Maziarski, 15.01.2017

 

 

Kaczyński i Trump zmierzają na Wschód

Kaczyński i Trump zmierzają na Wschód

Polskę czeka dekoniunktura, wszystko, co najlepsze mamy za sobą. Przed nami niepewność, co do sytuacji wewnętrznej, ale jeszcze bardziej – zewnętrznej. To, że Jarosław Kaczyński chce się zainstalować na zawsze, jako rządzący, nie ulega wątpliwości. Raczy nam serwować, jak to będzie przebiegać, małymi częściami, które następnie są uchwalane i zatwierdzane przez prawo. To ostatnie jeszcze nie zostało do końca spacyfikowane, lecz to kwestia czasu.

Kaczyński zapowiedział majstrowanie przy ordynacji wyborczej, bo „są bardzo oczekiwane przez społeczeństwo”. Co ulegnie zmianie? Na pewno nie to, co dzisiaj zapowiada, zmiana granic okręgów wyborczych. Gdyż ta zasada nie wprowadzi istotnych zmian w wyborach, niewielkie korekty, kto zostanie przedstawicielem. Istotą będzie infrastruktura wyborcza, komisje wyborcze, które dostaną Julie Przyłębskie na poziomie lokalnym, sprawdzające „ruchy kontroli wyborów”, dostęp ich do urn wyborczych, są to żołnierze PiS, którzy przeszli chrzest bojowy podczas ostatnich wyborów. Karne osoby reagujące niczym psy Pawłowa. Istotny też będzie sposób liczenia głosów, który znajdzie miejsce poza „zasięgiem kontroli”, jak przewóz niepoliczonych kart wyborczych w miejsca „sprzyjające demokracji”.

Kaczyński też rozprawi się ze społeczeństwem obywatelskim przynajmniej dwutorowo. Poprzez ustawy o zgromadzeniach, aby im zapobiegać. Zaś organizacje pozarządowe uczyni rządowymi. Nie bez znaczenia jest walka ad personam, na wszelkich Kijowskich będą wyciągane faktury – metody nieważne, liczą się efekty.

Kaczyńskiemu sprzyja świat zewnętrzny, Unia Europejska pogrąży się w większym kryzysie niż obecny. Zapowiada to amerykański Kaczyński, Donald Trump. Nowy prezydent amerykański uznał UE jako „instrument niemieckiej dominacji”. Nie, nie powiedział tego Kaczyński z Nowogrodzkiej, powiedział to Kaczyński z Białego Domu w Waszyngtonie. Tamten Kaczyński stwierdził, że Unia została stworzona po to przez Berlin (powinno być zdaje się Bonn), aby rywalizować z Ameryką w handlu międzynarodowym. Nijak się to ma z prawdą historyczną, ale Trumpowi nie chodzi o żadną prawdę (jak Kaczyńskiemu), chodzi o fakty dokonujące się.

W polityce będzie coraz mniej rozumu, a coraz więcej interesów partyjnych i personalnych. Kto wejdzie na miejsce Unii Europejskiej wg Kaczyńskiego z Waszyngtonu? Rosja, z którą zamierza robić interesy. Jakie można robić interesy z Rosją? Eksportować wartości rosyjskie, które nijak się mają do zachodnich standardów demokratycznych. No, można jeszcze eksportować kopaliny, ale raczej do tej pory USA w surowcach konkurowała.

Kogo interesy w USA reprezentuje Trump? Chyba jest oczywiste. A retoryka Trumpa co do NATO jest godna jankeskiego Kononowicza: „NATO jest przestarzałe po pierwsze dlatego, że zostało wymyślone wiele, wiele lat temu”.

Europa bez wsparcia USA pogrążała się w nacjonalizmach, a te krwawo walczyły ze sobą. Dlatego będą rosnąć w siłę wszelacy Kaczyńscy. W jakimś sensie jesteśmy prekursorami, ubiegli nas tylko Putin, Łukaszenka, Janukowycz (ten chwilowo uszedł z życiem), Orban.

Kaczyński jest w czołówce prekursorów i zmierza tam, gdzie wzmiankowani, jeszcze ma kiepskie stosunki z Putinem, ale tylko dlatego, że prezes PiS jest zakładnikiem mitu smoleńskiego, ten zostanie zmodyfikowany i otworzy kierunek kremlowski.

Kaczyńskiemu wiedzie się, bo gdyby nie wygrana Trumpa za Oceanem, jego los byłby przesądzony, a prezes PiS przetrącony. Za sprawą decyzji wyborców amerykańskich jest odwrotnie, Polacy są przetrąceni, a Kaczyński będzie snuł kolejne wizje, jak wziąć naród za mordę.

