Brando, 06.12.2016

 

Krętactwa Macierewicza

Krętactwa Macierewicza

Na stronach MON opublikowano wyjaśnienie podpisane przez Katarzyną Jakubowską, pełniąca obowiązki rzecznika prasowego ministerstwa. Wyjaśnienie jest tak kuriozalne, iż nie wiem, do jakiej kategorii je zaliczyć? Do tupolewizmu – w budowę tej ideologii pisowskiej wkład szefa tego ministerstwa Antoniego Macierewicza jest niewątpliwy – czy w dezinformację, uprawianą przez osławionego niejakiego Bartłomieja Misiewicza, który może mieć w związku z ową zmyłką prawdziwe nazwisko Bartłomiej Szweja (nie piszę Szwejk, bo bohater Haska jest inteligentny, a tego nie można powiedzieć o Misiu, który jest przeniesiony z filmów Barei i to jako byle jaka podróbka).

Otóż wyjaśnienie na stronach MON zostało opublikowane – cytuję – „w związku z dezinformacją wymierzoną w Ministerstwo Obrony Narodowej, a tym samym w bezpieczeństwo państwa”. Ktoś dezinformuje MON, czyli wymierza w Macierewicza, tym samym osłabia bezpieczeństwo państwa? Tak to należy odczytywać. To, że Macierewicz uprawia dezinformację, np. o katastrofie smoleńskiej, iż była zamachem, a naukowcy – prawdziwi fachowcy od katastrof lotniczych – twierdzą, że to wina m.in. dysponenta lotu, czyli Lecha Kaczyńskiego – i polskiego bylejactwa, jest osłabieniem państwa?

Tak należy odczytać pierwsze zdania owego wyjaśnienia. Jeżeli autorowi komunikatu chodziło o coś innego, po prostu nie potrafi posługiwać się językiem polski, a rozumem na pewno. Dalej ów komunikat, który nosi tytuł „Wyjaśnienia” zamienia się w laurkę dezinformującą. Kolejny kwiatek gatunkowy, bo piszący dezinformuje, że szczyt NATO w Warszawie zakończył się sukcesem Macierewicza. Otóż wkład obecnego ministra obrony jest niewielki – bo to zasługa poprzednika Tomasza Siemoniaka i przede wszystkim byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. No, a wystawa o wkładzie polityków polskich w dojściu naszego kraju do NATO i rozwój sojuszu obronnego, to był prawdziwy majstersztyk Macierewicza! Pominięto wkład takich wybitnych postaci, jak Lech Wałęsa i Bronisław Geremek, za to zamieszczono zdjęcia Andrzeja Dudy i Beaty Szydło.

Szpieg ruski stanąwszy przed tą wystawą musiał się zdziwić, wszak inną miał wiedzę. To Macierewiczowi się udało, cymes. Ciekawe, jak zachowali się politycy zachodni, którzy wiedzieli, że Duda i Szydło nic nie wnieśli. Czy się popukali w czoło, a może pokapowali się w tym w krętactwie?

Dezinformacja uprawiana w MON jest krętactwem, gdyż Misiewicz może jest fachowcem od recept, ale na pewno nie jest fachowcem od informacji ani wiedzy o militariach. Kręcił i mataczył na temat swojego wykształcenia, a obecnie zdobywa wiedzę na uczelni Tadeusza Rydzyka, która nie jest prawdziwą uczelnią, tylko dezinformacją edukacyjną.

Dociekam, o co też może chodzić w owym wyjaśnieniu i przekonuję się, że – ktokolwiek to napisał – jest laurką dla Macierewicza, w której wymieniono jego zasługi dla „bezpieczeństwa państwa”. Pod tym względem – pomijam kiepski język polski – jest to majstersztyk dezinformacji. Wszak Macierewicz zerwał kontrakt na Caracale, obiecał tysiące dronów, a ma być ich kilkadziesiąt, wymienia generałów na posłusznych, ale miernych oficerów.

Wierzę, jak Macierewicz, że „Ruskie” nabiorą się na owe wyjaśnienie. Gorzej, jak będą chcieli sprawdzić ową dezinformację. A może takie krętactwo ma sens? Przecież na wierutne brednie o zamachu smoleńskim nabrało się sporo rodaków, to dlaczego „Ruskie”, wszak głupsze – prawda, a może nieprawda – nie mieliby się nabrać. Może Putin jest taki głupi i da się nabrać, co?

Na dezinformację Macierewicza nabrała się nawet Beata Szydło, która wierzyła, że ministrem obrony będzie Jarosław Gowin. Pod tym względem krętactwo w ministerstwie jest wzorcowe. Acz wątpię, czy w ten sposób wygrywa się wojny? Ale co ja wiem, liznąłem kiedyś Carla von Clausewitza, niepojęte zaś jest dla mnie krętactwo teoretyka tupolewizmu.

Waldemar Mystkowski

Link do oryginalnego wyjaśnienia MON

kretactwa

koduj24.pl

Mateusz Kijowski: Trzeba iść razem

Mateusz Kijowski: Trzeba iść razem

Namawiamy do obywatelskiego nieposłuszeństwa – mówi Mateusz Kijowski w rozmowie z Magdą Jethon.

Magda Jethon: Media żyją dziś odezwą do Polaków, by wyszli na ulice 13 grudnia, by wypowiedzieć posłuszeństwo tej władzy – to mocne słowa.
Mateusz Kijowski: Mam nadzieję, że to będzie rodzaj odnowy. Odwołanie się do korzeni, powrót do ducha, który nas zbudował na początku. Jak piszemy w odezwie – niemal rok temu wyszliśmy na ulicę zdziwieni, że polski demokratycznie wybrany rząd może łamać Konstytucję. To był 12 grudnia (na marginesie – moje urodziny).
Dziś nastrój jest inny. To nie jest zdziwienie. To jest gniew wobec łamania przez PiS – krok po kroku – zasad, na które umówiliśmy się w demokratycznej Polsce.

– Znamy pokojowe protesty KOD-u, czym będzie się różnił ten najbliższy grudniowy, jak okażecie gniew?
– Często odpowiadam na takie pytanie – jakie mamy narzędzia zmiany władzy w Polsce? Demokratyczne wybory. Od roku KOD protestuje pokojowo. Pokojowy był też Ogólnopolski Strajk Kobiet, a jednak coś się zmieniło. Ogólnopolski Strajk Kobiet, choć w niektórych miastach czy miasteczkach było po kilkaset czy nawet kilkadziesiąt osób, był gigantycznym sukcesem, nieporównywalnym chyba z żadną wcześniejszą manifestacją w Polsce, dlatego że odbył się w tylu miejscach. To jest ważne, że w małych miasteczkach, niewielkich miejscowościach ludzie – głównie kobiety, ale też sporo mężczyzn – po prostu wyszli, stanęli z otwartą przyłbicą i powiedzieli: nie zgadzamy się. To było gigantyczne poruszenie. Myślę, że to na zawsze zmieniło polskie społeczeństwo, bo ludzie, którzy raz odważyli się sprzeciwić, już więcej nie dadzą się łatwo zastraszyć. Wiadomo, że to nie jest tak, że wychodzimy na manifestacje i następnego dnia jest lepiej. Manifestacje pokazują, że mamy siłę, że się nie boimy, że wspólnie o czymś myślimy, że jest nas wielu i że możemy w jakiejś perspektywie wygrać. Liczę na taki efekt po 13 grudnia.

– Czego oczekujecie, nawołując ludzi do wyjścia na ulicę 13 grudnia?
– Namawiamy do obywatelskiego nieposłuszeństwa.

– Ale co to znaczy?
– Moim zdaniem jest wiele spraw, przeciw którym trzeba się dzisiaj sprzeciwić. PiS kończy demontaż Trybunału Konstytucyjnego, który stał na straży naszych praw. W ubiegłym tygodniu sejm znowelizował ustawę o zgromadzeniach, która – jak u Orwella – tworzy równych i równiejszych. Polska zmienia się jak w „Folwarku zwierzęcym”… Nie lubię odwoływać się do realiów słusznie minionej epoki. Gdy czytam prorządowe media, by uniknąć porównań z PRL-em, przypomina mi się Orson Welles. Pseudoreportaże TVP wskazują na KOD, jak w cyklu radiowych słuchowisk CBS z 1938 wskazywano na Marsjan. A rzeczywistość jest inna – ustawa o zgromadzeniach, reforma edukacji, nowe zasady obrotu ziemią rolną, siedem ustaw o Trybunale Konstytucyjnym w ciągu roku… To kosmici z PiS-u zmieniają Polskę na gorsze.

– Co może zmienić 13 grudnia 2016?
– Wierzę, że co najmniej kilka spraw może zmienić. Dać obywatelom poczucie sprawstwa. Zablokować uchwalenie przez Senat lub Prezydenta łamiącej prawa człowieka ustawy o zgromadzeniach. Liczę, że po 13 grudnia „plotki” o możliwości wypowiedzenia Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, okażą się plotką. I liczę, że sprzeciw obywateli w całej Polsce sprawi, że obecna władza przypomni sobie, choćby z Wikipedii, co znaczy słowo suweren.

– Czy to możliwe?
– Zdecydowanie tak. Udało się przekonać ludzi, że takie protesty są metodą, że nie musimy siedzieć sfrustrowani w domu i się wkurzać, wyłączać telewizor, a potem pisać na Facebooku, jacy jesteśmy wkurzeni. Można to swoje wkurzenie pokazać w realnym świecie, można wyjść na ulice, można w pokojowy sposób, ale zdecydowanie i konsekwentnie punktować, co nam się nie podoba i przeciwko temu protestować. Przecież zaczęło się dziać w całej Polsce coś, co wcześniej na taką skalę nie miało miejsca – spotkania, dyskusje, debaty, na które zapraszani są różni mądrzy ludzie, często znani z jakiś dokonań z historii. Takie sztandarowe postacie, które jeżdżą po całej Polsce, to byli prezydenci – Lech Wałęsa czy Bronisław Komorowski, ale również dziennikarze, jak Adam Michnik, Jarosław Kurski czy Seweryn Blumsztajn. Udzielają się też prawnicy: profesor Monika Płatek czy Jerzy Stępień, ale i byli politycy Andrzej Celiński czy Henryk Wujec i wiele, wiele innych osób, które po prostu gotowe są rozmawiać z Polkami i Polakami o trudnych sprawach. Powstaje poważny ferment intelektualny. Jest też wiele spotkań z lokalnymi autorytetami, to jest szczególnie ważne, bo zaczynamy się orientować, że po prostu można ze sobą rozmawiać i że nagle sprawy, które się wydawały nierozwiązywalne, albo bardzo trudne, stają się bliższe, nagle więcej o nich wiemy, nagle więcej rozumiemy. Te wszystkie spotkania, w mikroskali, uczą ludzi czym jest demokracja.

– Jak dzisiaj widać, opozycja jest tak słaba, że właściwie z PiS-em może wygrać tylko społeczeństwo, ale to społeczeństwo musi być też w jakimś sensie zorganizowane. Czyli wielka nadzieja i rola KOD-u.
– Musimy jednak umieć zachować pewne podstawowe zasady, każdy powinien zajmować się tym, na czym się zna. Na rządzeniu państwem znają się, czy powinni znać się, politycy. Niech oni rządzą, a my musimy patrzeć im na ręce. Obywatele powinni wyrażać swoje oczekiwania, rozmawiać z politykami i sugerować im pomysły, mówić o swoich ambicjach i oczekiwaniach. Ale to politycy mają kierować sprawami państwa, podejmować decyzje, brać odpowiedzialność. Albo tłumaczyć uwarunkowania i ograniczenia. A obywatele powinni aktywnie komentować w bezpośredniej rozmowie, ale i w petycjach czy innych zbiorowych wystąpieniach. W takim dialogu mogą się rodzić najlepsze pomysły i plany.

– A czy KOD chce odgrywać rolę scalającą partie polityczne?
– KOD chciałby być płaszczyzną porozumienia, współpracy, miejscem, gdzie politykom byłoby łatwiej, bo w życzliwej atmosferze, a jednocześnie w obecności obywateli, prowadzić rozmowy i w końcu podejmować współpracę.

– Może to jest zadanie dla KOD-u – tworzenie koalicji ? Co się stało z koalicją „Wolność, równość, demokracja”.
– Koalicja zaczęła funkcjonować. 13 listopada miała pierwszą publiczną konferencję – na temat reformy edukacji. W tej chwili szykowana jest kolejna na temat państwa prawa. Politycy zauważyli, że trzeba rozmawiać. Jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz, którą chyba zaczynają rozumieć. Przed ostatnimi wyborami przeprowadziłem analizę matematyczną wyników wyborów poprzednich trzech kadencji. Wynika z niej, że najmniejsze ugrupowanie, które wchodzi do Sejmu, potrzebuje mniej więcej dwa razy tyle głosów w wyborach, niż największe, żeby uzyskać jeden taki sam mandat. Innymi słowy, gdyby te najmniejsze ugrupowania wystąpiły razem i zdobyły dokładnie tyle samo głosów, to miałyby szansę na dwa razy tyle mandatów. Nie liczyłem, jak by to wyglądało w ostatnich wyborach, gdyby na przykład PSL, Nowoczesna i Platforma wystąpiły jako jedna lista. Nie mam pewności, ile by wtedy miały mandatów. Jestem jednak przekonany, że wtedy PiS nie miałoby większości bezwzględnej i musiałoby zawierać jakieś koalicje. Tak jest skonstruowana nasza ordynacja wyborcza. Oczywiście PiS zapowiada w niej zmiany. Jest to bardzo ważne i na pewno będziemy musieli to dokładnie monitorować. Mamy pewne doświadczenia chociażby z ostatnich wyborów. Najczęściej monitoruje się sam akt głosowania, ale przecież dzisiaj największe manipulacje wyborcze czy wręcz oszustwa, robi się nie na etapie liczenia głosów czy wrzucania głosów do urn, ale na etapie tworzenia ordynacji wyborczej, definiowania okręgów wyborczych i w kampanii wyborczej.

– A jakie są dziś największe zagrożenia ze strony PiS?
– Największym zagrożeniem jest to, że PiS próbuje obywateli skorumpować na różne sposoby. Albo zastraszyć…

– 500 plus?
– Nie tylko 500 plus. To dzieje się często na zasadzie – jak będziesz siedział cicho, to ci się nic nie stanie. To jest forma korupcji. Albo przez mechanizm, który działa we wszystkich państwach totalitarnych – wprowadza się takie prawo, że każdy może być winny. A potem to władza decyduje, kogo ścigać. Wprowadzenie takiej ustawy, żeby każdy czuł się niepewnie, wiedział, że można go skazać i tylko w sytuacji, kiedy nie rzuca się w oczy władzy, może spać spokojnie, jest zwykłym zastraszaniem. To stary mechanizm, znany od lat, pewnie od rewolucji październikowej. Kiedy człowiek czuje się zastraszony, to przestaje mieć poczucie własnej godności, własnej podmiotowości i zaczyna się w jakiś sposób dostosowywać do realiów. To jest to, co kiedyś Kisielewski mówił o urządzaniu się w d..ie. Bo jak już raz pójdziemy na kompromis, to potem trudno się zatrzymać. W obronie własnej godności, w obronie wolności obywatelskich, praw człowieka, w obronie podstawowych zasad ustrojowych musimy być zdecydowani i niezłomni. Niestety, nie mamy żadnego wpływu na to, co robi władza, nie mamy wpływu na prezesa Kaczyńskiego, nie możemy liczyć, że nagle powie dobra, rezygnujemy z tych straszliwych pomysłów, od dzisiaj jest pełna wolność słowa, media publiczne oddajemy profesjonalnym dziennikarzom, TK oddajemy niezależnym i niezawisłym sędziom, likwidujemy związki między polityką a prokuraturą, zwracamy prawo własności do ziemi rolnikom itd. itd. Tego nie możemy się spodziewać, ale musimy mieć świadomość, że to, co się dzieje jest złe, i że się na to nie godzimy. Największa krzywda dzieje się obywatelom nie wtedy, kiedy ktoś atakuje ich prawa, ich godności, ich wartości, ale wtedy, kiedy ludzie się na to godzą.

