Kurski, 16.11.2016

 

top16-11-2016

 

leszek-balcerowicz

Czy prawica zorientowała się już, do której bramki gra, czy jeszcze nie?

cxz_zxsweaaeg7v

Po słowach szefa PiS o winnych spowolnienia PKB może być tylko jeden: „Wierzę tylko w te statystyki,które sam sfałszowałem”

cxcyk7jwiaanyky

Waldemar Mystkowski:

POZWOLENIE PIS NA ZGROMADZENIA

PUBLISHED LISTOPAD 16, 2016 BY VAL

pis-zmieni

PiS bierze na tapetę ustawę o zgromadzeniach, do której na razie chce dorzucić rozdział „Postępowanie w sprawach zgromadzeń organizowanych cyklicznie”. Do Sejmu wpłynął projekt, więc przed nami procedowanie i wnoszenie poprawek.

I tę działkę partia Kaczyńskiego chce mieć pod kontrolą. Zezwolenia na zgromadzenia, demonstracje, marsze, pikiety wydawały samorządy, a jeżeli dochodziło do jakiejś pikity ad hoc – policja. O zezwoleniach dla zgromadzeń cyklicznych w pisowskim projekcie decydowaliby wojewodowie, a więc władza centalna w terenie.

Wg projektu zgromadzenie cykliczne jest rozumniane dwojako. Pierwsze, jeżeli ten sam organizator w tym samym miejscu i tą sąmą trasą conajmniej 4 razy w roku organizuje zgromadzenie. A drugie, ten sam orgaqnizator na tej samej trasie w dniu święta narodowego organizuje zgromadzenie z przemarszem. Zezwolenie na zgromadzenie miałoby datę ważności przez 3 lata, a później licencja byłaby przedłużana, albo wygaszana.

Pobieżne zapoznanie się z definicją cykliczności zgromadzeń wskazuje na dwie inspiracje. Smoleńskie miesięcznice i Marsz Niepodległości organizowany przez nacjonalistów.

Ależ to jest w dotychczasowej ustawie o zgromadzeniach i nie potrzeba dodawać do nich cykliczności, bo kto odważyłby się wejść w paradę prezesowi i jego kołtunom smoleńskim w miesięcznicę? No, właśnie. Nieformalna grupa „Obywatele RP” od jakiegoś czasu skrzykuje się na miesięcznice i przypomina prezesowi słowa jego brata Lecha o Trybunale Konstytucyjnym.

Prezes nie wytrzymuje, bo on wie najlepiej, co brat sądził o TK, a także Jarosław Kaczyński jest w takim stanie emocjonalnym, że musi dbać o to, aby nie rozwijały mu się wrzody i nie zalewała go żółć. W uchwale jest więc, iż takiemu zgromadzeniu cyklicznemu nie może wejść w paradę grupa skrzyknięta ad hoc, znajdzie się na nią paragraf.

Zgromadzenia cykliczne jednak musiałyby respektować kolizję z dwoma instytucjami: państwem i Kościołem. Np. KOD cyklicznie obchodziłby w jednym miejscu „święto rozpirzania Trybunału Konstytytucyjnego” rząd mógłby urządzić w tym czasie i miejscu pogadankę pani premier o wyższości woli prezesa nad Konstytucją, Mateusz Kijowski wraz z Radomirem Szumełdą oraz tysiącami, a nawet dziesiątkami tysięcy koderek i koderów musieliby ustąpić. A nawet Kościół w tym samym miejscu i o tym samym czasie mógłby urządzić procesję w obronie nienarodzonych dzieci. KOD też musiałby ustąpić i zapomnieć o standardach demokratycznych.

To jest możliwe przy tym projekcie o cyklicznych zgromadzeniach, ale miejmy w tyle głowy, iż PiS „udoskonala” swoje projekty co rusz, jak szósty raz o Trybunale Konstytucyjnym. I za szóstym razem Stanisław Piotrowicz wraz z Krystyną Pawłowicz (pisowscy Piotr i Paweł) mogliby uchwalić, jak z wyborem nowego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, iż KOD może się cyklicznie gromadzić, gdzie chce, byle Kijowski nazywał się Sakiewicz.

Nie wiem, czy wiedział o tych zgromadzeniach cyklicznych Stanisław Tym, ale antycypuje w stosunku do zgromadzeń, które ma na uwadze Andrzej Duda. Otóż prezydent chce z nas wszystkich zrobić wspólnotę i poprzez uchwałę z tą wspólnotą obchodzić  Święto Niepodległości w 2018 r., sto lat po odzyskaniu niepodległości. Piękne marzenie, przyznaję mu. Duda tę wspólnotę wykoncypował z takiej oto refleksji: „Polacy mają taką specyfikę, że gdy ktoś nas zaatakuje z zewnątrz, to wszelkie podziały schodzą na drugi plan i wszyscy się rzucają do obrony ojczyzny”.

Tylko dwa lata zostały do tej okrągłej rocznicy. Tym zadaje fundamentalne pytanie: „A jak nikt na nas nie napadnie?” To nie będzie wpólnoty, a rocznica będzie, uchwała będzie i trzeba będzie pod groźbą sankcji maszerować we współnym pochodzie. Zacznie się w 2018 roku i cylicznie co roku będziemy obchodzić rocznice w zadekretowanej wpólnocie?

Tym odpowiada i niech to będzie także moją pointą o cykliczności zgromadzeń; „A jeśli ktoś będzie chciał iść we własnym gronie? To złoży podanie o pozwolenie i go nie dostanie, bo ustawa zabroni. Program partii – programem narodu, jak za czasów PRL wisiało na każdym płocie”.

tym

 

arkadiusz-myrcha

 

kaczynski-o-tusku

Kleofas Wieniawa:

PiS zafundował jeden z najgorszych dni w dziejach polskiego parlamentaryzmu

sejmowe

To jeden ze smutniejszych dni polskiego parlamentaryzmu, uchwalenie ustawy cofającej reformę emerytalną. Dość szybko tę ustawę trzeba będzie unieważnić, jeżeli kraj ma nie doslzusować do poziomu Grecji.

Zdaje się, że tego świadomość w tym rządzie ma tylko Mateusz Morawiecki. Acz nie przeceniam wicepremiera, kilka razy zachował się i wypowiedział niegodnie polityka pełną gębą (nie wszystko można zwalić na grę polityczną).

Teraz plan Morawieckiego legnie w gruzach. Ratingi zostaną Polsce szybko obniżone.

Świat podwyższa wiek emerytalny, Polska obniża. Trud Donalda Tuska – reforma emerytalna to była jedna z najważniejsza reforma w XXI wieku w kraju – legła pod tą „dobrą zmianą”.

kaczynski

Do telewizji popędził Jarosław Kaczyński, aby uzasadniać chaotyczność rządzenia jego partii. Z uzasadnienie kiepską retoryką antyreformy przeswzedł do „pomysła” na Unię Europejską, aby pogrozić Tuskowi: „może stać się przedmiotem zarzutów karnych”.

Ciekawe, jakich? Żadnych. To jego marionetki za złamanie Konstytucji staną przed Trybunałem Stanu, a on przed zwykłym sądem.

Więcej >>>

Tusk ponownie szefem Rady Europejskiej? Kaczyński ma co do tego pewne zastrzeżenia

jsx, PAP, 16.11.2016

Jarosław Kaczyński i Donald Tusk w Sejmie w grudniu 2010 r.

Jarosław Kaczyński i Donald Tusk w Sejmie w grudniu 2010 r. (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

– Obecność w ścisłym kierownictwie UE osoby, która może stać się przedmiotem zarzutów karnych, z całą pewnością UE nie wzmocni – mówił w TVP Jarosław Kaczyński o ewentualnej reelekcji Donalda Tuska.

– Sądzę, że Polska powinna dobrze życzyć Unii Europejskiej, także i kierownictwu. Mamy pewne szczególnego rodzaju objawy, jeśli chodzi o ścisłe kierownictwo Unii. Obecność tam osoby, która może – podkreślam: może, bo ja nie będę o tym rozstrzygać, o tym rozstrzyga wymiar sprawiedliwości – stać się przedmiotem zarzutów karnych, z całą pewnością UE nie wzmocni – powiedział Jarosław Kaczyński w TVP pytany, czy Polska powinna poprzeć kandydaturę Donalda Tuska na drugą kadencję w Radzie Europejskiej.

Kadencja Tuska na stanowisku szefa RE upłynie w maju przyszłego roku. Możliwe jest jej przedłużenie o kolejne 2,5 roku. Wymaga to jednak zgody kwalifikowanej większości przywódców państw UE.

Dopytywany, czy widzi innych, lepszych kandydatów, Kaczyński odpowiedział:

Widzę tego, który jest już dziś być może, bo to jest mój domysł, przedmiotem jakiegoś tam zainteresowania, może jeszcze tylko takiego bardzo wstępnego, ale jednak zainteresowania organów ścigania

To nie pierwszy raz, kiedy Kaczyński mówi o zarzutach wobec byłego premiera. – Tusk to jest wielki problem – powiedział prezes PiS w rozmowie z „Polską The Times”, sugerując, że szef RE może mieć niedługo kłopoty z polskim wymiarem sprawiedliwości. Zapowiedział też już wtedy, że rząd raczej nie poprze Tuska, jeśli ten będzie starał się o drugą kadencję.

Odniósł się do tego wtedy były przewodniczący PO. „To może debata, Panie Prezesie? O Europie, Polsce i Pana insynuacjach. Jestem do dyspozycji” – napisał na Twitterze

To może debata, Panie Prezesie? O Europie, Polsce i Pana insynuacjach. Jestem do dyspozycji.

W złą stronę

Według prezesa PiS, Unia Europejska zmierza w złą stronę, czyli ku ciężkiemu kryzysowi. – Jeżeli nie nastąpią zmiany i to zmiany naprawdę poważne, jeżeli pewne idee, które okazały się błędne, nie zostaną odrzucone, to rzeczywiście ten kryzys będzie – ocenił Kaczyński.

Jego zdaniem, „Unia Europejska ma wielkie szanse”, ale przede wszystkim – jak mówił – trzeba przypomnieć rolę państwa narodowego. – Unia jest potrzebna – to chcę bardzo mocno podkreślić – ale jako związek państw narodowych, suwerennych państw narodowych, które pewną część tej suwerenności rzeczywiście przekazują władzom unijnym, ale generalnie ją zachowują i są szanowane – mówił lider PiS.

 dziennikarz

gazeta.pl

 

Berkut:

W Polsce mają powstać podległe Macierewiczowi wojska. Posłowie właśnie odrzucili poprawkę, która zakazuje ich użycia wobec Polaków

OK, PAP, 16.11.2016

SŁAWOMIR KAMIŃSKI

• Sejm uchwalił dziś ustawę powołującą Wojska Obrony Terytorialnej
• Posłowie odrzucili poprawki zgłoszone w drugim czytaniu przez PO i PSL
• Jedna z nich zakazywała użycia WOT przeciw obywatelom Polski

 

Z początkiem przyszłego roku w Wojsku Polskim zostanie powołany nowy rodzaj sił zbrojnych – Wojska Obrony Terytorialnej (WOT). Przewiduje to ustawa uchwalona dziś przez Sejm. Posłowie odrzucili poprawki zgłoszone w drugim czytaniu przez PO i PSL – zmierzające do podporządkowania WOT, tak jak pozostałych rodzajów sił zbrojnych, dowódcy generalnemu (będą więc podlegać szefowi MON); dotyczące apolityczności nowej formacji oraz zakazujące jej użycia przeciw obywatelom Polski. Nowelizacja zostanie teraz rozpatrzona przez Senat.

PiS odrzuca poprawkę do ustawy, zakazującej stosowania Wojsk Obrony Terytorialnej przeciwko polskim obywatelom. Źle to widzę…

Dowiedz się więcej:

Czym mają być Wojska Obrony Terytorialnej?

WOT mają być piątym rodzajem sił zbrojnych. Ich dowódca będzie powoływany przez prezydenta z kontrasygnatą premiera i na co dzień będzie podlegał bezpośrednio szefowi MON. Wojska Obrony Terytorialnej mają w 2018 r. liczyć ok. 35 tys. żołnierzy, a w roku 2019 jest mowa o ponad 50 tys. Do tego czasu koszty tworzenia i funkcjonowania WOT rząd szacuje na 3,6 mld zł.

Czego obawiają się posłowie opozycji?

Zdaniem Pawła Suskiego z PO ustawa tworzy „prywatne wojsko Antoniego Macierewicza”. Adam Cyrański twierdzi natomiast, że Nowoczesna nie zgadza się na przyjęcie tego projektu ustawy, mając obawy, że „zmierza on do utworzenia oddziałów kamikadze w razie konfliktu, bądź bojówek zbrojnych przeciwko własnym obywatelom w czasie pokoju”. Stefan Niesiołowski (ED) ocenił zaś, że WOT mają „wartość mniej więcej taką, jak gwardia księcia Monako”.

Jak na komentarze opozycji zareagował Macierewicz?

Szef MON Antoni Macierewicz powiedział, że „zachowanie posłów PO i PSL jest zrozumiałe, bo to ci ludzie zlikwidowali obronę terytorialna w Polsce i wystawili Polskę na niebezpieczeństwo”. – Ci ludzie twierdzili, że przez 20 lat nie będzie w Europie wojny; ci ludzie twierdzili, że nic nam nie grozi ze strony Federacji Rosyjskiej i działo się to na miesiąc przed agresją rosyjską na Ukrainę – stwierdził. – Wojska Obrony Terytorialnej kraju są niezbędne – podkreślił.

powstaja

 

decyzja

gazeta.pl

BAUMAN: DLA ZDRADZONYCH PRZEZ CYWILIZACJĘ BARBARZYŃCY SĄ NADZIEJĄ

PYTA G. BATTISTON , 16.11.2016

Prof. Zygmunt Bauman komentuje wynik amerykańskich wyborów.

Giancarlo Battiston: Dominującą reakcją środowisk „liberalno-lewicowych” po wygranej Trumpa był strach: „to moment wielkiej grozy”, „Donald Trump to zagrożenie dla zachodniej demokracji”, „wprowadzi nas w odmienną erę polityczną”, „wybór Donalda Trumpa na prezydenta to nic innego, jak tragedia dla amerykańskiej republiki, tragedia dla konstytucji”… Zgadza się pan z tymi apokaliptycznymi reakcjami?

 

Prof. Zygmunt Bauman: Apokaliptyczne wizje pojawiają się zawsze, gdy ludzie wchodzą w Wielką Niewiadomą – pewni, że nic nie będzie, jak dawniej bywało; przeczuwając jednakowoż, że niewiele lub nic w pewny lub możliwy sposób zastąpić tego nie może.

 

Reakcje na wygraną Trumpa były, jak pan wie, gwałtowne i wyraziste, ale – co niesamowite – wyjątkowo zgodne. Podobnie, jak to było w przypadku głosowania za Brexitem, wygranej Trumpa przypisywać zaczęto takie znaczenie: był to głos sprzeciwu wobec establishmentu politycznego i politycznej elity kraju w ogóle, którą w znacznej mierze, z powodu niewywiązania się przez nią z obietnic, społeczeństwo było zmęczone.

 

Nie wywodząc się z tejże elity, nigdy nie piastując żadnego stanowiska, pochodząc „spoza establishmentu” i zderzając się głową z elitą partii, której sam był członkiem (powracając tam w 2009 roku po pięciu latach bycia członkiem Demokratów) Trump reprezentował wyśmienitą i wyjątkową okazję do całościowego odrzucenia systemu politycznego. Zupełnie analogicznie do referendum w Wielkiej Brytanii, przed którym wszystkie duże partie (Konserwatyści, Partia Pracy i Liberałowie) byli zjednoczeni w swoim wezwaniu do jedności i pozostania w UE. A każda osoba swoim jednym głosem mogła – dostała taką okazję – pokazać zniesmaczenie całym systemem.

 

Innym – albo raczej komplementarnym – czynnikiem, jaki natychmiast pojawił się w komentarzach, był widoczny głód dużej części społeczeństwa, aby zastąpić niekończące się, a jakże nieefektywne parlamentarne gadulstwo niezłomną wolą „silnego człowieka” z jego (lub jej) determinacją i zdolnością do narzucenia, tu i teraz, błyskawicznych rozwiązań, dróg na skróty i recept na wszystko, słusznych podług uznania tej osoby.

 

Trump po mistrzowsku stworzył swój wizerunek publiczny jako osoby o takich właśnie cechach, o jakich marzyła duża część elektoratu.

