Donald Trump, 09.11.2016

 

top09-11-2016

 

Cały wywiad z B. Jancelewiczem (Polityka 7.11.2016)

cwz_ymnxaaafdc8

cwz_ymswqaaijat

 

ŚRODA, 9 LISTOPADA 2016, 16:14
tusk1

Tusk: UE pozostaje silnym i niezawodnym partnerem. Oczekujemy tego samego od USA i nowego prezydenta

Szanując demokratyczny wybór Amerykanów zdajemy sobie sprawę z nowych wyzwań, które te rezultaty przynoszą. Dobrze pamiętać siłę zachodniej wspólnoty: Niemcy, Włosi, Polacy, Hiszpanie – każdy naród UE pomagał budować Amerykę. Ameryka przchodząc nam na pomoc w najtrudniejszych chwilach XX-wieku, USA pomogły budować Unię. Nasze związki są silne. Nikt ich nam nie zabierze, tak jak nie zabierze nam wspólnych wartości – mówił w Brukseli Donald Tusk.

Tusk: USA i Europa nie mają innego wyjścia niż współpraca

Wydarzenia ostatnich dni i miesięcy powinny być ostrzeżeniem, dla wszystkich tych, którzy wierzą w liberalną demokracją. To oznacza, że powinniśmy wreszcie zacząć działać i przywrócić poczucie kierunku, porządku. Też w globalnym kontekście: zwłaszcza gdy rozmawiamy o handlu, migracji czy bezpieczeństwa. USA i Europa nie mają innego wyjścia, niż tylko wspólpracować.

Tusk: Nie wierzę, że jakikolwiek kraj teraz może być wielki w izolacji.

Słuchałem z uwagą wezwania prezydenta-elekta do jedności. Ja z kolei wzywam do transatlantyckiej jedności. Nie wierzę, że jakikolwiek kraj teraz może być wielki w izolacji. Wierzę, że USA mogą i będą współpracować. To nasz wspólny interes. UE jest silnym i niezawodnym partnerem i takim pozostanie. Oczekujemy tego samego po Ameryce i jej nowym prezydencie.

 

300polityka.pl

Zagraniczne stosunki PiS

waszczykowski-morawiecki

Polityka zagraniczna PiS coraz bardziej legnie w gruzach. I nie ma szans na jej sensowną odbudowę, bo na budowniczego nie nadaje się szef dyplomacji Witold Waszczykowski, a prezesa PiS to specjalnie nie obchodzi, bo ma dalsze plany trzęsień, dewastacji.

Epicentrum wstrząsów znajduje się na Nowogrodzkiej, lecz fale sejsmiczne sięgają daleko. Oto trzy przykłady z ostatniej doby. W Moskwie Władimir Putin przyjął listy uwierzytelniające od 19 nowych ambasadorów, w tym ambasadora RP w Rosji Włodzimierza Marciniaka. Jest to rutyna, ale Polak nie został tak potraktowany, czyli dyplomatycznie pogłaskany, lecz jako jedyny zrugany i potraktowany pod włos. Prezydent Rosji Marciniakowi powiedział, iż stosunki Polski z Rosją są dalekie od zadowalających. Przekładając to na normalny język – jest bardzo źle i Warszawa nie może liczyć na normalność. A więc politycy PiS mogą sobie pomarzyć o odzyskaniu relikwii kultu smoleńskiego, czyli złomu Tupolewa. Wszak miało być w tej sprawie gładko i przyjemnie. Na szczęście Putin nie zachował się, jak Andrzej Duda, który nie przyjął ślubowania od trzech sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji. Przecież prezydent Rosji mógł zachować się niedyplomatycznie, jak Duda – nie przyjąć.

Ta sama sprawa jeszcze ciekawiej przedstawia się z USA, bo tam nawet nie mamy ambasadora, który nie musi gratulować Donaldowi Trumpowi wyboru na prezydenta. Za to fale sejsmiczne poszły z Warszawy, bo otworzył usta Antoni Macierewicz i w swoim triumfalistycznym stylu powiedział: ”stosunki polsko-amerykańskie będą nie tylko bardzo dobre, ale jeszcze lepsze”. Stosunki bez ambasadora. Tak wygląda cnota dyplomatyczna PiS, nie mieć ambasadora do stosunków, ale mieć Macierewicza, który gwałci wszystkie relacje.

Najbardziej przykre dla nas fale sejsmiczne z Nowogrodzkiej dotarły do Brukseli, o czym przekonał się wicepremier Mateusz Morawiecki. Unia Europejska wstrzymała kurek z pieniędzmi, na razie 1 mld euro (4 mld zł), które przeznaczone miały być na budowę dróg. Oficjalnym powodem jest brak przetargów na inwestycje. W Brukseli nie przyjmują do wiadomości, iż PiS wyznaje zasadę uznaniowości. Dać swoim. Inny podtekst polityczny wstrzymania brukselskiego szmalu to konflikt Zachodu z PiS w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Jak twierdzi europoseł PO Adam Szejnfeld jest to włoski strajk ze strony UE, która będzie domagała się przestrzegania wszelkich procedur, aby nauczyć Nowogrodzką moresu.

Wstrząsów z Nowogrodzkiej będzie więcej, prezes PiS je zapowiada. Prowadzą do tego, że z Polską się coraz mniej liczą, bo kto chce mieć stosunki z krajem ruin?

Waldemar Mystkowski

zagraniczne

koduj24.pl

Joanna Szczepkowska: nie mogę odrzucać zaproszenia ze strony KOD-u [WYWIAD]

09.11.2016

Bartosz RumieńczykRedaktor Onet Wiadomości

– Polska nakręciła się siłą napędową szaleństwa – powiedziała dziś pod siedzibą kancelarią premiera Joanna Szczepkowska, która przekręciła licznik KOD, odliczający dni od niewydrukowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego przez Beatę Szydło. – W tej chwili sytuacja w Polsce jest na tyle niebezpieczna, że nie mogłam odrzucić zaproszenia KOD – tłumaczy aktorka i publicystka w rozmowie z Onetem. Pytana z kolei o zwycięstwo Donalda Trumpa mówi wprost: Ameryka pomyliła showmana z politykiem.

Joanna Szczepkowska
Foto: Anna Bajkowska / Materiały prasoweJoanna Szczepkowska
  • W czerwcu Joanna Szczepkowska w rozmowie z Onetem tłumaczyła, dlaczego nie chodzi na marsze KODU
  • Dziś przekręciła licznik pod KPRM, który odlicza czas od nieopublikowania wyroku TK przez premier Beatę Szydło
  • Aktorka uważa, że sytuacja w kraju staje się na tyle niebezpieczna, że nie może odrzucać zaproszeń ze strony KOD
  • Komentując wybór Donalda Trumpa na prezydenta, mówi że Amerykanie wybrali showmana

Joanna Szczepkowska, pytana przez Onet w czerwcu o to, czemu nie chodzi na marsze KOD-u, tłumaczyła, że przez środowiska opozycyjne wobec PiS-u została nazwana osobą, która zamieniła język wolności na język nienawiści. Sprawa dotyczy głośnego tekstu „Homo dzieciństwo”, po którym na aktorkę spadła lawina krytyki. Dziś jednak Szczepkowska postanowiła wesprzeć działania Komitetu Obrony Demokracji. Dlaczego?

– Niezależnie od moich goryczy związanych z ostracyzmem w stosunku do mojej osoby, od przywoływania mojego nazwiska w kontekście nazizmu uważam, że w tej chwili bardzo ważne jest, aby wspierać tych ludzi, którzy zajmują się obroną państwa – mówi. – To, co się dzieje dziś w Trybunale, a także całe, szalone wręcz, zachowanie Antoniego Macierewicza jest bardzo niebezpieczne – dodaje. Czy w związku z tym możemy spodziewać, że Szczepkowska pojawi się na manifestacjach KOD-u?

– Cały czas mam duży problem z występowaniem obok ludzi, którzy powiedzieli, że zamieniłam język wolności na język nienawiści. Co więcej, KOD silnie utożsamia się z tym, co nazywamy lewactwem, a to nie jest dobre. Ale krótko mówiąc: tak, wydaje mi się, że jesteśmy w takim momencie, w którym nie będę tym ludziom odmawiać pomocy – wyjaśnia. – Oni tam są 24 godziny na dobę, to jest ogromne poświęcenie i to jest poruszające – mówi o namiocie KOD-u pod KPRM. – To jest heroiczne zachowanie – ocenia. I jednocześnie nie szczędzi gorzkich słów pod adresem opozycji.

Szczepkowska: nie ma partii środka, a ta jest niezbędna

– Mam ogromne obawy, że dzisiejsza opozycja, w przypadku powrotu do władzy, może popełniać stare błędy. Ja bym nie chciała bezrefleksyjnego powrotu do tamtego sposobu rządzenia – mówi. – Nie widzę w opozycji żadnej partii, która byłaby partia równoważącą. Widzę ugrupowania skrajnie lewicowe, albo partię bez pomysłu – jak PO. Nie ma partii środka, a ta jest niezbędna – dodaje. Skąd bierze się taki stan rzeczy? – Problem w tym, że mało kto, z ludzi mających odpowiednie kompetencje, chce wejść do polityki, co widać chociażby po wynikach wyborów w USA – uważa.

A jak aktorka ocenia najnowsze wiadomości zza oceanu, czyli wygraną Donalda Trumpa? – Percepcja ludzka jest zmieniona do tego stopnia, że Amerykanie wybrali showmana, pomylili showmana z politykiem. USA wybrała prezydenta tak, jak wybiera się zwycięzcę w „talent-show” – mówi.

 

– Wybór Trumpa pokazuje to, że ludzie, którzy mają potencjał, odsuwają się od świata polityki, bo stał się on szalenie brutalny i prostacki – ocenia. Decyzję Amerykanów Szczepkowska widzi też w szerszym kontekście. – Ludzie chcą czegoś nowego, na świecie dzieje się jakiś przewrót. A z drugiej strony są ogromne obawy przed Państwem islamskim, a także przed napływem uchodźców. Nasz świat się zmienił. I myślę, że takich zagrożeń nigdy nie było. Niby nie mamy wojny, a jednak jest – stwierdza.

Przypomnijmy. Na początku marca Trybunał uznał w wyroku, że cała nowela ustawy o TK autorstwa PiS jest niezgodna m.in. z konstytucyjną zasadą poprawnej legislacji. Rzecznik rządu Rafał Bochenek oświadczył, że „komunikat” Trybunału Konstytucyjnego nie spełnia przesłanek ustawowych, by być uznanym za wyrok i rząd nie może tego komunikatu opublikować. Przez kraj przetoczyła się fala protestów opozycyjnych, domagających się wydrukowania wyroku. Komitet Obrony Demokracji ustawił tablicę przed KPRM, która odlicza czas od niewydrukowania wyroku. Dziś mija 245 dzień.

