Halicki, 27.12.2016

 

 

Kleofas Wieniawa

Kaczyński boi się coraz bardziej Polaków, dlatego szczuje na opozycję

to-byl-pucz

Jarosław Kaczyński po świętach wychodzi z nowym atakiem na opozycję i społeczeństwo obywatelskie, nazywając publicystycznie to, co się stało puczem.

W wywiadzie dla „wSieci” mówi o Michała Szczerby „muzyka łagodzi obyczaje”, a może o „kochany panie marszałku”:

„Trzeba to nazwać wprost: to była próba puczu. Sygnały o takiej możliwej próbie przejęcia władzy docierały już do nas wcześniej.”

Ciemny lud może to kupi, że Marek Kuchciński nie zrozumiał, co usłyszał, mógł też działać wg założonego z góry planu. I zobaczyliśmy w działaniu łamagę, bo Kuchciński nie potrafi sklecić kilku sensownych zdań i to w poprawnym języku polskim. Po niefortunnej decyzji wykluczenia z sesji posła Szczerby, Kuchciński uciekł z sali posiedzeń, posłuchał prezesa PiS Kaczyńskiego, który kieruje się li tylko złą wolą i kompleksami. A dlaczego? Bo niewiele ma do zaproponowania. Nie-wie-le – podkreślam.

Kaczyński wmawia takie rzeczy, jak: „To była poważna próba sparaliżowania władzy w sposób siłowy, niedemokratyczny. Jej podstawą było założenie, że nie uchwalimy budżetu”. Na czym miałaby polegać ta siła? Czyżby na sali sejmowej zabrakło PiS-owi szabel do przegłosowania budżetu?

A może chodzi o to, że w ferworze dyskusji Mateusz Morawiecki musiałby puścić farbę, jak rzeczywiście z tym budżetem jest. Bo zaraz usłyszeliśmy Kaczyńskiego dla Reutersa, powiedział, że jest gotów poświęcić wzrost gospodarczy dla swojej wizji, a następnego dnia Morawiecki wygłosił nową teorię ekonomiczną – bodaj najdonoślejszą od czasów Kopernika – iż PKB nie jest bożkiem.

Sypią się finanse i gospodarka, choć jeszcze nie w tak spektakularny sposób, jak w Grecji, ale ta lawina dopiero ruszyła i możliwe, że już jest nie do powstrzymania.

Albo inny cytacik z wywiadu z prezesem:

„Czerpią z Majdanu, odwracając rzeczywiście znaczenia słów i faktów, ale czerpią. Nie wiem, jak można Polsce życzyć krwawych rozruchów. Ale, widać, tam żadnych hamulców nie ma.”

Po pierwsze Majdan był proeuropejski, PiS jest antyeuropejski, jeszcze tego nie mówi się głośno, ale kierunek marszu Kaczyńskiego ze swoją zdezorientowaną czeredą ma kierunek antyzachodni, antycywilizacyjny.

To nie opozycja, ani KOD i wszelkie Czarne Protesty mają Wojskową Obronę Terytoriaslną, ale PiS tworzy przybudówkę militarną, a w zasadzie bojówkę partyjną, bo ów WOT jest miltarnie li tylko mięsem armatnim, dlatego zresztą mamy generałowie z nawyższych stanowisk w Wojsku Polskim podają się do dymisji. A dlaczego Macierewicz jest ministrem, wszak to Szwejk pod każdym względem i do tego otoczny mniejszymi szwejami typu Misiewicze.

Kto szykuje sie na krwawy wewnętrzny konflikt? Proszę wskazać choć jeden cytat. Komuchy to samo wmawiali „Solidarności”. Mamy do czynienia z bardzo podobnym zjawiskiem, jak w latach 1980-81.

Inny jeszcze cytat:

„Chcę jasno powiedzieć: nie złamią nas. Po naszej stronie jest wielka determinacja, silny mandat społeczny. Ale nie tylko. Mamy precyzyjne rozpoznanie, gdzie są nasze słabości, i ciężko pracujemy nad ich naprawianiem. Wiemy też, które punkty węzłowe w państwie należy pilnie zreformować, żeby jeszcze szybciej ruszyć do przodu. Nie zdołają nas zatrzymać w naprawie państwa.”

Prezesie Kaczyński intelektualnie i duchowo jesteśmy cieniutcy, nikt za wami nie stoi, żadne wielkie i znaczące polskie nazwiska w kulturze, ale macie policję i wojsko, bo rządzicie.

Nie można wiecznie udawać ofiarę, która porusza się z siedmioma dwumetrowymi ochroniarzami. Ostatni powyżej passus z wywiadu świadczy, że Kaczyńskiemu klepki puściły. Nie ma mandatu do rozwalania Polski, izolowania w Unii Europejskiej. 19 proc. uprawnionych do głosowania to mandat do administrowania krajem, reformowania, a nie deformowania.

Czego PiS się nie dotknie, deformuje, rozwala. Bo takie emploi polityczne, psychologiczne i fizyczne ma prezes. Deformator, psuj i kłamczuch.

Deformowanie państwa nie jest naprawą. Niszczenie elit nie jest wyrównywaniem szans dla innych, ale pozbawianie narodu głowy. Wiedział o tym Stalin, dlatego dokonał mordu w Katyniu. A w tej chwili Kaczyński zamierza dokonać cichego Katynia. Bez obawy naród się nie da. Dobrze, że prezes wspomniał Janukowycza, bo jego ślady mentalne do niego zmierzają, dlatego mamy wędrówki takiego niewydarzeńca jak Marek Karczewski na Białoruś do „ciepłego człowieka” Łukaszenki.

Majdan w Kijowie powstał spontanicznie, ruchy wyzwoleńcze zawsze są spontaniczne, nie można ich zaplanować. Trzeba znać historię, uczyć się jej, a nie używać żałosnej tromtadracji w otoczeniu „dziennikarzy”, jak Kanrnowscy, którym dał głos Kaczyński. I poszczekał na opozycję, poszczuł.

Więcej >>>

PiS wciska kit z głosowaniem w Sali Kolumnowej Sejmu

PiS wciska kit z głosowaniem w Sali Kolumnowej Sejmu

Dziennikarze TVN postanowili jeszcze raz przeanalizować sławne już głosowanie nad ustawą budżetową w Sali Kolumnowej Sejmu z 16 grudnia.

Z tego głosowania nie ma pełnej dokumentacji wizualnej, jakby do zdarzenia doszło „dawno, dawno temu”. Ale „dawną” mamy partię PiS, która czmychnęła z sali plenarnej przed opozycją parlamentarną, bo coś ma do ukrycia, a przede wszystkim do sprowokowania.

W każdym razie podczas głosowania Salę Kolumnową podzielono na 8 sektorów, do których przydzielono 8 posłów sekretarzy, którzy liczyli głosy.

O ile nie ma szans na policzenie głosów z głębi sali, bo kamery przemysłowe nie objęły wszystkich przebywających w niej posłów, to z tyłu sali, gdzie znajdowały się trzy rzędy krzeseł, które zostały podzielone na sektor 7 i 8 jest pełny zapis panoramiczny i obejmuje wszystkich głosujących – a to dzięki nagraniu posła Michała Stasińskiego z Nowoczesnej.

W tym fragmencie sali można policzyć głosujących posłów, zrobili to dziennikarze TVN i skonfrontowali z protokołem. Zapis tego fragmentu sali z sektorami 7 i 8 jest pełny w głosowaniu nr 17 o godzinie 21:58, gdy głosowano poprawki ustawy budżetowej na 2017 rok.

Dziennikarze doliczyli się 56 podniesionych rąk, a w protokole jest zapisane 65. Czyli pomyłka dotyczy aż 9 głosów, a zatem nie ma kworum zarówno podczas tego głosowania, jak i pozostałych.

Tę pomyłkę z przestawieniem cyfr nazywa się czeskim błędem. To jest tak, jakby Józef Szwejk opowiadał nam, że Jarosław Hasek pisze o jego przygodach. A przecież jest odwrotnie, to pisarz opowiada przygody swojego bohatera, Szwejka.

Taki szwejkizm wciskają nam PiS-owcy. Kit. Dopytywano też liczących głosy posłów sekretarzy, gdzie zaczyna się i kończy ich sektor, nie potrafili dokładnie tego określić, jak poseł Marcin Duszek, który o swoim terytorium powiedział: „To chyba było do trzeciej kolumny, do drugiej raczej nie…”. Gwoli pamięci – głosy w sektorze 7 liczył sekretarz Piotr Olszówka, a 8 sekretarz Łukasz Schreiber.

Nie jest usprawiedliwieniem, iż podczas głosowania podnosi się las rąk, w tym wypadku i podobnych ma zastosowanie alegoria, iż Las Birnam przyjdzie po tych, którzy dopuścili się zbrodni – zbrodni na demokracji, procedurach i przyzwoitości jako takiej.

pis

koduj24.pl

„Fakty” TVN: W Sali Kolumnowej głosowało o 9 posłów mniej niż zapisano w protokole

Sebastian Klauziński, 27 grudnia 2016Głosowanie na Sali Kolumnowej po przeniesieniu obrad Sejmu. Głosy miał liczyć poseł Jarubas - ale nie było go na sali

Głosowanie na Sali Kolumnowej po przeniesieniu obrad Sejmu. Głosy miał liczyć poseł Jarubas – ale nie było go na sali (Fot. Sawomir Kamiski / Agencja Gazeta)

Dziennikarze jeszcze raz przyjrzeli się głosowaniom nad ustawą budżetową, które odbyły się 16 grudnia w Sali Kolumnowej. Policzyli, że w jednym z sektorów sali głosowało 56, a nie 65 posłów PiS.