 

To na pewno nie wszystkie czynniki, jakie złożyły się na tryumf Trumpa, ale z pewnością te najbardziej decydujące i kluczowe. Trzydziestoletnia obecność Clinton w establishmencie politycznym i jej połowiczne, rozwodnione, wybrakowane pomysły programowe przemawiały na jej niekorzyść, jako opcji rzekomo „właściwego” i „popularnego” wyboru.

 

To, czego, myślę, jesteśmy świadkami, to zasadnicze przetasowanie podobno nienaruszalnych elementów składowych „demokracji” (choć nie sądzę, że sam termin zostanie porzucony jako nazwa pewnego politycznego ideału: znaczące – jak powiedziałby Ferdinand de Saussure – jest zdolne wchłaniać i rodzić nowe znaczone). Istnieje możliwość, że tradycyjne bezpieczniki – monteskiuszowski trójpodział władzy albo brytyjskie „checks and balances” – przestaną cieszyć się poparciem społecznym i zostaną pozbawione znaczenia – albo bezpośrednio, albo przy zachowaniu pozorów – przez władzę opartą na autorytarnym lub dyktatorskim modelu. Mówimy o zwielokrotniających się symptomach tendencji, by – jak by to ująć – sprowadzić władzę z niebiańskich wysokości elit „z powrotem do domu”. By bezpośrednia komunikacja zwolenników / poddanych z silnym mężczyzną lub kobietą na szczycie odbywała się za pomocą „mediów społecznościowych” będących narzędziami zasięgania opinii i służących wtórnej indoktrynacji.

 

Podczas poprzedniej kampanii Barack Obama nigdy nie posługiwał się wyłączającą tożsamością etniczną – mówił, że jest osobą „mieszaną”. Dla odmiany Trump używał karty tożsamości, promował natywizm i obiecywał uczynić Amerykę„ZNÓW wielką”. Czy wraz z wyborem Obamy nie odrzuciliśmy zbyt prędko połączenia demosu i ethnosu? Czy nie doceniliśmy rasowo-narodowego nurtu w amerykańskim populizmie? […]

 

Sztuczka polega na tym, aby jedno i drugie połączyć, nierozerwalnie powiązać i sprawić, by jedno nakręcało drugie. I to dokładnie osiągnął naczelny trickster Trump (niejedyny przecież na politycznej scenie). Kusi mnie, aby pójść dalej, poza zwyczajowe połączenie polityki tożsamości i niepewności ekonomicznej – zasugerowałbym, że Trump potrafił skupić wszystkie aspekty i obszary egzystencjalnej niepewności, które nawiedzają to, co zostało z dawnej klasy robotniczej i dawnych „średnich” klas, wmawiając cierpiącym, że wyrzucenie obcych, etnicznie odmiennych, poszukujących azylu i wszelkich przybyszów z zagranicy będzie wymarzonym „prostym rozwiązaniem”, które WSZYSTKIE lęki zmieść ma za pomocą jednego ruchu.

 

Niektórzy z głosujących na Trumpa sami należeli do klasy wykluczonych: to ci, których obejmowała umowa społeczna, lecz zostali w jej ramach zmarginalizowani lub wypchnięci poza nią; a także ci, którzy nigdy nie byli jej częścią i nie mają nadziei na bycie nią w przyszłości. Czy zgadza się pan na przykład z prof. Saskią Sassen, która uważa, że zwycięstwo Trumpa oznacza koniec postkeynesowskiego modelu gospodarczego, który zakładał włączanie ludzi, na rzecz nowego kierunku – wyłączania?

 

Przejście od włączającego do wyłączającego światopoglądu, umysłowości i polityki jest bynajmniej nienowe. Jest ściśle zsynchronizowane z kolejną jakościową zmianą – od społeczeństwa producentów i producentek do społeczeństwa konsumentów i konsumentek, które bez marginalizacji istnieć nie może. To społeczeństwo oddziela od siebie „podklasę” – nie tylko poniżoną, ale wprost wygnaną ze społeczeństwa klas – czy klasę „wadliwych konsumentów”, niewartych resocjalizacji. Trend, by zmieniać problemy społeczne w problemy „bezpieczeństwa”, to woda na ten sam młyn: szersze zarzucenie sieci wykluczenia, by złapanych w nie relegować z pozycji niższych i podlejszych do bardziej toksycznej – bo groźnej i morderczej – kategorii.

 

Pisał pan o „niechlubnej trójcy”: niepewności, zagrożeniu i bezbronności – uczuciach ludzi żyjących w świecie, w którym doszło do rozwodu między władzą i polityką. Czy to musi prowadzić do żądania władzy „silnego człowieka” i populizmu?

 

Tak uważam. Ten rozwód oznacza, że pozostawiona zostaje dziura – co przerażające, wciąż się powiększająca – z której wypływa owa trująca mikstura beznadziei i bezradności.Konwencjonalne, znane i „wydające się możliwe” recepty skutecznego mierzenia się z problemami i niepewnościami nie budzą już dziś zaufania i tej samej wiary, że przyniosą obiecywane skutki.

 

W społeczeństwach, w których coraz mniej ludzi zna z własnego doświadczenia urok życia w reżimach totalitarnych bądź dyktatorskich, wypróbowanie rządów „silnego człowieka” nie zdaje się trucizną, lecz odtrutką.

 

Właśnie z powodu przypisywanej im zdolności do osiągania celów, dawania natychmiastowych rozwiązań i efektów, jakie ci przywódcy obiecali przywieźć ze sobą w posagu.

 

Beppe Grillo, lider włoskiego ruchu Pięciu Gwiazd, napisał krótki komentarz po zwycięstwie Trumpa, podkreślający podobieństwa między sukcesem jego własnego ugrupowania a wygraną Trumpa w Ameryce. Pisał, że „ci, którzy się nie boją, uparci i barbarzyńcy, popchną świat naprzód! I my jesteśmy barbarzyńcami!”. Zwyczajowo uznajemy wszystkie formy antyestablishmentowości za populizm. Nie uważa pan, że często ten termin jest takim uniwersalnym kluczem-etykietą do naznaczania przez samozadowolony establishment tych, którzy się z nim nie zgadzają? Czy wybór Trumpa to też wiadomość dla establishmentu?

 

Różni Beppe Grillo są już w Europie mocno osadzeni. Dla tych, których cywilizacja zawiodła, barbarzyńcy są zbawicielami. Politycy zaś będą wykręcać się teraz na wszystkie strony, by przekonać skrzywdzonych, że to oni są barbarzyńcami-zbawicielami. Lub, na odwrót, to właśnie w to porzuceni i zaniedbani przez cywilizację chcą aktualnie tak mocno wierzyć. Część establishmentu chce uchwycić tę okazję, tak jak ci, którzy wierzą w życie pozagrobowe, mogą spieszyć się ku samobójstwu.

 

Przeł. Jakub Dymek

 

Wywiad ukazał się w wydaniu „l’espresso” z 11 listopada 2016 oraz w wersji anglojęzycznej na stronach Social Europe Journal.

 

stany

Czytaj także:

Wszystkie nasze komentarze wyborów w USA w jednym miejscu: Graff, Grudzińska-Graff, Sutowski, Warufakis i inni

dziennikopinii.pl

PiS obniżył wiek emerytalny. To pozornie dobra wiadomość dla osób starszych i fatalna dla młodszych
Byle do emerytury
Obchody pierwszej rocznicy powołania rządu PiS zamknął przywróceniem poprzedniego wieku emerytalnego – 65 lat dla mężczyzn oraz 60 dla kobiet.

 

Sejm właśnie przegłosował cofnięcie reformy, na której poległ rząd PO-PSL. Olbrzymiej większości Polaków wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat bardzo się bowiem nie podobało.

To pozornie dobra wiadomość dla osób starszych, które „nie będą pracować aż do śmierci”, i fatalna dla młodszych, które będą musiały na świadczenia dla emerytów zarobić. Dla najmłodszych to wręcz sygnał, żeby próbować sobie urządzać życie w kraju, rządzonym bardziej odpowiedzialnie.

Ile zapłacimy za obniżenie wieku emerytalnego

Nawet nie bardzo można policzyć, ile ten powrót do poprzedniego wieku emerytalnego będzie kosztować. Wiadomo, że z każdym rokiem coraz więcej. Z projektu prezydenta Andrzeja Dudy wynika, że tylko do 2020 r. trzeba będzie wydać 40 mld zł. Z każdym rokiem ta suma będzie rosła, a już teraz roczna dziura w ZUS wynosi około 60 mld zł. Łata się ją powiększaniem długu publicznego. Tym, że rośnie jak kula śniegowa, także jednak nikt się nie przejmuje.

Większość Polaków nie chce jednak argumentów ekonomicznych przyjmować do wiadomości. Przyjemniej jest wierzyć, że szybsza emerytura nie zależy od stanu gospodarki – która jak na ironię właśnie spowalnia, przynosząc państwu mniejsze dochody – ale wyłącznie od dobrej woli rządu. Więc głodowej wysokości przyszłych emerytur społeczeństwo też się nie obawia. Skoro wiek emerytalny nie musi mieć nic wspólnego z możliwościami finansowymi państwa, to wysokość świadczeń tym bardziej.

9,5 mln emerytów na 16 mln pracujących

W Polsce utrwala się przekonanie, że dobrobyt społeczeństwa nie zależy od indywidualnej pracowitości ani od stanu gospodarki, ale od polityków. Skoro mogli dać 500 zł na dziecko, to mogą przywrócić wcześniejsze emerytury, a nawet spłacić kredyty, zaciągnięte przez frankowiczów. Partia, która będzie chciała wygrać kolejne wybory, po prostu musi „dać” więcej niż konkurenci. To, że „daje” na kredyt, który przez dziesięciolecia będą spłacać kolejne pokolenia, także mało kogo obchodzi. Odpowiedzialność za przyszłość kraju już się nie sprzedaje, liczy się, kto da więcej. Zajęczymy, gdy o tej prostej prawdzie przypomną nam wierzyciele.

W Polsce pracuje ponad 16 mln osób. Świadczenia emerytalne, licząc razem z rolniczymi, pobiera już około 9,5 mln osób. Przywrócenie możliwości wcześniejszego zakończenia aktywności zawodowej oznacza, że pracujący jeszcze większą niż obecnie część swoich zarobków będą musieli oddać państwu na świadczenia dla młodszych, dłużej żyjących emerytów. Resztę się dopożyczy.

pisobnizyl

polityka.pl

Rok rządów postprawdy

16.11.2016
środa

Postprawda polega na urabianiu opinii społecznej przy pomocy propagandy, odwracania powszechnie przyjętych znaczeń słów, nieliczeniu się z faktami albo poddawaniu ich obróbce tak, aby zastąpiły one rzeczywistość.

Od roku Polską rządzi obóz takiej postprawdy. Nikt go nie przekona, że czarne jest czarne, a białe – białe.

Kwintesencją polityki postprawdy jest ogłoszenie minionego roku najlepszym dla gospodarki polskiej od 1989 r., gdy według danych GUS nasza gospodarka wyraźnie zwalnia.

Postprawda żyje we własnym świecie. Nie przyzna się nigdy do błędu, nie przyzna racji tym, których uważa za swych przeciwników. Dlatego otacza się pochlebcami i lojalistami, innych odrzuca jako wrogów i zdrajców. Nie potrafi i nie chce zauważyć, że w realnym świecie panuje wielość opinii, postaw, przekonań, stylów życia. Dlatego pyszni się pierwszym rokiem swych rządów, niezłomnie wierząc w swoją własną propagandę sukcesu.

Niech wierzy, a my trzymajmy się faktów. Bo prawda leży tam, gdzie leży. Oto krótki bilans pierwszego roku rządów pychy i chaosu:

Polska na marginesie Unii Europejskiej.
Skonfliktowana z Francją i Niemcami.
Głęboko podzielona politycznie i kulturowo. Świadome pogłębianie tych podziałów, prowadzące do blokady debaty publicznej.
Rozmontowana konstytucyjna kontrola władzy wykonawczej.
Rozmontowany trójpodział władz, filar ustroju demokratycznego państwa prawa.
Zdemontowane szkolnictwo gimnazjalne.
Media publiczne poddane kontroli politycznej jednej partii.
Zapowiedzi poddania społeczeństwa obywatelskiego i samorządności pod kontrolę polityczną jednej partii.
Zapowiedzi likwidacji niezależnych mediów prywatnych.
Zapowiedzi zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej.
Zadłużanie państwa na poczet finansowania programów socjalnych 500+, mieszkanie plus, tworzenia wojsk specjalnych. Groźba podniesienia podatków na tym tle.
Spadek wzrostu gospodarczego.
Utworzenie partyjnej nomenklatury do obsadzania stanowisk w administracji państwowej i spółkach skarbu państwa.
Ignorowanie protestów obywatelskich w obronie Trybunału Konstytucyjnego, praw kobiet, niezależności sędziów, praw twórców kultury, praw uczniów i nauczycieli, praw rodzin smoleńskich nieżyczących sobie ekshumacji szczątków swych bliskich.
Tolerowanie agresywnego nacjonalizmu i ksenofobii.
Nowa polityka historyczna: kult żołnierzy wyklętych i prezydenta Kaczyńskiego jako mity założycielskie pisowskiej Polski.
Obniżenie wieku emerytalnego przyniesie niższe emerytury i obciąży budżet państwa na kolejne dziesiątki miliardów złotych.
Powiększenie kwoty wolnej od podatku odsunięte na później.
Wrak samolotu prezydenckiego nie wrócił do Polski.

bilans

szostkiewicz.blog.polityka.pl

 

prezespis

Kaczyński: Za spowolnienie gospodarcze odpowiadają przedsiębiorcy związani z partiami opozycyjnymi

RPS, 16 listopada 2016

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– Nie chcą podejmować różnego rodzaju zyskownych przedsięwzięć gospodarczych, bo uważają, że lepiej zaczekać, aż wrócą dawne czasy – powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński w TVP Info.

– Jeśli odrzucić to wszystko, co jest oczywistą nieprawdą, no to można powiedzieć, że program, który przedstawiliśmy w trakcie kampanii wyborczej, jest realizowany energicznie, jest realizowany przy tym rozsądnie: tam, gdzie np. trzeba się było cofnąć, tam żeśmy się cofnęli, nie ma żadnego dogmatyzmu – zachwalał rząd PiS Jarosław Kaczyński, który był w programie TVP „Gość Wiadomości”. Później rozmowa była kontynuowana w TVP Info.

Prezes PiS podkreślił, że u podstaw polityki rządu leżało „głębokie przekonanie, że w pierwszym etapie trzeba pomóc przede wszystkim tej części społeczeństwa, która miała się najgorzej”. Ma to jego zdaniem wielkie znaczenie społeczne i gospodarcze, bo wzrost dochodów tej części społeczeństwa oznacza także zwiększenie popytu, „co przynajmniej po jakimś czasie powinno także ułatwiać rozwój gospodarczy”.

Pytany, co się nie udało, Kaczyński wskazał na problemy z wprowadzeniem w życie podatku handlowego. Przyznał też, że „nie wszystkie decyzje personalne okazały się decyzjami właściwymi”.

Kaczyński zapowiedział – bez wchodzenia w szczegóły – dalsze reformy: oświaty, służby zdrowia, sądownictwa, administracji gospodarczej, kultury, szkolnictwa wyższego, a także samorządu, „żeby nie można było organizować klik samorządowych”.

Prezes PiS zapewnił, że pieniędzy na to wszystko nie zabraknie dzięki uszczelnieniu systemu podatkowego i wzrostowi gospodarczemu. Na uwagę, że wzrost polskiego PKB ostatnio jednak spowolnił, Kaczyński odparł, że „są bardzo dziwne blokady”. – Na przykład są na pewne cele pieniądze, a przedsiębiorcy związani z partiami opozycyjnymi nie chcą podejmować różnego rodzaju przedsięwzięć gospodarczych, zyskownych dla nich, bo uważają, że lepiej zaczekać, aż wrócą dawne czasy. Ale zapewniam, że nie wrócą – powiedział Kaczyński.

W wywiadzie padło też pytanie o stosunek polskich władz do pozostawienia Donalda Tuska na stanowisku szefa Rady Europejskiej. Jarosław Kaczyński stwierdził, że „Polska powinna dobrze życzyć Unii Europejskiej i jej kierownictwu”, a „obecność tam osoby, która może stać się przedmiotem zarzutów karnych, Unii nie wzmocni”.

