Prezes da sygnał do igrzysk
Dla PiS na jesieni zaczną się schody, po których już im tak dobrze nie pójdzie, jak na początku rządzenia, gdzie wszystko mogli zwalić na poprzedników. Teraz trzeba odpowiadać za nieudolność, kolesiostwo, skłonność do zawłaszczania wszystkiego.
Trzeba będzie przykryć deficyt budżetu państwa na rok 2017, a będzie on najwyższy w historii – 60 mld zł, przy założeniach wysokiego wzrostu gospodarczego, który wcale nie musi być osiągnięty. Zadłużenie państwa będzie się plasować na granicy 3 proc PKB, których nie można przekroczyć ze względów konstytucyjnych i zobowiązań unijnych, bo wówczas wszczynana jest procedura nadmiernego deficytu. To może być coś zdecydowanie gorszego niż procedura praworządności wszczęta przez Komisję Europejską. Wówczas zostałyby obniżone ratingi, kredyty podrożałyby, a PiS jest partią, która nie wzbudza zaufania międzynarodowego.
Nieufność nie pomoże poruszać się swobodnie polskiej dyplomacji i nie pomoże w handlu. Jakiekolwiek zachwianie i nie wywiązywanie się z nałożonych procedur spowoduje, iż pojawią się konkretne restrykcje. A pojawią się, bo Kaczyński wstaje z mniemanych kolan.
„Obsuwa” Polski jest nie tylko wizerunkowa, trzeba więc ją przykryć w kraju igrzyskami dla gawiedzi. Jest przygotowywanych kilka scenariuszy, nie wszystkie muszą wypalić, bo PiS też się w nich zanadto pogrąży. Będzie polowanie na grubego zwierza, tj. Donalda Tuska i jego syna w aferze Amber Gold, która jest w istocie znikoma przy SKOK-ach.
Dokumenty związane z katastrofą smoleńską będą miały świadczyć, że Polskę sprzedano, więc sporo energii pójdzie na selekcjonowanie papierów, preparowanie ich i przede wszystkim interpretowanie.
PiS z pewnością nie popuści samorządom, będzie chciał ukrócić im władzę i odebrać pieniądze municypalne oraz unijne, a wreszcie wymienić na swoich. Pojawiła się okazja, aby komisarycznie wymienić Hannę Gronkiewicz-Waltz po aferze „Reprywatyzacja po warszawsku”. Dla publiki jest jasne, iż nieliczni dopuszczeni zostali do złodziejstwa. PiS musi się przyjrzeć, ilu swoich jest w tej reprywatyzacji umoczonych. Ryszard Czarnecki, który dość blisko sytuuje się ucha prezesa, dla RDC powiedział o zarządzie komisarycznym w Warszawie: – Trzeba to zbadać, nie ma świętych krów. Nie jest tak, że jak ktoś jest prezydentem Warszawy i przy okazji wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej, to korzysta w immunitetu, parasola ochronnego.
W tej chwili wszyscy czekają na prezesa, który wraca z urlopu na początku września. To w jego ustach znajduje się gwizdek, da nim sygnał do igrzysk. Mówi się też, że prezes ma świadomość, iż Beata Szydło nie radzi sobie ze skomplikowaną materią rządzenia. Może dlatego premier uczestniczyła w pielgrzymce do Piekar Śląskich, aby wymodlić sobie jeszcze trochę czasu na psucie Polski.
Waldemar Mystkowski
cały dzień malowałem, ale wyszło nawet nieźle. pozdrawiam Pana Profesora
„Mafijne państwo PiS”. Piotr Stasiński o oddaleniu pozwu PiS przeciwko Agorze i Wojciechowi Czuchnowskiemu
Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że Wojciech Czuchnowski nie przekroczył granic dozwolonej krytyki i tym samym oddalił pozew PiS przeciwko dziennikarzowi i Agorze . Pozew partii rządzącej dotyczył komentarza z listopada 2015 r., dotyczącego trybu ułaskawiania Mariusza Kamińskiego przez prezydenta Andrzeja Dudę. Dzisiejszy wyrok sądu jest nieprawomocny.
Obejrzyj więcej materiałów wideo, również na Facebooku.
Błaszczak już wie, dlaczego władze Niemiec nakazały robić zapasy. I przyznaje, że rząd PiS nie realizuje…
Mariusz Błaszczak (Sławomir Kamiński)
• Niemcy robią zapasy w obawie przed zamachami – uważa szef MSWiA
• Minister wyjaśnia, że w Polsce uchodźców nie ma i nie ma zagrożenia
– W Polsce nie ma zagrożenia terrorystycznego, nie ma potrzeby robienia zapasów – powiedział w poniedziałek szef MSWiA Mariusz Błaszczak, odnosząc się do informacji o niemieckim programie obrony cywilnej, w którym jest mowa o gromadzeniu zapasów na wypadek kryzysu.
Zagrożenie terrorystyczne
– Najpewniej jest to związane z sytuacją zagrożenia terrorystycznego jaka jest w Niemczech. Miesiąc temu w Monachium doszło do zamachów terrorystycznych – powiedział dziennikarzom Błaszczak.
Minister spraw wewnętrznych i administracji podkreślił, że w Polsce obowiązuje ustawa dotycząca zarządzania kryzysowego. – Kompetencje są przypisane jednostkom samorządu terytorialnego, czyli gminom, powiatom i województwom. Jest to spójny i precyzyjny mechanizm – powiedział Błaszczak.
„Polska jest w lepszej sytuacji, bo rząd nie realizuje zobowiązań”
– Polska jest w tej lepszej sytuacji, że rząd PiS nie realizuje zobowiązań jakie rząd PO-PSL przyjął na nasz kraj. Zobowiązań dotyczących przyjmowani imigrantów z Bliskiego Wschodu i z Afryki Północnej – dodał minister.
Rząd Niemiec zapewnił w poniedziałek, że nowy program obrony cywilnej, w którym jest mowa o gromadzeniu zapasów na wypadek kryzysu, nie jest reakcją na konkretne zagrożenie lecz elementem długofalowej polityki. Nie chcemy wywoływać paniki – zapewnił tamtejszy MSW.
Niedzielne wydanie „Frankfurter Allgemeine Zeitung” ujawniło plany rządu, który w najbliższą środę ma przyjąć nowy program obrony cywilnej. Projekt dokumentu zawiera między innymi apel skierowany do obywateli, aby zrobili zapasy żywności i wody pitnej pozwalające im przetrwać przez 10 dni w przypadku załamania systemu zaopatrzenia spowodowanego kryzysem.
