Duda, 23.05.2016

 

janekSoltys

 

top23.05.2016

„Kaczyński skuteczny, jeśli chodzi o zdobycie władzy, skrajnie nieudolny, jeśli chodzi o jej sprawowanie”

jsx, 23.05.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,130517,20120895,video.html?embed=0&autoplay=1
Dominika Wielowieyska w Poranku Radia TOK FM przytaczała wywiad z Aleksandrem Smolarem. – Niektórzy ministrowie spoglądają wyłącznie na Nowogrodzką, traktując panią premier jak buchaltera – powiedział „Newsweekowi” politolog.

– Jarosław Kaczyński okazał się skutecznym politykiem, jeśli chodzi o zdobycie władzy, ale skrajnie nieskutecznym, nieudolnym i w tym sensie niestety szkodliwym dla Polski, nie tylko dla własnej partii, jeśli chodzi o sprawowanie władzy – mówiła Dominika Wielowieyska w Poranku Radia TOK FM. Taki wniosek nasunął jej się po przeczytaniu wywiadu, jakiego tygodnikowi „Newsweek”udzielił Aleksander Smolar.

W rozmowie szef Fundacji Batorego odpowiedział również na pytanie, dlaczego Polska „odpycha zagranicznych partnerów i instytucje”. – Mamy niesformalizowany ośrodek władzy, który nie ponosi odpowiedzialności za decyzje – mówił Smolar. – Mam oczywiście na myśli Jarosława Kaczyńskiego. On jest w stanie wypowiedzieć dowolną opinię, co destabilizuje politykę prowadzoną przez oficjalne władze. Nie istnieje nawet koordynacja działań w rządzie. Niektórzy ministrowie spoglądają wyłącznie na Nowogrodzką (biuro PiS – przyp. red.), traktując panią premier jak buchaltera – dodał politolog.

Cały wywiad ze Smolarem w aktualnym wydaniu tygodnika „Newsweek”.

http://audycje.tokfm.pl/widget/37570

Zobacz także

TOK FM

CjHKs6UXAAM8TCe

liderKOD

wymowna

„Kaczyński nie uwodzi, nie lawiruje. Kaczyński się obraża. Zamiast polityki jest foch”

opr. dżek, 23.05.2016

Jarosław Kaczyński wychodzi z sali plenarnej

Jarosław Kaczyński wychodzi z sali plenarnej (KUBA ATYS)

Tomasz Lis o pisowskim pomyśle na politykę zagraniczną.

– Lider PiS postanowił zaprowadzić w Polsce porządki wschodnie i chyba z autentyczną konsternacją przyjął, że nie akceptują tego ani zachodnie konstytucje, ani zachodni politycy –pisze w „Newsweeku” Tomasz Lis. – Że nie tylko wyrażają swoją dezaprobatę, lecz także przywołują rząd w Warszawie do porządku.

Zdaniem Lisa prezes PiS pomylił się w kalkulacjach. – Uznał, że skoro Zachód tyle razy odpuszczał Putinowi, skoro na tyle pozwala Erdoganowi, skoro machnął ręką na Węgry, to i władzom w Warszawie wszystko ujdzie na sucho. A tu figa z makiem – pisze redaktor naczelny tygodnika.

 

Jego zdaniem Kaczyński nie uwodzi, nie lawiruje (jak Orban). – Kaczyński się obraża. Zamiast polityki zagranicznej dostaliśmy dość żałosny spektakl rozpisanego na wiele głosów PiS-owskiego chóru pretensji: że Zachód niedoinformowany, źle nastawiony, wrogo inspirowany, że powinien nas przeprosić, bo z kolan wstajemy. Zamiast polityki – foch i zachowanie dziecka, które kryjąc się pod kołdrą krzyczy: Nie ma mnie, szukajcie! – pisze Lis.

Cały komentarz w najnowszym „Newsweeku”>>

Zobacz także

lisKaczyński

TOK FM

Za mało wiadomości w „Wiadomościach”

Dominika Wielowieyska, 23.05.2016

Kadr z wydania

Kadr z wydania „Wiadomości” TVP, w którym wspomniano o wypowiedzi Billa Clintona (Fot. TVP)

„Wiadomości” TVP są idealną emanacją sposobu myślenia partii rządzącej. PiS od zawsze wychodził z założenia, że jeśli mu się coś nie udaje, to nie dlatego, że jest nieudolny i popełnia błędy, ale dlatego, że wrogie siły sprzysięgły się przeciwko niemu – spisek i układ.
 

Propaganda rządowa w głównym programie informacyjnym TVP jest tak nachalna, że aż nie do zniesienia. Opozycja jest szkodliwa, bo chce przejąć władzę, a przecież to samo w sobie jest naganne. Przekaz jest skierowany wyłącznie do jednej grupy: twardego elektoratu PiS, który ma syndrom oblężonej twierdzy.

