Kleofas Wieniawa:
Smoleńskie mity mają ponoć upaść
Jürgen Roth nie wyklucza, że został zmanipulowany. Zatem już wiem, że dał się wykorzystać dla własnych korzyści. Takie dziennikarstwo nie jest dziennikarstwem, tylko pismactwem. A przekładając na język partyjny: pis-matactwem.
Roth autor spiskowych pozycji o katastrofie smoleńskiej mówi o raporcie niemieckich służb, które wykorzystał do swojego dziennikarstwa „śledczego”:
„Oczywiście niewykluczone, że cała historia opisana w dokumencie jest fałszerstwem, celową akcją dezinformacyjną BND. Zresztą w książce wcale nie twierdzę, że zawarte w raporcie wydarzenia miały miejsce. Nie zmienia to jednak faktu, że sam raport istnieje”.
Nie musiało mu podrzucić raport BND, a KGB.
Acz należy dopuścić groteskę, iż BND „zemściła się” za prawnika pieczeniarza Mariusza Muszyńskiego, który był agentem UOP i szpiegował Niemców w Ambasadzie Polskiej w Berlinie.
Jak nasze matoły biorą się do czegokolwiek i myślenia musi z tego wyniknąć katastrofa.
„Do Rzeczy” zapowiada upadek wielu mitów smoleńskich. Żałosne toto.
Katastrofa mitu smoleńskiego
Katastrofa smoleńska podzieliła Polaków, bo politycy poczuli, iż można z niej uczynić broń polityczną o wiele bardziej skuteczną niż sama polityka. Z jednej strony desygnowano do rozwiązywania przyczyn katastrofy najlepszych fachowców, jakich mógł znaleźć rząd w 2010 roku.
Od samego początku do dzieła wzięli się też fachowcy od rzeczywistości równoległej, na czele z jednym z najlepszych konfabulistów w kraju, Antonim Macierewiczem. Sekwencja zdarzeń układała się fabularnie pomyślnie, jak science fiction z Brucem Willisem, który ludzkość ratuje przed globalnym kataklizmem, sam poświęcając swoje życie.
Tak Lech Kaczyński poświęcił swoje życie i w nagrodę dostał miejsce w najlepszej krajowej nekropolii na Wawelu. To ekstra królewskie Powązki i byle kto nie może tam mieć złożonych kości. Tak został wywyższony na niemal nieludzki piedestał brat bliźniak prezesa PiS. Jeżeli tak został wywindowany, to musiało iść za nim bohaterstwo.
Macierewicz wymyślał niestworzone teorie o zamachu, jedna drugiej przeczyła. W propagandzie tego typu logika jest zbędna, obowiązuje absurdalność dowodzenia z pointą: „zostało udowodnione to, co było do udowodnienia”. Lecz konstruktor teorii smoleńskich Macierewicz cały czas pozostawał z niczym w ręku, brak było choćby jednego twardego dowodu, a Jarosław Kaczyński na miesięcznicach wędrował i wędruje do prawdy po Krakowskim Przedmieściu już sześć lat z okładem i nie może dojść. Jeszcze trochę pochodzi i zostanie Mojżeszem.
Tak naprawde zespół Macierewicza nie stworzył żadnego porządnego dokumentu śledczego ws. katastrofy, bo nie miał prawa, bowiem nie ma wśród jego ekspertów żadnych fachowców od wypadków lotniczych. Ile można markować badania przyczyn katastrofy, a do tego od roku PiS jest u władzy, ma dostęp do pełnej dokumetacji.
Dlatego z takim aplauzem przyjęta została książka niemieckiego dziennikarza śledczego Juergena Rotha „Tajne akta. Smoleńsk”. Roth czarno na białym pisze, iż zamach na Lecha Kaczyńskiego wykonał rosyjski generał na zlecenie polskiego polityka T.
Na tej podstawie – bo jakiej innej? – Jarosław Kaczyński sposobił się do marzenia, aby oskarżyć Donalda Tuska, a następnie posadzić go za kratami. Oto niemiecki dziennikarz publikuje drugą pozycję o zamachu smoleńskim „Smoleńsk. Spisek, który zmienił świat”, powiela w nim oskarżenia z pierwszej pozycji, dodaje jednak dokument, na podstawie którego opisał zamach smoleński. Dokumentem, tym jest raport BND (niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej) z 2014. Roth wszedł w jego posiadania za sprawą zaprzyjaźnionego oficera specsłużby.
