Brexit, 25.06.2016

 

top25.06.2016

 

Premier Szkocji: Rozpoczynamy rozmowy w Brukseli, by pozostać w UE

Maciej Czarnecki, 25.06.2016

Premier Szkocji Nicola Sturgeon

Premier Szkocji Nicola Sturgeon (REUTERS TV / REUTERS / REUTERS)

Według szefowej autonomicznego rządu Szkocji Nicoli Sturgeon drugie referendum niepodległościowe jest „wysoce prawdopodobne”.

Bitwa o Brexit

Autonomiczny rząd Nicoli Sturgeon ze Szkockiej Partii Narodowej (SNP) zebrał się w sobotę, by przedyskutować konsekwencje referendum o UE. W czwartkowym głosowaniu 51,9 proc. Brytyjczyków opowiedziało się za Brexitem. Jednak 62 proc. Szkotów poparło pozostanie w Unii.

Cytowana przez AP Sturgeon oświadczyła, że postara się „rozpocząć niezwłocznie rozmowy w Brukseli, by zabezpieczyć członkostwo Szkocji w Unii Europejskiej”.

Unijne prawo nie przewiduje, by jedna część kraju pozostawała w UE, a druga poza nią. Dlatego utrzymanie Szkocji w Zjednoczonej Europie wymagałoby jej secesji z Wielkiej Brytanii. Szkoci głosowali już nad tym w 2014 r. i większość opowiedziała się za pozostaniem u boku Londynu. SNP przekonuje jednak, że referendum o Brexicie diametralnie zmieniło sytuację.

W piątek Sturgeon powiedziała, że drugie referendum niepodległościowe „jest teraz bardzo prawdopodobne”.

– To demokratycznie nie do zaakceptowania, że Szkocja znajdzie się poza Unią wbrew swej woli – mówiła Sturgeon.

Dodała, że nie wyobraża sobie, by jej rząd nie był bezpośrednio zaangażowany w negocjacje z UE. Według niej podobne zastrzeżenie zgłosił burmistrz Londynu Sadiq Khan. Brytyjska stolica też zagłosowała za pozostaniem u boku Brukseli.

Zobacz także

szkocja

wyborcza.pl

Zrozumieli, czy się przestraszyli? [PiS a Brexit]

Syed Salah Kamall, przewodniczący frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, grupy w Parlamencie Europejskim, do której należy oprócz Partii Konserwatywnej z UK i Obywatelskiej Partii Demokratycznej z Czech również nasze polskie Prawo i Sprawiedliwość, zaangażował się mocno w kampanię dla wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Osiągnął stawiany sobie cel, wygrał referendum. Brexit stał się faktem.

Jego koalicjanci z PiSu od dawna podtrzymywali tę samą antyeuropejską retorykę. Realnymi działaniami potwierdzali również swoją dużą rezerwę wobec wspólnoty a także przestrzegania standardów demokratycznego państwa prawnego. A pamiętamy przecież, że Unia Europejska jest wspólnotą państw demokratycznych.

Dzisiaj, po ogłoszeniu wyniku brytyjskiego referendum, liderzy PiSu, przedstawiciele polskiej władzy, nagle zmienili front. Prezes Kaczyński powiedział, że miejsce Polski jest w Europie. Pan Prezydent i pani Premier wyrazili żal z powodu decyzji Brytyjczyków. Minister spraw zagranicznych powiedział nawet, że Polska powinna dołączyć do strefy Euro.

Skąd ta zdrada sojuszników? Skąd nagła zmiana frontu? Zwrot o 180 stopni bez słowa wyjaśnienia? Zrozumieli, czy się przestraszyli?

W jedno raczej nie uwierzę. Od miesięcy pokazują, że zabieganie o poparcie, zrozumienie, życzliwość to nie ich sposób uprawiania polityki. Upokorzenie, złamanie, przekupstwo, to co innego. Twarda ręka i strach. Ale na pewno nie słuchanie nastrojów czy odpowiadanie na emocje lub oczekiwania. Nie słuchanie, dialog, rozmowa. Więc… Czego się przestraszyli?