Kaczyński wykpił ostrzeżenia o zagrożeniu demokracji. „Można powiedzieć wszystko. Mógłbym powiedzieć, że naprzeciw mnie siedzi cesarz chiński, tylko to nie ma związku z rzeczywistością, podobnie jak słowa o zagrożeniu demokracji w Polsce”.

Jego zdaniem demokracja jest w lepszym stanie niż za rządów PO i PSL, „które kontrolowały wszystkie instytucje kontrolne”, jak NIK czy Rzecznik Praw Obywatelskich. – Była próba budowy systemu nomenklaturowego, postkomunistycznego – ocenił szef PiS.

Pytano go też o ekshumacje ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. – To jest bardzo bolesne, ale to jest po prostu niezbędne – powiedział. – Pojutrze będę po raz drugi na pogrzebie mojego brata i mojej bratowej. I naprawdę to nie było tak, żebym ja tego chciał. No, ale to jest siła wyższa, to jest konieczność prawna. Tutaj nie wypełniono najbardziej elementarnych wymogów procesu karnego – tłumaczył Jarosław Kaczyński.

spowolnienie

wyborcza.pl

ŚRODA, 16 LISTOPADA 2016

Kaczyński: Obecność Donalda Tuska, który może stać się przedmiotem zarzutów karnych, UE nie wzmocni

21:46

Kaczyński o spowolnieniu gospodarczym: Przedsiębiorcy związani z partiami opozycyjnymi czekają, aż wrócą dawne czasy

Jarosław Kaczyński w TVP Info na uwagę, że wzrost polskiego PKB ostatnio jednak spowolnił, Kaczyński odparł, że „są bardzo dziwne blokady”. – Na przykład są na pewne cele pieniądze, a przedsiębiorcy związani z partiami opozycyjnymi nie chcą podejmować różnego rodzaju przedsięwzięć gospodarczych, zyskownych dla nich, bo uważają, że lepiej zaczekać, aż wrócą dawne czasy. Ale zapewniam, że nie wrócą – powiedział prezes PiS. Cytat podajemy za serwisem Wyborcza.pl.

21:09

Kaczyński: Obecność Donalda Tuska, który może stać się przedmiotem zarzutów karnych, UE nie wzmocni

Sądzę, że Polska powinna dobrze życzyć UE, także kierownictwu. Tam mamy i tak pewne szczególnego rodzaju objawy, jeśli chodzi o te ścisłe kierownictwo Unii. Sądzę, że mogłoby być silniejsze i obecność tam osoby, która może – podkreślam: może, bo nie mogę tego rozstrzygać – stać się przedmiotem zarzutów karnych, z całą pewnością UE nie wzmocni. Tyle mogę w tej sprawie powiedzieć – mówił Jarosław Kaczyński w rozmowie z Michałem Adamczykiem w „Gościu Wiadomości” TVP Info.

21:00

Kaczyński: UE zmierza w złą stronę, ku ciężkiemu kryzysowi. Jest potrzebna, ale jako związek państw narodowych

UE zmierza w złą stronę, ku ciężkiemu kryzysowi, jeżeli nie nastąpią zmiany w UE, i to takie naprawdę poważne, jeżeli pewne idee, które okazały się błędne, nie zostaną odrzucone, to rzeczywiście ten kryzys będzie. Trzeba przede wszystkim przypomnieć rolę państwa narodowego. UE ma wielkie szanse, jest potrzebna, ale jako związek państw narodowych, suwerennych państw narodowych, które pewną część tej suwerenności rzeczywiście przekazują unijnym władzom, ale generalnie ją zachowują i są szanowane. Jest oczywiste, że są między nimi różnice, niekiedy daleko idące, ale te różnice są bogactwem Europy, a nie jakąś przeszkodą dla abstrakcyjnego pomysłu zintegrowania czegoś, czego zintegrować się nie da i czego zintegrowanie prowadziłoby do zubożenia Europy pod względem kulturowym, a w ostatecznym rachunku ważne jest to, co jest w naszych głowach i postawach. To kultura. Ta europejska kultura jest niesłychanie bogata, ale poprzez swoje zróżnicowanie – mówił Jarosław Kaczyński w rozmowie z Michałem Adamczykiem w „Gościu Wiadomości” TVP Info.

20:44

Kaczyński: Ówczesny atak, chociaż bardzo silny, to jednak był słabszy, niż dziś

Jeżeli chodzi o natężenie ataków, to wtedy [w czasie pierwszych rządów PiS] mi się wydawało, że jesteśmy na szczycie możliwości, że juz bardziej nie można. Okazało się, że można, że zawsze może być gorzej. Pod pewnymi względami w dużo lepszych warunkach [premier Szydło funkcjonuje], ale pod pewnymi względami w gorszych, bo rzeczywiście ówczesny atak, chociaż bardzo silny, to jednak był słabszy, niż dziś – mówił Jarosław Kaczyński w rozmowie z Michałem Adamczykiem w „Gościu Wiadomości” TVP Info.

20:30

Kaczyński o braku podwyższenia kwoty wolnej: Nie od razu Kraków zbudowano. Pewne rzeczy muszą być rozłożone w czasie

Jarosław Kaczyński w programie „Gość Wiadomości” był pytany przez Michała Adamczyka o brak podwyżki kwoty wolnej od podatku:

„Proszę pamietać, że nie od razu Kraków zbudowano. Musieliśmy się liczyć z możliwości. Państwo zostało pozostawione w stanie naprawdę bardzo niedobrym, w tym cały system zbierania danin publicznych i stan gospodarki też był taki, jaki był. Nie taki, jakby mógłby być przy lepszej polityce. Pewne rzeczy muszą być rozłożone w czasie, ale ten pomysł – jeszcze ostatecznie niezatwierdzony – by stworzyć zupełnie nowy system podatkowy, który uwzględniałby tę zasadę, którą podniósł także TK, ten pomysł jest w tej chwili analizowany i sądzę, że w tej czy innej wersji – na pewno nie taka, która będzie uderzała w jakąś znaczącą część społeczeństwa – w ostatecznym rachunku będzie wprowadzony i zacznie od 2018 roku działać”

300polityka.pl

PiS w euforii po obniżce wieku emerytalnego. Ale jest minister, którego to chyba nie cieszy

jsx, 16.11.2016

Radość PiS po przegłosowaniu ustawy obniżającej wiek emerytalny

Radość PiS po przegłosowaniu ustawy obniżającej wiek emerytalny (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

W środę po przyjęciu ustawy obniżającej wiek emerytalny cała prawa strona sejmowej sali wiwatowała i cieszyła się z sukcesu. Na zdjęciach widać jednak, że radość nie udzieliła się Mateuszowi Morawieckiemu.

Sejm przyjął dziś ustawę obniżającą wiek emerytalny. Od 2018 roku kobiety pójdą na emeryturę po osiągnięciu 60. roku życia, mężczyźni po 65. Członkowie rządu i posłowie PiS po przegłosowaniu projektu śmiali się i klaskali, radości nie było końca. Wszyscy wyglądali na bardzo szczęśliwych. Poza nielicznymi wyjątkami – przed okazywaniem radości bronił się minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki.

ZOBACZ ZDJĘCIA: MATEUSZ MORAWIECKI PO PRZEGŁOSOWANIU USTAWY O OBNIŻENIU WIEKU EMERYTALNEGO

Morawiecki grzecznie uścisnął rękę pani premier, klaskał też, choć nie tak żywiołowo jak jego koledzy. Skąd taki minorowy nastrój? Ustawa nie wróży nic dobrego dla finansów kraju, za które przecież odpowiada Morawiecki.

Komentatorzy zwracają uwagę, że ustawa może oznaczać spadek wysokości emerytur. „Przy proponowanych przez PiS wcześniejszych emeryturach dwukrotnie – w porównaniu do wieku 67/67 – zwiększy się liczba osób, które nie uzbierają na emeryturę minimalną” – wynika z raportu „Obniżanie wieku emerytalnego. Jakie będą jego skutki?”, który opisuje „Newsweek”.

„Niemal 70 proc. roczników urodzonych na przełomie lat 70-tych i 80-tych otrzyma świadczenie na poziomie emerytury minimalnej. W przypadku osób o wysokich zarobkach, spadek emerytury przekroczy 40 proc.” – czytamy.

Niższy wiek emerytalny to zwycięstwo populizmu nad zdrowym rozsądkiem. Obniżenie ratingu to teraz tylko kwestia czasu.

Jak widać na fotografiach ogólnie panująca radość nie udzieliła się również ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze. Czym frasował się prokurator generalny?

Na czym polega nowa ustawa?

262 posłów zagłosowało za prezydencką ustawą dot. wieku emerytalnego, przeciw zagłosowało 149, wstrzymało się 19. Projekt zakłada przywrócenie niższego wieku przechodzenia na emeryturę. Obecnie to 67 lat niezależnie od płci i podnoszony jest stopniowo: kobiety osiągnęłyby go w 2040 r., a mężczyźni – w 2020 r.

Nowa ustawa ma obowiązywać od 1 stycznia 2018 roku. Obniży ona wiek emerytalny do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Wcześniej sejmowa komisja odrzuciła poprawkę opozycji, która zakładała możliwość przechodzenia na emeryturę ze względu na staż pracy. Opozycja ostrzega, że „budżet nie wytrzyma” tej ustawy. Teraz projektem zajmie się Senat.

sejmowe

gazeta.pl

10 miesięcy po przejęciu przez PiS mediów publicznych radiowa Trójka mówi zupełnie innymi głosami

AGNIESZKA KUBLIK, 16 listopada 2016

Protest słuchaczy pod radiowa Trójką. 26.06.2016

Protest słuchaczy pod radiowa Trójką. 26.06.2016 (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)

Trójka ma problem, bo ludzie nie chcą słuchać stacji w nowej odsłonie. „Pragniemy okazać nasze pełne wsparcie redaktorom, których już nie słychać” – napisali na Facebooku, gdzie założyli stronę „Ratujmy Trójkę”. W najbliższą niedzielę w samo południe spotykają się na Myśliwieckiej 3/5/7, by pikietować w obronie utraconych głosów rozgłośni.

W Trójce nie słychać już m.in. Magdy Jethon, Jerzego Sosnowskiego, Michała Nogasia, Jurka Owsiaka, Marcina Zaborskiego, Damiana Kwieka, Małgorzaty Spór, Anny Zaleśnej, Zbigniewa Zamachowskiego.

Niedzielna pikieta to reakcja na odsunięcie pod koniec października od anteny dwóch serwisantek: Małgorzaty Spór i Anny Zaleśnej (Spór pracuje w radiu od 2001 r., Zaleśna – od 2007 r.). Obie zostały przesunięte na trzy miesiące do działu dokumentacji Informacyjnej Agencji Radiowej. Co było powodem decyzji? – Polskie Radio nie zamierza komentować wewnętrznej polityki kadrowej – mówił rzecznik radia Łukasz Kubiak.

Zobacz: Protest w obronie radiowej „Trójki”

Trójka głosem rządu i partii

Ale na korytarzach przy Myśliwieckiej 3/5/7 można usłyszeć, że to kara za „nieprawomyślny” kształt informacji. – Od stycznia, kiedy PiS przejął media publiczne, zaczęło się ręczne sterowanie naszymi serwisami. Generalnie chodziło o to, by były spójne z tym, co opowiada rząd i partia – mówią „Wyborczej” dziennikarze (proszą o zachowanie anonimowości, za rozmowę z nami mogliby stracić pracę).

– Na wiosnę serwisy dla wszystkich anten zaczął centralnie przygotowywać IAR, to dało władzom radia możliwość skuteczniejszej kontroli tego, co idzie na antenę. Pojawiły się IAR-owskie recenzje serwisów informacyjnych, wytykano serwisantom błędy. – Pilnowali, by o rządzie mówić takim językiem, jakiego chce rząd – tłumaczy nam dziennikarz IAR.

Co się nie spodobało? Np. to, że w Trójce była mowa o „zerwaniu” negocjacji w sprawie caracali, a dopuszczone słowo to „zakończenie”, bo w ten sposób o tym kontrakcie informował gabinet Beaty Szydło. Innym razem władze radia były niezadowolone, że w serwisie ukazała się informacja o obchodach 30-lecia Trybunału Konstytucyjnego. Wreszcie, po śmierci Andrzeja Wajdy szefowie Informacyjnej Agencji Radiowej mieli polecić serwisantom, by nie mówili o Wajdzie „wybitny reżyser” albo „najwybitniejszy reżyser”, bo to jest ocenne, a publiczne radio ma podawać fakty. Gdy w Trójce jednak padło „wybitny” przy Wajdzie, poleciały głowy. A konkretnie głosy – Małgorzaty Spór i Anny Zaleśnej.

– Widać było, że PiS miał problem, jak się zachować wobec śmierci Wajdy – komentują w Trójce.

Np. „Wiadomości” – też przejęte przez PiS – w dniu śmierci Wajdy rozpoczęły się kilkunastosekundowym forszpanem (skrót wszystkich informacji) o śmierci reżysera, ale to nie był pierwszy materiał dziennika. Dopiero piąty, po informacji o wizycie rządowej delegacji w Mielcu i Świdniku, o strajku nauczycieli i planowanej reformie edukacji, o krokach władz Warszawy w sprawie afery reprywatyzacyjnej i o nocnej debacie kandydatów na prezydenta w Stanach Zjednoczonych. Szefowa dziennika Marzena Paczuska tłumaczyła się z tego w tygodniku „wSieci”, że materiał o Wajdzie miał być pierwszy, ale „podobno maszyna się zacięła, awaria, klęska”. Jednak w TVP opowiadają, że tak nie było. – Wbrew temu, co Paczuska sugeruje, maszyna się nie zacięła – relacjonują nam reporterzy. – Materiał o Wajdzie przygotowywali Jan Korab i researcherka Aneta Szydlik – amatorzy, po prostu nie zdążyli. Ale jeśli komuś takiemu zleca się przygotowanie materiału, to znaczy, że nikomu na nim nie zależy.

A gdy 4 listopada posłowie oddawali hołd Wajdzie, Jarosław Kaczyński opuścił salę plenarną. Wrócił zaraz po przyjęciu uchwały.

Wina i kara

Innym razem spór w radiu dotyczył tego, jak informować o „czarnym proteście” kobiet pod domem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. IAR z opóźnieniem przesłał Trójce relację. – Była przygotowana z punktu widzenia Kaczyńskiego, nie oddawała tego, co tam się działo – opowiada nam reporter IAR. Anna Zaleśna przygotowała nową relację, pełniejszą i opisującą protest. I to jej wersja poszła na antenę Trójki. Reakcja władz radia była natychmiastowa – została następnego dnia wezwana na dywanik i odsunięta od prowadzenia serwisów. – A ponieważ miała tego dnia dyżur, efekt był taki, że serwis, który w Trójce zawsze czytają dwie osoby, czytała jedna. Dyrekcji nie obchodziło, że to złamanie naszych zasad, że to się dzieje ze szkodą dla anteny – mówi informator „Wyborczej”.

Odsunięcie od serwisów Trójki Spór i Zaleśnej było kroplą, która przelała czarę goryczy tych, którzy w radiu jeszcze pracują: dziennikarze Trójki zorganizowali publiczny protest przeciwko tej decyzji. W mediach społecznościowych opublikowali swoje zdjęcia z zasłoniętymi ustami i hashtagiem #kogoniesłychać. Pokazali się tam m.in.: Monika Sułkowska, Damian Kwiek, Maja Borkowska, Paweł Sołtys.

Zarząd Polskiego Radia zareagował natychmiast. Wydał oświadczenie, że „wyraża sprzeciw wobec akcji podjętej przez kilkoro pracowników Programu Trzeciego, których celem jest dyskredytowanie Polskiego Radia, jako nadawcy publicznego i tworzenie jego fałszywego obrazu w świadomości społecznej (…). Żaden pracownik, czy współpracownik Polskiego Radia nie ma prawa wykorzystywać dorobku tej instytucji do realizowania własnych celów politycznych, społecznych czy środowiskowych. Wynika to nie tylko z obowiązującego prawa, ale przede wszystkim z kanonów etyki dziennikarskiej”.

Kazał wszystkim składać wyjaśnienia na piśmie. Damian Kwiek (w Trójce od 2007 r., prowadził audycje „Cyber Trójka” i „Puls Trójki”), jeden z tych z zaklejonymi ustami, po dwóch tygodniach stracił pracę. Pozostali? – Nadal pracują, ale spodziewają się wszystkiego najgorszego – mówią reporterzy wciąż pracujący w rozgłośni.

