Beylin, 11.02.2017

 

, 12 LUTEGO 2017

Barłomiej Misiewicz założył portal dezinformacja.net. Zgodnie z nazwą – dezinformuje na potęgę

Niech nikogo nie zmyli to, że portal dezinformacja.net poziomem wykonania przypomina blog z początku wieku. Dezinformacja jest tu pierwszej klasy – tylko w deklaracji programowej organu Bartłomieja Misiewicza można znaleźć całą kolekcję błędów wynikających z powtarzania tez propagandowych Prawa i Sprawiedliwości

Nie forma się liczy, a treść – a ta jest rzeczywiście fascynująca. Pod tekstem na stronie głównej podpisany jest Bartłomiej Misiewicz, w zakładce z autorami można było znaleźć samotnego Misiewicza (11 lutego 2017 dołączył do niego Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”).

Po ostatnich doświadczeniach z Bartłomiejem Misiewiczem internauci nabrali wątpliwości – a wskazywał na to również poziom graficzny i informatyczny serwisu – że to albo żart, albo kolejna akcja dezinformacyjna, której rzecznik MON postanowił z urlopu nie dementować, żeby później móc oskarżać media o nierzetelność.

Wątpliwości rozwiał jednak Andrzej Gajcy z serwisu Onet.pl. Napisał, że udało mu się potwierdzić u samego Misiewicza, że portal to rzeczywiście jego inicjatywa. „To jest nowe przedsięwzięcie, które tworzę, by walczyć z powszechną dezinformacją w mediach. Zapraszam wszystkich do współtworzenia tego portalu ku skutecznej walce z dezinformacją” – miał powiedzieć rzecznik MON.

Jako pierwsze działanie dezinformacje.net opisały krytycznie Wirtualne Media – serwis poinformował, że rzecznik MON używa grafiki z „jedynkami” gazet – pobranej z Wirtualnych Mediów i przerobionej tak, że „Gazeta Polską Codziennie”  zastąpiła „Dziennik Gazeta Prawna”. Misiewicz przeprosił i tłumaczył, że „nie było informacji, że to państwa własność”.

Bartłomiej Misiewicz walkę z powszechną dezinformacją może zacząć od własnego serwisu. W deklaracji programowej zatytułowanej „Misja” liczącej ledwie 200 słów znalazło się kilka błędów i manipulacji.


Przeczytaj też:

Generał Skrzypczak zwolniony z pracy, po tym jak skrytykował Bartłomieja Misiewicza i MON

OKO.PRESS  2 LUTEGO 2017


Trzy błędy w jednym zdaniu


Dezinformacja stała się ostatnią nadzieją dla tych, którzy nie mogą się pogodzić z werdyktem wyborców, odsuwającym ich od steru władzy.

Bartłomiej Misiewicz, Dezinformacja.net – 10/02/2017

fot . Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta


INFORMACJA, NIE DEZINFORMACJA. I NIE WERDYKTEM WYBORCÓW, A ŁAMANIEM PRAWA.


Historia sformułowania „ci, którzy nie godzą się z wynikiem wyborów” wymaga cofnięcia się do listopada 2015 roku, gdy PiS zaczęło wojnę z Trybunałem Konstytucyjnym usprawiedliwia tzw. małym zamachem na Trybunał, który pod koniec VII kadencji Sejmu przeprowadziła Platforma Obywatelska i PSL.

Posłowie tej koalicji w ustawie z 25 czerwca 2015 roku przyznali sobie – wbrew konstytucji, co TK orzekł w wyroku z 3 grudnia 2015 roku na wniosek samej Platformy – prawo do wyboru pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego, choć było wiadomo, że przynajmniej dwa miejsca zwalniają się dopiero 2 i 8 grudnia, kiedy już na pewno obradować będzie parlament nowej kadencji. 8 października Sejm wybrał pięciu sędziów, ale prezydent Andrzej Duda udawał, że tego nie zauważył – a do orzekania potrzebne jest odebranie przez prezydenta ślubowania od nowego sędziego.

Prawo i Sprawiedliwość najpierw zaskarżyło czerwcową ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, ale potem wycofało swój wniosek i zrobiło dokładnie to samo co Platforma Obywatelska. To tzw. duży zamach na Trybunał – większość PiS w Sejmie wybrała 2 grudnia kolejnych pięciu sędziów Trybunału, których prezydent Andrzej Duda zaprzysiągł w nocy z 2 na 3 grudnia.

3 grudnia Trybunał Konstytucyjny orzekł, że PO-PSL miała prawo wybrać trzech sędziów, a PiS dwóch. Platforma Obywatelska wyrok uznała, a PiS –  wbrew konstytucji – zignorowało orzeczenie, które z mocy prawa jest ostateczne i powszechnie obowiązujące. Od tego momentu w Polsce trwa kryzys konstytucyjny, którego sprawcą jest łamiąca konstytucję PiS.

Właśnie wtedy media i politycy PiS zaczęli zgodnie powtarzać, że PO „nie może się pogodzić z wynikiem wyborów”, więc obsadziła Trybunał swoimi ludźmi, dzięki czemu TK będzie blokował reformy PiS. Gdy zaczęły się masowe protesty KOD przeciwko łamaniu prawa, określenie „ci, którzy nie mogą się pogodzić” rozciągnięto na protestujących, a potem stopniowo na wszystkich tych, którzy nie zgadzają się z PiS.

Drugi błąd Misiewicza polega na twierdzeniu, że dezinformacja jest ostatnią szansą tych, którzy nie zgadzają się na – podstawmy tu wyniki wcześniejszej analizy – łamanie prawa przez PiS. Jest wręcz odwrotnie. Gdy nie można liczyć na prawo – a to zasługa PiS – to informacja staje się głównym narzędziem oporu społeczeństwa. Dlatego tak gwałtowny opór społeczny wywołały plany Marka Kuchcińskiego, by ograniczyć możliwość pracy dziennikarzy w Sejmie, a Rzecznik Praw Obywatelskich uznał za naruszenie konstytucji decyzję „prezes” Trybunału Konstytucyjnego, Julii Przyłębskiej, która zakazała filmowania publicznych rozpraw przed Trybunałem.

Po trzecie, Misiewicz naciąga pisząc, że przeciwnicy PiS uważają odsunięcie ich od „steru władzy” za problem. Oczywiście każdy chciałby, aby wygrywali wybory ci, na których oddał głos – w końcu po to ten głos się oddaje – ale łamanie konstytucji przez PiS to rzecz bardziej fundamentalna niż taki czy inny wynik wyborów. Oznacza, że obywatele tracą gwarancję poszanowania wszystkich praw i wolności, które gwarantowała im konstytucja, nad której przestrzeganiem czuwał Trybunał Konstytucyjny.

Wyprane z propagandy, zdanie Bartłomieja Misiewicza byłoby nieco zbyt alarmistyczne w tonie, ale generalnie prawdziwe. Brzmiałoby następująco: „Informacja stała się ostatnią nadzieją dla tych, którzy nie mogą się pogodzić z łamaniem konstytucji, pozbawiającym ich gwarancji poszanowania praw i wolności przez władzę”.


Przeczytaj też:

Dzięki czytelnikowi OKO.press znamy uzasadnienie medalu dla Misiewicza

BIANKA MIKOŁAJEWSKA  13 WRZEŚNIA 2016


Operetkowy zamach stanu marszałka Kuchcińskiego


Przypomnijmy sobie nieudaną, operetkową próbę zamachu stanu 16 grudnia ubiegłego roku.

Bartłomiej Misiewicz, Dezinformacja.net – 10/02/2017

fot . Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta


FAŁSZ. 16 GRUDNIA W SEJMIE GŁÓWNYM AKTOREM BYŁ MARSZAŁEK KUCHCIŃSKI.


Teza o zamachu stanu została ukuta przez przychylne PiS media, które twierdziły, że blokada mównicy 16 grudnia i demonstracja poparcia dla opozycji pod Sejmem nie były spontaniczne, a zaplanowane wcześniej. Jako dowód wskazują obecność samochodu-platformy z nagłośnieniem, którego ich zdaniem nie da się zorganizować w kilka godzin.

Tymczasem najważniejszym aktorem wydarzeń w Sejmie 16 grudnia był Marek Kuchciński z PiS. To jego kancelaria dzień wcześniej opublikowała zasady pracy mediów w Sejmie, które miały wejść w życie 1 stycznia 2017 roku i przeciwko którym protestowała opozycja. To on zdecydował – choć nie miał do tego prawa – o wykluczeniu z obrad Michała Szczerby.

To Kuchciński wreszcie zdecydował – gdy posłowie opozycji blokowali mównicę – o przeniesieniu obrad do Sali Kolumnowej i niewpuszczeniu do niej mediów, co wywołało gwałtowne protesty i blokadę Sejmu w nocy z 16 na 17 grudnia.

Bez czynnego, świadomego udziału Marka Kuchcińskiego z PiS „zamachu stanu 16 grudnia” po prostu by nie było. Albo zatem Misiewicz oskarża marszałka o próbę obalenia rządu wraz z opozycją, albo bezrefleksyjnie powtarza tezy propagandy PiS, co ze zwalczeniem dezinformacji nie ma nic wspólnego.


Przeczytaj też:

Przyłębska w kozim rogu. Wniosek RPO o wyłączenie dwóch sędziów Trybunału to prawny majstersztyk

STANISŁAW SKARŻYŃSKI  10 LUTEGO 2017


Dezinformacja jest wtedy, kiedy ktoś nie mówi tego samego, co PiS


Ostatnie dni przyniosły wymyśloną aferę w związku z rzekomą odmową przyjęcia sierot z Syrii przez rząd czy kłamstwa na temat tzw. ustawy metropolitalnej, albo na temat resortu Obrony Narodowej.

Bartłomiej Misiewicz, Dezinformacja.net – 10/02/2017

fot . Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta


FAŁSZ. RZĄD NIE CHCE PRZYJĄĆ UCHODŹCÓW. USTAWA METROPOLITALNA TO FAKT.