– Cena za to godzenie się jest wysoka.
– Bardzo wysoka i tak naprawdę liczona w dziesiątkach lat. To jest to, co mamy po PRL. Te fatalne przyzwyczajenia, które niestety w nas zostają, stosunek do pracy „na państwowym”, własności publicznej. To siedzi tak głęboko, że ciąży przez całe pokolenie. Jeżeli się przyzwyczaimy do tego, że prawo nie służy do tego, żeby je stosować, tylko do tego, żeby łapać haki na niepokornych, to później, kiedy nawet zaczynamy stanowić dobre prawo, to nie umiemy się do niego dostosować. A prawo jest ważnym elementem budującym właściwe relacje w społeczeństwie, jeżeli jest sprawiedliwe i powszechnie akceptowane. Chociaż często też stanowi element edukujący, formujący i wyjaśniający społeczne relacje i zależności.

– Ludzie łatwo ulegają demagogii, a PiS to wykorzystuje, zawłaszczając nawet język i pewne sformułowania…
– Musimy pracować nad językiem, tworzyć własny język skojarzeń i symboli. Te najważniejsze symbole już odzyskaliśmy. Hymn Polski, flaga polska, godło – to już nie jest własność narodowców czy nacjonalistów. To jest zupełnie inaczej odbierane w tej chwili niż jeszcze rok temu. Pamiętam, jak na początku roku miałem spotkanie z młodzieżą lewicującą, które organizowała Agnieszka Graff w „Krytyce Politycznej”. Ona chciała rozmawiać o tym, dlaczego młodzież chodzi lub nie na marsze KOD. To, co mnie wtedy zaskoczyło, to to, że są młodzi ludzie, którzy czuliby się nieswojo wychodząc na ulicę z flagą polską, że to wstyd, bo to nacjonaliści chodzą z flagami po ulicach, bo to obciach. Po roku działań KOD-u chyba te skojarzenia zostały zburzone. Oczywiście język nie składa się tylko z flag, z godła i z hymnu, jest wiele innych rzeczy i o tym musimy mówić. Dlatego trzeba próbować budować, z jednej strony, własny język, z drugiej pokazywać treści, jakie stoją za tym językiem. Redaktor Rymanowski w telewizji zapytał mnie, dlaczego chcemy maszerować w święto narodowców – 11 listopada. No, przepraszam, rozumiem, że to było przejęzyczenie, ale to przejęzyczenie z czegoś wynika. To nie jest święto narodowców, to jest święto narodowe, święto wszystkich Polaków. Takie sprawy trzeba odkłamywać i prostować.
Uważam też, że powinniśmy pamiętać, że rząd to nie jest żadna władza, nie mają władzy nad naszymi myślami, postawami, decyzjami. Są zaledwie wybieranym zarządem, który ma reprezentować nasze interesy i działać dla naszego dobra, a nie nami zarządzać czy kierować. To my ich mamy rozliczać, a nie oni nas. To jest duży problem i ogromne zadanie dla KOD-u, aby zmienić sposób myślenia społeczeństwa. Ale to jest również obrona demokracji.

– Obrona demokracji, ale jednak Trybunał przegraliśmy – to znaczy demokratyczna Polska przegrała…
– Tak, demokratyczna Polska przegrała niezawisłość Trybunału. Będziemy mieli prawdopodobnie TK jako agendę partii rządzącej, w związku z czym będziemy dalej walczyć o niezawisłość Trybunału, obnażać upolitycznienie. To, co się wydarzyło ostatnio – zerwanie obrad Trybunału przez troje sędziów – kontynuacja najgorszej tradycji zrywania sejmików szlacheckich. Ludzie, którzy są powołani do tego, żeby bronić prawa, zachowują się jak watażkowie, jak pijani szlachciurowie. Do tego zasłaniają się zwolnieniami lekarskimi… To jest absolutny skandal i jeżeli w ten sposób będzie wyglądała praca TK, to nikt nie będzie tego Trybunału szanował.

– Klimat i atmosfera nie są zbyt optymistyczne. Czy jesteś w stanie powiedzieć coś krzepiącego wszystkim, którzy się martwią o Polskę?
– Klimat i atmosfera nie jest optymistyczna, ale już rokowania zdecydowanie tak. Po pierwsze nigdy na świecie nie było dyktatury, która by się nie skończyła. Po drugie, myślę, że nasze hasło z 19 grudnia zeszłego roku z demonstracji przed sejmem: „cała Polska, dziś się śmieje, zaczynamy mieć nadzieję”, choć przetworzone trochę przez filtry konieczności długotrwałego działania, ciągle w nas jest. Kiedy spotykamy się z Lechem Wałęsą, on mówi, no przecież w latach 70., jak zakładaliśmy wolne związki zawodowe, było nas mniej niż na tej sali, była nas naprawdę garstka. A teraz tych sal jest w Polsce całe mnóstwo.

– Mimo wszystko ludziom potrzebna jest wiara…
– Tak. Dlatego trzeba stać przy wartościach i nie ulegać demagogii. Również nie można się bać, nie można dać się zastraszyć. PiS może nas atakować, ale nie może nam zabrać naszej godności i niezależności wewnętrznej. Najważniejsze jest to, żeby zrozumieć, że nikt nie załatwi swojej sprawy z tym rządem: ani nauczyciele, ani lekarze, ani kobiety, ani górnicy, ani dziennikarze. Żadna z tych grup nie dogada się z tą władzą, bo z tą władzą nie da się dogadać. Te wszystkie protesty są niezwykle ważne, tak jak ważne jest działanie w lokalnych strukturach, organizowanie się, edukowanie, jednoczenie i budowanie świadomości obywatelskiej. Bo fakt, że rzesze ludzi dają sobą manipulować, świadczy o tym, że nie rozumieją zbyt wiele z tego, co dzieje się w Polsce. Przy tym wszystkim jednak trzeba mieć świadomość, że żeby rzeczywiście coś osiągnąć, trzeba iść razem. Tylko razem możemy wymieść ten rząd i naprawdę wspólnie coś wygrać.

mateusz-kijowski

koduj24.pl

Strajk Obywatelski 13 grudnia

Polki i Polacy!

Czy jesteście gotowi!? Za 8 dni w całej Polsce odbędzie się Strajk Obywatelski. Rozpocznie on nowy etap w przeciwdziałaniu destrukcyjnej polityce rządu Prawa i Sprawiedliwości. Musimy też pomyśleć o nowych formach protestu. Uaktywnić jeszcze więcej energii społecznej. Będzie to trudne. Jest to jednak wysiłek, który każdy z nas musi podjąć!

Wychodźcie tłumnie na ulice. W ciągu nadchodzącego tygodnia postarajcie się też porozmawiać z sąsiadką czy panem ze sklepu. Mówcie głośno o Strajku Obywatelskim! Jeśli tego nie uczynimy obudzimy się w państwie autorytarnym, pełnym propagandy, w państwie ograniczającym wolność jednostki!

Nie pozwólmy na to. Grzeczni już byliśmy!

Celem SO jest organizacja strajku, ale również zainicjowanie debaty nad przygotowaniem realnej strategii, która przeciwdziałać będzie destrukcyjnym akcjom rządu. Oczywiście wspieramy wszystkie grupy, projekty, inicjatywy czy organizacje, które działają na rzecz obrony demokracji, praw człowieka czy praw obywatelskich. Wychodźmy na ulicę razem!

Mapa strajku, czyli lista zgłoszonych wydarzeń: http://strajkobywatelski.pl/strajki-w-polsce/

Przypominamy również postulaty SO:

http://strajkobywatelski.pl/postulaty/

Organizatorki i Organizatorzy Strajku Ogólnopolskiego

Jeżeli chcesz się dołączyć do Strajku,  pomóc w organizacji, bądź zorganizować wydarzenie w swoim mieście – napisz do nas – strajkobywatelski@gmail.com

Oficjalna Strona Strajku: www.strajkobywatelski.pl

Ogólnopolskie wydarzenie:  www.facebook.com/events/351826225161488/

Fan Page Strajku: www.facebook.com/strajkobywatelskiPolska/

strajkobywatelski

ruchKOD.pl

Posłanka Nowoczesnej wzywa do ogólnopolskiego strajku. „Czas najwyższy po roku rządów szaleńczych PiS to zrobić”.

Justyna Dobrosz-Oracz; Zdjęcia: Miłosz Więckowski; Dźwięk: Marcin Tynkowski; Realizacja: Maciej Czajkowski; Montaż: Paweł Gil, 06.12.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21081269,video.html?embed=0&autoplay=1

Joanna Scheuring-Wielgus wzywa do wypowiedzenia posłuszeństwa władzy. W 12 odcinku ‚I kto tu rządzi?’ mówi, że marzy jej się ogólnopolski strajk. Przysięga, że Nowoczesna zalegalizuje związki partnerskie, jeśli dojdzie do władzy. Sama idzie krok dalej. Opowiada się za tym, by pary homoseksualne mogły adoptować dzieci. Czy Nowoczesna pójdzie sama w wyborach samorządowych? Jaki film posłanka zamierza nakręcić w Sejmie? Dlaczego nuci Stonesów? Zobacz program.

wyborcza.pl

 

WTOREK, 6 GRUDNIA 2016

Senackie komisje rekomendują przyjęcie ustawy o zgromadzeniach bez poprawek

20:47

Senackie komisje rekomendują przyjęcie ustawy o zgromadzeniach bez poprawek

Kilkadziesiąt minut temu zakończyło się posiedzenie dwóch senackich komisji, które rekomendują Senatowi przyjęcie nowelizacji ustawy o zgromadzeniach bez poprawek. Izba wyższa jutro o 10:30 wznowi obrady.

20:20
Zrzut ekranu 2016-12-06 o 20.26.20

– Ciekawa jestem, jak się czuje Piotr Duda, który służył w ZOMO, czy też go obejmie ustawa deubekizacyjna – powiedziała Monika Olejnik do Grzegorza Schetyny w Kropce nad I.

20:13

Schetyna: Jeśli prezydent podpisze ustawę PiS, to będziemy mieli w Polsce zakaz zgromadzeń

[Platforma wychodzi], żeby uczcić 13 grudnia, żeby nie zostawiać PiS-owi dnia pamięci i historii. Żeby to nie było tak, że PiS ma monopol na czczenie 13 grudnia, bo jest w środowisku Platformy dużo więcej tych, którzy pamiętają i byli ofiarami stanu wojennego. Nie można tego zostawić. Stąd pomysł na to, żeby uczcić wiązankami kwiatów, znakiem pamięci te miejsca, które są znane z 13 grudnia – mówił Grzegorz Schetyna w rozmowie z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” TVN24. Jak dodał:

„Dzisiaj Senat dyskutuje o ustawie o zgromadzeniach. Jeżeli wszystko będzie przebiegać pod sznur tak, jak w Sejmie i podpisze ją prezydent Duda, to będziemy mieli zakaz zgromadzeń. Prawo konstytucyjne, o które walczyliśmy w stanie wojennym, zostanie zabrane”

300polityka.pl

Krętactwa Macierewicza, czyli Clausewitz po polsku

mon

Na stronach MON opublikowano wyjaśnienie podpisane przez Katarzyną Jakubowską, pełniąca obowiazki rzecznika prasowego ministerstwa. Wyjaśnienie jest tak kuriozalne, iż nie wiem, do jakiej kategorii je zaliczyć? Do tupolewizmu – w budowę tej ideologii pisowskiej wkład szefa tego ministerstwa Antoniego Macierewicza jest niewątpliwy – czy w dezinformację, uprawianą przez osławionego niejakiego Bartłomieja Misiewicza, który może mieć w związku z ową zmyłką prawdziwe nazwisko Bartłomiej Szweja (nie piszę Szwejk, bo bohater Haska jest inteligentny, a tego nie można powiedzieć o przysłowiowym Misiu, który jest przeniesiony z filmów Barei i to jako bylejaka podróbka).

Otóż wyjaśnienie na stronach MON zostało opublikowane – cytuję – „w związku z dezinformacją wymierzoną w Ministerstwo Obrony Narodowej, a tym samym w bezpieczeństwo państwa”.

Ktoś dezinfomuje MON, czyli wymierza w Macierewicza, tym samym osłabia bezpieczeństwo państwa? – Tak to należy odczytywać. To, że Macierewicz uprawia dezinformację np. o katastrofie smoleńskiej, iż była zamachem, a naukowcy – prawdziwi fachowcy od katastrof lotniczych – twierdzą, że to wina m.in. dysponenta lotu – czyli Lecha Kaczyńskiego – i polskiego bylejctwa, jest osłabieniem państwa?

Tak należy odczytać pierwsze zdania owego wyjaśnienia. Jeżeli autorowi komunikatu chodziło o coś innego, po prostu nie potrafi posługiwać się językiem polski, a rozumem na pewno. Dalej ów komunikat, który nosi tytuł wyjaśnienia zamienia się w laurkę deznfoirmującą? Kolejny kwiatek gatunkowy, bo piszący dezinformuje, że szczyt NATO w Warszawie zakończył się sukcesem Macierewicza. Otóż wkład obecnego ministra obrony jest niewielki – bo to zasługa poprzenika Tomasza Siemoniaka i przede wszystkim byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. No, wystawa o wkładzie polityków polskich w dojściu naszego kraju do NATO i rozwój sojuszu obronnego, to był prawdziwy majstersztyk Macierewicza, pominięto wkład takich wybitnych postaci, jak Lech Wałęsa i Bronisław Geremek, za to zamieszczono zdjęcia Andrzeja Dudy i Beaty Szydło.

To szpieg ruski stanąwszy przed tą wystawą musiał się zdziwić, wszak inną miał wiedzę. To Macierewiczowi się udało, cymes. Ciekawe, jak zachowali się politycy zachodni, którzy wiedziali, że Duda i Szydło nic nie wnieśli, czy się popukali w czoło, a może pokapowali się w tym w krętactwie.

Dezinformacja uprawiana w MON jest krętactwem, gdyż Misiewicz może jest fachowcem od recept, a na pewno nie jest fachowcem od informacji, ani wiedzy o militariach, kręcił i mataczył na temat swojego wykształcenia, a obecnie zdobywa wiedzę na uczelni Tadeusza Rydzyka, która nie jest prawdziwą uczelnią, tylko dezinformacją edukacyjną.

Dociekam, o co też może chodzić w owym wyjaśnieniu i przekonuję się, że – kokolwiek to napisał – jest laurką dla Macierewicza, w której wymieniono jego zasługi dla „bezpieczeństwa państwa”. Pod tym względem – pomijam kiepski język polski – jest to majstersztyk dezinformacji. Wszak Macierewicz zerwał kontrakt na caracale, obiecał tysiące dronów, a ma być ich kilkadziesiąt, wymienia generałów na posłusznych, ale miernych oficerów

Wierzę, jak Macierewicz, że „Ruskie” nabiorą się na owe wyjaśnienie. Gorzej, jak będą chcieli sprawdzić ową dezinformację. A może takie krętactwo ma sens? Przecież w wierutne brednie o zamachu smoleńskim nabrało się sporo rodaków, to dlaczego Ruskie, wszak głupsze – prawda, a może nieprawda – nie mieliby się nabrać. Może taki głupi jest Putin i da się nabrać, co?

Na dezinformacje Macierewicza nabrała się nawet Beata Szydło, która wierzyła, że ministrem obrony będzie Jarosław Gowin. Pod tym względem krętactwo w ministerstwie jest wzorcowe. Acz wątpię, czy w ten sposób wygrywa się wojny? Ale co ja wiem, liznąłem kiedyś Carla von Clausewitza, niepojęte zaś jest dla mnie krętactwo teoretyka tupolewizmu.

Więcej >>>

 

Dominika Wielowieyska; Gazeta Wyborcza

Władza straszy awanturą 13 grudnia… bo na nią liczy

06 grudnia 2016

'Wiadomości' TVP oskarżyły KOD i opozycję o plany obalenia rządu przemocą

‚Wiadomości’ TVP oskarżyły KOD i opozycję o plany obalenia rządu przemocą (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Ludzie od politycznego PR-u władzy już kilka tygodni temu uruchomili machinę propagandową, by przekonać opinię publiczną, że opozycja dąży do konfrontacji opartej na przemocy. Celują w tym media braci Karnowskich oraz TVP.

