Z. Ziobro: do rezygnacji skłoniła ich perspektywa ciężkiej pracy
„Ok. 30-40 proc. prokuratorów, którzy najlepiej zarabiali, byli wysoko w hierarchii prokuratorskiej, w ogóle nie prowadziło śledztw. (…) Nie wykonywali tej pracy, do której prokurator jest powołany” – tak minister Zbigniew Ziobro, gość sobotnich „Rozmów niedokończonych”, tłumaczył odejście w stan spoczynku grupy stu kilkudziesięciu prokuratorów.
Szef resortu sprawiedliwości – w rozmowie z o. Januszem Dyrkiem CSsR – wskazywał, że obóz Zjednoczonej Prawicy dotrzymał obietnicy wyborczej, jaką było połączenie urzędu Prokuratora Generalnego z ministrem sprawiedliwości.
Jak zaznaczył, ma to pozwolić władzy wykonawczej skuteczniej oddziaływać na organy ścigania i dbać o bezpieczeństwo Polaków. Dodał, że kroki podjęte w okresie rządów koalicji PO-PSL pozbawiły obywateli realnego wpływu na organy ścigania.
– Rozdzielenie funkcji Prokuratora Generalnego i ministra sprawiedliwości doprowadziło do tego, że to same korporacje prawnicze miały wybierać de facto swojego przełożonego. Prokuratorzy, pracując w swoim zawodzie, niekoniecznie koncentrowali się na tym, co zrobić, aby ich praca była pozytywnie odczytywana przez obywateli, którym mieli służyć, ale koncentrowali się na tym, jak zadbać o to, by to, co robią, było dobrze widziane przez ich środowisko, było dobre dla ich środowiska, dla tej korporacji – mówił minister Zbigniew Ziobro.
Zauważył, że celem działań rządu jest spowodowanie, aby prokuratura działała bardziej dynamicznie, w sposób bardziej ofensywny decydowała się prowadzić śledztwa wszędzie tam, gdzie jest to ważne z punktu widzenia interesu społecznego.
– Wcześniej prokuratorzy nie musieli tłumaczyć się przed Sejmem czy parlamentem. Prokurator Generalny nie musiał w ogóle przychodzić do parlamentu. (…) Wraz z większą władzą i realnym wpływem na prokuraturę łączy się znacznie większa odpowiedzialność. Jeżeli chcemy większej władzy, to ta władza musi być odpowiedzialna i pod większą kontrolą – tłumaczył gość sobotnich „Rozmów niedokończonych”.
Szef resortu sprawiedliwości odniósł się do sprawy odejścia – jak mówił – grupy stu kilkudziesięciu prokuratorów. Zaznaczył, że przejście w stan spoczynku gwarantuje im bardzo wysoką emeryturę.
– Ktoś nazwał to strzałem o złotą emeryturę. Ja nie chcę rozsądzać, pewnie nie wszyscy kierowali się takimi argumentami. Były osoby, które przepracowały już określony czas w prokuraturze i miały prawo podjąć taką decyzję. Na pewno były też osoby, które tę decyzję podejmowały, dlatego że nie chciały zaakceptować tych zmian, które myśmy zaproponowali – wskazywał minister sprawiedliwości.
W jego ocenie na decyzję prokuratorów wpłynęło wprowadzenie jako zasady, od której prawie nie ma wyjątków, że każdy prokurator, również ten pracujący bardzo wysoko w hierarchii prokuratorskiej, będzie miał obowiązek prowadzić swoje śledztwa i postępowania.
– Dzisiaj było tak, że ok. 30-40 proc. prokuratorów, tych, którzy najlepiej zarabiali, byli wysoko w hierarchii prokuratorskiej, w ogóle nie prowadziło śledztw, w ogóle nie zakładało togi. Nie wykonywali tej pracy, do której prokurator jest powołany. Kiedy oni się dowiedzieli, że będą musieli ciężko pracować, prowadzić walkę z przestępczością, tak jak młodzi prokuratorzy, którzy mają po 100 spraw miesięcznie na głowie, to ta perspektywa skłoniła ich do tego, aby wybrać wygodne życie, a nie tę ciężką pracę, którą chcieliśmy im zaproponować – tłumaczył Zbigniew Ziobro.
Szef resortu sprawiedliwości nie chciał oceniać pracy swojego poprzednika na stanowisku Prokuratora Generalnego – Andrzeja Seremeta. Przyznał jednak, że ustawa, która dała mu możliwość funkcjonować jako niezależnemu prokuratorowi, związała mu jednocześnie ręce.
– On niewiele mógł. My zlikwidowaliśmy te ograniczenia tak, aby odpowiedzialność, która spadnie na Prokuratora Generalnego łączyła się z możliwością podejmowania przez prokuratora decyzji. (…) Co to za szef, który nie może odwołać swojego podwładnego w sytuacji, kiedy stwierdza rażące nieprawidłowości w zakresie prowadzenia śledztw. (…) Szef, żeby odpowiadać, musi mieć realne narzędzia. Tych narzędzi często był pozbawiony prokurator Seremet – dodał lider Solidarnej Polski.