Dokument przygotowywany kilka lat, a moment przypadkowy
Rzecznik MSW Johannes Dimroth powiedział dziennikarzom w Berlinie, że nowa wersja projektu obrony cywilnej przygotowywana była przez kilka lat, a moment przyjęcia tego dokumentu nie jest związany z żadnym konkretnym zagrożeniem.
Posłowie chcą kolejnych podwyżek. Koszt – 3,5 mln zł rocznie
Posłowie chcą kolejnych podwyżek. Koszt – 3,5 mln zł rocznie
Jak informuje Radio Zet, prawie 14 tys. zł miesięcznie będą dostawać posłowie na prowadzenie biur poselskich. Tak zakłada projekt, który właśnie trafił do Kancelarii Sejmu. To podwyżka o dodatkowe kilkaset złotych.
Według radia, projekt czeka na podpis marszałka. Jeśli ją zaakceptuje, dodatkowe środki – w sumie 13,7 tys. zł miesięcznie – posłowie zaczną otrzymywać od przyszłego roku. Poprzednia podwyżka kosztuje nas ponad 7 mln zł rocznie; kolejna obciąży budżet dodatkowymi 3,5 mln zł.
Kempa: HGW powinna się podać do dymisji
– Prezydent Warszawy powinna się po prostu do dymisji w tej sytuacji. W każdym kraju o wysoko rozwiniętej demokracji tak by się stało. W naszym jest to problem, jeżeli idzie o polityków PO – mówiła Beata Kempa w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem w programie „Dziś wieczorem” TVP Info.
Ujazdowski: Bronię poglądu, że bilans sądu konstytucyjnego jest pozytywny
– Jestem przekonany, że dobrze funkcjonujące państwo musi mieć sąd konstytucyjny. To bardzo konserwatywna teza – mówił Kazimierz Michał Ujazdowski w „Faktach po faktach” TVN24. Jak dodał europoseł PiS:
„Możliwe jest dobre rządzenie, które nie zastaje ludzi samych ze sobą. Połączone z kooperacją i szacunkiem dla sądu konstytucyjnego. Sąd konstytucyjny nie raz popełniał błędy, ale bronię poglądu, że bilans sądu konstytucyjnego jest pozytywny. Przychodził wielokrotnie w sukurs obywatelom, gwarantując prawa podatkowe, a ostatnio wydał wyroki umacniające klauzulę sumienia oraz dobry wyrok ws. gruntów warszawskich. Jest instytucją wartościową”
Polityk PiS przyznał, że „w tej sprawie ma odrębne stanowisko, czego absolutnie nie kryje, bo tak odczytuje interes RP”. – Najpierw zostało popełnione nadużycie ze strony Platformy, na to nadużycie nowy obóz rządzący odpowiedział nadużyciem, a potem sytuacja wymknęła się spod kontroli – dodał.
Najsztub proponuje komisję śledczą ds. reprywatyzacji, Śpiewak o uwikłaniu establishmentu w dziką reprywatyzację
Jak mówił Piotr Najsztub w TOK FM:
„W tej sprawie – bo widać wyraźnie, że samorządy, prokuratury i sądy nie dają sobie z tym rady – może to jest po raz pierwszy od wielu lat słuszna sprawa, w której powinno się powołać sejmową komisję śledczą, która by prześledziła, zbadała, przesłuchała na styku tych wszystkich służb i okazała się silniejsza? Jeżeli tego nie przerwiemy, to będzie trwało w nieskończoność”
Obecny w studiu Jan Śpiewak tak odpowiedział na tę propozycję:
„To nie jest zły pomysł. Ten pomysł trzeba rozważyć. Rozumiem, że w takiej komisji musiałyby brać udział siły polityczne, partyjne. Jestem ciekaw, jak ta sprawa będzie się rozwijała, bo w tę dziką reprywatyzację jest zamieszany, uwikłany niemal cały warszawski – a więc krajowy – polityczny establishment. Nieruchomości zwracał również Lech Kaczyński. Kamienica na Nabielaka 9, gdzie żyła i została zamordowana Jolanta Brzeska czy Noakowskiego 16, czyli ta słynna kamienica pani prezydent, która został zwrócona niezgodnie z prawem. To są wszystko zwroty dokonane przez urzędników Lecha Kaczyńskiego”
Śpiewak o odpowiedzi HGW: „Żałosne i obrażające ludzką inteligencję wyjaśnienia”
Jan Śpiewak, lider stowarzyszenia Miasto Jest Nasze skomentował na FB wyjaśnienia warszawskiego ratusza w sprawie afery reprywatyzacyjnej. Jak napisał m.in.: „8 lat Pani Prezydent była wiceprezesem partii, która rządziła krajem. Mogła wszystko i nie zrobiła nic. Ponosi pełną odpowiedzialność za to co się dzieje w Warszawie”
Ujazdowski: Prokuratura powinna powstrzymać się od prowadzenia śledztwa, które wikła śledczych w spór konstytucyjny
Jak mówi Kazimierz M. Ujazdowski w rozmowie z wPolityce.pl:
„W moim najgłębszym przekonaniu prokuratura nie powinna wikłać się w spory o charakterze konstytucyjnym. Poza tym trzeba pamiętać, że przestępstwo z art. 231 oznacza intencjonalne działanie na szkodę interesów państwa, a nie tylko przekroczenie uprawnień. Idąc tym tokiem rozumowania prokuratura musi rozstrzygać spór konstytucyjny, a ten może zostać rozstrzygnięty w debacie publicznej i decyzji politycznej, a nie prokuratury. Uważam, ze prokuratura dokonując czynności sprawdzających powinna mieć jasność, iż nie ma podstaw do wszczęcia śledztwa, które angażuje prokuraturę w rozstrzygnięcie sporu konstytucyjnego”
– Prokuratura miała pełne prawo zająć się wnioskami, które wpłynęły, ale powinna powstrzymać się od prowadzenia śledztwa, które nie ma oparcia i wikła śledczych w spór konstytucyjny. To kwestia dobrych reguł, które są zawsze podstawą funkcjonowania instytucji – dodał europoseł PiS.
