Wellman, 27.03.2017

Paweł Wroński

Waszczykowski – Clouseau dyplomacji światowej. Czyli jak uznać przywódców 27 państw za oszustów

27 marca 2017

Witold Waszczykowski

Witold Waszczykowski (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Clouseau w filmowej serii „Różowa Pantera” nieustannie się kompromitował, ale ostatecznie osiągał sukces. Minister Waszczykowski kraj, którego politykę zagraniczną tworzy, po prostu kompromituje.

Niedyplomata minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski oświadczył niedyplomatycznie w TVN24, że wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej został sfałszowany. Swoją opinię oparł na „analizach prawnych” (na konferencji wymienił jako jednego z autorów Jacka Czaputowicza). Według niego wybór można podważyć, ponieważ Polska nie otrzymała prawa, by przedstawić własnego kandydata, a głosowanie faktycznie nie miało miejsca, gdyż nie użyto formuły „kto jest za, kto przeciw”, lecz „kto jest przeciw”.

W pośpiechu opinię swojego szefa zdezawuował w Radiu ZET wiceminister Konrad Szymański. Stwierdził, że nie ma podstaw do podważania wyboru Tuska. W podobnym tonie wypowiedział się wicemarszałek Senatu Adam Bielan, zdystansował się też prezydencki minister Krzysztof Szczerski. Sam minister zaczął się z niej w końcu rakiem wycofywać.

Jednak, jak mówią komentatorzy sportowi, wynik poszedł w świat. I ten świat już wie, że polski minister spraw zagranicznych uważa najważniejszych przywódców Europy za oszustów.

Zobacz też: Waszczykowski podważa słowa prezesa? „Wybór Tuska był fałszerstwem”

Szef polskiego MSZ zapewne ocenia, że uznanie za fałszerzy kanclerz Angeli Merkel, prezydenta Francji Francois Hollande’a, premier Wielkiej Brytanii Theresę May i 24 innych przywódców wzmocni pozycję Polski. Mocno osłabioną kompromitującym wynikiem głosowania nad przedłużeniem kadencji Donalda Tuska, gdy okazało się, że PiS jest w Europie wyobcowane. Ja mam co do tego jednak poważne wątpliwości.

Zapewne przywódcy światowi już przywykli do ekstrawaganckich wypowiedzi Waszczykowskiego, który uważa, że projekt europejski to idea wegetarian i cyklistów, że przywódcom europejskim zależy, by po marksistowsku przerobić Europę na mieszankę ras i kultur, oraz wynajduje nowe kraje, jak San Escobar. Nie wszystko jednak da się tak łatwo wyjaśnić tym, że szef MSZ chce być dostrzeżony jak żółty kostium pani premier na ostatnim szczycie UE w Rzymie.

>> Sondaż: Platforma dogania PiS. Partia Kaczyńskiego wpada w tarapaty

Podczas niedawnego forum polsko-brytyjskiego Waszczykowski, korzystając z barwnej metaforyki, usiłował wyjaśnić, jaką rolę on oraz brytyjski minister spraw zagranicznych Boris Johnson odgrywali na Ukrainie. Najpierw uznał, że byli niczym Simon & Garfunkel, ale doszedł do wniosku, że lepszym porównaniem jest Starsky i Hutch. Ja zastanawiam się, jaką rolę odgrywa Witold Waszczykowski w polityce europejskiej. I przychylam się do tezy, że brawurowo odgrywa rolę inspektora Jacques’a Clouseau z cyklu „Różowa Pantera”, który cofnął francuską kryminalistykę do epoki kamienia łupanego.

Z jedną wszak różnicą. Clouseau nieustannie kompromitował się, ale ostatecznie osiągał sukces. Minister Waszczykowski kraj, którego politykę zagraniczną tworzy, kompromituje. Jego ostatni sukces wyraża się w liczbach: 1 do 27.

Sławomir Nitras u Brudzińskiego, a ten na pielgrzymce
 

Poseł Platformy Obywatelskiej  Sławomir Nitras mimo pozbawienia go przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego części diety poselskiej wykonuje swoją pracę posła, bo taki glejt mu dali wyborcy.

Wyborcy chcą, aby twardo bronił praworządności, demokracji, by potrafił zachować się stanowczo, ale nie agresywnie. Powinno być oczywiste, ale czy jest? Joachimowi Brudzińskiemu ktoś zapaskudził farbą  drzwi i wejście do jego biura poselskiego w Szczecinie, Nitras pobiegł ze ścierką, środkami czyszczącymi i wodą, aby naprawić szkody.

W Polsce obchodzono uroczystości 60. lecia podpisania Traktatów Rzymskich, nigdzie nie było pisowskich polityków, schowali się po kościołach, jak Andrzej Duda w Piotrkowie Trybunalskim. Nitras zatroskał się jeszcze raz Brudzińskim, ziomalem, acz z przeciwnej partii.

Przy czyszczeniu jego miejsca pracy pewnie zauważył, że Brudziński jak jego koledzy partyjni wywieszają flagi Polski i PiS, a nie jak nakazywałaby nasza przynależność – flagi Polski i Unii Europejskiej. Póki co Polska należy do Unii Europejskiej, a nie do PiS.

Nitras więc udał się do biura Brudzińskiego i to w dniu, w którym  Brudziński powinien mieć dyżur poselski. Przyszedł w poniedziałek w samo poludnie – jak nakazuje nasza natura kmicicowsko-kowbojska – wchodzi, a Joachima nie ma (acz nie wiem, czy są po imieniu).

A gdzie jest prawa ręka Kaczyńskiego? Otóż nie ma zaskoczenia, jest na pielgrzymce. Tyle tych pielgrzymek w naszym katolickim kraju, iż skapować się, jaka i dokąd zmierza – trzeba być nie lada wagabundą. Zawsze jednak pielgrzymka kończy się klęczeniem i krzyżem. Taki jej urok. Dla polityków PiS krzyż ma jeszcze jeden urok z epoki kamienia łupanego – maczugi.

Nitras tym się nie zraził, wręczył szefowi biura poselskiego PiS flagę europejską, aby „zastąpiła flagę PiS”. – Wierze, że ta flaga zawiśnie w miejscu tej flagi PiS – mówił Nitras. Pracownik Brudzińskiego wpadł w dżentelmeński ton Nitrasa i chciał posłowi PO „w imieniu wyborców PiS” wręczyć flagę Polski, ale Nitras na takie dictum był przygotowany, bo miał ze sobą biało-czerwoną flagę.

Czy to jeszcze jedna poszlaka, że PiS chce nas wyprowadzić z Unii Europejskiej? Oczywiście, że tak, bo chcą pożenić nasz kraj ze swoja partią. Miarka się przebrała, co widać w sondażach i zamuleniu takich polityków, jak Witold Waszczykowski. Jak muł upiera się, że Donald Tusk został wybrany na szefa Rady Europejskiej za pomocą fałszerstwa.

PONIEDZIAŁEK, 27 MARCA 2017

Waszczykowski o Tusku: Naukowcy przekonują nas, że ten wybór był niewłaściwy

12:57

Waszczykowski o Tusku: Naukowcy przekonują nas, że ten wybór był niewłaściwy

Witold Waszczykowski na briefingu odniósł się do swoich porannych słów nt. wyboru Donalda Tuska:

„Nawiązywałem dzisiaj rano do wypowiedzi opublikowanych chociażby w tygodniku „Do Rzeczy” prof. Jacka Czaputowicza, który nawiązywał do m.in. jednego z artykułów traktatu, zgodnie z którym, gdyby go zastosowano, to wybór powinien wyglądać inaczej. Są więc takie ekspertyzy. Oczywiście nie ma żadnych politycznych decyzji, aby z tych ekspertyz skorzystać, natomiast one funkcjonują. Naukowcy przekonują nas, że ten wybór był niewłaściwy. Faktycznie, jeśli się spojrzy na decyzję rady, to takie formalne głosowanie się nie odbyło. Dlatego, że prezydencja maltańska nie dopuściła polskiego kandydata, który był formalnie zgłoszony, zastosowała tutaj odmienną procdurę. Uznała, że dopuszczenie polskiego kandydata może nastąpić tylko w drodze konsensusu, a dopuściła innego, który nie został dopuszczony poprzez konsens, a zastosowano czy próbowano zastosować większościowe głosowanie. Takiego głosowania też nie było, bo zapytano, kto jest przeciw tej kandydaturze i oczywiście zgłosiła się pani premier, natomiast dalszych pytań czy procedury głosowania nie zastosowano. Czyli nie zapytano, kto jest za i kto się wstrzymał od głosu. Stąd tłumaczenie często przez opozycję, że Polska została przegłosowana 27:1, jest niewłaściwe, bo takie głosowanie się nie odbyło. Do tego się odnosiłem, iż mamy zastrzeżenia do tej procedury. Są wypowiedzi naukowców, znawców prawa europejskiego, którzy twierdzą, żę można by to zakwestionować. Natomiast oczywiście nie ma żadnej politycznej decyzji w tej sprawie. Uważamy, że kwestia Tuska jest kwestią – z politycznego punktu widzenia – drugo czy trzeciorzędną. Należy walczyć o swoje prawa i stanowisko w UE”

 300polityka.pl

MINISTERSTWO ROZWOJU LECZENIA HOMOSEKSUALIZMU

Polska zostanie pewnie wyrzucona z UE. Ostatecznie, w ilu krajach w Ministerstwach Rozwoju wręcza się nagrody za leczenie homoseksualizmu?