Wierni słuchacze Trójki również w ich obronie będą pikietować w niedzielę. „Pragniemy okazać nasze PEŁNE WSPARCIE Redaktorom, którzy – pomimo trudnej sytuacji – nadal zasiadają dla nas przy mikrofonie! Dzięki nim Trójka ma szansę przetrwać!” – napisali na FB.

W środę w południe na FB 757 było „zainteresowanych” pikietą, a 281 deklarowało udział.

Wojciech Mann – nadal w Trójce – mówił niedawno w wywiadzie dla „koduj24”: „Powiem wyraźnie: jest atmosfera przygnębienia i zastraszenia. Oczywiście, inaczej się czuje ktoś taki jak ja, kto ma za sobą ileś lat pracy, jakiś dorobek i nie jest całkowicie zależny od honorarium Trójki, a inaczej osoba, która ma kredyty, rodzinę i konieczność przyniesienia miesięcznego honorarium. No to ci ludzie zwyczajnie się boją i myślę, że po prostu każdego dnia budzą się z lekkim strachem. To jest bardzo nieprzyjemne, ta stęchlizna w powietrzu”.

PS Gdy piszę ten tekst, w Trójce właśnie Kuba Strzyczkowski rozmawia o tym, czy Polacy odczuwają satysfakcję ze swojej pracy.

co-slychac

wyborcza.pl

Rok sojuszu rządu PiS z ołtarzem: miliony dla Torunia, obrót ziemią i problemy z aborcją

MICHAŁ WILGOCKI, 14 listopada 2016Częstochowa, plac przed szczytem Jasnej Góry . Premier rządu PiS Beata Szydło, przyjmuje komunię swiętą podczas mszy z okazji 1050 lecia chrztu Polski

Częstochowa, plac przed szczytem Jasnej Góry . Premier rządu PiS Beata Szydło, przyjmuje komunię swiętą podczas mszy z okazji 1050 lecia chrztu Polski (Fot. Grzegorz Skowronek / AG)

Przez rok PiS wyłączył Kościół z ustawy o obrocie ziemią, zwiększył Fundusz Kościelny i uciął finansowanie in vitro. Kościół odwdzięczył się milczeniem po zapowiedzi smoleńskich ekshumacji. Ale też zafundował partii Jarosława Kaczyńskiego nie lada kłopot, popierając całkowity zakaz aborcji.

Na poziomie deklaracji jest doskonale. Dość przypomnieć styczniowe słowa arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Episkopatu Polski: – Kiedy prześledzimy kilkadziesiąt lat po wojnie, nie było takiego momentu zjednoczenia myślenia o państwie i Kościele. To jest chwila przełomowa.

Te słowa padły podczas przygotowań do wspólnych obchodów 1050-lecia chrztu Polski. Hierarcha cieszył się, bo marszałkowie Sejmu i Senatu zadecydowali wówczas, że po raz pierwszy w historii Zgromadzenie Narodowe zbierze się poza Warszawą – w Poznaniu. Marek Kuchciński przekonywał, że nie będzie „dobrej zmiany” bez „odnowy ładu moralnego opartego na chrześcijaństwie”.

To były pierwsze miesiące nowego rządu i parlamentu. W kolejnych okazało się, że sojusz tronu z ołtarzem ma się równe dobrze. Ale nie obyło się bez kilku małych zgrzytów.

Zobacz: rok rządów Prawa i Sprawiedliwości

Pieniądze dla Kościoła? Głównie dla tego z Torunia

Główny zarzut krytyków PiS – pompowanie państwowych pieniędzy do Kościoła – nie jest łatwy do obrony, kiedy spojrzymy na fakty. Pod warunkiem, że jako osobny przypadek potraktujemy transfery do instytucji związanych z Radiem Maryja.

Największy strumień pieniędzy – 26 mln zł – wsparł toruńską geotermię. Nie była to jednak dotacja bezpośrednia, a odszkodowanie otrzymane przez fundację Lux Veritatis o. Tadeusza Rydzyka na mocy ugody sądowej. W skrócie: za poprzednich rządów PiS fundacja dostała dotację na odwierty geotermalne, ale rząd PO-PSL wypowiedział umowę. Fundacja wytoczyła w tej sprawie proces cywilny i domagała się wielomilionowego odszkodowania. Rząd Beaty Szydło, poprzez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, zawarł ugodę z Lux Veritatis i wypłacił fundacji wspomniane 26 mln zł.

Fundacja dostała też 200 tys. zł dotacji z MSZ na kultywowanie pamięci o Polakach zamordowanych podczas II wojny światowej za ukrywanie Żydów. 105 tys. zł na kongres pamięci o Polakach ratujących Żydów dostała też toruńska Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej (założona przez o. Rydzyka). Uczelnia otrzymała również 710 tys. zł na prowadzenie regionalnych ośrodków debaty międzynarodowej. A ostatnio jeszcze 3 mln zł na szkolenia medialne dla pracowników sądów i prokuratur.

Inne transfery? Były już za PO

Wrażenie może robić kwota 500 mln zł, którą w latach 2016-18 budżet państwa przeznaczy na Fundusz Kościelny. To pieniądze, z których kościoły opłacają składki emerytalne duchownych. Choć mogą z niego korzystać wszystkie kościoły, głównym beneficjantem jest katolicki – bo jest największy.

Ale Fundusz już w 2015 r. otrzymywał z budżetu państwa ponad 100 mln zł. Poprzedni rząd, pomimo deklaracji o zastąpieniu go dobrowolnym odpisem na Kościół, poza przeciągającymi się negocjacjami z Episkopatem, nic w tej sprawie nie zrobił.

Także 4 mln zł dotacji na Świątynię Opatrzności Bożej nie robią wielkiego wrażenia, jeśli przypomnimy sobie, że od 2008 do 2014 r. z Ministerstwa Kultury na ten projekt poszły łącznie 44 mln zł.

Wojna o aborcję i strata na dwóch frontach

Biskupi z pewnością ucieszyli się z zakończenia finansowania in vitro przez Ministerstwo Zdrowia. Za popieranie tej metody walki z niepłodnością grozili przecież politykom PO zakazem udzielania komunii. Ale już w sprawie aborcji doszło między nimi a PiS do zgrzytu.

Wywołało go prezydium Episkopatu komunikatem z marca, w którym biskupi napisali, że nie można poprzestać na obowiązującym tzw. kompromisie aborcyjnym z 1993 r. Obrońcy życia złożyli wówczas w Sejmie projekt ustawy całkowicie zakazujący aborcji i dopuszczający karanie kobiet za przerwanie ciąży.

To wywołało liczne protesty. Po wielkim, ogólnopolskim „czarnym proteście” PiS zdecydował, że odrzuci projekt. W efekcie stracił wizerunkowo na dwóch frontach: u zwolenników prawa do aborcji (za wcześniejsze skierowanie projektu do prac w sejmowych komisjach) oraz u obrońców życia (za jego odrzucenie). Biskupi wciągnęli więc partię Jarosława Kaczyńskiego w światopoglądową wojnę, której wygrać się nie dało.

Kolejny zgrzyt to sprawa przyjmowania uchodźców. Kilka miesięcy temu Caritas Polska, z poparciem biskupów, zapowiedział stworzenie korytarzy humanitarnych z Bliskiego Wschodu. Do Polski miało trafić zaledwie kilkadziesiąt osób z Syrii.

Projekt nie został zrealizowany, a na jednej z konferencji prasowych abp Gądecki stwierdził, że napotkał „opór” ze strony MSZ i MSWiA.

Największy ukłon PiS

Największym prezentem rządu dla Kościoła jest uprzywilejowanie go w ustawie o obrocie ziemią – nie obejmują go ograniczenia w handlu ziemią.

Kościół odwdzięczył się PiS przy okazji smoleńskich ekshumacji. Pomimo próśb rodzin części ofiar katastrofy biskupi nie zabrali jednoznacznego stanowiska w sprawie otwierania grobów.

Jak będzie w kolejnych miesiącach? Choć w szeregach Episkopatu wielu biskupów sympatyzuje z rządem, na otwarte poparcie PiS raczej sobie nie pozwolą.

– O ile PO deptało czy sprzedawało pewne wartości, to mam wrażenie, że teraz niektórzy ludzie z PiS depczą ludzką godność i w ogóle się nie liczą z tym, co człowiek myśli, jakie ma pragnienia, potrzeby i – przede wszystkim – jakie ma prawa. To dla nas, wszystkich ludzi Kościoła, sygnał, żebyśmy byli roztropni i nie dali się uwieść. Żebyśmy nie szli w kierunku faworyzowania jakiejś opcji politycznej, programu politycznego, a już tym bardziej partii politycznej – mówił we wrześniu opolski biskup Andrzej Czaja na spotkaniu z dziennikarzami katolickich mediów.

Czytaj również: „Wyborcza” ocenia rząd PiS

pisdal

wyborcza.pl

Nareszcie dobra zmiana

Nareszcie dobra zmiana

Urzędnicy stołecznego ratusza przecierali oczy ze zdumienia. Na kamieniu z tablicą upamiętniającą Lecha Kaczyńskiego zamieniono wizerunek zmarłego prezydenta.

Wcześniejsza podobizna stała się obiektem docinków, bo artysta niekoniecznie trzymał się rzeczywistego wizerunku. To, że przedstawia zmarłego prezydenta brano raczej na wiarę. „Ktoś” więc – znowu bez żadnej zgody władz – dokonał zamiany na tablicę nieco bardziej przypominającą Lecha Kaczyńskiego. Czy to rzeczywiście korzystna zamiana? Ciekawe też, czy kamery miejskiego monitoringu odkryją „ktosia”?

Przypomnijmy, głaz z tablicą upamiętniającą Lecha Kaczyńskiego stanął na placu Bankowym przed 6 rocznicą katastrofy bez zgody władz. Nie tylko wizerunek Lecha Kaczyńskiego wywołał sensację, ale i napis: „Poległ w służbie ojczyzny 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem”, co oznacza, że były prezydent zginął w walce.

bt

Źródło: Fakty RMF FM

nareszcie

koduj24.pl

Tym odpowiada na inicjatywę Dudy: Wszyscy Polacy przez pięć lat będą maszerować we wspólnym pochodzie 11 XI. A na czele…

opr. dżek, 16.11.2016

Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda

Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda (Sławomir Kamiński)

Pojednanie z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości – to inicjatywa prezydenta Dudy. Jak się na nią zapatruje się Stanisław Tym? ”Program partii – programem narodu”.

 

11 listopada Andrzej Duda zaproponował, by w Święto Niepodległości w 2018 r. sto lat po odzyskaniu niepodległości doszło do pojednania ponad podziałami. – Zaproponował nam sielankę pod szyldem PiS – pisze Tym.

– Polacy mają taką specyfikę, że gdy ktoś nas zaatakuje z zewnątrz, to wszelkie podziały schodzą na drugi plan i wszyscy się rzucają do obrony ojczyzny – cytuje prezydenta Stanisław Tym w felietonie w ”Polityce”.

– A jak nikt na nas nie napadnie? – zastanawia się Tym. – To wtedy będziemy mieli ustawę, w której zadekretuje się jedność narodu – odpowiada sam sobie satyryk – . Prezydent zgłosi ją do laski. Powstanie centralny komitet obchodów 100-lecia niepodległości Polski, a Sejm uchwali, że wszyscy Polacy przez pięć lat będą maszerować we wspólnym pochodzie. Poprowadzi go Jarosław Kaczyński – wieszczy Tym.

– A jeśli ktoś będzie chciał iść we własnym gronie? To złoży podanie o pozwolenie i go nie dostanie, bo ustawa zabroni. Program partii – programem narodu, jak za czasów PRL wisiało na każdym płocie – porównuje.

Cały komentarz w najnowszym wydaniu tygodnika ”Polityka”>>

tym

TOK FM

Brejking / szok / niedowierzanie: ofiara katastrofy lotniczej ma obrażenia charakterystyczne dla ofiary katastrofy lotniczej

cxyx1zexgaai1kl

RMF FM: są wstępne wyniki sekcji zwłok Lecha Kaczyńskiego

mar, 16.11.2016

Grób pary prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu

Grób pary prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu (fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta)

• RMF FM podaje wstępne wyniki sekcji zwłok Lecha Kaczyńskiego
• Przyczyna śmierci to wielonarządowe obrażenia ciała, typowe dla wypadków
• Sekcji dokonali patolodzy z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego

 

Przedwczoraj na Wawelu ekshumowano ciała pary prezydenckiej. Wg ustaleń ekspertów z UJ, do śmierci prezydenta doprowadziły ciężkie obrażenia wielu narządów, połamane kości i poważne uszkodzenia głowy. „Zbadano też fragment ciała, który trafił do sarkofagu kilka miesięcy po państwowym pogrzebie w 2010 roku. W tym przypadku nie ma wątpliwości, że należy do Lecha Kaczyńskiego” – podaje RMF FM. Badania szczątek prezydenta i jego żony mają przyczynić się do wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Wg kontrolowanej przez Zbigniewa Ziobrę i PiS Prokuratury Krajowej ciągle nie są one wyjaśnione, choć zawodowi śledczy już je ustalili. To pierwsza z 83 planowanych ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej.

 Dowiedz się więcej:

Jak prokuratura argumentuje decyzję o ekshumacji?

Prokuratura Krajowa przejęła od zlikwidowanej prokuratury wojskowej trwające sześć lat śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej 4 kwietnia tego roku. Sprawa trafiła do zespołu ośmiu prokuratorów. Na jego czele stanął prok. Marek Pasionek. W czerwcu Prokuratura Krajowa poinformowała, że istnieje konieczność zbadania wszystkich ciał ofiar katastrofy smoleńskiej, które nie zostały spopielone. Wskazała wówczas, że badania sekcyjne będą miały znaczenie dla określenia przyczyny śmierci ofiar, a także przyczyn katastrofy. Przedstawiciele i pełnomocnicy rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej są podzieleni w sprawie ewentualnej ekshumacji ciał ich bliskich.

Jak przebiegała ekshumacja byłego prezydenta i małżonki?

Czynności związane z ekshumacją Marii i Lecha Kaczyńskich rozpoczęły się w poniedziałek 14.11 ok. godziny 18, a zakończyły ok. godz. 1 w nocy we wtorek. Ciała zostały przewiezione do Katedry Patomorfologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie rozpoczęto ich badanie. Przy tej pierwszej z zaplanowanych 83 ekshumacji obecni byli członkowie rodziny pary prezydenckiej: Jarosław Kaczyński i Marta Kaczyńska. Na miejscu byli także zastępca prokuratora gen. Marek Pasionek, Kazimierza Nowaczyka, szef badającej katastrofę podkomisji w MON, biegli, eksperci i proboszcz Katedry na Wawelu.

Dlaczego zarządzono sekcje zwłok ofiar katastrofy?

Ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej naprawią poważne błędy i zaniechania, które popełniono sześć lat temu – podała Prokuratora Krajowa. Dodała, że odstąpienie przez prokuratora od wykonania sekcji zwłok, wbrew obowiązującym przepisom, naraża go na poważne karne. W związku z tym ponownie wszczęto postępowanie karne ws. „niedopełnienia obowiązków i utrudniania postępowania przez funkcjonariuszy publicznych w zakresie niepodjęcia decyzji o przeprowadzeniu sekcji zwłok ofiar katastrofy”. „Sześć lat temu z niezrozumiałych powodów przyjęto na wiarę wyniki dokonywanych w Moskwie sekcji, których w rzeczywistości nie było” – czytamy w komunikacie.

Przyczyny katastrofy – co ustaliła komisja Millera

Komisja Millera, złożona z ekspertów ds. wypadków lotniczych, ustaliła, że przyczyną katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania – konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami. Członkowie komisji podkreślali, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu, którą forsował Antoni Macierewicz. Ponadto w raporcie wskazano m.in. na błędy rosyjskich kontrolerów z lotniska w Smoleńsku.

znamy

wyborcza.pl

Lex miesięcznica smoleńska? PiS chce wprowadzić nowe prawo o „cyklicznych demonstracjach”

EWA SIEDLECKA, 16 listopada 2016

Miesięcznica smoleńska

Miesięcznica smoleńska (Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta / Dawid Żuchowicz)

Grupa posłów PiS chce, by można było sobie zarezerwować na zawsze jakieś miejsce do demonstrowania, pod warunkiem, że zgodzi się na to władza centralna. Rząd mógłby też zablokować dowolną demonstrację, zgłaszając swoją w tym samym miejscu. Projekt ustawy wpłynął do Sejmu

Projekt przewiduje dodanie do ustawy o zgromadzeniach rozdziału pt. „Postępowanie w sprawach zgromadzeń organizowanych cyklicznie”. Takie zgromadzenia można by zarejestrować raz – u wojewody – rezerwując określone miejsce i czas na trzy lata. Z możliwością przedłużania. Odtąd nikt inny w tym miejscu i czasie nie mógłby zarejestrować zgromadzenia. Nie można by w tym miejscu także zorganizować zgromadzenia spontanicznego, czyli ad hoc, o którym zawiadamia się jedynie policję. Zorganizowanie zgromadzenia spontanicznego w miejscu zarezerwowanym na demonstrację cykliczną byłoby wykroczeniem.