Jak zaznaczył, w tej chwili jest skoncentrowany na zmianach w organizacji prokuratury. Podkreślił jednak, że pojawią się próby wyjaśnienia licznych spraw z ostatnich lat – np. śmierci gen. Marka Papały.
– Sprawa gen. Papały obejmuje liczne błędy na początku śledztwa, skandaliczne błędy, zacieranie wręcz śladów, choć nie zakładam, że było ono umyślne. (…) To było działanie na szkodę wymiaru sprawiedliwości, na szkodę wyjaśnienia prawdy, na korzyść przestępców. Wystarczy, żeby przestępca zgubił niedopałek papierosa, na którym mogły być jego odciski palców – mówił gość sobotnich „Rozmów niedokończonych”.
W ocenie Zbigniewa Ziobry działania Platformy Obywatelskiej sprzed październikowych wyborów miały na celu zawłaszczenie Trybunału Konstytucyjnego dla jednej opcji politycznej.
– Władza musi się równoważyć. Nie może być w mojej ocenie sytuacji, że jest jakaś władza, która jest nad wszystkimi innymi i jest poza kontrolą. Jeżeli sądy kontrolują władzę wykonawczą, to władza wykonawcza musi też mieć element kontroli nad sądami. (…) Spór o Trybunał Konstytucyjny jest sporem o to, jaka będzie Polska, czy Polska będzie rzeczywiście państwem demokratycznym. My nie możemy pozwolić na to, aby jakaś grupa polityczno-establishmentowa odebrała Polakom realny wpływ na władzę w Polsce, na zmiany w Polsce – wskazywał szef resortu sprawiedliwości.
Całość sobotniej audycji „Rozmowy niedokończone” z udziałem ministra Zbigniewa Ziobry można obejrzeć [tutaj].
Macierewicz buduje zbrojne ramię PiS? „Newsweek” o tym, do czego partii rządzącej może posłużyć Obrona Terytorialna
Czy Antoni Macierewicz buduje Prawu i Sprawiedliwości zbrojne ramię? Takie obawy rodzą się po lekturze okładkowego tematu najnowszego „Newsweeka”. Tygodnik Tomasza Lisa przedstawia bowiem, kto będzie tworzył mającą wspierać wojsko i służby Obronę Terytorialną i analizuje, jakie mogą być jej prawdziwe zadania.
„Będziecie straszakiem na KOD?” – to pytanie „Newsweek” wprost zadał jednemu z czołowych działaczy organizacji paramilitarnych, które minister obrony narodowej Antoni Macierewicz przekształca w podległą mu Obronę Terytorialną. Wzywający do odbudowy Armii Krajowej Stanisław Drosio odpowiada, że absolutna większość ludzi z jego środowiska to państwowcy, wolni od partyjnych powiązań. Jednak wszystko wskazuje na to, że w Obronę Terytorialną zaangażują się i tacy, którym do polityki blisko.
Obrona terytorium PiS?
A MON prawdopodobnie zadba o to, by sympatie partyjne nowych oddziałów były właściwe. Do wierności Antoni Macierewicz spróbuje przekonać nie tylko tym, że miłośników zabawy w żołnierzy ubierze w prawdziwe mundury i umożliwi im wyżycie się na weekendowych szkoleniach w jednostkach. Jak informuje „Newsweek”, dla 35-tys. formacji Prawo i Sprawiedliwość chce wysupłać kolejne miliony z kieszeni podatników i każdy członek OT ma dostawać 500 zł miesięcznie.
Czy zatem Obrona Terytorialna będzie dla PiS czymś w rodzaju tego, czym dla PZPR była Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej? Obaw tego rodzaju nie ukrywają w rozmowie z „Newsweekiem” byli ministrowie obrony.
– Mam w pamięci próbę wykorzystania przez Macierewicza Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych podczas kryzysu lustracyjnego w 1992 r. Nie doszło wtedy do tego tylko dlatego, że sprzeciwili się ich dowódcy. To memento – stwierdza w rozmowie z „Newsweekiem” Bogdan Klich. – Państwo powinno nadzorować, żeby nie powstawały milicje partyjne groźne dla państwa i obywateli. A tego się obawiam, bo spotykając się z tymi organizacjami, widziałem też osoby ze złym politycznym błyskiem w oku – wtóruje mu Tomasz Siemoniak.
„Będzie strach wyjść z domu”
Przypomnijmy, że na zagrożenie związane z rosnącymi wpływami sympatyzujących z niektórymi partiami organizacji paramilitarnych zwracaliśmy w naTemat uwagę już ponad rok temu.
– Tworzenie formacji, które uczą walki, posługiwania się bronią i ułatwiają do niej dostęp, zawsze wiąże się ze sporym ryzykiem, bo wreszcie ktoś z tych możliwości może skorzystać w niecnych celach – ostrzegał wówczas prof. Janusz Czapiński. – Wyobraźmy sobie marsze z okazji 11 listopada z uczestnictwem tych konkurencyjnych politycznie ugrupowań paramilitarnych. Ja bałbym się wyjść z domu… – podkreślał naukowiec.
