OBWE, 30.03.2017

 

CZWARTEK, 30 MARCA 2017

Giertych o pełnomocniku Tuska: W tej sprawie ani nie potwierdzam, ani nie zaprzeczam

20:11

Giertych o pełnomocniku Tuska: W tej sprawie ani nie potwierdzam, ani nie zaprzeczam

– Na temat moich spraw zawodowych publicznie nie będę się wypowiadać, natomiast jako obywatele mogę powiedzieć jedno. Jest mi wstyd – i myślę, że wiele osób w Polsce podziela to odczucie – że polska prokuratura dokonuje wezwania przewodniczącego RE i to w takiej formule – o której wiemy z mediów – wysyłania wezwań, zamiast zadzwonić, ustalić, spróbować dopasować termin – mówił Roman Giertych w rozmowie z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” TVN24.

Pytany, czy został lub zostanie pełnomocnikiem Donalda Tuska – o czym pisał dzisiaj „Newsweek” – stwierdził: – Nic nie wiem na ten temat, aby przewodniczący RE w tej sprawie wyrażał jakiekolwiek stanowisko. W tej sprawie ani nie potwierdzam, ani nie zaprzeczam.

 

Wynik z politycznym dreszczykiem – różnica między PiS a Platformą na poziomie dwóch punktów procentowych. Nowoczesna dostaje od wyborców żółtą kartkę, a czerwoną otrzymuje szef MON Antoni Macierewicz. To wnioski, jakie płyną z najnowszego sondażu Kantar Millward Brown dla „Faktów” TVN i TVN24. (http://www.tvn24.pl)

Kolejny pisowski populizm 1000 plus

PiS-owi spada w sondażach i będzie spadać, nie tylko dlatego, że ta partia jest eurosceptyczna (i tak nas będzie wyprowadzać z Unii Eurpejskiej), nie tylko dlatego, że w arogancji przewyższa poprzednikach nawet nie dwukrotnie, ale w podniesieniu do jakiejś potęgi, nie tylko dlatego, że zmienia ustrój (demokrację na autorytaryzm), nie tylko dlatego, że politycy tej partii to intelektualne niedołęgi, łamagi, nie tylko dlatego, itd…

PiS musi więc szukać źródeł przekupywania elektoratu, wyborców. 500+ wypadliło o tyle, że zaciemniło obraz, iż Beata Szydło jakoby miałaby coś do powiedzenia jako polityk i osoba używająca języka, niestety premier rządu ma tylko logoreę, a jej mowy nie należą do sztuki retoryki politycznej, nawet, gdy są pisane przez mniemanych fachowców.

Jedynym osiągnięciem jest zatem 500+, za które nam wszystkim przyjdzie zapłacić, acz nie chodzi o samo 500+, ale infrastrukturę „ideologiczną”. 500+ zadziałało przez moment, PiS-owi nie spadało w sondażach, ale to już należy do przeszłości, bo poparcie dla tej partii będzie spływało do rynsztoku, poza tym PiS będzie rozrywane między ambicjami Macierewicza, otoczenie Andrzeja Dudy (acz nie sanmego Dudy, bo ten jest wyjątkowo słaby jako człowiek) oraz pragmatyzmem konserwatywno-kapitalistycznym niewielkiej grupy Gowina. Czy dojdzie do przesilenia?

Może tak, acz każdą z grup tych wyżej wymienionych i nie wymienionych może zastapić nowe wcielenie Leppera, Kukiz.

PiS i tak będzie spadać, więc szykuje się kolejny populizm, który jest w zasięgu intelektualnym tej niewiele wartej intelektualnie partii – 1000+ dla emerytów. Elżbieta Rafalska (minister) w TVN24, bo tylko ten kanał informacyjny jest wiarygodny mówiła:

Na razie są pomysły i koncepcje, nad którymi pracuje Ministerstwo Rozwoju. Będziemy mieli konkretny projekt, będziemy wtedy o nim dyskutować. Nie ma jeszcze gotowego projektu. Musimy znać skutki finansowe, bo w końcu i tak trzeba zrobić tę wypłatę 10000 zł. Będzie projekt, będę o nim rozmawiała”.

W Radiu Zet Henryk Kowalczyk zaprzeczył, jakoby nad takim populizmem pracowano: „O takim pomyśle nie słyszałem nic konkretnego. Mogę mówić tylko oficjalnie, co jest w rządzie. Nie ma takiego pomysłu.”

Jedyna rzecz, którą partia Kaczyńskiego potrafi, korumpować, a to zawsze kończy się jednako, ale PiS sięgnie do użycia siły, czego na końcu swego reżimu nie robili już komuniści.

Więcej >>>

CZWARTEK, 30 MARCA 2017

Staniszkis: Petru jest uważany za dobrego ekonomistę

19:473 min temu

Staniszkis: Petru jest uważany za dobrego ekonomistę

– W tej chwili jest w świetle Europy różnych prędkości poważnie staje problem wejścia do strefy euro Potrzebna poważnej dyskusji, pokazania zagrożeń, pokazania plusów. Petru jest dobrym ekonomistą, jest uważany za dobrego ekonomistę. Gdyby Nowoczesna wykorzystała kompetencje Petru i innych osób, bo w tej chwili jest brak wstrzelenia się, reagowanie na potworne błędy PiS-u i na to, co się mówi w mediach, a nie narzucanie tego programu – mówiła Jadwiga Staniszkis w rozmowie z Justyną Pochanke w „Faktach po faktach” TVN24.

19:42

Staniszkis: Schetyna tworzy wrażenie lidera, któremu można zaufać. Jest człowiekiem przyzwoitym i zasłużonym

Schetyna był niszczony przez Tuska i był rozbity wewnętrznie, a w ostatnich tygodniach widać, że zachowuje się inaczej. Ludzie reagują na pewne rzeczy, które są poza wypowiedziami. Myślę, że on tworzy wrażenie lidera, któremu można zaufać. Bo sama Platforma jeszcze niczego takiego radykalnie nowego nie zaproponowała – mówiła Jadwiga Staniszkis w rozmowie z Justyną Pochanke w „Faktach po faktach” TVN24. Jak dodała, przewodniczący PO jest człowiekiem bardzo przyzwoitym i zasłużonym.

19:38

Staniszkis o sondażu: Ludzie wyczuli infantylną i śmieszną postawę wokół kryzysu w Brukseli

[PiS] traci, bo opinia publiczna jednak widzi – nawet w mediach, które nie podają wszystkich mechanizmów, nie mówią o tym – co jest rzeczywiście karygodne w wydaniu PiS-u. Myślę, że przede wszystkim ta sytuacja w wojsku, dramatyczne wypowiedzi generałów czy dymisjonowanych oficerów o godności, o zagrożeniach wynikających z tej polityki. Poza tym ludzie wyczuli taką infantylną i śmieszną postawę wokół tego kryzysu w Brukseli. Mówienie o tak ewidentnej przegranej jako wygranej, w ogóle oderwania od rzeczywistości, a poza tym mnóstwo spraw, o których być może np. w mediach publicznych się nie mówi, a przecież ludzie w większości to oglądają, które zaczynają być groźne dla bezpieczeństwa Polski. Np. to ostatnie wyjście Polski z Eurokorpusu – mówiła Jadwiga Staniszkis w rozmowie z Justyną Pochanke w „Faktach po faktach” TVN24.

19:03

MB dla TVN: PO prawie zrównuje się z PiS, Nowoczesna dalej traci, SLD w Sejmie

Tak prezentują się wyniki badania Kantar Millward Brown przeprowadzonego na zlecenie TVN24 i Faktów TVN:

PiS – 29% (-5)
PO – 27% (+3)
Kukiz ’15 – 10% (+5)
Nowoczesna – 8% (-3)
SLD – 8% (+5)
PSL – 4% (bz)
Partia Wolność – 4% (bz)
Partia Razem – 2% (-1)

Sondaż przeprowadzono 29-30 marca na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie telefonów stacjonarnych i komórkowych, wśród osób w wieku 18+.

300polityka.pl

7 grzechów głównych PiS. Tego im nie zapomnimy

30.03.2017

Żaneta Gotowalska

Autorka w Noizz.pl

Paweł Korzeniowski

Autor Noizz.pl

Rządy PiS-u wypadkami stoją. Incydent z udziałem Antoniego Macierewicza, Beaty Szydło i najnowszy z udziałem Bartosza Kownackiego, sprawiły, że wszyscy mówią tylko o tym. My chcemy przypomnieć wam o czymś jeszcze, co zdecydowanie bardziej jest warte zapamiętania. Rewolucja w wojsku i w Trybunale Konstucyjnym czy wtrącanie się w babskie sprawy, to tylko niektóre z grzechów Prawa i Sprawiedliwości. Przygotowaliśmy rachunek sumienia dla wszystkich wyborców tej partii oraz polityków opcji rządzącej. Nie liczymy na natychmiastowy żal za grzechy, ale wiemy, że za jakiś czas pokuta będzie dość duża i nie pomoże nawet najmocniejsze postanowienie poprawy.

Od 25 października 2015 roku (wygrana w wyborach – red.) Prawo i Sprawiedliwość przyzwyczaiło nas do tego, że to, co jednego dnia jest absurdem, drugiego dnia jest ustawą.

Przez te kilkanaście miesięcy spotkaliśmy się z tak licznymi grzechami partii, że postanowiliśmy je dla was zebrać. Mamy więc 7 grzechów głównych polityków opcji rządzącej.

1. Babskie sprawy już nie takie babskie

Politycy Prawa i Sprawiedliwości szczególnie mocno upodobali sobie wsadzanie nosa w nie do końca swoje sprawy, robiąc wszystko, żeby Polacy się nie nudzili. Jednego dnia słyszymy o tym, że Jezus zostaje królem Polski, innego dnia politycy chcą zaglądać pod kołdry Polaków. Szczególnie mocno upodobali sobie zajmowanie się sprawami kobiet. Ich dostępem do „tabletki po” lub ograniczeniu ich prawa aborcyjnego.

Foto: Witold Spisz/REPORTER / East News

Jesteśmy prawie pewni, że kobiety, które przez państwo są jako obiekt, a nie jako obywatel jak każdy inny, w momencie wyborów rozliczą polityków za to, co robią kobietą. Czarny protest czy ostatnie manifestacje na Dzień Kobiet są na to przykładem.

2. Wojsko

Jakby tego było mało, PiS stara się mocno wprowadzić zamęt w sferze, która jest naprawdę istotna dla kraju. Chodzi o wojsko.

W polskiej armii służy prawie 100 tys. żołnierzy. Pułkownicy to 1,5 tys. osób. Generałowie: 80 osób. Przez pierwszy rok rządów Prawa i Sprawiedliwości z wojska odeszło lub zostało do tego zmuszonych ponad 260 pułkowników i 26 generałów.

Foto: ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER / East News

Z wojskiem żegnają się też najwyżsi rangą dowódcy. Spójrzmy choćby na grudzień. Wniosek o zwolnienie z zawodowej służby wojskowej złożył najważniejszy człowiek w armii – dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych generał broni Mirosław Różański.

Prezydent Andrzej Duda napisał list do ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Domaga się wyjaśnień w sprawie obsady stanowisk attache obrony w kluczowych państwach i prac nad utworzeniem Dowództwa Wielonarodowej Dywizji w Elblągu.

Co z wojskiem będzie dalej? Strach się bać… Pozostaje cieszyć się, że żyjemy w czasach pokoju.

3. Trybunał Konstytucyjny

Od tego wszystko się zaczęło. PiS za pomocą zmian w tym organie władzy sądowniczej chciał zapewnić sobie prawo do interpretacji Konstytucji RP i na tej podstawie meblować kraj po swojemu.

\n”,”provider”:”Twitter”}}” data-run-module-isrun=”1″>

Opinia fundacji im. Stefana Batorego nie pozostawia złudzeń: „nowelizacja, stanowi w rzeczywistości próbę zmiany ustroju konstytucyjnego Rzeczpospolitej Polskiej, określonego w ustawie zasadniczej”.

Na dodatek nadal nie doszło do publikacji marcowego (z 2016 roku – red.) orzeczenia TK ws. nowelizacji ustawy o Trybunale, autorstwa PiS.

4. Drzewa

Kwintesencją fatalnie dobranych specjalistów rządu Beaty Szydło jest minister środowiska Jan Szyszko. Gość, którego posada teoretycznie nakazuje stanąć w obronie każdego drzewka, postanowił pójść na rękę firmom wycinkowym czy deweloperom. Umożliwił usunięcie dorosłych drzew na prywatnych posesjach.

Foto: MAREK LASYK/REPORTER / East News

Gdy już nawet Kaczyński przyznał, że w #LexSzyszko coś wymknęło się spod kontroli, pan minister szedł w zaparte, a całe zamieszanie nazwał wymysłem grupy nieprzychylnych mu mediów. „Oglądam Telewizję Trwam, Radio Maryja, »Nasz Dziennik«, »Gazetę Polską« – tam nie ma tego rodzaju informacji [o wycinkach drzew – przyp. red]” – powiedział.

5. Media w wersji PiS

Od protestu opozycji w sprawie wolnych mediów, przez to wszystko, co dzieje się w TVP… Media w wersji Prawa i Sprawiedliwości są naprawdę dalekie od tego, co sobie pod tym hasłem wyobrażamy.

Wszyscy pamiętamy akcję TVP z wymazaniem serduszka WOŚP z kurtki poszła PO Arkadiusza Myrchy, podczas Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. A to nie wszystko.

Mamy m.in. brak informowania o rezultacie zbiórki WOŚP w „Wiadomościach”. Mało? Pamiętajmy, że to dopiero środek kadencji PiS, a przed nami jeszcze ustawa repolonizacyjna mediów…

6. Bartłomiej Misiewicz

Bartłomiej Misiewicz to 27-letni szef gabinetu politycznego i rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej. Jest to także jeden z bliskich współpracowników Antoniego Macierewicza. Jest to osoba, która zdecydowanie stała się twarzą tych rządów.

Foto: Andrzej Hulimka/REPORTER / East News

W sierpniu 2016 został odznaczony Złotym Medalem „Za zasługi dla obronności kraju”. Całkiem spore dokonania jak na 27-letniego mężczyznę, prawda? Jesteśmy pewni, że Misiewicz będzie odbijać się wyborcom i politykom PiS czkawką. Bo dumy to on na pewno nie przyniesie…

7. Uchodźcy

Nigdy nie zapomnimy PiS-owi rozprzestrzeniania fałszywych informacji o rzekomo „bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie chorobach”.

Ich nosicielami mieli być imigranci. Podobnych informacji było więcej. Przykład? Kłamliwe plotki o strefach szariatu w Szwecji, które później dementować musiała ambasada tego kraju.

Foto: -STR / East News

Jarosław Kaczyński, wpisując się w rosnącą falę ksenofobii, chciał zbić na tym kapitał polityczny. Celowo lub nie, dał tym samym podkładkę do serii rasistowskich ataków oraz przyzwolenie na zamknięcie granic. Niestety, on i jego twardy elektorat, mają gdzieś czeczeńskie dzieci, które przez zimę marzły na polsko-białoruskiej granicy w Brześciu.

Żal za grzechy, a później sroga pokuta

Nie tylko osoby starsze, ale i przedstawiciele młodego pokolenia zaczynają niepokoić się tym, co dzieje się w naszym kraju. Tym bardziej że coraz więcej zmian zaczyna dotyczyć właśnie nas. Boimy się nawet pomyśleć o tym, co może nas zaskoczyć w tym kraju jutro. Pamiętajcie.

To, co dziś jest absurdem, jutro może być ustawą… Tak, jak po burzy wychodzi słońce, a po nocy przychodzi dzień, tak i po okresie kadencji, przychodzą wybory. Czekamy na to, aż PiS wyrazi żal za grzechy, a społeczeństwo nałoży srogą wyborczą pokutę.

\n”,”provider”:”OnettvVideo”},”caption”:”Tomasz Piątek: to inicjatywa satanistyczna, nie tylko niedemokratyczna”}” data-run-module-isrun=”1″>

noizz.pl

 

Populistyczna złota rybka PiS

Populistyczna złota rybka PiS

PiS-owi nie pozostaje nic innego, jak populizm. Zarówno ten realny, który będzie rozwalać budżet państwa, jak i populizm oralny. W tym politycy tej partii są najlepsi.

500+ zadziałało tak, że PiS przez jakiś czas po wyborach parlamentarnych nie tracił elektoratu (acz nie zyskiwał jak w podobnej sytuacji powyborczej SLD i PO), ale to się skończyło. Zaczęły się schody, partia jest rozrywana od wewnątrz. Dzisiaj wiadomo, iż silna jest nieliczna grupa Macierewicza (bo o. Rydzyk wspomaga i środowiska nacjonalistyczne, dla których budowana jest Obrona Terytorialna Kraju). Także aspiracje polityczne zgłasza grupa krakowskich konserwatystów skupiona wokół Andrzej Dudy. Sam prezydent jest jej najsłabszym ogniwem. Zaczajony jest Jarosław Gowin, ale może pęknąć, gdy w ustawie o samorządzie dojdzie do bezprawnego działania wstecz (chodzi o dwukadencyjność prezydentów, burmistrzów i wójtów).