 

Onet.pl

Trumpizm

9.11.2016
środa

Jeśli nie wierzyliście w powiedzenie, że w Ameryce wszystko jest możliwe, to teraz już wiecie, że w USA wszystko jest jednak możliwe. 45. prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki zostaje Donald Trump.

1.

Żyliśmy w przekonaniu, że co jak co, ale Ameryka nigdy nie popadnie w skrajny populizm czy radykalizm, bo Amerykanie cenią sobie zdrowy rozsądek i umiarkowanie. Od dziś już wiemy, że to były płonne nadzieje. Prezydentem Stanów Zjednoczonych zostaje polityk, który do kosza zdaje się wrzucać to, co charakteryzowało – niezależnie od tego, kto rządził Ameryką – jej politykę: przewidywalność i racjonalność.

Dlatego już sam udział Donalda Trumpa w boju o Biały Dom, polityka, któremu amerykańskie media dzień w dzień wyciągały nieuczciwość, pokazywały niekompetencję, arogancję, seksizm musiał być przykrym doświadczeniem. I to dla każdego myślącego i przyzwoitego Amerykanina. Jednak dziś się okazało, że nie dla większości. Większość zagłosowała właśnie na Trumpa. Dlaczego?

2.

Po pierwsze, jest jedna rzecz, która łączy Obamę i Trumpa. To sztuka mobilizacji swojego elektoratu. Obama wygrał i w 2008, i w 2012 roku, bo potrafił mobilizować swój twardy elektorat. Budził entuzjazm. Podobnie jak dziś swój elektorat potrafił mobilizować Trump. Clinton na ich tle była zimna i nudna. Przeciwnicy byłej sekretarz stanu do żywego jej nienawidzili. Zwolennicy zaś okazywali obojętność. Wniosek: jeśli nie potrafisz budzić entuzjazmu, jeśli nie porywasz swojego elektoratu, zapomnij o starcie w wyborach. To przepis na klęskę.

Po drugie, Amerykanie, głosując na Trumpa, pokazali środkowy palec elitom. Pokazali, że mają już dość politycznych rodzin, które żyją z polityki. W Clinton zaś jak w soczewce skupiają się wszystkie grzechy waszyngtońskiego establishmentu: bezkarność, niejasne powiązania towarzyskie, arogancja, wielkie pieniądze. Trump, choć sam jest członkiem tej skorumpowanej elity, w bezpardonowy sposób ośmielił „zwykłych Amerykanów”, by całe to towarzystwo odesłać do lamusa. Amerykanie pokazali więc środkowy palec elitom. Sęk w tym, że teraz najpewniej zobaczą ten sam środkowy palec, ale ze strony swojego nowego prezydenta.

Po trzecie, nie wygrał Trump, ale przegrała Clinton i Partia Demokratyczna. Trzeba mieć duże pokłady arogancji, by w boju o Biały Dom postawić na kandydatkę, która ma tak wiele „trupów w szafie”. Ich liczba, jak również rzucanie kłamstw lub półprawd przez Trumpa pod adresem Clintonów (Bill i jego przeszłość nie pomagała…), który nie był z tego należycie rozliczany przez tradycyjne media, sprawiły, że Clinton – szczególnie białym Amerykanom klasy średniej – wydała się postacią spod ciemnej gwiazdy. Krótko: Amerykanie uznali, że Trump jest mniejszym złem niż Clinton.

Po czwarte, jak wiemy, dużo łatwiej rządzi się poprzez strach niż miłość. Trump grał na wszystkich lękach, które dotykają dziś Amerykanów – szczególnie tych białych, należących do klasy średniej, którzy stali się ofiarą globalizacji, gdyż w jej wyniku najwięcej stracili: niepewności co do jutra i spłaty kredytów, ograniczone możliwości znalezienia dobrej pracy czy utraty obecnej, niemożności opłacenia studiów dla swoich dzieci. Co więcej, raj, który prezydent Trump ma przywrócić w Ameryce, jest prosty do odtworzenia: trzeba wywalić nielegalnych imigrantów, wybudować mur na granicy z Meksykiem, otworzyć pozamykane kopalnie i huty, dogadać się z Putinem… To nic, że to wszystko mrzonki. Ważne, że wszystkie te hasła pieściły ucho i masowały serce wielu Amerykanów. A że to iluzja, to przekonają się oni dopiero za kilka miesięcy na własnej skórze.

I rzecz ostatnia: wybór Obamy, wbrew temu, co wielu sądziło, nie zakopał podziałów rasowych. Przeciwnie: on je na nowo ożywił. O ile jednak biali Amerykanie swój rasizm chowali pod dywan, gdyż obowiązywała polityczna poprawność, o tyle Trump powiedział im, że nie muszą się już dłużej wstydzić, że są rasistami. Że w końcu mogą być sobą. I mówić to głośno. Trumpa wskrzesił, skutecznie, sentyment, że Ameryka znów może/musi być wielka, czyli biała. Nie kolorowa.

3.

Tak czy siak 9 listopada 2016 roku skończyła się Ameryka, jaką znamy: przewidywalna, angażująca się w sprawy świata, budujące koalicję na rzecz demokratycznego świata i wolności, tolerancyjna. 9 listopada zaczął się w Ameryce nowy system, któremu na imię „Trumpizm”. A to oznacza więcej amerykańskiego izolocjanizmu, więcej populizmu w polityce wewnętrznej i zewnętrznej, bratania się Waszyngtonu z takimi towarzyszami „krzewienia demokracji” jak Putin. To oznacza również osłabienie NATO i ochłodzenie stosunków z Unią Europejską.

Trumpizm znaczy więcej ryzyka, więcej nieprzewidywalności, więcej niepewności. Jeśli chcieliście żyć w ciekawych czasach, to właśnie się one zaczynają. Choć zarazem trzeba dodać: będą to również czasy niebezpieczne! Dzień dobry w nowym niebezpiecznym świecie! Ciekawe, czy Wam się spodoba?

http://makowski.blog.polityka.pl/2016/11/09/trumpizm/?nocheck=1

Prezydent Trump. Wściekłość i gniew

9.11.2016
środa

9 listopada 1989 roku upadł Mur Berliński. Dokładnie 27 lat później. 9 listopada 2016 r. Donald J. Trump został 45. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Data ta przejdzie do historii jako koniec ery zapoczątkowanej obaleniem komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej i rozpadem ZSRR.

Donald Trump jest wulgarnym narcyzem, wykazującym się kompletną ignorancją w kwestii spraw publicznych, szczególnie polityki zagranicznej. Gardzi kobietami, chce zamknąć kraj na imigrantów, żąda haraczu w zamian za ochronę od amerykańskich sojuszników na świecie. Trumpa popierają ludzie głoszący otwarcie rasistowskie hasła, jego kampanię aktywnie wspierał Kreml. Nowy prezydent USA okazał się bez wątpienia najmniej odpowiednim kandydatem na to stanowisko w najnowszej historii, a mimo to wygrał.

Wola zmiany, odrzucenia wszystkiego, co reprezentuje sobą establishment, chęć odwrócenia skutków globalizacji i wielokulturowego społeczeństwa, w którym biała większość traci swoją dominującą rolę, okazała się nieprzezwyciężona. Hillary Clinton sprawiała w kampanii wrażenie głęboko niewiarygodnej. Jej niezdolność do inspirowania nawet swoich zdeterminowanych zwolenników – mimo poparcia mediów, rekordowych wpłat na kampanię, skandali, które generował Trump – przyniosła jej klęskę.

Kampania Clinton nie potrafiła wygenerować z siebie samodzielnego przekazu, który przekonałby wyborców, czemu powinna zostać prezydentem. Momentami kampania wyborcza przypominała starcie doskonałego androida z odrażającym, ale autentycznym człowiekiem. Być może Clinton ma wiele kwalifikacji na najwyższe państwowe urzędy, nie ma jednak podstawowej cechy do tego, żeby być politykiem zajmującym najważniejsze stanowisko na świecie – nie budzi sympatii. W czasach masowej demokracji, gdzie władza elit nad ludem słabnie, to dla polityka podstawowa wada, która uniemożliwia zwycięstwo.

Nikt tak naprawdę nie wie, jak będzie wyglądała prezydentura Donalda Trumpa. To oustsider, który nigdy nie zajmował się polityką. Jego wrogie przejęcie partii republikańskiej było naturalną konsekwencją osuwania się jej w teorie spiskowe – na temat muzułmańskiego wyznania Obamy czy jego nieamerykańskiego pochodzenia. Republikanie stali się partią blokującą proces polityczny, dezawuującą Obamacare – reformę służby zdrowia jako socjalizm. Podsycając radykalne nastroje, otrzymali kandydata, który przelicytował wszystkich – obiecując budowę muru na granicy z Meksykiem (za pieniądze… Meksykanów) i zamknięcie kontrkandydatki w wyborach w więzieniu.

Trump okazał się niezwykle skutecznym manipulatorem i demagogiem, odpornym na skandale, których jedna dziesiąta zatopiłaby kampanię innego kandydata. Umiejętnie wykorzystał i podsycił wściekłość i gniew rozpalający amerykańskich wyborców. Clinton, demokraci i lewicowo-liberalne media mogły mu przeciwstawić tylko strach i wstyd. Okazało się, że to za mało. W walce bez reguł wygrywa ten, kto umiejętniej bije poniżej pasa. Trump okazał się na tym polu bezkonkurencyjny. Wskazuje kierunek, w którym podążać będzie demokracja masowa, pozbawiona pierwiastka liberalnych ograniczeń. Liczyć się będzie tylko i wyłącznie naga brutalna siła i skuteczność w zniszczeniu przeciwnika. Zwycięzca bierze wszystko. Amerykański system checks and balancesjest kagańcem, który Trump poczuje dzień po zaprzysiężeniu, ale można być pewnym, że zrobi wszystko, żeby go rozsadzić, zwłaszcza po tak niespodziewanym spektakularnym zwycięstwie. Może liczyć na poparcie zdeterminowanych wyborców, czujących wiatr historii w żaglach.

Ameryka z Trumpem sobie poradzi, przetrwa go, choć kosztem swojego globalnego znaczenia. Gorzej z porządkiem światowym, którego USA wciąż są najważniejszym gwarantem. Nadchodzą czasy anarchii, w których powróci klasyczna doktryna stosunków międzynarodowych oparta na rywalizacji w grze o sumie zerowej i twardego stosunku sił. Państwa słabsze będą zmuszone do podporządkowania się – ekonomicznego i politycznego – silniejszym. Liberalizm i demokracja będą dobrami limitowanymi. Klasyczne konflikty zbrojne między państwami będą bardziej prawdopodobne. Świat z wycofanymi za ocean USA stał się dużo bardziej niebezpieczny.

To czas, żeby się jednoczyć i zbroić. Kto chce pokoju, niech szykuje się do wojny.

