Fatima, 16.03.2017

 

 

Kaczyński uderza w Tuska. „Za te trzy sprawy powinien usłyszeć zarzuty” [WYWIAD cz.1]

Andrzej Gajcy i Andrzej StankiewiczDziennikarze i publicyści Onetu

Uznajemy legalność wyboru Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej — deklaruje w wywiadzie dla Onetu lider PiS Jarosław Kaczyński. To ważna deklaracja, biorąc pod uwagę, że premier Beata Szydło odmówiła podpisania konkluzji wyborczego szczytu w Brukseli, a politycy PiS przekonywali dotąd, że decyzje tam podjęte nie wchodzą w życie.

 

  • W wywiadzie dla Onetu prezes PiS ocenia, że po zwycięstwie Tusk „przyjął postawę koncyliacyjną” wobec rządu. On sam jednak wobec Tuska koncyliacyjny być nie zamierza
  • „Jako premier, Tusk stworzył taką sytuację, że Niemcy mogą wobec nas pozwolić sobie absolutnie na wszystko” — oskarża Kaczyński. „Był nastawiony tylko na jeden cel: swój własny awans w Unii. To było sprywatyzowanie polityki”
  • Lider PiS dokładnie tłumaczy też, za co były lider PO powinien — jego zdaniem — usłyszeć zarzuty prokuratorskie w sprawach Smoleńska, Amber Gold oraz sprzedaży chemicznego giganta CIECH firmie Jana Kulczyka
  • Kaczyński ujawnia, jakie zmiany PiS może wprowadzić w ordynacji wyborczej do samorządów. Dwukadencyjność wójtów, burmistrzów i prezydentów — tak. Ich wybór wyłącznie w jednej turze — nie
  • Lider PiS ocenia też działania poszczególnych ministrów, w tym Antoniego Macierewicza. Szefowi MON dostaje się za kontrowersyjnego współpracownika, Bartłomieja Misiewicza. „Moje stanowisko jest całkowicie jednoznaczne: on powinien zniknąć ze sceny publicznej” — mówi Kaczyński o Misiewiczu

Merkel nie była przywiązana do Tuska

*

Dlaczego wasza operacja przeciw Donaldowi Tuskowi była przeprowadzona w tak mało wykwintny sposób? Na ostatnią chwilę, bez sojuszników, bez zrozumienia unijnych realiów i wykorzystania ich przeciw Tuskowi.

Określenia „wykwintna” wydaje mi się nietrafione.

Chcieliśmy powiedzieć dyletancka, ale ugryźliśmy się w język.

Tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Ale przeświadczenie, że przeprowadzenie tej operacji w inny sposób coś by zmieniło jest błędne. Panów zarzut odrzucam, bo zrobiliśmy to, co w tej sytuacji trzeba było zrobić. Oceniam wynik tej operacji jako obciążający na rynku wewnętrznym, bo nie wykluczam, że będą sondażowe straty. Ale je szybko odrobimy — nie mam żadnych wątpliwości. A jeśli chodzi o rachunek międzynarodowy, to nasza operacja przyniosła korzyści. Zresztą panowie nie mają wiedzy o tym, co działo się w różnego rodzaju dyskretnych rozmowach.

To proszę powiedzieć, co się działo w tych zakulisowych rozmowach?

Jeszcze na jesieni nie było żadnej wątpliwości, że bez naszej zgody Tusk nie może zostać ponownie wybrany.

A na ostatnim pana spotkaniu z Angelą Merkel w Warszawie krótko przed szczytem też padło takie zapewnienie?

Te rozmowy zarówno ja, jak i ona zobowiązaliśmy się uznać za dyskretne. Ale sądzę, że nie złamię tej dyskrecji, jeżeli powiem, że na tych ostatnich rozmowach w Warszawie pani Merkel już wyraźnie popierała Tuska. Tylko proszę zwrócić uwagę, że nastąpiła zmiana sytuacji politycznej i to na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, pani Merkel popełniła ogromny błąd, otwierając granice dla imigrantów, czyli zaczęła rozbijać Unię. A potem, na wewnętrznym niemieckim podwórku, wysunęła przedstawiciela lewicowej SPD Franka-Waltera Steinmeiera na prezydenta Niemiec, czym odebrała mu możliwość kandydowania na kanclerza. To otworzyło drogę do kandydowania z ramienia SPD szefowi Parlamentu Europejskiego Martinowi Schulzowi. A to stworzyło zupełnie realne zagrożenie dla niej samej. W związku z tym utrącenie Tuska, groziło wysunięciem socjalistycznego kandydata na szefa rady Europejskiej — dokładnie panią Helle Thorning-Schmidt. A to było dla niej nie do przyjęcia.

Merkel sama panu powiedziała, że socjalista w fotelu przewodniczącego Rady Europejskiej nie wchodzi w grę?

Mówiła bardzo twardo, że socjalista nie wchodzi w grę, chociaż nie w rozmowie ze mną. Krótko mówiąc sytuacja zmieniała się bardzo szybko i niestety była wyrazem tej bardzo niedobrej sytuacji w Unii Europejskiej, w której jedno państwo i jedna osoba o wszystkim rozstrzyga. Taka sytuacja w Unii się jeszcze nie zdarzyła i to jest z całą pewnością sytuacja dla Unii groźna. Na dłuższą metę, jeśli się jej nie zmieni będzie dla całej Unii niszcząca.

Jak pan ocenia stanowisko premiera Węgier Viktora Orbana, który tuż przed szczytem wysłał list do premier Beaty Szydło, informując o tym, że poprze Tuska wbrew obietnicy, którą panu złożył?

Takiego listu nie widziałem. Wiem, że sytuacja się zmieniała…

O istnieniu listu mówiła ambasador Węgier w Polsce. Fakt taki potwierdził także rzecznik rządu Rafał Bochenek.

Nie chcę tutaj przeczyć pani ambasador, ale w żadnym wypadku nie mogę powiedzieć, że wiem coś na temat tego listu. Według mnie przebieg tych wydarzeń był inny.

To znaczy jaki był?

Nie ma sensu teraz tego opisywać. W każdym razie mamy do czynienia z sytuacją, która oddaje obecną sytuację w Europie. Premier Orban korzysta z pomocy europejskiej międzynarodówki chadeckiej EPP, gdzie jest partia pani Merkel — CDU. To w istocie oznacza pomoc niemiecką i osłonę przed atakami z Brukseli, które go cały czas spotykają. A z drugiej strony mamy do czynienia z niezwykle silnym naciskiem niemieckim. Najwyraźniej temu naciskowi premier Orban uległ.

Ale podejmował pan decyzję o tej operacji znając te wszystkie ograniczenia. Rozpoczął ją więc pan z pełną świadomością, że nie może zakończyć się sukcesem i że zostaniecie sami. I tak się stało.

Problem polega na tym, że w polityce czasami trzeba zostać samemu. Panowie myślicie o polityce w kategoriach krótkoterminowych: za tydzień, za dwa tygodnie, czy za miesiąc. W tej perspektywie może tracimy. Ale długofalowo podniosło to status Polski. Dzisiaj możemy powiedzieć, że jesteśmy jedynym krajem w Unii Europejskiej, który jest w stanie przeciwstawić się Niemcom.

Polska przeciwko Polakowi i to pana zdaniem buduje długofalową pozycję naszego kraju? Czy raczej waszej ekipy?

Oczywiście, że kraju. Jeśli chodzi o lojalność pana Tuska to chyba nikt nie ma żadnych wątpliwości.

To pan powiedział, że Donald Tusk zerwał lojalność wobec Polski. To brzmi jak zarzut o zdradę stanu.

Zdrada stanu to jest pojęcie o charakterze prawnym, które odnosi się do najcięższego przestępstwa, jakiego można się dopuścić. Ale, panowie, trzeba przypomnieć co Donald Tusk zrobił choćby z pomysłem karania krajów przeciwnych przyjmowania uchodźców kwotą 250 tysięcy euro za osobę.

Politycy PiS twierdzą, że popierał ten wariant. Szukaliśmy tej wypowiedzi, ale jej nigdzie nie znaleźliśmy.

To może źle panowie szukali. Ale nie zaprzeczą panowie, że Tusk popierał sankcje wobec Polski. Nie zaprzeczą panowie, że wtrącał się w polskie sprawy. Także nie można zaprzeczyć, że w czasach jego rządów Niemcy posuwali się do takich działań, jak blokowanie polskiego portu — poprzez budowę Gazociągu Północnego. To jest akt bardzo daleko idący, opisany w prawie międzynarodowym. Niemniej Niemcy to zrobili. Tusk stworzył taką sytuację, że Niemcy mogą wobec nas pozwolić sobie absolutnie na wszystko. I on to akceptował. Jeżeli chodzi o politykę Tuska wobec Niemiec, to jest to nie do obrony. Tusk jako polski premier był nastawiony tylko na jeden cel — swój własny awans w Unii. To było sprywatyzowanie polityki bardzo poważnym kosztem Polski przy jednoczesnym manipulowaniu społeczeństwem. Twierdził choćby, że to co się Polsce absolutnie należało — te 300 mld zł w obecnym budżecie UE — że to jest wielkie osiągnięcie, a przecież mamy zdecydowanie mniej na głowę niż wiele państw „nowej Unii”.

Ale te negocjacje budżetowe w 2013 r. to był jednak sukces. Orban dostał mniej od Polski i byliśmy bodaj jedynym krajem, który wyszedł na plus w porównaniu z poprzednim budżetem.

Trzeba by to sprawdzić, ale być może, gdyby Polska była bardziej rogata uzyskałaby znacznie więcej. Ale trzeba przede wszystkim rozumieć o co realnie chodziło. Załóżmy, że byłoby inaczej i za twardą postawę zostalibyśmy „ukarani”. To w ramach realnie istniejących widełek mogłoby być 30 mld mniej, czyli biorąc pod uwagę, że perspektywa budżetu UE jest realnie rozliczana przez dziewięć lat, to jest niewiele ponad 3 mld zł rocznie. Wystarczyłoby ograniczyć niebywale wysokie ceny przy budowie autostrad to ta suma zostałaby nadrobiona. Krótko mówiąc: podporządkowanie polityki dużego europejskiego państwa zdobyciu sumy, która stanowi niewiele więcej niż promil możliwego do przewidzenia PKB Polski na dziewięć lat, jest polityką na miarę podwórkową.

Czy pan uznaje legalność wyboru Tuska?

Legalność jest oczywista. Dlaczego mam nie uznawać czegoś co jest bezsprzeczne?

Pytamy dlatego, że pani premier nie podpisała konkluzji szczytu w Brukseli, uznając, że decyzje tam podejmowane nie wchodzą w życie.

Konkluzje są oczywiście bezprawne, ale wybór nie należy do konkluzji. To jest taki trik.

Czy polski rząd będzie kontaktować się z Tuskiem i podejmować go jak szefa Rady Europejskiej?

To zależy od niego i jego postawy. Po wyborze przyjął postawę koncyliacyjną. Jeśli będzie to kontynuował, to jakieś kontakty będą i to będzie też pokazywało, że jednak warto było. Bo wcześniej postawy koncyliacyjnej nie przyjmował nawet w najmniejszym stopniu (śmiech).

A nie ma pan wrażenia, że Tuska całą tą operacją umocniliście? Tak pisze choćby niemiecki „Die Welt” podkreślając, że Tusk był słabym szefem Rady.

To jest absolutna bzdura. W momencie, w który myśmy zaczęli operację przeciw Tuskowi, była już podjęta decyzja pani Merkel, żeby go przepchnąć za wszelką cenę. Cała gra sprowadzała się do tego, czy będzie jeden, czy ewentualnie dwa głosy przeciw, a to byłby już wielki sukces. Proszę pamiętać, że nie było głosowania „za”, tylko kto jest „przeciw”. Zatem krótko mówiąc: może ktoś jeszcze byłby przeciw i to jest ten wymiar. Jednym z największym mankamentów Unii jest brak procedur i możliwość manipulowania przepisami.

Poprzedni wywiad Jarosława Kaczyńskiego dla Onetu

PiS wiąże Saryusz-Wolskiego

*

Czy wystawienie przeciw Tuskowi innego polskiego kandydata, Jacka Saryusza-Wolskiego to na pewno był dobry pomysł?

Słyszeliśmy w Unii zarzut, że nie mamy swojego kandydata, a nie zgadzamy się na Tuska. No to przedstawiliśmy kandydata, który był bardzo proeuropejski, bardzo doświadczony i znakomicie zorientowany w sprawach Unii Europejskiej, a do tego był wiceprzewodniczącym EPP.

A nie zastanawiało pana, że Saryusz-Wolski przez 13 lat zasiadania w Parlamencie Europejskim jakoś nigdy nie narzekał zbytnio na tę Unię? Dopiero teraz przeżył „polityczne nawrócenie”?

To nie było nagłe olśnienie. On od jakiegoś czasu inaczej niż europosłowie PO zachowywał się wobec Polski. To była postawa człowieka, który zobaczył, że działa w grupie, która coraz bardziej odrywa się od Polski.

Wypomina Platformie operację z Trybunałem Konstytucyjnym, polegającą na wyborze sędziów na zapas — uznaną potem za niekonstytucyjną. Dopiero po dwóch latach mu się przypomniało?

Nie wiem, kiedy mu się przypomniało. Ale wiem, że jako jedyny z europosłów PO w Parlamencie Europejskim wyszedł z głosowania rezolucji przeciw Polsce i nie brał udziału w całej nagonce na nasz kraj. To już było bardzo dużo.

Kto wpadł na pomysł z Saryuszem-Wolskim? W kuluarach PiS pada nazwisko Ryszarda Czarneckiego, który miał podać go panu na tacy?

(śmiech) Związanego…

Jego trudno byłoby związać.

To prawda. Powiem tylko tyle: Saryusz-Wolski nie dostał od nas żadnej obietnicy stanowisk. Zrobił to pro publico bono.

Panie premierze, ale obietnicę startu z pierwszego miejsca z łódzkiej listy PiS w wyborach do Parlamentu Europejskiego to przecież minimum. I to mu obiecaliście.

Wyraźnie powiedziałem mu: jedynka jedynką – nie ma tu żadnej decyzji. I albo to przyjmuje i kandyduje za darmo, albo też nie przyjmuje w ogóle.

Kiedy pan z nim rozmawiał?

To było niedługo przed szczytem, kiedy ten nacisk na to, że nie mamy kandydata stawał się coraz bardziej wyraźny.

