Janda, 05.04.2017

 

 

Tomáš Forró: Zaufanie w służbach, które zniszczył Macierewicz, trudno będzie odbudować

Forró był dziś gościem Przemysława Iwańczyka w Radiu TOK FM.

„Jest to rutynowa korespondencja między BBN a kierownictwem MON” – tak Marek Magierowski skomentował kolejny list prezydenta skierowany do Antoniego Macierewicza. „Pan prezydent otrzymał w tej sprawie list od posła Marka Biernackiego i zgodnie z kompetencjami przekazał do BBN. On poprosił zaś MON o odpowiedź” – dodał Magierowski.

Sprawę nieuzasadnionych degradacji oficerów Kontrwywiadu Wojskowego opisuje w nowej POLITYCE Tomáš Forró, dziennikarz słowackiego „Dennikiem N”. Forró był dziś gościem Przemysława Iwańczyka w Radiu TOK FM.

Nieuzasadnione degradacje w Kontrwywiadzie Wojskowym

Sprawą Centrum Kontrwywiadu NATO z siedzibą w Warszawie, które miało zwiększać zdolności Sojuszu Północnoatlantyckiego w dziedzinie kontrwywiadu, Forró zainteresował się kilka miesięcy temu. Przeprowadził wtedy wywiad z Bartłomiejem Misiewiczem w sprawie listu, jaki słowacki minister obrony wystosował w sprawie niszczenia CEK NATO przez nowy polski rząd. Misiewicz twierdził, że takiego listu nie ma.

Zaczął się przyglądać i zauważać, że w Centrum trwa personalna czystka. Ale, jak twierdzi Forró, to tylko część większego problemu. – Dlaczego do pomieszczeń nowej placówki NATO w Warszawie bez żadnej zapowiedzi Polska wysłała szefa Służby Kontrwywiadu i Bartłomieja Misiewicza, skoro mogła to zrobić w elegancki sposób, dogadując się ze Słowakami? – pytał w TOK FM Forró.

Autor tekstu w nowej POLITYCE przytacza również druzgocącą opinię brytyjskiego wywiadu o tym, co dzieje się w polskich służbach. „Efektem obecnych czystek, przeprowadzanych przez polskie władze, są masowe próby infiltracji ze strony rosyjskich służb, które chcą umieścić jak najwięcej swych ludzi w polskiej administracji. Polska przestaje być sojusznikiem w obliczu wyzwań ze strony Rosji i staje się zagrożeniem dla całej naszej wspólnoty” – pisze.

Według Forró ta notka trafia w sedno problemu. – Spory polityczne to sprawy wewnętrzne Polski. Ale dlaczego zmiany personalne w służbach przeprowadza się w sposób, który zagraża bezpieczeństwu Polski, jej sojuszników i całej Europy Środkowej? Jedna sprawa to wyrzucić ludzi, którym nie ufamy, a inna to zrobić to w taki sposób, że osłabia się cała grupa, która ma walczyć z zagrożeniami ze Wschodu. I pozostaje pustka – uważa Forró.

Co dalej z CEK?

Zdaniem Forró, który kontaktował się z analitykami, którzy obserwują Centrum Kontrwywiadu NATO po słowackiej stronie, trzeba się starać, żeby projekt przetrwał, ale nadzieja jak mówili jego rozmówcy – że uda się odbudować stracone w służbach zaufanie, nie jest wielka.

Więcej w tekście „Mali agenci” Tomáša Forró.

polityka.pl

 

 

 

Ziobry sitwa:

Brat PZU, Żona Link4

ŚRODA, 5 KWIETNIA 2017

Ziobro: KRS, której tak bronią politycy opozycji, po prostu się nie sprawdziła, skompromitowała

20:51

Ziobro: Chcemy przeprowadzić cięcie i operację po to, aby uzdrowić ten chory organizm

– Są środowiska w Polsce, które chciałby storpedować reformę sądownictwa. Chcą nas skłonić, żebyśmy stworzyli pozory zmian, żebyśmy pudrowali coś, co na puder się nie nadaje. My chcemy przeprowadzić cięcie i operację po to, aby uzdrowić ten chory organizm i nie sądzę, żeby pan prezydent – znając jego wcześniejsze poglądy – chciał być reprezentantem takich środowisk – mówił Zbigniew Ziobro w “Gościu Wiadomości”.

20:50

Ziobro: Gdyby KRS potrafiła napiętnować zachowania związane z naruszeniem etyki, wówczas miałaby wiarygodność

Gdyby ta Krajowa Rada Sądownictwa działa w ten sposób, że broniąc racji środowiska sędziowskiego, jednocześnie potrafiła napiętnować zachowania, które są karygodne, związane z naruszeniem etyki, jak choćby przypadki kradzieży, takiej przestępczości pospolitej. Gdyby potępiała zachowania ujawnione przez kontrolę Ministerstwa Sprawiedliwości wielkiej korupcji i przestępstw w sądownictwie krakowskim, to wówczas miałaby wiarygodność – mówił Zbigniew Ziobro w “Gościu Wiadomości”.

20:34

Ziobro: KRS, której tak bronią politycy opozycji, po prostu się nie sprawdziła, skompromitowała

Krajowa Rada Sądownictwa, którą tak bronią politycy opozycji po prostu się nie sprawdziła, skompromitowała, o czym świadczą liczne zachowania i wypowiedzi, dlatego trzeba to zmienić – przekonywał minister Ziobro w “Gościu Wiadomości” TVP Info.

20:31

Ziobro: Nie będzie państwa w państwie

Nie będzie państwa w państwie, gdzie w środowisku sędziów sami siebie powołują, decydują o awansach, decydują o ocenie i decydują o tym, kto ma być ewentualnie usunięty ze środowiska. Trzeba to zmienić w sposób cywilizowany, tak jak to jest w Niemczech, Holandii, w Szwecji. Do tego modelu zmierzamy, a nie tak, jak nam proponuje komisja działająca przy Radzie Europy, wskazując nam za wzór Ukrainę i Albanię – mówił Zbigniew Ziobro w “Gościu Wiadomości” TVP Info.

20:29

Ziobro: Chodzi o pewne zasady. Żeby korporacyjne sitwy nie rządziły polskim sądownictwem

Kiedyś powiedziano, że środowisko [sędziowskie] samo się oczyści. Teraz widzimy efekty. Po owocach ich poznacie. Kilkaset sędziów, którzy wydawali kompromitujące wyroki, w tym ponad stu, którzy wydawali wyroki śmierci na polskich patriotów, nie ponieśli konsekwencji. Tylko jeden. Tutaj chodzi o pewne zasady, o to, żeby standardy etyczne obowiązywały, o to, żeby profesjonalizm był na pierwszym miejscu i żeby korporacyjne sitwy nie rządziły polskim sądownictwem – mówił “Gość Wiadomości” TVP Info Zbigniew Ziobro.

20:09

Rzepliński: To, co się dzieje wokół polskiej armii, zahacza o zbrodnię stanu

To, co się dzieje wokół armii, wybitnych polskich generałów, wykształconych, także w uczelniach brytyjskich, amerykańskich, co się dzieje z tworzeniem korpusu obrony terytorialnej i cel tego korpusu, co się dzieje wokół wycofywania Polski także ze struktur NATO i tworzących się struktur wojskowych UE, zahacza już o zbrodnię stanu – mówił Andrzej Rzepliński w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską w „Faktach po faktach” TVN24.

19:52

Rzepliński: Należę do najlepszego sortu. To ten, który tak mówi, należy do gorszego. Bo on niszczy Polaków

– Przyjmuję do wiadomości, że są ludzie różnych sortów, ale ja należę do pierwszego sortu, do najlepszego. To ten, który tak mówi, należy do gorszego sortu. Bo on niszczy Polaków, dzieli ich, kopie doły i wysadza ustrój Polski do góry nogami – mówił Andrzej Rzepliński w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską w „Faktach po faktach” TVN24.

19:48

Rzepliński: Wprowadziłbym jawność posiedzeń KRS

Jeżeli bym coś reformował, to zdecydowanie nie podoba mi się sala obrad plenarnych KRS. Są te monitory czarne. Jak oni w ogóle ze sobą rozmawiają? To ma być rozmowa o bardzo ważnych sprawach. O tym, kto będzie sędzią w konkretnym w sądzie, ale również o sprawach, których przedmiotem jest szerszenie niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Te wszystkie mikrofony, które zasłaniają. Dzisiaj są przecież małe mikrofony. Wreszcie wprowadziłbym jawność posiedzeń KRS, żeby wszyscy widzieli, kto i jak jest przygotowany – mówił Andrzej Rzepliński w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską w „Faktach po faktach” TVN24.

19:37

Rzepliński o reformie KRS: To kolejny etap procesu zawłaszczania państwa przez jedną partię

– [Reforma KRS] to kolejny etap procesu zawłaszczania państwa przez jedną partię, a właściwie przez jednego człowieka. Ze wszystkimi tego kosztami dla polskiego systemu sądowego. Jeżeli ta reforma będzie wdrożona, a grozi nam, że będzie – myślę, że na 99% – to będzie oznaczało, że w ciągu kilku lat minister sprawiedliwości wychowa sobie korpus sędziów posłusznych, gotowych strzelać obcasami przed urzędnikami państwowymi, czytaj również: partyjnymi – mówił Andrzej Rzepliński w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską w „Faktach po faktach” TVN24.

300polityka.pl

PO chce, by Kuchciński ukarał Kaczyńskiego

Andrzej Kublik, PAP, 05 kwietnia 2017

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Gazeta)

Zdaniem posłów PO prezes PiS Jarosław Kaczyński najczęściej zabiera głos wbrew regulaminowi Sejmu.

W środę posłowie PO zapowiedzieli, że złożą wniosek do marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego o ukaranie posła PiS Jarosław Kaczyńskiego. Zdaniem posłów PO w tej kadencji Sejmu Kaczyński najczęściej zabierał głos niezgodnie z regulaminem Sejmu.

„Pan Jarosław Kaczyński 16 razy zabrał głos w Sejmie, z czego osiem razy zrobił to niezgodnie z Regulaminem Sejmu” – powiedział poseł PO Sławomir Nitras.

Równe prawo dla posłów

W środę czworo posłów PO otrzymało informację od marszałka Sejmu o karach finansowych za wypowiedzi z trybuny sejmowej w grudniu zeszłego roku – poinformował szef klubu PO Sławomir Neumann.

„Pani poseł Monika Wielichowska domagała się obecności dziennikarzy w Sejmie. Pan poseł Sławomir Nitras także domagał się tego, żeby uchwała PO o pozostawieniu dziennikarzy w Sejmie była rozpatrywana. Pan poseł Krzysztof Gadowski chciał dowiedzieć się o likwidowanych kopalniach na Śląsku przez rząd Beaty Szydło. Pani poseł Henryka Krzywonos została ukarana za to, że chciała się dowiedzieć, czemu służyć ma ustawa o zgromadzeniach zakazująca obywatelskich, spontanicznych zgromadzeń, która daje przewagę rządowym manifestacjom” – powiedział Neumann.

Podkreślił, że posłowie PO domagają się od marszałka Marka Kuchcińskiego, by ukarał posła Kaczyńskiego na podstawie tych samych przepisów, które posłużyły do wymierzenia kary posłom Platformy.

Test dla marszałka

„Będziemy dziś wnioskować do marszałka Sejmu, by traktował równo posłów opozycji i posłów z klubu PiS i tak jak ukarał naszych posłów taką samą miarę zastosował do PiS, a zwłaszcza Jarosława Kaczyńskiego, który w takim samym trybie jak Nitras zabierał głos, a kara go ominęła” – wyjaśnił Sławomir Neumann.

Jego zdaniem posłowie PO zostali ukarani za słowa prawdy.

„To skandal, żeby posłowie byli karani za słowa w debacie publicznej w polskim parlamencie” – zaznaczył. Neumann uważa, że „znacznie gorsze ekscesy, które dzieją się na trybunie sejmowej wyczyniane przez posłów PiS, przechodzą bezkarnie”.

Poseł PO Sławomir Nitras dodał, że jeśli Kuchciński nie wymierzy kary Kaczyńskiemu, będzie to świadczyło o jego stronniczości marszałka Sejmu.

„Jeżeli tego nie zrobi, będzie to dowód na to, że jest stronniczym marszałkiem, łamie regulamin Sejmu i będziemy wnioskować o ukaranie pana marszałka Kuchcińskiego” – stwierdził Nitras.

 

wyborcza.pl

W Sejmie o „upadku moralnym”: mordowaniu nienarodzonych dzieci, pladze rozwodów i… antykoncepcji

Paweł Kośmiński, 05 kwietnia 2017

Anna Sobecka

Anna Sobecka (WOJCIECH KARDAS)

– Odrzucanie chrześcijańskiego systemu wartości prowadzi zawsze do zabójczego totalitaryzmu władzy, a ostatecznie do samozniszczenia. Dlatego tak bardzo ważne jest przestrzeganie chrześcijańskiego systemu wartości – mówiła w Sejmie Anna Sobecka. PiS chce przyjąć uchwałę o objawieniach fatimskich.

Specjalną uchwałę mającą uczcić setną rocznicę objawień fatimskich złożyła grupa posłów PiS. Pod projektem podpisało się 55 z nich. Wśród nich: wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński, były przewodniczący NSZZ „Solidarność” Janusz Śniadek, czy Anna Sobecka. Pod koniec marca sejmowa komisja kultury i środków przekazu zarekomendowała przyjęcie uchwały.

Uchwała głosi „w sposób niezwykle dramatyczny, poprzez przekazanie trzyczęściowej tajemnicy oraz spektakularny cud słońca, Matka Boża przypomniała ewangeliczną prawdę, że ludziom do szczęścia, tak naprawdę, potrzebny jest tylko Wszechmocny Bóg, który stworzył nas dla siebie i pragnie podzielić się z nami pełnią szczęścia”.

W uzasadnieniu czytamy: „Obchody stulecia to nie tylko wspomnienie historyczne, ale przede wszystkim okazja do głoszenia wezwania Matki Boskiej w Fatimie, której orędzie nadal wywiera dobroczynny wpływ na współczesność i przyszłość drogi Kościoła oraz historii ludzkości”.

Podczas środowej debaty w Sejmie sprawozdawca Anna Sobecka podkreślała, że w objawieniach „Matka Boża przepowiedziała największe wydarzenia XX wieku”, takie jak: II wojna światowa, prześladowania Kościoła katolickiego, upadek komunizmu czy „zorganizowany przez ateistyczne siły walczące z Bogiem i Kościołem katolickim” zamach na Jana Pawła II.

– Wyrazem obecnego kryzysu wiary w Europie jest upadek moralny wyrażający się w braku szacunku do życia, w masowym mordowaniu nienarodzonych dzieci, eutanazji, w antykoncepcji, pladze rozwodów, narkomanii itp. Odrzucanie chrześcijańskiego systemu wartości prowadzi zawsze do zabójczego totalitaryzmu władzy, a ostatecznie do samozniszczenia. Dlatego tak bardzo ważne jest przestrzeganie chrześcijańskiego systemu wartości – mówiła Sobecka.

Uchwałę zachwalał PiS i Robert Winnicki (obecnie poseł niezrzeszony, wcześniej w Kukiz’15, prezes Ruchu Narodowego). Jak mówiła Barbara Bubula, klub PiS poprze uchwałę „dla dania świadectwa przekonaniu, że nie samym chlebem człowiek żyje i że odniesienie spraw historii do Bożej opatrzności jest istotnym składnikiem naszej tożsamości narodowej i fundamentem wartości, na którym zbudowane jest państwo polskie”.

– Pobożność jest ważna, ale rozumu nie zastąpi – Wojciech Król (PO) odpowiedział PiS, nawiązując do słów ks. Józefa Tischnera. – Nie sankcjonuje się wiary uchwałami, nie wikła się Matki Boskiej w geopolityczną sytuację Polski – mówił. W projekcie uchwały czytamy bowiem, że przesłanie fatimskie „nabiera dla naszej Ojczyzny szczególnego znaczenia” również „mając na uwadze obecną sytuację geopolityczną Polski”.

– Co to znaczy? Rozumiem, że poparcie dla PiS wynika z objawienia Matki Boskiej? – pytał z kolei Stefan Niesiołowski (Unia Europejskich Demokratów). – Nie jest rolą Sejmu uchwalanie tego rodzaju uchwał. Państwu się pomyliły sale katechetyczne czy kaplice z parlamentem – stwierdził.

Krystian Jarubas zarzucił PiS, że „nie po raz pierwszy wykorzystuje Kościół i religię dla swoich politycznych celów”. – Za to, że próbujecie wikłać go w politykę, wielu z was być może będzie się smażyć w piekle – rzucił do posłów PiS.

Krzysztof Mieszkowski (Nowoczesna) wskazywał, że uchwała pozostaje w sprzeczności z artykułami konstytucji i konkordatu. Nowoczesna złożyła wniosek o odrzucenie projektu, PO już zapowiedziała, że „z szacunku dla osób wierzących i niewierzących” w ogóle nie weźmie udziału w głosowaniu. W PSL każdy zagłosuje wedle własnego uznania.

wyborcza.pl

ŚRODA, 5 KWIETNIA 2017

Szef MON: Nie wyprowadzamy Polski z Eurokorpusu. Takie plany formułował minister Siemoniak

18:26

Szef MON: Nie wyprowadzamy Polski z Eurokorpusu. Takie plany formułował minister Siemoniak

Minister Siemoniak takie plany formułował, bo to jego decyzja. On inne plany formułował, że trzeba wykorzystać konflikt wewnątrz różnych państw, żeby przy okazji podjąć decyzję o wyprowadzeniu [z Eurokorpusu]. My nie wyprowadzamy Polski z Eurokorpusu. Zmieniamy, zmniejszamy nasze zaangażowanie ze względu na to, że zwiększyło się zagrożenie na flance wschodniej i maksimum sił należy skoncentrować na flance wschodniej – mówił Antoni Macierewicz w Polskim Radiu 24.

18:03

Macierewicz: Polacy nie mieli się dowiedzieć o współpracy SKW z FSB. Wytłumiano informacje

Wytłumiano informacje. Polacy nie mieli się dowiedzieć, że tajne i wojskowe służby współpracują ze służbami rosyjskimi, które się polskiej historii i rzeczywistości zapisały bardzo ponuro. Pan minister Siemoniak przyczynił się w istotny sposób, jak sądzę, do decyzji prokuratorów, bo mogę sądzić tylko z zewnętrznych tego objawów. To przesłuchanie jest ważne dla całokształtu tej – jaki twierdzi prokuratura – nielegalnej umowy i nielegalnej działalności wymierzonej na szkodę Polski w ostateczności – mówił Antoni Macierewicz w PR24 o współpracy SKW z FSB.