 

http://jazdzewski.blog.polityka.pl/2016/11/09/prezydent-trump-wscieklosc-i-gniew/?nocheck=1

Putin długo milczał ws. Polski. Dziś przyjął nowych ambasadorów. Do Polaka skierował przykre słowa

mako, pap, 09.11.2016

Prezydent Władimir Putin

Prezydent Władimir Putin (SERGEI KARPUKHIN / REUTERS / REUTERS)

• Putin przyjął listy uwierzytelniające od nowego ambasadora RP
• Prezydent Rosji skrytykował obecne stosunki polsko-rosyjskie
• Powiedział, że odbudowanie dialogu jest jeszcze możliwe

 

Prezydent Rosji przyjął na Kremlu listy uwierzytelniające od 19 nowych ambasadorów, w tym ambasadora RP w Rosji Włodzimierza Marciniaka. Ten ostatni jako jedyny usłyszał słowa krytyki. Putin wytknął, że relacje między Polską a Rosją są dalekie od zadowalających. Jego zdaniem odbudowanie dialogu z Polską jest możliwe, ale wymaga wzajemnego szacunku i pragmatyzmu. – Z naszej stron jesteśmy gotowi zrobić wszystko, żeby osiągnąć ten cel – zapewnił prezydent.

Dowiedz się więcej:

Kim jest nowy ambasador RP w Rosji?

Włodzimierz Marciniak jest politologiem i rosjoznawcą. Specjalizuje się w sprawach polityki rosyjskiej i współczesnej Rosji. W sierpniu otrzymał nominację ambasadorską od szefa polskiego MSZ Witolda Waszczykowskiego, a w połowie października rozpoczął misję w Federacji Rosyjskiej.

Od kogo jeszcze Putin przyjął listy uwierzytelniające?

Rosyjski prezydent przyjął w środę listy uwierzytelniające od przedstawicieli 19 misji dyplomatycznych, w tym ambasadorów czterech państw UE: Finlandii, Grecji, Holandii i Luksemburga, a także krajów bałkańskich, państw Afryki, Islandii, Kambodży i Nowej Zelandii.

putin

gazeta.pl

Rząd PiS coraz mocniej podpada w Brukseli. Wstrzymano wypłatę ponad 4 mld zł, a „to może być dopiero początek”

Rząd PiS coraz mocniej podpada w Brukseli. Wstrzymano wypłatę ponad 4 mld zł, a "to może być dopiero początek"
Rząd PiS coraz mocniej podpada w Brukseli. Wstrzymano wypłatę ponad 4 mld zł, a „to może być dopiero początek” Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Oficjalne stanowisko rządu można streścić w paru słowach: „nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało”. A jednak można mieć obawy, że Bruksela przykręci kurek z pieniędzmi. Do tej pory Unia obserwując to, co PiS wyprawia w kwestii Trybunału Konstytucyjnego, próbowała wpływać na rząd w Warszawie słowną krytyką, czy rezolucjami. To nie dało efektu. Czyżby nadszedł czas na naciski finansowe?

Bruksela wstrzymała właśnie wypłatę 1 mld euro, czyli ponad 4 mld zł. Są to głównie pieniądze przeznaczone na budowę dróg w Polsce. Jak pisaliśmy, oficjalnym powodem decyzji Komisji Europejskiej są wątpliwości w sprawie zasad organizowania przetargów na finansowane ze środków UE projekty infrastrukturalne. Ale nieoficjalnie mówi się, że powód jest inny – chodzi o konflikt PiS z Zachodem i decyzje władz przede wszystkim w sprawie Trybunału Konstytucyjnego.

 

Tym doniesieniom nie dziwi się europoseł PO Adam Szejnfeld. W rozmowie z naTemat przyznaje, że w Brukseli ostatnio o Polsce mówi się coraz częściej i z coraz większym zdziwieniem i rozczarowaniem. – Politycy w Europie, wbrew temu co twierdzi PiS, są doskonale zorientowani w sytuacji w Polsce. Wiedzą, że w kwestii praworządności jest źle i stan ten wciąż się pogarsza – tłumaczy polityk i relacje między Warszawą a Brukselą przedstawia na przykładzie relacji rodzinnych. – Jeśli w rodzinie jesteśmy dla kogoś nieuprzejmi, a potem chcemy od niego pieniędzy, to jasne jest, że będą trudności z ich otrzymaniem. No i tu mamy podobne zagrożenie, że Unia odpowie polskiemu rządowi pięknym za nadobne.

ADAM SZEJNFELD

europoseł PO

1 mld euro to naprawdę duże pieniądze. Wstrzymanie wypłaty tej sumy nie musi oznaczać żadnych retorsji wobec polskiego rządu. Ale może to być początek takiego bardzo oficjalnego, technokratycznego i formalistycznego traktowania Polski w kwestiach finansowych. Oficjalnie wszystko będzie się odbywać zgodnie z prawem, ale niezmiernie dokładnie. To byłoby coś na kształt włoskiego strajku ze strony Komisji Europejskiej i to na pewno nam grozi.

Jeśli ten scenariusz się spełni, to odczują to różne grupy w Polsce: inwestorzy budujący drogi, rolnicy czekający na dopłaty, itp. – PiS będzie to przedstawiał jako odkuwanie się złego Zachodu na dobrym polskim rządzie, ale de facto byłyby to skutki rządów PiS – tłumaczy Szejnfeld. Jego zdaniem pozycję Warszawy w relacjach z Brukselą pogarsza fakt, że rząd w kwestii łamania zasad demokracji „nawet nie próbuje grać”. – Nie ma nawet próby prowadzenia choćby udawanego dialogu. Na wszystkie zalecenia, uwagi Unii jest bezczelna odpowiedź, że „będziemy robić to, co nam się podoba” – ubolewa europoseł PO.

 

Czy rzeczywiście Bruksela może Polskę za to ukarać? Dr Paweł Kowalski z Wydziału Prawa Uniwersytetu SWPS w rozmowie z naTemat przyznaje, że oficjalnie, zgodnie z Traktatami jest to niemożliwe, ale… – Sporo zależy od dobrej woli Komisji Europejskiej – przyznaje ekspert, choć od razu uspokaja, że tego typu wstrzymania funduszy zdarzały się już nieraz wobec różnych państw, także wobec Polski za rządów PO. – W 99 proc. przypadków te pieniądze były odmrażane po paru tygodniach lub po paru miesiącach – przypomina dr Kowalski.

Ale i tak Unia ma możliwości, aby dopiec finansowo władzom w Warszawie. Ekspert przypomina o groźbie Włoch.

DR PAWEŁ KOWALSKI

Wydział Prawa Uniwersytetu SWPS

Rzym zapowiedział, że zawetuje budżet UE, jeśli państwa Europy Wschodniej będą w nim uprzywilejowane. To za to, że te kraje nie wspierają unijnej polityki migracyjnej. Druga groźba dla Polski jest taka, że Unia może dokonać korekty perspektywy budżetowej i przesunąć środki bardziej z funduszy strukturalnych na inwestycje. Wprost nikt nie powie, że chodzi o uderzenie w Polskę, ale tak naprawdę wszyscy wiedzą, że nasz kraj na tym dużo straci.

Zdaniem eksperta wstrzymana wypłata zostanie odblokowana, Unia nie powinna stosować tego typu presji. – KE może sobie „nie lubić” jakiegoś państwa. Ale w kwestiach formalnych powinna być bezstronna i neutralna – uważa dr Kowalski.

Podobną nadzieję mają polskie władze. Odpowiedzialny za gospodarowanie unijnymi funduszami wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki skomentował decyzję Brukseli jako „bardzo rutynowe, normalne działania”.

wstrzymano

naTemat.pl

Prof. Kuźniar po wyborze Trumpa: Wyczerpał się kredyt na nieodpowiedzialność tych, którzy rządzą Polską

WYWIAD
Paweł Wroński, 09 listopada 2016

Proesor Roman Kuźniar

Proesor Roman Kuźniar (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Stosunek Donalda Trumpa do NATO i Rosji jest wyraźnie sprzeczny z naszymi interesami – mówi „Wyborczej” były doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego prof. Roman Kuźniar.

Paweł Wroński: Spodziewał się pan wygranej Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich?

Prof. Roman Kuźniar, Uniwersytet Warszawski, b. doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego ds. bezpieczeństwa, b. prezes Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych: Trudno było się spodziewać, bo sondaże pokazywały co innego. Ale w tym przypadku ta wygrana była prawdopodobna. Mimo renomy amerykańskich ośrodków badania opinii publicznej należało brać pod uwagę niedoszacowanie tego typu kandydata.

Cóż, widać teraz wyraźnie, że Barackowi Obamie nie udało się przeprowadzić zapowiadanej zmiany, powstrzymać wewnętrznej degeneracji Ameryki jako kraju. I za to zapłaciła kolejna kandydatka Demokratów.

Obama jednak po kryzysie ustabilizował gospodarkę amerykańską, zmniejszył bezrobocie.

– To prawda, ustabilizował ją, ale kosztem przeciętnego Amerykanina. Ci, którzy za kryzys odpowiadali, praktycznie nie zostali w żaden sposób ukarani. Wall Street i okolice dzięki Obamie uratowali głowy, bo prezydent nie potrafił się z nimi zmierzyć.

Skoro obamowska obietnica zmiany nie została zrealizowana, to Amerykanie postawili na jeszcze większą zmianę skierowaną generalnie przeciw elitom.

Zobacz też komentarz Jarosława Kurskiego: W sferze bezpieczeństwa Polska znalazła się w izolacji

Analitycy mówią, że przez świat przechodzi fala populizmu: Orban, Kaczyński, Trump… Na ile jest to teoretyczna kreacja, a na ile ten proces faktycznie istnieje?

– Te zwycięstwa wyborcze są różne, to bardzo różni politycy, ale mają wspólny mianownik. Ich wygrana pokazuje trudność w sprostaniu ludzkim oczekiwaniom przez system demokratyczny. Część ich interesów jest nie do zaspokojenia, ale politycy demokratyczni nie mają odwagi powiedzieć wyborcom: „Tego nie da się zrobić”.

W demokratycznych rządach nastąpiło zaburzenie równowagi. Powstała przewaga w realizacji interesów gospodarczych i finansowych w stosunku do polityki realizacji interesów różnych grup społecznych. Dotyczy to szczególnie Ameryki.

Moim zdaniem siły liberalne w czasach globalizacji były zbyt pewne siebie, szły zbyt ostro, szczególnie w sferze kulturowej i obyczajowej. Społeczeństwa nie były do tego przygotowane. W pewnym momencie tradycyjny elektorat się zrewolucjonizował. Podam historyczny przykład. Szach Iranu Reza Pahlavi przeprowadzał gwałtowną modernizację kraju, Iran aspirował do pozycji piątej potęgi świata. Była to jednak niejako modernizacja przymusowa. I co? Skończyła się rewolucją ajatollahów.