Zarzuty dla Tuska? „Mam pewną wiedzę…”

*

Kiedy Donald Tusk usłyszy zarzuty prokuratorskie? Od jesieni ubiegłego roku używa pan takiego ezopowego języka w tej sprawie.

Nie jestem ani prokuratorem, ani sędzią.

Ale tak się pan wypowiada, przesądzając o tym, że te zarzuty będą.

Nigdy nie przesądzałem tego. Mówiłem, że takie zarzuty mogą być.

Tak pan go reklamował przywódcom europejskim, starając się zniechęcić do poparcia na drugą kadencję.

Może lepiej, aby funkcje kierownicze w Unii Europejskiej pełnili ludzie, którzy nawet potencjalnie nie mogą mieć żadnych zarzutów, czy nie są prowadzone żadne śledztwa, w których się pojawiają. Natomiast nigdzie nie powiedziałem, że tak się stanie. Powiedziałem tylko i to podtrzymuje, że tak się może stać.

Równie dobrze prokuratura może żadnych zarzutów Tuskowi nie postawić? Czy jednak to pańskie „przypuszczenie” wynika z jakiejś wiedzy lub oceny opartej na faktach?

Mam pewną wiedzę dotyczącą Smoleńska, a raczej do działań rządu po katastrofie. Mam także pewną wiedzę o sprawie Amber Gold…

Że Tusk wiedział wcześniej o aferze, a nie zareagował?

To jest przestępstwo urzędnicze art. 231 par. 1 kpk.

Niedopełnienie obowiązków. Są na to konkretne dokumenty?

To jest oczywiste, że wiedział i nie zareagował. Tak zeznawał przed komisją śledczą choćby były prezes NBP Marek Belka.

A sprawa prywatyzacji Ciechu? CBA się zajmuje okolicznościami sprzedaży tej chemicznej firmy Janowi Kulczykowi.

Przeprowadzono operację w najwyższym stopniu wątpliwą pod samym nosem premiera. Jeśli nie wiedział, to znaczy, że kompletnie nie wypełniał funkcji premiera, a jeśli wiedział to mamy ten sam artykuł, co przy Amber Gold.

A jeśli chodzi o współpracę SKW z rosyjskim FSB? Prokuratura wzywa Tuska na przesłuchanie, a wedle naszej wiedzy może mu postawić zarzuty.

Jeżeli nie dochowano elementarnych zasad ostrożności, to jest to już sprawa bardzo poważna. I do tego trzeba postawić w ogóle pytanie: po co ta współpraca była?

Nie zabierzemy kobietom miejsc na listach

*

Czy podjął pan decyzję, jak będzie ostatecznie wyglądała ordynacja wyborcza w wyborach samorządowych? Wiele legend krąży na ten temat. Mówi się o tylko jednej turze w wyborach na wójta, burmistrza i prezydenta, o ograniczeniu sprawowania urzędu do dwóch kadencji, o możliwość kandydowania tylko do jednego organu – np. albo powiatu albo gminy. Czy to są postulaty panu bliskie?

To są postulaty, które usłyszałem w czasie objazdu po kraju. Było ich znacznie więcej, ale to, co zostanie przedstawione w projekcie zmian, na pewno będzie zawierać część z tych postulatów.

Dwukadencyjność jest przesądzona?

Będziemy próbować.

A jedna tura?

Nie sądzę, żeby można było wybierać w jednej turze. Różne pomysły padały podczas w sumie 18 spotkań z działaczami partyjnymi.

Ładne sformułowanie.

(śmiech) No tak ładne. Jak ktoś pamięta PRL to szczególnie ładne. Podczas spotkań z działaczami PiS padały różne propozycje. Część z nich uznałem za całkowicie nierealne, jak choćby zniesienie kwot dla kobiet. Tego na pewno nie zrobimy.

Jak pan odbierał jeżdżąc po kraju rosnącą w siłę partię Jarosława Gowina, czy powstające struktury skupiające się wokół Kornela Morawieckiego?

Jarosław Gowin to jest nasz sojusznik i jego dobro leży nam na sercu. Ostatnio spędziłem noc na dyskusjach z parlamentarzystami i innymi wybijającymi się osobami z tej partii. Była to bardzo interesująca i miła rozmowa.

Pytamy, czy wy razem wystartujecie z Gowinem z wyborach samorządowych? Bo obecna umowa koalicyjna tego nie obejmuje.

Sądzę, że taka umowa zostanie wkrótce podpisana.

Z partią Zbigniewa Ziobro również?

W tym całym jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz.

Ziobro na pewno będzie chciał. A Gowin?

Gowin na pewno będzie chciał. Natomiast niektórzy jego działacze na pewno będą kandydować z lokalnych komitetów wyborczych. My postulujemy, aby ta jedność była pełna.

Jak ma się ta jedność do nader częstych krytycznych wypowiedzi Jarosława Gowina do projektów rządu, a także pana pomysłów? Nie ma pan wrażenia, że rośnie panu wewnętrzna mocna opozycja, a Gowin przyjął taką pozycję, jak w rządzie Tuska?

On podkreśla swoją inność. To jest po prostu koszt koalicji i ja z tego wielkiego problemu nie robię. Chyba, że to by się posuwało dalej. Natomiast to, że my mamy różne poglądy w wielu sprawach, nawet w tych, które dotyczą resortu nauki…

Są duże kontrowersje wśród polityków PiS w tej sprawie – Gowin ma się dogadywać z „czerwoną” profesurą, co im się nie podoba.

No więc właśnie. Ale to jest, panowie, właśnie koalicja.

Misiewiczowi zaszumiało w głowie

*

Skoro o czerwonych biografiach. Dlaczego zdecydował się pan zatrzymać dezubekizację w wojsku, czyli cięcie świadczeń wojskowym z czasów PRL? Ten projekt Antoniego Macierewicza został wycofany z sejmowych obrad. Nie słychać także o innym projekcie Macierewicza — dotyczącym degradacji komunistycznych oficerów, nawet po śmierci, co mogłoby być wykorzystane do pozbawienia stopni generalskich Jaruzelskiego i Kiszczaka.

Nie wycofujemy się. Ale wszystko w swoim czasie.

Ale co to znaczy?

To znaczy, że zrobimy to w momencie, który uznamy za właściwy.

Pojawiły się pogłoski, że się wycofujecie, bo uznaliście, iż armia źle przyjmie takie pomysły. Tym bardziej, że jest rozedrgana – wszak minister Macierewicz chlubi się tym, że usunął 90 proc. dowódców ze Sztabu Generalnego i ponad 80 proc. z Dowództwa Generalnego. Czy pan jest przekonany, że to słuszny kierunek?

Jestem przekonany, że w Polsce po 90. roku trzeba było przeprowadzić to, co zrobiono Czechosłowacji — oczyścić armię poprzez usunięcie wyższych oficerów. W Polsce armia była przez dekady wyłączona spod jakiejkolwiek kontroli, dlatego dochodziło w niej do masy nadużyć. Dlatego teraz wymaga tak bardzo daleko idącej zmiany.

Naprawdę sądzi pan, że tak ogromna czystka w strukturach dowodzących armii w sytuacji konfliktu na Ukrainie oraz przy niepewnej polityce amerykańskiej wobec Rosji to słuszny kierunek?

Te zmiany polską armię wzmacniają. Przypominają sobie panowie działalność szefa sztabu generalnego z czasów prezydentury Wałęsy gen. Tadeusza Wileckiego?

Wilecki korzystając z parasola Wałęsy chciał przejąć kontrolę nad armią, dyskredytując ówczesnego szefa MON. Ale to były lata 90. Czas generałów marzących o wpływie na politykę minął.

To proszę sobie przypomnieć ujawnioną kiedyś rozmowę między gen. Wileckim a szefem UOP Gromosławem Czempińskim o interesach. Obawiam się, że to modus operandi trwało długo.

Jest wielu generałów 50-60 letnich. Kariery oficerskie zrobili nie w PRL, tylko w III RP. To oni właśnie teraz odchodzą, na czym armia traci.

To jest panów ocena. Minister Macierewicz uważa inaczej.

Rozumiemy więc, że rządy Macierewicza w MON ocenia pan dobrze?

Generalnie dobrze, choć było to nieszczęście z Bartłomiejem Misiewiczem.

Drugi raz mówi nam pan w wywiadzie o „nieszczęściu z Misiewiczem”. Za pierwszym razem, w październiku, skończyło się tym, że Misiewicz na chwilę odszedł z MON. Tyle, że w grudniu wrócił z przytupem. Teraz znów jest w zawieszeniu po kolejnych skandalikach. Słyszeliśmy, że się pan o Misiewicza pokłócił z Antonim Macierewiczem.

To nieprawda.

Więc zadamy pytanie, którego naprawdę wolelibyśmy już nie zadawać po raz kolejny. Co będzie z Misiewiczem? Wróci do MON czy nie? Pani premier daje do zrozumienia, że ma go dość, a minister Macierewicz nie przyjmuje tego do wiadomości i atakuje krytyków Misiewicza. Zaczyna to przypominać latynoską telenowelę.

Moje stanowisko jest całkowicie jednoznaczne: on powinien zniknąć ze sceny publicznej. Jest bardzo młody i być może kiedyś wróci. Ale to musi potrwać.

Misiewicz jest nadal w Radzie Politycznej PiS, czyli w ważnym organie partyjnym.

Można byłoby go usunąć tylko przy zastosowaniu procedur i dokładnym zbadaniu, co rzeczywiście zrobił. Bo tylko to może być podstawą, a nie to, co o nim głoszono w różnych mediach. Ja o tym nie decyduję. Na pewno mu w głowie zaszumiało, ale dla usunięcia z partii muszą być rzeczy bardziej konkretne. A tu po prostu nie do końca wiem, jak było — gdzie zawinił on, gdzie inni. No i wreszcie pójście młodego człowieka do klubu studenckiego w Białymstoku, to nie jest nadużycie. A co do tego, co tam się działo, są różne wersje.

W drugiej części wywiadu dla Onetu, która ukaże się już wkrótce, prezes PiS Jarosław Kaczyński ujawnia, że kiedy Andrzej Duda został prezydentem w środowisku PiS padł postulat, by zakończyć miesięcznice smoleńskie. To on osobiście zdecydował, by obchody kontynuować.

Kaczyński deklaruje też, że PiS buduje całkiem nowe państwo. W ramach tego chce wprowadzić radykalne zmiany w sądach. Jego zdaniem sądownictwo jest „zdegenerowane do dna”, „podległe w stosunku do sił zewnętrznych wobec Polski”, a także „szerzy się tam lewactwo”. Kaczyński wierzy, że dzięki wprowadzanym zmianom PiS będzie rządzić bardzo długo. A co lider PiS myśli o serialu „Ucho prezesa”, parodiującym jego ekipę?

onet.pl

CZWARTEK, 16 MARCA 2017

Kempa: Totalna opozycja artykułowała, że chcemy wyjść z UE. To kłamstwo, nieprawda i fałsz

21:0741 min temu

Kempa: Totalna opozycja artykułowała, że chcemy wyjść z UE. To kłamstwo, nieprawda i fałsz

Jedno chcę zaznaczyć. To, co artykułowała totalna opozycja, że my chcemy wyjść z UE. To kłamstwo, nieprawda i fałsz. Chcemy być pełnoprawnymi członkami UE, ale traktowanymi równo i przede wszystkim na odpowiednich zasadach – mówiła Beata Kempa w rozmowie z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” TVN24.

20:50

Magierowski: PAD żałuje, że TK podjął taką, a nie inną decyzję

Prezydent wyraził swoje wątpliwości i podtrzymuje je. Wyraził te swoje wątpliwości w skardze we wniosku do TK, który skierował jakiś czas temu. One dotyczą kilku kwestii, m.in. konstytucyjności zgromadzeń cyklicznych, zasady niedziałania prawa wstecz i kwestii trybu zaskarżania decyzji odmownej. Prezydent oczywiście żałuje, że taką, a nie inną decyzję podjął TK – mówił Marek Magierowski w rozmowie z Beatą Lubecką w „Gościu Wydarzeń” Polsat News. Jak dodał, prezydent szanuje dzisiejszy werdykt TK.

300polityka.pl

 

Trybunał wydał wyrok o zgromadzeniach

Trybunał Prostytucyjny wydał wyrok o zgromadzeniach

Jeden z bardziej interesujących byłych ministrów Bartłomiej Sienkiewicz mówił, że „państwo polskie istnieje tylko teoretycznie”, mając na uwadze źle współdziałanie instytucji. Ta słabość polska nigdy nie została zwalczona, była obecna we wszystkich Rzeczpospolitych. Przede wszystkim mamy do czynienia z kiepskim wykształceniem urzędników, ich niesolidnością i nieprzejrzystością podejmowanych decyzji.

Dzisiaj nawet tak krytycznie nie można powiedzieć, bo jest jeszcze gorzej, a może już państwo polskie istnieje w alternatywie albo jest tak zniekształcone, iż nie możemy mówić o instytucjach państwowych ani o rzeczywistych procedurach w nich stosowanych. Polska staje się państwem onirycznym, marą, zmorą, majakiem. W anglosaskim parlamentaryzmie (przypomina to publicysta Jarosław Makowski) działanie takiego państwa nazywane jest „gut and replace”, który to idiom jest bardziej zrozumiały pod pojęciem „procedury Frankensteina”.

Tak się procedury zniekształca, obrzydza proces podejmowania decyzji, iż wychodzi z niego potworek iście frankensteinowy. Bo jak inaczej można nazwać instytucję, którą jeszcze niedawno nazywaliśmy Trybunałem Konstytucyjnym. Właśnie zapadł w nim wyrok w sprawie ustawy o zgromadzeniach, a została ona do tego trybunału frankensteinowskiego posłana przez Andrzeja Dudę.

Trybunał orzekał w składzie bezprawnym, bo trzech sędziów tzw. dublerów zostało przez wcześniejszy wyrok Trybunału Konstytucyjnego, kiedy nie był jeszcze atrapą, uznanych za wybranych w sposób niekonstytucyjny. Oprócz tego nie orzekał jeden z sędziów – zastępca „prezes” Julii Przyłębskiej – Stanisław Biernat, który został zesłany na przymusowy urlop. Nie byli obecni trzej sędziowie wybrani w 2010 roku, bo magister Ziobro uznał, że wówczas zostali wybrani niekonstytucyjnie.

