Waszczykowski cudownie ocalony
Witold Waszczykowski zapewniał, że do końca września wstrząśnie opinią publiczną i pokaże dokumenty MSZ związane z wizytami Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku w 2010 roku. Tak miał się rozpocząć obecny sezon polityczny szefa dyplomacji. Dokumentów miało być kilkadziesiąt, do tej pory pozostawały utajnione. Waszczykowski zaklinał się: – „Pokażę, że to było niezgodne z interesem państwa polskiego, żeby grać przeciwko polskiemu prezydentowi na rzecz Rosji”.
Inny wątek był zdaje się ważniejszy, bo Waszczykowski zaświadczał jako cudownie ocalony: – „Ja też mogłem zginąć w Smoleńsku, ale Władysław Stasiak prosił mnie, bym został w kraju i poszedł do radiowej Trójki, bo dyskusja dotyczyła polityki zagranicznej”. Przyznajmy waga tych dokumentów wg zapowiedzi szefa dyplomacji mogła wstrząsnąć niejednym sercem, a nawet spowodować, iż łzy potoczyłyby się po twarzach, wszak Waszczykowskiemu udało się uratować życie.
Czekamy, czekamy, wrzesień minął, Waszczykowski nie publikuje dokumentów, chodzi do mediów, narzeka na kobiety, że w związku z Czarnym Protestem „bawią się”, mniej mówi o warzywach i rowerach, bo mógł się do nich przekonać. Co się jednak stało z dokumentami? Co z tym spiskiem Putina i Tuska? Przecież sam Jarosław Kaczyński pokaże Europie, dlaczego nie może głosować na Tuska na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej, jaki to z niego zaprzaniec. Radosław Sikorski, poprzedni szef dyplomacji, poczuł się dotknięty supozycjami Waszczykowskiego i wyzwany, zażądał jasnej wypowiedzi od niego, aby stwierdził bez mrużenia oczu, iż zamach wespół z Putinem zorganizowała Platforma Obywatelska: – „Niech to powie otwartym tekstem, jak mężczyzna” – postulował.
Można Waszczykowskiego usprawiedliwiać, że przez 6 lat przeżywa szok cudownie ocalonego i snuje insynuacje: – „Ja też mogłem polec”. Powstaje jednak podejrzenie, że to kolejny wariant uprawiania polityki poprzez trumny smoleńskie. Coś w tej naszej przestrzeni publicznej za dużo zombie smoleńskich: prezes PiS, Macierewicz i cudownie ocalony Waszczykowski. Rodacy! Miejcie świadomość, iż Waszczykowski, bredzący w radiowej Trójce, to cudownie ocalony zombie. Nie wszystko, co plecie, dotyczy naszego świata i dokumentów, które miały być, a ich nie ma.
Waldemar Mystkowski
Robert De Niro o Donaldzie Trumpie: Przyłożyłbym mu w twarz
Robert De Niro o Donaldzie Trumpie: Przyłożyłbym mu w twarz (MIKE SEGAR / REUTERS / youtube.com)
– On jest porażająco głupi – rozpoczyna swoje nagranie De Niro. Dalej określa Donalda Trumpa takimi słowami jak: świnia, kundel, palant, który nie ma pojęcia o czym mówi i nie płaci podatków.
– To idiota. Jak to najtrafniej ujął to Colin Powell: on jest katastrofą narodową. Wstydem dla tego kraju (…) Opowiada o tym jak chciałby przyłożyć ludziom w twarz? Cóż, ja też chętnie uderzyłbym go w twarz. Naprawdę chcemy mieć go za prezydenta? Nie sądzę. Przejmuję się tym, w jakim kierunku podąża ten kraj i bardzo, bardzo obawiam się, że z Donaldem Trumpem może on obrać zły kierunek. Jeśli przyszłość ma dla was jakiekolwiek znaczenie, zagłosujcie – mówi de Niro.
Nagranie miało być częścią kampanii #VoteYourFuture, której celem jest zachęcenie Amerykanów, by poszli do urn. Wzięli w niej udział m.n. Leonardo DiCaprio, Samuel L. Jackson, Julia Roberts i Emma Stone, nagrywając krótkie wypowiedzi, w których opoiwadając co jest dla nich ważne, przekonują rodaków do głosowania w wyborach prezydenckich. Gwiazdy mówiły o trosce o klimat, o bezrobociu, o systemie opieki zdrowotnej. – Każdy zasługuje na równe szanse, równe traktowanie. Jeśli się ze mną zgadzasz, głosuj – apelowała Emma Stone. – Na tym właśnie polega demokracja. Nie chcecie przecież, żeby to inni podejmowali za was decyzje. Głosujcie – mówiła Anne Hathaway.
Wszystkie wypowiedzi były neutralne, bo takie jest główne założenie kampanii. Twórcy podkreślają, że nie zamierzają udzielać poparcia żadnemu z kandydatów. Dlatego uznali, że wypowiedź Roberta de Niro nie będzie stanowiła części kampanii.
SOBOTA, 8 PAŹDZIERNIKA 2016
Tusk w kajdankach na okładce wSieci
– Za Smoleńsk i afery naprawdę może ponieść odpowiedzialność karną – pisze „wSieci” na okładce.