3 lutego media obiegła informacja, że rząd zakazał Sopotowi przyjęcia 10 sierot z Aleppo. Jej źródłem był prezydent Sopotu, Jacek Karnowski, który w odpowiedzi na swoje pismo otrzymał z Departamentu Analiz i Polityki Migracyjnej MSWiA informację, że „nie ma możliwości prowadzenia ewakuacji [z Aleppo]”, a „podstawową kwestią przy ewakuacji ofiar wojny domowej w Syrii jest problem z ustaleniem ich tożsamości i wyeliminowaniem zagrożeń, które mogłyby mieć negatywny wpływ na bezpieczeństwo Polaków”.

Karnowski uznał to za odpowiedź rządu, jednak po tym, jak w mediach wybuchła burza, rzecznik rządu zaprzeczył, że pismo było decyzją  – Rafał Bochenek utrzymywał, że rząd żadnej decyzji w tej sprawie nie podjął, choć pismo ma stempel KPRM z 22 grudnia 2016 roku.

Później TVP Info poinformowała, że Jacek Karnowski nie pisał do Beaty Szydło o dziesiątce uchodźców. Rzeczywiście, żadna liczba nie pojawia się w liście, a treść nie jest jednoznaczna. Wniosek prezydenta Sopotu raz dotyczy „umożliwienia osiedlenia się w Sopocie osieroconych dzieci i rodzin z miasta Aleppo”, później „osieroconych dzieci i skrzywdzonych wojną rodzin”, a w trzecim akapicie Karnowski prosi o pomoc w „sprowadzeniu w trybie pilnym dzieci z Aleppo do Sopotu”.

Ustawa metropolitalna, o której pisze Misiewicz, to natomiast fakt, którego interpretacja nie budzi wątpliwości. Nawet politycy PiS przyznają, że projekt odgórnego przyłączenia do Warszawy 33 okolicznych gmin (z wyłączeniem akurat Podkowy Leśnej, w której dużym poparciem cieszy się Platforma Obywatelska) zgłoszono zbyt pośpiesznie i bez wyjaśnienia, więc opozycji łatwo było przekonać obywateli, że idzie tu wyłącznie o zabieg polityczny. Szacunki oparte na wyborach parlamentarnych wskazywały, że w „dużej Warszawie” PiS może liczyć w wyborach samorządowych 2019 na kilka procent więcej głosów niż w Warszawie w dotychczasowych granicach.

Jaką dezinformację dotyczącą MON wypatrzył Bartłomiej Misiewicz, pozostanie tajemnicą – akurat przez ostatnie kilka dni Antoni Macierewicz nie wywołał żadnego skandalu.

Chyba, że atakiem na resort nazywa Misiewicz – mocno na wyrost – sprawę wpisu na Facebooku na temat Waldemara Skrzypczaka, który to wpis według Misiewicza nie został napisany przez niego. Misiewicz sugeruje, że stworzył go „portal dziennik-polityczny.com będący w Polsce ośrodkiem dezinformacji i propagandy rosyjskiej” i na ten fejk nabrały się media, a do boju („bezpardonowego ataku”) poprowadził je „nieświadomie lub świadomie” sam generał.

W obszernym tekście „Casus generała Skrzypczaka” Bartłomiej Misiewicz pisze, że informację podały „propagandowe radio TOK FM” oraz „portal oko.press, będący od czerwca 2016 r. nowym narzędziem informacyjnym „Gazety Wyborczej”, czyli najsilniejszego prorosyjskiego medium w Polsce”. Taka opowieść – aż trudno uwierzyć, że nie jest fejkiem – jest zdumiewającą deklaracją urzędnika rządowego o ogromnych – jak widać – ambicjach politycznych oraz medialnych i wysokim mniemaniu na swój temat. Misiewicz podaje jakie też media uważa za godne zaufania. W rubryce „polecane” wymienia prawicowe portale: niezależna.pl, wpolityce.pl oraz Radio Maryja.

oko.press

NIEDZIELA, 12 LUTEGO 2017

Kownacki o stanie zdrowia premier Szydło: To jej prywatna sprawa

12:11

Kownacki o stanie zdrowia premier Szydło: To jej prywatna sprawa

Nie mam jakiejś szczególnej wiedzy nt. stanu zdrowia premier Szydło. To zresztą jest jej tak naprawdę prywatna sprawa. Mogę co najwyżej życzyć jej dużo zdrowia.
– powiedział w „Kawie na ławę” Bartosz Kownacki.

11:33

Kukiz: Nawiązywanie do śmierci mojego posła przez pisowskie bojówki jest chamskie

To jest chamskie nawiązywanie do śmierci mojego posła. Te bojówki pisowskie, niezależne.pl czy TVP wpisują się w tą samą retorykę. Poseł Wojcikowski jechał bez obstawy służb. Przeczytam wam co było. Dotarłem do pism ze szpitala w Rawie Mazowieckiej. Np. „Informujemy, że od godziny 8:00 w garażach nie ma prądu, nie ma ładowania sprzętu medycznego ambulansu. W ambulansie znajdują się leki, które muszą być utrzymywane w odpowiedniej temperaturze” – mówił w programie

Kukiz odczytał kilka innych notatek o stanie sprzętu medycznego w tym szpitalu. Jak dodał:„To jest stan bezpieczeństwa państwa, co ma zrobić poseł Wójcikowski, a co ma zrobić Jan Kowalski?”.

11:18

Arłukowicz: To skandal. Po wypadku Błaszczak drepcze za Kaczyńskim na miesięcznicy

To skandal. To go dyskwalifikuje jako ministra. Po wypadku on drepcze za modlącym się Kaczyńskim na miesięcznicy smoleńskiej. On ma być ministrem, a nie ministrantem. – mówił w „Kawie na ławę” Bartosz Arłukowicz o ministrze Mariuszu Błaszczaku.

11:13

Kownacki: Opozycja chce skonfliktować Polaków. I dorzuca gigantyczną falę hejtu

Poziomem hipokryzji PO jest to, że po największym dramacie w historii Polski szef BOR nie był zdymisjonowany, tylko został wręcz awansowany. Jeszcze większa hipokryzja: gracie politycznie i robicie z tego sensację polityczną. Chcecie zagrać politycznie, jak to pięknie pomagacie [temu chłopakowi z seicento]. Chcecie Polaków skonfliktować i dorzucacie od tego gigantyczną falę hejtu. – powiedział w „Kawie na ławę” Bartosz Kownacki.

11:06

PO proponuje, by z pełnych kolumn zabezpieczenia BOR korzystali wyłącznie prezydent i premier

Złożenie projektu ustawy na ten temat zapowiedział w programie Śniadanie w Radiu ZET Robert Tyszkiewicz z PO. – Wniesiemy projekt ustawy, który ograniczy korzystanie z pełnych kolumn zabezpieczenia wyłącznie dla premiera i prezydenta – mówił Robert Tyszkiewicz w Radiu ZET.

Zdaniem posła PO, jeżeli chodzi o zwykłych ministrów, to wystarczy ochrona skromniejsza. – Nie ma potrzeby tworzenia zamętu w ruchu drogowym – dodał Tyszkiewicz.

Inicjatywa PO pojawiła się po piątkowym wypadku kolumny BOR, która wiozła premier Beatę Szydło.

11:00

Magierowski: Te wszystkie wypadki, incydenty mogą budzić niepokój. Ale nie wyciągajmy pochopnych wniosków

KRPR nie jest organem władnym oceniać działalność służb zajmujących się ochroną. Te wszystkie wypadki, incydenty mogą budzić niepokój. Chciałbym przestrzec przed wyciąganiem zbyt pochopnych wniosków. W wielu tych przypadkach szczegóły są najważniejsze. Głoszenie różnych, często najdziwaczniejszych teorii jest ryzykowne pod względem politycznym, po drugie niezbyt uczciwe w stosunku osób, które w tym zdarzeniu uczestniczył. – powiedział w „Kawie na ławę” Marek Magierowski.

10:56

Kukiz: Jestem przerażony stanem bezpieczenstwa państwa

Jestem przerażony stanem bezpieczenstwa państwa. Bo skoro władza sobie nie jest w stanie zapewnić bezpieczenstwa, to jakie jest moje bezpieczeństwo jako obywatela? Miała być dobra zmiana, ale w ciągu roku przebiliście PO w ilości zdarzeń. Jako obywatel, jestem przerażony. – powiedział w „Kawie na ławę” Paweł Kukiz o wypadku premier Szydło.

10:40

Sadurska: Prezydent rozmawiał z premier. Tyszkiewicz: Dlaczego nie ujawniono rejestratorów? Sellin: Szydło poprowadzi RM we wtorek

– Prezydent kontaktował się z panią premier. Cieszymy się, że nic się nikomu nie stało, ale jeśli mówimy o zapewnieniu bezpieczeństwa najważniejszym osobom w państwie to zmieniło się bardzo dużo, przyjęto dużo więcej osób, zostały kupione nowe samochody. Gdy pękła opona u min. Sikorskiego nie było takiej dociekliwości. Ktoś zadawał pytanie o jednoosobową odpowiedzialność po wypadku prezydenta Komorowskiego? – mówiła Małgorzata Sadurska w Radiu Zet.

Robert Tyszkiewicz z PO pytał dlaczego nie ujawniono zapisów dot. prędkości z rejestratorów ruchu, w które wyposażone są samochody.

– Jest szansa, że premier Beata Szydło w poniedziałek wróci do pełnienia obowiązków, a we wtorek poprowadzi posiedzenie rządu – mówił w Śniadaniu Radia ZET wiceminister kultury Jarosław Sellin.  – Takie są informacje z najbliższego otoczenia i ufam, że tak będzie– dodał polityk PiS.

– Amatorszczyzna i indolencja BOR-u trwa od lat, bez względu czy chodzi o PO czy PiS – mowił Marek Jakubiak. – Ale za naszych rządów do takich zdarzeń nie dochodziło – odpowiadał Robert Tyszkiewicz. – Nie ma pan prawa tak mówić – zareagował Jarosław Sellin, przywołując katastrofę smoleńską.

– Błaszczak jest ostatnią osobą w tym rządzie, która powinna odpowiadać za bezpieczeństwo. Wprowadza chaos i destabilizuje służby – mówił Adam Szłapka.

