Tag Archives: Eliza Michalik

Ciekawe ilu posłów PiS zdecyduje się na interwencję poselską w ZK Białołęka?

Sąd Rejonowy został zobowiązany przez Sąd Okręgowy do wykonania wyroku (czyli zatrzymania skazanych Wąsika i Kamińskiego) w ciągu 3 dni.

Najlepsze, że takie zaostrzenie przepisów zafundował Ziobro.

No, to byłby news. W sumie pokazuje to jedynie, jak potwornie prymitywni i beznadziejnie głupi są ci, którzy wpadli na tego typu pomysł…

Nawet Andrzej zrozumiał, że to byłby mem tysiąclecia.

Na Nowogrodzkiej i poza nią trwają gorączkowe próby znalezienia czegoś, co się nada. W cenie są osoby i wydarzenia, których historię można przerobić na historię wojenną, najlepiej opowieść o bohaterskiej walce. Trupy i poszkodowani są w cenie, podobnie jak wypadki i każdy chaos, awantura, pyskówka i bijatyka, które można następnie sprzedać jako walkę o coś. Najlepiej „wyższe wartości”. Czym owe wartości są, PiS nie ma pojęcia, nigdy się przecież nimi nie kierował, ale dostrzega, że ludzie są w ich imię gotowi walczyć do upadłego – co Kaczyński zapewne konstatuje z rozbawieniem. I ten fakt sprawia, że nowy mit założycielski musi być ich pełen. Inaczej nie będzie wystarczająco wielki i nie spełni swojej roli.

Felieton Elizy Michalik >>>

 

Pasożyty

Kmicic z chesterfieldem

Wraca sprawa inwigilowania Krzysztofa Brejzy przy użyciu Pegasusa. “Gazeta Wyborcza” ujawnia, kto miał podpisać się pod wnioskiem o objęcie senatora Platformy Obywatelskiej nadzorem. Chodzi o zaufanych ludzi Zbigniewa Ziobry, w tym o obecnego sędziego Trybunału Konstytucyjnego Bogdana Święczkowskiego.

Więcej i wideo ze spotkania Donalda Tuska w Rafako >>>

Zawsze fascynowało mnie, jak ważny jest język. I dziwiło, że tak wiele osób wydaje się tego nie rozumieć.

Felieton Elizy Michalik >>>

View original post

 

Morawiecki, gdzie przepieprzyłeś 60 mld zł?

Kmicic z chesterfieldem

Stanowisko Brukseli (twarda prawda w przeciwieństwie do pisowskich kłamstw).

Pisowska rzeczywistość ukrywana przez rząd.

Niektórzy na opozycji – ci, którzy chcą być łaskawi dla neosędziów, oraz ci, którzy z nadzieją witają projekt Andrzeja Dudy – zdają się krzyczeć: głosujcie na nas, bo traktujemy praworządność jak ladacznicę, ale za to niezwykle elegancką! To droga pół-PiS-u, przeciw demokracji i przeciw wartościom.

Więcej o hańbie pisowskiej i niestety częściowo na opozycji >>>

Zewsząd słyszę opinie, że PiS się sypie i rozpada, bo afery, bo skandale, bo Pegasus… Pomijając fakt, że wieści o rozpadzie PiS słyszałam już dziesiątki i żadna nie była prawdziwa, chcę wam powiedzieć jedno: PiS-owi daleko do rozpadu, a jedności i woli walki ma wciąż jeszcze sporo (nawet nadgryziony spadkiem w sondażach i kryzysem, wciąż pięć razy więcej niż opozycja). Na opozycji wolę walki, pomysły i energię wydaje się mieć tylko kilkunastu polityków i polityczek, w tym Donald Tusk, a w…

 

View original post 17 słów więcej

 

W czasie zarazy Kościół korzysta z kasy państwa

Biskup łowicki Andrzej Dziuba wymusza na księżach-katechetach oddawanie ⅓ pensji. Ksiądz, od którego kuria domaga się 8 tys. zł zaległości i 12 tys. zł karnych odsetek, zawiadomił o tym prokuraturę i Watykan. Może się okazać, że biskupi, którzy łatają w ten sposób budżety w czasie epidemii koronawirusa, robią to bezprawnie.

