Applebaum, 12.07.2016

 

top12.07.2016

 

Prezydent Duda nie stanął pięknie

Paweł Wroński, 12.07.2016

Jeśli prezydent Duda chce być szanowany w PiS, nie może sobie pozwalać na odruchy przyzwoitości, takie jak przypominanie roli Komorowskiego w przygotowaniu szczytu NATO

Jeśli prezydent Duda chce być szanowany w PiS, nie może sobie pozwalać na odruchy przyzwoitości, takie jak przypominanie roli Komorowskiego w przygotowaniu szczytu NATO (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Cóż takiego złego uczynił prezydent Andrzej Duda, że chwała za szczyt NATO spłynęła na Antoniego Macierewicza? Prezes Jarosław Kaczyński uważa, że Andrzej Duda miał „stać pięknie”. Niestety, prezydent w oczach prezesa najwidoczniej na szczycie NATO pięknie nie stanął.

Niedzielna konferencja prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który podsumowuje szczyt NATO: „Przede wszystkim jest moim świętym obowiązkiem podkreślić ogromną rolę Antoniego Macierewicza. Antoni Macierewicz, który zapisał już piękne karty w polskiej historii, zapisał je po raz kolejny”. Następnie prezes PiS wymienił szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka i premier Beatę Szydło.

Dopiero dziennikarz TVN 24 Krzysztof Skórzyński przypomniał, że współgospodarzem szczytu wraz z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem był prezydent Andrzej Duda. – To, można powiedzieć, przejęzyczenie – tak pominięcie prezydenta tłumaczył Jarosław Kaczyński.

„Przejęzyczenie” trwało jednak dłużej. W poniedziałek na tle scenografii natowskiej wielką konferencję urządziła premier Beata Szydło w otoczeniu ministrów Macierewicza, Waszczykowskiego, Błaszczaka. Macierewicz stwierdził, że szczyt NATO byłby niemożliwy, „gdyby nie przywództwo Jarosława Kaczyńskiego”. O Andrzeju Dudzie było najmniej. Mimo że to prezydent bezpośrednio przed szczytem objeżdżał europejskie stolice, starając się szukać politycznego wsparcia dla rozstrzygnięć Sojuszu.

Zapewne jest to reakcja na chwilę słabości prezydenta Dudy, gdy wyłamał się z jednolitej narracji obozu PiS, który przy okazji szczytu NATO zaprezentował swoją własną wersję historii. W tej historii nie było miejsca dla prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, prof. Bronisława Geremka i polityków innych opcji, którzy doprowadzili Polskę do NATO. Nie było miejsca dla prezydenta Bronisława Komorowskiego, który podczas szczytu w Newport w 2014 roku zaprosił przywódców Sojuszu do Warszawy. Nie było nawet miejsca dla prezydenta Baracka Obamy, który był autorem koncepcji o „stałej rotacyjnej obecności” grup batalionowych na wschodniej flance, przekonał do niej kraje Sojuszu, a na koniec, gdy nie było chętnych do objęcia dowództwa grupy batalionowej w Polsce, zdecydował, że uczynią to Amerykanie.

Nazwisko Bronisława Komorowskiego prezydent Duda wymienił podczas niedzielnego wywiadu w TVP Info, mówiąc: „o tę decyzję zabiegał pan prezydent Bronisław Komorowski i pan minister Siemoniak”.

Ponadto prezydenccy ministrowie nie chcieli komentować wystawy „17 lat Polski w NATO” przygotowanej przez MON, na której głównymi bohaterami na fotografiach byli Lech Kaczyński, Andrzej Duda i Jan Olszewski, ani nawet fotografować się na jej tle. Odmawiali też odpowiedzi na pytania, dlaczego tego rodzaju wystawa znalazła się w tym miejscu. Minister Macierewicz tłumaczył, że chciał uhonorować w ten sposób osoby do tej pory pomijane.

Prezydent Duda wydawał się zresztą w trakcie szczytu dziwnie przygaszony. Podczas słynnej konferencji prasowej, na której prezydent Barack Obama mówił o przestrzeganiu zasad demokratycznego państwa prawa i sporze o Trybunał Konstytucyjny, stał z kamienną miną, patrząc przed siebie. Wydawał się zaskoczony, że wobec sojusznika padają słowa, które zwykle prezydent USA wypowiada, i to niechętnie, w państwach niedemokratycznych.

Następnie nie wykorzystał szansy na odpowiedź. Kończąca szczyt konferencja prasowa prezydenta została zapowiedziana w natowskim Media Center jako oświadczenie bez zadawania pytań. Część zachodnich dziennikarzy od razu z niej zrezygnowała. Sam prezydent zaś dziękował warszawiakom za cierpliwość w czasie szczytu. Podczas całego szczytu był to jedyny przywódca, który na konferencjach prasowych nie odpowiadał na pytania dziennikarzy. Kontrast był tym bardziej dojmujący, że zaraz potem konferencję–rozmowę z dziennikarzami przeprowadził prezydent USA Barack Obama.

Ciekawe, że niemal zaraz po prezydencie konferencję prasową miał Antoni Macierewicz. Wyglądało na to, że to on chciał jeszcze raz zakończyć szczyt i przedstawić jego ustalenia.

O tym, że między Pałacem Prezydenckim a Nowogrodzką nastały chłodne dni, mówią politycy PiS. Jako winnego wskazują raczej prezydenta: – Jeśli partia robi narrację, to jest jak w futbolu z pressingiem. Muszą w nim brać udział wszyscy zawodnicy, jeśli choć jeden tego nie robi, to pressing jest na nic – tłumaczy jeden z polityków PiS, który „rozumie irytację prezesa”. Jednak raczej się nie spodziewa, by doszło do jakiegokolwiek konfliktu między prezesem a prezydentem, bo „ten drugi chciałby być kandydatem na drugą kadencję”.

Na ostatnim V Kongresie PiS Jarosław Kaczyński, podsumowując ostatni rok dokonań PiS, stwierdził, że wybór Andrzeja Dudy to był „celny cios”, a Andrzej Duda w kampanii objawił talenty retoryczne. – To jest właściwe wyznaczenie ról politycznych. Prezes decyduje i myśli, a prezydent to ładnie opowiada społeczeństwu – mówi polityk PiS.

Współzałożyciel i były wiceprezes PiS Ludwik Dorn jest zdania, że to, co robi obecnie wobec prezydenta prezes Kaczyński, to ulubiona przez niego „działalność wychowawcza”: – Przypominając rolę w szczycie prezydenta Komorowskiego, prezydent Duda zachował się przez moment przyzwoicie. Teraz musi się przyzwyczaić do tego, że jeśli chce być szanowany w PiS, nie powinien pozwalać sobie na odruchy przyzwoitości – twierdzi Dorn.

Zobacz także

CoTakiego

wyborcza.pl

Wielkie dochodzenie w Polskim Radiu. Tak, to przez wpis, którym ktoś wysłał Dudę do więzienia

TS, 12.07.2016

Andrzej Duda

Andrzej Duda (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

• Na Facebooku Polskiego Radia opublikowano prześmiewczego mema
• Podpis brzmiał: „Chodź do zdjęcia, pokażesz kolegom w więzieniu”
• Press.pl: W redakcji Jedynki rozpoczęło się dochodzenie, kto zamieścił mem

Barack Obama, prezydent USA, zaprasza do wspólnej fotografii Andrzeja Dudę. Napis do zdjęcia brzmi: „Chodź do zdjęcia, pokażesz kolegom w więzieniu”. To nie żart, taki mem naprawdę został opublikowany na oficjalnym facebookowym profilu Programu 1 Polskiego Radia.

facebookowa

Na konsekwencje wpisu nie trzeba było długo czekać. Jak dowiedzieli się dziennikarze Press.pl, w redakcji trwa obecnie dochodzenie, kto zamieścił w sieci prześmiewczy obrazek. Jak czytamy:

Pojawiły się podejrzenia, że mógł to zrobić któryś ze zwolnionych ostatnio pracowników, bo znał hasła dostępu. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że dziennikarzom stacji zablokowano możliwość zamieszczania postów na profilu Jedynki na Facebooku

Kilka godzin po tym, jak wpis został usunięty z Facebooka, w sieci pojawiło się ogłoszenie o pracę. Tak, zgadliście – rozgłośnia ogłosiła, że poszukuje specjalisty ds.social media. Rzecznik PR1 zaprzeczył jednak, że te dwie sprawy są ze sobą powiązane.

chodź

gazeta.pl

12.07.2016, 19:50

Rokita: Dopiero po odejściu Tuska i Kaczyńskiego z czynnej polityki wróci normalna demokracja

Jak mówił Jan Rokita w rozmowie z Justyną Pochanke w „Faktach po faktach” TVN24:

„PiS niepotrzebnie od długiego czasu robi sobie kłopoty w tej sprawie [TK], bo dokonanie paru ustępstw, być może by uspokoiło sprawę stosunkowo szybko i też rosłoby zapewne w większym stopniu poparcie społeczne dla PiS-u, bo w tej sprawie polska opinia publiczna jest w większości przeciwna zachowaniu PiS i Kaczyńskiego, więc oni sobie niepotrzebnie ten konflikt fundują”

Na pytanie, czy Kaczyński jest dyktatorem, Rokita stwierdził:

„W mniejszym stopniu niż Tusk, chciałoby się powiedzieć. Tusk miał pod swoim absolutnym wpływem nie tylko TK, administrację rządową, agencje państwowe, ale także samorządy, a pamiętam, że w krakowskiej radzie miasta była taka debata, co Tusk by pomyślał i w zależności od tego, co by pomyślał, decydowano w tę albo tamtą stronę. Władza Kaczyńskiego zapewne tak daleko nie sięga, choć wyobrażam sobie dość łatwo, że on chciałby, żeby tak daleko sięgała. W Polsce od pewnego czasu ukształtował się model, wspólnie ukształtowany przez Tuska i Kaczyńskiego, w którym rządy de facto są sprawowane w sposób osobisty. Przez dłuższy czas tym człowiekiem sprawującym władzę był Tusk, dzisiaj tę samą władzę – może nieco mniejszą – z pozycji naczelnika państwa sprawuje Kaczyński. Dopiero po odejściu tych dwóch ludzi wróci normalna demokracja. Po odejściu z czynnej polityki”

300polityka.pl

 

WTOREK, 12 LIPCA 2016

Tusk: Po stronie opozycji nie ma dzisiaj jakiegoś wybitnego charyzmatyka

18:50

Tusk: Po stronie opozycji nie ma dzisiaj jakiegoś wybitnego charyzmatyka

Nowoczesna i Platforma mają dziś w sumie tyle, ile PiS. A to jest właściwie ta moja dawna duża Platforma, z czasów kiedy wygrywała. Więc jeśli chodzi o społeczne zaplecze opozycji, to nie jest tak, że są tylko gruzy. Fakt, że nie ma dzisiaj jakiegoś wybitnego charyzmatyka po stronie opozycji. Ale kiedyś był? – mówi Donald Tusk w rozmowie z „Polityką”.

TUTAJ więcej fragmentów z rozmowy z Donaldem Tuskiem

16:57
petruSejm1

Petru: Dziękujemy Morawieckiemu za szczerość

Lider Nowoczesnej odniósł się na TT do słów wicepremiera Mateusza Morawieckiego, które padły na spotkaniu w Bydgoszczy:

Wicepremierowi Morawieckiemu dziekujemy za szczerość. 500+ jest na kredyt. Tak mowilismy od poczatku. Kto za to zaplaci? Nie ten rzad juz

Morwiecki – jak relacjonuje „Gazeta Wyborcza” – powiedział: „Przypominam, że 500 plus jest na kredyt. Zadłużyliśmy się o dodatkowe 20 mld zł, bo chcemy promować dzietność”.

18:49
Screenshot 2016-07-12 at 18.42.44

Gowin: Senatorowie PiS twierdzą, że widzą możliwość przesunięcia kompromisu ws. TK w stronę stanowiska opozycji

Jak mówił dziś na antenie TVP Jarosław Gowin:

„Słychać głosy senatorów PiS, senatorów zjednoczonej prawicy, że widzą możliwości przesunięcia tego kompromisu jeszcze bliżej w kierunku stanowiska opozycji. Jesteśmy na to otwarci (…) Wszyscy w Europie mają świadomość, że wokół sprawy TK w Polsce wywołano sztuczny szum i napięcie, ranga tego sporu jest niewielka, powinien być rozstrzygnięty w Polsce, a nie przy czynnikach zagranicznych”

18:44
Screenshot 2016-07-12 at 18.35.14

Gowin o szczycie NATO: Mamy świadomość, że nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie nasi poprzednicy

Jak mówił dziś w „Po Przecinku” Jarosław Gowin, nawiązując do szczytu NATO:

„To nie tylko sukces naszego rządu, choć obecni ministrowie otrzymali bardzo wiele podziękowań z wielu stron, podkreślano perfekcyjność organizacyjną, o czym mówili również zagraniczni dziennikarze. Ale mamy świadomość, że nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie nasi poprzednicy (…) To był sukces nasz, wspólny, Polski”

 

300polityka.pl

WTOREK, 12 LIPCA 2016

Tusk o powrocie na białym koniu, Amber Gold, konkurencji dla Kaczyńskiego, poparciu dla PiS i opozycji [7 CYTATÓW Z POLITYKI]

Miło się słucha opowieści o “powrocie na białym koniu”, ale to iluzja. Tu trzeba kilku lat bardzo ciężkiej pracy wielu ludzi. Żeby odsunąć tę ekipę od władzy, opozycja musi wygrać po prostu przyszłe wybory, a nie szukać łatwych dróg na skróty – mówi Donald Tusk w rozmowie z Jerzym Baczyńskim w “Polityce”. W wywiadzie, który ukaże się jutro, przewodniczący Rady Europejskiej potwierdza, że stawi się przed komisją śledczą ds. Amber Gold. Były polski premier przyznaje, że po stronie opozycji nie ma wybitnego charyzmatyka, choć jednocześnie prognozuje, że PiS nie będzie rządzić drugą kadencję.

