Krętactwa Macierewicza
Na stronach MON opublikowano wyjaśnienie podpisane przez Katarzyną Jakubowską, pełniąca obowiązki rzecznika prasowego ministerstwa. Wyjaśnienie jest tak kuriozalne, iż nie wiem, do jakiej kategorii je zaliczyć? Do tupolewizmu – w budowę tej ideologii pisowskiej wkład szefa tego ministerstwa Antoniego Macierewicza jest niewątpliwy – czy w dezinformację, uprawianą przez osławionego niejakiego Bartłomieja Misiewicza, który może mieć w związku z ową zmyłką prawdziwe nazwisko Bartłomiej Szweja (nie piszę Szwejk, bo bohater Haska jest inteligentny, a tego nie można powiedzieć o Misiu, który jest przeniesiony z filmów Barei i to jako byle jaka podróbka).
Otóż wyjaśnienie na stronach MON zostało opublikowane – cytuję – „w związku z dezinformacją wymierzoną w Ministerstwo Obrony Narodowej, a tym samym w bezpieczeństwo państwa”. Ktoś dezinformuje MON, czyli wymierza w Macierewicza, tym samym osłabia bezpieczeństwo państwa? Tak to należy odczytywać. To, że Macierewicz uprawia dezinformację, np. o katastrofie smoleńskiej, iż była zamachem, a naukowcy – prawdziwi fachowcy od katastrof lotniczych – twierdzą, że to wina m.in. dysponenta lotu, czyli Lecha Kaczyńskiego – i polskiego bylejactwa, jest osłabieniem państwa?
Tak należy odczytać pierwsze zdania owego wyjaśnienia. Jeżeli autorowi komunikatu chodziło o coś innego, po prostu nie potrafi posługiwać się językiem polski, a rozumem na pewno. Dalej ów komunikat, który nosi tytuł „Wyjaśnienia” zamienia się w laurkę dezinformującą. Kolejny kwiatek gatunkowy, bo piszący dezinformuje, że szczyt NATO w Warszawie zakończył się sukcesem Macierewicza. Otóż wkład obecnego ministra obrony jest niewielki – bo to zasługa poprzednika Tomasza Siemoniaka i przede wszystkim byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. No, a wystawa o wkładzie polityków polskich w dojściu naszego kraju do NATO i rozwój sojuszu obronnego, to był prawdziwy majstersztyk Macierewicza! Pominięto wkład takich wybitnych postaci, jak Lech Wałęsa i Bronisław Geremek, za to zamieszczono zdjęcia Andrzeja Dudy i Beaty Szydło.
Szpieg ruski stanąwszy przed tą wystawą musiał się zdziwić, wszak inną miał wiedzę. To Macierewiczowi się udało, cymes. Ciekawe, jak zachowali się politycy zachodni, którzy wiedzieli, że Duda i Szydło nic nie wnieśli. Czy się popukali w czoło, a może pokapowali się w tym w krętactwie?
Dezinformacja uprawiana w MON jest krętactwem, gdyż Misiewicz może jest fachowcem od recept, ale na pewno nie jest fachowcem od informacji ani wiedzy o militariach. Kręcił i mataczył na temat swojego wykształcenia, a obecnie zdobywa wiedzę na uczelni Tadeusza Rydzyka, która nie jest prawdziwą uczelnią, tylko dezinformacją edukacyjną.
Dociekam, o co też może chodzić w owym wyjaśnieniu i przekonuję się, że – ktokolwiek to napisał – jest laurką dla Macierewicza, w której wymieniono jego zasługi dla „bezpieczeństwa państwa”. Pod tym względem – pomijam kiepski język polski – jest to majstersztyk dezinformacji. Wszak Macierewicz zerwał kontrakt na Caracale, obiecał tysiące dronów, a ma być ich kilkadziesiąt, wymienia generałów na posłusznych, ale miernych oficerów.
Wierzę, jak Macierewicz, że „Ruskie” nabiorą się na owe wyjaśnienie. Gorzej, jak będą chcieli sprawdzić ową dezinformację. A może takie krętactwo ma sens? Przecież na wierutne brednie o zamachu smoleńskim nabrało się sporo rodaków, to dlaczego „Ruskie”, wszak głupsze – prawda, a może nieprawda – nie mieliby się nabrać. Może Putin jest taki głupi i da się nabrać, co?
