Joanna Schmidt, 22.02.2017

 

„Klątwa” w Teatrze Powszechnym. Redaktorka TVP Kultura wyrzucona za materiał o spektaklu

Radosław Czyż, Jędrzej Słodkowski, em, 22 lutego 2017
Spektakl 'Klątwa', reż. Oliver Frljić, Teatr Powszechny w Warszawie / Mateusz Matyszkowicz

Spektakl ‚Klątwa’, reż. Oliver Frljić, Teatr Powszechny w Warszawie / Mateusz Matyszkowicz (Fot. Magda Hueckel / Bartosz Bobkowski)

Katarzyna Kuszyńska nie będzie dłużej pracowała dla TVP Kultura. Szef stacji Mateusz Matyszkowicz podziękował jej po emisji zapowiedzi spektaklu „Klątwa” Olivera Frljicia. Materiał zniknął ze strony TVP. A Krucjata Młodych umawia się pod teatrem na odmawianie różańca.

Materiał o premierze „Klątwy” znalazł się w sobotnim odcinku „Informacji kulturalnych” TVP Kultura. Zapowiadał zaplanowaną na ten sam dzień premierę spektaklu Olivera Frljicia w Teatrze Powszechnym w Warszawie.

W środę wieczorem Katarzyna Kuszyńska, wydawczyni tamtych „Informacji kulturalnych”, poinformowała na Facebooku, że została wyrzucona z pracy. „Okazuje się, że wykonywanie swoich obowiązków, czyli informowanie publiczności kulturalnego kanału telewizyjnego o tym, co dzieje się w teatrze, jest czymś skandalicznym” – napisała.

katarzyna-kuszynska

Informacja czy rekomendacja?

W TVP Kultura pracowała – nie na etacie – od dziewięciu lat jako reporterka i wydawczyni. – Zdaniem dyrekcji sobotnie wydanie zawierało skandaliczne treści – wyjaśnia „Wyborczej” Kuszyńska. – Chodziło o felieton zapowiadający premierę „Klątwy” i omawiający kontrowersje wokół poprzednich spektakli Frljicia.

>> „Klątwa”: Tropiciele antypolskiego spisku jak dziecko, które płacze, gdy w teatrze pacynce ucinają głowę [MROZEK]

Materiał zilustrowany był zdjęciami z próby medialnej, wypowiadali się w nim reżyser i aktorzy. – W konkluzji felietonu padło zdanie z offu o tym, że wszystkich, których porusza już sam temat, reżyser zaprasza najpierw na spektakl – mówi Kuszyńska. – Dyrekcja odczytała to jako rekomendację, na którą TVP Kultura nie wydała zgody. Uznała, że stanowi to powód do rozstania.

Podobnie kończył się także wywiad, którego chorwacki reżyser udzielił w miniony piątek „Wyborczej”.

„Informacje kulturalne” można obejrzeć w portalu vod.tvp.pl. Odcinek z soboty 18 lutego został jednak zdjęty ze strony.

Matyszkowicz: To wulgarny spektakl

Mateusz Matyszkowicz, dyrektor TVP Kultura, a wcześniej redaktor naczelny kwartalnika „Fronda Lux”, potwierdza w rozmowie z „Wyborczą”, że podziękował Kuszyńskiej za dalszą współpracę.

Matyszkowicz zawiesił też na dwa tygodnie autorkę materiału Annę Mikołajczyk, reporterkę TVP Kultura od 12 lat specjalizującą się w tematyce teatralnej.

>> Tak mocnego politycznego spektaklu nie było w Polsce od lat  [RECENZJA]

Co nie spodobało mu się w „Informacjach kulturalnych”? – Odmawiam rozmowy na tematy personalne – mówi „Wyborczej”. – A moje zdanie na temat „Klątwy” wyraziłem już publicznie.

W rozmowie z Polskim Radiem 24 Matyszkowicz powiedział, że jego zdaniem „Klątwa” „to nie prowokacja, ale po prostu wulgarny spektakl”. – O wiele łagodniejszą formą prowokacji niż spektakl „Klątwa” było podanie w studiu TVP Info fałszywej informacji nt. Ryszarda Petru – uważa Matyszkowicz. – Prowadzącego, mimo że sprostował doniesienie, spotkały surowe konsekwencje, łącznie z odsunięciem od programu.

Papież na szubienicy

Spektakl chorwackiego reżysera skandalisty na motywach Wyspiańskiego wywołał na prawicy oburzenie. Poszło przede wszystkim o scenę seksu oralnego z figurą Jana Pawła II, która potem zawisa na stryczku z tabliczką „obrońca pedofilów”. A także o scenę, podczas której dyskutowana jest ewentualna zbiórka pieniędzy na zabójstwo Jarosława Kaczyńskiego (kwesta się nie odbywa).

>> Oliver Frljić – skandalista teatralny [SYLWETKA]

Aferę wokół spektaklu rozpętali w internecie ci, którzy nie znali kontekstu tych scen, ponieważ spektaklu nie widzieli. Opierali się na pierwszych, zresztą entuzjastycznych, recenzjach w „Wyborczej” i „Krytyce Politycznej”. A także na amatorskich nagraniach, które zrobił jeden z widzów. Emitowała je TVP Info.

Prokuratura w Warszawie sprawdza, czy podczas spektaklu doszło do obrazy uczuć religijnych i nawoływania do popełnienia zbrodni. Śledztwo zostało wszczęte z urzędu. Twórcom mogą grozić kary do trzech lat więzienia za nawoływanie do zabójstwa i do dwóch lat za obrazę uczuć religijnych.
Wcześniej złożenie zawiadomień do prokuratury zapowiadali posłowie PiS Dominik Tarczyński i Anna Sobecka oraz założyciel Fundacji Obrony Demokracji Roman Giertych.

Jeszcze przed premierą patronat nad spektaklem wycofała radiowa Dwójka.

We wtorek pod teatrem widzów zmierzających na spektakl przywitali pikietujący narodowcy. W środę – katolicy odmawiający różaniec.

Także na czwartek Krucjata Młodych zapowiada odmawianie różańca pod teatrem: „Teatr Powszechny w Warszawie wystawił pseudoartystyczne bluźnierstwo pt. ‘Klątwa’. Jako katolicy jesteśmy zobowiązani wynagrodzić Bogu za ten grzech publicznie”.

redaktorka

wyborcza.pl

Prawnicy wciąż walczą o Trybunał Konstytucyjny

Prawnicy wciąż walczą o Trybunał Konstytucyjny

Środowisko prawnicze nie wycofuje się z walki o Trybunał Konstytucyjny. Sędziowie TK próbowali spotkać się z Julią Przyłębską w sprawie „niepokojących problemów występujących w TK”, a prawnicy z całej Polski organizują konferencję, na której może dojść do wypowiedzenia posłuszeństwa obecnemu Trybunałowi Konstytucyjnemu.

Od początku przejęcia przez PiS władzy w kraju toczy się nieustający bój o Trybunał Konstytucyjny. Rządzący liczyli zapewne, że po odejściu poprzedniego przewodniczącego Andrzeja Rzeplińskiego i obsadzeniu jego stanowiska mierną, ale wierną Julią Przyłębską sprawa przycichnie. Pomylili się, bo konflikt w samym Trybunale trwa i wygląda na to, że zatacza coraz szersze kręgi, skoro do walki o TK przyłączają się prawnicy z całej Polski.

Od kilku tygodni ośmiu zasiadających w Trybunale sędziów bezskutecznie próbuje spotkać się z przewodniczącą w sprawie „niepokojących problemów występujących w TK”. Sędziowie Stanisław Biernat, Leon Kieres, Małgorzata Pyziak-Szafnicka, Piotr Pszczółkowski (dodajmy – wybrany przez PiS), Stanisław Rymar, Piotr Tuleja, Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz i Marek Zubik wystąpiło 15 lutego do Przyłębskiej z wnioskiem o spotkanie 22 lutego. Proponowane w piśmie tematy spotkania dotyczyć miały „łączenia funkcji sędziego z funkcjami administracyjnymi w Trybunale; przydziału spraw i zmiany składów orzekających; spraw dotyczących asystentów sędziów; urlopów sędziowskich; kontroli korespondencji przychodzącej do sędziów”.

Dopiero 21 lutego Przyłębska odpowiedziała sędziom: – „(…) wskazane przez Państwa obszary tematyczne, które chcielibyście poruszyć na naradzie sędziów, stanowią zakres wyłącznej kompetencji prezesa TK. W związku z tym przypominam, że już wielokrotnie zajmowaliście Państwo stanowisko, że zakres kompetencji prezesa TK i podejmowane przez niego decyzje nie podlegają dyskusji i konsultacji. Jednocześnie zapraszam każdego z Państwa indywidualnie w przypadku pojawiania się konkretnych pytań lub problemów” – dodała prezes Przyłębska.

Pomimo tej odpowiedzi sędziowie, którzy wystosowali pismo do urzędującej obecnie prezes TK, czekali na jej pojawienie na spotkaniu. Bezowocnie, a szkoda, bo jak podsumował sprawę Stanisław Biernat – „Powyższe informacje należą się opinii publicznej wobec prezentowanego w mediach przekazu, że Trybunał pracuje normalnie, co niestety nie odpowiada rzeczywistości”.

Między innymi z tego powodu 3 marca odbędzie się w Katowicach ogólnopolska konferencja prawników pod hasłem „Kryzys sądownictwa konstytucyjnego a rozproszona kontrola zgodności prawa z Konstytucją RP”. Uczestnicy chcą rozstrzygnąć, czy orzekający w rozsianych po Polsce sądach sędziowie mogą sami oceniać, czy prawo jest zgodne z Konstytucją i czy mają respektować orzeczenia, które wydaje aktualny skład TK. – „Jak podchodzić do orzeczeń TK, kiedy Trybunał stwierdza na przykład konstytucyjność ustawy, a sędzia w jakimś sądzie ma inne zdanie? Czy może wtedy powiedzieć, że nie stosuje się do orzeczenia TK?” – pyta jeden z organizatorów konferencji, wskazując na wadliwość orzeczeń TK w przypadkach, kiedy orzekający skład Trybunału składa się z tzw. „dublerów”.

Sędzia Waldemar Żurek, rzecznik KRS, ostrzega: „Konferencja to przestroga dla polityków, aby coś zrobili z narastającym problemem. Bo gdy sprawa wadliwości orzeczeń TK wyjdzie z Polski, to potem wróci w postaci skutków finansowych, co nas zaboli”.

Program konferencji obejmuje wiele paneli dyskusyjnych, wśród których na uwagę zasługują na pewno „Problem sytuacji prawnej Trybunału Konstytucyjnego”, „Wadliwość wyroku TK a jego moc obowiązująca”, „Problem rozproszonej kontroli konstytucyjności prawa w Polsce – nowe otwarcie?”. Uczestnicy konferencji będą zastanawiać się nad tym, czy osoby zasiadające obecnie w TK naprawdę są sędziami Trybunału i czy wskazana przez prezydenta na prezesa Julia Przyłębska jest w istocie prezesem; oraz czy w tej sytuacji orzeczenia wydawane przez Trybunał są tak naprawdę wyrokami.

Udział w konferencji zapowiedzieli m.in.: prof. Marek Safjan (sędzia Trybunału Sprawiedliwości UE), prof. Małgorzata Gersdorf (pierwsza prezes Sądu Najwyższego), prof. Ewa Łętowska (była sędzia TK), prof. Marek Zirk-Sadowski (prezes NSA). Organizatorami są: Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego, Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia, Krajowa Rada Sądownictwa, Rzecznik Praw Obywatelskich, samorząd radców prawnych i Polska Akademia Umiejętności.

me

prawnicy

koduj24.pl

Ojciec Tadeusz Rydzyk wydał oświadczenie po artykule tygodnika WPROST, że jest na 83 pozycji wśród najbogatszych Polaków.

Świetne oświadczenie ojca dyrektora. Łapie za serce. Biedny facet. Może jakaś zbióreczkę zrobimy?

oswiadczenie

22 lutego 2017

Oświadczenie o. dr. Tadeusza Rydzyka CSsR, Dyrektora Radia Maryja i TV Trwam, ws. szkalującego artykułu „Ojciec biznesmen” opublikowanego w tygodniku „Wprost”.

* * *

Droga Rodzino Radia Maryja, Szanowni Państwo,

Radio Maryja już 26 rok służy Panu Bogu, Kościołowi, Ojczyźnie, narodowi polskiemu. Przy nim wyrosły z potrzeby serca następne media i dzieła ewangelizacyjne, w tym uczelnia, telewizja, „Nasz Dziennik” i sanktuarium – wotum wdzięczności za Ojca Świętego Jana Pawła II. Ostatnio powstał, i mam nadzieję na jego rozwój, instytut im. św. Jana Pawła II „Pamięć i Tożsamość”. To wszystko powstaje dzięki łasce Bożej, Matce Najświętszej i współpracy – modlitwie i pomocy ludzi rozumiejących wagę mediów polskich i katolickich, wagę ewangelizacji.

Dzieła te istnieją i rozwijają się mimo ogromnego – od początku do dziś – ataku ze strony libertyńskiej, lewackiej. Mimo rzucanych kłód administracyjnych, kłamstw i oszczerstw rozpowszechnianych przez media i propagandę, także szeptaną. W tych dniach jest następne uderzenie. Zaczęło się od artykułu w piśmie, które niejeden raz nas atakowało. Atakowało Kościół, szkaradnie atakowało, również z obrzydliwymi, świętokradzkimi ilustracjami. Zaczęło się od artykułu w tych dniach: „Ojciec milioner”. I poszło dalej w mediach libertyńsko-lewackich, poszło w internecie. Idzie na cały świat. Jest to kłamstwo na kłamstwie, ba – oszczerstwo na oszczerstwie i oszczerstwem pogania.

Co w tym wypadku robię? Może jesteście ciekawi. Co byście robili? Modlę się. Modlę się za czyniących to, proszę o przemianę ich sumień. Przecież oni też staną przed Panem Bogiem. Tak, siostry i bracia, staniemy wszyscy. I o modlitwę proszę też Was. Proszę o modlitwę za naszą Ojczyznę, za wszystkich Polaków. Kłamstwem, oszczerstwem, wzbudzaniem nienawiści buduje się przepaść pomiędzy ludźmi a Panem Bogiem.