Dzisiaj jednak Roth wątpi w autentyczność raportu, nie wyklucza, że jest to fałszywka, a on został potraktowany jako narzędzie do dezinformacji. „Oczywiście niewykluczone, że cała historia opisana w dokumencie jest fałszerstwem, celową akcją dezinformacyjną BND. Zresztą w książce wcale nie twierdzę, że zawarte w raporcie wydarzenia miały miejsce. Nie zmienia to jednak faktu, że sam raport istnieje” – mówi Roth dla weekendowej „Gazety Polskiej Codziennie”.
Jeżeli publikuje to organ prasowy PiS, znaczy że pewnym jest, iż raport został napisany na polityczne zamówienie, aby mieszać w polskim piekiełku. Wcale nie byłbym pewien, że powstał on w kręgu BND, raczej źródła doszukiwałbym w rosyjskich służbach.
PiS dostał dwa tomy religii smoleńskiej, ewangelię zamachu i dzieje apostolskie raportu smoleńskiego, które jednak zostały wypichcone nie za sprawą natchnienia ich bożka Lecha K., tylko służb szpiegowskich (BND bądź FSB albo GRU).
„Gazeta Polska” zapowiada obszerniejszy wywiad ze zmanipulowanym Rothem w środowym wydaniu tygodnika. Wcześniej jednak wywiad z niemieckim dziennikarzem ukaże się w „Do Rzeczy”, autor Marcin Makowski zapowiedział na Twitterze, że „upada wiele mitów”. Ależ katastrofa smoleńska w wydaniu PiS jest cała zmityzowana. Gdyby ten mit upadł, upadłoby PiS. Czekamy i zachęcamy do upadania nie tylko mitów, ale i PiS.
Krystyna Pawłowicz: A ja nie przepraszam pani Rzeplińskiej ani Komorowskiej
publikacja: 26.11.2016
Macierewicz dał dostęp do informacji tajnych osobie powiązanej z Rosją? Siemoniak: „Sprawa jest bardzo poważna”
Niemiecki dziennikarz pisał o zamachu w Smoleńsku. Teraz nie wyklucza, że padł ofiarą „fałszerstwa”
Jurgen Roth (By Henryk Plötz (Own work) [GFDL (http://www.gnu.org/copyleft/fdl.html) or CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)%5D, via Wikimedia Commons, Filip Klimaszewski/AG)
Roth nazywany był „bohaterem prawicy”. W wydanej w ub. r. w Niemczech książce „Tajne akta. Smoleńsk” przedstawiał tezę, że w katastrofę prezydenckiego samolotu w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. zamieszane były rosyjskie służby specjalne.
Powoływał się na raport BND (niemiecka Federalna Służba Wywiadowcza) z 2014 r., według którego oficer rosyjskiej FSB miał podłożyć w tupolewie ładunki wybuchowe ze zdalnie sterowanymi zapalnikami. Zlecenie zamachu miał wydać polski polityk. Informacje dementowała sama BND, zaprzeczając, by taki raport kiedykolwiek powstał. CZYTAJ WIĘCEJ>>>
Roth: Niewykluczone, że cała historia jest fałszerstwem
Dziennikarz opublikował rzekomy raport BND w całości w drugiej książce wydanej w tym roku – „Smoleńsk. Spisek, który zmienił świat” – powielającej tezy z pierwszej pozycji.
Roth mówił wcześniej, że do raportu należy podchodzić „sceptycznie”. W weekendowym wydaniu „Gazety Polskiej” dziennikarz również nie przesądza o wiarygodności raportu. Co więcej, sam przyznaje, że może być nieprawdziwy.
„Oczywiście niewykluczone, że cała historia opisana w dokumencie jest fałszerstwem, celową akcją dezinformacyjną BND. Zresztą w książce wcale nie twierdzę, że zawarte w raporcie wydarzenia miały miejsce. Nie zmienia to jednak faktu, że sam raport istnieje” – mówi Jürgen Roth.