Zmiana w ustawie przewiduje dwa rodzaje zgromadzeń publicznych:

– Organizowane przez tego samego organizatora w tym samym miejscu lub na tej samej trasie co najmniej cztery razy w roku.

– Organizowane przez tego samego organizatora w tym samym miejscu lub na tej samej trasie co najmniej raz w roku w dniach świąt państwowych i narodowych.

Miesięcznice smoleńskie, Marsz Niepodległości…

Z tej definicji wynika, że w Warszawie mogłoby to dotyczyć tylko miesięcznic smoleńskich organizowanych przez PiS na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, bo zawsze odbywają się w tym samym miejscu i czasie: dziesiątego dnia każdego miesiąca. Może to dotyczyć też Marszu Niepodległości regularnie organizowanego przez narodowców 11 listopada, który dwa lata z rzędu szedł trasą od pomnika Dmowskiego pod Stadion Narodowy. Inne zgromadzenia nie są cykliczne, albo za każdym razem idą inna trasą.

O zarejestrowaniu zgromadzenia cyklicznego decydowałby wojewoda, a więc władza centralna – PiS, a nie samorządowa. Ale wnioskujący musi uzasadnić, że zgromadzenia „ma na celu w szczególności uczczenie doniosłych i istotnych dla historii Rzeczypospolitej Polskiej wydarzeń.”

A więc gdyby ktoś chciał np. zarejestrować zgromadzenie cykliczne w celu czczenia wyborów 4 czerwca 1989, to nie wiadomo, czy władza PiS uzna to za wydarzenie wystarczająco „doniosłe”. Ale można się od takiej decyzji wojewody odwołać do sądu administracyjnego.

Kościołowi i rządowi trzeba będzie ustąpić

Poza tym ustawa daje pierwszeństwo zgromadzeniom organizowanym przez organy władzy publicznej i kościoły i związki wyznaniowe. A więc nawet, jeśli później zarezerwują swoje zgromadzenie, zarejestrowane wcześniej będą musiały im ustąpić.

W tej sytuacji rząd mógłby np. udaremnić zgromadzenie przeciw swojej polityce zgłaszając w tym miejscu i czasie np. zgromadzenie na którym premier Szydło wyjaśni zalety ustawy „500+”.

Posłowie nie dołączyli do ustawy uzasadnienia. Pod hasłem „uzasadnienie” opisują po prostu, co jest w ustawie, ale nie wyjaśniają, dlaczego jest potrzebna i pożyteczna.

Można się domyślić, że inspiracją dla niej były działania „Obywateli RP” – nieformalnej grupy, która deklaruje walkę w obronie konstytucji łamanej przez władzę PiS. Od jakiegoś czasu w trakcie miesięcznic smoleńskich stają z banerem przypominającym słowa Lecha Kaczyńskiego o niezależności Trybunału Konstytucyjnego. Pikietowali też ostatni Marsz Niepodległości stojąc na trasie jego przemarszu z hasłem: „Polscy bohaterowie nie ginęli za Polskę dla Polaków. Walczyli za wolność nasza i waszą”. Ich baner zastawiono czarną folią, aby nie był widoczny dla uczestników Marszu.

Komentuje Katarzyna Batko-Tołuć, prezeska Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska:

To ograniczenie konstytucyjnych praw innych osób do korzystania z wolności zgromadzeń. Już przy ustawie zainicjowanej przez prezydenta Komorowskiego bardzo dyskusyjna była możliwość zakazania dwóch zgromadzeń w tym samym miejscu i czasie, bo to ogranicza możliwość wzajemnego odnoszenia się demonstrantów do głoszonych haseł i idei. Potem to złagodził Trybunał Konstytucyjny. A tu proponuje się systemowe wyeliminowanie możliwości takiej publicznej debaty. To zupełnie niepotrzebne. Dziś przecież udaje się wszystko jakoś pogodzić – system jest elastyczny. Chce się go usztywnić. To może wygodne dla władzy i tych, którym uda się zarezerwować określone miejsca i terminy tylko dla siebie. Ale złe dla demokracji

pis-zmieni

wyborcza.pl

Opozycja w szachu władzy, wszystkie sznurki w rękach Kaczyńskiego

MICHAŁ DANIELEWSKI, GAZETA WYBORCZA, 16 listopada 2016

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Dlaczego PiS jest na dobrej drodze, by odnowić za trzy lata swój wyborczy mandat?

Spróbujmy po roku rządów gabinetu Beaty Szydło wrócić do motywacji, które pchnęły Polaków w maju i październiku ubiegłego roku do zagłosowania na ekipę PiS. To pouczający powrót do przeszłości – i na wskroś pesymistyczny, jeśli nie jesteśmy zwolennikami rządów Prawa i Sprawiedliwości. Bo lektura badań, które rozłożyły na czynniki pierwsze przyczyny werdyktu wyborczego, mówi nam, co następuje: jeśli nie powieje wiatr historii, a adwersarze PiS-u dalej będą szli drogą obraną w końcówce ubiegłego roku, partia Kaczyńskiego jest na dobrej drodze, by odnowić za trzy lata swój wyborczy mandat.

Wniosek pierwszy: nie było żadnej rewolucji

Popularna narracja głosi, że wybierając PiS, Polacy pokazali środkowy palec przemianom po 1989 roku. Ta opowieść przybiera albo odcień lewicowy (bliski autorowi tego tekstu), że oto zbieramy żniwo ciągu antyspołecznych reform zapoczątkowanych przez Balcerowicza; albo liberalny, że Polacy ulegli propagandzie i nie docenili gigantycznych sukcesów, jakie przyniosła transformacja ustrojowa. Żadna z tych tez raczej nie znajduje potwierdzenia w badaniach socjologicznych (ale też, gwoli ścisłości, obie da się udowodnić, odpowiednio naginając specyficzne wskaźniki).

Jednak podstawowy fakt, który należy wziąć pod uwagę, jest taki: w październiku 2015 r. nie było żadnego strasznego tąpnięcia w nastrojach społecznych. Respondenci (badanie CBOS) pytani o sytuację gospodarczą kraju byli 12 miesięcy temu nawet w nieco lepszych nastrojach niż pod koniec pierwszej kadencji PO w 2010 r. A zagadnięci o sytuację osobistą wprost tryskali dobrym nastrojem: aż o 8 pkt proc. (znów w porównaniu z 2010 r.) zwiększył się odsetek badanych, którzy odpowiadali „dobrze” na pytanie: „Jak obecnie żyje się Panu(i) i Pana(i) rodzinie?”.

Podobnie rzecz się miała przy pytaniu o postrzeganie perspektyw na przyszłość: Polacy – jak to mają w zwyczaju – okazali się pesymistami, ale i tak ich nastrój był lepszy niż pięć lat wcześniej. Do tego uśredniony optymizm elektoratu PiS był nawet odrobinę większy niż wśród ogółu badanych (choć nieco mniejszy niż wśród wyborców PO i Nowoczesnej).

Na tej podstawie można postawić tezę, że większość wyborców, niezależnie od preferencji partyjnych, nie poszła na wybory, by dokonać rewolucji – ich celem była zwykła, demokratyczna zmiana władzy. Chcieli, żeby było mniej więcej jak dotychczas, ale jednak odrobinę lepiej. Dowodów na to twierdzenie dostarczają też inne źródła.

Według badania Ośrodka Analiz Politologicznych UW (Maliszewski, Baran, Wysocki, Wojciechowski) w obietnice (niezależnie od ich merytorycznej wartości) składane przez Szydło był skłonny wierzyć odsetek wyborców o kilkanaście punktów procentowych wyższy od odsetka tych, którzy zaufali Ewie Kopacz. Jeśli dodamy do tego, że według dwóch różnych badań CBOS główną motywacją głosujących była chęć zmiany ekipy rządzącej, zobaczymy, że podstawową motywacją Polaków była naturalna w demokratycznym cyklu potrzeba dania szansy nowym ludziom z nowymi pomysłami.

Wniosek drugi: PiS jest skutecznym wampirem

Wiele wskazuje na to, że partia Kaczyńskiego wyssała z dostępnego jej elektoratu wszystko, co było do wyssania. O co chodzi? O fakty, które – jak już powiedzieliśmy wcześniej – w zależności od interpretacji mogą służyć za dowody na rzecz lewicowego bądź liberalnego wyjaśnienia zwycięstwa PiS-u.

Fakt lewicowy. Czynnik socjalny grał ważną rolę w triumfie partii Kaczyńskiego. Nie był decydujący, ale stanowił jeden z języczków u wagi. Zarówno wyborcy Andrzeja Dudy, jak i PiS-u jako jeden z ważniejszych powodów swojej decyzji podają „tezy programowe o charakterze socjalnym” (12 proc. wyborców Dudy) lub wiarę, że projekty socjalne partii przełożą się na ich sytuację bytową (także 12 proc. wyborców PiS-u). Przy słabości „starej lewicy” po klęsce Magdaleny Ogórek w wyborach prezydenckich oraz wątłym poparciu raczkującej Partii Razem rozgoryczenie sytuacją ekonomiczną i bunt przeciwko „kapitalizmowi po polsku” mogły dać PiS-owi kilka mandatów więcej w porównaniu z ich bazowym poparciem. Takie projekty jak program 500+ czy obniżenie wieku emerytalnego pozwolą im utrzymać przy sobie lwią część tych wyborców.

Fakt liberalny. W badaniach CBOS znajdziemy jeden element, gdzie pomiar dosłownie zwariował niczym licznik Geigera po katastrofie w Czarnobylu: to wskaźnik paranoi i skłonności do spiskowego myślenia o świecie. Jego wartość (mierzona poparciem dla dwóch tez: „to nie rząd nami rządzi; ci, co naprawdę nami sterują, nie są w ogóle znani” oraz „ci, którzy twierdzą, że istnieją na świecie potężne, ukryte siły spiskujące przeciwko Polsce, mają wiele racji”) zwiększyła się od 2010 r. skokowo (jest najwyższa od 19 lat). A w elektoracie PiS-u jest dużo wyższa od średniej dla ogółu badanych. Co to znaczy?

Po pierwsze, wbrew sceptykom (w tym wbrew niżej podpisanemu) nie sposób nie docenić znaczenia religii smoleńskiej i jej arcykapłana Antoniego Macierewicza jako kluczowych zmiennych w utrzymaniu przez PiS trzonu elektoratu. Po drugie, partia Kaczyńskiego zwyczajnie nie może zrezygnować z opowieści o spisku: odpuszczenie opowieści o zamachu smoleńskim i ewentualna marginalizacja szefa MON oznaczają dla nich automatycznie przegrane wybory. Kolejne ekshumacje smoleńskie i podkomisja powołana przez Macierewicza cementują ten elektorat.

Ten rozdział ma dwie puenty. Pierwsza: wydaje się, że PiS nie jest w stanie zdobyć większej liczby głosów niż w wyborach 2015 r., lepsza koniunktura i konstelacja polityczna nigdy już się nie zdarzą. Druga: zabrać im tych wyborców, których już pozyskali, będzie niezmiernie trudno.

Do dowodów wzmacniających tę drugą hipotezę przejdę za chwilę.

Wniosek trzeci: strategia opozycji jest błędna

Wśród licznych paternalistycznych interpretacji wygranej PiS-u znajdziemy i tę, która głosi, że wśród Polaków jest po prostu kilkanaście milionów osób o mentalności homo sovieticusa, którzy po prostu tęsknią za rządami silnej ręki i nic nie da się na to poradzić. Ta hipoteza również jest wątpliwa.

Według CBOS od lat (i to całkiem szybko) maleje odsetek Polaków o skłonnościach autorytarnych. Coraz mniej zwolenników ma twierdzenie, że skuteczny kierownik to taki, który jest surowy i wymagający wobec podwładnych. Podobnie maleje zgoda wobec dychotomicznego podziału świata na ludzi silnych i słabych. Za to utrzymuje się na stałym, wysokim poziomie ufność w silnego przywódcę. Natomiast, co ważne, jeśli skorelujemy to z innymi wskaźnikami (silne poczucie braku sensu w otaczającym nas świecie, niepewność, zagubienie), dostaniemy obraz tęsknoty za wodzem, ale nie bezwzględnym brutalem trzymającym kraj za twarz, ale raczej dobrotliwym ojcem, który zapewni społeczeństwu względną stabilizację i święty spokój. Czyż nie na tym w erze świetności polegał fenomen Donalda Tuska? W tę nutę stara się również uderzać tandem Kaczyński/Szydło.

Co to oznacza dla opozycji? Nic dobrego.

Jeśli uznamy powyższe tezy za sensowne, Komitet Obrony Demokracji jest jej koszmarem. Opowieść stronnictw liberalnych powinna się snuć ku historii o „przywracaniu spokoju i właściwego biegu rzeki”, koncentrować się raczej na tonowaniu nastrojów i korekcie linii PiS-u, a nie na jej totalnej negacji. Skromny atomowy arsenał opozycji (hipotezy o rosyjskich powiązaniach części PiS-owskiego zaplecza) może skutecznie zadziałać odpalony najwcześniej rok przed wyborami. Używany raz po raz zużyje się i zblednie.

Również nawiązania do totalnej opozycji, którą Leszek Miller zniszczył AWS, wydają się chybione: ta taktyka przyniosła powodzenie głównie z tego powodu, że nastroje wśród Polaków pod koniec rządów ekipy Jerzego Buzka osiągnęły rekordowe dno. Takiego potencjału dziś nie ma. I raczej nie będzie.

Zapytacie: a co z Trybunałem Konstytucyjnym, co z demokratycznym trójpodziałem władzy? Gdybyśmy chcieli ubóstwiać Kaczyńskiego jako genialnego politycznego demiurga, moglibyśmy stwierdzić, że te konflikty wygenerował z pełną świadomością. Być może założył, że rządy jego partii tak czy inaczej będą atakowane, więc sam odpalił gorący spór, nad którym ma pełną kontrolę. W konflikcie z TK to on gra rolę ojca narodu, który stabilizuje sytuację, a prof. Andrzej Rzepliński odtwarza – chcąc nie chcąc – postać buntownika rzucającego wyzwanie władzy. W świetle wyżej przytoczonych danych ta wojna może mieć tylko jednego zwycięzcę: tego, który trzyma w ręku wszystkie sznurki. Czyli Kaczyńskiego.

Tego samego, który w ciągu ostatniego roku przestraszył się dwa razy.

Po raz pierwszy, gdy po masowych protestach minister Waszczykowski wystąpił do Komisji Weneckiej po opinię w sprawie Trybunału i tym ruchem odebrał prezesowi PiS-u wiodącą rolę w spektaklu. Ten kryzys udało się PiS-owi zażegnać: upływem czasu, konsekwentnie powtarzanym bełkotem i zagubieniem przeciwników.

Po raz drugi podczas „czarnego protestu”, gdy znów konflikt wyśliznął mu się z rąk. Próbuje go zagadać i przejąć dziwacznym projektem zasiłku na niepełnosprawne niemowlęta. Czy mu się uda? Niewykluczone.

Wniosek czwarty: liczyć na głupotę i wiatr historii

Jeśli na czymś PiS może się wywrócić, to na powtórzeniu szalonego założenia AWS-u: że szeroko zakrojone, ale przygotowane na kolanie reformy dadzą im wieloletnie poparcie. Czy można liczyć na ten błąd? Można, bo pycha zwycięzców to zawsze czynnik, który gra na rzecz ich przeciwników.