Dobra zmiana w Ministerstwie Rozwoju. Ktoś mógłby pomyśleć, że resort wicepremiera Mateusza Morawieckiego zajmować się będzie wspieraniem szeroko pojętej przedsiębiorczości i absorbowaniem funduszy unijnych. Ale rozwój ekonomiczny to za mało. Jeśli chcemy prawdziwego rozwoju, a nie tylko imitacyjnego, to musimy postawić również na rozwój moralny. Pewnie właśnie dlatego w Ministerstwie Rozwoju odbyła się gala wręczenia nagród „Prawda-Krzyż-Wyzwolenie”. Statuetki wręczono po raz pierwszy, otrzymały je osoby i instytucje realizujące idee księdza Franciszka Blachnickiego, założyciela Oazy. Następnym razem, gdy będziecie chcieli czegoś od Ministerstwa Rozwoju, zastanówcie się najpierw, czy realizujecie idee jakiegoś księdza. Bo jeśli nie, to nie wiem, czy rzeczywiście zależy wam na rozwoju Polski, czy jej wyzysku i demoralizacji.

Za „wprowadzenie w życie narodu Katolickiej Nauki Społecznej Kościoła” wyróżniona została premier Beata Szydło. Radio Maryja została odznaczone za „wieloletnie wspieranie idei Krucjaty Wyzwolenia Człowieka”. Nie mogło też oczywiście zabraknąć nagrody dla „już prawie że błogosławionego” profesora Bogdan Chazan. Za „niezłomną obronę życia nienarodzonych” oraz zmuszanie matek do rodzenia, a dzieci do cierpienia. Choć nie wiem, czy o tym wspomnieli. Najbardziej jednak podoba mi się nagroda dla lubelskiego ośrodka Odwaga, zajmującego się leczeniem homoseksualizmu. Bardzo odważnie, zważywszy że tzw. terapia konwersyjna to bzdura, a w środowisku naukowym panuje pełny konsensus, że takie praktyki są nieskuteczne, szkodliwe i sprzeczne z etyką terapeutyczną. Jednak gdzie naukowiec nie da rady, tam katolika pośle. Wiara czyni cuda. A przynajmniej potrafi robić wodę z mózgu. Co zresztą też jest naukowo udowodnione. Tym się właśnie zajmują księża i terapeuci w lubelskim ośrodku, więc nie wątpliwie należy im się jakaś statuetka. Ale powinna to być raczej nagroda Darwina.

Gdzie naukowiec nie da rady, tam katolika pośle.

Twórca terapii konwersyjnej Richard Cohen, lubiany i szanowany w Polsce amerykański psychoterapeuta, twierdzi, że jest byłym homoseksualistą, a także, że dzięki jego terapii można zmienić orientację z homoseksualnej na heteroseksualną. Wypowiadając się w Sejmie RP mówił: „homoseksualizm zawsze jest symptomem niewyleczonych ran z dzieciństwa i niezaspokojonej potrzeby miłości”. Co prawda nauka ma tutaj inne zdanie. American Counseling Association wyrzuciło Cohena za wielokrotne naruszenie etyki. Nie przyjęłoby go nawet Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, które podpisało się pod twierdzeniem: „Propagowanie terapii polegających na korekcie, konwersji czy reparacji orientacji homo- czy biseksualnej w kierunku wyłącznie heteroseksualnej jest niezgodne ze współczesną wiedzą na temat seksualności człowieka i może zaowocować poważnymi niekorzystnymi skutkami psychologicznymi dla osób poddawanych tego typu oddziaływaniom”. Ale katolicy wierzą w nawet dziwniejsze rzeczy i żadna nauka nie będzie im mówić, że nie. A że przy okazji niszczą ludzi? Cóż, krucjaty krzyżowe rzadko mogą się obyć bez ofiar.

Odwaga chwali się na swojej stronie, że „proponuje pomoc duchową i terapeutyczną osobom o niechcianych skłonnościach homoseksualnych oraz ich rodzinom”. Co prawda, czytając zamieszczone na stronie świadectwa, odnoszę wrażenie, że bardziej pomaga homofobicznym rodzinom i innym bliskim, którzy nie potrafią zaakceptować w rodzinie geja czy lesbijki. Poza relacjami rodziców, znajdujemy też świadectwo Krzysztofa i Kamili, którym udało się stworzyć małżeństwo i spłodzić dzieci. „Jezus zwyciężył świat. Alleluja!”, kończy swojej wspomnienie Krzysztof, a ja się jednak trochę o niego martwię, bo zastanawiam się, na jak długo Jezus może zwyciężać świat. Ostatecznie już nawet papież Franciszek coraz cieplej się wypowiada o homoseksualistach. Społeczne nauki Kościoła nie są aż tak niezmienne, za jakie lubią uchodzić. Niewykluczone, że wraz z odpływem wiernych, Kościół zdecyduje się jednak sięgnąć po tych wyznawców, których aktualnie tak skutecznie zniechęca, odrzuca, a nierzadko wręcz prześladuje ze względu na ich orientację seksualną. Co wtedy zrobi Odwaga i Krzysztof z dwójką dzieci i żoną, gdy jednak przekona się, że to, co mu tyle lat wmawiali w ośrodku, to ściema? Co, jeśli sam się o tym za jakiś czas przekona?

Jednak pewnie jeszcze zanim się to stanie, Polska zostanie wyrzucona z UE. Ostatecznie, w ilu krajach w Ministerstwach Rozwoju wręcza się nagrody za leczenie homoseksualizmu? Obawiam się, że w żadnym. Nasi europarlamentarzyści mogą sobie głosować przeciwko rezolucji ws. ochrony przed dyskryminacją, ale w UE nie ma zgody na dyskryminację ludzi z powodu ich orientacji seksualnej, więc jeśli nam się to nie podoba, to chyba musimy się zapisać do Unii Rosyjskiej. Co prawda trochę dziwi mnie wstrzymanie się od głosu takich obrońców praw człowieka jak Michał Boni, Jerzy Buzek, Danuta Hübner (po burzy w mediach zmieniła decyzję), Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, Barbara Kudrycka czy Róża Thun, ale pewnie boją się, że ksiądz ich nie wpuści do kościoła, gdyby zagłosowali za. Prawa księdza w Polsce są ciągle prawami człowieka. Podobnie zresztą polski Episkopat jest mądrzejszy od papieża, więc nie zdziwię się, jeśli zdecyduje się na jakąś schizmę, gdyby Watykan okazał się zbyt postępowy. Póki co jednak homofobia w Kościele trzyma się mocno, co świetnie pokazuje przejmująca książka Krzysztofa Charamsy Kamień węgielny. Mój bunt przeciw hipokryzji Kościoła, która pod koniec kwietnia ukaże się nakładem naszego wydawnictwa.

Polska zostanie pewnie wyrzucona z UE. Ostatecznie, w ilu krajach w Ministerstwach Rozwoju wręcza się nagrody za leczenie homoseksualizmu?

Otwierający uroczystość minister Henryk Kowalczyk podkreślał, że „powinno być czymś normalnym, że tego typu gale odbywają się w rządowych gmachach. Instytucje rządowe służą dobru, a Ruch Światło-Życie jest samym dobrem”. Co prawda minister chyba nie bardzo uważał na religii, tudzież przy innych wizytach w kościołach. Samym dobrem jest tylko Bóg. Ludzie są grzeszni, podobnie tworzone przez nich instytucje. Jeśli jednak minister uważa, że ośrodek Odwaga, to samo dobro, a instytucje rządowe mają służyć dobru, to czy nie powinny robić tego bardziej aktywnie? Organizacja gali, to trochę za mało. Może jakieś dotacje dla firm leczących z homoseksualizmu? Ostatecznie nic nie działa tak dobrze, jak wolny rynek, zasilany publicznymi pieniędzmi. Jestem pewien, że dzięki wsparciu funduszy unijnych nasi biznesmeni chętnie zajmą się także tą działką. Trzeba będzie, co prawda, trochę nakłamać przy ich przyznawaniu, bo UE na leczenie homoseksualizmu nie da. Ale może wystarczy napisać, skrótowo, że chodzi o wsparcie psychologiczne dla Polaków? Na taki cel UE pewnie da z pocałowaniem ręki, bo chyba już tam zauważyli, że nawet najwybitniejsi przedstawiciele naszego narodu bywają odrobinę psychicznie niestabilni. I pilnie jest im potrzebna pomoc.

PONIEDZIAŁEK, 27 MARCA 2017

Nitras w biurze Brudzińskiego z flagą UE, a Brudziński na pielgrzymce

12:50

Nitras w biurze Brudzińskiego z flagą UE, a Brudziński na pielgrzymce

Biuro poselskie wicemarszałka Joachima Brudzińskiego z PiS w Szczecinie odwiedził w południe poseł PO Sławomir Nitras. Przyjął go szef biura poselskiego PiS, który tłumaczył, że wicemarszałek przebywa na pielgrzymce. Nitras mówił, że odwiedza Brudzińskiego w dniu poselskim, kiedy powinny odbywać się dyżury.

Poseł PO wręczył szefowi biura poselskiego PiS flagę europejską, by jak mówił „zastąpiła flagę PiS”. – Wierze, ze ta flaga zawiśnie w miejscu tej flagi PiS – mówił Nitras.

Szef biura PiS chciał się zrewanżować Nitrasowi, wręczając – jak mówił- „w imieniu wyborców PiS” flagę Polski, ale Nitras miał ze sobą swoją biało-czerwoną flagę.

Jak mówił Nitras podczas spotkania w biurze Brudzińskiego:

– Od 13 lat Polacy dumnie wywieszają obok biało-czerwonej również flagę europejska. Unia jest wspólnota wolnych, demokratycznych i równych narodów. Pomogła rozwiązać wiele naszych problemów, a żadnego nie stworzyła. Podważanie obecności w Unii to narażanie Polski na niebezpieczeństwo. Na wielu instytucjach w Polsce biało-czerwonej towarzyszy flaga europejska. Tak jest również na moim biurze poselskim. Na biurach posłów PO. Na biurach posłów PiS, bialo-czerwonej towarzyszy flaga PiS-u.  To jest prawdziwy wybór.  Albo Polska pisowska albo Polska europejska. Polska europejska jest wspólna. Nie jest partyjna.  Symbolicznie przekazuje europejska flagę posłowi Brudzinskiemu. Niech Polska Europejska nas połączy. A lojalność partyjna niech zostanie zastąpiona przez lojalność europejska. Gwaranta bezpieczeństwa Polski i Polaków. Wierze, ze ta flaga zawiśnie w miejscu tej flagi PiS. 