Przypomnijmy – po zablokowaniu przez opozycję mównicy w sali plenarnej marszałek Sejmu Marek Kuchciński przeniósł głosowania do Sali Kolumnowej. Została ona podzielona na 8 sektorów. Z każdego z nich głosy miał zliczać sekretarz, czyli poseł PiS. Dziennikarze „Faktów” TVN porozmawiali ze wszystkimi ośmioma sekretarzami.

Policzyć 7 i 8 sektor

Jedni sekretarze przekonywali, że dokładnie wiedzieli, odkąd dokąd sięgał sektor, z którego zliczali głosy, inni, jak poseł Marcin Duszek, nie byli tego do końca pewni: „To chyba było do trzeciej kolumny, do drugiej raczej nie…”.

Trzy rzędy krzeseł z tyłu sali zostały podzielone na sektor 7 i 8. Dziennikarze zapytali sekretarzy odpowiedzialnych za te właśnie sektory o wskazanie, jaki obszar obejmowały.

– O ile nie ma szans na policzenie wszystkich głosów z sali, dzięki nagraniu posła Michała Stasińskiego z Nowoczesnej można podjąć taką próbę w dwóch ostatnich sektorach – 7 (sekretarz Piotr Olszówka) i 8 (sekretarz Łukasz Schreiber). Na filmie widać posłów podnoszących ręce w głosowaniu nr 17, które według protokołu odbyło się o 21:58, a za przyjęciem poprawek w tych dwóch sektorach zagłosowało w sumie 65 posłów. Podzieliliśmy to ujęcie na 4 stop-klatki. Zgodnie z tym, co powiedział sekretarz Scheiber, nie liczyliśmy posłów siedzących przy stole – wyjaśnia reporter Wojciech Bojanowski. Dalej w materiale dziennikarze dokładnie liczą, ile było podniesionych rąk na każdej stop-klatce.

Wyszło, że posłów PiS głosujących „za” w tym konkretnym głosowaniu było 56, więc do zaprotokołowanej liczby 65 brakuje… 9 osób.

Zagadkę wyjaśnią nagrania z Kancelarii Sejmu?

– Nie widać być może części rąk… Naprawdę, nie dajmy się zwariować – tak ustalenia dziennikarzy komentował poseł-sekretarz Schreiber – nikogo nie brakowało, proszę nie kłamać.

Reporterzy „Faktów”, żeby wyjaśnić tę zagadkę, wystąpili do Kancelarii Sejmu o nagrania z pozostałych kamer w Sali Kolumnowej.

Na ustaleniem, ilu posłów brało udział w głosowaniu, pracował też zespół BIQdaty. Przez pięć dni pracy nad materiałem zespołowi udało się zidentyfikować i rozmieścić na Sali Kolumnowej 134 posłów.

Zobacz: Liczył posłów ręcznie na Sali Kolumnowej. A rozpoznaje parlamentarzystów? Łukasz Schreiber z PiS w rozmowie z Justyną Dobrosz-Oracz

 

w-sali-kolumnowej

wyborcza.pl

Schetyna o puczu kanapkowym według Kaczyńskiego: To jakiś absurd, paranoja

WYWIAD
Rozmawiał Paweł Wroński, 27 grudnia 2016

Prezes PiS Jarosław Kaczyński

Prezes PiS Jarosław Kaczyński (KACPER PEMPEL / REUTERS / REUTERS)

Prezes PiS oskarżył opozycję o próbę puczu podczas głosowania nad budżetem państwa. – Bądźmy poważni. Jako dowód na ten pucz Kaczyński podał zamówienie do Sejmu kanapek – odpowiada lider PO Grzegorz Schetyna.

Jarosław Kaczyński w wywiadzie udzielonym tygodnikowi „wSieci” skomentował trwający konflikt w Sejmie: – To poważna próba sparaliżowania władzy w sposób siłowy, niedemokratyczny. Czerpią z Majdanu, odwracając rzeczywiście znaczenia słów i faktów. Byli przygotowani na tę akcję. Zamówili nawet kanapki w Sejmie, mieli gotową scenę i zmobilizowali aktyw przed Sejmem. To była planowana awantura. Chcę jasno powiedzieć: nie złamią nas.

Prezes PiS zaatakował też media: – Osiągnęły dno. Po pierwsze, brały bezpośrednio udział w próbie puczu, próbie ataku na Sejm, zwoływały ludzi, by wzięli w niej udział. To coś w państwie demokratycznym niesłychanego. Po drugie, potem pokazywały to, co się stało, w sposób całkowicie zakłamany.

Do jego zarzutów odniósł się we wtorek Ryszard Petru.

– To PiS łamie konstytucję i prawo, to ono przeprowadza pucz w Polsce – komentował na konferencji lider Nowoczesnej. Oskarżył prezesa PiS o próbę konfrontacji. Dodał, że gdyby sprawdziły się pogłoski, że PiS 11 stycznia ponownie zwoła posiedzenia w Sali Kolumnowej, oznaczałoby to przyznanie, że „państwo polskie nie jest w stanie funkcjonować normalnie”. Nie wykluczył, że na ten dzień wezwie zwolenników swojego ugrupowania do demonstracji przed Sejmem.

Zobacz: „Jaki prezes, taki pucz” – Andrzej Halicki w 3×3

Rozmowa z Grzegorzem Schetyną, liderem PO

Paweł Wroński: Prezes Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla tygodnika „wSieci” oskarżył opozycję, w tym pana, o próbę przeprowadzenia puczu podczas głosowania nad budżetem państwa.

Grzegorz Schetyna: A hasłem do tego puczu były słowa posła Michała Szczerby z PO, że „muzyka łagodzi obyczaje”. Przeczytałem wywiad z Kaczyńskim. To jakiś absurd, paranoja. Teza o próbie przeprowadzenia puczu jest równie dziwaczna, co wizja państwa prezentowana przez prezesa PiS. Tam są nagromadzone jakieś polityczne hiperbole, nawiązania do Majdanu w Kijowie. A koronnym dowodem na pucz mają być… kanapki zamówione do Sejmu, zresztą przez marszałka Marka Kuchcińskiego z PiS z powodu konieczności przegłosowania ponad 400 poprawek do ustawy budżetowej. Bądźmy poważni.

Mam wrażenie, że Kaczyński zupełnie poważnie mówi o próbie puczu. Może pan i inni przywódcy opozycji spróbowaliby go przekonać, że próby puczu nie było.

– Namawia mnie pan, abym wszedł w logikę Kaczyńskiego. Przekonywanie prezesa PiS o tym, że puczu nie było, zostanie przez niego odebrane jako przyznanie, że taka próba naprawdę miała miejsce.

Czy próbował pan w ostatnich dniach w ogóle rozmawiać z Kaczyńskim? Ponoć bardzo odczuł moment, kiedy nie mógł wyjechać z Sejmu.

– PiS przecież od roku niszczy z niezwykłą konsekwencją instytucje demokratycznego państwa prawa. Prezes Kaczyński w wywiadzie dla agencji Reuters powiedział, że zgodziłby się na obniżenie wzrostu gospodarczego w Polsce za cenę zrealizowania jego politycznej wizji. Co to znaczy? Że Polacy mieliby stać się zakładnikiem wizji jednego polityka? Zresztą obniżenie wzrostu gospodarczego faktycznie może być ceną za realizację tej niebezpiecznej wizji. O tym mam z Kaczyńskim rozmawiać? O tym, czy wszyscy mamy zapłacić za jego wizje? Przecież byłaby to rozmowa o niszczeniu Polski. A o tym nie będę z nikim rozmawiał.

Moglibyście rozmawiać o tym, jak rozładować obecny konflikt. Sytuacja, w której najważniejszy polityk partii rządzącej oskarża opozycję o próbę siłowego przejęcia władzy, jest naprawdę poważna.

– Prezes Kaczyński opisuje pucz, który miał się dokonać, ale w jego przekonaniu na całe szczęście się nie dokonał, bo udało się temu zapobiec w ostatniej chwili. Ukazuje więc sytuację potencjalną, do której nie doszło. Używa podobnych konstrukcji myślowych do tych stosowanych przez prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana po stłumieniu puczu w sierpniu tego roku. Mówi o inspiracji z zewnątrz, o odosobnionych grupkach, o tym, że władza reprezentuje naród. Widać zresztą, że w to został już wprzęgnięty cały aparat propagandowy państwa PiS. Jednolity przekaz nadawany jest z rządowych mediów, jednolity komunikat formułują politycy partii rządzącej.

To groźne, opozycja jest traktowana jako niemal fizyczne zagrożenie.

– Owszem, to może być groźne. Bo takie myślenie i działanie jest groźne dla przyszłości Polski. W tym wszystkim dostrzegam także element pozytywny: działania władzy związane z próbami łamania zasad demokracji w Sejmie wywołały zjednoczenie opozycji i mocne obywatelskie wsparcie dla naszego protestu.

Czy rzeczywiście opozycja – Nowoczesna, PO i PSL – chciała doprowadzić do zablokowania budżetu i wywołać kryzys w państwie?

– PiS ma większość w Sejmie. Może spokojnie, zgodnie z zasadami cywilizowanego parlamentaryzmu, na sali plenarnej, gdzie odbywają się obrady Sejmu, ten budżet uchwalić. Nasza propozycja jest prosta: przywrócenie obecności mediów w parlamencie, odwieszenie posła Szczerby i powrót do głosowania nad budżetem.

PiS tego nie chce przyjąć.