300polityka.pl

Sprzeczne informacje ws. wypadku Szydło. Co wiemy na pewno, a co budzi wątpliwości

past, PAP, 11.02.2017

Oświęcim, miejsce wypadku premier Szydło

Oświęcim, miejsce wypadku premier Szydło (PAP/Andrzej Grygiel)

Od wypadku premier Szydło minęła zaledwie doba. Służby przekonują, że w jego sprawie praktycznie wszystko wiadomo, a sprawca przyznał się do winy. Jednak zdaniem opozycji wcale tak nie jest. A przez ostatnie 24 godziny pojawiło się co najmniej kilka poważnych wątpliwości.

Co wiemy niemal na pewno o przebiegu wypadku w Oświęcimiu? Kolumna rządowa trzech aut wyprzedzała wczoraj ok. 18.55 Fiata Seicento. Jego kierowca w pewnym momencie skręcił w lewo, nie przepuszczając limuzyny Beaty Szydło. Wówczas kierowca BOR, chcąc uniknąć zderzenia, próbował zjechać na pobocze i uderzył w drzewo.

Wiadomo, że w wyniku wypadku do szpitala trafiła premier i dwóch funkcjonariuszy BOR. Jeden z nich doznał poważniejszych obrażeń nóg i miednicy. Sama premier ma stłuczenia, została przewieziona śmigłowcem do szpitala w Warszawie.

Co natomiast budziło wątpliwości lub nadal pozostaje niewyjaśnione?

Kierowca przyznał się do winy czy nie?

Rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń podał dziś, że zarzut spowodowania wypadku usłyszał 21-letni kierowca seicento. Zdaniem prokuratury doprowadził on do zderzenia z samochodem, w którym jechała premier Beaty Szydło. Mężczyzna przyznał się do winy – podała policja.

Tymczasem posłowie Borys Budka (PO) i Marek Sowa (Nowoczesna) spotkali się z kierowcą – opisuje „Gazeta Wyborcza„. Relacjonując spotkanie z 21-latkiem Budka ocenił, że „został on pozostawiony wczoraj samemu sobie”, „przesłuchano go bez adwokata” oraz otrzymał protokół bez załącznika z zeznaniami.

marek-sowa

– Mówi on, że absolutnie nie przyznał się od winy i twierdzi, że nie słyszał sygnałów dźwiękowych. Jest mnóstwo osób, mieszkańców, którzy również podobnie zeznają i ta sprawa musi być rzetelnie wyjaśniona, ale na równych zasadach dla każdego. Nie może być tak, że obywatel zostaje sam w zetknięciu z machiną PiS – mówił Budka.

– To sprawa dziwna, że w ciągu kilku godzin wydano na młodego człowieka wyrok – mówili posłowie.

– Z telewizji dowiedział się, że przyznał się i na dodatek jadąc słuchał muzyki, czemu też stanowczo zaprzecza. Zaprzecza też by miał słuchawki na głowie – mówił z kolei poseł Sowa. Posłowie zapewnili, że 21-latek otrzyma od ich partii „pełną pomoc prawną”. Sam kierowca nie chce rozmawiać z mediami.

Kolumna jechała z sygnałem dźwiękowym czy nie?

Dla wyjaśnienia sprawy ważne jest to, czy kolumna jechała z włączonym sygnałem dźwiękowym. Żeby pojazdy były uprzywilejowane, muszą korzystać zarówno z sygnalizacji świetlnej, jak i dźwiękowej. Wg. policji tak było w przypadku kolumny Szydło.

– Udało nam się już na ten moment ustalić trzech postronnych świadków, którzy rozwiewają wstępnie wątpliwości – bardzo istotne i pojawiające się w mediach w ostatnich godzinach – mówił komendant główny policji Jarosław Szymczyk. – Mianowicie wszyscy trzej potwierdzają, że słyszeli sygnały dźwiękowe jadącej kolumny BOR. Ostatni ze świadków mówił nawet, że samej kolumny nie widział, ale słyszał sygnały jadącej kolumny – stwierdził. Łącznie przesłuchano 14 świadków, w tym 11 oficerów BOR.

Tymczasem jeszcze wczoraj świadkowie, którzy rozmawiali z mediami, przekonywali, że kolumna jechała bez sygnałów dźwiękowych.

andrzej-nowak

 

Świadkowie, z którymi rozmawiał reporter TVN24 mówili, że widzieli światła kolumny, ale nie słyszeli sygnału. – Wiele razy widziałem, jak o tej porze kolumna aut z panią premier gna przez miasto. W końcu musiało dojść do wypadku – mówił z kolei rozmówca „Polska. The Times„.

Także posłowie opozycji, którzy dziś byli na miejscu, mieli słyszeć podobne opinie. – Sam widziałem, jak mkną po naszych drogach samochody kierowane przez kierowców BOR. Rzadko kiedy są używane sygnały dźwiękowe i także w stosunku do wczorajszego zdarzenia wielu świadków podkreśla, że żadnych sygnałów dźwiękowych nie było – powiedział poseł Marek Sowa z Nowoczesnej.

Monitoring pomoże odpowiedzieć na pytania?

Prokuratura będzie wyjaśniać okoliczności zdarzenia m.in. na podstawie monitoringu. – Mamy zabezpieczony monitoring z miejsca zdarzenia, a także monitoring będziemy zabezpieczali z miejsca poprzedzającego miejsce zdarzenia, stacji paliw – powiedział rzecznik prokuratury okręgowej w Krakowie Janusz Hnatko.

Dopytywany, czy istnieje nagranie wypadku, powiedział, że jest to jedynie nagranie w pobliżu miejsca zdarzenia.

 chaos

gazeta.pl

 

SOBOTA, 11 LUTEGO 2017

Neumann: Mam nadzieję, że Błaszczak zachowa się honorowo i poda się do dymisji

13:24

Neumann: Mam nadzieję, że Błaszczak zachowa się honorowo i poda się do dymisji

Na początek chciałbym życzyć szybkiego powrotu do zdrowia i pani premier, i funkcjonariuszom którzy zostali ranni w wypadku pod Oświęcimiem. Te życzenia są szczere, ale też nie mogą przysłonić innej ważnej kwestii. To już kolejny przypadek, gdy taka arogancja i nieliczenie się z procedurami powoduje wypadek. To już 3 poważny wypadek w ciągu roku. To jest naszym zdaniem efekt absolutnie błędnej i prowadzącej do ruiny polityki Błaszczaka, który rozmontował BOR. Błaszczak jest indywidualnie, osobiście odpowiedzialny za ochronę najważniejszych osób w państwie. Mam nadzieję, że zanim premier wyjdzie ze szpitala, to Błaszczak zachowa się honorowo i poda się do dymisji. PO wystąpi z wnioskiem o zwołanie w trybie pilnym wspólnej komisji spraw wewnętrznych i administracji oraz obrony narodowej, aby wyjaśnić te incydenty, wypadki drogowe. Wystąpimy do NIK o zbadanie wszystkich zmian i procedur w BOR w ostatnim roku. Będziemy oczekiwali raportu NIK w trybie pilnym – powiedział na konferencji prasowej przed Sejmem szef klubu PO Mariusz Błaszczak.

09:59

Bochenek: Pani premier doznała pewnych obrażeń w trakcie wypadku. Jest diagnozowana

Jak mówił Rafał Bochenek na konferencji w KPRM:

„Okoliczności tego zdarzenia są nieustanne badane. Są określone procedury, które w sytuacjach awaryjnych się podejmuje. Chcemy kompleksowo wyjaśnić ten wypadek, dlaczego do niego doszło, po to, by ustrzec się przed takimi zdarzeniami w przyszłości. Jeśli chodzi o panią premier – czuje się dobrze. Jej stan jest stabilny, jest właściwie zaopiekowana w Warszawie. Może pełnić swoją funkcję i wywiązywać się ze swoich obowiązków jako szefowa rządu”

Jak dodał:

„Będzie pani premier będzie jeszcze na obserwacji lekarskiej przez najbliższy czas. To, jak długo pozostanie pod obserwacją lekarzy, zależy od fachowców, którzy opiekują się szefową rządu. Jej stan na tę chwilę jest stabilny, jest zaopiekowana, czuje się dobrze, choć wiadomo, że pewnie nie całkowicie komfortowo, bo jednak brała udział w wypadku komunikacyjnym. Każdy mógłby się czuć np. obolały. Stan pani premier jest stabilny może wypełniać swoją funkcję, realizować obowiązki szefowej rządu i wszystko tutaj jest pod kontrolą ze strony szpitala”

Pani premier doznała pewnych obrażeń w trakcie tego wypadku. Jest diagnozowana – dodał rzecznik rządu. Dodał też, że „wierzymy, że pani premier pojawi się na wtorkowym posiedzeniu rządu”.

09:45

Bochenek: Stan zdrowia premier jest stabilny. Nic poważnego się nie stało

Chcielibyśmy państwu uspokoić i przekazać, iż kontrolujemy wszelkie sprawy związane z wypadkiem. Wszystkie okoliczności tego zdarzenia są wyjaśniane, badane w tym momencie przez odpowiednie służby. W najbliższym czasie poznacie państwo szczegóły – mówił Rafał Bochenek na konferencji w KPRM. Jak dodał: – Stan zdrowia pani premier jest stabilny. Wszystko jest pod kontrolą. Na szczęście nic poważnego pani premier się nie stało.

„W wyniku wczorajszego wypadku zostały poszkodowane dwie osoby: kierowca i funkcjonariusz BOR. Kierowca po badaniach, prawdopodobnie jeszcze dzisiaj, opuści szpital powiatowy w Oświęcimiu. Natomiast funkcjonariusz BOR wciąż jest badany w Warszawie, diagnozowany. Jest właściwie zaopiekowany. W najbliższym czasie będą podejmowane kolejne działania”

Rzecznik rządu poinformował, że wczoraj odbyło się spotkanie kierownictwa Kancelarii Premiera po to, by przedyskutować zaistniałą sytuację. Dzisiaj ma odbyć się konferencja Mariusza Błaszczaka i Jarosława Zielińskiego.