Mało tego frankensteizmu? Czy trzech nielegalnych sędziów może zalegalizować instytucję i wyrok przez siebie wydany? Ponadto do Trybunału nie zostały dopuszczone media. Mamy do czynienia z takim smaczkiem, który zauważył publicysta „Rzeczpospolitej” Jacek Nizinkiewicz: „Na czele Trybunału Konstytucyjnego żona TW i pan, który był jednym z wulgarniejszych hejterów na TT”. TW to „Wolfgang” Andrzej Przyłębski, a jego żona Julia nawet nie dostała pracy w poznańskim sądzie, bo nie ma potrzebnych kwalifikacji, zaś ten hejter na Twitterze to sędzia-sprawozdawca w omawianej tutaj sprawie Mariusz Muszyński, który ponadto ze służbami specjalnymi może mieć więcej wspólnego niż Przyłębski.

Mało brakowało, a nie napisałbym o wydanym wyroku, tylko zająłem się charakterystyką instytucji zmory, mianowicie wydano wyrok, iż ustawa o zgromadzeniach jest konstytucyjna, czyli PiS może zablokować każdy protest, a np. podczas miesięcznic smoleńskich protestujący Obywatele RP uznani zostaną za przestępców. Warto odwołać się do ostatniej marcowej miesięcznicy, w której protestujących było więcej niż ludu smoleńskiego i ochraniających go szwadronów policyjnych.
Polska jest dzisiaj zmorą dla swoich obywateli. Ma oblicze Frankensteina i takie zniekształcone są kompetencje fachowe sędziów w Trybunale, dla którego ciągle szukam właściwej nomenklatury. I chyba najbliższa jest nasza swojska parafraza z Józefa Piłsudskiego, który o marcowej konstytucji z 1921 roku powiedział: „Ja tego, proszę pana, nie nazywam Konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest do prostituty. Pierdel, serdel, burdel”.

I ten zniekształcony Trybunał Konstytucyjny nazwać należy Trybunałem Prostytucyjnym, który wydał wyrok o zgromadzeniach np. pod latarniami na Krakowskim Przedmieściu. Treść wyroku to: pierdel, serdel, burdel.

Waldemar Mystkowski

koduj24.pl

CZWARTEK, 16 MARCA 2017, 18:54

Kaczyński: Misiewicz powinien zniknąć ze sceny publicznej. Moje stanowisko jest całkowicie jednoznaczne

Moje stanowisko jest całkowicie jednoznaczne: on [Bartłomiej Misiewicz] powinien zniknąć ze sceny publicznej. Jest bardzo młody i być może kiedyś wróci. Ale to musi potrwać – mówi Jarosław Kaczyński w rozmowie z Onetem. Jak dodaje:

„Można byłoby go usunąć [z Rady Politycznej PiS] tylko przy zastosowaniu procedur i dokładnym zbadaniu, co rzeczywiście zrobił. Bo tylko to może być podstawą, a nie to, co o nim głoszono w różnych mediach. Ja o tym nie decyduję. Na pewno mu w głowie zaszumiało, ale dla usunięcia z partii muszą być rzeczy bardziej konkretne. A tu po prostu nie do końca wiem, jak było – gdzie zawinił on, gdzie inni. No i wreszcie pójście młodego człowieka do klubu studenckiego w Białymstoku, to nie jest nadużycie. A co do tego, co tam się działo, są różne wersje”

300polityka.pl

 

„W minutę”: 16 marca 2017 r.

Milena Kruszniewska; Montaż: Łukasz Carbone, 16.03.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21508373,video.html?embed=0&autoplay=1

‚W minutę’ – 60 sekund informacji

wyborcza.pl

„Miesięcznice smoleńskie to element polskiego dziedzictwa kulturowego” Do czego uciekają się politycy PiS, by obronić wyrok TK?

Justyna Dobrosz-Oracz, Zdjęcia i montaż: Anu Czerwiński, 16.03.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21508843,video.html?embed=0&autoplay=1

Jeszcze żaden z polityków nie poszedł tak daleko, jak senator PiS Jan Żaryn w uzasadnieniu tego, dlaczego demonstracje organizowane przez PiS co miesiąc przed pałacem prezydenckim powinny mieć pierwszeństwo. Odzyskany Trybunał Konstytucyjny właśnie orzekł, że ustawa o zgromadzeniach jest zgodna z konstytucją. Nowe przepisy wprowadzają tak zwane zgromadzenia cykliczne. Czy ten wyrok jest legalny? I za co prezes TK Julia Przyłębska karciła dziennikarzy?

wyborcza.pl

To nagranie sprzed lat po prostu poraża. Janusz Palikot przewidział wszystko, co Prawo i Sprawiedliwość zrobi z Polską

16.03.2017

Czy obecnej sytuacji w Polsce można było uniknąć, gdyby pod koniec minionej kadencji parlamentu Platforma Obywatelska posłuchała tego, co publicznie radził jej Janusz Palikot? W sieci popularność zyskuje nagranie z obrad Sejmu z czasów, gdy polskim rządem kierował jeszcze Donald Tusk, a lider Twojego Ruchu apelował do ówczesnej ekipy rządzącej o zabezpieczenie Polski przed przejęciem władzy przez ludzi pokroju Jarosława Kaczyńskiego. I przewidział prawie wszystko, co ludzie „dobrej zmiany” zrobią z państwem.

– Pomijam, że można było dawno rozliczyć Prawo i Sprawiedliwość. Dlaczego Ziobro i Kaczyński nie są przed Trybunałem Stanu? Wciąż! Dlaczego Kamiński nie odpowiada w prokuraturze? Dlaczego nie ma komisji w sprawie Macierewicza? – wyliczał Janusz Palikot w jednym z sejmowych przemówień sprzed lat. – Nie zabezpieczyliście państwa w sposób elementarny na wypadek, gdyby Kaczyński i Korwin wygrali następne wybory – podkreślał lider Twojego Ruchu.

 

– To jakie oni zastaną procedury w tych ministerstwach? Jakie oni zastaną prawo? Czy przygotowaliście państwo na wypadek, kiedy Kaczyński i Korwin będą rządzić naszym krajem? Czy jest wiadomo, co może zrobić urzędnik publiczny, jakie są procedury i że za złamanie tych procedur jest odpowiedzialność tych urzędników? Czy od tej strony przygotowaliście nasz kraj? Nie! – grzmiał Palikot.

 

 

I na tym nie poprzestał. – Mamy potworne zagrożenie. PiS nam siedzi na głowie! Tego typu ludzie mogą rządzić tym krajem. Mogą go zrujnować. Opamiętajcie się! – dodał polityk. Po czym zwrócił się do Sejmu z propozycją rozpisania przedterminowych wyborów, które mogłyby wyłonić władzę „mającą mandat do naprawy kraju”. Jak wiadomo, ten pomysł nie zyskał poparcia większości i wybory zgodnie z planami odbyły się dopiero w październiku 2015 roku. Po czym ziściło się prawie wszystko, przed czym ostrzegał Janusz Palikot…

naTemat.pl

CZWARTEK, 16 MARCA 2017

Magierowski: Prezydent podtrzymuje swoje wątpliwości

16:19

Magierowski: Prezydent podtrzymuje swoje wątpliwości

– TK podjął taką, a nie inną decyzję. Prezydent podtrzymuje swoje wątpliwości związane z tą ustawą. Nie może się pogodzić z tą decyzją, uznaje że ten wątpliwości pozostają. Z drugiej strony szanuje wyrok TK –
powiedział na konferencji prasowej Marek Magierowski o decyzji Trybunału w sprawie nowelizacji ustawy o zgromadzeniach.

14:14

Przyłębska: Nie uważam, aby klimat w TK był ciężki

– Nie uważam, aby klimat w TK był ciężki. Różnimy się merytorycznie. Ja jestem do takiego zachowania przyzwyczajona. Nie szykanuje sędziów za ich merytoryczne stanowisko w sprawie. Co niestety mnie i moich kolegów za poprzedniego prezesa spotykało. Staram się stosować przepisy prawa, jeśli te przepisy są łamane i naciągane, to staram się poprawić [sytuację]. – powiedziała na konferencji prasowej prezes TK sędzia Julia Przyłębska.

Jak podkreśliła, skład TK w sprawie prawa o zgromadzeniach był zgodny z prawem.

13:38

Kaczyński: Musimy starać się porozumieć z Niemcami. Ale, aby to było możliwe, musimy zajmować twarde stanowisko

Na pewno musimy się starać porozumieć. Ale, aby to było możliwie, musimy zajmować twarde stanowiskomówi w rozmowie z Salonem24 Jarosław Kaczyński.

Jak dodaje: Bez utwardzenia naszej postawy, ale i bez różnego rodzaju zmian wewnętrznych, bez budowy silnego, a nie teoretycznego państwa, bez sprawnych służb specjalnych, które piszą raporty dla premiera, po których ja musiałem wzywać szefa wywiadu i pytać „Czy to jest pisane w Warszawie, czy w Berlinie?”, nic tu nie zdziałamy.

12:48

Sasin zapowiada: Startuje nowy etap konsultacji ws. ustawy o ustroju Warszawy. Mam nadzieję, że do końca wakacji uda się zamknąć proces

Przechodzimy do następnego etapu – będą zespoły problemowe, które będą pracować nad zagadnieniami, które budzą zaniepokojenie. Wkrótce rozpoczniemy [też] bezprecedensową akcję konsultacji – z ambicją dotarcia bezpośrednio do mieszkańców, do 2 mln osób. Chcemy szerokie akcji konsultacyjno-informacyjnej, rzetelnych informacji brakuje. Akcja jest potrzebna, my mieliśmy nadzieje, ze uda się ją wcześniej uruchomić, ale pewna bezprecedensowość i konieczność dobrego przygotowania sprawiają, że w ciągu kilku dni zostanie uruchomiona. Akcja potrwa 1,5 miesiąca. Na podstawie zaproponujemy nową wersję ustawy metropolitalnej, mam nadzieję że do wakacji uda nam się proces zamknąć –powiedział na konferencji prasowej Jacek Sasin.

Ok 70. samorządowców wzięło udział w spotkaniu z udziałem wojewody mazowieckiego, kilkunastu z nich opuściło spotkanie. Jak powiedział wiceprezydent Olszewski: Oczekujemy konsultacji z prawdziwego zdarzenia.

12:29

Petru o rozprawie w TK: Skład jest nieprawidłowy, czyli w ogóle można podważyć legalność tego posiedzenia

Skład jest nieprawidłowy, czyli w ogóle można podważyć legalność tego posiedzenia. Jedna z osób ma konflikt interesów. Jeden z członków TK był wcześniej w BAS i analizował tę ustawę, a teraz ma ją oceniać. Powinien się wyłączyć ze składu, a trzy – robi się to bez kamer, utajnione, bez transmisji, to świadczy o tym, że się czegoś wstydzą. Mamy prezydenta na posyłki i Trybunał na posyłki – mówił Ryszard Petru na briefingu w Sejmie. Jak dodał:

„Wyroki Trybunału, które będą zapadały w składzie, w którym część członków Trybunału jest nielegalnie powołana, trudno traktować jako poważne czy prawdziwe. W moim przekonaniu niezbędna będzie akcja nieposłuszeństwa obywatelskiego, czyli za każdym razem, kiedy skład TK orzekający o jakiejś sprawie jest niekonstytucyjny czy będą orzekali sędziowie, którzy de facto nie zostali powołani, to te wyroki nie powinny być respektowane. Te, które są oceniane czy podejmowane decyzje w ramach legalnie powołanych sędziów, powinny być respektowane”

12:19

Petru: Wejście Polski do strefy euro to wielki projekt, nad którym politycy powinni się pochylić

Jak mówił Ryszard Petru na briefingu w Sejmie:

„Dziś wysłałem list do przywódców europejskich, w którym podkreślam, że Polakom zależy na tym, aby być w Europie i na tym, żeby współkształtować Europę. Zwracam uwagę na to, że 80% Polaków nie chce wychodzenia Polski z UE i tak naprawdę rząd PiS nie reprezentuje suwerena w kwestiach ich relacji z Europą. Ze swojej strony napisałem, że uważam, iż Polska powinna przyjąć euro tak szybko, jak to jest możliwe. Zarówno ze względów gospodarczych, jak i politycznych. Gospodarczych dlatego, że jesteśmy krajem, który jest bardzo związany z gospodarką strefy euro. Po wyjściu Wielkiej Brytanii 92% dochodu UE to będzie strefa euro wraz z tymi krajami, które mają sztywny kurs, czyli tak naprawdę nasza przyszłość gospodarcza – pod warunkiem, że PiS nie wyprowadzi nas z UE – jest związana ze strefą euro. Ten list ma być wyrazem sygnału, że w Polsce opozycja, większość Polaków ma inne zdanie niż rząd ostatnio prezentował w Brukseli”

Jak mówił dalej:

„Chciałem pogratulować Markowi Rutte za fantastyczny wynik i wygraną z populistami. To pokazało, że można zatrzymać populistyczno-nacjonalistyczny marsz. On zaczął się na Węgrzech od wygrania Orbana, potem byłą Polska – wygrana PiS-u, potem Brexit, populistyczną kampanię miał też Trump, a teraz istniało ryzyko, że w Holandii wygra Wilders, a potem we Francji Le Pen. To, co się stało w Holandii, jest mocnym sygnałem dla Europy, że jest szansa na powstrzymanie populistów i to bardzo ważny sygnał, że siły proreformatorskie, liberalne wygrywają w tak ważnym kraju jak Holandia, z punktu widzenia UE”

Lider Nowoczesnej dodał, że w poniedziałek o 10:00 w Sejmie jego ugrupowanie rozpoczyna serię debat z ekspertami. Pierwsza debata ma dotyczyć gospodarki, m.in. o wejściu Polski do strefy euro. – Uważam, że to wielki projekt, nad którym politycy powinni się pochylić – dodał.

12:13

Petru o wniosku PO: Platforma zgłosiła go bez konsultacji. Nie jest istotne, kto będzie premierem

– Platforma zgłosiła ten wniosek bez konsultacji. Uważamy, że to wniosek symboliczny. Nie jest istotne, kto będzie premierem, bo gdyby to było istotne, takie rozmowy odbyłyby się przed złożeniem wniosku. Będziemy oczywiście głosować „za” wotum nieufności, ale mamy pełną świadomość, że ten wniosek nie przejdzie, bo PiS ma większość i w związku z tym to swego rodzaju teatr polityczny i dla mnie nieistotnym jest, kto jest kandydatem na premiera. Tak samo, jak nie było istotne, kto jest kontrkandydatem na marszałka Sejmu w momencie, kiedy był zgłaszany wniosek o odwołanie Marka Kuchcińskiego – mówił Ryszard Petru na briefingu w Sejmie.