Piszę „Kaczyński”, bo on sformatował podobnych sobie Polaków. Demokracji będzie ubywać, a przybywać kaczyzmu, lokalnego putinizmu, trumpizmu, łukaszenizmu, orbanizmu. To nas czeka, bo jak to określa prezes, „są bardzo oczekiwane przez społeczeństwo”: kaganiec i kajdany.

Waldemar Mystkowski

kaczynski-i-trump

koduj24.pl

Jacek Żakowski

Pożytki strasznego tygodnia

16 stycznia 2017

Jarosław Kaczyński, prezes PiS

Jarosław Kaczyński, prezes PiS (+Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)

Jarosław Kaczyński zapewne nigdy jeszcze nie odniósł tak pyrrusowego zwycięstwa jak w ubiegłym tygodniu.

Wprawdzie osiągnął wszystko, czego chciał – ma budżet, likwidację gimnazjów, swobodę przenoszenia obrad, gdzie mu się podoba, prawo wykluczania posłów wedle widzimisię, pełną dyscyplinę we własnych szeregach, podzieloną opozycję i ugruntowane poczucie bezsilności opozycyjnych wyborców – ale stworzył nowe stany świadomości, które są ziarnami jego klęski.

Przez rok wspierani przez KOD opozycyjni posłowie dzielnie toczyli parlamentarne zmagania w obronie ustrojowego ładu. Podpisanie przez prezydenta i wejście w życie nielegalnie uchwalonego budżetu oraz oczywista absurdalność posyłania ustawy do skolonizowanego przez PiS Trybunału Konstytucyjnego pokazuje, że były to zmagania beznadziejne. Pochłonęły gigantyczną energię, a nie powstrzymały zmian obalających system konstytucyjny. Kolejnych pewnie też nie powstrzymają.

Zobacz też: Ambicje Ziobry i Gowina pozbawią PiS większości sejmowej? – Marek Sawicki w „Temacie dnia”

To nie znaczy, że były zbędne ani że nie należy dalej stawiać oporu w parlamencie. Znaczy to jednak, że konstytucja, prawo, sądy, opozycja, a nawet wspólnota zachodnia to za mało, by skutecznie bronić demokracji i praworządności, gdy ma się do czynienia z przeciwnikiem bezwzględnym, bezwstydnym i zdeterminowanym. A tacy zwykle są wrogowie demokracji.

Po strasznym tygodniu, w którym klamka zapadła w dwóch wielkich bataliach – o budżet i oświatę – a Zbigniew Ziobro rozpoczął batalię o kontrolę nad składem Trybunału, te prawdy zaczynają docierać do PO i do Nowoczesnej. Dlatego na moje postawione w Superstacji pytanie „co dalej?” Sławomir Neumann odpowiada: „Ruszamy w Polskę”.

Ma to sens metaforyczny, bo parlamentarzyści pochodzą z całej Polski. Ale znaczy to, że do opozycji dotarło, iż aby mieć w Polsce realną demokrację, trzeba nadrobić największy błąd ćwierćwiecza, czyli zaniedbanie „najważniejszego – jak w pożegnalnej mowie powiedział Barack Obama – urzędu demokracji, którym jest obywatel”.

Dzięki pisowskiemu walcowi do wielu ludzi w Polsce zaczęło wreszcie docierać, że demokracja to przede wszystkim jest stan świadomości, kultury i obyczajów, a nie tylko i nawet nie głównie instytucje – konstytucja, wybory, prawa, urzędy, parlament, formalne procedury – jak do niedawna naiwnie wierzyła większość polskich liberałów. PiS byłby przecież inny, gdyby wiedział, że niszcząc demokrację, skazuje się na klęskę, bo obywatele tego nie zaakceptują.

Porażką ćwierćwiecza, którą teraz w dużo trudniejszych warunkach trzeba odpracować, jest to, że nie dorobiliśmy się dość wielu takich czujnie i wiernie urzędujących świadomych i oddanych obywateli. Na przeszkodzie stała naiwna liberalna wiara, że demokracja i rynek ułożą się same przy pomocy „niewidzialnej ręki”.