Obecna ekipa rządząca Polską dość przyjaźnie wypowiadała się o Trumpie, wielu polityków oraz mediów związanych z PiS wręcz mu kibicowało. Czyli jego prezydentura nie musi być niebezpieczna, ale może otwierać nowe perspektywy dla obecnego rządu?

– W sferze ideowej w polityce partii rządzącej i środowisk opiniotwórczych istnieje głębokie powinowactwo duchowe ze środowiskiem Trumpa. Wszystko jednak może się rozbić o politykę zagraniczną i bezpieczeństwa. Stosunek Donalda Trumpa do NATO i Rosji jest wyraźnie sprzeczny z naszymi interesami.

Dla Jarosława Kaczyńskiego nie są problemem prorosyjskie ciągoty Viktora Orbana. Z drugiej strony Trump, który mówi, że solidarność NATO nie może polegać tylko na tym, że USA bronią Europy, a ta nie chce wydawać pieniędzy na zbrojenia, nie jest irracjonalny.

– Absolutnie zgoda. Po stronie Europy wysiłki na rzecz obronności powinny być większe. Polska zresztą nie ma sobie nic do zarzucenia, bo wydajemy 2 proc. PKB na obronność. Tyle że Trump mówił coś innego, że NATO jest archaiczne i że USA nie powinno bronić tych sojuszników, którzy nie wydają dostatecznie dużo na obronę. To niebezpieczne, bo podważa automatyzm art. 5 traktatu waszyngtońskiego o kolektywnej obronie.

Sugeruje pan, że rząd PiS, który skonfliktował się z Niemcami, a ostatnio z Francją, teraz nie może być pewny strategicznego sojuszu z USA?

– Naprawdę trudno powiedzieć, jak to się rozwinie i jaką politykę Trump będzie chciał prowadzić. Gdyby nie miał prorosyjskich wypowiedzi i przedstawiał inny stosunek do NATO, dla obozu rządzącego Polską sytuacja byłaby fantastyczna. Przypominałaby połowę ubiegłego dziesięciolecia, gdy byliśmy na wojence z Europą, ale mieliśmy parasol ze strony administracji USA i prezydenta George’a Busha.

Teraz pole manewru jest mniejsze, bo nie ma pewności, że ten parasol będzie, i to mimo ideowej bliskości PiS z ekipą Trumpa. Natomiast konflikt z Unią Europejską i ważnymi jej krajami narasta. Wniosek? Po wyborach w USA ten rząd, ta władza, prezes z Żoliborza powinni stać się bardziej odpowiedzialni, bo kredyt na nieodpowiedzialność się wyczerpał.

Krzepiące. Twierdzi Pan, że wygrana Trumpa może być asumptem do bardziej odpowiedzialnej polityki ze strony obozu PiS.

– Powinno tak być, ale przyznam, że ja w taką odmianę specjalnie nie wierzę. Bo w obecnej ekipie widać silny prymat interesów partyjnych nad interesem Polski.

WYBORY W USA. DONALD TRUMP NOWYM PREZYDENTEM [CAŁODOBOWA RELACJA NA ŻYWO]

 

prof-kuzniar

wyborcza.pl

cw0zsupxgaaupqw

Prokuratura w sprawie Smoleńska strofuje dziennikarzy. I utyskuje: „Renomowani naukowcy nie chcą z nami współpracować”

lulu, PAP, 09.11.2016

Konferencja dot. badania przyczyn katastrofy smoleńskiej

Konferencja dot. badania przyczyn katastrofy smoleńskiej (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)

Zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek apelował do dziennikarzy o „stonowanie emocji” wokół Smoleńska. Przyznał też, że nie układa się współpraca z naukowcami. Jego zdaniem to wina tego, „co się mówi i pisze”.

 

– Zasadnym jest zwrócenie się do wszystkich państwa z uprzejmym apelem, abyśmy nieco emocje wokół tej sprawy stonowali. W szczególności poprzez podawanie informacji sprawdzonych i rzetelnych, bo te które pojawiły się ostatnio w mediach nie do końca niestety takie były i nie pomagają i nie służą działaniu prokuratorów – zaapelował na specjalnej konferencji prasowej zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek.

 Proszę nie pisać o tym, że celem ekshumacji jest znalezienie trotylu w ciałach ofiar – przekonywał Pasionek. I dodał: – Ten trotyl, o którym ciągle piszecie, w postanowieniu widnieje jako numer cztery dla biegłych, nie jako jeden.

Mówił, że sekcja „ma zmierzać do ustalenia przyczyny zgonu, mechanizmu zgonu”.

Pasionek: Byliśmy na ostatniej prostej, ale…

– Do tego śledztwa, właściwie to już drugiego dnia po katastrofie wdarła się polityka i niestety pozostaje w tym śledztwie do dnia dzisiejszego – ocenił Pasionek.

I dalej utyskiwał na dziennikarzy. – We wrześniu byliśmy praktycznie na ostatniej prostej sfinalizowania rozmów z wieloma profesjonalnymi, o uznanej światowej klasie biegłymi i instytutami. Tak było. A to, że spotykamy się dopiero dzisiaj, to wynika z faktu, że tak już przestało być. A przestało być właśnie z powodu tego, co się mówi i pisze o tej sprawie – powiedział Pasionek.

– Taka jest niestety smutna prawda, że renomowani naukowcy nie chcą z nami współpracować – dodał. – Ich interesuje rzetelna nauka, natomiast my mieszamy tę sprawę z polityką każdego dnia. I do niej się tylko odwołujemy; a to taniec na grobach, a to decyzje o charakterze politycznym – zaznaczył.

– Mówię to po bardzo wielu rozmowach, że myli się ten kto sądzi, że w Europie, nawet w kręgach naukowych, ta sprawa ta nie budzi nadal zainteresowania – powiedział.

Kiedy koniec śledztwa?

Jak przypomniał śledztwo w sprawie katastrofy zostało przedłużone do końca przyszłego roku. – Takie póki co mamy plany dowodowe, ale absolutnie nie twierdzę, że jest to graniczna i finalna data – zaznaczył.

Co – oprócz ekshumacji – planują śledczy? Prokuratura zaplanowała inwentaryzację wraku Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku – poinformował prok. Krzysztof Schwartz.

– Nie jest niczym odkrywczym stwierdzenie, że część z tych dowodów znajduje się na terenie obcego państwa. Partner jest trudny. Jak państwo wiecie tych dowodów w dalszym ciągu nie mamy. Czynimy zabiegi by je pozyskać, ale tylko takie, na jakie pozwala nam prawo. Czynione są zabiegi na arenie dyplomatycznej – mówił z kolei Pasionek.

ZOBACZ TEŻ: ‚Wasze prawdziwe intencje to manipulacja umysłami’. Podkomisja smoleńska w Sejmie

 prokurator

gazeta.pl

 

cw0bkw_wiaa0dar

ŚRODA, 9 LISTOPADA 2016

Petru o zwycięstwie Trumpa: Ważne, byśmy byli stabilni i przewidywalni w tym nieprzewidywalnym świecie

12:46
petru1

Petru o zwycięstwie Trumpa: Ważne, byśmy byli stabilni i przewidywalni w tym nieprzewidywalnym świecie

Ameryka wybrała, szanujemy wybór Ameryki. Gratulujemy prezydentowi Trumpwi. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach wycofa się z części tych zapowiedzi dotyczących polityki zagranicznej, które padały w kampanii, szczególnie chodzi o kwestie wojny handlowej z Chinami, czy de facto resetu z Rosją. Wierzę w pragmatyzm USA i kontynujacę rozsądnej polityki, która miała miejsce w przyszłości – mówił w Sejmie Ryszard Petru.

Petru: USA były, są i będą naszym głównym sojusznikiem w NATO

Wierzę głęboko w to, że te elementy populistyczne były wyłącznie w kampanii wyborczej. Oglądając te wystąpienia po tym jak został wybrany widać że zmienia ton. USA były są i będą naszym głównym sojusznikiem w NATO.

Petru: Ważne, byśmy byli stabilni i przewidywalni w tym nieprzewidywalnym świecie

Ale w tym niepewnym świecie w którym żyjemy bardzo ważna jest przewidywalna i stabilna polityka realizowana przez polski rząd. Tym większa waga będzie teraz do wypowiedzi szefów MON i spraw zagranicznych. Może lepiej żeby się przez jakieś kilka dni nie wypowiadali. Ważne, byśmy byli stabilni i przewidywalni w tym nieprzewidywalnym świecie.

12:02

Kuczyński: Ekshumowane zostaną ciała 83 ofiar katastrofy smoleńskiej

Taką informację ws. ekshumacji przekazał na konferencji prasowej prokurator Marek Kuczyński.

11:57

Pasionek: Trotyl w postanowieniu widnieje jako zadanie nr 4 dla biegłych

Ten trotyl, o którym ciągle piszecie, w postanowieniu widnieje jako zadanie nr 4 dla biegłych. Nie jako jeden – mówił na konferencji prokurator Marek Pasionek.

11:55

Pasionek: Taka jest smutna prawda, że renomowani naukowcy nie chcą z nami współpracować

Jak mówił na konferencji prokurator Marek Pasionek:

„Chciałem przekazać pozytywne informacje, z których będzie wynikało, że coś zrobiliśmy, z kimś się dogadaliśmy, poczyniliśmy pewne ustalenia, mamy zaplanowane czynności z ich udziałem. Zapewniam państwa, że tak było. We wrześniu byliśmy praktycznie na ostatniej prostej sfinalizowania rozmów z wieloma profesjonalnymi, o uznanej, światowej klasie biegłymi instytutami. Tak było. To, że spotykamy się dopiero dzisiaj, to wynika z faktu, że tak przestało być właśnie z powodu tego, co się mówi i pisze o tej sprawie. Taka jest smutna prawda, że renomowani naukowcy nie chcą z nami współpracować. Ich interesuje rzetelną nauka, a my mieszamy tę sprawę z polityką każdego dnia”

11:50

Pasionek: Proszę nie pisać, że celem ekshumacji jest znalezienie trotylu w ciałach ofiar

Proszę nie pisać o tym, że celem ekshumacji jest znalezienie trotylu w ciałach ofiar – apelował na konferencji prokurator Marek Pasionek. Jak dodał:

„Nie godzę się na to, abyśmy pisali o tym, iż celem ekshumacji jest szukanie trotylu, jest taniec na grobach, takzę prokuratorów. Proszę sobie wyobrazić, jak oni się czują”

Jeżeli ktoś stawia tezę, że będziemy poszukiwać w tych ciałach trotylu, by udowodnić zamach, to równie zasadna byłaby teza odwrotna. Będziemy poszukiwać ewentualnych śladów materiałów wybuchowych, a jeżeli ich nie znajdziemy, to wykluczymy zamach. To też będzie słuszna teza – dodał Pasionek.