Ale nie tylko dlatego oglądalność „Wiadomości” gwałtownie spada. Zostawmy na chwilę zarzuty o polityczną stronniczość. Problemem szefów tego programu jest skrajny nieprofesjonalizm, chaotyczne materiały, które bardziej przypominają luźny strumień świadomości – wedle zasady: co się z czym małemu Jasiowi kojarzy – niż logicznie skonstruowaną informację. Brakuje zwykłego reporterskiego rzemiosła.

Jeśli robi się materiał na temat Billa Clintona, który skrytykował Polskę, można to zrobić krytycznie i inteligentnie. My jednak otrzymaliśmy nieprofesjonalną rąbankę. Reporter zdemaskował Clintonów jako powiązanych z Putinem i jeszcze na koniec zdążył zahaczyć o katastrofę smoleńską. Konia z rzędem temu, kto uzasadni ten ciąg logiczny. Podobnie było z oczernianiem Guy Verhofstadta, szefa liberałów w europarlamencie: w „Wiadomościach” wytropili jakieś jego związki z Gazpromem typu siódma woda po kisielu i wyciągnęli z tego fundamentalne wnioski. Ale nie zauważyli, że główni sojusznicy PiS w Parlamencie Europejskim to partie proputinowskie.

Materiały opierają się nie na faktach, lecz na insynuacjach, a na koniec insynuacje potwierdza publicysta „Do Rzeczy”, „wSieci” lub „Gazety Polskiej”. I to musi wystarczyć za dowód.

Serwis często rozpoczyna się tasiemcowym materiałem o zagranicznej wizycie prezydenta Andrzeja Dudy, z której nic nie wynika. I naprawdę nie chodzi o to, czy ktoś prezydenta lubi, czy nie lubi. To jest po prostu śmiertelnie nudne.

„Wiadomości” nie potrafią również oddzielać informacji istotnych od nieistotnych. Reporterzy wyciągają jakieś drobiazgi, następnie rozdmuchują je głównie po to, by uzasadnić męczeństwo obozu PiS. Ich przekaz w wielu przypadkach jest zrozumiały jedynie dla fanów PiS obecnych dla Twitterze, reszta musi się domyślać, o co chodzi. A właściwie już się nie domyśla, bo przestała oglądać.

Styl „Wiadomości” zmierza do poziomu TV Trwam i TV Republika, zarówno jeśli chodzi o przekaz ideowy, jak i oglądalność. Ale zamiast wyciągnąć wnioski ze swoich błędów, decydenci TVP atakują firmę badającą oglądalność i lustrują jej szefową. Obrazują to zdjęciami Wojciecha Jaruzelskiego, jakby to generał odpowiadał za słabe wyniki ekipy Jacka Kurskiego. Są granice absurdu.

Reklamodawcy i tak wiedzą, jaka jest prawda. Do szefów TVP to nie dociera. Zaliczają więc następne kompromitujące wpadki. Na przykład, by zdyskredytować badanie oglądalności, posłużyli się sondażem TNS Polska, tyle że sondażownia ta oświadczyła, że wyników badań nie wolno porównywać w prosty sposób. Spanikowany prezes TVP poprzestawiał ramówkę tak, by dać popularny serial tuż przed „Wiadomościami” i trochę podpompować wynik. Efekt? „Wiadomościom” to nie pomogło, za to oglądalność i serialu, i przesuniętego na wcześniejszą godzinę programu „Świat się kręci” poważnie spadła.

Co decyzja, to katastrofa. Pytanie, kto rozliczy decydentów w TVP za wymierne straty finansowe, które dotyczą przecież majątku publicznego. A skoro takich zniszczeń dokonano zaledwie przez kilka miesięcy, to strach pomyśleć, co będzie po trzech latach.

Zobacz także

wielowieyska

wyborcza.pl

 

 

Komisja smoleńska zbuduje replikę Tu-154M w miniaturze. „Jesteśmy doskonale przygotowani”

WB, 23.05.2016

Tupolew o numerze bocznym 102. Zdjęcie z 2006 roku

Tupolew o numerze bocznym 102. Zdjęcie z 2006 roku (Fot. Tomasz Wawer / AG)

1. Komisja chce sprawdzić zachowanie Tu-154 M w tunelu aerodynamicznym
2. Do tego celu zbudowana zostanie mniejsza replika samolotu
3. Zespół kupi też używane skrzydło pochodzące z identycznej maszyny

Wacław Berczyński, przewodniczący komisji smoleńskiej, udzielił wywiadu tygodnikowi „wSieci”. Mówi w nim o kierunkach badań, które podejmuje jego ekipa. – Jednym z nich jest ostateczne rozstrzygnięcie kwestii uderzenia samolotu w brzozę i ewentualnych tego skutków. Na dziś większość danych wskazuje, że tupolew przeleciał ponad tym drzewem, a skrzydło nie złamało się na brzozie. Musimy to jednak stwierdzić w sposób niepodlegający żadnej dyskusji – tłumaczy.