Ratusz odpowiada na tekst „Gazety Wyborczej”. „To HGW od wielu lat zabiegała o to, żeby przeciąć ten węzeł gordyjski ustawą”
Na stronach warszawskiego ratusza ukazała się wielopunktowa odpowiedź na sobotni tekst „Gazety Wyborczej”. Jak czytamy:
„To Hanna Gronkiewicz-Waltz od wielu lat zabiegała o to, żeby przeciąć ten węzeł gordyjski ustawą. Żeby zakończyć problem reprywatyzacji w Warszawie. Nie udało się to poprzednikom, choć zwroty następują od 1990 roku (a nie od 1996r. – jak napisały błędnie autorki artykułu). Prezydent Warszawy nigdy nie miała w tym zbyt wielu sojuszników, za to nigdy nie brakowało chętnych do krytyki i oskarżeń”
Autorzy piszą też o sprawie działki przy Chmielnej 70:
„W kwietniu pojawiają się wątpliwości dot. postępowania zwrotowego nieruchomości przy ul. Chmielnej 70. Na wniosek Hanny Gronkiewicz-Waltz na sesji Rady m.st. Warszawy pojawia się punkt dotyczący zwrotu tej nieruchomości. Tłumaczymy: decyzja zwrotowa została wydana przez BGN po kilku latach postępowania ze względu na to, że Ministerstwo Finansów nie przeprowadziło postępowania administracyjnego w tej sprawie. Pytamy ministerstwo przed zwrotem (taką zasadę wprowadzono za czasów prezydentury Hanny Gronkiewicz-Waltz, wcześniej tego nie robiono) – odpowiedź jest jasna: nie mają dokumentów potwierdzających, że p. Holger otrzymał pieniądze w ramach umów indemnizacyjnych ze tę nieruchomość”.
Ratusz pisze też o Jakubie Rutnickim, wskazując, że został on zatrudniony gdy miastem rządziło PiS:
„Mamy połowę 2006 roku. Warszawą rządzi Prawo i Sprawiedliwość. Komisarz wyznaczony przez premiera Jarosława Kaczyńskiego zatrudnia różne osoby, wśród nich jest Jakub Rudnicki, urzędnik z doświadczeniem m.in. w jednym z ministerstw kierowanych wówczas przez PiS. Rudnicki zostaje głównym specjalistą pełniącym obowiązki wicedyrektora w Biurze Gospodarki Nieruchomościami. Trwa kampania wyborcza. 15 listopada 2006 r. – tuż przed drugą turą wyborów komisarz Warszawy z nadania PiS awansuje go na wicedyrektora biura. Zaledwie po trzech miesiącach… Czemu to przypominamy? Otóż jedna z autorek sobotniego tekstu zapytała o dokładną datę zatrudnienia J. Rudnickiego na tydzień przed publikacją sobotniego tekstu Gazety Wyborczej „Komu działkę”. Tego samego dnia dostała szczegółowe informacje i… zapomina umieścić je w tekście”.
Jak piszą dalej: „Wróćmy jednak do 2006 roku. Wybory wygrywa Hanna Gronkiewicz-Waltz. Nie robi czystek w urzędzie, jak jej poprzednik. Zostawia też kierownictwo Biura Gospodarki Nieruchomościami. Kilka lat później, już w 2012 roku pojawia się sprawa roszczenia do nieruchomości przy ul. Kazimierzowskiej 34, które mają rodzice Rudnickiego. Wicedyrektor odchodzi z pracy z końcem roku”
Ujazdowski o TK: zaczęło się od nadużycia Platformy, tym samym odpowiedział PiS
22 sierpnia 2016
– Mnie oburza zarówno „dorzynanie watahy”, jak i traktowanie sędziów Sądów Najwyższego jako „grupy kolesi” – mówił w „Faktach po Faktach” Kazimierz Michał Ujazdowski. Europoseł PiS wrócił do swojej marcowej propozycji rozwiązania sporu o Trybunał Konstytucyjny. Dodał, że wciąż ma nadzieję, iż to prezydent zainicjuje proces wyjścia z kryzysu.
Ujazdowski komentował w trakcie programu m.in. fakt wszczęcia śledztwa w sprawie prezesa TK, prof. Andrzeja Rzeplińskiego
Jego zdaniem to „wikła prokuraturę w spór konstytucyjny”. – To prokuratura miałaby rozstrzygnąć spór, który jest do rozstrzygnięcia wyłącznie w dialogu politycznym – mówił europoseł PiS.
Polityk dodał, że z punktu widzenia prawa karnego badane przez prokuraturę przestępstwa polegającego na przekroczeniu uprawnień lub niedopełnieniu obowiązków musiałoby mieć charakter „intencjonalny” ze strony prezesa Trybunału.
– W tym wypadku to absolutnie nie zachodzi – podkreślił Ujazdowski.
Gość programu nawiązał również do początków sporu o Trybunał Konstytucyjny. Jego zdaniem był to moment, w którym poprzedni Sejm wybrał aż pięciu nowych sędziów TK, zamiast trzech.
– Najpierw zostało popełnione nadużycie ze strony Platformy Obywatelskiej i na to nadużycie nowy obóz rządzący odpowiedział nadużyciem. A potem sytuacja wymknęła się spod kontroli – przekonywał europoseł PiS.
Zdaniem Ujazdowskiego, konflikt o Trybunał może zakończyć odebranie ślubowania od trzech sędziów wybranych przez poprzedni Sejm, stopniowe włączanie do orzekania trzech kolejnych (wybranych już przez obecny parlament), uchwalenie nowej ustawy o TK oraz publikacja wszystkich zaległych orzeczeń Trybunału.
– W tej sprawie mam odrębne stanowisko (od partii – red.), czego absolutnie nie kryję, bo tak odczytuję interes Rzeczypospolitej – mówił Ujazdowski. – Nie formułuję kompromisu, który przyciska opozycję – dodał, wracając do swojej propozycji z marca tego roku.
Polityk podkreślił, że w związku z tym klucz do rozwiązania sporu o TK ma większość rządząca, ale także prezydent Andrzej Duda. – Nie gaśnie we mnie nadzieja, że prezydent zainicjuje jeszcze wyjście z tej sytuacji – mówił Ujazdowski.
„Powinniśmy potępiać jedno i drugie”
Europoseł PiS stwierdził, że w trakcie sporu o TK padło już wiele słów „dewastujących” debatę publiczną.
– Mnie oburza zarówno „dorzynanie watahy” w ustach Radosława Sikorskiego, jak i traktowanie sędziów Sądów Najwyższego jako „grupy kolesi” – mówił Ujazdowski, nawiązując do wypowiedzi rzeczniczki klubu PiS, Beaty Mazurek, sprzed kilku miesięcy. – Powinniśmy potępiać jedno i drugie – dodał.