09:26

Halicki: PiS nie wyciąga żadnych wniosków. Błaszczak nie powinien być szefem MSWiA

Nie wyciągacie żadnych wniosków. Ciśnie się pytanie, dlaczego Polacy wybrali wladzę, która sama sobie nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa? Nastąpił demontaż BOR, demontaż służb. Nie ma właściwej obsady personalnej [BOR]. Ta kolumna zachowała się nieprofesjonalnie. Proszę się wreszcie opamiętać i wyciągać wnioski. Nie może być tak, że polskie państwo jest opisywane tak, jak teraz. Ze co tydzień są karambole. My żądaliśmy od Błaszczaka informacji na ten temat. Błaszczak nie powinien być szefem MSWiA – powiedzia w „Salonie politycznym Trójki” Andrzej Halicki o wypadku premier Szydło.

300polityka.pl

SOBOTA, 11 LUTEGO 2017

STAN GRY: Czuchnowski: Wypadek Szydło to nie rajd Macierewicza, Tabloidy: PiS oszukał, Samcik: Słowa Kaczyńskiego warte 5 mld zł

— POSZKODOWANI FUNKCJONARIUSZE BOR SĄ W STANIE DOBRYM – podaje MSWiA w komunikacie: “Mariusz Błaszczak, minister spraw wewnętrznych i administracji spotkał się z kierownictwem Biura Ochrony Rządu i odebrał meldunek na temat wypadku Premier Beaty Szydło w Oświęcimiu. Pułkownik Tomasz Kędzierski, pełniący obowiązki szefa BOR poinformował ministra, że działania po wypadku zostały podjęte zgodnie z procedurami. Poszkodowani funkcjonariusze BOR są w stanie dobrym. Kierowca, po badaniach rutynowych, prawdopodobnie dziś opuści szpital. Natomiast funkcjonariusz ochrony Pani Premier ma złamaną nogę”.

— KIEROWCY SAMOCHODÓW ZACHOWALI SIĘ PRAWIDŁOWO – dalej MSWiA w komunikacie: “Pełniący obowiązki szefa BOR wyjaśnił także, że kolumna trzech pojazdów Biura Ochrony Rządu była prawidłowo oznakowana i poruszała się z prędkością około 50 km na godzinę. Samochód, którym poruszała się Pani Premier to pancerne audi A8 z 2016 r. Kierował nim doświadczony funkcjonariusz, który jest w służbie od 2002 r. i był kierowcą w grupach ochronnych byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Od początku rządu Prawa i Sprawiedliwości jest kierowcą w grupie ochronnej Pani Premier. Posiada prawo jazdy kategorii B, C, D, uprawnienia do kierowania pojazdami uprzywilejowanymi oraz odbył szkolenie na tym modelu samochodu. Kolumna wykonywała manewr wyprzedzania, a kierowcy samochodów zachowali się prawidłowo. Uniknęli zderzenia z Seicento. W przeciwnym razie mogłoby dojść do zmiażdżenia fiata”. https://mswia.gov.pl/pl/aktualnosci/15752,Komunikat-po-spotkaniu-Mariusza-Blaszczaka-szefa-MSWiA-z-kierownictwem-Biura-Och.html

— NIE ŻYJE MARIA DMOCHOWSKA, ŻOŁNIERZ AK, WICEPREZES IPN, WIELOLETNIA POSŁANKA UNII WOLNOŚCI. http://wiadomosci.onet.pl/kraj/zmarla-maria-dmochowska-zolnierz-ak-dzialaczka-opozycji-poslanka/h885f66

— WYPADKU SZYDŁO NIE MOŻNA PORÓWNYWAĆ DO SZALEŃCZEGO RAJDU MACIEREWICZA – Wojciech Czuchnowski na Wyborcza.pl: “Wiele wskazuje na to, że piątkowy wypadek samochodu wiozącego premier Beatę Szydło był nieszczęśliwym zdarzeniem, za które kierowca rządowego pojazdu nie ponosi winy. Nie ma powodu, by akurat w tym przypadku mówić o arogancji władzy rozbijającej się limuzynami”.

— BRAK SYREN USTĘPSTWEM NA RZECZ NORMALNOŚCI – jeszcze Czuchnowski: “Kolumna premier Szydło i tak jechała bez włączonych syren, co mogło być ustępstwem na rzecz normalności i spokoju mieszkańców Oświęcimia i okolic”. http://wyborcza.pl/7,75968,21360492,wypadku-szydlo-nie-mozna-porownywac-do-szalenczego-rajdu-macierewicza.html

— AUTO SZYDŁO WBIŁO SIĘ W DRZEWO – jedynka Faktu.

— KOSZMARNY WYPADEK PREZES SZYDŁO – jedynka SE.

— MERKEL MOŻE PODZIELIĆ EUROPĘ NA DWIE PRĘDKOŚCI I KACZYŃSKI NIE BĘDZIE MIAŁ NIC DO POWIEDZENIA – Bartosz T. Wieliński w GW: “Prezes PiS wizytę Merkel potraktował jako coś pomiędzy zjazdem gnieźnieńskim i hołdem pruskim. Spotkanie z niemiecką kanclerz miało być ostatecznym dowodem na to, że Niemcy nie tylko wycofują zastrzeżenia wobec „dobrej zmiany”, ale także przed Kaczyńskim kapitulują i obiecują poprawę. Przecież bez Polski Merkel nie uda się naprawić Unii Europejskiej. To zła diagnoza. Bez Polski nie da się obronić UE w jej obecnym kształcie. Ale podziału Unii na Europę dwóch prędkości Polska zablokować nie będzie w stanie. Merkel nie ukrywa, że rozważa taki podział i przyspieszenie integracji”. http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,21359274,bez-wsparcia-polski-angela-merkel-nie-obroni-unii.html

— JAROSŁAW KACZYŃSKI ZABIŁ MARZENIA FRANKOWICZÓW – Maciej Samcik w GW: “Nie raz i nie dwa kredytowa gotowość banków pomagała władzy napędzić gospodarkę i wygrać wybory. Zapewne dlatego Jarosław Kaczyński dał wczoraj frankowiczom do zrozumienia, by przestali zawracać głowę rządowi i prezydentowi”.

— SAMCIK O 5 MLD WARTOŚCI SŁÓW KACZYŃSKIEGO: “W chwili, gdy piszę te słowa, najbardziej „zapakowane” w kredyty frankowe banki – czyli Getin oraz Bank Millennium – zyskują na wartości po 11-12 proc. Łącznie inwestorzy „wycenili” wartość tych kilku zdań wypowiedzianych przez prezesa na, bagatela… 5,2 mld zł. Trudno być szczególnie zaskoczonym, że tak się kończy bajka o ustawowym przewalutowaniu kredytów. Widać było, że w tę stronę to idzie po kolejnych pomysłach prezydenta (to on głównie zajmował się przygotowywaniem kolejnych wariantów ustaw dla frankowiczów). Ale dopiero głos najważniejszego polityka ostatecznie zamyka sprawę”. http://wyborcza.pl/7,155290,21358021,prezes-zabil-marzenia-frankowiczow-co-dalej-trzy-scenariusze.html

— PIS OSZUKAŁ ZADŁUŻONYCH POLAKÓW – jedynka SE.

— FRANKOWICZE, PIS WAM NIE POMOŻE – tytuł w Fakcie.

— PIS OSZUKAŁ SWOICH WYBORCÓW A POZOSTAŁYCH PONIŻA – Dominika Wielowieyska w GW. http://wyborcza.pl/7,75968,21359491,pis-oszukal-swoich-wyborcow-a-pozostalych-poniza.html

— KACZYŃSKI WYPROWADZA NAS Z UNII – Marek Beylin na jedynce GW: “Deklaracja Beaty Szydło, że rząd godzi się na „Europę dwóch prędkości”, zapowiada dziejową tragedię Polski. Premier dopowiedziała to, co Jarosław Kaczyński od dawna dawał do zrozumienia: dalej od Unii. Oznacza to stopniowe wygaszanie naszych związków z UE, bo nie utrzymamy ich, gdy inne państwa, zwłaszcza euroland, będą bez nas pogłębiać integrację. Do czego już się szykują. A Polska na dalekim skraju Unii to w praktyce Unia bez Polski. To katastrofa dla każdego Polaka niosąca cywilizacyjny regres. Nie byłoby rozwoju Polski bez solidarnej unijnej pomocy. Jeździmy po drogach budowanych za pieniądze Unii, żyjemy w miastach i miasteczkach modernizowanych z jej funduszy”. http://wyborcza.pl/7,75968,21359336,kaczynski-wyprowadza-nas-z-unii.html

— PIS NICZEGO NIE WYWALCZYŁ WS UCHODŹCÓW, NASZ GŁOS MARGINESEM – mówi w SE Rafał Trzaskowski: “Po pierwsze, PiS jeszcze niczego nie wywalczył. Negocjacje na temat tego, co zrobić z problemem imigracji, trwają. Jeżeli zaś chodzi o walkę z matematycznymi mechanizmami rozdzielania uchodźców, dzięki którym ktoś mógłby nam coś narzucać, to już rząd PO je blokował i dobrze, że PiS to podejście podziela. Natomiast na przyjęcie bardzo ograniczonej liczby ludzi o potwierdzonej tożsamości, wyrażających chęć przyjazdu do Polski, naprawdę nas stać. Nie wiem, czemu rząd PiS tak bardzo sprzeciwia się temu, żeby dobrowolnie i czasowo przesiedlić jakąś ograniczoną liczbę kobiet i dzieci z obozów dla uchodźców do Polski. Nie jest to więc żaden sukces, ale zwykłe chowanie głowy w piach i ucieczka od wszystkich europejskich problemów. To w żaden sposób nie wzmacnia naszej pozycji. Naszego głosu nie ma albo jest całkowitym marginesem”.
http://se.pl/wiadomosci/opinie/rafal-trzaskowski-pis-marginalizuje-polske_949503.html

— KRYTYCZNY DLA WŁADZY MOMENT, KIEDY HUMOR PRZESTAJE BYĆ ROZRYWKĄ, WENTYLE, A STANIE SIĘ GŁÓWNYM, A CZASEM JEDYNYM JĘZYKIEM – Sławomir Sowiński w Plus/Minus RZ: “Demonstrując polityczną powagę, skuteczność i przewidywalność – czego od polityków oczekują na ogół wyborcy – nie sposób rzecz jasna nie popełniać błędów, nie popadać w przesadę, nie dawać żadnych powodów do satyry, żartu czy śmiechu. Krytycznie niebezpieczny jest jednak dla każdej władzy moment przesilenia, gdy dla dużej części wyborców żart, humor czy satyra przestają być jedynie rozrywką, dodatkiem do polityki czy jej emocjonalnym wentylem i stają się głównym, a czasem jedynym językiem. To moment, w którym narastająca fala śmiechu i satyry zalewa wszelką polityczną stateczność i powagę władzy, a polityczny teatr zaczyna być utożsamiany z operetką, wodewilem, komedią lub kabaretem”. http://rp.pl/Plus-Minus/302099942-Na-politycznej-satyrze-mozna-zarobic.html