17:53

Macierewicz: Szef MON jest daleko od bieżącej polityki. W wewnętrzne sprawy wchodzę bardzo ostrożnie

Minister obrony jest od bieżącej polityki daleko, bo koncentruje się na sprawach zasadniczych, jakim jest bezpieczeństwo państwa, zwłaszcza militarne bezpieczeństwo państwa, więc w wewnętrzne sprawy wchodzę bardzo ostrożnie, delikatnie i niezbyt intensywnie – przekonywał minister Antoni Macierewicz w PR24.

17:45

Macierewicz o korespondencji z PAD: To naturalne. Więcej rozmawiamy, mniej piszemy

Jeżeli prezydent pisze do ministra obrony, to minister odpowiada prezydentowi. Minister obrony bardzo często pisze do pana prezydenta, żeby zrelacjonować mu przebieg swoich działań i problemów, które stoją przed MON i przed Polską w sferze militarnej i obronności. To jest naturalne, ta korespondencja, a była nawet nieporównanie intensywna i częstsza wtedy, gdy organizowaliśmy szczyt NATO, czy Światowe Dni Młodzieży. To, że zostały wymienione 2 czy 3 listy w ostatnim czasie jest świadectwem oszczędności w tej dziedzinie, niż intensywności. Więcej rozmawiamy, mniej piszemy – stwierdził szef MON w rozmowie z Adrianem Klarenbachem w PR24.

17:40

Macierewicz o nowym rzeczniku MON: To kobieta odważna, dzielna i skutecznie działająca

Tego wakatu już nie ma [na stanowisku rzecznika MON] (…) Pominę na razie szczegóły. Mam nadzieję, że państwo dziennikarze przyjmą tę nową osobę pełniącą funkcję rzecznika z sympatią i dobrą wolą. Wiemy już, że to jest kobieta i wiemy, że to kobieta odważna, dzielna i skutecznie działająca – mówił Antoni Macierewicz w Polskim Radiu 24 i dodał, że przedstawi nowego rzecznika resortu na najbliższej konferencji prasowej.

300polityka.pl

„Ludzie będą się zastanawiać, czy posłowie nie mają co robić? Sejm nie jest miejscem na debaty o objawieniach fatimskich”

As, 05.04.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,103454,21595529,video.html?embed=0&autoplay=1
– PiS jest skrajnie populistyczny, a takie zdarzenia – jak debata ws. objawień fatimskich – wykorzystuje wyłącznie do własnych celów propagandowych – mówił w TOK FM Borys Budka. Poseł PO nie będzie głosował ws. uchwały. Bo wg niego, Sejm nie jest miejscem na debaty ws. religii i wiary.

– Uważam, że debata na taki temat szkodzi nie tylko Sejmowi, ale też Kościołowi i ludziom wierzącym. Każdy będzie stukał się w głowę, zastanawiał czy posłowie nie mają co robić- ocenił poseł Budka w rozmowie z Mikołajem Lizutem.

Zdaniem byłego ministra sprawiedliwości, Sejm nie jest dobrym miejscem na debaty w sprawach religijnych. Wg Borysa Budki, zgadzając się na prace nad uchwałą ws. 100-lecia objawień fatimskich, „PiS spłaca środowisku Radia Maryja długi z czasów kampanii”.

– PiS jest skrajnie populistyczny, a takie zdarzenia wykorzystuje tylko i wyłącznie do własnych celów propagandowych. Jak ktoś jest religijny, to idzie do kościoła, a nie afiszuje się ze swoimi poglądami. Mam wrażenie, że te same osoby, które zagłosują za uczczeniem objawień, na drugi dzień będą kłamać, mówić językiem nienawiści – mówił poseł PO w TOK FM.

Upamiętnić trzeba

Posłowie PiS zgłaszając projekt uchwały argumentowali, że rocznicę objawień trzeba upamiętnić, gdyż  w 1917 roku „w swoim orędziu Matka Boża przewidziała największe wydarzenia XX wieku, a jego przesłanie jest nadal aktualne”.

Ale nie zabrakło nawiązań do współczesności. „Mając również na względzie obecną sytuację geopolityczną Polski przesłanie fatimskie nabiera dla naszej Ojczyzny szczególnego znaczenia” – napisali w uzasadnieniu wnioskodawcy.

TOK FM

W Sejmie dyskusja o objawieniach fatimskich. „To fakt historyczny!”, „Projekt przesiąknięty dewocją!”

OK, PAP, 05.04.2017

Anna Sobecka w Sejmie

Anna Sobecka w Sejmie (S.Kamiński/AG)

PiS chce, by posłowie uczcili 100. rocznicę objawień fatimskich – dziś dyskutowano nad projektem uchwały w tej sprawie. „Projekt jest przesiąknięty dewocją” – odpowiada PiS-owi Platforma.

Przygotowany przez grupę posłów PiS projekt uchwały ws. uczczenia 100. rocznicy objawień fatimskich podzielił posłów. Członkowie Prawa i Sprawiedliwości przekonywali w Sejmie o istotnej roli wydarzenia dla wszystkich Polaków i świata. Opozycja nie szczędziła natomiast słów krytyki. Pojawił się też wniosek o odrzucenie projektu – złożył go klub Nowoczesna.

Poseł sprawozdawca Anna Sobecka z PiS oceniła, że uchwała jest zgodna z konstytucją i konkordatem. – Objawienia fatimskie są faktem historycznym uznanym przez Kościół. W Polsce każdy cieszy się wolnością wyznania, posłowie również – stwierdziła. – To, że możemy i powinniśmy modlić się za siebie nawzajem, ale także za tych, którzy są naszymi nieprzyjaciółmi, stanowi szczególne przesłanie Fatimy – dodała Barbara Bubula.

Na Twitterze zwracano uwagę, że sala Sejmu świeciła pustkami. Przed Anną Sobecką widać było wiele pustych miejsc.

„Kto upoważnił PiS do podszywania się pod Matkę Boską?”

– Państwu się pomyliły sale katechetyczne z parlamentem. Ile obłudy potrzeba, ile pogardy dla ofiar komunizmu, żeby Pani Bubula powoływała się na te ofiary – stwierdził Stefan Niesiołowski z klubu Europejskich Demokratów. – Dlaczego wy macie mówić w imieniu tych ludzi? Kto upoważnił PiS żeby podszywać się pod Matkę Boską? – pytał Niesiołowski. I stwierdził, że „absurdalna uchwała jest efektem również absurdalnej sytuacji”, w której „mamy w parlamencie grupę posłów PiS powiązanych z toruńskim oligarchą, którzy wyświadczają mu różne przysługi i prezenty”.

„Projekt przesiąknięty dewocją”

Platforma Obywatelska zapowiedziała dziś, że nie weźmie udziału w głosowaniu nad uchwałą. Wojciech Król tłumaczył, że nie zrobią tego „z szacunku dla osób wierzących i niewierzących”. Jak ocenił, projekt jest „przesiąknięty dewocją”.  – Nie sankcjonuje się wiary uchwałami. Rozumu i wiary żadną uchwałą nie zastąpimy – stwierdził.

 – PiS wykorzystuje Kościół dla realizacji swoich celów – powiedział Krystian Jarubas z PSL. Jego zdaniem, intencje autorów uchwały są niezrozumiałe i zmierzają do „uwikłania Kościoła w politykę”.

Wniosek o odrzucenie uchwały złożył Krzysztof Mieszkowski z Nowoczesnej. Jego zdaniem łamie ona konstytucję i narusza przepisy konkordatu, według których państwo powinno być neutralne światopoglądowo.  – To jeden z elementów budowania ideologii państwa PiS – ocenił.

„Miejsce marksizmu zająć może ateizm w innej postaci”

Skąd pomysł na uczczenie przez posłów objawień fatimskich? Jak napisano w projekcie uchwały, „rzadko które wydarzenie religijne odegrało tak ważną rolę w dziejach Kościoła, a nawet całego świata, jak objawienia fatimskie. Z powodu wagi i doniosłości orędzia z 1917 roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, przekonany o jego szczególnym znaczeniu, pragnie uczcić objawienia fatimskie w ich setną rocznicę”.

 „Orędzie fatimskie nadal jest stałym punktem odniesienia i wezwaniem do życia ewangelią. Wciąż istnieje jeszcze niebezpieczeństwo, że miejsce marksizmu zająć może ateizm w innej postaci, który wychwalając wolność, zmierza do zniszczenia samych korzeni moralności ludzkiej i chrześcijańskiej” – dodano w uzasadnieniu.

 

gazeta.pl

„Prezydent Duda budzi się ze snu zimowego. Pisze listy, które nic nie dadzą”

As, 05.04.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,103085,21595222,video.html?embed=0&autoplay=1
– Trzymam kciuki za prezydenta, by zrozumiał, że nie tędy droga. Wpisywanie się w niszczenie państwa spycha go na bardzo złe miejsce w historii – ocenił w TOK FM Borys Budka. Wg posła PO, polityka epistolarna uprawiana przez prezydenta nie powstrzyma szefa MON przed dewastacją armii.

Listy między Pałacem Prezydenckim a MON zaczęły krążyć w marcu. Prezydent Duda zapytał o brak obsady stanowisk attaché obrony w kilku ważnych państwach. Odpowiedź min. Macierewicza prezydenta nie zadowoliła, więc Andrzej Duda zaprosił szefa MON na spotkanie. Po rozmowie nie było wspólnej konferencji prasowej.

„Prezydent się ośmiesza, minister mu w tym pomaga” – Passent o korespondencji Duda-Macierewicz

Teraz – w imieniu prezydenta – szef BBN Paweł Soloch pyta Antoniego Macierewicza o sytuację w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego.

– Być może to znak wiosny, że prezydent Andrzej Duda budzi się ze snu zimowego i zacznie być bardziej aktywny, jako zwierzchnik sił zbrojnych – komentował w TOK FM wymianę listów Borys Budka z PO.

Były minister sprawiedliwości uważa, że pisanie listów niczego nie zmieni. – Nie wiem, czy to poważne, że prezydent – zamiast wezwać ministra na dywanik i sprowadzić go do parteru-  pisze listy, które nic nie dadzą. Bo Antoni Macierewicz ma swego rodzaju immunitet u posła Kaczyńskiego – ocenił.

W co gra prezydent?

Budka zwrócił uwagę, że prezydent Duda przez długie miesiące tolerował, to co dzieje się w armii, od czasu objęcia ministerstwa przez Antoniego Macierewicza. Sam nie krytykował polityki, która doprowadziła do fali odejść doświadczonych oficerów; nie pytał o śmigłowce dla armii. A jego rzecznik konsekwentnie powtarzał, że panowie często rozmawiają o sprawach armii.

Teraz zobaczyć możemy zmianę taktyki. – Chciałbym życzyć prezydentowi, żeby na dwulecie swojej prezydentury, wybił się może nie na niepodległość, ale by zaczął realizować swoje kompetencje konstytucyjne – stwierdził poseł PO.

„Mamy zupełną abdykację prezydenta Dudy. Okazuje się kompletnie zbędny” – ocenia b. szef MON

Zgodnie z  konstytucją to prezydent jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych. – Andrzej Duda jest wyjątkowo nieśmiały w swoich działaniach w stosunku do min.. Macierewicza. A trzeba powtarzać, że Antoni Macierewicz swoimi działaniami szkodzi Polsce, bezpieczeństwu Polaków. Jego działanie może cieszyć wyłącznie naszych wrogów – mówił Borys Budka w rozmowie z Mikołajem Lizutem.

Polityk Platformy Obywatelskiej trzyma kciuki za prezydent „by wreszcie zrozumiał, że nie tędy droga” –  Wpisywanie się w niszczenie państwa spycha go na bardzo złe miejsce w historii.

Misiewicz symbolem

Dla byłego ministra symbolem destrukcyjnej polityki szefa MON jest kariera Bartłomieja Misiewicza. – Człowiek, który był pomocą w aptece, wręczał polskim generałom przeniesienia do rezerwy. To wstyd. Dla mnie wręczenie medalu Misiewiczowi to symbol upadku tego rządu.

Przypomnijmy, że choć krytycznie o Misiewiczu wypowiadali się premier Szydło i prezes Kaczyński – pozycja młodego współpracownika ministra Macierewicza jest nie do podważenia.

„Prezydent Duda na plażach Trójmorza buduje zamki na piasku” – prof. Kuźniar ostro o słabościach prezydentury

 

TOK FM

 

Ziemowit Szczerek pisarz, publicysta

Putinki odgrywają szopkę przed Zachodem

04 kwietnia 2017

Nike 2016. Ziemowit Szczerek, nominacja za reportaż

Nike 2016. Ziemowit Szczerek, nominacja za reportaż „Tatuaż z tryzubem” (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Już niedługo Putin będzie mógł powiedzieć Unii: co się mnie czepiasz, Brukselo zła, skoro we własnych szeregach, w Polsce i na Węgrzech, masz takich Putinków jak ja?

Jak tylko marzec przychodzi, wsiadam w auto i tnę na południe tak daleko, aż pierwsze zobaczę pąki. Zwykle wystarczy na Węgry dojechać. W tym roku trzeba było aż do Serbii. No i widziałem pąki, ale nie udało mi się wiosny zobaczyć. W zasadzie to nawet Serbii się nie udało zobaczyć, bo ją premier Aleksandar Vucić zasłaniał. Serbska wersja Viktora Orbána. Vuciciowi nie podskoczysz: kontroluje media, rozszerza polityczne wpływy na cały kraj. W Serbii trwała kampania prezydencka i cały kraj oklejony był plakatami jego. Vucić na płotach – Vucić na billboardach. Aż się wymiotować tym Vuciciem chciało. Gdy w końcu wyjechaliśmy z Serbii i zobaczyliśmy zwykłe szyldy reklamujące kredyty, raty i rabaty – to aż ulgę po tym północnokoreańskim Vuciciu poczuliśmy.

Tylko że z deszczu pod rynnę trafiliśmy, bo na Węgry, gdzie to samo co Vucić robi Orbán. Co chwila słychać było o nowych aferach związanych z „narodową klasą biznesową”, którą stworzył i która żeruje na unijnych funduszach i państwowych zleceniach. I kasie z Rosji. W Czechach wielkimi krokami nadchodził Babis, który był biznesmenem populistą pełnym antykorupcyjnych haseł, i naginał, jak leci, dobre demokratyczne zasady dla własnych korzyści. W Rumunii właśnie do władzy doszli socjaldemokraci, którzy rządy chcieli zacząć od wyzerowania kar za przewały politycznym kolegom.

W Polsce, po tym jak wprowadzono antydemokratyczny system polegający na fasadowości konstytucji i faktycznej władzy szefa partii, w zasadzie tylko ten szef, który doprowadził do korupcji systemu politycznego, trzyma cały ten system przed popadnięciem w korupcję gospodarczą, bo czego jak czego, ale pazerności nie można Jarosławowi zarzucić. Ale Kaczyński nie upilnuje narodowej władzy przed popadnięciem w to samo, w co popada wszędzie, gdzie demokracja została zamieniona przez autokrację: w Rosji, na Węgrzech, w Serbii, w republikach środkowoazjatyckich czy afrykańskich. Wszędzie na peryferiach. Bo kto wie, czy straszna prawda nie jest taka, że tylko centrum umie grać w prawdziwą demokrację. Na razie zmaga się z nią Trump – zobaczymy, kto wygra. Ale tylko centrum udało się stworzyć system, w którym jako tako mogą się porozumieć polityczni przeciwnicy.

20 lat z okładem wystarczyło, żeby to wszystko, co próbowały europejskie peryferie osiągnąć poprzez przyjmowanie standardów centrum, poszło się paść. Pozostała demokratyczna skorupa, w której gnieżdżą się tacy jak Vucić, Orbán, Kaczyński czy Putin. To wszystko jest Putinowi na rękę, bo raczej nie gra on na zupełny upadek Zachodu. Chodzi tylko o to, by Zachód obniżył standardy i by Putinowska Rosja stała się dla niego akceptowalna. I te standardy są obniżane. Obniżają je pożyteczni idioci Rosji, jak Orbán czy Kaczyński. Już niedługo Putin będzie mógł powiedzieć Unii: co się mnie czepiasz, Brukselo zła, skoro we własnych szeregach masz takich Putinków jak ja?
Ale demokratyczna forma mimo wszystko pozostała. Demokracja to świętość, a święty jej ogień nadal płonie na Zachodzie. I przed tym Zachodem cały ten świat peryferyjnych cwaniaków nadal szopkę odgrywa. Tyle że ta świętość nie jest przestrzegana. Jak chrześcijaństwo w wiekach średnich. Tak, Robert Kaplan miał rację, porównując demokrację z chrześcijaństwem: i jedno, i drugie miało zmienić relacje między ludem i władzą, występowało w obronie maluczkich, ale i jedno, i drugie szybko stało się pustą formą chroniącą stare dobre ustawienia. To, co obserwujemy dziś, to nic innego jak korupcja tego demokratycznego ideału, tak samo jak skorumpowało się chrześcijaństwo i nabrało wynaturzonych form, tych wszystkich katabasoidów, pierścieni na palcach biskupich, tego tępego torquemadyzmu.

Demokracja w czasach dynastii Bushów i niespełnionej dynastii Clintonów też nie miała się najlepiej. W czasach przegięć i wynaturzeń, w czasach bliźniaków na pozycjach premiera i prezydenta i dogmatyzmu z prawej i lewej strony, w czasach zbójeckiego liberalizmu gospodarczego i narzucania światu rozwiązań, których nie chciał. Teraz to wszystko się zawaliło, bo gniło od dawna. No i cóż, pozostaje nam czekać na reformację.

wyborcza.pl

NITRAS ODPOWIADA KUCHCIŃSKIEMU NA KARY DLA POSŁÓW OPOZYCJI: NIE JESTEŚCIE PIERWSZYM REŻIMEM KTÓRY KARZE HENRYKĘ KRZYWONOS!

ŚRODA, 5 KWIETNIA 2017

Nowoczesna o projekcie ustawy o „upartyjnieniu” KRS: Niekonstytucyjny

16:01

Nowoczesna o projekcie ustawy o „upartyjnieniu” KRS: Niekonstytucyjny

Tą ustawą [o KRS] politycy PiS-u kończą właśnie ostatni odcinek taśmociągu do załatwiania własnych, partyjnych spraw, przy wykorzystaniu państwowych instytucji – mówiła w Sejmie Kamila Gasiuk-Pihowicz. – Nowoczesna apeluje do posłów PiS o wycofanie z procedowania wadliwej konstytucyjnie ustawy – dodała Barbara Dolniak.