Jednocześnie podkreślił, że dobrze funkcjonującemu państwu potrzebny jest silny sąd konstytucyjny, a dotychczasowy bilans działalności polskiego TK ocenia pozytywnie. – Polska potrzebuje efektywnej władzy wykonawczej, która nie uchyla się od odpowiedzialności, nie ucieka od niej, jest silna, ale zarazem pod kontrolą demokratyczną – mówił Ujazdowski. (http://www.tvn24.pl)
http://www.tvn24.pl/kazimierz-michal-ujazdowski-w-faktach-po-faktach-w-tvn24,670408,s.html
WDEPNĄĆ WE FRONDĘ
ROBERT KOWALSKI 22 SIERPNIA 2016
Wybitny badacz Holocaustu wytoczył współwłaścicielowi portalu Fronda.pl proces o zniesławienie. Kamera OKO.press była na procesie i zarejestrowała wymianę zdań między mecenasem Jana Grabowskiego, a obrońcą autora artykułu o jego książce
10 czerwca 2015 roku w portalu Fronda ukazał się artykuł „Sieg heil, panie Grabowski, trzykrotnie sieg heil”. Autor, Tadeusz G., jest prezesem zarządu i współwłaścicielem tego „portalu poświęconego”, a artykuł Zrecenzował głośną książkę prof. Jana Grabowskiego, jednego z najwybitniejszych polskich badaczy Holocaustu – „Judenjagd. Polowanie na Żydów 1942–1945. Studium dziejów pewnego powiatu” (Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2011).
Już tytuł artykułu jest efektowny, ale to dopiero początek – redaktor G. pracę prof. Grabowskiego uznał za antypolską, a jego samego opisał jako tego, który „został zasponsorowany przez jedną z niemieckich fundacji kultury, które korumpują, pardon, sponsorują na całym świecie wydarzenia zdejmujące z Niemców odpowiedzialność za zbrodnie popełnione podczas wojny”.
Przeczytaj też:
PAŁA Z HISTORII. MINISTER EDUKACJI NIE WIE, KTO ZABIJAŁ W JEDWABNEM
Prof. Grabowski wytoczył prezesowi Frondy.pl sprawę o zniesławienie. Pełnomocnikiem redaktora G. został profesor nauk prawnych i oblat benedyktyński Michał Królikowski (b. wiceminister sprawiedliwości za czasów min. Jarosława Gowina i min. Marka Biernackiego), a prof. Grabowskiego reprezentował znany warszawski mecenas – Krzysztof Stępiński.
Mowy końcowe adwokatów przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa (III Wydział Karny) zostały wygłoszone 18 sierpnia. Wprawdzie prof. Królikowski nie zjawił się w sądzie, ale w zastępstwie wysłał aplikanta radcowskiego, Mateusza Mickiewicza.
Ekipa OKO.press była w sądzie. Dziś przedstawiamy najciekawsze fragmenty mów końcowych.
Rothschild – Niemiec czy Żyd
Pojedynek prawników rozpoczął mecenas Stępiński, który reprezentuje prof. Grabowskiego. Kto jest wśród sponsorów książki? Jakie jest najbardziej znane żydowskie nazwisko na świecie?
„Praca p. prof. Jana Grabowskiego została zrealizowana w ramach projektu Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN pod tytułem «Ludność wiejska w Generalnym Gubernatorstwie wobec Zagłady i ukrywania się Żydów» wspieranego przez The Rothschild Foundation. To chyba najbardziej znane żydowskie nazwisko na świecie, więc zrobienie z Rothschilda Niemca jest karkołomne”.
„Jak ktoś podejmuje próbę udowodnienia, że to było sponsorowane przez jakieś niemieckie fundacje, to konia z rzędem, wysoko sądzie”.
„Za prof. Grabowskim stoją pewne środowiska, określone kręgi” – odparował radca Mickiewicz.
„Poprzednia książka p. Grabowskiego była wspierana finansowo przez określone środowiska, a ponadto wpisuje się w pewną politykę reinterpretacji historii, która występuje w ostatnim czasie. Ta interpretacja jest wspierana przez te środowiska. Jest to związane z niemiecką polityką, aby przerzucić udział w Holokauście na inne nacje. Nie wyłącznie nację niemiecką, ale też na nację polską. Takie działanie jest wykorzystywane dla celów politycznych, ale i finansowych”.
Przepraszam, ale teraz będę mówił o… gównie
Redaktor G. apelował do Polaków w swoim artykule: „uważajmy na pana Grabowskiego i jego książkę, żeby przez przypadek w nią… nie wdepnąć”.
Mec. Stępiński odniósł się do tego subtelnego fragmentu artykułu.
„Przepraszam, ale teraz będę mówił o brzydkim słowie. O gównie. No niestety związek frazeologiczny, wdepnięcie, choćby nie wiem co pan mecenas prof. Królikowski wypisywał w swoich pismach, jest oczywisty. Jak Polak słyszy, że wdepnąłem, to kojarzy się gówno. A na dodatek to gówno, w które można wdepnąć, to jest książka Jana Grabowskiego. Gówno w historii różnych narodów ma różne brzmienie. Wszyscy Francuzi wiedzą, że najsłynniejsze gówno padło pod Waterloo, gdzie Cambronne, jak go prosili, żeby się poddał, to powiedział «merde!». A tu mamy do czynienia z innym gównem, ekskrementem w postaci książki prof. Grabowskiego, co do której oskarżony G. mówi: «Uważajcie, bo w gówno wdepniecie»”.
Radca Mickiewicz zna się na słowach. Według niego wdepnięcie nie łączy się z gównem. „To absolutne nadużycie”.
„Odnosząc się do zarzutu, jakoby sformułowanie miało porównywać do ekskrementu, należy, jak powołujemy się do ogólnego Słownika Języka Polskiego, słownik wyraźnie mówi, że «wdepnąć w» – to w żadnym momencie nie pada słowo «ekskrement». Więc to jest absolutne nadużycie, więc ta wypowiedź nie realizuje znamion przestępstwa z art. 212, jest absolutnie bezprzedmiotowa”.
Artykuł z Frondy.pl zdaniem radcy Mateusza Mickiewicza „służył słusznemu interesowi społecznemu”, a jego styl „nie narusza niczyjego dobra”.
„Stylistyka wypowiedzi jako taka nie może być uznana za naruszającą dobra drugiej strony i realizująca przestępstwo. Jeśli dana wypowiedź była prawdziwa i służyła słusznemu interesowi społecznemu, nie popełnia przestępstwa taka osoba, nie wypełniając znamion art. 212”.