Realna zmiana w myśleniu naszej rządzącej partii na kierunek proeuropejski byłaby dla Polski niewątpliwie dobra. Polacy chcą być w Europie i Europę rozumieją. Ale kiedy widzimy nagły zwrot bez słowa wytłumaczenia, to rodzą się obawy i niepokój. Trudno uwierzyć w cudowne nawrócenie ukrywane przez nawróconego. Trzeba teraz pilnie obserwować rozwój wypadków i być czujnym jak ważka. Bo wygląda na to, że ktoś chce nami zagrać, podejść nas, oszukać i coś dla siebie załatwić. A naiwność, choć bywa piękna, rzadko daje dobre skutki. Nie bądźmy więc naiwni. Damy radę?

Na razie na Kremlu strzelają korki od szampana. A nasza rządząca partia po raz kolejny się do tego przyczyniła. Tym razem wspierając brytyjskich separatystów. Nie zapomnijmy o tym, kiedy słuchamy dzisiaj ich peanów na cześć Unii. Pamiętajmy, co mówili wczoraj. A w zwrot uwierzymy, kiedy nam go uczciwie wytłumaczą…

pisAbrexit

naTemat.pl

Kaczyński ma pomysł na nową Unię!” Potrzebuje nowego traktatu”

Miejsce Polski jest w UE - mówi prezes Kaczyński
Miejsce Polski jest w UE – mówi prezes Kaczyński Fot . Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta

– Miejsce Polski jest w Unii Europejskiej. Z Brexitu najbardziej cieszy się Moskwa. UE potrzebuje nowego traktatu na miejsce lizbońskiego – przekonywał Jarosław Kaczyński komentując podane dzisiaj wyniki referendum w Wielkiej Brytanii.

Brytyjska decyzja może być podstawą do podejmowania podobnych decyzji przez inne państwa. Może dojść do generalnego kryzysu w UE – powiedział na konferencji Jarosław Kaczyński. Prezes PiS przekonuje, że po podjęciu decyzji o opuszczeniu Unii przez Wielką Brytanię, wspólnota wynika reformy.

Traktat lizboński do poprawki
– To jest dzisiaj potrzebne. Po pierwsze: radykalne doprecyzowanie przepisów UE, by działała ona rzeczywiście o prawo, a nie kwestie arbitralne; sprecyzowana musi być zasada współpracy UE i państw narodowych – stwierdził Kaczyński. Według niego decyzje muszą być przyjmowane w oparciu o prawo, a nie arbitralnie. – Polska jest przedmiotem i ofiarą takich działań – dodał.

Według posła potrzebny jest nowy traktat europejski i reforma UE. Polityka europejska powinna uwzględnić to, że państwa kierują się interesami narodowymi. -Trzeba znaleźć formułę na taką Europę jaka jest, na Europę państw narodowych. Mechanizm musi być konsensualny, nastawiony na porozumienie – powiedział.

Co z Polakami na Wyspach?
– Miejsce Polski jest w Unii Europejskiej – nie pozostawił wątpliwości Kaczyński. Ostrzegł jednak przed antyunijnymi nastrojami we Francji, Holandii, Austrii i Czechach. Jak dodał, jedynym miejscem gdzie „cieszą się z Brexitu” jest Moskwa.

Kaczyński podkreślił, że Polska miała dobre relacje z Wielką Brytanią, ale jego zdaniem nie były szczególnie lepsze, niż z innymi członkami UE. Dodał także, że konieczny jest kontakt z rządem brytyjskim w sprawie Polaków mieszkających na Wyspach.

– Będziemy musieli rozmawiać z rządem brytyjskim w sprawie Polaków. W przypadku relacji z Niemcami i Francją musimy wystąpić z pewną ofensywą dyplomatyczną. Niczego bym tak sobie nie życzył, jak masowych powrotów Polaków do Polski, ale to wymaga ogromnego wysiłku i sporej ilości lat. Dziś najczęściej występująca pensja to 2200zł brutto to na taką płacę ludzie z Wielkiej Brytanii wracać nie będą – ocenił.