Zdaniem Nowoczesnej, projekt ustawy o „upartyjnieniu” KRS jest niekonstytucyjny i wprost łamie artykuł 10 Konstytucji RP, gwarantujący trójpodział władzy. Sędziów do Krajowej Rady Sadownictwa mają wybierać, nie jak dotychczas sami sędziowie, ale PiS-owska większość parlamentarna. Konstytucja jasno wskazuje, ilu członków KRS-u ma być wybranych przez parlament.

Zgodnie z art. 187 Konstytucji jest to tylko 4 posłów i 2 senatorów. Po uchwaleniu projektu parlament wybierze łącznie do KRS aż 21 członków. – Albo Minister Sprawiedliwości nie potrafi liczyć na palcach do czterech i do dwóch, albo z premedytacją łamie Konstytucję – stwierdziła w Sejmie Gasiuk-Pihowicz. – Ta ustawa prowadzi do upartyjnienia KRS – dodała.

Zwróciłam się do ekspertów: profesora Ryszarda Piotrowskiego i dra Tomasza Zalasińskiego z prośbą o ocenę projektu Prawa i Sprawiedliwości. Obydwie opinie potwierdzają, że projekt PiS dot. zmian w KRS jest niekonstytucyjny. Apelujemy ponownie do posłów PiS o wycofanie tego projektu z procedowania, bo w pracach komisyjnych nie da się go poprawić. Jest od podstaw niekonstytucyjny – podsumowała wicemarszałek Dolniak.

14:39

PO składa wniosek do Kuchcińskiego i domaga się ukarania Kaczyńskiego za zabieranie głosu w sposób niezgodny z regulaminem Sejmu

To wniosek klubu PO, który dzisiaj zostanie skierowany do marszałka Kuchcińskiego w związku z zachowaniem posła Kaczyńskiego. W tej kadencji Sejmu Kaczyński jest posłem, który najczęściej w sposób niezgodny z regulaminem zabiera głos. Kaczyński w tej kadencji 16 razy głos w Sejmie, z czego 8 razy zrobił to w sposób niezgodny z regulaminem Sejmu. Domagamy się od marszałka Kuchcińskiego symetrii. Domagamy się tego, żeby na podstawie tych samych przepisów, na podstawie których ukarał nas, ukarał Kaczyńskiego. To jedyny dowód w jaki może nam udowodnić, że w sposób bezstronny, obiektywny, traktując równo wszystkich posłów prowadzi obrady Sejmu. Jeżeli tego nie zrobi, to będzie dla nas dowód na to, że jest stronniczym marszałkiem, łamie regulamin Sejmu i będziemy wnioskować o ukaranie marszałka Kuchcińskiego. Posłów wolno karać, ale my mamy też prawo żądać karania osób, które w sposób ewidentny łamią prawo – mówił Sławomir Nitras na briefingu w Sejmie.

Panie Marszałku Kuchciński, pan nas nie wystraszy. Może pan nas karać, ale nie zamknie pan opozycji ust i Platformie – dodał Sławomir Neumann.

300polityka.pl

 

Magdalena Środa – filozof, etyk

Kukizowi rośnie, PO-PiS trzyma się mocno. Co o Polsce mówią sondaże

04 kwietnia 2017

Wybory parlamentarne 2015 w Białymstoku

Wybory parlamentarne 2015 w Białymstoku (AGNIESZKA SADOWSKA)

Za każdym razem, gdy ukazuje się jakiś wynik badania poparcia dla partii, jestem zadziwiona. Kogo oni badali?

Mało co tak sprzeciwia się zdrowemu rozsądkowi jak sondaże dotyczące poparcia dla partii, oczywiście prócz działań samych partii. Za każdym razem, gdy ukazuje się jakiś wynik, jestem zadziwiona. Kogo oni badali? Jak? Sondaże to nie zimny przekaz informacji, tylko kij włożony w mrowisko: dlaczego rośnie, jak nie rośnie? Dlaczego spada, jak nie spada?

Ostatni sondaż IBRiS-u dla Onetu (3 kwietnia) był tego dobrym przykładem. Najmniejsze zdziwienie budził PiS ze swoim ponad 30-proc. poparciem (30,5) i to nie dlatego, że je rozumiem, tylko że przywykłam. Żyjemy w kraju, w którym jakaś część mieszkańców po prostu lubi autorytaryzm, izolację i zniszczenie zwane „dobrą zmianą”. To zapewne stały elektorat, który – pocieszają mnie specjaliści – nie zmienia zdania i będzie trwał przy liderze, Smoleńsku, dewastujących reformach po wsze czasy. Bo lidera kocha, w Smoleńsk wierzy, skutków reform nie jest w stanie przewidzieć.

Rośnie PO (29 proc.). To oczywiście mobilizująca wiadomość dla tej partii, ale też nie ma się co dziwić: jeśli ktoś chce postawić na nie-PiS, to stawia na najsilniejszego, choć gdyby miał nieco rozsądku, to powinien wiedzieć, że to nie najlepszy wybór, bo konserwatyzm wielu członków tego ugrupowania jest niebezpiecznie zbliżony do ideologii PiS-u. W Parlamencie Europejskim, gdy trzeba głosować nad przyjęciem dokumentów równościowych, członkowie PiS-u głosują przeciw (w zgodzie z sumieniem), członkowie PO wstrzymują się od głosu (w zgodzie ze strategią). Nie będzie więc w nich silnego oparcia dla budowy nowoczesnego, egalitarnego społeczeństwa, które jest jedyną alternatywą dla państwa PiS-u. Może zwyciężyć jakaś strategia typu PO-PiS.

Zasmuca mnie, lecz nie dziwi ciągłe dołowanie Nowoczesnej (7,4 proc.); jej lider nie rozliczył się jeszcze z chłopięcych szaleństw i wielu wpadek, a członkowie i członkinie jego partii nie potrafią go do tego zmusić ani się usamodzielnić. Gdybyż posłanki Nowoczesnej zrozumiały, że partia ta bez nich jest niczym, a one bez Petru naprawdę będą mogły rozwinąć skrzydła, to być może notowania by urosły. Albo i nie.

Szokuje awans Kukiz’15 (8,8 proc.), partii z kapelusza, bez programu, bez osobowości, z liderem, który nic nie rozumie, mówi (a właściwie pokrzykuje) byle co, byle jak… Z jakich powodów można wspierać taką partię? Jakie racje za tym stoją? Przekora? Zaślepienie typu „pop”?

Trudno powiedzieć. A jednak rośnie. Podobnie z nagłym „sukcesem” SLD (6 proc.). Dlaczego ktokolwiek interesuje się partią, której lider (Miller, bo o Czarzastym nikt nic nie wie) uczuciowo tkwi między Lepperem a Ogórek, a z programów interesują go tylko telewizyjne, w których może wystąpić? Według IBRiS-u do gry weszłoby jeszcze PSL (6,6 proc.). Uważam, że to ogromna zasługa Szyszki. W końcu Pawlak gasił lasy, które Szyszko chce wycinać. Partia Razem poza parlamentem, trochę szkoda, ale ponieważ programowo lubi być „osobno”, więc to może jej sukces?

W sondażu nie pojawiło się pytanie: „Czy wierzysz, że w Polsce będą jeszcze kiedyś wolne wybory?”. A szkoda, bo może sondaże są nam już w ogóle niepotrzebne?

 

wyborcza.pl

Anemiczny Duda kontra demoniczny Macierewicz

Anemiczny Duda kontra demoniczny Macierewicz

Czyżby Andrzej Duda chciał powstać z kolan mimo reprymendy Jarosława Kaczyńskiego? Oto dalej uprawia „politykę epistolarną”. Jego nominat – szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch – pisze list do Antoniego Macierewicza w sprawie oficerów kontrwywiadu. Tak by się mogło wydawać, lecz ten list ma datę wysłania z połowy marca, czyli z czasów przed uspokojeniem prezydenta przez Antoniego Macierewicza, iż wszystko jest cacy. „Cacy” mogło się nie spodobać nowemu szefowi gabinetu Dudy Krzysztofowi Szczerskiemu, który ma ambicje, a który musi zrobić Dudzie „nowe otwarcie”.

Ludwik Dorn twierdzi – a on wydaje się być znawcą psychologii PiS, jak mało kto – iż Duda realizuje zlecenie Jarosława Kaczyńskiego, aby podtopić Macierewicza. Prezes PiS ma przeciwnika nie lada, który może wyprowadzić z PiS nacjonalistyczny elektorat liczony na 10 proc., a do tego jest w posiadaniu kadzideł smoleńskich dla wiernych tego kościoła. Na kogoś takiego nie można sobie pstryknąć i pozbyć się. Albo podtopiony Macierewicz będzie mniej niszczył siły zbrojne, albo faktycznie potrzyma się go dłużej bez powietrza, to politycznie zejdzie.

Prekursorem pomysłu na list do Macierewicza nie jest ani Duda, ani środowisko PiS, bo powstał on na kanwie interwencji byłego szefa służb specjalnych rządu PO-PSL Marka Biernackiego. Ten zaalarmował Dudę w sprawie degradacji major Magdaleny E., która prowadziła w Afganistanie i na Białorusi ważne operacje kontrwywiadowcze.

Tak więc list Solocha jest antydatowany, ale on wyciekł teraz. Beata Szydło zareagowała w swoim stylu: „Do mnie prezydent listów nie pisze, więc ja wątpliwości nie mam”. Dla niej Macierewicz jest niezastąpiony: „Jestem z pracy ministra Macierewicza zadowolona”. Albo premier ckni się czas kampanii wyborczej i jakiś liścik (polityczny, oczywiście) od Dudy chętnie by przeczytała, albo jest pogodzona, że to nie ona decyduje, kto jest ministrem w jej rządzie. Zresztą, to i to może być prawdziwe.

Podejrzenia w stosunku do Macierewicza rozlewają się dużo szerzej niż tylko w naszym grajdole. Artykuł w „Polityce” Tomáša Forró jest wstrząsający, nie tylko opowiada, jak Macierewicz i jego ludzie rozbijali polski kontrwywiad, coraz powszechniejsza panuje opinia w Europie, jaką ma brytyjski MI-6 (tajne służby JKM). Działania Macierewicza są oceniane jako smoleńska piąta kolumna Putina w Unii Europejskiej. Według Brytyjczyków, właśnie Polska wpada w ręce Kremla i staje się zagrożeniem dla Europy.

Wszystko wokół Macierewicza ciągle wymyka się naszej racjonalnej ocenie, choć opozycja ma jednoznaczne zdanie na temat działań ministra obrony. Może obóz rządowy się wreszcie budzi, poniekąd tak wskazywałaby anemiczna reakcja otoczenia Dudy. Macierewicza nie wystarczy podtapiać, należy go relegować. Czy jednak pisowcy są w stanie to uczynić? Czy dopiero odsunięcie ich od władzy pokaże bezmiar zdewastowania obronności Polski?

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

 

Maciej Lasek – Fakty o Smoleńsku

Maciej Lasek - Fakty o Smoleńsku

Wrak wróci dopiero wtedy, kiedy przestanie być użytecznym narzędziem dla Rosji do dzielenia Polaków – mówi Maciej Lasek w rozmowie z Magdą Jethon.

Magda Jethon – Prokuratura Krajowa 3 kwietnia postawiła trzem obywatelom Federacji Rosyjskiej, zarzuty o umyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu powietrznym. Jest Pan zdziwiony? Czy to jest nowe spojrzenie na sprawę, czy może mieć wpływ na wyjaśnienie katastrofy?
Maciej Lasek – niewłaściwe działania rosyjskich kontrolerów po raz pierwszy zostały opisane w raporcie komisji Millera. Dzięki skopiowaniu przez polskich specjalistów taśm z magnetofonu rejestrującego głosy kontrolerów na wieży, mogliśmy wskazać popełnione przez nich błędy i ich wpływ na katastrofę. Nie jest to więc nowe spojrzenie na przyczyny wypadku, tylko ocena przez prokuraturę działań kontrolerów w świetle przepisów kodeksu karnego.

– A więc nie wybuch tylko seria błędów?
– Tak, wszystkie zostały opisane w naszym raporcie.

– Czy trudno w Polsce przebić się z prawdą o katastrofie Tupolewa w Smoleńsku?
– Chyba nie tak bardzo – ostatnie sondaże pokazują, że zmniejsza się liczba osób, które wierzą w zamach.

– Czy dla badacza ważne jest, żeby do ludzi dotarła prawda?
– Tak, ale nie to jest najważniejsze. Pracujemy dla bezpieczeństwa. Po piętnastu miesiącach badania wydaliśmy 45 zaleceń profilaktycznych. Wszystkie zostały wdrożone w wojsku, trochę w administracji państwowej. Dzięki temu od sześciu lat w lotnictwie wojskowym nie było żadnego poważnego wypadku, co jest ewenementem na skalę natowską. Koledzy w NATO pytają z podziwem, jak tego dokonaliście, przecież w poprzednich latach co rok był wypadek, a czasami dwa razy w roku. Traciliście samolot, śmigłowiec, a teraz nic. To jest właśnie wymierny efekt naszej pracy, czyli zaleceń dotyczących poprawy bezpieczeństwa.

– Przeciętny obywatel nie ma pojęcia o zaleceniach profilaktycznych, natomiast chętnie buduje się mity i teorie.
– Tak, ogólnie mamy skłonność do wyjaśnień, że to mityczni „oni” doprowadzili do wypadku, a nie nasza bylejakość, nie nasza chęć do latania na skróty, tylko jakiś wybuch lub zamach. W Stanach Zjednoczonych 15 proc. wierzy, że za zamachem na WTC stoi amerykański rząd, a 7 proc., że Izrael. W Polsce 18 proc. wierzy w zamach smoleński.

– Mimo wszystko wydaje się, że trudno uwierzyć w opowieści o trzech osobach, które przeżyły, kiedy ich autor za chwilę twierdzi, że tego nie powiedział, chociaż są nagrania jego wypowiedzi. Czy tego typu sensacje bardziej Pana denerwują, czy śmieszą?
– Raczej denerwują. Po pierwsze dlatego, że cała ta retoryka zamachowa, której pan Macierewicz jest emanacją, zniszczyła system badania wypadków lotniczych w wojsku. W komisji wojskowej nie ma już nikogo, kto kiedykolwiek badał wypadki lotnicze – może jedna osoba, ale z bardzo małym doświadczeniem. Jeżeli teraz spadnie samolot, to kto go zbada? Przecież nie ta grupa amatorów, którą powołał do podkomisji.

– Muzykolog, prawnik, akustyk…
– To są amatorzy, osoby bez doświadczenia. Mówimy nie tylko o lotnictwie wojskowym. W lotnictwie cywilnym zrobiono dokładnie to samo, ponieważ wielu członków komisji Millera pracowało też w komisji cywilnej. Specjalnie zmieniono prawo, żeby można było się ich w jakiś sposób pozbyć. W tej chwili w cywilnej komisji większość stanowią byli wojskowi, a przewodniczącym jest czynny wojskowy. Nie widziałem, żeby w jakimkolwiek kraju nie rządzonym przez juntę wojskową, zdarzały się takie rzeczy. Ludzie przestają wierzyć specjalistom, uważają, że wystarczającą wiedzę daje im ciocia Wiki i wujek Google. Każdemu wydaje się, że może być specjalistą. Ten proces zaczął się od katastrofy smoleńskiej, ale teraz rozlewa się na inne dziedziny życia. Jeżeli szefem zespołu technicznego w podkomisji Macierewicza jest specjalista od betonu, który nigdy nie miał nic wspólnego z lotnictwem, a szefem zespołu pilotażowego jest architekt, który również nie miał nic wspólnego z lotnictwem, to w zasadzie tylko czekać, kiedy będziemy chodzili do piekarza, zamiast do neurochirurga, z całym szacunkiem dla piekarza, czy innego zawodu, bo nagle piekarz przeczyta trzy książki i uzna, że w zasadzie może być doskonałym neurochirurgiem. Wiedza i doświadczenie stają się coraz mniej potrzebne. To jest naprawdę niepokojące.

– Miejmy nadzieję, że przynajmniej te zalecenia profilaktyczne nie zostaną wycofane.
– Na razie nie zostały wycofane i to pokazuje hipokryzję ministra Macierewicza i całego PiS. Bo jeżeli przyjąć, że nasz raport jest błędny, że to nie błędy źle wyszkolonej załogi doprowadziły do katastrofy, to utrzymując zalecenia profilaktyczne, które z tego raportu wynikają, przyznają nam jednak rację. A cała otoczka zamachowa jest stworzona wyłącznie na potrzeby elektoratu.

– Czy ekspert, badacz posługuje się nieraz intuicją, wyobraźnią?
– Przede wszystkim opieramy się na faktach. Korzystamy jednak z doświadczenia. Jeżeli nie mamy czarnej skrzynki, nie mamy pełnych informacji, które mogłyby mówić, co się działo w kabinie, ale widzimy, jakie są uszkodzenia samolotu, pod jakim kątem zderzył się z ziemią, to na podstawie doświadczenia możemy napisać co było najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy.

– Czyli, w jakimś sensie, na podstawie poszlak. Czy raport po katastrofie smoleńskiej był raportem poszlakowym?
– Nie, był w pełni oparty na faktach. Tam praktycznie nie ma ani jednego zdania, gdzie byśmy zostawili coś w domyśle. Nasi koledzy z branży lotniczej uważają, że nasz raport jest zbyt zachowawczy. Że oni ze swoich doświadczeń wiedzą, że tam było zdecydowanie gorzej niż myśmy to napisali. Podobnego zdania są biegli prokuratury, ale oni orzekają o winie i odpowiedzialności, my nie. My musimy pokazać, jakie błędy popełniono i co trzeba zrobić, żeby to naprawić. W naszym raporcie nie było miejsca na domysły.

– W raporcie opisujecie sytuację, w której na krótko przed katastrofą ktoś mówi, że prezydent na pytanie, na które lotnisko lecimy, w związku z trudnymi warunkami pogodowymi, nie udziela odpowiedzi.
– Tak, nie ma decyzji.

– To zrobiło na mnie duże wrażenie, bo jest to swego rodzaju decyzja.
– Tutaj się nie zgodzę. Zasady wykonywania lotów z najważniejszymi osobami w państwie są opisane w instrukcji HAED. W jednym z punktów jest zapisane, że dowódcą samolotu jest kapitan i wszyscy mają wykonywać jego polecenia. Gdyby prezydent chciał wymusić jakieś działanie na załodze, to kapitan nie ma prawa przyjąć takiego polecenia. To kapitan jest pierwszym po Bogu na pokładzie samolotu, a nie prezydent czy generał. Ale rzeczywiście, to co pani przytoczyła: „nie ma decyzji prezydenta, co robimy” przemawia do wyobraźni.