STAWIĘ SIĘ PRZED KOMISJĄ ŚLEDCZĄ DS. AMBER GOLD: “ – Jako obywatel Rzeczpospolitej mam swoje prawa i obowiązki. Z pierwszych będę korzystał, z drugich wywiązywał. Nie ma wątpliwości, że ta komisja jest wycelowana we mnie, jej inicjatorzy nawet tego nie ukrywają. Ale niezależnie od ich intencji wynik tej konfrontacji nie będzie dla nich pozytywny. Zawsze dobrze się czułem w otwartych debatach, kiedy można było stanąć twarzą w twarz z oponentem. Niech się boją ci, którzy wzywają, bo wzywany jest pewny swych racji.
– Ale to znaczy, że raczej tak?
– Tak”.

MIŁO SIĘ SŁUCHA OPOWIEŚCI O POWROCIE NA BIAŁYM KONIU, ALE TO ILUZJA:“Często słyszę od ludzi, żebym wracał, bo się źle dzieje. Wielu Polakom nie podoba się, że trzeba będzie żyć z rządem PiS jeszcze ponad 3 lata. Ale mój wcześniejszy powrót nie zmieni tego oczywistego faktu, jakim jest wynik wyborów sprzed 9 miesięcy. Demokracja to nie tylko prawo wyboru władzy, ale też konieczność respektowania konsekwencji swojego wyboru. Nawet cudotwórca nie zmieni nagle, z dnia na dzień, politycznej rzeczywistości, która wyłoniła się po wygranej PiS. A ja w dodatku nie jestem cudotwórcą. Fakt, bardzo trudno pogodzić się z wieloma rzeczami, które się dzisiaj w Polsce dzieją, ale nie należy poszukiwać prostej recepty. Miło się słucha opowieści o “powrocie na białym koniu”, ale to iluzja. Tu trzeba kilku lat bardzo ciężkiej pracy wielu ludzi. Żeby odsunąć tę ekipę od władzy, opozycja musi wygrać po prostu przyszłe wybory, a nie szukać łatwych dróg na skróty”.

KONKURENCJA DLA KACZYŃSKIEGO TO PRZEDE WSZYSTKIM OPINIA PUBLICZNA I RUCHY OBYWATELSKIE: “Gdyby rzeczywiście miało tak być, że mój powrót jest jedynym sposobem na odwrócenie trendu – a zbyt trzeźwo oceniam też własne możliwości, żebym w to wierzył – to by znaczyło, że PiS i Jarosław Kaczyński nie mają dzisiaj w ogóle w Polsce konkurencji. A moim zdaniem tak nie jest. Ta konkurencja to przede wszystkim opinia publiczna i spontaniczne ruchy obywatelskie. To gotowość trwania przy swoich wartościach, którą manifestuje się na różne sposoby. A to, że opozycja dzisiaj jest trochę rozbita i bez pomysłu? Cóż, ja widziałem już wiele razy takie sytuacje po przegranej, po utracie władzy. Ludzie dość długo się zbierają i wymaga to często dekompozycji i ułożenia się na nowo. Czas plus praca – to są tak naprawdę dwa warunki niezbędne do wygranej”.

MAŁO PRAWDOPODOBNE, BY PIS MNIE NIE POPARŁO: “Tu procedury są bardzo proste i jeśli miałoby dojść do głosowania, to oczywiście decyduje o tym większość, a więc głos “przeciw”, gdyby PiS się na to zdecydował, nie musiałby odegrać kluczowej roli. Byłaby to jednak dla wszystkich kłopotliwa sytuacja. Wydaje mi się jednak mało prawdopodobne, aby zdecydowali się na taką karkołomną szarżę na oczach całej Europy”.

PIS MA TYLE, ILE MIAŁ W WYBORACH: “Wiem, że 500 plus benecjentom na pewno się podoba. Czy z tego powodu podoba im się bardziej PiS? Nie sądzę, bo jak patrzę na sondaże, to PiS ma tyle, ile miał w wyborach. Pięć miesięcy po pierwszych wyborach Platforma miała w sondażach ponad 60 proc. Nic, co PiS dzisiaj w Polsce przeprowadza, nie robi na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia. Tylko skala buty i pazerności. Tylko to przerosło moje oczekiwania. Pojawia się jednak pytanie, czy fakt, że obecnie złotówka jest jedną z dwóch najsłabszych walut świata, a była jedną z najmocniejszych jeszcze dwa lata czy rok temu, i fakt, że giełda znika na naszych oczach, to są symptomy poważniejszego problemu, jaki Polskę czeka? Czy rządzi PiS czy ktokolwiek inny, to w Polsce żyją moje dzieci, moje wnuki, ja tu wrócę i tu będę chciał żyć i mieszkać, więc zawsze będę życzyć Polsce sukcesu, także kiedy nią rządzą moi przeciwnicy. Obawiam się jednak, że rządy PiS mogą oznaczać większe ryzyko kryzysu”.

MAM INTUICJĘ, ŻE PIS NIE BĘDZIE RZĄDZIŁ DRUGĄ KADENCJĘ: “Ja nie mam zdolności profetycznych, choć mam intuicję, że PiS nie będzie rządził drugą kadencję. Powtarzam też w Brukseli, i to już zrobiło karierę, że kiedy ludzie planują, to pan Bóg się śmieje. To dotyczy szczególnie polityków”.

PO STRONIE OPOZYCJI NIE MA WYBITNEGO CHARYZMATYKA: ” – Nie jestem pewien, czy jest tam w ogóle potencjał polityczny w rozumieniu jakiejś struktury i myśli przewodniej czy ofensywnej idei politycznej. Ale bardzo dobrze. Ja właściwie całą swoją młodość przemanifestowałem, przedemonstrowałem, bo to też był sposób na lepsze życie w paskudnych czasach.Absolutnie nie czuję się uprawniony, żeby przewidywać przyszłość KOD. Natomiast we wszystkich sondażach widać, że tak naprawdę w politycznym układzie sił niewiele się zmieniło i dlatego polityczna nerwica po stronie przegranych nie jest potrzebna. Powinni jak najszybciej się z niej otrząsnąć. Bo Nowoczesna i Platforma mają dziś w sumie tyle, ile PiS. A to jest właściwie ta moja dawna duża Platforma, z czasów kiedy wygrywała. Więc jeśli chodzi o społeczne zaplecze opozycji, to nie jest tak, że są tylko gruzy. Fakt, że nie ma dzisiaj jakiegoś wybitnego charyzmatyka po stronie opozycji. Ale kiedyś był?
– No, pan był.
– Chętnie przypomnę, co o mnie pisano, kiedy jeszcze nie wiedziano, że będę wygrywał wybory. “Chłopiec w krótkich spodenkach” – to był najłagodniejszy epitet. Jakby pan powiedział 20 lat temu, że Tusk ma jakąś charyzmę, toby pana śmiechem zabili. Ja i dziś się śmieję.
– Jedną z nielicznych osób, która to wówczas mówiła, była Janka Paradowska.
– Janka? Tak. Ona tak”.

tuskPolityka

300polityka.pl

 

Tak władza pogardza obywatelami. Joachim Brudziński wdał się w żenującą pyskówkę z internautą

Joachim Brudziński wdał się w żenującą pyskówkę z internautą.
Joachim Brudziński wdał się w żenującą pyskówkę z internautą. Fot. S.Kamiński/AG

Joachim Brudziński to jeden z najpotężniejszych ludzi w obozie władzy – jest szefem struktur PiS, wielu typuje go na następcę Jarosława Kaczyńskiego. Ale do poziomu kultury Prezesa sporo mu brakuje. Wicemarszałek Sejmu wdał się w żenującą pyskówkę z anonimowym internautą, którą zakończył pytaniem, czy ten „ma przerwę na zmywaku”. Tak, jakby ta praca była czymś hańbiącym.

Wicemarszałek Sejmu to z urzędu bardzo ważna funkcja. A rola tego konkretnego wicemarszałka jest jeszcze większa. Chodzi o Joachima Brudzińskiego, który poza byciem ważnym człowiekiem w Sejmie, jest przede wszystkim bardzo ważnym człowiekiem w Prawie i Sprawiedliwości, właściwie prawą ręką Prezesa.

Co więcej, jest też jednym z faworytów do przejęcia schedy po Jarosławie Kaczyńskim, który nieuchronnie zbliża się do emerytury. Ale takie zachowanie nie przystoi przyszłemu liderowi obozu władzy. Brudziński najpierw zaatakował na Twitterze Radosława Sikorskiego, co jeszcze mieści się w niezbyt wygórowanych standardach polskiej debaty publicznej. Wszak Sikorski też nie odstawia nogi w grze.

Ale później Brudziński zaczął dyskutować z internautą, który zaatakował go a Twitterze. I tutaj wykroczył poza wszelkie standardy dyskusji władzy z obywatelami. „Ma pan przerwę na zmywaku?” – spytał, traktując pracę przy myciu naczyń jako fakt, którym można kogoś zaatakować, jako coś hańbiącego. I wydaje się, że nie widzi w tym nic złego, bo broni swojej repliki.

maPan

naTemat.pl

Pana głos nic nie znaczy

Katarzyna Kolenda-Zaleska, „Fakty” TVN, 12.07.2016

Stanisław Piotrowicz, przewodniczący komisji sprawiedliwości

Stanisław Piotrowicz, przewodniczący komisji sprawiedliwości (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Te słowa to kwintesencja rządów PiS. „Pana głos nic nie znaczy”. Bo PiS ma większość i co mu zrobicie.

Środek nocy. Obrady komisji sprawiedliwości. PiS dopycha kolanem kolejną swoją wersję ustawy o TK. Pośpiech jest widoczny, przewodniczący ogranicza wypowiedź posłów do dwóch minut. O żadnej merytorycznej rozmowie mowy nie ma, bo jak beztrosko mówiła Krystyna Pawłowicz, wszystko zostało już, i to nieraz, powiedziane.

Dyskusja przypomina farsę, ale zmienia się w dramat w jednym momencie. Oto trwają głosowania nad kolejnymi poprawkami do ustawy. Stanisław Piotrowicz, przewodniczący komisji, proceduje szybko, w końcu jest późno, a państwo z PiS mają większość, więc co tu więcej gadać. Przegłosować i już.

Ale nagle jednemu z posłów opozycji przestaje działać karta do głosowania. Prosi o wstrzymanie głosowania nad kolejną poprawką. Piotrowicz macha ręką i wypowiada symboliczne słowa: – Pana głos i tak nic nie znaczy.

Te słowa to kwintesencja rządów PiS. „Pana głos nic nie znaczy”. Bo PiS ma większość i co mu zrobicie. Środek nocy sprawia, że posłowi PiS puściły hamulce i pokazał swoją pogardę dla mniejszości parlamentarnej, a także dla wszystkich, którzy myślą inaczej. Pokazał pogardę dla obywatela i jego pojedynczego głosu, którym dał prawo do reprezentowania siebie także przez posłów opozycji. Głos wyborcy też nic nie znaczy.

Właściwie nie dziwi, że zdanie to padło z ust prokuratora stanu wojennego. Wtedy też „pana głos się nie liczył”. Liczył się tylko głos jednej partii. Tylko że po to naród w 1989 r. obalił komunizm, by nie było powrotu do tego rodzaju praktyk. Po to wprowadził zachodnie standardy klasycznej demokracji konstytucyjnej, by chronić państwo przed tyranią większości. Po to wprowadził niezależną władzę sądowniczą, wolne media, instytucje kontrolujące władzę. I konstytucję, która ma czuwać, by rządzący nie poszli za daleko. Pokusa absolutnej władzy nie jest obca żadnemu ugrupowaniu. Ale wstrzymuje je kaganiec konstytucji. PiS teraz niszczy wszystkie instytucje, by całą władzę zagarnąć dla siebie. I ma za nic prawo, którego zadaniem jest powstrzymywanie niebezpiecznych instynktów i apetytów władzy.