– Niestety. Dlatego też nie zamierzamy się cofnąć w obronie polskiego parlamentaryzmu. Przedstawiliśmy w Wigilię dziesięć podstawowych wartości demokracji, czyli „Dekalog wolności”, którego będziemy twardo bronić. Kluczowa będzie data wznowienia obrad Sejmu – 11 stycznia. Sala plenarna czeka na obrady Sejmu. A my w sali plenarnej.

gazeta

wyborcza.pl

„Ta niezdolność Kaczyńskiego do wycofania się może doprowadzić Polskę do katastrofy”. Adam Michnik w rozmowie z Justyną Dobrosz-Oracz o politycznym kryzysie i „ściemie”

Adam Michnik, Justyna Dobrosz-Oracz, 27.12.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21173639,video.html?embed=0&autoplay=1

‚To są nonsensy, próba okłamania części społeczeństwa’ – tak Adam Michnik komentuje słowa Jarosława Kaczyńskiego o rzekomym puczu. ‚Szlachetniej jest mówić, że się broni państwa przed puczem niż mówić, że z własnego idiotyzmu doprowadziło się do głębokiego kryzysu’. W 14. odcinku ‚I kto tu rządzi?’ redaktor naczelny Gazety Wyborczej prognozuje czy obecny kryzys jest punktem zwrotnym. Ostro krytykuje prezesa PiS. ‚Jarosław Kaczyński to człowiek, który nie potrafi się cofnąć. Nie potrafi się przyznać do pomyłki. Pod tym względem przypomina mi Stalina, który tak samo był nieomylny, choć oczywiście nie jest Stalinem, bo nie ma ofiar na sumieniu’. Jakie mogą być scenariusze na przyszłość? Czy to będzie rok rozprawy z mediami? Czy Kościół powinien się zaangażować w rozwiązanie kryzysu? I co uważa ze ściemę? Zobacz cały wywiad.

niezdolnosc

wyborcza.pl

 

c0tbwcaxuaehuj2

 

WTOREK, 27 GRUDNIA 2016

Neumann: Kuchciński od 16 dni nie pojawia się w Sejmie. Kryzys parlamentarny sam się nie rozwiąże

19:25

Neumann: Kuchciński od 16 dni nie pojawia się w Sejmie. Kryzys parlamentarny sam się nie rozwiąże

Przełomu nie ma i tak naprawdę nikt się go na razie nie spodziewa. PiS wyjechało na urlopy – mam wrażenie – i marszałek Kuchciński, który od 16 dni nie pojawia się w Sejmie, prezydent Duda wybrał się na narty i uważają, że kryzys parlamentarny, który wywołali, sam się rozwiąże. Sam się nie rozwiąże, trzeba będzie nad tym poważnie popracować – mówił Sławomir Neumann w rozmowie z Jarosławem Gugałą w „Gościu wydarzeń” Polsat News.

300polityka.pl

Rafał Zakrzewski

Gorzej niż pucz. To krwawy Majdan na Wiejskiej

27 grudnia 2016

Posłowie opozycji protestujący w Sali Plenarnej Sejmu (nie zapalono im świateł). Po lewej: Joanna Mucha (PO) i Adam Szłapka (N), w pierwszym rzędzie: Michał Szczerba (PO) i Kinga Gajewska (PO), w drugim rzędzie: Elżbieta Gapińska (PO) i Adam Korol (PO), w trzecim rzędzie: Marek Sowa (N)i Sławomir Nitras (PO).

Posłowie opozycji protestujący w Sali Plenarnej Sejmu (nie zapalono im świateł). Po lewej: Joanna Mucha (PO) i Adam Szłapka (N), w pierwszym rzędzie: Michał Szczerba (PO) i Kinga Gajewska (PO), w drugim rzędzie: Elżbieta Gapińska (PO) i Adam Korol (PO), w trzecim rzędzie: Marek… (Michał Szczerba (PO))

Tusk przyjeżdża z Brukseli, operator odcina sygnał telewizji, a poseł opozycji ostrzega, że coś się stanie. No pucz, panie, jak nic pucz!

Tak jak niegdyś do głów Polaków prezes Kaczyński, wierni mu politycy i media wtłaczali wytrwale prawdę o zamachu smoleńskim, tak dziś słyszymy o próbie puczu przygotowywanym przez opozycję.

Najwyższej sankcji teorii puczu udzielił Kaczyński w wywiadzie dla propisowskiego tygodnika „wSieci”. O ostatnich wydarzeniach w Sejmie i pod Sejmem mówi tak: „To była próba puczu. Sygnały o takiej możliwej próbie przejęcia władzy docierały już do nas wcześniej”. I dalej: „To była poważna próba sparaliżowania władzy w sposób siłowy, niedemokratyczny. Jej podstawą było założenie, że nie uchwalimy budżetu”.

W tym układanym przez Kaczyńskiego puzzlu – uzupełnionym jeszcze dwoma elementami, kwestią kanapek: „Byli przygotowani na tę akcję. Zamówili kanapki w Sejmie, mieli gotową scenę i zmobilizowany aktyw przed Sejmem” i kwestią mediów: „Brały bezpośrednio udział w próbie puczu, próbie ataku na Sejm”, a „potem pokazywały to, co się stało, w sposób całkowicie zakłamany – wszystko niby do siebie pasuje.

Zobacz: „Jaki prezes, taki pucz” – Andrzej Halicki w 3×3

Twórczo podąża tropem obsesji prezesa posłanka Pawłowicz w drugim propisowskim tygodniku „Do Rzeczy”: „Wszystko zostało bardzo dobrze zaplanowane, bo trudno uwierzyć w tyle nagłych zbiegów okoliczności. Dziwnym trafem Donald Tusk przyjeżdża z Brukseli, pouczając rząd i wspierając protestujących, dziwnym trafem Emitel przestaje nadawać sygnał telewizji publicznej, manifestacje wcześniej zostały zgłoszone w ratuszu, pani poseł Scheuring-Wielgus próbowała wnieść megafon na posiedzenie Sejmu, a poseł Kłopotek sugerował swoimi wypowiedziami, że coś się może stać”.

To się wszystko jednak kupy nie trzyma: dziwnym trafem kanapki zamówił pisowski marszałek Kuchciński, media nie atakowały Sejmu, a ludzie spontanicznie przyjechali pod Sejm, gdy zobaczyli, co się dzieje. Dziwnym trafem Tusk od dawna miał planowaną wizytę we Wrocławiu – Europejskiej Stolicy Kultury 2016, a poseł PSL Kłopotek różne rzeczy opowiada. No i też dziwnym trafem PiS – choćby nie wiem co robiła opozycja – może uchwalić budżet, mając większość w Sejmie, Senacie i swojego prezydenta.

Prezes i jego publicyści straszą też Majdanem. * Kaczyński („wSieci”): „To ewidentne. Czerpią z Majdanu (…). Nie wiem, jak Polsce można życzyć krwawych rozruchów”. * Piotr Semka („Do rzeczy”): „Posłowie opozycji już okupowali salę plenarną, więc gdyby demonstranci wdarli się do Sejmu, mogliby zacząć okupować budynek i zrobić z parlamentu »polski Majdan«”. * Wojciech Wybranowski („Do rzeczy”): „Odsunięci od władzy politycy i dziennikarze mediów bliskich koalicji PO-PSL od dawna nie ukrywali, że widzą przewrót zorganizowany na wzór kijowskiego Majdanu jako sposób na odsunięcie PiS od władzy”.

Jakby tego wszystkiego było mało, Kaczyński pokazuje prawdziwą stawkę tej wojny z opozycją: „Zwycięstwo tamtej strony oznacza w ogóle likwidację w Polsce wolności”. A słowa te wybrzmiewają tym mocniej, że wypowiada je w „wSieci” laureat nagrody Człowiek Wolności za rok 2016. Przyznanej prezesowi przez kogo? Ano przez tygodnik… „wSieci”.

Z teorią puczu nie ma żartów. Trzeba ją rozwiewać jak mgłę smoleńską, żeby się na lata nie zalęgła w naszych głowach.

operator

wyborcza.pl

Powrót Tuska na białym koniu na wybory prezydenckie?

Agnieszka Kublik, 27 grudnia 2016

Jarosław Kaczyński i Donald Tusk w Sejmie w grudniu 2010 r.

Jarosław Kaczyński i Donald Tusk w Sejmie w grudniu 2010 r. (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

– Zimny prysznic, ale i całkiem solidny przyczółek – taki sondaż, z którego wynika, że 63 proc. Polaków nie czeka na polityczny powrót Donalda Tuska komentuje prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego

Tuż przed Wigilią, pracownia Millward Brown dla „Faktów” TVN i TVN24, zadała 1020 Polakom następujące pytanie: „Czy oczekuje Pan(i), że Donald Tusk wróci na stałe do Polski i zaangażuje się w polską politykę?”.

63 proc. respondentów udzieliło odpowiedzi negatywnej, 25 proc. – pozytywnej, a 12 proc. – nie miało zdania.

Donald Tusk, szef Rady Europy (jego 2,5-letnia kadencja upływa pod koniec maja przyszłego roku) ostatnio często komentuje wydarzenia w Polsce. Przed świętami podczas ceremonii zamknięcia Europejskiej Stolicy Kultury we Wrocławiu (kiedy wybuchł kryzys parlamentarny, związany min. z głosowaniem nad budżetem) oceniał, że PiS powinien mieć „respekt wobec ludzi, wobec zasad i wartości konstytucyjnych, ustalonych procedur i dobrych obyczajów”.