PONIEDZIAŁEK, 27 MARCA 2017

Szczerski: W sensie formalno-prawnym sprawę wyboru Tuska uznajemy za zamkniętą i sugerujemy, aby do niej nie powracać

11:41

Szczerski: W sensie formalno-prawnym sprawę wyboru Tuska uznajemy za zamkniętą i sugerujemy, aby do niej nie powracać

Uznajemy sprawę sprawę formalną wyboru przewodniczącego Tuska za zamkniętą i sugerujemy, żeby do tej sprawy w sensie politycznym już nie wracać – mówił Krzysztof Szczerski na briefingu w Lublanie. Jak dodał: – W sensie formalno-prawnym uznajemy sprawę za zamkniętą i sugerujemy, aby do tej sprawy nie powracać.

11:35

Prezydent Legionowa o referendum: Mam nadzieję, że inne samorządy podwarszawskie też oddadzą głos suwerenowi

Jak mówił prezydent Legionowa Roman Smogorzewski:

„Mieszkańcy nie dali sobie wmówić, że poprzez stworzenie kolejnej administracyjnej struktury wszystkie problemy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zostaną rozwiązane. Nie dali się też oszukać, że da się stworzyć system komunikacyjnej na większym terytorium za większe pieniądze. Nie dali się kupić wizją tańszego wspólnego biletu. Nie dali się też oszukać, żę tego projektu nie ma, bo prawda jest taka, że projekt jest, leży w Sejmie. W piątek została uruchomiona strona konsultacyjna tego projektu i wojewoda mazowiecki organizuje spotkania, które nazywa konsultacjami wokół tego projektu. Mieliśmy tylko 2 tygodnie czasu, żeby dotrzeć do mieszkańców z informacją. Udało się to zrobić i myślę, że mieszkańcy bardzo jednoznacznie pokazali, bo niespotykana przy referendum lokalnym frekwencja, ponad 46%. Myślę, że tym wynikiem mieszkańcy Legionowa powiedzieli PiS-owi, że nie można tak prowadzić polityki, że nie można oszukiwać mieszkańców, że przez te 16 miesięcy rząd PiS ignorował i lekceważył Polki i Polaków i tak po prostu nie można robić, bo mieszkańcy jako jedyni – decyzją wojewody – mieli możliwość zabrać i tak jednoznacznie opowiedzieli się przeciwko takiej, a nie innej propozycji, która została złożona przez posłów nie z Warszawy, tylko z całego kraju”

Mam nadzieję, żę zgodnie z zapowiedziami przedwyborczymi rząd PiS będzie słuchał Polaków i mieszkańców Legionowa. Mam też nadzieję, że inne samorządy podwarszawskie, które wahały się czy uda się osiągnąć frekwencję, pójdą tą drogą i też oddadzą głos narodowi i suwerenowi, bo to on powinien decydować o tak ważnych sprawach – dodał.

Frekwencja w referendum w Legionowie wyniosła 46,72%. 94,27% głosujących opowiedziało się przeciwko przyłączeniu ich miasta do metropolii warszawskiej.

11:18

Tomczyk: Złożymy pilną interpelację do Waszczykowskiego po to, aby opinia publiczna mogła poznać treść tych ekspertyz

– Dzisiaj wypowiedź odnośnie sfałszowanych wyborów na przewodniczącego RE mówi nie byle kto, bo mówi szef polskiego MSZ. Nie możemy tego tak zostawić. Trzeba zadać kluczowe pytania do ministra: czy Witold Waszczykowski posługując się tak haniebnymi przykładami i frazami, miał upoważnienie rządu i premier Szydło? Czy premier wiedziała o tym, że minister Waszczykowski podważa legalność wyboru Donalda Tuska wtedy, kiedy była na szczycie i podpisywała deklaracje? – mówił Cezary Tomczyk na briefingu w Sejmie. Jak mówił dalej:

„Dzisiaj złożymy pilną interpelację do ministra Waszczykowskiego po to, aby opinia publiczna mogła pozostać treść tych ekspertyz. Po to, aby dowiedzieć się, czy minister spraw zagranicznych posługiwał się tylko swoim zdaniem, czy też zdaniem polskiego rządu i zgodą pani premier na to, aby podważać legalny wybór przewodniczącego Tuska”

– Trzeba powiedzieć jasno: dość kompromitacji. Polska i polski rząd naprawdę wytrzymały już bardzo dużo, ale Polska jako kraj nie jest w stanie wytrzymać więcej. To obniża naszą pozycję, naszą rangę i psuje nasze relacje ze wszystkimi sąsiadami i członkami UE – dodał Tomczyk.

10:46

Karczewski: Na pewno wynik referendum w Legionowie jako poważni politycy weźmiemy pod uwagę

Na pewno wynik tego referendum jako poważni politycy weźmiemy pod uwagę, bo wiem, jaki jest wynik. Chciałbym, żeby w Polsce pewne kwestie, sprawy odbywały się za pomocą referendów. Przypomnę, że referendum o odwołanie prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, które były bojkotowane przez PO i przypomnę referendum, do którego doszło w wyniku działań prezydenta Komorowskiego, w którym wzięło udział 7% obywateli. Na pewno PiS bierz pod uwagę również i wyniki tego referendum – mówił Stanisław Karczewski na briefingu, komentując wynik referendum w Legionowie.

10:44

Karczewski o wyborze Tuska: Nie chce się wypowiadać, czy jest ważny czy nie. Ten wybór już jest, to za nami

Nie chce się wypowiadać, czy jest ważny czy nie ważny [wybór Donalda Tuska]. Został dokonany ten wybór. Ten wybór już jest, to za nami. Najważniejsze, o czym mówiłem, jest dbałość o te procedury, które są przed nami, o to, żeby zwrócić uwagę na to, że wybory powinny być transparentne. Nie powinno się dokonywać wyborów na ważne stanowiska w zaciszach gabinetów, tylko one powinny być transparentne i to będziemy dbali, polski rząd i premier Szydło będzie dbała – mówił Stanisław Karczewski na briefingu.

10:38

Karczewski: Nigdy nie uważałem żadnego polityka za ciepłego, zimnego

Nigdy nie uważałem i nigdy nie uważam żadnego polityka za ciepłego, zimnego. Moja wypowiedź dotyczyła zupełnie i była wypowiedziana w pewnym ciągu zadawanych pytań. Sama rozmowa była bardzo dobra i była o wszystkich tematach, które chciałem poruszyć i ona była bardzo pożyteczna i otwierała taką możliwość i szansę na to, że Białoruś skieruje swoje zainteresowania polityczne w stronę Europy, UE i Polski, że ta nasza współpraca będzie dobra, że rozwiążemy pewne ważne problemy, o których również rozmawiałem. To, co się działo na Białorusi, jest bardzo złe. Potępiam to, nie zgadzam się z tym, stąd moje stanowisko – mówił Stanisław Karczewski na briefingu.

10:30

Karczewski: Wybór Tuska pokazuje, że procedury w UE nie są doskonałe i powinno się nad nimi pracować

Wybór Donalda Tuska na ważne stanowisko w UE pokazuje, że procedury nie są doskonale i to pokazuje, że powinno się mocno pracować nad tymi procedurami tak, aby były przejrzyste i transparentne. Sytuacja, w której doszło właściwie do przedłużenia kadencji przewodniczącemu, odbyło się na zasadzie zadanego pytania, czy ktoś jest przeciwko. Ponieważ nie był to nasz kandydat, polski rząd miał innego kandydata, więc przedstawił nasze stanowisko, natomiast czy to było głosowanie czy nie, czy to była aklamacja czy wybór przez milczącą większość 27 szefów rządów, tego nie wiem. Większą wiedzę ma minister Waszczykowski, natomiast z całą pewnością ten wybór pokazuje, że należy dokonać zmian w procedurze wyboru tak, żeby te wybory były bardziej transparentne i żeby nie dochodziło do takich sytuacji w których reprezentuje nas czy zarządza KE człowiek, który dziwnie się zachowuje – mówił Stanisław Karczewski na briefingu. Jak dodał, mówi tylko o przyszłości, a to, co się wydarzyło, to ocena między premier a ministrem Waszczykowskim.

Magda Mikołajczyk: Zielony Felek spod Wilna

Magdalena Mikołajczyk*, 24 marca 2017

Izydor Możejko z żoną Marią w 60. rocznicę ich ślubu

Izydor Możejko z żoną Marią w 60. rocznicę ich ślubu (Fot. Marta Mleczak)

Usłyszałem odbezpieczanie broni, jak wtedy, na wzgórzu, pod szkołą. Wszystko, co sobie wtedy przypomniałem po rosyjsku, to przekleństwa. Kląłem bez opamiętania, krzyczałem na nich. Zadziałało

* O co chodzi w Akademii Opowieści?

* Wyślij zgłoszenie konkursowe

* Zapoznaj się z REGULAMINEM

Mówiłem, że trzeba było pieszo iść – zaczął podenerwowany. – A teraz jest taki korek, że do najbliższych świateł zatrzymamy się dwadzieścia jeden razy!

– O, ho, ho! – fuknęła z drwiną. – Dwadzieścia jeden razy! Matematyk się znalazł!

– To licz! – odpowiedział.

– A coś ty, zdurniał? Nie mam co robić?

Bo pewno nie umiesz! Poproś dzieci, to policzą!

Patrzyłam to na prawo, to na lewo, jak na meczu tenisowym, mimo że jechaliśmy małym fiatem i siedzieli naprawdę blisko siebie. Byłam mała i w głowie po prostu liczyłam.

– Patrzcie go, jaki mądry! Ty to masz wszystko policzone! – nie przestawała go drażnić.

– Siedem! – liczył, zatrzymując się z impetem, na jaki stać było „malucha”.