Cóż mogę jeszcze uczynić? Dalej zapraszam Was – przyjeżdżajcie i zobaczcie, co zostało dzięki Łasce Bożej i Wam uczynione przez 25 lat. To wszystko jest świadectwem, dziełem wierzących Polaków. Czy Radio Maryja, TV Trwam nadające na cały świat, Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej, wydawnictwa, świątynia – wotum wdzięczności za św. Jana Pawła II, wszystkie wydawane pisma, książki, „Nasz Dziennik” – czy to prywatna własność kogokolwiek z nas tu posługująch? Obserwujcie nas, ile godzin, dni i nocy pracujemy, służymy. I to bez grosza zapłaty, bo przecież jesteśmy zakonnikami. Oczywiście, że te dzieła też kosztują – i to nie mało. Ale porównajcie choćby tylko siedziby naszych mediów z siedzibami lewackich, które nas atakują. Zresztą byłoby dużo mówić. Nawet wpływy z reklam, także również teraz, niestety, od spółek Skarbu Państw to dla mediów liberalno-lewicowych miliardy. Teraz, w czasie tych przemian. A TV Trwam? Oni mówią, że dostajemy miliony. TV Trwam w porównaniu z nimi – z tymi lewackimi mediami – otrzymuje grosze. Tak silne, również w obecnej rzeczywistości są powiązania ludzi i ich interesów. Różne były oszczerstwa na Radio Maryja, na nas. Oszczerstwa nt. pieniędzy jednak najbardziej ludzie chwytają. Gdy zaczynało się Radio, pewien kapłan z Europy Zachodniej powiedział mi: „Oni ci tego nie darują – oni nie darują przełamania ich monopolu na media. Ja znam ich struktury. Oni cię zabiją”. Zapytałem: „Jak?”. Odpowiedział: „Przez media. Zabiją Twoje dobre imię, zabiją społecznie”. I zabijają przez wszystkie lata od chwili powstawania Radia Maryja – w prasie, w radiu, telewizji, internecie, w kabaretach, w książkach, w propagandzie szeptanej każdego dnia, codziennie, w różnych mediach, w różnych okolicznościach z różnym nasileniem.

Ale wiemy, komu służymy. Wiemy, jak mało jest mediów prawdziwie prawicowych, katolickich, prawdziwie polskich. Prosimy o modlitwę, byśmy się nigdy nie poddali. O modlitwę, o łaskę wytrwałości i radosnego służenia, by było nas więcej, by służyć Panu Bogu, prawdzie, Kościołowi, narodowi polskiemu. Bo bez Pana Boga, bez prawdy jest nihilizm, nie ma pokoju, nie ma szczęścia. Prosimy Was dalej o modlitwę i systematyczną pomoc. Utrzymanie tych dzieł to ogromny koszt. Każdego miesiąca to ponad 2,5 mln zł – tylko pobytu w eterze Radia i Telewizji, które nadają na cały świat.

A teraz mamy następny duży wydatek i to nas martwi – kupno kamer telewizyjnych. A kamera telewizyjna – bez obiektywu – kosztuje ok. 250 tys. zł. skąd na to wziąć? Dotychczasowe kamery muszą już być wymienione. Ale pytanie: czy miliony słuchaczy i telewidzów nie mogą systematycznie pomagać? Utrzymają, jeśli kochają Pana Boga, Kościół i Polskę. Bez mediów katolickich i polskich kościoły będą wnet puste, opustoszeją. A i Polski nie będą ludzie sobie cenić. Niech Pan Jezus i Matka Najświętsza umacniają nas i usprawniają do obrony prawdy, do głoszenia prawdy Ewangelii.

o. Tadeusz Rydzyk CSsR, Dyrektor Radia Maryja

http://www.radiomaryja.pl/informacje/oswiadczenie-o-dr-tadeusza-rydzyka-cssr-ws-artykulu-ojciec-biznesmen/

Brytyjczycy będą szukać trotylu z tupolewa

Maciej Czarnecki, 22 lutego 2017

Wrak prezydenckiego TU-154m, szczątki ułożone na lotnisku w Smoleńsku. Brytyjskie laboratorium rządowe sprawdzi próbki ze Smoleńska. Zapłaci polski rząd - dowiedziała się 'Wyborcza'

Wrak prezydenckiego TU-154m, szczątki ułożone na lotnisku w Smoleńsku. Brytyjskie laboratorium rządowe sprawdzi próbki ze Smoleńska. Zapłaci polski rząd – dowiedziała się ‚Wyborcza’ (Rosyjski Miedzypanstwowy Komitet Lotniczy)

Brytyjskie laboratorium rządowe sprawdzi próbki ze Smoleńska. Zapłaci polski rząd – dowiedziała się „Wyborcza”.

Analizę na obecność śladów materiałów wybuchowych zgodziło się przeprowadzić Laboratorium Kryminalistyczne Materiałów Wybuchowych (Forensic Explosives Laboratory, FEL) w Fort Halstead pod Londynem. To cenione na świecie rządowe centrum analizy kryminalistycznej. W przeszłości zajmowało się m.in. badaniem szczątków samolotu, który wybuchł w 1988 r. nad szkockim miasteczkiem Lockerbie w wyniku zamachu zorganizowanego przez reżim libijskiego dyktatora Muammara Kaddafiego. Analizowało też fragmenty bomb z zamachów w Londynie w 2005 r. Laboratorium regularnie wydaje opinie m.in. dla brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości i służb antyterrorystycznych.

Laboratorium ma pracować na zlecenie polskich władz, ale nie będzie komentować potencjalnych przyczyn katastrofy ani interpretować wyników analizy. Jego rola ograniczy się do wydania czysto naukowej opinii. Kontrakt handlowy w tej sprawie podpisano na początku grudnia 2016 r. Nasze źródła nie zdradziły jego wysokości.

Polskie Ministerstwo Obrony dotąd nie odpowiedziało na nasze pytania.

Politycy PiS od dawna domagali się międzynarodowego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, otwarcie kwestionując wyniki analiz przeprowadzonych podczas rządów koalicji PO i PSL, które wykluczały wybuch na pokładzie prezydenckiego tupolewa. Tymczasem zdaniem ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza i uczestników organizowanych przez niego kilka lat temu konferencji naukowych w Smoleńsku doszło do zamachu z użyciem materiałów wybuchowych. Powołana rok temu przez Macierewicza specjalna podkomisja do badania katastrofy smoleńskiej nie była w stanie tego udowodnić. Śladów materiałów wybuchowych nie odkryto również podczas ponownych badań zwłok ofiar, które ekshumowano.

W czwartek w Brukseli Macierewicz niespodziewanie oświadczył, że wsparcie w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej zaoferowali mu naczelny dowódca NATO w Europie i minister obrony Wielkiej Brytanii. Jednak rzecznik Sojuszu Daniele Riggio poinformował, że „w kwaterze głównej NATO nic nie wiadomo o takiej prośbie”.

Macierewicz tłumaczył później, że został źle zrozumiany.

– Ani nie prosiłem, ani nie zwracałem się o włączenie NATO w wyjaśnienie katastrofy – powiedział w TV Republika.

Co tak naprawdę Antoni Macierewicz ustalił z NATO?

 

brytyjczycy

wyborcza.pl

Numer na „niezadowolonego prezesa”?

Justyna Dobrosz-Oracz; Zdjęcia: Anu Czerwiński, Miłosz Więckowski; Montaż: Miłosz Więckowski, 22.02.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21406303,video.html?embed=0&autoplay=1

Padające drzewa nie doprowadzą do upadku rządu. Ale tak zwana ustawa o wycince zasiała ferment nawet w elektoracie Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński zarządził odwrót. Na zamkniętym spotkaniu miał ostro skrytykować ministra, choć sam w Sejmie był za ustawą. Czy prezes PiS nie zawsze wie, nad czym głosuje? Czy karcenie to element strategii wyjścia z kryzysu w miarę obronną ręką? Zobacz jak politycy błyskawicznie zmieniają zdanie.

numer

wyborcza.pl

Paweł Wroński

Panie Prezesie, dlaczego pan marszałka unieszczęśliwia?

22 lutego 2017

Prezes PiS Jarosław Kaczyński, marszałek Marek Kuchciński (klaszcze z lewej) i inni posłowie PiS po głosowaniu nad wnioskiem opozycji dot. odwołania PiS-owskiego marszałka sejmu

Prezes PiS Jarosław Kaczyński, marszałek Marek Kuchciński (klaszcze z lewej) i inni posłowie PiS po głosowaniu nad wnioskiem opozycji dot. odwołania PiS-owskiego marszałka sejmu (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

List w obronie Marka Kuchcińskiego przed prezesem Jarosławem Kaczyńskim

Panie Prezesie, zadeklarował Pan właśnie w Sejmie, że PiS jest formacją „ludzkich panów”. Dlaczego więc znęca się Pan nad marszałkiem Kuchcińskim? Tak nieludzko?

Zdecydował Pan, że marszałek Kuchciński pozostanie marszałkiem. Stwierdził Pan łaskawie: – Pan marszałek Kuchciński pracuje na takiej niwie, którą można najkrócej określić – likwidacja w Polsce tego zespołu patologii społecznych, które się nazywają postkomunizmem. I doskonale pracuje. I dlatego będzie miał piękne miejsce w polskiej historii i dlatego dzisiaj pozostanie dalej marszałkiem Sejmu.

Wynik głosowania był do przewidzenia – PiS ma bezwzględną większość głosów w Sejmie.

Jednak przecież nawet Pan i posłowie PiS widzieli, że 16 grudnia w zasadzie bez powodu wykluczył marszałek z obrad posła PO Michała Szczerbę, kiedy chciał on zgłosić poprawkę w sprawie Sinfonia Varsovia. Zagubił się marszałek, nie pierwszy zresztą raz. Widać wyraźnie, że pozorami buty i brutalności maskuje nerwowość i przerażenie.

Wielokrotnie dopiero Pański gest palcem powodował, że marszałek Kuchciński wyłączał mikrofon któremuś z posłów opozycji, gdy jego słowa raniły Pańskie delikatne uszy. Gdy marszałek nie był w stanie sobie poradzić z porządkiem na sali, sam Pan musiał kierować do akcji Joachima Brudzińskiego – człowieka bardziej pozbawionego skrupułów.

Klub Kukiz’15, widząc słabość marszałka Kuchcińskiego, oferował Panu niedawno do roli wykidajły wicemarszałka Stanisława Tyszkę. To uwłaczające. Macie przecież tęgich wykidajłów.

16 grudnia, gdy doszło do sejmowego kryzysu, wiarygodne źródła z PiS mówiły, że Kuchciński chciał ustąpić opozycji, a potem podać się do dymisji. To Pan zmusił go do przeprowadzenia głosowania w Sali Kolumnowej, które okazało się kompromitacją PiS-u. Nikt bowiem nie był w stanie udowodnić, czy było kworum, ani stwierdzić, jak liczono głosy. Potem Kuchciński załamał się, zniknął, obejmował drzewa w Beskidzie Wyspowym. Kluczowe rozmowy w jego imieniu w Warszawie prowadził marszałek Senatu Stanisław Karczewski.

Panie Prezesie, gdy Mały Książę wylądował na planecie 325, spotkał tam monarchę, który wyjaśnił mu odpowiedzialność, jaka ciąży na władcy absolutnym: „Jeśli rozkażę generałowi, aby jak motyl przeleciał z jednego kwiatka na drugi albo zamieniał się w morskiego ptaka, a generał nie wykona otrzymanego rozkazu, kto będzie miał rację, on czy ja?”.

Panie Prezesie, marszałek Kuchciński nie poleci ani jako motyl, ani jako morski ptak. Z jego biografii wynika, że jako technik ogrodnik interesuje się kwiatkami, próbował studiować historię sztuki, kocha muzykę. Dlaczego Pan go unieszczęśliwia, o Ojczyźnie nie wspominając.

Numer na „niezadowolonego prezesa”?

 

kuchcinski

wyborcza.pl

Sort panów zdefiniowany przez Kaczyńskiego

kaczynski-nie

Czy przodkowie Jarosława Kaczyńskiego posiadali patent szlachecki? Nie wiem, ale prezes PiS czuje sie panem. Mało szlachetnie stwierdził: „Jesteśmy ludzkimi panami, bo jesteśmy panami, w przeciwieństwie do niektórych”. Raczej to są gminne słowa, buraczane, które przystoją komuś wyniesionemu z czworaków, a nie panowi. Pana widać i czuć.

Prezes PiS ponadto popisał się „wiedzą” o fałszywej świadomości, która jakoby jest w posiadaniu opozycji. I jak w podobnych w przeszłości przypadkach, coś słyszał, tylko nie wiedział w jakim kościele dzwony biją. Psychologia pomyliła mu się z socjologią i ideologią. Ciągle aktualne jest zalecenia prof. Jadwigi Staniszkis dla Kaczyńskiego: „idealnie to byłoby więcej czytać i pisać, bo ma tu duże zaległości. I odpocząć”.

Kaczyński więc wynosi się ponad społeczeństwo, zupełnie inaczej sądzi o sobie nowa prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska, która w TVP Info stwierdziła: „Orzekam w imieniu społeczeństwa, ciąży na mnie szczególna odpowiedzialność, muszę zachowywać się w sposób szczególny i muszę dbać o to, żeby była sprawiedliwość”. Przyłębska nie zająknęła się o Konstytucji, niemal powiedziała, jak Mateusz Morawiecki, który orzekł, że „nad prawem jest dobro narodu”. U Przyłębskiej nad Konstytucją jest sprawiedliwość.

Do tego stopnia jest sprawiedliwa, że nie spotkała się z ośmioma sędziami Trybunału Konstytucyjnego, którzy napisali do niej list i czekali na spotkanie z prezes, ta wybrała TVP Info. Sędziowie utrzymują, że sytuacja w Trybunale budzi ich ogromy niepokój. Kontrolowana jest korespondencja sędziów, wysyła się ich na przymusowe urlopy, nie przydziela spraw i dokonuje arbitralnych zmian w składach orzekających.

We wszystkim tych wypowiedziach pisowskich pobrzmiewają znajome słowa wypowiadane przez „rasę panów”. Gdy „rasę” zastąpimy „sortem”, to będziemy w domu. Niszczenie instytucji demokratycznych, nowa pokrętna retoryka, która szerokim łukiem omija rozum, pokazuje z jakimi podwalinami autokratyzmu mamy do czynienia i ku jakiej społecznej brunatności zmierza PiS. Były prezes Trybunału Konstytucyjnego i aktualny sędzia w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości, prof. Marek Safjan wskazuje na kolejny zamach „sortu panów” w eseju dla „Wyborczej”. Oskarżone zostaje państwo prawa, bo nie może gorszy sort decydować, co jest prawne. „O tym, co jest zgodne z porządkiem prawnym, ma decydować prokuratura albo inny organ toczący postępowanie? Dla państwa prawa to katastrofa” – pisze Safjan.

Gdy Kaczyński się wywyższał, świetne wystąpienie w Sejmie miał Michał Kamiński, którego admiratorem nigdy nie byłem, wręcz przeciwnie, ale zrzuciwszy gorset partyjny, okazuje się być kimś o wiele ciekawszym, niż wcześniej prezentował. Oto kawał dobrej roboty oratorskiej, Kamiński mówił do odwoływanego Marka Kuchcińskiego, który rzecz jasna nie został odwołany:

Ani pan, ani pana kompani, ani wreszcie ten, który w ponurym procederze niszczenia naszej demokracji wypełnia sprawstwo kierownicze – nie unikniecie wyroku i sądu, przynajmniej historii. Tak, jak nie uniknęli go ci, którzy w latach 20 i 30-tych pod hasłami sanacji – czyli ówczesnej “dobrej zmiany” – zostawili Polskę w prawdziwej ruinie. Im także towarzyszyła swoista polityka historyczna i oni wstawali z kolan, byli silni, zwarci i gotowi. Oni bredzili o koloniach, tak jak wy bredzicie o przywództwie w Europie i Międzymorzu. U początku ich drogi, zakończonej klęską ’39 roku, także leżało upokorzenie polskiego parlamentaryzmu. Potem były pobicia niewygodnych polityków, potem była brutalna cenzura, procesy polityczne i złowrogie wycie – jak pisał genialny poeta – psów policyjnych w Łucku. Ale wtedy, gdy zaczynali od upokarzania polskiego Sejmu, ówczesny jego marszałek Ignacy Daszyński, odpowiedział Piłsudskiemu: “ja pod lufami Sejmu nie otworzę”. Pan stanął przed nieporównanie mniejszym wyzwaniem i – co tu dużo mówić – nieporównanie mniejszym przywódcą”.