PiS już wcześniej zapowiedział, że Tusk przed wyborami na szefa Rady Europejskiej może nie dostać poparcia polskiego rządu. – W Polsce toczą się postępowania i w Sejmie, i w prokuraturze, które mogą doprowadzić do tego, że zostaną mu postawione jakieś zarzuty. Czy taka osoba powinna stać na czele Rady Europejskiej? – pytał retorycznie kilka tygodni temu prezes PiS Jarosław Kaczyński (wywiad dla „Polska The Times”). A szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski dodawał: „Dzisiaj nie mam żadnych argumentów, żeby pana Tuska poprzeć na jakiekolwiek stanowisko w Unii Europejskiej. Ale ma jeszcze sześć miesięcy, może nas przekona”.

Najnowszy wywiad prezesa PiS dla tygodnika „wSieci” rozwiewa wszelkie wątpliwości. – To człowiek, który wedle mojej wiedzy może stanąć w obliczu zarzutów karnych i wedle mojej wiedzy nie chodzi tylko o Smoleńsk – Kaczyński znów insynuuje, że były premier może być przestępcą. Kaczyński dodaje, że nie obawia się powrotu Tuska, ponieważ byłby to powrót przegranego, a nie zwycięzcy.

Wynik może uśpić Jarosława Kaczyńskiego

– Wynik Donalda Tuska o zimny prysznic, ale i całkiem solidny przyczółek – ocenia jednak politolog Jarosław Flis. Podkreśla, że w 63 proc. niechętnych Tuskowi znaleźli się też ci, którzy nie chodzą na wybory (w ostatnich wyborach prezydenckich frekwencja w II turze wyniosła 55,34 proc.). – Ci, co nie głosują, są ogólnie zniechęceni do polityki, a więc i do Donalda Tuska – analizuje Flis.

– Dla uproszczenia analizy zakładam, że niegłosujący w wyborach są równo reprezentowani we wszystkich odpowiedziach. Zsumowując tych, którzy na Tuska czekają (25 proc.) i nie mówią, że go nie chcą (12 proc.), i dzieląc to na pół, możemy ocenić, że ok. 18 proc. może czekać na powrót Tuska na białym koniu. To solidny przyczółek, ale i wyzwanie. Nie tylko dla Tuska, ale też dla całej Platformy i Nowoczesnej Ryszarda Petru.

Według Flisa, Tusk może wystąpić przed wyborami parlamentarnymi (2019 r.) jako najważniejszy polityk opozycji. – Grzegorzowi Schetynie i Ryszardowi Petru łatwiej ustąpić miejsca Tuskowi niż sobie nawzajem – ocenia Flis.

Jego zdaniem ten wynik może być usypiający dla Jarosława Kaczyńskiego, bo prezes PiS może założyć, że większość Polaków na Tuska nie czeka, więc nie ma się czym przejmować. – A przecież Tusk jest dla Kaczyńskiego przeciwnikiem cięższej wagi niż była premier Ewa Kopacz czy były prezydent Bronisław Komorowski – mówi Flis – Tusk jest symbolem wygranej z Kaczyńskim w 2007 i w 2011 r.

Zobacz: Dlaczego Jarosław Kaczyński chce „ściągnąć” do Polski Donalda Tuska?

Tusk przyciągnie stary elektorat PO?

Dla prof. Henryka Domańskiego, socjologa z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, te 63 proc. to nie tyle niechęć wobec powrotu Tuska, co ocena szans na jego powrót, bo PiS, nie popierając go na kolejną kadencję, osłabia jego pozycję polityczną.

– Dla Platformy to jest sytuacja złożona – mówi prof. Domański – Część jej liderów nie czeka na Tuska, bo dla nich to by było naruszenie nowego status quo. Pozycja Schetyny się powoli stabilizuje, ma swoich ludzi. Zresztą nawet jak Tusk tyle lat wygrywał, to nie ma pewności, że znów będzie miał sukcesy. Dla drugiej części Platformy to dobry wynik, bo liczą, że Tusk pomoże przyciągnąć do PO stary, liczny elektorat, ten z 2007 r.

W 2007 r. w przyspieszonych wyborach parlamentarnych PO dostała 41,5 proc. głosów, poparło ją 6,7 mln Polaków. PiS – po dwóch latach urządzania w Polsce IV RP – miał poparcie 32 proc. (na partię Kaczyńskiego zagłosowało 5,1 mln głosów). Frekwencja była jak na nasze warunki niezła, Platformie udało się wtedy zmobilizować do głosowania 53,8 proc., w tym m.in. młodych, przestraszonych PiS-owskimi zapędami kontrolowania wszystkich demokratycznych instytucji.

W ostatnich wyborach na Platformę zagłosowało 3,6 mln Polaków (24, 09 proc.). Nowoczesna zgarnęła 1,1 mln głosów (7,6 proc.). Czyli w sumie o 1 mln głosów mniej niż zwycięski PiS (dostał 5,7 mln głosów, czyli 37,5 proc.).

Prof. Domański: – Tusk jest doświadczonym politykiem i wie, że powrót do lat 2007-14 nie jest możliwy, więc na pewno myśli, co dalej ze sobą politycznie zrobić, co mu się opłaca. Jeśli nie zostanie szefem RE, to będzie musiał wrócić. Może wybierze model Aleksandra Kwaśniewskiego: sympozja, wykłady, organizacje charytatywne? Jego suckes jest porównywalny z sukcesem Kwaśniewskiego.

A co ten wynik znaczy dla PiS? – Prof. Domański: Dla Jarosława Kaczyńskiego to dobra wiadomość. Bo powrót Tuska to zagrożenie dla PiS, a przede wszystkim dla pozycji prezydenta Andrzeja Dudy. Tusk z opozycyjnych liderów ma największe szanse wygrać z nim wybory prezydenckie w 2020 r. To też dobra wiadomość dla PiS przed wyborami parlamentarnymi, bo powrót Tuska mógłby oznaczać próby integracji opozycji, a na pewno wzmocnienia Platformy. Kaczyński myśli, że zjednoczenie PO i N jest niemożliwe, ale Tusk mógłby doprowadzić do scalenia starego elektoratu PO i przeciwników PiS i tych, którzy oceniają, że Kaczyński zagraża demokracji. Bo Tusk nadal jest symbolem zwycięstw Platformy z PiS-em.

Nie chcą żeby wracał, bo chcą żeby został na czele Rady Europejskiej

Nieco inaczej na te wyniki spoglądają w Platformie. Rafał Grupiński ocenia, że pewnie część z tych, co na Tuska w Polsce nie czeka, chce, by został w RE na drugą kadencję. – Część widzi w Tusku wspólnego kandydata w wyborach prezydenckich. Gdyby Tusk został na kolejną kadencję, wróciłby do Polski silniejszy. I razem ze Schetyną i Petru walczyliby z Kaczyńskim.

A dla Schetyny to dobra wiadomość, że Polacy na Tuska nie oczekują? Grupiński: Nie, są w kontakcie telefonicznym i nie walczą ze sobą o przywództwo w PO.

Sławomir Neumann, szef klubu PO: – Pytanie jest nieprecyzyjne, więc interpretacje mogą być różne. Tak to jest z sondażami. Pewnie gdyby zapytać, czy Polacy są dumni, że Polak jest na czele Rady Europy, to by się okazało, że większość jest dumna.

– Moim zdaniem, wielu Polaków ocenia, że Tusk wypełnia w Europie ważną rolę i powinien tam zostać. Nie oczekują jego powrotu do kraju, bo wiedzą, że mamy Polaka na najwyższym stanowisku w Unii i musimy tego pilnować – podsumowuje Neumann.

Tusk jako wspólny kandydat opozycji w wyborach prezydenckich? – Dziś nie widzę lepszego, ale Tusk musiałby sam chcieć. Nie wiem, czy chce, jeszcze za wcześnie na jakieś deklaracje, do wyborów prawie 4 lata.

powrot

wyborcza.pl

Zakładając fundację, statut napisali tak, jak z pewnością zrobiłaby to Agnieszka

Wysłuchała Angelina Kosiek, 23 grudnia 2016

Jadwiga i Zbigniew Skrobaccy ze zdjęciem córki Agnieszki

Jadwiga i Zbigniew Skrobaccy ze zdjęciem córki Agnieszki (MICHAŁ WALCZAK)

AKADEMIA OPOWIEŚCI. Była niesamowitą śmieszką, miała artystyczną duszę, chciała spełniać marzenia. A jaka była dumna, że może pójść głosować w wyborach. Zawsze będzie dla nich najważniejsza. Zakładając fundację, statut napisali tak, jak z pewnością zrobiłaby to Agnieszka.

Agnieszka zmarła niemal dokładnie dziewięć lat temu. Miała niespełna 19 lat… O Córce opowiedzieli nam rodzice, Jadwiga i Zbigniew Skrobaccy.

Agnieszka miała bardzo złożoną osobowość. Z jednej strony o wielu rzeczach myślała bardzo poważnie, z drugiej strony – często się śmiała, żartowała. Była harcerką. Wiedziała, że przez zabawę też można się uczyć.

Była pianistką, kochała taniec, narty, żagle, ciągnęło ją w świat. Świetnie pisała, kochała oglądać filmy. Pamiętam, że gdy skończyła 18 lat, była bardzo dumna, że w 2007 roku mogła pójść głosować. I wszystkich do tego zachęcała. Jednocześnie była normalną nastolatką, naszym ukochanym dzieckiem, które budziło wielkie nadzieje. Aga chciała spełniać swoje marzenia, a innych do śmiałych marzeń zachęcała.

Kochała towarzystwo, było jej niezmiernie potrzebne, potrzebna jej była wspólnota w radości i działaniu. Była jedynaczką, a chcieliśmy, żeby nauczyła się, że są też inne dzieci. Gdy była mała, chodziłam z nią do domu dziecka przy ulicy Toporowskiego w Kielcach. Od początku była gotowa do wolontariatu.