Kontrowersje wokół Rotha
Jürgen Roth jest jednym z najbardziej znanych dziennikarzy śledczych w Niemczech. Jego publikacje przyniosły mu sławę – i wrogów. Uchodzi bowiem za zadziornego, „trudnego”, kontrowersyjnego autora. Wydał ok. 40 książek. CZYTAJ WIĘCEJ>>>
Krytycy, a przede wszystkim wymieniani przez niego w jego publikacjach politycy i przedsiębiorcy zarzucają mu, że wielu rozpowszechnianych przez niego informacji nie można potwierdzić, nawet on sam nie jest w stanie udowodnić ich wiarygodności. Pozywali go m.in. były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder czy bułgarski szef MSW Rumen Petkow.
Zobacz także: ‚Wasze prawdziwe intencje to manipulacja umysłami’. Podkomisja smoleńska w Sejmie
Jürgen Roth ujawnia: Komuś zależało, bym dostał ten raport
Dodano: 26.11.2016
Politycy traktują instrumentalnie dziennikarzy. Mogę zdradzić, że było polityczne zainteresowanie, żebym otrzymał raport funkcjonariusza BND na temat Smoleńska. Nic się nie dzieje przypadkiem – ujawnia w rozmowie z „Gazetą Polską” Jürgen Roth, niemiecki dziennikarz śledczy i autor książki „Smoleńsk 2010. Spisek, który zmienił świat”.
Autor książki, w której znalazł się sensacyjny raport funkcjonariusza niemieckiej agencji wywiadowczej BND, zdradza, że dokument trafił do niego za przyzwoleniem grupy wpływowych ludzi. Kogo?
– Chodzi oczywiście o niektórych niemieckich polityków i pewne osoby w BND. Znam konkretnych ludzi z niemieckiego wywiadu od wielu lat, na tej podstawie wytworzył się między nami pewien rodzaj zaufania. Dzięki temu dotarły do mnie informacje o politycznym zainteresowaniu tym, by raport na temat Smoleńska trafił w moje ręce. Nie jestem oczywiście w stanie stwierdzić, z jakich powodów mogło komuś zależeć na ujawnieniu dokumentu – tłumaczy w rozmowie z „GP” Jürgen Roth.
Odnosząc się do samego raportu Roth podkreśla, że jego informator jest sprawdzonym źródłem i jeszcze nigdy wcześniej nie wprowadził go w błąd.
– Nie było jakichkolwiek represji wobec funkcjonariusza, od którego otrzymałem ten raport, chociaż wewnątrz struktur BND każdy lepiej poinformowany człowiek wiedział i wie, o kogo chodzi. Oczywiście niewykluczone, że cała historia opisana w dokumencie jest fałszerstwem, celową akcją dezinformacyjną BND. Zresztą w książce wcale nie twierdzę, że zawarte w raporcie wydarzenia miały miejsce. Nie zmienia to jednak faktu, że sam raport istnieje. Co więcej: mój informator jest sprawdzonym źródłem i jeszcze nigdy wcześniej nie wprowadził mnie w błąd – dodaje dziennikarz.
W rozmowie z „Gazetą Polską” Roth wyjaśnia też, dlaczego nie ujawnił nazwiska polskiego polityka T. Według raportu to on miał zlecić zamach na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dziennikarz odpowiada, że jedną z dwóch przyczyn były względy prawne, gdyż nawet za cytowanie oficjalnego raportu BND groziłyby mu kary za zniesławienie. Ponadto, nie jest to oficjalny dokument, lecz jedynie raport źródłowy pojedynczego funkcjonariusza, sporządzony na potrzeby wewnętrzne.
– Ale mogę zapewnić, że odpowiedni ludzie w BND znają to nazwisko – zaznacza niemiecki dziennikarz.
A czy sam Jürgen Roth zna pełne nazwisko polskiego zleceniodawcy?
– Znam – podkreśla.
Mówi też, że jest przekonany o istnieniu generała Jurija Desinowa, który miał przeprowadzić zamach w Smoleńsku.
– Mój informator spotkał się z Desinowem kilkakrotnie, to mogę potwierdzić – deklaruje.
Całość wywiadu z Jürgenem Rothem już w najbliższą środę w tygodniku „Gazeta Polska”.