– To było chwilę przed katastrofą.
– Tak, 10 minut. Załoga poprosiła, żeby przekazać panu prezydentowi informację, że warunki pogodowe są bardzo złe. W związku z tym nie uda się wylądować, więc może by wybrał, które lotnisko byłoby najdogodniejsze z punktu widzenia delegacji: Moskwa, Mińsk czy Witebsk. Odpowiedź była: „Nie ma decyzji prezydenta”. Prezydent mógł wybrać lotnisko, mógł powiedzieć wracamy do domu albo mógł nie podjąć decyzji. Ale i tak odpowiedzialność za dalszy lot jest w gestii kapitana. Dwa lata wcześniej, podczas słynnego lotu do Azerbejdżanu, kapitan Pietruczuk postawił się i odmówił lądowania w Tbilisi.

– I poniósł konsekwencje. Po tym doświadczeniu trudno już było się postawić.
– Trudno, ale trzeba być asertywnym, trzeba mieć za sobą również kierownictwo czy dowództwo. Piloci linii cywilnej są szkoleni z asertywności, zwłaszcza drudzy piloci, właśnie po to, żeby móc przeciwstawić się błędnym decyzjom kapitana. Wiele wypadków zostało spowodowanych przez pilota z syndromem bossa czy Boga na pokładzie. W największej – jak dotychczas -katastrofie na Teneryfie, w której zginęły 583 osoby, błąd popełnił szef pilotów KLM. Niestety nikt nie był w stanie zwrócić mu uwagi. Od czasu takich wypadków zaczęto uczyć drugich pilotów asertywności, żeby mogli równoprawnie mieć wpływ na decyzje. W książce „Metoda czarnej skrzynki” Matthew Syed pisze, w jaki sposób otwarte przyznawanie się do błędów i wyciąganie z nich wniosków, może poprawić nasze bezpieczeństwo. My lotnicy jesteśmy pierwszą grupą zawodową, donoszącą na samych siebie. Jesteśmy promowani za przyznawanie się do błędów, ale z drugiej strony mamy gwarancje, że nie będą wyciągane z tego konsekwencje. Przyznajemy się do błędu, wspólnie analizujemy, co było przyczyną tego błędu i dzięki temu ani my, ani nikt inny, więcej go nie popełni.

– Co robił Pan 10 kwietnia 2010 roku o godzinie 9.40?
– Dojeżdżałem do miejscowości Rudniki, tam mieści się Aeroklub częstochowski, aby poprowadzić szkolenie pilotów z bezpieczeństwa lotów. Skręcałem w lewo z dwupasmówki przed Częstochową, kiedy dostałem telefon z ministerstwa, że podobno nasz samolot miał wypadek. Zadzwoniłem do pułkownika Grochowskiego z komisji wojskowej, który to potwierdził. Zapytałem kolegów, którzy przyjechali na szkolenie, instruktorów, byłych pilotów wojskowych, czy przerywamy zajęcia. Powiedzieli, że nie, włączymy telewizor bez głosu, no i prowadziłem trzy godziny wykładu z bezpieczeństwa lotów. Widziałem łzy w oczach niektórych starszych kolegów, byłych wojskowych, którzy znali doskonale realia latania w wojsku. Kiedy skończyłem szkolenie, zobaczyłem, że w telefonie mam ze czterdzieści nieodebranych połączeń. Dowiedziałem się, że jestem na liście pasażerów pierwszego samolotu do Smoleńska, a samolot odlatuje o 15.00. Wiadomo było, że w żaden sposób nie dojadę. Do Smoleńska poleciał wtedy płk Edmund Klich.

– Co Pan wtedy myślał? Miał Pan strzępy informacji, coś Pan sobie wyobrażał?
– Byłem biegłym prokuratury wojskowej w sprawie wypadku CASY. Znałem procedury wojskowe, regulaminy. W te pierwsze godziny po katastrofie w Smoleńsku nie było żadnych spekulacji, trzeba było czekać na odczyt czarnych skrzynek, zapis głosów, zapis parametrów lotu. Po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że warunki pogodowe były bardzo złe, potem przychodziły następne informacje, o komendach odejścia na drugi krąg wydawanych przez urządzenie TAWS, o śladach pozostawionych przez nisko przelatujący samolot ponad kilometr przed lotniskiem, o brzozie, w którą wbite były elementy samolotu. To mniej więcej układało się w logiczną całość, ale za mało, żeby określić przyczynę. Przyczyn szuka się dużo wcześniej. Błędy, które się na końcu popełnia załoga są błędami, które wynikają z czegoś, co było miesiąc, rok, czy pięć lat wcześniej. Kiedy analizowaliśmy, w jaki sposób były prowadzone szkolenia, ile czasu załogi mogły poświęcać na loty treningowe, to się okazało, że szkolenie było prowadzone niezgodnie z przepisami, że załogi były sprawdzane również niezgodnie z przepisami, że formalnie nie miały uprawnień do wykonania lotu. Tylko jeden członek załogi miał uprawnienia, a według przepisów wojskowych pozostali trzej powinni mieć zawieszone papiery. To wyglądało bardzo źle.

– I znów wracamy do procedur…
– Przede wszystkim musimy pamiętać, że piloci, zwłaszcza młodzi, jak ci, którzy zginęli w Smoleńsku, przyszli do 36splt prosto ze szkoły z Dęblina. Wcześniej do specpułku przychodzili piloci ukształtowani, przede wszystkim z pułków myśliwskich, tacy, którym nikt nie mógł w kaszę nadmuchać. A tutaj ci młodzi chłopcy przyszli do elitarnego pułku, wszyscy ich klepali po ramionach, mówili im – jesteście najlepsi, od polityków po generałów. Do tego wymagano od nich bardzo dużej dyspozycyjności, nie dawano możliwości wykonywania lotów treningowych. Szkolono w coraz szybszym tempie, często na skróty, szukano oszczędności. Od 2007 nie mogli się szkolić na symulatorach, bo ktoś powiedział, że to rosyjskie symulatory. Samolot był produkcji rosyjskiej, więc trudno, żeby symulatory nie były rosyjskie. Piloci byli tylko produktem patologicznego systemu, ktoś na to pozwalał, że w specpułku nie przestrzegano przepisów. Osoby, które są za to odpowiedzialne, jeszcze żyją.

– Jak według Pana mogło wyglądać ostatnie 10 minut lotu? Czy piloci czuli, że jest naprawdę niebezpiecznie, czy uważali, że dadzą radę?
– Myślę, że czuli presję. W rozmowach w kokpicie słychać podenerwowanie. Wiedzieli, że w tych warunkach nie da się lądować. Założyli, że zrobią podejście do minimum. Nikt im nie chciał pomóc, pan prezydent nie wybrał innego lotniska, odpowiedzialność była po ich stronie. Do kokpitu wszedł gen. Błasik i choć nie wydał żadnego polecenia załodze, to jego obecność nie pomagała w rozwiązaniu sytuacji. Środowisko pracy załogi nie było sterylne, co nie sprzyjało podejmowaniu dobrych decyzji. Ale proszę sobie wyobrazić, jak musiał się czuć pilot, który ostatni lot treningowy, według takiego systemu podejścia, jaki był w Smoleńsku, wykonał pięć lat wcześniej na zupełnie innym typie samolotu? Jaką miał pewność swoich działań przy takiej przerwie, skoro żeby utrzymać ważność uprawnień powinien co cztery miesiące wykonać lot według tego systemu podejścia?

– Mimo tych niesprzyjających warunków, bał się powiedzieć: ja tego nie umiem zrobić?
– Zdecydowaną większość lądowań w ostatnich latach piloci wykonali na lotniska wyposażone w system ILS. W Smoleńsku nie było takiego systemu. Mimo to, wydawało im się, że mogą wykorzystać doświadczenia z tych podejść również w tym przypadku. Dlatego podchodząc do lądowania użyli autopilota, a w razie nieudanego podejścia chcieli odejść na drugi krąg w automacie, choć instrukcja pilotażu tego samolotu nie dopuszcza takiej możliwości na takim lotnisku jak Smoleńsk. Chcieli sobie w ten sposób pomóc, a tak naprawdę sobie utrudnili. To, że nie reagowali na komunikaty TAWS: TERRAIN AHEAD i PULL UP, zresztą tak samo jak załoga CASY, też dużo mówi. Cztery minuty przed lądowaniem piloci dostali informację, że widać zaledwie 200 metrów, a dla lotniska minimum to 1000 metrów. 200 metrów to samolot przelatuje w niecałe 3 sekundy – tu już nie ma czasu na reakcję załogi. Dodatkowo kapitan był bardzo obciążony. Jako jedyny z załogi znał język rosyjski. Nie powinien prowadzić korespondencji, to jest rola nawigatora, ale prowadził. Musiał pilotować samolot. Musiał też podejmować decyzje. Jeszcze mu ktoś wchodził do kokpitu, a członkowie załogi nie stanowili wystarczającego wsparcia. Przy tak dużym obciążeniu, często następuje znane z psychologii zjawisko tunelowania poznawczego, do pilota przestaje docierać część bodźców i o błąd jest bardzo łatwo. Dodatkowo, wszystko wskazuje na to, że załoga chciała pokazać, że zrobiła wszystko, co mogła, a nawet więcej, niż jej było wolno, ale niestety nie potrafiła tego zrobić.

– Czy była jakaś świadomość zagrożenia wśród pasażerów?
– Do momentu zderzenia z pierwszymi przeszkodami i z brzozą, żadnej. Potem lot trwał tylko niecałe 5 sekund do zderzenia z ziemią.

– Za kilka dni siódma rocznica katastrofy smoleńskiej, to już siedem lat oskarżeń, pogróżek, nieprawdziwych newsów i ciągle ten sam raport, jeden. Czy ktoś z fachowców zakwestionował choćby fragment tego raportu?
– Nie. Dostaliśmy o nim bardzo dobre opinie. Marcus Costa, szef departamentu bezpieczeństwa lotniczego do badania wypadków lotniczych w ICAO, czyli w Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego, kiedyś na spotkaniu zagranicznym powiedział: czytałem wasz raport, świetna robota, wszystko znakomicie opisane, naprawdę dobra robota. Wszędzie tam, gdzie specjaliści czytali nasz raport, a jest on przetłumaczony na język angielski, nie mieli wątpliwości. Raczej ze zdziwieniem patrzyli na to, co się dzieje dookoła katastrofy smoleńskiej, ale co ciekawsze, zaczęli trochę lepiej nas rozumieć po wypadku w Alpach, gdzie pilot skierował samolot celowo ku ziemi. Jest duża grupa osób, która wierzy w teorię alternatywną, że tamten samolot zderzył się z innym samolotem wojskowym. I nawet na zdjęciach z tej góry wynajdują fragmenty tego wojskowego samolotu, mimo że nawet nie byli na miejscu wypadku. No więc teraz my im mówimy: widzicie, na tym polega właśnie działanie post-prawdy. Dziwiliście się temu, co jest u nas, a teraz i wy macie swoich Macierewiczów.

– Podkomisja Macierewicza pracuje już 13 miesięcy. Na jej prace przeznaczono 3,5 mln, potem dołożono pół, potem jeszcze 2 mln, potem jeszcze 1,3 mln na podróże… I nic nie zostało zrobione. W trzech twittach wypunktował Pan wszystkie jej działania. Pozwolę sobie przypomnieć: 400 wyrzuconych kart i brak doniesienia do prokuratury…
– Na samym początku minister Macierewicz powiedział, że zniszczono 400 kart o Smoleńsku. Potem się okazało, że mogły to być dwie lub trzy karty z tego dnia, a tak naprawdę był to brudnopis, który podlega zniszczeniu, a wszystkie informacje tam zarejestrowane są w normalnych dokumentach.

– Nagrania z nasłuchu?
– Nie ma.

– Wyjazd do MAK…
– Nie odbył się.

– Wyjazd do Smoleńska?
– Nie odbył się.

– Fałszerstwo czarnych skrzynek
– Brak dowodów.

– Powrót wraku?
– Wiadomo, że się nic w tym kierunku nie udało.

– Skarga do Trybunału w Hadze?
– Dalej nie ma.

– Badanie tunelowe?
– W zasadzie nie ma, bo badania uszkodzonego samolotu bez fragmentu skrzydła nie zostały wykonane.

– Nowych faktów brak.
– Tak.

– Opozycja mówi, że Macierewicz pozoruje te kosztowne działania, bo sam nie wierzy w teorię spiskową. Dlaczego to robi, skoro to pewnego dnia się musi wydać?
– Mam koncepcję, jaka będzie ostatnia wypowiedź pana ministra Macierewicza, dotycząca katastrofy smoleńskiej: jesteśmy przekonani, że był zamach, ale niestety nasi poprzednicy zatarli wszystkie dowody, choć i na to też nie ma dowodów.

– A po co prokuratura wynajmuje różne drogie międzynarodowe instytucje, ostatnio laboratorium kryminalistyczne policji naukowej w Hiszpanii?
– Uważam, że prokuratura w tym przypadku postępuje słusznie, bo nikt nie zarzuci, że badania są prowadzone w laboratoriach, które podlegają bezpośrednio ministrom: Błaszczakowi, który jest odpowiedzialny za Centralne Laboratorium Kryminalistyczne, czy Macierewiczowi, któremu podlega Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii. To dla prokuratury będą twarde dowody.

– Obawia się Pan manipulacji, fałszerstwa?
– Ze strony prokuratury się nie obawiam.

– Wierzy Pan w niezależność prokuratury?
– Wierzę w biegłych, którzy pracują dla prokuratury. Płk Milkiewicz zapłacił awansem generalskim za to, że powiedział, iż błędy w rosyjskich silnikach były przyczyną katastrofy w lesie kabackim. W tamtych czasach, w 87 r., to wymagało odwagi i tę odwagę ma on również dzisiaj. Znam wielu biegłych z tego zespołu, wiem, że są to specjaliści. Poza tym, dowody są zabezpieczone, oryginały czarnych skrzynek są w Moskwie, samolot w Smoleńsku, trudno byłoby je sfałszować. Bardziej spodziewam się, że podkomisja Macierewicza będzie wysnuwała błędne teorie z powodu braku doświadczenia. To jest grupa amatorów, a nie specjalistów. Mieliśmy już taki przypadek, kiedy pan prof. Binienda użył w artykule naukowym i w mediach zdjęcia, które było celowo zmanipulowane przez rosyjskiego blogera, a które miało udowadniać, że samolot nie zderzył się z brzozą. Tymczasem sam bloger przyznał, że zdjęcie zmanipulował. W świecie naukowym ktoś, kto wykorzystuje taki materiał, powinien być wykluczony z jakiegokolwiek dalszego dyskursu. Kolejna osoba, nie ma go już w składzie zespołu smoleńskiego, prof. Rońda, powiedział w rozmowie z prof. Artymowiczem, że ma dowód, iż samolot nie zniżył się nigdy poniżej stu metrów, a potem w telewizji Trwam powiedział: muszę przyznać, że blefowałem. To naprawdę wyklucza z debaty eksperckiej.

– Profesor tłumaczył później, że to były takie żarciki. Nie wiadomo, co jeszcze było żarcikiem…
– Sporo było tych żarcików. Wielokrotnie słyszałem pomówienia, że popełniliśmy przestępstwo, że fałszowaliśmy rejestratory, że jesteśmy zaprzańcami i zdrajcami. Oczywiście bez żadnych dowodów. Nigdy nie zdecydowaliśmy się na ściganie tych ludzi za głoszone publicznie kłamstwa.

– A może szkoda.
– Może szkoda. Zadała mi pani na początku pytanie, co mnie denerwuje. Denerwuje mnie to, że katastrofa smoleńska zabiera mi mnóstwo czasu i energii, które mógłbym poświęcić dziesiątkom bardziej pożytecznych rzeczy. Bo przyczyna katastrofy została wyjaśniona, profilaktyka wdrożona. Gdyby nie było polityków, którzy cynicznie grają tą katastrofą, to sprawa dawno byłaby zamknięta. A ja bym zrobił habilitację, napisałbym podręcznik do mechaniki lotów czy wypromowałbym kilku doktorów, mógłbym więcej latać albo udoskonalać system badania zdarzeń lotniczych, a przede wszystkim mieć więcej czasu dla bliskich. A tak w zasadzie to wszystko zostało zaprzepaszczone, a czas zmarnowany.

– Czy ktoś w Pana środowisku wspiera Pana, czy raczej ludzie się boją?
– Generalnie tak. Na wszystkich spotkaniach, na których rozmawiam z lotnikami, nie ma dyskusji na temat zamachu, dla nich wszystko jest jasne. Ale z drugiej strony, proszę zobaczyć, jak niewielu zostało tych, którzy w jakiś sposób przeciwstawiają się mitom smoleńskim, które urosły do rangi ideologii państwowej. Dzisiaj bardzo łatwo stracić pracę, zwłaszcza jeżeli ktoś pracuje w firmie związanej z administracją państwową albo ze skarbem państwa. W takiej sytuacji trudno jest ludzi prosić o pomoc, choć czasem takiej pomocy bardzo brakuje. Obecne czasy przypominają wczesne lata komunizmu w Polsce.

– Jakiś czas temu kilku profesorów, którzy byli ekspertami Macierewicza ds. katastrofy smoleńskiej złożyło wniosek, żeby pana pozbawić tytułu doktora. Czy ci profesorowie są specjalistami w Pańskiej dziedzinie, by móc oceniać ją merytorycznie?
– Nie, mieli jedną specjalność – byli uczestnikami konferencji smoleńskich. Natomiast wiadomo, że odebranie stopnia naukowego może nastąpić jedynie w określonych przypadkach, a ten do nich nie należy. Panowie profesorowie narazili się na śmieszność, zresztą bardzo mocno na to zareagowała komisja etyki w PAN. Jest paru profesorów, tak zwanych smoleńskich, którym wydaje się, że tytuł profesora pozwala wypowiadać się na każdy temat, również ten spoza specjalności. Rektor Politechniki Warszawskiej kiedyś powiedział: naukowiec to jest taki człowiek, który wypowiada opinie tylko w zakresie swoich kompetencji.

– Prowadzi pan na Politechnice Warszawskiej zajęcia ze studentami. Jak się Pan tam czuje?
– Udało mi się nawiązać dobry kontakt ze studentami, studenci mnie lubią, co roku dostaję od nich nagrodę. Po pierwszym roku mojej pracy była to złota kreda – pierwsze miejsce dla najlepszego wykładowcy. Ale to nie jest jakaś moja wielka zasługa. Studenci doceniają wiedzę praktyków.