O tym właśnie mówił w Warszawie prezydent Barack Obama, przypominając o szacunku dla demokratycznych instytucji. Powiedział wprost, że to praktyka rządzenia, a nie słowa zapisane w konstytucji czy głosowanie świadczą o jakości demokracji. I są gwarantem dla naszych wolności. To było ostrzeżenie, przyjaciela i sojusznika, jak powiedział, żeby nie zmarnować tego, co udało nam się osiągnąć i dzięki czemu Polska była wzorem dla całego świata, jak przechodzić od dyktatury do demokracji.

PiS tego nie rozumie. Nie rozumie, że zwycięstwo nie oznacza przyzwolenia na narzucanie innym jedynie słusznego zdania. Rządy większości muszą być oparte na fundamencie prawa i to właśnie prawo ma krępować zapędy despotyczne. PiS chce zerwać te pęta, które go hamują. Dlatego chce zniszczyć Trybunał Konstytucyjny, a to oznacza zagrożenie dla naszej wolności, bo nie ma już kto nas chronić przed władzą. I pewnie dlatego amerykański przywódca apelował, by szanować instytucje demokratyczne. Ich zniszczenie oznacza zniszczenie wolności jednostki. No ale cóż. Obowiązuje teraz inna filozofia. Pana głos się nie liczy.

Zobacz także

panaGłos

wyborcza.pl

 

Obcy dbają o naszą historię

Bartosz T. Wieliński, 12.07.2016

To poseł bawarskiej chadecji bił na alarm, gdy okazało się, że na przywiezionej z Sejmu do Bundestagu wystawie o polsko-niemieckim pojednaniu pominięto Lecha Wałęsę

To poseł bawarskiej chadecji bił na alarm, gdy okazało się, że na przywiezionej z Sejmu do Bundestagu wystawie o polsko-niemieckim pojednaniu pominięto Lecha Wałęsę (Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta)

Troska o pamięć o polskiej historii miała być wizytówką rządu tzw. dobrej zmiany. Okazuje się jednak, że bardziej troszczą się o nią za granicą.

To poseł bawarskiej chadecji bił na alarm, gdy okazało się, że na przywiezionej z Sejmu do Bundestagu wystawie o polsko-niemieckim pojednaniu pominięto Lecha Wałęsę. – Nie pamiętam w relacjach polsko-niemieckich żadnego zdarzenia, w którym uczestniczyłby Wałęsa – tłumaczył sprawę Jarosław Sellin. Wiceminister kultury w rządzie, który miał się troszczyć o historyczną prawdę, z prawdą się w tym przypadku rozminął. Bo Wałęsa jako przywódca „Solidarności”, a potem prezydent RP w polsko-niemieckim pojednaniu odegrał sporą i pozytywną rolę. „Dobra zmiana” chce jednak jego nazwisko wygumkować nie tylko z polsko-niemieckiej historii, ale także z historii „Solidarności”.

W piątek to amerykański prezydent Barack Obama przypomniał Polakom o Konstytucji 3 maja i jej dziedzictwie. Polska „dobrej zmiany” rocznicę jej uchwalenia obchodziła wprawdzie hucznie – defilując, rozdając ordery – jednak zupełnie bez refleksji. A przecież państwo, które uchwaliło drugą konstytucję w historii świata, nie powinno dopuszczać do łamania tej polskiej konstytucji, która obecnie obowiązuje. Właśnie na to Obama w dyplomatycznych, ostrożnie formułowanych słowach zwracał uwagę prezydentowi Andrzejowi Dudzie.

W dobie kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego wątek pionierskiej konstytucji uchwalonej 225 lat temu przewija się zresztą w wypowiedziach zachodnich polityków.

Co będzie dalej? Czy goście z zagranicy będą musieli w Polsce przypominać o dokonaniach prof. Bronisława Geremka, który kierował MSZ, gdy wchodziliśmy do NATO? Geremek nie znalazł się na zdjęciu na wystawie poświęconej historii Polski w NATO, na spodzie jednej z tablic poświęcono mu jedynie krótki cytat. Były za to fotografie prezydentów Lecha Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy.

Czy cudzoziemcy będą przypominać w Polsce również postać prof. Władysława Bartoszewskiego? Według radnych PiS z Sopotu nie zasługuje na pomnik, bo dzielił Polaków i nie był autorytetem. Pierwsza rocznica jego śmierci przeszła w kraju bez echa.

PiS za ewidentne kłamstwa o polskiej historii chce karać więzieniem. Także zagranicznych naukowców i dziennikarzy. Kilka miesięcy temu minister edukacji narodowej Anna Zalewska zapowiadała zaś, że szkoły muszą uczyć młodych ludzi więcej historii, bo „dobra znajomość historii to ważna kompetencja”, bo „poczucie przynależności narodowej daje bezpieczeństwo w świecie”, bo „kiedy umiesz wyciągnąć wnioski z przeszłości własnego narodu, trudniej tobą manipulować”.

Tylko jak zakwalifikować wycinanie przez PiS wrogów prezesa z najnowszej polskiej historii?

To tylko manipulacja czy już karygodne kłamstwo?

Zobacz także

piSza

wyborcza.pl

500+ jest na kredyt – ujawnia wicepremier z rządu PiS

PIOTR JAŹWIŃSKI, ZDJĘCIA: SEJM.GOV, MONTAŻ: PAWEŁ GIL, 12.07.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,20388220,video.html?embed=0&autoplay=1
Wicepremier Mateusz Morawiecki przyznał na spotkaniu z sympatykami PiS w Bydgoszczy, że rządowy program 500+ jest na kredyt i ‚nie zbuduje PKB’. W późniejszym oświadczeniu wicepremier stwierdził, że jego słowa zostały źle zinterpretowane. To wszystko świadczy o tym, że PiS kupiło sobie wyborcze poparcie – powiedział w Sejmie Marcin Kierwiński z PO.

morawieckiUjawnia

 

wicepremierowi

wyborcza.pl

 

 

tour

Magda Jethon zdradza, czemu napisała list otwarty do kolegów dziennikarzy. „Ja wybrałam prawdę. Czas się opowiedzieć!”

Magda Jethon pisze do Krzysztofa Ziemca i nie zostawia suchej nitki na Wiadomościach. Uważa, że Ziemiec firmuje świństwo.
Magda Jethon pisze do Krzysztofa Ziemca i nie zostawia suchej nitki na Wiadomościach. Uważa, że Ziemiec firmuje świństwo. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

– Obecna ekipa „Wiadomości” przyszła po to, aby prezentować to, co powie władza. Oni mają misję wciskania kitu, to nie ma nic wspólnego z rzetelnym dziennikarstwem – mówi naTemat Magdalena Jethon, była szefowa radiowej Trójki, teraz prowadząca portal Koduj24.pl.

Uderzyła pani w Krzysztofa Ziemca, dziennikarza „Wiadomości”. „Uważałam Cię zawsze za rzetelnego dziennikarza, a przede wszystkim za przyzwoitego i uczciwego człowieka” – napisała Pani w liście do niego. Miało mocno zaboleć?

To nie chodzi o ból, tylko o otrzeźwienie. Krzysztofa bardzo lubię. Jak wspomniałam w liście, znamy się ponad 22 lata. Po prostu jest mi go szkoda. Firmuje swoją osobą to, co wyrabiają w „Wiadomościach”… Zacytuję Stefana Kisielewskiego – Kisiela, którego słowa oddają doskonale obecną sytuację, także w TVP: „To, że jesteśmy w dupie, to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać!” A wielu ludzi właśnie zaczęło się urządzać. Ja się z tym nie godzę.

krzysiu

W sobotę Wiadomości przytoczyły publikację „Faktu”, który napisał, że biuro Komitetu Obrony Demokracji zostało wynajęte przez warszawski ratusz po preferencyjnych stawkach. Co KOD tak bardzo zabolało w tej relacji TVP, że postanowiła Pani napisać list?

To przede wszystkim nieprawdziwe informacje. Kwota wielokrotnie zaniżona. Nigdy też poważne media nie powoływały się na tabloidy. Z całym szacunkiem dla nich. One rządzą się swoimi prawami. Tymczasem odnoszę wrażenie, że obecna ekipa „Wiadomości” budzi się co rano z myślą, jak dziś dołożyć KOD-owi, jak go skompromitować, jak dołożyć wszystkim tym, którzy nie popierają rządu. Dlatego powołują się na niesprawdzone informacje. Dłużej nie można godzić się na takie działania. Jeśli nie zaprotestujemy, to jakbyśmy przyznawali, że te kłamstwa o jakiś machlojkach z biurem są prawdą.

Ziemca darzy Pani sympatią, a do reszty ekipy nie ma złudzeń. Dlaczego?

Krzysiek w „Wiadomościach” był. On jest w innej sytuacji. Znaczna część ekipy przyszła z zewnątrz. Jak widać po to, aby prezentować stanowisko władz i wciskać ludziom kit. Oni mają misję wciskania kitu, nie zaś dziennikarstwa.

Na czym polega to świństwo Wiadomości, o którym wspomina w liście?

Wymieniać można długo. Pierwszy z brzegu przykład to chociażby to, co zrobiły ze słowami Obamy. Nawet amerykańskie media to zauważyły.

Prowadzi Pani koduj24.pl, czyli serwis informacyjny Komitetu Obrony Demokracji. Niedawno była Pani też na jego manifestacji w Pile. Nie patrzy Pani na rzeczywistość przez pryzmat polityki?

W Pile była promocja mojej książki. Usiłuje mnie Pan wpuścić w kanał i wmówić, że to, co robię, podyktowane jest pobudkami politycznymi. Nie jest! W swoim życiu po raz drugi opowiedziałam się po stronie ruchu społecznego. Pierwszy raz za „Solidarnością”. Zwolnili mnie wtedy z pracy z zakazem wykonywania zawodu. I nie było pewności, że sytuacja się kiedykolwiek zmieni. Gdyby się nie zmieniła, dziś byśmy nie rozmawiali.

A teraz stoi Pani po stronie KOD-u.

Tak, bo to jest ruch społeczny. Niekiedy przychodzi taki moment, że i dziennikarz musi się opowiedzieć albo po stronie prawdy, albo po przeciwnej. Ja wybrałam prawdę. I powiem panu… Pracując przez lata, nigdy nie byłam tak wolna w wypowiedzi, działaniach, jak teraz. Zresztą ostrzegłam Mateusza Kijowskiego, że jeśli spróbuje mnie nacisnąć w jakiejkolwiek sprawie, to mnie tu następnego dnia nie będzie. Cztery razy traciłam pracę, bo nie godziłam się na naciski. I to się nie zmieni.

A ostatnio w Trójce?

Zostałam odwołana z funkcji dyrektora, o czym dowiedziałam się z mediów.

Spodziewała się Pani?

Spodziewałam się, że po wyborach i zmianie władzy będą rotacje, ale nie sądziłam, że tak bardzo pójdą po bandzie! Nawet w PRL-u Program 3 był wentylem bezpieczeństwa. Aby inteligencja miała program, gdzie trochę pośmieje się z władzy. A tutaj… Nowa prezes radia objęła rządy o godzinie 14, trzy godziny później odwołała kilku dyrektorów, w tym mnie. To jednoznacznie wskazuje, że nowa szefowa przyszła z listą osób do wymiany.

I dalej idą po bandzie?

Zobaczy pan w jesiennej ramówce. Współczuję moim byłym koleżankom i kolegom, bo są w miejscu, o którym mówił Kisiel. Do tego dochodzi strach o swój byt. O tym jak duży on jest, niech świadczy fakt, że kiedy napisałam książkę o Trójce i podzieliłam się tą wiadomością na Facebooku, to z tylko trzy osoby z mojego dawnego zespołu polubiły wpis. Kiedy Wojtek Mannwspomniał o niej na antenie, to sam się śmiał, że odbierał gratulacje za odwagę.

Wracając do Krzysztofa Ziemca. Co powinien zrobić? Odejść z „Wiadomości”?

To przede wszystkim on powinien zdecydować. Jeśli chodzi o pieniądze, takie zwykłe na życie… Powiem tak – jak ja straciłam pracę, pomogli mi ludzie. Jemu by też wielu pomogło, łącznie ze mną.

byłaSzefowa

naTemat.pl

 

KOD płaci 200 zł za lokal w PKiN? Jethon do Ziemca: Nie mogę uwierzyć, że godzisz się firmować te świństwa

mk, 12.07.2016

Magda Jethon, Krzysztof Ziemiec

Magda Jethon, Krzysztof Ziemiec (Agencja Gazeta)

• Wiadomości TVP: KOD za lokal w PKiN płaci 200 zł – poniżej rynkowej stawki
• Informacjom zaprzecza Magda Jethon w liście do Krzysztofa Ziemca
• Sprawdziliśmy, ile rzeczywiście wynosi kwota czynszu

W sobotnim wydaniu „Wiadomości” w TVP dziennikarze powielili informacje podawane przez dziennik „Fakt” mówiące o wyjątkowo niskich stawkach czynszu, które ma płacić Komitet Obrony Demokracji w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.