Dostała się na studia w SGH. Mocno ją namawiałam, by została jeszcze rok w Kielcach i skończyła szkołę muzyczną. Powiedziała mi wtedy: „Słuchaj, mamo, nawet nie ma możliwości, by zrezygnować! Z SGH nikt nie rezygnuje”.

Chyba nie lubiła Warszawy, bo bez przerwy jeździła do Krakowa. Wielu jej przyjaciół tam studiowało. Gdy przyjechała do domu na Boże Narodzenie, często powtarzała, że to jej ukochane Kielce. Wyglądało na to, że jest bardziej zagorzałą kielczanką od nas.

Nasza ukochana córka zmarła 3 stycznia 2008 roku. Na sylwestra pojechała pod Zawiercie na imprezę z kolegami z harcerstwa. Tam zachorowała, kiedy przyjechała do domu, źle się czuła. 2 stycznia wróciłam z pracy, dzwoniłam nawet do lekarki i dopytywałam, czy mam ją gdzieś zawieźć. Usłyszałam, że powinna wziąć coś na gorączkę, a rano się zgłosić do lekarza.

O piątej rano następnego dnia Aga obudziła się i powiedziała, że ma straszne bóle. Wezwaliśmy pogotowie. Cały czas była przytomna, sama usiadła na wózek ratowników z pogotowia. O dziewiątej rano dowiedzieliśmy się, że była reanimowana. Potem, że nieskutecznie… To była sepsa. Dla lekarzy to też był szok. Nic nie działało, mówiono nam, że nie wiedzieli, co robić.

Po śmierci Agnieszki pierwsi przyszli harcerze. Przychodzili całymi grupami i pojedynczo, zachowywali się jak u siebie w domu, po prostu byli z nami. Nie okazywali współczucia, nie deklarowali, że chcą nam pomóc. Te dzieciaki po prostu piły z nami herbatę i gadaliśmy. Nas zmuszało to do normalności.

W sytuacji wielkiego nieszczęścia wiele osób nie potrafi się zachować. Dlatego sporo osób uciekło z naszego życia. To naturalne. My, mimo tych przeżyć, chyba też nie potrafimy zachować się w podobnych sytuacjach.

Już po śmierci znaleźliśmy zapiski córki. W 2004 roku napisała: „Dusza ulatuje z człowieka tak samo, jak uczeń wybiega ze szkoły, szybko i radośnie. Cytat pochodzi z jednego z tych filmów, których się nie zapomina”. To wszystko Aga napisała. Kolejny: „Mam nadzieję, że śmierć jest radosna i że nigdy nie będę musiała tu wracać”. To z filmu „Frida”.

Rozpaczy nie da się opisać. Tylko ci, którzy to przeżyli, wiedzą, jak to jest. Ten ból nigdy nie znika. Tęsknota jest coraz większa. Ale musimy wierzyć, że na tym świecie każdy żyje po coś. Uważamy, że nasza córka najwyraźniej tu swoje zadania wypełniła. Choć pytanie „dlaczego?” wisi nad nami cały czas. I nie można znaleźć na nie odpowiedzi. Nam pozostaje wierzyć, że Aga z nami jest i jest naszym aniołem.

Przyśniło mi się kiedyś, że jej pianino stało w wielkim jeziorze z moich łez, a ja klęczę na brzegu i cały czas płaczę. Bo w pewien sposób wypłakałam takie jezioro. W samotności.

Wiedziałam wtedy, że nie przestanę płakać, ale przecież człowiek budzi się każdego dnia i musi jakoś zagospodarować kolejny dzień. Oddawanie się tylko rozpaczy nie ma sensu, trzeba coś znaleźć w życiu, w jakiś sposób zagospodarować czas. Całe życie tym sensem była dla mnie moja Aga.

I tak powstała myśl o fundacji im. Agi Skrobackiej „Wiatr w Żagle”. Powstała dzięki czynnej pomocy naszych przyjaciół, ludzi wielkiego serca. Ustaliliśmy, że z jej wsparcia będzie korzystać młodzież od 16. do 26. roku życia. Pisząc statut, wzięliśmy pod uwagę to, co mówiła Aga. Działała w organizacji i denerwowała się, że wszystkie stanowiska obsadzają starsi, którzy nie chcą słuchać młodych. Nasza fundacja obok zarządu ma radę młodzieżową, która może nawet zablokować decyzje zarządu. Utrzymuje się tylko dzięki darowiznom osób wpłacających mniejsze lub większe kwoty. Systematycznie. Dzięki temu mamy do dyspozycji pieniądze na stypendia czy nagrody.

Swoją traumę staraliśmy się przekształcić w coś dobrego dla innych dzieci, znów ożywić nasze serca. Nasi beneficjenci są naprawdę cudowni. Wzruszamy się, czytając ich prace czy wnioski o granty. Często widzimy, jak młodzi są to ludzie, a jednocześnie jak wiele już osiągnęli.

W tym roku bardzo poruszyła nas historia utalentowanej flecistki. Mieszkanie jej rodziny zostało okradzione. Stracili wszystko, również wypożyczony ze szkoły muzycznej flet. Dyrektor szkoły zażądał zwrotu 15 tys. zł, bo tyle kosztował instrument. Rodzina Zosi zaapelowała o pomoc w mediach, reakcja ludzi była natychmiastowa. My też włączyliśmy się do akcji, ale dosyć późno, bo bardzo szybko udało się zebrać prawie całą potrzebną kwotę.

6 stycznia 2017 roku wręczymy Zosi grant na 4 tys. zł. Może uda jej się kupić w przyszłości własny flet?

Unikamy sytuacji, że wspieramy tylko bardzo biednych. Skupiamy się na wspieraniu rozwoju, w tym artystycznego, zdolnych i pracowitych. Jeśli ktoś może pojechać na konkurs za granicę albo ambitnie studiować w innym mieście, warto dać mu szansę. Chcemy wspomagać młodych ludzi w realizacji ich marzeń. Zwracamy też uwagę na to, czy działają w jakichś organizacjach. Kalendarz naszej córki był gęsto zapisany terminami. Szkoła muzyczna, zbiórka w harcerstwie, jeszcze jakieś spotkanie, codzienne ćwiczenia na instrumencie. Często stawiała sobie wymagania – a to, że przeczyta „Boże igrzysko” Normana Daviesa, a to, że nie będzie się spóźniać. Podziwialiśmy ją, bo wiem, że wielu dorosłych, nawet uważających się za menedżerów, w porównaniu z jej pracą nad sobą uchodziłoby za leniwych.

Niekiedy docierają do nas historie młodych ludzi, którzy dzięki naszemu konkursowi uwierzyli we własne możliwości. Było na przykład tak, że w jednej dziedzinie życia doskonale sobie radzili, ale bali się matury z matematyki. Grant z naszej fundacji dodał im wiary we własne możliwości.

Bardzo ich podziwiamy. Miłość do córki przelewamy w jakiejś części właśnie na nich.

Cały czas mamy kontakt z przyjaciółmi Agnieszki. Skończyli studia, właśnie zakładają rodziny. Oczywiście nie chcemy się narzucać, oni mają swoje życie. Zawsze okazują nam dużo ciepła. Gdy na nich patrzymy, to wyobrażamy sobie, jak by to było, gdyby nasza córka żyła. Tyle czasu już minęło, a mnie się wydaje, że to wszystko się stało wczoraj.

NAJWAŻNIEJSZY CZŁOWIEK W MOIM ŻYCIU

to temat Akademii Opowieści, akcji, do której „Gazeta Wyborcza” zaprasza swoich czytelników, widzów i internautów. Namawiamy do opisania najważniejszego dla Was człowieka.

Autorom opowieści, które będą podobały się nam najbardziej – zaoferujemy pomoc dziennikarzy „Dużego Formatu” w przygotowaniu tekstów do druku. Najlepsze opublikujemy.

W nowym roku nasi mistrzowie Mariusz Szczygieł, Michał Nogaś i Włodzimierz Nowak zapraszają na warsztaty Akademii do 12 miast w Polsce. Będziemy uczyć, jak dobrze opisać Waszego bohatera.

Do Akademii będziemy powracać w „Dużym Formacie”, a szczegóły znaleźć można w naszym serwisie Akademia Opowieści.
Termin nadsyłania prac podamy w styczniu.

 

wyborcza.pl

Paweł Wroński

Pucz opozycji? Polską polityką rządzi paranoja prezesa Kaczyńskiego

27 grudnia 2016

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Sławomir Kamiński)

Kiedy analiza polityczna zamienia się w analizę psychologiczną jednego człowieka, sytuacja w państwie zaczyna być groźna.

Oznacza to bowiem, że decyzje władzy mogą być uzależnione od mniej lub bardziej paranoicznych wizji podsycanych przez usłużnych propagandzistów. Im zaś zależy na mówieniu tego, co przywódca chciałby usłyszeć. Dlatego władza skłonna będzie używać w polityce środków nieadekwatnych do rzeczywistości, ale adekwatnych do swoich wyobrażeń.

Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „wSieci” potwierdza w pełni lansowaną przez kierownictwo tego tygodnika teorię, że podczas grudniowego głosowania budżetowego w Sejmie doszło do próby puczu. Opozycja – zdaniem Kaczyńskiego – celowo zablokowała mównicę, by nie dopuścić do przegłosowania budżetu. Ostatecznie budżet został przegłosowany w skandalicznych warunkach, najprawdopodobniej z naruszeniem zasad demokracji parlamentarnej, przez posłów PiS w Sali Kolumnowej.