11:46

Pasionek o katastrofie smoleńskiej: Apeluję o stonowanie emocji wokół śledztwa

Komentarze, jakie pojawiają się ostatnio w prasie, w mediach tak podgrzały atmosferę wokół czynności prowadzonych przez prokuraturę, iż w mojej cenie zasadnym jest zwrócenie się do wszystkich państwa z apelem, byśmy nieco emocje wokół tej sprawy stonowali. W szczególności poprzez podawanie sprawdzonych informacji, rzetelnych, bo te, które pojawiły się ostatnio w mediach nie do końca takie były – mówił na konferencji prokurator Marek Pasionek.

08:36

Suski: Nie słyszałem, żebyśmy stawiali sobie jako główny cel dopaść Donalda Tuska

Nie słyszałem, żebyśmy sobie stawiali jako główny cel dopaść Donalda Tuska. Raczej był główny cel wyznaczony: dociec prawdy. Dlaczego ta afera mogła być i czy miała rzeczywiście parasol polityczny? Komisja śledcza ma pokazać mechanizm, który funkcjonował, bądź też mechanizm, który nie funkcjonował, a powinien i znaleźć przyczyny, dlaczego nie funkcjonował – mówił Marek Suski w rozmowie z Robertem Mazurkiem w Porannej rozmowie RMF.

08:30

Suski: Będziemy starali się ściągać prokurator Kijanko. Ona jest jednym z kluczowych świadków

Jak mówił Marek Suski w rozmowie z Robertem Mazurkiem w Porannej rozmowie RMF:

„Będziemy starali się ściągać prokurator Kijanko. Ona jest jednym z kluczowych świadków i można powiedzieć, że przez jej zaniechania pewnie doszło do długoletnich zaniechań prokuratury. Nie przesądzam, ale z tych dokumentów tak wygląda, że ona jest jedną z tych, która miała istotny wpływ na rozwój afery Amber Gold”

08:20
suski0911

Suski: Kaczyński byłby lepszym premierem

Tak, według mnie tak [Jarosław Kaczyński byłby lepszym premierem]. Podjął taką decyzję [że nie jest], a Beata jest bardzo dobrym premierem – mówił Marek Suski w rozmowie z Robertem Mazurkiem w Porannej rozmowie RMF.

07:59

Waszczykowski pytany, czy mamy swojego człowieka w sztabie Trumpa: Trzeba będzie natychmiast uruchamiać wszystkie kanały

Z tego, co wiem, tam są Polacy, związani z Polonią. Trzeba będzie natychmiast uruchamiać wszystkie kanały. Jesteśmy na dobrej drodze, bo Amerykanie są w tej chwili u nas, więc my możemy mówić Amerykanom jasno: Polska jest zabezpieczonym krajem. Możemy odejść od tylko wyłącznie kwestii bezpieczeństwa wojskowego i przejść na poważną współpracę gospodarczą – mówił Witold Waszczykowski w „Jeden na jeden” TVN24, pytany przez Bogdana Rymanowskiego, czy mamy swojego człowieka w sztabie Trumpa.

07:54

Waszczykowski o wpisie Tuska: Nie używam Twittera. Polityk na poważnym stanowisku powinien się poważniej zachowywać

Dlatego nie używam Twittera. Uważam, że polityk na poważnym stanowisku powinien się poważniej zachowywać, niż pozwalać sobie na takie drobiazgi, didaskalia – mówił Witold Waszczykowski w „Jeden na jeden” TVN24, pytany przez Bogdana Rymanowskiego o tweet Donalda Tuska nt. Trumpa. Jak dodał szef MSZ:

„Niektórzy europejscy politycy będą mieli problem, bo publicznie, od wielu miesięcy stygmatyzowali, wyszydzali Donalda Trumpa”

07:41

Waszczykowski: Powiem tak, jak w przypadku Brexitu. Będziemy szanować każdy wybór Amerykanów

Powiem tak, jak odpowiedzieliśmy w czerwcu, kiedy poznaliśmy rezultaty referendum brytyjskiego. Będziemy szanować każdy wybór społeczeństwa amerykańskiego – mówił Witold Waszczykowski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24. Jak dodał:

„Wszystko wskazuje na to, że były to wybory twardych elektoratów. Elektorat Donalda Trumpa okazał się większy. Był ukryty, wiele ludzi nie przyznawało się. Tutaj zadziałał mechanizm negatywnej poprawności politycznej. On swoją retorykę bardzo naruszył poprawność polityczną, a wiele osób, którym prawdopodobnie nie podobała się ta postawa, szukali prostych odpowiedzi w tym globalnym świecie wielu decyzji, uznali, że to przywódca na nowe czasy”

07:37

Schetyna o wyborach w USA: Zaczyna się nowy etap w rzeczywistości, trudno przewidzieć scenariusz na kolejne lata

Jak mówił w „Sygnałach dniach” w radiowej Jedynce Grzegorz Schetyna:

„To jest z jednej strony sensacja, bo mało kto spodziewał się, że bogata, wielka Ameryka jest w stanie poddać się tej kampanii wyborczej Trumpa. Osobie, która jest zupełnie spoza polityki, jest osobą niekonwencjonalną. Trump jest kandydatem kontrelit, jest antyelitą. Patrzę na to przez pryzmat naszych wyborów w zeszłym roku, przez pryzmat referendum brytyjskiego. To się wpisuje w logikę zdarzeń, ludzie wybierają coś przeciwko elitom, nie zgadzają się na to, co spotyka społeczeństwa przez ostatnie lata”

„Nowy etap w rzeczywistości”

„Elity nie wyciągają wniosków z tego, co dzieje się w różnych miejscach. Przed nami są wybory we Francji, a później w Niemczech. Tu będą wielkie znaki zapytania, w którą stronę pójdzie Unia Europejska. Zaczyna się nowy etap w rzeczywistości i trudno przewidzieć scenariusz na kolejne lata. Ameryka, najbardziej przewidywalny kraj na świecie, odmawia dotychczasowym elitom, przesuwa je na out”

07:31
schetyna

Schetyna: 17 listopada w samo południe będziemy prezentować gabinet cieni

– 17 listopada w samo południe będziemy prezentować gabinet cieni. Będziemy wszystko przedstawiać co do nazwiska, będziemy proponować cienie i ich zastępców, czyli dwie osoby w każdym projekcie ministerialnym. Plus dwa nowe ministerstwa – ds. polityki senioralnej i samorządu i oczywiście odtworzenie ministerstwa finansów – zapowiedział w „Sygnałach dnia” w radiowej Jedynce Grzegorz Schetyna.

300polityka.pl

cw0ccgsxgaauh17

Antoni Macierewicz cieszy się z wygranej Trumpa. Podobnie jak Rosja, Węgry i Turcja

WB, 09.11.2016

Antoni Macierewicz

Antoni Macierewicz (%Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta)

Szef MON mówi o wynikach amerykańskich wyborów jednym głosem z rosyjską Dumą, premierem Węgier i władzami Turcji.

 

Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz powiedział, że spodziewa się, iż po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych „stosunki polsko-amerykańskie będą nie tylko bardzo dobre, ale jeszcze lepsze”.

Macierewicz przypomniał spotkanie Trumpa z kongresem Polonii amerykańskiej w Chicago, gdzie podkreślał, że Polska jest najbliższym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych i że Stany Zjednoczone nie porzucają swoich sojuszników.

Oklaski w Dumie

Wieści o wyniku wyborów z radością przyjęła także rosyjska Duma. Wiaczesław Nowikow z komitetu spraw zagranicznych miał w w triumfalnym tonie poinformować o wynikach wyborów. – Trzy minuty temu Hillary Clinton dowiedziała się o przegranej w wyborach, a Trump przed chwilą zaczął swoje pierwsze przemówienie jako prezydent-elekt. Gratuluję wam wszystkim – mówił. Parlamentarzyści zareagowali oklaskami.

Z wygranej Trumpa cieszy się także premier Węgier Viktor Orban. „Wspaniała informacja! Demokracja nadal żyje” – napisał na Facebooku. „Polityka zagraniczna i migracyjna popierana przez republikańskiego kandydata jest dobra dla Europy i ważna dla Węgier” – dodał. Jego zdaniem polityka Hillary Clinton byłaby dla Węgier „zabójcza”.

Na początek ekstradycja

Podobny entuzjazm prezentuje również prezydent Turcji Recep Erdogan. Dyktator wyraził nadzieję, że wybór Amerykanów przyniesie korzyść dla „podstawowych praw i wolności na świecie”. Jednocześnie Turcja liczy na to, że nowy prezydent pomoże w wydaleniu ze Stanów Fethullaha Gulena, islamskiego duchownego, który od lat mieszka w USA, ale przez władze jest oskarżany o przygotowanie zamachu stanu w Turcji z 15 lipca.

antoni

gazeta.pl

Co wybór Donalda Trumpa oznacza dla gospodarki? Oto jego pięć najważniejszych poglądów

Mikołaj Fidziński, 09.11.2016

Donald Trump świętuje zwycięstwo w wyborach prezydenckich w USA.

Donald Trump świętuje zwycięstwo w wyborach prezydenckich w USA. (Carlo Allegri / REUTERS / REUTERS)

Donald Trump będzie 45. prezydentem USA. „Mamy wielki plan dla gospodarki. Podwoimy nasz wzrost i będziemy mieć najsilniejszą gospodarkę na całym świecie” – Trump w swoim pierwszym powyborczym wystąpieniu. Przypominamy najważniejsze ekonomiczne poglądy Trumpa.

 

1. Niższe podatki

Cięcia podatków od osób fizycznych i prawnych, zniesienie podatku od nieruchomości – w kwestii danin zapowiedzi Trumpa były wyjątkowo kuszące.

Donald Trump chce uproszczenia systemu podatkowego poprzez wprowadzenie trzech progów. Obecnie na oficjalnej stronie Trumpa jest opublikowany plan stawek:

  • 12 proc. dla małżeństw z dochodami do 75 tys. dol.
  • 25 proc. dla małżeństw z dochodami 75-225 tys. dol.
  • 33 proc. dla małżeństw z dochodami ponad 225 tys. dol.

W przypadku „singli” progi mają być o połowę niższe.

Obecnie system podatkowy w Stanach Zjednoczonych jest niezwykle skomplikowany.  W przypadku indywidualnych podatników obowiązuje aż siedem progów podatkowych. Sytuacja przedstawia się podobnie w przypadku małżeństw.

Najgorzej zarabiający Amerykanie (poniżej 9,2 tys. dolarów rocznie) płacą stały podatek w wysokości 10 proc. dochodu. Kolejne progi są związane ściśle z wysokością zarobków. Dla przykładu osoba zarabiająca 75 tys. dolarów płaci stały podatek w wysokości 5,1 tys. dolarów + 25 proc. kwoty przekraczającej 37,6 tys. dolarów. Z kolei małżeństwo zarabiające 150 tys. dolarów rocznie zapłaci podatek w wysokości 10,3 tys. dolarów + 25 proc. kwoty powyżej 75,3 tys. dolarów.