Według TVP, KOD dzięki przychylności stołecznego ratusza płaci za lokal 200 zł, chociaż ceny dla organizacji pozarządowych są o wiele wyższe. Według „Faktu”, wynajem takiego lokalu powinien kosztować ok. 2200 zł.

Jethon: nie mogę uwierzyć, że godzisz się firmować te świństwa

Na materiał „Wiadomości” zareagowała Magda Jethon, była dyrektor radiowej Trójki, a obecnie kierująca portalem Koduj24.pl, należącym do KOD. W emocjonalnym liście zwróciła się do Krzysztofa Ziemca, który w sobotę prowadził główne wydanie programu.

„Drogi Krzysiu, poznaliśmy się dwadzieścia dwa lata temu, osiem lat pracowaliśmy razem w Programie 3 Polskiego Radia. Zawsze szanowałam Ciebie i Twoje poglądy” – zaczęła Jethon.

„I choć ostatnio firmujesz rzeczy złe i nieprawdziwe, akceptujesz tandetne dziennikarstwo, to jednak piszę do Ciebie (co do pozostałych członków zespołu „Wiadomości” nie mam złudzeń), bo mam nadzieję, że tylko Ty, osoba, której ta władza ufa, możesz sprzeciwi się nieuczciwym praktykom stosowanym przez TVP” – pisze dziennikarka.

„KOD płaci czynsz wg standardowej stawki dla organizacji pozarządowych, a jest ona  kilkakrotnie wyższa od tej którą podaliście” – zapewnia Jethon, po czym na koniec uderza w najmocniejsze tony.

„Krzysiu, nie mogę uwierzyć, że godzisz się firmować te świństwa.(…) Za parę lat władza się zmieni, zostanie zła pamięć i zwykły wstyd. (…). Nie wierzę, żeby człowiek, który napisał książkę „Warto być dobrym”, dobrowolnie chciał służyć złu!” – kończy list była szefowa Trójki.

Ile tak naprawdę płaci KOD? Sprawdziliśmy

Mimo, że Magda Jethon stanowczo zaprzecza informacjom podawanym przez „Fakt” i „Wiadomości”, w liście nie pada konkretna kwota.

Postanowiliśmy sprawdzić, ile rzeczywiście płaci Komitet Obrony Demokracji za lokal w PKiN.

Magda Jethon przyznała w rozmowie z nami, że nie podpisywała umowy ws. najmu lokalu, nie miała do niej dostępu i nie zna konkretnej kwoty czynszu. Zapewniła jednak, że jest to kwota kilkukrotnie wyższa niż 200 zł. Poprosiła o zwrócenie się do PKiN po szczegóły.

– Stowarzyszenie KOD wynajmuje jedno pomieszczenie o powierzchni 22,7 m2 za
kwotę 837,63 zł miesięcznie. Do przedmiotu najmu doliczona jest też
powierzchnia wspólna wynosząca 4,54 m2 – informuje nas Ewelina Dudziak, rzecznik prasowy PKiN.

– Czynsz najmu został skalkulowany w oparciu o obowiązujący od 1 stycznia
2016r. cennik wynajmu powierzchni biurowej dla: jednostek nauki, fundacji,
stowarzyszeń prowadzących działalność non profit oraz podmiotów użyteczności
publicznej – dodaje Ewelina Dudziak.

Umowa została zawarta na czas określony do 31 grudnia 2016 r.

KODpłaci

gazeta.pl

 

Obóz władzy kantuje sam siebie. I traci w oczach Polaków

Marek Beylin, 12.07.2016

Jarosław Kaczyński, prezes PiS

Jarosław Kaczyński, prezes PiS (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)

Im bardziej PiS brnie w kłamstwa o tym, co prezydent Obama powiedział w Warszawie o polskiej demokracji, tym większą okrywa się śmiesznością. A władza, która śmieszy, traci siłę i wiarygodność, bo mało kto chce się identyfikować z tym, co uchodzi za pośmiewisko.

Prezes Kaczyński zachowuje się tak, jakby wierzył, że cokolwiek on i jego ludzie powiedzą, a telewizja publiczna powtórzy, zostanie uznane za prawdę. Jakby nie wiedział, że nie da się kontrolować obiegu informacji. Ale to nie wiara, to ucieczka.

Również prezydent Duda, premier Szydło czy minister Waszczykowski powtarzają kłamstwa o wypowiedzi Obamy nie tylko z obawy przed szefem, ale zapewne także po to, by uciec od wstydu, jaki zgotował im prezydent USA, udzielając napomnień w sprawie praworządności w Polsce. Te kłamstwa i ucieczki od rzeczywistości dowodzą, jak słabi są ci politycy, łącznie z prezesem.

Kaczyński odgrywa na swoim podwórku wielkiego władcę, jednak skonfrontowany z Obamą okazuje się bezradny wobec jego słów i przesłań. Ucieka w iluzję, że świat jest taki, jaki chce, by był. Bo wielka iluzja okrywa politykę PiS. Władza mami Polaków, ale przede wszystkim kantuje sama siebie, co wpycha ją właśnie w śmieszność – jak w przypadku reakcji na wypowiedź Obamy czy gdy prezes PiS zapowiada, że napisze nowe traktaty unijne.

Pełen tekst przemówienia Obamy – oficjalne tłumaczenie

Toteż często efekty działań PiS są odwrotne od zamierzonych. Poświadcza to niedawny sondaż CBOS, który z powodu szczytu NATO przemknął przez media niemal niezauważenie. Według CBOS ( podaję za Wyborcza.pl ), coraz więcej osób jest niezadowolonych z tego, jak funkcjonuje demokracja w Polsce. W czerwcu było ich 53 proc.

Coraz częściej uważamy też demokrację za formę rządów lepszą od innych – tak sądzi 69 proc. badanych. Pogląd ten przeważa również wśród wyborców PiS, jedynie w elektoracie Kukiz’15 demokracja nie ma powodzenia. W dodatku aż dla 63 proc. respondentów ma znaczenie to, czy rządy w Polsce są demokratyczne, czy niedemokratyczne. Przeciwnego zdania jest 29 proc. – to, podaje CBOS, najniższy odsetek obojętnych w sprawie demokracji w historii badań.

Rzecz jasna najbardziej obojętni wobec tego, jaki panuje u nas ustrój, są ci, którzy teraz nie wzięliby udziału w wyborach parlamentarnych albo nie wiedzą, czy wezmą. A najwięcej niezdecydowanych wyborców ma PiS: 30 proc. elektoratu. Świadczy to o tym, dodam, że elektorat tej partii nie jest tak żelazny i trwały, jak przywykliśmy sądzić.

Co jednak najważniejsze, PiS, atakując demokrację, tylko umocnił prodemokratyczne postawy w Polsce. Tak jak złorzecząc Unii Europejskiej, przysporzył jej zwolenników. Już widać: społeczeństwo oddala się od władzy, zaś władza zatapia się w iluzjach. A to dopiero początek.

Zobacz także

obóz

wyborcza.pl

 

CBOS: Spadło poparcie dla KOD. Komitetowi przybyło przeciwników

look, pap, 12.07.2016

Manifestacja KOD w Gdańsku

Manifestacja KOD w Gdańsku (RAFAŁ MALKO)

Odsetek zwolenników Komitetu Obrony Demokracji spadł od stycznia o 6 pkt proc. W tym czasie lekko wzrosło poparcie dla władz – wynika z czerwcowego badania CBOS.

Najnowsze badanie CBOS wykonano w dniach 2-9 czerwca na liczącej 1002 osoby reprezentatywnej próbie Polaków. Ankieterzy pytali o podejście do Komitetu Obrony Demokracji, a także do rządu. Z analizy CBOS wynika, że rząd miał w czerwcu więcej zwolenników niż KOD.

Jako zwolennicy ruchu zadeklarowało się 40 proc. badanych. Było ich o 6 pkt proc. mniej niż w podobnym badaniu ze stycznia. Poparcie dla obozu rządzącego zadeklarowało zaś 43 proc. ankietowanych. Tych było o 1 pkt proc. więcej niż na początku roku.

Negatywny stosunek do działań obecnych władz zadeklarowało 44 proc. (spadek o 1 pkt proc.). Podobny stosunek do działań KOD miało 39 proc. ankietowanych (wzrost o 7 pkt proc.).

Realizacja obietnic kontra łamanie prawa

CBOS zbadał, jakie motywy decydują o stosunku do obozu rządzącego. Najczęstszym argumentem podawanym przez zwolenników władz były: jakość rządzenia i determinacja w realizacji obietnic wyborczych. Na takie motywy wskazywało 46 proc. osób raczej lub zdecydowanie popierających działania rządu.

czyPopierasz

http://datawrapper.dwcdn.net/TVv9m/1/

Takie osoby często wskazywały również program 500 plus i politykę prorodzinną (20 proc. odpowiedzi w grupie zwolenników). Nieco rzadziej (10 proc.) wskazywano na działania związane z „walką z układem”, uzdrowieniem państwa oraz wyjaśnianiem afer i rozliczaniem dotychczasowych elit.

Negatywny stosunek do obozu rządzącego związany był najczęściej z kierunkiem jego działań. Tak motywowało swoje stanowisko 15 proc. przeciwników rządu. Kierunek ten nazywali m.in. niedemokratycznym (13 proc.), łamiącym prawo (8 proc.) i aroganckim (7 proc.).

Wśród uzasadnień negatywnego stosunku do władz pojawiały się również zarzuty zakłamania (8 proc.) oraz odnoszące się do „rozdawnictwa pieniędzy” i zadłużania kraju (7 proc.). Rzadziej zarzucano rządzącym błędy w polityce zagranicznej (4 proc.).

16 proc. wyborców PiS lubi KOD

Poparcie dla władz deklarowali najczęściej badani należący do elektoratu PiS (wraz z SP i PR) – 91 proc. lub Kukiz’15 (47 proc.). Pozytywny stosunek do władz wyraziło również 23 proc. zwolenników Sojuszu Lewicy Demokratycznej, 18 proc. Platformy Obywatelskiej oraz 9 proc. Nowoczesnej.

Negatywny stosunek do rządzących był najczęstszy u zwolenników Nowoczesnej (90 proc.), Platformy Obywatelskiej (76 proc.) i Sojuszu Lewicy Demokratycznej (75 proc.). Krytyczne podejście do władz wyraziło ponadto 44 proc. deklarujących głosowanie na Kukiz’15 i 4 proc. zwolenników PiS.

Z kolei zwolenników KOD najwięcej było wśród osób, które deklarowały głosowanie na Nowoczesną (76 proc.), SLD (72 proc.) i PO (69 proc.). Rzadziej pozytywny stosunek do Komitetu wyrażali sympatycy Kukiz’15 (36 proc.) i PiS (16 proc.).

Negatywny stosunek do KOD wyrażało natomiast odpowiednio 75 proc. zwolenników PiS, 48 proc. Kukiz’15, 22 proc. SLD, 15 proc. Nowoczesnej i 11 proc. PO.

Albo Kościół, albo KOD

CBOS podaje, że poparcie dla działań KOD zależy przede wszystkim od orientacji politycznej i – szerzej – światopoglądowej. Wyraża je większość badanych identyfikujących się z lewicą (68 proc.) i połowa deklarujących centrowe poglądy polityczne.

Respondenci o orientacji prawicowej na ogół nie utożsamiają się z działaniami KOD (61 proc.). Istotne znaczenie dla postrzegania KOD ma religijność. Działania ruchu popierają najczęściej ankietowani w ogóle nieuczestniczący w praktykach religijnych (49 proc.) lub praktykujący tylko sporadycznie (51 proc.). Najrzadziej – osoby najbardziej religijne, uczestniczące w praktykach religijnych kilka razy w tygodniu (13 proc.).

Zobacz także

cbos

wyborcza.pl

Popyt na pożyczki spadł.

To dobrze, że spadł. Niestety o 35 proc wzrosła sprzedaż papierosów a o 30 procent alkoholu.

Pogonienie tej władzy będzie trudne. Posprzątanie po niej – koszmarnie trudne.

Tomasz Lis added,

Trudno mieć pretensje do uboższych, że chcą tanich samochodów. Tylko trzeba uważać na totalne wraki.

O 35 procentach dziś w tok FM. O 20-tu od moich znajomych, szefów sieci handlowych, bardzo z tego zadowolonych.

Węgry robią zwrot o 180 stopni ws. migracji. „Potrzebujemy ludzi do pracy”

Minister Morawiecki narzeka, że 500 plus jest na kredyt. „Państwu potrzebne są oszczędności”

Morawiecki otwarcie mówi o zadłużaniu państwa.
Morawiecki otwarcie mówi o zadłużaniu państwa. Fot. Jacek Marczewski / AG

Jednym z wielu efektów 500+ jest gwałtowny wzrost importu używanych samochodów z Niemiec. Pieniądze przeznaczone na rozwój są wydawane na konsumpcję, co w dłuższej perspektywie według ministra Morawieckiego nie zbuduje PKB, a co najwyżej powiększy dług państwa. – Będziemy musieli z tego długo wychodzić – ostrzega Morawiecki.