Gdzie te dokumenty? Waszczykowski do końca września miał udowodnić spisek Tuska i Putina przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu
Do końca września miały został opublikowane ważne dokumenty, które rzuciłyby polityków Platformy na kolana, a przynajmniej pozwoliłby napiętnować ich po wsze czasy jako tych, którzy spiskowali z Rosjanami przeciwko wizycie Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Minął termin, a dowodów jak nie było tak nie ma.
O tym, ze do końca września poznamy ważne dokumenty minister Waszczykowski informował przeszło dwa miesiące temu. Wywołał tym nawet oburzenie polityków Platformy Obywatelskiej, którzy zarzucali mu, że próbuje podgrzewać atmosferę wokół katastrofy. Szczególnie Radosław Sikorski poczuł się urażony, bo insynuacje Waszczykowskiego dotykał bezpośrednio byłego szefa MSZ.
Chyba przegapiłem chwilę, gdy zgodnie z zapowiedziami we wrześniu opublikowano te zapowiadane przełomowe dokumenty ws. smoleńskiej.
Sikorski wprost zażądał, żeby Witold Waszczykowski jasno powiedział, że był zamach, i że zorganizowała go PO we współpracy z Putinem. – Niech to powie otwartym tekstem, jak mężczyzna – domagał się Sikorski. Nie doczekał się. Skończyło się na zapowiedzi opublikowania ważnych dokumentów przed październikiem.
Chyba przegapiłem chwilę, gdy zgodnie z zapowiedziami we wrześniu opublikowano te zapowiadane przełomowe dokumenty ws. smoleńskiej.
@StZerko Pamiętam, że na początku września była zapowiedź, że fakty będą przerażające.
Tymczasem październik już mamy, a dokumentów nie. Miały być zapiski rozmów pracowników polskiego MSZ z ambasadorem Rosji, różne wypowiedzi Sikorskiego i wiceszefów polskiego MSZ. Miało z nich jasno wynikać, że politycy Platformy nie chcieli dopuścić do wyjazdu Lecha Kaczyńskiego na uroczystości w Katyniu.
Chyba przegapiłem chwilę, gdy zgodnie z zapowiedziami we wrześniu opublikowano te zapowiadane przełomowe dokumenty ws. smoleńskiej.
@StZerko ukryto je na razie by ich nie przykrył #czarnyprotest i#caracale 😀
Waszczykowski twierdził, że udowodni związki Tuska z Putinem, którzy mieli „grać przeciwko polskiemu prezydentowi na rzecz Rosji”. Jest grupa rodaków, których do winy Tuska przekonywać nie trzeba. Resztę Waszczykowski miał porazić opublikowanymi dowodami na istnienie spisku. Jak do tej pory skończyło się tylko na insynuacjach i zapowiedziach. Miała być polityczna burza, ale prognoza na razie się nie sprawdza.
Prezes Kaczyński rozmawia z duchami
Jarosław Kaczyński podczas comiesięcznych obchodów katastrofy smoleńskiej (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)
Na zaproszenie do debaty, które Donald Tusk wystosował do Jarosława Kaczyńskiego, prezes PiS odpowiedział: „Nie jestem w stanie rozmawiać z panem Tuskiem ani o tym, żeby został świadkiem koronnym – małym albo dużym – albo o zgodzie na karę. No, krótko mówiąc – nie ma o czym rozmawiać. On nie jest partnerem politycznym”.
To bardzo ważna wypowiedź. Świadczy ona nie tylko o arogancji i ignorancji Kaczyńskiego, który nie chce rozmawiać o sprawach Polski i Europy z jednym z najważniejszych polityków europejskich. To wreszcie nie tylko trauma Kaczyńskiego z przegranej debaty z Tuskiem, która ostatecznie przypieczętowała zwycięstwo PO w wyborach parlamentarnych w 2007 roku. To nawet nie osobista niechęć do Donalda Tuska.
Wypowiedź prezesa dowodzi, że Kaczyński nie rozmawia już z nikim ważnym o polityce. Nie ma dla niego dzisiaj interlokutorów, z którymi mógłby debatować. Ani w Polsce, ani w Europie. Viktor Orban jest tylko parawanowym sojusznikiem, z którym Kaczyński się spotyka, ale tak naprawdę z nim nie rozmawia. Widać to było w trakcie debaty na tegorocznym Forum Ekonomicznym w Krynicy. Orban subtelnie kpił z Kaczyńskiego, mówiąc, że to nieprawda, że Kaczyński naśladuje Orbana. To Orban jest zapatrzony w sukcesy Kaczyńskiego i Polski – mówił premier Węgier.
Ostatnią ważną „rozmowę” polityczną prezes PiS przeprowadził w kwietniu 2010 roku nad trumną swego brata. Wtedy to Lech Kaczyński „miał poprosić” Jarosława o kandydowanie w wyborach prezydenckich w 2010 roku.
Od tej pory Kaczyński rozmawia tylko z duchami, gdyż sam jest żywym duchem smoleńskim. Paradoksalnie jest w tym pewna konsekwencja i projekt polityczny.