Ujawnił raport dot. zamachu w Smoleńsku. Teraz przyznaje: Niewykluczone, że cała ta historia jest fałszerstwem
Dziennikarz śledczy Jürgen Roth twierdzi, że dotarł do raportu niemieckiego wywiadu BND, z którego wynika, że rosyjski generał dostał zlecenie dokonania zamachu w Smoleńsku od polskiego polityka. Pod koniec października dokument opublikowała „Gazeta Polska”. Raport BND mówi o „wysoce prawdopodobnym zamachu przy użyciu materiałów wybuchowych”. Niemiecki wywiad miał potwierdzić tę informację w dwóch źródłach. Jednym z nich miał być „pułkownik polskiego wywiadu wojskowego” o imieniu Robert, pracujący „wewnątrz polskiej ambasady w K.”, który „zna bardzo dobrze wewnętrzne życie tej służby”.
„Wcale nie twierdzę, że zawarte w raporcie wydarzenia miały miejsce”
W weekendowym wydaniu „Gazety Polskiej Codziennie” dziennikarz po raz kolejny zabiera głos w tej sprawie. Tym razem ujawnia, że dokument BND udało mu się zdobyć dzięki przyzwoleniu niektórych niemieckich polityków i pewnych osób z BND. – Politycy traktują instrumentalnie dziennikarzy. Mogę zdradzić, że było polityczne zainteresowanie, żebym otrzymał raport funkcjonariusza BND na temat Smoleńska. Nic się nie dzieje przypadkiem – stwierdza dziennikarz. Roth podkreśla, że do tej pory nie wie komu i z jakiego powodu mogło zależeć na ujawnieniu raportu.
– Oczywiście niewykluczone, że cała historia opisana w dokumencie jest fałszerstwem, celową akcją dezinformacyjną BND – przyznaje dziennikarz. – Zresztą w książce wcale nie twierdzę, że zawarte w raporcie wydarzenia miały miejsce. Nie zmienia to jednak faktu, że sam raport istnieje – dodał Roth.
Naukowcy odkryli olbrzymi ocean ukryty 1000 kilometrów pod powierzchnią ziemi
Poczta Polska sprzedaje znaczek z okazji 25-lecia Radia Maryja. Nakład? 360 tys. sztuk
Znaczek z wizerunkiem Maryi został wydany w nakładzie 360 tysięcy sztuk, kosztuje 2 zł. Z okazji 25-lecia toruńskiego Radia Maryja Poczta Polska wprowadziła do sprzedaży także okolicznościową kopertę z naklejonym znaczkiem pocztowym.
Poczta-Polska.pl
Poczta-Polska.pl
Na kopercie znalazł się cytat Jana Pawła II pochodzący z 1994 r.: „Cenny wkład Radia Maryja w dzieło nowej ewangelizacji buduje rodzinę Bogiem silną, wychowuje społeczeństwo, a zwłaszcza młode pokolenie, do cywilizacji miłości”.
Radio Maryja zostało założone 8 grudnia 1991 r. przez zgromadzenie redemptorystów. Jego prezesem jest o. Tadeusz Rydzyk.
WOŚP w tym roku bez znaczka
Kilka dni temu informowaliśmy o tym, że Poczta Polska w tym roku nie wyemituje okolicznościowego znaczka z okazji 25. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, uzasadniając to kosztami.
Poczta zapewnia jednak, że w zamian wydaje kartkę z nadrukowanym znaczkiem dedykowaną WOŚP. Pracownicy mają też sprzedawać znaczki pocztowe poświęcone orkiestrze, które nie sprzedały się w poprzednich latach.
Zobacz także: Szybkie ręce ojca Rydzyka – jedna unika pocałunków, druga zbiera koperty
Tomasz Lis:
Być może w istocie Pan Prezydent Najjaśniejszej RP, przejdzie do historii siedząc.
ulubienica zatweetowala z 2021 roku
Adwokaci: Ograniczenie niezależności sądów podważa zasady współczesnej demokracji
Zdementować kłamstwa smoleńskie
LISTOPAD 25, 2016
Ruszyły prace powołanego przez PO parlamentarnego zespołu ds. badania przypadków manipulowania katastrofą smoleńską w celu osiągania korzyści politycznych. – Ostatnią rzeczą, jaką Antonii Macierewicz chce zrobić w tej sprawie, to dojść do prawdy. Musimy wypunktować wszystkie manipulacje i nieprawdziwe teorie i starać się je odkłamać. Ale też pokazać, jak sprawa katastrofy służyła celom związanym z interesem politycznym PiS – mówi w rozmowie z wiadomo.co przewodniczący zespołu poseł PO Marcin Kierwiński. Platforma złożyła też projekt zmiany ustawy, który może zapobiec przymusowym ekshumacjom ciał ofiar katastrofy.