Zakup skrzydła

Zdradza również plany komisji, a te są niezwykle ambitne. – Zbudujemy model tego skrzydła, stuprocentowo odwzorowujący jego faktyczne parametry – zapowiada inżynier.

 

Komisja Macierewicza nawet nie zaczęła badań, a już ma nowe wnioski >>>

Komisja najpierw kupi bliźniacze skrzydło za granicą. – Nie będą to duże koszty. Te maszyny w większości mają wartość złomu. Skrzydło dokładnie pomierzymy i w ciągu kilku miesięcy metodą elementów skończonych stworzymy jego model. Tak na świecie buduje się samoloty – mówi i dodaje: – Chcemy też zbudować model całego tupolewa i zbadać jego zachowanie w tunelu aerodynamicznym.

4 mln na małego tupolewa

– Powstanie wierna kopia samolotu w mniejszej skali. Sprawdzimy jak Tu-154M zachowuje się w różnych sytuacjach w locie, przy lądowaniu, ze zmiennym położeniem klap, również przy utracie końcówki skrzydła. Pozwoli to ostatecznie odpowiedzieć na pytanie, czy przy braku fragmentu skrzydła możliwe było wykonanie półbeczki – wyjaśnia Berczyński.

Ile zarobią członkowie smoleńskiej podkomisji Macierewicza? Lista płac >>>

Na te wszystkie działania komisja ma budżet w wysokości 4 mln zł. – Mamy też zadeklarowaną współpracę jednostek MON, które są gotowe się włączyć do wszelkich badań. Od strony instytucjonalnej jesteśmy doskonale przygotowani. Pozwala to mieć pewność, że rozwiejemy wszelkie wątpliwości wokół katastrofy smoleńskiej – twierdzi inżynier.

Nowe nagrania z kokpitu?

Berczyński zdradza też, że zespół jest w posiadaniu nowych nagrań z korespondencją załogi polskiego samolotu z wieżą w Smoleńsku. Nagranie kilka tygodni temu zespół dostał od Łotyszy. Międzynarodową współpracę podjęto także z Białorusią. W Mińsku stacjonuje bowiem bliźniaczy model tupolewa. – Dokładnie przyjrzeliśmy się samolotowi z zewnątrz, od wewnątrz, obejrzeliśmy silniki – mówi.

komisja

TOK FM

Prawica da nam jeszcze popalić

Rozmawiał Paweł Wroński, 23.05.2016

Marsz

Marsz „żołnierzy wyklętych” w Płocku, marzec 2015 r. (PIOTR AUGUSTYNIAK)

Istnieje przeświadczenie, że po porażce PiS władza wróci w ręce obozu liberalnego. A wcale nie jest pewne, czy nie nastąpi jeszcze bardziej zdecydowany zwrot w prawo – mówi prof. Antoni Dudek
 

PAWEŁ WROŃSKI: Niedawno przedstawiciele rządu składali kwiaty przed pomnikiem Piłsudskiego w 90. rocznicę zamachu majowego. Pomyślałem, że gdyby Piłsudski zobaczył ten rząd, ruszyłby z wojskiem na most Poniatowskiego. Koncepcja narodu jako wspólnoty etnicznej i religijnej, ksenofobia, wsobność przypominają rząd, który on obalił.

ANTONI DUDEK, politolog, członek Rady Naukowej IPN, wykładowca Uniwersytetu Kardynała Wyszyńskiego: Ale w programie PiS są także elementy, które Piłsudskiemu by się spodobały: wzmocnienie władzy wykonawczej, co zapisane było w pisowskim projekcie konstytucji usuniętym przed wyborami, jednoosobowy model sprawowania władzy, podkreślanie roli bezpieczeństwa i postulat wzmocnienia sił zbrojnych. Piłsudski popierałby ograniczenie roli parlamentu. On przecież nie był liberałem, był wprawdzie w młodości socjalistą, ale przecież nie był nigdy zwolennikiem liberalnego państwa prawa. Być może PiS jest obecnie mentalnie bliżej dawnych endeków niźli piłsudczyków. Używanie jednak analogii sprzed 90 lat jest wątpliwe.

Prawo i Sprawiedliwości jest zresztą partią antyliberalną, ale nie antydemokratyczną. Jak dotąd przestrzega reguł demokracji parlamentarnej. Mimo podejrzeń ze strony opozycji nie widzę działań, które miałyby doprowadzić do zlikwidowania wolnych wyborów w Polsce. Dla zwolenników liberalnej demokracji działania w kierunku ograniczenia roli Trybunału Konstytucyjnego są nie do zaakceptowania. Ale to fundament demokracji liberalnej. A wolne wybory są fundamentem każdej wersji demokracji. PiS uważa, że demokracja polega na tym, iż społeczeństwo dało im na cztery lata mandat na przebudowę kraju. To jest ich wizja demokracji.