Już w numerze z początku października okładka tygodnika „wSieci” przedstawiała lidera KOD Mateusza Kijowskiego z zakrwawionymi rękami, trzymającego w ręku zapalniczkę i koktajl Mołotowa. W środku numeru redaktor naczelna portalu wPolityce Marzena Nykiel napisała: „Udana prowokacja to ostatnia deska ratunku dla KOD i opozycji. W Święto Niepodległości można się spodziewać ustawionych zamieszek”.

Jednak 11 listopada demonstracja była spokojna, jak wszystkie poprzednie akcje KOD. A Kijowski wręcz zebrał cięgi za to, że szukał pojednania narodowego, przypominając Romana Dmowskiego wśród postaci zasłużonych dla niepodległości w 1918 r.

Czy red. Nykiel przeprosiła za swoje oskarżenia i za okładkę swoich szefów? Czy napisała: „Pomyliłam się”. Pytanie retoryczne.

Teraz pałeczkę przejęły „Wiadomości” TVP. Oskarżyły KOD i opozycję o plany obalenia rządu przemocą. Zilustrowały to zdjęciami z zamachu stanu w krajach Trzeciego Świata. Michał Karnowski pomstował w tym materiale na opozycję, że chce demonstrować, atakować rząd i wszczynać awantury. Toniemy w oparach absurdu. Bo gdy PiS wychodził na ulicę, wszystko było w porządku. Ale gdy demonstrują inni, jego propagandyści straszą, że szykuje się zbrodnia stanu.

Punktem wyjścia do tych insynuacji jest list KOD i opozycji z zaproszeniem na demonstrację 13 grudnia, gdzie znalazło się zdanie: „Dziś nadeszła chwila, by wypowiedzieć posłuszeństwo tej władzy”. Ale jest też takie zdanie: „Pokażmy, że potrafimy być razem. I nie dajmy się, jak pamiętnego 13 grudnia 81 roku, ustawić przeciwko sobie, nie dopuśćmy do żadnej konfrontacji”.

Tego już „Wiadomości” nie podają. Nie dają też żadnej wypowiedzi krytyka PiS, który by wytłumaczył, że nieposłuszeństwo to brak akceptacji dla decyzji podejmowanych przez rząd i większość w parlamencie. Oznacza obronę swoich racji np. w sądzie powszechnym, skoro Trybunał Konstytucyjny został sparaliżowany.

Sprzeciw jest tym bardziej potrzebny, że PiS chce ograniczyć prawa obywateli do zgromadzeń za pomocą przepisów, które pozwolą władzy blokować wybrane manifestacje. Co więcej, na 13 grudnia zaplanowano ostateczną rozprawę z Trybunałem i usankcjonowanie faktu, że na jego czele stanie wybrana przez PiS sędzia Julia Przyłębska. Co oznacza przejęcie Trybunału przez PiS? Można się spodziewać, że Trybunał w nowym składzie uzna nową ustawę o zgromadzeniach za zgodną z konstytucją. Nie będzie już komu bronić praw obywatelskich.

Wszystko to może podgrzać protesty 13 grudnia. Ale nikt nie zapowiada użycia przemocy. Organizatorzy demonstracji muszą się potężnie zmobilizować, by nie dopuścić do żadnej prowokacji czy agresji, bo – jak widać – władza na to liczy.

 

wyborcza.pl

Prokuratura zdecydowała w sprawie Misiewicza. Jego reakcja? Obiecuje jedną rzecz „dla Polski”

dafa, PAP, 06.12.2016

Bartłomiej Misiewicz i Antoni Macierewicz na posiedzeniu Komisji Obrony

Bartłomiej Misiewicz i Antoni Macierewicz na posiedzeniu Komisji Obrony (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

• Prokuratura: Misiewicz nie korumpował radnych. Śledztwo umorzone
• Wcześniej „Newsweek” pisał, że obiecywał on państwowe posady
• Zadowolony z decyzji prokuratury b. rzecznik MON obiecał pracę „dla Polski”

Śledztwo w sprawie doradcy Antoniego Macierewicza umorzyła Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim. Jak poinformował PAP prokurator Witold Błaszczyk postępowania nie będzie, bo śledczy nie znaleźli znamion czynu zabronionego. Prokuratura wzięła pod lupę działalność Misiewicza pod koniec października, po artykule jaki ukazał się w „Newsweeku”. Według tygodnika polityk miał obiecywać radnym PO w Bełchatowie posady w państwowych spółkach jeżeli przystąpią do koalicji z PiS.

Dowiedz się więcej:

Jak zareagował Misiewicz?

– Dziękuję wszystkim, którzy nie dali się nabrać na tę próbę zdyskr. mnie. To motyw. do jeszcze cięższej pracy dla PL – napisał na Twitterze Bartłomiej Misiewicz i podał link do informacji o decyzji prokuratury ze strony Radia Maryja.

Kim jest Bartłomiej Misiewicz?

Bartłomiej Misiewicz jako 20-latek, tuż po katastrofie smoleńskiej, wstąpił do PiS. Od początku współpracował z Antonim Macierewiczem. Już dwa lata później był członkiem Rady Politycznej tej partii. Kiedy PiS objął rządy w 2015 r., został rzecznikiem MON, szefem gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza oraz pełnomocnikiem ds. Centrum Eksperckiego kontrwywiadu NATO. Dziennikarze wytykali mu wówczas, że pracował jedynie w aptece, a także podnosili kwestię jego wykształcenia, na co odpowiadał, że jego awans był „oparty na dziewięcioletniej pracy, a tym samym zdobytej wiedzy i nabraniu kompetencji”.

Jakie funkcje pełnił Bartłomiej Misiewicz?

We wrześniu 26-latek – bez wymaganego na takim stanowisku wyższego wykształcenia – został członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. W statucie PGZ dokonano zmian. Był też w radzie nadzorczej ENERGI Ciepło Ostrołęka (zrezygnował po medialnej krytyce). Po publikacji „Newsweeka” wystąpił o zawieszenie funkcji w MON. Jego prośba została spełniona. Zrezygnował też z rady nadzorczej PGZ. Od połowy października wrócił do MON. W gabinecie politycznym ministra ma zajmować się „analizą dezinformacji medialnych wymierzonych w bezpieczeństwo państwa”. CZYTAJ WIĘCEJ>>>

A TERAZ ZOBACZ: Rok temu byście w to nie uwierzyli. Absurdy PiS-u

 prokuratura

gazeta.pl

Dziennikarze pytają Macierewicza o zamieszanie z rządowym lotem. A on znów swoje

OK, lulu, PAP, 06.12.2016

Antoni Macierewicz

Antoni Macierewicz (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)

• Dezinformacją nazwał Macierewicz doniesienia o bałaganie z rządowym lotem
• Media opisywały, że w samolocie z Londynu próbowano upchnąć za dużo osób
• Szef MON często zarzuca dezinformacje. Ma od tego stanowisko w resorcie

– Nie było żadnego zamieszania z powrotnym lotem premier Beaty Szydło i polskiej delegacji z Londynu – przekonywał dziś minister obrony Antoni Macierewicz. – To rzeczywiście nie tylko nieporozumienie, ale to bardzo intensywnie, znakomicie, perfekcyjnie i z dużą znajomością mediów robiona dezinformacja – podkreślał szef MON, który zarzucił dziennikarzom, że bagatelizują rzeczywiste zagrożenia, „a gdy go nie ma, robią z niego przedstawienie”. – Oba samoloty były absolutnie sprawne, rzecz polegała tylko na tym, kto w którym samolocie będzie siedział – skwitował.

Dowiedz się więcej:

Co wydarzyło się podczas powrotu delegacji z Londynu do Warszawy?

Dziennikarz „Dziennika Gazety Prawnej” Zbigniew Parafianowicz opisał chaos, jaki zapanował w trakcie powrotu rządowej delegacji z Wielkiej Brytanii w ubiegłym tygodniu. Jak twierdzi, wszystkich pasażerów usiłowano ulokować w samolocie embraer, mimo, że początkowo była mowa o powrocie także wojskową casą. Brakowało miejsc. Na pokładzie znaleźli się najważniejsi ludzie w państwie: m.in. premier Beata Szydło, wicepremier Mateusz Morawiecki, szef MON Antoni Macierewicz, szef MSZ Witold Waszczykowski, szef MSW Mariusz Błaszczak. Zirytowana miała być także obsługa i kapitan, który miał poinformować, że „nie poleci, dopóki problem nie zostanie rozwiązany”. CZYTAJ WIĘCEJ>>>

Jak zamieszanie wokół powrotu delegacji oceniają politycy?

Politycy PO twierdzą, że doszło do złamania instrukcji HEAD, zgodnie z którą „na pokładzie tego samego statku powietrznego nie mogą przebywać w czasie lotu jednocześnie Prezes Rady Ministrów i pierwszy Wiceprezes Rady Ministrów”. Beata Kempa w odpowiedzi na zarzuty opozycji powiedziała, że lot odbył się zgodnie z „cywilną” instrukcją HEAD, która, jak doprecyzował rzecznik rządu Rafał Bochenek, „jest tajna”. Eksperci przekonują jednak, że nie ma czegoś takiego jak instrukcja cywilna. – Jest tylko jedna instrukcja HEAD-owska. I to jest poza sporem – tłumaczył w rozmowie z DGP gen. Czesław Mroczek, były wiceszef MON.

Co mówi twórca instrukcji HEAD?

Szef zespołu tworzącego procedury HEAD, Tomasz Siemoniak, w rozmowie z nami skomentował, że rządowy lot nie odbywał się w zgodzie z tą instrukcją. Jego zdaniem zostały złamane także „zasady zdrowego rozsądku”. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Macierewicz tropi „dezinformacje” medialne

Antoni Macierewicz lubi zarzucać dziennikarzom dezinformacje. W MON polecił nawet analizować je swojemu człowiekowi, Bartłomiejowi Misiewiczowi. CZYTAJ WIĘCEJ >>> Tymczasem to jemu zarzucano niedawno podawanie fałszywych informacji ws. rzekomej sprzedaży mistrali za dolara. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

 dziennikarze

gazeta.pl

MON stworzył laurkę dla Macierewicza. A gdyby tak stworzyć listę zasług wszystkich ministrów… Zrobiliśmy to

MON tłumaczy na swojej stronie osiągnięcia min. Antoniego Macierewicza.
MON tłumaczy na swojej stronie osiągnięcia min. Antoniego Macierewicza. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Ministerstwo Obrony Narodowej mocno wzięło do serca dezinformację, która – jak twierdzi – wymierzona jest w urząd, a tym samym w bezpieczeństwo państwa. Dlatego opublikowało – uwaga – 11 najważniejszych i najprawdziwszych osiągnięć ministra Macierewicza. Prawdziwa laurka. Ciekawe, jak wyglądałaby w wykonaniu innych ministrów. Zalewska ratuje szkoły, Jurgiel rolnictwo, a Szyszko Puszczę Białowieską… „Zostałem magistrem” – mógłby napisać minister Adamczyk.

MON przygotował specjalne wyjaśnienie, które zostało zamieszczone na stronie internetowej resortu. Koniec z dezinformacją. Zamieszanie wokół Mistrali, dronów, czy apelu smoleńskiego, nie ma tu znaczenia. Teraz widać czarno na białym, jakie w ciągu ostatniego roku były osiągnięcia MON i nikt nie ma prawa się przyczepić, że jest inaczej.

Można tylko przypuszczać, że stoi za nim Bartłomiej Misiewicz, wrócił przecież do MON właśnie w takim celu – jako specjalista ds. analizy dezinformacji medialnych wymierzonych w bezpieczeństwo państwa.

Wyjaśnienie do
Przez rok @Macierewicz_A dokonał wielu zmian wpływających na bezp.państwa
czytaj: http://tiny.pl/gcvgp 

.@TomaszSiemoniak: Każda minuta funkcjonowania A. .a na stanowisku ministra obrony narodowej to szkoda dla Polski.

Wyjaśnienie liczy 11 szczegółowych punktów plus jeden – można uznać – extra, który nie zakwalifikował się do ogólnej punktacji. Znajduje się na samym końcu, został napisany wyboldowaną czcionką i mówi o tym, że „szef MON Antoni Macierewicz to pierwszy minister, który zrealizował w pełni Plan Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP”.

Pozostałe osiągnięcia to m.in. szczyt NATO w Warszawie, Wojska Obrony Terytorialnej, ćwiczenia „ANAKONDA”. MON chwali się też stworzeniem większych możliwości awansu dla oficerów i podoficerów, podwyżkami dla żołnierzy i pracowników wojska (z zaznaczeniem, że były zamrożone przez 8 lat), mianowaniem 21 nowych generałów. „Skierowano do prokuratury kilkaset zawiadomień o przestępstwie na szkodę bezpieczeństwa państwa i SZ RP, w tym korupcyjnych i związanych z działaniem na rzecz obcych służb specjalnych” – czytamy.

Jaką laurkę mogłyby stworzyć inne resorty?

Sukces jak Jan Szyszko

Minister środowiska mógłby, na przykład, napisać, że ochronił Puszczę Białowieską przed gradacją kornika i w tym celu wykazał się ogromną konsekwencją godną urzędnika państwowego. Wbrew oburzeniu połowy Polski z organizacjami przyrodniczymi na czele i skardze złożonej do KE, nakazał wycinkę tysięcy drzew, nie tolerując sprzeciwu. Na przykład odwołał 32 z 39 członków Państwowej Rady Ochrony Przyrody, której pomysł bardzo się nie podobał.

Minister Szyszko zasłużył się też tym, że jego resort rozsławił Puszczę Białowieską na cały świat, ba, zaprosił nawet dociekliwych dziennikarzy z Wielkiej Brytanii czy Francji, by przyjechali do Polski i na własne oczy zobaczyli puszczę.

Dzięki jego decyzjom, Rada Europy nie przyznała Białowieskiemu Parkowi Narodowemu prestiżowego Europejskiego Dyplomu Obszarów Chronionych. Ale nic to. Teraz Polska będzie organizatorem 24. szczytu klimatycznego ONZ. A nawet, jak wymyślił, będzie eksportować żubry do Europy. Jeśli się uda, to dopiero będzie osiągnięcie.

Zasługi jak Anna Zalewska

Cofnięcie 6-latków do przedszkoli i wydłużenie im dzieciństwa – to pierwsze zasługi minister edukacji. Kosztem 3-latków, które do przedszkoli się nie dostały i nerwów matek, którzy mają problem z powrotem do pracy. Ale nie przesadzajmy, dziecko dłużej będzie z rodzicem – same korzyści.

Kolejne zasługi? Sentymentalny powrót do czasów zamierzchłych. Dzięki MEN dzieci wreszcie zrozumieją, co rodzice mieli na myśli, gdy opowiadali „Jak byłem w VIII klasie…”. Zaprowadzenie porządku w szkołach, koniec swobody nauczycieli i rozpasania uczniów, teraz czas na większą integrację młodszych ze starszymi. Odbudowa wielkich szkolnych molochów, tłok, ścisk, ale za to likwidacja przemocy i wszelkiego zła, których siedliskiem były gimnazja.

Wreszcie kształtowanie nowej postawy dzieci i młodzieży. Historia, patriotyzm i wartości narodowe. Znajomość „Pana Tadeusza” i innych dzieł polskiej literatury od najmłodszych lat. Dzięki nim tylko wzmocnią się kolejne pokolenia.

Autostrady jak Andrzej Adamczyk

Drogi i autostrady – tylko za polskie pieniądze i służące Polakom, żeby nie było jak z autostradami A2- A4, które – jak głosi teoria spiskowa w rządzie – miały być zbudowane w interesie Niemiec i Rosji, a nie Polski. Zasługą resortu infrastruktury jest też fakt, że nie musimy denerwować się o rozkład jazdy pociągów, bo inwestycji na kolei raczej za bardzo nie widać.

Inne? Mieszkania 500+ ( choć tu podobno jest konflikt z min. Morawieckim), na które jednak nie wszystkich będzie stać. Powrót poczty do małych miejscowości, odbudowanie placówek w każdym zakątku kraju. – Wracamy do normalności, odbudowujemy znaczenie narodowego operatora, jakim jest Poczta Polska, odbudowujemy etos pocztowca, służby zaufania, zaangażowania, odpowiedzialności – to słowa ministra Adamczyka.