Tę nową świadomość w ostatnim „Magazynie Świątecznym” twardo wyraził prof. Marcin Król, pisząc: „Myli się bowiem nasza opozycja. Nie da się mieć i liberalizmu, i demokracji”. Myślę, że po strasznym tygodniu spora część opozycji zaczęła to rozumieć. Jarosław Kaczyński nareszcie będzie miał z kim przegrać.

kaczynski-nigdy

wyborcza.pl

Donald Trump: NATO jest przestarzałe, UE się rozpadnie, będziemy robić interesy z Rosją

Mariusz Zawadzki, 16 stycznia 2017

Donald Trump

Donald Trump (Evan Vucci (AP Photo/Evan Vucci, File))

Donald Trump udzielił wywiadów dla niemieckiego „Bilda” i brytyjskiego „The Times”. Uznał w nich Unię Europejską za „instrument niemieckiej dominacji”, którą Niemcy zdecydowały się stworzyć, żeby rywalizować w handlu międzynarodowym z Ameryką. Dlatego nie obchodzi go, czy Unia przetrwa, czy się rozpadnie.

Trump ponadto wytknął Niemcom, że nie kupują chevroletów, tymczasem Amerykanie bmw i mercedesy już tak. – To nie może być tylko autostrada w jedną stronę – oświadczył. I zagroził, że narzuci zaporowe cło 35 proc. na BMW, jeśli koncern otworzy fabrykę w Meksyku. – BMW będzie miało się lepiej, jeśli będzie produkować w Ameryce – zasugerował.

Z kolei Brytyjczyków pochwalił za Brexit, który nazwał “wspaniałym krokiem”. Prorokował, że dzięki niemu wyspiarze będą robić fantastyczne interesy. Również z Ameryką, bo Trump zamierza w ekspresowym tempie, może nawet w kilka tygodni, podpisać umowę o wolnym handlu z Wielką Brytanią. To byłoby zaskoczeniem, bo tego typu umowy o wolnym handlu negocjuje się latami.

– Jeśli chcecie znać moje zdanie, to inne kraje też wystąpią z UE – mówił Trump. – Napływ imigrantów był kroplą, która przelała czarę goryczy. Ludzie chcą mieć swoją tożsamość i Wielka Brytania też tego chce…

Decyzję kanclerz Angeli Merkel, żeby przyjąć milion imigrantów, Trump nazwał “katastrofalną”. Zapowiedział, że ludzie wjeżdżający do USA będą poddawani ekstremalnej kontroli, w tym obywatele niektórych krajów europejskich.

Krytyka NATO i zbliżenie z Rosją

W sprawie NATO Trump powtórzył to, co mówił w kampanii wyborczej.

– NATO jest przestarzałe po pierwsze dlatego, że zostało wymyślone wiele, wiele lat temu – powiedział „Bildowi”. – Po drugie, jego członkowie nie płacą tyle, ile powinni. Tylko pięć krajów spełnia wymogi finansowe. Tylko pięć! To niewiele…

Zobacz: Będzie dużo „dealów” Trumpa z Putinem – Marcin Bosacki w 3×3

Ponadto, zdaniem Trumpa, NATO nie włączyło się w walkę z terroryzmem.

Znacznie więcej Trump obiecuje sobie po Rosji, z którą zamierza robić interesy i negocjować zmniejszenie arsenałów nuklearnych. Jeśli negocjacje się powiodą, zapowiada zniesienie sankcji przeciwko Rosji.

Putin ma haki na Trumpa?

Dziwna sympatia Trumpa do Rosji i osobiście Władimira Putina od wielu miesięcy wywołuje konsternację w Waszyngtonie. I na świecie. CIA i FBI twierdzą, że rosyjski wywiad na polecenie Putina pomagał Trumpowi w kampanii wyborczej, tzn. opłacił hakerów, którzy wykradali kompromitujące e-maile z komputerów Partii Demokratycznej i przekazywali je do publikacji portalowi Wikileaks.

W zeszłym tygodniu portal BuzzFeed opublikował raport sporządzony przez byłego oficera brytyjskiego wywiadu – na zlecenie któregoś z republikańskich kandydatów w prawyborach (a może na zlecenie jednej z grup popierających Clinton). Czytamy w nim, że kiedy kilka lat temu Trump bawił w Moskwie i Petersburgu, Rosjanie organizowali dla niego orgie z podstawionymi prostytutkami, które nagrywali ukrytymi kamerami. Podczas kampanii wyborczej wysłannicy Trumpa latali rzekomo do Pragi i Moskwy, żeby spotykać się z emisariuszami Putina.