Jak Kościół katolicki zdziera z państwa? – czytaj tutaj >>>

Kmicic z chesterfieldem

Rząd Morawieckiego świadomie dąży do konfliktu z Unią Europejską.

PiS jest nastawiony przeciw UE, bo ta nie zgadza się na bezprawie i wartości niedemokratyczne. Liczy też na to, że Unia się wywróci choćby przy pomocy koronawirusa.

Mamy rząd autorytarny, wykorzystujący zamieszanie z zarazą, bo wie, że protestów społecznych nie będzie.

Wyrok TSUE może być tylko jeden, Izba Dyscyplinarna SN nie mieści się w standardach zachodnich, a tym samym Polska rządzona przez PiS nie nadaje się do tej cywilizacji.

To od nas zależy, czy zgodzimy się na zamordyzm, czy zgodzimy się na degradację naszego życia i ojczyzny.

Partia Kaczyńskiego i rząd tej formacji, rząd Morawieckiego, jest w istocie antypolski, to wróg naszego państwa i naszego życia, który zainstalował się u koryta.

Czy musimy czekać na upadek Polski, aby dać kopa Morawieckiemu i Kaczyńskiemu, przegnać ich z kraju, jako banitów?

Pytanie retoryczne.

Andrzej Duda zaś winien ciągle być na walizkach. Jest nie…

View original post 684 słowa więcej

 

PiS brzytwy się chwyta. Partyjne państwo zastrasza

Krzysztof Luft (były członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji), Eliza Michalik i internauci o zatrzymaniu Jacka Kapicy.

W Poranku TOK FM u Doroty Warakomskiej gościły dziś dr Katarzyna Kasia, prof. Monika Płatek i Ewa Siedlecka.

Według komentatorek najprostszą intencją, jaką mógł kierować się rząd PiS przy dzisiejszym zatrzymaniu Jacka Kapicy, jest próba odwrócenia uwagi od sejmowego wystąpienia Beaty Szydło. Była premierka PiS z sejmowej mównicy grzmiała, że nagrody, które przyznała swoim ministrom i sobie, po prostu im się należały.

Z kolei dziś wiceminister Patryk Jaki w komentarzu do zatrzymania Jacka Kapicy, powiedział o 20 mld złotych, które miały wypłynąć w związku z aferą hazardową. Według komentatorek analogia nasuwa się sama: może w PiS-ie przyznaliśmy sobie wysokie nagrody, ale za czasów PO wyciekały większe pieniądze.

„Praktyka ze stalinowskich czasów”

 – Patryk Jaki nie jest poważnym politykiem, ale niestety jest na poważnym stanowisku. Za parę dni zapomnimy o tym, że Kapica został tymczasowo aresztowany. Ale samo aresztowanie tymczasowe jest tu bardzo znaczące. Należy pamiętać, że nie jest to zatrzymanie na trzy miesiące, ale do trzech miesięcy. I mamy tu do czynienia z praktyką, która pozwala rutynowo ograniczać wolność obywateli. I jest to praktyka z najgorszych stalinowskich czasów – zauważyła prof. Monika Płatek, która gościła w czwartkowym Poranku radia TOK FM.

– Tego rodzaju areszty są aresztami politycznymi i służą temu, żeby pokazywać je opinii publicznej. Trzeba pamiętać o tym, że aresztuje się wtedy, kiedy zabezpiecza się dowody. W przypadku afery hazardowej, po tylu latach nie ma czego mataczyć, dlatego uważam, ze to zatrzymanie jest niekonieczne – stwierdziła Ewa Siedlecka.

Komentatorki zgodziły się, co do faktu, że afera związana z Jackiem Kapicą szykowana była bliżej wyborów samorządowych. Jednak ze względu na niesmak związany z nagrodami Szydło, PiS postanowił tę sprawę ruszyć wcześniej.

– Chodzi o mocny polityczny gest, uruchomienie tej afery jest odpowiedzią na spadek poparcia PiS. I straszne jest to, że używa się takich środków, jak areszt wydobywczy, że zmusza się sędziów do orzekania – dodała dr Katarzyna Kasia.

W tym momencie zaprotestowała prof. Monika Płatek, która zaznaczyła, że nikt sędziów do niczego nie zmusza. – Sędziowie muszą wiedzieć, że tam, gdzie stosuje się areszt tymczasowy, jest większa skłonność do uznawania winy i orzekania wyroków – stwierdziła karnistka.