Największym osiągnięciem ministra jest jednak chyba fakt, że zupełnie niedawno, w wieku 55 lat, został magistrem, o czym pisaliśmy tutaj.

Wielka dyplomacja jak Witold Waszczykowski

Nie wpuścił uchodźców do Polski, dzielnie powstrzymywał atak Komisji Weneckiej na Polskę, wyrzucił lubianą i popularną konsul w Nowym Jorku, a także szereg innych dyplomatów. On sam zresztą promuje Polskę, jak mało kto.

Nie wie, kto jest szefem MSZ Niemiec, dowiaduje się o tym od dziennikarza, nie potrafił odpowiedzieć na pytania o Brexit, zalicza gafy i wpadki, mało dyplomatyczne wypowiedzi i słowa. A jednak trzyma na barach nieustanne ataki na Polskę i polską rację stanu. Ostatnio zdymisjonował nawet swojego zastępcę, wiceministra Roberta Graya, o którym spekulowano, że był amerykańskim agentem.

Polska wolna od…

Zasługi innych nie są mniejsze. Kultura narodowa w wykonaniu ministra Glińskiego, zatrzymanie ziemi w rękach rolników w wykonaniu ministra Jurgiela, czuwanie nad bezpieczeństwem narodu, o dokonaniach ministra Radziwiłła nie wspominając. Polska wolna od in vitro, aborcji, medycznej marihuany, młodzieży łykającej tabletki dzień po…

Lista chyba byłaby dłuższa niż ta Macierewicza.

mon

naTemat.pl

Wyjaśnienie MON

05, XII, 2016

W związku z dezinformacją wymierzoną w Ministerstwo Obrony Narodowej, a tym samym w bezpieczeństwo państwa informujemy, że przez rok urzędowania minister Antoni Macierewicz dokonał wielu zmian skutkujących zarówno poprawą sytuacji polskich żołnierzy, jak też przekładających się na wzrost bezpieczeństwa państwa, m.in.:
zdjęcie - Wyjaśnienie MON
  1. przygotowano i przeprowadzono szczyt państw NATO w Warszawie, który stał się ogromnym sukcesem zarówno pod względem organizacyjnym, logistycznym, jak i politycznym. Podczas lipcowych obrad przywódców najważniejszych państw świata podjęto historyczną decyzję o stacjonowaniu wojsk sojuszniczych na terenie krajów Europy Wschodniej i Środkowej. Polska stała się tym samym pełnoprawnym członkiem NATO, nie tylko z nazwy. Zawarto też porozumienie z USA o stacjonowaniu w Polsce ciężkiej brygady pancernej i jednostki lotniczej. W sumie w Polsce będzie stacjonować 7 tysięcy żołnierzy USA i NATO;
  2. utworzono Wojska Obrony Terytorialnej, które stanowić będą piąty rodzaj Sił Zbrojnych RP (według danych sondażowych blisko 50% Polaków chce powstania Wojsk Obrony Terytorialnej, a resort obrony odnotował już ponad 10 tysięcy gotowych do wstąpienia do obrony terytorialnej). Środki wydane na sprzęt i uzbrojenie dla WOT wydatnie podniosą wartość bojową całej polskiej armii;
  3. ogromnym sukcesem było międzynarodowe ćwiczenie pk. „ANAKONDA”, w którym wzięło udział ponad 30 000 żołnierzy, w tym ok. 14 000 żołnierzy amerykańskich. W ramach przegrupowania 2 tys. żołnierzy przeprowadziło pod Toruniem, największy od czasów II wojny światowej, polsko-amerykańsko-brytyjski desant na terenie Europy;
  4. zniesiono limity dotychczasowego ograniczenia czasowego (do 12 lat) wymiaru służby szeregowych zawodowych, dzięki czemu armia będzie mogła nadal korzystać z ich doświadczenia i umiejętności;
  5. w korpusie oficerów i podoficerów z zadowoleniem zniesiono obowiązujące do tej pory limity awansowe. Przez lata ograniczenia te blokowały możliwość rozwijania się i zajmowania wyższych stanowisk, zwłaszcza oficerom młodszym i podoficerom, posiadającym unikatowe kwalifikacje;
  6. poprawiła się sytuacja osób zatrudnionych w resorcie obrony (podwyżki dla żołnierzy i dla pracowników wojska, których uposażenia były zamrożone od 8 lat);
  7. zapoczątkowano reformę wyższego szkolnictwa wojskowego, powołano Akademię Sztuki Wojennej i nowe kierownictwo szkół oficerskich we Wrocławiu i w Dęblinie;
  8. mianowano 21 nowych generałów, a większość zasadniczych jednostek wojskowych otrzymało nowych dowódców;
  9. w pełni zrealizowano przewidziany na bieżący rok plan modernizacji polskiej armii, w tym utrzymanie budżetu na poziomie 2% PKB, liczonych według metodologii natowskiej (w okresie rządu PO i PSL poziom finansowania potrzeb obronnych zawierał się w przedziale 1,69 proc. do 1,93 proc. PKB). Zakupiono armatohaubice, moździerze, systemy rakietowe krótkiego zasięgu. Zakupiono samoloty dla VIP-ów, czego nie potrafiono dokonać przez ostatnie 8 lat. Wystąpiono do USA z zamówieniem na system obrony rakietowej „Patriot” i rozpisano przetarg na śmigłowce dla sił specjalnych oraz do zwalczania zagrożeń na morzu;
  10. dokonano Strategicznego Przeglądu Obronnego; przygotowano jednolity system kierowania armią. Do końca roku MON przyśle Rządowi RP projekt ustawy o nowym systemie dowodzenia i kierowania SZ RP, zastępując dysfunkcjonalną strukturę stworzoną przez PO i Bronisława Komorowskiego;
  11. skierowano do prokuratury kilkaset zawiadomień o przestępstwie na szkodę bezpieczeństwa państwa i SZ RP, w tym korupcyjnych i związanych z działaniem na rzecz obcych służb specjalnych.

Szef MON Antoni Macierewicz to pierwszy minister, który zrealizował w pełni Plan Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP.

 

Więcej:  Podsumowanie roku urzędowania ministra Macierewicza

 

Katarzyna Jakubowska
cz.p.o. rzecznika prasowego MON

 

mon.gov.pl

PŁK MAZGUŁA PYTA KURSKIEGO „JAK TO BYĆ GOEBBELSEM?”

06 grudnia 2016

Po próbie zdyskredytowania autorytetu płk Adam Mazguły przez Wiadomości TVP wojskowy odpowiada szefowi Telewizji Polskiej – Jackowi Kurskiemu.

adam-mazguls

polityczek.pl

Casus Mazguły

06/12/2016

Ubecja miała znakomity sposób na rozbicie opozycji: przypisać któremuś z dysydentów status tajnego współpracownika i posiać plotkę. Rzeczywistych konfidentów, rzecz jasna, nie dekonspirowano. Dyktatura Kaczyńskiego wzoruje się na komuszych praktykach, czego mamy kolejny dowód choćby dziś.

Tradycję tę ochoczo kontynuuje obecna władza. Identycznie, jak z pułkownikiem Mazgułą, całkiem niedawno telewizja reżimowa postąpiła z Krystyną Jandą. Aktorka pod KOD-erskim licznikiem zapytała publicznie, dlaczego nie opiekuje się nami duszpasterz, jak to było w zwyczaju za czasów pierwszej Solidarności. Pytanie retoryczne; wiemy, dlaczego. Dlatego, że współczesny nam kler kolaboruje z władzą, cementując sojusz tronu z ołtarzem. W sferze symbolicznej pytanie jednak uzasadnione, bowiem część KOD-erów z wdzięcznością przyjęłaby kapłańską posługę (piszący te słowa akurat stanowczo nie, bo to całkiem nie jego bajka). Tym bardziej, że legenda Solidarności, Lech Wałęsa, obnosił się z Matką Boską w klapie i to był jego znak rozpoznawczy.

Telewizja narodowa Jacka Kurskiego wyabstrahowała część wypowiedzi aktorki, opatrując ją kłamliwym komentarzem, by upowszechnić insynuację, że Janda ma do KOD-u pretensje za bezbożnictwo, podczas gdy było inaczej: miała pretensje do księży, że nie znalazł się żaden odważny, który by się przeciwstawił episkopalnej linii partyjnej i prorządowej. Aktorka została zmuszona do wyjaśnień, że nie jest wielbłądem. Posiana została wątpliwość, czy aby na dojrzałe lata kariery nie stała się dewotką, która najchętniej uczestniczyłaby w nabożeństwach. Cel w tym przypadku osiągnięto połowicznie. Nadal liczymy na moralne wsparcie Krystyny Jandy, a ona nieprzerwanie nas wspiera. Dlatego podpisała się pod niedawną odezwą STOP DEWASTACJI POLSKI.

Pod tą samą, pod którą podpisali się liderzy partii opozycyjnych, a także Władysław Frasyniuk, Sławomir Broniarz ze Związku Nauczycielstwa Polskiego, Mateusz Kijowski, Lech Wałęsa, aktor Krzysztof Pieczyński, prezydenci miast, Marta Lempart ze Strajku Kobiet. I pułkownik Adam Mazguła.

Dlaczego wojskowy podpisał tę odezwę? Bo sprzeciwia się deptaniu przez rząd Konstytucji, na którą przecież żołnierze przysięgają. Płk Adam Mazguła apeluje do dowódców i żołnierzy. Jest zatem cennym sojusznikiem opozycji, bo wyraża przekonania i postawy tej części armii, która nie zgadza się na szaleństwo ministra Macierewicza.

Tymczasem, pisowski rząd wymyślił ustawy dezubekizacyjne, z pomocą których przyoszczędzi trochę grosza dla kosztownego programu 500+ i stosując odpowiedzialność zbiorową pozbawi apanaży emeryckich wszystkich – no, właśnie, kogo…?! Wszystkich wojskowych, którzy byli w służbie czynnej w stanie wojennym? Może to będzie taka nasza nowa tradycja, że i teraźniejszych wojskowych w służbie reżimu pisowkiego pozbawimy w przyszłości świadczeń emeryckich? Wszak wspierają oszalałego ministra Macierewicza? Tak po prostu, z listy i bez sądu. Bez określania zakresu odpowiedzialności. Będą oszczędności dla budżetu, jak jak teraz.

Otóż, na pikiecie protestujących przeciw tym pisowskim ustawom zjawił się pułkownik Mazguła. Wykorzystała to telewizja reżimowa, i tak jak w przypadku Jandy, tak też w przypadku Mazguły zmanipulowała jego tam publiczną wypowiedź. Płk. Adam Mazguła stał się bohaterem internautów po tym, gdy spytał Antoniego Macierewicza patriotą jakiego kraju jest. Teraz znalazł się na celowniku TVP, która zarzuca mu udział w stanie wojennym, a także bronienie go do dzisiaj. Sam emerytowany żołnierz zapewnia, że w 1981 roku w ogóle nie wyszedł z koszar. Zarzuca też prawicy manipulację.

Kijowski broni Mazguły: „To jest jedna niefortunna wypowiedź rzeczywiście i ona została mocno zmanipulowana”. Ale część opozycji ufa jednak telewizji reżimowej. Po co nam Mazguła? Przecież (rzekomo) broni stanu wojennego!

Jesteśmy dziś skazani na własny rozsądek i wyczucie. Nie ulegajmy pisowskiej propagandzie i dezinformacji. Nie dajmy się podzielić. Nie wierzmy władzy, która robi wszystko, by nas skłócić i rozbić naszą jedność. Nie bądźmy zabawkami w rękach złe władzy. Miejmy własny rozum. Tak niewiele trzeba, wystarczy chwila namysłu. Okażmy solidarność z tą myślącą częścią armii, której nie pod drodze z szaleństwami Antoniego Macierewicza.

 

apul

liberte.pl

Autor tekstu o „tupolewizmie”: Miałem okazję dwa razy przejść po pokładzie w tę i z powrotem – co już samo w sobie jest absurdem

jsx, 06.12.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,103454,21078205,video.html?embed=0&autoplay=1
Dziennikarz, który opisał aferę związaną z powrotem rządowej delegacji z Londynu „siedział z tyłu i nic nie słyszał”? – Tezy Waszczykowskiego są nieuzasadnione – mówił w TOK FM Zbigniew Parafianowicz. Dodał, że tekst nie miał być atakiem, tylko okazją do refleksji.

 

– Sam fakt podjęcia próby „dokwaterowania” dziennikarzy do samolotu rządowego wydaje mi się niepoważny – stwierdził w Poranku Radia TOK FM Zbigniew Parafianowicz. To właśnie jego tekst w „Dzienniku Gazecie Prawnej” wywołał burzę w sprawie powrotu rządowej delegacji z Wielkiej Brytanii.

Jak opisywał dziennikarz, wszystkich pasażerów usiłowano ulokować w samolocie embraer, mimo że początkowo była mowa o powrocie także wojskową casą. Brakowało miejsc. Doszło do zamieszania i negocjacji, kto poleci embraerem, a kto wojskową maszyną kilka godzin później.

Według polityków PO doszło do złamania instrukcji HEAD, która reguluje organizację lotów. Zaprzeczyła temu szefowa KPRM Beata Kempa, twierdząc, że „‚cywilna’ instrukcja HEAD nie została złamana”.

„Nawet na poziomie takich szczegółów są błędy”

– W tej instrukcji HEAD, MON-owskiej, nie tej cywilnej, której nie ma (o której mówi minister Kempa), jest zapis, że na pokładzie nie może być pierwszy wicepremier i premier jednocześnie – mówił Parafianowicz.

– Przy czym – zaznaczył – w polskim systemie konstytucyjnym nie ma instytucji pierwszego wicepremiera. Nawet na poziomie takich szczegółów są błędy, które powodują, że potem można bardzo różnie interpretować te instrukcje – dodał dziennikarz.

„Minister ma taką skłonność do tworzenia pewnych setek i sytuacji”

Parafianowicz odniósł się też do rozmowy Witolda Waszczykowskiego z Wp.pl, w której minister spraw zagranicznych powiedział, że „ten dziennikarz [siedział] z tyłu i nic w porównaniu do niego nie słyszał”. – Minister ma taką skłonność do tworzenia pewnych setek i sytuacji, twierdząc, że to jest rzeczywistość opisana przez dziennikarzy, a potem je komentuje – mówił publicysta.

– W tekście „DGP” nie było mowy o okrzykach kapitana – dodawał Parafianowicz. – Waszczykowski wszedł jako jeden z ostatnich na pokład. Nie miał okazji widzieć tego, co ja. Miałem okazję dwa razy przejść się po tym pokładzie w tę i z powrotem – co już samo w sobie jest absurdem, że miałem możliwość podróżowania między salonką VIP-owską a pokładem – i rozejrzeć się w sytuacji – mówił. – Tezy Waszczykowskiego są nieuzasadnione – podkreślił dziennikarz.

Zobacz także

autor

TOK FM

WTOREK, 6 GRUDNIA 2016

Waszczykowski: Nie łamiemy międzynarodowych standardów. Ostatnio mamy modę na demonstracje, chcemy wprowadzić pewne porządki

16:59

Waszczykowski: Nie łamiemy międzynarodowych standardów. Ostatnio mamy modę na demonstracje, chcemy wprowadzić pewne porządki

Jak mówił Witold Waszczykowski na briefingu w Brukseli:

„Nie przekraczamy, nie łamiemy żadnych międzynarodowych standardów. Po prostu chcemy wprowadzić pewne porządki, ponieważ ostatnio mamy modę na demonstracje. To cecha otwartej demokracji. Chcielibyśmy, żeby te demonstracje nie zakładały się na siebie, nie kolidowały ze sobą w czasie dróg, itd. To wprowadzenie pewnego porządku, natomiast nie ma tam żadnego przepisu, który zabraniałby komukolwiek demonstrować”

16:50

Waszczykowski: Na lotnisku w Londynie nie działo się nic nadzwyczajnego

Witold Waszczykowski na briefingu w Brukseli był pytany, co działo się tydzień temu na lotnisko w Londynie:

„Nic się nie działo nadzwyczajnego. Po prostu w samolocie, który miał odlatywać wcześniej, było kilka miejsc wolnych i ktoś uznał, że w takim razie można z drugiego samolotu, który miał odlatywać kilka godzin później zaprosić kilku dziennikarzy. Dziennikarze niestety są obarczeni olbrzymim sprzętem, ciężkim i okazało się, że zarówno grupa, która mogłaby dopełnić czy zapełnić wolne miejsca wraz ze sprzętem przeważa możliwości udźwigu samolotu i zdecydowano, żeby część doproszonych wróciła do samolotu, który miał później odlecieć. Nic więcej się nie stało”

300polityka.pl

To zespół Siemoniaka stworzył instrukcję HEAD. Zapytaliśmy b. szefa MON, czy została złamana przez PiS

Magda Kożyczkowska, 06.12.2016

Tomasz Siemoniak

Tomasz Siemoniak (ADAM STĘPIEŃ)

Czy organizacja rządowego lotu z Londynu przebiegła zgodnie z obowiązującą instrukcją HEAD? Politycy PiS swoimi wypowiedziami zamiast wyjaśniać sprawę, potęgują dezinformację. Postanowiliśmy poszukać prawdy u źródła, czyli u szefa zespołu tworzącego procedury HEAD.