Jarosław

naTemat.pl

Brexit to zła wiadomość

Adam Michnik, 25.06.2016

Brexit.

Brexit. (PHIL NOBLE / REUTERS / REUTERS)

Zwłaszcza dla zwolenników zjednoczonej i silnej Europy.

Bitwa o Brexit

To dobra wiadomość dla przeciwników integracji europejskiej, dla populistów, wyznawców egoizmu narodowego, izolacjonizmu i ksenofobii.

To też dobra wiadomość dla Władimira Putina, który robi wszystko, by rozbić UE i w ten sposób uzyskać dominację nad Europą.

To może być moment zwrotny, który odwróci dynamikę europejskiej integracji. Ale może to być po prostu – w co chciałbym wierzyć – wypadek przy pracy, który czasem przydarza się demokracjom.

Dla Polaków, którzy w ogromnej większości deklarują się jako euroentuzjaści, Brexit jest sygnałem ostrzegawczym. Oznacza to, że powinniśmy tym bardziej integrować się wokół dziś zagrożonych wartości demokratycznych i europejskich. Tylko w ten sposób możemy ocalić to, co najważniejsze – Polskę i Europę.

Zobacz także

brexitTo

wyborcza.pl

 

Jacek Poniedziałek ostro do wyborców PiS na Wyspach: „Hej, Polacy, którzy…”

mar, 24.06.2016

Jacek Poniedziałek

Jacek Poniedziałek (Fot. Bartosz Bobkowski / AG)

Aktor Jacek Poniedziałek wywołał skrajne reakcje swoim ostrym wpisem na Facebooku.

W czwartkowym referendum Brytyjczycy zdecydowali, że chcę wystąpienia swojego państwa z Unii Europejskiej. Za Brexitem opowiedziało się 52 proc. głosujących.

Brytyjczycy za Brexitem: gwałtowne rekacje i spadki na giełdach [RELACJA] >>>

Decyzję Brytyjczyków komentowało wielu celebrytów, w tym aktor Jacek Poniedziałek:

hej

Wpis na Facebooku aktora wywołał skrajne reakcje komentujących: polubiło go prawie 5 tys. osób, niektórzy gratulowali, inni go krytykowali: „Przepraszam, a co mają wyborcy PiS do Brexitu?” – to jeden z najłagodniejszych komentarzy, krytykujących aktora.

Czytaj też: Tymczasem w UK… Najlepsze memy >>>

poniedziałek

gazeta.pl

Martin Schulz o Brexicie: Idźcie sobie i już

Rozmawiał Tomasz Bielecki, Bruksela, 24.06.2016

Martin Schulz, przewodniczący Parlamentu Europejskiego

Martin Schulz, przewodniczący Parlamentu Europejskiego (ERIC VIDAL / REUTERS / REUTERS)

– Kto jest bardziej zadowolony – Donald Trump, Władimir Putin czy może Marine Le Pen? – odpowiada szef europarlamentu Martin Schulz.

Bitwa o Brexit

Wielka Brytania wychodzi z Unii Europejskiej [RELACJA NA ŻYWO] >>>
Tomasz Bielecki: Kto jest teraz bardziej zadowolony – Donald Trump,Władimir Putin czy może Marine Le Pen?

Martin Schulz, przewodniczący Parlamentu Europejskiego: Trump nie ma większego pojęcia, co tu się dzieje. On przecież myśli, że Belgia to miasto. Putin na pewno zauważył, jak 27 pozostałych w Unii po referendum krajów manifestuje, że będzie trzymać się razem; to polityk, który potrafi odczytywać takie sygnały. Zresztą może bardziej zaprząta mu teraz głowę szczyt UE – Ukraina w przyszłym tygodniu. Natomiast Le Pen jest bardzo uradowana. Ale nie chce mi się wierzyć, że we Francji można by wygrać referendum za wyjściem z UE. Brytyjczycy przez cztery dekady wahali się, gdzie chcą być. Rozprawiali o członkostwie na pół etatu… Francja, Holandia albo Włochy to jednak coś innego.