– Rozmawia Pan z nimi o Smoleńsku?
– Prowadząc wykład z badania wypadków lotniczych zawsze pytam, czy chcą posłuchać o Smoleńsku, czy wolą o innych wypadkach. Uważam, że inne są ciekawsze. W 80 proc. przypadków chcą, choć zdarzył mi się jeden rok, kiedy studenci powiedzieli, że wolą posłuchać czegoś ciekawszego, bo o Smoleńsku wszystko już wiedzą.

– Wchodzą w dyskusję, podważają coś?
– Zadają pytania, ale prowadzimy dyskurs naukowy, to jest rozmowa specjalistów ze specjalistą. Kiedyś zaprosiliśmy tzw. ekspertów smoleńskich na konferencję Mechanika w lotnictwie w Kazimierzu Dolnym. Uczestniczyli w niej m. in. prof. Witakowski i prof. Czachor, osoby związane z zespołem parlamentarnym pana Macierewicza. Co ciekawe, prof. Witakowski jest dzisiaj szefem smoleńskiej podkomisji technicznej, choć jest specjalistą od konstrukcji betonowych. W gronie specjalistów z zakresu lotnictwa ze wszystkich uczelni i instytutów przedstawiliśmy swoją prezentację. Pytań było mało. Wszystko było oczywiste. Nagle prof. Witakowski mówi, a my mamy inną trajektorię niż pan przedstawił. Panie profesorze świetnie, proszę powiedzieć, jaką? No, inną. A na podstawie jakich danych? Innych. Ale jakich? No, nie mogę powiedzieć. Ale panie profesorze, ja pokazałem, jesteśmy tu sami swoi, niech pan powie. Na podstawie innego urządzenia, odpowiada. Ale na pokładzie tego samolotu nie było innego urządzenia. Było urządzenie TAWS. Panie profesorze, ale z urządzenia TAWS mamy tylko pięć punktów na długości chyba pięciu kilometrów, a my mamy rejestrowaną co pół sekundy, czyli co około 35 metrów wysokość, prędkość i inne parametry, których TAWS nie rejestruje. Jak pan chce wyznaczyć trajektorię w oparciu o tych kilka punktów, zresztą te punkty dokładnie wchodzą w naszą trajektorię, która jest dokładniejsza? To nic, ale my mamy inną. I to był koniec dyskusji. Nie dało się dalej rozmawiać z profesorem belwederskim. Natomiast drugi profesor, pan Czachor, siadł z nami i zaczął zadawać konkretne pytania, jak to robiliście, jak to jest rejestrowane, w jaki sposób doszliście do tego wniosku i na końcu powiedział, to ja teraz dużo więcej rozumiem, dziękuję bardzo za rozmowę. Czym różnią się ci dwaj profesorowie? Marka Czachora nie ma w podkomisji, a prof. Witakowski jest.

– Trochę upokorzeń Pana spotkało…
– Głównie hejt, ale kto z nas się z tym dzisiaj nie spotyka, jeżeli ma prosty kręgosłup?

– Czy może Pan wie, dlaczego nasze godło narodowe na stronie MON, przy podkomisji smoleńskiej jest opatrzone kirem? Myśli Pan, że 18 kwietnia 2010 nie skończyła się żałoba narodowa?
– To, jak eksponować symbole narodowe, zostało dosyć precyzyjnie opisane. Dzisiaj mamy do czynienia z zawłaszczaniem nie tylko państwa, ale i symboli narodowych. To się wpasowuje w wizję wszystkiego, co jest na pokaz, dla elektoratu, dla mącenia ludziom w głowach. A efektów i konkretów nie ma żadnych.

– No to jak długo będziemy jeszcze wyjaśniać katastrofę smoleńską?
– Spodziewam się, że jakieś pięć, może sześć lat. Prokuratura tak szybko tego nie zakończy. Ekshumacje do 2018 potem oczekiwanie na wyniki badań DNA, pisanie końcowej opinii, a to dopiero początek. Bo później sprawa pójdzie do sądu i strony dostają prawo do odwołań, a te mogą trwać latami.

– Czyli może za 10 lat zderzy się istniejący już raport z jakimś nowym?
– W oparciu o fakty nie da się napisać innego raportu. Ale musimy pamiętać, że jeszcze jedno śledztwo prowadzone jest w Rosji. A z tego, co wiem, w Rosji można skazać nawet osobę nieżyjącą. W związku z czym nie można wykluczyć, że do tamtego postępowania też będą odwołania. A wrak wróci, kiedy Rosjanie zakończą śledztwo albo, na co mam cichą nadzieję, znajdzie się ktoś, kto będzie potrafił z nimi wynegocjować jego zwrot. Chociaż najbardziej prawdopodobne jest, że wróci dopiero wtedy, kiedy przestanie być użytecznym narzędziem dla Rosji do dzielenia Polaków.
Niestety my sami dajemy im argumenty do tego, żeby przedłużali swoje śledztwo. W zeszłym roku ambasador Rosji w Warszawie powiedział, że wrak wróci do Polski po zakończeniu śledztwa w Rosji. Ale, jak zaznaczył, Polska właśnie wznowiła badanie, więc oni będą czekać na jego wyniki. Mogą nic nie robić i czekać na raport podkomisji. My zaś pewnie nie zakończymy śledztwa bez wraku. Błędne koło lub paragraf 22. A może to jest właśnie celem naszych polityków głoszących teorie, że w Smoleńsku, wbrew faktom i dowodom, doszło do zamachu?

koduj24.pl

World’s 50 Best Restaurants: Najlepsza restauracja na świecie mieści się w Nowym Jorku

Małgorzata Minta, http://www.mintaeats.com, 05 kwietnia 2017

Will Gudara I Daniel Humm na czerwonym dywanie podczas gali World's 50 Best Restaurants. Melbourne, Australia 5 kwietnia 2017

Will Gudara I Daniel Humm na czerwonym dywanie podczas gali World’s 50 Best Restaurants. Melbourne, Australia 5 kwietnia 2017 (MAL FAIRCLOUGH / AFP/EAST NEWS)

Amerykańska restauracja zajęła pierwsze miejsce w prestiżowym rankingu restauracji World’s 50 Best Restaurants. Eleven Madison Park zdetronizowała na podium włoską restaurację Osteria Francescana, która zajęła tym razem drugie miejsce.

Wyniki tegorocznego zestawienia 50 najlepszych restauracji na świecie ogłoszono w środę w Melbourne. Na pierwszym miejscu zestawienia znalazła się restauracja z Nowego Jorku Eleven Madison Restaurant, której szefem kuchni jest Daniel Humm.

Amerykańska restauracja zdetronizowała na szczycie zestawienia włoską Osterię Francescanę, lokal prowadzony przez szefa kuchni Massimo Botturę, który słynie nie tylko z kreatywnej reinterpretacji tradycyjnej włoskiej kuchni, ale także z akcji społecznych, m.in. stworzenia jadłodajni, w której przyrządzano dania z produktów spożywczych niezużytych w wiosce olimpijskiej w Rio de Janeiro.

Trzecie miejsce zajęła restauracja El Celler de Can Roca z Hiszpanii, zawiadywana przez trzech braci: Joana, Josepa i Jordi’ego Roca. Restauracja ta zajmowała pierwsze miejsce na liście w 2013 i w 2015 r.

World’s 50 Best Restaurants – najbardziej prestiżowy ranking restauracji

Ranking World’s 50 Best Restaurants by San Pellegrino uchodzi za jedno z najbardziej prestiżowych zestawień najlepszych restauracji, skupiając na sobie uwagę zarówno smakoszy, jak i szefów kuchni.

Lista tworzona jest na podstawie wyników głosowania członków Akademii – ponad tysiąca ekspertów: bywalców restauracji, kucharzy, krytyków, dziennikarzy i autorów książek kulinarnych, restauratorów i gurmandzistów.

Każdy z członków Akademii nominuje 10 wybranych przez siebie restauracji, które odwiedził w ciągu ostatnich 18 miesięcy (i może to udokumentować) i z których cztery musi pochodzić spoza regionu, do którego jest przypisany juror (to z kolei pozwala uniknąć nadmiernie „patriotycznych” kandydatur).

Rekordzistą w historii konkursu była nieistniejąca już restauracja El Bulli kierowana przez braci Ferrana i Alberta Adrię, która triumfowała w zestawieniu aż pięć razy! Cztery razy pierwsze miejsce na podium przypadło kopenhaskiej restauracji Noma, która chwilowo zawiesiła działalność na czas budowy nowej siedziby z własną farmą.

W zestawieniu 50 najlepszych restauracji nie ma ani jednej restauracji z Polski.

Podczas gali wręczono specjalne wyróżnienia i nagrody specjalne. Nagrodę dla najlepszej szefowej kuchni na świecie odebrała Ana Ros, szefowa kuchni restauracji Hisa Franko w Słowenii, a statuetka dla najlepszego cukiernika powędrowała w ręce Dominique’a Ansela.

Za zwracanie uwagę na środowisko naturalne oraz „ekologiczność” restauracji wyróżniono paryską restaurację Septime (nr 35 na liście), a nagrodę „One to watch” („Restauracja, której warto się przypatrywać”) otrzymała barcelońska Disfurtar.

Nagrodę za całokształt osiągnięć otrzymał Heston Blumenthal, szef kuchni restauracji The Fat Duck w Wielkiej Brytanii.

Zestawienie World’s 50 Best bywa krytykowane za sposób wyboru najlepszych restauracji. W kontrze do niej w 2015 opublikowano „La Liste” – zestawienie 1000 najlepszych restauracji stworzone za pomocą specjalnie opracowanego algorytmu.

  1. miejsce: Eleven Madison park, Nowy Jork, USA
  2. miejsce: Osteria Francescana, Modena, Włochy
  3. miejsce: El Celler de Can Roca, Girona, Hiszpania
  4. miejsce: Restauracja Mirazur, Menton, Francja
  5. miejsce: Restauracja Central, Lima, Peru

Zobacz także: „Sushi można porównać do kobiety, jest zmysłowe i perwersyjne”. Manuela Gretkowska w „DeGustacjach”

 

wyborcza.pl

Anemiczny Duda kontra demoniczny Macierewicz – ale bez kołka osikowego

Czyżby Andrzej Duda chciał powstać z kolan mimo reprymendy Jarosława Kaczyńskiego? Oto dalej uprawia „politykę epistolarną”, jego nominat szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch pisze list do Antoniego Macierewicza w sprawie oficerów kontrwywiadu.

Tak by się mogło wydawać, lecz ten list ma datę wysłania z połowy marca, czyli z czasów przed uspokojeniem prezydenta przez Antoniego Macierewicza, iż wszystko jest cacy.

„Cacy” mogło się nie spodobać nowemu szefowi gabinetu Dudy Krysztofowi Szczerskiemu, który ma ambicje, a który musi zrobić Dudzie „nowe otwarcie”.

Ludwik Dorn twierdzi – a on wydaje się być znawcą psychologii PiS jak mało kto – iż Duda realizuje zlecenie Jarosława Kaczyńskiego, aby podtopić Macierewicza. Prezes PiS ma przeciwnika nie lada, który może wyprowadzić z PiS nacjonalistyczny elektorat liczony na 10 proc., a do tego jest w posiadaniu kadzideł smoleńskich dla wiernych tego kościoła. Na kogoś takiego nie można sobie pstryknąć i pozbyć się.

Albo podtopiony Macierewicz będzie mniej niszczył siły zbrojne, albo faktycznie potrzyma się go dłużej bez powietrza, to politycznie zejdzie.

Prekursorem pomysłu na list do Macierewicza nie jest ani Duda, ani środowisko PiS, bo powstał on na kanwie interwencji byłego szefa służb specjalnych rządu PO-PSL Marka Biernackiego, ten alarmował Dudę w sprawie degradacji major Magdaleny E., która prowadziła w Afganistanie i na Białorusi ważne operacje kontrwywiadowcze.

Tak więc list Solocha jest antydatowany, ale on wyciekł teraz. Beata Szydło zareagowała w swoim stylu: „Do mnie prezydent listów nie pisze, więc ja wątpliwości nie mam”. Dla niej Macierewicz jest niewątpliwy: „Jestem z pracy ministra Macierewicza zadowolona”. Albo premier ckni się czas kampanii wyborczej i jakiś liścik (polityczny, oczywiście) od Dudy chętnie by przeczytała, albo jest pogodzona, że to nie ona decyduje, kto jest ministrem w jej rządzie. Zresztą, to i to może być prawdziwe.

Podejrzenia w stosunku do Macierewicza rozlewają się dużo szerzej niż tylko w naszym grajdole. Artykuł w „Polityce” Tomáša Forró jest wstrząsający, nie tylko opowiada, jak Macierewicz i jego ludzie rozbijali polski kontrwywiad, coraz powszechniejsza panuje opinia w Europie, jaką ma brytyjski MI-6 (tajne służby JKM). Działania Macierewicza są oceniana jako smoleńska piąta kolumna Putina w Unii Europejskiej. Wg Brytyjczyków właśnie Polska wpada w ręce Kremla i staje się zagrożeniem dla Europy.

Wszystko wokół Macierewicza jeszcze wymyka się naszej racjonalnej ocenie. Choć opozycja ma jednoznaczne zdanie na temat działań ministra obrony. Może obóz rządowy się wreszcie budzi, poniekąd tak wskazywałaby anemiczna reakcja otoczenia Dudy. Macierewicza nie wystarczy podtapiać, należy go relegować. Czy jednak pisowcy są na sile to uczynić? Czy dopiero odsunięcie ich od władzy pokaże bezmiar zdewastowania obronności Polski?

Kolejny list prezydenta do MON. Chodzi o degradację zasłużonej oficer. A Marszałek krytykuje

mako, 05.04.2017

Andrzej Duda, Antoni Macierewicz w Krzesinach na Święcie Lotnictwa

Andrzej Duda, Antoni Macierewicz w Krzesinach na Święcie Lotnictwa (Fot. Andrzej Hrechorowicz / KPRP)

To nie koniec „polityki epistolarnej” w wydaniu prezydenta. Szef BBN zwrócił się w jego imieniu do Antoniego Macierewicza. – W polityce na tym szczeblu rozsądniejsza jest jednak rozmowa – zauważył Ryszard Terlecki.

Były koordynator służb specjalnych Marek Biernacki interweniował w lutym u prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie degradacji major Magdaleny E., która prowadziła w Afganistanie i na Białorusi ważne operacje kontrwywiadowcze. W reakcji na uwagi polityka PO, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch napisał w imieniu prezydenta list do ministra obrony narodowej – poinformowało TVN24.

Antoni Macierewicz ma wyjaśnić sytuację w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego „w związku z informacjami o niepokojących działaniach podejmowanych w stosunku do zasłużonych oficerów polskich służb specjalnych”. Wspomniana major E. za „samowolne prowadzenie operacji” uwolnienia polskiego kapitana z więzienia na Białorusi została zdegradowana do stopnia kapitana – relacjonowało wcześniej TVN24.

„Polityka epistolarna”

Kolejna listowna interwencja w Ministerstwie Obrony Narodowej spotkała się z negatywną oceną Wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego.

Wydaje mi się, że w polityce na tym szczeblu rozsądniejsza jest jednak rozmowa niż wymiana listów, tym bardziej, że chodzi o osoby, które się dobrze znają. No ale widocznie pan prezydent wybrał taką formę

 – skomentował tę kwestię polityk.

Wcześniej „politykę epistolarną” prezydenta skrytykował również prezes partii rządzącej Jarosław Kaczyński.

Magierowski: To rutynowa korespondencja

W kwestii środowego listu wypowiedział się dyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta Marek Magierowski. – To rutynowa korespondencja między BBN a kierownictwem MON. Wymiana takich pism odbywa się na bieżąco. Pan prezydent oczekuje, iż wkrótce otrzyma wyjaśnienia od pana ministra Macierewicza we wskazanych kwestiach – powiedział.

Czytaj też: Andrzej Duda rozwiązuje problemy „korespondencyjnie”. Ale na szefa MON jeden list to za mało

Andrzej Duda chętnie korzysta z formuły listów także w innych sytuacjach. Tak było np. podczas corocznego Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Trybunału Konstytucyjnego. To wydarzenie, w którym każdego roku osobiście uczestniczył prezydent RP oraz przedstawiciele rządu czy parlamentu. W 2016 roku po raz pierwszy nie było żadnej z tych osób. Prezydenta reprezentowała jedna z urzędniczek, która odczytała list jego autorstwa.

A TERAZ ZOBACZ: Macierewicz tłumaczy się z fali odejść w armii

 

gazeta.pl

Bolesna prawda o najnowszym akcie odwagi PAD 🙂

Krystyna Janda u Wojewódzkiego: To moje ostatnie lata

Kajetan Kurkiewicz, 05 kwietnia 2017

Krystyna Janda

Krystyna Janda (Albert Zawada / Agencja Gazeta)

– Czekamy na pokolenie, które jeszcze śpi do drugiej w soboty i niedzielę. Oni nie wiedzą jeszcze, o co jest bitwa – mówi Krystyna Janda. Aktorka i reżyserka we wtorek była gościem programu Kuby Wojewódzkiego w TVN.

– Przychodzą do mnie starzy aktorzy. Tacy, którzy mają przed sobą dwa-trzy lata życia i to wiedzą. Mówią: „Nie dożyję zmiany, to straszne”. Oni są tak boleśnie zranieni. Całe życie czegoś chcieli, w końcu to dostali. Czuli, że to wszystko rośnie. Zgadzali się z tym. Nawet kiedy było im trudniej, to wszystko szło w dobrą stronę. I nagle w jednym momencie im to odebrano – mówiła o obecnej sytuacji w Polsce Krystyna Janda. I dodawała:

– Ja też się tak czuję. To są moje ostatnie lata. Mam 64 lata. Następne dziesięć lat to pewnie ostatnie mojego życia artystycznego, zawodowego. Chcę spokojnie patrzeć na tę wiosnę, na dzieci. Dlaczego mam zasypiać, budzić się, cały dzień chodzić i się martwić? Zastanawiać się co mi jest. A to Polska…

Krystyna Janda: Pawłowicz to wstydliwy temat

W ostatnim czasie aktorka jest jedną z ostrych krytyczek PiS-u i rządu, za co atakuje ją prawica. Szczególnie zajadle uderzała w Jandę Krystyna Pawłowicz. Prowadzący program Kuba Wojewódzki nie omieszkał zapytać o poseł PiS-u. – Jak widzę Krystynę Pawłowicz, to jest mi tylko smutno. To wstydliwy temat. Tacy ludzie nie powinni zajmować wysokich stanowisk – skomentowała Janda.