Ratunkiem PiS jest populizm, rozdawnictwo, czyli korumpowanie wyborców. Jednego dnia ujrzały światło dzienne dwa populizmy, których celem jest odzyskiwanie elektoratu: 1000+, o którym mówiła minister rodziny i czego tam, Elżbieta Rafalska. 1000 złotych mają dostać emeryci i to niezależnie od tego, jaką wielkość emerytury wypracowali. A ci, którzy otrzymują więcej niż 100o zł emerytury? – nie wiadomo. W każdym razie bąk został puszczony. Pracują nad nim w Ministerstwie Rozwoju. Rafalska nie powiedziała niczego konkretnego, ważne, iż poszło w naród: „Będzie projekt, będę o nim rozmawiała”.

Całkiem głośnego bąka puścił szef doradców Szydło, Henryk Kowalczyk. Mianowicie za 7-8 lat Polacy mają zarabiać średnio 10 tys. zł. Brzmi to, jak bajka o złotej rybce, przy czym tą złotą rybką ma być elektorat w przyszłości, który za 7-8 lat znów ma oddać głos na PiS.

Rybaka jednak mamy takiego, iż złota rybka, czytaj: przyszłość, zostanie przez polityków tej partii pożarta. Może złota rybka by się uratowała, gdyby była wielkości wieloryba (Polska zaś miała taki budżet jak Niemcy), ale i to nie jest pewne. Szarańcza PiS wszystko pożera.

Ciekawego manewru dokonał Donald Tusk, w przesłuchaniach dotyczących śledztwa w sprawie współpracy polskich służb z rosyjskim FSB. Pełnomocnikiem jego będzie Roman Giertych. Były polityk jest całkiem sprawnym adwokatem, a przynajmniej medialnym, bo czego się nie dotknie, PiS jako przeciwna strona procesowa zwykle leży. Do tego Giertych ma dar publicystyczny, który ośmiesza PiS – jego groteskowe opisy są szeroko kolportowane.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

Marek Borowski: Wyobrażam sobie wyjście Polski z UE [WYWIAD NEXT+]

Piotr Skwirowski, 28.03.2017

Marek Borowski, senator i były marszałek Sejmu

Marek Borowski, senator i były marszałek Sejmu (KUBA ATYS)

– Polski euroentuzjazm jest płytki. Rząd będzie to wykorzystywał. Będzie podgrzewał nastroje antyunijne. I to będzie działało jak kornik, który podgryza zdrowe drzewo tak długo, aż w końcu ono się przewróci – mówi Marek Borowski, senator niezależny, były marszałek Sejmu, wicepremier i minister finansów.

Piotr Skwirowski: Wyobraża pan sobie Polexit, czyli wyjście Polski z Unii Europejskiej?

Marek Borowski, senator niezależny, były marszałek Sejmu, wicepremier i minister finansów w rządzie Waldemara Pawlaka: Wyobrażam sobie.

Jak to? Przecież Polacy są euroentuzjastami!

– Euroentuzjazm Polaków jest płytki. U nas wiele rzeczy jest płytkich. Ot, choćby wiara. Pokazują to badania samego Kościoła. Płytkość euroentuzjazmu polega na tym, że dzisiaj wszystko jest w porządku, bo są pieniądze z Unii, jest strefa Schengen, możemy pracować w krajach UE.

To bardzo dużo.

– Dużo. Ale badania robione ostatnio np. przez fundację Batorego pokazały, że w odpowiedzi na pytanie, czy UE nie za bardzo wtrąca się do naszej suwerenności „tak” odpowiedziała ponad 1/3 pytanych. Na tym tle można rozpętać kampanię antyunijną. Zwłaszcza, gdy jak PiS, dysponuje się mediami publicznymi. Można zawsze znaleźć przykłady wypowiedzi czy zachowań w Europie, które mogą się w Polsce nie spodobać. I można je rozdmuchiwać do niemożliwych rozmiarów. Do tego dochodzi sprawa zasadnicza – praworządność w Polsce. PiS łamie konstytucję na każdym kroku. Niszczy trójpodział władzy. Atakuje system wartości leżący u podstaw Unii Europejskiej. Unia nie może milczeć. A kiedy nie milczy, bardzo łatwo przekonywać obywateli, że oto właśnie nasza suwerenność jest naruszana. Że jakieś Timmermansy i inne Schulze tu się wtrącają.

I spirala się nakręca?

– Tak. W sytuacji, kiedy może dojść do sankcji ze strony Unii lub gdy przy rozmowach nikt nie będzie chciał iść nam na rękę, rząd będzie to wykorzystywał mówiąc, że jesteśmy karani za dbanie o własne sprawy. I to będzie działało jak kornik, który podgryza zdrowe drzewo tak długo, aż w końcu ono się przewróci. Spójrzmy na Brexit. W swoim czasie w Wielkiej Brytanii większość obywateli była za pozostaniem w UE. Jednak w momencie, kiedy zaczęto opowiadać, że emigranci z innych krajów Unii zabierają Brytyjczykom pracę, a ci muszą jeszcze za to płacić – bo Wielka Brytania była płatnikiem netto do unijnego budżetu – zwolennicy UE przegrali w głosowaniu.

U nas może być tak samo?

– To nie będzie nic gwałtownego. Na pewno do 2020 r. nic się nie wydarzy.

Bo wciąż z Unii płyną duże pieniądze?

– Oczywiście. Ale jeśli okaże się, że w kolejnej unijnej perspektywie budżetowej jest ich znacznie mniej, a nadal będzie rządził PiS, to mogą dojść do wniosku, że to dobry powód, żeby jeszcze silniej zniechęcać Polaków do UE. Wtedy ta erozja będzie postępowała. Dlatego kluczową sprawą jest odsunięcie PiS od władzy w najbliższych wyborach.

Załóżmy na chwilę, że do naszego wyjścia z UE jednak dojdzie. Co by to oznaczało dla Polaków i polskiej gospodarki?

– Najpierw odczuje to rolnictwo. Tu mamy dopływ pieniądza wprost. Dopłaty dla rolników nie są w zasadzie uzależnione od poziomu gospodarczego danego kraju. Biorą je rolnicy w całej UE, także w krajach najbogatszych, w Niemczech czy we Francji.

Słyszałem opinię, że jeśli coś ma nas utrzymać w Unii to właśnie rolnicy. Gdyby stracili unijne dopłaty, roznieśliby rząd na widłach.

– To jest rzeczywiście bariera, bo odebranie dopłat postawiłoby polskich rolników w gorszej sytuacji konkurencyjnej w stosunku do rolników unijnych. Ale granie na nastrojach antyunijnych i bez wychodzenia z jej struktur może być bardzo niebezpieczne. W pewnym momencie zrobi się z tego ping-pong. My tak, to oni tak. Mogą stracić rolnicy, bo cała polityka rolna może zostać zmieniona na naszą niekorzyść. Może stracić reszta gospodarki, bo fundusze unijne zostaną ograniczone. W UE pomyślą sobie: “Po jaką cholerę mamy płacić komuś, kto rzuca nam kłody pod nogi?”. Nawet bez Polexitu taka polityka będzie szkodliwa dla zwykłych obywateli, którzy korzystają z projektów i inwestycji wspartych pieniędzmi z UE.

Stracilibyśmy też prawo do legalnej pracy za granicą i swobodnego przemieszczania się w ramach UE?

– Nie wiem. Za chwilę zobaczymy jak będą przebiegały negocjacje w sprawie Brexitu, które mają trwać dwa lata. Nastrój w UE jest w tej kwestii dość zdecydowany. To ma być twarde rozstanie. Wielka Brytania na dzień dzisiejszy bardzo hardo odpowiada. Tak czy siak zobaczymy, jak wygląda wyjście z Unii. Przy czym Wielka Brytania była płatnikiem netto do unijnego budżetu. Więcej do niego wkładała niż brała. My jesteśmy biorcą netto. W związku z tym już na starcie stracimy, a oni zyskają, bo zaoszczędzą pieniądze.

A co z gospodarką? Z miejsca dotknie nas recesja?

– Trudno to przewidzieć. Tym bym jednak nie straszył.

No dobrze, wizja Polexitu jest odległa i niepewna, za to Europa dwóch prędkości to już niemal pewnik.

– Nie boję się Europy dwóch prędkości. Uważam wręcz, że to konieczność.

Tylko, że będziemy w tej drugiej, gorszej grupie.

– A to już od nas zależy gdzie będziemy. Rzecz polega na tym, że wraz z rozszerzeniem Unii powstał problem, bo część krajów nie chce głębszej integracji. Mówią o potrzebie zwiększania roli narodowych parlamentów, podnoszą problem obrony suwerenności. Kraje, które zakładały najpierw EWG, potem Unię, a dziś są w strefie euro, myślą tymczasem o większej integracji, ujednolicani podatków i budżetu, wspólnej polityce zagranicznej i obronnej, bo to daje korzyści.

I to rozdwojenie od pewnego czasu męczy Unię. Powstaje dylemat: czy UE ma równać do najbardziej niechętnego ogniwa, czy przestać się oglądać na ten hamulec? I ten drugi pogląd zaczyna dominować, bo silniejsza Unia ma większe szanse w konkurencji międzynarodowej z Chinami, USA czy wielkimi rynkami wschodzącymi.

W tej sytuacji sprawa musi być postawiona jasno: godzimy się na kierunek zmian, albo ustawiamy się na obrzeżach.

Chyba nie ma o czym gadać. Rząd mówi, że do strefy euro możemy wejść za 10 albo za 20 lat.

– 20 lat to znaczy nigdy. To, co w niedawnym wywiadzie wybitny ekspert Jarosław Kaczyński naopowiadał o strefie euro i o nieszczęściach, jakie nas tam czekają, aż przykro było czytać. Jesteśmy dużym krajem. Jak mówi premier Szydło – dumnym. Jesteśmy wykształceni i przygotowani do tego, by w Europie brylować. A tu nagle lider, naczelnik państwa, opowiada tak straszne banialuki w tej sprawie. Jedyna pociecha, że takie same banialuki opowiadał w 2002 r. na temat UE. Mówił, że zostaniemy wykupieni, stracimy suwerenność i jeszcze za to zapłacimy. Same straszne rzeczy miały się dziać. Niestety kilka milionów ludzi mu wierzy.

Wtedy mówił to z boku. Teraz stoi za sterem państwa.

– Zgadza się. Jest więc gorzej. Tymczasem jeśli chodzi o przyjęcie euro to kluczową sprawą jest uzdrowienie finansów państwa. Chodzi o to, by móc czymś zastąpić reakcję kursową. Na przykład reakcją fiskalną, czyli zwiększaniem wydatków budżetowych. Myśmy to zrobili w czasie ostatniego kryzysu. Złoty się osłabił i pomógł eksportowi. To była reakcja kursowa. Automatyczna. Druga reakcja była świadoma, mimo spadku wpływów do budżetu nie obcięliśmy wydatków. To doprowadziło do szybkiego wzrostu długu publicznego. Co więcej, deficyt sektora finansów publicznych przekroczył 7 proc. PKB, ale obroniliśmy się przed recesją. Cały czas rośliśmy. Potem była procedura nadmiernego deficytu. Cięliśmy wydatki, zaciskaliśmy pasa, ale finanse państwa pozostały stabilne. Wyrwaliśmy się z nadmiernego deficytu. Teraz powinniśmy zejść z deficytem, może nie do zera, ale w okolice najwyżej 1 proc. PKB. I wtedy, w sytuacji szoku w gospodarce, możemy podnieść wydatki i wrócić z deficytem w okolice 3 proc. PKB.

Tyle, że już balansujemy na tej granicy.

– Ano właśnie. I tu jest problem. Zamiast opowiadać jakieś horrory na temat tego, co nam grozi po wejściu do strefy euro, trzeba się zająć budżetem. Wicepremier Mateusz Morawiecki na samym początku chyba coś wiedział na ten temat. W planie finansowym państwa, a także w “Strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju” przewidywał, że deficyt sektora finansów publicznych najpierw trochę wzrośnie, ale już w 2018 r. miał spaść do 2 proc., a w 2019 r. do 1,3 proc. Roku 2020 nie pokazał, ale zakładam, że deficyt miał dalej spadać. Bardzo mnie to ucieszyło, choć jednocześnie zdumiało, bo w tym samym czasie dramatycznie zwiększono wydatki. Na 500+, na przewidywaną podwyżkę emerytur, mówiło się o pomocy frankowiczom, wyższej kwocie wolnej od podatku.

W ten sposób świadomie rezygnujemy z wejścia do strefy euro w rozsądnej perspektywie 5-6 lat. I jednocześnie stawiamy wyciągnięte z kapelusza warunki, że zaczniemy myśleć o euro, jak osiągniemy poziom 85 proc. niemieckiego PKB na mieszkańca. To trochę jak z baronem Munchausenem i jego samodzielnym wyciąganiem się za włosy z bagna.

No, ale może to odkładanie decyzji o przyjęciu euro nie jest takie złe? W tym czasie strefa się zreformuje, wejdziemy do silniejszej struktury.

– Oczywiście, ale mówmy o 5-6 latach, a nie o dwudziestu. Jeśli główne kraje UE podejmą decyzję o głębszej integracji, to będziemy coraz bardziej odstawać. W momencie, kiedy w końcu zechcemy do nich dołączyć, to zmiana, jakiej będziemy musieli dokonać, będzie szokowa. Gdybyśmy podążali za nimi, ale w naszym tempie, to potem byłoby nam łatwiej.

To jest drugi powód, dla którego należy odsunąć PiS od władzy.

Rząd chce mieć dodatkowe kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie z uszczelnienia podatków. Takie pieniądze mogłyby mocno obniżyć deficyt. Na kryzysy moglibyśmy wtedy reagować zwiększeniem wydatków, o którym pan mówił.

– Cały czas słyszę, że rząd utrzymuje maksymalny dopuszczalny w UE deficyt, czyli trzyma go na poziomie 3 proc. PKB, bo liczy na to, że wystrzelą podatki. No, ale w przyjętej przez rząd strategii zarządzania długiem tego nie ma. Deficyt ma dalej balansować w okolicach 3 proc., a dług poniżej, uwaga, 60 proc. PKB.

Czyli na granicy, której przekroczenia zabrania konstytucja.

– Straszliwie wysoko. Widać więc, że rząd nie ma pewności, że z uszczelnianiem podatków mu się uda. To jest jazda po bandzie. Morawiecki wie, że nie stać nas na taki wymiar 500+. Wie też, że nie stać nas na obniżkę wieku emerytalnego. Być może dlatego teraz desperacko stara się, żeby zniechęcić Polaków do przechodzenia na emeryturę. No, ale za cenę tego, że jest wicepremierem i może realizować swój wielki program rozwoju, przymyka na to oko i ma nadzieję, że jakoś to będzie.

Nie będzie. Bo nawet jeśli, uda się z podatków wyciągnąć dodatkowo jakieś sensowne pieniądze, to za chwilę mamy przecież następne wybory. I znów trzeba będzie sypnąć obietnicami i pieniędzmi, a nie myśleć o zmniejszaniu deficytu.

750+?

– Potrzeb jest dużo. Nie będę podpowiadał.

A kilkadziesiąt miliardów rocznie z uszczelnienia systemu podatkowego jest w ogóle możliwe?

– Nie ma żadnych realnych przesłanek na to, że to będą takie kwoty. Obniżenie deficytu sektora finansów publicznych o 2 pkt proc. to jest około 40 mld zł. Mówi się, że luka w VAT to nawet blisko 50 mld zł, a w CIT niemal drugie tyle. Wydaje się więc, że powinno się udać. Ale w zeszłym roku nic nie udało się ściągnąć dodatkowo.

Z VAT było nawet mniej pieniędzy niż rząd sobie założył w budżecie.

– No właśnie. Oczywiście popieram uszczelnianie przepisów podatkowych i to, co może poprawić ściągalność, ale wiara w to, że można wycisnąć, już nie 80 mld, bo to utopia, ale 40 mld zł, jest wiarą w cuda. Może w jakimś długim okresie coś z tego się uda, ale wydatki są tu i teraz.

Rząd się na tym przejedzie?

– Trzeba było przyjąć zasadę, że robimy wszystko, by ściągnąć więcej z podatków, że staramy się jak najwięcej pieniędzy wycisnąć z oszustów, a dopiero potem zacząć je wydawać. Ze względów czysto wyborczych, przyjęto inną kolejność. I to na nas straszliwie ciąży.

Agencje ratingowe powinny się martwić tym co się dzieje w polskiej gospodarce?

– W tej chwili jeszcze nie. Otoczenie jest sprzyjające. PiS nie po raz pierwszy ma szczęście. Gdy obejmował władzę w 2005 r., Polska właśnie wyszła z kryzysu, miała już ponad 4 proc. wzrost. PiS zmarnował tę władzę, ale to ich sprawa. Kryzys uderzył w następców, którzy borykali się z nim przez prawie 8 lat. Wicepremier Morawiecki w ogóle nie bierze tego pod uwagę. Krytykuje poprzedników, co mnie trochę dziwi, bo był w radzie gospodarczej przy premierze Tusku. Nie wiem, co tam robił. Jeśli milczał, to bardziej przyzwoicie byłoby teraz nie krytykować poprzedników, którzy działali w bardzo trudnych warunkach. Teraz PiS znów ma szczęście. UE wychodzi z kryzysu, Stany Zjednoczone to samo. Polska też wyszła. Nawet miała 4 proc. wzrostu w 2015 r.