Plan pracy i 5 bloków tematycznych
Zespół podczas pierwszego zamkniętego posiedzenia ustalił plan pracy na najbliższe pół roku. Posłowie opracowali też 5 bloków tematycznych, którymi będą się zajmować:
– przygotowanie wizyty w Smoleńsku; ze szczególnym uwzględnieniem roli Kancelarii Prezydenta;
– sytuacja w 36. specpułku; analiza, czy Dowództwo Sił Powietrznych wdrożyło zalecenia wynikające z raportu po katastrofie CASY w Mirosławcu w 2008 r.;
– organizacja lotu 10 kwietnia; dlaczego prognoza pogody nie zawierała kluczowych informacji i dlaczego samolot wystartował z opóźnieniem;
– dokładna analiza podejścia do lądowania; dlaczego piloci złamali przepisy i zeszli poniżej bezpiecznego minimum decyzyjnego;
– odczyt czarnych skrzynek i odkłamanie nieprawdziwych informacji o manipulowaniu przy odczycie czarnych skrzynek.
Pierwsze dwa odkłamania
Podczas pierwszego posiedzenia zespół spotkał się z dr. Maciejem Laskiem, byłym szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i członkiem komisji Jerzego Millera, oraz z jednym z archeologów, którzy byli na miejscu katastrofy.
Po tym spotkaniu posłowie PO poinformowali, że 60 metrów przed brzozą, w którą uderzył samolot, nie było jednoznacznie zidentyfikowanej części Tu-154M. A o tym, że szczątki samolotu leżały w tym miejscu, Antonii Macierewicz mówił podczas ostatniego posiedzenia komisji obrony narodowej. Poinformowali też, że z miejsca katastrofy podniesiono ok. 10 tys. szczątków samolotu, a w ziemi znajduje się ok. 20 tys. innych elementów, ale nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy należą do tego samolotu. Podczas gdy Antoni Macierewicz i jego eksperci nie raz twierdzili, że samolot rozpadł się na 60 tys. elementów.
Następne posiedzenie zespołu planowane jest za ok. dwa tygodnie.
Czy PiS powstrzyma przymusowe ekshumacje?
Na biurko marszałka Sejmu trafił projekt nowelizacji kodeksu postępowania karnego, który ma powstrzymać przymusowe ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej wykonywane wbrew niektórym rodzinom. Więcej na ten temat w rozmowie Kamili Terpiał z przewodniczącym zespołu PO Marcinem Kierwińskim:
Wierzy pan w dobrą wolę drugiej strony i szanse na powstrzymanie ekshumacji?
Słyszałem prokuratorów, którzy twierdzili – zresztą wbrew faktom – że prawo zmusza ich do tego, aby ekshumacje przeprowadzić. Ale słyszałem też, że nie mają możliwości odstąpienia od ekshumacji. Chcemy dać im więc taką możliwość. Po pierwsze, aby w przypadku kiedy prokuratura ma dobrą wolę, mogła sama odstąpić od ekshumacji, po drugie, aby od decyzji prokuratury przysługiwało zażalenie do sądu. Adresujemy to oczywiście do rodzin, które mają prawo sprzeciwiać się ekshumacji swoich bliskich. Zwłaszcza że nieoficjalne wyniki pierwszych ekshumacji, które publikowała prasa, pokazują, że żadnej nowej wiedzy prokuratura w ten sposób nie zdobędzie.
Tylko żeby dojść do momentu, w którym prokuratura mogłaby wykazać się dobrą wolą albo żeby mógł zdecydować sąd, musi najpierw zdecydować o tym Sejm. Czyli musi być dobra wola PiS.