Kiedyś pan mówił, że PiS jest partią, która potrafi przeciwdziałać siłom ultraradykalnym i prawicowym. Mnie się wydaje, że to PiS się zradykalizował.

– PiS jest partią radykalną, ale każdy radykalizm jest stopniowalny. Jest to partia, która chce głębokiej zmiany w Polsce, ale nie jest to tego rodzaju zmiana, jaką chce przeprowadzić np. Ruch Narodowy czy inne nacjonalistyczne, mniej lub bardziej skrajne organizacje. Jarosław Kaczyński deklaruje, że członkostwo Polski w UE jest trwałe. Także podczas piątkowej debaty, w której przyjęto uchwałę o suwerenności Polski, PiS podkreśłał, że chce w Unii pozostać. Na prawo od PiS są formacje, które mówią, że Unia jest szkodliwa dla Polski, więc powinniśmy nie tylko z niej wystąpić, ale wręcz zlikwidować UE.

W Europie wspólnota wartości, która jednoczy państwa Unii Europejskiej, to właśnie demokracja liberalna.

– Dlatego PiS chce innej Unii Europejskiej, takiej, w której każde państwo kształtuje swój model demokracji. Chce budować UE w kierunku Europy ojczyzn. Zwalczać coś, co nazywa ideologią europejską – czyli myślenie w kategoriach dobra wspólnego Europy, a co uważa za parawan, za którym skrywa się niemiecka dominacja. Ale nie będą chcieli wyjść albo zlikwidować Unii. Inna istotna różnica między radykałami a PiS to stosunek do NATO i relacji polsko-amerykańskich. PiS jest proamerykański, a na prawicy są ośrodki bardzo sceptyczne wobec Amerykanów. Dla mnie najciekawsze jest, w jakim kierunku – za sprawą znanego mechanizmu zużywania się partii rządzącej – będą odchodzili od PiS jego dotychczasowi zwolennicy. Obecnie dominuje przekonanie, że po przegranej PiS władza wróci w ręce szeroko rozumianego obozu liberalnego. A to nie jest wcale przesądzone.

Młodzież będzie się jeszcze radykalizować?

– Nie tylko. Zastanówmy się, co może się stać ze zwolennikami PiS, gdy zostaną zawiedzione ich nadzieje. Czy stwierdzą „pomyliliśmy się” i zwrócą swoje sympatie ku PO lub Nowoczesnej, traktowanej obecnie dość powszechnie jako PO bis? Nie sądzę. Raczej poszukają innych sił radykalnych i antyestablishmentowych. Czy mogą być to partie, które przez lata sprawowały w Polsce rządy? Oczywiście, nie wiemy, jaka będzie sytuacja w Polsce za dwa, trzy lata, jakie będą nastroje społeczne, a co najważniejsze – sytuacja międzynarodowa, co się stanie w Unii. Wyobraźmy sobie, że problemy z falą uchodźców nie będą rozwiązane. Że dojdzie do powolnego rozpadu Unii Europejskiej, czego początkiem może być Brexit. Albo że w innych państwach do władzy dochodzą siły skrajne, np. Front Narodowy Marine Le Pen we Francji. PiS na razie kokietuje organizacje skrajnie prawicowe. Jeśli to nie zakończy się powodzeniem, to zacznie dość zdecydowanie zwalczać prawicową opozycję. Na razie te grupki są na marginesie, ale wcale nie muszą być na nim zawsze.

Jarosław Kaczyński ogłosił, że skończyła się „pedagogika wstydu”. Jest pan w stanie zdefiniować tę pedagogikę?

– „Pedagogika wstydu” to sposób patrzenia na historię, który dominuje w środowisku liberalnym, a którego istotą jest pokazywanie przede wszystkim tych wątków w historii Polski, z których Polacy nie mają powodu być dumni. Takim casusem są relacje polsko-żydowskie w czasie II wojny światowej, postrzegane przez pryzmat szmalcownictwa czy takiego wydarzenia jak Jedwabne. Inny przykład to postrzeganie historii Polski powojennej jako procesu uwikłania całego narodu w komunizm, z którego wszyscy mieliśmy wyjść umoczeni. To też np. kwestia relacji polsko-ukraińskich. Wedle tej narracji Polacy sami sobie zafundowali masakrę na Wołyniu, bo pacyfikowali wsie ukraińskie przed wojną.

A ja uważam, że określenie „pedagogika wstydu” zawiera ładunek infantylizmu. Prowadzi do ucieczki od problemu w świat prostych dziecięcych wyobrażeń. Zawsze w historii była szkoła krytyczna i apologetyczna. Krakowska szkoła historyczna, głęboko konserwatywna, uczyła nas, by zanim powiemy, jacy wszyscy wokół byli źli i brzydcy, zastanowić się, jakie błędy popełniliśmy.