Katastrofa smoleńska ma dzisiaj dla PiS podwójne znaczenie. Po pierwsze, jest tajną bronią polityczną, która ma pogrążyć Platformę i jej najważniejszych polityków. Tajną, bo ukrywaną w kampaniach wyborczych. Przykładem wunderwaffe Kaczyńskiego jest Antoni Macierewicz. Wstydliwie chowany w kampanii parlamentarnej obecnie odgrywa rolę superministra wojny i wielkiego inkwizytora smoleńskiego. Kłamstwo smoleńskie dozowane w pisowskich mediach, podgrzewane przez komisję ds. ponownego wyjaśnienia przyczyn katastrofy, wspierane przez grafomański film Antoniego Krauzego, staje się zarazem rytuałem politycznym, którego finał obserwujemy 10. każdego miesiąca na Krakowskim Przedmieściu.
Po drugie, katastrofa jest osobistą obsesją prezesa PiS, potrzebą zemsty na Tusku za śmierć brata. Dzięki temu Kaczyński jest w polityce. Prezes PiS chce pokazać wszystkim, że to nie on wysłał swojego brata do Katynia i to nie on namawiał go do lądowania w Smoleńsku wbrew wszystkiemu. To jest jego osobisty napęd.
Kaczyński nie rozmawia z nikim o polityce, gdyż zachowuje się jak 97. ofiara katastrofy smoleńskiej. Martwi nie rozmawiają z żywymi, ale mogą mieć na nich wpływ. Dzięki temu:
– po pierwsze, nie może zostać premierem, bo ktoś, kto jest zombi, nie powinien pełnić żadnych funkcji politycznych;
– po drugie, zgodnie z tradycją domaga się wobec siebie szacunku wedle zasady: o zmarłych nie mówimy wcale albo tylko dobrze. Z tym jest gorzej, bo Kaczyński jest żywym trupem i nie wszyscy chcą respektować tę zasadę;
– po trzecie, jako żywa ofiara katastrofy smoleńskiej może mieć wpływ na wszystko, co ważne w polskiej polityce. Namaszcza premierów, obdarza łaską bądź niełaską prezydenta Dudę, czyniąc ich swoimi pomazańcami. W ten sposób zyskuje cechy niemal boskie, co zauważył Ryszard Petru. Należy mu się cześć;
– po czwarte, wynosząc na ołtarze swojego brata, siebie wynosi na ołtarz polityki. Każąc wznosić pomniki Lechowi Kaczyńskiemu, sobie wznosi pomniki, bo to Jarosław będzie się w nich przeglądał jak w lustrze;
– po piąte, nie bierze żadnej odpowiedzialności za polską politykę, bo jest martwy, a martwi odpowiadają tylko przed Bogiem i historią.
Wreszcie jest prokuratorem, sędzią, adwokatem i kustoszem żywego cmentarza smoleńskiego. Kaczyński wie, że trumny smoleńskie będą rządziły polską polityką tak długo, jak długo będzie „wyjaśniana” katastrofa smoleńska, więc zadba, żebyśmy nie poznali „ostatecznej prawdy” co najmniej przez najbliższe trzy lata.
***
Nie ma się co łudzić, że Kaczyński stanie kiedykolwiek do debaty z Tuskiem. Donald Tusk może spać spokojnie, bo przed następnymi wyborami Kaczyński nie postawi go przed Trybunałem Stanu. Prędzej poprze go na następną kadencję przewodniczącego Komisji Europejskiej, choć to równie prawdopodobne jak udział prezesa PiS w czarnym proteście.
* Kamil Dąbrowa – dziennikarz, od 2011 r. dyrektor radiowej Jedynki. Na początku stycznia 2016 r. zainicjował akcję polegającą na odtwarzaniu o każdej pełnej godzinie naprzemiennie „Mazurka Dąbrowskiego” i „Ody do radości”. Miało to zwrócić uwagę na istniejące zagrożenie niezależności mediów związane z uchwaloną z inicjatywy PiS nowelizacją tzw. ustawy medialnej. 8 stycznia 2016 r., w dniu wejścia w życie tej ustawy i powołaniu nowego prezesa Polskiego Radia, Kamil Dąbrowa został odwołany z funkcji dyrektora radiowej Jedynki. Obecnie prowadzi „Szkło kontaktowe” w TVN 24
CZASEM JEDEN OBRAZEK MÓWI WIĘCEJ NIŻ 1000 SŁÓW. KLIKAJCIE I UDOSTĘPNIAJCIE. #NieOddamyWamKultury
Kaczyński rozpoczyna objazd wojewódzkich struktur PiS i zapowiada rozwiązanie kwestii sporu o TK
Kaczyński rozpoczyna objazd wojewódzkich struktur PiS i zapowiada rozwiązanie kwestii sporu o TK
– Musimy rozwiązać kwestię sporu o TK. Chcemy przeprowadzić to zgodnie z Konstytucją – mówił Jarosław Kaczyński w Lublinie. Jak dodał, „prawo jest systemem i w ramach tego systemu musi być interpretowane”.
– Zbliża się rocznica naszych rządów. Musimy nieustannie iść do przodu i przypominać o naszych sukcesach – stwierdził Kaczyński.