Liczymy na to, że jednak w tak traumatycznej dla rodzin sytuacji, jaką jest zarządzenie przymusowych ekshumacji, PiS wykaże elementarną empatię dla tych rodzin, które na ekshumacje się nie godzą. Projekt nowelizacji ustawy jest prosty, krótki i czytelny zarówno od strony formalno-prawnej, jak i od strony intencji. Został już złożony do laski marszałkowskiej. Można działać.
Odbyło się już pierwsze posiedzenie zespołu do spraw odkłamywania teorii Antoniego Macierewicza. Jak chcecie to robić?
Tak naprawdę mamy dwa cele. Jeden to wypunktować wszystkie manipulacje i nieprawdziwe teorie Antoniego Macierewicza i jego ekspertów i starać się je odkłamać. Ale jest też rzecz znacznie ważniejsza, która zawiera się nawet w oficjalnej nazwie zespołu – ma badać przypadki manipulowania przyczynami katastrofy smoleńskiej w celu uzyskania korzyści politycznej. I to ta korzyść polityczna jest tutaj kluczowa, ponieważ katastrofa smoleńska wykorzystywana była w bardzo konkretny i przemyślany sposób przez Antoniego Macierewicza. Będziemy pokazywali, jak wiele razy różnego rodzaju teorie nakładały się na bieżące życie polityczne i jak służyły celom związanym z interesem PiS.
PiS jest teraz u władzy, Antonii Macierewicz ma do dyspozycji państwowe instytucje. Będzie cały czas, jak sam mówi, „dochodził do prawdy o przyczynach katastrofy”.
Ostatnią rzeczą, jaką Macierewicz chce zrobić w tej sprawie, to dojść do prawdy. Od 6 lat tylko manipuluje i działa tak, aby prawda była zniekształcana. Prawdę o przyczynach katastrofy bardzo jednoznacznie i niestety bardzo mocno opisał raport komisji Jerzego Millera. Będziemy to przypominać.
Ale PiS cały czas te ustalenia podważa. Antonii Macierewicz w poprzedniej kadencji też miał własny zespół parlamentarny do spraw katastrofy smoleńskiej. Działał zawsze przy otwartej kurtynie. Zespół Platformy też będzie tak działał? Czy posiedzenia będą tajne, a tylko przekaz po nich będzie jawny i jasny?
Będą posiedzenia zamknięte, ale będą też otwarte. W zależności od tego, czego dotyczyć będą obrady zespołu. Ale tym, co różni nas od zespołu Macierewicza, jest to, że my nie rościmy sobie prawa do badania przyczyn katastrofy, bo to nie jest rola posłów. Jest jeszcze jedna różnica: w posiedzeniach zespołu Macierewicza zawsze więcej było show medialnego, a mniej realnej i uczciwej prezentacji tego, do czego w Smoleńsku doszło. My chcemy odwrócić te proporcje.
Wracając do ekshumacji, dlaczego prokuratura zdecydowała się je przeprowadzić właśnie teraz? Co chce w ten sposób udowodnić?
Nie ma jasnego stanowiska prokuratury w tym zakresie i to jest problem. Prokuratura nie mówi jasno, jakie są cele badawcze tych ekshumacji. Ja mam coraz częściej wrażenie, że chodzi o podgrzewanie atmosfery wokół katastrofy smoleńskiej tylko po to, aby wykorzystywać ją do celów politycznych. Już pierwsze przeprowadzone ekshumacje ciał pary prezydenckiej, także w kontekście wcześniej przeprowadzonych 9 ekshumacji, pokazują, że przyczynami śmierci ofiar był wypadek komunikacyjny. Przypomnę też, że polska prokuratura ma dostęp do wyników sekcji zwłok przeprowadzanych w Rosji. Przymusowe ekshumacje wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej są w moim odczuciu niezasadne i niewłaściwe.
Wałęsa o Kaczyńskich: „Oni od zawsze byli w walce, przecież walczyli już jako niemowlaki o pierś matki”
– Jeśli chodzi o Kaczyńskich, to jeśli mógłbym cofnąć czas, to nadal bym na nich postawił. To znakomici wykonawcy, dobrzy do pracy w drugim szeregu – mówił Lech Wałęsa podczas wizyty w Opolu. – Niebezpieczny to jest Macierewicz – dodał były prezydent.