– Państwu bardziej niż konsumpcja potrzebne są inwestycje i oszczędności. A przypominam, że 500 plus jest na kredyt. Zadłużyliśmy się o dodatkowe 20 miliardów, bo chcemy promować dzietność. Jesteśmy we własnym gronie i nie musimy mówić sobie tylko pięknych słów – mówił minister Mateusz Morawiecki do sympatyków PiS, zebranych w Kujawsko-Pomorskiej Szkole Wyższej. 250 na stojąco biło brawo ministrowi, gdy ten mówił o zadłużaniu państwa.

Min. Morawiecki szczerze do członków PiS:
Polski nie stać nas na 500+
Rząd dalej zadłuża państwo
Przygotujcie się na podwyżki podatków

– Wychowanie człowieka postsocjalistycznego polegało na znanym haśle „róbta, co chceta” – zadłużajcie się i kupujcie. Teraz mamy trochę nowsze telewizory i samochody, ale dług ponad 2 biliony złotych – mówił do zebranych minister, tłumacząc jednocześnie, dlaczego trzeba płacić podatki. – To nie haracz. Omijanie podatków jest złą spuścizną po III RP, z którą musimy się borykać.

Program „Rodzina 500+” polega na wypłatach po 500 zł na każde drugie i następne dziecko w rodzinie. Pieniądze te powinny być w założeniu wydawane na dzieci, na ich edukację, książki, wyjazdy wakacyjne. Tymczasem pisaliśmy w naTemat, jak po uruchomieniu programu skokowo wzrosła sprzedaż używanych samochodów. Wyższe dochody notują też firmy sprzedające buty i ubrania, niekoniecznie handlujące tylko ubrankami dla dzieci.

źródło: wyborcza.pl

minister

naTemat.pl

Wicepremier Morawiecki w Bydgoszczy: „500+ jest na kredyt. Zadłużyliśmy się o dodatkowe 20 mld zł, bo chcemy promować dzietność”

fot. wyborcza.pl
fot. wyborcza.pl

Wychowywanie człowieka postsocjalistycznego trochę polegało na znanym haśle „róbta, co chceta” – zadłużajcie się i kupujcie. Zastaliśmy bardzo trudną sytuację gospodarczą. Musicie państwo tłumaczyć to naszym zwolennikom

— mówił na spotkaniu z sympatykami PiS w Bydgoszczy wicepremier Mateusz Morawiecki.

Wicepremierowi wymknęło się też kilka znaczących zdanie. Mówiąc o programie 500+ przyznał, że  jednym z jego efektów był skokowy import używanych samochodów z Niemiec.

W dłuższej perspektywie to nam nie zbuduje PKB. Państwu bardziej niż konsumpcja potrzebne są inwestycje i oszczędności. A przypominam, że 500 plus jest na kredyt. Zadłużyliśmy się o dodatkowe 20 mld zł, bo chcemy promować dzietność. Jesteśmy we własnym gronie i nie musimy mówić sobie tylko pięknych słów

— mówił szef resortu rozwoju podczas spotkania w Bydgoszczy z sympatykami i członkami PiS – tak było określone w zapowiedzi jego przyjazdu.

Jednak jak odnotowuje lokalna Gazeta Wyborcza spotkanie w sali Kujawsko-Pomorskiej Szkoły Wyższej było jednak otwarte dla mediów.

Niezależnie o tych wyznań – wicepremier otrzymał od uczestników owację na stojąco.

Mówiąc o sytuacji w Polsce wicepremier Morawiecki powiedział też:

Wychowywanie człowieka postsocjalistycznego trochę polegało na znanym haśle „róbta, co chceta” – zadłużajcie się i kupujcie. Teraz mamy trochę nowsze samochody i telewizory, ale dług ponad 2 bilionów złotych. Będziemy z tego bardzo długo wychodzić. Zastaliśmy bardzo trudną sytuację gospodarczą. Musicie państwo tłumaczyć to naszym zwolennikom

— mówił. Przypomniał, że państwa rozwinięte mają bardzo wysokie podatki.

To nie haracz. Omijanie podatków jest złą spuścizną po III RP, z którą musimy się borykać.

ansa/wyborcza.pl

morawiecki

wpolityce.pl

SŁODKO-KWAŚNY SZCZYT NATO W WARSZAWIE

EUGENIUSZ SMOLAR12 LIPCA 2016

godnienia szczytu NATO PiS przedstawia jako sukces na wyłączność. Opozycja podkreśla, że wszystko było ustalone wcześniej. Kto ma rację? Wybitny analityk polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Eugeniusz Smolar odpowiada: politycznie koncepcja ministra Waszczykowskiego przegrała, porozumienia wojskowe wykuwały się wcześniej

Minister Tomasz Siemoniak i inni przedstawiciele koalicji PO-PSL polemizują z próbami przypisania sobie przez rząd PiS wyłącznych zasług we wzmocnieniu przez NATO wschodniej flanki Sojuszu.

Prezydent Komorowski stwierdził, że „decyzje, które zapadną na szczycie NATO, były wypracowane głównie przez poprzednią ekipę rządzącą… Pierwsza decyzja o wschodniej flance NATO zapadła już na szczycie w Newport.”

Prawda to czy fałsz? Sprawdźmy krok po kroku.

Przed szczytem w Newport

Prawdą jest, że kolejne polskie rządy i dyplomacja od lat wskazywały na niedostateczne przygotowanie NATO do przeciwstawienia się potencjalnemu zagrożeniu na wschodzie.

W 2009 r. prezydent B. Obama polecił sformułowanie przez NATO tzw. „planów ewentualnościowych” (contingency plans) dla obrony Polski i państw bałtyckich. Niestety, nie ma ich do dzisiaj.

W grudniu 2010 r. w Waszyngtonie prezydenci Obama i Komorowski uzgodnili, że powstanie platforma dla współdziałania lotniczego.

W 2012 r. w bazie lotniczej w Łasku pod Poznaniem wylądowały pierwsze samoloty amerykańskie i od tego czasu regularnie – ale na rotacyjnej zasadzieAmerykanie prowadzili ćwiczenia z polskimi F16. W zależności od skali manewrów stały, kilkunastoosobowy personel amerykański był uzupełniany do kilkuset osób. Poza walorem rozwijania tzw. interoperacyjności, największe znaczenie ma fakt, że Łask stał się centrum lotniczych działań amerykańskich w Europie Środkowo-Wschodniej.

fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta
2014. Referendum w sprawie przyłączenia Krymu do Rosji / fot. Agata Grzybowska, Agencja Gazeta

Aneksja Krymu i rozpętanie wojny na wschodzie Ukrainy w 2014 r.

To wydarzenie wywołało szok w całym świecie zachodnim. Zachód uznał, że NATO musi zmierzyć się z nowym zagrożeniem ze strony Rosji.
4 czerwca 2014 r. prezydent Barack Obama zapowiedział w czasie wizyty w Warszawie, że w obecności prez. B. Komorowskiego możliwość rozmieszczenia w Polsce żołnierzy sojuszniczych, głównie amerykańskich.

Ale uzgodnienia zapadły dopiero w trakcie przygotowań do szczytu w Warszawie – sojusznicy zdecydowali, że na terenie Europy Środkowo-Wschodniej będzie kilka tysięcy żołnierzy, stale obecnych, ale formalnie na rotacyjnej zasadzie. Polska miała na te decyzje taki sam wpływ, jak Estonia czy Rumunia – powtarzała, że oczekuje wzmocnienia swego bezpieczeństwa.

Decydujący wpływ na decyzje NATO miała wroga polityka Rosji i zmiana postawy Waszyngtonu wobec sytuacji w Europie.

Prawdą jest, że prezydent Bronisław Komorowski wielokrotnie wzywał do skupienia się na obronie terytorium Polski i innych krajów – głównie wschodniej flanki Sojuszu. Ukuł wręcz „doktrynę Komorowskiego”: przestajemy pomagać odległym państwom, a koncentrujemy się na własnej obronie. Z takim zadaniem na Szczyt NATO w Newport w Walii we wrześniu 2014 r. jechali polscy przywódcy i dyplomaci. Wcześniej prowadzili intensywne konsultacje z kluczowymi sojusznikami.
Jeszcze przed szczytem w Newport Sojusz postanowił, że przeprowadzi w Ukrainie wspólne manewry. Tuż przed szczytem wizytujący Estonię prezydent Obama potwierdził 3 września 2014 amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa dla regionu.

Szczyt w Newport

Prawdą jest, że przy aktywnym udziale polskiego rządu Sojusz podjął na szczycie w Newport 4-5 września 2014 r. następujące decyzje:

  1. Potwierdził, że obrona terytorialna państw członkowskich jest głównym celem istnienia i zadaniem NATO (po latach nacisku na zadania ekspedycyjne, np. w Afganistanie).
  1. Przyjął „Plan na Rzecz Gotowości” (Readiness Action Plan), który ma zwiększyć możliwości reakcji na zagrożenie dla któregokolwiek z państw członkowskich. Plan zakładał wyodrębnienie w ramach Sił Odpowiedzi NATO (NATO Response Force – NRF) kilkutysięcznego rotacyjnego kontyngentu, pozostającego w stałej gotowości, zdolnego do przerzutu w zagrożony obszar w ciągu 2-5 dni (Immediate Alliance Assurance Force – IAAF).
  1. Zdecydował o wzmocnieniu o oddziały wojskowe stacjonującego w Szczecinie dowództwa Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego, tzw. „szpicy” i podwyższenia jej stopnia gotowości z niższej (Forces at Lower Readiness – FLR) do wysokiej (High Readiness Forces – HRF).
  1. Zapowiedział przeprowadzenie licznych manewrów wojskowych – na lądzie, morzu i w powietrzu – na terenie państw Europy Środkowo-Wschodniej, m.in. „Anakondy” z udziałem kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy w czerwcu 2016 r. głównie na terenie Polski.
  1. Przyjął też do wiadomości jednostronną zapowiedź USA rozlokowania na terenie Polski i innych państw członkowskich w Europie Środkowo-Wschodniej ciężkiego sprzętu.
  1. Przyjął zaproszenie polskiego rządu i ogłosił, że kolejny szczyt odbędzie się w Warszawie w lipcu 2016 r.

Spór o Akt Stanowiący NATO-Rosja

Prawdą jest też, że ówczesny rząd RP uznał decyzje z Newport za tylko wstępne choć w dobrym kierunku i zgłaszał publicznie i podczas konsultacji dyplomatycznych konieczność dalej idących kroków. Rząd wnosił o stałe rozmieszczenie wojsk sojuszniczych, np. minister Sikorski w kwietniu 2014 r. mówił o dwóch ciężkich brygadach. Apelował też o to, by na wniosek państwa obawiającego się o swoje bezpieczeństwo dowódca NATO w Europie miał kompetencje do podjęcia natychmiastowych działań obronnych (tzw. trip-wire strategy).

Jednocześnie Polska przyjęła do wiadomości, że liczne państwa członkowskie odmawiają uznania za nieobowiązujący Akt Stanowiący NATO – Rosja z 1997 r. Określa on wzajemne, przyjazne stosunki, ale też nakłada na obie strony ograniczenia w rozlokowaniu większych oddziałów oraz sprzętu wojskowego na terenie nowych państw członkowskich NATO.
Polska dyplomacja argumentowała, że Akt przewiduje, że obie strony mogą zmienić swoją politykę w zmienionych warunkach bezpieczeństwa. Bezskutecznie, Akt obowiązuje do dziś.

Jednocześnie stawało się oczywiste, że działania Moskwy wobec Ukrainy, energiczne zbrojenia, rozmieszczanie blisko granic zachodnich dużych oddziałów i nowoczesnego uzbrojenia, prowadzenie agresywnych manewrów, włącznie z użyciem broni jądrowej i otwarcie deklarowana wrogość Rosji wobec NATO, UE i całego Zachodu – wszystko to stanowi ową zmianę sytuacji bezpieczeństwa.
Dalsze kroki zależały przede wszystkim od Waszyngtonu, który dotychczas wycofywał oddziały i ciężkie uzbrojenie z Europy.

Sygnałem zmiany tej polityki była wizyta w czerwcu 2015 r. (pod koniec rządów PO-PSL) w Europie sekretarza obrony USA. Ashton Carter ogłosił plany rozmieszczenia w Europie Środkowo-Wschodniej, głównie w Polsce ciężkiego sprzętu, który pozwoli na wprowadzenie w krótkim terminie do działań bojowych amerykańskiej brygady pancernej. Sprzęt ma być również wykorzystywany do prowadzenia regularnych ćwiczeń z wojskami kraju-gospodarza.
Carter zaznaczył, że decyzja nie łamie postanowień Aktu Stanowiącego NATO-Rosja z 1997 r., ale Sojusz nie pozostanie bezczynny w obliczu agresywnych działań Moskwy w regionie.