Według badań CBOS Polacy w sposób oczywisty nie chcą radykalnych zmian systemowych (w mocy pozostaje genialne w swej prostocie zdanie Tuska, że „jeśli ktoś ma wizje, powinien iść do lekarza”), oczekują jedynie korekty. Szokowe i głębokie naruszenie status quo w edukacji albo służbie zdrowia skończy się dla partii Kaczyńskiego poważnymi kłopotami. A wiatr historii? Jeśli spadł z nieba Kaczyńskiemu w postaci kryzysu uchodźców, może też przydarzyć się centrowej opozycji. Ale zdoła go wykorzystać tylko wtedy, jeśli będzie przygotowana. Póki co – jest w proszku. Ideowym i koncepcyjnym.

No i na koniec: co z moją ulubioną lewicą? W świetle przytoczonych wyżej badań musi  utrzymywać bezkompromisowy kurs. W tej chwili jej mocne i skuteczne oddziaływanie na elektorat centrowy, szerokie masy i inne kategorie z notatnika agitatora to mrzonka. Każdy podmiot na lewo od Nowoczesnej musi bić się o radykalny elektorat buntu i tych wyborców, którzy radośnie co cztery lata ufają coraz to innym czarodziejom od Sasa do Lasa. Przy dobrych wiatrach to ok. 10 proc. wyborców do wzięcia po krwawej bitwie z ugrupowaniem Kukiza. W praktyce oznacza to, że po lewej stronie przetrwa raczej Partia Razem, a nie inicjatywa Barbary Nowackiej. Dla tej bez wątpienia utalentowanej polityczki na obecnej scenie politycznej po prostu nie ma miejsca: zajmuje je „nieprawica” z Nowoczesnej i PO.

Korzystałem z:

1. Psychologiczne charakterystyki elektoratów partyjnych (CBOS, październik 2015)

2. Motywy głosowania w pierwszej turze wyborów prezydenckich (CBOS, październik 2015)

3. Motywy głosowania w wyborach parlamentarnych (CBOS, grudzień 2015)

4. Źródła zmiany. Wybory parlamentarne ‚2015 (Ośrodek Analiz Politologicznych UW, Wiosna 2016)

gazeta-wyborcza

 

dlaczego

wyborcza.pl

ŚRODA, 16 LISTOPADA 2016
12:50
cxysrlbuoaack7q

Senator Augustyn: Postępowanie wobec TK niszczy zaufanie. To jest naprawdę igranie z ogniem

W Senacie trwa dyskusja nad ustawą o statusie sędziów TK. Senator PO Mieczysław Augstyn mówił: Postępowanie wobec TK niszczy zaufanie. Do parlamentu, do rządu. Do prezydenta. Zaufanie międzynarodowe – do Polski. To jest naprawdę igranie z ogniem. Utrata zaufania z powodu niszczenia TK ma konkretne skutki dla każdego z nas. Jeśli ktoś się dziwi, że w Polsce spadają inwestycje, jeżeli w Polsce tak na łeb na szyję poleciała giełda, to pytajmy się, dlaczego stracono zaufanie do polskich firm? Wydaje się, że jest to niebezpieczne napinanie zaufania do naszego kraju, które dotknie wielu dziedzin i kieszeni wielu z nas. Dlatego apeluję: wycofajcie się z tej gry.

Kaczyński wieczorem w TVP

12:21

Kaczyński wieczorem w TVP

Prezes PiS Jarosław Kaczyński wieczorem ma być gościem TVP. Chodzi najprawdopodobniej o nowy program „Gość Wiadomości” – rano w rozmowie z Wirtualnymi Mediami zapowiadał go prezes TVP Jacek Kurski.

Gościem @WiadomosciTVP będzie dziś prezes PiS Jarosław Kaczyński.

09:35

Waszczykowski o nowych dokumentach dot. Smoleńska: Proszę jeszcze o chwilę cierpliwości

– Cały czas bieżąca sytuacja międzynarodowa, konieczność wypowiadania się itd. powoduje, że to jest odkładane. Proszę jeszcze o chwile cierpliwości. Sam osobiście nad tym pracuję. Żaden prokurator się do mnie nie zgłosił, abym pomógł w tym śledztwie. Jestem rok szefem MSZ, od pana [prowadzącym był Marek Pyza] się o nim dowiaduje. – mówił w „Kwadransie politycznym TVP1” Witold Waszczykowski.

09:28

Waszczykowski: Spotkałem się z obojętną reakcją Kerry’ego ws. Smoleńska

– Nie powiem, że natrafialiśmy na ścianę. Ale pewne takie znużenie, że wracamy do tego. Ja trzykrotnie miałem okazję spotkać się z Johnem Kerry’m i trzykrotnie postawiłem sprawę Smoleńska. Spotkałem się raczej z obojętną reakcją. Liczymy na to, że nowa administracja jednak wskaże nam…nawet jeśli powie, że nie ma informacji, to będzie dla nas wskaźnik – mówił w „Kwadransie politycznym TVP1” Witold Waszczykowski.

09:20
waszcz161

Waszczykowski: Oczekujemy, że nowa administracja w USA powie nam po latach, czy cokolwiek wie o Smoleńsku

– Mamy bezpośredni kontakt z ludźmi, którzy są wokół Trumpa. Jest nadzieja, że Trump pomoże odzyskać wrak Tupolewa. Nie oczekujemy, że sam prezydent Trump będzie o to zabiegał. Oczekujemy pomocy, wsparcia technicznego. Że ta administracja powie nam po latach, czy cokolwiek wie o tej katastrofie. I oczywiście oczekujemy pewnej presji, wsparcia w relacjach z Rosjanami. Iż wywrze pewną presję, aby Rosjanie oddali wrak, oddali czarne skrzynki. I zaczęli współpracować w śledztwie – mówił w „Kwadransie politycznym” TVP1 Witold Waszczykowski.

08:59

Schetyna o reprywatyzacji: Nie ma świętych krów, wszystko będzie wyjaśnione. To jest zadanie HGW i ona to zrobi

Jak mówił w RMF FM Grzegorz Schetyna:

„Hanna Gronkiewicz-Waltz jest w trudnym projekcie reprywatyzacji, tego wszystkiego, co odkrywa się w Warszawie. Ona musi to wyjaśnić i chce to zrobić. Po to jest wiceprezydent Pahl, po to jest zespół, który ma to wszystko wyjaśniać, po to jest nasz projekt reprywatyzacji położony w Sejmie. Nie dam sobie wmówić, że jak prezydenturę objęła HGW, to zaczęły się procesy reprywatyzacyjne, bo one były wcześniej, jeszcze za prezydenta Kaczyńskiego. Nie ma świętych krów, wszystko będzie wyjaśnione, wszystko będzie położone na stole i to jest zadanie Hanny Gronkiewicz-Waltz i ona to zrobi”

08:53

Schetyna: Liderzy KOD-u muszą mieć nowy pomysł na to. Trzeba szukać nowej formuły

Jak mówił w „Porannej rozmowie w RMF FM” Grzegorz Schetyna:

„Uważam, że [liderzy KOD-u] muszą mieć nowy pomysł na to. Miał spełniać rolę koordynującą, organizującą manifestacje uliczne, a jednocześnie tworzącą taką wspólną konstrukcję dla wszystkich. Trzeba szukać nowej formuły. Jestem zwolennikiem, żeby partie opozycyjne współpracowały ze sobą, żeby były gotowe do podjęcia współpracy przed wyborami. Dzisiaj, w związku z różnicami programowymi, nie jest to proste, narzucenie takiej współpracy”

08:47

Kopacz: Na marszach KOD-u jest zawsze dużo dobrej energii

– Na marszach KOD-u ja mam zawsze poczucie ładowania akumulatorów. Tam jest zawsze dużo dobrej energii. Ci ludzie przychodzą tam, bo chcą a nie muszą. Przychodzą po to, bo tylko w jedności siła i tylko na ulicy można powstrzymać autorytarne rządy PiS – mówiła w „Gościu Radia ZET” Ewa Kopacz.

08:45

Schetyna: Mamy sporo czasu, żeby przebudować Platformę. Liderem opozycji największa partia opozycyjna

Jak mówił w RMF FM Grzegorz Schetyna:

„Za dwa lata wybory samorządowe, za trzy lata wybory parlamentarne. Mamy sporo czasu, żeby przebudować Platformę i to jest dla mnie największy cel. Liderem opozycji jest partia, która jest największą partią opozycyjną. Niektórzy nie widzą, nie wierzą w projekt PO, więc niech realizują własny. Ja wierzę i robię wszystko, żeby Platformę przebudować”

08:43

Kopacz: Szydło jest wyjątkowo ciężko, bo jest niesamodzielna. Decyzje podejmuje naczelnik państwa

– Nie chcę oceniać swojej następczyni, jak nie oceniałam swoich poprzedników. Jedno jest pewne: ta praca, którą wykonuje Beata Szydło w swojej kancelarii jest ciężką pracą. A jej jest wyjątkowo ciężko, bo jest niesamodzielna. Bo decyzje podejmuje naczelnik państwa na Nowogrodzkiej – mówiła Ewa Kopacz w „Gościu Radia ZET”.

Kopacz: Nowogrodzka to nie Bruksela

To nie było zdalne sterowanie każdego dnia. Nowogrodzka jest trochę bliżej niż Bruksela. Więc wydaje mi się, że nie można porównywać tych dwóch sytuacji [kontaktów z Tuskiem i kontaktów Szydło z Kaczyńskim]. Sprawa pomocy, to jest coś innego niż podejmowanie decyzji [przez Kaczyńskiego].

08:42
schetyna1

Schetyna: Polityka realizowana przez rząd to zaklinanie rzeczywistości. Oni ciągle mówią, jak Fidel Castro

Jak mówił w RMF FM Grzegorz Schetyna:

„Jak patrzę na politykę realizowaną przez ten rząd, to jest zaklinanie rzeczywistości. To są te długie przemowy, 5 godzin wczoraj mówiono o wszystkim, czyli o niczym. Oni ciągle mówią, zaklinają rzeczywistość, jak Fidel Castro. Nie zmieni się sytuacja gospodarki, finansów, nie poprawi się PKB przez mówienie i zaklinanie rzeczywistości. To są cały czas słowa, a konkret wynika tylko z tego, że zostawiliśmy budżet w dobrym stanie”

08:33
schetyna

Schetyna o 500+: Każdemu następnemu rządowi będzie trudno usunąć tę obietnicę z języka kampanii i z projektów

Jak mówił w „Porannej rozmowie w RMF FM” szef PO Grzegorz Schetyna:

„Z związku z tym, że te pieniądze zostały wpisane do budżetu, każdemu następnemu rządowi, każdej następnej ekipie politycznej, która będzie szła do wyborów, będzie bardzo trudno usunąć tę obietnicę z języka kampanii i z projektów. Jeżeli tak duże pieniądze są wydawane, to w moim przekonaniu powinny służyć walce o lepszą demografię, pomocy rodzinom, żeby Polki szybciej zakładały rodziny. Rozmawiamy jak zrobić z tego programu program bardziej przyzwoity, jak sprawić, żeby trafił do rodzin potrzebujących”

„My zrobiliśmy może mniej spektakularnie, ale pieniądze wydawane na politykę społeczną, to jest ogrom”

„My zrobiliśmy może mniej spektakularnie, dużo mniej spektakularnie niż PiS, płacąc 500+, ale pieniądze, które były wydawane na politykę społeczną, na dzieci, to jest ogrom, to jest ponad 30 miliardów w ostatnim budżecie”

08:23

Szydło: Jeżeli mówimy o relacjach z premierem Kaczyńskim, są doskonałe

Jeżeli mówimy o relacjach z premierem Kaczyńskim, są doskonałe. Premier Kaczyński jest architektem tego sukcesu. Jarosław Kaczyński doprowadził do tego, że PiS rządzi w Polsce i prezydentem jest Andrzej Duda. To jego ogromny sukces – mówiła premier Szydło w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

08:17

Szydło: Nie muszę przepraszać za brak realizacji obietnicy kwoty wolnej od podatku. Mamy jeszcze trzy lata

– Nie muszę przepraszać za brak realizacji obietnicy kwoty wolnej od podatku. Mamy jeszcze trzy lata. Wszystkie obietnice zostaną zrealizowane – mówiła premier Szydło w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24. Szefowa rządu przyznała, że jeden z możliwych scenariuszy to stopniowe podwyższanie kwoty wolnej lub ograniczenie na początek dla ludzi o najniższych dochodach.

08:13
PEK12

Kopacz: Dziś opozycja powinna być skonsolidowana jak jedna pięść

– Dziś opozycja powinna być skonsolidowana jak jedna pięść. Opozycja powinna wyznaczyć sobie cel strategiczny. Tak, aby PiS nie wygrał następnych wyborów. Szukajmy tego, co nas łączy. Jak walka o praworządność, o prawa kobiet – mówiła w „Gościu Radia ZET” Ewa Kopacz.

08:08

Szydło: Zakładam, że będą zmiany w najważniejszych spółkach Skarbu Państwa

Zakładam, że będą zmiany [w najważniejszych spółkach Skarbu Państwa] – przyznała premier Szydło w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24. Jak dodała:

„Kontrole cały czas trwają i w tej chwili te prace będą jeszcze przez dłuższy czas kontynuowane. W komencie, kiedy będzie zebrany wystarczający materiał, to te informacje, które będą mogły być podane do publicznej wiadomości, będziemy o nich mówić. W niektórych miejscach trzeba uporządkować sytuacje i to robimy”

08:04

Szydło: Nie wprowadzimy takich podatków, które by miały utrudnić życie przedsiębiorców. Nigdy się na to nie zgodzę

Chcę uspokoić przedsiębiorców. Powiem bardzo wyraźnie: nie wprowadzimy takich podatków, które by miały utrudnić życie przedsiębiorców. Nigdy się na to nie zgodzę – mówiła premier Szydło w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24. Szefowa rządu powtórzyła, ze wyobraża sobie decyzję o wycofaniu się z jednolitego podatku.

07:57

Szydło o niższym PKB: To prawdopodobnie sytuacja przejściowa

– Jest w tej chwili spadek, jeżeli chodzi o PKB i te gorsze wskaźniki są nie tylko w Polsce, ale np. w Niemczech. To spowolnienie, które ma oznaki spowolnienia – jeszcze nie znamy struktury PKB – ale to prawdopodobnie sytuacja przejściowa. Oczywiście musimy podjąć wszystkie działania, żeby wzrost przyspieszał. To nasz cel. Najważniejszym priorytetem rządu w przyszłym roku jest rozwój i Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju – mówiła premier Szydło w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

Szefowa rządu przyznała też, że docierają do niej głosy, iż w samorządach, w których rządzi PO i PSL, nie ma w tej chwili takiego nacisku na to, żeby realizować inwestycje. – Poprzednia ekipa rządowa nie przygotowały programów inwestycyjnych – dodała.

07:53

Szydło: Nie będzie żadnych zmian personalnych w rządzie. Nie ma w tej chwili takiej potrzeby

– W tej chwili rząd pracuje. Rząd jest skonstruowany w taki sposób, że może podejmować ważne i poważne wyzwania. Nie będzie żadnych zmian personalnych w rządzie. Nie ma w tej chwili takiej potrzeby – mówiła premier Szydło w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

07:51

Szydło: Czasami mam dosyć, np. wtedy, gdy moi koledzy z rządu zbyt wiele mówią w mediach i potem musimy to odkręcać

– Czasami mam dosyć, również w takich momentach, kiedy moi ministrowie, koledzy z rządu zbyt wiele mówią w mediach i potem musimy to odkręcać. Rozmawiałam z kilkoma moimi kolegami na tematy ich aktywności medialnej. Uważam, że osiągnęłam duży sukces i to też sukces tych ludzi, którzy uporządkowali politykę informacyjną – mówiła premier Szydło w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

07:46
szydlo1611

Szydło apeluje do opozycji: Możemy wspólnie zrobić dużo dobrego, ale zajmijcie się sprawami zwykłych Polaków

Polska potrzebuje spokoju i dialogu i to też apel do opozycji. Możemy zrobić dużo dobrego dla Polaków, zająć się sprawami zwykłych ludzi – tak, jak zajęło się PiS. Myśmy obiecali Polakom w kampanii, że zajmiemy się ich sprawami i to zrobiliśmy. Robimy to konsekwentnie, dotrzymaliśmy słowa. To apel do pozycji: możemy wspólnie zrobić dużo dobrego, ale zajmijcie się sprawami zwykłych Polaków, a nie swoimi partykularnymi interesami – mówiła premier Szydło w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

07:43

Szydło: Wszyscy politycy powinni w tej chwili powstrzymać się od komentowania ekshumacji

Nie tylko Bronisław Komorowski, ale wszyscy politycy powinni w tej chwili powstrzymać się od komentowania ekshumacji. Po pierwsze dlatego, że to bolesne dla rodzin i trzeba uszanować uczucia tych ludzi, którzy przeżywają to najgłębiej i najmocniej, bo dotyczy to ich najbliższych. Prokuratura podjęła decyzję o przeprowadzeniu ekshumacji. To jej decyzja i zgodnie z prawem musimy tę decyzję zaakceptować, natomiast naszym obowiązkiem, polityków jest zrobienie wszystkiego, żeby ekshumacje przebiegły godnie i były uszanowane uczucia rodzin, a to może stać się tylko wówczas, kiedy przestaną wykorzystywać ten akt do swoich interesów politycznych, do tego, żeby grać ekshumacjami politycznie – mówiła premier Szydło w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24. Szefowa rządu potwierdziła, że weźmie udział w ponownym pochówku Lecha i Marii Kaczyńskich.