Trafne, prawda?

 

„Trybunał nie pracuje normalnie” – ośmioro zaniepokojonych sędziów chciało się spotkać z prezes. Julia Przyłębska odmówiła

22.02.2017

Sędziowie dziś czekali na prezes TK, ta jednak na spotkanie nie przyszła. W liście, jaki przesłała do ośmiorga sędziów, informuje, że sprawy i tematy, jakie chcieli poruszyć, pozostają wyłącznie w jej kompetencji. – To kuriozalne – tak decyzję sędzi Przyłębskiej komentuje dla Onetu były prezes TK Jerzy Stępień.

Wiceprezes Trybunału, sędzia Stanisław Biernat poinformował Onet, że ośmioro sędziów – wśród nich wybrany przez PiS Piotr Pszczółkowski oraz wiceprezes TK Stanisław Biernat, Leon Kieres, Małgorzata Pyziak-Szafnicka, Stanisław Rymar, Piotr Tuleja, Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz oraz Marek Zubik – chciało dziś spotkać się z prezes Przyłębską, bo sytuacja w Trybunale budzi ich ogromy niepokój. Chodzi między innymi o kontrolę korespondencji sędziów, wysyłanie ich na przymusowe urlopy, przydział spraw i zmiany w składach orzekających czy wreszcie łączenie funkcji sędziego z funkcjami administracyjnymi w Trybunale. Pismo z prośbą o spotkanie zostało wysłane tydzień temu, sędziowie podkreślają, że omówienie tych zagadnień z prezes TK jest dla nich sprawą ważną i pilną.

Sędziowie czekali – nie doczekali się. Zamiast spotkania – list od nowej prezes

Na to pismo sędziowie nie dostali odpowiedzi, więc swoją prośbę ponowili następnego dnia. W kolejnej korespondencji wiceprezes Trybunału sędzia Stanisław Biernat podkreśla, że: „21 lutego upłyną dwa miesiące od Pani powołania na stanowisko Prezesa Trybunału, przy czym – jak Pani wie – wątpliwości dotyczące procedury powołania Pani są ciągle podnoszone. Od tego czasu nie znalazła Pani czasu na spotkanie z sędziami. Tymczasem dzieją się w Trybunale rzeczy budzące nasze głębokie zaniepokojenie. Będziemy czekać na Panią 22 lutego o godz. 9.00”.

Sędziowie czekali – nie doczekali się. Zamiast spotkania, dostali od prezes Przyłębskiej list, w którym ta informuje, że sprawy, które chcieliby omawiać sędziowie, „stanowią zakres wyłącznej kompetencji Prezesa TK”. Dalej, Julia Przyłębska przypomina, że sędziowie Trybunału już wcześniej stali na stanowisku, że decyzje prezesa tego sądu „nie podlegają dyskusji i konsultacji”.

Wobec takiego obrotu spraw, sędzia Biernat, wiceprezes Trybunału uznał, że o całej sprawie należy poinformować opinię publiczną. Jak pisze w e-mailu do nas: „Sędziowie uważają, że powyższe informacje należą się opinii publicznej wobec prezentowanego w mediach przekazu, że Trybunał pracuje normalnie, co niestety nie odpowiada rzeczywistości”.

Przypomnijmy, Julia Przyłębska to nowa prezes Trybunału Konstytucyjnego. Na stanowisko została wybrana 20 grudnia 2016 roku na miejsce Andrzeja Rzeplińskiego. Według „Gazety Wyborczej”, są poważne wątpliwości co do legalności wyboru sędzi Przyłębskiej na stanowisko prezesa TK. Wszystko dlatego, że sędzia Przyłębska, gdy przedstawiała prezydentowi kandydatury na prezesa Trybunału, mogła naruszyć uchwalone przez PiS przepisy. A skoro tak – jej mianowanie na prezesa sądu konstytucyjnego może być bezprawne. Tę sprawę, na wniosek byłego prezesa TK, Andrzeja Rzeplińskiego badać będzie Sąd Najwyższy.

onet.pl

Mądrego wywiadu portalowi wiadomo.co udzielił Waldemar Kuczyński.

kuczynski

Waldemar Kuczyński: Uzurpatorska przebudowa państwa

LUTY 20, 2017

Przebudowa z III na IV RP odbywa się bez mandatu do przebudowy. Można powiedzieć, że Prawo i Sprawiedliwość przywłaszczyło sobie część władzy, która im się nie należy. Nie dostali bowiem mandatu konstytucyjnego, który uzyskał na Węgrzech Orbán. Mamy do czynienia z uzurpacją władzy, ze złodziejami władzy nienależnej, tak ich należy określić zgodnie z prawdą materialną – mówi wiadomo.co Waldemar Kuczyński, ekonomista, publicysta, działacz opozycji demokratycznej w PRL, w latach 1990-91 minister przekształceń własnościowych

Krzysztof Lubczyński: Czy obecne napięcia polityczne w Polsce można uznać za moment newralgiczny, szczególny, przełomowy, albo zapowiadający jakiś rodzaj przełomu, przesilenia?

Waldemar Kuczyński: Nie sądzę. Momentem szczególnym były wybory w październiku 2015 roku, czyli przejęcie władzy przez formację, której celem nie jest tylko zamiana jednej polityki na drugą, lecz zmiana charakteru państwa. Powtórzyła się sytuacja z roku 2005, tylko w innych warunkach i w sposób bardziej sprzyjający osiągnięciu tego celu. Chodzi o likwidację III Rzeczpospolitej i stworzenie następnej, która byłaby kontynuacją koncepcji tzw. IV Rzeczypospolitej, choć tej nazwy dziś się nie używa. To ma być państwo silnie scentralizowane, z władzą skoncentrowaną w ręku jednej osoby, maksymalnie uwolnionej od reguł konstytucji i prawa, a także, jeśli się da, od ograniczenia czasem trwania. Coś jak dyktatura za parawanem bezwładnych instytucji demokratycznych, demokratura. Przy czym ta przebudowa z III na IV RP odbywa się bez mandatu do przebudowy. Można powiedzieć, że Prawo i Sprawiedliwość przywłaszczyło sobie część władzy, która im się nie należy. Nie dostali bowiem mandatu konstytucyjnego, który uzyskał na Węgrzech Orbán. Mamy do czynienia z uzurpacją władzy, ze złodziejami władzy nienależnej, tak ich należy określić zgodnie z prawdą materialną. Ten proces się toczy. Trwa ich ofensywa, a jednocześnie formułują się siły oporu. Wynik będzie zależał od konfrontacji między nimi. Bo ona już jest i będzie nabierała mocy. Na razie przełomowego momentu nie ma.

Chodzi o likwidację III Rzeczpospolitej i stworzenie następnej, która byłaby kontynuacją koncepcji tzw. IV Rzeczypospolitej, choć tej nazwy dziś się nie używa. To ma być państwo silnie scentralizowane, z władzą skoncentrowaną w ręku jednej osoby, maksymalnie uwolnionej od reguł konstytucji i prawa, a także, jeśli się da, od ograniczenia czasem trwania. Coś jak dyktatura za parawanem bezwładnych instytucji demokratycznych, demokratura.

Jaki jest rachunek, jakie proporcje tych sił?

Ciągle przewagę ma pisowska ofensywa, ale być może jej wigor słabnie. Najbliższym momentem przełomowym będą wybory samorządowe w 2018 roku. Będzie to test tego, czy siły oporu pobudziły się dostatecznie mocno, by ofensywę zatrzymać na poziomie samorządów, tym bardziej, że ta konfrontacja prawie na pewno nastąpi w warunkach instytucjonalnych określonych przez władzę PiS-owską. Będzie to tym większe wyzwanie dla sił społecznego oporu. Tak więc z jednej strony mamy napastników, z drugiej strony tworzy się muskuł oporu złożony z różnych włókien, który powinien mieć ich jak najwięcej, iść możliwie zwarcie w momencie konfrontacji wyborczej. Wynik tych wyborów określi sytuację na następny okres.

Na opozycję bardzo się narzeka, że słaba, niezborna, skłócona, bezradna. Podziela pan te oceny?

Aż tak pesymistycznie jej nie postrzegam, choć nie bardzo wiem, jaką zastosować miarę odniesienia. Na pewno chciałbym, żeby pobudzenie społeczne było większe, żeby Polacy szerzej i lepiej postrzegali, że chce się im założyć obrączki na nadgarstki. KOD powstał z pierwszego szoku spowodowanego rządami PiS, ale ludzie przyzwyczajają się do sytuacji i początkowy zapał opada, bo ruch spontaniczny nie może trwać długo w wielkim pobudzeniu. A nowe silne bodźce nie zdarzają się co tydzień. W gospodarce, w jej wymiarze ważnym dla życia codziennego, nie wygląda źle, bezrobocie zanika, rosną płace, ceny co prawda ostatnio ruszyły w górę, ale długo spadały, jest 500 Plus, jest satysfakcja z obniżenia wieku emerytalnego. Nie ma powodu, by jakaś wielka grupa społeczna zaczęła czuć się zaniepokojona. Obecny stan będzie więc na razie trwał.

Alberto Moravia powiedział kiedyś, że w dyktaturze wszyscy się boją jednego, a jeden wszystkich. W Polsce jak dotąd Kaczyńskiego boją się niektórzy. Część ludzi zastraszyli, w administracji, w szkołach, w mediach publicznych, ale poza tym jest wiele stref wolnych od strachu przed nim. Słowem, jego boją się niektórzy, ale on się boi wszystkich. To jeden z najbardziej przestraszonych ludzi w Polsce.

Różne protesty będą miały miejsce, zobaczymy, jak wypadnie mobilizacja kobiet, a także wspierających je mężczyzn, 8 marca, bo ta piękna płeć, jeśli powstaje, jest bojowa. Wszak nie stoczniowcy, a włókniarki w 1970 roku odwojowały podwyżkę cen. Jednak nie sądzę, by wytworzyła się sytuacja zdolna zdestabilizować pozycję władzy. Musiałyby masowe protesty trwać tygodniami, trochę, jak się to dzieje w Rumunii. Do tego musiałby nastąpić rozłam w ekipie rządzącej, np. niezgoda ze strony sporej części posłów na kontynuację kursu. Moim zdaniem, nic takiego nie nastąpi w dającej się przewidzieć dziś perspektywie. Natomiast jak to na wojnie, a taką prowadzi PiS, w pewnym momencie ofensywa zaczyna grzęznąć. A grzęźnie, bo co rusz pojawiają się opory, a to prawnicy, adwokaci, a to przedsiębiorcy, a to nauczyciele. PiS zaś na sprzeciw społeczny jest dość wrażliwy, paradoksalnie, ze strachu.

Alberto Moravia powiedział kiedyś, że w dyktaturze wszyscy się boją jednego, a jeden wszystkich. W Polsce jak dotąd Kaczyńskiego boją się niektórzy. Część ludzi zastraszyli, w administracji, w szkołach, w mediach publicznych, ale poza tym jest wiele stref wolnych od strachu przed nim. Słowem, jego boją się niektórzy, ale on się boi wszystkich. To jeden z najbardziej przestraszonych ludzi w Polsce. Dla niego ponowna utrata władzy byłaby końcem świata. To z tego powodu jest wyczulony na społeczny gniew. Gdy on się pojawia, podwija ogon pod siebie, czego przejawem była paniczna wręcz reakcja na czarny protest. Ta wrażliwość sprawia, że można ich ugiąć, usunąć lub skorygować ich pomysły, że warto walczyć, że należy protestować wszędzie, także na ulicach. Do tego dochodzi Unia Europejska, która co prawda jest zajęta swoimi sprawami, ale kwestii polskiej nie odpuści. To, jaka Polska się z tego wyłoni, powstanie z konfrontacji zamiarów Kaczyńskiego i jego otoczenia z siłą oporu społecznego.

Jeśli siły oporu wygrają wybory samorządowe, będzie to potężny cios psychologiczny wymierzony w formację pisowską i wtedy może pojawi się szansa, że zacznie się ona rozłazić, a jednocześnie będzie to bodziec zachęcający do dalszej walki z nimi.

Jednego jestem pewien: tej wizji państwa rządzonego przez jednostkę nieograniczoną regułami i czasem trwania nie zrealizują. To im się nie uda. Powstanie mieszanka, mająca w sobie dużo bałaganu w rządzeniu, zamętu, draństwa, korupcji, klimatu wojny i nienawiści, ale zarazem dużo społecznego poruszenia, aktywności obywatelskiej i edukacji obywatelskiej. Państwo zdestabilizowane, w stanie gorączki. Niestety, nierobiące dobrego wrażenia. Jeśli siły oporu wygrają wybory samorządowe, będzie to potężny cios psychologiczny wymierzony w formację pisowską i wtedy może pojawi się szansa, że zacznie się ona rozłazić, a jednocześnie będzie to bodziec zachęcający do dalszej walki z nimi. Jednak liczenie, że walka szybko się rozstrzygnie, jest błędne.

Jakiś czas temu pojawiła się w publicystyce teza, że w pewnym momencie może w szeregach PiS pojawić się kontestacja polityki prezesa ze strony części młodszych działaczy. Miałaby ich przerazić perspektywa tego, do czego ich zaprowadzą szaleństwa Kaczyńskiego, że to złamie im perspektywy przyszłych karier w życiu publicznym, gdy dojdzie do rozliczeń PiS. Słowem, że zaczną się wzdragać przed perspektywą „umierania za Kaczyńskiego”. Czy taka teza wydaje się panu przekonująca?

Trudno mi na pytanie odpowiedzieć, bo nie siedzę u nich w środku. Nie mogę takich przypadków wykluczyć, ale nie widzę obecnie oznak tego rodzaju zachowań. Widzę, że część dawnych zwolenników PiS jest już dość rozczarowana biegiem wypadków, rozczarowana tym, jak to idzie, że nie idzie tak, jak to sobie wyobrażali. Nie myślę nawet o Ryszardzie Bugaju czy Jadwidze Staniszkis, ale o sporej grupie PiS-owskich poputczyków medialnych, choćby postaci tak symbolicznej, jak cierpiąca dziś często blogerka Kataryna. Wydawało im się, że objawi się bogini konserwatywnej republiki w całej piękności, a wypełza coś jak Gollum.

Tę władzę stabilizuje fala rozdawnictwa socjalnego od początku rządów i będące tego skutkiem wysokie poparcie w sondażach. Póki notowania nie drgną w dół, trudno będzie o jakiś ruch w rządzącym obozie.

Jarosław Gowin od czasu do czasu wygłasza zdanie odrębne. Daje sygnały PiS, żeby na niego uważali i puszcza oko do opozycji.