Fot. Adam Stepien / Agencja Gazeta
Barack Obama i Andrzej Duda / fot. Adam Stepien, Agencja Gazeta

Szczyt w Warszawie

Decyzja zorganizowania Szczytu NATO w Warszawie była związana z polityką wobec Rosji i z tej perspektywy miała wymiar symboliczny.

Prawdą jest, że wybór Warszawy był wyrazem przekonania partnerów, że Polską rządzi ekipa wiarygodna i przewidywalna. Wiarygodna, ze względu na prowadzoną politykę międzynarodową, połączoną z umacnianiem własnych sił zbrojnych. Przewidywalna, ze względu na przejawiane przez nią zrozumienie, że główne państwa Sojuszu gotowe są umacniać siły odstraszania oraz poczucie bezpieczeństwa Polski i państw bałtyckich, ale łączyć te działania z polityką zapraszania Moskwy do dialogu, niezatrzaskiwania drzwi do ewentualnego porozumienia z Rosją zarówno w sprawie suwerenności Ukrainy i jej przyszłości, jak i opartych na współpracy stosunków NATO/UE z Rosją.

Prawdą jest, że od wielu miesięcy trwały konsultacje między sojusznikami, w których, oczywiście, uczestniczyli polscy politycy i dyplomaci. Zgłaszali daleko idące oczekiwania polityczne i wojskowe. Nieprawdą jest jednak, że zostały one spełnione.

Aspekt polityczny – porażka

Min. Witold Waszczykowski parł do uznania Aktu Stanowiącego NATO-Rosja za nieobowiązujący. Czynił to wielokrotnie podczas konsultacji przygotowujących Szczyt, również publicznie, np. podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium w lutym 2016 a także w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej 25 listopada 2015 r.
Wynikało to z niezrozumienia znaczenia kompromisu wypracowanego w Newport – wzmocnienie bezpieczeństwa na wschodniej flance poprzez ograniczone i transparentne kroki wojskowe ma być powiązane z zachowaniem możliwości prowadzenia dialogu z Moskwą.
Jeszcze na dzień przed Szczytem, min.Waszczykowski mówił, że trzeba odrzucić „myślenie życzeniowe o pragmatycznej współpracy z Rosją – tak długo, jak Rosja będzie najeżdżać terytoria naszych sąsiadów.”

Nieprawdą jest zatem, że szczyt warszawski spełnił polityczne oczekiwania rządu PiS. Najwyraźniej polski minister został sam ze swoimi przekonaniami, choć uczestniczył przecież w wielomiesięcznych konsultacjach.
Nie bierze pod uwagę, że mamy do czynienia, czy nam się to podoba czy nie, z przyjętą przez Waszyngton i ogromną większości europejskich sojuszników strategią:

  • z jednej strony, decyzje podjęte w Newport i w Warszawie mają na celu zwiększenie bezpieczeństwa państw członkowskich na flance wschodniej,
  • z drugiej jednak mają nie zamykać drogi do ewentualnych negocjacji z Moskwą w przyszłości. Tylko takie zrównoważone podejście mogło zapewnić jedność NATO, która uznawana jest za wartość największą.

Z tej perspektywy znamiennym zgrzytem na Szczycie w Warszawie była publiczna wypowiedź prezydenta Francji Hollande’a: Dla Francji Rosja „nie jest wrogiem ani zagrożeniem… Powołaniem NATO nie jest utrudnianie relacji Europy z Rosją”. Hollande wezwał też inne państwa do udziału w walce z Daesh i terroryzmem, akcentując odmienne priorytety w polityce bezpieczeństwa. Obserwatorzy uznali to za odreagowanie presji Waszyngtonu.

Prawdą jest zatem, że podczas przygotowań szczytu a także już w Warszawie widać było różnice w kwestii polityki wobec Rosji. Choć Niemcy zgodziły się – a jest to szczególnie ważne – na przyjęcie roli „państwa ramowego” wobec batalionu na Litwie, a Wielka Brytania w Estonii, do niemal ostatnich dni nie było wiadomo, kto wesprze Łotwę.

Z braku europejskich chętnych, i zapewne za namową USA, rolę tę przyjęła na siebie Kanada. Francja i Włochy zadeklarowały jedynie, że wyślą po około 150 żołnierzy.

Aspekt wojskowy – sukces kontynuacji

W kampanii wyborczej Andrzej Duda wielokrotnie ogłaszał, że zapewni utworzenie stałych baz NATO w Polsce. Mimo odwoływania się przez USA i NATO do rotacyjnego charakteru jednostek wojskowych, mają one de facto charakter stały, choć niekoniecznie trwały. Jednak zasługi prezydentowi Dudzie i obecnemu rządowi można przypisać o tyle tylko, że powtarzali postulaty prezydenta Komorowskiego i poprzedniego rządu.

Prawdą jest, że wielkim sukcesem jest decyzja rozlokowania czterech międzynarodowych batalionów o sile około 1 000 żołnierzy każda w Polsce i w państwach bałtyckich. Nawet jeśli ich znaczenie wojskowe jest ograniczone, mają potężny wymiar symboliczny.

Prawdą jest wreszcie, że szczyt w Warszawie miał ogromne znaczenie. Potwierdził jedność Sojuszu i jego gotowość do obrony państw członkowskich, podjął historyczną decyzję o trwalerotacyjnym – tak się to nazywa w języku Sojuszu – rozlokowaniu oddziałów wojskowych na wschodniej flance.

Nie ma jednak żadnych przesłanek ani dowodów, że obecne polskie władze wywarły istotny wpływ na decyzje Szczytu.

A 13 lipca 2016 w Siedzibie Głównej NATO zbierze się Rada NATO-Rosja.

szczyt

https://oko.press/slodko-kwasny-szczyt-nato-warszawie-2/

WTOREK, 12 LIPCA 2016

Magierowski: Niektórym polskim mediom bardzo zależało, by słowa Obamy przykryły rzeczywisty sukces szczytu NATO

12:31
xMarek-Magierowski-700x342.jpg.pagespeed.ic.M8NiwYw4wB

Magierowski: Niektórym polskim mediom bardzo zależało, by słowa Obamy przykryły rzeczywisty sukces szczytu NATO

Dyrektor biura prasowego prezydenta, pytany w audycji 300POLITYKI w RDC o reakcje na słowa – głównie ze strony polskich mediów – prezydenta Obamy o TK na szczycie NATO, stwierdził:

„Niektórym polskim mediom bardzo zależało właśnie na tym, by słowa Baracka Obamy przyćmiły rzeczywiste efekty i sukces tego szczytu. Dla niektórych mediów te wypowiedzi stały się ważniejsze, niż to, co faktycznie się wydarzyło. A na tym szczycie podjęto tak wiele istotnych decyzji – dla Polski, Europy Środkowo-Wschodniej i NATO – że nawet kilkanaście zdań Obamy nie może przykryć tego sukcesu. Jestem przekonany, że za te 10, 15, 20 lat nikt nie będzie pamiętać, kto był w czasie szczytu NATO prezydentem USA, Polski, szefem MON, ale wszyscy będą pamiętać, że dzięki ustaleniom szczytu NATO w Warszawie amerykańscy żołnierze będą stacjonowali w Polsce (…) Temat TK został podjęty w ostatnich 5 minutach rozmowy obu prezydentów, podczas gdy rozmowa trwała prawie godzinę”

– Cieszę się, że są jeszcze w Polsce publicyści, którzy potrafią rozkładać proporcje; podjęto na tym szczycie tak wiele ważnych decyzji, że tych kilka zdań Obamy nie są w stanie tego przykryć – powtórzył Marek Magierowski, dodając, że doszło „do niezrozumiałej histerii niektórych gazet i portali”. – Nie mnie komentować emocjonalne reakcje publicystów – mówił rzecznik PAD-a.

11:23

Budka: Nie byłoby kompromitacji Polski i połajanek ze strony prezydenta USA, gdyby PiS przyjął naszą propozycję

Jak mówił dziś na briefingu w Sejmie Borys Budka:

„Nie potrzebujemy nowej ustawy, żeby PBSz wykonała swój konstytucyjny obowiązek i opublikowała wyrok, a prezydent zaprzysiągł legalnie wybranych sędziów. Nie byłoby kompromitacji Polski na arenie międzynarodowej i połajanek ze strony prezydenta USA, gdyby przyjęto w ub. tygodniu naszą propozycję w związku z ustawą o TK. Ale PiS nie słucha niczego. Nie bierze pod uwagę Komisji Weneckiej. To w jej opinii zwrócono uwagę na to, jakie działania powinien podjąć PiS. Opinie międzynarodowa nie dała się nabrać PiS-owi”

08:55
petru9brx

Petru o słowach Obamy: „Troska” w języku dyplomacji oznacza obsztorcowanie

– Prezydent Obama powiedział w języku dyplomatycznym, że Amerykanie są bardzo zaniepokojeni, że sprawa TK jest ważna, że ważne są wartości demokratyczne, tj. jak niezależne sądownictwo, wolne media, państwo prawa. Na konferencji prasowej z PAD-em jego słowa były daleko idącym obsztorcowaniem. „Troska” to w języku dyplomacji obsztorcowanie – mówił dziś w radiowej Trójce Ryszard Petru, nawiązując do słów Obamy o TK.

300polityka.pl

Mocny list Magdy Jethon do Krzysztofa Ziemca: Nie mogę uwierzyć, że godzisz się firmować te świństwa

Magda Jethon napisała mocny list do Krzysztofa Ziemca.
Magda Jethon napisała mocny list do Krzysztofa Ziemca. Fot. TVP

„Co do pozostałych członków zespołu ‚Wiadomości’ nie mam złudzeń” – tłumaczy Magda Jethon swoją decyzję o napisaniu listu do Krzysztofa Ziemca. Wyraża nadzieję, że tylko on może „sprzeciwić się nieuczciwym praktykom stosowanym przez TVP”.

Redaktor naczelna portalu Koduj24, związanego z Komitetem Obrony Demokracji, przypomina, że z Krzysztofem Ziemcem znają się od lat, pracowali razem w radiowej Trójce. I pomimo, że mieli różne poglądy, współpraca układała się dobrze. – Uważałam Cię zawsze za rzetelnego dziennikarza, a przede wszystkim za przyzwoitego i uczciwego człowieka –pisze Magda Jethon do twarzy głównego programu informacyjnego TVP.

Dziennikarka zwraca uwagę, że Ziemiec jest jej ostatnią nadzieję, bo „co do pozostałych członków zespołu „Wiadomości” nie ma złudzeń”. Do napisania listu skłonił ją sobotni materiał o lokalu, który KOD wynajmuje od miasta. W oparciu o artykuł „Faktu” zarzucono organizacji, że wzięła udział w przekręcie, bo władze Warszawy z PO wynajęły lokal po zaniżonej cenie.

– Krzysiu, nie mogę uwierzyć, że godzisz się firmować te świństwa. Czy ktoś w końcu powie STOP? Za parę lat władza się zmieni, zostanie zła pamięć i zwykły wstyd – pisze Jethon. – Masz przecież spory dorobek. Szkoda go. Nie wierzę, żeby człowiek, który napisał książkę „Warto być dobrym”, dobrowolnie chciał służyć złu! – kończy była dyrektor Trójki.

mocny

naTemat.pl

Kijowski: Przeciwnicy rządu są zastraszani

Mateusz Kijowski

– Z tego co słyszałem, sondaże są coraz mniej wiarygodne, bo wielu ludzi boi się odpowiadać – powiedział w programie #RZECZoPOLITYCE lider KOD Mateusz Kijowski.

 

Prowadzący program red. Jacek Nizinkiewicz zapytał gościa o to, co zapamiętał z wystąpienia prezydenta Baracka Obamy podczas szczytu NATO. Kijowski najpierw skrytykował publiczną telewizję, która jego zdaniem nierzetelnie przetłumaczyła słowa prezydenta Stanów Zjednoczonych. – To, że odwołał się do naruszeń demokracji w Polsce – powiedział Kijowski. Dodał, że słuchał przemówienia w oryginale.

Kijowski przekonywał, że zagraniczni politycy znają dokładnie sytuację wokół TK i rozumieją wszystkie niuanse. Pytany o spotkanie z Madeleine Albright, byłą sekretarz stanu USA, powiedział, że zna ona doskonale sytuację Polski. – Nie było to wprost zaplanowane – mówił, że nie liczył, iż przekaże ona prezydentowi Obamie to o czym z nią rozmawiał.

O co pytała Albright? – Przede wszystkim o sytuację wokół demokracji. Pytała jakie są naruszenia zasad, jakie ustawy, co się dzieje z mediami – wymieniał Kijowski.

Lider KOD powiedział, że działania Kaczyńskiego i wielu polityków PiS są inspirowane. – Nie mam wątpliwości, że wiele działań Kaczyńskiego jest na rękę Putinowi – mówił Kijowski.

Gość programu bagatelizował sondaże, w których cały czas wysokie poparcie ma PiS. – Z tego co słyszałem sondaże są coraz mniej wiarygodne, bo wielu ludzi boi się odpowiadać – powiedział Kijowski. Mówił również, że ludzie boją się przychodzić na demonstracje KOD, bo są zastraszani przez pracodawców. – Co do tego nie ma wątpliwości – mówił Kijowski, pytany czy przeciwnicy partii rządzącej są zastraszani.