Co ciekawe, jeszcze niedawno Trump obiecywał 0 proc. podatku dla osób z dochodami na poziomie 25-50 tys. dol., a pozostałe stawki na poziomie 10, 20 i 25 proc., ale ta zapowiedź już zniknęła ze strony internetowej przyszłego prezydenta USA.

.https://web.archive.org/web/20160609213922/https://assets.donaldjtrump.com/trump-tax-reform.pdf

Przedsiębiorstwom Trump chce obniżyć podatki do 15 proc. (z obecnych 35 proc.).

Trump liczy, że obniżka podatków nakręci amerykańską gospodarkę – firmy będą miały większe obroty, więc pod względem kwot wpływających do amerykańskiego budżetu wielkiej różnicy być nie powinno. Tax Foundation wyliczyło, że, zanim plan Trumpa zacznie działać. przez najbliższą dekadę wpływy mogą spaść nawet o 2,6-3,9 bln dol.

2. Więcej na infrastrukturę i obronę

„Zamiast pracować w swoim biurze lub fabryce, Amerykanie spędzają niezliczone godziny w korkach lub w oczekiwaniu na spóźniony pociąg. Nasze lotniska? Chyba sobie żartujecie. To hańba” – napisał Trump w książce „Crippled America”.

Na renowację dróg, mostów, lotnisk przyszły prezydent USA chce przeznaczyć biliony dolarów. W planach ma stworzenie funduszu infrastrukturalnego, który byłby finansowany między innymi przez prywatnych inwestorów.

Trump zapowiedział też zwiększenie wydatków obronnych:

„Jeśli zrobimy to, co powinniśmy, jesteśmy w stanie stworzyć w tym kraju największy ekonomiczny boom od czasów Nowego Ładu, gdy nasza potężna infrastruktura po raz pierwszy znalazła się na właściwym miejscu.  To nic trudnego. Jest to tak oczywiste, że nawet Demokraci to zrozumieją” – pisze Trump w „Crippled America”.

3. Cła, więcej ceł!

Donald Trump zdecydowanie nie jest entuzjastą globalizacji. „Nasi politycy prowadzili agresywną politykę globalizacji, przenosząc nasze miejsca pracy, nasze bogactwo i nasze fabryki do Meksyku i innych krajów” – mówił w lipcu br.

Trump chce przeprowadzić audyt wszystkich umów handlowych. Chce renegocjacji umowy o wolnym handlu NAFTA z Kanadą i Meksykiem. Jest również  przeciwnikiem porozumienia TTIP, czyli umowy o wolnym handlu między USA a Unią Europejską.

Trump bierze sobie za punkt honoru ochronę amerykańskiego rynku przed zalewem zagranicznych towarów, które często są tańsze od tych wyprodukowanych w Ameryce. Planuje nałożenie wysokich ceł na importowane produkty. W kampanii mówił o cłach rzędu 35 proc. na produkty meksykańskie i 45 proc. na wyroby sprowadzane z Chin.

4. Wyższa płaca minimalna

Przyszły prezydent USA chce podnieść płacę minimalną. „Nie mam pojęcia, jak ludzie są w stanie przetrwać za 7,25 dol. na godzinę. Chciałbym zobaczyć podwyżkę płacy minimalnej. Ale tę decyzję wolałbym pozostawić poszczególnym stanom” – podkreśla.

W lipcu br. roku Donald Trump sugerował, ze minimalna federalna stawka godzinowa powinna wynosić co najmniej 10 dolarów.

5. Niskie stopy procentowe!

Donald Trump jest zwolennikiem niskich stóp procentowych. Przynajmniej „dopóki inflacja nie podniesie swojej obrzydliwej głowy, co w którymś momencie może się zdarzyć”. Warto jednak zaznaczyć, że zdanie w tej sprawie Trump zmienił całkiem niedawno, bo jeszcze w zeszłym roku krytykował FED za utrzymywanie niskich stóp.

Trump najchętniej wymieniłby na fotelu szefowej Rezerwy Federalnej Janet Yellen, której kadencja kończy się w lutym 2018 roku. „Ona nie jest republikanką” – uzasadnia swoje plany przyszły prezydent.

Chcesz wiedzieć więcej o Donaldzie Trumpie i Hillary Clinton? Sprawdź ich biografie >>

Zobacz także WIDEO: Trump prezydentem USA: Będę prezydentem wszystkich Amerykanów

co

gazeta.pl

NO I CO ZROBIMY Z TĄ DEKLARACJĄ TRUMPA?

cw0wiaoxcaadcur

Misiewicze i ich swojska Polska pisowska

Misiewicze i ich swojska Polska pisowska

Bartłomiej Misiewicz dostał się w przyjazne prokuratorskie ręce po tym, jak Platforma Obywatelska złożyła zawiadomienie o próbie przekupstwa lokalnych polityków PO przez rzecznika (w stanie zawieszenia bądź dezinformacji) Antoniego Macierewicza.

Zawiadomienie zostało złożone w Bełchatowie, bo tam doszło do próby politycznej korupcji (za koalicję z PiS radni PO w Bełchatowie mieli dostać posady w państwowych spółkach). Po co jednak robiono reformę prokuratury? Po to, aby swoim nie stała się krzywda, bo wiadomo, że z góry są niewinni.

Nie mając więc zaufania do prokuratorów w Bełchatowie, system Ziobry zadziałał tak, iż śledztwo zostało przesunięte do Piotrkowa Trybunalskiego, aby mogło dostać się pod nadzór innego Misiewicza PiS, mianowicie beneficjentki reformy Ziobry, Magdaleny Witko. A kto to zacz? Swoja. Mianowicie Witko jest żoną Witko, a Marcin Witko to były poseł PiS. Co może się stać jednemu Misiewiczowi, gdy śledztwo prowadzi drugi Misiewicz z tego samego miotu?

Czyż to nie nazywa się układ i do tego jednego rytu, mianowicie rytu misiowatego. Misie mogą co najwyżej zrobić żółwika i dorwać się do beczki miodu. Jednak łyżkę dziegciu podali politycy Platformy Obywatelskiej Cezary Tomczyk i Jan Grabiec, którzy na konferencji prasowej zaprezentowali filmik z konferencji prasowej Macierewicza i Witko, a prowadził ją Misiewicz.

Staje się więc jasnym, iż Macierewicz nie mylił się w swoich „przeczuciach”, gdy na wieść o śledztwie stwierdził, iż wykaże ono ”nieprawdziwość medialnych oskarżeń i próbę zorganizowania politycznej nagonki na PiS i dyrektora Bartłomieja Misiewicza”.

Tomczyk zapytał eufemistycznie: – „Czy nad całym postępowaniem został rozłożony parasol ochronny nad panem Misiewiczem? Czy tropiący układy sami tworzą jeden z nich?”. To jest układ swojaków. Jednym z haseł przedwojennej sanacji było, iż przyszedł „swój do swego po swoje”. W tym wypadku mamy taką samą praktykę. Swojska Polska kołtunów PiS. „Swoisty układ zamknięty” – jak określił rzecznik PO Jan Grabiec.

Waldemar Mystkowski

kod-misiewicze

koduj24.pl

henryk-sawka

AMERYKA DOŚWIADCZY TERAZ MISIEWICZÓW, DOJENIA I RESZTY PRZYMIOTÓW TZW. „DOBREJ ZMIANY”

cw0rc0sxcaaie3m

 

emocje

Wybory w USA. Hollywood w rozpaczy. „Wygrały rasizm, ksenofobia i nienawiść”

Natalia Szostak, 09 listopada 2016

Lady Gaga

Lady Gaga (Twitter.com)

Wybory w USA. Cher płacze i obraża, Lady Gaga protestuje, a Kanye West nie chce w to uwierzyć. Jak gwiazdy zareagowały na zwycięstwo Donalda Trumpa nad popieraną przez większość z nich Hilary Clinton?

Wybory w USA

To Hilary Clinton była faworytką artystów. Ich poparcie nie było może tak spontaniczne i szczere, jak wtedy, gdy niemal całe Hollywood zjednoczyło się, by wesprzeć Baracka Obamę w 2008 roku, ale i tak popierających ją muzyków, aktorów czy celebrytów było bardzo wielu. Za Trumpem stanęły raczej przebrzmiałe bądź mniej istotne postaci, takie jak zapaśnik Hulk Hogan, gwiazdka Tila Tequila czy raperka Aezalia Banks. Trump przekuł to jednak w swój atut.

– Nie musiałem tutaj sprowadzać Jaya Z ani J.Lo – powiedział w piątek na wiecu Hershey w Pensylwanii – To jedyny sposób, jakim ona może przyciągnąć kogoś na swoje wiece. Jestem tutaj sam jeden. Sam jeden. Nie mam gitary ani fortepianu. Mam tylko dobre pomysły i wizję przyszłości naszego kraju.

Największe gwiazdy muzyki dały w weekend darmowe koncerty pod hasłem „głosujemy na Hilary”, a ich profile w mediach społecznościowych puchły od zdjęć i wpisów popierających kandydatkę Demokratów. Jak zareagowali więc na wieść, że zwyciężył Donald Trump?

Płaczę sztucznymi rzęsami

Niektórzy amerykańscy celebryci zdają się przechodzić przez pięć stopni żałoby. Kanye West ewidentnie jest wciąż na etapie zaprzeczenia: „Czekam na to, że Obama wyjdzie i powie, że to wszystko żart. Że zostanie na trzecią kadencję” – zatwittował raper. Pocieszył go wpis od jednego z fanów, który muzyk natychmiast podał dalej – „Czekam na wybory w 2020 roku. Zagłosuję wtedy na Kanyego Westa”.

I’m just waiting for Obama to come out and tell us this is a joke and he’s gonna be here for a third term…

Zanim piosenkarka Katy Perry poznała wynik wyborów, pisała: „Mam nadzieję, że dzisiaj od płaczu odpadną mi sztuczne rzęsy”. Wokalistka również wspierała Clinton, na swoim Twitterze opublikowała nawet filmik z Hillary, w którym podkład stanowił przebój „Roar”, a na ekranie pojawiały się hasła, m.in. „Głosuję przeciwko nienawiści”. Gdy okazało się, że jej kandydatka przegrała wybory, Perry napisała „Nie siedźmy spokojnie. Nie łkajmy. RUSZMY SIĘ! Nie jesteśmy narodem, który pozwoli na to, żeby być rządzonym przez nienawiść”.

Snoop Dogg jest dziś w nastroju katastroficznym. Na swoim Twitterze opublikował obrazek z napisem: „Najgorszym dniem dla Ameryki był 11.09 /data ataków terrorystycznych z 2001 roku/. Drugim najgorszym dniem jest 9.11”. Raper zamieścił też zdjęcie Michelle i Baracka Obamów, z krótką wiadomością: „Dziękuję”.