— … WŁADYSŁAW KOSINIAK-KAMYSZ w GW – mówi w rozmowie z Tomaszem Kwaśniewskim: “My jesteśmy partią, na którą PiS wydał wyrok. Ograniczenie nam prawa głosu w Prezydium Sejmu, a przez to złamanie dobrego zwyczaju parlamentarnego, że każda partia obecna w Sejmie ma tam swojego przedstawiciela, miało spowodować, byśmy nie mogli w pełni uczestniczyć w życiu politycznym. A już czystą złośliwością było niewzięcie nas do komisji służb specjalnych. I tak by przecież mieli większość. Chodziło o to, żeby nas upokorzyć. Pokazać ludziom, że nie mamy wpływu. I rzeczywiście, wielu, którzy są naszymi przeciwnikami na wsi, z niebywałym triumfem ogłaszało, że nas już w Polsce nie ma. Utrzymać partię przez ten rok to było niezwykle trudne zadanie. Ale najtrudniejsze chwile mamy już za sobą. Już nam się udało określić pozycję. Uniezależnić się”. http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,21359010,wladyslaw-kosiniak-kamysz-prezes-psl-u-w-sprawach-wiary.html

— PUSTE KLASY PRZESTRASZĄ MINISTER ZALEWSKĄ? – tytuł w GW.

— SPRAWA SĘDZIEGO ŻURKA MOŻE DAĆ PRETEKST DO WEJŚCIA SŁUŻB NA SERWERY KRAJOWEJ RADY SĄDOWNICTWA – Ewa Siedlecka w GW: “Żurek obawia się też, że jego sprawa może prokuraturze i służbom dać pretekst do wejścia na serwery KRS, która jest kolejnym po TK obiektem do „dobrej zmiany”. W ten sposób kolejne „owoce zatrutego drzewa” trafiłyby jeśli nie do postępowań sądowych, to przynajmniej do publikacji w zaprzyjaźnionych mediach, by pokazać społeczeństwu ohydę „kasty sędziowskiej” i wykazać konieczność jej weryfikacji. Tak jak wyciekała korespondencja z TK (notabene bynajmniej nie kompromitująca)”. http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,21359332,organ-ochrony-pisorzadnosci-siedlecka.html

— DZIESIĘCIU NIETYKALNYCH ZBADA REPRYWATYZACJĘ – tytuł w Stołecznej.

— MONIKA ROSA W ROZMOWIE PIOTRA WITWICKIEGO w Plusie/Minusie RZ: “ – Czytałem w jednym z tygodników, że na korytarzach sejmowych jesteś nazywana “seksowną śmieszką”.
– Przecież to nic nie mówi o mnie, ale wszystko o autorze tych słów. Miał tak mówić Paweł Kukiz, ale pytałam go o to i się wyparł. To chyba nowość, że tyle kobiet weszło do Sejmu i są aktywne. Może niektórzy nie mogą sobie z tym poradzić.
– Macie też kilku facetów w partii, ale lider postawił na kobiety. Lubił się nimi otaczać…
– To, że w Nowoczesnej dostały tyle jedynek, było super. Weszłyśmy do Sejmu, miałyśmy dużo energii. Wtedy też nastąpiło zderzenie z rzeczywistością. Przemawiam z mównicy, a tu posłowie puszczają do mnie buziaczki. Ja mówię o czymś ważnym, a ktoś krzyczy: “Monia, Monia”.
– Kto?
– Szkoda mówić o tym publicznie. Takie sprawy załatwiam prywatnie. Może po prostu trzeba edukować, że takie zachowania są złe. Chyba nie wszyscy to wiedzą”. http://rp.pl/Plus-Minus/302099937-Monika-Rosa-Wolny-rynek-rozwiaze-wszystkich-problemow.html

300polityka.pl

Waldemar Mystkowski

Granaty Zbigniewa Ziobry

Filmowy Pawlak z „Samych swoich” jechał do sądu z granatem po sprawiedliwość. Zbigniew Ziobro jest jeszcze lepszy, jest Pawlakiem i Kargulem razem wziętymi. Sam używa granatu w stosunku do niezawisłej,ślepej Temidy. A jak ten okaże się niewypałem, wysyła jakiegoś podwładnego Kargula prokuratora.

Przeciwko tej dubeltowej formie zastraszania i szykanowania sędziów wystąpił Krajowa Rada Sądownictwa, bo w istocie odbierana jest niezależność sądów, a wyroki wydawane są przez prokuraturę. Jak sędzia nie zgadza się z prokuraturą, to przeciw niemu jest prowadzone śledztwo.

Tak granatami walczy Ziobro o swoje, „sprawiedliwość ma być po jego stronie”. Najgłośniejsza sprawa dotyczy sprawy samego Ziobry. W Krakowie toczy się proces, w którym Ziobro zaskarża lekarzy o błąd w sztuce, w wyniku którego jego ojciec był zeszedł.

Otóż sędzia w tym procesie na ekspertyzę dotyczącą okoliczności śmierci ojca Ziobry wydał Śląskiemu Uniwersytetowi Medycznemu 371 tys. zł. Ziobro uznał, że za taką sumę sprawiedliwość winna być po jego stronie, więc zlecił prokuraturze zaskarżenia postanowienia o wielkości płatności ekspertyzy. Ale sąd okręgowy je uchylił. Granat prokuratury nie eksplodował. I na tym powinno się skończyć zastraszanie sądu w Krakowie.

Lecz Ziobry wynajął (zlecił) usłużnych Kargulów, którzy wszczęli śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez sąd, czyli w istocie przeciw konkretnemu jednemu sędziemu, bo skład orzekający jest jednoosobowy. To jest de facto zastraszanie, manipulowanie i wpływanie na orzecznictwo sądu, na niezależność.

Krajowa Rada Sądownictwa protestuje opisując trzy przypadki. Ten powyżej oraz dwa inne. W Warszawie Sąd Rejonowy odrzucił wniosek prokuratury o aresztowanie oskarżonego, więc Kargule Ziobry mają zbadać, czy skład sędziowski nie popełnił przestępstwa nie zgadzając się z prokuraturą.

Jeszcze ciekawsze przypadek dotyczy sędziego z Rzeszowa. Kargule Ziobry aby uzyskać wpływ na orzeczenie sędziego zarządzili, iż przeszukają mieszkanie sędziego. Zrobią mu kipisz i sędzia zmięknie, acz gdyby wystąpili o potrzebną im dokumentację, bezwględnie by ją uzyskali.

Ale granatami nie zawadzi postraszyć, niektóre wszak wybuchają. Powyższe przypadki opisane przez KRS pokazują jak bezprawie wkracza do sądownictwa. Bezprawie ma barwy partyjne i w tym wypadku twarz magistra Ziobry.

 

 

, 11 LUTEGO 2017

Ziobro zastrasza i szykanuje sędziów – alarmuje Krajowa Rada Sądownictwa

Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro zleca śledztwa przeciw sędziom, w tym sędzi prowadzącej sprawę dotyczącą śmierci swego ojca. To omijanie gwarantowanego przez Konstytucję immunitetu sędziów i naruszanie ich niezawisłości – protestuje Krajowa Rada Sądownictwa. „Wymiar sprawiedliwości nie może funkcjonować w warunkach zastraszania”

W stanowisku z 10 lutego 2017 Krajowa Rada Sądownictwa opisuje sprawy trojga sędziów, zastraszanych przez prokuratorów.

Pierwszy przypadek dotyczy ministra-prokuratora osobiście. W sądzie rejonowym w Krakowie toczy się proces lekarzy oskarżonych o błędy w leczeniu, które miały doprowadzić do śmierci jego ojca Jerzego Ziobry. 3 lutego 2017 r. Prokuratura Regionalna w Katowicach wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez sąd.

Sprawa załatwiona? Nie szkodzi, można jeszcze raz

Jako że skład orzekający jest jednoosobowy, zdaniem KRS prokuratura wszczynając śledztwo “w sprawie” “w rzeczywistości prowadzi postępowanie przeciwko konkretnemu sędziemu. (…)

W ten sposób omijana jest procedura uzyskania zgody na pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności karnej (tzw. uchylenia immunitetu)”.

Śledztwo dotyczy wydania przez sędzię postanowienia o przyznaniu Śląskiemu Uniwersytetowi Medycznemu wynagrodzenia 371 tys. zł za ekspertyzę dotyczącą okoliczności śmierci ojca Ziobry. Katowicka prokuratura, złożyła wcześniej zaskarżenie tego postanowienia. I to skutecznie – uchylił je sąd okręgowy. Jak podkreśla KRS, “prokurator skorzystał już zatem ze swojego ustawowego uprawnienia do kontroli zgodności z prawem orzeczenia”.

W opinii Krajowej Rady Sądownictwa “działania prokuratury obejmujące prowadzenie śledztwa de facto wobec sędziego i mające za swój przedmiot konkretne czynności procesowe, jakie sędzia podejmuje w toku sprawy przed jej prawomocnym zakończeniem, godzi w konstytucyjne gwarancje niezawisłości sędziego i jest formą szykany i niedozwolonego nacisku zarówno w stosunku do sędziów, jak i organów sądów” oraz “nie może zostać ocenione inaczej, jak działanie mające podważyć bezstronność składu orzekającego Sądu”.

“Wymiar sprawiedliwości nie może funkcjonować w warunkach zastraszania i wywierania wpływu na sędziów” – podkreśla KRS.

Przeczytaj też:

Jaki: prokuratura za PO wszystko umarzała. Porównaliśmy Ziobrę i Seremeta

DANIEL FLIS  10 LUTEGO 2017

Przestępstwo odmówienia prokuratorowi

Przypadek drugi: wobec innego składu sędziowskiego, tym razem z sądu rejonowego w Warszawie, Zbigniew Ziobro polecił prokuraturze zbadać, czy popełnił przestępstwo odrzucając wniosek prokuratora o tymczasowe aresztowanie podejrzanego. Zdaniem Krajowej Rady takie działanie jest nielegalnym środkiem nacisku na sędziów.