Na razie zachowuje się jak subiekt Prezesa, od czasu do czasu skrzywiony na pana, z czego nic nie wynika. Myślę, że posada go zadowala, ma pewno poczucie misji, choć ja nie widzę owoców jego działania, a krzywi się może dla lepszego samopoczucia, że sługą całkiem nie jest i dla pokazania Kaczyńskiemu, że nie może go traktować, jak lokaja z własnego dworu. Gowin musi się też liczyć z posłami swego ugrupowania i z tym, czy oni poszliby za nim, gdyby decydował się na frondę. Gdyby nie poszli, to straciłby posadę w rządzie i pozycję w Sejmie, zostając posłem samoistnym, bo nie sądzę, by jakieś inne miejsce na niego czekało. Jedynie gdyby wyszli wszyscy, rezygnując z rządowych fuch, mogłoby to coś zmienić, ale nie wierzę, by byli na to gotowi. On wyraźnie celebruje posadę i poczucie, że buduje lepszą Polskę, choć ją niszczy.

Może stanie się to wtedy, gdy PiS-owi w jakimś momencie tąpną notowania w sondażach o kilka procent?

Tę władzę stabilizuje fala rozdawnictwa socjalnego od początku rządów i będące tego skutkiem wysokie poparcie w sondażach. Póki notowania nie drgną w dół, trudno będzie o jakiś ruch w rządzącym obozie. Ale to musi być wyraźna tendencja w sondażach, która wywoła silny niepokój, a nie wynik jednorazowy. Na to na razie się nie zanosi.

Jestem sceptyczny co do poglądu o szczególnym przywiązaniu Polaków do wolności. Moim zdaniem, jest to mit. Gdyby tak było, nie oddaliby ponownie władzy w ręce PiS.

Chciałbym na chwilę uczynić dygresję natury historycznej, ale w nawiązaniu do genezy tego, co się w Polsce stało. Mimo istnienia tradycji endeckiej z jej upodobaniem do silnej władzy, mimo autorytarnej tradycji sanacyjnej, w potocznym wyobrażeniu w Polsce silna, może nawet dominująca, jest tradycja wolnościowa. To skąd w takim razie tak silny nurt przyzwolenia na autorytarny kaczyzm?

Jestem sceptyczny co do poglądu o szczególnym przywiązaniu Polaków do wolności. Moim zdaniem, jest to mit. I Rzeczpospolita to wolność, a potem samowola mniejszości i niewolnictwo reszty. Co do XIX wieku, to nie należy mylić tradycji wolności z tradycją powstańczą. Mamy tradycję powstańczą ograniczoną do zaboru rosyjskiego. W zaborach austriackim i pruskim polskie społeczeństwo całkiem nieźle się mieściło i potrafiło trwać bez powstań. Inaczej w zaborze rosyjskim, może dlatego, że podbili nas „nasi”, czyli Słowianie, ale uważani za prymitywnych, co było szczególnie przykre. Ale może dlatego, że w zaborze rosyjskim państwo oparte było wyjątkowo mocno na samowoli cara i będącej jej echem samowoli administracji idącej aż do szeregowych czynowników. Może to było dla Polaków trudne do zniesienia. Tak więc mówienie o szczególnej tradycji wolnościowej u nas wydaje mi się przesadą.

Ja już w 1989 roku bałem się, czy Polacy nie powtórzą maja 1926 roku. Pamiętam, że w roku 1991 rozwścieczyła mnie pani Irena Anders, która przyjechała wtedy do Polski po wyborze Wałęsy na prezydenta, po nieobecności tu od 1939 roku. Wychodząc od Wałęsy powiedziała: Wam nie demokracji trzeba, was trzeba mocno ująć i poprowadzić. Powiedziała to nam, którzy tu od tegoż 39 roku trwaliśmy mocno ujęci i prowadzeni. Myślałem wtedy, że jakbym babę dorwał, to bym jej łeb z płucami wyrwał. Jednak coś w tym jej powiedzeniu było.

Ogromna część Polaków nie rozumie, na czym polega demokracja. Nie rozumieją, że nie polega ona na samej wolność wyborów, na tym, że skoro zostali wybrani, to robią, co chcą, rządzą jak im się podoba. Istotą demokracji jest konstytucja, czyli to, że na podstawie szerokiego porozumienia powstają ramy ustroju i w nich, tylko w tych ramach wybierani na poszczególne kadencje mogą rządzić, chyba że dostają tak znaczną większość, która pozwala zmienić konstytucję. W Polsce szacunku dla konstytucji brakuje, zresztą w ogóle do reguł i prawa też. „Tupolewizm” ma u nas wzięcie.

Przez dwadzieścia pięć lat po 1989 roku obserwowałem, czy się jakieś wirusy mogące zrealizować wizję pani Anders nie pojawią. I kilkakrotnie się pojawiły. Najpierw w okresie prezydentury Wałęsy, którego ograniczenia demokracji uwierały. Wtedy byłem wrogiem Wałęsy, tak jak dziś jestem wrogiem Kaczyńskiego. Na szczęście Wałęsa oprzytomniał i w 1995 roku, kiedy wydawało się, że jest o krok od rozpędzenia parlamentu, wycofał się. Druga sytuacja miała miejsce w 2005 roku, kiedy Kaczyński objął władzę po raz pierwszy i ja wiedziałem, co on będzie robił. Siły antydemokratyczne są głównie na prawicy, choć nie jest to cała prawica. Dały o sobie znać także podczas debaty wokół konstytucji w 1997 roku, a potem objawiły się w ówczesnym działaniu rządów PiS. Teraz jest kolejna powtórka. Nie uważam więc, że większość Polaków jest jakoś szczególnie przywiązana do wolności. Gdyby tak było, nie oddaliby ponownie władzy w ręce PiS.

Co więcej, uważam, że ogromna część Polaków nie rozumie, na czym polega demokracja. Nie rozumieją, że nie polega ona na samej wolność wyborów, na tym, że skoro zostali wybrani, to robią, co chcą, rządzą jak im się podoba. Istotą demokracji jest konstytucja, czyli to, że na podstawie szerokiego porozumienia powstają ramy ustroju i w nich, tylko w tych ramach wybierani na poszczególne kadencje mogą rządzić, chyba że dostają tak znaczną większość, która pozwala zmienić konstytucję. W Polsce szacunku dla konstytucji brakuje, zresztą w ogóle do reguł i prawa też. „Tupolewizm” ma u nas wzięcie. Wracając do wyjściowego pytania – w protestach tamtych czasów, z „Solidarnością” włącznie, jest więcej z tradycji powstańczej niż wolnościowej w sensie obywatelskim. Polacy nie są dobrymi obywatelami. Już Norwid pisał o nas jako o wielkim sztandarze, a żadnym społeczeństwie. To przesada, ale coś w tym jest.

Bezprecedensowe co do skali czystki w administracji, w mediach publicznych, w spółkach Skarbu Państwa, w armii, to coś na kształt glajchszaltungu, który miał miejsce w Niemczech w roku 1933. To tworzenie korpusu dla zupełnie innego niż do tej pory państwa, a to nie koniec, bo w kolejce stoi aparat sądowy i samorządy, i kto wie, czy na tym się skończy.

Czy istnieje ryzyko, że po utracie władzy przez PiS jego następcy wcale nie tak chętnie wyrzekną się autorytarnych instrumentów, ograniczeń, które im zostaną zostawione w spadku?

Wydaje mi się, że konieczne będzie solidne przejrzenie pisowskiego spadku. Nie wszystko w nim musi być złe. Można będzie zachować elementy niesprzeczne z demokratycznym państwem prawa. Bo wiele zależy od tego, do jakiego celu używa się narzędzia. Pałka policyjna jest na pozór taka sama w ręku policjanta amerykańskiego i w ręku policjanta w Korei Północnej, ale to dwie różne pałki. Dlatego uważam za błędne usprawiedliwiające działania PiS paralele „przecież za PO było tak samo”. Nadmiar bilingów, obsadzanie swymi posad w mediach i spółkach za PO i PSL służyło wygodzie rządzenia i ewentualnie jakimś profitom, ale nie stała za tym żadna inna koncepcja państwa od tej, którą PO przejęła do rządzenia. Jak wszędzie. Nie miały te praktyki nic wspólnego z tym, co dzieje się za rządów PiS. Bezprecedensowe co do skali czystki w administracji, w mediach publicznych, w spółkach Skarbu Państwa, w armii, to coś na kształt glajchszaltungu, który miał miejsce w Niemczech w roku 1933. To tworzenie korpusu dla zupełnie innego niż do tej pory państwa, a to nie koniec, bo w kolejce stoi aparat sądowy i samorządy, i kto wie, czy na tym się skończy. To proces o zupełnie innej roli politycznej niż wymiany kadr, jakie miały miejsce do tej pory.

Oczywiście władza, po PiS, może mieć pokusę zachowania także elementów trudnych do pogodzenia z państwem prawa, ale to już będzie należało do presji społecznej, aby temu zapobiec. Będzie też zapewne pokusa, by przy pomocy zmienionego przez PiS prawa o prokuraturze rozliczyć ich na skróty, zgodnie z wolą i ku zadowoleniu zapewne części opinii publicznej, ale to nie byłoby dobre. PiS-owska uzurpacja musi zostać rozliczona zgodnie z regułami państwa prawa, nawet jeśli części uda się przez to wykręcić sianem.

Najważniejsze jest jednak zarysowanie Polski popisowskiej. Powinno powstać wyobrażenie tej przyszłej Polski, które by dotarło i przemówiło do opinii publicznej. Tego nie ma. Nad tym trzeba myśleć. Nie można z PiS-em wygrać, mówiąc, że wrócimy do tego, co było.

Właśnie, za jakim zakresem i formą przyszłych rozliczeń się pan opowiada? Bo chyba nie za „grubą kreską”?

Gruba kreska, a dokładnie gruba linia nie oznaczała w rozumieniu Tadeusza Mazowieckiego bezkarności. To, co teraz robi PiS, nie może być tak zlekceważone, jak to zrobiła Platforma, bo nie wolno bez konsekwencji, tak brutalnie i świadomie gwałcić konstytucji, wykraczając poza wyborczy mandat. Musi ich spotkać napiętnowanie i kara, także sądowa, przed Trybunałem Stanu, a jeśli to niezbędne, przed sądami powszechnymi. Najważniejsze jest jednak zarysowanie Polski popisowskiej. Powinno powstać wyobrażenie tej przyszłej Polski, które by dotarło i przemówiło do opinii publicznej. Tego nie ma. Nad tym trzeba myśleć i może powinna zostać wyłoniona ze środowisk demokratycznych niewielka grupa osób, niekoniecznie działaczy partyjnych, którym by powierzono zadanie zarysowania takiej wizji „Polski po PiS”. Nie można z PiS-em wygrać, mówiąc, że wrócimy do tego, co było.

Co kieruje Leszkiem Millerem, Genowefą Grabowską, byłą senator Sojuszu, która wprost usprawiedliwia dewastację Trybunału Konstytucyjnego, czy związanym kiedyś z SLD politologiem Kazimierzem Kikiem, żeby tak płaszczyć się przed PiS? No i co z lewicą, której w Sejmie nie ma, ani SLD, ani innej?

Pewne działania PiS mogą się ludziom lewicy podobać, bo są lewicowe, od strony polityki społecznej patrząc. Ale wydaje mi się, że dużą rolę odgrywa uraz do Platformy, a może i pragnienie przydania się nowej władzy. To takie ludzkie. Widać, jak stara się profesor Kik. Pani Ogórek już się przydała. Ale jej protektor Leszek Miller chyba już do czynnej polityki nie wróci. Myślę też, że lewica, jeśli się odbuduje, to w sposób nieoczekiwany, gdzieś, gdzie dziś nie widać. Większość znanych jej gałęzi nie ma silnego potencjału życia, jest przywiędła. Są nowe gałązki, jak Partia Razem, ale też telepie się po zaułkach i nie wyrasta. Także z działalności edytorskiej, intelektualnej, formacyjnej środowiska Sierakowskiego, „Krytyki Politycznej”, niewiele wynika. Ciągle chyba uważają się za młodych, sądzą, że mają nadal czas, a już dobiegają czterdziestki. Na samym Pikettym lewicowej Polski się nie zbuduje.

Przykłady historyczne nie wróżą sukcesu koalicji Ołtarza z Tronem. Kiedyś skończyło się to dechrystianizacją Francji, potem Hiszpanii, a ostatnio także Irlandii. Kościół katolicki w Polsce wydaje się powtarzać tę drogę z podobnym dla siebie ryzykiem.

Jakie jest w tym wszystkim miejsce Kościoła katolickiego? Jego poważne odłamy i persony popierają PiS. Z drugiej strony niektórzy namawiają hierarchię, żeby stanęła w obronie demokracji, państwa prawa i trochę powściągnęła swoich ulubieńców. Jeszcze inni woleliby, żeby się Kościół do polityki nie mieszał, bo z tego więcej szkody niż pożytku.

Dla Kościoła najważniejsza jest owczarnia. Z jego punktu widzenia prądy płynące z Zachodu tę owczarnię demoralizują. Kościół widzi słabnącą religijną gorliwość, malejącą liczbę powołań, wybiórcze traktowanie kościelnych przykazań, rosnącą liczbę związków nieformalnych i urodzeń nieślubnych, akceptację dla antykoncepcji, słabnięcie sprzyjającej mu tkanki i tak dalej. To wszystko budzi jego obawy o stabilność własnej pozycji jako organizacji. A to rodzi w Kościele silne tendencje antyzachodnie. Kościół też błędnie upatruje źródła oziębłości religijnej zachodu Europy w reformach Soboru Watykańskiego II w katolicyzmie otwartym, liberalnym, i uważa, że może być na to sposobem zwrot konserwatywny wsparty pomocą życzliwego państwa. Liczy on, że PiS postawi mur na Odrze, która wstrzyma napływ szkodzącego Kościołowi „obyczajowego smogu” z Zachodu. Stąd zwrot większości chyba duchowieństwa od ewangelii ku polityce i to mocno prawicowej. Wiele zależy od tego, jak na taką presję z wykorzystywaniem instrumentów państwa zareagują ludzie. Przykłady historyczne nie wróżą sukcesu koalicji Ołtarza z Tronem. Kiedyś skończyło się to dechrystianizacją Francji, potem Hiszpanii, a ostatnio także Irlandii. Kościół katolicki w Polsce wydaje się powtarzać tę drogę z podobnym dla siebie ryzykiem.

Wracam na koniec do kwestii przyszłych rozliczeń. Jakiego zakresu personalnego i kogo miałyby dotyczyć?

Nie jestem prawnikiem. Powiem więc tyle, że żadne naruszenie i złamanie konstytucji nie może zostać darowane. Nikomu, prezydentowi, premierowi, ministrom, posłom! Wszystkie one muszą być ocenione przez wymiar sprawiedliwości stosownie do kompetencji. Muszą! To podkreślam. Przez wymiar sprawiedliwości działający w pełnym poszanowaniu reguł państwa prawa. Tylko wtedy to będzie miało sens. Jestem przeciwny jakiejkolwiek dintojrze.

Czuję i chcę, żeby Kaczyński jakoś za te krzywdy odpowiedział, bo to niemożliwe, by uszły mu bezkarnie. Niech wreszcie zniknie z polityki i da Polsce odpocząć od siebie, ochłonąć po sobie, zrzucić z siebie gigantyczną warstwę nienawiści i rozbratu, które wzbudził między Polakami.

Najbardziej oburza mnie odsuwanie Polski przez rządy PiS od Europy, pchanie nas w łapy Rosji. Jak w tym kontekście ocenia pan wizytę w Polsce pani kanclerz Merkel?