Zatrzymaliśmy się dwadzieścia jeden razy. Liczyłam, choć od początku byłam pewna, że się nie pomylił.

***

„Mieszkaliśmy we wsi pod Wilnem. Zawsze lubiłem się uczyć. Zdałem do Gimnazjum im. Adama Mickiewicza w Wilnie jako drugi. Pierwszy był syn wileńskiego lekarza, a drugi ja, z Duniłowicz.

Kiedy 1 września mama poszła ze mną na pociąg, żeby mnie odprowadzić w dorosłość, do miasta, dróżnik spytał, czy się nie boi. ‚A czego?’ – zapytała zadziwiona, choć z pewnością trochę o mnie drżała. ‚A, bo dziś zaczęła się wojna’. Był rok 1939

Poszedłem do gimnazjum wiejskiego.

Mieliśmy bardzo dobrą klasę, niewielką, ale koledzy byli mili. Kiedy przyszli Rosjanie, ustawili nas wszystkich na wzgórzu, w rzędzie, tyłem. Kazali położyć ręce na głowach. Potem padły strzały. I dzieci. Zastrzelili wszystkich Żydów. Musieliśmy ich wziąć na taczki i zakopać. Taka ładna Rachela była, czarne oczy miała, piękne. Lubiłem te dzieci. To byli moi koledzy i koleżanki. Siedmioro zabili. Jeden z nas ładował ich na taczki, drugi kopał dół, trzeci wrzucał, kolejny zakopywał. Nie płakaliśmy. Teraz dopiero mogę.

Jak transport zabierał nas na roboty do Niemiec, też ze szkoły, to moja siostra pobiegła po mamę. Przez okno w wagonie zobaczyłem w oddali tylko biegnącą w moją stronę rozpacz w chustce. Wyciągała ręce w moją stronę. Ja nie mogłem, było za ciasno. Nigdy więcej nie spotkałem mamy.

W Niemczech było mi dobrze. Moi gospodarze dbali o mnie. Pracowałem uczciwie i rzetelnie. Oni też nie chcieli, żeby tak było. Był tam malutki, dwuletni Helmut, a moja gospodyni była w ciąży. Długo po wojnie te dzieci, już jako dorośli, mnie odnalazły i przyjechały przeprosić i podziękować. Żeby się z nimi porozumieć, nauczyłem się niemieckiego. Angielski znałem, ale oni nie. To się nauczyłem. Znam łacinę, to jestem w stanie nauczyć się każdego języka. Łacina to matematyka.

Miałem 18 lat, kiedy wracałem z Niemiec. Nie miałem nic. Pociągiem przyjechałem jakoś do Polski. W wagonie znaleźli mnie rosyjscy żołnierze. Usłyszałem odbezpieczanie broni, jak wtedy na wzgórzu, pod szkołą. Wszystko, co sobie wtedy przypomniałem po rosyjsku, to przekleństwa. Kląłem bez opamiętania, krzyczałem na nich. Zadziałało. Schowali broń i zaprowadzili mnie do dowódcy. Tam już sobie przypomniałem rosyjski i wytłumaczyłem, skąd się tu wziąłem. Dał mi kilogram cukru, to było wszystko, co miał i wszystko, co jadłem przez najbliższe dni.

Pociągami chciałem dojechać do domu. Tylko że były już nowe granice, a ja miałem dokumenty polskie, a tam był już ZSRR. Nie wpuścili. Znów wsiadłem w pociąg, pojechałem do Warszawy, wysiadłem, zobaczyłem fabrykę i spytałem czy mnie przyjmą do pracy. Przyjęli. Mieszkałem u ludzi, których poznałem w pociągu.

Zacząłem się uczyć. Wtedy zdałem maturę, a w zasadzie dwie – małą i dużą. Ktoś mnie wprowadził w błąd i powiedział, że po małej mogę iść na studia. Nie mogłem, więc zdałem dużą, żeby potem dostać się na matematykę. Uczyłem się sam. Zawsze lubiłem się uczyć. Każdego dnia, do tej pory, wymyślam sobie przed snem takie zadanie, którego nie jestem w stanie rozwiązać. Zasypiam. Kiedy się budzę, zapisuję wynik, a potem sprawdzam, czy dobry.

Kiedyś pojechałem do Dobiegniewa, tam poznałem Marysię. Miała siostrę, Monikę. Pomagałem przyszłemu teściowi w żniwach. Jak jechaliśmy z pola czy na pole, to graliśmy w karty bez kart. Każdy z nas pamiętał, co wyłożył.

Mówię kiedyś, że bym się chciał z Marysią ożenić. ‚Nie bierz Mańki, bierz Mońkę, Mońka lepsza’ – powiedział. Ale ja Mańkę kochałem. Wtedy wstydziłem się swojego imienia, więc się nie przedstawiałem, a że nosiłem zielony surdut, to wołali na mnie…

– Zielony Felek – dopowiedziała, zalewając herbatę. Mocną, madras, w szklance bez koszyczka, na spodku, jak zwykle.

A potem urodziły się Halina i Elżbieta. Nasze córki, a wasze mamy. Wykładałem w Akademii Rolniczej w Bydgoszczy, do emerytury. Miałem raz takiego studenta, co mu postawiłem dwóję i powiedziałem, że matematykiem nigdy nie zostanie. To się zawziął i został. Rysiu Sągajło. Do dzisiaj przychodzi do mnie w niedziele grać w szachy.

Doktorat zrobiłem w Poznaniu w 1974, Ewa już była, a Michał się rodził. Czasem zdarzało mi się do pracy założyć dwa różne buty, ale w zadaniu to się nigdy nie pomyliłem. Moja teza z pracy doktorskiej mi się przyśniła, to była bezwzględna zbieżność transformacji Fouriera. Potem, jak brakowało kartek, to rysowaliście po drugiej stronie, pamiętacie?”

Kiwalibyśmy głowami, gdyby kluchy w gardłach i trudna prawda tak nas nie sparaliżowały.

„Mówię wam to wszystko, bo niedługo umrę. Zabraknie mnie. Wam to niepotrzebne, ale mnie już też nie. Tak było. Magda mnie nauczyła takiej fraszki Sztaudyngera: ‚Nie zbudzę się pewnego ranka. Ot, spodziewana niespodzianka’. Bardzo ją lubię. I fraszkę, i Magdę. Wszystkich was kocham, moje wnuki. Ewę, Michała, Magdę i Martę. Całą czwórkę. Jesteście tacy różni.

Pamiętajcie zawsze, żeby robić w życiu rzeczy inteligentne”.

***

Mój dziadek, doktor Izydor Możejko, zmarł w wieku 83 lat. Zmarł tak, jak żył. Z godnością i klasą, w uprasowanej białej koszuli, spodniach w kant i szelkach. Z włosami zaczesanymi do tyłu. W swoim pokoju, swojej pracowni, ze swoimi książkami do matematyki, z niedokończoną partią szachów na biurku, z siedmioma językami, którymi władał, z radiem, do którego wstawał w nocy, by posłuchać wyjątkowych koncertów muzyki klasycznej, z kapciami ustawionymi równiutko przy tapczanie, na którym codziennie drzemał, i z zawieszonym na ścianie portretem swojej ukochanej Mańki.

Ja staram się żyć, spełniając jego prośbę.

Izydor Możejko

Izydor Możejko Fot. Marta Mleczak

Magdalena Mikołajczyk – aktorka kabaretowa, blogerka. Grała w formacjach Szum i Słoiczek po Cukrze. Prowadzi bloga „Matko Jedyna”, na którym we wzruszający i zabawny sposób opowiada o swoim macierzyństwie. Od niedawna prezentuje krótkie, błyskotliwe filmy na portalu Gazeta.pl. Jej parodia reklamy środka przeciwbólowego była w ub. roku hitem internetu, ma ponad 6 mln odsłon.

Konkurs z nagrodami
Kim jest najważniejszy człowiek w twoim życiu?
Stałeś się dzięki niemu lepszy, mądrzejszy, bardziej wartościowy. Kim on jest, co dla ciebie znaczy?

Opowiedz nam o nim, razem napiszmy jego historię. Może to właśnie twój bohater będzie tak interesujący, że pozna go cała Polska. Daj mu szansę, zasługuje na to.

Serwis: Akademia Opowieści

Wojciech Maziarski

Beata Szydło nauczy Europę kłamać?

27 marca 2017

Premier rządu PiS podpisuje deklarację rzymską

Premier rządu PiS podpisuje deklarację rzymską (Alessandra Tarantino (AP Photo/Alessandra Tarantino))

Co by się stało, gdyby PiS, tak jak postuluje Jarosław Kaczyński, przepisał w Polsce francuską ustawę o mediach? Nic by się nie stało.

Aż musiałem się uszczypnąć, gdy usłyszałem, jak premier Beata Szydło oświadczyła przed podpisaniem Deklaracji Rzymskiej, że Unia musi spełniać cztery warunki, z których jednym jest jednolity rynek.

Niepojęte. Jak można domagać się jednolitego rynku, w tym samym czasie prowadząc politykę tzw. repolonizacji, czyli renacjonalizacji i rugowania z Polski obcego kapitału?

Jednolity rynek oznacza, że wszyscy uczestnicy życia gospodarczego traktowani są jednakowo, bez względu na miejsce zarejestrowania firmy. Jednolitym rynkiem jest np. Polska, bo przedsiębiorcy z Pomorza i Podkarpacia funkcjonują według tych samych reguł.

Unia Europejska powoli zmierza w tym kierunku, choć droga przed nią jeszcze dość daleka. Niemniej udało się już wprowadzić zasadę, że w każdym kraju członkowskim przedsiębiorca z innego kraju Unii może prowadzić działalność oraz sprzedawać swoje towary i usługi tak samo jak przedsiębiorca krajowy. To dlatego mój sąsiad budowlaniec, gdy w Polsce zabrakło dla niego roboty, mógł zarejestrować działalność gospodarczą w Niemczech. Teraz utrzymuje rodzinę, bo remontuje mieszkania i układa glazurę tamtejszym klientom. Jeśli zapowiadana przez rząd Szydło polityka „repolonizacji” się powiedzie, zapewne straci to źródło zarobków, bo unijni partnerzy odpowiedzą pięknym za nadobne.