“Powstaje wrażenie, że każdy sędzia, który odmówi uwzględnienia wniosku prokuratora jako strony postępowania sądowego, naraża się na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej. Takie postępowanie Ministra Sprawiedliwości bezpośrednio godzi w niezawisłość sędziów i pozbawia obywateli prawa do niezależnego i bezstronnego sądu” – alarmuje KRS.

Po co pytać, skoro można przeszukać

Trzeci przypadek opisany przez KRS dotyczył sędziego Sądu Okręgowego w Rzeszowie, którego mieszkanie prokuratura zleciła przeszukać. Szukała dokumentacji, którą – jak twierdzi sam sędzia – dostałaby bez oporu, gdyby tylko o to poprosiła.

W opinii KRS “zastosowanie w tej sprawie przeszukania, które jest instytucją procesową intensywnie ingerującą w prawa i wolności obywatelskie, może być uznane za próbę zastraszania i wywierania wpływu na osoby piastujące funkcje publiczne”.

Nie ma sprawiedliwości bez immunitetu

Krajowa Rada Sądownictwa przypomina, że sędziom przysługuje immunitet. Zgodnie z art. 181 Konstytucji RP, sędzia nie może być, bez uprzedniej zgody sądu, pociągnięty do odpowiedzialności karnej ani pozbawiony wolności. Sędzia nie może być zatrzymany lub aresztowany, z wyjątkiem sytuacji ujęcia go na gorącym uczynku.

Postawić zarzuty sędziemu można tylko po uchyleniu immunitetu. Decyduje o tym sąd dyscyplinarny, a nie prokuratura. W opinii KRS zgoda sądu dyscyplinarnego jest też konieczna do podjęcia wobec sędziego działań bezpośrednio ingerujących w jego prawa i wolności, np. przeszukania. Bez niej immunitet byłby iluzoryczny.

Jak podkreśla KRS, sędziowski immunitet służy nie tylko samym sędziom. Opisane przypadki działań prokuratury “osłabiają poczucie bezpieczeństwa obywateli i zaufanie do bezstronności organów wymiaru sprawiedliwości”.

Jak pisze KRS, powołując się na uchwałę Sądu Najwyższego,

celem immunitetu sędziowskiego jest „ochrona zaufania publicznego do wymiaru sprawiedliwości, a nie ochrona grupy funkcjonariuszy państwowych przed odpowiedzialnością karną za popełnione przestępstwa”.

ziobro

oko.press

Kazimierz Kutz: Gdybym miał władzę, na pół roku zakazałbym mówienia o Polsce

Robert Siewiorek, 10 lutego 2017

Jeśli to poniżanie Ślązaków przez Polskę trwa już sto lat, to oni mają prawo powiedzieć, że Polska była dla nich pomyłką. Ślązacy są dla Polaków tym, kim byli dla Niemców: obywatelami drugiej kategorii.

Jeśli to poniżanie Ślązaków przez Polskę trwa już sto lat, to oni mają prawo powiedzieć, że Polska była dla nich pomyłką. Ślązacy są dla Polaków tym, kim byli dla Niemców: obywatelami drugiej kategorii. (ALBERT ZAWADA / AGENCJA GAZETA)

– Trafiłem do szpitala. Facet w moim pokoju zaraz zaczął się zastanawiać, czy jestem za PiS, czy przeciw. Ja tak samo. Bardzo długo się obwąchiwaliśmy i gdy wyszło, kto jest za kim, urwały się wszelkie rozmowy. Dawniej w szpitalu ludzie ku sobie lgnęli, szukali znajomości, chcieli rozmawiać. Z Kazimierzem Kutzem rozmawia Robert Siewiorek.

ROBERT SIEWIOREK: Pozamiatane?

KAZIMIERZ KUTZ*:Wręcz przeciwnie, dopiero się wszystko brudzi. PiS chce długo rządzić, więc ma przed sobą okres, nazwijmy to, heroiczny.

Najbliższe trzy lata to będzie czas demolowania wszystkiego, co było przed nimi. PiS zamierza zdobyć samorządy, lansując ideę, że one w istocie powinny być wybierane przez partie polityczne, a nie przez przedstawicielstwa obywatelskie. Kaczyński chce pozbawić władzy tych, którzy nie są zależni od partii – zwłaszcza od PiS. Jego ludzie przepchną ustawę, w myśl której w nadchodzących wyborach startują wyłącznie partie, co wyeliminuje element obywatelski.

Gdyby im się to udało, to mając za sobą swój żelazny elektorat, mogą mnóstwo naobiecywać, a to umożliwi im zwycięstwo w wyborach parlamentarnych i zmianę konstytucji. Coraz więcej ludzi zaczyna się w tym orientować, więc czeka nas dynamiczna gra z elementami teatru ulicznego.

Dlatego tak ważne są organizacje społeczne.

Kazimierz Kutz. Nowy rok a stary okap

KOD? A przetrwa?

– Wyjdzie z tego kryzysu wzmocniony, mądrzejszy i lepiej zorganizowany, bo tam toczy się normalna, uczciwa demokratyczna walka. Bez względu na to, czy ostatecznie wygra Kijowski, czy ktoś inny, sytuacja w końcu się unormuje. To przejściowy kryzys, normalny w przypadku młodej organizacji bez politycznego i organizacyjnego doświadczenia. Tym bardziej że tam nie było żadnego przestępstwa, jak insynuuje PiS.

Co może zrobić Platforma?

– Powiedzieć lokalnym samorządowcom: popieramy was i nie wchodzimy do samorządów. W Szwajcarii obowiązuje zakaz mieszania się partii politycznych w sprawy samorządów, nie można na tym poziomie uprawiać polityki. Owszem, członek partii może zostać wybrany do samorządu, ale decydują o tym sami wyborcy. Jego partia nie startuje, startują ludzie.

W Polsce też trzeba wypieprzyć partie z samorządów. Właśnie pojawiła się największa od upadku komunizmu szansa na odzyskanie demokracji.

Kaczyński też mówi o uzdrowieniu samorządów. Uważa pan, że nie ma klik w gminach i miastach?

– Pewnie, że są! W wielu miejscach powstały komitety władzy skupione wokół wójtów czy burmistrzów, oparte na miejscach pracy w samorządzie. W końcu miasto jest dużym przedsiębiorstwem. To taka lewa demokracja, która szybko przeobraża się w struktury sitwy: znajomi kolegi, siostra księdza, aptekarz, szwagier naczelnika, nauczyciel, lokalny biznesmen… Podczas każdych wyborów takie towarzystwa wystawiają się na sprzedaż, wskutek czego partia, która chce wygrać, rezygnuje z wystawiania własnego kandydata na burmistrza, bo wiadomo, że on przegra, i zawiera umowę z kliką.

Jak Platforma Obywatelska, Nowoczesna i PiS szykują się do wyborów samorządowych? Walka o być albo nie być

Przykłady?

– W Katowicach prezydent oficjalnie był bezpartyjny, ale partie przed wyborami przychodziły do niego i mówiły: „Nie wystawiamy swojego kandydata, więc jeśli nas poprzesz, po naszym zwycięstwie zostajesz na stołku”. W rezultacie prezydent i jego ekipa raz byli za PiS, a raz za śmis.

Czyli dobrze, że PiS rozwala sitwy.

– Nie, bo ten system może też dawać bardzo dobre rezultaty. We Wrocławiu władza samorządowa wyszła z dobrych środowisk – naukowców, młodych działaczy społecznych, ludzi z cenzusami i silnie związanych z miastem, z których prezydent stworzył kadrę profesjonalistów.

Poza tym PiS chce zastąpić stare sitwy nowymi – własnymi. Gdyby rzeczywiście władza w samorządach, o czym Kaczyński tak głośno krzyczy, miała trafić w ręce ludu, to partyjne struktury w terenie, na czele z PiS-owską, by obumarły.

Dlatego musi dojść do obywatelskiego przebudzenia: KOD, kobiety (to właśnie one będą naszym kołem ratunkowym), nauczyciele, studenci. To, że ci ostatni wyszli na ulice aż w 11 miastach, jest niesamowite!

Rząd bierze się za samorządy i nowelizuje ustawę. To nie przypadek, że akurat teraz

Na niektóre z tych wieców przyszło po kilkadziesiąt osób.

– To nie ma znaczenia. Na następne przyjdą setki, potem tysiące.

Po raz pierwszy studenci demonstrowali w moich Katowicach. Dla mnie to rewelacyjna wiadomość z dwóch powodów. Po pierwsze, do tej pory PiS pocieszał się, że demonstrują przeciw niemu tylko starsi ludzie, „komuniści i złodzieje”, „panie w futrach”, „odsunięci od koryta”. Kaczyński wie, że bez poparcia młodych żadnej rewolucji nie da się zrobić. No to teraz ma przebudzenie młodych, których będzie przybywało.

A po drugie?

– Na Śląsku z manifestacjami zawsze było krucho, bo po wojnie wszystkie próby oporu brutalnie pacyfikowano – to był region dla komunistów strategiczny, zresztą stanowiący także część ekonomii wojennej Związku Radzieckiego. Trzymani za mordę Ślązacy nie przyłączyli się więc do rebelii ani w 1956, ani w 1970 r., za co w zbuntowanych regionach ich znienawidzono. Bunt górników w 1980 i 1981 r. był więc dla komunistów szokiem.

Dziś rząd zamyka kopalnie, a górnicy siedzą cicho.

– Są zdezorientowani, bo zostali totalnie oszukani. „Solidarność” górnicza stała się liczną grupą działaczy na państwowym wikcie. W niektórych kopalniach jest po 17 związków zawodowych, zawodowi działacze dbają bardziej o interes własny niż górników. Oszukani przez rząd i związkowców górnicy pracujący na dole potencjalnie są jednak tą grupą, która może wyjść na ulice, zbuntować się przeciw tej władzy.