– Nie jestem fundamentalnym wrogiem historii krytycznej. Trzeba czerpać z obu nurtów: z historii krytycznej i apologetycznej. Kwestia wyważenia proporcji jest szczególnie ważna przy edukacji historycznej. To bardzo trudne, ale możliwe. Nie mam nic przeciwko mówieniu o Jedwabnem, o szmalcownictwie, ale pod warunkiem że mówi się równocześnie o drakońskich niemieckich karach za pomoc Żydom, nieporównywalnych z Europą Zachodnią, i że jednak spora liczba Polaków Żydom pomagała i zapłaciła za to – jak rodzina Ulmów – najwyższą cenę.

Przeprowadzę test: należy urządzić proces Janowi Tomaszowi Grossowi?

– Najsłynniejsza książka Grossa „Sąsiedzi” była słaba od strony warsztatowej. Wywołała jednak ważną dla Polaków dyskusję. Jego stwierdzenie w niemieckiej gazecie, że „Polacy zabili w czasie okupacji więcej Żydów niż Niemców”, uważam za głęboko niesprawiedliwe i obraźliwe. Ale czym innym jest otoczenie Grossa infamią środowiskową, a czym innym proces sądowy. Z niektórymi poglądami trzeba polemizować, nie należy jednak używać wymiaru sprawiedliwości, bo kreuje się pseudomęczenników.

Rząd chce prowadzić politykę i edukację historyczną. Jej narzędziem ma być Instytut Pamięci Narodowej. Jak pan to widzi?

– Mam nadzieję, że IPN pod nowym kierownictwem nie da się wciągnąć w działania, które skompromitują cele, dla których został powołany. Jednym z nich było przywrócenie pamięci i poszerzenie stanu wiedzy na temat powojennej partyzantki niepodległościowej. Na tym polu Instytut zrobił przez minione piętnaście lat bardzo dużo, ale obecnie powinien hamować niektóre pomysły towarzyszące kultowi „żołnierzy wyklętych”, który przybiera niekiedy groteskowe formy. Przykładem tego była rekonstrukcja ślubu rotmistrza Pileckiego w Ostrowii Mazowieckiej z udziałem wicepremiera Piotra Glińskiego. Ale skoro krytykuje się obecne władze za wprowadzanie swojego modelu wychowania, to wypada zadać też pytanie – co kolejne rządy III RP zrobiły dla patriotycznego czy obywatelskiego wychowania młodego pokolenia? Dramatycznie mało. I to zemściło się na obozie liberalnym. Pierwszy sygnał, że jest z tym bardzo źle, pojawił się po październikowych wyborach 1991 r. Na pierwsze po wojnie, w pełni demokratyczne wybory, o których podobno marzyły pokolenia, poszło 43 proc. uprawnionych. Było i kolejne ostrzeżenie w 2005 r.: 41-proc. frekwencja i ogromny sukces Samoobrony. Mijały lata, ale poza nielicznymi politologami czy socjologami, którzy mówili o braku szacunku do państwa i jego instytucji, o załamaniu się zaufania do władzy czy braku kapitału zaufania społecznego, nikt się tym specjalnie nie przejmował.

A co powinno być elementem tego wychowania obywatelskiego? Co byłoby dla Polaków wspólnym, jednoczącym doświadczeniem?

– Na pewno „Solidarność” i Polskie Państwo Podziemne, a w przeszłości doświadczenia tolerancji i demokracji szlacheckiej, które promieniowały na naszą część Europy.

Ale pisowski program polityki historycznej będzie miał chyba inny charakter. Pokusi się pan o jego zarysowanie?

– To będzie historia bardzo zmilitaryzowana, nasza husaria będzie zmiatała przeciwników z pola bitwy. Promowany będzie nurt insurekcyjny przy redukcji krytyki powstań z XIX w. oraz kult Józefa Piłsudskiego. W historii najnowszej Antoni Macierewicz będzie zwalczał kosmopolityczne siły w KOR, zaś w „Solidarności” kluczowa okaże się rola Lecha Kaczyńskiego. Jednak centralnym elementem będzie kult „żołnierzy wyklętych”.

Zadziała?

– PiS wkroczy na pole, które liberalne elity w minionym ćwierćwieczu pozostawiły w formie ugoru. Będzie go teraz próbował zaorać i obsiać swoim ziarnem. Nie podejmuję się przewidzieć, co z niego wyrośnie.

Zobacz także

profAntoni

wyborcza.pl

 

MINISTER ZAPOWIADA STAN WOJENNY?