Autentyczności raportu nie sposób jednak potwierdzić, a większość ekspertów poddaje go w wątpliwość lub zaleca maksymalną ostrożność przy jego lekturze. Trump kategorycznie zaprzeczył i stwierdził, że “raport sporządzili chorzy ludzie”.

trump

wyborcza.pl

PiS zmieni ordynację wyborczą

Kaczyński zmieni ordynację wyborczą

Właściwie nie powinniśmy się dziwić, bo prędzej czy później należało się tego spodziewać. Pomruki na ten temat dochodziły już od kilku miesięcy. I oto mamy coś w rodzaju odkrycia kart przez Kaczyńskiego, który o swoich planach zmian w ordynacji wyborczej powiedział w wywiadzie dla TVP Szczecin. Chce je wprowadzić jeszcze przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi. Nie omieszkał dodać, że „to zmiany bardzo oczekiwane przez społeczeństwo”.

Kaczyński obecną ordynację ocenił jako „bardzo ułomną”. Zaproponował m.in. zasadę dwóch kadencji dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Chce, by urny wyborcze były przezroczyste i by w każdym lokalu wyborczym zamontowano kamerę tak, by każdy mógł zobaczyć, co się dzieje. „Chcę aby każdy obywatel mógł zobaczyć, co dzieje się w lokalu wyborczym, także w czasie liczenia głosów” – powiedział Kaczyński. Głosy miałyby być liczone przez wszystkich członków komisji wyborczych.

Pytany o zmiany w okręgach wyborczych, prezes PiS odpowiedział, że planowane są niewielkie korekty związane z rozmieszczeniem ludności. „Widzę problemy na poziomie wyborów do parlamentu, w szczególności wyborów senatorskich. Tam rzeczywiście są sztuczne okręgi wyborcze, które zostały stworzone ad personam. W województwie podlaskim jest taki okręg wyborczy, gdzie szanse miał Włodzimierz Cimoszewicz. Gdyby ten okręg został podzielony na trzy równe ludnościowo okręgi, jak powinno być, to jego szanse byłby dużo mniejsze. Tutaj trzeba dokonać pewnej naprawy. Podobnie okręgi w Warszawie, które łączą zupełnie inne części miasta ze sobą” – powiedział Kaczyński.

I na koniec wisienka na torcie. Kaczyński zapytany o termin wprowadzenia nowych zasad dotyczących ordynacji odpowiedział, że „chce, aby obowiązywały one od razu, ale jest sprawą Trybunału Konstytucyjnego orzec, czy to jest dopuszczalne”. Czyż pusty śmiech nie ogarnia…?
(Źródło: pap.pl)

pis-zmieni

koduj24.pl

Jarosław Kaczyński zapowiada zmiany w ordynacji wyborczej. „Bardzo ułomny stan…”

lulu, PAP, 15.01.2017

Prezes PiS Jarosław Kaczyński

Prezes PiS Jarosław Kaczyński (JAKUB OCIEPA)

Prezes PiS ruszył w Polskę. W niedzielę odwiedził Szczecin, gdzie udzielił wywiadu regionalnej TVP. Mówił m.in. o zmianie ordynacji wyborczej.

 

To są zmiany, które są z jednej strony bardzo oczekiwane przez społeczeństwo, na przykład zasada 2 kadencji dla tych, którzy pełnią funkcje jednoosobowe, znaczy wójtów, burmistrzów, prezydentów miast. Z drugiej strony to mają być zasady, które zabezpieczą te wybory przed jakimiś nadużyciami, bo przypuszczenie, że te nadużycia miały miejsce, jest bardzo mocne i ma bardzo mocne podstawy w różnych faktach, analizach statystycznych.

Krótko mówiąc, musimy ten obecny, bardzo ułomny stan ordynacji wyborczej i całej organizacji wyborów zmienić, poprawić

– mówił Jarosław Kaczyński w TVP Szczecin.

Z kolei w sobotę prezes odwiedził Poznań i Gorzów Wielkopolski. – Będziemy bardzo długo rządzić – mówił do działaczy w Gorzowie Wlkp. Czytaj więcej >>>

Kaczyński robi objazd przed wyborami samorządowymi

Jak wyjaśnił prezes PiS, jego podróże po Polsce to „przegląd struktur związany także z wyborami 2018 i 2019 roku, ale przede wszystkim powrót na trasę”.

pis

– Ja całą swą legalną karierę polityczną, część nielegalnej także, spędziłem w trasie. Po zwycięskich wyborach 2015 roku troszkę zależałem pola – jeździłem, ale dużo mniej. Teraz wracam. To jest początek trasy, która obejmuje wszystkie województwa, to jest pierwszy etap, to skończę niedługo. Później będą wszystkie okręgi wyborcze, a później jeszcze te dawne miasta wojewódzkie, które nie są stolicami okręgów wyborczych – powiedział.