Areszt tymczasowy – wygodne narzędzie polityczne

Komentatorki podkreśliły wagę środka zapobiegawczego, jakim jest właśnie areszt tymczasowy. Postawiły też pytanie, czy na pewno wykorzystano wszystkie inne dostępne środki, zanim zdecydowano się na areszt. Bo jeśli nie, to ich zdaniem można zaryzykować stwierdzenie, że wymiar sprawiedliwości jest przez PiS traktowany jak narzędzie do walki partyjnej.

 – Być może wymaganie przez sędziów od prokuratorów dobrze uzasadnionego wniosku o areszt byłoby jakimś rozwiązaniem. Zastanawiam się też, jak to jest w przypadku przedłużania aresztu. Czy jeśli prokurator się zgłosi i zamruga oczami, że nie zdążył przesłuchać świadka, to ten areszt jest od tak przedłużany? – dywagowała Ewa Siedlecka.

– Badania z Rosji pokazują, że prokuratorzy zaczynają działać na siedem dni przed tym, kiedy należy złożyć wniosek o przedłużenie aresztu. Podobnie może być w Polsce. A z tego powinno rozliczać prokuratorów. Gdyby nam zależało na wolności, to decyzję o tymczasowym aresztowaniu podejmowaliby niezależni, silni sędziowie i sędzie, a nie tak jak teraz. Poddani naciskom – dodała prof. Monika Płatek.

– To aresztowanie jest przykładem arogancji PiS-u, który bronił nagród dla siebie i dla swoich ministrów. Z tego sobie trzeba zdać sprawę. Wypowiedzi ministra Jakiego dotyczące wycieku 20 mld w związku z aferą hazardową, są dokładnie w tym samym tonie, co pokrzykiwanie Beaty Szydło z mównicy sejmowej ws. nagród dla jej ministrów.

Poseł Krzysztof Brejza rozkręca się. Po ujawnieniu powiązań Amber Gold ze SKOKami związanymi z Prawem i Sprawiedliwością, celnie tym razem uderza w spółkę Srebrna należącą do Instytutu Lecha Kaczyńskiego, zaplecze finansowe partii, czym przybliża tzw. Komisję ds. Amber Gold do kompromitacji. Istny koń trojański opozycji.

O machlojkach istniejącej od 1995 r. spółki od wielu lat informują media głównego nurtu. Nie uszło ich uwadze gdy przyjaciółka Prezesa – Janina Gross, od 2012 r. członkini zarządu spółki Srebrna zasiadła w radzie nadzorczej PGE. W tym roku informowały o biurowcu, który ma stanąć na warszawskiej Woli, zaś wobec działki, na której ma stanąć, roszczenia wysuwają spadkobiercy właścicieli. PiSowi pomocy w tej sprawie udzielał adwokat Robert N. zamieszany w dziką prywatyzację, podejrzewany o przyjęcie 2,5 mln korzyści majątkowej. Dziś poseł Platformy Obywatelskiej Krzysztof Brejza każe przyjrzeć się niejasnościom wobec nieruchomości, które imperium finansowe PiS otrzymało od Skarbu Państwa. Sprawa zasługuje na jak najszersze rozpowszechnienie.

Niejasnościom mogłaby się przyjrzeć Komisja ds. reprywatyzacji Partyka Jakiego. Od społecznego nacisku i świadomości afery będzie zależał efekt ewentualnego skierowania tematu do agendy komisji.

Przemieszczenie majątku Skarbu Państwa na spółki związane z Porozumieniem Centrum przedstawiła Gazeta Wyborcza w infografice.