Przeczytaj też:
PARTIA KRADNIE PAMIĘĆ
„Sieg heil” to podziękowanie
Dalej radca Mickiewicz wyjaśniał, że „wypowiedź prof. Grabowskiego była wodą na młyn dla zachodnich mediów”, a „sieg heil” to podziękowanie od Niemców za wpisywanie się w niemiecką narrację.
„Wysoki sądzie, wypowiedź p. Grabowskiego była wodą na młyn dla zachodnich mediów. Sieg heil ma być w zasadzie, że Axel Springer przekazuje sieg heil p. Grabowskiemu jako podziękowanie za wpisanie się w tę narrację. Być może zupełnie nieświadomie, ale wpisuje się w logikę, która była wybrana do tego, aby zreinterpretować historię”.
Za karę na żydowski cmentarz
Pełnomocnik oskarżyciela, mec. Krzysztof Stępiński domaga się wymierzenia prezesowi portalu Fronda.pl Tadeuszowi G. kary roku ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania kontrolowanej i nieodpłatnej pracy (20 godz. w miesiącu) na Cmentarzu Żydowskim w Warszawie. 10 tysięcy złotych nawiązki na rzecz Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu w Polsce oraz podania wyroku do publicznej wiadomości na portalach: Fronda.pl i Wyborcza.pl (przez 7 dni).
– Proces rozpoczynał się jeszcze w Polsce, w której w Jedwabnem i Kielcach Żydów mordowali Polacy, ale to już nieaktualna wersja. Jestem ciekawa, jaki będzie wyrok – powiedziała „Oku” badaczka antysemityzmu i autorka głośnej książki „Festung Warschau” dr Elżbieta Janicka (Zakład Badań Narodowościowych Instytutu Slawistyki PAN), która śledzi proces od początku.
Sędzia Sądu Rejonowego Iwona Hulko ogłosi go 1 września 2016.
Szanowni Państwo!
W listopadzie powstał KOD. W grudniu zacząłem jeździć po Polsce. 5 grudnia 2015 r. spotkanie założycielskie Regionu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. 20 sierpnia 2016 r. dwa spotkania w Regionie Lubuskim – w Gorzowie Wielkopolskim i w Zielonej Górze. Pomiędzy grudniem a sierpniem byłem we wszystkich pozostałych 14 regionach. To oczywiście nie jest koniec mojego podróżowania. Nie umiem w tej chwili podać liczby spotkań ani wymienić wszystkich miejscowości, gdzie spotykałem KODerki i KODerów, sympatyków, działaczy, aktywistów ale i przeciwników KOD-u. Zresztą nie o raportowanie tutaj chodzi. Ale taki moment skłania do refleksji. Czasami trzeba spojrzeć z pewnej perspektywy, odłożyć na bok bieżące sprawy i problemy.
No więc… co zobaczyłem w całej Polsce? Nie co, ale kogo. I nie zobaczyłem, ale spotkałem. To niezwykle ważna różnica. Bo KOD to przede wszystkim ludzie. Wspaniali ludzie. Każdy inny. A wszyscy połączeni jedną ideą. To wspaniałe. W czasie tych kilkudziesięciu spotkań (tak, w niektórych regionach byłem więcej niż jeden raz, w wielu miałem spotkania w kilku miejscowościach) nie zdarzyło się, żeby coś organizacyjnie nawaliło, żeby coś się nie udało, żeby ktoś nie wiedział co i po co robi. To naprawdę wspaniałe. Jesteśmy sprawnie działającym zespołem ludzi różnych, ale skupionych wokół wspólnej sprawy. To dla mnie zaszczyt i przyjemność – być członkiem takiego zespołu. Tak się rodzi społeczeństwo obywatelskie. Zaczynamy się zauważać, doceniać, szanować i słuchać. I współpracować. Przestajemy być sami!
Kiedy widzę, jak wiele się dzieje w regionach, jak wszyscy się angażują, jak wiele poświęcają i jak dobrze rozumieją, o co nam chodzi, jestem przekonany, że rację miał Henryk Wujec 19 grudnia 2015 r., kiedy pod Sejmem powiedział „Musimy wygrać. To jest tylko kwestia czasu. W latach osiemdziesiątych zajęło nam to 8 lat, ale może teraz będzie szybciej?” (cytuję z pamięci).
Setki i tysiące doktorów Judymów i Siłaczek nie mogą się mylić. A ja ich wszystkich spotkałem. Dziękuję!
5zdań.pl
Panie Profesorze!
Dziękujemy Panu i Trybunałowi za niezłomność w obronie Państwa Prawa.
To jest szczególnie potrzebne, gdy politycy próbują zabrać Polakom Konstytucję.
Sprzeciwiamy się bezprawnym próbom zastraszenia Pana.
Ale za twarda Rzepa do zgryzienia.
Jesteśmy z Panem i z Trybunalem!!!
Dowód piramidalnej bezsilności
Na wieść o wszczęciu śledztwa w sprawie prof. Andrzeja Rzeplińskiego, jedni szeroko otwierają oczy, inni się oburzają, a jeszcze inni pukają w czoło. Chodzi o niedopuszczanie przez prof. Rzeplińskiego do orzekania trzech sędziów wybranych przez obecny Sejm i domniemanego naruszenia praw pracowniczych.
Publicysta „Polityki” Jacek Żakowski uważa, że już samo skierowanie sprawy do prokuratury, może się dla PiS całkiem źle zakończyć. Porównuje ten manewr do nieprzemyślanego sprowadzenia sobie na głowę Komisji Weneckiej. – Jeśli sprawa trafi do sądu – oby stało się to jak najszybciej – to będzie bardzo ciekawa sytuacja. Bo sąd prawdopodobnie uzna, że wyroki Trybunału obowiązują. Wtedy będziemy mieli sądowe potwierdzenie, że dopuszczenie trzech sędziów wybranych przez PiS było niemożliwe ze względów prawnych – powiedział dziennikarz w TOK FM. Według Żakowskiego, najważniejsze pytanie ostatnich tygodni dotyczy tego, czy prokuratura wejdzie do Trybunału Konstytucyjnego. – Ciekaw jestem, czy PiS jest gotów na taką sytuację, w której będzie wyprowadzał z Trybunału jego prezesa. Może w todze, może z łańcuchem? Czy to jest do pomyślenia dla PiS, czy nie..? Ale, jak zaznacza – Prezes Trybunału ma immunitet, który musiałby zostać uchylony przez sędziów Trybunału, gdyby ktoś chciał go postawić przed sądem.