Za PiS miała mieć 5 proc. W 2016 r. miała mniej niż 3 proc.

– Tak, ale będzie trochę lepiej. Nie ma wątpliwości, bo otoczenie jest sprzyjające. Unia ma 1,5-1,7 proc. wzrostu. To przyzwoicie. Warunki do eksportu mamy dobre. Chiny trochę osłabły, ale są stabilne. Trump mniej zrobi, niż straszy, a amerykańska gospodarka ma się dobrze. Brexit? Do Wielkiej Brytanii trafia 6 proc. naszego eksportu, więc to też nie jest problem. Wewnątrz: bezrobocie jest historycznie niskie, rośnie liczba miejsc pracy. Agencje ratingowe mogą się cieszyć.

Ale nie ma inwestycji.

– Rzeczywiście. Ale one trochę wrócą. Wykorzystanie pieniędzy unijnych będzie rosło, to nie ulega wątpliwości. Pojawią się jakieś inwestycje samorządów.

I to zapewni wysoki wzrost?

– Nie sądzę, że wysoki, ale wyższy niż dziś na pewno. Podniesiemy się trochę z tego zeszłorocznego 2,8 proc. Może na 3,5 proc. Nie wiem. Nie będzie to jednak 4 czy 5 proc., o których mówiono. Obawiam się, że pułapka średniego rozwoju, z której Morawiecki obiecał nas wyrwać, a w którą bynajmniej nie wpadliśmy, może rzeczywiście nas dopaść. W zeszłym roku mieliśmy inwestycje rzędu 18,5 proc. PKB. Morawiecki zapowiadał 25 proc. I nadal to zapowiada. Jeśli chcemy na dłuższą metę osiągnąć 4 proc. wzrostu to trzeba do tego zapowiadanego poziomu inwestycji dobić. Ale jak, skoro nie ma oszczędności? Inwestycje są z oszczędności. Krajowych albo zagranicznych. Krajowe są na poziomie 18 proc. Na podniesienie ich do 25 proc. PKB potrzeba 140 mld zł. Gdzie te pieniądze? Nie widać, bo na razie zwiększamy wydatki, czyli zmniejszamy oszczędności. Nie będzie oszczędności krajowych w takiej skali. To znaczy, że potrzebne są zagraniczne. Ale jest przecież postulat, żeby się uwolnić od przewagi inwestycji zagranicznych.

I repolonizować.

– Właśnie, na coś trzeba się zdecydować. Tym bardziej że, jeśli zaczną się historie typu repolonizacja, kapitał zagraniczny zacznie się zastanawiać, czy warto do nas w ogóle przychodzić.

Jest problem z długiem publicznym.

– No tak. W ostatnich dwóch latach on rośnie szybciej niż za PO.

A wtedy był światowy kryzys gospodarczy.

– Problem długu PiS skrzętnie ukrywa, ale on powoduje, że rośnie rentowność naszych obligacji rządowych. To zwiększa obciążenie budżetu. Mogłyby pomóc wyższe przychody z podatków, ale na razie ich nie ma. Na tę chwilę dla agencji ratingowej to jednak jeszcze nie problem. Natomiast to jest jazda po bandzie w sytuacji, gdy dostaniemy mniej pieniędzy z funduszy europejskich po 2020 r., albo będzie dekoniunktura, bo nie mamy żadnych rezerw. Będziemy musieli bezlitośnie ściąć wydatki.

Jest w tym jeszcze jedna zagwozdka. Stosunkowo dobre wyniki z zeszłego roku były możliwe dzięki niskim wydatkom inwestycyjnym. Normalnie budżet też inwestuje – bezpośrednio oraz dokładając się do inwestycji unijnych. W jednym i w drugim przypadku wydatki na te inwestycje były znacznie poniżej planu. To samo jest w samorządach. Miały nadwyżkę. Nie inwestowały. Jeśli inwestycje ruszą i podbiją tempo wzrostu gospodarczego to ruszą i w samorządach i centralne, finansowane z budżetu. To podwyższy wydatki sektora publicznego. A skoro tak, to zacznie się problem z deficytem. Trzeba będzie gdzieś, coś obcinać, bo 3 proc. PKB nie możemy przekroczyć.

O tym się chyba nie myśli.

– Także tu cała wiara pokładana jest chyba w dodatkowych pieniądzach  z podatków. To szalenie niebezpieczne.

Z tego co pan mówi wyłania się dość niewesoły obraz. Ewentualni następcy PiS chyba nie powinni się rwać do władzy, bo odziedziczą finanse publiczne w bardzo złym stanie. Nie będą się mogli wycofać z 500+, ponowna podwyżka wieku emerytalnego też jest wątpliwa. Może lepiej dać zbankrutować temu rządowi?

– Bez przesady. Sytuacja będzie trudna, ale zawsze otwierają się jakieś możliwości działania. Cenę zapłacimy wszyscy, tak to już bowiem jest, że po złych rządach dziedziczy się mnóstwo problemów. Ale uchylić się od podjęcia wyzwania nie można. Dlatego byłoby dobrze, aby opozycja już dziś zaczęła rysować kształt Polski popisowskiej.

next.gazeta.pl

Demokratura wg Borowskiego

19 sierpnia 2015

PiS-owcy półgębkiem jąkają się o nowej konstytucji, a to dlatego, że jest ona przerażająca. Projekt konstytucji PiS ma już od roku 2010. Niedawno o potrzebie jej mówił prezydent Andrzej Duda, ale tak mimochodem. Oswajają publikę. Także miękkim językiem mówią o potrzebie uczestniczenia w życiu politycznym.

To jest przebąkiwanie. Niedawno pisał w „Wyborczej” senator niezależny Marek Borowski, nazywając propozycję PiS: demokraturą. Bo to jest kreatura demokracja, dyktatura i teokracja.

Na portalu naTemat.pl przeanalizowano węzłowe zagadnienia i włos się jeży, co proponuje PiS w Konstytucji wg swego pomysłu. Oto:

1. „W imię Boga Wszechmogącego…”

Już preambuła pisowskiej konstytucji wiele wyjaśnia. Tak jak dziś mowa w niej jest o obywatelach zarówno wierzących w Boga, jak i nie podzielających tej wiary, tak projekt nie pozostawia wątpliwości, która grupa stoi wyżej w hierarchii.

„W imię Boga Wszechmogącego, (…) składając Bożej Opatrzności dziękczynienie za dar niepodległości, (…) pomni naszych ponad tysiącletnich dziejów związanych z chrześcijaństwem” – głosi proponowana przez PiS preambuła.

2. Sejm w rękach prezydenta

Konstytucja według PiS przewiduje zmianę systemu na prezydencki, więc kompetencje głowy państwa są znacznie rozszerzone. Najbardziej zaskakiwać mogą reguły dotyczące relacji prezydenta z parlamentem. Otóż art. 94 projektu konstytucji mówi, że “Prezydent Rzeczpospolitej może zarządzić skrócenie kadencji Sejmu w okresie 6 miesięcy od dnia objęcia urzędu, jeżeli od początku kadencji Sejmu upłynął co najmniej rok”.

Oznacza to tyle, że poza istniejącymi dziś możliwościami skrócenia kadencji Sejmu (np. w przypadku, gdy Sejm nie uchwalił ustawy budżetowej), wprowadzana jest kolejna – polegająca na widzimisię prezydenta. Jeśli chce, po pół roku od przejęcia obowiązków może rozpędzić Sejm i zarządzić nowe wybory.

3. Prezydent rządzi dekretami

Kolejny „kwiatek”. Art. 62 stanowi, że „prezydent Rzeczypospolitej może wydać rozporządzenie z mocą ustawy na wniosek Rady Ministrów”. Wchodzi ono w życie po zatwierdzeniu przez Sejm. Łatwo sobie wyobrazić wykorzystanie takiego instrumentu w sytuacji, kiedy PiS będzie miało zarówno prezydenta, jak i parlamentarną większość. Po co dyskutować w Sejmie, skoro prezydent Duda mógłby wydać taki „dekret”, który zostałby szybko przyklepany przez zdominowaną przez jego partię izbę parlamentu?

4. Prezydent ma w garści ministrów

Co jeśli przy obowiązującej konstytucji w wersji PiS prezydent musiałby dzielić się jednak władzą z PO czy innym ugrupowaniem? Ustawa zasadnicza daje mu istotny wpływ na skład rządu. Mówi bowiem, że głowa państwa może odmówić powołania premiera lub innego członka Rady Ministrów, “jeżeli istnieje uzasadnione podejrzenie, że nie będzie on przestrzegać prawa albo jeżeli przeciwko powołaniu przemawiają ważne względy bezpieczeństwa państwa”.

Co to właściwie oznacza? Wiedzą chyba tylko autorzy projektu..

5. Opozycja uciszona

Konstytucja w wersji PiS oznacza zamknięcie ust funkcjonującym w parlamencie ugrupowaniom opozycyjnym. Służą temu dwa instrumenty. Art. 106 mówi, że „składając projekt ustawy Rada Ministrów może zastrzec, że poprawki mogą być zgłaszane w Sejmie i Senacie jedynie za jej zgodą”. Słowem – wara od rządowych projektów.

Drugi instrument to zapisy dotyczące inicjatywy ustawodawczej. Według konstytucji PiS inicjatywę będzie miało nie 15, a 35 posłów. Jak zwraca uwagę senator Marek Borowski, który przeanalizował projekt PiS, przy jednoczesnym zmniejszeniu liczby posłów (do 360), będzie to oznaczało, że do wniesienia projektu ustawy trzeba 10 proc. składu Sejmu. Gdyby zasady PiS przyjąć, dziś prawa inicjatywy pozbawione byłyby kluby SLD i PSL, a wcześniej Ruchu Palikota.

6. Sędziowie w strachu przed głową państwa

Kolejny przykład na to, jak wszechwładny byłby prezydent, gdyby ziściły się marzenia polityków partii Kaczyńskiego. Ciekawa jest procedura, według której prezydent mógłby usuwać sędziów. „Sędzia, którego dotychczasowe postępowanie świadczy o niezdolności lub braku woli rzetelnego sprawowania urzędu, może zostać złożony z urzędu przez prezydenta na wniosek Rady do Spraw Sądownictwa wyrażony w uchwale podjętej większością 3/5 ustawowej liczby członków Rady” – mówi konstytucja.

Senator Borowski komentuje na łamach „Gazety Wyborczej”: „Tu niespodzianka. O ile obecna KRS składa się w trzech czwartych z osób niezależnych od rządu i prezydenta (a więc nieskorych do realizowania poleceń władzy wykonawczej), to we wspomnianej Radzie do spraw Sądownictwa wprost przeciwnie: 80 proc. członków powołuje prezydent, rząd lub większość parlamentarna, a na dodatek, dla wszelkiej pewności, przewodniczącym Rady jest sam prezydent!”.

Wniosek jest prosty. Sędziowie mają się czego bać, jeśli podpadną prezydentowi bądź jego macierzystemu ugrupowaniu.

7. Rządy referendum

Temat referendum dziś jest szeroko dyskutowany, a różne środowiska zgłaszają swoje propozycje pytań, na które powinni odpowiedzieć obywatele. Dziś blokadą przed często absurdalnymi i populistycznymi pomysłami jest próg frekwencji, który wynosi 50 proc.. Według konstytucji PiS zostanie on obniżony do 30 proc..

8. Możliwy zamach na prawa obywatelskie

Marek Borowski w swoim tekście zwraca uwagę, że pod rządami konstytucji PiS możliwy jest tzw. demokratyczny zamach na podstawowe prawa obywatelskie. Pisze, że obecna konstytucja zawiera przepis, że jeśli parlamentarna większość zechce np. wprowadzić do ustawy zasadniczej możliwość stosowania cenzury lub zakaz strajków, to na żądanie opozycji musi odbyć się w tej sprawie referendum.

„W projekcie konstytucji takiego przepisu nie ma, a tak na marginesie – nie ma również zagwarantowanego prawa do strajku” – przekonuje senator.

9. Brak bezstronności państwa w sprawach religii

Obecnie w konstytucji jest zapis mówiący o tym, że „władze zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym”. W konstytucji według PiS to zdanie znika. A ta nieobecność to zapowiedź zaangażowania państwa po stronie Kościoła.

10. Religia w szkołach, zakaz aborcji, małżeństwo…

Wspomniane zaangażowania uwidacznia się w kolejnych artykułach z projektu konstytucji. Mówi on, że zadaniem polityki wewnętrznej jest „otaczanie ochroną i opieką małżeństwa, będącego wyłącznie związkiem kobiety i mężczyzny”. Nie ma złudzeń – to będzie postawa do walki z gender, związkami partnerskimi itp..

„Każdy człowiek ma prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci” – stanowi dalej konstytucja, wykluczając zatem aborcję.

„Władze publiczne umożliwiają nauczanie w szkołach publicznych religii Kościoła katolickiego oraz innych prawnie uznanych kościołów i związków wyznaniowych pod ich nadzorem” – to z kolei tarcza przed postulatami tych, którzy nie chcą religii w szkołach.

prl-u.blog.pl

Mocne przemówienie Tuska na kongresie EPP: Nacjonalizm to przeciwieństwo patriotyzmu

WB, 30.03.2017

Donald Tusk

Donald Tusk (Rene Rossignaud (AP Photo/Rene Rossignaud))

– Musimy rzucić wyzwanie populistom – mówił Donald Tusk na kongresie Europejskiej Partii Ludowej. Polityk podkreślał, że przeciwnicy Unii cynicznie wykorzystują obawy Europejczyków „bazując na uprzedzeniach, autorytaryzmie i zorganizowanej nienawiści”.

 

Donald Tusk wystąpił na kongresie Europejskiej Partii Ludowej na Malcie. Przewodniczący Rady Europejskiej mówił m.in. o antyunijnych nastrojach, które w ostatnich latach pojawiły się w wielu krajach członkowskich. Jego zdaniem Europejczykom wmawiano, że „zjednoczenie Europy jest zagrożeniem dla suwerenności państw narodowych”, „że tracimy kontrolę nad naszym losem” czy, że „wzmacniając UE, osłabiamy państwa narodowe”.

– Ten pogląd jest niemądry i niebezpieczny. Naszą misją powinno być to, aby Europejczycy zrozumieli, że jest odwrotnie. Silna Unia broniąca naszych wartości i kultur, naszych zewnętrznych granic jest najlepszym i jedynym gwarantem suwerenności państw narodowych – wyjaśniał.

– Dla racjonalnych i odpowiedzialnych patriotów, którzy chcą utrzymać suwerenność i niezawisłość swoich państw i narodów nie ma alternatywy innej niż Europa zjednoczona i suwerenna – dodał.

Atak na UE to atak na państwa narodowe

– Musimy rzucić wyzwanie populistom. Musimy mówić jasno i wyraźnie, że nacjonalizm i separatyzm, które próbują osłabić Unię są przeciwieństwem współczesnego patriotyzmu. Ci, którzy biorą na celownik jedność europejską zagrażają również swoim własnym wspólnotom, osłabiają swoje własne państwa – mówił Tusk.

Przewodniczący RE jest zdania, że słowa takie jak „godność” i „duma” powinny wrócić do słowników europejskich polityków. – Nie ma powodu by ekstremiści i populiści mieli na nie monopol – zawuważył.

Nie ma sprzeczności między UE, a niepodległością państw

Zdaniem Tuska Polityk przeciwnicy Unii cynicznie wykorzystują obawy Europejczyków „bazując na uprzedzeniach, autorytaryzmie i zorganizowanej nienawiści”. – Nasza odpowiedź powinna być jasna. Nie ma sprzeczności między liberalną demokracją, a potrzebą bezpieczeństwa. Tylko wolne i przestrzegające prawa społeczeństwa mogą być naprawdę wolne. Nie ma sprzeczności między zjednoczoną Europą, a niepodległością naszych państw. Odwrotnie – im bardziej jest zjednoczona, tym lepiej broni suwerenności państw członkowskich – podkreślał.

gazeta.pl

Populistyczna złota rybka PiS ma spełniać życzenia tej partii

PiS-owi nie pozostaje nic innego, jak populizm. Zarówno ten realny, który będzie rozwalać budżet państwa, jak i populizm oralny, w tym politycy tej partii są najlepsi.

500+ zadzialało tak, że PiS przez jakiś czas po wyborach parlamentarnych nie tracił elektoratu (acz nie zyskiwał jak w podobnej sytuacji powyborczej SLD i PO), ale to się skończyło. Zaczęły się schody, partia jest rozrywana od wewnątrz. Dzisiaj wiadomo, iż silna jest nieliczna grupa Macierewicza (bo o. Rydzyk wspomaga i środowiska nacjonalistyczne, dla których budowane są bojówki pod nazwą Obrona Terytialna Kraju), także aspiracje polityczne zgłasza grupa krakowskich konserwatystów skupiona wokół Andrzej Dudy, sam prezydent jest jej najsłabszym ogniwem, zaczajony jest Jarosław Gowin, ale może pęknąć, gdy w ustawie o samorządzie dojdzie do działanie bezprawie wstecz (chodzi o dwukadencyjność prezydentów, burmistrzów i wójtów)).