Wyciąganie takich spraw na światło dzienne osiąga spodziewany efekt. Skutecznie sabotuje “prace” tzw. Komisji, stworzonych w celu kreacji pozytywnego wizerunku PiS, jako partii “naprawiającej patologie i niszczącej imposybilizm”. Skandaliczne sprawy, którym już dawno powinna przyjrzeć się prokuratura, pozostawiają na takim obrazie grube rysy i wytrącają argumenty z rąk ludzi, których, modnie dziś, nazywa się symetrystami (“Tamci też kradli”). Powrót do wizerunku Prawa i Sprawiedliwości jako partii popieranej przez szaleńców, gotowych wybaczyć każde karygodne posunięcie argumentami odnoszącymi się do bogoojczyźnianych frazesów to szansa na pogrążenie partii Kaczyńskiego. Łatwa tym bardziej, że PiS, nawet w swoim śmiesznym “Audycie” nie dostarcza symetrystom argumentów. W orężu opozycji nie pozostała tylko ulica. Oczekuje się zdecydowanych działań w internecie, także wymierzonych w stronę sławnego trollingu, który z etapu “głośnej mniejszości” wszedł w fazę kreowania poglądów w mechanizmie social proof. Każdy absurdalny spot, czy twitterowy wpis PiS zasługuje na rzeczową, merytoryczną odpowiedź (spoty godzące w wizerunek sądownictwa nie mogły liczyć na kontrakcję – choćby pozytywne historie z wymiarem sprawiedliwości w tle). To może się udać, opozycja wraca znów w ofensywną fazę. Będzie to jednak bardzo trudne z uwagi na to, że gra toczy się nie tylko o dusze, a grube pieniądze…

Przez ostatnie dni i tygodnie nie mieliśmy ani jednego zdania z ust premiera Morawieckiego dotyczących działalności koordynatora służb specjalnych, Mariusza Kamińskiego, szefa ABW pana Pogonowskiego, szefa CBA pana Bejdy czy pana Wąsika, który jest zastępcą Mariusza Kamińskiego. PiS udaje, że nie ma sprawy. Żeby tę sprawę jednak wyjaśnić, bo my nie pozwolimy na to, żeby w cieniu służb specjalnych wielkie interesy finansowe PiS-u były ukrywane, wzywamy i żądamy od marszałka Kuchcińskiego zwołania nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu, po świętach, w środę o godzinie 12:00 po to, żeby na tym posiedzeniu premier polskiego rządu mógł odnieść się do tych informacji, do tych zdarzeń i mógł wyjaśnić zaangażowanie najważniejszych osób kierujących służbami specjalnymi w Polsce w działania przy aferze reprywatyzacyjnej, a także żeby Prokurator Generalny mógł odnieść się do sytuacji, wiedzy, którą posiada prokuratura ws. wyłudzania czy przeprania pieniędzy, w posiadanie których weszło środowisko Jarosława Kaczyńskiego na Cyprze. Ten wniosek dzisiaj zostanie złożony, jest wnioskiem klubu Platformy Obywatelskiej z dwoma punktami: informacją premiera Morawieckiego o działalności najważniejszych osób w służbach oraz informacji Zbigniewa Ziobry o transferach finansowych i niejasnych powiązaniach między spółką Srebrna a spółkami na Cyprze” – mówił na konferencji prasowej przewodniczący klubu Platformy, Sławomir Neumann.

Julia Przyłębska – choć z namaszczenia PiS, jest prezesem TK – sama, nie ma prawa autoryzować stanowiska Trybunału Konstytucyjnego, o czym „Gazecie Wyborczej” powiedzieli jednoznacznie konstytucjonaliści. Do tego tymczasem doszło…

Taką praktykę, konstytucjonalista prof. UW Marcin Matczak nazwał wręcz nadużyciem: „ Sytuacja, w której stanowisko prezesa Trybunału prezentowane jest publicznie jako stanowisko  TK, budzi ogromne wątpliwości, to nadużycie. Zarówno obyczajowe, bo jest niegrzeczne wobec innych sędziów, jak i prawne. Nieuzasadnionym jest twierdzenie, jakoby prawo reprezentacji Trybunału przez prezes umożliwiało jej wypowiadanie się zawsze za TK. Stanowisko przedstawione przez prezesa w imieniu Trybunału powinno być konsultowane z sędziami, potrzebna jest uchwała Zgromadzenia Ogólnego. Prezes reprezentuje TK w zakresie oświadczeń woli: kiedy np. zawiera umowę, może zrobić to sama. Ale czym innym jest wydanie komunikatu przypisującego stanowisko innym sędziom”– ocenił prof. Matczak.

Chodzi o stanowisko Trybunału Konstytucyjnego będące odpowiedzią na uchwałę Forum Współpracy Sędziów. GW przypomina, że na początku stycznia FWS „stanowczo potępiło fundamentalne uchybienia proceduralne”, do których doszło przy rozpoznawaniu przez TK konstytucyjności trzech PiS-owskich ustaw. Tych, które zmieniły zasady wyłaniania kandydatów na prezesa TK i umożliwiły włączenie do orzekania tzw. dublerów.