Groźnie brzmiące słowa prezydenckiego ministra Szczerskiego. Takiej groźby trudno było oczekiwać, a jednak się pojawiła. To nie żart. Wątpię, by sam z siebie wydobył tego typu ultimatum. Jeżeli nie załatwicie sprawy, to prezydent zabierze wam zabawki. To ostrzeżenie, ale i zapowiedź.

Czyżby zapowiedź stanu wojennego?

Często zastanawiam się czym przedstawiciele pisowskiej elity władzy mogą mnie jeszcze zaskoczyć. Po tzw. audycie myślałem, że to już wszystko czym w swoim repertuarze dysponują. Minęło zaledwie kilka dni i mieliśmy bezpośredni atak Kaczyńskiego na prezydenta USA Bila Clintona. Jeszcze dalej w swoim chamstwie posunęła się premier Beata Szydło żądając od Clintona przeprosin i pokajania się. Ale i to nie wystarczyło. Minister Waszczykowski, podobno dyplomata, publicznie twierdzi i to będąc w Brukseli, że wiceprzewodniczący UE kłamie i , że oszukał Polaków.
To i tak nie wszystko. Okazuje się, że można i z większych dział uderzyć. Prezydencki minister Szczerski w rozmowie z Moniką Olejnik pogroził palcem posłom, polskim parlamentarzystom, że jeżeli nie rozwiążą problemu z trybunałem Konstytucyjnym to Pan Duda „zabierze im zabawki i sam zacznie rządzić Polską”.
To nowy element. Szczerski tego nie wymyślił i sam z siebie takiego sformułowania nie użył. Nie wierzę. Należy się domyślać, iż to zdanie to echo prowadzonych rozmów i dyskusji w zaufanym gronie z udziałem prezydenta i prezesa. Warto więc dokładnie zacytować cały akapit w którym minister zawarł także i te złowieszcze pogróżki. Minister odpowiadając na uwagę posła Halickiego, że prezydent powinien zacząć od zaprzysiężenia 3 sędziów powiedział: „Wy pójdziecie do domu, a prezydent będzie rządził Polską! Jak pan tak woli, to pan prezydent wam zabierze zabawki i będzie sam rządził i będziecie się cieszyć. Pan prezydent daje wam szansę, żeby wypracować kompromis. Powinniście być wdzięczni prezydentowi.”
Nie można tego traktować jako żart bądź przejęzyczenie. To dobrze przemyślana i nieźle skonstruowana groźba. Skierowana ona został nie tylko do posłów opozycji, ale zapewne i do części zaczynających się wahać, posłów partii rządzącej.
Prezydent na polecenie prezesa nocnymi podpisami złamał konstytucję, a teraz nakazuje posłom szukanie kompromisu. Nie po to, by błąd naprawić, ale po to by posłowie wreszcie uznali, że od tamtych decyzji nie ma odwrotu. Jeżeli tego nie zrozumieją to zacznie rządzić sam. Oczywiście nikt w to nie uwierzy, że będzie rządził sam. Będzie zapewne, albo jest gotów, dokonać takiego przewrotu czy zamachu, który da pełnię władzy prezesowi, a on będzie ją swoim podpisem firmował.
Jest jeszcze spora część naszego społeczeństwa, która dokładnie pamięta noc 13 grudnia 1981 roku. Przecież generał Jaruzelski niczego innego nie dokonał, tylko zabrał nie tylko opozycji ale i swoim towarzyszom partyjnym zabawki i sam zaczął rządzić krajem. Śmiem twierdzić, że sposób opanowania kluczowych przedsiębiorstw państwowych przez namiestników PiS oraz służb siłowych to był tylko wstęp do sprawnego przeprowadzenia operacji przypominającej tamte dni. Nad prawną stroną całej operacji będzie czuwał wyposażony już w odpowiednie instrumenty minister Ziobro, a zrealizuje towarzysz Macierewicz.
Proszę tylko uważnie prześledzić wydarzenia kilku minionych miesięcy. Jaruzelski rozprawę ze społeczeństwem przygotowywał rok. Kaczyńskiemu zmierzającemu w tym kierunku wystarczyło kilkanaście tygodni. Wyciągnął wnioski z tamtych dni.
Słowa wypowiedziane dzisiaj przez Szczerskiego, prezentowana arogancja przez szefową polskiego rządu, przez ministra spraw zagranicznych, wreszcie przez ważnego ministra w gabinecie prezydenta RP muszą budzić refleksje. Tego nie wolno przemilczać. To przecież wszystko działania nie przypadkowe, ale zaplanowane i wyreżyserowane.

ministerZapowiada

naTemat.pl

Czy Szczerski ma dolegliwość Clintona?

Prezydencki minister Krzysztof Szczerski zagroził obaleniem demokracji parlamentarnej i wprowadzeniem prezydenckiego stanu wojennego Polsce.

