Mariusz Błaszczak mógłby przysłużyć się nauce. Jeżeli jest patriotą – mógłby przysłużyć się polskiej nauce. Mianowicie ten pisowski minister jest wybitnym chodzącym eksponatem medycznym, który odpowiada na zasadnicze pytanie egzystencjalne: czym się różni normalny człowiek od polskiego wynalazku psychologicznego „kononowicz”.
To byłby wkład w naukę światową Błaszczaka-Kononowicza. Na medycynie Błaszczak, jako żywy eksponat mógłby służyć nauce młodym Polakom. Ba, mógłby to być przechodni eksponat. Jeden semestr w jednej uczelni, następny w drugiej i tak dalej. Już proponuję, aby w leksykonach kolokwializm „kononowicz” zastąpić „błaszczakiem”. Kononowicza mało kto pamięta, Błaszczak to w gruncie rzeczy nowalijka i do tego minister.
Czy ktoś mógłby mi powiedzieć, jaki jest sens w zdaniach tego eksponatu medycznego, a dotyczą one wycieku planów zabezpieczenia szczytu NATO w Warszawie, które z tajnych stały się jawne, jak z Kononowicz stał się Błaszczakiem:
„Większość planów miała charakter jawny. Sprawa została rozdmuchana przez jedną z gazet codziennych, którą ja traktuje jako biuletyn opozycji, opozycji totalnej. Zostały wyciągnięte konsekwencje wobec osób odpowiedzialnych, wobec szefa sztabu głównego policji. Zmienione zostały fragmenty planów, które miały charakter niejawny. One dotyczyły zabezpieczenia miejsca szczytu NATO. Mała sprawa została wykorzystana do ataku politycznego, tak zrobiła to ta gazeta. Nie mogę powiedzieć, że nie było sprawy. Ale nie miała poważnego charakteru”.
Żadnej zborności myśli. Ile wynosi IQ eksponatu „Błaszczak”?