Na co zdobędzie się władza „dobrej zmiany” i jakie to wywoła reperkusje? Pytania na razie zostają bez odpowiedzi…
(Źródło: Polityka, TOK FM, Onet)
Paige Spiranac, zachwycająca golfistka! Najpiękniejsza sportsmenka świata? [ZDJĘCIA]
Instagram / http://www.instagram.com/_paige.renee/
Sąd oddalił pozew PiS przeciw Agorze i Wojciechowi Czuchnowskiemu
Andrzej Duda i Mariusz Kamiński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)
PiS domagał się przeprosin na pierwszej stronie „Wyborczej”, na portalu Wyborcza.pl oraz w tradycyjnym liście wysłanym do siedziby partii za komentarz z ubiegłego roku. Czuchnowski ocenił w nim bezprecedensową decyzję prezydenta Andrzeja Dudy, który przerwał trwający proces sądowy i ułaskawił skazanego nieprawomocnie na więzienie byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Dziennikarz skomentował wtedy, że PiS wywiera naciski na wymiar sprawiedliwości, bo nigdy nie zaakceptował wyroku na byłego szefa CBA.
O decyzji prezydenta Dudy pisał tak: „Stawia ponad prawem siebie, kolegów i działaczy swojej partii”. PiS przyczepił się do ostatniego zdania komentarza: „Tak nie działa państwo demokratyczne. Tak działa państwo mafijne” oraz do tytułu komentarza w internecie „Mafijne państwo PiS”.
Strona powodowa wnosiła, by pozwani przeprosili za naruszenie dobrego imienia partii przez „bezprawne posłużenie” się tym zwrotem. Według pozwu w treści przeprosin miały się znaleźć słowa, że określenie z „GW” „nie znajduje podstaw w rzeczywistości”. Według PiS doszło do nadużycia prawa do swobody wypowiedzi.
Powołując się na wolność słowa, Agora oraz Wojciech Czuchnowski wnieśli o oddalenie pozwu. Twierdzili, że pozew ma na celu „efekt mrożący” wobec dziennikarzy piszących krytycznie o rządzących. – Te słowa odnosiły się do organów państwa, ale zdaje się, że PiS postawił znak równości między sobą a państwem – mówił pełnomocnik Agory radca prawny Piotr Rogowski.
Od tego wyroku PiS może się jeszcze odwołać do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
Zbigniew Ziobro na cenzurowanym u Prezesa. Kaczyńskiemu nie podoba się ostry atak na Rzeplińskiego
Zbigniew Ziobro ogłosił, że prokuratura zbada, czy Andrzej Rzepliński nie złamał prawa, nie dopuszczając do orzekania trzech sędziów wybranych przez PiS. Przy okazji bardzo ostro zaatakował prezesa Trybunału Konstytucyjnego. To miało się nie spodobać Jarosławowi Kaczyńskiemu. W dodatku Prezes ma mu za złe, że nie podzielił się z nim szczegółami śledztwa.
To Zbigniew Ziobro, a nie niezależny prokurator, stoi na czele prokuratury. Zgodnie z przyjętą przez PiS ustawą może wydawać polecenia w konkretnych sprawach. Dlatego to on, jako Prokurator Generalny, jest odpowiedzialny za to, co robią śledczy.
Rzepliński działania prokuratury skrytykował, a Ziobro ostro odpowiedział. – Profesor Andrzej Rzepliński rości sobie prawo by mówić, kiedy prokurator może prowadzić śledztwo, a kiedy nie. Nie jest omnibusem i trochę pokory by mu się przydało na tym stanowisku – stwierdził Ziobro.
To miało się nie spodobać Jarosławowi Kaczyńskiemu – pisze „Fakt”. Przede wszystkim dlatego, że Ziobro nie skonsultował się z Prezesem, który o sprawie dowiedział się dopiero po kilku godzinach, kiedy wrócił z pogrzebu Piotra Jani. Kaczyński ma uważnie obserwować szefa Solidarnej Polski, bo ten nieustannie buduje swoją pozycję i chce odgrywać ważną rolę w PiS.
źródło: „Fakt”
Czarnecki dla RDC i 300 o zarządzie komisarycznym w Warszawie: Nie wykluczyłbym żadnego scenariusza
Czarnecki dla RDC i 300 o zarządzie komisarycznym w Warszawie: Nie wykluczyłbym żadnego scenariusza
Nie chcę przesądzać, bo to jest decyzja polityczna, ale gdy dzieje się taka afera, to wymiar sprawiedliwości musi robić swoje. Zobaczymy, jakie będą wyniki, ale nie wykluczyłbym żadnego scenariusza – mówił w audycji „Polityka w samo południe” Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący PE w odpowiedzi na pytanie, czy w Warszawie zostanie wprowadzony zarząd komisaryczny. Jak dodał o sprawie reprywatyzacji:
„Trzeba to zbadać, nie ma świętych krów. Nie jest tak, że jak ktoś jest prezydentem Warszawy i przy okazji wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej, to korzysta w immunitetu, parasola ochronnego”.
Jak przekonywał: Gdy dzieją się takie machloje, takie łobuzerstwo, to politycy powinni być za to rozliczani. Ludzie robili kolosalne pieniądze na cudzej krzywdzie, jeżeli ktoś łamie prawo, to powinien za to odpowiedzieć Całą rozmowę można posłuchać na stronie RDC.
Rabiej: Najważniejsza jest zdecydowana reakcja władz miasta. Hanna Gronkiewicz-Waltz nie może chować głowy w piasek
Jak mówił na konferencji prasowej Paweł Rabiej:
„To nie jest kłótnia opozycji. To nie jest kwestia tego, że opozycja się kłóci. Z naszego punktu widzenia nie jest istotne kto zarządza Warszawą: czy to jest PO, czy Nowoczesna czy PiS. Ważne jest to, by w takich sytuacjach kryzysowych władze miasta były w stanie zareagować, by były w stanie uczciwie i odpowiedzialnie wziąć problem na siebie. Ani PO, ani PiS tego nie zrobiły”
Jak dodał:
„Teraz najważniejsza jest zdecydowana reakcja władz miasta. Hanna Gronkiewicz-Waltz nie może chować głowy w piasek. Powinna zaproponować rozwiązania”.
Dziś jest na wsi czysto
Karpno. Grzegorz Budzyński z dziećmi (Fot. Archiwum rodzinne)
KRYSTYNA NASZKOWSKA: Z czego żyje wieś w Zachodniopomorskiem?