Kaczyński zapowiedział, że w sumie odwiedzi ponad pięćdziesiąt miejsc.

A TERAZ ZOBACZ: Chwilę po głosowaniu poseł Kaczyński robi ten gest

jaroslaw-kaczynski

gazeta.pl

http://300polityka.pl/live/2017/01/15/

j-kaczynski

http://300polityka.pl/live/2017/01/15/kaczynski-zapowiada-zmiany-w-ordynacji-wyborczej/

Bez wojska, bez znaczka Poczty, bez TVP. Państwo PiS Owsiaka nie cierpi

Agnieszka Kublik, 15 stycznia 2017

Prezes TVP Jacek Kurski

Prezes TVP Jacek Kurski (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)

To już 25. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Pierwszy bez TVP, bez okolicznościowego znaczka Poczty Polskiej, bez reprezentacyjnego zespołu Wojska Polskiego. Pierwszy, w którym państwo polskie tak ostentacyjnie odwraca się nie od Jurka Owsiaka, ale od ponad 100 tys. wolontariuszy Orkiestry i milionów Polaków.

25. Finał WOŚP – relacja na żywo >>>

Milionów Polaków, którzy od ćwierćwiecza wrzucają do puszek WOŚP pieniądze. W sumie podczas 24 finałów – już ponad 720 mln zł.

Zaglądam z rana na główną stronę TVP – ani śladu o tym, że gra WOŚP. Tak samo na stronie TVP Info. Ta ostatnia nie podaje nawet na pasku, że dziś Orkiestra Jurka Owsiaka zbiera pieniądze na „ratowanie życia i zdrowia dzieci na oddziałach pediatrycznych oraz zapewnienie godnej opieki medycznej seniorom”. W serwisach TVP Info o Orkiestrze ani słowa. TVP Info nie pokazała konferencji prasowej Owsiaka, więc widzowie TVP nie wiedzą, że choć w tym roku po raz pierwszy telewizja publiczna nie gra, to Owsiak ją „serdecznie pozdrowił”.

Teraz WOŚP gra razem z prywatną telewizją TVN.

Misja mediów narodowych – nic o Owsiaku

W Polskim Radiu był nawet pomysł, by w ogóle WOŚP zignorować. Ostatecznie dziennikarzom polecono, by informacji o zbiórce nie wybijać, bo „można podpaść kierownictwu”.

I tak np. na stronie radiowej Trójki nic o Orkiestrze. Ale może dlatego, że Owsiak sam stąd odszedł w czerwcu. Ze słuchaczami pożegnał się słowami: „To, co się dzieje w rozgłośni, kompletnie nie styka się z moim pojmowaniem klimatu radiowej Trójki”.

Na stronie Polskiego Radia wisi przekopiowana depesza PAP. Że to 25. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, że gra dla dzieci i seniorów.

Media publiczne przejęte w całości przez PiS odwracają się od Owsiaka. Mają swoją misję – nie wspomagać misji Owsiaka. A może i „anihilować”. To ze słownika Jarosława Kaczyńskiego; oznacza „całkowite zniszczenie”.

Państwo PiS Owsiaka nie cierpi. Robi więc na złość tym, którzy z nim zbierają pieniądze.

Oni zaś z roku na rok wrzucają do puszek coraz więcej. W 2016 r. WOŚP zebrała 72 mln 696 tys. 501 zł; w 2015 – 53 mln 109 tys. 702 zł; w 2014 – 52 mln 448 tys. 765 zł; w 2013 – 50 mln 657 tys. 747 zł; w 2012 – 50 mln 638 tys. 801 zł; w 2011 – 47 mln 248 tys. 415 zł.

W tym roku WOŚP znów zbiera na oddziały pediatryczne i geriatryczne, czyli dla najmłodszych i najstarszych. To, jak umiemy pomagać najsłabszym, świadczy o naszym człowieczeństwie. Czy to, co od ćwierćwiecza robi Owsiak, to nie jest szlachetny cel? Czy państwu PiS nie zależy na wsparciu „ratowania życia i zdrowia dzieci na oddziałach pediatrycznych oraz zapewnienia godnej opieki medycznej seniorom”? To nie jest odpowiednia misja dla telewizji publicznej zarządzanej przez Jacka Kurskiego? I dla Polskiego Radia prezes Barbary Stanisławczyk?