Jednym z obszarów, na których władza chce doprowadzić do „repolonizacji”, są media. PiS wprost mówi, że zamierza wyrzucić z Polski niemieckich właścicieli gazet oraz nadawców TV. Jarosław Kaczyński precyzuje, że w tym celu chce się oprzeć na francuskich przepisach uniemożliwiających koncentrację kapitału w mediach. „Właściwie nie trzeba nic wymyślać, wystarczy przepisać francuską ustawę” – mówi.

Prezes PiS dyskretnie przemilcza jednak to, że francuskie prawo z 1986 r. wprowadziło antymonopolowe ograniczenia w wydawaniu nowych koncesji na nadawanie, lecz nie działało wstecz, tzn. nie zmusiło właścicieli już istniejących stacji do pozbycia się udziałów. Nie mówi także tego, że francuskie ograniczenia dotyczą właścicieli gazet, radia i telewizji, ale już nie czasopism czy portali internetowych.

I co najważniejsze, Kaczyński ukrywa przed opinią publiczną, że francuskie ograniczenia dla zagranicznych właścicieli mediów nie obejmują obywateli i firm z Unii Europejskiej. Właśnie dlatego, że UE jest jednolitym obszarem gospodarczym, firmy unijne są traktowane na równi z francuskimi.

Co zatem by się stało, gdyby PiS, tak jak postuluje Jarosław Kaczyński, przepisał w Polsce francuską ustawę?

Nic by się nie stało. Ani jedna redakcja nie zmieniłaby właściciela. Kaczyński tego nie wie? A może wie, tylko robi ludziom wodę z mózgu?

Polska będzie pokazywać kierunki, dokąd powinna zmierzać Unia Europejska – oświadczyła Beata Szydło po podpisaniu Deklaracji Rzymskiej. Czyżby miała na myśli to, że Unia powinna oszukiwać obywateli?

Ludwik Dorn

„Ole, ole, ole, Jarosławie K., my kochamy cię”

27 marca 2017

Miesięcznica smoleńska, 10.08.2016. Przemawia Jarosław Kaczyński

Miesięcznica smoleńska, 10.08.2016. Przemawia Jarosław Kaczyński (AGATA GRZYBOWSKA)

Niezarejestrowane zbiorowe wyrażanie wsparcia Jarosławowi Kaczyńskiemu może spełniać znamiona czynu zabronionego, ale żeby ukarać wspierających, sąd musiałby uznać kochanie prezesa PiS za szkodliwe społecznie.

Wejście w życie pisowskiej nowelizacji ustawy o zgromadzeniach, po jej uznaniu za konstytucyjną przez pisowski także Trybunał Konstytucyjny, stworzyło nową sytuację prawną i polityczną dla wolności obywatelskich. Wbrew pozorom uważam, że jest to sytuacja korzystna dla tych, którzy opierają się autorytarnym tendencjom obozu władzy. Władza postanowiła uderzyć w wolność zgromadzeń, sama ukształtowała pole bitwy, ale zrobiła to w sposób dla siebie niekorzystny. A skoro tak, to trzeba tę bitwę przyjąć z wielkimi szansami na wygraną.

Z formalnoprawnego punktu widzenia reglamentacja wolności zgromadzeń daje PiS przewagę. Decyzjami władzy publicznej, przede wszystkim dyspozycyjnych wobec PiS wojewodów, można w przypadku zgłoszonych manifestacji zakazać kontrmanifestacji, jeśli zwoływane są „w szczególności” w odległości mniejszej niż sto metrów od manifestacji, a zwłaszcza ochronie prawnej podlegają „manifestacje cykliczne”. Norma ma charakter pozornie ogólny i abstrakcyjny, ale nie ulega wątpliwości, że w warunkach polskich, a szczególnie warszawskich, chodzi o dwa przypadki: miesięcznic smoleńskich organizowanych przez PiS i Marszów Niepodległości organizowanych przez narodowców. Niepodporządkowanie się prawu, czyli organizacja niezarejestrowanego zgromadzenia i uczestnictwo w nim, rodzi odpowiedzialność z kodeksu wykroczeń. I tu jest pies pogrzebany, bo otwiera to pole do obywatelskiego nieposłuszeństwa.

Wyobraźmy sobie, dajmy na to, 10 maja – miesięcznicę smoleńską. Prezes Jarosław Kaczyński jak zwykle wspina się na drabinkę i jak zwykle w ramach „spotkania modlitewnego”, jak PiS przedstawia miesięcznicę, wygłasza przemówienie o targowicy, wrogach i zdrajcach. Zebrani pisowcy bardzo pobożnie się modlą, żeby tych zdrajców w ciężkich boleściach szlag trafił. Pod Kordegardą stoi grupa obywateli, którzy zwrócili się do władzy publicznej o zarejestrowanie zgromadzenia, którego celem jest wyrażenie emocjonalnego i moralnego wsparcia Jarosławowi Kaczyńskiemu i kierownictwu PiS. Pisowski wojewoda wydał zarządzenie zastępcze odmawiające rejestracji. Kontrmanifestanci nie pokrzykują: „Łajdaku (co jest publiczną zniewagą), ręce precz od grobów!”, ale na przykład chóralnie podśpiewują: „Ole, ole, ole, Jarosławie K., my kochamy cię”. Jedynym ich wykroczeniem jest udział w niezarejestrowanym zgromadzeniu.

Obóz władzy staje przed dylematem o charakterze politycznym: albo odwołać się do narzędzi legalnej represji przewidzianych ustawą, albo udać, że nic się nie dzieje.

Jeśli odwoła się do narzędzi represji, to musi wezwać kontrmanifestantów do rozejścia się, a jeśli się nie podporządkują, wylegitymować ich i ewentualnie zatrzymać, licząc się z tym, że będą oni stawiać bierny opór (wszystko to rejestrowane przez kamery telewizyjne), a następnie skierować do sądu rejonowego wnioski o ukaranie grzywną lub ograniczeniem wolności.

Zobacz też: Czy istnieje możliwość zakwestionowania wyroku TK w sprawie ustawy o zgromadzeniach? Rzecznik Praw Obywatelskich w „Temacie dnia”

I tu dochodzimy do punktu kluczowego. Artykuł 1 kodeksu wykroczeń stwierdza, że karze za wykroczenia podlega czyn zakazany ustawą, wykazujący znamiona szkodliwości społecznej. Niewątpliwie udział w niezarejestrowanym zgromadzeniu jest zakazany ustawą. Ale co ze szkodliwością społeczną? Jaka jest szkodliwość społeczna pokrzykiwania, że kocha się Jarosława K.? Przeprowadźmy eksperyment myślowy.

Dajmy na to, Sejm uchwala, a TK i prezydent akceptują, że czynem zabronionym jest wchodzenie na przejście dla pieszych lewą, a nie prawą nogą. Za wchodzenie lewą nogą grozi kara grzywny. Policja egzekwuje ten przepis i w końcu sprawa trafia do sądu rejonowego. Czy sąd orzeknie grzywnę, czy też stwierdzi popełnienie czynu zabronionego, ale z powodu braku znamion szkodliwości społecznej odstąpi od wymierzenia kary? Sądzę, że wybierze tę drugą możliwość. Jeżeli sądy będą orzekały zgodnie z prawem i zdrowym rozsądkiem, to jest wysoce prawdopodobne, że nie orzekną żadnej kary za niezarejestrowane zbiorowe wyrażanie emocjonalnego wsparcia Jarosławowi Kaczyńskiemu. Dotychczasowe batalie sądowe, które obóz władzy toczył w podobnych sprawach, wskazują na jego przegraną. PiS zostanie ośmieszony i ujawni się jego bezsilność.

Jeśli obóz władzy nie skorzysta z możliwości odwołania się do narzędzi represyjnych, także zostanie ośmieszony i także zostanie ujawniona jego bezsilność.

W obu przypadkach PiS na własne życzenie funduje sobie ciężką porażkę brzemienną w konsekwencje. Jedną z przyczyn trwałego związku z PiS jego najtwardszego elektoratu jest żywiona przezeń nadzieja, że po zdobyciu władzy partia ta wykorzysta możliwości państwa w celu degradowania i poniżania osób i środowisk, z którymi znajduje się w ostrym konflikcie o dystrybucję szacunku społecznego. Na razie PiS to czyni, ale tylko w słowach, a przecież słowo jest cieniem czynu. Jeżeli obóz władzy zacznie być postrzegany przez swoich najzagorzalszych zwolenników jako pies, który głośno szczeka, ale słabo kąsa, a nawet w ogóle ukąsić nie jest w stanie, mogą oni popaść w osłabiające morale zwątpienie. Związku ze swoją partią nie zerwą, ale stanie się on chłodniejszy emocjonalnie, co utrudnia potrzebne w polityce zabiegi mobilizacyjne.

Tak się składa, że najbliższa obchodzona pod rządami znowelizowanej ustawy o zgromadzeniach miesięcznica katastrofy smoleńskiej jest jednocześnie jej rocznicą. O ile obchodzenie miesięcznic uważam za chore, dziwaczne i groteskowe, o tyle ocena ta nie ma zastosowania do obchodów rocznic, które są czymś ważnym, cennym i zdrowym, nawet jeśli PiS od paru lat zawłaszczył przestrzeń przed Pałacem Prezydenckim. 10 kwietnia nie mam zamiaru się z pisowcami przepychać, w tym jednym dniu zapominam o obozie władzy, ale pamiętam o tych, którzy w katastrofie smoleńskiej zginęli, i oddaję im hołd pamięci na swój sposób. Dziesiątego każdego miesiąca innego niż kwiecień – to już inna sprawa.