Szczerski, reprezentujący głowę państwa, zapowiedział w polskiej stacji radiowej możliwość unicestwienia parlamentu i wprowadzenia dyktatury i ręcznego rządzenia państwem przez prezydenta. Ma to nastąpić „już wkrótce”, o ile parlament nie osiągnie bliżej nieokreślonego kompromisu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego.

Dla politycznych obserwatorów zagranicznych sytuacja w Polsce staje się niezrozumiała i zdaje wymykać spod kontroli. Prezydent Duda, który niezaprzysięgając legalnych sędziów Trybunału walnie przyczynił się do kryzysu konstytucyjnego, słowami swojego ministra, grozi przewrotem polskiej demokracji parlamentarnej. Następuje to w przeddzień ogłoszenia decyzji Komisji Europejskiej o rozpoczęciu procedury wobec Polski za łamanie demokracji, praworządności i praw człowieka przez rządzącą formację PiS.

Szczerski poinformował również, że sytuacja wokół szczytu NATO w Warszawie jest bardzo trudna. Według Szczerskiego, Duda jeździ obecnie po wszystkich krajach natowskich i napotyka trudności w przekonaniu ich do poparcia „polskiego bezpieczeństwa”. Minister nie wyjaśnił, czy trudności te wynikają z tego, iż Duda szuka wsparcia dla swoich planów wprowadzenia stanu wojennego i dyktatury prezydenckiej.

W ubiegłym tygodniu dramatyczną sytuację Polski potwierdził rząd w parlamencie. Minister obrony narodowej poinformował o niezdolności polskiej armii do obrony kraju. Ministrowie resortów gospodarczych potwierdzili stan zapaści ekonomicznej kraju. Premier rządu ostrzegła, że polska suwerenność została zaatakowana przez dotychczasowy sojusz krajów Unii Europejskiej. Parlamentarzyści PiS ujawniają w mediach społecznościowych listy polityków, którzy jako zdrajcy rządzili dotąd Polską w interesie obcych mocarstw.

Sytuacja polskiego rządu nie jest jasna w zwiazku z zapowiedzianym przez Szczerskiego możliwym przewrotem prezydenckim.

***
Gdyby świat nie traktował pisowskich ministrów jako polityków specjalnej troski, mielibyśmy następnego dnia po wypowiedziach prezydenckiego ministra kryzys w sercu Europy. Na szczęście to tylko Szczerski:

– Pan prezydent w odpowiednim momencie i w odpowiedni sposób wkroczy, jeśli partie parlamentarne okażą się niezdolne do tego, aby kompromis wypracować. (…) No to weźmie wam wszystkie zabawki. Wy pójdziecie do domu (parlamentarzyści – JS) a prezydent będzie rządził Polską. Jak pan tak woli, to pan prezydent wam zabierze zabawki i będzie sam rządził i będziecie się cieszyć. Pan prezydent daje wam szansę, żeby wypracować kompromis.(…)

(Za „Gazeta Wyborcza”)

czySzczerski

naTemat.pl

W najnowszym „Newsweeku”: Dlaczego PiS walczy z całym światem?

oprac. maw, 22-05-2016

PiS wojna z całym światem okładka Jarosław Kaczyński

 źródło: Newsweek

Dlaczego politycy PiS często atakują i obrażają zagranicznych przywódców tłumaczy politolog, szef Fundacji Batorego, Aleksander Smolar. O czym jeszcze piszemy w najnowszym wydaniu „Newsweeka”?

Dlaczego politycy PiS nie biorą się pod uwagę tego, jakie będą zagraniczne konsekwencje prowadzonej polityki? Problemem jest prowincjonalizm tej ekipy. Obowiązuje postawa, że nie damy sobie w kaszę dmuchać i nikt nam nie podskoczy – mówi Smolar w rozmowie z Rafałem Kalukinem.

W tym tygodniu opisujemy także cichą walkę o władzę, jaką toczą między sobą Antoni Macierewicz, Mariusz Kamiński i Zbigniew Ziobro. Wszyscy trzej reprezentują radykalne skrzydło rządu i wszyscy mają w nim odrębne księstwa, których terytoria chcą powiększyć. Który z nich lokuje swoich ludzi w spółkach Skarbu Państwa, a który podważa decyzje rządowego kolegi?

Piszemy też o losach Polaków, którzy w czasie II wojny światowej ratowali Żydów. W Polsce żyje już tylko około 250 Sprawiedliwych. Wielu z nich w biedzie i zapomnieniu. Są jednak ludzie, którzy starają się przywrócić pamięć o Sprawiedliwych.

Jacek Pawlicki rozmawia z byłym komisarz Unii Europejskiej ds. rozszerzenia Günterem Verheugenem. – Polska jest naprawdę bliska memu sercu, czasami myślę, że to mój drugi dom. Wiem, że Polacy kochają Rzeczpospolitą i wolność. Wierzę, że są w stanie obronić demokrację – mówi Niemiec, który w Komisji Europejskiej odpowiadał za rozszerzenie Wspólnoty na wschód.