Mimo że sprawa ich dotyczyła, w składzie orzekającym znalazło się również dwoje z „dublerów”. W opinii Forum Współpracy Sędziów było to „naruszenie reguły przyjmowanej od czasów rzymskich w każdym cywilizowanym porządku prawnym, że nikt nie może być sędzią we własnej sprawie”.

Forum zaapelowało wówczas do sędziów o „samodzielne dokonywanie kontroli konstytucyjnej we wszystkich przypadkach, gdy jest to niezbędne dla prawidłowego rozstrzygnięcia sprawy”. Powinni kierować się ustawą zasadniczą i orzecznictwem TK sprzed grudnia 2016 r.

W odpowiedzi Trybunał wydał oświadczenie, w którym stwierdzono, że „sądy powszechne nie mają prawa dokonywania tzw. kontroli konstytucyjności”. „Podmioty, które w wyniku takiego bezprawnego działania sądów powszechnych poczują się pokrzywdzone, zawsze będą mogły złożyć skargę do Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał dokona wtedy stosownej weryfikacji orzeczenia sądu powszechnego” – zapowiedziano.

Nagle jednak – z niewiadomych przyczyn – tekst tak sformułowanego stanowiska został usunięty ze strony. Dlaczego i kto o tym zdecydował oraz kto był autorem tego stanowiska – zapytała TK – „Wyborcza”.

Wtedy okazało się, że stanowisko „zostało usunięte ze strony internetowej w związku z zdezaktualizowaniem się zagadnienia”, a decyzja o tym „została podjęta kolegialnie”. Z kolei „autorem ‘stanowiska’ jest Prezes Trybunału Konstytucyjnego” – poinformowało biuro prasowe TK.

Wcześniej, Piotr Rachtan redaktor internetowego serwisu Monitor Konstytucyjny zauważył, że tzw. starzy sędziowie TK „o ‚Stanowisku Trybunału Konstytucyjnego” dowiedzieli się po pojawieniu się dokumentu w internecie, co oznacza, że Stanowisko nie jest dokumentem całego Trybunału”, tylko albo prezes Przyłębskiej, albo np. kancelarii TK bądź rzecznika prasowego. „Stanowisko Trybunału może wyrażać tylko uchwała Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Trybunału Konstytucyjnego” – podsumował.

Media obiegła informacja, że Fundacja Czartoryskich niewiele ponad rok od historycznej transakcji złożyła wniosek o likwidację… z powodu braku pieniędzy na dalszą działalność. Przypomnijmy: w grudniu 2016 r. skarb państwa zawarł ze wspomnianą fundacją rekordową transakcję na kwotę prawie pół miliarda złotych i stał się właścicielem 86 tys. obiektów muzealnych, a także biblioteki i budynków będących własnością fundacji. Minister Gliński odtrąbił sukces, chociaż transakcja nie wszędzie spotkała się ze zrozumieniem i słychać było głosy, że za pieniądze podatników polski rząd kupił niezbywalną na rynku kolekcję. Argumenty rządu? – „Ta decyzja zabezpiecza w większym zakresie prawo własności narodu polskiego, bo czymś innym jest depozyt, a czymś innym bycie właścicielem. (…) ta kolekcja dzięki temu będzie mogła być pokazywana w całości” – przekonywał minister.

Tymczasem w związku z likwidacyjnym wnioskiem Fundacji Czartoryskich przez chwilę wydawało się, że los gigantycznej kwoty pozostanie niewyjaśniony. Dlaczego? Otóż do wniosku fundacji załączono jedynie uchwałę jej rady w tej sprawie, bez żadnych sprawozdań finansowych, merytorycznych czy innych dokumentów finansowych. Krakowski sąd rejestrowy, do którego wpłynął wniosek wezwał fundację do uzupełnienia dokumentacji, która mogłaby uzasadniać potrzebę likwidacji. Prezes zarządu Fundacji Czartoryskich Maciej Radziwiłł odpowiedział lakonicznym pismem. Poinformował w nim, że „Fundacja dysponuje aktualnie jedynie środkami finansowymi przeznaczonymi na (…) na pokrycie uprzednio zaplanowanych wydatków Fundacji w czasie trwania likwidacji”. To nie przekonało sądu i na początku marca br. ponownie wezwano do przekazania dokumentów. Jak do tej pory, bezskutecznie.