07:39

Szydło: Ciągle mam wystarczającą ilość energii i pomysłów, żeby powiedzieć, że warto nadal robić to, co robię

Kilka takich momentów było [w którym pomyślałam „po co mi to było?”]. Oczywiście, że tak, ale zawsze potem myślałam: no, jednak warto, kiedy zrobiliśmy coś dobrego, udało się coś przeprowadzić, to było warto. Zawsze tak jest, kiedy jest intensywna praca, trudna praca, stresująca, a tak to jest, w której pracuje i na tym stanowisku, żę czasami przychodzą takie momenty zmęczenia, zniechęcenia, ale ciągle mam wystarczającą ilość energii i pomysłów, żeby powiedzieć, że warto nadal robić to, co robię – mówiła premier Szydło w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24.

300polityka.pl

ŚRODA, 16 LISTOPADA 2016

STAN GRY: SE: Kod zebrał milion, Grochal: Schetyna się pogubił, Bugaj o “Dzienniku telewizyjnym”

— ROK TEMU został zaprzysiężony rząd Beaty Szydło.

— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Terlecki: PBSz sprawnie firmuje ten rząd. Rządzi oczywiście, ale poza koordynacją, jest w stanie pokazać efekty działań medialnie
Dzisiaj sejmowa komisja rozpatrzy projekt ustawy dot. TK
Schetyna o reprywatyzacji: Nie ma świętych krów, wszystko będzie wyjaśnione. To jest zadanie HGW i ona to zrobi
Schetyna: Liderzy KOD-u muszą mieć nowy pomysł na to. Trzeba szukać nowej formuły
Kopacz: Na marszach KOD-u jest zawsze dużo dobrej energii
Schetyna: Mamy sporo czasu, żeby przebudować Platformę. Liderem opozycji największa partia opozycyjna
Kopacz: Szydło jest wyjątkowo ciężko, bo jest niesamodzielna. Decyzje podejmuje naczelnik państwa
Schetyna: Polityka realizowana przez rząd to zaklinanie rzeczywistości. Oni ciągle mówią, jak Fidel Castro
Szydło: Jeżeli mówimy o relacjach z premierem Kaczyńskim, są doskonałe
Szydło: Nie muszę przepraszać za brak realizacji obietnicy kwoty wolnej od podatku. Mamy jeszcze trzy lata
Kopacz: Dziś opozycja powinna być skonsolidowana jak jedna pięść
Szydło: Zakładam, że będą zmiany w najważniejszych spółkach Skarbu Państwa
Szydło: Nie wprowadzimy takich podatków, które by miały utrudnić życie przedsiębiorców. Nigdy się na to nie zgodzę
http://300polityka.pl/live/2016/11/16/

— ROK GAF RYSZARDA PETRU – jedynka GPC.

— LUDZIE MAJĄ DOŚĆ ELIT – BEATA SZYDŁO W ROZMOWIE Z GAZETĄ POLSKĄ: “Czas lewicowo‐liberalnych elit kończy się nie tylko w Polsce, lecz także na świecie. Ludzie mają dosyć tych, którzy są oderwani od ich spraw. Mają dość pauperyzacji, tego, że coraz większe grupy wypychane są na margines. Dosyć mają także pogardy, jaką tym wypchniętym okazują elity”.

— W PO ZWĄTPIENIE W SCHETYNĘ, MOŻLIWY OBÓZ DEMOKRATÓW – pisze Renata Grochal na wyborcza.pl: “W szeregach Platformy coraz częściej słychać zwątpienie, czy Schetyna jest w stanie pociągnąć partię. Szczególnie wśród młodszych posłów panuje przekonanie, że przed wyborami trzeba będzie zbudować porozumienie całej opozycji, by przeciwstawić się PiS. Jeśli Schetyna nie będzie chciał budować wspólnej listy, to na rok przed wyborami może dojść do rozłamu w PO, połączenia części partii z Nowoczesną oraz nową lewicą Barbary Nowackiej i utworzenia “obozu demokratów”, czyli wspólnej opozycyjnej listy”.

— SCHETYNA SIĘ POGUBIŁ – pisze Grochal: “Kolejnym powodem sondażowych spadków jest słabość programowa PO. Schetyna się pogubił. Najpierw w tygodniku “Do Rzeczy” ogłosił, że PO musi „utrzymać konserwatywną kotwicę”, by kilka tygodni później w “Wyborczej” stwierdzić, że partia musi mieć także silną kotwicę liberalną. Problem w tym, że z dwoma kotwicami Platforma nie ruszy do przodu. Wyborcy się pogubili w tym, jaką partią chce być PO. Na PiS-light nie ma zapotrzebowania, bo po co prawicowy elektorat ma głosować na podróbkę PiS, skoro ma oryginał? Z kolei dla liberalnych wyborców np. paktowanie Schetyny z PiS na Dolnym Śląsku w sprawie koalicji sejmikowej jest nie do przyjęcia”.

— KOD ZEBRAŁ MILION DO PUSZEK – POLACY HOJNI DLA RUCHU KIJOWSKIEGO – pisze SE: “Super Express” dotarł do sprawozdania finansowego Komitetu Społecznego KOD dotyczącego zbiórek publicznych. Okazuje się, że przez 9,5 miesiąca, czyli od momentu powstania ruchu do końca września, uzbierano aż 1 mln 100 tys. zł. – Jest to znacznie więcej, niż mogliśmy oczekiwać. Hojność sympatyków nas zaskakuje – komentuje nam biuro prasowe KOD. Na co wydają takie pieniądze? „Nie przeznaczyliśmy tych środków na wynajem biur, nie zatrudnialiśmy pracowników, ani nie wypłacaliśmy wynagrodzeń na podstawie umów cywilnoprawnych” – czytamy w sprawozdaniu finansowym”.

— 2017 W BUDŻECIE MOŻE BYĆ TRUDNIEJSZY – GW: “W tym roku budżet dostał kilka jednorazowych zastrzyków gotówki. Najwięcej – bo aż 9,2 mld zł – przyniosła przeniesiona z zeszłego roku wpłata ze sprzedaży częstotliwości LTE. Dodatkowo – 7,9 mld zł wpłaty z zysku Narodowego Banku Polskiego zamiast zapowiadanych 3 mld zł. W przyszłym roku nie ma co liczyć na takie wpływy ekstra, a to oznacza, że spięcie budżetu może być trudniejsze. W przyszłym roku droższy będzie też program 500 plus. W tym ma kosztować blisko 17 mld zł, a w 2017 r. – 22,5 mld zł, bo będzie wypłacany przez pełny rok”.

— FOTYGA MIAŁA ZASTĄPIĆ WASZCZYKOWSKIEGO – pisze w GW Agata Kondzińska: “Ale jego wpadki coraz mniej podobają się przy Nowogrodzkiej. Według naszych informacji prezes PiS gotów był Waszczykowskiego odwołać przy ostatniej minirekonstrukcji rządu. W ostatniej chwili zmienił zdanie. W PiS spekulują, że następcą Waszczykowskiego zostałaby europosłanka i minister spraw zagranicznych z pierwszych rządów PiS Anna Fotyga”.

— KLUB PREMIERÓW NA NOWOGRODZKIEJ OPISUJE AGATA KONDZIŃSKA w GW: “Morawiecki w rządzie władzę ma ogromną: odpowiada za finanse, fundusze unijne i gospodarkę. Jest wicepremierem, ministrem rozwoju, ministrem finansów. Podlega mu 3,8 tys. urzędników, 78 dyrektorów, 14 wiceministrów. Jego sojusznikami w rządzie się dwaj pozostali wicepremierzy – Jarosław Gowin i Piotr Gliński. Tę trójkę w PiS nazywają „klubem premierów”.

— POKÓJ NAUCZYCIELSKI W KPRM – DALEJ KONDZIŃSKA: “Najbliższym zapleczem premier są: szefowa jej gabinetu politycznego Elżbieta Witek (nauczycielka), minister edukacji narodowej Anna Zalewska (nauczycielka), a od niedawna też szefowa kancelarii premiera Beata Kempa. W partii ironicznie mówią o nich „pokój nauczycielski”. Nominacja dla Kempy była w PiS zaskoczeniem. W PiS pamiętano jej, że przed laty odeszła z partii i stanęła po stronie Zbigniewa Ziobry budując z nim Solidarną Polskę. – Premier tłumaczyła później współpracownikom, że dając wysokie stanowisko Kempie, zdobędzie w ten sposób jej lojalność. No i każdy wie, że Kempa roboty się nie boi – tłumaczy polityk PiS”.

— ROK DOBREJ ZMIANY – tytuł w SE.

— NA RZĄDACH PIS ZYSKAŁO 3,8 MLN DZIECI, 1,5 MLN NAJMNIEJ ZARABIAJĄCYCH, 393 TYS MAŁYCH FIRM, WOJSKOWI I MYŚLIWI – pisze Adriana Rozwadowska w GW: “Ze szczególną atencją PiS zajął się wojskiem. Podwyżki dostaną nie tylko żołnierze, bo wiosną minister obrony Antoni Macierewicz przyznał je także pracownikom cywilnym wojska, do tego dorzucił nagrody w wysokości 1 tys. zł. Kolejną decyzją ministra było zniesienie limitów awansowych. W efekcie w ubiegłym roku awansować mogło 3,7 tys. wojskowych, w tym – kilkanaście tysięcy. A za awansami pójdą podwyżki. Wygrani? Cała armia. Ponad 100 tys. zawodowych żołnierzy i ponad 40 tys. pracowników cywilnych wojska”.

— FILARY RZĄDU WG FAKTU: Rafalska “matka 500+”, Morawiecki – “człowiek od wszystkiego”, Ziobro – “największy pracuś”.

— CIĘŻARY RZĄDU WG FAKTU – Waszczykowski – “dyplomatyczny dramat”, Jurgiel – “spiski u koni i świń”, Adamczyk “nie buduje dróg”, Radziwiłł “kolejki wciąż rosną”, Macierewicz – “obrońca Misiewicza”.

— GW OCENIA RAFALSKĄ I TCHÓRZEWSKIEGO NA 4, MORAWIECKIEGO NA 3+, SZYDŁO NA 2, GOWINA NA 3, GLIŃSKIEGO NA 3-, WASZCZYKOWSKIEGO, MACIEREWICZA, ZIOBRĘ, SZYSZKĘ NA 1,

— OCENA BEATY SZYDŁO W GW: “Beata Szydło od początku rządów uznaje dominację prezesa PiS. Dlatego jako szefowa rządu utrzymuje się na stanowisku już rok. (…) Bardzo trudno cenić premiera, który służbę państwu stawia na miejscu drugim. Tuż za służbą prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu”.

— WIARYGODNA TYLKO W SOCJALNYM ROZDAWNICTWIE – GW O SZYDŁO: “W kampanii wyborczej Szydło drwiła z ciepłej wody Donalda Tuska, ale od roku nie zaproponowała nic w zamian. Nieznana jest jej wizja państwa, bo reaguje tylko doraźnie, upychając kolanem złe reformy – np. edukacyjną. Wiarygodna jest tylko w socjalnym rozdawnictwie, choć to niebywale rozdyma budżet”.

— SPADEK PKB TO PORAŻKA MORAWIECKIEGO – GW: “W ciągu roku wzrost gospodarczy wyraźnie się obniżył, spadły inwestycje, zwłaszcza publiczne. To porażka wicepremiera”.

— OCHŁODZENIE GOSPODARKI TO WINA RZĄDU – Patrycja Maciejewicz w GW: “PiS dostał gospodarkę w stanie co najmniej dobrym. Po roku zaczyna z niej mocno wiać chłodem. Wina rządu? Zdecydowanie tak”.

— GDYBY ROZDAWNICTWO DAWAŁO EKONOMICZNY SUKCES TO BYŁOBY ŁATWE – dalej Maciejewicz: “To nie może przynieść olśniewających efektów ekonomicznych. Gdyby państwa mogły się bogacić dzięki obsadzaniu stanowisk przychylnymi rządom ludźmi oraz rozdawnictwu pieniędzy, łatwo by było o ekonomiczny sukces. Nasz tegoroczny wzrost PKB nie przekroczy 3 proc. Ostatni raz tak kiepsko było w 2013 r.”.

— RZĄDOWY OUTSIDER – GW O GOWINIE: “Rządowy outsider. Najlepsze uczelnie chce podporządkować biznesowi, te słabsze wyeliminować. Ma ciągoty do podejmowania decyzji jednoosobowo, z pominięciem procedur i opinii środowiska naukowego”.

— DZIAŁA JAK FACHOWIEC – GW UZASADNIA REKORDOWO WYSOKĄ OCENĘ RAFALSKIEJ: “Rafalska działa jak fachowiec: jest zdecydowana, konkretna, przygotowana. Dobre oceny rządu PiS po roku rządu to przede wszystkim efekt pracy jej resortu. Bo pani minister gra w drużynie: przede wszystkim z wiceministrem Stanisławem Szwedem, który – pytany o efekty ich pracy – zawsze wyciąga z teczki umowę pracownika ochrony opiewającą na 25 groszy za godzinę. To jego dowód na to, jak wyglądał rynek pracy przed rządami PiS. Bo najważniejsze osiągnięcie ministerstwa Rafalskiej to przestawienie wajchy i – po raz pierwszy od dawna – solidne dowartościowanie głosu pracowników”.

— GW O WYSOKIEJ NOCIE DLA TCHÓRZEWSKIEGO: “Tchórzewski jest jednym z najbardziej skutecznych ministrów obecnego rządu. Po wyborach został szefem nowo utworzonego resortu energii, choć w rzeczywistości jego urząd powinien nosić nazwę ministerstwa ds. ratowania polskiego górnictwa. Pod tym względem ministrowi należy się najwyższa nota”.

— OPOZYCJA W ODMĘTACH SZALEŃSTWA NIE WYLECZYŁA SIĘ Z TRAUMY PRZEGRANEJ – Przemysław Harczuk w SE: “Rzetelnych argumentów ekonomicznych, społecznych, krytyki władzy za rzeczywiste błędy, niedociągnięcia czy złe działania prawie nie słyszeliśmy. Czy oznacza to, że błędów, niedociągnięć, złych działań w przypadku partii rządzącej nie było i rządzą nami anioły? Nic z tych rzeczy. Po prostu opozycja oraz wspierające ją media nie wyleczyły się jeszcze z traumy po przegranych przez obóz III RP wyborach 2015 roku. A słuchać ludzi też się nie nauczyły. Co to oznacza? Jeśli PiS nie oderwie się od rzeczywistości, gospodarka się nie załamie, kataklizm nie nastąpi, to obóz antypisu nie ma najmniejszych szans. I albo w ciągu najbliższych lat powstanie zupełnie nowa opozycja, niezależna od schizofrenii KOD, PO, Nowoczesnej, albo za 24 lata będziemy obchodzić ćwierćwiecze obecnego rządu”.

— NAJGORSZY ROK DLA POLSKI OD 27 LAT – JAROSŁAW KURSKI W GW: “W ciągu jednego roku „dobrej zmiany” Kaczyński z pomocą prezydenta Dudy i premier Szydło zniszczyli budowane przez dziesięciolecia instytucje polskiej demokracji. Bezwstydnie pogwałcono konstytucję. Stały się rzeczy, które nie śniły się filozofom. To najgorszy rok dla Polski od 27 lat”.