Tyłem do narodu

25. WOŚP nie nadaje się na znaczki wydawane przez Pocztę Polską. A Myszka Miki – tak? A Radio Maryja – tak (Poczta Polska świętowała 25. urodziny Radia Maryja specjalną edycją urodzinowych znaczków przy dźwiękach reprezentacyjnego zespołu Wojska Polskiego)?

Partia PiS, a teraz państwo urządzane przez tę partię, Owsiaka nie toleruje. I publicznie się tym chwali. „Niepokorni” od lat lustrują jego majątek, zarzucają Fundacji WOŚP nieuczciwość. Kibicują wszystkim, którzy nie chcieli popierać Orkiestry. O WOŚP pisali, że to „lansowana przez III RP akcja dobroczynna, na której Owsiak zbudował swoją potęgę i wychował sobie ślepych funkcjonariuszy”.

Przeciwko WOŚP wypowiadali się posłowie PiS. Joachim Brudziński deklarował, że nie wrzuci pieniędzy do puszki. „Niepokorni” pisali: „najszczęśliwszym dniem będzie ten, w którym Orkiestra przestanie grać”; „finał WOŚP przypomina wielką, hitlerowską doroczną akcję dobroczynną Pomoc Zimowa„; „propagandowy cyrk”. Że Owsiak to „szkodnik”, „guru”, że omotał swoją „sektę”, że to „specjalny dyżurny autorytet”, „zapatrzony w siebie, agresywny egotyk, który rozstawia po kątach wszystkich śmiących wątpić w jego świętość”. Że to „król żebraków i łgarzy, który pracuje na nowy tytuł – hiena cmentarna”. Jeden z nich napisał nawet: „Na szczęście zmalał szantaż społeczny wymuszający pokazywanie się w styczniową niedzielę z serduszkiem”.

Państwo PiS ustawia się tyłem nie tylko do Owsiaka i jego wolontariuszy – ustawia się tyłem do narodu. W tym – do swoich wyborców. Bo jak wynika z badań Millward Brown, wśród sympatyków WOŚP najliczniejsza grupa to… zwolennicy PiS, ok. jednej trzeciej. Mniejsza – PO, Nowoczesnej. Czyli z Orkiestrą gra reprezentatywna grupa Polaków. Mimo państwa PiS.

Kaczyński być może myśli o Owsiaku non est (z łaciny – nieistniejący). Zbierane przez WOŚP miliony złotych świadczą o czymś wprost przeciwnym.

bez

wyborcza.pl

Wojciech Maziarski

Zbigniew Ziobro próbował własnej gry, nie konsultując z naczelnikiem

15 stycznia 2017

Zbigniew Ziobro

Zbigniew Ziobro (&Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta)

Nie dajmy sobie wcisnąć kitu, że w PiS-ie wszystko idzie gładko. W obozie władzy słychać wyraźne trzaski, które zwiastują dla niej przyszłe problemy. Ostatni wniosek Zbigniewa Ziobry do Trybunału dowodzi, że nie zrezygnował z marzeń o odegraniu większej roli w polityce. Prezes Kaczyński wie o tym, więc trzyma go na krótkiej smyczy.

Przypomnijmy sekwencję zdarzeń z minionego tygodnia. Najpierw Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny, złożył zaskakujący wniosek, by Trybunał Konstytucyjny ocenił prawidłowość wyboru trzech swoich sędziów, powołanych przez Sejm w 2010 r. Komentatorzy zinterpretowali to jako próbę przejęcia przez PiS pełni kontroli nad Trybunałem i wyrugowania z niego sędziów opierających się władzy. Choć właściwie nie wiadomo, po co partia rządząca miałaby to robić – nie ma takiej potrzeby, bo przecież już teraz sprawuje pełną kontrolę nad ubezwłasnowolnionym Trybunałem.

Następnie Jarosław Kaczyński w równie zaskakujący sposób zdezawuował wniosek Ziobry, mówiąc, że Trybunał nie ma kompetencji, by orzekać o prawidłowości wyboru dokonanego przez posłów.

Później politycy PiS zaczęli opowiadać, że w istocie była to chytra zagrywka Ziobry, który w ten sposób chciał uciąć spór o prawidłowość wyboru sędziów dublerów. Skoro bowiem Trybunał nie jest władny, by oceniać prawidłowość wyboru dokonanego przez posłów w 2010 r., to tak samo nie jest władny orzekać o wyborze sędziów przeprowadzonym w obecnej kadencji.