Wałęsa pojawił się w Opolu na zaproszenie KOD-u oraz lokalnych polityków i mieszkańców miasta. Wstąpił w starej auli Uniwersytetu Opolskiego, w obecności około trzystu osób. Prezydent chętnie odpowiadał na pytania nie tylko związane z Opolem, ale także wspominał swoje relacje z Lechem i Jarosławem Kaczyńskimi.
– Oni od zawsze byli w walce, przecież walczyli już jako niemowlaki o pierś matki. Kiedy dorośli musiałem ich jednak stale pilnować, a to łatwe nie było. Jak ich wyrzuciłem, to wtedy zostałem nazwany agentem. Taka jest prawda – powiedział Wałęsa do zgromadzonych.
Byłego prezydenta pytano także o Antoniego Macierewicz, którego określił jako osobę „niebezpieczną”. Czy widzi jakąś szansę w ruchu KOD, który zaprosił go na to spotkanie? – Musimy się przygotować, przepracować to, co się stało. Na dobrą sprawę nie ma nawet komu oddać teraz władzy, opozycja jest słaba i podzielona – podsumował Wałęsa.
Lech Wałęsa ostatnio często odnosi się do swojej dawnej współpracy z Kaczyńskimi. Pisaliśmy niedawno, o jego rozmowie z Moniką Olejnik, gdzie w swoim stylu także nie przebierał w słowach wspominając swoją pracę z Jarosławem.
źródło: „Super Express”
http://wiadomo.co/zdementowac-klamstwa-smolenskie/
Skoro nie macie „nic do ukrycia”, dlaczego po pytaniach dziennikarzy partia Ziobry usunęła filmy z konwencji „klimatycznej” w Krakowie?
Dzisiaj rocznica śmierci ADAMA MICKIEWICZA. Zmarł w Stambule w 1855 r.
Głowa Państwa i artyści
Jacek Jaśkowiak – nadzieja liberalnej Polski
Niemiecki dziennik „Die Rheinische Post” w swoim wydaniu internetowym tak zatytułował artykuł o prezydencie Poznania, a w tekście dobitnie zaakcentował, że „walczy on z nacjonalistycznymi zjawiskami”.
Dziennik z uznaniem przypomina o niedawnej charytatywnej walce Jaśkowiaka z Przemysławem Saletą. „Kogo drażni Jacek Jaśkowiak, ten powinien przygotować się na kontratak – konstatuje. – 52-letni szpakowaty prawnik, prezydent położonego w zachodniej Polsce Poznania, po pracy zdejmuje okulary i krawat, wchodzi na bokserski ring i trenuje. Można by to przypisać pozie polityka, gdyby Jaśkowiak nie zdobył sławy odważnego bojownika, który występował przeciw nacjonalistycznym zjawiskom” – komentuje „Die Rheinische Post”.
Gazeta cofa się też do momentu, w którym Polacy demonstrowali przeciwko ograniczeniu demokracji w pierwszym roku rządów PiS i przypomina, że na czele protestów często stał Jacek Jaśkowiak. Cytuje też jego patriotyczne przemówienie podczas obchodów 60. rocznicy poznańskiego Czerwca. Przypomina, że wówczas pomimo gróźb i szantażu nie wyraził zgody na forsowany przez PiS apel smoleński, co skutkowało nieobecnością orkiestry wojskowej i kompanii honorowej WP. Dramatyczny przebieg tych obchodów tylko utwierdziło nie tylko poznaniaków, ale i wielu Polaków w przekonaniu, że Jaśkowiak zajął słuszne stanowisko.
Niemieccy dziennikarze nie zapominają o udziale Jaśkowiaka we wrześniowym marszu równości i dobrze pamiętają, że w odwecie „ekstremiści wymalowali na ścianie jego domu hasła nienawiści. Prawicowi radykałowie mobilizują się nie tylko przeciw homoseksualistom i uchodźcom, ale również przeciw prezydentowi. Chuligani skandowali: „Jaśkowiak, ty sk…synu!”. Ale on się nie wycofuje. Przeciwnie. Kontratakuje. Wciąż publicznie, nawiązując do szefa PiS, Kaczyńskiego, domaga się: „Zatrzymajcie kaczyzm!”.