— SZYDŁO WOLI PANOWAĆ, NIŻ RZĄDZIĆ – pisze w RZ Michał Szułdrzyński: “Wystarczyło tylko panować, ale nie trzeba było rządzić. Najważniejsze decyzje często nie zapadały w gabinecie szefa rządu, lecz w siedzibie partii na Nowogrodzkiej. Ale dzięki temu Szydło miała dość dużą swobodę działania. Plan obchodów rocznicy rządu musiał zaakceptować sam Kaczyński, skoro w tym czasie był mniej aktywny medialnie. Po serii wywiadów, których udzielił w ostatnich tygodniach, dał Szydło pole do działania i przedstawiania raportu o pracach rządu. To ją wzmocniło jeszcze w jeden sposób. Odsuwa się bowiem widmo rekonstrukcji rządu czy wręcz wymiany premiera, o czym spekulowano przez ostatnie miesiące. Kaczyński ponoć uważa, że Szydło uczciwie pracuje i byłoby nie fair ją teraz odwoływać. Ale jest też inny powód: oparcie rządu na popularności pani premier sprawia, że aby ją zdymisjonować, PiS musiałby zniszczyć budowaną przez rząd strategię komunikacyjną. I nagle zacząć krytykować rząd, którym teraz się tak chwali”.

— SZYDŁO MOŻE UTRZYMAĆ SIĘ W FOTELU PREMIERA DO KOŃCA KADENCJI – pisze dalej Szułdrzyński: “Szydło pokazała, że wie, jak unikać spektakularnych wpadek i może się w fotelu premiera utrzymać wiele miesięcy, nawet do końca kadencji. No, chyba że jakiś kryzys sprawi, że PiS będzie potrzebował spektakularnego kozła ofiarnego. Na razie nic nie wskazuje na to, by miało się to stać szybko. To by zaś mogło oznaczać, że Kaczyński siebie widziałby w fotelu premiera dopiero w ewentualnej drugiej kadencji rządów PiS”.

— KONFLIKT O TK PSUJE RELACJE Z BRUKSELĄ – pisze w RZ Anna Słojewska: “Podsumowując działania rządu na scenie unijnej: retoryka czasem zbyt waleczna, ale w praktyce widać chęć współpracy z Brukselą. Cokolwiek by jednak ten rząd zrobił, to i tak w relacjach z unijnymi instytucjami stał się zakładnikiem toksycznego sporu o Trybunał Konstytucyjny. Beata Szydło początkowo obiecywała kompromis komisarzowi Fransowi Timmermansowi, który w styczniu rozpoczął procedurę ochrony praworządności. Ostatecznie jednak musiała przejść na wrogie propozycje, gdy stało się jasne, że Jarosław Kaczyński nie jest zainteresowany rozwiązaniem problemu. Choć osłabienie TK nie jest robione na złość Brukseli, to jednak wyraźnie popsuło nasz wizerunek w UE. Bezpośredniej kary za to raczej nie będzie. Ale skutki dla naszych interesów w UE na pewno odczujemy”.

— ZAKAZ ZWALNIANIA TAKŻE NA EMERYTURZE – tytuł na jedynce RZ: “Posłowie mają w środę przegłosować prezydencki projekt przywracający wiek emerytalny 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Po zmianach wprowadzonych przez posłów może się on jednak okazać niekorzystny dla prawie miliona osób, które w latach 2017–2021 nabędą prawo do emerytury w obniżonym wieku. Spowoduje to falę zwolnień w połowie 2017 roku. Przedsiębiorcy zechcą pozbyć się pracowników, których nie będą mogli zwolnić przez następne cztery lata. Jeśli zaś do tej pory osoby te nie miały pracy, bardzo trudno będzie im ją znaleźć”.

— 500+ TUCZY NIEMCÓW I CHIŃCZYKÓW – pisze SE: “Polacy wolą kupować towary wyprodukowane za granicą”.

— KACZYŃSKI NIE MOŻE MACIEREWICZA TAK PO PROSTU ODWOŁAĆ – RYSZARD BUGAJ w rozmowie z Renatą Grochal w GW: “– On był zawsze, delikatnie mówiąc, dość rozchwiany. Ale to poważny problem dla PiS. To jedyny polityk w tym obozie, którego Jarosław Kaczyński nie może tak po prostu odwołać. On ma autentycznych fanów w aparacie i w skrajnie prawicowym elektoracie PiS. Kaczyński musi się liczyć z tym, że gdyby go usunął, to poniósłby wysoki koszt”.

— BUGAJ O PLANIE MORAWIECKIEGO – mówi Grochal: “en dokument jest zarysowany na poziomie celów, łącznie z mottem z Piłsudskiego, że „Polska albo będzie wielka, albo w ogóle jej nie będzie”. Stwarza domniemanie, że ekipa rządząca wie, jak zbudować potęgę, i potem schodzi na poziom szczegółu, że tu wybudujemy jakiś magazyn, a tu fabrykę. Ale nie ma środka, który jest kluczowy, czyli koncepcji ekonomiczno-społecznej tej przemiany. I to jest odzwierciedlone przez politykę gospodarczą, która się szamocze. Wicepremier Morawiecki nie pokazał, w jaki sposób zainwestować pieniądze efektywnie. Przecież polskie przedsiębiorstwa mają na rachunkach bankowych 200 mld zł, dlaczego ich nie wydają?”.

— BUGAJ O DZIENNIKU TELEWIZYJNYM: “Bo to jest tak chamska, brutalna propaganda, że ona mi przypomina młodość i „Dziennik Telewizyjny”. Jarosław Kaczyński takich jak ja po prostu obraził, mianując Jacka Kurskiego szefem telewizji. Zawsze Jacka Kurskiego uważałem – i myślę, że nie jestem w tym odosobniony – za politycznego chuligana. A TVP to jest instrument, którym należy się posługiwać delikatnie, by nie przekroczyć pewnych granic. Moim zdaniem zrobią na tym „Dzienniku Telewizyjnym” zły interes”.

— WIELKA WYMIANA PREZESÓW W ENERGETYCE – TERAZ PGNIG? – jak pisze Andrzej Kublik w GW: “Pod koniec października zarząd PGNiG zwołał na 24 listopada Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy. Następnego dnia na wniosek Ministerstwa Energii program walnego uzupełniono o punkt dotyczący zmian w radzie nadzorczej PGNiG. To znaczy, że w grudniu o wyborze zarządu PGNiG na nową kadencję mogą decydować ludzie wyznaczeni przez resort Tchórzewskiego. Jako sygnał ewentualnych zmian odczytano komunikat PGNIG, które w poniedziałek ogłosiło, że o stanowisko w tym nowym zarządzie nie będzie się ubiegać wiceprezes ds. operacyjnych Janusz Kowalski. Ten jednak wyjaśnił nam, że ten komunikat wydano w związku z nowymi wymogami informacyjnymi Komisji Nadzoru Finansowego”.

300polityka.pl

Spór „klub premierów” vs „pokój nauczycielski” w rządzie. A Szydło wcale nie należy do tej pierwszej grupy

W rządzie trwa spór między "klubem premierów" a "pokojem nauczycielskim". Beata Szydło należy do tej drugiej, słabszej grupy.
W rządzie trwa spór między „klubem premierów” a „pokojem nauczycielskim”. Beata Szydło należy do tej drugiej, słabszej grupy. Fot. Sławomir Kamiński / AG

Polityka to zajęcie ludzi o przerośniętych ego, więc spory i podziały są nawet w opozycji. A co dopiero w rządzie i partii władzy, gdzie gra toczy się o większą stawkę. Dlatego rząd i PiS rozrywają spory między „klubem premierów” a „pokojem nauczycielskim”. O dziwo szefowa rządu należy do tej drugiej grupy.

Kto rządzi w Prawie i Sprawiedliwości? Wiadomo, Prezes. Ale o miejsce na niższych szczeblach drabiny walczą różne grupy, a także rządowi i partyjni soliści. Dzisiaj największe wpływy u Jarosława Kaczyńskiego ma „klub premierów”. W jego skład wchodzą wiceprezesi Rady Ministrów (Morawiecki, Gliński, Gowin) – podaje „Gazeta Wyborcza”.

Tak wymieniliśmy wszystkich jej członków – premier Beata Szydło do „klubu premierów” nie należy. Ona ma swoją frakcję – znacznie słabszą, co widać także w nazwie. To „pokój nauczycielski”, do którego należą m.in. Elżbieta Witek i Anna Zalewska. Coraz lepiej układa się też współpraca między szefową rządu a szefową Kancelarii Premiera Beatą Kempą.

Poza tym w rządzie są też soliści. Najpotężniejszy z nich to Antoni Macierewicz, ale ogromną sympatią Prezesa cieszy się też Mariusz Błaszczak. Jako szef MSWiA toczy spór z ministrem koordynatorem służb specjalnych Mariuszem Kamińskim. Własnego zaplecza nie ma też Witold Waszczykowski, który nieustannie jest nr. 1 na liście ministrów do zdymisjonowania.

źródło: „Gazeta Wyborcza”

co

naTemat.pl

 

AGNIESZKA KUBLIK

„Tylko poważne informacje”, „odbudowa wspólnoty”? Jacek Kurski nieudolnie broni „Wiadomości”

16 listopada 2016

Jacek Kurski

Jacek Kurski (fot. Roman Rogalski / Agencja Gazeta)

Prezes TVP Jacek Kurski, broniąc „Wiadomości”, w jednym zdaniu trzy razy mija się z prawdą

Prezes TVP Jacek Kurski mój artykuł skomentował w rozmowie z Wirtualnymi Mediami. We wtorkowej „Gazecie Wyborczej” opisałam, jak „Wiadomości” sztucznie zwiększyły swoją oglądalność. Na początku września wydłużyły dzienniki oglądalność tego dłuższego programu porównywały z wcześniejszym, krótszym. Dało to efekt zwiększenia widowni, bo oglądalność „Wiadomości” rośnie w ostatnich minutach programu. Wzrost oglądalności TVP wykazywało, zestawiając dane oglądalności z wakacji z tymi powakacyjnymi – a latem, w czasie wakacji, oglądalność zawsze jest niższa.

I tak we wrześniu i w październiku te dłuższe „Wiadomości” miały lepszą oglądalność niż te krótsze (ale gorszą w porównaniu z tymi miesiącami w zeszłym roku) i pokonały „Fakty” TVN. Ale już w pierwszym tygodniu listopada to dziennik TVN wrócił na pierwszą pozycję.

Kurski w Wirtualnych Mediach kompletnie lekceważy te dane: „>>Wiadomości<< stały się serwisem informacyjnym numer jeden dla Polaków. Konkurencja w postaci >>Faktów<< to >>Faktoid<<, czyli tabloid, a nie serwis informacyjny. My pokazujemy tylko poważne informacje, istotne dla ludzi odbudowy wspólnoty”.

W tym ostatnim zdaniu niemal każde słowo jest nieprawdziwe. Rozbierzmy je:

  1. „Pokazujemy” – „Wiadomości” nie pokazują, ale kreują. Dobry rząd, złą opozycję i wrogów czyhających na tę dobrą władzę.
  2. „Tylko poważne informacje” – ani poważne, ani informacje. „Wiadomości” to zlepek stronniczych komentarzy udających informacje. Nie są poważne, bo dziennik skupia się nie na tym, co się dzieje w Polsce, Europie, na świecie, tylko na lękach władzy. „Wiadomości” wrogów potrafią wytropić wszędzie: manipulując, straszą Niemcami, uchodźcami, Trybunałem Konstytucyjnym, Parlamentem Europejskim, Komisją Wenecką i „Gazetą Wyborczą”.
  3. „Istotne dla ludzi odbudowy wspólnoty” – nic tak nie dzieli wspólnoty, jak szczucie jednych grup na drugie, a tym się właśnie „Wiadomości” zajmują od początku rządów PiS. Ostatnie materiały o organizacjach pozarządowych to modelowy przykład, jak można z pomocą telewizji niszczyć reputację społecznym organizacjom, które na co dzień od lat zajmują się właśnie budowaniem wspólnoty.

Jacek Kurski mówi w ten sam sposób co „Wiadomości”: za mało faktów, a za dużo matactwa.

Zobacz: Prezes TVP nie chce tłumaczyć się przed KRRiT z manipulacji „Wiadomości”

 

prezes

wyborcza.pl

Sensacyjny zwrot akcji w Senacie! PiS wycofuje się z niektórych pomysłów na temat uprawnień prokuratorów

EWA SIEDLECKA, 15 listopada 2016

Sąd

Sąd (Fot. Agnieszka Sadowska/ Agencja Gazeta)

Prawo i Sprawiedliwość wycofało się z pomysłu, by prokurator mógł wymusić na sądzie uchylenie wyroku wydanego w pierwszej instancji. Efekt? Mariusz Kamiński nie może spać spokojnie

We wtorek Senat głosował nad ustawą poprawiającą przepisy o skardze na przewlekłość postępowania. Wcześniej, na cztery dni przed przesłaniem ustawy do Sejmu, rząd dorzucił do niej przepis zmieniający kodeks postępowania karnego. Dał on prokuratorowi możliwość blokowania wydania wyroku uniewinniającego: po żądaniu prokuratora, by wycofać akta „do uzupełnienia”, sąd musiałby przerwać proces (dziś prokurator też może wycofać akta, ale sąd może się na to zgodzić albo nie, a obrona może złożyć zażalenie). Do tego druga część przepisu mówi, że jeśli prokurator wycofa akta „do uzupełnienia” w postępowaniu odwoławczym, to sąd musi uchylić wyrok wydany w pierwszej instancji.

W opinii do tej ustawy przedstawionej marszałkowi Sejmu RPO Adam Bodnar napisał, że te przepisy naruszają konstytucyjne prawo do sądu (prokurator blokuje wydanie wyroku) i zasadę równości broni procesowej (prokurator ma uprzywilejowaną pozycję). Mimo to przepis został uchwalony.

Niespodziewanie w Senacie szef komisji sprawiedliwości Michał Seweryński (PiS) zgłosił poprawkę usuwającą możliwość wycofywania akt w drugiej instancji i w związku z tym obowiązek uchylenia wyroku. Pozostała jednak możliwość blokowania przez prokuratora wydania wyroku w pierwszej instancji. Na wtorkowym posiedzeniu Senat przyjął tę poprawkę głosami zarówno senatorów PiS, jak i PO. Poprawka senatorów Platformy, by w ogóle zrezygnować z tego rozwiązania, przepadła.

Zobacz: rok rządów Prawa i Sprawiedliwości

Co się stanie ze sprawą Mariusza Kamińskiego?

Jeśli Sejm nie odrzuci poprawki Seweryńskiego (potrzebuje do tego 2/3 głosów), senacka zmiana może mieć wpływ na dalsze losy Mariusza Kamińskiego, ministra – koordynatora służb specjalnych w rządzie Beaty Szydło. Kamiński i jego współpracownicy z CBA zostali nieprawomocnie skazani za nadużycie władzy w sprawie prowokacji w Ministerstwie Rolnictwa. Od wyroku odwołali się zarówno skazani, jak i pokrzywdzeni ich prowokacją.

W grudniu prezydent wydał akt łaski polegający na „umorzeniu postępowania” przeciwko Mariuszowi Kamińskiemu i innym. Tym samym wyrok skazujący się nie uprawomocnił. Sąd drugiej instancji uznał, że prezydent mógł zastosować akt łaski w ten sposób: umarzając postępowanie sądowe i ułaskawiając od nieprawomocnego wyroku. Nie zgodzili się z tym pokrzywdzeni. Odwołali się do Sądu Najwyższego. Ich skarga czeka na rozpatrzenie. Jeśli SN przyznałby im rację, sprawa musiałaby powrócić do sądu drugiej instancji.

Przepis, który dawał prokuratorowi prawo wycofania akt „do uzupełnienia” w postępowaniu odwoławczym i zmuszenia tym sądu do uchylenia wyroku, mógłby posłużyć prokuratorowi do „skasowania” wyroku pierwszej instancji skazującego Kamińskiego. Jeżeli Sejm nie odrzuci uchwalonej we wtorek senackiej poprawki – prokurator nie będzie mógł pomóc ministrowi, gdyby jego sprawa wróciła do drugiej instancji.

Jeśli Kamiński zostałby skazany prawomocnie – nie mógłby być ministrem.

Wcześniej do głosowanego we wtorek projektu ustawy doklejono także przepisy zaostrzające odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów i nakazujące ujawniać ich deklaracje majątkowe. Jak wyjaśnił senatorom wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, ułatwi to ludziom składanie doniesień na sędziów do urzędów skarbowych i przyczyni się do ścigania korupcji. Danych o tej korupcji nie przedstawił.

sensacyjny

wyborcza.pl