Prezes PiS właśnie od Lublina rozpoczął objazd wojewódzkich struktur partii. Szefowi partii rządzącej towarzyszą Joachim Brudziński, Beata Mazurek oraz Krzysztof Michałkiewicz.
Zamknięto największa gazetę opozycją na Węgrzech. „Nasza pierwsza myśl jest taka, że to pucz”
Viktor Orban (LASZLO BALOGH / REUTERS / REUTERS)
• To jedna z największych gazet na Węgrzech
• Wydawca dziennika miał przejść w ręce firmy związanej z partią rządzącą
Wydawca Mediaworks powiadomił dziś, że krytyczna wobec rządu gazeta nie będzie się ukazywać w druku i w internecie „do czasu opracowania nowej koncepcji wydawniczej”. Według portalu Index dziennikarze dziś rano dostali listy, że zostają zwolnieni z obowiązku wykonywania pracy. Nie mogą wejść do redakcji ani otworzyć swoich skrzynek e-mailowych. Oficjalnym powodem są złe wyniki finansowe gazety. Nieoficjalnie mówi się o przejęciu wydawcy przez firmę związaną z partią Viktora Orbana. Sobotni numer drukowany „Nepszabadsag” jeszcze się ukazał, ale już nie działa strona internetowa dziennika, nol.hu.
Dowiedz się więcej:
Jakie są powody zawieszania pracy gazety „Nepszabadsag”?
Według Mediaworks nakład dziennika w ciągu ostatnich 10 lat spadł o 74 proc., a deficyt osiągnął ponad 5 mld forintów (70 mln zł). Wydawca napisał, że „Nepszabadsag” negatywnie wpływał na wyniki całej grupy. Z drugiej strony opozycyjne wobec rządu węgierskiego media spekulowały w ubiegłym miesiącu, że Mediaworks mógłby trafić w ręce kręgów zbliżonych do rządzącego Fideszu, co miałoby wpływ na przyszłość nie tylko „Nepszabadsag”, ale też kilkunastu należących do tej grupy gazet regionalnych. „Związany z Orbanem oligarcha przejął i zlikwidował dziś największą gazetę opozycyjną” – skomentował sprawę Adrian Zandberg z partii Razem.
Jak zawieszenie pracy „Nepszabadsag” skomentowała redakcja?
Na profilu facebookowym dziennika napisano w sobotę rano: „Redakcja ‚Nepszabadsag’ jednocześnie z opinią publiczną została poinformowana, że gazeta zostaje zamknięta ze skutkiem natychmiastowym. Nasza pierwsza myśl jest taka, że to pucz”.
Protest przeciw seminarium z Chazanem i Terlikowskim. „UO to nie miejsce dla prawicowej propagandy”
Na profilu grupy, która utworzyła wydarzenie „Stop seminarium z Ordo Iuris na Uniwersytecie Opolskim!” czytamy: „Na 10 października 2016 roku zaplanowano debatę pt. „Czy okna życia są potrzebne?„. Temat jest bardzo ważny i należy o nim rozmawiać. Dziwi nas i niepokoi udział takich osób jak prof. Bogdan Chazan – ginekolog słynący z terroryzowania i niedawania swoim pacjentkom wyboru ani wsparcia, Tomasz Terlikowski – publicysta, który stosuje mowę nienawiści, obraża i wyzywa osoby, często reprezentujące mniejszości w społeczeństwie (…)”.
Dalej inicjatorzy sprzeciwu powołują się na § 4 pkt. 3 rozdziału 1 statutu Uniwersytetu Opolskiego, w którym jest zapisane, że „Uniwersytet działa w poczuciu odpowiedzialności za umacnianie zasad demokracji i poszanowania praw człowieka”.
„NIE” dla mowy nienawiści
– Jest niedopuszczalne, aby osoby posługujące się mową nienawiści, nierespektujące zdania osób myślących inaczej i wyzywający oponentów od najgorszych byli zapraszani na uniwersytet – mówi Maksym Krawczyk z grupy „Opole wolne od uprzedzeń”.
– Nie jesteśmy przeciwnikami okien życia, osobiście jestem ich zwolennikiem, ale nie może być tak, że ludzie, którzy dyskryminują innych i są zamknięci na konstruktywny dialog, wygłaszali prelekcje w uniwersyteckich murach. Ponadto w wydarzenie to zaangażowali się ludzie związani z działającą w Opolu Młodzieżą Wszechpolską głoszącą skrajnie nacjonalistyczne i rasistowskie hasła. Utworzyliśmy wydarzenie na Facebooku, wystosowaliśmy pismo do rektora, w którym żądamy odwołania seminarium. Jeśli to nie przyniesie efektu, to przyjdziemy w poniedziałek do SCK. Nie po to by wywołać „zadymę”, ale przedstawić nasze poglądy. Bo jeśli ma być to dyskusja, to niech każdy ma okazję się wypowiedzieć – argumentuje Krawczyk.
Wszyscy ludzie wiceministra. Gdzie znajomi Patryka Jakiego znaleźli pracę?
W wydarzenie „Stop seminarium z Ordo Iuris na Uniwersytecie Opolskim!” zaangażowały się również kobiety, które przygotowywały „czarny protest” w Opolu.