12:02

TK: nowelizacja Prawa o zgromadzeniach zgodna z Konstytucją

Trybunał Konstytucyjny orzekł, że dwa artykuły ustawy o zgromadzeniach są zgodne z ustawą zasadniczą – chodzi o tzw. zgromadzenia cykliczne, a także o brak możliwości zaskarżenia przez organizatora zgromadzenia zarządzenia zastępczego wojewody o zakazie zgromadzenia.

W pozostałym zakresie postępowanie zostało umorzone. W tym wypadku chodzi o wprowadzenie zakazu odbycia zgromadzeń, nakazując stosowanie nowo ustanowionych przepisów do zdarzeń, które miały miejsce przed ich wejściem w życie.

4 sędziów złożyło zdania odrębne: Leon Kieres, Piotr Pszczółkowski, Małgorzata Pyziak-Szafnicka i Sławomira Wronkowska-Jaskiewicz. Wniosek prezydenta był rozpatrywany w pełnym składzie – w rozprawie wzięło udział 11 sędziów.

Większość mieli sędziowie wybrani przez PiS – Stanisław Biernat jest na urlopie, a 3 sędziów wybranych w 2010 roku zostało wyłączonych z udziału w postępowaniu. Wyrok został już opublikowany na stronie TK.

10:16

Siemoniak: Naturalnym kandydatem na premiera jest Schetyna

Będzie decyzja w ciągu najbliższego czasu, najbliższych dni. Naturalnym kandydatem [na premiera] jest przewodniczący PO Grzegorz Schetyna. Nie hamletyzujemy, tylko są terminy i są zasady i ta zasada jest taka, że najpierw decyzja musi być podjęta. Konsultowaliśmy się z różnymi osobami – mówił Tomasz Siemoniak w rozmowie z Beatą Michniewicz w „Salonie politycznym Trójki”. Jak dodał:

„Nie boimy się, że będzie [spalony], bo byśmy nie szli z tym wnioskiem o wotum nieufności – bardzo zasadnym w tej sytuacji i liczymy, że ta debata da bardzo wiele argumentów do opinii publicznej, jak źle rządzi PiS. Tylko wszystko ma swój czas. Powiedzieliśmy: nazwisko będzie, gdy będziemy składaliśmy wniosek i tak właśnie będzie”

Mogę zagwarantować, że wszystko, co zrobimy w tej sprawie, będzie poważne. Nie będzie taką sztuczką jak profesor Gliński z tabletu Jarosława Kaczyńskiego. Sytuacja jest poważna, to nie jest jakaś gra. Proszę być spokojnym o to, że będzie to bardzo poważne rozwiązanie, które pokaże też i pozycję Platformy w opozycji – dodał polityk PO.

09:25

Schetyna o kandydacie na premiera: Poważnie biorę to pod uwagę. Jutro decyzja. Wszystkie opcje są otwarte

Cyzelujemy uzasadnienie i jutro będziemy informować o całej procedurze. Myślę, że tak [jutro rano], bo tak mówiliśmy, że do końca tygodnia. To ważna rzecz, bo po tych przygodach z konstruktywnym wotum nieufności zaprezentowanym przez prezesa Kaczyńskiego, ten słynny tablet, zależy nam, żeby uzasadnienie i wynikająca z tego debata była czymś poważnym. To ważna instrukcja dla demokracji parlamentarnej [konstruktywne wotum nieufności], wykorzystywana w innych parlamentarnych, a u nas – przynajmniej do tego czasu – będzie kojarzyła się z nieszczęsnym tabletem. Chcemy, żeby to było naprawdę poważne – mówił Grzegorz Schetyna w #dzieńdobryWP. Jak dodał:

„Rozmawiam o tym [o kandydacie na premiera]. To nie kwestia ucieczki czy braku podjęcia zobowiązania czy niechęci czy szukania jakiegoś trzeciego rozwiązania. Nie. Zastanawiamy się, co powinno być głównym przesłaniem tego wniosku, bo to, że można dużo złego powiedzieć o tym rządzie, o poszczególnych ministrach, to oczywiste, ale jest parę ważnych kwestii, od Europy zaczynając. To, co zdarzyło się w czwartek, jest pewnego rodzaju symbolem i z tego wynika ten wniosek. Ale jest kwestia armii, sytuacji w armii, katastrofalnej i wielkich problemów, które przynosi minister obrony. Jest kwestia zagrożonej samorządności. Jest dużo rzeczy, wiec musimy to w taki sposób bardzo skondensowany i jednocześnie przekonywujący opakować i przedstawić. Od tego zależy osoba, która będzie wskazana. Nie uchylam się. Szukamy wariantu naturalnego. Dlatego rozmawiamy i poważnie biorę to pod uwagę. To nie kwestia hamletyzowania czy jak niektóry dziennikarze uważają, że robię wszystko, żeby się bronić”

Jutro decyzja. Wszystkie opcje są otwarte. Będziemy państwu ją przedstawiać – stwierdził przewodniczący PO. Jak dodał, kiedy wniosek zostanie złożony, rozpoczną się rozmowy z innymi partiami.

09:16

Szczerski: Liczymy, że Tusk wyrazi wolę spotkania z polskimi władzami

Dzisiaj liczymy na to, że pan przewodniczący Tusk wyrazi wolę spotkania z polskimi władzami. Tego brakowało w czasie okresu, kiedy zaczął przygotowania [do wyborów na szefa RE].Przewodniczący Tusk, jeśli wczoraj na poważnie ogłosił, że chce budować jedność, jeśli zna przebieg Rady Europejskiej – a zna – to rozumie, że pierwszym krokiem, który powinien wykonać, jeśli chce budować tą jedność, to jest przyjazd do Polski i spokojna rozmowa z polskimi władzami – mówił Krzysztof Szczerski w rozmowie z Dorotą Łosiewicz w “Kwadransie politycznym” TVP1.

09:06

Szczerski o gen. Różańskim: Idzie do programów stacji opozycyjnych i politycznie rozważa swoją sytuację

Wokół zmian w armii narasta taki element emocjonalnego poruszenia. Gdy porównamy to z poprzednimi latami, gdy porównamy to z pewnym cyklem służby w wojsku, jeśli popatrzymy na to, na kogo są zamieniane osoby, które odchodzą z wojska, to są odpowiedzialni, znakomicie postrzegani przez żołnierzy dowódcy – mówił Krzysztof Szczerski, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta w “Kwadransie politycznym” TVP1.

Jak dodał : – Jakkolwiek oceniamy powody odejścia z armii gen. Różańskiego, to fakt, że w dniu, kiedy zawiesił mundur na haku, w tym samym dniu idzie do programów stacji opozycyjnych i zaczyna politycznie rozważać swoją sytuację, no trochę zachwiało moim postrzeganiem pewnej odpowiedzialności, która powinna towarzyszyć wojskowym.

300polityka.pl

CZWARTEK, 16 MARCA 2017

STAN GRY: Naczelny RZ: Hamletyzowanie Schetyny, Kołodko za wejściem do Euro, Palikot zostaje browarnikiem

— PALIKOT NAWARZY PIWA – Dziennik Wschodni o biznesowym powrocie Janusza Palikota http://jedynki.press.pl/2017-03-16/dzwschodni.jpg

— SCHETYNA ROBI CO MOŻE, ŻEBY NIE BYĆ KANDYDATEM – Zuzanna Dąbrowska w RZ: “Schetyna robi co może, żeby nie zostać kandydatem we wniosku o konstruktywne wotum nieufności”.

— DĄBROWSKA O ZWŁOCE PO W ZŁOŻENIU WNIOSKU: “Problem jednak już jest: piątkowy termin to ostatni możliwy moment, by nie złamać obietnicy złożonej przez Platformę po szczycie Unii Europejskiej. Zgodnie z zapowiedzią wniosek o konstruktywne wotum nieufności miał być złożony „w ciągu tygodnia”. Posłowie PO spodziewali się nawet, że decyzja zapadnie „zaraz po weekendzie”, kiedy przewodniczący partii zregeneruje się w domu po brukselskich wojażach. Tak się jednak nie stało”. http://www.rp.pl/Platforma-Obywatelska/303159844-Wniosek-o-wotum-nieufnosci-wobec-rzadu-Beaty-Szydlo-PO-szuka-premiera.html

— HAMLETYZOWANIE SCHETYNY, PRZERAŻA GO WIZJA MEMÓW – naczelny RZ Bogusław Chrabota: “Schetyna ma się za poważnego polityka, lidera opozycji i wizja tysięcy prześmiewczych memów w internecie musi go przerażać. Zamiast więc wizerunkowych punktów może sobie w ten sposób zafundować autokompromitację”.

— CHRABOTA O OPCJACH SCHETYNY: “Pierwsza to próba zademonstrowania jedności opozycji i znalezienie kompromisowego kandydata. Wymagałoby to jednak porozumienia się z Petru i Kukizem, co mentalnie może być dla Schetyny trudne. Druga to demonstracja własnej siły, a więc tak perfekcyjne przeprowadzenie debaty, by zamknąć usta krytykom i wywołać chóralne: wow!!! Trzeciej drogi nie ma, bo wyciągnięcie jakiejś przypadkowej kandydatury zamknie błyskotliwy pomysł Platformy na przysłowiowym ekranie tabletu”. http://www.rp.pl/Komentarze/303159853-Boguslaw-Chrabota-Hamletyzowanie-Schetyny.html

— POGROM W POLSKIEJ ARMII – jedynka GW: “– Teraz nie mamy żadnego generała zdolnego koordynować działanie sił specjalnych NATO, powoli zaczynamy się cofać albo wychodzić ze struktur Sojuszu – mówi „Wyborczej” jeden z byłych dowódców Wojska Polskiego”.

— PO NOMINACJI SZEFA GROM NAJBARDZIEJ DOŚWIADCZENI CHCĄ ODEJŚĆ – dalej GW: “Założyciel GROM-u gen. Sławomir Petelicki mówił, że Pawluk przyjął pseudonim „Hubal”, ale żołnierze nazwali go „Pontonem”, bo tak utył. Płk Pawluk kilka lat był poza wojskiem, ponoć prowadził sklep z militariami, nie miał nic wspólnego z siłami specjalnymi. Wszystko dlatego, że w 2010 r. oskarżył ówczesnego dowódcę GROM-u gen. Dariusza Zawadkę o mobbing, nepotyzm, kumoterstwo i prześladowania. Doniósł na niego do prokuratury, Biura Bezpieczeństwa Narodowego, NIK-u.List w obronie zwierzchnika, a przeciwko Pawlukowi podpisało wówczas 416 oficerów – czyli niemal wszyscy oficerowie GROM-u. Żołnierze zdecydowali o odebraniu mu honorowej srebrnej i brązowej odznaki tej jednostki.Według naszych informacji po nominacji płk. Pawluka część najbardziej doświadczonych komandosów chce się pożegnać ze służbą. Odszedł też renomowany lekarz, który rannych żołnierzy ratował na misjach”. http://wyborcza.pl/7,75398,21502955,zolnierze-mowili-o-nim-ponton-to-nominacja-nowego-szefa-grom-u.html

— Z ARMII ODCHODZĄ NAJLEPSI – Paweł Wroński w komentarzu GW: “Zderzenie to – z jednej strony gen. Gut, który budował nową jakość, z drugiej dowódca z odzysku – jest druzgocącą metaforą obecnej destrukcji armii. Wbrew propagandzie PiS z sił zbrojnych odchodzą najlepsi – którzy mają wiedzę, doświadczenie i honor. Zastępują ich często zwolennicy tej partii widzący szansę awansu i rewanżu. Równocześnie szef MON Antoni Macierewicz gwałtownie obniża kryteria kompetencji na najwyższych stanowiskach”. http://wyborcza.pl/7,75968,21503016,macierewicz-odbiera-armii-dowodcow-i-honor.html

— KOMISJA DROGA I ŚCIŚLE TAJNA – Fakt o komisji smoleńskiej: “Ile razy eksperci Antoniego Macierewicza się spotkali? Komu i ile podkomisja zapłaciła? Jaki jest harmonogram jej prac? Odpowiedź na te pytania należy się Polakom, którzy za działalność komisji – tylko w 2017 r. – zapłacą nawet 2 mln zł! Fakt24 próbował dotrzeć do źródła i poznać szczegóły działalności komisji”.

— URZĘDNIK MON NIE CHCIAŁ SIĘ PRZEDSTAWIĆ – dalej Fakt: “Ponieważ przesyłanie pytań drogą mailową – standard w komunikacji z rządem – jest w tym wypadku jak rzucanie grochem o ścianę, próbowaliśmy się czegoś dowiedzieć w rozmowach z ministrami i biurem prasowym resortu Antoniego Macierewicza. W pierwszej kolejności zwróciliśmy się do „oddziału mediów” ministerstwa. Niestety, Fakt24 nie dowiedział się z kim rozmawiał, gdyż pracownik MON odpowiedzialny za kontakt z prasą podkreślił, że… Antoni Macierewicz zabronił mu się przedstawić!”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/podkomisja-smolenska-utajnia-dokumenty-zadamy-prawdy/04s8qgh

— PŁACI KOKOSY ZA KOMPLEMENTY – Fakt o Kuchcińskim: “Niewielu posłów PiS kojarzy Lidię Gall, choć od lat pracuje dla klubu parlamentarnego PiS. To właśnie Kuchciński ściągnął ją do robienia szkoleń. Tyle że przez lata posłowie przypominają sobie jedno – był pan z kamerą, a pani Gall instruowała jak poprawić fryzurę, a niektórym żeby… schudli. Czym więc Gall tak ujęła marszałka, że nie tylko przez lata nie straciła pracy, ale jeszcze dostaje teraz zlecenie z Kancelarii Sejmu? – Ona zwracała się do niego „królu złoty” po czym Kuchciński zawsze kraśniał z zadowolenia – opowiada jeden z dawnych współpracowników marszałka, wówczas szefa klubu PiS”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/marek-kuchcinski-lubil-byc-krolem-zlotym/b354j7y

— PROKURATURA GONI ZA TUSKIEM – Wojciech Czuchnowski w GW: “Prokuratura ściga byłych szefów kontrwywiadu za podpisanie z Rosją umowy, która nigdy nie weszła w życie. Donald Tusk może mieć postawione zarzuty za to, że swojej zgody na umowę służb nie konsultował z MON”. http://wyborcza.pl/7,75398,21502791,prokuratura-goni-za-tuskiem-zarzuty-za-brak-konsultacji-w-sprawie.html

— POLSKA NIE POWINNA SIĘ ODGRYWAĆ NA UNII – Krzysztof Szczerski w SE: “- To, co teraz musimy zrobić, to odbudować jedność europejską, zwłaszcza wobec haseł budowy Europy wielu prędkości. Nie możemy brnąć w podziały i zemstę. Nikt w Brukseli nie powinien teraz mścić się na Polsce. Ani też Polska nie powinna odgrywać się na reszcie Unii. Prezydent oczekuje z obu stron polityki pozytywnej”.