To nie koniec sensacyjnych informacji. Jak czytamy na portalu Onet, gdy dziennikarze Tygodnika Przegląd chcieli ustalić szczegóły sprawy, Maciej Radziwiłł próbował wprowadzić ich w błąd twierdząc, że środki pochłonęła digitalizacja kolekcji, która stanowiła „ogromne i kosztowne przedsięwzięcie”. Jednak prezes zataił fakt, że była ona finansowana z grantu publicznego, a nie środków własnych fundacji. Kłamstw było więcej. Powróćmy do momentu finalizacji transakcji, do grudnia 2016 roku. Na kilka dni przed dopięciem sprzedaży kolekcji do dymisji podał się zarząd Fundacji Czartoryskich. Jej ówczesny prezes Marian Wołkowski-Wolski decyzję tę tłumaczył utratą zaufania do fundatora, ponieważ negocjacje dotyczące sprzedaży zbiorów były prowadzone bez wiedzy zarządu. Rzeczywiście, niecałe dwa tygodnie przed zamknięciem transakcji zarząd fundacji otrzymał uchwałę rady fundacji o zmianie statutu – z fundacji wieczystej na możliwą do likwidacji oraz dopuszczającą sprzedaż Skarbowi Państwa części zbiorów oraz budynków. W ten sposób utorowano drogę prawną do likwidacji podmiotu, co nie było wcześniej możliwe. Co więcej, Adam Czartoryski zażądał od ministerstwa przelania środków za sprzedaż zbiorów i budynków fundacji na swoje prywatne konto zamiast organizacji. Wkrótce potem do zarządu fundacji dołączył i został jej prezesem Maciej Radziwiłł. Kilka miesięcy po transakcji dochodzi do kolejnej zmiany statutu organizacji. Tym razem wykreślono cel, jakim była opieka nad kolekcją Czartoryskich (sic!).

Na koniec zaś gruchnęła wieść, że fundacja … przekazała swój majątek w formie darowizny nowopowołanej Fundacji Le Jour Viendra, z siedzibą w Liechtensteinie. Jednym słowem, w majestacie prawa omawiane środki zostały z Polski wyprowadzone! Nie sposób uciec od refleksji, że cała sprawa powinna poważnie obciążyć wizerunek rządu. Gazeta Wyborcza dotarła do dokumentów, które wskazują, że to wicepremier wysunął propozycję negocjacji z pominięciem zarządu Fundacji Czartoryskich (sic!). Ponieważ jednak Adam Karol Czartoryski jako fundator nie był właścicielem kolekcji, minister de facto złamał prawo. Ministrowi miało rzekomo zależeć na… dyskrecji, ponieważ statut nie zezwalał na sprzedaż kolekcji, a zarząd stał bezkompromisowo na straży jego realizowania. To nie wszystko. Gliński miał również naciskać później na sąd, aby przyspieszył wspomniane wyżej zmiany statutu organizacji, na te, które umożliwią jej likwidację. Jeśli przypomnimy sobie, że państwo polskie nie musiało kupować kolekcji Fundacji Czartoryskich, gdyż ta miała obowiązek troszczyć się i udostępniać ją obywatelom, a prawo równocześnie zakazywało niekontrolowanego wywozu dzieł sztuki za granicę – sprawa nabiera posmaku gigantycznego skandalu. Ambicja wicepremiera Glińskiego, który swoim działaniem chciał prawdopodobnie przejść do historii, naraziła państwo na pół miliarda złotych straty.

Na taki pomysł mógł wpaść tylko „Obatel Czarnecki”, powszechnie znany z wielu odkrywczych wypowiedzi, europoseł Prawa i Sprawiedliwości. Komentując ostatni sondaż, sygnalizujący drastyczny spadek notowań PiS, oznajmił, że jedyny cel jaki mu przyświeca to podzielić i skłócić Polaków przy świątecznym stole.

To prawda, że 12 – procentowy spadek popularności ma prawo martwić wszystkich funkcjonariuszy Prawa i Sprawiedliwości, na razie uznali chyba jednak, że najlepiej go ignorować i poddawać w wątpliwość wiarygodność sondażu. Prym wiedzie w tym były wiceszef Parlamentu Europejskiego.