– Jesteśmy grupą różnych osób, są wśród nas studenci uniwersytetu i politechniki, którzy nie chcą, aby uczelnia była miejscem nacjonalistycznej propagandy i mowy nienawiści – podkreśla Maksym Krawczyk.
– To, że UO wydał zgodę na seminarium z udziałem takich ludzi, bardzo nas zaniepokoiło, równie mocno bulwersujący jest fakt, że patronat nad nim objęli prezydent miasta i przewodniczący rady miasta. Jak się o tym dowiedziałem, to mnie zatkało. Nie wiem, z czego to wynika – czy rządzący w Opolu nie zdają sobie sprawy, kim są zaproszeni ludzie, jakie mają poglądy? Nie wiedzą o nich, a może liczą po prostu na burzę medialną związaną z obecnością osób medialnych i kontrowersyjnych? Nie rozumiem tego i mogę się tylko zastanawiać nad tym, co kierowało władzami miasta – mówi Krawczyk.
Czy Opole brunatnieje?
Protest popiera także opolski Komitet Obrony Demokracji. – Nie zgadzamy się, aby Uniwersytet Opolski był kojarzony z takimi nazwiskami jak Chazan czy Terlikowski. Uniwersytet to miejsce dialogu, otwartości i zrozumienia, a tymczasem odbyć ma się tutaj seminarium, w które zaangażowani są działacze i sympatycy Młodzieży Wszechpolskiej – mówi Mateusz Rossa, koordynator KOD w Opolu.
– W tym przypadku nie można mówić o debacie czy dyskusji, ponieważ prelegenci reprezentują taki sam światopogląd, a każdy, kto myśli inaczej, jest „lewakiem”. Haniebne dla prezydenta jest to, że objął patronat nad tym wydarzeniem. Nie pozwólmy na to, aby nacjonaliści spotykali się w uniwersyteckich murach, sprzeciwiajmy się temu i róbmy, co w naszej mocy, aby Opole nie stało się brunatne – podkreśla Rossa.
Skąd patronat prezydenta?
Przypomnijmy, że jednym z inicjatorów wydarzenia jest Marek Kawa, miejski radny z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, w przeszłości poseł Ligi Polskich Rodzin. Zwrócił się do rektora Uniwersytetu Opolskiego Marka Masnyka z prośbą o udostępnienie sali SCK na organizację spotkania. Rektor Marek Masnyk dał zielone światło .
– Uniwersytet jest miejscem dialogu i debaty, na którym organizowane są różnego rodzaju wydarzenia. Fakt, że odbywają się w jej murach, nie jest jednoznaczny z włączeniem się w ich organizację – dodaje Kochański.
Patronat nad seminarium ma prezydent Arkadiusz Wiśniewski. – Zrobił to, ponieważ wspiera debatę publiczną i dialog na każdym polu. Fakt ten absolutnie nie jest jednoznaczny z tym, że prezydent utożsamia się z poglądami występujących prelegentów – mówi Katarzyna Oborska-Marciniak, rzeczniczka prasowa ratusza.
Grupiński: Gdyby PBSz była w stałym kontakcie z Tuskiem, nie musiałaby mówić, że PDT nie musi stać na czele RE
Jak mówił w „Śniadaniu w Trójce” Rafał Grupiński:
„Donald Tusk sprawdził się w bardzo kryzysowym momencie dla Unii Europejskiej. Dzisiaj jest cenionym politykiem. W dwóch sprawach okazał się sprawny: imigrantów i wynegocjował dobre warunki dla unii w kwestii Brexitu. Ma atuty, które go wzmacniają. Zrobił bardzo dużo dla Polski. Cała obecna perspektywa budżetowa to zasługa rządu Donalda Tuska. Rząd PiS nie przedkłada w Brukseli swoich interesów: tupie w Polsce, w Brukseli milczy. Gdyby premier Beata Szydło była w stałym kontakcie z Donaldem Tuskiem, dzisiaj nie byłaby w sytuacji, w której za prezesem Kaczyński, mówi, że Donald Tusk nie musiałby stać na czele Rady Europejskiej. Cała Europa się z nas śmieje”
Świątynia Opatrzności Bożej z ogromną dotacją od Ministerstwa Kultury [TREŚĆ UMOWY]
Uroczyste otwarcie świątyni na Polach Wilanowskich zaplanowano na 11 listopada. Wtedy po blisko 15 latach zakończy się budowa kościoła. Jednak jeszcze przez lata będą trwały prace nad wykończeniem wnętrz. Robotnicy będą pracować także w Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Powstanie 26 metrów nad ziemią, na kondygnacji w kształcie pierścienia, położonej nad nawą, a pod kopułą świątyni. Konstrukcja muzeum jest gotowa od miesięcy. Teraz pomieszczenia trzeba wykończyć i wyposażyć.