Napisałem na Twitterze, gdy nadeszła wiadomość o jej przyjeździe, że to wizyta ostatniej szansy. Z takim pytaniem: czy idziecie z nami, czy nie idziecie? Być może, by te kwestie poruszyć i to pytanie zostawić pod rozwagę, chciała rozmawiać z prezydentem bez świadków. Z Kaczyńskim by nie mogła, bo on nie zna języków. I byłoby to nadmierne oficjalne wyniesienie go, w końcu to tylko poseł. Oczywiście to przypuszczenia. Unia nie pójdzie w kierunku, którego chciałby Kaczyński. Bo to koncepcja jej obezwładnienia. Zrobienia z niej Europejskiego ONZ. A pomysł wyposażenia takiego bezwładnego tworu bombą atomową jest zdumiewający u tak doświadczonego polityka, jak Kaczyński. Kaczyński chciałby, byśmy byli w Unii, dostawali od niej pieniądze, mieli wszystkie przywileje i żadnego wiążącego zobowiązania. Luksus życia w komfortowym i prestiżowym osiedlu, ale bez obowiązku poddania się osiedlowemu regulaminowi oraz pełna „wolnoć Tomku w swoim domku”. Ale taki układ izolowania się od Unii i zarazem czerpania z niej profitów jest niemożliwy.

Oczywiście nikt nas z Unii nie usunie, ale na daleki margines możemy zostać wystawieni, bo ona pójdzie dalej w kierunku integracji, jeśli nie cała, to strefa euro, czyli ogromna jej większość. Polska traci wielką szansę. Nasze optymalne miejsce jest w jak najściślejszym sojuszu z Niemcami i Francją w dziele zwarcia, a nie rozwadniania Unii. Moglibyśmy grać w pierwszej trójce. Także otwierając perspektywę wejścia do euro. Ale z PiS-owską koncepcją obezwładniania Unii stoimy na straconych pozycjach.

Na koniec: co z odpowiedzialnością głównego sprawcy tego, czego doświadczamy, skromnego posła Kaczyńskiego? Czy jego bezkarność jest przesądzona?

Na ten temat powinni się wypowiedzieć prawnicy. Uważam, że ten człowiek, niewątpliwie niezwykły, jest prawdziwym złym duchem Polski, uważam, że w swym życiu politycznym wyrządził jej wiele krzywd. Czuję i chcę, żeby jakoś za te krzywdy odpowiedział, bo to niemożliwe, by uszły mu bezkarnie. Niech wreszcie zniknie z polityki i da Polsce odpocząć od siebie, ochłonąć po sobie, zrzucić z siebie gigantyczną warstwę nienawiści i rozbratu, które wzbudził między Polakami. Niech żyje zdrowo, byle prywatnie. Bo obecnie jest więźniem własnej wizji Polski, ale realizacja tej wizji odbywa się wielkim kosztem narodu.

wiadomo.co

ŚRODA, 22 LUTEGO 2017

„Mam dla pana prezent”. Pomaska przekazała Kaczyńskiemu książkę o życiu drzew

11:36

„Mam dla pana prezent”. Pomaska przekazała Kaczyńskiemu książkę o życiu drzew

Jak mówiła Agnieszka Pomaska w Sejmie:

„Chciałabym, żeby poseł Kaczyński, który zapowiedział przywrócenie poprzednich zapisów dot. wycinku drzew, żeby poseł Kaczyński mógł przejść się choćby na ulicę Rozbrat i zobaczyć, w jakim tempie giną drzewa. Dwa tygodnie czasu wystarczy, żeby zrównać Polskę z ziemią. Mam dla pana prezent. Niech pan poczyta, zobaczy, w jakim tempie można wyciąć drzewo, a w jakim [tempie] drzewo po zasadzeniu wyrasta. To nie jest jeden dzień. To dziesiątki lat, a wy to wszystko niszczycie w dwa tygodnie. W dwa tygodnie zniszczycie. Polska będzie w trocinach, jeżeli dzisiaj nie wprowadzicie do porządku obrad ustawy zaproponowanej przez klub PO. Tu są piękne zdjęcia tego, jak wyglądają polskie lasy, panie pośle Kaczyński. Proszę tego nie niszczyć”

Po tej wypowiedzi posłanka PO przekazała Jarosławowi Kaczyńskiemu – za pośrednictwem Mariusza Błaszczaka – książkę „Sekretne życie drzew”.

10:56

Terlecki na Konwencie: za 2 tygodnie projekt PiS o wycince drzew. Opozycja: Chcą dać czas na wycinkę

PiS-owska wersja ustawy o drzewach ma zostać zaprezentowana za dwa tygodnie, na następnym posiedzeniu Sejmu. Według informacji 300POLITYKI, taką informację przekazał Ryszard Terlecki na posiedzeniu Konwentu Seniorów. Zdaniem opozycji, PiS chce w ten sposób dać czas na wycinkę. Platforma złożyła już bowiem w Sejmie swój projekt, który mógłby zostać uchwalony od razu.

10:37

Sejm odrzucił wniosek o odwołanie marszałka Sejmu

Marek Kuchciński pozostanie na stanowisku – „za” wnioskiem PO o odwołanie marszałka Sejmu głosowało 174 posłów. Przeciw było 241 posłów, a 24 wstrzymało się od głosu.

Posłowie PIS w euforii.Marszałek Kuchciński obroniony

10:20

Kamiński do Kuchcińskiego: Nie unikniecie wyroku i sądu. Przynajmniej historii

Jak mówił Michał Kamiński w Sejmie, w trakcie sejmowej debaty nad odwołaniem marszałka Kuchcińskiego:

„Ani pan, ani pana kompani, ani wreszcie ten, który w ponurym procederze niszczenia naszej demokracji wypełnia sprawstwo kierownicze – nie unikniecie wyroku i sądu, przynajmniej historii. Tak, jak nie uniknęli go ci, którzy w latach 20 i 30-tych pod hasłami sanacji – czyli ówczesnej “dobrej zmiany” – zostawili Polskę w prawdziwej ruinie. Im także towarzyszyła swoista polityka historyczna i oni wstawali z kolan, byli silni, zwarci i gotowi. Oni bredzili o koloniach, tak jak wy bredzicie o przywództwie w Europie i Międzymorzu. U początku ich drogi, zakończonej klęską ’39 roku, także leżało upokorzenie polskiego parlamentaryzmu. Potem były pobicia niewygodnych polityków, potem była brutalna cenzura, procesy polityczne i złowrogi wycie – jak pisał genialny poeta – psów policyjnych w Łucku. Ale wtedy, gdy zaczynali od upokarzania polskiego Sejmu, ówczesny jego marszałek Ignacy Daszyński, odpowiedział Piłsudskiemu: “ja pod lufami Sejmu nie otworzę”. Pan stanął przed nieporównanie mniejszym wyzwaniem i – co tu dużo mówić – nieporównanie mniejszym przywódcą”

300polityka.pl

Marek Safjan, prawnik, profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Oskarżony: państwo prawa

22 lutego 2017

Zbigniew Ziobro

Zbigniew Ziobro (Fot. Jarosaw Kubalski / Agencja Gazeta)

O tym, co jest zgodne z porządkiem prawnym, ma decydować prokuratura albo inny organ toczący postępowanie? Dla państwa prawa to katastrofa.

Jest kilka granicznych punktów, wyraźnych sygnałów, że rządy prawa dobiegły w Rzeczypospolitej końca. Pierwszym było powołanie do Trybunału Konstytucyjnego sędziów na stanowiska już wcześniej zgodnie z prawem obsadzone i, o czym już zapomniano, niepodporządkowanie się Sejmu postanowieniu TK, które miało zapobiec tej sytuacji. Potem było najbardziej wstrząsające (tak uważam do dzisiaj) oświadczenie przedstawicieli rządu o braku publikacji wyroków TK, z uzasadnieniem, że są one niezgodne z prawem.

Było jeszcze wiele zdarzeń w najwyższym stopniu niepokojących, związanych z wprowadzaniem w ciągu niespełna roku pięciu nowych regulacji ustawy o sądownictwie konstytucyjnym, co samo w sobie – stwierdzam to z pełną powagą – nie ma i nie miało odpowiednika w żadnym systemie demokratycznego państwa prawa na świecie. Ostatnim akordem było ukonstytuowanie się Trybunału w nowym składzie z udziałem trzech osób powołanych niezgodnie – jak stwierdził wcześniej sam TK – z konstytucją.
Jednak punktem zwrotnym, który symbolizuje w wielkim skrócie zjawiska ostatnich miesięcy, jest decyzja organu władzy publicznej, jakim jest prokuratura, umarzająca postępowanie karne w sprawie odmowy publikacji wyroków TK, z takim oto uzasadnieniem przedstawionym w komunikacie prokuratora Łapczyńskiego z Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga-Południe: „Zaniechanie publikacji orzeczeń [z 9 marca i 11 sierpnia 2016 r.] było działaniem podyktowanym ochroną interesu publicznego, wyrażającym się w niedopuszczeniu do wprowadzenia do obrotu prawnego rozstrzygnięć sprzecznych z obowiązującym porządkiem prawnym”.

Zobacz też: Zbigniew Ziobro o reformie sądów

**

Dlaczego to tak znaczące wydarzenie? Oto po raz pierwszy w historii państwa prawnego jego organ w ramach toczącej się procedury prawnej zakwestionował samą ideę podstawową, która określa rząd prawa – obowiązek podporządkowania się orzeczeniu sądowemu. Nie chodzi tu o faktyczny brak wykonania wyroku (to się niestety zdarzało wielokrotnie, także w przypadku wyroków TK), ale wypowiedź, która zapowiada radykalną zmianę relacji między organami państwa i samej filozofii państwa prawa.

Oto ostatecznie decyzja, co jest, a co nie jest zgodne z porządkiem prawnym, ma należeć do organu prowadzącego postępowanie karne. To bowiem prokurator podpisany pod cytowanym postanowieniem stwierdza, że wyrok najwyższej instancji sądowej jest niezgodny z porządkiem prawnym i jako taki nie może wywoływać skutków prawnych.

Nie jest nawet ważne to, że postanowienie prokuratora nie jest ostateczne i może być przedmiotem zaskarżenia. Dramatycznym elementem jest samo pojawienie się takiego uzasadnienia, bo to nie jest zwykła pomyłka, błąd w interpretacji, wadliwość stosowania prawa, niewłaściwa ocena faktów. Tu chodzi, powtórzmy, o zaprezentowanie nowej filozofii państwa, a właściwie o jej formalne przypieczętowanie: wyroki sądu podlegają ocenie władzy wykonawczej, która w zależności do „własnego” poglądu może uznać je za wiążące albo nie.

Tu nie chodzi o krytyczną ocenę orzeczenia sądowego, taka jest oczywiście możliwa i dopuszczalna, nikt temu się nie sprzeciwia, wbrew temu, co zdają się sugerować najwyżsi przedstawiciele władzy. Stanowisko prokuratury idzie w tym wypadku bez porównania dalej: wyraża się ono nie w krytyce, ale w odmowie uznania wyroku.
Nie powinno dziwić, skoro już w grudniu 2015 r. przedstawiciele kancelarii premiera oświadczyli, że nie mogą publikować orzeczenia niezgodnego z prawem. Tym razem mamy do czynienia z formalną decyzją organu państwowego, która potwierdza stanowiska polityków i używa tej samej retoryki.

**

Jako wieloletni nauczyciel akademicki czuję się kompletnie bezradny – kruszy się i rozsypuje cała sensowna i misterna konstrukcja, na której opiera się funkcjonowanie systemu prawnego w państwie prawa i która na naszych zajęciach uniwersyteckich jest przedstawiana jako efekt długiego historycznego rozwoju. To bowiem nie tylko zakwestionowanie zasady podziału i równowagi władz, ale także istoty obowiązywania prawa.

Idąc śladem rozumowania przyjętego przez organ prokuratury w kwestii niepublikowania wiążących wyroków Trybunału Konstytucyjnego, musimy zapytać, czy istnieje jeszcze w RP jakiś poziom gwarantowanego bezpieczeństwa prawnego i przewidywalności prawa. Jeżeli takie postanowienie prokuratury zapada w sprawie wyroków TK, to dlaczego nie może ono zapaść pewnego dnia np. w sprawie wyroków Sądu Najwyższego lub jakiegokolwiek innego prawomocnego wyroku sądowego? Jeżeli prokurator okręgowy w Warszawie może wydać takie postanowienie wobec orzeczenia TK, to dlaczego np. prokurator generalny nie będzie mógł podjąć pewnego dnia decyzji zakazującej wykonania tego lub innego wyroku sądowego z motywem, że jest on niezgodny z porządkiem prawnym?

Nie ma dzisiaj bardziej jawnego potwierdzenia na piśmie, w formie ubranej w postanowienie organów prokuratury, naruszenia zasad państwa prawa i całej jego filozofii. W tym już nie ma finezji ani nawet próby ukrycia prawdziwej natury decyzji, która wiąże się z oceną wyroków najwyższej instancji sądowej. Nawet w czasach komunistycznych taka jawność kontestowania roli władzy sądowniczej nie miała miejsca.

Nie możemy się łudzić, że taka negacja prawa zatrzyma się na poziomie prokuratury. Nie tak dawno można było przeczytać, że Rada Mediów Narodowych przyjęła stanowisko, według którego nie będzie stosowała się do orzeczenia TK, bo Trybunał wykroczył poza granice swoich kompetencji.

Spór o to, czy organ sądowy wykroczył poza ich granice – orzekał w sposób określany przez prawników jako „ultra vires” – mogą rozstrzygnąć jedynie sądy w drodze instancyjnej, a nie prokurator czy przedstawiciele władzy wykonawczej. Takie sytuacje zdarzają się w realnym świecie, np. w relacjach pomiędzy Trybunałem Sprawiedliwości a sądami konstytucyjnymi, ale są to zawsze spory czysto prawne między niezależnymi organami sądowymi, a nie między władzą wykonawczą a sądem.

**

Decyzja prokuratury przejdzie do podręczników historii prawa jako jawny przykład najgłębszego kryzysu państwa prawa, w którym obowiązują konstytucja i solidne, zdawałoby się, zabezpieczenia instytucjonalne broniące obywateli przed nadużyciami władzy.

Sam fakt, że coś takiego się zdarzyło, musi zapalać w głowie każdego obywatela, a nie tylko prawników, czerwone światło. Pokazuje, że samo wykształcenie prawnicze ludzi podejmujących decyzję w imieniu organów państwa ani też zdane egzaminy zawodowe nie są wystarczającą barierą, która chroniłaby przed takimi zjawiskami. Potrzebne są jeszcze poczucie odpowiedzialności, przyzwoitość, niezależność myślenia. A z tym mamy dzisiaj w Polsce coraz większy kłopot.

Swoją drogą można oczekiwać, że społeczeństwo zostanie poinformowane o opiniach prawnych, które stały się podstawą postanowienia prokuratury. Sprawa ma taki wymiar, że wszystkie argumenty powinny zostać jasno wyłożone. Nie można ograniczać się do lakonicznego stwierdzenia, że prokuratura oparła się na takich opiniach.