Najbliższe wydarzenia organizowane przez KOD obejmą rocznice: porozumienia sierpniowego i powstanie KOR. Kijowski powiedział, że jeśli szef MON Antoni Macierewicz miałby się pojawić na obchodach, to nie widziałby w tym niczego złego. – Nie mam nic przeciwko temu, znam go 40 lat, wielokrotnie się spotykaliśmy. W 1992 roku spotkaliśmy się po raz ostatni na weselu mojej kuzynki – powiedział Kijowski. Dodał, że Macierewicz jest niemal jego wujkiem.

Kijowski zdementował informację, że KOD wynajmuje w PKiN biuro za 200 zł. – To nieprawda, płacimy ok. 1000 zł plus VAT– mówił Kijowski.

– Wszystko płacę regularnie. Nie wiem dlaczego jestem jedyną osobą, którą pyta się o sprawy osobiste – powiedział Kijowski, pytany czy spłaca alimenty.

przeciwnicy

rp.pl

Zdjęcie czarnoskórej kobiety protestującej przeciwko brutalności policji obiegło cały świat. „Jak Statua Wolności”

Michał Wachnicki, 12.07.2016

Iesha L. Evans, pielęgniarka, matka 5-latka z Nowego Jorku. W letniej sukni w pełni spokojna naprzeciw opancerzonych i uzbrojonych po zęby białych funkcjonariuszy - Baton Rouge, Louisiana, USA, 9 lipca. Wykonaną przez fotoreportera agencji Reuters fotografię okrzyknięto symbolem protestów czarnoskórej Ameryki przeciwko brutalności policji

Iesha L. Evans, pielęgniarka, matka 5-latka z Nowego Jorku. W letniej sukni w pełni spokojna naprzeciw opancerzonych i uzbrojonych po zęby białych funkcjonariuszy – Baton Rouge, Louisiana, USA, 9 lipca. Wykonaną przez fotoreportera agencji Reuters fotografię okrzyknięto… (JONATHAN BACHMAN / REUTERS)

Symbolem protestów czarnoskórej Ameryki przeciwko brutalności policji stało się zdjęcia kobiety, która stoi niewzruszona wobec trzech ciężko uzbrojonych funkcjonariuszy. W internecie zostało udostępnione już setki tysięcy razy.

W czwartek wieczorem podczas protestów w Dallas w Teksasie czarnoskóry Micah Johnson, nazywany przez amerykańskie media snajperem, zastrzelił pięciu białych policjantów . W czasie negocjacji z władzami powiedział, że chce zabijać „jak najwięcej białych, szczególnie funkcjonariuszy”. Protesty w Dallas i zabójstwo policjantów były reakcją na zabicie przez policję dwóch czarnoskórych mężczyzn w Minnesocie i Luizjanie.

Dzień wcześniej na przedmieściu St. Paul w Minnesocie, w Falcon Heights, policjant zastrzelił 25-letniego Philando Castilego, a w Baton Rouge w Luizjanie od kul policjantów zginął czarnoskóry Alton Sterling.

Od tego czasu w tych miastach trwają wielkie protesty czarnoskórej ludności przeciwko brutalności policji. W sobotę wieczorem i niedzielę nad ranem 102 demonstrantów aresztowano w St. Paul. Również ponad stu protestujących zatrzymano w Baton Rouge. Policja twierdzi, że protestujący w St.Paul i Baton Rouge obrzucali funkcjonariuszy kamieniami oraz koktajlami Mołotowa.

W obu miastach aresztowani to głównie aktywiści ruchu Black Lives Matter (Życie czarnoskórych ma znaczenie), który od dwóch lat piętnuje pochopne używanie broni palnej przez policjantów. Od tego czasu wzrosła liczba zabójstw Afroamerykanów przez funkcjonariuszy podczas zatrzymań. Działacze afroamerykańscy twierdzą, że policjantami powodują uprzedzenia rasowe.

Tragiczne wydarzenia w Luizjanie, Minnesocie i Teksasie są od paru dni głównym tematem mediów w USA. W komentarzach pisze się o groźbie „wojny rasowej”, a sytuacja staje się coraz bardziej napięta.

Zdjęcie okrzyknięto symbolem protestów

Tym większe wrażenie robi spokój, z jakim na fotografii wykonanej w Baton Rouge w czasie protestów stoi czarnoskóra kobieta. To Iesha L. Evans, pielęgniarka i matka 5-latka z Nowego Jorku. Na zdjęciu stoi w letniej sukni, naprzeciwko uzbrojonych po zęby funkcjonariuszy policji. W kontraście do nich, ona wygląda na posągowo stateczną, a nawet – jak komentują powszechnie internauci – wydaje się odpychać ich samą swoją postawą.

Zdjęcie, które wykonał fotograf Reuters Jonathan Bachman, już zostało okrzyknięte symbolem protestów, porównuje się je do słynnego zdjęcia mężczyzny stojącego naprzeciw czołgów na placu Tiananmen 4 czerwca 1989 roku, lub „do czarnej Statui Wolności”:

Jak mówi autor zdjęcia, wkrótce po wykonaniu fotografii Evans została aresztowana przez policję. Później ona sama napisała na Facebooku, że „żyje i wszystko z nią dobrze”.

Obama apeluje o spokój

We wtorek prezydent USA Barack Obama uda się do Dallas, gdzie wygłosi przemówienie w czasie ekumenicznej uroczystości w hołdzie pięciu policjantom zabitym w czwartek w czasie protestów po śmierci Afroamerykanów w czasie policyjnych interwencji.

Rzecznik Białego Domu Josh Earnest oświadczył, że Obama uda się do Dallas na zaproszenie burmistrza Mike’a Rawlingsa.

Atak na policjantów w Dallas położył się cieniem na pobycie Obamy na warszawskim szczycie NATO i jego wizycie w Hiszpanii. Wizyta w Hiszpanii została skrócona, aby prezydent mógł wcześniej wrócić do kraju.

W niedzielę w Madrycie Obama ponowił apele o spokój po informacjach o aresztowaniu w USA ponad 200 uczestników demonstracji w nocy z soboty na niedzielę.

– Przemoc wobec policjantów jest przestępstwem i musi być karana – zaznaczył po spotkaniu z premierem Mariano Rajoyem. Podkreślił, że większość amerykańskich policjantów dobrze wykonuje swoje obowiązki, a przedstawianie ich w niekorzystnym świetle nie przyczyni się do reformy wymiaru sprawiedliwości, postrzeganego powszechnie jako niesprzyjający mniejszościom.

Obama wezwał do powściągliwości także służby, apelując, by „organizacje policyjne z szacunkiem odnosiły się do frustracji” odczuwanych w społecznościach, których przedstawiciele padają ofiarą brutalności policji. – W interesie funkcjonariuszy policji jest, by te społeczności im ufały – oznajmił.

– Utrzymanie szczerego, poważnego i pełnego szacunku dialogu ułatwi mobilizację amerykańskiego społeczeństwa na rzecz faktycznych zmian – powiedział dziennikarzom.

Zobacz także

 

wyborcza.pl

Andrzej Sapkowski z prestiżową World Fantasy Award za całokształt twórczości. Jak George R.R. Martin, Pratchett czy Borges

yes, 11.07.2016

Fot. Lukasz Giza / AG

Andrzej Sapkowski, autor m.in. „Wiedźmina”, w październiku odbierze w Stanach jedną z trzech najważniejszych nagród w świecie literatury fantastycznej.

To wyróżnienie tym większe, że Sapkowski otrzyma World Fantasy Award w kategorii Lifetime Achievement Awards, czyli za osiągnięcia życia.

Nagrody za całokształt otrzymują nie tylko pisarze zasłużeni dla rozwoju fantastyki naukowej i fantasy – choć otrzymywali je też autorzy niekojarzący się jednoznacznie z tymi gatunkami – ale także redaktorzy czy wydawcy. W tym roku nagrodę przyznano także pośmiertnie Davidowi G. Hartwellowi – krytykowi, wydawcy, wybitnemu redaktorowi, autorowi antologii.

W ubiegłych latach laureatami byli m.in. Jorge Luis Borges, Italo Calvino, Stephen King, Terry Pratchett czy George R.R. Martin.

World Fantasy Awards wręczane są podczas World Fantasy Convention od 1975 r. – co roku w innym mieście Stanów Zjednoczonych lub Kanady (jeden konwent miał też miejsce w Wielkiej Brytanii). To najbardziej prestiżowe nagrody dla autorów fantastyki obok nagród Hugo i Nebula.

Jaką statuetkę otrzyma Andrzej Sapkowski?

Wiadomość o nagrodzie dla Sapkowskiego ogłoszono wraz z podaniem listy nominowanych do nagród za 2015 r. w siedmiu kategoriach: powieści, opowiadania, noweli, antologii, kolekcji, artysty, nagrody specjalnej dla profesjonalisty oraz nagrody specjalnej dla amatora.

Tegoroczna impreza odbędzie się 27-30 października w Columbus w stanie Ohio.

Nagrodą do ubiegłego roku była statuetka z nieco karykaturalnym wizerunkiem H.P. Lovecrafta. Organizatorzy pod wpływem protestów pisarzy argumentujących, że autor „Zewu Cthulhu” był „zadeklarowanym rasistą”, zrezygnowali z niej. Na razie nie wiadomo, jak będzie wyglądać nowa statuetka.

Andrzej Sapkowski oprócz wielu polskich nagród dwukrotnie otrzymywał także Europejską Nagrodę Science Fiction (1996, 2010). Jest też laureatem międzynarodowej Nagrody im. Davida Gemmella (2009).

Zainteresowaniu prozie Sapkowskiego służy wielki sukces wydanej w maju 2015 r.gry „Wiedźmin 3: Dziki Gon”. Jest to najczęściej nagradzana gra komputerowa w historii. W samym 2015 r. sprzedano 20 mln egzemplarzy gier z serii „Wiedźmin” produkowanych przez warszawskie studio CD Projekt.

Książki Andrzeja Sapkowskiego w formie ebooków są dostępne tutaj >>

Zobacz także

 

wyborcza.pl

Anne Applebaum: Prezes Kaczyński mnie inspiruje

Maciej Stasiński, 12.07.2016

Anne Applebaum

Anne Applebaum (fot. MACIEJ ZIENKIEWICZ)

„Washington Post” opublikował tekst o cenzurze przemówienia Baracka Obamy w TVP, bo poprzednio ocenzurowano prezydenta USA w Chinach. W krajach sojuszniczych to było do tej pory nie do pomyślenia – mówi Anne Applebaum.

Obama skrytykował „dobrą zmianę” czy nie? Ambasada USA publikuje oficjalne tłumaczenie wystąpienia prezydenta >>>

MACIEJ STASIŃSKI: Jarosław Kaczyński („Rzeczpospolita” z 11 lipca) oskarżył panią i pani męża Radosława Sikorskiego, że dyktujecie „New York Timesowi”, by pisać o nim i polskim rządzie jako o klonie Putina. Co pani na to?

ANNE APPLEBAUM: Uprzednio prezes Kaczyński powiedział, że to przeze mnie prezydent Obama nie umówił się na dłuższą rozmowę z prezydentem Andrzejem Dudą. Miło być uznawaną za tak wpływową osobę.

Obawiam się, że pan Kaczyński nie rozumie, jak działa prasa na świecie. Światowe media opisywały to, co się w Polsce działo przez ostatnie 25 lat, jak kwitły polska demokracja i gospodarka. Nic więc dziwnego, że psucie tej demokracji od czasu powołania rządu PiS jest uważnie śledzone przez prasę w USA, Wielkiej Brytanii, Francji i Niemczech. Nie jestem w stanie kontrolować tego, co się pisze o Polsce.

W dodatku Kaczyńskiemu wszystko się myli. Komentarz redakcyjny, gdzie go porównano do Putina, był w „New York Timesie”, a ja nie mam z nim nic wspólnego. Piszę dla konkurencyjnego „Washington Post”, ale nie jestem tam w kierownictwie redakcji i nie decyduję o tym, co ta gazeta publikuje. Ze szczytu NATO w Warszawie „Washington Post” opublikował korespondencję Michaela Birnbauma o cenzurze przemówienia Baracka Obamy w TVP, która była dla mnie zaskoczeniem. Ale historia była chwytliwa, bo poprzednio ocenzurowano prezydenta USA w Chinach. W krajach sojuszniczych to było do tej pory nie do pomyślenia.

Z Birnbaumem nie rozmawiałam. W czasie szczytu nie było mnie w Warszawie. Byłam przez dwa tygodnie na wsi polskiej.

Siedziała pani na wsi, ale dyktowała Madeleine Albright i dziennikarzom, co mają mówić i pisać. Są telefony i maile.