Świątynia Opatrzności Bożej: Deszcz pieniędzy na muzeum
Na te prace jeszcze w tym roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wyda 17,3 mln zł. Do niedawna muzeum było instytucją kościelną. W jej miejsce powołano nową, współprowadzoną przez ministerstwo, a arcybiskupia placówka jest likwidowana. Umowę o współprowadzeniu nowego muzeum podpisano 11 kwietnia. W tym tygodniu „Stołeczna” otrzymała ją w trybie dostępu do informacji publicznej.
http://bi.gazeta.pl/im/8/20805/m20805028,WILANOW.pdf
W latach 2017-18 resort kultury zobowiązał się do wydania na świątynne muzeum kolejnych 11 mln zł na wydatki majątkowe oraz 600 tys. zł na działalność bieżącą. Archidiecezja zobligowała się w umowie jedynie do przekazywania środków na działalność bieżącą muzeum – po 800 tys. zł rocznie.
Muzeum w Wilanowie to jedna z dwóch kościelno-ministerialnych instytucji kultury w Polsce. Pierwszą jest Muzeum Dom Rodzinny Ojca Świętego Jana Pawła II w Wadowicach – współprowadzone przez ministerstwo, archidiecezję krakowską i samorząd województwa małopolskiego. Umowę w tej sprawie podpisał w 2010 r. minister Bogdan Zdrojewski (PO).
Dyrektor muzeum na Polach Wilanowskich mianowany jest przez ministra, ale każdorazowo decyzja ta wymaga akceptacji arcybiskupa warszawskiego. Plany działalności oraz sprawozdanie finansowe dyrektor składa zarówno do ministra, jak i do archidiecezji.
Pełniącym obowiązki dyrektora jest obecnie Marcin Adamczewski, do niedawna dyrektor biura inwestycji w Centrum Opatrzności Bożej, instytucji podlegającej kurii, która nadzoruje budowę świątyni. Jego poprzednikiem był Marek Drabik, a przed nim – dr hab. Paweł Skibiński, historyk z UW specjalizujący się w tematyce hiszpańskiego Kościoła katolickiego w czasach dyktatury Franco, publicysta miesięcznika „wSieci Historii”.
Przed obecnym ministrem kultury Piotrem Glińskim papiesko-prymasowskie muzeum, jeszcze jako instytucję czysto kościelną, wspierał minister Zdrojewski. Przyznał placówce 6 mln zł z ministerialnego programu finansowania infrastruktury dla kultury – decyzją własną, a nie komisji konkursowej. Doniesienie do prokuratury złożyli wówczas w tej sprawie posłowie SLD i Twojego Ruchu. Śledztwo umorzono. Zdrojewski bronił się, że nie finansuje Kościoła, ale „oddzieloną” od niego instytucję kultury. Jednak strona kościelna podaje na stronie internetowej, że muzeum działa w „ramach Centrum Opatrzności Bożej”.
Świątynia Opatrzności Bożej: Promocja papieża Polaka i Prymasa Tysiąclecia
Później zdominowany przez koalicję PO-PSL Sejm poprzedniej kadencji przyznał muzeum kolejnych 16 mln zł (głosował za tym m.in. Ryszard Kalisz).
W 2014 r. szacowano łączny nakład państwowych funduszy na muzeum w kościele (od 2008 r.) na 60 mln zł.
Kiedy nastąpi otwarcie muzeum? „Prace potrwają do początku 2018 r., w którym przypada setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. Ponowne jej odzyskanie w 1989 r. nie byłoby w pełni możliwe, gdyby nie rola Świętego Jana Pawła II i wcześniej Prymasa Stefana Kardynała Wyszyńskiego” – podaje w komunikacie MKiDN. W maju ówczesny dyrektor muzeum Marek Drabik informował, że prace nad ekspozycją powinny się zakończyć w połowie 2018 r., tak by na stulecie odzyskania niepodległości w listopadzie muzeum mogło już działać.
Świątynia Opatrzności Bożej. Budowa pochłonęła 160 mln zł
Głównym celem muzeum ma być „prowadzenie działalności o charakterze edukacyjnym, naukowym i kulturalnym w zakresie najnowszej historii Polski, ze szczególnym uwzględnieniem postaci papieża Polaka i Prymasa Tysiąclecia”. Ekspozycję zaprojektowała pracownia Barbary i Jarosława Kłaputów (współtwórców m.in. Muzeum Powstania Warszawskiego).
Największa opozycyjna gazeta na Węgrzech zamknięta. „To mroczny etap dla demokracji w kraju”.
Największa opozycyjna gazeta na Węgrzech zamknięta. „To mroczny etap dla demokracji w kraju”(commons.wikimedia.org)
O tym, że dziennik został zamknięty, część dziennikarzy dowiedziała się przypadkiem. – Wczoraj kazano nam spakować rzeczy, bo mieliśmy przenieść się do dawnego budynku, w którym mieliśmy redakcję. Ale w sobotę okazało się, że budynek jest zamknięty na głucho, nie mamy dostępu nawet do naszych skrzynek pocztowych. Wygląda na to, że straciliśmy pracę – mówi „Wyborczej” Ivett Körösi, dziennikarka działu zagranicznego „Nepszabadsag”.
Inni reporterzy mówią o tym, że w sobotę rano już część z nich dostała pisma przysłane kurierem przez pracodawcę, z których wynika, że zostali zawieszeni w obowiązkach wykonywania pracy. Pracodawca zapewnił w nich, że przez pewien czas mają jeszcze otrzymywać wynagrodzenie.