— SZCZERSKI O WIZERUNKU DUDY W UCHU PREZESA: “- Kabaret jest kabaretem i nie przedstawia rzeczywistości. Nie zawsze jest też śmieszny, jak słyszę, bo nie oglądam. Prawda jest zupełnie inna i kiedy spojrzy się obiektywnie, a nie przez krzywe zwierciadło kabaretu, to widać – a ja obserwuję to na co dzień – że prezydent niezwykle konsekwentnie realizuje założenia, jakie przedstawił w kampanii wyborczej. Rozmawiając z nami, swoimi ministrami, chce wiedzieć, w jaki sposób krok po kroku będziemy wspomagać go w realizowaniu kontraktu, który zawarł z Polakami w dniu wyborów”.
http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/krzysztof-szczerski-potrzebujemy-jednosci-w-ue-a-nie-podziaow-i-zems-ty_966775.html

— KOŁODKO ZA WEJŚCIEM DO STREFY EURO – jak mówi w rozmowie z RZ: “Przemawiają za tym argumenty polityczne, bo bylibyśmy od razu w trzonie Europy, w Europie pierwszej prędkości. Może w ogóle przestałoby się dyskutować o różnych prędkościach, gdyby weszła tam Polska, a należy się spodziewać, że wejdą też Bułgaria i Rumunia. Najważniejsze są jednak argumenty ekonomiczne. Znakomicie poprawiłaby się wiarygodność finansowa Polski, spadłyby stopy procentowe, a więc koszt obsługi długu publicznego. Kilkadziesiąt miliardów euro z naszych rezerw walutowych można by przeznaczyć na spłatę długu zagranicznego. Spadłyby koszty transakcyjne podróżującym po Europie, ale też eksporterom i importerom. Przedsiębiorców nie dotykałoby już ryzyko kursowe. Taki Hiszpan nie ma tego problemu co Polak, handlując np. z Niemcem”.

— POMYŚLMY O EURO – Witold Gadomski w GW: “po opuszczeniu przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej, znaczenie strefy euro w Unii wzrośnie. O ile w roku 2015 na kraje spoza wspólnej waluty przypadało blisko 30 proc. PKB UE, to w roku 2020 będzie to już tylko 15 proc. Szwecja i Dania do strefy euro nie należą, ale ich waluty są powiązane ze wspólną walutą tak zwanym mechanizmem ERM II. Kraje, których waluty mają wobec euro kurs płynny – jak Polska czy Węgry, są w wyraźnej mniejszości”. http://wyborcza.pl/7,155290,21500479,pomyslmy-o-euro-kryzys-go-nie-zniszczyl-a-wyjscie-wielkiej.html

— SŁOWACJI OPŁACIŁO SIĘ PRZYJĘCIE EURO – Krzysztof Adamczyk w RZ: “Gdy w 2005 r. podjęła decyzję o pożegnaniu z koroną, jej PKB na osobę sięgał 9,9 tys. euro, czyli 33 proc. poziomu niemieckiego. Do roku 2016 wzrósł do 14,5 tys. euro. Wspólna waluta nie tylko nie przeszkodziła Słowakom w rozwoju, ale go przyspieszyła, stając się zachętą dla inwestorów zagranicznych (m.in. z tego powodu Jaguar Land Rover buduje fabrykę u nich, a nie w Polsce)”. http://www.rp.pl/Blogi/170319297-Krzysztof-Adam-Kowalczyk-Przyjmijmy-euro-by-zostac-w-UE.html

— PLATFORMA TAM, GDZIE ZOMO – Joanna Lichocka w GPC: “Nie chce mi się przytaczać nazwisk autorów tych idiotyzmów, nie chodzi o poszczególnych polityków – to linia całej PO. Twardo stoi na straży interesów komuny. Dokładnie tam, gdzie ZOMO”.

— FAKT O AMBICJACH POLITYCZNYCH LIROYA: “Jak ustalił Fakt, medialne sukcesy Liroya ma firmować dwóch doradców. Jeden to właśnie Maciejowski, wyrzucony z partii m.in za nazwanie byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego (64 l.) „bydlęciem”. Drugi to Paweł D., były radny Platformy, który dziś jest już osobą prywatną i zaprzecza, żeby doradzał Liroywi politycznie. Kukiz i jego otoczenie nie chcą mieć z nim nic wspólnego i domagają się, by Liroy zerwał z nim kontakty. Wszystko dlatego, że w PO zapracował sobie na miano „czyściciela kamienic”. W 2010 r. zbijał majątek kupując nieruchomości i pozbywając się z nich lokatorów. – Znamy się z Piotrem wiele lat, ale pomagamy mu w jego sprawach związanych z prawami autorskimi – mówi nam Paweł D., choć nie kryje, że „jako obywatel” ocenia działalność rockmana krytycznie”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/kukiz-pozbedzie-sie-liroya-przez-stowarzyszenie-skuteczni/9y99kxp

— RZ O AFERZE PKP I ADAMCZYKU – jak pisze Izabela Kacprzak: “Śledczy są zdziwieni niewiedzą ministra. – Podejrzani od początku marca mają postawione zarzuty wyłudzenia 1,9 mln zł na szkodę PKP, a nie próby wyłudzenia, co oznacza, że te pieniądze otrzymali. Od początku było wiadomo, że kontrakt został praktycznie w 80 proc. wypłacony spółce – mówi nam osoba znająca kulisy sprawy”.
http://www.rp.pl/Rzad-PiS/303159872-Minister-Andrzej-Adamczyk-zakazuje-a-PKP-i-tak-placi.html

— RZ O ULDZE W PIT NA KSIĄŻKI: “W PIT może pojawić się nowa ulga dla kupujących książki. Pozwoli odliczyć od dochodu część wydatków na ich zakup, nawet kilkaset złotych rocznie. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego potwierdza, że analizuje taką propozycję Polskiej Izby Książek, choć zastrzega, iż rozważa różne rozwiązania”. http://www.rp.pl/Podatki/303159870-W-PIT-ma-sie-pojawic-ulga-na-zakup-ksiazek.html

— AGORA KORZYSTA NA … 500+: “Jesteśmy zbudowani zachodzącymi zmianami w strukturze wyników grupy Agora. Doceniamy działania władz spółki, które z sukcesem przeprowadziły spółkę przez wyjątkowo trudny okres 2016 roku. Przede wszystkim wyróżniamy następujące obszary pozwalające nam na stwierdzenie, że Agora jest na ścieżce trwałej budowy wartości dla akcjonariuszy: i) znaczące wzrosty wartości rynku kinowego w Polsce (wzrost zamożności społeczeństwa, efekt 500+), ii) udana monetyzacja nowych wiat przystankowych w Warszawie, iii) rozwój projektów organicznych w obszarze internetu, iv) ekspozycja na rynek reklamy tv przez udziały w dwóch antenach, v) czy wreszcie konsekwentnie wdrażane zmiany w segmencie prasa” – napisał w uzasadnieniu Maciej Bobrowski, analityk Domu Maklerskiego BDM”. http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/agora-korzysta-na-programie-500-zyski-spolki-maja-rosnac

300polityka.pl

Prokuratura: Macierewicz nie podżegał pana Kazimierza do pędzenia

Wojciech Czuchnowski, 16 marca 2017

Karambol drogowy z udzia?em ministra Macierewicza

Karambol drogowy z udzia?em ministra Macierewicza (Pawel Skraba/REPORTER / PAWEL SKRABA/REPORTER)

Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa ws. podżegania przez Antoniego Macierewicza do szybkiej jazdy zakończonej karambolem na trasie Toruń – Warszawa. Kierowca BMW szefa MON wziął całą winę na siebie.

„Należy stwierdzić, iż przejazd na trasie Toruń – Warszawa w dniu 25 stycznia 2017 r. w żaden sposób nie był określany, regulowany czy narzucany przez Ministra Antoniego Macierewicza, a wynikał z ustaleń Zespołu Organizacyjnego Centrum Operacyjnego MON oraz funkcjonariuszy Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej. Z analizy nie wynika żadne przestępcze zachowanie Ministra” – napisała w uzasadnieniu prok. Elżbieta Lipińska z Prokuratury Rejonowej Toruń-Wschód.

Ze sporządzonego przez nią postanowienia o odmowie wszczęcia śledztwa (z 8 marca 2017 r.) wynika, że prokurator zapoznała się z aktami głównej sprawy prowadzonej przez Prokuraturę w Poznaniu, przesłuchała funkcjonariuszy ŻW ikierowcę Macierewicza, Kazimierza Bartosika, 61-letniego kapitana kontrwywiadu, jednego z najbardziej zaufanych ludzi ministra.

Jej ustalenia potwierdzają, że kolumna trzech samochodów wiozących szefa MON wyruszyła z Torunia o 17.20 z imprezy Radia Maryja. Miała zdążyć na 19 do centrum Warszawy, gdzie w filharmonii odbywała się gala tygodnika „wSieci”, na której nagrodę Człowieka Wolności miał dostać prezes PiS Jarosław Kaczyński. Do Warszawy z Torunia prowadzą trzy drogi o długości: 260, 220 lub 210 km. Tak napięty harmonogram oznaczał, że średnia prędkość kolumny – jeśli miała zdążyć na czas – musiała wynosić między 120 a 140 km/godz.

Prokurator przeszła nad tym do porządku dziennego, stwierdzając, że „wizyty Ministra są planowane przez Centrum Operacyjne MON z kilkudniowym wyprzedzeniem”, a w „stosownym planie ujęte są godziny rozpoczęcia i zakończenia uroczystości”, na które ma dojechać Macierewicz.

Zobacz: Macierewicz po karambolu, tak jak w Smoleńsku, zwinął się szybko do Warszawy – były szef MON w 3×3

Pan Kazimierz broni szefa

Prok. prowadząca postępowanie nie odniosła się do szczegółów tego planu, choć widać, że nie zakładał bezpiecznej jazdy. I nie wszczęła śledztwa ws. Macierewicza. Mimo że po wypadku, którym zakończyła się szaleńcza jazda, w mediach pokazano film, na którym szef MON chwali w obecności o. Rydzyka swojego kierowcę za szybką jazdę (z Warszawy do Torunia dojechali w 1 godz. i 40 min). A duchowny pyta ministra, czy do Torunia przyleciał helikopterem.

Prok. Lipińska, oceniając wyczyny drogowe kolumny Macierewicza, oparła się na zeznaniach kierowcy ministra. Napisała: „Kazimierz Bartosik oświadczył, że w jego ocenie czas przejazdu był wystarczający na bezpieczny przejazd pojazdów w mieście, gdzie prędkość kolumny regulował pojazd pilota, a po jego odłączeniu on przejąłby jego rolę i pojazdy jechałyby z określoną przez niego prędkością”. Bartosik podkreślał, że Macierewicz „nie naciskał i nie sugerował mu, jak ma jechać”.

Zeznania Bartosika potwierdzają to, co już wcześniej o ustaleniach śledztwa pisała „Wyborcza”. „Pan Kazimierz” przyznał, że kolumna miała jechać autostradami. Na autostradę skręciła pilotująca limuzynę ministra skoda superb, ale Bartosik, „nie informując o tym przez radio, odruchowo pojechał prosto” starą drogą, która jest najkrótsza (210 km), ale prowadzi przez tereny zabudowane.

„Po wyjechaniu z łuku drogi [Bartosik] zobaczył stojące na światłach pojazdy i zaczął hamowanie” – czytamy w dokumencie prokuratury. Według naszych źródeł to nie do końca prawda: hamowanie rozpoczął system safety drive zainstalowany w bmw 7, co uratowało czekających na światłach. Nie wyhamowało za to bmw X5 z trzema żandarmami na pokładzie. Uderzyło w siódemkę i tak zaczął się karambol. Rozbitych w nim zostało osiem pojazdów.

Prokuratura początkowo nie chciała wszczynać żadnego śledztwa, traktując zdarzenie jako kolizję drogową. Jednak po paru dniach okazało się, że jeden poszkodowanych – właściciel renault megane – doznał poważnych uszkodzeń kręgosłupa.

„Udali się w dalszą drogę”

Z uzasadnienia po raz pierwszy oficjalnie dowiadujemy się, co działo się po wypadku. Macierewicz i „pan Kazimierz” nie czekali na przyjazd policji, ale „korzystając z faktu, iż jeden z samochodów, tj. skoda superb, nie uczestniczył w kolizji oraz że nie odnieśli oni obrażeń, udali się w dalszą drogę do Warszawy”.

Dalej nie wiadomo, czy skodę do Warszawy prowadził Bartosik. W tamtym tygodniu na posiedzeniu komisji MSWiA i MON przedstawiciel żandarmerii nie potrafił tego wyjaśnić.

Macierewicz zdążył na galę tygodnika „wSieci”.

Główne śledztwo w sprawie wypadku prowadzone jest w Poznaniu. Prok. Lipińska zajmowała się tylko doniesieniem o przestępstwie „możliwego podżegania przez Macierewicza do niebezpiecznej jazdy” złożonym przez posłów PO Arkadiusza Myrchę i Krzysztofa Brejzę. – Uzasadnienie prokuratury jest kuriozalne i wstrząsające. Uderza w nim lekceważenie dla ofiar tego wypadku. Prowadząca sprawę pominęła znane wszystkim i udokumentowane filmem fakty, czyli słowa Macierewicza, który zagrzewał swojego kierowcę do nieodpowiedzialnych wyczynów. Sam kierowca został przez prokuraturę potraktowany jako ekspert w swojej sprawie. Prokuratura w ogóle nie zajęła się kwestią oddalenia się kierowcy z miejsca wypadku – wylicza Brejza. Prawdopodobnie zaskarży decyzję o odmowie wszczęcia postępowania.

wyborcza.pl

Adam Leszczyński OKO.press

ANALIZA OKO.press. Prezes IPN tropi „lumpenelity”. Insynuuje, fałszuje przeszłość, obraża nawet Norwida

16 marca 2017

Jarosław Szarek

Jarosław Szarek (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Po przejęciu władzy przez PiS nowe kierownictwo IPN zamknęło popularnonaukowe pismo „Pamięć.pl” i wskrzesiło „Biuletyn IPN”, wydawany m.in. za poprzednich rządów PiS. Wstęp do nowego biuletynu napisał prezes IPN dr Jarosław Szarek. To zbiór niedomówień i insynuacji, w którym m.in. prezes obraża pokolenia polskiej inteligencji.