*Marek Safjan – (ur. w 1949 r.) prawnik, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1998-2006 był prezesem Trybunału Konstytucyjnego, od 2009 r. jest sędzią w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości

 

wyborcza.pl

„Ucho Prezesa” przy jego satyrycznych programach wypada infantylnie. John Oliver, głos sumienia Ameryki z akcentem z Birmingham

Paulina Domagalska, 22 lutego 2017

MATERIAŁY PRASOWE

John Oliver to gospodarz autorskiego programu satyrycznego, który wolałby, żeby nie nazywać go głosem sumienia. 12 lutego powrócił z najnowszym sezonem „Last Week Tonight”. I przygotował dla Donalda Trumpa korepetycje z polityki.

Ma dołeczki głębokie jak Tamiza – mówi o Brytyjczyku Johnie Oliverze jego były szef, Amerykanin Jon Stewart. Jako nastolatek Oliver miał typowe marzenia niezręcznego chłopaka w grubych okularach: jakimś cudem zostać piłkarzem i poznawać piękne dziewczyny. Całe szczęście zamiast kopać w piłkę w połowie lat 90. poszedł na Uniwersytet Cambridge, gdzie dołączył do grupy teatralnej Footlights i zdecydował, że zostanie komikiem. W tym samym czasie do grupy należeli David Mitchell (później aktor z serialu „Peep Show”) i Richard Ayoade (później reżyser „Mojej łodzi podwodnej”).

Po studiach Oliver przeniósł się z Ayoadem do Londynu. Ledwo wiązał koniec z końcem i łapał fuchy u pasera trudniącego się obrotem kradzionym sprzętem kuchennym. Kiedy szef wysłał go na drugi koniec miasta z 5 tys. funtów i nożem, Oliver ostrzegał: jeśli ktoś mnie zaatakuje, nie zawaham się oddać i pieniędzy, i noża. A potem słynny brytyjski komik Ricky Gervais (m.in. twórca serialu „Biuro”) polecił Olivera Jonowi Stewartowi ze znanego amerykańskiego programu polityczno-satyrycznego „Daily Show”. I się zaczęło.

Przegląd Tygodnia: Wieczór z Johnem Oliverem

12 lutego ruszył czwarty sezon jego autorskiego programu na HBO „Last Week Tonight with John Oliver” (w polskiej wersji „Przegląd Tygodnia: Wieczór z Johnem Oliverem”). Ale zanim Oliver wyrósł na telewizyjny autorytet, przez siedem lat szlifował warsztat pod okiem Jona Stewarta. W trakcie pierwszego występu w jego programie miał „britpopową” czuprynę i głód sukcesu debiutanta. Pod koniec swoich występów w „The Daily Show” przed dwa miesiące zastępował Stewarta w roli prowadzącego program. Zaowocowało to uroczą serią kłamstewek Olivera na temat tego, gdzie jest Stewart, który w tym czasie kręcił w Jordanii film „Rosewater”.

W trakcie tych siedmiu lat Oliver przestał wyglądać w eleganckim garniturze jak w przebraniu. Stworzył wizerunek wiarygodnego prowadzącego ze specyficznym akcentem i urokiem osobistym podbitym brytyjskim chuligaństwem. I zawsze lojalnie podkreślał, że w każdym calu jest uczniem Stewarta.

Wiadomości (nie takie) alternatywne

To właśnie pod okiem Stewarta „The Daily Show” ze zwykłego programu satyrycznego zmienił się w instytucję amerykańskiej telewizji. Stewart i ekipa komików, tzw. korespondentów (jednym z nich był właśnie Oliver), wchodzili w rolę poważnych dziennikarzy politycznych i relacjonowali amerykańską kampanię prezydencką, wojnę w Iraku czy wieloetapowy skandal polityka Demokratów Anthony’ego Weinera, który, choć żonaty, jest znany z zamiłowania do erotycznych czatów w internecie.

O głośnych wydarzeniach opowiadali w formie fake newsów, „podkręconych” wiadomości, gdzie oprócz faktów przedstawiali także swoje, nierzadko absurdalne, interpretacje. I litanie żartów. W końcu przede wszystkim są komikami.

Taką formułę telewizyjną nazywa się infotainment (połączenie rozrywki i informacji). Najzwięźlej wytłumaczyć ją można tak: u Stewarta mówiono na wizji to, co w innych redakcjach padało najwyżej w rozmowach korytarzowych. „Jon ośmielił nas do tego, żeby mieć własne poglądy. W każdym żarcie musiała być zawarta jakaś głębsza myśl” – mówił Stephen Colbert, inny z komików, który rozwinął skrzydła w „The Daily Show”. Komediowymi środkami celowali w hipokryzję, kłamstwa czy zwykłą głupotę władzy.

Korepetycje z kowbojem

We własnym programie, nadawanym od 2014 r. na HBO w niedzielne wieczory tuż po „Grze o tron”, Oliver rozwinął to, czego nauczył się od Stewarta. I stworzył nowy gatunek – komedię śledczą. W każdym odcinku na warsztat bierze jeden duży temat, od kary śmierci przez neutralność w internecie po wybory miss. Przez 20-30 minut prezentuje efekty dogłębnego researchu swojej ekipy i nie zatrzymuje się tylko na komentowaniu.

W odcinku o windykatorach długów wykupił, a potem umorzył długi medyczne 9 tys. Amerykanów. Innym razem założył własny kościół „Our Lady of Perpetual Exemption” („Najświętsza Panna Wiecznego Zwolnienia”) tylko po to, żeby dowieść, jak łatwo można utworzyć w USA organizację religijną i korzystać z przywilejów podatkowych.

Oliver nie tylko potrafi przeprowadzić dziennikarską prowokację i zachęcić widzów do działania, ale też skutecznie mobilizuje do reakcji władze. To zjawisko ma już nawet swoją nazwę – „efekt Johna Olivera”. Po odcinku analizującym sposób, w jaki wysokie kaucje pieniężne stosowane są do zatrzymywania biednych w aresztach lub zmuszania ich do przyznania się do winy (niezależnie od tego, czy w istocie są winni), burmistrz Nowego Jorku zapowiedział zmiany w ustalaniu kaucji dla oskarżonych o drobne przestępstwa.

Natomiast w pierwszym odcinku najnowszego sezonu Oliver prześledził związki Donalda Trumpa z rzeczywistością. I znalazł jeden bezpośredni – między prezydenckimi wpisami na Twitterze a konkretnymi programami telewizyjnymi (plotka niesie, że prezydent Trump ogląda telewizję niemal non stop). Zamiast załamywać ręce nad politykiem, którego wiedza opiera się na telewizyjnej sieczce, znalazł zalety tej sytuacji. Zapowiedział, że jego program sfinansuje serię reklam, które będą emitowane w trzech kanałach telewizyjnych (MSNBC, CNN i Fox News) wtedy, kiedy najprawdopodobniej telewizję ogląda Trump. W pierwszej z reklam, zaprezentowanej w najnowszym „Last Week Tonight”, kowboj stojący na tle biblioteczki tłumaczy, czym jest triada nuklearna.

Siedem sprośnych słów

Pod koniec lat 70. amerykański komik George Carlin wypuścił winyl ze swoim stand-upem, w którym opowiada o „siedmiu sprośnych słowach” zakazanych w telewizji. W monologu był haczyk – żeby słuchacz mógł przekonać się, których słów nie można używać, musiał je najpierw usłyszeć. Carlin wyliczył je, radio Pacifica puściło jego kawałek, a Federalna Komisja Łączności się oburzyła – to nieprzyzwoite! Sprawa trafiła do sądu i przeszła przez wszystkie instancje, aż do Sądu Najwyższego. Ostatecznie zapadła decyzja, że nieprzyzwoite treści można transmitować w porach, kiedy istnieje najmniejsze ryzyko, że usłyszą je dzieci (czyli od godz. 22 do 6 rano).

Przypadek Carlina brzmi dziś archaicznie. Trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś zrugał Olivera za używanie „shit”, jednego ze słów z listy Carlina. Ale równie trudno wyobrazić sobie program Olivera w wersji nadającej się do telewizji śniadaniowej. Na koniec trzeciego sezonu „Last Week Tonight” Oliver podsumował mijający rok. Zmęczony pasmem złych wiadomości stanął na tle trójwymiarowego napisu „2016”, pociągnął za detonator i powiedział: „2016, pierdol się”, a cyfry wyleciały w powietrze. Hasło z klipu, w którym udział wzięli Larry David, Amy Schumer czy Nick Offerman, trafiło najwyraźniej w czuły punkt widzów i zrobiło sporą internetową karierę.

Jon Stewart wytknął kiedyś liberalnym mediom, że za bardzo wierzą w siłę faktów i racjonalność widzów, całkowicie zaniedbując emocje. Komicy uprawiający satyrę polityczną tę lukę wypełniają. Oliver, korzystając ze spuścizny amerykańskich komików, którzy w latach 60. i 70. walczyli o wolność (zwłaszcza nieprzyzwoitego) słowa, pokazuje, jak zdobyć uwagę widza i przekonać go do swoich racji, nawet kiedy mówi się o tak pozornie nieatrakcyjnym temacie, jak stan infrastruktury w kraju.

Bez pochwał proszę, jestem Brytyjczykiem

Po wygranej Donalda Trumpa pojawiły się opinie, że tak skorzy do żartów z kandydata na prezydenta komicy w rzeczywistości przyczynili się do jego popularności. Po pierwsze, w myśl zasady „nie ważne, jak mówią, byle mówili”, Trump zyskał dzięki komikom ogromną ilość czasu antenowego. Po drugie – twierdzono – żarty stopniowo oswoiły ludzi z myślą o prezydenturze Trumpa.

Dyskusja przypomina tę z naszego podwórka. Po premierze serialu satyrycznego o polskiej polityce „Ucho Prezesa” rozpoczęły się dywagacje: czy twórcy „miażdżą” rząd? A może jedynie ocieplają wizerunek polityków?

>> Przeczytaj recenzję najnowszego odcinka „Ucha Prezesa”.

Bezkompromisowość Olivera wynika po części z jego wyjątkowej sytuacji. „Last Week Tonight” powstaje w HBO, telewizji, która utrzymuje się z wpływów z subskrypcji. Dzięki temu stacja i Oliver są niezależni od reklamodawców. Pytany o wyniki oglądalności odpowiada rozbrajająco, że nie zastanawia się nad nimi. Za to prezes HBO Richard Plepler przyznaje, że Oliverowi wciąż przybywa widzów.

Urodzony w Birmingham Oliver nazywa dziś USA swoim domem. A jednak wykorzystuje pozycję outsidera, podkreślając, że kocha Amerykę, jednocześnie punktuje wszystkie jej przewinienia tak, jak może sobie na to pozwolić tylko osoba z zewnątrz. A gdy bywa nazywany amerykańskim głosem sumienia, zazwyczaj krzywi się i zaczyna rzucać autoironicznymi żartami. Zapytany, czy spodziewał się takiego sukcesu, kontruje: „Jestem Brytyjczykiem. Nigdy nie przewiduję żadnego sukcesu w swojej przyszłości”.

ucho-prezesa

wyborcza.pl

Prezes TK Julia Przyłębska: „Orzekam w imieniu społeczeństwa”

Maciej Orłowski, 22 lutego 2017

- Zawsze uważałam, że orzekam w imieniu społeczeństwa. Muszę dbać o to, żeby była sprawiedliwość - mówi prezes TK Julia Przyłębska.

– Zawsze uważałam, że orzekam w imieniu społeczeństwa. Muszę dbać o to, żeby była sprawiedliwość – mówi prezes TK Julia Przyłębska. (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)

– Zawsze uważałam, że orzekam w imieniu społeczeństwa, że ciąży na mnie szczególna odpowiedzialność, muszę zachowywać się w sposób szczególny i muszę dbać o to, żeby była sprawiedliwość – mówiła dziś w TVP Info prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska.

Julia Przyłębska to nowa prezes Trybunału Konstytucyjnego, wybrana na to stanowisko na miejsce poprzedniego prezesa Andrzeja Rzeplińskiego. Prezydent nominował ją 20 grudnia ubiegłego roku. Jednak – jak pisała „Gazeta Wyborcza” – przedstawiając kandydatury na prezesa Trybunału Konstytucyjnego prezydentowi, Julia Przyłębska – wówczas jeszcze p.o. prezesa TK – naruszyła przepisy uchwalone przez PiS. Skoro złamano przepisy, jej mianowanie przez prezydenta jest bezprawne.

Wywiad: Jak trwoga, to do sądu

Na wniosek byłego prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego sąd apelacyjny zwrócił się do Sądu Najwyższego z prośbą o zbadanie legalności wyboru Przyłębskiej. – Procedura mojego wyboru została dokonana na podstawie obowiązującego prawa, nie popełniono żadnego błędu, wszystko jest lege artis [łac. według reguł sztuki] – broniła się dziś w TVP Info Przyłębska.

– Wniosek złożony przez sąd apelacyjny do Sądu Najwyższego dotyczący oceny mojej procedury nie ma uzasadnienia w żadnych przepisach polskiego prawa. To jest naruszanie porządku konstytucyjnego – mówiła.

Zobacz też: O czym sędzia Przyłębska rozmawiała z marszałkiem Sejmu?

„Bezpodstawna procedura Komisji Europejskiej”

Obecna prezes TK skomentowała także niedawne spięcie ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego z wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej Fransem Timmermansem, do którego doszło na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium. Timmermans z ramienia KE nadzoruje wszczęte wobec Polski postępowanie ws. łamania praworządności.

Starcie sprowokował Waszczykowski, który zapytał Holendra, kiedy jego kraj stworzy własny trybunał konstytucyjny. – Nie ma żadnego prawnego wymogu, by państwo miało trybunał konstytucyjny. Ale jeśli w kraju konstytucja go przewiduje, to proszę, respektujcie konstytucję – odparł Timmermans.

Rząd ignoruje zalecenia Komisji Europejskiej. Skończył się czas na ich wdrożenie

Zdaniem Przyłębskiej to Timmermans „zaatakował naszego ministra spraw zagranicznych” i „podniósł temat dotyczący Polski, który nie był przedmiotem tej konferencji”. Krytykowała też samą procedurę badania praworządności.

– Ja już wcześniej mówiłam, że wydawane przez Komisję Wenecką opinie, które stanowią podstawę nieznanej też, bezpodstawnie prowadzonej procedury przez Komisję Europejską, były przygotowane bez wystarczającej wnikliwości, obiektywizmu, zawierają wiele błędów i pokazują, że jednostronnie podchodzi się do problemów – powiedziała. Nie wyjaśniła, jakie to błędy i dlaczego procedura jest bezpodstawna.

Przyłębska: „Ciąży na mnie szczególna odpowiedzialność”

Prowadzący Adrian Klarenbach pytał też Przyłębską o kwestię sądownictwa. – Czego sędziowie się boją? Tak naprawdę? Mam na myśli reformę sądownictwa, reformę Krajowej Rady Sądownictwa. Jest pani sędzią, zakładam, że była pani członkiem tej nadzwyczajnej kasty – dopytywał.

Sposób PiS-u? Obrzydzić i zreformować. Teraz czas na sędziów

– Nigdy nie czułam się członkiem nadzwyczajnej kasty. Zawsze uważałam, że jestem sędzią i orzekam w imieniu społeczeństwa. Że nie jestem ponad tym społeczeństwem, wręcz odwrotnie, że ciąży na mnie szczególna odpowiedzialność, muszę zachowywać się w sposób szczególny i dbać o to, żeby była sprawiedliwość. Bo jak zawsze mówiłam, do sądu przychodzi się po sprawiedliwość – powiedziała Przyłębska.