Ratunkiem PiS jest populizm, rozdawnictwo, czyli korumpowanie wyborców. Jednego dnia ujrzały dwa populizmy, których celem jest odzyskiwanie elektoratu. 1000+, o którym mówiła minister rodziny i czego tam, Elżbieta Rafalska. 1000 złotych mają dostać emeryci i to niezależnie od tego, jaką wielkość emerytury wypracowali. A ci, którzy otrzymują więcej niż 100o zł emerytury? – nie wiadomo. W każdym razie bąk został puszczony, pracują nad nim w Ministerstwie Rozwoju. Rafalska nie powiedziała niczego konkretnego, ważne iż poszło w naród: „Będzie projekt, będę o nim rozmawiała”.

Całkiem głośnego bąka puścił szef doradców Szydło, Henryk Kowalczyk. Mianowicie za 7-8 lat Polacy mają zarabiać średnio 10 tys. zł. Brzmi to, jak bajka o złotej rybce, przy czym tą złotą rybką ma być elektorat w przyszłości, który za 7-8 lat znów ma oddać głos na PiS.

Rybaka jednak mamy takiego, iż złota rybka, czytaj: przyszłość, zostanie przez polityków tej partii pożarta. Może złota rybka by się uratowała, gdyby była wielkości wieloryba (Polska zaś miała taki budżet jak Niemcy), ale i to nie jest pewne. Szarańcza PiS wszystko pożera.

Ciekawego manewru dokonał Donald Tusk, w przesłuchaniach dotyczącego śledztwa ws. współpracy polskich służb z rosyjskim FSB, pełnomocnikiem jego będzie Roman Giertych. Były polityk jest całkiem sprawnym adwokatem, a przynajmniej medialnym, bo czego się nie dotknie, PiS jako przeciwna strona procesowa zwykle leży, a Giertych ma do tego dar publicystyczny, który ośmiesza PiS, jego groteskowe opisy są szeroko kolportowane.

Minister Jaki „niszczy”, „orze” i „masakruje” każdego. Zgadnijcie, skąd pochodzą te tytuły

wkl, 30.03.2017

Patryk Jaki

Patryk Jaki (Sławomir Kamiński/AG)

„Ale zorany PO-wiec na żywo! Tylko spuścił oczy w dół!”, „Budka cwaniakował i został znokautowany!”. To nie nagłówki z tabloidów, ale tytuły filmów umieszczonych na kanale „Patryk Jaki – Poseł na Sejm RP” na YouTube.

O tym, że wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki podobno w dość oryginalny sposób promuje swoje wystąpienia w mediach, poinformował nas czytelnik. Na kanał Jakiego na YouTube trafiamy przez oficjalny fanpage polityka. Zakładka „Patryk Jaki na Youtube” odsyła nas z kolei do kanału „Patryk JAKI – Poseł na Sejm RP”.

https://www.facebook.com/jaki.patryk/app/212104595551052/

Widz kanału może obejrzeć wypowiedzi wiceministra w mediach i z sali sejmowej. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie sposób, w jaki osoba prowadząca kanał na YouTube (najprawdopodobniej któraś z osób pracująca w biurze poselskim) zachęca do obejrzenia nagrań.

„ŚWIETNY WYWIAD O ZDARZENIU WARTOŚCI W POLSKICH MEDIACH!” [pisownia oryginalna] – krzyczy do nas nagłówek pierwszego nagrania z wywiadem Patryka Jakiego dla TVP Info.

Poniżej: „ALE ZORANY PO-wiec NA ŻYWO! TYLKO SPUŚCIŁ OCZY W DÓŁ!”, czyli fragment programu „Woronicza 17”. W jednym z kolejnych filmów możemy zobaczyć Patryka Jakiego, który „ORZE W SEJMIE!” komentując reformę sądownictwa. Inne nagranie pokazuje moment, gdy „JAKI ZNÓW PORYWA TŁUM WS. ISLAMISTÓW!”. Możemy też przeczytać o tym jak były minister sprawiedliwości Borys Budka „CWANIAKOWAŁ I ZOSTAŁ ZNOKAUTOWANY”.

Administrator kanału chętnie dodaje do grupy ulubionych filmy pochodzące z innych profili. I tak polubione zostały m.in. filmy: „Patryk Jaki nie wytrzymał i totalnie zMASAKROWAŁ KODziarza Borysa Budkę w Sejmie”, „Patryk Jaki MASAKRUJE dziką warszawską reprywatyzację w Sejmie”, „PATRYK JAKI ZAORAŁ TK (TRYBUNAŁ KOMUNISTYCZNY)”.

Próbowaliśmy skontaktować się z Patrykiem Jakim, miał wyłączony telefon. Pracowniczka biura poselskiego nie potrafiła potwierdzić, czy on sam, czy ktoś z bliskiego otoczenia polityka prowadzi kanał. Czekamy na informację zwrotną.

Zobacz także: Macierewicz tłumaczy się z fali odejść w armii

gazeta.pl

Kowalczyk: „Za 7-8 lat będziemy zarabiać 10 tys. zł”. Ekonomiści: „To nierealne”

Anna Popiołek, 30 marca 2017

Minister Henryk Kowalczyk

Minister Henryk Kowalczyk (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

Zdaniem ministra Henryka Kowalczyka za 7-8 lat będziemy zarabiać średnio 10 tys. zł i wtedy będziemy mogli rozważyć wejście do strefy euro. Ekonomiści nie pozostawiają złudzeń: „To niemożliwe, z dnia na dzień musielibyśmy się stać europejskim tygrysem”.

– Możemy myśleć o wejściu do strefy euro, gdy Polak będzie zarabiał 10 tys. To możliwe za 7-8 lat – powiedział w czwartek w Radiu ZET Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. Jego zdaniem, gdyby Polska teraz weszła do strefy euro, to mielibyśmy powtórkę z greckiego scenariusza. – Nie możemy popełniać takich błędów. Stabilność finansowa jest dobra w euro, jeśli gospodarki są o porównywalnym potencjale. W tym momencie euro nie jest bezpieczne – mówił Kowalczyk.

I rzeczywiście, z gospodarczego punktu widzenia decyzja o wejściu do strefy euro jest w tym momencie bardzo ryzykowna. Byłoby to uzasadnione tylko wtedy, jeśli mielibyśmy pewność, że nie będzie kolejnego kryzysu zadłużeniowego, i nie mielibyśmy obaw o wrażliwość strefy euro na kolejny wstrząs. A takiej pewności nie mamy.

Jednak wyznacznikiem tego, kiedy powinniśmy zdecydować się na przyjęcie wspólnej waluty, nie powinna być średnia pensja. – Wręcz przeciwnie, dopiero wejście do strefy euro powinno przyspieszyć wzrost gospodarczy i wzrost płac, co pozwoli nam szybciej doganiać bogatsze kraje – mówi „Wyborczej” Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole.

Za 7-8 lat nie będziemy zarabiać 10 tys. zł

Jednak najbardziej nieuzasadnione jest przyjmowanie nierealnych założeń dotyczących tempa wzrostu naszych wynagrodzeń. Dlatego zdaniem ekonomistów, z którymi rozmawialiśmy, to kompletnie nierealny scenariusz. Dlaczego?

W ubiegłym roku średnie wynagrodzenie w gospodarce narodowej wynosiło 4118 zł. Abyśmy zarabiali 10 tys. zł, nasze pensje musiałyby wzrosnąć w sumie o 143 proc. A to oznaczało, że rocznie średnie wynagrodzenie będzie rosnąć o… 12 proc., czyli o ok. 9,5 proc. już po odliczeniu inflacji.

Jakub Borowski, Credit Agricole: – To scenariusz, który trudno rozważać nawet jako mało prawdopodobny. Nasze PKB musiałoby przyspieszyć do ok. 10 proc., czyli w bardzo krótkim okresie – niemalże z dnia na dzień – musielibyśmy się stać europejskim tygrysem, o blisko dwukrotnie większej stopie oszczędności, a dodatkowo, żeby to było możliwe, również strefa euro musiałaby rosnąć dwa razy szybciej.

Pensje rosną o 3, a nie o 12 proc.

Dla porównania – przez ostatnie pięć lat nasze pensje rosły średnio o 3 proc. rocznie. Zgodnie z prognozami ekonomistów banku Credit Agricole w tym roku podwyżki sięgną 4,5 proc., a w przyszłym – o 4,8 proc. To nie jest nawet połowa tego, co trzeba by założyć, żeby prognoza ministra Kowalczyka była prawdopodobna.

Podobne prognozy przedstawiło Ministerstwo Finansów w założeniach projektu budżetu państwa na rok 2017 r.: „Przewiduje się, że zarówno w 2016 r., jak i w 2017 r. nominalne tempo wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej wyniesie 4,4 proc., co, uwzględniając szacowany wzrost liczby zatrudnionych, oznacza istotne wsparcie dochodu do dyspozycji gospodarstw domowych w latach 2016-17”.

Z kolei główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu Janusz Jankowiak przypomina, że wzrost pensji do 10 tys. zł nie oznaczałby dla nas niczego dobrego, jeśli mielibyśmy w tym czasie wysoką inflację. Powód? Inflacja zjadłaby nasze podwyżki, więc realnie zarabialibyśmy dużo mniej. Nawet jeśli nominalnie zarabialiśmy dużo więcej, to dużo więcej wydawalibyśmy na zakupy.

wyborcza.pl

„W minutę”: 29 marca 2017 r.

Milena Kruszniewska; Montaż: Katarzyna Dworak, 29.03.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21564827,video.html?embed=0&autoplay=1

‚W minutę’

Roman Giertych pełnomocnikiem Donalda Tuska w śledztwie przeciw byłym szefom SKW

Maciej Orłowski, 30 marca 2017

Roman Giertych będzie pełnomocnikiem Donalda Tuska w śledztwie dotyczącym współpracy polskich służb z rosyjskim FSB. Tusk wystąpi w charakterze świadka.

Roman Giertych będzie pełnomocnikiem Donalda Tuska w śledztwie dotyczącym współpracy polskich służb z rosyjskim FSB. Tusk wystąpi w charakterze świadka. (Olivier Matthys (AP Photo/Olivier Matthys))

Roman Giertych został pełnomocnikiem szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska w śledztwie dotyczącym współpracy polskich służb z rosyjskim FSB – dowiedział się nieoficjalnie ,,Newsweek”. Tusk został wezwany do prokuratury w charakterze świadka tuż po reelekcji na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej.

Jak nieoficjalnie dowiedział się w prokuraturze „Newsweek”, Tusk, mimo że jest tylko świadkiem, to ma w tym śledztwie pełnomocnika. Jest nim znany prawnik, były wicepremier i eksprezes Ligi Polskich Rodzin Roman Giertych. Rzecznik prokuratury Michał Dziekański zapytany przez tygodnik o nazwisko pełnomocnika Tuska ucina: – Nie udzielamy takich informacji. Komentarza odmawia także sam Giertych.

O wezwaniu Tuska w charakterze świadka prokuratura poinformowała 13 marca, cztery dni po jego reelekcji na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. Wybór Tuska do końca próbował zablokować polski rząd. Prokuratura zapewniała, że wezwanie nie ma nic wspólnego z jego reelekcją. Tusk miał się stawić już 15 marca, jednak musiał wtedy zdać raport Parlamentowi Europejskiemu z ostatniej sesji Rady Europejskiej. Tusk zapowiedział, że stawi się na przesłuchanie.

Prokuratura chciała oskarżyć Donalda Tuska…

„Gazeta Wyborcza” poznała szczegóły tajnego postępowania prokuratury, w ramach którego przesłuchany ma być Tusk. Według naszych źródeł śledztwo jest dzisiaj „w stanie poważnego kryzysu”, a prokurator „działa pod polityczną presją”.

W grudniu 2016 r. prowadzący sprawę postawił zarzuty generałom Januszowi Noskowi oraz Piotrowi Pytlowi. Obaj w latach 2008-15 kierowali Służbą Kontrwywiadu Wojskowego, która teraz opanowana jest przez ludzi związanych z szefem MON Antonim Macierewiczem. Noskowi i Pytlowi zarzucono „przekroczenie uprawnień funkcjonariusza publicznego wskutek podjęcia współpracy ze służbą obcego państwa bez zgody prezesa Rady Ministrów, wymaganej przez ustawę o SKW i SWW”.

Chodzi o porozumienie, jakie podpisano we wrześniu 2013 r. Miało ono regulować współpracę w pięciu obszarach: współpracy przy zaopatrzeniu w żywność oraz wycofywaniu wojsk z Afganistanu; wsparciu polskich wojsk działających w ramach misji ONZ m.in. w Czadzie; wspólnych działaniach przy zabezpieczaniu małego ruchu granicznego w obwodzie kaliningradzkim; oraz ustaleniu zasad współpracy w ramach tzw. międzynarodowych reżimów kontrolnych, czyli wzajemnych wizytacji portów wojennych.

…ale nie ma o co. Tusk wyraził zgodę na współpracę SKW

Umowy nigdy nie wprowadzono w życie, bo jesienią zaczął się kryzys rosyjsko-ukraiński. Polska stanęła w nim po stronie Ukrainy. Stosunki z Rosją uległy zaostrzeniu.

Zobacz: Jarosław Kaczyński „unieważnia” słowa premier? Podwójna gra PiS wobec Unii po wyborze Tuska

– Materiały do zarzutów dostarczyła SKW. Była w nich umowa z FSB (Federalną Służba Bezpieczeństwa Rosji), ale nie było wymaganej prawem zgody ówczesnego premiera  – twierdzi źródło „Wyborczej”. Teraz prokuratura ma problem, bo wygląda na to, że szefowie SKW jednak działali na podstawie zgody premiera. Utrzymanie zarzutów wobec nich jest więc dosyć wątpliwe.

Byli szefowie SKW odmówili składania zeznań. Sprawę nazwali „politycznym odwetem” i „absurdem”.

wyborcza.pl

Sławomir Sierakowski: Kaczyński traci PiS

30.03.2017
Nie można być jednocześnie wodzem i zakładnikiem decyzji podwładnych. Krok po kroku przestaje być jasne, czy Jarosław Kaczyński naprawdę kontroluje Prawo i Sprawiedliwość. I czy w ogóle Prawo i Sprawiedliwość ma jedną linię. Partia uważana za najbardziej karną i zależną od jednego lidera zaczyna przemawiać różnymi językami i formułować sprzeczne przekazy. Dotyczy to niemal wszystkich wydarzeń, którymi żyje ostatnio opinia publiczna.

Jeśli zapytać najważniejszych polityków Prawa i Sprawiedliwości, co wydarzyło się w Brukseli, to jeden powie, że nielegalnie wybrano Tuska (Witold Waszczykowski), drugi, że z punktu widzenia prawa jego wyboru nie sposób podważyć (Konrad Szymański), a sam Jarosław Kaczyński powie, że temat jest zamknięty. Ale zamknięty jest dopóki ministrowi Waszczykowskiemu ktoś nie podstawi mikrofonu pod nos. Kamera działa na Waszczykowskiego jak płachta na byka. Minister dyplomacji spełnia się w wygłaszaniu na wyścigi z samym sobą niedyplomatycznych zarzutów wobec Unii Europejskiej, przerywanych jedynie groźbami.

Innymi głosami mówią też premier (Beata Szydło odmawia podpisania konkluzji szczytu w Brukseli) i prezydent (spieszy z gratulacjami wobec polityka, którego jego partia zwalczała jak tylko mogła najbardziej), choć oboje przyznają, że reprezentują jeden obóz polityczny i dotąd wydawało się jasne, że wykonywali polecenia Jarosława Kaczyńskiego.

 

Nikt dziś nie potrafi powiedzieć, co PiS właściwie uważa w sprawie Tuska, legalności postępowania Rady Europejskiej, która podejmuje najważniejsze decyzje w Unii. Nikt nie wie, jaką teraz PiS będzie prowadził wobec Brukseli politykę. Blokował i wetował, jak zapowiadał Waszczykowski, czy szukał porozumienia i współpracował, jak wydaje się uważać Szymański. Nikt też nie wie, czy PiS chce czy nie chce „Unii dwóch prędkości”. Ostatnio stanowczo zaprzecza, ale jednocześnie zamiast integrować się z państwami unijnego rdzenia, robi wszystko, żeby je odepchnąć od siebie. Nie dymisjonuje nawet zwariowanego Waszczykowskiego. Zaraz może dojść do sytuacji, w której kanclerzem Niemiec zostanie Martin Schulz. A ten dla naszego pierwszego dyplomaty jest „skrajnym, słabo wykształconym lewakiem”. Kogo popiera Kaczyński? Spokojnego ministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego, który przyznaje wprost, że nie rozumie zachowania szefa MSZ czy wciąż Waszczykowskiego?