Spór wokół procedur HEAD, które zostały lub nie zostały złamane w czasie powrotu polskiej delegacji z Londynu trwa. Zaostrzyła go wypowiedź szefowej KPRM Beaty Kempy, która powiedziała PAP-owi, że lot przebiegł zgodnie z „cywilną” instrukcją HEAD. Wiceminister Kownacki w Radiu ZET tłumaczył, że pewnie chodziło jej o wojskową instrukcję, ale nie potrafiła jej odpowiednio nazwać. Tymczasem rzecznik rządu Rafał Bochenek w „Rzeczpospolitej” stwierdził, że istnieje tajna, cywilna instrukcja HEAD i to poprzedni rząd ją utajnił. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Kto ma rację? Zapytaliśmy o to szefa MON w rządzie PO-PSL, Tomasza Siemoniaka, którego zespół skonstruował instrukcję HEAD.

Magda Kożyczkowska: Panie ministrze, czy powrót delegacji polskiego rządu przebiegł zgodnie z instrukcją HEAD?

Tomasz Siemoniak: – Wyraźnie nie. W instrukcji jest punkt, który mówi o tym, że liczba pasażerów powinna zostać przekazana nie później niż 24 godziny przed lotem. Poza tym zostały złamane zasady zdrowego rozsądku, które powinny obowiązywać obok oficjalnych procedur. Nigdzie w instrukcji HEAD nie jest napisane na przykład, że nie można otwierać drzwi w czasie lotu, ale zdrowy rozsądek na to nie pozwala. Samolot był przeciążony i nie było zgody pilota na start. Pilota należy z resztą pochwalić. Był to pilot LOT-u, nie poddany urzędowej presji i zachował się bardzo profesjonalnie.

Beata Kempa mówi, że operacja przebiegła zgodnie z „cywilną” instrukcją. Czy rzeczywiście takowa istnieje? Czy może rację ma Bartosz Kownacki, który uważa, że Kempa po prostu nie zna terminologii wojskowej i chodziło jej o jedyną, wojskową instrukcję. 

– Wiceminister Kownacki powiedział prawdę. Istnieje tylko jeden akt prawny, jedna instrukcja HEAD, która obowiązuje również loty LOT-u i prawdopodobnie to o nim mówiła Beata Kempa. Inna sprawa, że szefowa KPRM powinna mieć podstawową wiedzę w zakresie tych procedur albo chociaż przygotować się do wypowiedzi.

Tymczasem rzecznik rządu Rafał Bochenek mówi dziś Rzeczpospolitej jasno o drugiej, tajnej instrukcji, utajnionej przez poprzedni rząd. To jak jest?

– Nie potrafię tego skomentować. Nie wiem, o czym mówi Rafał Bochenek.

Takie informacje uzyskaliśmy od byłego szefa MON, Tomasza Siemoniaka, którego zespół skonstruował instrukcję HEAD. Pełna treść instrukcji znajduje się TUTAJ.

 

magda

 

to-on

gazeta.pl

Najpierw władza i kościoły… Spontaniczna manifestacja w obronie wolności zgromadzeń

Ewa Siedlecka, 06 grudnia 2016

Protest przeciwko zmianom w prawie o zgromadzeniach

Protest przeciwko zmianom w prawie o zgromadzeniach (MICHAŁ ŁEPECKI)

O 18-tej senackie komisje Praw Człowieka i Samorządu i Administracji zbierają się, by rozpatrzyć uchwaloną w piątek przez Sejm ustawę o zgromadzeniach. Każdy, kto chce zaprotestować przeciw ograniczeniu wolności zgromadzeń może przyjść pod Sejm o 18-tej na spontaniczną demonstrację przeciw ustawie PiS-u. Zaproszenie krąży na Facebooku.

Ustawa przewiduje pierwszeństwo dla „organów władzy publicznej” i Kościołów do organizowania zgromadzeń. Każde zgromadzenie może zostać udaremnione, jeśli w tym samym czasie na miejsce demonstracji władza przyśle swoich ludzi, którzy stwierdzą, że tu właśnie odbędzie się ich zgromadzenie. Pierwszeństwo mają mieć też „zgromadzenia cykliczne”. O tym, na które wyrazić zgodę, a na które nie, zdecyduje władza centralna (wojewoda). Dziś władza nie wydaje zgód na zgromadzenia, a jedynie je rejestruje lub ich zakazuje.

Zobacz też: Znów na ulicach, jak za czasów Jaruzelskiego, pojawi się ZOMO – Henryk Wujec w „3×3”

Ustawę grupy posłów PiS za sprzeczną z konstytucją uznali rzecznik praw obywatelskich i Sąd Najwyższy. W poniedziałek wspólne stanowisko wydali szef Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) przy OBWE Michael George Link oraz Nils Muižnieks, komisarz praw człowieka Rady Europy. Przypomnieli, że wolność zgromadzeń gwarantują konwencje ONZ i Rady Europy, a także OBWE. A uchwalona przez Sejm ustawa „w znacznej mierzę ją ograniczają”.

We wtorek ponad sto trzydzieści organizacji pozarządowych zaapelowało do senatorów o odrzucenie ustawy. A do prezydenta – o jej niepodpisywanie.

„Nie ma naszej zgody na arbitralne i nieuzasadnione ograniczenia wolności obywatelskich. Decyzja co do ich ograniczenia musi wypływać z silnych przesłanek bezpieczeństwa państwa i jego obywateli. Dziś nie ma takiego zagrożenia, a proponowana zmiana wydaje się podyktowana względami politycznymi i wygodą władzy publicznej. Dlatego stanowczo sprzeciwiamy się instrumentalnemu ograniczaniu naszych praw i wolności na potrzeby władzy politycznej” – piszą organizacje do senatorów.

I przypominają, że Trybunał Konstytucyjny w jednym z orzeczeń stwierdził, że „wolność zgromadzeń pełni funkcję stabilizacyjną w odniesieniu do istniejącego ładu społecznego oraz politycznego, a przede wszystkim w stosunku do mechanizmu przedstawicielskiego. Jest formą aktywnego udziału obywateli w życiu państwa i przez to troski o dobro wspólne”.

Stanowisko przeciw ustawie wydało też Porozumienie Samorządów Zawodowych i Stowarzyszeń Prawniczych (zrzeszających organizacje sędziowskie, prokuratorskie, radcowskie, adwokackie, komornicze, notarialne i inne).

Zauważają, że ustawa wprowadza nierówność w korzystaniu z wolności zgromadzeń. „A także – posługując się pojęciami ocennymi takimi jak »uczczenie doniosłych i istotnych dla historii Rzeczypospolitej Polskiej wydarzeń« – przyznają organowi administracji rządowej (wojewodzie) szeroki zakres swobody interpretacyjnej w stosowaniu przepisów istotnie ingerujących w sferę fundamentalnej dla ustroju demokratycznego wolności zgromadzeń. Porozumienie ocenia te rozwiązania jako rodzące poważne zastrzeżenia co do ich zgodności z art. 2 Konstytucji RP w zakresie zasad dotyczących poprawnej legislacji i określoności przepisów prawa”.

Zobacz: Tydzień politycznych mikrowstrząsów – komentuje Rafał Zakrzewski

 

najpierw

wyborcza.pl

cy_xokauaaa-i3t

 

listy-milosne

WTOREK, 6 GRUDNIA 2016

Prokurator Radoniewicz przyznaje, że były błędy w postępowaniu przeciwko prokuratorom w Gdańsku

13:06
prok2

Prokurator Radoniewicz przyznaje, że były błędy w postępowaniu przeciwko prokuratorom w Gdańsku

Przed komisją ws. Amber Gold zeznaje prokurator Jacek Radoniewicz, rzecznik dyscyplinarny w Prokuraturze Generalnej od 2010 do 2016 r. Posłowie koncentrują się na prawidłowości postępowań przygotowawczych ws. prokuratorów prowadzących sprawę Amber Gold. Jak przyznał w dyskusji z przewodniczącą Małgorzatą Wassermann, niektóre z zarzutów przeciwko prokuratorom w postępowaniach dyscyplinarnych (wszystkie zakończyły się uniewinnieniem) były błędnie sformułowane.

Jak podkreślił: „Jeśli chodzi o konstrukcję zarzutów, to [były błędy] na etapie postępowania przed-dyscyplinarnego. Element uchybienia godności powinien znaleźć się w zarzutach wobec prok. Kijanko”

Prokurator przyznał też, że było możliwe sprawniejsze prowadzenie sprawy Amber Gold.

12:21

Nowoczesna zawiadamia prokuraturę ws. niedopełnienia obowiązków przez szefową KPRM

Nowoczesna składa doniesienie do prokuratury ws. podejrzenia popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez szefową KPRM Beatę Kempę. Informacje o organizacji wizyty pani premier w Londynie dają pełną podstawę do takiego wniosku – poinformował na konferencji w Sejmie Jerzy Meysztowicz.

Według Nowoczesnej, mamy do czynienia z łamaniem procedur, a ta ekipa nie wyciągnęła wniosków po Smoleńsku i katastrofie Casy.

10:49
Zrzut ekranu 2016-12-06 o 10.39.31

PO: Bezpieczeństwo najważniejszych osób pod rządami PiS ma charakter teoretyczny. Panstwo za rządów PiS nie działa

Kilka godzin po katastrofie smoleńskiej też nikt nie znał listy pasażerów. Mamy taki sam bałagan w Kancelarii Premiera.

Jak mówił Marcin Kierwiński na konferencji prasowej PO w Sejmie:

– Najważniejsi politycy nie znają polskiego prawa, nie ma w nich chęci, żeby wyciągać wnioski. Minister Kempa mówiła o porozumieniu, nie o instrukcji Head. Kilka godzin po katastrofie smoleńskiej też nikt nie znał listy pasażerów. Mamy taki sam bałagan w Kancelarii Premiera. To bardzo poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa lotów. Jak osoby, które nie powinny się znaleźć na pokładzie przeszły kontrolę pirotechniczną? Jeśli BOR nie sprawdzał kart boardingowych to jest to analogiczna sytuacja do sparciałej opony w samochodzie prezydenta. 

Państwo PiS nie działa

– Bezpieczeństwo najważniejszych osób pod rządami PiS ma charakter teoretyczny. Panstwo za rządów PiS nie działa. Gdyby nie postawa kapitana, to widać, że intencją sprawujących władzę było zapakowanie podwójnej liczby pasażerów. Rządzący robią sobie kabaret z bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie– dodawał Mariusz Witczak.

Prokuratura powinna się zająć sprawą

– Prokuratura powinna się zająć sprawą, bo ktoś sprowadził niebezpieczeństwo na najważniejsze osoby w państwie. Będziemy chcieli uzyskać wyjaśnienia na posiedzeniu komisji. „Polacy nic się nie stało” nie zdaje egzaminu. Sprawą powinna zająć się premier – mówił Kierwiński.

09:50

Szymański: Wolałbym, aby w Rzymie zasiadł premier rozumiejący fakt, że możemy wspólnie chronić granicę zewnętrzną UE

Między Polską a Włochami było olbrzymie napięcie [w sprawie kryzysu imigracyjnego]. W tej sprawie, Renzi się myli. Jestem przekonany, że włoskie oczekiwania by rozwiązać problem migracji poprzez wewnętrzne relokacje jest błędem. Nie tylko ze względu na zasady, ale ponieważ to jest nieefektywne. Wolałbym, aby w Rzymie zasiadł premier rozumiejący fakt, że razem, wspólnie, w ramach europejskiej solidarności chronić granicę zewnętrzną i załatwiać problemy uchodźców na wybrzeżu libijskim. To by zapewne zmniejszyło presję migracyjną na Włochy – mówił w „Kwadransie politycznym” TVP1 Konrad Szymański.

09:23
szymanski2

Szymański: Tak długo, jak nie będziemy mieć pełnego obrazu sytuacji, tak długo nie będzie definitywnej opinii w sprawie Tuska

– Co do zasady Polska popiera Polaków na stanowiska międzynarodowe. To zresztą zasada, która została stworzona przez PiS, ale które została zlekceważona ostatnio przez partie opozycyjne. W tej sprawie mamy oczywiście sytuację unikalną. Mamy do czynienia z problemem, który przed nami. To dotyczy kiedyś lidera, głównego oponenta PiS. Oczywiście wątki krajowe są bardzo trudne. Ja będę starał się zwracać uwagę na to, jak wygląda całość obrazu europejskiego w tej konkretnej sprawie. Jakie mamy alternatywy. Tak długo, jak nie będziemy mieli pełnego obrazu sytuacji, tak długo będziemy się wstrzymywali z definitywną opinią w tej sprawie, ponieważ ważne z polskiego punktu widzenia jest też to, kto jest konkurentem Tuska – mówił w „Kwadransie politycznym” TVP1 Konrad Szymański.

08:43

Szczerski: Chciałbym wiedzieć, że ktoś za sytuację z Londynu poniesie odpowiedzialność

Myślę, że sytuacja z Londynu jest trochę wyolbrzymiona. Natomiast niepokoją mnie dwie rzeczy. Chciałbym jednak wiedzieć, że ktoś za to poniesienie odpowiedzialność. Ktoś zawsze podjął decyzję. Nie można powiedzieć, że „została podjęta”. Oczekuję, że ktoś przyznał się do tego, że to był błąd. Druga rzecz: nie może być tak, że premier Szydło i pół rządu czekali na to, aż urzędnicy się dogadają między sobą, kto wyjdzie z samolotu – powiedział w „Porannej rozmowie RMF” Krzysztof Szczerski.

08:28

Kownacki: Jest jedna instrukcja HEAD. Wojskowa. Nie ma dwóch instrukcji HEAD. Kempa mówi językiem potocznym

Jak mówił Bartosz Kownacki w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet:

„Nie mogę dokładnie powiedzieć tego, o co chodziło minister Kempie. Najprawdopodobniej miała nam myśli przewóz najważniejszych osób w państwie. Niezależnie od tego są przepisy wojskowe dot. przewozu żołnierzy, etc. Jest jedna instrukcja HEAD. Wojskowa. Nie ma dwóch instrukcji HEAD. Są przepisy dot. przewozu żołnierzy. Minister Kempa po prostu mówi językiem potocznym”

Beata Kempa mówiła wczoraj – m.in. w rozmowie z 300POLITYKĄ – tak: – Cywilna instrukcja HEAD nie została złamana. To dokument niejawny. W sytuacji braku samolotów mogą zdarzać się sytuacje, kiedy są decyzje czy lotniska czy przewoźników, na które trzeba reagować w trakcie.

07:57

Petru: Szanse Tuska na przedłużenie kadencji są duże

Jak mówił Ryszard Petru w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24:

„To bezczelny szantaż ze strony ministra spraw zagranicznych, który nie rozumie, na czym polega polska racja stanu. Tego typu wypowiedzi są w Europie nie do pomyślenia. Byłem przez weekend w Warszawie, gościliśmy szefów państw, komisarzy w ramach międzynarodówki centrowej, której jesteśmy członkiem i rozmawialiśmy o przyszłości Donalda Tuska. Mówią, że ma olbrzymie szanse zostać w Brukseli, a stanowisko polskiego rządu jest niezrozumiałe, który werbalnie mówi o tym, że nie będzie popierał Tuska. To nie jest decydujące, ale zaskakujące”

Z tego, co rozumiem, szanse Tuska na przedłużenie kadencji są duże. Dałbym 70 na 30, natomiast w momencie, kiedy zrezygnował szef PE cała układanka, która była dogadana, jest od nowa układana – dodał lider Nowoczesnej.