Wcześniej nowe władze IPN (prezes dr Jarosław Szarek objął stanowisko w lipcu 2016 r.) zaaresztowały ostatni numer pisma. Według nieoficjalnych informacji poszło m.in. o gender, czyli artykuł o kobietach w PRL, oraz o wywiad na temat ofiar reżimu gen. Franco w Hiszpanii.

„Biuletyn IPN” ukazał się w połowie lutego 2017 r. Nowe-stare pismo otwiera artykuł wstępny prezesa. Mówi wiele o tym, jaką kierownictwo IPN ma wizję przeszłości i poglądy polityczne. Tekst jest pełen niedomówień i insynuacji, które warto rozebrać krok po kroku.

Pytanie do prezesa: Kto ograniczał obecność historii w szkołach?

Pisze prezes IPN: „Likwidacja »Biuletynu Instytutu Pamięci Narodowej« w grudniu 2011 r. – i zastąpienie go »Pamięcią.pl« – niefortunnie zbiegła się w czasie ze zmianami w oświacie, które w znacznym stopniu ograniczyły obecność historii w szkołach”.

Jest to zarzut pod adresem rządów PO-PSL. „Ograniczenie liczby godzin historii” zarzucał im PiS. Np. w marcu 2012 r. odbyła się na ten temat dyskusja w Sejmie.

Posłanka PiS Elżbieta Witek mówiła o „realnym zmniejszeniu liczby godzin historii”, podczas gdy minister edukacji Katarzyna Szumilas odpowiadała, że ta liczba się zwiększy – od 1 września 2012 r. w technikum i w liceum ogólnokształcącym liczba godzin historii wynosiła sześć (zamiast pięciu przed zmianami).

Spór dotyczył także sposobu nauczania historii: PiS chciał tradycyjnego wykładu historii Polski, chronologicznego, skupionego na polityce, podczas gdy rząd proponował wówczas model bardziej problemowy, z elementami historii społecznej (zbliżony do tego, jaki uczony jest w zachodnich szkołach).

Ten zarzut prezesa Szarka jest więc nieprawdziwy, przynajmniej częściowo.

Czy PiS napisze historię od nowa? Jarosław Szarek prezesem IPN

Pytanie do prezesa: Kto lekceważy tradycję niepodległościową?

Pisze on dalej: „Wiele instytucji państwowych, bądź środowisk przez nie wspieranych, odnosiło się wówczas z lekceważeniem do tradycji niepodległościowej, uznając ją za zbyteczny ciężar”.

To również jest insynuacja – nie wiadomo, o co właściwie chodzi, poza tym, że bliżej nieznane „instytucje państwowe odnosiły się z lekceważeniem do tradycji niepodległościowej”. Nie ma tu żadnego przykładu.

Kontrprzykładów jest wiele: rząd PO-PSL zadecydował o wydaniu setek milionów złotych na Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Upamiętnił także „żołnierzy wyklętych” (pisało o tym OKO.press.). Nie gloryfikował ich jednak tak, jak robi to dziś PiS. Ten zarzut prezesa IPN łatwo więc uznać za całkowicie fałszywy.

Pytanie do prezesa: Kto szerzy „politykę zapomnienia”?

Prezes IPN pisze dalej: „Wśród młodego pokolenia nastąpił wzrost zainteresowania ojczystymi dziejami. Z tej aktywności wyrosły nowe tytuły, stowarzyszenia, a nawet moda.

Łączy je niezgoda na pogardę wobec polskości, na politykę zapomnienia oraz relatywizm zamazujący granice między dobrem i złem, a także głód sprawiedliwości, spowodowany przez brak osądzenia komunistycznych zbrodni”.

O ile prawdą jest pojawienie się tzw. mody patriotycznej, o tyle większą część tego cytatu stanowi insynuacja: kto bowiem szerzy „pogardę wobec polskości”? Kto uprawia „politykę zapomnienia”?

Nikogo takiego nie znamy. Prosimy o konkrety. Czym jest zdaniem prezesa „relatywizm zamazujący granice między dobrem i złem”?

Zbrodnie komunistyczne zostały zaś osądzone, jeśli nie w trybie sądowym, to moralnym: pisano o nich i mówiono nieustannie od 1989 r. Dopóki dr. Szarek nie powie, o kogo chodzi, nie możemy tego sprawdzić.

Pytanie do prezesa: Czy można zrównywać dwóch okupantów?

Dalej prezes IPN streszcza historię Polski w XX w.: „Niemiecki i sowiecki totalitaryzm wydały na nas wyrok śmierci, skazując Polaków w czasie II wojny światowej na fizyczną zagładę. Po jej zakończeniu komuniści przez dziesiątki lat – wykorzystując rodzimych renegatów – narzucali system całkowicie obcy naszej tradycji, niszczący społeczne więzi, religię, wartości, kulturę, historię”.

Jest to interesujące zrównanie dwóch okupantów, które wprowadza czytelnika w błąd. O ile Hitler rzeczywiście dążył do biologicznego wyniszczenia Polaków – mordując wiele milionów polskich obywateli, w tym niemal wszystkich Żydów, oraz planując wysiedlenie resztek w okolice Uralu po wygranej wojnie – o tyle polityka ZSRR była bardziej skomplikowana.

ZSRR wyniszczał przede wszystkim polskie elity, nie miał jednak w planie biologicznej eliminacji narodu. Straty ludnościowe wywołane oboma okupacjami są bardzo różne – po stronie hitlerowskiej miliony ofiar, po sowieckiej setki tysięcy (a i to częściej wywiezionych niż zamordowanych).

Od dziesięcioleci trwa także debata wśród historyków o to, na ile PRL był systemem „obcym polskiej tradycji”. Nie ulega wątpliwości, że był systemem narzuconym. W latach 60. i 70. – jak wskazuje wielu autorów, m.in. prof. Marcin Kula – nabrał jednak wielu cech narodowych i bardzo chętnie (o czym napisał książkę prof. Marcin Zaremba) podkreślał, że jest bardzo „narodowy”. Niedostrzeganie tego jest fałszowaniem przeszłości.

Pytanie do prezesa: Czy prof. Tadeusz Manteuffel, prof. Aleksander Gieysztor, prof. Jacek Woźniakowski to „lumpenelity”?

Pisze dalej dr Szarek: „Niepodległościowe elity – w dużym stopniu wymordowane w czasie wojny – dobito w pierwszych latach po jej zakończeniu. Później systematycznie degradowano je i zastąpiono – wedle określenia prof. Anny Pawełczyńskiej – lumpenelitami, to jest ludźmi wykorzenionymi z kulturowego dziedzictwa, pozbawionymi wrażliwości na prawdę, dobro i piękno, gotowymi do służby u obcych.

I to oni zawładnęli całymi obszarami życia społecznego i pozostali w nich aktywni jeszcze po roku 1989″.

Jest to jawny fałsz. Duża część elit polskich sprzed 1939 r. rzeczywiście pozostała na emigracji lub zginęła, wielu jednak pozostało i spędziło resztę życia w PRL, służąc krajowi. Niektórzy z tego powodu wracali nawet do Polski Ludowej po wojnie z emigracji.

Dr Szarek jako historyk powinien pamiętać np. nazwiska prof. Tadeusza Manteuffla – pierwszego dyrektora Instytutu Historii PAN, który stracił rękę w wojnie polsko-bolszewickiej. Czy prof. Aleksandra Gieysztora, żołnierza podziemia w czasie wojny i konspiracji WiN po wojnie, czy wreszcie historyka sztuki prof. Jacka Woźniakowskiego, żołnierza przed 1939 r., po wojnie redaktora „Tygodnika Powszechnego” i „Znaku”. To tylko trzy nazwiska – samych historyków – ale można ich bez trudu wyliczać dziesiątki.

Czy to były – zdaniem dr Szarka – „lumpenelity”? Takie słowa są obraźliwe dla wielu pokoleń inteligencji polskiej, w tym profesorów, u których dr Szarek zdawał jako student egzaminy. Nawiasem mówiąc, pisze to prezes IPN, którego naukowy dorobek jest bardzo skromny („Światopogląd prezesa IPN”, „Wyborcza”, 26 września 2016).

Pytanie do prezesa: Czy państwo polskie dopiero teraz zaczyna „przezwyciężać totalitarną spuściznę”?

Prezes kończy swój wywód tak: „W tym roku minie 28 lat od kontraktowych wyborów 1989 r. Państwo polskie zaczyna wreszcie realnie przezwyciężać totalitarną spuściznę, odrzucając spojrzenie postpeerelowskie i zwracając się jednoznacznie ku tradycji niepodległościowej.

Chcemy więc powtórzyć za Cyprianem Kamilem Norwidem: „I żal mi bardzo was – o! postępowi, Którzy zniweczyć przeszłość chcecie całą, By łatwiej było…”.

W tym miejscu chciałoby się złożyć najszczersze wyrazy ubolewania poecie wykorzystanemu w sposób tak haniebny – do podparcia dwóch fałszywych tez.

Pierwszej – że państwo polskie dopiero teraz zaczyna „przezwyciężać totalitarną spuściznę”. Nie wiadomo, o co chodzi: przypominamy jednak prezesowi, że od 1989 r. żyjemy w kraju demokratycznym, bo chyba zapomniał.

Drugą insynuacją – z wykorzystaniem Norwida – jest to, że „postępowi” chcą „zniweczyć całą przeszłość”. Jest to zarzut tak absurdalny, że trudno z nim nawet polemizować.

Przykład edytorialu prezesa IPN pokazuje, że w fałszowaniu przeszłości (i opowiadaniu o niej złowrogich bzdur) mamy dziś bardzo dobrych – i to zgoła nielewicowych – ekspertów.

A poza tym: następnym razem prosimy o więcej konkretów. Chętnie o nich podyskutujemy.

*Tekst był opublikowany na portalu OKO.press

wyborcza.pl

„Ucho Prezesa” 9 – jest już nowy odcinek. Pani premier dostaje misję ostatniej szansy

Paulina Domagalska, 16 marca 2017

„Do czego pani jest mi potrzebna?” – prezes pyta groźnie panią premier. W najnowszym odcinku „Ucha Prezesa” w gabinecie zjawia się długo tu niewidziana najważniejsza osoba w rządzie. Nie będzie to jednak dla niej lekka wizyta.

„Ucho Prezesa” to stworzony przez Roberta Górskiego satyryczny serial polityczny o tym, co dzieje się w gabinecie prezesa na Nowogrodzkiej. Pierwsze cztery styczniowe odcinki były wrzucane na YouTubie. I od razu przyciągnęły ogromną publiczność – szybko dorabiały się kilku milionów odsłon. Po takim sukcesie „Ucho Prezesa” powróciło w lutym z 10 nowymi odcinkami, tym razem pod opieką serwisu streamingowego Showmax.

 

Co tydzień w „Uchu” spotykamy trójkę głównych bohaterów – prezesa, jego asystenta Mariusza i panią Basię, sekretarkę oraz dobrego ducha gabinetu, która opiekuje się prezesem. Oprócz tego w każdym odcinku w gabinecie zjawiają się goście ze świata polskiej polityki, którzy mają do prezesa jakiś interes. Chcąc wkupić się w jego łaski, często przynoszą drobny prezent dla należącego do prezesa kota. Ostatnio pytanie o upominek dla kota pojawiło się nawet w teleturnieju „Milionerzy”. Wiedza na temat tego, co podarował kotu prezes pewnej telewizji, przyniosła uczestnikowi 40 tys. zł.

W rządzie nikt pani nie słucha

W najnowszym odcinku, „Próbie ognia”, to prezes ma sprawę do kogoś. A dokładniej – do pani Beaty, najważniejszej osoby w rządzie. Wygląda na to, że w gabinecie prezesa wszyscy mają dosyć poczynań ministra wojny. Prezes najpierw beszta panią premier za brak skuteczności – „w rządzie nikt pani nie słucha, wszyscy włażą pani na głowę” – a następnie zleca jej zadanie. Każe pani premier „okiełznać Antoniego”. Jest to na dodatek zadanie ostatniej szansy. Jeśli premier sobie nie poradzi, może się pakować – grozi jej asystent Mariusz. A twórcy puszczają oko do stereotypu – kobieta jest w polityce potrzebna po to, żeby posprzątać bałagan po mężczyźnie.

Jak co tydzień twórcy pokazują, że bacznie śledzą wiadomości. Podczas kiedy w gabinecie prezesa odbywają się poważne dyskusje, w recepcji młody człowiek, asystent ministra wojny, dyga do dyskotekowej muzyki. I chwali się nowymi kompetencjami, nie podejrzewając nawet, że jest powodem politycznych bolączek w pokoju obok.

Od czwartku odcinek „Próba ognia” można oglądać na platformie Showmax, a od poniedziałku dostępny będzie za darmo na YouTubie.

Zobacz też: Crash test. Odc. 8 Dominika Wielowieyska, Robert Górski i tajemniczy gość

wyborcza.pl

Trybunał Prostytucyjny wydał wyrok o zgromadzeniach

Jeden z bardziej interesujących byłych ministrów Bartłomiej Sienkiewicz mówił, że „państwo polskie istnieje tylko teoretycznie”, mając na uwadze źle współdziałanie instytucji. Ta słabość polska nigdy nie została zwalczona, była obecna we wszystkich Rzeczpospolitych. Przede wszystkim mamy do czynienia z kiepskim wykształceniem urzędników, ich niesolidnością i nieprzejrzystością podejmowanych decyzji.