Pytań o politykę było w programie więcej. – Przyjęłaby pani do swojego Teatru Polonia uchodźców? – dopytywał prowadzący show.

– Tak – odparła szybko. I żartując, dodała: – Jeśli umieliby coś zagrać.

Janda opowiedziała, że szukała niedawno aktorów obcokrajowców. Jednym z nich został Bilguun Ariunbaatar, komik pochodzenia mongolskiego znany z występów w programie „Szymon Majewski Show”. – Gra świetnie – przyznała Krystyna Janda.

Potrzeba nam więcej uchodźców

Zdaniem aktorki w Polsce potrzeba coraz więcej uchodźców. – Którzy będą z nami żyć, pracować i tworzyć różnorodny świat. Izolacja jest niepotrzebna.

Janda opowiedziała także o swojej aktywności w mediach społecznościowych: – Nie wyobrażam sobie prowadzenia tak dużej fundacji bez tej aktywności. Ale zatrudniam pana, który co rano likwiduje hejty.

– Jakie? – dopytywał Wojewódzki.

– „Ty komunistyczna kur…, spie… z tego kraju” – przywoływała aktorka. I dworowała sobie: – Kur… rozumiem, ale komunistyczna?

Dodała także, że na swoim profilu ma polubionych sto stron, w tym Leszka Balcerowicza i Rafała Trzaskowskiego. – To świetny facet – uważa aktorka.

Na koniec programu Janda przyznała, że lubi Polskę i Polaków. – Pracuję dla nich całe życie. Wiem, co myślą, rozumiem ich – mówiła.

Zobacz także: Do zobaczenia w teatrze: Dlaczego Magdalena Schejbal patrzy na Mariana Opanię, jakby coś było nie w porządku?

 

wyborcza.pl

Pisowska potęga pęknie jak bańka mydlana jeszcze w tej kadencji.

 

ŚRODA, 5 KWIETNIA 2017

Szydło: Do mnie PAD listów nie pisze, więc ja wątpliwości nie mam. Jestem zadowolona z pracy Macierewicza

13:14

Szydło: Do mnie PAD listów nie pisze, więc ja wątpliwości nie mam. Jestem zadowolona z pracy Macierewicza

Jestem z pracy ministra Macierewicza zadowolona. Uważam, że to, co robi teraz w polskiej armii, sposób w jaki przeprowadza reformy w polskiej armii, jest konieczny ze względu na to, że nasi poprzednicy pozostawili armię w takim stanie, który dzisiaj wymaga nie tylko przemodelowania , nie tylko zmian systemowych, ale też ogromnego wzmocnienia i minister Macierewicz ma ogrom pracy przed sobą. Wierzę w to, że wywiąże się ze wszystkich tych zadań, których się podjął (…) Do mnie prezydent listów nie pisze, więc ja wątpliwości nie mam – mówiła premier Szydło na konferencji prasowej.

13:05

Szydło: Żadne państwo nie wywiązało się z zobowiązań przyjmowania uchodźców

Żadne państwo nie wywiązało się z tych zobowiązań, które zostały przyjęte jeszcze przez poprzedni polski rząd w Radzie Europejskiej, dotyczących przyjmowania uchodźców. Polski rząd pod moim kierownictwem, od momentu kiedy przejęliśmy odpowiedzialność za Polskę, jednoznacznie powiedzieliśmy, że nie będziemy akceptowali takiego rozwiązania, dlatego, że uznajemy je za złe przede wszystkim dla Europy. Przyczyną nieodpowiedzialnej polityki migracyjnej był m.in. Brexit, który jest najlepszym przykładem na to, że UE popełniła fatalny błąd pod naciskiem różnego rodzaju lobby, ale też – w dużej mierze – pod naciskiem Niemiec. Przyjęła [UE] rozwiązania, które okazały się nieskuteczne i nie rozwiązały problemu migracji – mówiła premier Szydło na konferencji w KPRM, pytana o ewentualne kary dla Polski i Węgier za nieprzyjmowanie uchodźców.

300polityka.pl

MON wydało ponad 350 tys. zł na pikniki, na których wojskowy Caritas zebrał 14 tys. zł

http://wiadomosci.wp.pl/tak-macierewicz-chcial-dopiec-owsiakowi-wydali-fortune-zebrali-grosze-6108713026803841a

Tu zderzenie jaki stosunek miała i ma obecnie Premier do kwestii referendów. Kłamstwa, manipulacje i hipokryzja…

 

Smoleńska piąta kolumna Putina w UE. Opinia brytyjskiego MI-6 jest jednoznaczna. Polska wpada w ręce Rosji i zaczyna być zagrożeniem dla Europy.

Jak ludzie Macierewicza rozbili polski kontrwywiad

Mali agenci

Wyrzucanie oficerów, degradacje, mobbing i samobójstwo jednego z nich. Ludzie Macierewicza rozbili polski kontrwywiad i zamrozili jego najważniejszy projekt.

Kiedy po raz pierwszy pojawiły się publiczne informacje o szykanach, rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz nazwał Waldemara K. „zwykłym, chorym, 60-letnim pracownikiem administracyjnym, który i tak już odszedł ze służby”. To zdanie, w którym nie ma ani jednego prawdziwego słowa, pokazuje, jak działa szef MON Antoni Macierewicz i jego ludzie, dla których insynuacja, manipulacja, wręcz jawne kłamstwa są ulubioną bronią stosowaną w niszczeniu każdego, kto stanie na drodze. Gdy Misiewicz wypowiadał te słowa, Waldemar K. miał 50 lat, nadal był w służbie i to nie jako pracownik administracyjny, ale pułkownik kontrwywiadu z 20-letnim stażem, ostatnio na stanowisku zastępcy naczelnika Zarządu Bezpieczeństwa Informacji SKW.

Zaszczuty

Waldemar K. zajmował się kontrolą przetargów i wydawaniem certyfikatów bezpieczeństwa dla firm współpracujących z polskimi służbami. Przez jego ręce przechodziły nie tylko przetargi na zamówienia dla tajnych służb, ale też najważniejsze zakupy dla polskiej armii – od śmigłowców bojowych po kluczowy dla ochrony polskiego nieba system antyrakietowy Wisła.

Kontrolował przetargi przeprowadzane na rzecz Centrum Europejskiego Kontrwywiadu NATO, jednostki założonej wspólnie przez polskie i słowackie służby wojskowe, której jednym z głównych zadań jest demaskowanie rosyjskiej dezinformacji, choć nie tylko. To właśnie zaangażowanie w budowę CEK sprowadziło na niego czarne chmury.

(fragment)

Autorem tego wstrząsającego tekstu jest Tomáš Forró, świetny słowacki dziennikarz śledczy, który rozpracował m.in. Aleksandra Ściosa.

Brytyjski wywiad o rządach PIS: „POLSKA PRZESTAJE BYĆ SOJUSZNIKIEM I STAJE SIĘ ZAGROŻENIEM” via

Prokuratura już wie, że nic nowego nie wie.

04 kwietnia 2017

Wczoraj prokuratura przeprowadziła konferencję dotyczącą stanu śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej. Konferencję długo wyczekiwaną, a jednocześnie spodziewaną z uwagi na zbliżającą się kolejną rocznicę tej tragedii. Czego dowiedzieliśmy się z tego wystąpienia? Właściwie niczego nowego, bo wszystkie przedstawione informacje pojawiały się już wcześniej w przestrzeni publicznej.

Najmocniejszym przekazem, który przykuł uwagę większości była informacja o wystosowaniu do Federacji Rosyjskiej wniosku o pomoc prawną w związku ze zmianą zarzutu dla dwóch kontrolerów rosyjskich i postawieniu takowych dodatkowej osobie znajdującej się w chwili tragedii na stanowisku kierowania lotami w Smoleńsku.

Prokurator Marek Pasionek poinformował, że po zapoznaniu się z wynikami nowych badań fonoskopijnych nagrań zdobytych w kwietniu 2010 roku przez członków Komisji Millera, prokuratorzy postanowili o nowym sformułowaniu zarzutów w którym „przypisano im przestępstwo umyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym”. Wyników badań będących podstawą do tego „innego” spojrzenia na działania podejmowane przez podejrzanych niestety nie przedstawiono opinii publicznej.

 

Warto w tym miejscu doprecyzować czym jest przestępstwo umyślne. Zgodnie z art. 9 par.1 Kodeksu karnego czyn zabroniony popełniony jest umyślnie, jeżeli sprawca ma zamiar jego popełnienia, to jest chce go popełnić albo przewidując możliwość jego popełnienia, na to się godzi. W uproszczeniu można powiedzieć, że według obecnego stanowiska prokuratorów zajmujących się śledztwem weszli w posiadanie dowodów wskazujących, iż kontrolerzy mieliby zachowywać się w taki sposób, że albo chcieli doprowadzić do katastrofy (dolus directus – zamiar bezpośredni) albo godzili się na to, że do tej katastrofy dojdzie (dolus eventualis – zamiar wynikowy).

Czy faktycznie doszło do popełnienia przestępstwa w postaci sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym? O tym ostatecznie zawyrokuje sąd, opierając się na zgromadzonym w toku postępowania materiale dowodowym. Oczywiście o ile prokuratura będzie w stanie postawić te zarzuty, bo do tego potrzebne jest pozytywne rozpatrzenie przez Federację Rosyjską polskiego wniosku o pomoc prawną.

Czy do sukcesów prokuratorów prowadzących śledztwo można zaliczyć fakt, że przez rok pracy dokonali oni zmiany systematyki gromadzenia dokumentów według ustalonego nowego klucza podziału, co zostało określone jako „uporządkowanie akt”? To dyskusyjne, lecz nie na tyle istotne, by specjalnie się nad tym pochylać.

Warto natomiast zwrócić uwagę na to, że konferencja ta w żaden sposób nie przybliżyła nas do uzyskania informacji, jakie nowe dowody zostały zdobyte i co z nich wynika. Dużo było o tym, ile prokuratura zamierza zrobić, ale zupełnie nic o dotychczasowych osiągnięciach. To nowa „jakość” – poprzednia prokuratura przyzwyczaiła nas do tego, że informowała o dokonaniach, a nie zamierzeniach. Dziś bogatsi jesteśmy o jedno – wiemy, że śledztwo będzie kontynuowane i że prokuratura nie zamierza spieszyć się z jego zakończeniem w dającej się przewidzieć przyszłości.

Plany działań ujawnione przez prokuratorów układają się w następujący harmonogram:
– kontynuowanie ekshumacji planowane do połowy 2018 roku;
– wykonanie badan sekcyjnych i innych, w tym na obecność substancji będących pochodnymi materiałów wybuchowych;
– przeprowadzenie badań laboratoryjnych w czterech ośrodkach zagranicznych (dość istotnym było, że prokuratorzy kilkukrotnie podkreślali, że badania te nie są badaniami weryfikacyjnymi, tylko każde z laboratoriów będzie prowadziło badania w odrębnym zakresie) – tu uwaga, z przedstawionych informacji wynikało, że będą to badania precedensowe i nie została jeszcze określona metodologia ich przeprowadzenia oraz że nie są to dla tych ośrodków badania priorytetowe i będą realizowane w zwykłym trybie;
– stworzenie wirtualnej mapy miejsca katastrofy;
– skatalogowanie wszystkich części wraku – i tu ogłoszono, że został już przygotowany specjalny program do takiego katalogowania;
– po uzyskaniu wszystkich dowodów i wyników zleconych badań i ekspertyz zostanie ponownie przygotowana kompleksowa opinia biegłych z zakresu lotnictwa w tym z udziałem zagranicznych specjalistów.
Z powyższych informacji jednoznacznie wynika, iż nie ma najmniejszych szans by śledztwo zostało ukończone przed 2020 rokiem. Jeżeli do tego uwzględnimy sygnalizowane problemy z pozyskiwaniem od strony rosyjskiej odpowiedzi na wnioski o pomoc prawną, termin ten może odwlekać się w nieskończoność.

Z terminem zakończenia prac prokuratury i zakończenia śledztwa wiąże się niestety nierozerwalnie problem zwrotu wraku samolotu Tu-154M wraz z innymi dowodami, w tym rejestratorami pokładowymi. Jak jednoznacznie można było wnioskować z przekazywanych przez stronę rosyjską komunikatów, zwrot tych dowodów będzie mógł nastąpić po zakończeniu przez wymiar sprawiedliwości FR postępowania w sprawie katastrofy naszego samolotu. Jednocześnie prowadzenie prac przez powołaną przez ministra Antoniego Macierewicza podkomisję KBWLLP do spraw ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej spowodowało zawieszenie możliwości zakończenia przez Komitet Śledczy FR ich śledztwa z uwagi na oczekiwanie na wyniki prac tej podkomisji. Podkomisja z kolei nie zakończy prac bez odzyskania wraku i rejestratorów. I tu koło się zamyka, a patowa sytuacja, do której doprowadziły działania ministra, bardzo słabo rokuje jeżeli chodzi o możliwość szybkiego odzyskania dowodów i sprowadzenia ich do Polski.

Ciekawe, dlaczego prokuratura zdecydowała się na konferencję wiedząc, że nie ma żadnych nowych dowodów i mając świadomość, że lada dzień ma dostać kolejne dokumenty w sprawie katastrofy? Czyżby spodziewane i oczekiwane materiały miały pogrążyć absurdalne teorie Antoniego Macierewicza na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej, którymi bombarduje opinię publiczną od blisko siedmiu lat?

faktyosmolensku.natemat.pl

ŚRODA, 5 KWIETNIA 2017, 11:34

PAD znów chce wyjaśnień od Macierewicza

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, w imieniu prezydenta, zwrócił się do Antoniego Macierewicza o „stosowne wyjaśnienia” w sprawie działań wobec oficerów Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Chodzi o sprawę ukarania degradacją oficer, która doprowadziła do uwolnienia z białoruskiego więzienia polskiego kapitana, a wcześniej przyczyniła się do złapania rosyjskich szpiegów. A także o próbę obniżenia stopnia płk. Krzysztofowi Duszy, byłemu szefowi CEK NATO – podaje portal TVN24.pl.

300polityka.pl

 

Komentarz do wystąpienia posła S. Piotrowicza!

PiS nie chce opublikować wyników referendum

05/04/2017, Rafał Nowakowski

O tym, że Prawo i Sprawiedliwość ma ciągotki do selektywnego publikowania lub niepublikowania wiemy wszyscy. Dla polityków PiS prawo jest relatywne, zaś nad prawem góruje wola narodu, zwanego dumnie suwerenem.

Nie powinno zatem nikogo dziwić, że sytuacja znowu się powtarza. Jak donosi portal interia.pl, wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipera odmawia publikacji protokołu, zawierającego wyniki referendum w sprawie przyłączenia Legionowa do Warszawy. Urząd Wojewódzki tłumaczy swoje działania tym, że komisja referendalna złożyła protokół w wersji, w której nie może zostać opublikowany, gdyż jest obarczony wadami prawnymi.

Rzecznik wojewody zasłania się tym, że protokół złożono w wersji papierowej, podczas, gdy powinien zostać złożony w formie elektronicznej, opatrzonej bezpiecznym podpisem.

Na odpowiedź ze strony opozycji nie trzeba było długo czekać. Poseł PO Jan Grabiec, w przeszłości burmistrz Legionowa, stwierdził, że żądanie wojewody jest żądaniem bezprawnym, które nie jest praktykowane i które oznacza de facto przeszkodę w realizacji przez samorządy interesów ich mieszkańców.

Cała sprawa śmierdzi na kilometr. Analizując sytuację należy wyjść od przedstawienia wyników samego referendum, które dla PiS okazały się sromotną klęską. W głosowaniu wzięło udział 46% mieszkańców. Zdecydowana większość z nich, bo aż 94%, opowiedziało się przeciw włączeniu Legionowa do stolicy.

Partia Kaczyńskiego, która bardzo chętnie zasłania się w swoich działaniach wolą suwerena, tym razem pozostaje głucha na wołania ludu. Jestem się w stanie założyć o każde pieniądze, że jeżeli mieszkańcy Legionowa zagłosowaliby zgodnie z wolą PiS, to wyniki referendum zostałyby opublikowane jeszcze tego samego dnia w nocy. Niestety suweren okazał się być głupi i niewdzięczny, nie rozumiejąc, że PiS chce dla niego wyłącznie dobrze.

Nieopublikowanie wyników referendum to sprawa bardzo poważna. Referendum jest wszakże instrumentem demokracji bezpośredniej, stanowi swoisty plebiscyt wyborczy. Jeżeli PiSowski wojewoda się nie ugnie i nie zamieści wyników głosowania, oznaczać to będzie, że ekipa dobrej zmiany nie cofnie się przed niczym.

Jeżeli w tak drobnej, w sensie makropolitycznym, sprawie jak referendum w Legionowie dzieją się takie jaja, to co powstrzyma PiS od nieopublikowania wyników wyborów do Sejmu, w przypadku gdyby Kaczyński miał stracić władzę ?

crowdmedia.pl

Watchdog pyta o finanse Rydzyka

Watchdog pyta o finanse Rydzyka

Do prokuratury wpłynął wniosek w sprawie ojca Tadeusza Rydzyka. Doniesienie złożyło Stowarzyszenie Sieć Obywatelska Watchdog Polska. Podejrzewa, że dyrektor Radia Maryja i najsłynniejszy w Polsce redemptorysta złamał prawo o dostępie do informacji publicznej. Watchdog Polska już od zeszłego roku próbuje dowiedzieć się, kto i co finansował z pieniędzy publicznych i o jakich kwotach mowa. Chodzi o finanse Fundacji Lux Veritatis, Nasza Przyszłość i Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu.

Pierwsza prośba została wysłana mailem. Jednak sąd przyznał rację prawnikom o. Rydzyka, że pytania są za mało konkretne i nie zostały skutecznie dostarczone. Stowarzyszenie nie dało jednak za wygraną i wysłało zapytania jeszcze raz. – „W czerwcu 2016 r. zapytaliśmy Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej, Fundację Lux Veritatis i Fundację Nasza Przyszłość o ich przedsięwzięcia, finansowane z publicznych pieniędzy. Pół roku wcześniej zapytaliśmy Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej o ugodę, którą Fundusz zawarł z Fundacją Lux Veritatis. Nie doczekawszy się odpowiedzi, skierowaliśmy sprawy do sądu” – podaje Stowarzyszenie Sieć Obywatelska Watchdog Polska.