W tym samym czasie dochodzi do pierwszego otwartego konfliktu w obozie władzy. Po raz pierwszy prezydent Andrzej Duda wchodzi w spór z rządem, a konkretnie z szefem MON Antonim Macierewiczem. Panowie ślą do siebie listy. Minister odmawia zwierzchnikowi sił zbrojnych kontaktu z armią. Prezydent reaguje przez media. A Kaczyński nie reaguje wcale. Dlaczego tego nie rozwiąże? Przecież musi dostrzegać, że to szkodzi partii i konsternuje jej zwolenników. Komu wierzyć? Kto ma rację w sprawie armii? Prezydent czy szef MON? Tego już nie można zwalić na opozycję ani na Brukselę. A armia to nie są stadniny koni. Polacy wiedzą, gdzie żyją i że nie jest to Sycylia tylko Polska. Sycylii nic raczej nie grozi poza nadmiarem promieni słonecznych. Polska tak beztroska być nie może. To kogo słuchać, Dudy czy Macierewicza? A kogo popiera Kaczyński? Niby w końcu wypowiedział się krytycznie o armii, ale to nie była zapowiedź zmian, które następnie realizowałby podległy mu polityk. To był komentarz do przebiegu wydarzeń, na które nie wiadomo czy Kaczyński miał wpływ. Nie widać tam jego woli.

Najlepszym dowodem jest ostatnie zaskakujące posunięcie MON, czyli ograniczenie roli Polski w Eurokorpusie. Nie kto inny tylko Jarosław Kaczyński najbardziej zabiegał o stworzenie wspólnej europejskiej polityki obronnej. Tymczasem zostajemy zaskoczeni informacją o wyjściu z Eurokorpusu, zamienioną następnie na ograniczenie zaangażowania. Jeśli Eurokorpus – a tak brzmi uzasadnienie – jest faktycznie instytucją wciąż raczej symboliczną, to po co wykonywać taki gest, znowu zrażający do Polski sojuszników? To nie jest wycofanie kontyngentu wojskowego z Bliskiego Wschodu, tylko 120 oficerów ze Strasburga. I dlaczego nam brakuje oficerów? Może dlatego, że minister Macierewicz od pewnego czasu dziesiątkuje nam armię, z której odeszli już najważniejsi przywódcy.

Wszystko zaczyna przypominać historię „o jednym takim, co ukradł Kaczyńskiemu PiS”. Macierewicz nie słucha swojego przewodniczącego nawet w tak błahej sprawie jak wyrzucenie asystenta Bartłomieja Misiewicza. Już wszyscy ludzie Kaczyńskiego wypowiedzieli się krytycznie na temat Misiewicza, a Macierewicz nie słucha ani premier, ani prezydenta, ani swojego szefa w PiS, tylko ostentacyjnie nie rezygnuje z usług byłego pomocnika aptekarza. Dlaczego? To przecież wprost kompromituje przywódcę. To nie jest różnica zdań w jakiejś doniosłej społecznie sprawie, która i tak byłaby niezrozumiała w hierarchii władzy w PiS. To wygląda jak upokarzanie wodza.

Cała partia zaczyna się rozłazić. Krystyna Pawłowicz pisze sobie listy do szefa Komisji Brukselskiej Jean-Clauda Junckersa, rozwodząc się na temat jego choroby alkoholowej. Czy tak zachowują się politycy w zdyscyplinowanej partii? W obecnej sytuacji Polski w stosunkach międzynarodowych to już nie są już żarty jednej sfisiowanej posłanki, tylko rozkład dyscypliny partyjnej.

Z czasów, kiedy w PiS rządziły przekazy dnia, płynnie przeszliśmy do czasów sprzeczności dnia, którymi żyją media, bo każdy mówi co innego. Dlaczego PiS przestał powtarzać za Jarosławem Kaczyńskim, jak robił to dotąd? Czy silniejszy od Kaczyńskiego nie jest dziś Antoni Macierewicz? Czytelnej hierarchii w PiS dziś nie ma. Na okładkach tygodników wiceprzewodniczący PiS wyparł przewodniczącego PiS. Czy to zapowiedź rozłamu czy przejęcia władzy w partii rządzącej?

Sławomir Sierakowski dla WP Opinie

Sławomir Sierakowskisocjolog i publicysta. Szef „Krytyki Politycznej” i Instytutu Studiów Zaawansowanych. Stypendysta Uniwersytetu Harvarda, Yale i Princeton. Publikuje m.in. w „New York Times”, „Guardian” i OpenDemocracy.net.

wp.pl

CZWARTEK, 30 MARCA 2017

7 tematów politycznego kwietnia

W tym miesiącu Sejm rozpatrzy wniosek PO o konstruktywne wotum nieufności – czyli odwołanie premier Szydło i powołanie na jej miejsce Grzegorza Schetyny. Do debaty w tej sprawie i głosowania może dojść albo na początku kwietnia, albo już po świętach – chyba, że marszałek Kuchciński zwoła dodatkowe posiedzenie Sejmu.

Kwiecień to także 7. rocznica katastrofy smoleńskiej, przesłuchanie Donalda Tuska w prokuraturze, aktualizacja ratingu Polski przez S&P, oficjalne powitanie w Polsce wielonarodowego batalionu NATO, I tura wyborów prezydenckich we Francji, a także nadzwyczajne posiedzenie Rady Europejskiej poświęcone Brexitowi.

*****

Wotum nieufności. Wniosek PO o konstruktywne wotum nieufności został już skierowany do rozpatrzenia, co może wskazywać na to, że Sejm zajmie się nim na pierwszym w tym miesiącu posiedzeniu – 5-7 kwietnia. Drugi możliwy termin – zgodnie z regulaminem Sejmu – to 20-21 kwietnia. Kandydatem na premiera jest Grzegorz Schetyna, który będzie także prezentować wniosek.

Smoleńsk. Uroczystości upamiętniające 7. rocznicę katastrofy smoleńskiej, które odbędą się w dniach 9-10 kwietnia 2017 r. będą miały charakter państwowy i wezmą w nich udział przedstawiciele najwyższych władz RP – poinformowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, któremu została powierzona organizacja uroczystości. Obchody rocznicowe odbędą się w Warszawie, w okolicy Pałacu Prezydenckiego przy ul. Krakowskie Przedmieście. Swoją manifestację na 10 kwietnia zapowiedzieli także Obywatele RP.

NATO. 13 kwietnia nastąpi oficjalne powitanie w Polsce wielonarodowego batalionu NATO. – Uroczystość oficjalnego powitania jest przewidziana na 13 kwietnia. Będzie obecny pan prezydent. Będzie też obecny gen. Scaparrotti. Przekazałem panu generałowi zaproszenie od pana prezydenta do spotkania podczas pobytu w Polsce – stwierdził szef BBN Paweł Soloch w komunikacie umieszczonym na stronie BBN. Powitanie wojsk NATO odbędzie się w Orzyszu.

Tusk. Donald Tusk stawi się na przesłuchaniu w warszawskiej Prokuraturze Okręgowej 19 kwietnia – tę informację potwierdził rzecznik szefa RE. Wcześniej portal TVN24.pl podawał, że termin przesłuchania był ustalany z pełnomocnikiem byłego premiera. Chodzi o śledztwo warszawskiej Prokuratury Okręgowej przeciw byłym szefom SKW w sprawie podjęcia bez zgody władz współpracy z rosyjską FSB. Pierwotnie do przesłuchania miało dojść w marcu, ale wtedy Tusk miał zaplanowaną wizytę w Parlamencie Europejskim.

Rating. W tym roku Standard & Poor’s – jedna z trzech największych agencji ratingowych – dokona dwóch przeglądów ratingu Polski. Pierwszy nastąpi już za kilka tygodni – dokładnie 21 kwietnia. W trakcie ostatniego przeglądu S&P – w grudniu ubiegłego roku – agencja nie zmieniła oceny wiarygodności kredytowej naszego kraju. Podniosła za to perspektywę ratingu Polski do poziomu stabilnego.

Francja. 23 kwietnia we Francji odbędzie się I tura wyborów prezydenckich. Mandat urzędującego prezydenta wygasa bowiem 15 maja o północy. Według ostatnich badań, do II tury – która odbędzie się 7 maja – przejdą Emmanuel Macron i Marine Le Pen. II turę zaplanowano na 7 maja.

Brexit. Na 29 kwietnia Donald Tusk zwołał nadzwyczajne posiedzenie Rady Europejskiej – bez udziału Wielkiej Brytanii. Celem będzie przyjęcie wytycznych do negocjacji w sprawie Brexitu. – Jak państwu wiadomo, żałuję, że Wielka Brytania postanowiła opuścić UE, ale taką decyzję podjęła większość brytyjskich głosujących. Dlatego musimy zrobić wszystko, aby proces rozstania był dla UE jak najmniej bolesny – mówił szef RE.

300polityka.pl

CZWARTEK, 30 MARCA 2017

STAN GRY: RZ: Telekom Macierewicza, GW: Kurski do dziennikarki: Ta pani jeszcze nie wypier.?, DGP: Gowin zablokuje dwukadencyjność

— Jeżeli ktoś się urodził, kiedy Paweł Piskorski zostawał prezydentem Warszawy, to dziś kończy 18 lat.

PAWEŁ RABIEJ OGŁOSI SWOJE KANDYDOWANIE W WARSZAWIE – w jutrzejszej rozmowie Rigamonti x 2 w DGP. Jutro też Rozmowa Mazurka z Szewachem Weissem. Mazurek przebywa w Izraelu, dlatego nie prowadzi w tym tygodniu porannej rozmowy w RMF FM.

NAUCZCIE SIĘ WRESZCIE JEŹDZIĆ – Fakt: “Ta władza wypadkami stoi”.

TYM RAZEM TEŻ SIĘ WYKLEPIE – GW o wypadku Kownackiego.

TELEKOM MACIEREWICZA – jedynka RZ: “Powody mogą być dwa: brak pieniędzy w kasie zbrojeniowej grupy i obawy, że telekom na tej transakcji ucierpi. Takie obawy wyrażali pracownicy Exatela. Związkowcy za dobrą monetę przyjęli wczoraj fakt, że kupującym jest Skarb Państwa, mimo że pełnomocnikiem Skarbu Państwa był przy niej budzący emocje szef MON Antoni Macierewicz. To najprawdopodobniej on będzie wykonywał prawa głosu z akcji telekomu. – Pełnomocnika można zawsze zmienić – uważa pracownik spółki, prosząc o anonimowość. Ze zmian właścicielskich zadowolony jest zarząd Exatela, któremu przewodzi od maja Nikodem Bończa-Tomaszewski, zdymisjonowany rok temu przez minister cyfryzacji Annę Streżyńską b. dyrektor Centralnego Ośrodka Informatyki”. http://rp.pl/Biznes/303299871-Kulisy-sprzedazy-Exatela–Bedzie-kolejny-etap.html

EXATEL W OKU CHAOSU – Marcin Piasecki w RZ: “Przyznam, że decyzja powierzenia MON takiej firmy w innych, bardziej przewidywalnych warunkach byłaby w miarę zrozumiała, teraz jednak może uchodzić za ryzykowną. W rękach MON znajdzie się olbrzymia władza, zasób danych i potężny instrument nacisku. Klienci Exatelu, którzy mają jakąś alternatywę, pewnie zagłosują nogami. Pozostali muszą żywić, bardzo polską, nadzieję, że jednak jakoś to będzie”. http://rp.pl/Blogi/303299886-Exatel-w-oku-chaosu.html

EXATEL ZNACJONALIZOWANY PRZEZ MINISTRA MACIEREWICZA – tytuł w GW. http://wyborcza.pl/7,155287,21565231,zarzadzajacy-swiatlowodami-exatel-znacjonalizowany-w-imieniu.html

MACIEREWICZ ZDRADZIŁ IDEĘ KACZYŃSKIEGO – Agnieszka Burzyńska w Fakcie o Eurokorpusie.

SZEF MON W KONTRZE DO PAŁACU – tytuł w RZ.

MEDIA ZNÓW ATAKUJĄ ANTONIEGO MACIEREWICZA – tytuł w GPC.

LISTA SPRAW O KTÓRYCH OPOZYCJA NIA MA NIC DO POWIEDZENIA JEST IMPONUJĄCA – Marek Beylin w GW: “Czy stać nas na ochronę klimatu? Czy potrzebujemy euro? Czy chcemy wspólnej armii? Jak ulepszyć sądy? Co poprawić w konstytucji? Jak inaczej, lepiej, mądrzej zadbać o wykluczonych? Jak i czego uczyć dzieci? Lista spraw, o których Nowoczesna i PO nie mają nic do powiedzenia, jest imponująca”. http://wyborcza.pl/7,75968,21563435,dlaczego-opozycji-nie-rosnie-choc-pis-spada-to-proste-kto.html

PIS PĘKA WOKÓŁ SAMORZĄDÓW – jedynka DGP: “Dwukadencyjność w gminach może się skończyć, jeszcze zanim się zaczęła. Sztandarową reformę PiS zatrzymają posłowie związani z wicepremierem Gowinem – wynika z ustaleń DGP. Nie opozycja, nie samorządowcy, lecz wicepremier w rządzie PiS może zatrzymać szybką wycinkę 1,6 tys. wójtów, burmistrzów i prezydentów miast planowaną przez partię Jarosława Kaczyńskiego na 2018 r.”.

GOWIN DLA DGP: “ – Zapowiedziałem, że przeciwko takiemu rozwiązaniu będę głosował. Będę przeciwko działaniu prawa wstecz – mówi nam Jarosław Gowin”. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/546198,pis-peka-wokol-samorzadow-dwukadencyjnosc-reforma-wycinka-wojtow-burmistrzow.html

PREZES ZUS O TYM JAK ZAKŁAD BĘDZIE NAMAWIAL DO DŁUŻSZEJ PRACY – jak mówi prof. Gertruda Uścińska w rozmowie z GW: “ZUS od dłuższego czasu przygotowuje się do wzmożonej obsługi klientów. Wszystko wskazuje na to, że wydłużymy czas pracy na salach obsługi klienta. Poza tym na przełomie czerwca i lipca we wszystkich naszych placówkach w kraju pojawi się 570 doradców emerytalnych. Ich zadaniem będzie pomoc i swego rodzaju opieka nad każdym, kto będzie chciał przejść na emeryturę, korzystając z obniżenia wieku emerytalnego. W oparciu o konto każdego klienta podpowiedzą, ile może wynosić nasza emerytura oraz o ile ona wzrośnie, jeśli zdecydujemy się pracować rok, dwa lub trzy lata dłużej. Dla przykładu: 60-letnia kobieta, która może liczyć na 1,7 tys. zł emerytury, po przepracowaniu dodatkowo pięciu lat otrzyma 600 zł więcej”.

PÓŁ MILIONA POLAKÓW NA EMERYTURĘ W 2017 – dalej Uścińska w GW: “– Po obniżeniu wieku emerytalnego uprawnienia emerytalne uzyska dodatkowo 331 tys. osób. W sumie w całym 2017 r. na emeryturę będzie mogło odejść 550 tys. Polaków. To znacząca liczba, zważywszy że co roku przyznajemy ok. 200-230 tys. emerytur”.

DODATKOWE 55 MLD W 4 LATA OBCIĄŻENIEM DLA FUS – jeszcze prezes ZUS w GW: “– Z analizy finansowej skutków obniżenia wieku emerytalnego wynika, że w latach 2017-21 obciążenie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych z uwagi na obniżenie wieku emerytalnego wyniesie dodatkowe 55 mld zł”. http://wyborcza.pl/7,155287,21565624,prezes-zus-koszt-obnizenia-wieku-emerytalnego-to-55-mld-zl.html

— TA PANI JESZCZE NIE WYPIERDOLONA?– GW: “ – Ta pani jeszcze nie wypierdolona? – rzucił prezes TVP do dziennikarki, którą zobaczył w swoim sekretariacie”. – pisze Agnieszka Kublik.

KUBLIK O 245 LUDZIACH KURSKIEGO: “Kurski otoczył się grupą swoich ludzi. Mam dokument – listę 245 nazwisk osób, które zostały zatrudnione w telewizji publicznej do jesieni 2016 r. Większość to stanowiska kierownicze, w tym 75 specjalistów (pensja ok. 10 tys. zł miesięcznie), 53 dyrektorów (ok. 20-23 tys. zł), 33 kierowników (ok. 10 tys. zł) i siedmiu doradców zarządu (ok. 20 tys. zł)”. http://wyborcza.pl/7,155287,21565656,teraz-kur-my-dobra-zmiana-w-spolkach-skarbu-panstwa.html

NA DYWANIKU ALE JESZCZE BEZ DYMISJI – Magdalena Rubaj w Fakcie: “ – Szymański w dyplomatycznych słowach powiedział „nie będę komentował słów wariata” – mówi nam polityk PiS. Jak mówią inni działacze tej partii, Waszczykowski od dawna jest pierwszym kandydatem do dymisji w rządzie. Kto za niego? Najpoważniejszym kandydatem jest wicemarszałek Senatu Adam Bielan (43 l.). http://fakt.pl/wydarzenia/polityka/klopoty-witolda-waszczykowskiego-dymisja-coraz-blizej/3r52h7c

PIS CHCE WSZECHWŁADZY DLA MARSZAŁKA SEJMU – GW o regulaminie Sejmu.