To tłumaczenie brzmi atrakcyjnie i sugeruje, że politycy obozu rządzącego są niezwykle przebiegłymi graczami, planującymi zawczasu – niczym wytrawni szachiści – kilka posunięć naprzód. Jednak wygląda to raczej na uzasadnienie dorobione po fakcie, by zasłonić nieprzyjemną dla PiS-u prawdę, że minister sprawiedliwości i prokurator generalny próbował jakiejś własnej gry, nie konsultując tego z naczelnikiem.

Zobacz: Czy posłowie PiS wiedzą, w co gra Zbigniew Ziobro?

Prezes nielojalności nie zapomina

Gdyby rzeczywiście wniosek Ziobry do Trybunału był elementem uzgodnionego z kierownictwem PiS-u chytrego planu, Kaczyński nie miałby żadnych powodów, by publicznie podważać inicjatywę swego ministra. Po prostu zachowałby milczenie i czekałby na rozwój wydarzeń, by doprowadzić rzekomy projekt do końca.

Wydaje się, że w rzeczywistości byliśmy świadkami skrytej rywalizacji w kręgach rządzącej elity. Uczestnicy tych podchodów starają się to teraz zatuszować, wmawiając opinii publicznej, że obóz władzy jest monolitem.

A przecież dobrze wiemy, że nie jest. Gdyby ktoś zapomniał: Zbigniew Ziobro, polityk niezwykle ambitny, został w 2011 r. karnie usunięty z Prawa i Sprawiedliwości za niesubordynację. Założył wówczas konkurencyjne ugrupowanie Solidarna Polska, z którego list bezskutecznie startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Widząc, że samodzielnie i w opozycji do PiS-u nie jest w stanie odnieść sukcesu, pokajał się, podwinął ogon i w wyborach 2015 r. wystartował już z listy Kaczyńskiego.

Prezes chwilowo przymknął oko na jego wcześniejszą nielojalność, ale nie zapomniał mu jej. Aby się zabezpieczyć na przyszłość, zaoferował mu nie koalicję, lecz start z listy swojej partii. W ten sposób do Sejmu dostali się politycy partii Ziobry, lecz nie sama partia, która nie stanowiła w wyborach samodzielnego podmiotu i nie przysługuje jej dotacja z budżetu. To bardzo osłabia pozycję Solidarnej Polski w polityce.

W dodatku – to już czysta złośliwość, charakterystyczna dla Kaczyńskiego czerpiącego satysfakcję z upokarzania rywali i sojuszników – Ziobro dostał ostatnie miejsce na liście PiS-u w okręgu świętokrzyskim. Jego osobista popularność sprawiła, że mimo to dostał się do Sejmu.

Ziobro zza węgła

Dotychczasowa aktywność Ziobry jako ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego bardzo odbiega od tego, co zapamiętaliśmy z lat 2005-2007, kiedy to był inicjatorem wielu prowokacji i nagonek na politycznych przeciwników, z których jedna zakończyła się nawet śmiercią ofiary – Barbary Blidy. Z tamtego okresu pozostał nam w pamięci obraz Ziobry jako harcownika z pierwszej linii frontu, nadaktywnego, stale występującego na konferencjach prasowych, na których pokrzykiwał i wymachiwał dyktafonem.

W przeciwieństwie do tego dziś jest mało obecny w mediach, nie wyrywa się do przodu, a jeśli nawet występuje publicznie, to nie inicjuje samodzielnych akcji, a raczej gra rolę żołnierza w armii, której naczelnym dowódcą jest Kaczyński. Widać wyraźnie, że bardzo się pilnuje, by nie podpaść prezesowi, i stara się go przekonać o swej lojalności.

Czy tak jest rzeczywiście? Czy wyrzekł się własnych ambicji?

Wolne żarty. Jego ostatni wniosek do Trybunału dowodzi, że nie zrezygnował z marzeń o odegraniu większej roli w polityce i tylko czeka na okazję. A prezes Kaczyński wie o tym i dlatego trzyma go na krótkiej smyczy. Jednak prędzej czy później obaj rzucą się sobie do gardła.

nie-dajmy

wyborcza.pl

Marek Beylin

Wybory wygrywają partie, a nie protesty uliczne

15 stycznia 2017

Przewodniczacy Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna podczas konferencji po posiedzeniu klubu PO w piątek 13 stycznia.

Przewodniczacy Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna podczas konferencji po posiedzeniu klubu PO w piątek 13 stycznia. (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Zgoda, chodzimy na manifestacje dla sprawy, nie dla partii, ale ich obecność na protestach daje nadzieję, że przyszłość Polski rozegra się w wyborach, a nie na barykadach. W pogardzie, jaką Skarżyński demonstruje wobec opozycji parlamentarnej, przejawia się rozczarowanie parlamentaryzmem – Marek Beylin polemizuje ze Stanisławem Skarżyńskim.