07:48

Petru: Podpisywałem się pod apelem jako jeden z pierwszych. Nie wiedziałem o kolejnych osobach, które podpiszą

Nie, ale mogę powiedzieć, że na taką demonstrację każdy może przyjść i trudno mi mieć wpływ, kto się na takiej demonstracji pojawi. Podpisując ten apel, który jest ważnym apelem, pokazuje, że trzeba przeciwstawiać się tego typu zapędom jak ograniczenie możliwości demonstrowania, bo to przypomina czasy stanu wojennego. Podpisywałem ten apel jako jeden z pierwszych. Nie wiedziałem o kolejnych osobach, które podpiszą – mówił Ryszard Petru w „Jeden na jeden” TVN24, pytany czy przez Bogdana Rymanowskiego jest dumny z tego, że 13 grudnia będzie demonstrował razem z człowiekiem, który chwalił stan wojenny. Jak dodał:

„Mógłbym zapytać Mateusza Kijowskiego, czy na pewno wie, kto podpisuje. Ja nie znam tego pana za bardzo [Mazguły]. Jedyne, co mogę powiedzieć, to zaapelować do Mateusza Kijowskiego, żeby to nazwisko stamtąd zniknęło”

01:44
fakt1

Dziś Mikołajki!

Rano czysta polityka słucha/ogląda głównie Ryszarda Petru w JnJ TVN24 (7:30), Bartosza Kownackiego w Zetce, Krzysztofa Szczerskiego u Mazurka w RMF FM (8:02), Konrada Szymańskiego w TVP1 (8:10) [ciekawe, czy będą pamiętać, że ma dziś urodziny!] i  Kornela Morawieckiego w Trójce (8:13),

Skoro temu jest poświęcona jedynka największej gazety (Fakt), to cały czas tematem będzie organizacyjny chaos podczas powrotu rządowego samolotu z premier Beatą Szydło z wizyty w Londynie. Tematu nie zgasiła występując w 4 stronach TVP Info szefowa KPRM Beata Kempa, próbując sprowadzić dyskusję do zakupu samolotu rządowego zaniechanego przez rządy PO.

Z pewnością tematem będzie wypowiedź Bartłomieja Sienkiewicza w programie Moniki Olejnik: PiS może się wziąć za ordynację. To jest moment, na który warto sobie zostawić takie narzędzia jak większe protesty obywatelskie. 

Swoje życie ma już wypowiedź Beaty Kempy w 4 stronach TVP Info o zmianach w prawie o zgromadzeniach: To rozszerzenie swobód obywatelskich.

Senackie komisje, ale to dopiero wieczorem (od 18)  rozpatrzą nowelizację ustawy – Prawo o zgromadzeniach, którą Sejm uchwalił w mijającym tygodniu.

Zbierze się TK ws oleju opałowego oraz RM ws pakietu Morawieckiego. GW twierdzi, że Ziobro wspierany przez PBS (jako podobno zazdrosną o skalę władzy) ma blokować propozycje świadczące o większym zaufaniu państwa do przedsiębiorców.

Fakt na jedynce ma samolot, GW referendum, UE i Włochy, ale i zapowiedź tekstu >>Zaginiona esbecka teczka człowieka Macierewicza<<, który ma się ukazać kolejnego dnia, ale może być tak samo medialnym kapiszonem jak rzekome powiązania szefa MON z amerykańskim lobbystą włoskiego -nomen omen- pochodzenia. Autorstwa Tomasza Piątka. Który napisał książkę. Heroina.

Oczywiście, grzał będzie temat ekstradycji Romana Polańskiego – o czym niżej.

25 DNI DO KOŃCA ROKU!

300polityka.pl

WTOREK, 6 GRUDNIA 2016

STAN GRY: RZ: Referendum byłoby szansą dla PO, Fakt o dziadostwie w rządzie i zakazie handlu tylko w jedną niedzielę

Kaczynski_Olszewski

— 25-LECIE PREMIEROSTWA JANA OLSZEWSKIEGO!

— MIKOŁAJKI!

— 4 lata temu Janusz Piechociński został wicepremierem i ministrem gospodarki!

— TNS O POPRAWIE NASTROJÓW: „W porównaniu do poprzedniego miesiąca, w listopadzie odsetek ocen negatywnych spadł o 6 punktów procentowych, przy jednoczesnym wzroście o 6 punktów procentowych odsetka osób nie posiadających jednoznacznej opinii na ten temat”.

— 19 LAT TEMU! Leszek Miller został przewodniczącym Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej.

— OSTATNI DOBRY ROK DLA BUDŻETU – ZŁOWROGA JEDYNKA PULSU BIZNESU: http://jedynki.press.pl/2016-12-06/pb.jpg

— PRZEZ DZIADOSTWO RZĄD MOŻE ZGINĄĆ – jedynka FAKTU.

— UPYCHALI PASAŻERÓW DO SAMOLOTU – na dwóch kolejnych stronach Fakt: “Chińskie przysłowie mówi, że najdłuższy marsz zaczyna się od pierwszego kroku. Historia pokazuje, że u nas największe tragedie zaczynają się od drobnego złamania procedury. Dlatego to, co wydarzyło się tydzień temu na lotnisku pod Londynem, i lekceważenie tego faktu przez osoby odpowiedzialne wygląda bardzo źle”.

— BAŁAGAN W RZĄDOWYM SAMOLOCIE – tytuł w GW.

— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Kownacki: Można było nie powiedzieć słów o widelcach. Mogę się dziś bić w piersi
Kownacki: W połowie przyszłego roku będą w Polsce pierwsze samoloty dla VIP-ów. Potem trening pilotów
Szczerski o odwołaniu Greya: Nigdy nie będę ingerował w decyzje personalne mojego kolegi Witka Waszczykowskiego
Kownacki: Jest jedna instrukcja HEAD. Wojskowa. Nie ma dwóch instrukcji HEAD. Kempa mówi językiem potocznym
Kownacki o wylocie z Londynu: Nie została naruszona instrukcja HEAD
Petru: Szanse Tuska na przedłużenie kadencji są duże
Petru: Podpisywałem się pod apelem jako jeden z pierwszych. Nie wiedziałem o kolejnych osobach, które podpiszą
Zaginiona esbecka teczka człowieka Macierewicza, ordynacja wg Sienkiewicza oraz samolot. Tematy dnia we wtorek
Polityczny plan wtorku: SN rozpozna kasację Ziobry ws. Polańskiego, Amber Gold, senackie komisje o prawie o zgromadzeniach
http://300polityka.pl/live/2016/12/06/

— ZAKAZ HANDLU W NIEDZIELĘ UDERZY W PORTY – jedynka Głosu Szczecińskiego: Ustawę pisał analfabeta – mówi Sławomir Nitras: http://jedynki.press.pl/2016-12-06/glosszczecinski.jpg

— ZAKAZ HANDLU TYLKO W JEDNĄ NIEDZIELĘ? – Fakt: “Rząd pracuje nad opinią do projektu ustawy NSZZ “Solidarność”, wprowadzającej całkowity zakaz handlu w niedziele. Na początku rząd rozważa zamknięcie sklepów tylko w jedną niedzielę w miesiącu. Ale czy związkowcy się na to zgodzą? Projekt rządowej opinii jest obecnie konsultowany przez ministerstwa. – Poprzemy pomysł wprowadzenia zakazu handlu w niedziele – mówi Faktowi Stanisław Szwed (61 l.), wiceminister rodziny i pracy. Jak dodaje jednak, projekt związkowców będzie musiał zostać zmieniony w Sejmie. I nie będzie wprowadzony szybko w życie – najwcześniej od 2018 r.”.

— DOLICZĄ CI ABONAMENT DO PODATKU – SE o pomyśle Witolda Kołodziejskiego.

— ZAGINIONA ESBECKA TECZKA WSPÓŁPRACOWNIKA MACIEREWICZA – zapowiedź tekstu w środowej GW.

— REFERENDUM NIE BĘDZIE, ALE TO NIE WOTUM ZAUFANIA DLA PREZYDENT – pisze Michał Wojtczuk w GW: “Fiasko referendum nie jest jednak dla prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz powodem do spoczęcia na laurach. Nie jest to żadne wotum zaufania. Znaczy tylko tyle, że Guział się przeliczył, wierząc, że można dwa razy wejść do tej samej rzeki, że znów możne liczyć na wsparcie PiS. Ma rację: gdyby w referendum zaangażował się aparat partyjny, podpisy pewnie udałoby się zebrać. PiS tego nie chciał. Wygodniej mu Gronkiewicz-Waltz grillować, wzywać na posiedzenia sejmowej komisji weryfikującej reprywatyzację, sączyć przecieki z prokuratury ze spraw związanych z odzyskiwaniem mienia odebranego dekretem Bieruta. Podlewana takim sosem prezydentura zgnije. A w 2018 r. fotel prezydenta miasta wpadnie w ręce PiS jak dojrzałe jabłko”

— NIE MOŻE BYĆ POWROTU DO GNUŚNEGO STYLU PREZYDENTURY: “Jeżeli Platforma chce choćby marzyć o tym, by utrzymać Warszawę, nie może być powrotu do gnuśnego stylu prezydentury, kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz nie kontroluje własnych urzędników, znika w momentach kryzysowych (tak było np. podczas wypadku na budowie metra), nie potrafi albo nie chce wytłumaczyć, po co właściwie starała się o to stanowisko i co chce jeszcze osiągnąć”.

— PARADOKSALNIE REFERENDUM BYŁOBY SZANSĄ DLA HGW I PO – pisze w RZ Michał Szułdrzyński: “Paradoksalnie, referendum byłoby dla Gronkiewicz-Waltz, a zarazem dla PO, szansą. Cykliczne badania przeprowadzane w stolicy pokazują, że większość warszawiaków jest zadowolona z tego, jak zarządzane jest miasto. Referendum trzy lata temu potwierdziło, że mieszkańcy nie są skorzy do buntu. Teraz mamy oczywiście aferę reprywatyzacyjną, ale kłopoty Guziała ze zbieraniem podpisów sugerują, że nowe referendum mogłoby i tak zakończyć się wygraną Gronkiewicz-Waltz. I najprawdopodobniej dlatego PiS nie zrobił nic, by wesprzeć Guziała”.

— CZY NA ZMIANY W RATUSZU POCZEKAMY DO WYBORÓW? – jedynka stołecznej GPC.

— ERUPCJA POPULIZMU TO EFEKT POLITYK NEOLIBERALNYCH – JAN SOWA W SE: “Nie jest, moim zdaniem, przypadkiem, że kraje, w których neoliberalizm zaznaczył się najmocniej – oprócz USA i Wielkiej Brytanii to Europa Środkowo-Wschodnia sformatowana przez tę doktrynę – mamy do czynienia z największymi erupcjami populizmu. To efekt wielu złych polityk neoliberalnych, które dotknęły bardzo wielu ludzi”

— ZNIKA KLASA ŚREDNIA – DALEJ JAN SOWA W SE: “Neoliberalna rewolucja sprawiła, że znika klasa średnia, a wraz z nią społeczna i materialna baza do uprawiania polityki środka. Kiedy rozpada się liberalne centrum – a to właśnie obserwujemy – dochodzi do przechyłu na lewo lub na prawo”.

— JAN SOWA O ZAŁAMANIU WIARY W POSTĘP POKOLEŃ – mówi w SE: “To, co się zupełnie załamało w świecie Zachodu, to wiara w postęp pokoleń. W pamięci kulturowej nie ma tam zapisanego takiego momentu, że dzieci będą miały gorzej od swoich rodziców. To wyjątkowo boleśnie odczuwane jest w Stanach Zjednoczonych, ale wyraźnie widać to także w Polsce. Przez całe lata 90. wierzyliśmy, że nawet jeśli nam jest źle, to przynajmniej nasze dzieci będą miały większe szanse na dobrobyt. Dziś wierzy w to coraz mniej ludzi. I ten lęk jest ważną praprzyczyną naszych obecnych problemów”.

— TEKSTY MICHNIKA I BALCEROWICZA NIC NIE DAJĄ – KONKLUZJA JANA SOWY W SE: “Oczywiście powinniśmy dążyć do tego, żeby klasy ludowe zyskiwały większe kompetencje kulturowe, które obronią nas przed niebezpiecznymi politykami, budującymi swoje poparcie na społecznej frustracji. Nie może się to jednak odbywać w ten sposób, że Adam Michnik napisze w „Gazecie Wyborczej”, że wolność jest wielką wartością, a Leszek Balcerowicz udzieli wywiadu, że trzeba bronić demokracji za wszelką cenę. To nic nie da. Kształtowanie postaw powinno się odbywać w sposób bardziej naturalny. Choćby poprzez szkoły publiczne, do których dzieci chodzą według rejonu. W takich szkołach spotykają się dzieci z różnych rodzin. Ci, którzy pochodzą z rodzin o większym kapitale kulturowym, dzielą się nim, kształtując innych nie poprzez pouczanie, ale przez obcowanie. Wiele badań socjologicznych potwierdza, że egalitarna szkoła publiczna jest do tego najlepszym środkiem”.
http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/dr-jan-sowa-o-triumfie-populizmu-tysiacletniej-rzeszy-nie-bedzie_922567.html

— PIS ROBI TO SAMO, CO WCZEŚNIEJ PLATFORMA – mówi Stanisław Tyszka w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w RZ: “Kukiz’15 jest ruchem obywatelskim, więc w oczywisty sposób nie zgadzamy się na jakiekolwiek nowe ograniczenia w ustawie o zgromadzeniach. W kampanii prezydenckiej Paweł Kukiz krytykował Komorowskiego za to, że podpisywał ograniczenia w zgromadzeniach autorstwa Platformy. PiS po raz kolejny robi to, co robiła Platforma. Jesteśmy temu przeciwni. Ludzie muszą mieć pełne prawo do manifestacji, wyrażania swojego niezadowolenia na ulicach, nawet jeżeli są to manifestacje będące efektem partyjniackiej inżynierii politycznej, jak demonstracje KOD”.

— NIE WIDZĘ POTRZEBY ZMIAN DLA MEDIÓW W SEJMIE – mówi dalej Tyszka: “Jestem w Sejmie od roku i cenię sobie współpracę z dziennikarzami, których tam poznałem. Nie widzę potrzeby zmian. Uważam, że w pierwszej kolejności porządki powinny dotyczyć posłów. Posłowie na sali sejmowej zachowują się często w sposób skandaliczny. Czasami odnoszę wrażenie, że weszli do Sejmu nie po to, żeby pracować, ale żeby tylko wszczynać awantury”.

— ZA KILKA M-CY ZOBACZYCIE KTO BĘDZIE MÓGŁ PROTESTOWAĆ – KATARZYNA KOLENDA-ZALESKA pisze w GW: “PiS może mydlić oczy, że tu chodzi tylko o bezpieczeństwo. I może nawet w najbliższym czasie nie wykorzystywać własnego prawa. Ale za kilkanaście miesięcy, gdy sytuacja się pogorszy i gdy będą się zbliżać kolejne wybory, sami zobaczycie, jak będzie. Kto będzie mógł protestować i gdzie. A raczej kto nie będzie mógł protestować tam, gdzie chce i kiedy chce”.

— ZGROMADZENIA DLA WYBRANYCH – pisze w RZ Zuzanna Dąbrowska: “W najbliższą sobotę 10 grudnia planowana jest blokada obchodów 80. smoleńskiej miesięcznicy przed Pałacem Prezydenckim. Jeśli do tego czasu prezydent podpisze nowe prawo, będzie to protest nielegalny. – My tam po prostu będziemy stać. Od rana. Zablokujemy miejsce przed pałacem, gdzie zwykle przemawia prezes Jarosław Kaczyński – zapowiada w rozmowie z “Rzeczpospolitą” Paweł Kasprzak, reprezentujący stowarzyszenie Obywatele RP. – Przychodzimy tam od dziewięciu miesięcy i zawsze pierwsi zgłaszaliśmy naszą obecność władzom. Ale mimo to ustępowaliśmy miejsca zwolennikom PiS, którzy obchodzili miesięcznice. Sprawa przymusowych ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej zmieniła jednak wszystko. Teraz to my chcemy zaprotestować i mamy do tego prawo – mówi”.