„Nepszabadsag” od dawna był krytykiem rządu Orbana i jego polityki. Jego dziennikarze opisywali podejrzane interesy, prowadzone przez ludzi w otoczeniu rządzącego Fideszu. W redakcji pracowało ok. 60 osób. Żadna z nich nie została poinformowana o tym, że dziennik ma zostać zamknięty.
Firma Mediaworks, wydawca „Nepszabadsag”, opublikowała na stronie internetowej gazety oświadczenie, w którym wyjaśnia, że dziennik od dawna przynosił straty i szuka „obecnie najlepszego możliwego modelu biznesowego” dla dziennika. Wydawca nie pozostawia żadnych złudzeń co do tego, że gazeta jeszcze kiedykolwiek się ukaże. I proponuje dotychczasowym prenumeratorom w zamian subskrypcję innych swoich tytułów.
Na Węgrzech od pewnego czasu trwały spekulacje o tym, że gazeta zostanie sprzedana jednemu z bliskich oligarchów związanych z premierem Viktorem Orbanem.
Na profilu gazety w jednym z mediów społecznościowych dziennikarze napisali, że nagłe zamknięcie dziennika wskazuje na „początek nowego, mrocznego etapu dla demokracji w kraju”.
MOCNE I PRAWDZIWE SŁOWA GRUPIŃSKIEGO W TVN24
PREZESIE KACZYŃSKI, PROSZĘ POKAZAĆ TEN SONDAŻ
MAGDALENA CHRZCZONOWICZ, 8 PAŹDZIERNIKA 2016
Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Polska The Times” wyjawił światu, że istnieje taki sondaż, w którym poparcie dla PiS zadeklarowało aż 51,4 proc. badanych. Ale nie został opublikowany
Chyba czytamy inne sondaże, bo jeszcze niedawno mieliśmy 51,4 proc. – choć ten wynik nie został ogłoszony.
ZBITY ZEGAR. DLACZEGO TAK DOBREGO DLA PIS SONDAŻU NIE OPUBLIKOWANO?
Sprawdziliśmy i nie znaleźliśmy sondażu, w którym PiS miałby aż takie poparcie. Wzestawieniu sondaży wyborczych (od 25 października 2016 r.) ze wszystkich najważniejszych ośrodków badania opinii publicznych (Millward Brown, CBOS, IPSOS, TNS, IBRIS, Pollster, Estymator) najwyższy wynik PiS to 44 proc. Takie poparcie partia uzyskała w sondażu TNS realizowanym metodą CAPI (w domu respondenta) tuż po wyborach, w dniach 6-12 listopada 2015 r.
Oczywiście, nie można wykluczyć, że sondaż 50 plus istniał, tak jak nie sposób wykluczyć istnienia cielęcia o dwóch czy trzech głowach. Dlaczego tylko mając taki wynik partia się nim nie pochwaliła?
40 proc. przekraczaliśmy wielokrotnie
RACZEJ FAŁSZ. NIE WIELO, LECZ CZTEROKROTNIE NA 120 BADAŃ, W TYM ROKU RAZ
Poseł Kaczyński ma trochę racji – PiS przekraczał 40 proc. więcej niż raz. Konkretnie – cztery razy, z tego trzy razy tuż po wyborach 2015 roku:
- 42 proc. w badaniu metodą CAPI realizowanym przez TNS w dniach 4-9 grudnia 2015 r.,
- 42 proc. w badaniu realizowanym przez Estymator w dniach 26-27 listopada 2015 r.,
- 44 proc. w badaniu metodą CAPI realizowanym przez TNS w dniach 6-12 listopada 2015 r.
W 2016 roku zdarzyło się to raz:
- 41 proc. w badaniu metodą CAPI realizowanym przez CBOS w dniach 17-25 sierpnia 2016 r.
Przeczytaj też:
TUSK: KACZYŃSKI ROZDAŁ PO 500 ZŁOTYCH, A I TAK MU NIE ROŚNIE
Poza sondażem Estymatora wszystkie badania prowadzone były metodą bezpośrednią (wywiady w domu respondentów), które w opinii wielu socjologów, zawyżają notowania partii rządzacej. W sondażach telefonicznych, gdzie osoby badane mają większe poczucie anonimowości, notowania PiS są o 5-9 pkt proc. niższe.
Wypowiedź Kaczyńskiego robiła wrażenie, jakby wynik ponad 40 proc. zdarzał się często, a może nawet był typowy. Tymczasem zdarzyło się to cztery razy na około 200 badań – od wyborów 2015 do dziś – zestawionych na ewybory.eu/sondaże. Czyli w 2 procentach sondaży. Ćwierć prawda, czyli raczej fałsz to w tej sytuacji życzliwa ocena.
Szef MON próbował wybrnąć z decyzji ws. aborcji. Posłanka PiS jest oburzona, napisała do niego list
W swoim „orędziu do narodu” Antoni Macierewicz przekonywał, że decyzja PiS ws. kontrowersyjnego projektu ustawy o aborcji była tak naprawdę „ratowaniem kobiet przed nienawiścią, którą zostały zatrute”. Jego słowa miały wybielić partię Jarosława Kaczyńskiego po tym, jak w ciągu zaledwie kilku dni diametralnie zmieniono strategię.