Dowodem na pucz miałyby być – według prezesa PiS – zamówione na posiedzenie Sejmu… kanapki. Tyle że kanapki do Sejmu zamówił marszałek Marek Kuchciński z PiS.

Celem opozycji – według Kaczyńskiego – było nieprzegłosowanie budżetu i zdestabilizowanie państwa. Tylko że to PiS ma większość do przegłosowania budżetu. Nawet, gdyby tego nie zrobiono na grudniowym posiedzeniu Sejmu, państwo mogłoby spokojnie funkcjonować na podstawie prowizorium budżetowego. Sejm, który nie uchwalił budżetu, może zostać rozwiązany przez prezydenta. Ale tym prezydentem jest Andrzej Duda – polityk nieskłonny do jakiegokolwiek sprzeciwu wobec prezesa PiS. Duda w ostatnim wywiadzie dla „Gazety Polskiej” też twierdzi, że opozycja „wzniecała niepokoje społeczne”.

Przywoływanie przykładu kijowskiego Majdanu, który opozycja jakoby chciała w Warszawie „krwawo” powtórzyć, też nie ma większego sensu. Majdan to była przecież pokojowa demonstracja, do której to władza zaczęła strzelać.

Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego można byłoby tłumaczyć w racjonalno-cynicznych kategoriach. Lider rządzącej partii stara się stanem nadzwyczajnym – wymyślonym puczem – uzasadniać karygodne złamanie parlamentarnych procedur przez partię rządzącą. Chce mobilizować własny elektorat i poszczuć go na demonstrantów.

Jednak uprzednie działania państwa, np. wydanie nakazu sprawdzania, czy „puczyści” nie osłabiają sygnału TVP Info, wskazują, że to nie jest gra; władza odbiera zagrożenie na serio. Według informacji z drugiej ręki Jarosława Kaczyńskiego tak bardzo przestraszył widok młodych ludzi blokujących jego limuzynę wyjeżdżającą z Sejmu, że politycy PiS zostali zobowiązani do głoszenia jednolitej wersji: opozycja chciała legalnie wybraną władzę obalić siłą i tę groźbę udało się udaremnić.

Rodzą się niebezpieczne konsekwencje dla państwa. Użycie słowa „pucz” przez Jarosława Kaczyńskiego to zamknięcie jakiejkolwiek szansy na polityczny kompromis. Puczystów, którzy wszak dążą do siłowego przejęcia władzy, zwalcza się i eliminuje, a nie zawiera z nimi kompromisy.

Część polityków i komentatorów traktuje śmiechem wynurzenia Kaczyńskiego o puczu. Ale lider PiS jest śmiertelnie poważny. Skoro tak, Kaczyński te żarciki i śmiechy z paranoicznych teorii potraktuje jako obrazę albo dalszy element spisku. Dochodzimy do impasu – przyjęcie przez drugą stronę za podstawę racjonalnej dyskusji paranoicznych założeń oznaczałoby zgodę na to, by to one kształtowały polską politykę.

Historia zna wiele przykładów, kiedy przywódcy o dyktatorskich skłonnościach groźbą puczu uzasadniali ograniczanie wolności: słowa, mediów, zgromadzeń i w końcu działalności politycznej. Czynili to „dla dobra państwa”, „dobra suwerena”. Zwykle kończyło się to dla państwa katastrofą.

Zobacz też: „Jaki prezes, taki pucz” – Andrzej Halicki w 3×3 u Doroty Wysockiej-Schnepf

 

sytuacja

wyborcza.pl

Wybiła godzina Europejskiej Unii Obronnej

Wiele mniejszych unii mieści się w wielkiej Unii Europejskiej. Są one odpowiedzią na bieżące wyzwania – z wyjątkiem unii monetarnej, która była świadomą ucieczką w przyszłość. Unia fiskalna i bankowa jest wnioskiem z kryzysu, który ujawnił, że strefa euro nie jest przygotowana na globalne wstrząsy. Unia energetyczna jest reakcją na nadużywanie przez Gazprom szantażu gazowego jako broni politycznej.

Nadszedł czas, by uzupełnić Unię Europejską o wymiar bezpieczeństwa w dosłownym rozumieniu tego słowa. Geopolityczny optymizm końca XX wieku jest wspomnieniem. Mnożą się zagrożenia za wschodnią granicą Unii i po drugiej stronie Morza Śródziemnego. Prezydentura Donalda Trumpa stawia znak zapytania tam, gdzie dotąd widzieliśmy ostateczne gwarancje bezpieczeństwa Europy. Wybory kadrowe Trumpa nie redukują niepewności. Rex Tillerson jako szef dyplomacji jest laureatem Orderu Przyjaźni, odebranego z rąk Putina. Michael Flynn, nominowany jako doradca ds. bezpieczeństwa płacił spore pieniądze za kolację w towarzystwie Putina. Skoro nie wiemy jak to wpłynie na przyszłość NATO, trzeba się asekurować na złe czasy i znaleźć europejską polisę ubezpieczeniową. Trzeba wziąć odpowiedzialność za bezpieczeństwo Starego Kontynentu.

Europejska Unia Obronna nie jest alternatywą dla NATO. Jest uzupełnieniem. Nie tworzy nowej armii, lecz buduje na istniejących zalążkach, typu Eurokorpus i „grupy bojowe”. Polega na koordynacji i szukaniu synergii, zamiast dublowania wysiłków i wydatków. Nawet bez Wielkiej Brytanii, wydatki zbrojeniowe Unii to prawie dwukrotność tego, na co może sobie pozwolić Rosja (ok. 100 mld. dol). Sednem nie jest milionowy europejski fundusz obronny, lecz miliardowe oszczędności, jakie daje współpraca. Unia Europejska zaczęła się od Wspólnoty Węgla i Stali. Unia obronna powinna się zacząć od wspólnoty przemysłów militarnych.

Jest to projekt, który niekoniecznie musi porywać Portugalczyków, czy Irlandczyków. Mają inne problemy. Powinien być najbardziej zrozumiały na wschodniej flance NATO, sąsiadującej z Rosją. Tu jednak dzieją się dziwne rzeczy, których nie można było wywróżyć kilka lat temu. Strategiczny partner Kaczyńskiego, premier Orban, ostentacyjnie flirtuje z Putinem. W całej Europie Wschodniej, coraz większy wpływ na politykę zyskują oligarchowie, powiązani interesami z Moskwą.

Najbardziej zdumiewa Polska. W czasach niepewności, rząd jest samoistnym źródłem dodatkowej niepewności. Mamy pierwszego w dziejach ministra obrony narodowej, który osłabia obronność własnego kraju. Odchodzi profesjonalne dowództwo armii, zakorzenione w NATO i wiarygodne dla naszych partnerów. Macierewicz tworzy amatorską, quasi-prywatną Obronę Terytorialną za państwowe pieniądze. Zerwano kontrakt na Caracale, który był zaproszeniem do współpracy ze strony największego potencjału militarnego UE – Francji. W kwestii unii obronnej Warszawa jest „za, a nawet przeciw”. Jakie jeszcze ryzykowne niespodzianki przyniesie „dobra zmiana” w Nowym Roku 2017?

naTemat.pl

Redaktor naczelny Forbes o Majdanie.

c0rk7o4wqaaiwjh

 

Szydło: Opozycja nie przedstawia projektów ustaw. „Premier kłamie”

mk, 27.12.2016

Beata Szydło

Beata Szydło (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Beata Szydło zarzuca partiom opozycyjnym, że nie przedstawiają projektów ustaw „gospodarczych i prospołecznych”. Tymczasem każdy klub składał w tej kadencji takie propozycje.

Premier Beata Szydło w ostatnim wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej skrytykowała działania opozycji. Zasugerowała, że parlamentarzyści nie mają konkretnych pomysłów, a zajmują się jedynie atakowaniem partii rządzącej.

„Jeżeli opozycja przedstawi jakieś projekty ustaw gospodarczych, prospołecznych, będziemy się nad nimi pochylać. Tyle, że takich projektów nie ma” – mówiła szefowa rządu.

Tymczasem zarówno na stronach sejmowych i klubów parlamentarnych można zapoznać się z projektami opozycji, które trafiały do marszałka Sejmu. Niektórzy politycy partii opozycyjnych zarzucają Beacie Szydło kłamstwo i wyliczają te pomysły, które w ciągu ostatniego roku przedstawiali marszałkowi.

Platforma Obywatelska

Wśród projektów ustaw złożonych przez PO w tej kadencji znalazł się m.in. projekt zakładający wypłatę 500 zł dla wszystkich dzieci do 18. roku życia niezależnie od dochodów na członka rodziny, a jednocześnie wprowadzający uproszczenie procedur wypłat. Później PO zaproponowała kolejną, bardziej szczegółową ustawę, która zakłada pomoc finansową dla każdego niepełnosprawnego dziecka.

– Pani premier albo nie mówi prawdy, albo nie ma pełnej wiedzy. Prawdomówność jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Dezinformacja to sposób sprawowania władzy przez PiS  – mówi posłanka PO Magdalena Kochan.

Nowoczesna

Nowoczesna zaproponowała ustawy wprowadzające m.in. obniżenie stawki podatku liniowego z 19 proc. na 15 proc. oraz zwiększenie kryterium dochodowego dla osób pobierających świadczenia z Funduszu Alimentacyjnego. Partia wniosła także projekt dyscyplinujący finanse publiczne i zakładający walkę z deficytem.

– Dotychczas PiS nie przyjął żadnej ustawy, którą zaproponowała opozycja. Pani premier w sposób świadomy kłamie – komentuje posłanka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer.