— LUFTHANSA INWESTUJE, COCA COLA REZYGNUJE – GW.

— ZAGRANICZNE FIRMY WCIĄŻ LOKUJĄ W POLSCE – tytuł na jedynce RZ: “Niechętne obcemu kapitałowi wypowiedzi polityków i spadek tempa wzrostu gospodarczego na razie nie odstraszają zagranicznych firm. Obecny rok przynosi nadspodziewanie duży napływ nowych inwestycji. W poniedziałek Ministerstwo Rozwoju poinformowało o wartej ponad 1 mld zł budowie centrum serwisowania silników lotniczych na Dolnym Śląsku przez koncerny GE Aviation i Lufthansa Technik. To kolejne duże przedsięwzięcie zapowiedziane przez zagranicznych inwestorów w ostatnim czasie”.

— JEDYNKA GAZETY POMORSKIEJ O RESTRYKCJACH W ZAKUPIE ŚRODKÓW ANTYGRYPOWYCH Z PSEUDOEFEDRYNĄ – 12 SZTUK W OPAKOWANIU http://jedynki.press.pl/2016-12-06/gpomorska.jpg

— PAWŁOWICZ PRZYKLEIŁA SIĘ DO PREZESA- SE: “Teraz jednak na oczach całego Sejmu posłanka pokazała, jak ciepłe relacje łączą ją z prezesem PiS. Nie przejmując się gapiami wokół, mocno objęła go ramieniem i zaczęła szeptać mu wprost do ucha. http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/pawowicz-przykleila-sie-do-prezesa-ZDJECIA_922510.html

300polityka.pl

PiS się nie zatrzymuje. Teraz cięcie emerytur żołnierzy, którzy służyli choć dzień w PRL-u

Leszek Kostrzewski, Wojciech Czuchnowski, 06 grudnia 2016

Premier Beata Szydło w Polkowicach

Premier Beata Szydło w Polkowicach (Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta)

Rząd chce obniżyć emerytury wojskowym, którzy służyli przed rokiem 1990 i przeszli przez jednostki uznane przez PiS za „organy totalitarnego państwa”. Projekt ustawy jest już na stronie Kancelarii Premiera. Ma objąć ok. 12 tys. osób, nie tylko żołnierzy zawodowych.

Projekt zmiany ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym żołnierzy zawodowych oraz ich rodzin przygotowała Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. 2 grudnia premier Beata Szydło przekazała go marszałkowi Sejmu Markowi Kuchcińskiemu. Szydło chce, aby projekt przeszedł przez Sejm i Senat w błyskawicznym tempie, dzięki czemu nowe prawo będzie mogło obowiązywać już od stycznia 2017 r.

„Przywileje emerytalne związane z pracą w aparacie bezpieczeństwa PRL nie zasługują na ochronę prawną przede wszystkim ze względu na powszechne poczucie naruszenia w tym zakresie zasady sprawiedliwości społecznej” – czytamy w projekcie. Rząd proponuje, aby obniżyć emerytury i renty wszystkim żołnierzom, którzy przed 31 sierpnia 1990 r. pracowali w organach aparatu bezpieczeństwa, instytucjach podległych ministerstwom Obrony Narodowej i Spraw Wewnętrznych. Przywileje emerytalno-rentowe stracą też członkowie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (z 23 żyje sześciu, najbardziej znany to Mirosław Hermaszewski, pierwszy i jedyny polski kosmonauta).

Wystarczy jeden dzień pracy

Tak jak w szeroko ostatnio opisywanym rządowym projekcie „dezubekizacji” służb mundurowych MSW (policjantów, strażaków, BOR, funkcjonariuszy służb specjalnych i innych) wojskowe emerytury mają stracić nawet ci żołnierze, których praca w PRL trwała krótko – chociaż jeden dzień. I nie ma znaczenia, czy potem, po 1990 r. pracowali dla wolnej Polski. Po zmianach nie będą mogli dostawać więcej niż średnią emeryturę wypłacaną przez ZUS – dziś to ok. 2 tys. zł brutto. Ci na rencie dostaną maksymalnie 1543 zł brutto. Ich rodziny – 1725 zł brutto.

Z lektury projektu wynika, że jego twórcom chodzi o objęcie zmianami jak największej liczby osób. Oprócz stalinowskiej Informacji Wojskowej i Wojskowej Służby Wewnętrznej (poprzedniczka WSI) rząd chce też „dezubekizować” żołnierzy z „innych służb Sił Zbrojnych prowadzących działania operacyjno-rozpoznawcze lub dochodzeniowo-śledcze, w tym w rodzajach broni oraz w okręgach wojskowych”. Nie wiadomo dokładnie, co przez to rozumieć. Być może chodzi m.in. o prokuraturę wojskową.

Obniżka nie tylko dla żołnierzy zawodowych

Kara obniżenia świadczeń ma objąć zarówno tych, którzy pracowali w strukturach wojskowych, jak i cywilnych. I nie tylko żołnierzy zawodowych, ale też takich, którzy przez „wyklęte” formacje przeszli w ramach zasadniczej służby wojskowej, która w PRL była obowiązkowa.

Do jednostek podległych MON projekt dodaje też znany z ustawy „dezubekizacyjnej” MSW katalog 69 „organów totalitarnego państwa”. Rząd zalicza do nich m.in. pracowników Gabinetu Ministra Spraw Wewnętrznych, Biura Rejestracji Cudzoziemców, Zarządu Kontroli Ruchu Granicznego, a nawet Inspektoratu Operacyjnej Ochrony Elektrowni Jądrowej w Żarnowcu oraz Departamentu PESEL (czyli m.in. twórców systemu, z którego do dzisiaj korzysta państwo polskie). Przewidziani do obniżki emerytur i rent są też wykładowcy, studenci i słuchacze (!) Centrum Szkolenia MSW i Szkoły Oficerskiej MSW w Legionowie i Szkoły Chorążych Milicji. Jest też Biuro Ochrony Rządu, nigdy wcześniej niezaliczane do bezpieki.

Żadnych konsultacji projektu

Plany obniżenia emerytur rząd realizuje bez żadnych konsultacji. Dlatego nie wiadomo, jaka instytucja wskazuje jednostki, które określone są w obu projektach jako „organy bezpieczeństwa państwa totalitarnego”. Wielu z nich nie ma w ustawie lustracyjnej.

A skąd w ustawie o emeryturach wojskowych wzięli się funkcjonariusze podlegli MSW? Z wypowiedzi polityków PiS (m.in. Mariusza Błaszczaka, szefa MSWiA) wynika, że rząd tropi „esbeków”, którzy służyli kiedyś w wojsku albo przeszli do wojska ze struktur MSW.

Staż żołnierzy w czasach PRL ma sprawdzać IPN, który potem przekaże te ustalenia do ZUS. Rząd szacuje, że obniżonych będzie co najmniej 12 tys. emerytur wojskowych. Oszczędności? Ok. 200 mln zł rocznie.

Projekt rządu likwidujący przywileje emerytalne żołnierzy to już druga inicjatywa na rzecz zmniejszania emerytur mundurowych osób pracujących w PRL. Dwa tygodnie temu „Wyborcza” ujawniła, że rząd PiS zdecydował, aby obniżyć emerytury policyjne i policyjne renty inwalidzkie funkcjonariuszom, którzy służyli przynajmniej jeden dzień „na rzecz totalitarnego państwa”, a także policyjne renty rodzinne pobierane po ich śmierci. Tutaj restrykcje mają dotknąć co najmniej 32 tys. osób i przynieść ponad 500 mln zł dochodu.

Objęci zmianami funkcjonariusze już zapowiadają skierowanie sprawy do sądu. Zwracają uwagę, że rząd chce odebrać emerytury dużej liczbie milicjantów, którzy zwalczali pospolite przestępstwa, ale np. przez jakiś czas kształcili się na resortowych uczelniach. A także np. pracownikom wywiadu, którzy już będąc w UOP, ewakuowali z Iraku amerykańskich agentów.

Za PO niższa emerytura tylko za czas pracy w PRL

Projekty zarówno w stosunku do żołnierzy, jak i policjantów różnią się zasadniczo od ustawy dezubekizacyjnej uchwalonej w 2009 r. za rządów PO-PSL i obowiązującej dzisiaj. Wprowadziła ona zasadę, że obniżana jest część emerytury mundurowej za czas pracy w organach bezpieczeństwa PRL. Ale nie później. Dziś taka emerytura składa się więc z dwóch części: za lata komunistyczne dostaje się świadczenie w wysokości 0,7 proc. podstawowego wymiaru emerytury za każdy rok, a za lata w III RP nalicza się ją w wysokości 2,6 proc. podstawowego wymiaru emerytury. Efekt: zwiększoną emeryturę mundurową lub rentę funkcjonariusz dostaje tylko za pracę od 1990 r. Wtedy uzasadniano, że to „wyrównuje społeczną niesprawiedliwość”. Wysokie emerytury b. esbeków zmniejszyły się, a jednocześnie zagwarantowano, że ci, którzy zdecydowali się pracować dla wolnej Polski i byli wobec niej lojalni, nabyli prawa i przywileje takie jak inni funkcjonariusze bez peerelowskiej przeszłości.

Dezubekizacyjnym planom PiS przeciwna jest cała opozycja. Politycy PO, Nowoczesnej, PSL a nawet Kukiz‘15 zwracają uwagę, że rząd tak samo traktuje funkcjonariuszy służących tylko w PRL, jak i tych, którzy pracowali dla niepodległej Polski, niektórzy nawet przez 26 lat.

Zobacz: Jarosław Kurski do Jarosława Kaczyńskiego: stajesz się partyjnym kacykiem, zamordystą

 

pis-sie

wyborcza.pl

Domagali się od Kaczyńskiego przerwania ekshumacji, nie posłuchał. „Kolejnej swojej miesięcznicy nie przeprowadzi!”

OK, 06.12.2016

Rząd na miesięcznicy smoleńskiej

Rząd na miesięcznicy smoleńskiej (Fot. Dawid Zuchowicz)

10 grudnia przed Pałacem Prezydenckim ma się odbyć kolejna „miesięcznica smoleńska”. Obywatele RP zapowiadają jednak, że ją zablokują, bo Jarosław Kaczyński „nie cofnął decyzji o ekshumacjach”.

 

Obywatele RP zapowiadają blokadę „miesięcznicy smoleńskiej”. Wcześniej apelowali do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o przerwanie ekshumacji ciał ofiar katastrofy. „10 listopada zapowiedzieliśmy Kaczyńskiemu, że o ile decyzji o ekshumacjach nie cofnie, my nie będziemy się już demonstracyjnie wycofywać z prawa do do zajęcia miejsca, na którym on staje i kolejnej swojej miesięcznicy nie przeprowadzi” – napisali na stronie wydarzenia „Ręce precz od grobów ofiar! Blokada miesięcznicy” na Facebooku.

Obywatele RP zapowiadają blokadę 'miesięcznicy smoleńskiej'fot. Obywatele RP/Facebook

 „Gwałtowny atak na prawa człowieka”

Organizatorzy wzywają wszystkich do masowego stawienia się przed Pałacem Prezydenckim, gdzie 10 dnia każdego miesiąca zbierają się ci, którzy domagają się ostatecznego wyjaśnienia przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem, a Jarosław Kaczyński wygłasza stamtąd przemówienie. – Jesteśmy coraz bliżej dnia, w którym będziemy znali prawdę – mówił podczas jednej z miesięcznic prezes PiS. – Nie będzie wolnej Polski, prawdziwie wolnej Polski bez prawdy, bez właściwego uczczenia tych, którzy zginęli, nie będzie bez zamknięcia sprawy, która tak długim cieniem położyła się na naszym życiu narodowym, społecznym – sprawy smoleńskiej – podkreślał jeszcze w listopadzie.

Tym razem zapowiada się jednak, że miesięcznica nie przebiegnie bez utrudnień. „Blokadę miesięcznicy w odpowiedzi na ekshumacje i gwałtowny atak na prawa człowieka powinna zobaczyć opinia publiczna” – przekonują Obywatele RP.

A TERAZ ZOBACZ: Kaczyński: W ciągu dwóch lat dwa pomniki na Krakowskim Przedmieściu

domagali

gazeta.pl

Kasacja ws. Polańskiego oddalona. SN: Ekstradycja do USA niedopuszczalna. „Game over”

OK, PAP, 06.12.2016

Roman Polański podczas konferencji prasowej w Krakowie

Roman Polański podczas konferencji prasowej w Krakowie (MATEUSZ SKWARCZEK)

• Sąd Najwyższy oddalił kasację ws. ekstradycji Romana Polańskiego
• Kasację do SN złożył Prokurator Generalny Zbigniew Zioboro
• „Ekstradycja do USA niedopuszczalna prawnie” – stwierdzili sędziowie

Troje sędziów Sądu Najwyższego oddaliło we wtorek kasację prokuratora generalnego ws. ekstradycji Romana Polańskiego do USA. Zbigniew Ziobro chciał, by sprawą ponownie zajął się krakowski sąd, który w ubiegłym roku wydał postanowienie o niedopuszczalności ekstradycji. – Tym, iż Polański jest osobą znaną, nie można usprawiedliwiać i tworzyć uzasadnień, że ma być traktowany inaczej. Gdyby to był przysłowiowy Kowalski (…) to jestem pewien, że z każdego kraju już dawno zostałby deportowany do Stanów Zjednoczonych – mówił Zbigniew Ziobro. – Game over, przynajmniej w Polsce – powiedział dziennikarzom mec. Jan Olszewski, jeden z obrońców Polańskiego.

Dowiedz się więcej:

Jak swoją decyzję uzasadnił SN?

– O ile nawet zgadzamy się z pewnymi poglądami zawartymi w kasacji, to nie stwierdziliśmy, aby orzeczenie krakowskiego sądu wydane zostało z rażącym naruszeniem prawa – stwierdził sędzia SN Michał Laskowski, który podkreślał, że sędziowie obracali się tylko w granicach kasacji. Sędzia przypomniał też, że SO wykazał, iż Polański zawarł w latach 70. w USA ugodę przed sądem.  – Miał odbyć 90 dni pozbawienia wolności i zgodzić się na dobrowolną deportację z USA – mówił sędzia. Dodał, że w więzieniu w USA reżyser spędził wtedy 42 dni, do czego trzeba dodać czas spędzony w areszcie domowym w Szwajcarii.  – Po przeliczeniu tych okresów według zasad stanu Kalifornia jest to łącznie 353 dni – podsumował sędzia.

Dlaczego USA domagają się ekstradycji Romana Polańskiego?

W 1977 r. reżyser został uznany przez sąd w Los Angeles za winnego współżycia z nieletnią Samanthą Gailey (obecnie Geimer). Przed ogłoszeniem wyroku reżyser opuścił USA, obawiając się, że sędzia nie dotrzyma warunków ugody.

Dlaczego prokuratura zajęła się sprawą ekstradycji Polańskiego?

Polska prokuratura skierowała do Sądu Okręgowego w Krakowie wniosek o stwierdzenie dopuszczalności ekstradycji Polańskiego. Wskazała, że z umowy ekstradycyjnej między Polską a USA wynika, że można wydać obywatela polskiego do USA – także w przypadku przedawnienia ścigania w Polsce, gdy w USA okres przedawnienia nie upłynął. Obrona Polańskiego mówiła w SO o „zaskakującej i niezrozumiałej determinacji amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości w sytuacji, kiedy pokrzywdzona domaga się od wielu lat umorzenia, wybaczyła mu i pojednała się, a kara została uzgodniona i wykonana z nawiązką”.

Co postanowił Sąd Okręgowy?