ZOBACZ TEŻ: Na początku kpili. A co mówią teraz? Tak się zmieniały reakcje prawicy na strajk kobiet [GRAFIKA]
Marta Kondrusik
Szef MON stwierdził również, że „cała wiedza mówiła nam (partii PiS – red.), że podniesienie ręki za tą ustawą jest działaniem przeciwko życiu”. I właśnie te słowa nie spodobały się posłance Annie Sobeckiej na tyle, że teraz napisała list do Antoniego Macierewicza.
6 października br. to dzień, który niechlubnie zapisze się na kartach historii Polski jako ten, w którym zaprzepaszczono szansę obrony najbardziej bezbronnych, polskich nienarodzonych dzieci
Dalej Sobecka pisze wprost o tym, co sądzi o wypowiedzi szefa MON: „W tym kompromitującym dla Pana Ministra i części moich kolegów dniu nie skorzystał Pan Minister z prawa do milczenia. Wręcz przeciwnie. W cotygodniowym felietonie dla Telewizji Trwam próbował Pan Minister wybielić się, a nawet obrócił to haniebne wydarzenie w sukces”. I dodaje:
Wypowiedź Pana Ministra jest nie tylko niegodziwa i kłamliwa, ale to także policzek w twarz wymierzony blisko pół miliona obywatelom, którzy podpisali się pod projektem ustawy.
Swoją wypowiedzią zlekceważył Pan Minister ponad 200 tys. osób, które szły w Marszach dla Życia, oraz kilkudziesięciu parlamentarzystów, którzy bronili nienarodzonych dzieci.
Sobecka zastanawia się, „czy jest sens wspólnej pracy” w jednym klubie poselskim z szefem MON. „Mając na uwadze powyższe, w imieniu tych wszystkich osób, które zaangażowały się w ochronę życia poczętego, oczekuję publicznych przeprosin od Pana Ministra” – apeluje.
Agnieszka Gozdyra
Kaczyński musi odejść!
Przedterminowe wybory za rok? Rzucam kilka pytań: czy dojdzie do rozłamu w klubie parlamentarnym PiS w związku z konfliktem wokół ustawy zakazującej aborcji? Czy Rydzyk wycofa swoich ludzi? Jak postąpi Marek Jurek? Jest bardzo prawdopodobne, że przynajmniej kilku, jeśli nie kilkunastu posłów, opuści klub. W takiej sytuacji utrzymanie większości parlamentarnej zależeć będzie od „wykupienia” przez PiS odpowiedniej liczby posłów od Kukiza. Na handlu PiS, jak wiemy, zna się nieźle, więc może się udać, tym bardziej że materiał ludzki jest niedrogi i elastyczny. Ale może się też nie udać…
Po klęsce w sprawie ustawy antyaborcyjnej Kaczyński znalazł się w bardzo trudnym położeniu. Fundamentaliści będą od niego żądać wprowadzenia ustawy, w której zakazana będzie aborcja w przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu. Z pewnością będzie więc musiał przynajmniej podjąć próbę jej przeprowadzenia. Wtedy jednak kobiety znów wyjdą na ulice. Nie ma mowy o żadnym „przeczekaniu” czy „uspokojeniu sytuacji”. Nie ma żadnego pola do „kompromisu”, bo kobiety są pod ścianą.
Kaczyński zaś znalazł się między młotem a kowadłem. I ten młot zaraz spadnie. Nie ma dobrego ruchu. Cokolwiek zrobi Kaczyński, będzie to już tylko ratowanie się z opresji. Nimb niepokonanego i zawsze zwycięskiego demona polityki rozwiał się raz na zawsze. Tymczasem społeczeństwo demokratyczne i opozycja nabierają wiatru w żagle. PiS zaczyna spadać w sondażach i będzie spadać nadal. Przecież trzeba będzie zapłacić za 500+ (np. podwyżką podatków), a i zastępy pokrzywdzonych przez partyjną nomenklaturę wciąż rosną. Teren polaryzuje się coraz bardziej, przygotowując się do walki o samorządy. Ci, co „nie z PiS”, są coraz bardziej wkurzeni i zdeterminowani.
Również Kościół zacznie się wycofywać z układu z PiS, gdy przekona się, że Kaczyński może stracić władzę. Jeśli w dodatku odwróci się od niego Rydzyk, to w ogóle w terenie zrobi się marnie. No i wreszcie związki zawodowe. Kaczyński traci poparcie Piotra Dudy, a pozostałe związki i tak są przeciwko niemu. Swoje trzy gorsze dorzuci UE, która jednak nie odpuści i ukarze reżim PiS, obcinając to i owo.
Hipoteza przedterminowych wyborów zawisa w powietrzu. A gdy już raz zawiśnie, to trudno ją skutecznie obalić. Będzie sobie tak wisieć i wisieć. A pod tym znakiem rządzi się trudno i chwiejnie. Za to opozycja nabiera wigoru i zwiera szeregi. I o to chodzi! Dlatego warto już dziś mówić: Kaczyński musi odejść!