Tym razem sąd orzekł, że duchowny musi odpowiedzieć. Miał na to dwa tygodnie. Odpowiedzi nie było. – „Brak odpowiedzi na nasze wnioski przez obie fundacje naszym zdaniem może powodować odpowiedzialność karną z art. 23 ustawy o dostępie do informacji publicznej: „Kto, wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi, nie udostępnia informacji publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”. Dlatego też 25 stycznia 2017 r. wysłaliśmy zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby odpowiedzialne za udzielanie odpowiedzi” – podaje na swojej stronie internetowej Sieć Obywatelska Watchdog.
(Źródło: radiozet.pl, pomorska.pl)

koduj24.pl

Giertych w ostrych słowach pisze do Ziobry. „Dwukrotnie użyto wobec Tuska groźby”

tps, 04.04.2017

Roman Giertych pisze do Zbigniewa Ziobry w sprawie Donalda Tuska

Roman Giertych pisze do Zbigniewa Ziobry w sprawie Donalda Tuska (Olivier Matthys (AP Photo/Olivier Matthys))

Roman Giertych został pełnomocnikiem szefa RE Donalda Tuska. Teraz adwokat zabrał oficjalnie głos w sprawie wezwań do prokuratury, które otrzymał jego klient.

Skan pisma, które Roman Giertych skierował do Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry, pojawił się na facebookowym koncie adwokata we wtorek. Sam dokument nosi datę 3 kwietnia. Mecenas stwierdza w piśmie, że działania podjęte przez śledczych wobec Donalda Tuska stanowią „formę groźby użycia przymusu bezpośredniego”. A Tusk – jako szef Rady Europejskiej – jest chroniony immunitetem.

Tymczasem podległa Panu Prokuratura dwukrotnie dopuściła się użycia wobec Przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska groźby użycia siły fizycznej w celu doprowadzenia go do stawiennictwa w prokuraturze

– pisze Giertych.

Dalej adwokat tłumaczy, że osobę doprowadzoną do stawiennictwa traktuje się tak, jak zatrzymaną, a zatrzymanie szefa RE jest – w świetle prawa – działaniem „niedopuszczalnym”. I dodaje, że pozostawił prokuraturze swój numer telefonu, gdyby ta chciała uzgodnić termin przesłuchania z jego klientem, ale nie skorzystano z tej drogi. „W tej sytuacji proszę o podjęcie stosownych kroków prawnych i dyscyplinarnych” – kończy swoje pismo Giertych.

Dlaczego prokuratura chce przesłuchać Tuska?

Chodzi o śledztwo przeciw byłym szefom SKW o podjęcie bez zgody władz współpracy z rosyjską FSB. Donald Tusk będzie zeznawał w tej sprawie w polskiej prokuraturze w charakterze świadka 19 kwietnia. Poprzednia data przesłuchania wyznaczona była na 15 marca, jednak Tusk nie mógł się na nim stawić ze względu na udział w sesji Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

W śledztwie postawiono zarzuty b. szefom SKW Januszowi Noskowi i Piotrowi Pytlowi. Zarzuty – jak informował wtedy prok. Michał Dziekański – polegają na „przekroczeniu uprawnień funkcjonariusza publicznego wskutek podjęcia współpracy ze służbą obcego państwa bez zgody prezesa Rady Ministrów, wymaganej przez ustawę o SKW i SWW”.

W grudniu TVN i „Gazeta Wyborcza” podawały, że chodzi o umowę zawartą przez SKW w 2010 r. z rosyjskimi służbami specjalnymi, związaną z koniecznością wycofania z Afganistanu polskiego kontyngentu wojskowego. Jego droga powrotna prowadziła przez teren Rosji. „Umowa pozwalała na sprawne, bezpieczne wycofywanie naszych żołnierzy oraz sprzętu z Afganistanu” – podała TVN, powołując się na rozmówców ze służb. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

A TERAZ ZOBACZ: Jak PiS traci poparcie w sondażach

gazeta.pl

Wojciech Czuchnowski

Katastrofa smoleńska. Lifting teorii zamachu, czyli Macierewicz dał radę

05 kwietnia 2017

Antoni Macierewicz

Antoni Macierewicz (Fot. Sawomir Kamiski / Agencja Gazeta)

Wyznawcy „religii smoleńskiej” mogą więc być spokojni. Jej główny kapłan wszystko już wytłumaczył. Żelazna logika to przecież jego specjalność.

Ludzie małej wiary sądzili, że poniedziałkowy komunikat Prokuratury Krajowej o zarzutach dla kontrolerów smoleńskich podważa albo nawet wyklucza teorię wybuchów forsowaną od lat przez Antoniego Macierewicza.

Ja wierzyłem, że Macierewicz bez trudu wytłumaczy brak sprzeczności między wybuchami a celowym działaniem kontrolerów, którzy podając błędne dane załodze, „sprowadzili katastrofę” na polskiego tupolewa.

I Macierewicz dał radę. We wtorek wieczorem w TV Republika wykazał, że prezydencki samolot był obiektem skoordynowanego ataku co najmniej dwóch sił. Jedna błędnie nakierowała samolot, druga odpaliła ładunki wybuchowe.

Jak mówił Macierewicz, kontrolerzy „sprowadzali ten samolot do tragedii, do katastrofy”. To jednak – zdaniem szefa MON – „nie stało się przyczyną tragedii”, ale „doprowadziło do sytuacji umożliwiającej takie rozstrzygnięcie tego dramatu, żeby jak najlepiej udawał naturalną katastrofę”.

Macierewicz tłumaczył, że „gdyby nie sprowadzono tego samolotu tak nisko, dużo trudniej byłoby stworzyć to całe zamieszanie, z którym mamy po dzień dzisiejszy do czynienia. Samolot, który by się rozpadł 50, 60, 150 metrów nad ziemią, nie mógłby udawać naturalnej katastrofy”.

>> Zamach smoleński nie istnieje. Z próżnego i państwo PiS dowodów nie naleje [AGNIESZKA KUBLIK]

Macierewicz ubolewał, że nikt dotąd „nie podejmował eksperymentów mających sprawdzić, czy tak mogło być, czy nie”, i zakończył: „okazuje się, że tak mogło być, i myślę, że tak niestety było”.

Mamy więc nową, a właściwie odświeżoną i uzupełnioną teorię wybuchów: oto jedna grupa (kontrolerzy) specjalnie sprowadza samolot na niewielką wysokość, a w tym czasie druga grupa zamachowców (nieznani) powoduje „trzy wybuchy” na skrzydle, w kokpicie i w salonce prezydenta. Jest jeszcze trzecia grupa: na miejscu tragedii dopilnowuje, by wszystko „udawało naturalną katastrofę”.

Wyznawcy „religii smoleńskiej” mogą więc być spokojni. Jej główny kapłan wszystko już wytłumaczył. Żelazna logika to przecież jego specjalność.

Zobacz też: Nowe zarzuty dla rosyjskich kontrolerów lotu w Smoleńsku. Co doprowadziło śledczych do wniosku, że mieli celowo spowodować katastrofę?

 

wyborcza.pl

Ludwik Dorn: Rozpoczęła się operacja podtapiania Macierewicza

Były marszałek Sejmu Ludwik Dorn ocenił w programie „Jeden na jeden” w TVN24, że mimo coraz bardziej prawdopodobnej rekonstrukcji rządu, wątpliwym jest, by szef MON Antoni Macierewicz został w najbliższym czasie zdymisjonowany. – Rozpoczęła się rozciągnięta w czasie operacja podtapiania pana ministra – dodał w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim.

Zdaniem Ludwika Dorna przemawiają za tym trzy fakty. Pierwszym ma być nagła i nieoczekiwana rezygnacja z prezesa Polskiej Grupy Zbrojeniowej Arkadiusza Siwko, który był jednym z najbliższych i najwierniejszych współpracowników ministra obrony Antoniego Macierewicza. Drugim – mianowanie nowego wiceministra obrony Michała Dworczyka, z którym szef MON nie był nigdy w żaden sposób związany, a który teraz będzie odpowiadał m.in. za politykę historyczną i obroną terytorialną. Trzecią przesłanką – jak wskazał Dorn – są listy wysyłane do Macierewicza przez prezydenta Andrzeja Dudę.

Zdaniem byłego marszałka sejmu zarówno za prezydenckimi listami, jak i za całą akcją „podtapiania” kłopotliwego ministra obrony narodowej stoi prezes PiS Jarosław Kaczyński. – Moim zdaniem przy potwierdzonym braku podmiotowości politycznej głowy RP nie ma innego wytłumaczenia niż to, że (Andrzej Duda – przyp. red.) zrobił to w ramach zlecenia – dodał Ludwik Dorn.

– Macierewicz pokazał, że sprawstwo kierownicze prezesa Kaczyńskiego ma swoje granice – mówił były marszałek sejmu. Jego zdaniem prezes PiS nie stracił kontroli, ale jeżeli szef MON nie poniesie konsekwencji, działacze partyjni średniego szczebla i posłowie mogą zwątpić w siłę Kaczyńskiego.

Dorn stwierdził też, że mało prawdopodobna jest zmiana na stanowisku premiera, bo to oznaczałoby przyznanie się PiS do tego, że „generalnie nam nie wyszło”. – Już po raz trzeci od czasu objęcia rządów przez PiS, a stanowiska premiera przez Beatę Szydło, słyszę, że szykuje się wymiana. To jest potwór z Loch Ness – dodał.

newsweek.pl

ŚRODA, 5 KWIETNIA 2017

Cymański: Jak się rozmawia z ludźmi, to mówią: „zróbcie porządek z resortem Macierewicza”

10:22

Cymański: Jak się rozmawia z ludźmi, to mówią: „zróbcie porządek z resortem Macierewicza”

Myślę, że w odbiorze – jak ja rozmawiam z ludźmi – na pewno ten szum medialny również i wiele takich niedopowiedzeń, zmienności, niekonsekwencji, na pewno wywołuje dla nas niekorzystny efekt, bo jak się rozmawia z ludźmi, to mówią – zróbcie porządek z tym resortem [Antoniego Macierewicza] i to jest prawda. Tutaj nie będę udawał, nie będę głupka strugał wobec słuchaczy – mówił Tadeusz Cymański w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF FM.

Pytany, czy ludzie chcą dymisji Macierewicza, stwierdził: – Nie, nie. Chcą, żeby się zmieniło, żeby było bardziej jasno i czytelnie. Też biorę pod uwagę pewną propagandę, bo wiele działań, które są przestawiane negatywnie w mediach, niekoniecznie takimi musi być – np. zmiany struktury w polskiej armii. Za dużo generałów, za mało żołnierzy – trzeba to zmienić.

07:55

Dorn: Rozpoczęła się rozciągnięta w czasie operacja podtapiania Macierewicza

– Antoni Macierewicz nie jest [w rządzie] osobą nietykalną, natomiast nie sądzę, żeby podziękowano mu w ciągu najbliższych tygodni i może nawet miesięcy (…) Macierewicz publicznie pokazał, że sprawstwo kierownicze prezesa Kaczyńskiego ma swoje granice. I to już realny problem władzy. Kaczyński nie stracił kontroli, natomiast jeżeli Macierewicz nie poniesie – w jakiejś przewidywalnej perspektywie – konsekwencji, no to działacze partyjni średniego szczebla i posłowie mogą zadawać pytanie: no dobrze, ale jaka jest zdolność i wydolność kierownicza prezesa Kaczyńskiego? – mówił Ludwik Dorn w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

Jak dodał: – Proszę zauważyć, że rozpoczęła się rozciągnięta w czasie operacja podtapiania ministra Macierewicza. Myślę, że w pewien sposób prezes Kaczyński [stoi za tą operacją].  Dorn wskazywał m.in. nominację dla Michała Dworczyka do MON oraz listy prezydenta Dudy, które według niego były zleceniem od Kaczyńskiego.

07:48

Dorn: Trzeci raz słyszę, że szykuje się wymiana premiera. To potwór z Loch Ness

– Już po raz trzeci od czasie objęcia rządów przez PiS słyszę: ho ho, szykuje się wymiana [premiera]. To potwór z Loch Ness. Jaki by to miało sens? Co oznacza teraz wymiana premiera? Tyle, że generalnie nam nie wyszło – mówił Ludwik Dorn w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24. Jak przyznał, sama rekonstrukcja – jego zdaniem – nie jest wykluczona.

300polityka.pl

Sędziowie z nadania partii to drukowanie wyroków – w 3×3 K. Lubnauer o zmianach w KRS

Katarzyna Lubnauer, Agata Kondzińska; Zdjęcia: Paweł Głogowski; Montaż: Michał Szyszka, 05.04.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,155165,21593296,video.html?embed=0&autoplay=1

PiS ma potrzebę zagarnięcia jak największej władzy dla siebie – tak posłanka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer komentuje proponowane zmiany w ustawie o KRS, którymi dziś zajmie się Sejm. Oni nie rządzą, oni się panoszą – dodaje rzeczniczka Nowoczesnej. Zdaniem rozmówczyni Agaty Kondzińskiej, przy okazji debaty nad konstruktywnym wotum nieufności dobrze byłoby pokazać wizję Polski na przyszłość, bo Polacy mają dosyć mówienia co złego zrobił PiS. Błędem było to, że wniosek o konstruktywne wotum nie był wspólnym wnioskiem PO i Nowoczesnej – mówi Katarzyna Lubnauer.

wyborcza.pl

Dwie słabe mody polityczne

4.04.2017
wtorek

Kolejny sondaż to ostrzeżenie dla pisowskiej elity władzy: tak się Polską nie bawcie! Platforma zrównuje się z PiS. W kontekście tych sondaży i serii pisowskich wpadek i niewypałów warto się zastanowić nad dwiema politycznymi modami, jakie dziś u nas mamy po stronie niepisowskiej części opinii publicznej. To mody na symetryzm i na lideryzm.

Moda na symetryzm polega na tezie, że Platforma i PiS to jedno nieszczęście. A skoro tak, to nie ma na kogo głosować, więc nie będziemy w ogóle głosować albo zagłosujemy na złość na Kukiz’15, Korwina, Razem czy SLD.

Takie podejście do polityki pomaga utrzymać stan obecny bez zmian. Jest to więc nonsens, bo symetryści i „złośliwcy” oczekują właśnie zmiany. Tymczasem swoją postawą na „nie” konserwują scenę polityczną. Gdyby dziś były wybory, PO i PiS zgarnęłyby prawie całą pulę mandatów.

Drugą modę polityczną nazwałbym lideryzmem. To czekanie na lidera, który wyłoni się z politycznej piany niczym Wiosna i poprowadzi przeciwników obozu pisowskiego do finalnego zwycięstwa. Może kiedyś taki marszałek na białym koniu się pojawi, tak jak z całkowitego politycznego niebytu wychynął Lech Wałęsa. Może. Na razie jednak liderem opozycji jest człowiek z krwi i kości, a nie fantom, w który inkarnować się ma nasze polityczne pobożne życzenie.

W czynnej polityce, jak w innych grach zespołowych, sztuka polega na tym, by się nie obrażać na rzeczywistość. Zamiast kręcić nosem, narzekać, drwić i złorzeczyć, lepiej ułożyć sobie politycznego pasjansa z takich kart, jakie mamy. Opozycja ma dziś takich liderów, jakich ma. Mają swoje wady, ale też talenty i umiejętności.

Grzegorz Schetyna nie ma na razie rywala. Zastąpić go w tej roli może tylko Donald Tusk. Tylko ci dwaj politycy mają szansę pokonać PiS. Rzeczywistość pozostaje głucha na wołanie o nowego, młodego, charyzmatycznego lidera. Na razie ani widu, ani słychu.

Ci zatem, którzy pragną jak najszybszego odsunięcia prawdopodobnie najgorszego po 1989 r. rządu w demokratycznej Polsce, mają wybór taki, jaki mają. Wielu może to drażnić, wielu może to być nie w smak. Jednak demokratyczna polityka to nie estetyka, tylko sztuka formułowania atrakcyjnych dla wyborców propozycji i pozyskiwania dla nich szerokiego społecznego poparcia.

Symetryzm i lideryzm to de facto wycofanie się na pozycje niechętnych obserwatorów w czasie, gdy potrzeba zaangażowania w sprawy publiczne. Obie postawy służą utrzymaniu się PiS u władzy.

 

szostkiewicz.blog.polityka.pl

Krystyna Janda u Kuby mocno o Pawłowicz: Tacy ludzie nie powinni zajmować wysokich stanowisk państwowych

JZ, 04.04.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,111485,21591972,video.html?embed=0&autoplay=1
Krystyna Janda w programie Kuby Wojewódzkiego powiedziała, co myśli o „dobrej zmianie”. Oceniła też Krystynę Pawłowicz.

Krystyna Janda jest jedną z tych aktorek, które krytycznie wypowiadają się o „dobrej zmianie”. W programie Kuby Wojewódzkiego w sposób bezpośredni komentowała aktualną sytuację polityczną w Polsce.

Myślę, że obywatelskim obowiązkiem jest reagować, mówić, że coś według nas nie powinno być tak. Oczywiście to przekonanie jest po obu stronach, ale skoro tamta strona może mówić, że coś im się nie podoba, to my też musimy mieć takie prawo – opowiadała.

Bez namysłu przyznała też, że przyjęłaby do teatru uchodźców – oczywiście, gdyby potrafili coś zagrać. Zapytana, czy nie boi się, że za swoje poglądy może zostać aresztowana, zaprzeczyła.

Nie przyszło mi to do głowy. Tak mówią, ale na razie… Nie rozważam, bo nikogo nie zabiłam, nikogo nie okradłam ani nie zdefraudowałam. Ja myślę, że racze postaraliby się, żeby mi coś udowodnić.

Kuba Wojewódzki przypomniał jej „Przesłuchanie”, dramat sprzed lat, w którym zagrała główną rolę – kobiety niesprawiedliwie aresztowanej i brutalnie przesłuchiwanej.

Tak, ale wtedy oskarżono mnie, że atakowałam obiekty wojskowe – zwróciła uwagę Wojewódzkiemu.

Antoni Macierewicz to jest jeden wielki obiekt wojskowy – odpowiedział jej Wojewódzki.

Krystyna JandaKrystyna Janda TVN/X-News

 Potem oboje spróbowali sobie przypomnieć fragmenty fabuły „Przesłuchania”.

Strzelałam do latryny i to g*wno zabrudziło wszystko – wspominała Janda.

Można powiedzieć, że to jest piękna metafora IV RP: g*wno rozlało się wszędzie – podsumował ten wątek Wojewódzki.