– Sędzia powinien starać się tak postępować i prowadzić postępowanie, żeby widzieć po drugiej stronie stołu człowieka. I dlatego ja w kategoriach kasty, kogoś lepszego, w kategoriach osoby wyróżniającej się nigdy o sobie nie myślałam – dodała.

Poznański sąd nie zgodził się przyjąć Przyłębskiej do pracy

„Gazeta Wyborcza” dotarła do opinii na temat Przyłębskiej autorstwa Kolegium Sędziów z Poznania z 2001 r., kiedy Kolegium opiniowało jej wniosek o powrót do stanu sędziowskiego. Przyłębska starała się o to po skończeniu pracy na stanowisku drugiego sekretarza ambasady RP w Niemczech. Opinia była miażdżąca. Zarzuty wobec obecnej prezes Trybunału Konstytucyjnego to m.in. „brak stabilności orzecznictwa”, „przeterminowanie uzasadnień” i „wysoka absencja w pracy”.

Ostatecznie sędziowie stwierdzili, że powrót Przyłębskiej na stanowisko sędziego „nie będzie korzystny dla wymiaru sprawiedliwości”. Wcześniej negatywnie pracę Przyłębskiej oceniła sędzia wizytator. Z jej analizy wynikało, że w 1995 r. aż 38,5 proc. wyroków (35 spraw) wydanych przez Przyłębską zostało uchylonych w apelacji. Rok później 32,5 proc. wyroków (13 spraw) było skierowanych do ponownego rozpoznania.

Pozostali sędziowie Wydziału Ubezpieczeń Społecznych, gdzie orzekała, mieli dużo lepszą średnią – w apelacji uchylano średnio sześć spraw, które rozpoznawali w ciągu roku. Sędzia wizytator zwróciła też uwagę na częste nieobecności Przyłębskiej. W 1995 r. nie było jej w pracy 88 dni, w 1996 r. – 56.

Sędzia Przyłębska zabiera głos [OŚWIADCZENIE]

prezes

wyborcza.pl

c5q5q7zwiaa5quc

Staniszkis: Dla Kaczyńskiego idealnie byłoby więcej czytać i pisać, bo ma zaległości. I odpocząć

jsx, 15.02.2017

Jadwiga Staniszkis

Jadwiga Staniszkis (ALBERT ZAWADA)

– Nie sądzę, aby Kaczyński miał dziś ochotę czy nawet siłę, znów być premierem – mówi w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym” prof. Jadwiga Staniszkis. – Nie widzi też powodu, by samemu się degradować. Bo dziś ma władzę bez żadnej odpowiedzialności – dodaje socjolog.

– Nie sądzę, aby Kaczyński miał dziś ochotę czy nawet siłę, znów być premierem. A co najważniejsze: nie widzi też powodu, by samemu się degradować. Bo dziś ma władzę bez żadnej odpowiedzialności – mówi prof. Jadwiga Staniszkis w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”.

– Politycy PiS zapowiadają, że chcą rządzić co najmniej dwie kadencje – mówi Jacek Gądek. – Dla Jarosława Kaczyńskiego idealnie to byłoby więcej czytać i pisać, bo ma tu duże zaległości. I odpocząć – stwierdza socjolog.

Jej zdaniem, polityka PiS to „wypadkowa wizji państwa samego prezesa i jego pesymistycznej oceny mentalności Polaków”. – Traktuje polskie społeczeństwo jak jakieś chłopstwo, dla którego wolność to wyłącznie posiadanie własnej przestrzeni – ocenia socjolog. – Według niego to nie prawo, ale cel działania określa, czy coś jest legalne – dodaje.

„Bardzo cenię Antoniego Macierewicza…”

Pomnik smoleński na Krakowskim Przedmieściu? Według Staniszkis to dobry pomysł. – Pozwoliłoby to Jarosławowi Kaczyńskiemu spokojnie odejść z polityki – mówi. Bo upamiętnienie brata i innych ofiar byłoby dla prezesa PiS „pewnym zakończeniem życiowej misji”.

W rozmowie pojawia się też opinia o ministrze obrony narodowej i śledztwie ws. katastrofy tupolewa. – Muszę powiedzieć, że bardzo cenię Antoniego Macierewicza za to jego dochodzenie – przyznaje Staniszkis. – To on nie pozwolił umrzeć śledztwu – podkreśla.

TOK FM

„Jesteśmy ludzkimi panami, w przeciwieństwie do niektórych”. Kaczyński w Sejmie do opozycji

mk, PAP, 22.02.2017

– Wyście blokowali Sejm, postępowaliście jak Samoobrona. Kiedy to robiła Samoobrona, to nie mieliście żadnych wątpliwości, że trzeba użyć siły, myśmy siły nie użyli – mówił dziś w Sejmie Jarosław Kaczyński do posłów PO.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił, że posłowie PO blokując w grudniu Sejm, zachowali się jak Samoobrona. Apelował do polityków Platformy, aby wyzwolili się z fałszywej świadomości, która – jego zdaniem – zakłóca odbieranie im najbardziej elementarnych faktów.

– Wyście blokowali Sejm, postępowaliście jak Samoobrona. Kiedy to robiła Samoobrona, to nie mieliście żadnych wątpliwości, że trzeba użyć siły, myśmy siły nie użyli, chociaż były wszelkie przesłanki prawne do tego, żeby jej użyć – powiedział Kaczyński podczas debaty w Sejmie nad wnioskiem o odwołaniem Kuchcińskiego z funkcji marszałka Sejmu.

Zadeklarował też, że PiS nie użyje siły. Na uwagę za sali, że politycy PiS są „ludzkimi panami”, Kaczyński powiedział:  „Tak, jesteśmy ludzkimi panami, bo jesteśmy panami, w przeciwieństwie do niektórych”.

Kaczyński apelował do polityków PO, aby wyzwolili się z „fałszywej świadomości, która zakłóca odbieranie najbardziej elementarnych faktów”. Przekonywał, że 16 grudnia politycy PO złamali regulamin Sejmu, konstytucję i Kodeks karny.

Zdaniem prezesa PiS, zarzuty Platformy wobec marszałka Kuchcińskiego „warto by zbadać z punktu widzenia, co najmniej psychologii”.

gazeta.pl

 

ŚRODA, 22 LUTEGO 2017

Kaczyński: Nie użyliśmy siły i nie użyjemy jej. Jesteśmy ludzkimi panami, bo jesteśmy panami, w przeciwieństwie do niektórych

09:59

Kaczyński: Nie użyliśmy siły i nie użyjemy jej. Jesteśmy ludzkimi panami, bo jesteśmy panami, w przeciwieństwie do niektórych

Jak mówił Jarosław Kaczyński w Sejmie:

„Chciałbym marszałkowi Schetynie serdecznie podziękować. On znakomicie scharakteryzował 8 lat rządów Platformy w Sejmie. To była niezwykle celna charakterystyka tego całkowitego odrzucania praw opozycji, mówienia, że opozycja musi być anihilowana, przypominania ciągle: wygrajcie wybory. No to wygraliśmy. Serdeczna wdzięczność, panie marszałku. Niewielkie zmiany w pana przemówieniu i też mógłbym je wygłosić. Tylko PO zamiast PiS i może niektóre nazwiska bym zmienił. Np. przypomniałbym bądź co bądź panią, która swego czasu – to zdjęcie było znane w całym kraju – w pas kłaniała się mężczyźnie, panu Tuskowi. Tego rodzaju scena tutaj kiedyś rzeczywiście była. Jeżeli warto się nad tym zastanowić, to nad tym fenomenem całkowicie fałszywej świadomości. Przypuszczam, nie jestem pewien, że pan być może wierzy w to, co mówi. I to rzecz opisana w socjologii, filozofii politycznej już bardzo dawno. Była to definicja, jedna z wielu ideologii, fałszywa świadomość. Ta grupa, którą pan reprezentuje, do której pan należy, taką świadomość ma. Jest emanacją szerszej grupy społecznej, profitentów tego chorego procesu, który się w Polsce od lat 80 odbywał, mające różne strony, mówię o tej ciemnej stornie, którzy dzięki negatywnym cechom społecznym zdołali się przebić i którzy mają właśnie tę fałszywą świadomość, wzmacnianą przez taką bardzo prymitywną formę liberalizmu, właściwie darwinizmu społecznego, na poziomie ideowym. Odnoszę się do in spe marszałka Grupińskiego i jego filozoficznych kwalifikacji”

Jeżeli mogę o coś apelować, to żebyście próbowali się z tej fałszywej świadomości, która zakłóca odbieranie nawet najbardziej elementarnych faktów, choćby tych z 16 grudnia i później, kiedy łamaliście regulamin, Konstytucję i ustawę oraz kodeks karny. Jednocześnie zgłaszacie pretensję do marszałka, że chciał przeprowadzić uchwalenie budżetu. To coś, co warto by zbadać z punktu widzenia conajmniej psychologii – dodał prezes PiS.

Kaczyński działania opozycji porównał do działań Samoobrony. Przypomniał, że nie użyto siły, choć były przesłanki do tego, by jej użyć. – Nie użyjemy jej. Tak, jesteśmy ludzkimi panami, bo jesteśmy panami, w przeciwieństwie do niektórych – stwierdził.

09:35

Schetyna do Kuchcińskiego: Pan się nie może bać tego, że jest marszałkiem

Pan nie jest marszałkiem strachu. Pan się nie może bać tego, że jest marszałkiem. Naprawdę serdecznie do tego namawiam, bo to ważne. Jeszcze ze sobą będziemy musieli trochę pobyć, panie marszałku. Tak mi się wydaje, niestety – mówił Grzegorz Schetyna w Sejmie, prezentując wniosek PO o odwołanie Marka Kuchcińskiego. Przewodniczący Platformy zarzucał, że kiedy politycy PO wraz z marszałkiem Borusewiczem przyszli do marszałka Sejmu, to ten wezwał Straż Marszałkowską.

09:24

W Sejmie dyskusja nad wnioskiem PO o odwołanie marszałka Sejmu

Zachowanie marszałka Kuchcińskiego wtedy, 16 grudnia to jeden z elementów tego upadku. Upadku państwa prawa, demokracji i po prostu zwykłych ludzkich obyczajów. Jest to jednak tylko przyczynek do debaty, jak wygląda sytuacja w Polsce, w jakim niebezpieczeństwie znalazła się nasza ojczyzna i co nam grozi. To, co wydarzyło się 16 grudnia, jest tylko odbiciem modelu państwa PiS, które przygotowaliście i które realizujecie. To, co zdarzyło się wtedy w Sejmie, to państwo PiS w pigułce – mówił Grzegorz Schetyna w Sejmie, dodając, że „to polityka patologii, którą prowadzicie”.

Przewodniczący PO, prezentując wniosek o odwołanie Marka Kuchcińskiego z funkcji marszałka Sejmu, zarzucał, że ten wielokrotnie naruszał fundament, podstawę regulaminu Sejmu. Chodzi o odbieranie głosu posłom opozycji.

09:21

Siemoniak: Szydło ponad 50 razy leciała do domu na weekend

Ponad 50 razy na trasie Warszawa – Kraków – Warszawa, premier Szydło latała na weekendy do domu. Zabierając 3 wojskowe samoloty do tego, mając do dyspozycji embraera, mając do dyspozycji inne środki komunikacji. Zgodnie z instrukcją HEAD – dwa muszą być przylecieć do Warszawy, żeby był zapasowy i trzeci z załogą czeka w Krakowie. To oznacza, że wojsko nie ma trzech samolotów transportowych. Samoloty typu CASA nie służą do transportu vipów – mówił Tomasz Siemoniak w porannej rozmowie Radia ZET u Konrada Piaseckiego

09:07

Petru o „Klątwie”: To przekracza moje poczucie smaku

Nie widziałem sztuki, ale to przekracza moje poczucie smaku – jeśli chodzi o moją skromną osobę. Granica smaku została przekroczona. Ale jest coś takiego jak wolność artystyczna. Politycy, nikt nie powinien ingerować w wolnosć twórczą. – powiedział w „Politycznym Graffiti” Ryszard Petru.

09:03

Petru: Jeśli Kaczyński chce wyjść na trybunę, to po prostu podnosi rękę i włazi

Widziałem wielokrotnie zachowanie Kuchcińskiego, które bylo skandaliczne. My jako posłowie opozycji jesteśmy nierówno traktowani. Jeśli Kaczyński chce wyjść na trybunę, to po prostu podnosi rękę i włazi. Jeśli ktoś od nas chce wyjść na trybunę, to musi być wniosek formalny, wystąpienia były wielokrotnie przerywane. To jest marszałek, który ma sprawiedliwość tylko po jednej stronie. – mówił w „Politycznym Graffiti” Ryszard Petru.

08:50

Siemoniak o ustawie ws. wycinki drzew: Kaczyński się złapał za głowę jak zobaczył te spadające drzewa

Ta ustawa jest skandaliczna. Przyjęta bez konsultacji w Sali kolumnowej w tym dziwnym trybie. Staje się taki symbolem rządów PiS. Pochodzi z Sali kolumnowej, gdzie wszyscy politycy PiS – Jarosław Kaczyński, Beata Szydło – za nią głosowali. Nasza posłanka Gabriela Lenartowicz, jak Rejtan w tej komisji stawała domagała się wysłuchania. Jeżeli ktoś mocno forsuje coś, to przede wszystkim mówi się o tym, żeby nie forsował i dał czas na dyskusję, i o to chodziło. Natomiast rozmawialiśmy o tym także wtedy, chociaż wydarzenia sejmowego protestu trochę to przysłoniły i wszyscy nasi eksperci od ekologii byli niesłychanie krytyczni wobec tej ustawy – mówił Tomasz Siemoniak w rozmowie z Konradem Piaseckim w “Gosciu Radia Zet”

Jak dodał: Prezes Kaczyński się złapał za głowę jak zobaczył te spadające drzewa.

08:19

Trzaskowski: Nie wykluczam swojego startu w wyborach na prezydenta Warszawy

Nie ma jeszcze kandydata PO [na prezydenta Warszawy], bo zostanie wybrany w ciągu najbliższych miesięcy. PiS po to, żeby zwiększyć szanse kandydata PiS, dołączyło wirtualnie do Warszawy 32 gminy i to było odzwierciedleniem tego sondażu. Ten sondaż [Rzeczpospolitej] mówił o Warszawie + 32 gminach. Nic dziwnego, że w tak ułożonym sondażu PiS będzie miało większe szanse – mówił Rafał Trzaskowski w rozmowie z Robertem Mazurkiem w Porannej rozmowie RMF FM. Jak dodał:

„Zawsze powtarzam to samo: nie wykluczam tego [startu w wyborach na prezydenta Warszawy] i Platforma będzie miała dobrego kandydata. Jest Andrzej Halicki, Małgosia Kidawa-Błońska, jestem ja. Będzie kandydat, który będzie mógł powalczyć o zaufanie Warszawiaków”

Jak przyznał poseł PO, jeżeli ewentualne prawybory w Platformie będą otwarte, to nie byłby to zły pomysł.