AGATA KONDZIŃSKA O MONOPOLU KUCHCIŃSKIEGO – pisze w GW: “Osiem dni później PiS wygrał wybory parlamentarne programem, w którym zapisał: „Elementem reformy debaty publicznej powinna być odbudowa debaty parlamentarnej, m.in. poprzez przyznanie opozycji niezbywalnych praw do wolnej, parlamentarnej debaty.” Czas, by PiS sięgnął do swoich obietnic wyborczych. I wycofał się z propozycji demontażu kolejnej instytucji demokratycznej”. http://wyborcza.pl/7,75968,21565627,monopol-marszalka-kuchcinskiego.html

ADAM BIELAN O SIKORSKIM – fragment rozmowy SE: “- Należą mu się słowa potępienia?
– Nie chcę oceniać jego postępowania, niech każdy oceni je sam. Widzieliśmy, jak się zachował obecny wiceszef brytyjskiego MSZ, który przystąpił do próby ratowania ciężko rannego policjanta, który, niestety, później zmarł.
– Uważa pan, że Sikorski powinien wyjść z taksówki i przystąpić do ratowania ludzi ciężko rannych?
– Nie wiem, każdy powinien ocenić we własnym sumieniu to, jak należy się zachować w obliczu takiej tragedii”. http://se.pl/wiadomosci/opinie/Adam-Bielan-potrzebowalismy-tumacza-brytyjskapremier-niemowipopolsku_973751.html

ORLEN WCHODZI DO GRY O TANKOWANIE SAMOCHODÓW ELEKTRYCZNYCH – jedynka gospodarczej RZ: “Płocki koncern, mający ok. 35- proc. udział w polskim rynku i ponad 1,7 tys. stacji, zebrał właśnie oferty na budowę własnych punktów szybkiego ładowania aut elektrycznych – dowiedziała się nieoficjalnie „Rzeczpospolita”. Dotarliśmy do jednego z takich konceptów. – Proces zakupowego badania rynku został zakończony – usłyszeliśmy w PKN Orlen. Firma zastrzega, że nie jest to jeszcze etap decyzji inwestycyjnych”. http://rp.pl/Energianews/303299883-Orlen-wchodzi-do-gry-o-tankowanie-aut-na-prad.html

KAMIŃSKI W SWOJE URODZINY KARMI ŻONĘ OSTRYGAMI – SE: http://se.pl/wiadomosci/polityka/michal-kaminski-wabi-ukochana-ostrygami_973796.html

IGOR SOKOŁOWSKI W GRUPIE ODCHODZĄCYCH Z TELEWIZJI WPhttp://wirtualnemedia.pl/artykul/telewizja-wp-redukuje-zespol-odchodza-m-in-igor-sokolowski-magdalena-siemiatkowska-i-michal-niepytalski

300polityka.pl

CZWARTEK, 30 MARCA 2017

Tusk: Pogląd, że integracja oznacza poświęcenie suwerenności jest głupi i niebezpieczny

13:30

Tusk: Pogląd, że integracja oznacza poświecenie suwerenności jest głupi i niebezpieczny

– Pojawił się pogląd, że integracja Europy jest zagrożeniem dla suwerenności, że UE i Bruksela żądają ograniczenia patriotyzmu, że integrując się musimy poświęcać naszą suwerenności, że wzmacniając wspólnotę osłabiamy wspólnoty narodowe. Że jest coraz trudniejsze bycie europejczykiem i patriotą. To był główny wątek kampanii w Wielkiej Brytanii i w całej Europie. Ten pogląd jest zarówno głupi, jak i niebezpieczny. Nasza misją jest wyjaśnienie europejczykom, że jest dokładnie odwrotnie. Że silnia UE jest jedyna gwarancją suwerenności krajów – powiedział na kongresie EPP Malcie Donald Tusk.

Tusk: Ogłoszenie końca historii okazało się przedwczesne

Dzisiejszy świat stracił iluzję, że cały świat chce kopiować europejską kulturę i wartości. Agresja na Ukrainę i nie tylko oznacza, że ogłoszenie końca historii okazało się przesadzone. Odpowiedzialni patrioci, którzy chcą zachowania suwerenności swoich państw, dla nich nie ma alternatywy dla suwerennej Europy. Musimy rzucić wyzwanie populistom. Ci którzy podważają jedność europejską zagrażają swojej suwerenności. Nie ma sprzeczności między liberalną demokracją, a potrzebą jedności i bezpieczeństwa. Po drugie, nie ma sprzeczności między suwerenną i zintegrowaną Europą, a niepodległością narodów. Im bardziej zjednoczona Europa, tym bardziej jest suwerenna i tym bardziej jest gotowa bronić suwerenności narodów.

12:37

Halicki dla 300 i RDC: Będziemy mobilizować samorządowców do organizowania kolejnych referendów

Będziemy mobilizować samorządowców do organizowania kolejnych referendów w gminach okalających Warszawę – powiedział w audycji „Polityka w samo południe” Andrzej Halicki. Jak dodał: Istotne jest to, żeby społeczność nie była pozbawiona decyzji. Jeśli PiS miał słuchać suwerena, to referendum jest najlepszym narzędziem, żeby to zrobić (…) Gdyby nie było Platformy Obywatelskiej, tak silnej w Radzie Miasta, i gdyby nie było natychmiastowej reakcji i uchwały referendalnej, to dziś mielibyśmy nowy ustrój w Warszawie i 33 gminach

11:40

Wniosek PO o konstruktywne wotum nieufności skierowany do rozpatrzenia

Wniosek o wyrażenie wotum nieufności Radzie Ministrów kierowanej przez Prezes Rady Ministrów Beatę Szydło i wybranie Grzegorz Schetyny na Prezesa Rady Ministrów ma już numer druku i został skierowany do rozpatrzenia na posiedzeniu Sejmu.

Do rozpatrzenia może dojść – zgodnie z regulaminem – 5-7 lub 20-21 kwietnia.

10:30

Tusk stawi się 19 kwietnia w prokuraturze

09:12

Gowin o prezydencie Krakowa: PiS nie przedstawił kandydata. My proponujemy minister Emilewicz

Nie ma decyzji czy w wyborach samorządowych prawica wystartuje razem. Nasze porozumienie dotyczyło wyborów parlamentarnych. Rozmawialiśmy już o wyborach samorządowych. Obie strony wyrażają wolę kontynuowania współpracy. To się układa pozytywnie jak chodzi o relacje wewnętrzne. Co do kandydatury na prezydenta Krakowa, PiS nie przedstawił kandydata. My proponujemy minister Emilewicz – stwierdził Jarosław Gowin w Radiu Kraków.

09:11

Gowin: Będę głosował przeciwko działaniu dwukadencyjności wstecz

To nie tajemnica. Mówiłem, że z tym się nie zgadzam i będę głosował przeciwko działaniu dwukadencyjności wstecz. Dwukadencyjność popieram. Jednak niedopuszczalne jest zastosowanie tej zasady wstecz. Nie ma co robić sensacji z tego faktu. Zapowiadam to od dawna. Dzisiaj to się stało gorącym tematem. Jest medialne zapotrzebowanie na podkreślanie różnic na prawicy. Relacje między nami i PiS są dobre – stwierdził Jarosław Gowin w rozmowie z Radiem Kraków. Jak dodał:

„Zapewne jak ta rzesza 1600 wójtów, burmistrzów i prezydentów nie będzie mogła startować w wyborach bezpośrednich to wystawią listy do Sejmików, rad gmin i powiatów. Krzywda im się nie stanie. Nie chodzi jednak o los pojedynczych osób, ale o zasady. Tu jest dodatkowa trudność. Jestem zwolennikiem dwukadencyjności. Może się okazać, że wprowadzenie ograniczeń kadencji w samorządzie jest niemożliwe z punktu widzenia Konstytucji. Tam są wymienione przypadki kiedy można komuś ograniczyć bierne prawo wyborcze. Prezydent nie może startować na trzecią kadencję, ale konstytucja milczy o samorządach, dlatego należy założyć, że w samorządach to ograniczenie kadencji jest niedopuszczalne. To stanowisko części konstytucjonalistów. Sprawa oprze się i tak o TK”

Po pierwsze to nie jest spór, ale różnica zdań. Przed wyborami zawarliśmy porozumienie. To jest dotrzymywane. Zakładaliśmy, że będą nowe tematy. Chcemy dążyć do porozumienia, ale jak nie dojdziemy to każda partia będzie głosować odrębnie. Należy się liczyć z tym, że część posłów Kukiz ’15 poprze to rozwiązanie. Możliwe, że to przejdzie przez parlament. Pytanie czy podpisze to prezydent. Prezydenccy ministrowie sygnalizują dystans pałacu wobec tego rozwiązania. Ośrodek prezydencki podziela moje wątpliwości – dodał wicepremier.

08:58

Kowalczyk: Moja intuicja polityczna jest taka, że nie nadchodzi żadna duża rekonstrukcja rządu

– To typowe pytanie dziennikarzy. Moja intuicja polityczna jest taka, że nie nadchodzi żadna duża rekonstrukcja [rządu]. Oczywiście decyzje co poszczególnych ministrów – ale nie o dużej rekonstrukcji – pani premier ma prawo podejmować. Być może tak, jak były drobne przykłady pewnych zmian i one mogą być… – mówił Henryk Kowalczyk w rozmowie z Konradem Piaseckim w Radiu Zet, pytany o rekonstrukcję rządu.

08:50

Kowalczyk o 10000+: Oficjalnie w rządzie nie ma takiego pomysłu

– O takim pomyśle [10000+] nie słyszałem nic konkretnego. Mogę mówić tylko oficjalnie, co jest w rządzie. Nie ma takiego pomysłu. Oficjalnie to była rozmowa o tym, żeby ludzie przechodzili raz na emeryturę, żeby nawet ewentualna praca nie powodowała przyrostu emerytury – mówił Henryk Kowalczyk w rozmowie z Konradem Piaseckim w Radiu Zet.

08:45

Kowalczyk o wspólnym podatku: Wszystko przygotowałem, praca jest wykonana, odłożona. Być może będzie wprowadzona

Przygotowałem wszystko, jest praca zrobiona, wykonana, odłożona. Być może będzie wprowadzona, natomiast ilość reform, która była już w tym roku zaplanowana – oświaty, służby zdrowia, sieci szpitali, itd. – być może powoduje to, że nie można wszystkiego na raz reformować. Rozumiem, akceptuję decyzję [Mateusza Morawieckiego]. Zrobiłem swoje, jest podatek. Mam nadzieję, że do niego wrócimy – mówił Henryk Kowalczyk w rozmowie z Konradem Piaseckim w Radiu Zet, dając do zrozumienia, że powrót do tzw. wspólnego podatku byłby możliwy w pierwszym roku nowej kadencji.

08:37

Kowalczyk: Jeżeli Polak zarabiałby około 10 tys., to wtedy można zacząć myśleć o euro w Polsce

– Na tym etapie nie [nie powinniśmy angażować się w wejście Polski do strefy euro], na tym etapie rozwoju gospodarczego. Jeśli będzie porównywalna siła nabywcza złotówki do euro… Tu nie chodzi nawet o przelicznik. Gdyby [Polak] zarabiał około 10 tys. zł, to rzeczywiście wtedy można zacząć myśleć [o wejściu do strefy euro]. Może za 7-8 lat [będą taki zarobki], natomiast gdybyśmy teraz weszli, to mamy dostęp do waluty, do bardzo tanich kredytów, siła nabywcza jest słaba i mielibyśmy to, co jest w Grecji. Grecja gdyby miała swoją walutę, to nie przeżywałaby takiego kryzysu – mówił Henryk Kowalczyk w rozmowie z Konradem Piaseckim w Radiu Zet. Jak przyznał: – W tej kadencji na pewno nie wprowadzimy euro w Polsce. Nie sądzę, żebyśmy doszli potencjałem ekonomicznym… W następnej kto wie.

08:33

Błaszczak: Sprowadzenie emigrantów zwanych uchodźcami doprowadziłoby do spadku poziomu życia w Polsce

– Nie przyjmiemy emigrantów zwanych uchodźcami z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu do Polski. Nie spowodujemy zagrożenia dla Polski i Polaków. Sprowadzenie tych ludzi doprowadziłoby też do spadku poziomu życia w Polsce. Widzimy co dzieje się na zachodzie Europy, wystarczy pojechać do jakiegokolwiek dużego miasta w Europie. I widać te strefy, gdzie nie zapuszcza się policja. Problem polega na tym, że ta druga strona [KE] upiera się przy swoim pomyśle, chociaż realizacja tego projektu nie następuje. Ze 160 tysięcy relokowano 15 tysięcy. Niecałe 10%. Tu chodzi o zobowiązania, które podjęła kanclerz Merkel otwierając granice. Później Niemcy próbowały przerzucić odpowiedzialność – mówił w „Salonie politycznym Trójki” Mariusz Błaszczak.

08:31

Kowalczyk o stłuczce wiceszefa MON: Zawsze stłuczki były, są i będą na tyle przejechanych kilometrów

– Zawsze stłuczki były, są i będą na tyle przejechanych kilometrów. Nie jest to statystyka większa, niż u kogokolwiek innego. To nie ministrowie jeżdżą, a kierowcy. Raczej tak bardzo nie wtrącają się – mówił Henryk Kowalczyk w rozmowie z Konradem Piaseckim w Radiu Zet. Jak dodał:

„Nie jest to problem, bo jest to normalna statystyka stłuczek i wypadków. Poprzednio też tak było, tylko akurat media się nie zajmowały. Ten medialny wypadek premier Szydło zwrócił uwagę na wszystkie, nawet drobne rzeczy i stąd będzie to tak naświetlane”

Jak zauważył polityk PiS, tygodniowo w wypadkach drogowych ginie blisko setka osób, a wypadków i stłuczek są tysiące.

08:26

Błaszczak: Referendum w Legionowie było przedwczesne. Retoryka PO to była próba ataku na rząd PiS

– Referendum w Legionowie było przedwczesne. To była akcja polityczna zorganizowana przez włodarzy miasta związanych z totalną opozycją. To była taka projekcja, ze strony tych polityków lokalnych – był też zaangażowany rzecznik PO – to była próba ataku na rząd PiS. Nie ma jeszcze projektu. Chodzi o retorykę: jeżeli by metropolia została stworzona to samochody przestałyby działać, w drogach pojawiłyby się dziury, w sklepie nie byłoby mleka – powiedział w „Salonie politycznym Trójki” Mariusz Błaszczak.

08:02

Rafalska o zakazie handlu: Dwie niedziele. Kompromisowe rozwiązania są dobre

– Dwie niedziele. Absolutnie opowiadam się… Szukamy porozumienia z partnerami społecznymi, z tymi, którzy przygotowywali tę propozycję, natomiast uważam, że kompromisowe rozwiązania są dobre, bo z jednej strony mamy niestety wieloletnie przyzwyczajenia konsumentów, ludzi którzy długo pracują, ciężko pracują, chcą skorzystać z tego handlu niedzielnego, a z drugiej strony mamy rzeszę kobiet, które ciągle pracują w niedziele i mamy przykłady krajów, które sobie świetnie radzą nawet wtedy, kiedy mają częściowo ograniczany handel w niedziele – mówiła Elżbieta Rafalska w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

07:58

Rafalska o 10000+: Na razie są pomysły i koncepcje, nad którymi pracuje MR. Nie ma gotowego projektu

– Na razie są pomysły i koncepcje, nad którymi pracuje Ministerstwo Rozwoju. Będziemy mieli konkretny projekt, będziemy wtedy o nim dyskutować. Nie ma jeszcze gotowego projektu. Musimy znać skutki finansowe, bo w końcu i tak trzeba zrobić tę wypłatę 10000 zł. Będę projekt, będę o nim rozmawiała – mówiła Elżbieta Rafalska w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24, odnosząc się do koncepcji tzw. programu 1000+ dla emerytów.

07:56

Rafalska o systemie emerytalnym: Armagedon nam nie grozi

– Żaden armagedon nam nie grozi. Chcę absolutnie wszystkim powiedzieć, bo emeryci po takich informacjach [o dziurze w FUS] zaraz myślą, że może być zagrożony termin płatności świadczeń. W ogóle coś takiego nie wchodzi w grę. Tymi liczbami przejmuje się ZUS, Minister rodziny, analizujemy to. Ta kwota 63 mld wynika z tego, że ZUS robi prognozy wpływów według trzech wersji: umiarkowanej, optymistycznej i pesymistycznej. W wersji pesymistycznej mówimy, że będziemy mieli wysokie bezrobocie, 100% przejdzie na świadczenie emerytalne, wzrost gospodarczy będzie niższy – mówiła Elżbieta Rafalska w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24. Jak dodała:

„Nie dojdzie do żadnej katastrofy na rynku pracy. Pierwsze co, to na pewno [emeryci]dostaną znakomitą informację, pełną i kompleksową obsługę przygotowaną przez doradców emerytalnych, którzy powiedzą panu i pani, że dostaniesz tyle i tyle”

07:48

Rafalska o 500+: Chcielibyśmy, żeby zmiany w programie obowiązywały od nowego okresu zasiłkowego

Pamiętajmy, że wydawaliśmy decyzje do 30 września i od 1 października tego roku jest nowy okres zasiłkowy.  W związku z tym chcielibyśmy, żeby te przepisy obowiązywały na nowy okres zasiłkowy – mówiła Elżbieta Rafalska w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24, odnosząc się do zmian w programie Rodzina 500+. Jak tłumaczyła, doprecyzowania wymagają przepisy dot. utraty dochodu.