Nie bez znaczenia jest też to, że na kanwie kolejnych konfliktów wywoływanych przez PiS, od wojny z Trybunałem Konstytucyjnym po najnowszą, z samorządami, odbywa się przyspieszona edukacja obywatelska. Ludzie dowiadują się rzeczy, które dotychczas ich nie obchodziły – na przykład po co jest Trybunał czy od czego powinna być prokuratura.

Kiedy wstępowaliśmy do Unii, w felietonie dla „Wyborczej” napisał pan, że to porównywalne z przyjęciem przez Polskę chrześcijaństwa. Odrzuciliśmy ten chrzest na demokrację?

– My się demokracji musimy uczyć i mieć poczucie, że ona jest nasza. Znamienne, że demokracja to także walka o świeckie państwo, a my takiego jeszcze nie mamy. Naszym krajem w dużej mierze rządzą księża; w przemianach ostatnich lat Kościół odegrał fatalną rolę.

PiS majstruje przy wyborach samorządowych. Zakaz startu dla komitetów obywatelskich i zniesienie JOW-ów?

Jak dziś wygląda polski diabeł?

– Parę lat temu napisałem, że on ma oblicze Jarosława Kaczyńskiego i narodził się wraz ze śmiercią Lecha. Dziś polski diabeł wszedł w fazę szaleństwa. Strasznie się boi ludu, więc się do tego ludu łasi. Wie bowiem, że jeśli się skutecznie podliże, zdobędzie nad nim pełną władzę. Przebiera niecierpliwie nóżkami, świadom, że ta pełna władza, władza dyktatorska, jest osiągalna. To diabeł ludowy, rzezimieszek, który musi mieć swój folwark, swoją rzeźnię i folwarczną służbę.

Kościół radzi sobie z nim?

– Kościół na niego liczy. Niektórzy uważają nawet, że dziś diabeł jest w Kościele. I jeśli spojrzeć na Polskę, to takie myślenie ma uzasadnienie. Ponad 80 proc. polskich księży jest pochodzenia chłopskiego. Sukces i siła Kaczyńskiego pochodzą od polskiego chłopa, nieoświeconego tradycjonalisty wychowanego w Kościele nacjonalistycznym.

Połączenie nacjonalizmu z Kościołem to polski fenomen, nasz wynalazek wynikający z tego, że w czasach, gdy nie było polskiego państwa, to Kościół je zastępował. No i zrobiła się taka klejonka.

W „Soli ziemi czarnej” jest scena, w której Gabriel, główny bohater, śląski powstaniec, sponad burej hałdy patrzy z zachwytem przez lunetę na piękną, zieloną Polskę z żołnierzami jak malowanie ćwiczącymi musztrę. Dziś chyba by pan takiej sceny już nie nakręcił. Wkurzają pana ta Polska i jej parady.

– „Sól…” opowiada o marzeniu Ślązaków o Polsce, której nie znali, jako o dobrym państwie. Bo państwo niemieckie, w którym żyli już dwieście lat, uważali za złe dla siebie. Kwestia polskości na Śląsku była wtórna, głównym problemem były germanizacja i wyzysk. W modernizującym się państwie Bismarcka Ślązacy jako Słowianie byli obywatelami drugiej kategorii, w czasie pokoju wykonującymi prace, których Niemcy wykonywać nie chcieli. A podczas wojny stawali się mięsem armatnim.

Wprawdzie Bismarck pozwalał Ślązakom żyć w ich tradycyjnej chłopskiej kulturze, ale wprowadził przymus używania języka niemieckiego w urzędach i szkołach. To plus drenaż najzdolniejszych Ślązaków w głąb Niemiec spowodowało, że na Śląsku nie powstała elita kulturalna. I to się bardzo Ślązakom nie podobało. Na tym gruncie wyrosło zainteresowanie Polską. Po zaborach, gdy Polska zaistniała, ten powiew tęsknoty za nią na Śląsku stał się wręcz manifestacyjny.

Kazimierz Kutz: Daleka perspektywa

Tęsknota trwa?

– Nie. Została całkowicie zniszczona. Polska wcale nie chciała Ślązaków, Śląsk dostała w prezencie. Po przepędzeniu Niemców, gdy polskie wojsko wkraczało na Śląsk, całe szkolnictwo i aparat administracyjny pozostały bez kadr. I wtedy nastąpił pierwszy wielki desant „prawdziwych Polaków” – ludzi z zewnątrz, chcących na Śląsku robić kariery. Stało się to samo co za Bismarcka, tylko w drugą stronę: polonizacja na siłę, przymusowe zmiany imion, nazwisk, nazw miejscowości, pozbawianie Ślązaków – zwłaszcza tych związanych z Wojciechem Korfantym – dostępu do stanowisk we władzach, w administracji. Śląska autonomia została szybko zlikwidowana. A potem przyszła II wojna światowa, Niemcy włączyli Śląsk do Rzeszy i wcielili do Wehrmachtu pół miliona Ślązaków. Połowa z nich nie wróciła do domu.

Kto po wojnie zabraniał Ślązakom tworzenia własnych elit?

– Jak to kto? Przecież ta dyskryminacja i kolonizacja kulturowa trwają do dziś! Po wojnie i ucieczce z ziem zachodnich dwóch milionów ludzi przyszła kolejna inwazja „prawdziwych Polaków” na stanowiska, urzędy, mieszkania. Ślązak nie mógł zostać dyrektorem, oficerem ani komendantem policji. Kiedy Gierek przejął władzę, jego desant w Warszawie nie składał się ze Ślązaków, tylko z ludzi Zagłębia Dąbrowskiego, historycznie Ślązakom niechętnych. Zagłębiacy rządzili też zresztą na Śląsku.

Co dziś Śląskowi robią ci „prawdziwi Polacy”?

– Nadal pilnują polskości. Tego, byśmy nie mieli za wiele do gadania, nie mieli zbyt dużego wpływu na to, co się dzieje w regionie, nie zajmowali zbyt ważnych posad, żyli po swojemu. Byśmy się nie łudzili, że kiedykolwiek Polska uzna nas za grupę etniczną, a naszą gwarę za osobny język.

W 2009 r. wszystkie unijne kraje – z wyjątkiem Polski i Wielkiej Brytanii – podpisały Kartę Praw Podstawowych. O ograniczeniu praw obywateli w Polsce Kaczyńscy zdecydowali wtedy właśnie ze względu na Ślązaków. Lech truchtem opuszczał salę obrad, by przez telefon dowiedzieć się od brata, co ma robić. To było żałosne.

Śląsk po raz kolejny stał się łapówką, tym razem dla Kaczyńskich. Łapówką, która umożliwiła podpisanie traktatu lizbońskiego. W rezultacie skargi, które składaliby Ślązacy w związku z nieuznawaniem w Polsce ich kulturowej odrębności, nie mogą być rozpatrywane przez sądy unijne.

Tusk miał osiem lat, by to naprawić, ale nie kiwnął palcem. Dlatego PiS-owska władza nie musiała się na nikogo oglądać, gdy w październiku 2016 r. obywatelski projekt dotyczący uznania Ślązaków za mniejszość etniczną wrzucała do kosza. Zrobiła to, mimo że podpisało go 130 tys. ludzi!

Kazimierz Kutz: Śląska zgaga

Najpierw nakarmił pan Ślązaków marzeniami o Polsce, a teraz pisze, że Polska była dla Śląska „wieczną pomyłką”. A może to pan się pomylił?

– Jeśli to poniżanie Ślązaków przez Polskę trwa już sto lat, to oni mają prawo powiedzieć, że Polska była dla nich pomyłką. To stwierdzenie faktu. Ślązacy są dla Polaków tym, kim byli dla Niemców: obywatelami drugiej kategorii.

Polacy się boją, że żądając autonomii dla Śląska, chce pan rozwalić Polskę.

– To jest gówno prawda! Istnieją świetnie prosperujące demokratyczne państwa, które całe składają się z autonomii, gdzie autonomiczna struktura doprowadziła do gospodarczego i kulturowego ożywienia.

Ja chcę, by zdechły te wstrętne nacjonalizmy, które rozwalają dziś Europę. Także nacjonalizm polski, który odradza się pod rządami PiS. I chcę, by polscy nacjonaliści – tak jak przed wojną piłsudczycy, a po wojnie komuniści – przestali się w końcu nad Śląskiem znęcać, gnoić go i traktować Ślązaków jak zidiociałe popychadła.

Jakie emocje rządzą dziś polityką w Polsce?

– W ostatnim czasie trafiałem do szpitala. Facet, który leżał w moim pokoju, zaraz po przywiezieniu mnie zaczął się zastanawiać, czy jestem za PiS, czy przeciw. Ja tak samo. Bardzo długo się obwąchiwaliśmy i gdy wyszło, że on jest za Kaczyńskim, urwały się wszelkie rozmowy, nie było nawet telewizji, zapanowała martwa cisza. W dawnych czasach, gdy lądowałem w szpitalu, ludzie ku sobie lgnęli, szukali znajomości, chcieli rozmawiać.

Kaczyński i PiS – ta jego upartyjniona nienawiść – bardzo nas podzielili. I dlatego powinni zostać pozbawieni władzy i wszelkiego wpływu na Polskę. Bo przez nich w Polsce może znowu polać się krew.

„Polska z ojczyzny Solidarności stanie się parafią religijnego kultu Leszka Kaczyńskiego . Staniemy się rosnącym wrzodem na własnym tyłku. Czeka nas kolejna wersja wojny polsko-polskiej; wejdziemy w nowy scenariusz, którego jeszcze nikt nie zna, a który rozegra się na ulicach. Sienkiewicz skrzyżuje broń z Gombrowiczem. Ptaszek śpiewał będzie na gałązce, a z siodła poleje się mocz”. Wali pan w felietonach w Kaczyńskich, PiS i polskie symbole, a potem narzeka na podziały.

– A niby dlaczego mam nie walić!? Przecież to, co oni robią z symbolami, jest haniebnym nadużyciem! Normalny człowiek szanuje swoje świętości, chroni je milczeniem i skupieniem, a nie szmaci. Symbol to wartość intymna.

Myśmy na Śląsku przez całe lata mówili po polsku szeptem, bo polszczyzna była zakazana. Polskie symbole były używane od święta i z szacunkiem, a teraz się je trywializuje, robi z nich jarmarczne cepy przeciw myślącym inaczej.