„To żaden przełom. To pic na wodę, fotomontaż”. „Rozumiem, że sondaż ten ma zafundować rodzinom dyskusję przy świątecznych stołach. Ma dzielić i skłócać Polaków w okresie świąt Wielkiej Nocy. Myślę, że to się jednak nie stanie”  – powiedział na antenie radiowej Trójki.

Beztrosko ocenił, że sondaż dla TVN „nie jest delikatnie mówiąc najbardziej wiarygodny”.

O dobrym samopoczuciu Czarneckiego, a może robieniu dobrej miny do złej gry, najlepiej świadczy inna teza „Obatela”: „Mogę sobie wyobrazić sytuację, że – z różnych powodów – Prawo i Sprawiedliwość czasowo traci kilka procent. Ale nie zdarzyło się nic, co mogłoby spowodować zjazd o paręnaście procent. Ja w te sztuczki nie wierzę. Myślę, że mało kto wierzy” – powiedział europoseł.

Idąc jednak w ślady prezesa oznajmił, że partia „z pokorą” przyjmuje wszystkie sondaże, ale ma też prawo podchodzić do nich sceptycznie. „Czekamy na kolejne. Tendencja jest oczywista, PiS jest wyraźnym liderem. Ale to nas nie uśpi” – zapewnił.

„Być może niektórzy z naszych wyborców mogą mieć zastrzeżenia do niektórych elementów polityki zewnętrznej, albo też wewnętrznej. Ale nie widziałem żadnej analizy socjologicznej, która wskazywałaby jedną przyczynę – powiedział. Obiecujemy Trzy razy „P”, czyli pokorę, powściągliwość i pracę – zapewnił.

Wcześniej sam Jarosław Kaczyński mówił, że odnosi się do wyników badań „z szacunkiem i pokorą”.  Ale wiemy też, jak są on prowadzone” – zaznaczył z wyraźnym lekceważeniem.

 „Wiele wskazuje na to, że ten sondaż mógł być „podprowadzany” – sugerował z kolei wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.

Ten i podobne opinie wywoływały śmiech po drugiej stronie sceny politycznej; „To jest taka „hatakumba”, jak mawiają politycy PiS – zakpił rzecznik PO Jan Grabiec.

O sondażu tym pisze Waldemar Mystkowski.

Prezes stosuje swoją starą sztuczkę dla ciemnego ludu i najnowszy sondaż to dla niego manipulacja.

Jarosław Kaczyński został zaskoczony. Już miał wpakować piłkę do kosza, usłyszał jednak pytanie: co z tym sondażem? Prezes został złapany na wykroku.

Z sondażu wynika, że zjednoczona opozycja ma tyle samo punktów procentowych, co PiS. Na tablicy widnieje remis 28:28. Więc prezes stosuje swoją starą sztuczkę dla ciemnego ludu i obwieszcza: manipulacja. – „Z szacunkiem odnosimy się do wyników i z pokorą do wyników badań, ale też wiemy, jak są prowadzone i w związku z tym jesteśmy pełni optymizmu”.

Prezes wraz z Jarosławem Gowinem promowali konstytucję, choć to inna konstytucja, bo dla nauki. Pada jednak słowo kluczowe dla bezprawia PiS. Można zatem kozłować i kiwać wokół prawa, jak to PiS je przestrzega. Gowin nawet cmokał prezesa i konsultacje społeczne: – „Chciałbym bardzo serdecznie podziękować prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu za to poparcie (…). To był dialog unikalny. Na taką skalę po 1989 roku nie organizowano żadnych konsultacji społecznych z zainteresowanymi grupami zawodowymi”.

Sondaż przykrył cmokanie Gowina. Cóż jednak z sondażu wynika? Przede wszystkim jest to taki pierwszy sondaż, tąpniecie bardzo poważne, bo aż o 12 proc. spadło PiS-owi, z 40 do 28. Gdyby w jednym z miast śląskich doszło do tak poważnego tąpnięcia, to centrum miasta zapadłoby się pod ziemię, nawet, gdyby ratusz znajdował się przy Nowogrodzkiej.

Wg socjologicznych obliczeń, przy założeniu, iż frekwencja wyborcza wynosi 50 proc., to 12 proc. wyborców, które odeszło od PiS, to około 1,5 mln elektoratu. Czy to możliwe, że PiS w ostatnich tygodniach stracił zaufanie aż tylu Polaków z powodu przyznania sobie wysokich nagród?