08:03

Przyłębska: Nie czułam się nigdy członkiem nadzwyczajnej kasty

Nie czułam się nigdy członkiem nadzwyczajnej kasty. Zawsze uważałam, że jestem sędzią i orzekam w imieniu społeczeństwa. Że nie jestem ponad tym społeczeństwem. Wręcz odwrotnie – ciąży na mnie szczególna odpowiedzialność. Muszę zachowywać się w sposób szczególny i dbać o to, żeby była sprawiedliwość, bo do sądu przychodzi się po sprawiedliwość i sędzia powinien starać się tak postępować i tak prowadzić postępowanie, żeby widzieć po drugiej stronie stołu człowieka. W kategoriach kasty, kogoś lepszego, wyróżniającej się osoby, nigdy o sobie nie myślałam – mówiła prezes TK Julia Przyłębska w „Gościu poranka” TVP Info.

07:59

Przyłębska: Opinie Komisji Weneckiej zawierają wiele błędów i pokazują, że jednostronnie podchodzi się do problemu

Wydawane przez Komisję Wenecką opinie, które stanowią podstawę nieznanej też bezpodstawnie prowadzonej procedury przez KE były przygotowywane bez wystarczającej wnikliwości, obiektywizmu. Zawierają wiele błędów i pokazują, że jednostronnie podchodzi się do problemu – mówiła prezes TK Julia Przyłębska w „Gościu poranka” TVP Info. Dalej mówiła m.in., że „jesteśmy suwerennym krajem i nie oddaliśmy swojej suwerenności UE”.

07:54

Przyłębska: Procedura mojego wyboru została dokonana na podstawie obowiązującego prawa

TK normalnie pracuje, wydawane są postanowienia w tzw. postępowaniu wstępnym. Nie ma sytuacji, żebyśmy nie pracowali. 2 miesiące dopiero jestem prezesem TK. Wyznaczone są już terminy rozprawy, natomiast 28 lutego wyznaczony jest termin pierwszej rozprawy pełnoskładowej – mówiła prezes TK Julia Przyłębska w „Gościu poranka” TVP Info. Jak dodała:

„Procedura wyboru została dokonana na podstawie obowiązującego prawa. Nie popełniono żadnego błędu. Wszystko jest lege artis, natomiast wniosek złożony przez Sąd Apelacyjny do Sądu Najwyższego dot. oceny procedury nie ma uzasadnienia w żadnych przepisach polskiego prawa i to naruszenie porządku konstytucyjnego”

300polityka.pl

ŚRODA, 22 LUTEGO 2017

STAN GRY: Naczelny RZ: PIS miał walczyć z szemranym lobbingiem, Fakt: Absurd Radziwiłła, GW: Dłuższa kolejka do szpitala

— 300LIVE:
Schetyna o upadku Kuchcińskiego
Siemoniak: Szydło ponad 50 razy leciała do domu na weekend
Petru: Jeśli Kaczyński chce wyjść na trybunę, to po prostu podnosi rękę i włazi
Trzaskowski: Nie wykluczam swojego startu w wyborach na prezydenta Warszawy
Przyłębska: Opinie Komisji Weneckiej zawierają wiele błędów i pokazują, że jednostronnie podchodzi się do problemu
Kempa: Odmawiacie swoimi komentarzami, by premier i prezydent pojechali na weekend do domu
Polityczny plan środy: Sejm o odwołaniu Kuchcińskiego, Kijanko przed komisją ds. Amber Gold
http://300polityka.pl/live/2017/02/22/

— O SZYDŁO, GAWŁOWSKIM I POSŁANCE LENARTOWICZ – Paweł Wroński w GW: “Oddajmy głos pani premier. Otóż winni są ci, „którzy nie pracowali nad ustawą” i którzy „protestowali zamiast wprowadzać poprawki”. Czyli kto? Oczywiście opozycja totalna, która protestuje, gdy PiS i dzielna premier ręce sobie po łokcie urabiają. Premier oczywiście nie zwróciła uwagi na to, że część posłów opozycji nie była w stanie dostać się na Salę Kolumnową, by te poprawki zgłosić. Co więcej, jedyną posłanką, która głosowała przeciw ustawie i do końca walczyła na posiedzeniu komisji o wysłuchanie publiczne w tej sprawie, była posłanka PO Gabriela Lenartowicz (inna rzecz, że bez poparcia własnej partii z przewodniczącym komisji Stanisławem Gawłowskim z PO)”. http://wyborcza.pl/7,75968,21402159,premier-szydlo-zawstydzila-sprzedawce-martwej-papugi-ze-skeczu.html

— KONIEC SIEKIEREZADY – jedynka RZ: “Masowa wycinka drzew pokazała, jak źle stanowione są przepisy. Sejm musi je szybko poprawić”. http://www.rp.pl/Ochrona-srodowiska/302219901-Wycinka-drzew-PiS-wycofuje-sie-z-przepisow-pozwalajacych-na-usuwanie-drzew.html

— PIS MIAŁ WALCZYĆ Z SZEMRANYMI INTERESAMI LOBBYSTÓW – naczelny RZ Bogusław Chrabota: “Szczęśliwie odezwała się opinia publiczna. Do licznych redakcji zaczęły trafiać sygnały alarmowe i zdjęcia ewidentnych dewastacji. Musiały być tak poruszające, że zainteresował się nimi sam Naczelnik i raczej wbrew sobie powiedział to, co powiedział w Radiu Białystok. Dlaczego wbrew sobie? Bo niestety jego słowa o wadliwości przepisów i domniemanym lobbingu to gorzkie przyznanie się do psucia prawa, którego jest jeśli nie autorem, to przynajmniej patronem. To przecież nikt inny jak jego partia szła do wyborów parlamentarnych pod szyldem walki ze złym prawem i szemranymi interesami lobbystów. Dziś Kaczyński musi przełknąć gorzką prawdę, że sam na to przyzwala”. http://www.rp.pl/Komentarze/302219899-Boguslaw-Chrabota-Wielki-skandal-z-drzewami.html

— OJCIEC RYDZYK URATUJE SZYSZKĘ? – Magdalena Rubaj w Fakcie: “– Jak wrzucili tę ustawę, zobaczyłem, że jestem pod nią podpisany. Zapytałem, o co tam chodzi. Powiedzieli mi, że o skończenie z absurdem konieczności wydawania zezwoleń na wycięcie jakiegoś drzewka na własnej działce – opowiada nam jeden z posłów PiS. Szyszko ma więc kłopoty, ale czy to oznacza dymisję? – Nie spodziewałbym się – zdradza ważny polityk PiS. I wskazuje, że kluczowe tu będą bliskie relacje ministra z o. Rydzykiem. To one uratują ministra. Pomoże mu i opozycja – Platforma już zapowiedziała, że złoży wniosek o wotum nieufności wobec Szyszki”. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/pis-poprawi-ustawe-o-wycince-drzew-ojciec-rydzyk-uratuje-szyszke/

— LESZEK MILLER O LOBBINGU U SZYSZKI – pisze w SE: “Możliwe, że ministrowi Szyszce śni się szekspirowski las birnamski podchodzący do jego biura przy ulicy Wawelskiej. W sennym koszmarze nie widzi jednak żołnierzy Malkolma, ale funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Agenci CBA są ciekawi okoliczności i powodów nowelizacji Ustawy o ochronie przyrody nie ochraniającej, ale skazującej na śmierć tysiące drzew i krzewów. Panowie z CBA mają wiele pytań, poczynając od tempa stanowionego prawa – projekt wpłynął do Sejmu 7 grudnia, a już 28 grudnia 2016 roku ustawa została podpisana przez prezydenta – aż do aktywności środowisk lobbystycznych od dawna czekających na wolną rękę w „porządkowaniu” posiadanych terenów”. http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/miller-im-dalej-w-las-tym-mniej-drzew_954805.html

— KUKIZ POWIEDZIAŁ O WYKLĘTYCH OCZYWISTOŚĆ HISTORYCZNĄ – Michał Szułdrzyński w RZ: “Ale reakcja na słowa Kukiza, który przypomniał coś, co dla historyków jest oczywistością, a mianowicie, że pośród tych, którzy walczyli z NKWD, zdarzali się niestety również ludzie, których trudno wyłącznie pozytywnie dziś ocenić, każe jednak zadać pytanie, czy cześć wobec Wyklętych nie staje się ideologią. I czy każdy głos krytyczny nie zaczyna być traktowany jako haniebny atak na bohaterów walczących z komunizmem, który stawia autora na równi z ubeckimi oprawcami”. http://www.rp.pl/Rzecz-o-polityce/302219904-Michal-Szuldrzynski-Zolnierze-Wykleci-miedzy-pamiecia-a-ideologia.html

— KARCZEWSKI PRZEGRAŁ W SENACIE SPÓR O POMNIKI – Agata Kondzińska w GW: “Historyk i senator PiS Jan Żaryn też sugerował, że marszałek Karczewski zadziałał po rozmowach z „trzema podmiotami: ambasadą litewską, ukraińską i niemiecką”. I pytał, czy prestiż Sejmu i Senatu nie ucierpi, gdy obie izby „ugną się pod naciskiem zewnętrznym”. – Marszałek Karczewski przegrał bój, bo połączone komisje odrzuciły jego wniosek o wycofanie ustawy z Sejmu – mówi Barbara Zdrojewska. Przyznaje, że większość senatorów Platformy nie głosowała: – Uznaliśmy, że to głęboki podział ideologiczny wewnątrz PiS dotyczący istotnych stosunków z najbliższymi sąsiadami i to oni muszą zjeść tę żabę. Zwłaszcza że to tylko opinia komisji, decydujące stracie będzie na sali plenarnej – wyjaśnia”. http://wyborcza.pl/7,75398,21402487,marszalek-karczewski-przegral-w-senacie-spor-o-pomniki-walka.html

— ABSURDALNA WIZJA MINISTRA – SZPITALI BĘDZIE MNIEJ A KOLEJKI KRÓTSZE – Fakt: “Gołym okiem więc widać, że zmniejszy się liczba zakontraktowanych oddziałów szpitalnych. Eksperci wskazują, że nawet 400 placówek w Polsce może zostać pozbawionych państwowego finansowania, a w efekcie zniknąć. Więc jakim cudem kolejki mają zostać zmniejszone? To wie chyba tylko minister zdrowia!” http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/absurdalna-wizja-ministra-radziwilla-szpitali-bedzie-mniej-a-kolejki-beda-krotsze/

— DROGA PACJENTA DO SZPITALA SIĘ WYDŁUŻY – Elżbieta Cichocka w GW: “Pacjenci mają zyskać – obiecuje minister, choć ich droga do szpitala na pewno się wydłuży. Sieć podstawowego zabezpieczenia, do której wejdzie najwięcej szpitali – powiatowe i miejskie – opiera się na archaicznej klasyfikacji sprzed półwiecza. Ryczałtowe finansowanie nie obejmie wielu istniejących w tych szpitalach oddziałów, a wtedy szpitalowi może nagle zabraknąć pieniędzy na połowę z nich. I zagrozi mu likwidacja, choć niby ustawa nie zawini”. http://wyborcza.pl/7,75968,21402592,droga-pacjenta-do-szpitala-sie-wydluzy.html

— WS SIEROT Z SYRII RZĄD TEORETYCZNIE ŁAGODZI STANOWISKO A PRAKTYCZNIE MNOŻY PROBLEMY – GW: “Coraz więcej miast chce przyjąć uchodźców z Syrii. Obok deklaracji są już konkretne działania. Sopot i Gdańsk nawiązały współpracę z organizacjami, które działają na miejscu i kompletują dokumenty. A rząd? Teoretycznie łagodzi stanowisko, w praktyce mnoży problemy”. http://wyborcza.pl/7,75398,21402573,przyjada-sieroty-z-syrii-rzad-sie-miga-miasta-dzialaja.html

— RZ O PRZEGLĄDZIE KADR W SŁUŻBIE ZAGRANICZNEJ: “W wykazie prac legislacyjnych Rady Ministrów zamieszczono informację o nowelizacji ustawy o służbie zagranicznej. Przewiduje ona zwolnienie wszystkich osób, które miały coś wspólnego z organami bezpieki PRL. Ale nie tylko. Planuje się wprowadzenie sześciomiesięcznego okresu przejściowego, w którym dokonany zostanie przegląd kadr służby zagranicznej. Wybranym zostaną zaproponowane nowe warunki pracy i płacy. Umowy pozostałych zostaną rozwiązane z mocy prawa”. http://www.rp.pl/Urzednicy/302219913-Beda-zmiany-w-ustawie-o-sluzbie-zagranicznej.html

— ODPIEPRZCIE SIĘ OD MACIEREWICZA – Ryszard Czarnecki w SE: “- Nie chcę mówić jak Adam Michnik o Jaruzelskim: „Odpieprzcie się od generała”, „Odpieprzcie się od Macierewicza”. Polski polityk ma prawo zadać pytanie na arenie międzynarodowej, w czyim interesie była agresja Rosji na Gruzję, Ukrainę lub śmierć polskiego prezydenta, elity wojskowej państwa NATO…”

— CZARNECKI O TUSKU I UCHODŹCACH: “- Pan Tusk poparł propozycje Komisji Europejskiej, by kraje, które nie chcą przyjmować islamskich imigrantów, były karane. Polska pod rządami Kopacz zgodziła się przyjąć 12 tysięcy imigrantów, ale – uwaga – bez rodzin. Prawo międzynarodowe mówi zaś, że będą mieli prawo sprowadzić rodziny. Finlandia w 1990 roku przyjęła 100 Somalijczyków. Dziś jest ich 18 tysięcy!” http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/czarnecki-odpieprzcie-sie-od-macierewicza_954836.html

— NAWET W PRL NIE ZDARZYŁO SIĘ TAK JAWNE KWESTIONOWANIE WŁADZY SĄDOWNICZEJ – Marek Safjan w GW: “Nie ma dzisiaj bardziej jawnego potwierdzenia na piśmie, w formie ubranej w postanowienie organów prokuratury, naruszenia zasad państwa prawa i całej jego filozofii. W tym już nie ma finezji ani nawet próby ukrycia prawdziwej natury decyzji, która wiąże się z oceną wyroków najwyższej instancji sądowej. Nawet w czasach komunistycznych taka jawność kontestowania roli władzy sądowniczej nie miała miejsca”. http://wyborcza.pl/7,75968,21401332,oskarzony-panstwo-prawa.html

— FAKT, O TYM JAK WYGLĄDA BOEING DLA RZĄDU: http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/rzad-beaty-szydlo-kupi-nowe-samoloty-boeing-dla-vip-ow/

300polityka.pl

Dlaczego marszałek Sejmu zakazuje wyjazdu posłance Nowoczesnej? Joanna Schmidt wyjaśnia w 3×3

Joanna Schmidt, Agata Kondzińska, Zdjęcia: Adam Rosołowski, Montaż: Michał Szyszka, 22.02.2017
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21403328,video.html?embed=0&autoplay=1

Zakaz marszałka Sejmu na wyjazd na międzynarodową konferencję kobiet do Waszyngtonu to próba zastraszania posłów opozycji – mówi w 3×3 posłanka Nowoczesnej Joanna Schmidt. Widać, że sprawy kobiet dla marszałka Kuchcińskiego nie są ważne – dodaje rozmówczyni Agaty Kondzińskiej. I zapowiada, że i tak pojedzie do Waszyngtonu, by głos Polski w sprawach kobiet był bardziej słyszany.

czemu

wyborcza.pl