Grzegorz Budzyński, zarządca 400-hektarowego gospodarstwa w Karpnie koło Drawska Pomorskiego
– Chyba z przyzwyczajenia. Nikt tu praktycznie nie hoduje świń. Ostatnią w okolicy krowę mleczną sprzedano w zeszłym roku na Allegro. Trzymanie kur niosek na jaja się nie opłaca, bo tu nie ma odbiorcy – mnie wyprodukowanie jednego jajka kosztuje ok. 60 gr, a w sklepie można kupić za 30 gr. Co z tego, że moje ekologiczne, 1a w sklepie fermowe z chowu klatkowego? Tu nikt więcej nie da niż 30 gr, a do Warszawy, gdzie jest rynek, za daleko, by się opłacał dowóz.
Ale panu się coś jednak opłaca.
– Bo mamy gospodarstwo, gdzie jedna produkcja jest powiązana z drugą, to się logicznie wspiera. Mamy 400 hektarów ziemi, bydło mięsne, konie pod wierzch i pensjonat, do którego przyjeżdżają goście. Uprawiamy zboża z myślą o swoich zwierzętach. To jest zboże ekologiczne, czyli bez nawozów sztucznych i bez oprysków – ziarno jest mniejsze, zaśmiecone i jest go mniej, ale bierzemy na niego dopłaty za ekologiczną uprawę. Kiedy tu przyszedłem 16 lat temu, to uprawiałem zboża tak, jak mnie nauczono – z nawozami i opryskami – i zbierałem ok. 2,5 tony żyta z hektara. Teraz kosimy z hektara 1,5 tony, ale za to Unia dopłaca mi za ekologię za 2 tony ziarna, więc w rezultacie wychodzę na tym lepiej.
Uprawiam żyto, pszenżyto, owies. Najgorsze śmieci zjada ptactwo – kury, kaczki, gęsi. Mamy od nich jaja i mięso, które trafiają na stoły gości w pensjonacie. Lepsze ziarno idzie dla bydła, a najlepsze jest dla koni. Mamy tu ok. 150 sztuk bydła mięsnego i ponad 100 koni. Ok. 60 koni to tzw. grubasy, czyli konie ocalone przed śmiercią, które dożywają tu swoich dni. Należą do niemieckiej fundacji, która płaci za ich pobyt, to jest stały pieniądz dla gospodarstwa. Nadwyżkę zboża, którego nie potrzebują nasze zwierzęta i bydło, sprzedajemy, mamy dochód z pensjonatu, ale i tak liczą się dopłaty – bez dopłat gospodarstwo wyszłoby na zero.
Co by się stało, gdyby teraz zabrakło dopłat?
– Ziemia zarosłaby lasami. Tak się działo, kiedy upadły pegeery – przez 10 lat ziemia leżała tu odłogiem i rosły samosiejki. Kiedy przyszedłem tu 16 lat temu, to odzyskałem spod samosiejek ok. 200 hektarów. Tu są tereny popegeerowskie, wielkie połacie łąk i pastwisk, słabe ziemie uprawne i mało mieszkańców na wsi. Bez forsy z Unii na tym terenie nic by się nie działo. Dzięki dopłatom udało się tu stworzyć stada bydła, bo Unia dawała pieniądze na zakupy materiału hodowlanego, dopłacała do pastwisk dla tego bydła, dawała na infrastrukturę, budynki i maszyny.
Na BIQdata.pl sprawdź skąd biorą na naszym stole polskie jabłka i wigilijne karpie?
Jeszcze raz: z czego tu żyją mieszkańcy wsi?
– Około 90 proc. nie ma dochodów z rolnictwa. Dużo byłych pracowników pegeerów poszło na wcześniejsze emerytury – kombajniści, traktorzyści. Czasem dorabiają w takich dużych gospodarstwach jak Karpno, pracują sezonowo w lasach. Lasy Państwowe są głównym dostarczycielem pieniędzy na wieś, bo lasów tu jest sporo. Z rolnictwa żyją ci, którzy mają ponad 40-50 hektarów.
Byli pracownicy pegeerów nie mają ziemi?
– Nie mają, bo nie chcą. Dwa lata temu zaproponowałem, że dam im ziemię na ogródki warzywne. Oni będę uprawiali warzywa, a ja będę kupował, płacąc trzy razy tyle, ile by dostali w sklepie. Potrzebuję warzyw dla gości, którzy przyjeżdżają do nas do pensjonatu. Ale nikt nie chciał tej ziemi. Powiedzieli, że im się nie kalkuluje.
A co się kalkuluje?
– To jest kwestia potrzeb, a nie opłacalności. A potrzeby mają skromne – ma starczać na kawę, papierosy, flaszkę wina. Muszą mieć telefon z wyświetlaczem i antenę satelitarną. Nam się wydaje, że oni powinni do czegoś dążyć, mieć ambicje, by żyć lepiej. A oni nie dążą.
Ale wieś się zmieniła.
– Owszem. I to bardzo. Zaczęła się zmieniać od 2005 roku, kiedy dali pierwsze dopłaty. Na każdą gminę przypadło po kilkanaście milionów. Część ludzi zainwestowała w sprzęt, ktoś musiał go obsługiwać, naprawiać, powstały usługi, powstały sklepy.
Przyszły programy interwencyjne za unijne pieniądze. Czyli jak ktoś nie dostał pracy z urzędu zatrudnienia, to brali go do tych programów interwencyjnych, które gmina organizowała, a to oznaczało sprzątanie śmieci, sadzenie kwiatków w ogródkach, malowanie domów itd. I jak matka czy ojciec coś posprzątali w ramach tych prac, to dzieciak nie mógł jak dawniej śmiecić czy rozwalić czegoś dla zabawy, boby go pogonili. Tu są wioski, w których teraz domy wyglądają jak cacuszka, kwiatki w oknach, okiennice pomalowane, trawa przed domem wystrzyżona. To jest wszystko skutek tych prac i zmiany podejścia ludzi. Dziś jest na wsi czysto.
A co na wsi spowodował program 500 plus?
– Obroty w sklepie w Przytoniu zwiększyły się trzykrotnie. A ja po raz pierwszy od 15 lat nie mam kobiet do wyrywania chwastów z ogrodu. Zwykle kiedy ogłaszałem, że potrzebuję do pielenia, to przychodziło siedem-osiem kobiet, taka stała ekipa. W tym roku ani jedna nie przyszła. I moi chłopi, którzy pracują w polu albo w stajni, muszą to robić. A to ich brzydzi. Chłop może wyrzucić gnój ze stajni, nawieźć słomy, naprawdę ciężko się napracować, ale brzydzi się wyrywania pokrzyw spod kwiatów. To nie jest męska robota w ich odczuciu.