Z pewnością mamy do czynienia ze spadkiem poparcia wyborców dla PiS. Poczekajmy na następne sondaże, które albo potwierdzą sondażową katastrofę dla PiS, albo pokażą dynamikę zjazdu partii Kaczyńskiego. Dotychczas nic nie ruszało partii Kaczyńskiego, żadni Misiewicze, zawłaszczanie państwowych spółek, przyznawanie niebotycznych apanaży.

Obsuwa wydaje się być trwała. PiS będzie się pogrążało, gdyż dopiero teraz na wierzch wybije szambo, o którym za wiele nie wiemy. Ponadto dojdzie do wyrywania sukna dla siebie, wewnętrzne tarcia i oskarżanie siebie nawzajem. I ukaże się imposybilizm rządu, który nic nie może bez Kaczyńskiego.

Tąpnięcie PiS to dla nich piekło, gdyż trzeba będzie ponieść odpowiedzialność za łamanie Konstytucji i prawa, a tam na dole elektorat już czeka, będzie przysmażał, domagał się prawa i sprawiedliwości. Oj, będzie – Pichcenie i Skwareczki.

Eliza Michalik o Owsiaku i Caritas

Eliza Michalik porównała WOŚP z Caritasem.

WOŚP to dary serca, Caritas jest narzędziem Kościoła katolickiego.

A w tle mamy pełzający zamach stanu.

Ogłosić koniec bezprawia PiS

Niezmiernie trafne i potrzebne słowa Joanny Szczepkowskiej.

U Rydzyka już trenują wprowadzenie stanu wojennego.

Tak! My jesteśmy Unią, z której PiS Polskę wyprowadza.

Krótko pisząc: ruina.

Koniec bezprawia PiS jest w naszych rękach. Trzeba go przyspieszyć.

Terlikowska o piękności swej prezentowanej dla Terlikowskiego. Komentuje Eliza Michalik

Terlikowski ma wymagania co do wyglądu żony takie, jakie prezentuje Terlikowska. Wiadomo, bo chodziłby do sąsiadki i do niej się przeprowadził.

Terlikowska jest więc urodziwa dla Terlikowskiego, o czym była ona powiedzieć w Telewizji Republika, której nikt poza Terlikowskimi raczej nie chce oglądać.

Bo ta telewizja to brzydactwo.

Wypowiedź Terlikowskiej pięknej dla Terlikowskiego skomentowała Eliza Michalik:

„Szanowni Państwo, przedstawiam ekspertkę i znawczynię tematu: Małgorzata Terlikowska o tym, gdzie tkwi piękno i powab kobiety….. „Kobieta powinna być taka, jaką chce ją widzieć kochający mężczyzna”. A co, jeśli kocha się we mnie pięciu panów na raz?”.

A gdyby Eliza Michalik była sąsiadką Terlikowskich, czy Terlikowski tęsknie spoglądałby w okna pięknej Elizy i robił maślane oczy?

I na to pytanie powinna odpowiedzieć Terlikowska, a nie zakłamywać życie.

Państwo PiS napada na kobiety. Gwałt i bandytyzm

Zachowanie rządu PiS jest skandaliczne, aby dzień po proteście w Czarny Wtorek robić najazd (państwowy napad) na Centrum Praw Kobiet.

Grzegorz Schetyna nazywa to poziomem żenującym. Ale to za słabo.

To państwo bandyckie tak postępuje. Bandytyzm PiS, a Szydło jest zerowa, nie liczy się, to tylko popychadło.

Eliza Michalik – i słusznie – nazywa to dzialaniem państwa totalitarnego.

 

Rząd Hiszpanii potrafił przeprosić za Katalonię, a pisowski jest zatrzasnięty, nieempatyczny, tępy.

Dla PiS trzeba przygotować taczki, wywieźć ich i tych wampirów potraktować kołkiem osikowym.

Eliza Michalik o ustach Agaty Dudy

eliza-michalik

Eliza Michalik w Superstacji, w programie „Gilotyna” dowcipnie zauważyła, iż dobrze się stało, że para prezydencka organizuje narodowe czytanie, bo w innym wypadku Agata Duda ust by nie otworzyła.