300polityka.pl

Kaczyński: walka o pośmiertny kult

29.03.2017

Nie ma dla nich świętości. Teraz chcą przebić koronę polskiego orła krzyżem. Nie dość, że orzeł dostał koronę, jakby Polska była monarchią, to jeszcze ma zostać przygnieciony symbolem obcej dominacji, na znak szyderstwa i pogardy dla polskiej konstytucji, gwarantującej świeckość państwa. I oni to zrobią. Bo oni nie cofną się przed niczym. Nie muszą. Co im zrobimy? Płaszczenie się przed Watykanem, a nawet gorzej – przed jego lokalną agencją – służy Kaczyńskiemu nie tylko jako bezgotówkowy haracz za poparcie polityczne Kościoła, lecz przede wszystkim jako lekcja bezwstydu i ostentacji, torujących drogę kultowi Zbawcy Narodu.

Kaczyński jest niemłody i niezbyt zdrów. Z pewnością myśli już o zwycięstwie w igrzyskach pamięci. Od tego, czy utrzyma władzę przez kolejne kilka lat, zależy jego byt pośmiertny. Czy w każdym mieście będą ulice i place Kaczyńskich? Czy kult Lecha i Jarosława przyćmi pamięć o Lechu Wałęsie? Czy bracia zostaną „bohaterami narodowymi”? To wszystko zależy od tego, kto będzie rządził przez pierwsze lata po śmierci Kaczyńskiego. Jeśli „swoi”, to zdołają – zanim odejdą – obstawić Polskę pomnikami Kaczyńskich na tyle skutecznie, że kolejne rządy nie będą w stanie wiele już z tym zrobić. Nie zdołają wszak pomników tych zburzyć. Jeśli jednak władzę przejmie wróg, czyli demokraci, po braciach nie pozostanie nic oprócz ponurego wspomnienia, a dzieci nie dowiedzą się w szkole, kto podniósł niemiecko-rosyjskie kondominium z kolan. Tak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Na szczęście dla nas, a nieszczęście Kaczyńskiego, jest skazany na zapomnienie nawet w razie utrzymania się jego środowiska u władzy po śmierci dyktatora.

Oszołomieni bezczelnością PiS, który rozmontowuje demokratyczną i europejską Polskę w taki sposób, jak weseli harcerze składają namioty u kresu wakacji, popadamy w rezygnację, graniczącą z przyzwoleniem. Bo co mamy robić, skoro nie mamy na nic wpływu? Przyzwyczajamy się do nowych warunków i do własnej bezradności. Cofamy się w głąb siebie, spontanicznie przyjmując tę samą oportunistyczno-ironiczną postawę, w której trwaliśmy w czasach PRL. Wtedy też zadowolona większość przypierała ludzi światłych i myślących demokratycznie do muru. Przerażała nas zadowolona z siebie bierność i oportunizm masy, którą nauczono karmić się dumą i kiełbasą oraz pogardzać wariatami z KOR, manipulowanymi przez Zachód, a może i przez Moskwę. Dziś przeraża nas połowa społeczeństwa, mająca w nosie Kaczyńskiego, tak samo jak wszystko inne, i patrząca wyłącznie na własne portfele. To oni są nadzieją PiS i Kościoła. To właśnie bierność i egoizm masy utrzymuje autorytarny rząd, który wiedząc, że demokraci nie mają poparcia w narodzie, może się z nimi rozprawić bezkarnie.

Za chwilę polski Sejm przyjmie uchwałę o „objawieniach fatimskich” – w dowód swej bezprzykładnej ciemnoty, zabobonności i serwilizmu wobec Rydzyka. Ten akt poniżenia i upodlenia państwa otwiera drogę do jego ostatecznej klerykalizacji i poddania Watykanowi. Wkrótce Jan Paweł II zostanie „patronem” województwa kujawsko-pomorskiego. To nie jest już groteska w stylu 1200 szkół imienia JPII albo molo w Sopocie imienia JPII – to jest już jest groza. Bo jeśli jednostka administracyjna państwa, jaką jest województwo, zostaje trwale związana z kultem religijnym, to znaczy to, że rozdział Kościoła od państwa i jego religijna neutralność nie są już nawet czczą deklaracją i fasadą. Od dziś są po prostu złudzeniem przeszłości. Polska staje się na naszych oczach państwem nie tylko w porządku faktów, lecz po prostu oficjalnie wyznaniowym. A że to wyznanie ma polityczną formę państwa – tzw. Stolicy Apostolskiej – katolicka teokracja oznacza utratę suwerenności państwowej i regres do średniowiecza. Ci, którzy rzucili Polskę na kolana przed papieżami i ich lokalnymi wasalami, są zdrajcami. Są zdrajcami, którzy dokonali zamachu na najwyższą świętość, jaką dla każdego wolnego narodu i demokratycznego państwa jest świeckość wspólnej przestrzeni demokratycznych instytucji. Nie rozliczy ich historia. Historia ich tylko zapomni.

Krzyż ma moc szantażowania. Gdy w imię powrotu do świeckiego państwa będziemy chcieli usunąć symbole religii z nomenklatury państwowej i z państwowej przestrzeni, podniesie się gwałt, że dokonuje się zamachu na świętą wiarę i Kościół. Oni mają odwagę każdego dnia podnosić rękę na wolną i świecką, polską państwowość, zawłaszczając ją kawałek po kawałku i naznaczając symbolami swojej ideologicznej dominacji. Ale czy jakikolwiek świecki rząd w przyszłości znajdzie w sobie odwagę, by ten proces zawłaszczania odwrócić? Czy znajdzie siłę moralną, by nie ugiąć się przed szantażem moralnym?

Kaczyński ma nadzieję, że dzięki wpisaniu się ze swoją pośmiertną legendą w narodowy katolicyzm wdrapie się na pomnik i przetrwa pod krzyżem. Dopóki będą wszędzie krzyże, a Kościół będzie rządził wyobraźnią i emocjami ludu, Kaczyńscy będą czczeni jako bohaterowie i odnowiciele katolickiego narodu. Tak sobie myśli.

Ale Kaczyński się myli. Kościół wie doskonale, że endecy traktują katolicyzm czysto instrumentalnie, a Kaczyński nie cierpi biskupów dokładnie tak samo jak oni jego. Ani trochę nie jest dla nich „swój”. Traktują go jak każdą inną władzę – ciągną, ile się da, a w razie gdyby się potknęła, to jeszcze kopną w zadek. Tak samo było w PRL – dopóki był mocny, jedli sobie z dzióbków, a gdy zaczął się sypać – Kościół nagle zrobił się „solidarnościowy”, tworząc grunt pod swoje odnowione panowanie w nowych politycznych warunkach. Nie wiem, czy Kościół posiada jakieś zalety czy cnoty. Z całą pewnością nie należy do nich lojalność. Wszystko, co niekościelne, jest przez Kościół katolicki używane jak narzędzie. Taka jest zresztą kościelna doktryna, od czasów Augustyna – gdyby ktoś nie wiedział.

Kaczyński nie cierpi Kościoła i wie, że oni to wiedzą. Mimo to naiwnie wierzy, że jego ludzie go nie zdradzą i wymuszą na Kościele wprowadzenie braci w sferę quasi-religijnego kultu. Myli się. Jego ludzie też go nie cierpią. Nikt nie lubi tych, których się boi. Po śmierci Kaczyńskiego potraktują go czysto instrumentalnie. A z kalkulacji wyjdzie im pewnie, że lepiej o braciach szybko zapomnieć. Będą nowi liderzy, a Polska PiS będzie tak skompromitowana, że kult Kaczyńskich byłby już bez szans. Co nie znaczy, że Kaczyński nie może liczyć na to, że przez kolejne kilkadziesiąt lat będzie miał swoich wyznawców. Z pewnością jednak nie tylu, ilu ma Gierek – bez jednego pomnika ani ulicy. No i bez pomocy Kościoła. Swoją drogą jakaż to ironia losu, że ze wszystkich pierwszych sekretarzy akurat ten obecnie panujący – choć jako jedyny wyniesiony do władzy przez demokrację – jednocześnie jest najmniej popularny.

Niestety, Panie Prezesie. Żaden Kościół tu nie pomoże – nie podzielisz losu Gomułki i Gierka. Ani Jaruzelskiego. Oni są jakoś tam jeszcze pamiętani, wżarli się w historię Polski, a Pan Prezes będzie tylko smutnym przypisem.

 

hartman.blog.polityka.pl

 

Rząd PiS nie cofa się w walce z sądami. Mimo ostrzeżenia OBWE

Wojciech Czuchnowski, 30 marca 2017

Zbigniew Ziobro

Zbigniew Ziobro (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)

Rządowy projekt zmian w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa „zagraża niezależności sądów i niesie ryzyko politycznej presji na sędziów”- ostrzega Biuro Instytucji Demokratycznych OBWE. Mimo to ustawą już w przyszłym tygodniu zajmie się Sejm.

„Proponowane zmiany oznaczałyby, że to władza ustawodawcza, a nie sądownicza, powoływałaby 15 przedstawicieli sędziów do KRS. A ponadto władza ustawodawcza i wykonawcza mogłyby wywierać decydujący wpływ na proces wyboru sędziów. Zagrozi to niezależności KRS, której głównym celem jest zagwarantowanie niezależności sądów w Polsce” – to główny wniosek z opinii ekspertów Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.

PiS: Naród tak chce

Rządowy projekt zmian w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa zakłada m.in., że sędziowie byliby wybierani do Rady przez Sejm (a nie jak dotąd przez samorząd sędziowski). Kandydatury przestawi posłom… marszałek Sejmu na podstawie propozycji grupy co najmniej 50 posłów.

PiS chce też podzielić KRS na dwa zgromadzenia: w jednym zasiądą sędziowie, w drugim – politycy. Kandydat na wolne stanowisko sędziowskie będzie musiał uzyskać zgodę obu izb. W ten sposób politycy będą mogli zablokować każdą kandydaturę, która im się nie spodoba. Nowy projekt zakłada, że jeżeli obie izby nie dogadają się co do kandydatury sędziego, KRS może przedstawić kandydata mimo to – ale pod warunkiem, że poprze go wszystkich 17 sędziów (w tym prezesi SN i NSA). Wystarczy jednak, że jeden z nich w dniu głosowania będzie orzekał, miał urlop albo zachoruje – i kandydatura nie zostanie przyjęta.

Zobacz: „Póki co, mamy zabezpieczenia przed naciskami” – rzecznik Sądu Najwyższego w „Temacie dnia” o sytuacji sędziów

Jeśli projekt wejdzie w życie, kadencja obecnej KRS ma wygasnąć automatycznie po 30 dniach.

>> Jak zreformować KRS: Projekt sędziów kontra projekt Ziobry

Zmiana ustawy to element walki rządu PiS z władzą sądowniczą, której przedstawiciele – nie tylko KRS, także Sąd Najwyższy oraz pojedynczy sędziowie – sprzeciwiają się sprzecznym z konstytucją ustawom i przepisom wprowadzanym od wyborów w 2015 r. KRS – jako konstytucyjny organ władzy sądowniczej – przeszkadza też w planach rewolucji personalnej w sądach. Kierowany przez Zbigniewa Ziobrę resort sprawiedliwości planuje wymianę na stanowiskach prezesów sądów i szefów wydziałów. Chce też, by KRS nie miała wpływu na nowe nominacje.

Projekt spacyfikowania KRS powstał właśnie w resorcie Ziobry. Błyskawicznie przyjął go rząd, a w ubiegłym tygodniu zatwierdziła sejmowa komisja ustawodawcza. W uzasadnieniu autorzy projektu powołują się na legitymację, jaką w wyborach PiS „otrzymał od Narodu”.

„O wyborze sędziów decydują obecnie wyłącznie sędziowie. Tymczasem pozostałe rodzaje władzy publicznej swój mandat czerpią z demokratycznych wyborów dokonywanych przez Naród. Obowiązujące rozwiązanie przyjęte w ustawie o KRS nie harmonizuje więc z art. 4 Konstytucji RP, zgodnie z którym władza zwierzchnia należy do Narodu, który sprawuje ją za pomocą swoich przedstawicieli albo bezpośrednio” – czytamy w uzasadnieniu.

OBWE: Niezależność sądów zagrożona

Według ekspertów OBWE, a wcześniej także Komitetu Praw Człowieka ONZ, to właśnie obowiązujące dziś konstytucyjne usytuowanie KRS gwarantuje, że władza sądownicza będzie faktycznie niezależna od polityków. „Proponowane zmiany budzą poważne obawy związane z podstawowymi zasadami demokracji, w szczególności z podziałem władz i niezależnością władzy sądowniczej” – alarmuje OBWE, zwracając uwagę, że „zmiany proponowane w ustawie mogą wpłynąć na zaufanie społeczne do sądownictwa, jego legitymizację i wiarygodność”.

Dalej czytamy w opinii OBWE: „W razie ich przyjęcia zmiany te podważą podstawy demokratycznego i praworządnego społeczeństwa opartego na rządach prawa, do poszanowania których zobowiązały się państwa zrzeszone w OBWE”.

Eksperci ostrzegają też, że po wprowadzeniu pomysłów PiS może dojść do „zwiększenia ingerencji politycznej w zarządzanie wymiarem sprawiedliwości”. Bezprawna jest również zasada wygaśnięcia kadencji obecnej Rady po uchwaleniu ustawy: „Automatyczne wygaśnięcie kadencji wynikające jedynie ze zmian w ustawodawstwie stanowiłoby bezpośrednią ingerencję w gwarancje niezależności, przysługujące temu organowi konstytucyjnemu” – ostrzega OBWE.

Nową ustawę o KRS skrytykowało już większość środowisk prawniczych w Polsce. Opinia OBWE zostanie skierowana do Europejskiej Komisji na rzecz Demokracji przez Prawo (znanej powszechnie jako Komisja Wenecka) przy Radzie Europy.

Mimo wezwań do ponownych konsultacji i uwzględnienia wielu zastrzeżeń PiS twardo forsuje nowelizację. Już 5 kwietnia w Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie. Sądy są atakowane także publiczne media i prorządowe gazety.

W niedzielę Stowarzyszenie Sędziów „Themis” zaapelowało do polskich sędziów, by „powstrzymali się od udziału w procesie obsadzania miejsc w nowej KRS”. Sędziów, którzy biorą udział w pracach nad nowelizacją, Stowarzyszenie wezwało do „refleksji” i zaniechania „legitymizacji działań naruszających niezawisłość sądów”.

wyborcza.pl

TERAZ, KUR.., MY! „Dobra zmiana” w spółkach skarbu państwa: TVP i 245 nowych ludzi

Agnieszka Kublik, 30 marca 2017

Jacek Kurski i zespół TVP

Jacek Kurski i zespół TVP (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– To ja pani jeszcze nie wyp.?! – rzucił prezes Telewizji Polskiej Jacek Kurski do dziennikarki, którą zobaczył w swym sekretariacie.

Tę dziennikarkę Jacek Kurski sam zaprosił na rozmowę. Spodziewała się zwolnienia. Wcześniej, już za prezesury Kurskiego, straciła własny program i przesiadywała na Woronicza bez pracy. Za tysiąc złotych miesięcznie w ramach tzw. gotowości.

Gdy zadzwonili do niej z sekretariatu Kurskiego, nawet jej ulżyło, że się wreszcie wszystko wyjaśni. Poszła wcześniej, by się nie spóźnić. Czekała w sekretariacie długo, bo do gabinetu prezesa ciągle ktoś wchodził. W pewnym momencie wypadł sam Kurski. Bardzo się gdzieś spieszył. Zadał przytoczone na wstępie pytanie i pobiegł gdzieś dalej. Zwolnił ją później. A anegdota wciąż krąży po gmachu na Woronicza jako ilustracja arogancji prezesa. I całej ekipy, którą ściąga do telewizji od ponad roku.

Lista dobrze zarabiających

Jacek Kurski szefem TVP został 8 stycznia 2016 r. PiS błyskawicznie zmienił ustawę medialną, tak by mógł obsadzić media publiczne swoimi. Kurski nominację przyjął z rąk ówczesnego ministra skarbu Dawida Jackiewicza. Po raz pierwszy, od kiedy obowiązuje ustawa medialna z 1992 r., to rząd wskazał prezesów TVP i Polskiego Radia. Nominat był w siódmym niebie.

– Telewizja Polska była dla mnie zawsze wielką miłością. Zostawiłem tutaj kilka najlepszych lat życia [jako dziennikarz]. Dlatego powierzenie przez ministra skarbu funkcji prezesa traktuję jako wielki honor i wyzwanie. Jestem gwarantem tego, że będę umiał uchronić niezależność i wolność telewizji publicznej od zagrożeń ze świata polityki.