Próbujemy też odpowiedzieć na pytanie czy to możliwe, że jeden z najbogatszych Polaków zaryzykował reputację i interesy firmy, aby zaoszczędzić równowartość samochodu Dacia? PiS-owska prokuratura twierdzi, że tak. A co wynika z naszego dziennikarskiego śledztwa?

Opowiadamy też historię niezwykłego odkrycia dokonanego w Rwandzie. Zdumieni naukowcy zobaczyli nagle dwie gorylice uprawiające ze sobą seks. I to w obecności samców! Homoseksualizm jest zaskakująco częsty wśród bizonów, delfinów, kotów, ptaków emu i setek innych zwierząt. Dlaczego tak się dzieje? Wyjaśniamy.


dlaczegoPiS

Newsweek.pl

 

Komisja Europejska o rządach prawa w Polsce, premier na szczycie humanitarnym [PONIEDZIAŁEK W SKRÓCIE]

WB, 23.05.2016

Beata Szydło i Jarosław Kaczyński

Beata Szydło i Jarosław Kaczyński (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)

1. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ma dziś przyjąć opinię o Polsce
2. Ma dotyczyć poszanowania rządów prawa oraz podsumować dialog ws. TK
3. Wcześniej KE dała Polsce ultimatum – 5 dni na podjęcie działań ws. Trybunału

To kolejna odsłona rozpoczętej w styczniu procedury ochrony państwa prawa wobec Polski w związku z kryzysem wokół Trybunału Konstytucyjnego. Od stycznia Frans Timmermans prowadzi dialog z polskimi władzami, którego celem jest zebranie informacji o tym, czy praworządność w Polsce jest zagrożona.

W zeszłą środę, po czterech miesiącach kontaktów między Brukselą a Warszawą, Komisja Europejska upoważniła Timmermansa do przyjęcia opinii podsumowującej ten dialog, chyba że do 23 maja, nastąpiłby znaczący postęp w kierunku rozwiania obaw Komisji i rozwiązania kryzysu wokół TK.

„Niemożliwa skuteczna kontrola przestrzegania praw”

Sam dokument, który Timmermans wyśle do polskich władz, ma być poufny. Urzędnicy Komisji twierdzili, że Timmermans nie planuje wystąpienia na konferencji prasowej w Brukseli. Opublikowany zostanie jedynie komunikat prasowy, najpewniej w południe.

Opinia Komisji Weneckiej o Polsce. Co w niej jest? [6 PUNKTÓW]

Wiadomo jednak, że projekt opinii, z którym komisarze zapoznali się już na środowym posiedzeniu, jest krytyczny dla Polski. Już w środowym komunikacie KE oceniła, że „dopóki polski Trybunał Konstytucyjny nie jest w stanie całkowicie zagwarantować skutecznego procesu stwierdzania zgodności ustaw z Konstytucją, niemożliwa jest skuteczna kontrola przestrzegania praw podstawowych w przyjmowanych aktach ustawodawczych”.

Drugi etap procedury praworządności?

Polskie władze powinny w ciągu dwóch tygodni odpowiedzieć na opinię Komisji. Jeśli ta nie będzie zadowolona z wyjaśnień i działań na rzecz rozwiązania kryzysu, to może przejść do drugiego etapu procedury ochrony państwa prawa, czyli publikacji zaleceń pod adresem polskich władz, wraz z terminami ich wdrożenia.

Niewypełnienie tych zaleceń może skłonić Komisję do sięgnięcia po art. 7 unijnego traktatu i wystąpienia z wnioskiem do Rady UE o stwierdzenie naruszeń wartości UE, co może pociągnąć za sobą sankcje, w tym pozbawienie Polski głosu w Radzie UE. Do stwierdzenia takich naruszeń konieczna jest jednak jednomyślność państw członkowskich (z wyłączeniem kraju, którego dotyczy wniosek).

Gorący dzień w Sejmie: Szydło o Targowicy, posłowie PiS wychodzą, Pomaska drze uchwałę

Gorąco w Sejmie

Planowana opinia KE była w piątek tematem burzliwej debaty w Sejmie. W swoim wystąpieniu Szydło oświadczyła, że nikt poza państwem polskim nie może rozwiązać sporu dotyczącego TK. – Polski rząd nigdy nie będzie ulegał żadnemu ultimatum. Polski rząd nigdy nie będzie pozwalał, by Polakom była narzucana wola kogokolwiek – powiedziała. Dodała też, że to KE, nie Polska, ma problem z reputacją i autorytetem.

Ze strony opozycji padały zaś oskarżenia pod adresem rządu i PiS o „sprofanowanie konstytucji”, chęć konfrontacji z KE i brak woli do dialogu.

niemożliwa

 

gazeta.pl