*Ludwik Dorn – w PRL-u współpracownik KOR-u, zakładał pierwszy niezależny ośrodek badań społecznych. Współzałożyciel PiS, minister spraw wewnętrznych i wicepremier za pierwszych rządów PiS, potem marszałek Sejmu. W latach 2008-15 bezpartyjny poseł niezrzeszony

Dla potwierdzenia ekspertyz min Waszczykowskiego PIS będzie musiał się postarać wybrać cały skład Europ.Trybunału Spraw. Nie będzie łatwo.

PONIEDZIAŁEK, 27 MARCA 2017, 08:36

Halicki o wspólnym kandydacie opozycji w Warszawie: Widzę taką szansę

Nie sądzę [aby były samorządowe prawybory opozycji], jak by się to miało odbywać? Niezależnie od tego, oczywiście ważny jest cel i tym celem jest współpraca różnych środowisk ze sobą i wyłaniania takich kandydatów, którzy najbardziej są zdolni budować szeroką koalicję, współpracę. Drogą do wyłonienia tej współpracy jest też danie silnej legitymacji przez różne środowiska do budowania tego porozumienia – mówił Andrzej Halicki w rozmowie z Marcinem Zaborskim w Porannej rozmowie RMF FM. Jak dodał:

„Myślę, żę w wielu miejscach tak [będą wspólni kandydaci PO i Nowoczesnej]. Mam nadzieję, że też [wspólny kandydat w Warszawie]. Widzę taką szansę. To może być także kandydat spoza Platformy, ale myślimy o tym, żeby mieć jako Platforma silnych kandydatów, którzy będą zaakceptowani przez wiele różnych środowisk”

Wybierzemy takich kandydatów, którzy będą skutecznie będą mogli zastopować to, co jest największym zagrożeniem dla samorządu, czyli kandydaci z ramienia partii, która samorządu nie lubi, chce samorząd ubezwłasnowolnić i centralizować decyzje i środki, które samorząd przeznacza na cele społeczności lokalnych i działa w ich imieniu – dodał poseł PO.

08:26

Szymański: Polityczne możliwości kompromisu są ograniczone po stronie Warszawy. Nasze zaufanie zostało nadszarpnięte

– Polityczne możliwości są ograniczone. Na pewno po stronie Warszawy. Nasze zaufanie zostało nadszarpnięte. Tu nie chodzi o żadne emocje. Chodzi o to, że w każdej pojedynczej sprawie, to o kompromis będzie trudniej. Nie ma mowy o zadnym automatyzmie jeśli chodzi o procesy w UE – powiedział w „Gościu Radia ZET” Konrad Szymański.

08:23

Szymański o słowach Waszczykowskiego o fałszerstwie przy wyborze Tuska: Nie wiem, co mógł mieć na myśli

– Wszystko wskazuje na to, że wybór Donalda Tuska ma wady polityczne, ale wady prawnej nie widzę. Nie wiem, co mógł mieć na myśli minister Waszczykowski. Tryb [wyboru w ogóle jest słabo opisany. To jest absolutnie niecodzienna rzecz, że bez desygnacji państwa z którego kandydat pochodzi można wybrać na to stanowisko. To o czym mówię, czyli pogwłacenie zasady desygnacji, to jest zarzut natury prawnej. Gdyby ktoś bardzo chciał snuć takie rozważania, to miałby podstawy. W przypadku KE prawo desygnacji jest szanowane. Odnoszę się do procesu politycznego, który się zakończył. W moim przekonaniu nie ma podstaw by kwestionować prawnie wybór Tuska. Mamy wiele dokumentów, które pokazują ze mamy do czynienia ze specyficznym, różnym ususem. Wątpliwości prawne zawsze można podnieść – powiedział w rozmowie z Konradem Piaseckim w „Gościu Radia ZET” Konrad Szymański.

08:17

Halicki o referendum: To miażdżący wynik dla PiS-u. Nie wiem, czy Sasin zostanie dzisiaj powitany kwiatami w Sejmie

To miażdżący wynik dla PiS-u. Nie wiem, czy Jacek Sasin zostanie dzisiaj powitany kwiatami w Sejmie, bo przecież muszą powiedzieć, że to sukces, ale te 5 do 95 przy tak wysokiej frekwencji na „nie” dla projektu, który jest projektem związanym z manipulacją, zdobyciem władzy w nieuczciwy sposób. To głos suwerena, którego nie można zlekceważyć – mówił Andrzej Halicki w rozmowie z Marcinem Zaborskim w Porannej rozmowie RMF FM, komentując wynik referendum w Legionowie.

To zaskakująco wysoko frekwencja. Nie przypominam sobie, żeby w referendach w Polsce była tak wysoka frekwencja – mówił dalej poseł PO.

08:02

Waszczykowski o wyborze Tuska: Będzie można wytłumaczyć, że doszło do fałszerstwa

Jak mówił Witold Waszczykowski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24:

„Musieliśmy w pewnym momencie rozpocząć dyskusję o reformie UE. To się udało. Myśmy pokazali wtedy [przy wyborze szefa RE], że ta porażka wynikała z podwójnych standardów. Nie było głosowania nad Tuskiem, nie dopuszczono jednego z naszych kandydatów pod pretekstem, że musi być konsensus. Drugiego kandydata dopuszczono do głosowania większościowego. Tego głosowania nie było. Żeby pokazać te błędy, dwulicowość UE. Pokazaliśmy, że nie było głosowania nad Tuskiem. Zapytano, kto jest przeciw. Nie było pytania kto jest za, kto się wstrzymał, itd. Nie jest prawdą, że przegraliśmy 27:1, bo tych 27 krajów nie zapytano, kto jest za i kto się wstrzymał od głosu. Wykazaliśmy na tym tzw. głosowaniu, pseudogłosowaniu, że mamy do czynienia z podwójnymi standardami, z dwulicowością tej instytucji”

Będziemy to tłumaczyć. Jeśli pan pozwoli, w waszej telewizji również będzie można wytłumaczyć, że właśnie doszło do fałszerstwa. Mamy dzisiaj ekspertyzy mówiące o tym, że Tusk został wybrany w sposób, który można zakwestionować na poziomie prawa europejskiego. Będę przedstawiał te ekspertyzy pani premier. Zależy to od rządu, czy warta jest skórka wyprawki. Zastosowano podwójne standardy, dwulicowość i wykazaliśmy to i będziemy to pokazywać społeczeństwu, w jakiej UE w tej chwili funkcjonujemy – unii, która stosuje podwójne standardy – dodał szef MSZ, powtarzając, że „nie było głosowania nad Tuskiem”.

07:47

Waszczykowski: Dajemy Łukaszence szansę. Jeżeli nastąpi eskalacja represji, będziemy korygować politykę 

Nie [Polska nie zgrzeszyła naiwnością wobec Łukaszenki], dlatego, że to była koncepcja całej UE. Łukaszenka w ubiegłym roku dał wiele przykładów, sygnałów otwartości, gotowości do odwilży politycznej i wiele krajów UE – w tym również pani Mogherini – w ramach tej całej Unii uznaliśmy, że należy skorzystać z tej otwartości i sprawdzić. Sprawdziliśmy. Ubiegły rok przyniósł wiele rozwiązań pozytywnych między Polską a Białorusią. Te wizyty przyniosły szereg pozytywnych efektów: otwarcie gospodarcze, otwarcie na współpracę w dziedzinie edukacji, zawarliśmy takie porozumienie. Białorusini też otworzyli się na współpracę historyczną, przekazali pewne dokumenty np. z czasów II wojny światowej. Pewne pozytywne efekty były – mówił Witold Waszczykowski w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24. Jak dodał:

„Dajemy Łukaszence szansę, aby wrócił na tę drogę. Wszyscy dają taką szansę, UE też wydała dość łagodny komunikat. Ciągle mamy nadzieję, że to jakiś błąd w tej polityce współpracy z UE i z nami. Jeżeli nastąpi eskalacja represji, będziemy tę politykę korygować. Trzeba było skorzystać z tej odwilży i tego otwartości. W ubiegłym roku w czasie wyborów weszła dwójka niezależnych posłów do parlamentu białoruskiego. Było wiele oznak pewnej otwartości, z której należało skorzystać”

Klucze do dalszej współpracy z UE i Polską leżą w Mińsku. To od nich zależy. Jeżeli oni wycofają się z tych represji, a mamy pewne sygnały, że chcą – np. uwięziona Polka kilka dni temu została uwolniona – to wrócimy do rozmowy i współpracy. Natomiast jeżeli eskalacja nastąpi, to wycofamy się z tej współpracy – dodał szef MSZ.

06:30

Referendum w Legionowie ważne, blisko 95% przeciwko projektowi Sasina

Frekwencja w niedzielnym referendum w Legionowie wynosiła 46%, co oznacza że jest ono ważne. Blisko 95% uczestników wypowiedziało się przeciwko projektowi Sasina.

Na „nie” głosowało 17,7 tysięcy osób.

300polityka.pl

 

„Doszło do fałszerstwa. Mamy ekspertyzy”. Waszczykowski podważa wybór Tuska

mk, 27.03.2017

Witold Waszczykowski

Witold Waszczykowski (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– Mamy ekspertyzy mówiące o tym, że Tusk został wybrany w sposób, który można zakwestionować na poziomie prawa europejskiego – mówił w programie „Jeden na Jeden” w TVN24 szef MSZ Witold Waszczykowski.

 

Prowadzący „Jeden na Jeden” w TVN24 Bogdan Rymanowski w trakcie rozmowy z ministrem spraw zagranicznych Witoldem Waszczykowskim odniósł się do spadającego poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości, na które wskazują trzy ostatnie sondaże. Dziennikarz stwierdził, że spadki pojawiły się po wyborze Donalda Tuska na szefa RE i nieudanej akcji PiS z wysunięciem kandydatury Jacka Saryusza-Wolskiego.