Na pytanie, skąd ten duch walki w prezydencie Poznania, niemieccy dziennikarze szukają odpowiedzi w jego życiorysie i w historii. Wspominają, że gdy upadł mur berliński miał 25 lat, za sobą „pełne niedostatku dzieciństwo”, a „doświadczenia, jakie zebrał w komunistycznej i postsocjalistycznej Polsce, do dziś odciskają się na jego sposobie myślenia i działania”.
(Źródło: Gazeta Wyborcza)
jp
Kolejny skandal z katastrofą smoleńską w tle
Bez udziału wojska i kompanii honorowej odbyły się obchody rocznicy powstania listopadowego na Pradze-Południe w Warszawie. Stało się tak po raz pierwszy od lat, a wszystko dlatego, że władze dzielnicy i lokalna społeczność nie chcieli apelu smoleńskiego. MON nie wyraziło zgody na jakiekolwiek odstępstwa od kontrowersyjnego rozporządzenia. Wartę u stóp pomnika trzymali więc umundurowani licealiści z klasy wojskowej liceum Jasińskiego oraz straż miejska.
Władze Pragi-Południe zaprotestowały, tłumacząc, że tragiczny lot prezydenckiego Tupolewa z kwietnia 2010 r. nie ma nic wspólnego z powstaniem listopadowym. Już raz na tym tle doszło w tej dzielnicy do incydentu: podczas odczytywania apelu smoleńskiego na rocznicy walk o Grochów w 1939 r. wiceprzewodnicząca rady dzielnicy demonstracyjnie usiadła.
Osobne obchody rocznicy powstania listopadowego organizują w niedzielę stowarzyszenie Krąg Pamięci Narodowej, związane z posłem PiS Andrzejem Melakiem oraz Stowarzyszenie Olszynki Grochowskiej i tej uroczystości będą towarzyszyć asysta wojska oraz apel smoleński.
Przypomnijmy – zgodnie z rozporządzeniem ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza każda uroczystość, w której biorą udział żołnierze z kompanii honorowej, musi mieć w programie wyczytanie nazwisk niektórych ofiar katastrofy smoleńskiej.
Macierewicz i „rosyjski łącznik”. Ministerstwo obrony, obłudy czy obłędu?
Beata Mazurek dla 300: To wyłącznie opinia wicepremiera Glińskiego. Nie ma żadnych powodów aby przepraszać za materiały przygotowywane przez niezależną stację
„To wyłącznie opinia wicepremiera Glińskiego. Nie ma żadnych powodów, aby przepraszać za materiały przygotowywane przez niezależną stację telewizyjną. Gdy członkowie PiS i ich rodziny znajdują pracę np. w instytucjach publicznych, media robią z tego wielki skandal i podnoszą wrzawę. A gdy fundacja, w której pracuje córka zaangażowanego politycznie prezesa TK otrzymuje olbrzymie środki publiczne, próbuje się to przemilczeć lub usprawiedliwiać. Nie widzimy powodu, aby przepraszać przedstawicieli fundacji za materiał przygotowany przez TVP” – mówi 300POLITYCE Beata Mazurek, rzeczniczka PiS.
Podczas konferencji prasowej w piątek wicepremier mówił: „Uważam, że były zbyt daleko idące, niekiedy wręcz krzywdzące wobec tych działaczy, o których była mowa. To nie jest właściwe, gdy próbuje się analizować zjawiska społeczne w ten sposób, że sprowadza się całe zjawisko do kwestii relacji prywatnych czy rodzinnych. To, że ktoś jest czyjąś córką albo jest z kimś spokrewniony, nie znaczy, że działania instytucji, z którą ta osoba jest związana, są od razu naganne i należy je krytykować”.
Politycy PiS w rozmowach z 300POLITYKĄ jako komentarz odsyłali do zdjęcia z konferencji Glińskiego, na której wystąpił z wiceprezesem PiS Adamem Lipińskim i jego miny, gdy wicepremier wypowiadał te słowa.
Na dystans PiS do słów Glińskiego, zwracał też uwagę Krzysztof Skórzyński w wieczornych Faktach TVN.