Kukiz ’15

Klub złożył projekty m.in. pomocy dla „frankowiczów” (traktowanie kredytów we frankach tak, jak w złotówkach), obniżające kwotę wolną od podatku dla posłów i senatorów, obniżające stawkę VAT na e-booki, wprowadzające dodatki pieniężne dla kombatantów II wojny światowej.

– Projekty albo tkwią w zamrażarce przez wiele miesięcy albo są odrzucane na pierwszym czytaniu – mówi Piotr Apel z Kukiz ’15. – Być może marszałek Sejmu Marek Kuchciński ukrywa te projekty przed panią premier. Trudno uwierzyć, żeby świadomie i celowo mijała się z prawdą – dodaje.

PSL

Polskie Stronnictwo Ludowe składało m.in. projekt zakładający możliwość przejścia na emeryturę po 40 latach pracy. Partia proponowała też wprowadzenie zasady „Złotówka za złotówkę” do programu 500+ – w przypadku przekroczenia progu dochodowego świadczenie byłoby pomniejszane o kwotę, o jaką przekroczone zostało kryterium. Ludowcy chcą też wprowadzenia dodatków do emerytur dla byłych członków ochotniczej straży pożarnej.

– Nie ma woli współpracy ze strony PiS-u, jest tylko pustosłowie ze strony pani premier – mówi Jakub Stefaniak z PSL. – Może pani premier nie interesuje się tym, jakie projekty wpływają do kancelarii Sejmu? – zastanawia się.

Zobacz także: Marszałek Kuchciński i jego wizja obrad. Tak polityk PiS-u tłumaczy się z decyzji, które wywołały kryzys polityczny w Polsce

szydlo

gazeta.pl

WTOREK, 27 GRUDNIA 2016

W czwartek posiedzenie rządu

13:16

W czwartek posiedzenie rządu

W tym tygodniu pierwsze po świętach posiedzenie rządu. W porządku obrad 4 projekty.

11:55

Petru: „Pucz kanapkowy” nie miał miejsca. Sam Kuchciński zaproponował, żeby zamówić kanapki

– Sam Kuchciński zaproponował zamówienie kanapek – bodajże 500. Sam byłem na tym spotkaniu. Niech Kaczyński albo sprawdza informacje, albo niech nie wciska ludziom kitu. „Pucz kanapkowy” nie miał miejsca. Pucz może być przeprowadzony przez wojsko, tu akurat element militarny na teren Sejmu wprowadził min. Błaszczak. Kuchciński, który zamówił kanapki, musi dostać reprymendę od Kaczyńskiego. Mówienie, że to wszystko było przygotowane jest skandaliczne. Fakty są przekłamywane – powiedział Ryszard Petru w Sejmie.

11:41

Petru: Nie możemy sobie pozwolić na to, by były dwa parlamenty

– My jesteśmy na sali po to, by pokazać że problem jest poważny. Apelujemy do PiS, by się wycofał. My będziemy podejmować jeszcze inne działania – o których nie chcę jeszcze mówić – by to było skuteczne. Nie możemy sobie pozwolić na to, by były dwa parlamenty. Są różnego rodzaju formy prawne, które pomogą nam zmusić PiS do działania zgodnego z prawem. Po jakimś czasie Polacy, samorządy zaczną kwestionować wydatki budżetu. Pogrążymy się w jeszcze większym chaosie. PiS ma jeszcze kilka dni na reakcję. My nie chcemy eskalacji, ale gdy czytam świąteczne wywiady Kaczyńskiego, to ręce opadają. On nie tylko kłamie, ale też dąży do konfrontacji – powiedział w Sejmie Ryszard Petru.

11:26
PetruSejm2

Petru: Zaapeluję do Polaków o pojawienie się przed Sejmem 11 stycznia, jeśli nie będzie ze strony PiS woli rozwiązania kryzysu

– Mówienie o puczu w sytuacji, gdy PiS łamie prawo jest niepoważne. Na jutro zwołałem zarząd Nowoczesnej, tak byśmy podjęli decyzję jakiego rodzaju kroki mamy podjąć 11 stycznia. Dla nas jest to nie do zaakceptowania, by obrady Sejmu przenieść do Sali Kolumnowej. Jeżeli okaże się do 11 że nie będzie ze strony PiS jakiejkolwiek woli rozwiązania tego napiętego kryzysu państwa, to będę apelował do Polaków, by jak najliczniej zebrali się tego dnia przed Sejmem. Tak, aby wywrzeć w pewnym sensie polityczną presję. W tym roku mamy jeszcze 5 dni, by problem rozwiązać. Oczekiwałbym poszukiwania rozwiązania kryzysu, bo inaczej nasz kraj będzie się staczał – powiedział w Sejmie Ryszard Petru.

10:02
jurek

Marek Jurek: Metody, po które sięga opozycja będą miały fatalne konsekwencje dla polskiego parlamentaryzmu

– W konfliktach politycznych powinna obowiązywać zasada deeskalacji. Tymczasem naruszenie tradycyjnej roli Bożego Narodzenia – gdzie powinno się wyciszać spory – to jest rzecz niedobra. A okupacja stołu prezydialnego to jest rzecz, która się jeszcze nie zdarzyła. Jeśli chodzi o plakietkę – to jest rzecz uprawniona. Prezes Kaczyński przez 15 minut transmitował z tabletu wystąpienie prof. Glińskiego. To się mieści w pewnej konwencji. Nie ułatwia [współpracy] to jak bardzo PiS kontroluje prezydium Sejmu. Nie ma nawet oddania składu koalicji – nie ma wicemarszałków z SP czy Polski Razem. [Ale] Metody, po które sięga opozycja będą miały fatalne konsekwencje dla polskiego parlamentaryzmu – powiedział w „Salonie politycznym Trójki” Marek Jurek.

Jurek: Liczyłem na prezydenta

Ewentualny mediator powinien oczekiwać od obu stron odejścia od skrajnych stanowisk. Od strony opozycyjnej od stwierdzenia nielegalności głosowania do reasumpcji, od strony większości odejścia od postulatu reasumpcji głosowania. Nie widać mediatora. Liczyłem na prezydenta, on chyba nie chce tej roli podjąć.

09:28

Kluzik-Rostkowska: Gdyby Kaczyński miał rację, oznaczałoby, że Brudziński i Kuchciński są z nami. To oni są autorami pomysłu kanapek

Gdyby Jarosław Kaczyński miał rację, oznaczałoby, że Joachim Brudziński i Marek Kuchciński są z nami, ponieważ to oni są autorami pomysłu kanapek. Natomiast o ile – mam poczucie – Kaczyński jest w histerii, tak bardzo boi się, że straci choć kawałek kontroli, że wysuwa tak absurdalne oskarżenia w stronę opozycji, o tyle otoczenie to skrajny cynizm. Rozumiem, że Brudziński czy Kuchciński boją się powiedzieć prezesowi, że to prezydium Sejmu zdecydowało, że będą kanapki, bo mieliśmy głosować do 24:00, natomiast przecież ta rozmowa była autoryzowana i nie sądzę, żeby te rozmowy autoryzował sam Kaczyński bez wsparcia biura. Nie wierzę, że jego współpracownicy nie wiedzieli, jak to było z kanapkami – mówiła Joanna Kluzik-Rostkowska w „Politycznym Graffiti” Polsat News.

Posłanka PO skomentowała w ten sposób słowa Jarosława Kaczyńskiego z tygodnika „wSieci”:

„To był w tym puczu tylko pretekst. Gdyby nie było sprawy mediów, wymyśliliby coś innego. Byli przygotowani na tę akcję. Zamówili kanapki w Sejmie, mieli gotową scenę i zmobilizowany aktyw przed Sejmem. To była planowana awan- tura. Następnie opozycja ogłosiła, że nie obowiązują jej żadne reguły, także prawne, które panują w Sejmie, że nie obowiązuje jej prawo karne, że może atakować posłów, funkcjonariuszy publicznych”

09:15

Kluzik-Rostkowska: Dzisiaj jesteśmy znacznie bardziej zaprzyjaźnieni z Nowoczesną, niż to jeszcze było 2 tygodnie temu

Atmosfera bardzo przyjazna, bardzo miła. Musiałam sobie uprzytomnić, że lubię tam jeździć. Jeżeli PiS-owi coś się udało przez to, co ostatnio zrobił, to na pewno udało się stworzyć taki nastrój wspólnoty i dzisiaj jesteśmy znacznie bardziej zaprzyjaźnieni z Nowoczesną, niż to jeszcze było 2 tygodnie temu – mówiła Joanna Kluzik-Rostkowska w „Politycznym Graffiti” Polsat News.

09:01

Bielan: KOD został przejęty przez lewackie środowiska, związane poniekąd z Antifą

KOD został przejęty przez lewackie środowiska, związane poniekąd z Antifą. Część członków Antify demonstrowała przed Sejmem. Wiemy, że oni planują kolejne starcia, incydenty po to, żeby sprowokować naszych polityków – mówił Adam Bielan w „Kwadransie politycznym” TVP1.

Jak stwierdził wicemarszałek Senatu: – KOD może się odcinać od różnych rzeczy, natomiast prawdą jest, że na demonstracji, którą oni zorganizowali i zwołali pod Sejmem demonstrowała również Partia Zmiana, czyli pierwsza otwarcie prorosyjska i proputinowska partia w Polsce, której lider został zatrzymany przez nasze służby specjalne.