Na BIQdata.pl sprawdź jak wyglądają polskie gospodarstwa rolne: na północy i zachodzie duże, na południu i wschodzie – drobnica
To kto tu dobrze żyje?
– Ten, który ma 100 ha i więcej. Wstaje o 3 rano i kładzie się spać o 23, nie wynajmuje ludzi do pracy, tylko z żoną i dziećmi zasuwa w polu, a swojej pracy nie liczy. Gdybyśmy policzyli mu godziny pracy i dali mu, jak chce teraz rząd, po 12 zł za godzinę, to dopiero by żył dobrze.
Do 2014 roku można było dostawać dopłaty ekologiczne do pastwisk, a trawę z nich sprzedawać tym, co mieli stada bydła. Ale w 2014 r. zmieniono te zasady i teraz, by dostać dopłaty ekologiczne, rolnik musi mieć stado krów. Co to spowodowało? Ano to, że tutaj rolnicy mają teraz nie 100 stad, tylko 300, choć ani jedna sztuka bydła im nie przybyła. Po prostu fikcyjnie się nimi podzielili na papierze.
Zmieniono też wysokość dopłat, wprowadzając zasadę, że im rolnik ma więcej ziemi, tym dopłaty mniejsze. Na tym terenie maksymalna stawka jest do 50 ha. No to fikcyjnie podzielili ziemię tak, by dostać tę maksymalną stawkę. I jeszcze brali pod uwagę, że tzw. młody rolnik miał prawo do specjalnych funduszy z Unii, tylko musiał mieć 10 hektarów. Skutek: rolnik, który miał 100 hektarów i dwóch synów, sam zatrzymał sobie 40, drugie 40 fikcyjnie wydzierżawiał kuzynowi, a po 10 przepisał na synów.
Czy pan opowiada, jak rolnicy doją Unię?
– Nie, ja mówię, jak idiotyczne są przepisy, które zmuszają rolnika do takiego kombinowania. Dlaczego on nie może uprawiać swoich 100 hektarów i brać normalnie dopłat? Kto i po co wymyśla takie bzdury?
Jeszcze poprzedni rząd PO-PSL uznał, że nie chcemy mieć w Polsce dużych gospodarstw, tylko rodzinne. A rodzinne to było 30-40 hektarów. I dlatego są preferowane.
– A na co liczyli ci, którzy dali dopłaty do zakładania plantacji orzecha włoskiego bez żadnych ograniczeń? A przecież orzechy włoskie nie mogą się udać na tym terenie. Do plantacji orzechów były największe dopłaty, więc kto żyw, zakładał te plantacje, ciągnęły się po 300-400 hektarów. I nic z tego nie ma, to były wyrzucone pieniądze.
Ale wiedzieliście, że te orzechy tu nie urosną!
– Wszyscy wiedzieli. To po co wprowadzili taki program na tych terenach? Gdyby go nie było, to nikt by z tego nie korzystał. A korzystał, bo było można. Tylko głupek by tego nie robił.
Kiedy wypłacono wam dopłaty za zeszły rok?
– Do dziś nie dostaliśmy całych dopłat, a zwykle mieliśmy już wszystko wypłacone do marca. Zgodnie z przepisami unijnymi ostatnim terminem wypłat jest 30 czerwca, więc rzutem na taśmę 30 czerwca o godzinie 18 Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wypłaciła nam większość pieniędzy. Ale kiedy dostaniemy resztę, nie mam pojęcia. Agencja milczy.
Podobno Unia zgodziła się przedłużyć w tym roku wypłaty do 15 października.
– Nas nie poinformowano.
Kiedy wchodziliśmy do Unii, to PSL załatwił dopłaty do wyborcy, a nie do ziemi. To oznacza, że Zachodniopomorskie, gdzie są duże gospodarstwa, które produkują na rynek, dostaje tyle samo, co Podlaskie, które niczego na rynek nie produkuje.
Jak to?
– Jest pula pieniędzy do wykorzystania dla rolników. W Zachodniopomorskiem jest 10 tys. rolników i przypada na nich powiedzmy 100 mln złotych, a na przykład w Łódzkiem jest 400 tys. zarejestrowanych rolników, więc na ten teren przypada cztery razy większa pula pieniędzy, czyli 400 mln. Oczywiście to są papierowi rolnicy, bo większość ma po 1-2 hektary i niczego nie produkuje. Tu, u nas, przyjmowanie wniosków o dopłaty trwa dwa dni, a w takiej Małopolsce, w Świętokrzyskiem czy Podkarpackiem po dwa miesiące.
To kto tu lubi PSL?
– Wszyscy, którzy siedzą w radach nadzorczych banków spółdzielczych, z wyjątkiem SKOK-ów. Ludzie w agencjach rolnych, w ochotniczych strażach pożarnych, w kołach gospodyń wiejskich, pracownicy w urzędach gminnych. To są kadry PSL i ci ludzie zawsze zagłosują na PSL.
Jednak nie zawsze, w 2015 r. PSL przegrał z PiS.
– Bo uwierzyli PiS, że będą mieli jeszcze lepiej. Po czym PiS przejął władzę, wyrzucił ich z agencji i będzie usuwał z urzędów.
Jeśli nie będzie PSL w przyszłym Sejmie, a na to się zanosi, to…
– To PiS zrobi na wsi, co zechce. Bo PSL bronił w Sejmie swoich, pilnował własnych interesów i przegłosowywał wszystko, co pasowało jego ludziom. Ale myśmy na tym korzystali, bo jak bronił swoich, którzy mają ziemię, to i nas przy okazji.
Teraz chyba już PSL odejdzie w niepamięć. PiS jest w zemście konsekwentny, wykończy ich. A przy okazji i my dostaniemy po tyłku.
A dlaczego PiS wygrał na wsi?
– U nas nie wygrał, w Zachodniopomorskiem przegrał na wsi i wśród rolników. Ale dlaczego wygrał w kraju? Bo chyba ludzie nie mieli na kogo zagłosować. PO i PSL mieli dość, Kukiza nie rozumieli, Nowoczesnej nie znali, został im PiS.
To co będzie po 2020 r., kiedy być może nastąpi zmiana w polityce rolnej i dopłatach?
– Jeżeli zabiorą dopłaty wszystkim farmerom unijnym, to damy sobie radę, ale jeśli PiS nas wyprowadzi z Unii, to leżymy.