W październiku ub.r. SO wydał postanowienie o niedopuszczalności ekstradycji Polańskiego. Uznał, że przed sądem w USA została zawarta ugoda z Polańskim, a kara, która mu groziła, została wykonana z nawiązką. Ponadto stwierdził, że zgoda na ekstradycję wiązałaby się z naruszeniem praw i wolności Polańskiego. Wskazał również na „uzasadnioną obawę, że sprawa Romana Polańskiego nie zostanie rozstrzygnięta w niezawisły i bezstronny sposób przez sąd w Los Angeles”.

A TERAZ ZOBACZ: „Dla Ziobry Polański to symbol obcej kultury i patologii moralnej

ekstradycja

gazeta.pl

Prof. Jan Woleński: Zemsta naukowa na Lasku. Takich okropnych czasów dożyliśmy

Agnieszka Kublik, 06 grudnia 2016

Maciej Lasek, dotychczas szef komisji

Maciej Lasek, dotychczas szef komisji (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)

Przed 1989 r., czyli w czasach reżimu nie cieszącego się dobrą reputacją, nigdy nie spotkałem się z czymś takim, a pracowałem w kilku uczelniach – mówi prof. Jan Woleński, filozof, przewodniczący Komitetu Etyki w Nauce.

Agnieszka Kublik: Wniosek grupy tzw. smoleńskich profesorów o odebranie stopnia naukowego doktora nauk technicznych Maciejowi Laskowi to sprawa dla pańskiego Komitetu ds. Etyki w Nauce Polskiej Akademii Nauk?

Prof. Jan Woleński*: Tak, bo ta sprawa jest być może symptomem pewnej sytuacji, miejmy nadzieję, że nie tendencji, która jest groźna. Analizujemy takie przypadki. Nasz komitet nie ma żadnej mocy rozstrzygającej. Możemy tylko rejestrować, zanalizować, interweniować, prosić o wyjaśnienia.

Groźna sytuacja. Dlaczego?

– Bo ten wniosek jest zapewne motywowany politycznie, tak to wygląda jeśli chodzi o domniemane poglądy wnioskodawców.

Wszystkie tropy prowadzą do Antoniego Macierewicza. Grupa profesorów, która domaga się odebrania stopnia doktora Maciejowi Laskowi jest związana z konferencjami smoleńskimi Macierewicza, a WAT to jest uczelnia podległa MON, czyli właśnie Macierewiczowi.

– Tak, ci profesorowie uczestniczyli w konferencjach smoleńskich, ale także, z tego co wiem, są członkami Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Lecha Kaczyńskiego. Nie znam poglądów wnioskodawców, ale skoro brali udział w konferencjach smoleńskich, można wnosić, że nie akceptują ustaleń w sprawie przyczyn katastrofy przedstawionych przez  rządową komisję Jerzego Millera..

Pan Maciej Lasek wielokrotnie, także w ostatnich miesiącach, krytykował kontr-hipotezy do wniosków komisji Millera, czyli twierdził coś przeciwnego niż zwolennicy teorii wybuchu na pokładzie samolotu. Każdemu wolno zabierać głos, dyskutować i mieć wątpliwości, to jest oczywiste. Natomiast czym innym jest domaganie się odebrania stopnia naukowego.

W świetle „ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki” można wznowić postępowanie w sprawie nadania stopnia, czy też tytułu naukowego w dwóch przypadkach. Jest ścieżka administracyjna, odwołująca się do kodeksu postępowania administracyjnego, czyli wtedy, gdyby stopień, tytuł nadała jakaś rada, czy jakieś gremium, które nie ma do tego prawa, gdyby uczestniczyły w głosowaniu osoby, które nie są do tego uprawnione, recenzenci byliby źle powołani, itd. Musiałyby zajść jakieś przesłanki nieważności decyzji administracyjnych w sensie kodeksu postępowania administracyjnego.

Zobacz też: Maciej Lasek: Trudno dyskutować z tak wysokim poziomem propagandy. Temat Dnia Gazety Wyborczej

Z oświadczenia rzecznika WAT wnioskuję, że nie o to chodziło w przypadku dr Laska.

– Też tak mi się wydaje. Druga ścieżka pojawia się wtedy, kiedy stopień czy tytuł naukowy został uzyskany z naruszeniem zasad rzetelności, uczciwości naukowej. Ustawa wymienia naruszenie praw autorskich jako szczególny przypadek, bo to na ogół jest najczęstsza przyczyna. Może chodzić np. o niewłaściwe wykorzystanie bibliografii, powoływanie się na prace, których się nie mogło znać, itd. Niestety, uzasadnienie wniosku w sprawie dr Laska nie jest znane.

WAT odmawia pokazania tego wniosku.

– Nie dostrzegam powodów, dla których opinia publiczna nie mogłaby się z nim zapoznać. Trzymanie w tajemnicy tego jest dość zagadkowe.

Maciej Lasek też go nie zna. WAT powinien go o nim powiadomić? Pokazać mu go?

– Zwykle jest tak, że zainteresowany jest informowany. Wszelako WAT może mieć jakieś specjalne przepisy. Jeśli tak, to powinien powołać się na nie.

Nie wiemy zatem, co Laskowi zarzucono. Ale przypuśćmy, że mu zarzucono właśnie nierzetelność w jego diagnozach smoleńskich. A przecież jego diagnozy przyczyn katastrofy z 2010 r. nie mają nic wspólnego z jego doktoratem. Bo w 2002 r. na WAT Lasek obronił rozprawę „Wpływ interferencji aerodynamicznej na ruch zrzucanych z samolotu zasobników”. Specjalności autorów wniosku o odebranie mu stopnia doktora są raczej odległe od tej tematyki. Trudno przypuścić, aby podnosili brak kompetencji recenzentów..

Rzecznik WAT twierdzi, że ustawa o stopniach naukowych nie przewiduje możliwości wszczęcia postępowania w celu pozbawienia stopnia naukowego doktora przez radę, która ten stopień nadała. Bo wznowić takie postępowanie może tylko Centralna Komisja do spraw Stopni i Tytułów.

– Tak, Rada  Wydziału Mechatroniki i Lotnictwa WAT nie mogła zająć się wznowieniem postępowania bez decyzji Centralnej Komisji.

Czyli formalnie rzecz biorąc panowie wnioskodawcy powinni się zwrócić do Centralnej komisji wprost albo poprzez Radę Wydziału. Wybrali więc błędną drogę.

Wniosek tej grupy profesorów to wyraz braku zaufania nie tylko wobec kompetencji naukowych Laska, ale i jego promotora, recenzentów oraz w ogóle instytucji naukowych nadających, czuwających nad prawidłowością nadawania tych stopni.

– Generalnie rzecz biorąc w środowisku naukowym panuje zasada domniemania kompetencji. Jeżeli jakaś rada wydziału przyznaje, czy nadaje komuś stopień doktora, czy jakikolwiek inny stopień, czy tytuł naukowy, to się domniemywa, że uczyniła to zgodnie z ogólnie panującymi zasadami, które obejmują recenzowanie, obronę, jakość pracy.

Zdarza się, że praca nie spełnia warunków, zdarzają się przypadki kumoterstwa, recenzje tzw. koleżeńskie i wiele innych rzeczy, bo jesteśmy tylko ludźmi i to się zdarza na całym świecie. Polska tu nie jest wyjątkiem. Więc kontrola jest niezbędna, żeby takie sprawy wyławiać i prostować.

Natomiast jeżeli grupa profesorów, z których żaden nie jest specjalistą w dziedzinie, z której doktoryzował się doktor Lasek, bo w niej są (byli, ponieważ dwóch już nie żyje) fizyk i i przedstawiciele nauk technicznych o specjalizacjach, jak już zaznaczyłem,  dalekich od tematyki doktoratu Macieja Laska, to jest to rzecz wielce podejrzana.

I jeżeliby Rada Wydziału Mechatroniki i Lotnictwa WAT przychyliła się do ich wniosku, byłby to bardzo groźny precedens. Na szczęście była przeciwko.

Przed 1989 r., czyli w czasach  reżimu nie cieszącego się dobrą reputacją, nigdy nie spotkałem się z czymś takim, a pracowałem w kilku uczelniach.

Co zrobi Komitet?

– Najpewniej wystąpimy do WAT o udostępnienie nam wniosku w sprawie Laska, m. in. dla diagnozy, czy postępowanie grupy wnioskodawców było etyczne. Niezależnie od tego, trzeba o tym mówić, aby naukowcy i zwykli ludzie zdawali sobie sprawę, że Maciej Lasek nie zdobył niezgodnie z prawem stopnia doktora. Niestety, ludzie często po prostu wierzą, że jeśli taki wniosek się pojawił, to musi mieć przynajmniej częściowe prawdziwe uzasadnienie. A tymczasem rzecz wygląda tak, że chce się (czy też chciano) zniszczyć dr Macieja Laska za jego konkretne wypowiedzi w sprawie katastrofy smoleńskiej.

Tu chodzi o coś bardzo istotnego, mianowicie o przeciwdziałanie próbom formowania świadomości społecznej skutkującej nieufnością wobec osób, których obecna władza i jej zwolennicy nie lubią.

Socjologowie od lat zwracają uwagę, że to, co Polskę najbardziej dotyka, to kryzys zaufania i niski poziom kapitału społecznego. A w takim klimacie zemsta naukowa na dr Lasku może przejść niezauważona. Chyba nikt w 1989 r. nie sądził, że doczekamy takich czasów. Takich okropnych czasów dożyliśmy, cóż zrobić.

*PROF. JAN WOLEŃSKI – filozof, wykładowca UJ i Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, laureat Nagrody Fundacji Nauki Polskiej. Członek korespondent PAN (przewodniczący Komitetu Etyki w Nauce), członek czynny PAU. Międzynarodowego Instytutu Filozofii  oraz Academia Europea.

zemsta

wyborcza.pl

 

Janusz Anderman

Szymborska bez wdzięku i miłości ojczyzny

06 grudnia 2016

Wisława Szymborska

Wisława Szymborska (Fot. Adam Golec / Agencja Gazeta)

Listy miłosne poetki? Skandal. Bo „nieobecny jest Grudzień ’70, Radom ’76, nieobecne wprowadzenie stanu wojennego!”.

Elżbieta Morawiec to krytyczka teatralna i literacka. Ostatnio się jednak w znacznym stopniu zradykalizowała i zajęła twórczością epistolarną. Adresatów ma i w Polsce, i za granicą. Grzegorzowi Schetynie wygarnęła w te słowa: „Nie chcę żyć w kraju zdrady narodowej, jakiej pańska formacja PO się dopuszcza”. By Schetyna potraktował ją z należytym respektem, ujawniła swego potężnego protektora: „Tak mi dopomóż Bóg”.

Kiedy były premier Belgii, a obecnie przewodniczący grupy liberalnej w Parlamencie Europejskim, Guy Verhofstadt odważył się spostponować rządy PiS, nie wiedział nieborak, na co się naraża. „Jako obywatelka Polski wiem znacznie więcej o historii Europy, niż jest Pan sobie w stanie wyobrazić” – wykrzyczała mu w twarz Morawiec. „Śmie Pan nas uczyć demokracji? (…) Kimże Pan jesteś? Wstydź się Pan”.

Być może fascynacja korespondencją sprawiła, że Morawiec nie mogła przepuścić okazji, która sama wlazła jej w ręce. Znak wydał książkę „Najlepiej w życiu ma twój kot. Listy”. To listy miłosne wymieniane między Wisławą Szymborską a wybitnym pisarzem Kornelem Filipowiczem. Morawiec tylko na taką gratkę czyhała: „Pewnie jakiegoś wdzięku można się w tych listach dopatrzyć – co do mnie, jestem nań kompletnie nieczuła” – pisze z lekkim obrzydzeniem w „Gazecie Polskiej Codziennie”. Bo o jakim wdzięku może być mowa, skoro „ponad 20-letni romans obojga pisarzy nigdy nie przeobraził się w małżeństwo?”. To po prostu grzech i zgnilizna moralna. A w ogóle te listy, wypełnione żartami i wyklejankami, to sprawa zupełnie niepoważna – celnie zauważa Morawiec. Gdyby to ją Filipowicz tak zawodził i wykręcał się od oświadczyn, nie byłoby mowy o żadnych żartobliwych rysuneczkach. Jak Verhofstadt przeczytałby za to: „A kimże Pan jesteś? Wstydź się Pan!”. Słusznie więc pojawia się gorzka wątpliwość: „Czy to jest naprawdę korespondencja miłosna dojrzałych ludzi? Czy może raczej jakaś wstępna gra do niej, utrzymana w konwencji raczej nasto- niż -dziestolatków”. Fakt, nie jest to korespondencja dojrzałych ludzi. Wstyd powiedzieć: Szymborską i Filipowicza zawiodły umiejętności pisarskie.

Ale nie to jest najgorsze. Gdy jedno czy drugie wyjedzie na kongres literacki, obejrzy film lub przeczyta książkę, w listach brak jakichkolwiek sprawozdań i szczegółowych omówień. „Żadnych zachwytów, analiz – czysta informacja”. To nie do uwierzenia, ale zachodzi podejrzenie, że oni zupełnie nie potrafili analizować. W dodatku Szymborska wspomina w listach Władysława Machejka – naczelnego „Życia Literackiego”, w którym pracowała, a w latach 1967-81 publikowała słynne felietony „Lektury nadobowiązkowe”. Nazywa Machejka „Władziem” i „szefem”. Morawiec, która w „Życiu Literackim” pracowała w latach 1970-81, znana przecież była z tego, że Machejka w ogóle nie nazywała, tylko na korytarzach w redakcji obrzucała tego przerażonego komucha najstraszliwszymi obelgami i klątwami. Jednak zupełnie niewybaczalne jest to, że w listach miłosnych tej dobranej parki nie ma prawie nic o wydarzeniach, którymi żyła dniem i nocą Morawiec. „Nieobecny jest Grudzień ’70, Radom ’76, nieobecne wprowadzenie stanu wojennego!”.

Morawiec, która w tych trudnych momentach historycznych wiodła lud na barykady, nie potrafi się z takim cynizmem pogodzić. Może więc ktoś napisze do niej prawdziwy list miłosny? Ważne, by poruszał on temat najazdu wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w 1968 r. i nie zawierał tych przeklętych wyklejanek.

gazeta

wyborcza.pl

 

Bernardo Bertolucci: „Skandal wokół sceny gwałtu to nieporozumienie”

mg 06-12-2016

 

Reżyser broni się po wywiadzie, który wywołał skandal. Teraz tłumaczy, że Maria Schneider czytała scenariusz „Ostatniego tanga w Paryżu”, a jedyną niespodzianką dla aktorki było użycie masła w scenie gwałtu.

Aktorka po premierze filmu wpadła w depresję, do swojej śmierci w 2011 roku walczyła też z uzależnieniem od narkotyków.
W ten weekend skandal w Hollywood wywołała wiadomość, że scena gwałtu w słynnym „Ostatnim tangu w Paryżu” była trzymana w tajemnicy przed Marią Schneider, która nie wiedziała, co stanie się na planie filmu. Bernardo Bertolucci przyznał w opublikowanym kilka dni temu klipie, że wraz z Marlonem Brando postanowili nic nie mówić 19-letniej aktorce. Żeby scena była bardziej autentyczna.

Teraz Bertolucci broni się i w specjalnym oświadczeniu twierdzi, że skandal to „nieporozumienie”. – Chciałbym po raz ostatni wyjaśnić nieporozumienie, o którym piszą media na całym świecie. Kilka lat temu udzieliłem wywiadu. Pytano mnie o słynną scenę z masłem. Wyjaśniłem, być może zbyt zdawkowo, że Maria nie wiedziała, że wraz z Marlonem zdecydowaliśmy się użyć w tej scenie masła. Chcieliśmy jej spontanicznej reakcji. Stąd wzięło się nieporozumienie. To nieprawda, że Maria nie wiedziała o scenie gwałtu! – tłumaczy.

Cokolwiek powie teraz Bertolucci, nie zmienia to faktu, że Schneider do końca życie nie uwolniła się z traumy po nakręceniu kontrowersyjnej sceny. W 2007 roku mówiła: – Czułam się zgwałcona zarówno przez Brando, jak i Bertolucciego. Reżyser twierdzi, że aktorka czytała scenariusz i że jedyną niespodzianką dla niej było użycie masła.

 

scena-gwaltu

scena

cojestgrane.pl