Więcej o obawach, które w Polakach krytycznych wobec PiS powinna budzić Obrona Terytorialna tworzona przez Antoniego Macierewicza w najnowszym wydaniu tygodnika „Newsweek”.
Dekalog prezesa
W „Rzeczpospolitej” (18 III) ukazał się ciekawy wywiad z prezesem Kaczyńskim, świetnie przeprowadzony przez Andrzeja Stankiewicza i Michała Szułdrzyńskiego (wyrazy uznania!). Oto dziesięć przykazań na ten tydzień, wraz z moim komentarzem.
1. Gdyby kto inny był szefem Trybunału Konstytucyjnego, to tego konfliktu by nie było. (Gdyby kto inny był prezesem PiS, to tego konfliktu by nie było – Pass.). Prof. Rzepliński bardzo szkodzi polskiemu życiu publicznemu – nie dopuszcza sędziów do orzekania, przeprowadza polityczne ataki, być może to on stał za „zamachem czerwcowym”. „Wierzy PONOĆ, że będzie prezydentem”. (Mamy tu dwie insynuacje: że Rzepliński stał za „zamachem” i gra na prezydenturę. Poza tym to prezes PiS, a nie prezes TK, bardziej szkodzi życiu publicznemu.
2. Sędziowie TK przy wysokiej pensji mają inne zajęcia. Powinni mieć jedną pracę. Nic by się nie stało, gdyby pobierali zwykłe emerytury. Mój komentarz: To atak nie fair, małostkowy, dobierać się do dochodów podczas sporu merytorycznego. Wielu sędziów TK jest profesorami i trudno im tego odmówić. W sytuacji, kiedy eksperci podkomisji Macierewicza dostają ponad 10 tys. zł miesięcznie, lepiej cicho siedzieć.
3. „Quasi-okupacyjny system doboru kadr jest (…) w dużej mierze kontynuowany”. Komentarz: To prawda, wystarczy przyjrzeć się bliskim posła Sasina lub czystce w mediach publicznych i nalotowi „niepokornych” na TVP i Polskie Radio.
4. Ludzie o „negatywnych cechach społecznych” w poprzednim systemie awansowali. Nie zostali zdegradowani, zmienili władzę na własność. Ludzie będący dzisiaj na szczytach ZDAJE SIĘ (podkr. Pass.) w 80 proc. byli współpracownikami SB, czyli mieli wyjątkowo złe cechy. Chętnie w to uwierzę, gdy zobaczę dokumenty – od Mateusza Morawieckiego w dół. Na razie to tylko insynuacja, szczucie przeciwko ludziom zamożnym, od których oczekuje się inwestycji w polski kapitalizm. Kto ma w Polsce inwestować, jeżeli obcy kapitał na nas czyha, a krajowy donosi?
5. Polska mogłaby być krajem zamożniejszym i lepiej zorganizowanym, gdyby były dekomunizacja, lustracja, zniesienie przywilejów i ukaranie winnych zbrodni w poprzednim systemie. Komentarz: Polska pozostała jednak państwem prawa, a zwolennicy łagodnej transformacji przeważali nad radykałami. Trudno przewidzieć, co by było, gdyby… Jakby potoczyły się losy panów Czabańskiego, Piotrowskiego, Jasińskiego, Wolskiego i innych, i co by Polska z tego miała.
6. Prezes uważa, że więcej władz powinno mieć społeczeństwo, a nie prawnicy. To głośna od kilkudziesięciu lat szkoła, wedle której „lud stoi ponad prawem” (vide Kornel Morawiecki). Dla mnie jest to prosta droga do autorytaryzmu i dyktatury większości. Niejeden wybrany demokratycznie skończył jako despota.
7. Publikacja orzeczenia TK i zaprzysiężenie sędziów to forma quasi-kontroli władzy wykonawczej nad sądowniczą. Niestety, tak to prezes ujmuje, że władza wykonawcza ma prawo decydować, co jest, a co nie jest zgodne z prawem. To uzurpacja i koniec państwa prawa.
8. Być może potrzebna będzie specustawa, wymierzona przeciw ludziom, którzy w imieniu instytucji publicznych działają niezgodnie z prawem (np. będą stosować się do orzeczeń kilku pań i panów, którzy spotykają się w siedzibie TK na kawę i ciasteczka). To jest pogróżka, którą należy traktować poważnie.
9. Zimna wojna polsko-polska to „wielka zbrodnia Donalda Tuska”. Nie czuję się historykiem, odsyłam do nowej książki Roberta Krasowskiego „Czas Kaczyńskiego”, ja uważam, że winien jest nie tylko Tusk.
10. „Dziś Polską rządzą ludzie w większości wierzący, praktykujący katolicy. To budzi niechęć w pewnych wpływowych kręgach na Zachodzie”. Kto wie, kogo prezes Kaczyński ma na myśli i do jakich tradycji nawiązuje? Chodzi o masonów? Cyklistów? Wegetarian? To nowy akcent w języku prezesa, więc może blogowicze wiedzą, kogo Kaczyński ma na myśli?