„Murzyńskość”, „rowerzyści i wegetarianie” czy „ajatollah Rzepliński”. Wszystkie wpadki ministra Waszczykowskiego. ZOBACZ WIĘCEJ>>>

Witold Waszczykowski stwierdził, że kandydatura Saryusza-Wolskiego była konieczna, „żeby pokazać błędy, dwoistość i dwulicowość Unii Europejskiej”.

Waszczykowski: Doszło do fałszerstwa

– I pokazaliśmy, że nie było głosowania nad Tuskiem. Zapytano, kto jest przeciw, nie było pytania, kto jest za, kto się wstrzymał. Nie jest prawdą, że przegraliśmy 27 do 1. Wykazaliśmy na tym pseudogłosowaniu, że mamy do czynienia z podwójnymi standardami – mówił Waszczykowski.

– Doszło do fałszerstwa. Mamy ekspertyzy mówiące o tym, że Tusk został wybrany w sposób, który można zakwestionować na poziomie prawa europejskiego. I będę przedstawiał te ekspertyzy pani premier, zależy to od rządu, że warta jest skórka wyprawki – stwierdził szef MSZ.

Jak mówił Waszczykowski, fałszerstwa miały polegać na tym, że „nie dopuszczono kandydata polskiego, nie zastosowano procedury głosowania”. – Zapytano tylko, kto jest przeciw, już nie padło pytanie, kto jest za, kto się wstrzymał. W czasie obrad Rady Europejskiej równoległe tworzono zmianę prawa na temat przyjmowania konkluzji – twierdził polityk.

– Zasugeruje pan, żeby podważyć ten wybór? – zapytał Rymanowski. – Zastanowimy się nad tym, dlatego, że nie wiadomo, czy jest to warte. Znaczenie tego wyboru jest mniej istotne, ranga tej pozycji jest nieduża – odpowiedział Waszczykowski.

Zobacz także: B. Szydło: Donald Tusk nie był kandydatem polskiego rządu

 

gazeta.pl

Jacek Żakowski, „Polityka”, Collegium Civitas

PiS się sam nie obali

27 marca 2017

Sejm

Sejm (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

PiS się sam obala, ale też potrafi się przepoczwarzać, wygładzać i zakłamywać. Wyborcy od lat się na to nabierali. Nie warto liczyć, że tym razem będą mieli dużo lepszą pamięć.

Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej

Najpierw 27:1 (w Brukseli). Potem 27:29 (IBRIS dla „Rzeczpospolitej”) i 28:32 (IPSOS dla OKO.press), a wreszcie 24:27 (Kantar Public dla „Wyborczej”). PiS wątleje. Opozycja krzepnie. Ale proszę trzymać się ziemi. Najbliższe wybory (samorządowe) za półtora roku. Parlamentarne za dwa i pół roku. Jeśli nawet PiS ich nie odwoła, przed głosowaniem dużo się jeszcze wydarzy.

Platforma ma sukces. Półtora roku po wyborach zagroziła pozycji PiS-u na czele sondaży. PiS ma problem. Dwa i pół roku przed końcem kadencji traci społeczny mandat do rządzenia. Taniec św. Wita wokół kandydatury Tuska narobił hałasu i suweren zaczyna się budzić. Ci, którzy nie głosowali, zaczynają rozumieć swój błąd. W sklepach obok szynki „jak za Gierka” pojawi się „woda jak za Tuska”. A do wyborców Petru dociera, że lepiej stracić OFE przez „złodziejskiego Donka”, niż zmarnować wszystko przez „szalonego Jarka”.

Ale nie dzielcie skóry na niedźwiedziu. Nawet jeżeli w konstytucyjnych terminach dojdzie do wyborów, zmiana władzy pozostaje niepewna. Nie tylko dlatego, że przy obecnych wynikach PiS-u dalej mógłby rządzić dzięki głosom Kukiza. Przypomnijcie sobie, jak bogaty arsenał propagandowych mgieł i politycznego trotylu ma Kaczyński, jak dobrze umie demobilizować wyborców konkurencji i mobilizować swoich.

Nawis niepokoju wywołanego przez władzę, który pękł po awanturze o Tuska i spowodował sondażowe tąpnięcie, jest zasobem jednorazowego użytku. PiS zrobi, co się da, by następny nie powstał.

Sondażowy gniew elektoratu uratował Deklarację Rzymską, skłaniając rząd do akceptacji Unii wielu prędkości zapowiedzianej w zdaniu: „będziemy działać wspólnie – w zależności od potrzeb w różnym tempie i z różnym nasileniem”. Podobnie jak kiedyś w sprawie traktatu lizbońskiego, Kaczyński podwinął ogon i przyjął rozwiązanie, na które miał się nigdy nie zgodzić. Złość przebudzonych wyborców skłoniła też prezydenta do symulowania konstytucyjnej kontroli nad szaleństwami w MON.

To są herbatki uspokajające dla potencjalnych wyborców opozycji. Jednocześnie twardy elektorat PiS-u dostaje komunikat, że nic Macierewiczowi nie grozi, Tusk zdradził i będzie ukarany, a rząd wygrał, blokując Unię wielu prędkości.

PiS gra podwójne gry. Jak będzie trzeba, Antoni schowa się w lesie, Misiewicz hucznie zniknie, prezes znów łyknie proszki. Może nawet Trybunał Konstytucyjny poprawi ustawę o zgromadzeniach, a Sejm uchwali referendum w sprawie reformy oświaty, by je rząd wygrał dzięki niskiej frekwencji. Na deser samotne matki dostaną 500+, Waszczykowskiego zastąpi Szymański, a jak to nie starczy, znikną Radziwiłł, Szyszko i Zalewska.

PiS się sam obala, ale też potrafi się przepoczwarzać, wygładzać i zakłamywać. Wyborcy od lat się na to nabierali. Nie warto liczyć, że tym razem będą mieli dużo lepszą pamięć. Sam rząd wyborów dla opozycji nie wygra. Trzeba mu pomóc, by musiał oddać władzę. Kto chce tej zmiany, niech uważnie czyta zwłaszcza pkt 2 i 3 Deklaracji Rzymskiej. Bo będzie się musiał przez najbliższe lata mądrze napracować i zaoferować coś więcej, niż Polska bez PiS-u.

Zobacz: Oni uważają Polaków za durniów, za ciemny lud, który kupi wszystko – Zbigniew Hołdys w „Temacie dnia” o propagandzie

 

wyborcza.pl

PiS ukrywa przeszłość sędziego Muszyńskiego. Co wiemy o jego pracy w UOP?

Wojciech Czuchnowski, 27 marca 2017

Mariusz Muszyński

Mariusz Muszyński (WOJCIECH SURDZIEL)

Prawo i Sprawiedliwość nie chce, by posłowie poznali przeszłość sędziego Trybunału Konstytucyjnego Mariusza Muszyńskiego. „Wyborcza” ustaliła nowe fakty z czasów jego służby w wywiadzie.

Jak podają nasi informatorzy z kręgu służb specjalnych, w latach 90. podczas pracy wywiadowczej w Niemczech i Polsce Muszyński używał nazwiska operacyjnego „Badeński”. Zanim został wysłany do Niemiec, pracował w centrali wywiadu przy ul. Miłobędzkiej. W Ośrodku Kształcenia Wywiadu w Starych Kiejkutach egzamin końcowy miał zdaniem naszych informatorów zdać z wynikiem „mierny”, zaliczenie zdobył stosunkiem głosów 2:1, a oceny kwalifikacji psychologicznych i intelektualnych miał poniżej średniej. Nie zrobił kariery w UOP. Jego postawę w pracy oceniono jako „mocno roszczeniową”. Nasze źródła twierdzą, że przejął na własność służbowe mieszkanie na warszawskim Ursynowie. Ze służby odszedł w połowie lat 90., po dekonspiracji na placówce w Berlinie.

Zobacz: Mąż prezes TK zarejestrowany jako TW. W PiS konsternacja

Informacji, czy Muszyński był na początku lat 90. oficerem Zarządu Wywiadu Urzędu Ochrony Państwa (dawna nazwa Agencji Wywiadu), domagał się klub PO. Chce, by wyjaśnił to przed Sejmem koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. Wniosek PO dotyczył „zatajenia przez dr. hab. Mariusza Muszyńskiego informacji o swojej służbie w wywiadzie” podczas wyboru na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. W czwartek PiS zagłosował przeciw wprowadzeniu do porządku obrad informacji od Kamińskiego.

To kolejny raz, kiedy PiS odmawia wyjaśnienia tej sprawy. Gdyw listopadzie „Wyborcza” ujawniła przeszłość sędziego, opozycja podkreślała, że Muszyński, nie podając informacji o pracy w służbach, wprowadził Sejm w błąd. Debatę zablokował szef komisji sprawiedliwości Stanisław Piotrowicz (PiS). Robert Kropiwnicki (PO) przypomniał wtedy, że gdy Muszyński kandydował na sędziego TK, Piotrowicz nie dopuścił do zadawania mu pytań. – Służba dla państwa w wywiadzie nie budzi wątpliwości. Wątpliwości dotyczą tego, że ten fakt mógł zostać zatajony – tłumaczyła Kamila Gasiuk-Pihowicz (Nowoczesna).

Muszyński należy do sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych w grudniu 2015 r. na miejsca prawomocnie zajęte. Poprzedni prezes TK Andrzej Rzepliński nie dopuścił ich do orzekania, bo ich wybór Trybunał uznał za niekonstytucyjny.

W życiorysie przedstawionym sejmowej komisji sprawiedliwości (opiniuje kandydatury do TK) Muszyński pominął lata 90. Stwierdził ogólnie, że po studiach na Wydziale Prawa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu uczęszczał na „prokuratorską aplikację pozaetatową”, a potem był szefem działu prawnego Ambasady RP w Berlinie.

Z relacji byłych funkcjonariuszy Zarządu Wywiadu UOP wynika, że w 1993 r. – po studiach prawniczych – Muszyński został przyjęty do UOP i skierowany na szkolenie w Kiejkutach. W centrali UOP pracował rok. Praca w ambasadzie była zaś „przykrywką” dla etatu oficera służb.