Wybory w USA komentowała też Brytyjka J.K. Rowling. Autorka serii o Harrym Potterze najpierw udostępniła wpis Hillary Clinton, w którym kandydatka namawiała do głosowania. We wtorek wieczorem Rowling napisała „Tak czy inaczej dzisiejszej nocy wydarzy się coś historycznego. Niech to będzie dobre wydarzenie”. Gdy poznała wynik wyborów, zatwittowała: „Będziemy trzymać się razem. Zadbamy o słabszych. Rzucimy wyzwanie fanatykom. Nie pozwolimy, by mowa nienawiści stała się czymś normalnym. Będziemy pilnować zasad”. Zabrzmiało to jednak, jak zaklinanie rzeczywistości.

Nie wszystkim artystom i celebrytom wystarczyło wyrażenie swojego zdania w internecie. Lady Gaga protestowała pod Trump Tower w Nowym Jorku. Piosenkarka unosiła nad głową kartkę z napisem „Love trumps hate” (w wolnym tłumaczeniu „Miłość pokonuje nienawiść”, gra z słów z czasownikiem „to trump”). „Dzisiejszej nocy zwycięża rasizm, fanatyzm, ksenofobia i nienawiść, pokazując nam, jak wiele jeszcze jest do zrobienia. Powodzenia, Ameryko” – napisała. Jeden z amerykańskich portali napisał, że Gaga i Cher rozpłakały się, gdy usłyszały o wyniku wyborów.

To prawdopodobne, jeśli przyjrzymy się, jak bardzo Cher angażowała się w te wybory, bezpardonowo atakując Trumpa. Pisząc o nim na Twitterze piosenkarka używała ikony… muszli klozetowej. „On nigdy nie będzie niczym więcej, niż ten symbol, którego używałam, żeby go określić” – napisała. „Jest mi przykro ze względu na młodych ludzi. Świat nie będzie już taki sam”.

Moby do wyrażenia swojego zdania wykorzystał Instagram. „Jestem przerażony” – głosił napis na obrazku z amerykańską flagą. „Ameryko, jesteś od krok od wyboru rasisty, mizogina, człowieka, doprowadzał firmy do ruiny, który zdziesiątkuję światową gospodarkę. Co ty k***a właśnie zrobiłaś?” – dodał na kolejnym obrazku. Ostatecznie podsumował „Wyborcy Trumpa będą mieli cztery lata, żeby uświadomić sobie, jak wielki popełnili błąd”.

mobyInstagram/Moby

 hollywood

wyborcza.pl

 

Bartosz T. Wieliński

Polska musi zakończyć wojnę z Unią. Odpowiedzią na Trumpa może być tylko zjednoczona Europa

09 listopada 2016

Prezes PiS Jarosław Kaczyński

Prezes PiS Jarosław Kaczyński (fot. Łukasz Krajewski / Agencja Gazeta)

Zwycięstwo Donalda Trumpa i zapowiadana gwałtowna zmiana w amerykańskiej polityce zagranicznej przypadły w bardzo złym momencie dla Polski. Ratunkiem jest Europa – wzmocniona i bardziej zintegrowana – w której Warszawa nie może dryfować w kierunku peryferiów.

Po roku rządów PiS – wojnie z Trybunałem Konstytucyjnym, podporządkowaniu mediów publicznych rządzącemu ugrupowaniu, skonfliktowaniu się z Komisją Europejską czy rozmyślnym osłabieniu relacji z Paryżem i Berlinem – Polska straciła swą siłę na europejskiej arenie. Po drugiej stronie oceanu wybory wygrał populista opowiadający, że wypełnienie sojuszniczych obowiązków będzie zależeć od tego, czy to się będzie USA opłacać. Wsparcie kraju, na którym od zarania wolnej Polski opieraliśmy naszą suwerenność, może stanąć pod znakiem zapytania. Dlatego bezpieczeństwa musimy szukać właśnie na naszym kontynencie.

Zobacz też: „Głosowanie na Trumpa było głosowaniem przeciwko elitom amerykańskim”

To trudne, bo rząd PiS na dyplomatycznym polu zachowywał się nieodpowiedzialnie. Próbował stworzyć Międzymorze, utopijny blok krajów środkowej i wschodniej Europy, które miałoby równoważyć wpływy dużych krajów UE. Ogłosił strategiczne partnerstwo z Wielką Brytanią, choć w powietrzu wisiał Brexit. Zwalczał Komisję Europejską, krytykującą ataki na Trybunał Konstytucyjny. Nadwerężył bardzo bliskie związki z Niemcami i Francją. Wreszcie w niejsanych okolicznościach i w niedopuszczalny w dyplomacji sposób zerwał negocjacje na zakup helikopterów transportowych dla polskiego wojska. Berlin i Paryż zarzuciły Warszawie, że sabotuje europejską politykę obronną.

W efekcie w ostatnich dniach okazało się, że politycy z Francjii Niemiec – krajów współtworzących unijny silnik napędowy – zaczęli omijać Polskę. Do skutku nie doszły już dwa spotkania polsko-niemiecko-francuskiego Trójkąta Weimarskiego.

Do tego dochodzą wpadki ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego (dziś rano w TVN24 przyznał np., że polska dyplomacja dopiero musi nawiązać kontakty z otoczeniem nowego prezydenta) i problem z obsadą ważnych zagraniczncyh placówek. Prof. Andrzej Przyłębski, ambasador RP w Berlinie, w ciągu dwóch miesięcy zdążył obrazić kilka ważnych osobistości w Niemczech. W Paryżu ambasadora ciągle nie ma. W USA ambasadorem został prof. Piotr Wilczek, literaturoznawca bez dyplomatycznego doświadczenia. Jakby tego było mało, szef MON Antoni Macierewicz skompromitował się zagranicą, kolportując wyssane z palca informacje o rzekomej odsprzedaży Rosji przez Egipt okrętów Mistral za symbolicznego 1 dol i wspierając zamachowe teorie ws. katastrofy smoleńskiej.

Dlatego Warszawa w chwili, w której zwycięstwo Trumpa oznacza nowy rozdział w historii świata, ma słabe karty. Ratunkiem jest Europa – wzmocniona i bardziej zintegrowana. Polska jest jej ważnym krajem, nie może dryfować w kierunku peryferiów. Musimy odbudować relacje z Niemcami i Francją, zacieśnić współpracę z państwami skandynawskimi. Wzmacniać borykającą się z kryzysami Unię i ją konsolidować, szczególnie w wymiarze polityki obronnej.

A przede wszystkim Warszawa musi odzyskać utraconą reputację. Wojnę o Trybunał Konstytucyjny trzeba zakończyć bez niszczenia zasad państwa prawa. Ministrów Waszczykowskiego i Macierewicza trzeba się pozbyć. Zastąpić powinni ich kompetentni fachowcy, którzy tak szybko jak to możliwe uprzątną bałagan, jakiego narobili poprzednicy.

Polska musi zabezpieczyć się na wypadek, gdyby miał spełnić się czarny scenariusz i Trump faktycznie pogrzebał NATO. Odpowiedzialność za to spoczywa w tej chwili na barkach Jarosława Kaczyńskiego, bo to prezes PiS jest faktycznym premierem i głową państwa. Pytanie brzmi, czy zechce ją udźwignąć. Obawiam się, że rządza władzy i odwetu na poprzednikach będzie silniejsza.

 

musimy

wyborcza.pl

Donald Trump 45. prezydentem Stanów Zjednoczonych

MARIUSZ ZAWADZKI, WASZYNGTON, 09 listopada 2016

Donald Trump nowym prezydentem USA

Donald Trump nowym prezydentem USA (MIKE SEGAR / REUTERS / REUTERS)

Po niezwykłej nocy, w której wszelkie sondaże i prognozy wzięły w łeb, po najdziwniejszych wyborach w historii Ameryki, po społecznej rebelii przeciwko waszyngtońskim elitom, nieobliczalny nowojorski miliarder Donald Trump zostanie 45. prezydentem Stanów Zjednoczonych.

Wygrał głosami wyborców z tzw. Rdzawego Pasa, czyli z Wisconsin, Michigan i Pensylwanii, trzech przemysłowych stanów, które ucierpiały w wyniku globalizacji i ucieczki miejsc pracy za granicę. W każdym z nich przedwyborcze sondaże wskazywały, że Hillary Clinton ma przewagę rzędu 5 proc. lub więcej. W skali całego kraju miała rzekomo prowadzić 3 pkt procentowymi, co również się nie potwierdziło.

Clinton telefonuje, Trump przemawia

O trzeciej nad ranem czasu waszyngtońskiego Trump miał już zapewnionych 288 głosów elektorskich – 18 więcej, niż potrzeba do prezydentury. I wystąpił na podium w swojej Trump Tower przy Piątej Alei w Nowym Jorku.

– Miałem telefon od sekretarz Clinton. Pogratulowała nam wszystkim, ja pogratulowałem jej walki w kampanii – mówił Trump. – Czas zaleczyć rany i podziały. Mówię do wszystkich Republikanów i Demokratów: czas, żebyśmy byli jednym narodem. Obiecuję, że będę prezydentem wszystkich Amerykanów. Do tych, którzy mnie nie poparli: wzywam was do pomocy. Odbudujemy Amerykę i przywrócimy wiarę w American Dream! Wszystko jest możliwe! Światu chcę powiedzieć, że choć interes Ameryki będzie zawsze pierwszy, wszystkie narody będziemy traktować fair i przyjaźnie.

O budowie muru na granicy z Meksykiem, masowych deportacjach nielegalnych imigrantów i innych podobnych pomysłach, którymi szokował podczas kampanii, tym razem nie wspomniał.

Trump nigdy nie pełnił żadnej funkcji publicznej, ale umiał to przedstawić Amerykanom jako zaletę. Przez półtora roku opowiadał, że elity są skorumpowane, a politycy nieskuteczni – tylko gadają, ale nic nie robią. I że potrzebny jest biznesmen, żeby ‚Ameryka znowu stała się wielka’

Niemożliwe staje się możliwe

Pierwszym poważnym sygnałem, że niemożliwe staje się możliwe, były wyniki na Florydzie, gdzie Clinton przegrała różnicą 1,3 proc. To wszakże nie była jeszcze sensacja; sondaże przewidywały, że wynik w tym południowym stanie będzie bliski remisu. Dopiero rezultaty Wisconsin były absolutnym szokiem. Kandydatka Demokratów była tak pewna wygranej w tym stanie, że nie odwiedziła go od lipca, kiedy to zdobyła prezydencką nominację. Po drugiej w nocy CNN „przyznała” Wisconsin Trumpowi.

Klęska Demokratów jest całkowita, bo od stycznia Republikanie będą mieli nie tylko prezydenta, ale również większość w obu izbach Kongresu. Prezydent Trump wypełni też wakat w sądzie najwyższym powstały po śmierci sędziego Scalii w lutym tego roku

Dla Hillary Clinton najwyraźniej było tego wszystkiego zbyt wiele, bo – wbrew amerykańskiej tradycji – nie pogratulowała publicznie zwycięzcy. To był kolejny szok, gdyż to właśnie Trumpa podejrzewano, że nie będzie umiał pogodzić się z porażką.