Im silniej PiS rozjeżdża Polskę, tym bardziej wśród jego przeciwników narasta zniecierpliwienie opozycją parlamentarną. Pogubiona, bez planów, z miernymi liderami, którzy prawią sobie złośliwości, by dowodzić własnej wyższości – to już rutynowy zestaw opinii o Platformie i Nowoczesnej. Te oceny są często trafne, sam zresztą od dawna krytykuję obie partie za słabą współpracę i brak przekonujących programów, jaka ma być Polska po rządach PiS. Bo bez takich propozycji trudno będzie zmobilizować Polaków, by głosowali na opozycyjne ugrupowania.

Ostatnio spośród tych krytyk wyłania się postawa, którą nazwałbym pięknoduchowskim marudzeniem. W tej wersji działania opozycji winny być jak szarża sienkiewiczowskiej husarii łamiącej szeregi przeciwnika i wpędzającej go w panikę. A skoro nie jest tak pięknie i sukces nie przychodzi szybko, to znaczy, że opozycja zawiodła – głoszą rozczarowane pięknoduchy. A najbardziej radykalni domagają się, by opozycja parlamentarna dokonała samorozwiązania.

Taki postulat zgłosił Stanisław Skarżyński w tekście <a class=c1n href=”http://wyborcza.pl/7,75968,21236485,opozycja-smartfonowa.html”>„Opozycja smartfonowa” z 13 stycznia</a>.

Jak pisze, PO i Nowoczesna nie zrobiły nic, by wzmocnić opór przeciw PiS, oszukują tylko, że społeczne protesty mają z nimi coś wspólnego. A przyklejając się do manifestacji, przysługują się PiS, który gniew ludu przedstawia jako akcję paru polityków.

Gorzej, obecność PO i Nowoczesnej w Sejmie i próby prowadzenia przez nie polityki jedynie osłabiają wściekłość społeczeństwa, również z korzyścią dla Jarosława Kaczyńskiego. Toteż byłoby dobrze – wywodzi Skarżyński – gdyby „znaczna grupa” posłów „zrzekła się mandatów”. Zerwalibyśmy z kłamstwem, że opozycja parlamentarna ma jakiekolwiek znaczenie.

Najpierw elementarz: wybory wygrywają partie, a nie protesty uliczne, choćby najbardziej tłumne i gniewne. W dodatku Nowoczesną i PO popiera przynajmniej 30 proc. wyborców, czyli miliony ludzi. Pogląd Skarżyńskiego, że oba te ugrupowania mają nikłe związki z niezadowolonym społeczeństwem i go nie mobilizują, jest więc odległy od realiów.

Zobacz: Opozycja musi wiedzieć, co zrobić „the day after”, dzień po odejściu PiS – prof. A. Smolar w „Temacie dnia”

Właśnie opozycja parlamentarna, głośno broniąc w Sejmie praw i wartości demokratycznych oraz krytykując autorytaryzm władzy, podtrzymuje opór społeczeństwa. Trybuna sejmowa to najważniejsza trybuna opozycji, bez niej polityka demokratyczna byłaby mniej słyszalna, niszowa. Stąd pomysły Kaczyńskiego, by opozycję sejmową „uporządkować”, czyli podporządkować.

Zgoda, chodzimy na manifestacje dla sprawy, nie dla partii, ale ich obecność na protestach daje nadzieję, że przyszłość Polski rozegra się w wyborach, a nie na barykadach. Co więcej, w pogardzie, jaką Skarżyński demonstruje wobec opozycji parlamentarnej, przejawia się też rozczarowanie parlamentaryzmem, który na co dzień nie jest tak widowiskowy jak potężna demonstracja.

Tyle że nasza siła zależy od tego, na ile presja ulicznych protestów będzie współgrać z presją opozycji w parlamencie. Znaleźliśmy się w nowej sytuacji, więc wszyscy, wraz z PO i Nowoczesną, musimy się pospiesznie uczyć, jak sobie z nią poradzić i jak pokonać PiS. Temu służy krytyka partii opozycyjnych i liczne debaty, jakiej chcemy Polski. Natomiast pomysł, by opozycji parlamentarnej nie było, tylko okalecza społeczeństwo obywatelskie i podważa sens parlamentaryzmu, filaru demokracji. Świetny prezent dla PiS.

oto

wyborcza.pl