Dzisiaj nawet tak krytycznie nie można powiedzieć, bo jest jeszcze gorzej, a może już państwo polskiego istnieje w alternatywie, albo jest tak zniekształcone, iż nie możemy mówić o instytucjach państwowych, ani o rzeczywistych procedurach w nich stosowanych. Polska staje się państwem onirycznym, marą, zmorą, majakiem. W anglosaskim parlamentaryzmie (przypomina to publicysta Jarosław Makowski) działanie takiego państwa nazywane jest „gut and replace”, który to idiom jest bardziej zrozumiały pod pojęciem „procedury Frankensteina”.

Tak się procedury zniekształca, obrzydza proces podejmowania decyzji, iż wychodzi z niego potworek iście frankensteinowy. Bo jak inaczej można nazwać instytucję, którą jeszcze niedawno nazywaliśmy Trybunałem Konstytucyjnym. Właśnie zapadł w nim wyrok w sprawie ustawy o zgromadzeniach, a została ona do tego trybunału frankensteinowskiego posłana przez Andrzeja Dudę.

Trybunał orzekał w składzie bezprawnym, bo trzech sędziów tzw. dublerów zostało przez wcześniejszy wyrok Trybunału Konstytucyjnego, kiedy nie był jeszcze atrapą, uznanych za wybranych w sposób niekonstytucyjny. Oprócz tego nie orzekał jeden z sędziów – zastępca „prezes” Julii Przyłębskiej – Stanisław Biernat, który został zesłany na przymusowy urlop. Nie byli obecni trzej sędziowie wybrani w 2010 roku, bo magister Ziobro uznał, że wówczas zostali wybrani niekonstytucyjnie.

Mało tego frankensteizmu? Czy trzech nielegalnych sędziów może zalegalizować instytucję i wyrok przez siebie wydany? Ponadto do Trybunału nie zostały dopuszczone media. Mamy do czynienia z takim smaczkiem, który zauważył publicysta „Rzeczpospolitej” Jacek Nizinkiewicz: „Na czele Trybunału Konstytucyjnego żona TW i pan, który był jednym z wulgarniejszych hejterów na TT.” TW to „Wolfgang” Andrzej Przyłębski, a jego żona Julia nawet nie dostała pracy w poznańskim sądzie, bo nie ma potrzebnych kwalifikacji, zaś ten hejter na Twitterze to sędzia-sprawozdawcaw w omawianej tutaj sprawie Mariusz Muszyński, który ponadto ze służbami specjalnymi może mieć więcej wspólnego niż Przyłębski.

Mało brakowało, a nie napisałbym o wydanym wyroku, tylko zająłem się charakterystyką instytucji zmory, mianowicie wydano wyrok, iż ustawa o zgromadzeniach jest konstytucyjna, czyli PiS może zablokować każdy protest, a np. podczas miesiecznic smoleńskich protestujący Obywatele RP uznani zostaną za przestępców. Warto odwołać się do ostatniej marcowej miesięcznicy, w której protestujących było więcej niż ludu smoleńskiego i ochraniających go szwadronów policyjnych.

Polska jest dzisiaj zmorą dla swoich obywateli. Ma oblicze Frankensteina i takie zniekształcone są kompetencje fachowe sędziów w Trybunale, dla którego ciągle szukam właściwej nomenklatury. I chyba najbliższa jest nasza swojska parafraza z Józefa Piłsudskiego, który o marcowej konstytucji z 1921 roku powiedział: „Ja tego, proszę pana, nie nazywam Konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest do prostituty. Pierdel, serdel, burdel.”

I ten zniekształcony Trybunał Konstytucyjny nazwać należy Trybunałem Prostytucyjnym, który wydał wyrok o zgromadzeniach np. pod latarniami na Krakowskim Przedmieściu. Treść wyroku to: pierdel, serdel, burdel.

 

 

Ja tego, proszę pana, nie nazywam Konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest do prostituty. Pierdel, serdel, burdel.

W ten właśnie wrażliwy sposób Józef Piłsudski skomentował konstytucję marcową z 1921 roku.

 

W TK za PIS obraz i czcionke nawet mają z PRL. Co oni zrobili z Trybunału?

Trybunał Konstytucyjny podjął decyzję ws. zgromadzeń. „Zgodne z Konstytucją”

mako, 16.03.2017

Julia Przyłębska

Julia Przyłębska (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

• TK badał dzisiaj nowelizację Prawa o zgromadzeniach
• Ustawę skierował do Trybunału prezydent Andrzej Duda
• Sędziowie większością głosów uznali ją za zgodną z Konstytucją

Prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska odczytała wyrok TK ws. nowelizacji Prawa o zgromadzeniach. Sędziowie większością głosów uznali nowelizację za zgodną z Konstytucją. Zdanie odrębne zgłosiło czterech sędziów: Leon Kieres, Piotr Pszczółkowski, Małgorzata Pyziak-Szafnicka i Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz. To pierwszy wyrok od wielu miesięcy, który Trybunał orzekł w pełnym składzie.

Transmisje TK można oglądać TUTAJ.

Dowiedz się więcej:

Co wprowadza nowelizacja ustawy o zgromadzeniach?

Nowela ustawy przewiduje m.in. możliwość otrzymania na trzy lata zgody na cykliczne organizowanie zgromadzeń i brak możliwości organizacji konkurencyjnego zgromadzenia w tym samym miejscu. Przewiduje ona też, że odległość między zgromadzeniami nie może być mniejsza niż 100 metrów. Zgodnie z nowelą wojewoda będzie mógł wydać zgodę na cykliczne organizowanie zgromadzeń publicznych w tym samym miejscu przez trzy lata z rzędu. W myśl nowych przepisów, organ gminy będzie wydawał decyzję o zakazie zgromadzenia, jeżeli ma ono odbyć się w miejscu i czasie, w którym odbywa się zgromadzenie cykliczne.

Na jakiej podstawie prezydent skierował ustawę do TK?

Prezydent Andrzej Duda skierował do TK wniosek o zbadanie, czy ustawa o zgromadzeniach jest zgodna z Konstytucją. Prezydent ma zastrzeżenia do wprowadzenia tzw. zgromadzeń cyklicznych oraz do faktu, że według nowej ustawy nie można zaskarżyć decyzji wojewody o zakazie zgromadzeń. „Według Prezydenta Andrzeja Dudy wolność zgromadzeń stanowi konieczny element demokracji i warunkuje korzystanie z innych wolności i praw człowieka” – czytamy w komunikacie na stronie prezydenta.

Jakie jeszcze kontrowersje wzbudzał projekt ustawy?

Duży sprzeciw wywołał zapis, zgodnie z którym organom władzy publicznej, kościołom i związkom wyznaniowym przysługiwałoby pierwszeństwo w wyborze miejsca i czasu zgromadzenia przed innymi. Poprawkę, odrzucającą ten zapis, zgłosiły PiS i PO, poparło w głosowaniu 85 senatorów. Druga przyjęta poprawka wprowadza 14-dniowe vacatio legis. Sejm zaproponował, aby nowela weszła w życie z dniem jej ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.

Kto protestował przeciwko tej ustawie?

Sąd Najwyższy uznał projekt ustawy za niekonstytucyjny i sprzeczny z zasadami prawa międzynarodowego. Ostro skrytykowała go też Fundacja Helsińska. Projekt „jest bardzo wątpliwy z punktu widzenia Konstytucji RP”, ogranicza wolność pokojowego manifestowania i stanowi „poważny krok wstecz” – napisała. Ustawę skrytykował także Rzecznik Praw Obywatelskich, który podzielił wątpliwości dotyczące zgodności projektu z Konstytucją.

A TERAZ ZOBACZ: Kaczyński w Sejmie: ” Wy kompromitujecie Polskę!”

gazeta.pl

Wyrok TK, pusta sala i relacja w TV z ekranu. Taka wolna Polska

Trybunał Prostytucyjny od dziś.

Nizinkiewicz:

Na czele Trybunału Konstytucyjnego żona TW i pan, który był jednym z wulgarniejszych hejterów na TT.

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/ustawa-o-zgromadzeniach-w-trybunale-konstytucyjnym,723963.html

Ponieważ w składzie orzeczniczym zasiadło trzech panów wybranych na zajęte już miejsca co potwierdził wyrokiem TK, nie mamy dziś wyroku.

Paweł Wroński

Macierewicz odbiera armii dowódców i honor

16 marca 2017

Antoni Macierewicz

Antoni Macierewicz (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Z jednej strony odchodzący gen. Gut, który budował w armii nową jakość, z drugiej – nowy szef GROM, dowódca z odzysku. To zderzenie jest druzgocącą metaforą obecnej destrukcji armii.

Generał Jerzy Gut – jeden z najlepszych dowódców wojsk specjalnych, wyszkolony w USA, wielokrotnie odznaczany za udział w akcjach w Iraku i Afganistanie – podaje się do dymisji. Nie, to nie jest „złóg postkomunistyczny” – jak zwykli mawiać wielbiciele „dobrej zmiany”. Nikt nie zna jego poglądów politycznych, bo tam, gdzie do tej pory się sprawdzał – czyli pod ogniem – poglądy polityczne są sprawą drugorzędną.

Skala odejść dowódców w polskim wojsku jest szokująca. Równocześnie jednak dowództwo eksportowej polskiej jednostki specjalnej GROM obejmuje oficer skonfliktowany z podwładnymi, zaprawiony w bojach z własnymi przełożonymi – i zdeklarowany zwolennik PiS. Oficer, który kilka lat był poza służbą i stał się komandosem wagi ciężkiej – jak mówią złośliwcy, przezywając go „Ponton”. Kilka lat temu podkomendni wygnali go z jednostki i odebrali mu honorową odznakę. To typ dowódcy, do którego „specjalsi” mówią ironicznie: „uważaj na plecy”.

Zderzenie to – z jednej strony gen. Gut, który budował nową jakość, z drugiej dowódca z odzysku – jest druzgocącą metaforą obecnej destrukcji armii. Wbrew propagandzie PiS z sił zbrojnych odchodzą najlepsi – którzy mają wiedzę, doświadczenie i honor. Zastępują ich często zwolennicy tej partii widzący szansę awansu i rewanżu. Równocześnie szef MON Antoni Macierewicz gwałtownie obniża kryteria kompetencji na najwyższych stanowiskach.

Przez kilka lat mieliśmy prawo być dumni z sił zbrojnych. Jeszcze nie było bardzo dobrze, ale wiadomo było, że zmiany idą w dobrym kierunku. Podstawę stanowiło nowe pokolenie oficerów. Poziom kadry dowódczej chwalili Amerykanie i sojusznicy z NATO. Bo o sile armii decyduje nie tylko uzbrojenie, ale także kadra oficerska, która nadaje armii ducha i do której żołnierze mają zaufanie.

Ostatnie kilka miesięcy działań Macierewicza to drastyczne obniżenie siły polskiej armii. Gdy się posłucha tego, co minister mówi, można dojść do wniosku, że marzy o wielkiej wojnie. Gdy się patrzy na to, co robi z armią – że robi wszystko, by była to wojna przegrana.

Zobacz też: Będzie chaos, niepewność i Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego? W „Temacie dnia” ekspert o nowej organizacji służb specjalnych

 

wyborcza.pl

Wygląda na to, że holenderski kołek w unijnym płocie usztywnił się. Czas na francuski. Zła wiadomość dla PiS, Marine Le Pen ale też dla Pani May. Bo może to pomóc secesji Irlandii Północnej i Szkocji z UK do UE. Byłby wtedy Brexit bardzo patriotycznym, narodowy.
*****************
Wyobrażacie sobie, jakby dziś rano drżała Europa, gdyby Wilders pokonał liberałów? Oby był to początek odwrotu od szaleństwa. Marsz populistycznej prawicy to byłby prędzej czy później marsz Europy ku wojnie. Bo nacjonalizm to krew i ruiny.To co nazywamy dziś mgliście populizmem to naciek mentalności faszyzoidalnych z XX wieku na XXI. Coś nowego, ale z tamtej rodziny. Wymaga opisania i zanalizowania, nie można robić prostych identyfikacji.
******************
Wyszedł dil z worka Jacku. Prezes już obiecał Ci ważną fuchę. Nie jesteś Rejtan, jak chciałbyś. Jesteś „konfiturotropista”.
W tej minucie gdy przyszła wieść o wolcie Jacka Saryusza Wolskiego napisałem na Twitterze; to dil za MSZ. Z odroczeniem, by nie było za nachalnie i by można opowiadać bajki o patriotycznych motywach a nie o akcie kupna – sprzedaży.
***********************
I moja reakcja na słowa Kaczyńskiego, że kto się cieszy z wyboru Tuska to członek nurtu zdrady narodowej. Ja się cieszę i piszę Ci tak; Ty Kaczor nie jesteś zdrada narodowa, którą innym zarzucasz. Ty jesteś siarkowodór narodowy. Twój odór czuć w całej Polsce. Już po raz drugi zasmradzasz nam wolność.

 

Polacy już nie raz odrzucali koncepcje Kaczyńskiego. Dlatego prezes zmienił taktykę

http://www.newsweek.pl/opinie/rzady-jaroslawa-kaczynskiego-jak-prezes-pis-zdobyl-wladze,artykuly,406956,1.html?src=HP_Section_1

Książka dnia: Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe

Michał Nogaś, 15.03.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21502775,video.html?embed=0&autoplay=1

Dzisiejsza ‚Książka dnia’ to uczta dla wielbicieli talentu i mądrości życiowej Wojciecha Waglewskiego. ‚Wagiel. jeszcze wszystko będzie możliwe’, to najnowsza książka Wojciecha Bonowicza.

wyborcza.pl

W holenderskich wyborach dużą rolę odegrali Trump i Brexit – Ekke Overbeek w 3×3

Ekke Overbeek, Roman Imielski; zdjęcia: Marcin Urban; montaż: Katarzyna Dworak, 16.03.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,155165,21503859,video.html?embed=0&autoplay=1

– Holendrzy widzieli, jakie zamieszanie wywołało zwycięstwo Trumpa i Brexit. To może pohamowało chęć głosowania na skrajnego populistę Geerta Wildersa – mówi w rozmowie z Romanem Imielskim korespondent holenderskiej gazety ‚Trouw’ Ekke Overbeek. : I dodaje: – Pomimo tego że uzyskał on o pięć mandatów więcej niż miał poprzednio jest to jego ogromna porażka.

wyborcza.pl

Protest listonoszy. Po podwyżce zarabiają 200 zł mniej

Adriana Rozwadowska, 16 marca 2017

Protest listonoszy przed Wrocławską Pocztą Główną

Protest listonoszy przed Wrocławską Pocztą Główną (Fot. Kornelia Głowacka-Wolf / Agencja Gazeta)

Zarabiają 1,5 tys. zł na rękę, z roku na rok ich rejony są większe, a torby – cięższe. Po podwyżkach zarabiają… 200 zł mniej. W czwartek w całej Polsce protestować będą listonosze. Bez wsparcia „Solidarności”.