Następnie rozmowa zeszła na role teatralne Jandy, która przyznała, że lubi grywać kretynki – pod warunkiem, że rola jest dobrze wyreżyserowana. Wojewódzkiego interesowało, kogo podgląda, kiedy przygotowuje się do takich ról. I zapytał, czy podgląda Krystynę Pawłowicz. Odpowiedź była zdecydowana.

Wie pan, że mnie to w ogóle nie śmieszy? Jak słyszę Krystyna Pawłowicz to jest mi bardzo smutno. Tacy ludzie nie powinni zajmować wysokich stanowisk państwowych – oznajmiła. – Ja wybaczam pani Krystynie Pawłowicz tylko nie chcę, żeby ona decydowała o moim życiu – dodała.

W trakcie rozmowy przyznała też, że wciąż czeka na przebudzenie młodzieży

My czekamy na to pokolenie które jeszcze śpi w sobotę i niedzielę do drugiej. Oni nie wiedzą jeszcze o co jest bitwa.

JZ

 

plotek.pl

ŚRODA, 5 KWIETNIA 2017

STAN GRY: Lisicki: Rywalizacja Ziobry i Macierewicza o Smoleńsk, Środa: PO konserwatywna jak PiS, Pałka: Ulica Politkowskiej zamiast Belwederskiej

DRUGA ROCZNICA ŚMIERCI ZYTY GILOWSKIEJ.

PROKURATURA ZIOBRY RYWALIZUJE Z MACIEREWICZEM O SMOLEŃSK – Paweł Lisicki w rozmowie z SE: “Trudno to odebrać inaczej, bo tezy prokuratorów zaprzeczają tezom ministra Macierewicza. Wprawdzie widziałem dziś już wystąpienie wiceministra z MSW, pana Zielińskiego, który umiał połączyć tezę o umyślnym doprowadzeniu przez kontrolerów do śmierci lecących do Smoleńska i o wybuchu. Do połączenia tych dwóch rzeczy trzeba mieć dość rozbudowaną wyobraźnię. Moim zdaniem się nie da. A skoro się nie da, to można wysunąć tezę o tym, że prokuratura, która podlega Zbigniewowi Ziobrze, jakoś rywalizuje z grupą Antoniego Macierewicza”.

LISICKI O MIZERNYCH EFEKTACH PRACY MACIEREWICZA WS SMOLEŃSKA: “Jego siłę i niezależną pozycję dała mu działalność przy wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej. Po półtora roku rządów efekty działań komisji pod nadzorem szefa MON wydają się dość mizerne. Kierujący komisją pan Berczyński oficjalnie stwierdził, że „nie wiemy, co się wydarzyło”. I to było ostatnie jak do tej pory wystąpienie! We wrześniu ubiegłego roku minister Macierewicz twierdził, że w ciągu kilku tygodni przedstawi jakieś niezbite dowody na to, co się stało. Minęły miesiące i nic”.

EFEKT ŚLEDZTW ROZCZAROWUJĄCY DLA WIELU WYBORCÓW PIS – jeszcze Lisicki w SE: “Do tego wieża podawała przecież wcześniej dane dotyczące warunków meteorologicznych, które wykluczały lądowanie samolotu. Na razie trudno pogodzić te dwa fakty. Jak z jednej strony ktoś usiłuje kogoś zabić, a z drugiej strony usiłuje do tego nie doprowadzić? Do tego prokuratura zleciła badania w czterech laboratoriach, które mają określić obecność materiałów wybuchowych. Nie wiem, ile to może trwać, ale jak na półtora roku efekt jest dla wielu wyborców PiS rozczarowujący”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/lisicki-poltora-roku-efekty-mizerne_976219.html

OGRODNIK REMONTOWAŁ TUPOLEWA – Dorota Kania i Marcin Wierzchołowski w Gazecie Polskiej: “„Przetarg na remont rządowego tupolewa wygrała firma, której właściciel jest z wykształcenia ogrodnikiem, a w latach 80. organizował koncerty polskich zespołów dla Polaków pracujących w ZSRS. Żoną człowieka, który skierował Tu-154M do zakładów ludzi Putina, była Rosjanka z Kaliningradu”. http://gpcodziennie.pl/62673-ujawniamyjakwygladalremonttu-154m.html

NIE MA SIĘ CO DZIWIĆ, ŻE SMOLEŃSK POLAKÓW MĘCZY – Tomasz Krzyżak w RZ: “Zdaniem wielu ekspertów jedną z przyczyn podwójnej wygranej PiS w roku 2015 był brak w kampaniach tematu Smoleńska. Jego miejsce zajęła narracja o potrzebie odbudowy jedności narodowej. Ale tuż po wyborach wszystko pękło jak bańka mydlana. O jedności i potrzebie likwidacji podziałów niewielu polityków partii rządzącej mówi. Chętnie za to przed telewizyjnymi kamerami i przy błysku fleszy podnosi się sprawę katastrofy. Niestety, najczęściej po to, by w oczach opinii publicznej zdyskredytować drugą stronę. I chyba nie ma się co dziwić, że Polaków po prostu to męczy”. http://www.rp.pl/Rzecz-o-polityce/304049863-Spada-liczba-smolenskich-agnostykow.html

ULICA POLITKOWSKIEJ ZAMIAST BELWEDERSKIEJ – Piotr Pałka w GPC: “Ulica Belwederska, przy której jest ambasada Federacji Rosyjskiej w Warszawie, również mogłaby mieć rosyjskiego patrona. Takie dyplomatyczne zadrażnienie z pewnością nie pomoże ociepleniu relacji, ale czy należy je w sposób sztuczny lukrować w stanie permanentnych wrogich działań wobec Polski i krajów ościennych? A swoją drogą byłby to bardzo ciekawy test dla rodzimych środowisk, które tak bardzo walczą o przestrzeganie praw człowieka w Polsce”. http://gpcodziennie.pl/62678-ulicaannypolitkowskiejzamiastbelwederskiej.html

RZĄD JUŻ NIE MA PIENIĘDZY, JAK PIS ZATRZYMA SPADKI W SONDAŻACH – Magdalena Rubaj w Fakcie: “To może pomoże program Mieszkanie+? – Nie da takiego efektu. Musiałoby być tak, że teraz ludzie w całej Polsce dostawaliby klucze do mieszkań. A na razie program jest w powijakach – mówi nam ważny polityk PiS. Na nowe pomysły w budżecie nie ma pieniędzy. – Niewiele możemy zaoferować, jeśli nie chcemy powiększyć deficytu – mówi nam jeden z ministrów. Sam Mateusz Morawiecki (49 l.) niechętnie patrzy na kolejne wydatki na cele społeczne. On z kolei potrzebuje miliardów na realizację kosztownych inwestycji, jak choćby na najnowszy pomysł, czyli budowę Centralnego Portu Lotniczego”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/rzad-nie-ma-pieniedzy-w-budzecie-na-nowe-obietnice-wyborcze/ldr5xwg

NAROBILIŚMY BAŁAGAN ALE DALIŚMY 500+ – Witold Gadomski o motywie przyszłej kampanii na wyborcza.pl: “Już wiemy, pod jakim hasłem potoczy się kampania wyborcza: „To prawda, że narobiliśmy trochę bałaganu, a nasza polityka zagraniczna była jedną wielką katastrofą, ale daliśmy wam 500+ i tylko my możemy zagwarantować, że zasiłek nie zostanie wam odebrany”.

KOSZT 500+ JAK KOSZT LECZENIA W PUBLICZNYCH SZPITALACH, TYLKO 10% Z 500+ – PODWOIŁOBY LICZBĘ MIEJSC W SZPITALACH ONKOLOGICZNYCH – dalej Gadomski: “Koszt programu jest niewiele mniejszy niż koszt leczenia w publicznych szpitalach i porównywalny z tym, co wydajemy na obronę narodową, a dwa razy większy niż wydatki na naukę. Za pieniądze z 500+ można bez trudu sfinansować darmowe żłobki i przedszkola dla wszystkich chętnych. Tylko 10 proc. wydatków na 500 + pozwoliłoby podwoić liczbę miejsc w szpitalach onkologicznych, gdzie prowadzi się chemioterapię! To tylko przykład „kosztu alternatywnego” – tego, co straciliśmy, decydując się na drogi program wspierający rodziny bez względu na ich status materialny”.

GADOMSKI O NASYŁANIU KONTROLI SKARBOWYCH: “ Nie politycy PiS finansują 500+, lecz wszyscy podatnicy. Rząd, widząc coraz trudniejszą sytuację finansów państwa, nasyła na przedsiębiorców nieustannie kontrole skarbowe z misją wyrwania za wszelką cenę jak największej daniny”. http://wyborcza.pl/7,75968,21590652,500-plus-albo-zlobki-i-oddzialy-onkologiczne-za-dwa-lata-wybor.html

PALUCH ZWOLNIONA Z SEJMU, ZAMIAST BIURA PRASOWEGO, CENTRUM INFORMACYJNE SEJMU – PRESS: http://www.press.pl/tresc/48086,biuro-prasowe-sejmu-przechodzi-reorganizacje

MARCIN WOLSKI W GPC O UCHU PREZESA:
Usta prezesa
Jak za „Polskiego zoo”,
polityków rzesza ogląda,
komentując w lot „Ucho prezesa”.
Dyskutuje namiętnie pierwowzorów paczka,
kto bardziej ośmieszony,
prezydent czy Błaszczak.
Pani Szydło, Antoni
czy kuzynek Janek?
Skąd Górski zna te smaczki, co przecież nieznane?
Jak śmie po najważniejszych tak jeździć osobach?…
Lecz słychać głos odgórny:
– A mnie się podoba!”
http://gpcodziennie.pl/62681-ustaprezesa.html

BENELUX CHCE WYCIĄGNĄĆ POLSKĘ Z IZOLACJI – Anna Słojewska w RZ: “W czerwcu szefowie rządów Belgii, Holandii i Luksemburga przyjadą do Warszawy na konsultacje z Grupą Wyszehradzką. Myliłby się jednak ten, kto uznałby to za dowód rosnącej pozycji Polski w UE po tym, jak premier Beata Szydło zagłosowała przeciwko odnowieniu kadencji Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. Belgijski premier Charles Michel i jego koledzy z Beneluksu podjęli się po prostu misji wyciągania Polski z izolacji po wydarzeniach na szczycie 9 marca”. http://www.rp.pl/Rzecz-o-polityce/304049864-Beneluks-wyciagnie-reke-do-Polski.html

1,5 MLN NA OCHRONĘ PREZESA KACZYŃSKIEGO – GW na jedynce o wydatkach partii z publicznych pieniędzy: “Kaczyńskiego od lat ochrania Grom Group (GG). Zatrudnia byłych komandosów, oficerów służb specjalnych i funkcjonariuszy BOR. Koszty ochrony? 135 tys. zł miesięcznie. W styczniu – kiedy trwał kryzys parlamentarny – poseł Sławomir Nitras (PO) dopytywał ochroniarza Kaczyńskiego (wiceprezesa GG Wojciecha Grabowskiego), co robi w kuluarach Sejmu, gdzie zakaz wstępu mają nawet dziennikarze. W filmie „Smoleńsk” Grabowski zagrał ochroniarza Lecha Kaczyńskiego”. http://wyborcza.pl/7,75398,21592323,na-co-pis-wydaje-miliony-ochrona-kaczynskiego-kongresy-i-wplaty.html

POSZUKIWANIE TERMINU NA DOBRĄ ZMIANĘ – Zuzanna Dąbrowska w RZ: “Nadchodzą przecież wakacje. To najlepszy moment, by elektorat zajęty grillowaniem nie zastanawiał się głębiej nad polityką, a opozycja skupiła się na nartach wodnych. Może lipcowe przesilenie byłoby więc dogodnym terminem, tak by przez sierpień sprawa przyschła, a od września rząd, po przebyciu rekonstrukcyjnej grypy, z nową energią i składem przystąpił do ofensywy? Pytanie tylko, czy PiS ma takich rezerwowych kandydatów, którzy zapewnią partii naprawdę dobrą zmianę”. http://www.rp.pl/Kraj/304049890-Dabrowska-Poszukiwanie-terminu-na-dobra-zmiane.html

Z DROGI ŚLEDZIE BO MON JEDZIE – Fakt: “Rozbijanie służbowych limuzyn, łamanie przepisów drogowych, korzystanie z ekstra przywilejów… Oto „dorobek” szefa MON Antoniego Macierewicza (68 l.) i jego współpracowników tylko z ostatnich miesięcy. Prezes PiS zachowanie Macierewicza nazwał „ekstrawagancją”. A tak naprawdę, to najzwyklejszy przejaw arogancji władzy!” http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/wypadek-i-kolizja-limuzyn-mon-tak-rozbija-sie-mon-limuzynami/t2rppck

KACZYŃSKI W MATNI Z MACIEREWICZEM – Bogusław Chrabota w GW: “Jak sobie poradzić z tym trudnym do zgryzienia orzechem? Prezes PiS na razie jest w matni. Sytuacja, w jakiej się znalazł, jest śmiertelna. Z jednej strony postępująca za sprawą Antoniego Macierewicza dewastacja wizerunku rządu. Świadomość wewnętrznych intryg, które knuje szef MON (wiadomo, że Macierewicz konstruuje już ekipę toruńskich profesorów, którzy mieliby zastąpić w resortach gospodarczych Mateusza Morawieckiego). Z drugiej przekonanie, że pozbycie się ministra to początek końca spoistości formacji i szybka utrata elektoratu”.

CHRABOTA O NIEBEZPIECZNEJ GRZE Z OBNAŻENIEM CYNIZMU MACIEREWICZA: “Ostatnią ścieżką jest publiczne obnażenie cynizmu i nieudolności Macierewicza w kwestii smoleńskiej. Ale to bardzo niebezpieczna gra, na której prezes może wybić zęby. Czy się na taki krok – który jest jedyną ścieżką wyjścia z matni – zdecyduje? Mam wrażenie, że odpowiedzi na to pytanie doczekamy się już w najbliższym czasie”. http://www.rp.pl/Rzecz-o-polityce/304049877-Macierewicz-czyli-matnia-prezesa-Kaczynskiego.html

CÓRKA KORWINA ZŁAPANA Z HEROINĄ – jedynka Faktu i SE.

FAKT DO RZĄDU: NIE ZABIERAJCIE DZIECIOM ZASIŁKÓW! – tytuł w Fakcie: “Około 75 tysięcy dzieci w Polsce straci pomoc państwa? Tak się stanie, jeśli rząd zrezygnuje z mechanizmu „złotówka za złotówkę”. Resort rodziny w przeglądzie świadczeń na dzieci ocenił, że system ten jest zbyt skomplikowany dla urzędników!” http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/mniej-rodzin-dostanie-pomoc-od-panstwa/pyj37vq

NIESZCZELNY SEJF KOD – Michał Wilgocki w GW: “Bałagan w dokumentacji finansowej, brakujące 7,3 tys. zł i coraz mocniejsze przekonanie, że to już koniec – to sytuacja w KOD przed dawno zapowiadanym audytem i wyborami”.

WILGOCKI O AUDYCIE W KOD: “Od początku tego roku księgowość oraz Krzysztof Łoziński, pomysłodawca KOD, robią porządki w dokumentach. Jak dowiedziała się „Wyborcza”, prace właśnie się kończą, zostały też wybrane dwie firmy do przeprowadzenia audytu finansowego. Ma się on skończyć przed 27 maja. Tego dnia odbędą się wybory nowego zarządu KOD”. http://wyborcza.pl/7,75398,21592368,nieszczelny-sejf-kod.html

W PLATFORMIE NIE BĘDZIE SILNEGO OPARCIA DLA BUDOWY NOWOCZESNEGO SPOŁECZEŃSTWA, PO PODOBNA DO PIS – Magdalena Środa w GW: “Rośnie PO (29 proc.). To oczywiście mobilizująca wiadomość dla tej partii, ale też nie ma się co dziwić: jeśli ktoś chce postawić na nie-PiS, to stawia na najsilniejszego, choć gdyby miał nieco rozsądku, to powinien wiedzieć, że to nie najlepszy wybór, bo konserwatyzm wielu członków tego ugrupowania jest niebezpiecznie zbliżony do ideologii PiS-u. W Parlamencie Europejskim, gdy trzeba głosować nad przyjęciem dokumentów równościowych, członkowie PiS-u głosują przeciw (w zgodzie z sumieniem), członkowie PO wstrzymują się od głosu (w zgodzie ze strategią). Nie będzie więc w nich silnego oparcia dla budowy nowoczesnego, egalitarnego społeczeństwa, które jest jedyną alternatywą dla państwa PiS-u. Może zwyciężyć jakaś strategia typu PO-PiS”.

ZASMUCA MNIE DOŁOWANIE NOWOCZESNEJ – dalej Środa w GW: “Zasmuca mnie, lecz nie dziwi ciągłe dołowanie Nowoczesnej (7,4 proc.); jej lider nie rozliczył się jeszcze z chłopięcych szaleństw i wielu wpadek, a członkowie i członkinie jego partii nie potrafią go do tego zmusić ani się usamodzielnić. Gdybyż posłanki Nowoczesnej zrozumiały, że partia ta bez nich jest niczym, a one bez Petru naprawdę będą mogły rozwinąć skrzydła, to być może notowania by urosły. Albo i nie”. http://wyborcza.pl/7,75968,21592170,po-co-sondaze.html

GW O DOBREJ ZMIANIE W PZU: “Powołano Agatę Górnicką z gabinetu politycznego Morawieckiego – wcześniej pracowała z nim w banku BZ WBK. Dodano prawników – Pawła Góreckiego i Bogusława Banaszaka – oraz Łukasza Świerżewskiego, rzecznika Ministerstwa Finansów, a wcześniej zastępcę redaktora naczelnego „Harvard Business Review Polska” i dziennikarza „Pulsu Biznesu”. http://wyborcza.pl/7,155287,21590992,teraz-k-my-dobra-zmiana-w-spolkach-skarbu-panstwa-pzu.html

TRUSKOLASKI TRACI POSŁA PRZEZ SOJUSZ Z PO – jedynka Kuriera Porannego: http://jedynki.press.pl/2017-04-05/poranny.jpg

PIS MA KILKA SPOSOBÓW, ŻEBY UTRUDNIĆ ŻUKOWI START W WYBORACH 2018 – jedynka Kuriera Lubelskiego: http://jedynki.press.pl/2017-04-05/klub.jpg

2,3 MLN MIESZKAŃCÓW – METROPOLIA ŚLĄSKA PODPISANA – jedynka Dziennika Zachodniego: http://jedynki.press.pl/2017-04-05/dzach.jpg

300polityka.pl