Z exit polls wynika, że Clinton poparło tylko 65 proc. Latynosów (spadek w porównaniu z 71 proc., które miał w 2012 r. Obama). Co jest o tyle dziwne, że Trump konsekwentnie zniechęcił ich do siebie obietnicami deportacji 11 mln nielegalnych imigrantów i opowieściami o „gwałcicielach, których wysyła nam Meksyk”.

Zaskakujące są też wyniki exit polls wśród kobiet: białe Amerykanki przynajmniej po college’u wolały Clinton (51 proc. do 45 proc.), ale te bez ukończonego college’u – Trumpa (62 proc. do 34 proc.). Najwyraźniej darowały mu skandaliczne przechwałki o obmacywaniu nieznajomych kobiet, które miesiąc temu ujawnił „Washington Post” w nagraniu wideo sprzed 11 lat.

Stłumili rewolucję Sandersa, więc mamy rewolucję Trumpa

Na szczegółowe analizy głosowania przyjdzie dopiero czas, ale już teraz wypada zauważyć, że za szokujący wynik wyborów odpowiadają w dużym stopniu elity Partii Demokratycznej, które poparły i forsowały Hillary, choć było wiadomo, że ma ona ciężki bagaż z przeszłości. Liberałowie zignorowali ewidentne, napływające co najmniej od jesieni sygnały, że w tym roku wielu wyborców domaga się zmiany. Uparcie próbowali wcisnąć Amerykanom kandydatkę, która wiarygodnie może im obiecać tylko kontynuację.

Mieli szansę podłączyć się do „rewolucji przeciwko elitom”, gdyby nominowali na swojego kandydata senatora Berniego Sandersa. Ale w Partii Demokratycznej zrobiono wszystko, by powstrzymać jego „rewolucję”. I to się udało. Niestety, w efekcie mamy „rewolucję” Trumpa.

calkowita
wyborcza.pl

Wybory w USA. Co będzie oznaczać zwycięstwo Trumpa – punkt po punkcie

MACIEJ CZARNECKI, 09 listopada 2016

Donald Trump

Donald Trump (CARLO ALLEGRI / REUTERS / REUTERS)

Prezydentura Trumpa może wywołać głębokie zmiany w amerykańskiej polityce zagranicznej i wewnętrznej – od miękkiego kursu wobec Rosji po obniżki podatków.

Choć nie ogłoszono jeszcze oficjalnych wyników wyborów w USA, wiele wskazuje na zwycięstwo Donalda Trumpa.

Kandydat Republikanów tyle razy wysyłał sprzeczne komunikaty i zmieniał front, że tak naprawdę nie wiadomo, czego się spodziewać po jego prezydenturze. Także dlatego rynki, które lubią stabilność, zareagowały na pierwsze wyniki amerykańskich wyborów tak nerwowo: na wieść o jego rosnących szansach giełda w Tokio straciła 4 proc.

Niektórzy komentatorzy liczą, że nieobliczalnego miliardera uda się ująć w karby i wtłoczyć w tryby przewidywalnej polityki. Inni kreślą wizje kompletnego przeformułowania dotychczasowych relacji.

„Prezydentura Trumpa przyniosłaby największe zmiany od wielu dekad w istniejących przepisach w USA dotyczących praktycznie wszystkiego, od podatków po politykę handlową, wydatki socjalne, imigrację i geopolitykę” – ostrzegał inwestorów australijski bank Westpac.

Najważniejsze hasła Trumpa

Jeśli wziąć pod uwagę najgłośniejsze zapowiedzi Trumpa, jego prezydentura może oznaczać przede wszystkim:

  • podważanie podstaw wolnego handlu międzynarodowego w imię protekcjonizmu gospodarczego – Trump sygnalizował gotowość renegocjacji, a nawet zerwania układu o wolnym handlu z Kanadą i Meksykiem (NAFTA). Proponował obłożyć wysokimi cłami (35 proc.) produkty z Meksyku i, co wydaje się jeszcze ważniejsze, z Chin (45 proc.). Może to doprowadzić do światowych wojen handlowych;
  • osłabienie gwarancji bezpieczeństwa USA dla Europy – w myśl zasady „America First” Trump chce dbać przede wszystkim o interesy swego kraju. Podważał dotychczasowy dogmat, czyli art. 5 Paktu Północnoatlantyckiego, który mówi, że jeśli jeden z krajów NATO zostanie zaatakowany, pozostałe automatycznie staną w jego obronie – uzależniając wsparcie od kwestii finansowych;
  • „gołębią” politykę wobec „silnych” przywódców – Trump sygnalizował gotowość dogadania się z Władimirem Putinem w imię interesów gospodarczych. Nie chce angażować się w Syrii, krytykował wojnę w Iraku;
  • wzmocnienie populistów na całym świecie – sukces politycznego outsidera doda wiatru w żagle antyestablishmentowym siłom, zwłaszcza antyimigranckim i prawicowym, takim jak Marine Le Pen we Francji;
  • zmianę polityki USA wobec imigrantów – Trump proponował budowę muru na granicy z Meksykiem i deportacje osób przebywających w Stanach nielegalnie. Uważa muzułmanów za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA;
  • znaczące obniżki podatków – program miliardera przewiduje obniżenie podatku dla korporacji z 35 proc. do 15 proc., zmniejszenie podatków dochodowych dla osób fizycznych i likwidację podatku spadkowego;
  • potężne inwestycje w infrastrukturę – Trump przedstawiał się jako „urodzony budowniczy” i zapowiedział wpompowanie 1 biliona dol. (m.in. dzięki zachętom dla sektora prywatnego) w drogi, mosty, telekomunikację i inną infrastrukturę;
  • zmianę układu sił w Sądzie Najwyższym – Trump zapowiadał, że będzie nominował sędziów konserwatywnych, „pro-life i broniących prawa do broni”. Będzie to miało kapitalne znaczenie dla orzecznictwa sądu, który odgrywa w Ameryce znaczącą rolę. W ostatnich dekadach wypowiadał się np. o aborcji, ślubach homoseksualistów czy reformie służby zdrowia Obamy.

co

wyborcza.pl

Ewa Siedlecka

Trybunale, broń siebie i nas!

09 listopada 2016

Trybunał Konstytucyjny

Trybunał Konstytucyjny (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Trójka sędziów wybranych przez PiS zbojkotowała posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK, uniemożliwiając zmianę regulaminu i wybór kandydatów na prezesa. To znaczy, że Trybunał – przed przejęciem go przez PiS – prezesa już nie wybierze. Widać też, że nie osądzi żadnej sprawy w pełnym składzie, bo PiS-owscy sędziowie każdą taką sprawę będą bojkotować, zrywając kworum.

Odmowa przez sędziego wykonywania obowiązków nadaje się na postępowanie dyscyplinarne. Na razie Trybunał może je jeszcze przeprowadzić, bo ma do tego kworum: w pierwszej instancji orzeka pięciu sędziów, w drugiej – siedmiu. Jest jeszcze nieco ponad miesiąc do odejścia prezesa Rzeplińskiego. Trybunał zdążyłby sędziów osądzić. I stwierdzić, czy odmowa udziału w pracach TK nie jest ciężkim naruszeniem obowiązków sędziego. Pytanie: czy zechce?

Gdyby rok temu sędziowie TK przeprowadzili postępowanie dyscyplinarne wobec trzech dublerów (osób wybranych na zajęte prawomocnie miejsca i zaprzysiężonych przez prezydenta), dziś nie byłoby pretekstu dla trójki PiS-owskich sędziów do zrywania kworum i blokowania prac Trybunału pod hasłem, że dublerzy mają być włączeni do orzekania. Już samo to, że dublerzy zgodzili się kandydować na miejsca zajęte, które Sejm bezprawnie i nieskutecznie opróżnił, unieważniając wybór poprzedniego Sejmu, było wystarczającym powodem, by w postępowaniu dyscyplinarnym ocenić, czy mają oni wystarczające kompetencje etyczne i merytoryczne do pełnienia funkcji sędziego TK.

Do tego doszły informacje o tym, że dubler Lech Morawski uczestniczył w wypadku drogowym; najechał na inny samochód i spowodował obrażenia kierowcy. O tym, że taką sprawę prokuratura prowadzi, Morawski nie poinformował przed wyborem na sędziego, a teraz chroni go immunitet. Z kolei Mariusz Muszyński przed wyborem do TK prowadził ożywioną działalność komentatorską na Facebooku. Poziom jego wpisów raczej nie świadczy o kulturze wymaganej od sędziego: „Normalnie Bóg się zaczyna uśmiechać do Polaków” (o śmierci Władysława Bartoszewskiego). „Czy słyszycie, co pieprzy w TVP Info nasza droga premier Kopacz”? (wpis podczas kampanii wyborczej). „Doświadczenie życiowe mówi mi, że (tu nazwisko) to brak seksu i nadmiar alkoholu u kobiet w średnim wieku” (o lokalnej działaczce PO). O działalności Roberta Biedronia jako prezydenta Słupska: „Aż mnie kusi, żeby spytać, jak walczy o inną część jego ciała… Hehe”.

Teraz zaś Mariusz Muszyński kolportuje w Trybunale rządowe dokumenty, których rząd nie ujawnia opinii publicznej. Taki stały kontakt z władzą wykonawczą narusza zaufanie do niezawisłości i bezstronności sędziego.

Przez blisko rok Trybunał nie był w stanie zdecydować się na postępowanie dyscyplinarne wobec dublerów. Sędziowie uważali, że jeśli zrobi się dublerom postępowanie dyscyplinarne, to przyzna się, że są sędziami, że nie było jeszcze precedensu wszczęcia postępowania dyscyplinarnego (jakby nie można się oprzeć na orzecznictwie dyscyplinarnym Sądu Najwyższego), że to spowoduje atak PiS-owskiej propagandy.

PiS łamie prawo bez żenady. A sędziowie krępują się zastosować prawo, zrobić uczciwe postępowanie dyscyplinarne z poszanowaniem prawa do obrony.

Sędziowie uznali, że lepiej trzymać się sądzenia spraw i nie wdawać w awantury. Tylko że ich obowiązkiem jest także pilnowanie wysokich standardów etycznych i zawodowych sędziów TK. I tego obowiązku nie spełniają.

Nie bez powodu PiS dłubie teraz w przepisach dyscyplinarnych. Za chwilę to sędziowie Przyłębska, Pszczółkowski, Jędrzejewski i – włączeni do orzekania – Morawski, Muszyński i Cioch będą uchwalać przewidziany przez PiS w ustawie o statusie sędziego TK kodeks etyki sędziego TK. I to oni będą sądzić dyscyplinarnie prezesa Rzeplińskiego, Stępnia, Zolla za publiczne wypowiedzi, odbierając im stan spoczynku.

za
wyborcza.pl