Giełdy zareagowały na wygraną Brexitu dość gwałtownie.

– To bardzo smutny dzień. Respektuję demokratyczny wybór Brytyjczyków, choć to decyzja irracjonalna. Unia będzie słabsza – tracimy drugą gospodarkę UE, członka G7, stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ z prawem weta. Ale straty Brytyjczyków są i będą znacznie większe niż szkody Unii.

Reakcja giełd to m.in. wynik obaw o szerzenie się destrukcji w całej Unii. Ale to Brytyjczycy, a nie my, wybrali niestabilność. Dlatego UE już wezwała Londyn, by jak najszybciej aktywował artykuł 50 z traktatu UE [daje do dwóch lat na negocjacje traktatu o Brexicie]. Pokazujemy, że 27 krajów działa wspólnie. I chce mieć jasny, oparty na traktacie plan szybkiego postępowania. Chcemy jak najmniej niepewności.

Natomiast torysi chcieliby przyjechać do Brukseli i poznać warunki przyszłych relacji, jakie mamy im zaoferowania – ciągnąć to i się targować. A dopiero potem rozpocząć 2-letnie oficjalne negocjacje. Referendum było wynikiem ich rozgrywek; a teraz chcą, byśmy czekali z rokowaniami aż do jesieni, gdy zakończą wewnątrzpartyjne boje o przywództwo. Niesamowite. Nic z tego.

Jak zatrzymać eurosceptycyzm w innych krajach?

– Zacznę od tego, że dziś bardzo dla mnie poruszająca liczba to blisko 75 proc. głosujących Brytyjczyków do 24. roku życia, którzy chcieli pozostać w UE. Młode pokolenie, przyszłość Wlk. Brytanii, było i jest za Unią! Kto wie, nic nie jest na zawsze przesądzone…

Co do eurosceptycyzmu – na pewno nie można brać referendalnej propagandy obozu Brexitu za rzetelną diagnozę problemów Unii. Oni ostrzegali przed falą uchodźców, choć przecież Wlk. Brytania jest poza strefą Schengen. Ale w reszcie krajów Unii należy teraz m.in. rozwiązywać kryzys migracyjny. Zająć się w strefie euro nierównościami społecznymi, bezrobociem młodych. I walczyć z unikaniem podatków przez wielkie firmy, bo takie praktyki bardzo podsycają poczucie społecznej niesprawiedliwości. A to obraca się również przeciw UE.

Jednym z najgorętszych tematów przed referendum byli imigranci z innych krajów UE. Czy w Europie nie będzie pokusy, by ograniczyć swobodę przepływu dla przygaszenia eurosceptycyzmu?

– To nie byłaby moja Unia. Ograniczeniem swobody podróżowania nie zwalczy się eurosceptycyzmu. Zresztą to byłoby trudne do zrealizowania pod względem gospodarczym. Unia to swobodny przepływ towarów, usług, kapitału. Jak przy tym wszystkim hamować wolność do przemieszczania się przez ludzi?

Podkreśla pan potrzebę zacieśniania integracji w strefie euro. Czy w rezultacie Unia nie zaczęłaby się rozwarstwiać na różne „prędkości” czy też „kręgi integracji”?

– W Unii od dawna są różne prędkości – kraje „z” i „bez” euro, „w” i „poza” strefą Schengen… Jeśli jakaś grupa chce się szybciej integrować, powinna mieć do tego prawo. Ale przy zachowaniu otwartych drzwi dla reszty członków Unii. Siedem krajów spoza eurolandu, w tym Polska, powinno – wedle traktatów – dążyć do unii walutowej. To znaczy, że ta „prędkość” nie powinna się zamykać przed Polską i resztą.

*Wywiad dla „Wyborczej” i sześciu innych europejskich dzienników

Zobacz także

schulz

wyborcza.pl