym tle Polska jawi się Błaszczakowi jako kraj wyjątkowy. – Polska jest krajem bezpiecznym. Dowodem – Światowe Dni Młodzieży. To jest wydarzenie, które tylko w Polsce mogło być bezpiecznie przeprowadzone. W dzisiejszych czasach, w dzisiejszym stanie zagrożeń, z jakimi mamy do czynienia w Europie i na świecie.