– No jasne. To znaczy, że pani Albright i amerykańscy dziennikarze nie mają własnego rozumu? Pan Kaczyński musi znaleźć wytłumaczenie dla swoich zwolenników. Potrzebuje do tego kozłów ofiarnych i teorii spiskowej. Wybrali sobie mnie i mojego męża. Prawda jest taka, że od czasu wyborów nadal niczego większego o Polsce nie napisałam. Zwlekam, ale w końcu napiszę. Prezes Kaczyński mnie inspiruje.

Pani to jeszcze napisała cenne i ciekawe rzeczy, i dobre dla Polski – mówi Kaczyński. Ale ten pani mąż…

– Mój mąż od roku jest poza polskim rządem, ale skoro jesteśmy tacy wpływowi, to może PiS powinien wreszcie zacząć słuchać dobrych rad? Pan Kaczyński nie rozumie świata. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, gdzie mnie zaczepia, mówi też, że jego rząd potrzebuje dobrej agencji PR, żeby dbała o reputację rządu. Żaden PR ani pudrowanie wizerunku nie pomoże władzy, która zaprzecza prawdzie i rzeczywistości. Agencji i kampanii wizerunkowych potrzebują dyktatury i reżimy typu Arabii Saudyjskiej czy prezydenta Putina. Wydają miliony i nic im to nie pomaga. Kaczyńskiemu też nie pomogą. Problemem jest nie zły PR, ale to, co władza PiS robi.

Prezes Kaczyński mówi, że czyta i ceni moje książki. Moja ostatnia książka „Za żelazną kurtyną” jest opisem stalinizacji Europy Środkowej po drugiej wojnie światowej. Miała być świadectwem tego, jak łatwo jest zniszczyć demokrację i społeczeństwo obywatelskie. Są rozdziały o propagandzie, o zafałszowywaniu historii i szukaniu wrogów wewnętrznych. Mam nadzieję, że prezes czytał ją jako przestrogę, a nie jako poradnik.

Zobacz także

applebaum

wyborcza.pl

 

Odtajnione recenzje Muzeum II Wojny. Zgodnie z zamówieniem PiS są miażdżące. Bo wojna ma „hartować człowieka”

Krzysztof Katka, Gdańsk, 12.07.2016

Radziecki czołg T-34/85, który jako jeden z kilku największych eksponatów stanął we wnętrzu muzeum jeszcze w trakcie budowy. Miał być pokazywany na wystawie stałej, w podziemnej części budynku

Radziecki czołg T-34/85, który jako jeden z kilku największych eksponatów stanął we wnętrzu muzeum jeszcze w trakcie budowy. Miał być pokazywany na wystawie stałej, w podziemnej części budynku (JAN RUSEK)

„Muzeum niesie głównie przesłanie o wyjątkowym nieszczęściu, jakim jest wojna. Nie ma eksponowanych cech pozytywnych, takich jak patriotyzm, ofiarność, poświęcenie” – na takiej opinii opiera się atak PiS na Muzeum II Wojny w Gdańsku.

PiS od początku był krytycznie nastawiony do Muzeum II Wojny Światowej tworzonego od wielu lat w Gdańsku przez grupę wybitnych historyków z inicjatywy Donalda Tuska. Gdy powstał rząd PiS, jednym z pierwszych celów ministra kultury Piotra Glińskiego było przejęcie kontroli nad placówką. Podstawą miały być trzy tajemnicze recenzje zamówione przez resort, krytyczne wobec koncepcji wystawy. Jest ona gotowa w 80 proc. Ma być otwarta w 2017 r.

Minister Gliński odmówił jednak ujawnienia recenzji. Dokumenty otrzymał pod koniec zeszłego tygodnia prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, który wystąpił o nie w trybie ustawy o informacji publicznej.

Recenzja na podstawie spisu treści

Okazało się, że autorami recenzji są dziennikarz Piotr Semka oraz historycy prof. Jan Żaryn, senator PiS, i dr Piotr Niwiński, profesor Uniwersytetu Gdańskiego, który był członkiem komitetu poparcia Jarosława Kaczyńskiego w 2010 r. Recenzje są druzgoczące, co nie jest niespodzianką, skoro Żaryn i Semka od 2008 r. krytykowali założenia ekspozycji muzeum. Minister Gliński wiedział więc, jakie recenzje otrzyma, jeszcze przed ich zamówieniem.

Recenzenci oceniali 75-stronicowy program wystawy, który napisali prof. Paweł Machcewicz, prof. Rafał Wnuk, dr Piotr Majewski i dr Janusz Marszalec. Program powstał po kilku latach prac koncepcyjnych z udziałem wielu wybitnych historyków. Uwzględniono w nim opinie i ekspertyzy, które wydawali m.in. prof. Norman Davies, prof. Timothy Snyder, prof. Włodzimierz Borodziej i prof. Władysław Bartoszewski.

Misją muzeum, jak czytamy w programie, jest pokazanie II wojny jako największego kataklizmu XX wieku. Jeden z głównych celów to pokazanie światu doświadczenia wojennego Polski i podkreślenie, że padła ofiarą dwóch agresorów. Narracja ma się skupiać na losach jednostek, społeczności i narodów.

– Program jest streszczeniem wystawy, zaledwie ułamkiem całości. To jak ocenianie książki na podstawie spisu treści. Gdybyśmy wiedzieli, że ministerstwo zamierza zamówić recenzje, to dostarczylibyśmy sześć-siedem tysięcy stron dokumentów – mówi prof. Rafał Wnuk. – Tak się nie stało i dlatego 90 proc. zarzutów jest nietrafionych. Wynikają one z niewiedzy, co zamierzamy pokazać.

Żaryn zarzuca pseudouniwersalizm

Prof. Jan Żaryn pisze w recenzji, że „polski punkt widzenia na historię II wojny światowej został » zasypany «pseudouniwersalizmem, jakąś wersją historii powszechnej. Bohaterem zbiorowym stała się zła wojna i jej skutki. Ten przekaz (.) jest tak ogólny, że aż infantylny”. Żaryn chciałby też, żeby wystawa przedstawiała Polaków jako „katolików i patriotów”.

– Od początku chcieliśmy pokazać wojnę jako doświadczenie globalne. Chcieliśmy pokazać, czym była dla zwykłego człowieka. To nie miała być opowieść z perspektywy wielkich polityków, generałów i marszałków – odpowiada prof. Rafał Wnuk.

Piotr Semka ocenił, że przedstawianie cierpień ludności cywilnej nie powinno być argumentem przeciwko pokazaniu historii militarnej w szerszym zakresie. Konkluzja: „Koncepcja spełnia oczekiwania na polską opowieść o II wojnie światowej tylko w ograniczonym stopniu. Ekspozycja wymaga znaczącego przerobienia”.

– Wojna była potwornym kataklizmem. Bardzo wyraźnie zostanie opowiedziane, kto odpowiada za jej wybuch i straszliwy charakter – wyjaśnia prof. Wnuk. – Dla widza będzie jasne, że pierwszą ofiarą była Polska, dowie się, że polscy żołnierze walczyli najdłużej, skutki polityczne wojny odczuwaliśmy do końca lat 80.

Semka uznaje za prawdziwy skandal „niewyodrębnienie osobnej przestrzeni dla rzezi Polaków na Wołyniu”. W rzeczywistości losy Polaków na Wołyniu zostaną pokazane na wystawie – na przykładzie wiosek Ostrówek i Wola wraz z przejmującymi relacjami osób, które przeżyły masakrę.

Mało „hartowania człowieka”

Dr Niwiński napisał, że wystawa „niesie głównie przesłanie o wyjątkowym nieszczęściu, jakim jest wojna. Pokazuje przede wszystkim jej negatywne aspekty. Nie ma natomiast eksponowanych cech pozytywnych, takich jak patriotyzm, ofiarność, poświęcenie (.). Wojna to nie tylko fizyczne zniszczenia (.), ale także zmiany postaw ludzkich”.

Zarzuca wystawie braki w ukazywaniu „hartowania człowieka”. Chciałby zobaczyć szlachetne pobudki, „które wyzwalają ekstremalne okoliczności”. „Najwłaściwsze byłoby podsumowanie całości przekazu znanym sformułowaniem z czasów PRL – Nigdy Więcej Wojny”. Wątek polski jest zdaniem Niwińskiego zbyt rozproszony, nie widać zaangażowania Polaków na wszystkich frontach wojny. Brakuje mu porównania polskich wysiłków z zaangażowaniem innych państw, zaś komunizm w zasadzie nie został przedstawiony negatywnie.

– Te słowa wynikają z nieporozumienia lub nieuważnej lektury dokumentów – komentuje prof. Wnuk. – Prezentujemy przykłady pozytywnych bohaterów, natomiast nie zgadzamy się z pomysłem przedstawiania wojny jako okresu hartowania się charakterów. Nie chcieliśmy pokazać straszliwych wydarzeń wojennych w stylu „Czasu honoru 2” czy „Czterech pancernych i psa”. Bardzo jednoznacznie zestawiamy nazizm i komunizm. Komunizm i ZSRR traktujemy dokładnie tak jak III Rzeszę.

Prof. Wnuk zwraca uwagę, że Niwiński krytykował projekt wystawy za linearną narrację, zaś Semka za to, że nie jest chronologiczna. – Te zarzuty się wykluczają i oba są nietrafione. Pierwsza część ekspozycji ma charakter chronologiczny, a później – gdy mówimy o okupacji – opowieść nabiera charakteru tematycznego. Natomiast po roku 1941 wracamy do opowieści chronologicznej – mówi. Wyraża nadzieję, że minister kultury nie zamieni recenzji w zapisy cenzorskie zamykające wystawę przed jej otwarciem.

Jak powstawało muzeum

Pod koniec 2007 r. premier Donald Tusk powiedział w wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, że wolałby upamiętnić wypędzenia w ramach Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. W tamtym czasie Niemcy przygotowywali projekt budowy Centrum przeciw Wypędzeniom w Berlinie. Początkowo miało to być wspólne polsko-niemiecko przedsięwzięcie. Założenia Tusk przedstawił kanclerz Merkel. Ostatecznie strona niemiecka nie włączyła się do budowy, a w Berlinie nie powstało Centrum przeciw Wypędzeniom.

Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku miało kosztować ok. 300 mln zł, otwarcie planowano na wrzesień 2014 r. Obiekt powstał na podmokłym gruncie nad Motławą, co zwiększyło koszty o ponad 100 mln zł, a termin otwarcia przesunął się na początek 2017 r.

Muzeum kieruje historyk prof. Paweł Machcewicz. Nowemu ministrowi kultury nie udało się go odwołać, bo według statutu muzeum odwoływanie przed końcem kadencji należy do kompetencji Rady Powierniczej. Minister nie mógł też wymienić Rady, aby ta już w nowym składzie odwołała kierownictwo MIIWŚ.

W kwietniu minister Gliński ogłosił więc plan połączenia MIIWŚ z nowo powołanym przez jego resort Muzeum Westerplatte. Instytucją przejmującą miało być Westerplatte. Skutkiem byłoby powołanie nowej instytucji, w której już by nie było prof. Machcewicza i jego współpracowników. Zaprotestowali historycy w kraju i na świecie. W efekcie minister kultury ogłosił, że trwają konsultacje i nie jest przesądzone, które muzeum będzie stroną przejmującą.

Trzymiesięczny okres konsultacji kończy się 6 sierpnia. To oznacza, że w poniedziałek 8 sierpnia MIIWŚ może przestać istnieć w dotychczasowej formie i placówką zaczną rządzić osoby wskazane przez ministra Glińskiego. Kierownictwo wybrane przez PiS zapewne zmieni elementy wystawy stałej. Trudno też sobie wyobrazić, aby gościem na otwarciu był Donald Tusk. f

Kim są tajni recenzenci Glińskiego

Piotr Semka
Prawicowy dziennikarz publikujący m.in. w „Do Rzeczy” i „Rzeczpospolitej”.

Prof. Jan Żaryn
Senator PiS, historyk, prof. nauk humanistycznych. Przed wyborami zapowiadał „ofensywę polityki historycznej”. Portalowi Prawy.pl mówił: „Jestem jak najbardziej zwolennikiem koncepcji Międzymorza Bałtyk – Morze Czarne – Adriatyk jako obszaru narodów i państw szukających własnych interesów wspólnych, przed wiecznie żywym zagrożeniem nie tylko historycznego paktu Ribbentrop-Mołotow”. Sojusz tych państw miałaby wzmacniać „prawda historyczna”.

Dr Piotr Niwiński
Historyk, kierownik Zakładu Nauki o Bezpieczeństwie Uniwersytetu Gdańskiego. Członek komitetu poparcia Jarosława Kaczyńskiego w 2010 r. Rok później wszedł w skład Instytutu Polskiej Racji Stanu 2010 im. Lecha Kaczyńskiego powołanego przez PiS. Specjalizuje się w historii polskiego podziemia, współpracuje z Klubami „Gazety Polskiej”. Organizuje rajdy piesze szlakiem żołnierzy 5. Wileńskiej Brygady AK. Na uczestników organizowane są zasadzki przypominające zagrożenie ze strony NKWD.

Zobacz także

semka

wyborcza.pl