08:50

Bielan: Mamy nieoficjalne informacje, że tydzień temu była próba odwołania Neumanna z funkcji szefa klubu PO

Grzegorz Schetyna jest dzisiaj zakładnikiem frakcji rewolucyjnej w PO. Tej grupy młodych posłów, którzy zostali odsunięci od wpływów po upadku Ewy Kopacz i którzy dzisiaj chcą pchnąć Schetynę w taki scenariusz, który musi się zakończyć jego dymisją. Spadek notowań Platformy, powszechne oburzenie na to, co PO robiła przez święta, muszą spowodować kłopoty Platformy. Wtedy pozycja Schetyny jako lidera się zachwieje. To scenariusz, który ma frakcja rewolucyjna – mówił Adam Bielan w „Kwadransie politycznym” TVP1. Jak dodał:

„Gdyby Schetyna miał sterowność nad swoją partią i swoim klubem – a wiemy, mamy nieoficjalne informacje, że tydzień temu była próba odwołania przewodniczącego Neumanna z tego stanowiska szefa klubu PO – to z całą pewnością nie pchałby swojej partii ku przepaści – dodał wicemarszałek Senatu”

08:40

Bielan: W PE jeżeli jakiś poseł zostaje wykluczony z obrad, to jest natychmiast wynoszony

Przez 10 lat zasiadałem w PE. Tam służby porządkowe – odpowiednik naszej Straży Marszałkowskiej – mimo, że są jeszcze bardziej elegancko ubrani od naszych strażników, to są znacznie bardziej bezwzględni wobec osób, które łamią regulamin. Jeżeli jakiś poseł zostaje wykluczony z obrad, a zdarza się to bardzo często, to taki poseł jest natychmiast wynoszony – mówił Adam Bielan w „Kwadransie politycznym” TVP1. Wicemarszałek Senatu doprecyzował, że jest wynoszony, jeżeli sam nie opuści sali.

08:34
bielan2712

Bielan o blokowaniu fotela marszałka Sejmu: To ewidentne złamanie prawa. Na pewno regulaminu, ale moim zdaniem także prawa karnego

Politycy PO i Nowoczesnej w tych dniach blokowali również fotel marszałka Sejmu. To się nigdy w polskim parlamencie nie zdarzyło. To się rzadko zdarza gdziekolwiek na świecie, a na pewno nie w stabilnych demokracjach. To uniemożliwia prowadzenie obrad marszałkowi. To ewidentne złamanie prawa, na pewno regulaminu, ale moim zdaniem także prawa karnego. W związku z tym musimy z tego wyciągnąć wnioski. Opozycji zależy na tym, aby sparaliżować państwo – mówił Adam Bielan w „Kwadransie politycznym” TVP1. Jak dodał:

„Dziwi mnie, że przywódcy opozycji nie rozumieją, że dla Polaków święta Bożego Narodzenia są święte. Nawet jeżeli nie wszyscy są katolikami, to jest to czas, kiedy wycisza się spory. Przykre, że mamy w Polsce polityków na stosunkowo wysokich stanowiskach, którzy nie rozumieją tego kodu kulturowego”

Wicemarszałek Senatu przyznał też: – W Senacie Platforma nie posunęła się do tak gorszących scen, jak w Sejmie. Obrady przebiegały spokojnie, były próby obstrukcji, ale takie zwyczajowe.

08:17
lubnauer2

Lubnauer: Myślę, że złożymy wniosek o samorozwiązanie Sejmu

– Myślę, że tak, że taki wniosek złożymy. Nawet gesty, które nie mają szans powodzenia, są ważne. Czasami trzeba jednak przygotować uchwałę, która będzie miała znaczenie symboliczne. Nie jestem osobą, która podejmie jednoosobowo decyzję. Od tego są zarządy, kluby – mówiła o wniosku o samorozwiązanie Sejmu Katarzyna Lubnauer w rozmowie z Konradem Piaseckim w „Gościu Radia ZET”.

07:51
mucha

Mucha: Jeśli PiS zorganizuje w Polsce równoległy Sejm, to będzie ich odpowiedzialność

– Jesteśmy w Sejmie po to, by cały czas formułować do PiS zaproszenie: przeprocedujcie te tzw. ustawy kolumnowe. Mamy jeszcze wiele dni, mamy wiele osób które proponowały mediacje m.in. prezydent Dudy. Należy sformułować apel do prezydenta, by kontynuował mediacje. My możemy wypracować kompromis. My zdajemy sobie z tego, że PiS ma większość. Ale nie możemy dopuścić do tego, by budżet został uchwalony nielegalnie. Jeśli partia rządząca zorganizuje w Polsce równoległy Sejm, to będzie ich odpowiedzialność. Wszystkie narzędzie ma PiS. My rozważamy różne scenariusze zachowań z naszej strony, ale jeszcze nie czas o tym mówić – powiedziała w „Poranku TOK FM” Joanna Mucha.

300polityka.pl

„Jaki prezes, taki pucz” – Andrzej Halicki w 3×3

Dorota Wysocka-Schnepf, Andrzej Halicki; Zdjęcia: Adam Rosołowski; Montaż: Joanna Bielak, 27.12.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,155165,21171025,video.html?embed=0&autoplay=1

Marszałek Sejmu Marek Kuchciński, który wywołał obecny kryzys, nie zamknął posiedzenia Sejmu z 16 grudnia i zdezerterował – mówi w 3×3 poseł PO Andrzej Halicki. Rozmówca Doroty Wysockiej-Schnepf krytycznie ocenia postawę hierarchów kościoła, którzy zamiast łagodzić ostre podziały, eskalują je.

jaki

wyborcza.pl

 

Katarzyna Kolenda-Zaleska, „Fakty” TVN

Dlaczego nie można wyjść z Sejmu

27 grudnia 2016

Posłowie opozycji protestujący w Sali Plenarnej Sejmu (nie zapalono im świateł). Po lewej: Joanna Mucha (PO) i Adam Szłapka (N), w pierwszym rzędzie: Michał Szczerba (PO) i Kinga Gajewska (PO), w drugim rzędzie: Elżbieta Gapińska (PO) i Adam Korol (PO), w trzecim rzędzie: Marek Sowa (N)i Sławomir Nitras (PO).

Posłowie opozycji protestujący w Sali Plenarnej Sejmu (nie zapalono im świateł). Po lewej: Joanna Mucha (PO) i Adam Szłapka (N), w pierwszym rzędzie: Michał Szczerba (PO) i Kinga Gajewska (PO), w drugim rzędzie: Elżbieta Gapińska (PO) i Adam Korol (PO), w trzecim rzędzie: Marek… (Michał Szczerba (PO))

PiS z pewnością tego nie planował. Ale teraz już wie. W Sali Kolumnowej Sejmu może uchwalić wszystko, co chce. Bez kontroli i bez opozycji.

To był niewiarygodnie korzystny przypadek, ale okupacja mównicy przez opozycję dała PiS pretekst do przeniesienia obrad. Zamiast wysłuchiwania dyskusji i żmudnych głosowań nad poprawkami do budżetu większość parlamentarna postanowiła hurtem odrzucić wszystkie poprawki, redukując rolę parlamentarnej opozycji do ornamentu i nawet nie udając, że jakakolwiek debata ma jakikolwiek sens. Nie ma.

Władza odkryła, że jest samowystarczalna. Nie musi się z nikim liczyć ani stwarzać jakichkolwiek pozorów. Jeśli udało się z budżetem, uda się ze wszystkim. PiS już zapowiada, że 11 stycznia może zacząć obrady właśnie w Sali Kolumnowej. I zrobi to z wielką przyjemnością.

Dziennikarzy nie wpuści się na salę, opozycji będzie się utrudniać wejście, głosy policzy się wedle zasady – nie widzę, ale wszystko jedno, czy widzę, czy nie widzę.

A potem w try miga uchwali się na przykład zmiany w sądownictwie, bo niezależny i niezawisły wymiar sprawiedliwości bardzo władzę uwiera. Później można szybko uporać się z ordynacją wyborczą. Tak pozmienia się granice okręgów, żeby zwiększyć szanse kandydatów PiS. Albo podwyższyć próg wyborczy. Albo wymyślić coś takiego, co pomoże władzy rządzić na wieki wieków amen. Przynajmniej w założeniu.

A na koniec, znienacka, będzie można zmienić konstytucję. PiS z paroma usłużnymi posłami z Kukiz’15 czy od Kornela Morawieckiego da radę, bo wystarczy tylko nie dopuścić na salę obrad opozycji, która podwyższałaby kworum i wymaganą większość. Do zmiany konstytucji potrzeba dwóch trzecich głosów. Gdy na Sali Kolumnowej znajdzie się, załóżmy, 234 posłów, konstytucję można zmienić 156 głosami. I sprawa załatwiona. Teoretycznie w majestacie prawa. Nowa konstytucja zmieni nasz ustrój i zmieni nasze prawa.

Jeśli ktoś się dziś zastanawia, po co opozycja spędza w Sejmie święta, to właśnie po to, by uniemożliwić te zmiany większości parlamentarnej, bez żadnej debaty, kontroli i transparentności, bo władza zabarykadowana robi, co jej się żywnie podoba, narzucając swoje jedynie słuszne poglądy. To nie ma nic wspólnego z demokracją i na to zgody większości społeczeństwa nie ma. Nie ma zgody na autorytarne rządy jednego człowieka i dyktat jednej partii.

Poselski sprzeciw, z pewnością trudny i wyczerpujący, może być dla wielu ludzi niezrozumiały. Okupujący Sejm sami mają kłopot z wytłumaczeniem, dlaczego tam siedzą. A chodzi właśnie o to, by rządzący nie mogli się zamknąć w Sali Kolumnowej Sejmu.

kryzys

wyborcza.pl