To katastrofa, albowiem symbole już w Polsce w ogóle ludzi nie łączą. Gdybym miał władzę, na pół roku zakazałbym mówienia o Polsce.

Przecież ceni pan polską kulturę.

– Wychowałem się na niej, lubię ją, więc mam prawo z zatroskaniem i bólem konstatować, że stała się tak chujowa. Mam prawo tak mówić, bo jestem po stronie tych, którym w tym kraju jest źle. Ludzie mają prawo się buntować. Człowiek bez potrzeby buntu jest niepotrzebny, ponieważ od zdolności do sprzeciwu zależy to, czy uda się polepszyć świat.

Dlaczego mamy się godzić na nędzę, która dla większości cywilizowanych krajów jest już zamierzchłą przeszłością? Dlaczego nie możemy wreszcie żyć w normalnym klimacie europejskiej kultury?

Nie czuje się pan polskim patriotą?

– W każdym cywilizowanym kraju poczucie patriotyzmu bierze się z tego, jak się w tym kraju żyje. Państwo nie jest od zadręczania obywateli ideologią i pseudopatriotyzmem.

Na taką Polskę Ślązacy już dawno się uodpornili i nie wiem, czy w ogóle toczą na jej temat jakieś dyskusje. Bo co nam ta Polska dała? Gówno. Same nieszczęścia i poniżenie.

O jakiej Polsce rozmawiał pan przed laty w kawiarni Czytelnika z Konwickim, Dygatem i Holoubkiem?

– O takiej jak dziś – o kraju absurdu, śmieszności władzy, poniewierania obywateli. Kibicowaliśmy przeciwko temu fatalnemu państwu. Konwa był z Litwy, Dygat był Francuzem, Gucio z pochodzenia był Czechem, ja jestem Ślązakiem, czyli Niemcem, więc byliśmy zaciekawieni naszą odmiennością.

Pod spodem tych rozmów zawsze było ubolewanie, że Polska jest taka fatalna. Wtedy była i teraz znowu jest.

Zbyszek Cybulski, który przez całe życie nosił w sobie polską sprawę i był gorącym patriotą, postrzegał Polskę na kształt nieustannie gwałconej dziewczyny. Zbyszka dawno już nie ma, gwałt na tej dziewczynie trwa.

Żałuje pan odejścia z polityki?

– Wręcz przeciwnie. Odszedłem od niej, gdy uznałem, że mam już dość, gdy byłem zmęczony. W polityce każdy może cię obcharkać, obśmiać, trzeba mieć do niej końskie zdrowe.

I tak długo walczyłem, przeszedłem na emeryturę dopiero po osiemdziesiątce. Teraz żyję tu sobie w domu z dala od całego tego zgiełku, jak jedno jajko na patelni.

Zostały mi felietony, które co tydzień piszę dla tych moich Ślązaków. Muszę to robić, bo oni są dupowaci, co znaczy, że mają okaleczoną psychikę, są stłamszeni. Mają skazę niemocy. A ja chcę ich od tej niemocy uwolnić, namówić do buntu.

I robię to od lat – kiedyś przez film, potem w polityce, dziś w pisaniu.

Co pana jeszcze dziś ciekawi?

– Mnóstwo rzeczy, w końcu tyle się wokół dzieje! Nowy prezydent Ameryki rządzi ledwie tydzień i już ma przeciw sobie połowę świata. A jego żołnierze w parę dni zaliczają u nas trzy kraksy, więc wychodzi na to, że nie umieją jeździć po asfaltowych drogach. Podobnie zresztą jak nasz minister wojny, ten wice-Mussolini. Megaloman, który ma do dyspozycji trzy BMW, a każde o wartości mieszkania, do tego ileś tam aut z wojskowymi żandarmami, galopuje sobie całym tym cugiem [po śląsku pociąg] przez Polskę. Potem rozwala parę samochodów na światłach i jak gdyby nigdy nic przesiada się do tego, czego jeszcze nie rozwalił. I gna dalej. A co? Ma fantazję, ma władzę, to mu wolno, nie? Po wszystkim posłowie PiS dostają broszurę z instrukcją, co mają o tym rajdzie bredzić. To przecież są bajkowe wydarzenia! W sam raz na scenariusz filmu dla Barei albo Chmielewskiego.

Humor nas ocali?

– Dobry humor jest dziś głównie w narodzie. Na estradzie i w telewizji go nie ma. Słyszałem, że „Ucho Prezesa” stało się bardzo popularne. Mnie to w ogóle nie śmieszy, to podlizywanie się jednemu człowiekowi.

W ogóle na współczesne polskie kabarety, które wylewają się z telewizora na okrągło, nie potrafię patrzeć. Płaskie to, trywialne, żadnego warsztatu, wrzask przeplatany ględzeniem. Boże, gdzież są Starsi Panowie! Nie wiem, może te czasy są jednak mało śmieszne?

Napisał pan, że odkąd przeszedł w stan spoczynku, miewa piękne sny. O czym?

– Kiedy robiłem filmy, sny miałem bardzo dramatyczne, nerwowe – zawsze gdzieś jechałem, przed czymś uciekałem, a na koniec gdzieś się gubiłem. Teraz moje życie się uspokoiło, więc i sny mam spokojne, łagodne. Podświadomie nie pozwalam, by te wszystkie kretyństwa wokół miały na nie wpływ.

Kiedyś mi się śniło, że z Tadeuszem Różewiczem żegluję ku Ameryce po Atlantyku. Jedliśmy ryby wyciągnięte prosto z gładkiego niczym lustro morza, zachód słońca był jak z westernu, a jakaś dojrzała kobieta serwowała nam drinki z palemką. Rozleniwieni rozmawialiśmy o urodzie polskich słów.

Czasem śnią mi się piękne, nieznane kobiety, zwykle uśmiechnięte Mulatki w bikini. Jedna z nich dała mi nawet ogromny słownik z bogato zdobioną lupą przykręconą do okładki. I gdy wlazłem przez tę lupę do staropolskiego słowa „rzyć”, to okazało się, że łażę z Cejrowskim po zalewiskach Amazonii.

Teraz bardzo lubię zasypiać, bo zawsze liczę, że pojawi się coś ładnego.

*Kazimierz Kutz – ur. 16 lutego 1929 r. w Szopienicach. Reżyser filmowy, teatralny i telewizyjny, scenarzysta, polityk, działacz społeczny, publicysta i pisarz. Całe życie związany ze Śląskiem. W czasie wojny wywieziony na roboty do Niemiec, po wyzwoleniu kończy gimnazjum w Mysłowicach i Państwową Wyższą Szkołę Filmową w Łodzi. Zostaje asystentem Andrzeja Wajdy przy „Pokoleniu”. Debiutuje w 1959 r. „Krzyżem walecznych”. Wyreżyserował ponad 20 filmów fabularnych, z czego sześć o Górnym Śląsku, oraz wiele sztuk teatralnych, w tym dla Teatru Telewizji. W latach 1997–2015 senator, wicemarszałek Senatu V kadencji, poseł na Sejm VI kadencji. Autor książki „Klapsy i ścinki. Mój alfabet filmowy i nie tylko”. W 2010 r. zadebiutował jako powieściopisarz książką „Piąta strona świata”. W 2005 r. otrzymał Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” za wybitne osiągnięcia kulturalne rangi międzynarodowej, a w 2010 r. – tytuł honorowego obywatela Katowic

Książka Kazimierza Kutza „Fizymatenta” (Agora) w sprzedaży od 16 lutego

CO GO WZRUSZA, CO UJMUJE, A CO ZŁOŚCI – we wtorek 21 lutego Kazimierz Kutz spotka się z czytelnikami w Warszawie. Czas i miejsce – Agora, ul. Czerska 8/10, godz. 18, wstęp wolny

 

kutz

wyborcza.pl

Marek Beylin

Kaczyński wyprowadza nas z Unii

11 lutego 2017

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta)

Deklaracja Beaty Szydło, że rząd godzi się na „Europę dwóch prędkości”, zapowiada dziejową tragedię Polski. Premier dopowiedziała to, co Jarosław Kaczyński od dawna dawał do zrozumienia: dalej od Unii

Oznacza to stopniowe wygaszanie naszych związków z UE, bo nie utrzymamy ich, gdy inne państwa, zwłaszcza euroland, będą bez nas pogłębiać integrację. Do czego już się szykują.

A Polska na dalekim skraju Unii to w praktyce Unia bez Polski. To katastrofa dla każdego Polaka niosąca cywilizacyjny regres. Nie byłoby rozwoju Polski bez solidarnej unijnej pomocy. Jeździmy po drogach budowanych za pieniądze Unii, żyjemy w miastach i miasteczkach modernizowanych z jej funduszy. Dzięki unijnemu wsparciu dzieci uczą się w nowocześniejszych szkołach, a studenci mogą w ramach stypendiów kształcić się w Europie. Pozbawiona hojnych dopłat polska wieś znów popadłaby w biedę. A bez inwestycji zasilanych europejskimi funduszami oraz pochodzących z zagranicy stalibyśmy się biedakrajem z rosnącym bezrobociem i ogromnymi nierównościami. Życie bardzo wielu z nas uległoby dewastacji.

Wszystko to nam grozi, bo Polski umieszczającej się na skraju Unii europejska solidarność nie obejmie. Na nowo integrująca się Europa utnie sporą część funduszy tym, którzy do niej nie przystąpią. Na Zachodzie mówi się o tym coraz jawniej.

Będziemy też postrzegani jako kraj niestabilny i niebezpieczny dla inwestorów. Tym bardziej że pod rządami Trumpa niepewne stały się NATO-wskie gwarancje bezpieczeństwa na wschodniej flance. Zmniejszyć te zagrożenia mogłaby nasza obecność w Europie integrującej się również w sprawach obronnych.

To nie jest, niestety, czarnowidztwo, lecz prawdopodobny scenariusz szykowany nam przez PiS. Kaczyński woli poświęcić nasz dobrobyt i uczynić z Polski dzikie pola Europy, niż respektować demokratyczne wymogi Unii.

Zobacz: Za parę lat nie będzie czym rządzić – Andrzej Olechowski w „Temacie dnia”

 

ta-deklaracja

wyborcza.pl