– Ile pan zarabia? – pytam Wojciecha*, jednego ze współorganizatorów protestu, listonosza z 15-letnim stażem z Wrocławia.

– 1468 zł na rękę – odpowiada.

– A dodatek stażowy?

– To już jest z dodatkiem.

Dlatego listonosze skrzyknęli się na Facebooku. Stronę szybko polubiło blisko 9 tys. osób. W czwartek w 20 miastach Polski wyjdą na ulice. W Słupsku, Opolu czy Katowicach protesty zaczną się już o 7 rano, w Warszawie – przed pocztą przy Świętokrzyskiej – listonosze zbiorą się o 16. Szacowana frekwencja?

– W całej Polsce kilka tysięcy osób, w Warszawie spodziewamy się 200, 300 – mówi Rafał Szałajko*, listonosz z 3-letnim stażem i organizator Ogólnopolskiego Protestu Listonoszy.

Postulaty? Przede wszystkim podwyżki o 1 tys. zł brutto – nie tylko listonoszy, ale też dla „okienkowych” czy pracowników eksploatacji.

– Podwyżek nie było od 9 lat. Teoretycznie w ubiegłym roku „Solidarność” wywalczyła podwyżki o 250 zł, ale w tym samym czasie obcięto premie. W efekcie po podwyżkach zarabiam 200 zł mniej niż przed – opowiada Andrzej, na Poczcie 10 lat.

Wojciech: – Czasy pracy przez 8 godzin dziennie minęły. Teraz pracujemy po 9, 10. Mamy zadaniowy system pracy, więc za nadgodziny nie dostajemy dodatków.

Wiele zależy od rejonu. Są takie, w których robi się 7 km dziennie. Ale są i takie po 60 km. Wtedy listonosz sięga po rower – swój, bo służbowych rowerów nie ma – za co poczta dopłaca 10-15 zł miesięcznie. Końcówki z rent i emerytur? To także zależy od rejonu. Można na tym zarobić nawet 500, 600 zł miesięcznie, ale na nowych osiedlach listonosze nie dostają nic.

Jak listy wróciły na pocztę

Drugim postulatem listonoszy jest zwiększenie zatrudnienia i zmniejszenie rejonów.

– Nowi przychodzą na dzień i już nigdy nie wracają – opowiada Szałajko. – To chyba najlepiej obrazuje nasze warunki pracy.

10 lat temu na zmonopolizowany przez Pocztę Polską rynek listów wszedł InPost Rafała Brzoski. Zapowiadał, że da się szybciej i taniej: „Ogromna rzesza konsumentów oczekuje konkurencji i zmian w podejściu do klienta” – mówił Brzoska w 2006 roku. Sam zatrudniał na umowach cywilnoprawnych i niskich stawkach. Między InPostem i Pocztą Polska rozpoczęła się walka na śmierć i życie. Poczta musiała zwiększyć tempo. Cięto koszty: zatrudnienie listonoszy z 25 tys. spadło do 20, płace utknęły na poziomie płacy minimalnej. I mimo, że w ubiegłym roku po dekadzie InPost ostatecznie z rynku listów się wycofał, warunki zatrudnienia listonoszy na Poczcie się nie poprawiły.

Bo kiedy InPost „zabrał” Poczcie część przesyłek, powiększono rejony. A potem – już po wycofaniu się InPostu – choć listy wróciły na pocztę, rejony pozostały większe, a zatrudnienie – zmniejszone. Efekt?

– Nasze obciążenie wzrosło wielokrotnie. Obecną załogą nie jesteśmy w stanie obsługiwać przesyłek. Robimy to wyłącznie dzięki nadgodzinom. Gdyby nie to, już dziś część listów by nie docierała. Zdarza się, że ściąga się nas z urlopu – tłumaczy Szałajko.

Poczta Polska mierzy obciążenie rejonu. Jeśli wynosi ono powyżej 105 proc. średniej – obciążenie uznaje się za nadmierne.

Andrzej: – W miarę upływu lat obciążenie w moim rejonie wzrosło do 122 proc. Wtedy z InPostu wróciły listy. Ale w tym samym czasie zmienił się sposób obliczania obciążenia. W efekcie okazało się, że choć roznosiłem więcej, moje obciążenie spadło do 118 proc.!

Do tego Poczta Polska „powiększyła” listy polecone: do 2 kg i maksymalnie 60 cm długości.

Szałajko: – Ludzie zaczęli słać poleconymi cięższe i wartościowe przedmioty – smartfony, konsole do gier. Ponosimy za nie osobistą odpowiedzialność. Kiedy skradziono mi przesyłkę, nikogo nie interesowało, że nie mam z czego oddać – musiałem zwrócić 130 zł.

Skutek? Część listonoszy woli nie zabierać ze sobą cennych przesyłek. Od razu wrzucają awizo.

„S” widzi w nowym zarządzie potencjał

Zdaniem zbuntowanych listonoszy działająca w spółce NSZZ „Solidarność” Pracowników Poczty Polskiej współpracuje z zarządem i nie jest zainteresowana problemami pracowników.

Co na to „S”? Podkreśla, że nie jest współorganizatorem protestu.

– Popieram postulaty protestujących, listonosze zarabiają niezwykle mało w porównaniu do obciążeń – odpowiada Andrzej Piekarz, wiceprzewodniczący „S” na Poczcie Polskiej. Dlaczego więc „S” nie bierze udziału w proteście? – Walczyliśmy przez 8 lat przeciwko pracodawcy, który niszczył firmę. Były protesty i pikiety. Niedawno zakończyliśmy spór zbiorowy i zobowiązaliśmy się wobec pracodawcy do niewszczynania nowego do końca roku. Usiłujemy się dogadać, bo widzimy zmianę podejścia nowego zarządu.

Piekarz tłumaczy też, że choć chciałby, aby płace listonoszy wzrosły, to nie sądzi, aby było to możliwe w najbliższym czasie.

– Doskonale znam wyniki finansowe. Postulat podwyżek jest słuszny, ale trzeba zastanowić się, jak zrobić to tak, żeby nie zagrażać firmie. Nie sztuką jest dać wszystkim podwyżki i kilka miesięcy później upaść – mówi Piekarz.

Nielegalne manifestacje?

Tymczasem na Poczcie trwa próba sił. Ktoś rozsyła informacje, że pikiety 16 marca są nielegalne. W niepodpisanym komunikacie czytamy m.in., że „udział w nielegalnych manifestacjach narusza przepisy kodeksu pracy i zakładowy regulamin pracy”.

Co na to zbuntowani listonosze? Odpowiadają, że to nie strajk – umocowany prawnie w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych – ale pikieta. Każdy z 20 protestów został zgłoszony. Listonosze będą brać w nich udział poza godzinami pracy.

W środę – na dzień przed protestem – Poczta Polska poinformowała na swojej stronie internetowej o zmianach w systemie premiowania. Pracownicy mają otrzymać od 600 do 800 zł brutto premii na kwartał. Jak informuje Poczta, jeśli „Solidarność” zaakceptuje pomysł, premie trafią do pracowników jeszcze wiosną.

– Zarząd podobnie jak pracownicy widzi konieczność zmiany wynagrodzeń i podejmuje konkretne działania, by to zmienić – zapewnia Zbigniew Baranowski, rzecznik Poczty Polskiej. – Podjęliśmy decyzję o uruchomieniu dodatkowych wypłat dla pracowników – 350 zł dla osób, które zarabiają poniżej 4 tys. zł brutto. Pracujemy też nad nowym programem wzrostu wynagrodzeń. Chcemy, żeby w ciągu 5 lat średnia płaca zbliżyła się do średniej krajowej.

*Personalia zostały zmienione

wyborcza.pl

Prokuratura goni za Tuskiem. Zarzuty za brak konsultacji w sprawie współpracy z FSB?

Wojciech Czuchnowski, 16 marca 2017

Brak konsultacji w 2011 roku między premierem Donaldem Tuskiem a ministrem Tomaszem Siemoniakiem to nowy trop prokuratury

Brak konsultacji w 2011 roku między premierem Donaldem Tuskiem a ministrem Tomaszem Siemoniakiem to nowy trop prokuratury (JACEK MARCZEWSKI)

Prokuratura ściga byłych szefów kontrwywiadu za podpisanie z Rosją umowy, która nigdy nie weszła w życie. Donald Tusk może mieć postawione zarzuty za to, że swojej zgody na umowę służb nie konsultował z MON.

„Wyborcza” poznała szczegóły tajnego postępowania prokuratury, w ramach którego przesłuchany ma być były premier, a obecny szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Według naszych źródeł śledztwo jest dzisiaj „w stanie poważnego kryzysu”, a prokurator „działa pod polityczną presją”.

W grudniu 2016 r. prowadzący sprawę postawił zarzuty generałom Januszowi Noskowi oraz Piotrowi Pytlowi. Obaj w latach 2008-15 kierowali Służbą Kontrwywiadu Wojskowego, która teraz opanowana jest przez ludzi związanych z szefem MON Antonim Macierewiczem. Noskowi i Pytlowi zarzucono „przekroczenie uprawnień funkcjonariusza publicznego wskutek podjęcia współpracy ze służbą obcego państwa bez zgody prezesa Rady Ministrów, wymaganej przez ustawę o SKW i SWW”.

– Materiały do zarzutów dostarczyła SKW. Była w nich umowa z FSB (Federalną Służba Bezpieczeństwa Rosji), ale nie było wymaganej prawem zgody ówczesnego premiera. Teraz jest problem, bo, jak się okazuje, zgoda jest i nie wiadomo, jak z tego zrobić akt oskarżenia – twierdzi źródło „Wyborczej”.

„Ja mogę na każdą świętość przysiąc, że dziś się dowiedziałem”. Kaczyński zaskoczony wezwaniem Tuska jako świadka do prokuratury?

Co zawierało porozumienie z FSB

Według informacji „Wyborczej” rozmowy o porozumieniu pomiędzy SKW a FSB zaczęły się w listopadzie 2010 r. Bezpośrednio wynikały z konieczności ustalenia (tzw. notyfikowania) statusu naszych oficerów, którzy po katastrofie smoleńskiej przebywali w Moskwie. Wspierali m.in. komisję rządową badającą katastrofę. Ale to niejedyny powód: współpraca służb była potrzebna również przy zagranicznych misjach NATO i ONZ.

W relacjach Zachodu z Rosją był to czas nawiązywania dobrych stosunków. W Lizbonie odbył się szczyt NATO-Rosja, po którym wojska brytyjskie zorganizowały w Rosji swoją bazę tranzytową. W połowie 2011 r. do SKW przyjechała delegacja FSB z wiceszefem tej służby na czele. Pod koniec 2011 r. z rewizytą pojechał do Moskwy gen. Nosek. Przed wyjazdem wystąpił do premiera Tuska o zgodę na podjęcie współpracy z Rosjanami. Tusk zgodę wydał.

Przez cały rok 2012 i część 2013 trwały konsultacje w zakresie warunków umowy. Były aż trzy wersje porozumienia. Ostatecznie podpisano je we wrześniu 2013 r. Ale nie wprowadzono w życie, bo jesienią zaczął się kryzys rosyjsko-ukraiński. Polska stanęła w nim po stronie Ukrainy. Stosunki z Rosja uległy zaostrzeniu.

Porozumienie miało regulować współpracę w pięciu obszarach:

– pomoc w ochronie dostaw żywności dla kontyngentu NATO w Afganistanie. Dostarczały ją śmigłowcami firmy rosyjskie. Zadaniem służb kontrwywiadowczych było sprawdzanie, czy transporty są bezpieczne

– pomoc przy wycofywaniu kontenerów ze sprzętem dla wojska z Afganistanu drogą lądową przez Rosję (planowano wykorzystanie linii kolejowej z szerokim torem biegnącej od Mazari Sharif w Afganistanie do Sławkowa w Małopolsce)

– wsparcie polskich wojsk działających w ramach misji ONZ m.in. w Czadzie (transport lotniczy zapewniała tam zgodnie z ustaleniami Narodów Zjednoczonych armia rosyjska)

– wspólne działania przy zabezpieczaniu małego ruchu granicznego w obwodzie kaliningradzkim

– ustalenie zasad współpracy w ramach tzw. międzynarodowych reżimów kontrolnych, czyli wzajemnych wizytacji portów wojennych.

„Drobne uchybienie” i „polityczny odwet” PiS

Teraz prokuratura ma problem, bo wygląda na to, że szefowie SKW jednak działali na podstawie zgody premiera. Utrzymanie zarzutów wobec nich jest więc dosyć wątpliwe.

– Gdy prokurator stawiał zarzuty, uzasadnienie liczyło półtorej strony. Teraz ma materiał na kilkadziesiąt stron, tylko niewiele dowodów winy – opisuje sytuację kolegi śledczego jeden z prokuratorów. Jego zdaniem politycy PiS kierujący wymiarem sprawiedliwości liczą, że „w śledztwie da się umoczyć Tuska”. Powód? Wyrażając zgodę, nie konsultował się z MON, czego wymaga ustawa o SKW (art. 9 pkt 2). Prokuratura przesłuchała już w tej sprawie Tomasza Siemoniaka, który w 2012 r. kierował resortem obrony. Miał powiedzieć, że Tusk się z nim nie konsultował.

– Rzeczywiście premier nie zasięgnął mojej opinii w tej sprawie, ale prawdopodobnie nie miałbym zastrzeżeń. W ówczesnej sytuacji taka współpraca nie była niczym nagannym. To były oczywiste i konieczne relacje między służbami praktykowane w NATO – mówi „Wyborczej” Siemoniak. Brak konsultacji uważa za „drobne uchybienie” i przypomina, że opinia MON nie była dla premiera wiążąca.

Tusk zapowiedział, że stawi się na przesłuchanie. Byli szefowie SKW odmówili składania zeznań. Sprawę nazwali „politycznym odwetem” i „absurdem”.

wyborcza.pl

http://krytykapolityczna.pl/kraj/fatimskie-szalenstwo-sejmu-polskiego/?utm_source=dlvr.it&utm_medium=twitter&utm_campaign=krytyka