Po odejściu Rzeplińskiego na czele TK stanęła Julia Przyłębska. Muszyński jest jej prawą ręką. Przyłębską zna z Berlina, razem pracowali w polskiej placówce (mąż Przyłębskiej jest dziś tam ambasadorem).

Sam Muszyński nie odpowiada na pytania o swoją przeszłość. W listopadzie Mariusz Kamiński oznajmił, że sędzia nie jest funkcjonariuszem ani współpracownikiem AW. Czy był nim w przeszłości? Tego nie powiedział.

wyborcza.pl

O matce: Mam z niej wszystko, tylko nie urodę [WELLMAN]

Dorota Wellman, 25 marca 2017

Dorota Wellman

Dorota Wellman (KAMIL PIKLIKIEWICZ / EAST NEWS)

Moja Matka była Boska. Matka Boska po prostu. Twardy charakter połączony z niezmierzoną dobrocią. W małym ciele wielki duch.

* O co chodzi w Akademii Opowieści?

* Wyślij zgłoszenie konkursowe

* Zapoznaj się z REGULAMINEM

Nigdy nie kłaniała się żadnej władzy, goniła głupotę, broniła ludzi. Imponowała mi cywilną odwagą w trudnych czasach. Była przyzwoitym człowiekiem. I nieźle za to obrywała.

Twardo trzymała się zasad. Kobieta powinna pracować i mieć swoje pieniądze. To jej daje niezależność i poczucie wolności. Walczyła o partnerstwo w związku, co nie było łatwe, bo mój ojciec chciał rządzić. Miała swoje zdanie i śmiało prezentowała poglądy, co nie podobało się otoczeniu i rodzinie. Myślę, że czasami myśleli o niej źle, a czasami, że jest wariatką.

Miała ciekawe metody wychowawcze. Nigdy nie krzyczała, nie stosowała kar. Uważała, że najważniejsza jest rozmowa. Od dzieciństwa pamiętam spacery, podczas których rozmawiałyśmy o wszystkim. Jak perypatetycy uczyłam się od swojego Mistrza w czasie przechadzek. Gdy dorosłam, nigdy nie zrezygnowałyśmy z naszych rozmów. Wybawieniem stał się telefon komórkowy. Kilka razy dziennie zdzwaniałyśmy się, żeby skomentować rzeczywistość. Codziennie myślę, co by powiedziała, co by się jej podobało, a co nie. Czytam książkę i myślę: muszę dać ją Mamie. Pamiętam wiele naszych rozmów. Dziś przypomniała mi się rozmowa o tym, kim się czuje. Mama urodziła się na Kresach. Między krainą Mickiewicza i Miłosza. Z rodzinnych stron została wywieziona bydlęcym wagonem do Polski. Powiedziała mi kiedyś, że jest znikąd. Ni stamtąd, ni stąd. Nie przypuszczałam, że tak się czuje i że historia zabrała coś najważniejszego – bezpowrotnie utraconą tożsamość.

Dorota Wellman: Nie mów do mnie „Żabciu”

Jej tajną bronią było poczucie humoru. Śmiała się ze wszystkiego, a przede wszystkim z siebie. I ze mnie, co mnie cudownie uodporniło i nauczyło dystansu.

Wszystko mam z niej. Tylko nie urodę, a szkoda!

Najważniejszy człowiek w moim życiu spowodował, że moje egoistyczne „żyćko” zamieniło się w życie z sensem. Nazywa się Kuba i jest moim Synem.

KONKURS Z NAGRODAMI:
Kim jest najważniejszy człowiek w twoim życiu?
Stałeś się dzięki niemu lepszy, mądrzejszy, bardziej wartościowy. Kim on jest, co dla ciebie znaczy?

Opowiedz nam o nim, razem napiszmy jego historię. Może to właśnie twój bohater będzie tak interesujący, że pozna go cała Polska. Daj mu szansę, zasługuje na to.

Aby pomóc w pracy nad waszymi opowieściami, wyruszamy w Polskę, by uczyć pisania. Chcemy bohaterów pełnych życia, z krwi i kości. Takich, o jakich milczą podręczniki, a przecież dla was najważniejszych. Nasi dziennikarze Mariusz Szczygieł, Michał Nogaś i Włodzimierz Nowak zapraszają na warsztaty Akademii i poświęcą waszym opowieściom dużo więcej czasu niż akademicki kwadrans.

Serwis: Akademia Opowieści

wyborcza.pl

Merkel miała otrzymać od Trumpa fakturę na 300 mld dolarów. To „dług” Niemców wobec USA za udział w NATO

Bartosz T. Wieliński

27 marca 2017

Kanclerz Angela Merkel podczas spotkania z prezydentem Donaldem Trumpem w Białym Domu.

Kanclerz Angela Merkel podczas spotkania z prezydentem Donaldem Trumpem w Białym Domu. (Evan Vucci (AP Photo/Evan Vucci))

– To było potworne zagranie. Kanclerz przyjęła to spokojnie – mówi dziennikarzom brytyjskiego dziennika „The Times” anonimowy niemiecki minister. Jego słowa rzucają nowe światło na wizytę Angeli Merkel w Waszyngtonie, która miała miejsce 17 marca.

Komentatorzy po pierwszym spotkaniu niemieckiej kanclerz z prezydentem Donaldem Trumpem zwracali uwagę na chłód, jaki panował między politykami. Cały świat widział, jak podczas sesji dla fotografów w Gabinecie Owalnym Trump nie reaguje na prośbę siedzącej obok Merkel, by podali sobie ręce.

Rzecznik prezydenta tłumaczył później, że prezydent nie dosłyszał prośby. Wydawało się jednak, że kanclerz i prezydent staną na wysokości zadania i jakoś się dogadają. Ale jeśli Trump faktycznie wręczył Merkel wyliczenie niemieckich długów, to optymizm co do przyszłości więzi transatlantyckich nie ma podstaw.

Trump od dawna krytykował państwa NATO, że korzystają z gwarancji bezpieczeństwa, ale na obronność wydają mniej niż 2 proc. PKB. W kampanii groził nawet, że Ameryka przyjdzie sojusznikom z pomocą tylko wtedy, gdy będzie miała w tym interes. Sam Sojusz nazwał przeżytkiem. Później wycofał się z tego jego wiceprezydent Mike Pence, który na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium zapewniał, że Ameryka mocno popiera NATO. Trump potwierdził to na konferencji prasowej z Merkel.

Ale według źródeł „Timesa” przed przyjazdem Merkel jego ludzie wyliczyli, ile pieniędzy Berlin powinien wydawać na wojsko, począwszy od 2002 r. Tę datę wybrali, bo wówczas kanclerz Gerhard Schröder, poprzednik Merkel, zobowiązał się zwiększyć inwestycje na wojsko. Otrzymaną sumę odjęli od kwoty, jaką Niemcy wydawaliby na Bundeswehrę, gdyby trzymali się 2 proc. progu. A wyliczoną w ten sposób różnicę zwiększyli o odsetki.

Wyszło ok. 300 mld. Tę właśnie kwotę Trump wpisał na dokumencie i zażądał od gości z Niemiec spłaty. Informator „Timesa” twierdzi, że Merkel zareagowała ze spokojem. Niemcy akcję z długiem potraktowali jako prowokację. – Jest jasne, że stawiając takie żądania, Trump chciał nas zastraszyć – mówi anonimowy niemiecki minister.

Chyba nie zadziałało, bo na konferencji prasowej Merkel zapowiedziała zwiększenie wydatków na obronność, ale nie podała szczegółów. Trump zdecydował więc dzień po jej wyjeździe puścić tweeta, w którym pisał, że chociaż wizyta Merkel w Białym Domu była świetna, to Niemcy są winne USA mnóstwo pieniędzy za obronę.

 

Despite what you have heard from the FAKE NEWS, I had a GREAT meeting with German Chancellor Angela Merkel. Nevertheless, Germany owes…..

…vast sums of money to NATO & the United States must be paid more for the powerful, and very expensive, defense it provides to Germany!

Na tweety natychmiast odpowiedzieli dawni amerykańscy dyplomaci, którzy zwrócili Trumpowi uwagę, że NATO to nie targ, na którym płaci się za usługi. – To nie jest transakcja finansowa, w ramach której kraje członkowskie NATO płacą USA za ich obronę. To nasze zobowiązania wynikające z podpisanych traktatów – publicznie tłumaczył Ivo Daalder, były ambasador USA przy Sojuszu. I przypominał, że stacjonowanie amerykańskich żołnierzy w Europie to nie przysługa, tylko inwestycja w amerykańskie bezpieczeństwo. A Trump powinien przestać roić sobie złudzenia, że ściągnie niemieckie zaległości do USA, bo pieniądze NATO powinno przeznaczyć na np. nowy sprzęt.

Za sprawą publikacji „Timesa” temat wrócił ze zdwojoną siłą. Do ostrych tweetów Trumpa po ponad dwóch miesiącach urzędowania świat zdążył przywyknąć. Bezceremonialne wręczanie przywódcom innych państw rachunków podczas oficjalnych wizyt i żądanie ich spłaty w historii zachodniego świata to zachowanie bez precedensu. A takie gesty trzeba brać bardziej na serio niż wpisy polityka w mediach społecznościowych.

W NATO poza USA jedynie cztery kraje wydają na obronność 2 proc. PKB – to Estonia, Grecja, Wielka Brytania i Polska. Pozostałe kraje, mimo napomnień i gróźb nowego prezydenta USA, nie kwapią się, by więcej płacić.

Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej, odrzucał amerykańskie żądania, twierdząc, że Trump powinien wziąć pod uwagę, iż Europa bardzo hojnie wspiera pomoc humanitarną i rozwojową. A to równoważy długi wobec USA i NATO.

Zobacz: Mięknący Trump, atakujący Putin i ukryta opcja rosyjska – w „Temacie dnia” świat wg prof. Kuźniara

 

wyborcza.pl