– Tak, został gwarantem, ale tego, że PiS bez zagrożeń może propagować swoją narrację w dziennikach i programach publicystycznych. W TVP 1, TVP 2, TVP Info i w TVP Kultura jest propaganda totalna – mówią mi na Woronicza pracujący tu od lat dyrektorzy i kierownicy.

Kurski otoczył się grupą swoich ludzi. Mam dokument – listę 245 nazwisk osób, które zostały zatrudnione w telewizji publicznej do jesieni 2016 r. Większość to stanowiska kierownicze, w tym 75 specjalistów (pensja ok. 10 tys. zł miesięcznie), 53 dyrektorów (ok. 20-23 tys. zł), 33 kierowników (ok. 10 tys. zł) i siedmiu doradców zarządu (ok. 20 tys. zł).

Na tej liście znalazłam kilka ciekawych nazwisk.

Cioteczny kuzyn Kaczyńskich pracuje na trzech etatach

Na przykład: Beata Fido – odtwórczyni głównej roli w filmie Antoniego Krauzego „Smoleńsk” (gra dziennikarkę, która przechodzi przemianę i zaczyna wierzyć w zamach na prezydenta). Przy jej nazwisku widnieje informacja, że została zatrudniona 3 marca ub.r. w biurze zarządu i spraw korporacyjnych jako „główny specjalista”. Fido poza studiami aktorskimi ukończyła podyplomowe studia zarządzania w mediach, jest asystentką europosła PiS Karola Karskiego.

Jan Maria Tomaszewski

Jan Maria Tomaszewski Wojciech Strozyk/REPORTER / REPORTER

Aktorkę miał ściągnąć na Woronicza Jan Maria Tomaszewski, cioteczny kuzyn braci Kaczyńskich, z wykształcenia plastyk, doradca prezesa, który ostatnio zajmuje się m.in. Teatrem Telewizji. TVP nie chce ujawnić, ile dokładnie zarabia, bo „pan Tomaszewski nie jest osobą publiczną. Kwestie dotyczące jego wynagrodzenia objęte są ochroną danych osobowych”.

Kuzyn ma niezły gabinet – na dziewiątym piętrze, które przeznaczone jest głównie dla wiceprezesów spółki. Na najwyższym – dziesiątym – urzęduje tylko prezes.

Kariera Tomaszewskiego wydaje się ściśle powiązana z karierą braci Kaczyńskich. „Dziennik Gazeta Prawna” w 2009 r. przeanalizował jego miejsca pracy za poprzednich rządów PiS. Okazało się, że kuzyn dostał trzy równoległe etaty w publicznych firmach rządzonych przez ludzi Kaczyńskich: stołecznych wodociągach, w TVP i Orlenie.

„W warszawskich wodociągach zarabiał 5-6 tys. zł brutto, w TVP – 8 tys. plus premie, w Orlenie – około 18 tys. brutto. W sumie ponad 30 tys., czyli więcej niż Lech Kaczyński. W jaki sposób plastyk może jednocześnie pracować na trzech pełnych etatach? I to w tak różnych branżach – telewizyjnej, paliwowej i wodociągach?” – pytał „Dziennik Gazeta Prawna”.

Kolejne pytanie: dlaczego to Tomaszewski stoi za karierą telewizyjną Fido?

Beata Fido

Beata Fido Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta

Jak napisał „Newsweek”, Tomaszewski związany jest z aktorką prywatnie. Ma o tym świadczyć powtarzana na telewizyjnych korytarzach anegdota: na spotkaniu poświęconym gali wręczenia nagród aktorskich Orły 2016 Tomaszewski rzucił: – Przyszłoroczną galę mamy już z głowy. Wiadomo, kto dostanie główną nagrodę. Moja Beatka!

Jeden z dyrektorów TVP: – Tomaszewski jest głównym kadrowym. I ma ręce pełne roboty, bo w sumie, od kiedy przyszła na Woronicza nowa władza, z firmy odeszło już kilkadziesiąt osób. I jeszcze więcej przyszło.

Kuzyn Kaczyńskich dał w TVP pracę m.in. mężowi Beaty Fido Krzysztofowi Wawrzyniakowi. Mąż aktorki 24 lutego został wicedyrektorem Akademii Telewizyjnej. To księstwo w księstwie TVP. Na macierzystej stronie WWW Akademia ogłasza, że „organizuje kursy, szkolenia, warsztaty i inne projekty edukacyjne popularyzujące wiedzę, […] treningi i konsultacje, […] prowadzi Poradnię Językową i koordynuje wszelkie działania związane z ochroną języka polskiego, […] przeprowadza także egzaminy na Karty Ekranowe stanowiące certyfikaty uprawniające do pracy przed kamerą…”.

– Wawrzyniaka przyprowadził do nas Jan Maria Tomaszewski – relacjonowali mi pracownicy Akademii. Według ich opowieści Wawrzyniak miał wyznać szczerze: „Pan Janek kazał mi tu siedzieć”.

Zobacz: Telewizyjne „Wiadomości” bez informacji, za to pełne komentarzy, sugerujących ludziom, co mają myśleć – Beata Tadla

Joanna odchodzi i wraca

Kurski przyjął natomiast do pracy Joannę Klimek, z którą wkrótce bierze ślub – już pochwalił się pierścionkiem zaręczynowym. Klimek publicznie zapowiedziała ślub w marcu, ale ostatnio na Woronicza mówi się, że termin padnie, bo wciąż trwa jej sprawa rozwodowa.

Klimek na Woronicza pracowała wcześniej, do 2007 r., jako wydawca programów publicystycznych. Potem była m.in. wydawcą publicystyki w Polsacie. Teraz jej kariera przyspieszyła: w telewizji publicznej została zastępcą dyrektora biura koordynacji programowej, a już po chwili awansowała na szefa. W październiku ub.r. odeszła z TVP. W telewizji szacują, że odejście jej się opłaciło.

JOANNA KLIMEK I JACEK KURSKI

JOANNA KLIMEK I JACEK KURSKI MARCIN WZIONTEK / SE / EAST NEWS

– Po dziewięciu miesiącach pracy, a zarabiała ponad 20 tys. zł brutto, dostała trzymiesięczne wypowiedzenie i zapewne sześciomiesięczną pensję przysługującą z tytułu klauzuli o niepodejmowaniu pracy dla konkurencji – mówią mi dyrektorzy z Woronicza.

Klimek wzięła jeszcze premię roczną, TVP nie chce wyjawić, w jakiej wysokości, zapewnia tylko, że nie była wyższa niż 35 tys. zł. Nie wyjaśniono mi, czy to kwota brutto, czy netto.

1 grudnia Klimek wzięła etat w innej spółce skarbu państwa, w PGNiG. Tam dostała posadę dyrektorki departamentu public relations. Już w styczniu pożegnała się ze spółką. W PGNiG mówią, że została zwolniona dyscyplinarnie. Poprosiłam biuro prasowe spółki o zaprzeczenie tej informacji, jeśli jest nieprawdziwa. Nie zaprzeczyli, powołali się na ochronę danych osobowych. Ale czy prostowanie nieprawdziwych faktów może komuś zaszkodzić?

Dlaczego Klimek miała dostać w PGNiG dyscyplinarkę? – Bo nie pojawiała się w pracy – mówią w spółce. – No przecież narzeczona prezesa TVP nie musi przychodzić.

Teraz Klimek ma pracować nad wiosenną ramówką.

Jak się szasta kasą w TVP

W zeszłym roku prezes Kurski nagrodził, jak informuje biuro prasowe TVP, „208 osób fizycznych i podmiotów”. Najwyższa przyznana nagroda wyniosła 35 tys. zł.

Te informacje zbulwersowały pracowników telewizji, bo spółka jest w finansowych tarapatach, a prezes Kurski mówi nawet o „śmierci” telewizji, jeśli parlament nie uszczelni systemu zbierania abonamentu.

Juliusz Braun, b. prezes TVP, a dziś członek Rady Mediów Narodowych, opowiada, że gdy w styczniu 2016 r. Kurski został prezesem, w telewizyjnej kasie było 100 mln zł. Teraz jest 200 mln zł debetu.

Braun wylicza: według danych, które przedstawił sam prezes Kurski, w styczniu 2016 r. stan konta TVP wynosił 111 mln zł, w lutym 141 mln, ale już w maju kasa była pusta – 23 mln debetu. W lipcu Kurski zaciągnął 300 mln zł kredytu, by wypłacić pensje pracownikom.

– Tylko w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy przychody TVP spadły o 8 proc. A koszty wzrosły o 7,9 proc. – podsumowuje Braun.

TVP 1 pierwsze nagranie programu Jana Pospieszalskiego 'Warto rozmawiać'

TVP 1 pierwsze nagranie programu Jana Pospieszalskiego ‚Warto rozmawiać’ Jacek Dominski/REPORTER / /REPORTER

 – Kurski szasta pieniędzmi – słyszę na Woronicza. Pytam więc o przykłady. Oto one:

  • program Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać” (TVP 1) ma kosztować niewiele mniej niż program usuniętego już Tomasza Lisa. Ok. 80 tys. zł na odcinku zarabia firma Pospieszalskiego, telewizja dokłada (sprzęt, studio, obsługa) około 90 tys. Ale oglądalność „Warto rozmawiać” jest kilka razy niższa od „Tomasz Lis na żywo”. Odpowiednio, 600-700 tys. i ok. 2 mln;

Ile zarabia Jacek Kurski?

W związku z nowelizacją przepisów kominowych – czyli o płacach zarządów – nadzwyczajne walne zgromadzenia TVP oraz PR SA (TVP i PR to jednoosobowe spółki skarbu państwa) zmieniły tzw. przedziały kominowe dla swoich prezesów. Teraz pensja szefa TVP ma się mieścić w granicach 30-52 tys. zł. Plus premia, do 50 proc. pensji. Do tej pory miesięczne uposażenie szefa TVP nie mogło przekraczać ok. 26 tys. zł (Juliusz Braun, szef TVP w latach 2011-15, zarabiał 20,7 tys. zł brutto).

O tym, czy Kurski dostanie 30 czy 52 tys. zł, zdecyduje rada nadzorcza. Właściciel spółki, Ministerstwo Kultury, może dać radzie wytyczne w tej sprawie, np. by wyznaczyć prezesowi najniższą możliwą pensję. Zapytałam o to biuro prasowe Ministerstwa Kultury. Otrzymałam odpowiedź: „Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego zdecyduje o przygotowaniu wytycznych, jak tylko zapozna się ze szczegółami sytuacji ekonomicznej Spółki, w tym też pozna jej plany. Nie wszystkie dokumenty to umożliwiające trafiły do Ministerstwa. Na tę chwilę Minister nie podjął jeszcze żadnych decyzji w tej sprawie”.

Szef Rady Mediów Narodowych, poseł PiS Krzysztof Czabański, oczekuje, że Ministerstwo ze względu na katastrofalny stan finansów spółki ustali najniższą pensję.

wyborcza.pl

Zarządzający światłowodami Exatel znacjonalizowany. W imieniu państwa firmę kupił minister Macierewicz i tworzy Narodowego Operatora Sieci

Andrzej Kublik, 29 marca 2017

Antoni Macierewicz

Antoni Macierewicz (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Polska Grupa Energetyczna za 368,5 mln zł sprzedała państwu swoją firmę telekomunikacyjną Exatel, która zarządza strategiczną siecią światłowodów w Polsce.

Jak poinformowała PGE w komunikacie, w środę została podpisana umowa o zakupie wszystkich akcji spółki Exatel przez skarb państwa.

„Skarb państwa reprezentował minister obrony narodowej Antoni Macierewicz” – poinformował Exatel. Spółka zapowiedziała jednocześnie, że po zmianie właściciela będzie kontynuować działalność komercyjną zarówno w Polsce, jak i zagranicą.

Narodowy Operator Sieci

– Ten krok przybliża państwo do odbudowy własnych kompetencji telekomunikacyjnych i stworzenia Narodowego Operatora Sieci Strategicznych. To także krok w stronę zapewnienia cybersuwerenności naszego kraju – powiedział prezes Exatela Nikodem Bończa-Tomaszewski, cytowany przez spółkę.

W połowie zeszłego roku PGE podpisała list intencyjny w sprawie sprzedaży Exatela holdingowi Polska Grupa Zbrojeniowa nadzorowanemu przez MON. Jednak do transakcji nie doszło, a ostatnio rozeszły się pogłoski, że Exatela może kupić Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa (NASK) – instytut badawczy podległy Ministerstwu Cyfryzacji.

Za światłowody na energetykę

Pieniądze ze sprzedaży Exatela PGE może przeznaczyć na inwestycje w energetyce. PGE należy do konsorcjum, które negocjuje właśnie zakup elektrociepłowni od polskiej spółki francuskiego koncernu EDF. PGE jest także inwestorem spółki Polska Grupa Górnicza, która w najbliższych dniach ma przejąć balansujący na krawędzi bankructwa Katowicki Holding Węglowy.

Exatel ma sieć światłowodów o długości 20 tys. km, połączoną z głównymi traktami światłowodowymi u naszych sąsiadów i obsługującą 2,6 tys. węzłów telekomunikacyjnych w Polsce. Obsługuje administrację państwową i przedsiębiorców.

Zobacz też: Eurokorpus – dlaczego Polska robi w tył zwrot?

 

wyborcza.pl

Wojciech Maziarski Gazeta Wyborcza

„Dobra zmiana” czeka na Wunderwaffe

29 marca 2017

Uczestnicy Marszu ' Kocham Cie, Europo ' w Warszawie

Uczestnicy Marszu ‚ Kocham Cie, Europo ‚ w Warszawie (Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta)

Zderzamy się z totalną krytyką – żali się premier Beata Szydło w cotygodniowym biuletynie propagandowym PiS-u pt. „wSieci”. Rząd atakuje opozycja totalna – utyskują liczni funkcjonariusze oficjalnych szczekaczek.

To całkiem nowy ton w propagandzie władzy. Wcześniej dominowały buta i poczucie siły: łamiemy reguły państwa prawa i rządzimy, jak chcemy, bo suweren tak zadecydował, i nawet jak się komuś nie podoba, to i tak może nam naskoczyć. Teraz coraz częściej słychać biadolenia: „O jejku, suweren nas bije!”. Biedne misie.

Odnotujmy tę zmianę tonacji, bo zwiastuje ona nadchodzącą wiosnę. Niejedyny to symptom ocieplenia. W ostatnią sobotę maszerowałem w Warszawie w tłumie demonstrantów świętujących urodziny Unii Europejskiej. Nagle pod prąd zaczęła się przez nasz pochód przedzierać inna demonstracja, z flagami ZNP, która zmierzała pod Ministerstwo Edukacji, by tam zaprotestować przeciw rozwalaniu polskiej oświaty. A kilkaset metrów dalej natknęliśmy się na frankowiczów protestujących przeciw niespełnieniu przez władze ich postulatów. Demonstracji i protestów jest już tyle, że nie mieszczą się na stołecznych ulicach.

A przecież są jeszcze objawy sprzeciwu, które się nie wylewają na ulice: zapowiadany na piątek strajk nauczycieli, wygrane przez przeciwników władzy referendum w Legionowie, wystąpienia sędziów, akcje samorządowców czy udany strajk rodziców i uczniów 10 marca. Chyba nie doceniliśmy skali tego ostatniego wystąpienia, bo trudno zauważyć dzieci, które zostały w domach. Jednak gimnazja w dużych miastach były tego dnia niemal puste. Zmianę nastrojów odnotowały ośrodki badania opinii publicznej, które zgodnie wskazują na wzrost poparcia dla opozycji i spadek notowań PiS-u.

Zobacz: Oni uważają Polaków za durniów, za ciemny lud, który kupi wszystko – Zbigniew Hołdys w „Temacie dnia” o propagandzie

Co inteligentniejsi przedstawiciele władzy i prorządowi komentatorzy już zauważyli, co się dzieje. Houston, mamy problem! Taksówkarze zaczęli narzekać na PiS – alarmuje Rafał Ziemkiewicz. A Jarosław Gowin mówi, że władza otworzyła za dużo frontów naraz i z niektórych konfliktów powinna się wycofać.

Wątpliwe jednak, by rządzący poszli za tą radą. Jarosław Kaczyński jest przekonany, że nie może się cofnąć ani o krok, bo całym jego kapitałem politycznym jest niemal religijna wiara jego wyznawców, przekonanych, że jest genialnym strategiem i nieomylnie prowadzi swój obóz od zwycięstwa do zwycięstwa, a ewentualne porażki to tylko chytre podstępy dla zmylenia wrogów. Taki wódz nigdy się nie wycofuje. Zawsze pręży muskuły, robi groźną minę i prze do przodu. I oczywiście trzyma w zanadrzu Wunderwaffe, która na pewno odwróci bieg wydarzeń. Gdy jej w odpowiednim momencie użyje, nad PiS-em znów zaświeci słonko.

Ciekawe, kiedy w końcu wyznawcy PiS-u zrozumieją, że jedyna Wunderwaffe, jaką prezes dysponuje, już została użyta. Nazywa się Witold Waszczykowski.

wyborcza.pl