Na dezinformację Macierewicza nabrała się nawet Beata Szydło, która wierzyła, że ministrem obrony będzie Jarosław Gowin. Pod tym względem krętactwo w ministerstwie jest wzorcowe. Acz wątpię, czy w ten sposób wygrywa się wojny? Ale co ja wiem, liznąłem kiedyś Carla von Clausewitza, niepojęte zaś jest dla mnie krętactwo teoretyka tupolewizmu.
Waldemar Mystkowski
Mateusz Kijowski: Trzeba iść razem
Namawiamy do obywatelskiego nieposłuszeństwa – mówi Mateusz Kijowski w rozmowie z Magdą Jethon.
Magda Jethon: Media żyją dziś odezwą do Polaków, by wyszli na ulice 13 grudnia, by wypowiedzieć posłuszeństwo tej władzy – to mocne słowa.
Mateusz Kijowski: Mam nadzieję, że to będzie rodzaj odnowy. Odwołanie się do korzeni, powrót do ducha, który nas zbudował na początku. Jak piszemy w odezwie – niemal rok temu wyszliśmy na ulicę zdziwieni, że polski demokratycznie wybrany rząd może łamać Konstytucję. To był 12 grudnia (na marginesie – moje urodziny).
Dziś nastrój jest inny. To nie jest zdziwienie. To jest gniew wobec łamania przez PiS – krok po kroku – zasad, na które umówiliśmy się w demokratycznej Polsce.
– Znamy pokojowe protesty KOD-u, czym będzie się różnił ten najbliższy grudniowy, jak okażecie gniew?
– Często odpowiadam na takie pytanie – jakie mamy narzędzia zmiany władzy w Polsce? Demokratyczne wybory. Od roku KOD protestuje pokojowo. Pokojowy był też Ogólnopolski Strajk Kobiet, a jednak coś się zmieniło. Ogólnopolski Strajk Kobiet, choć w niektórych miastach czy miasteczkach było po kilkaset czy nawet kilkadziesiąt osób, był gigantycznym sukcesem, nieporównywalnym chyba z żadną wcześniejszą manifestacją w Polsce, dlatego że odbył się w tylu miejscach. To jest ważne, że w małych miasteczkach, niewielkich miejscowościach ludzie – głównie kobiety, ale też sporo mężczyzn – po prostu wyszli, stanęli z otwartą przyłbicą i powiedzieli: nie zgadzamy się. To było gigantyczne poruszenie. Myślę, że to na zawsze zmieniło polskie społeczeństwo, bo ludzie, którzy raz odważyli się sprzeciwić, już więcej nie dadzą się łatwo zastraszyć. Wiadomo, że to nie jest tak, że wychodzimy na manifestacje i następnego dnia jest lepiej. Manifestacje pokazują, że mamy siłę, że się nie boimy, że wspólnie o czymś myślimy, że jest nas wielu i że możemy w jakiejś perspektywie wygrać. Liczę na taki efekt po 13 grudnia.
– Czego oczekujecie, nawołując ludzi do wyjścia na ulicę 13 grudnia?
– Namawiamy do obywatelskiego nieposłuszeństwa.
– Ale co to znaczy?
– Moim zdaniem jest wiele spraw, przeciw którym trzeba się dzisiaj sprzeciwić. PiS kończy demontaż Trybunału Konstytucyjnego, który stał na straży naszych praw. W ubiegłym tygodniu sejm znowelizował ustawę o zgromadzeniach, która – jak u Orwella – tworzy równych i równiejszych. Polska zmienia się jak w „Folwarku zwierzęcym”… Nie lubię odwoływać się do realiów słusznie minionej epoki. Gdy czytam prorządowe media, by uniknąć porównań z PRL-em, przypomina mi się Orson Welles. Pseudoreportaże TVP wskazują na KOD, jak w cyklu radiowych słuchowisk CBS z 1938 wskazywano na Marsjan. A rzeczywistość jest inna – ustawa o zgromadzeniach, reforma edukacji, nowe zasady obrotu ziemią rolną, siedem ustaw o Trybunale Konstytucyjnym w ciągu roku… To kosmici z PiS-u zmieniają Polskę na gorsze.
– Co może zmienić 13 grudnia 2016?
– Wierzę, że co najmniej kilka spraw może zmienić. Dać obywatelom poczucie sprawstwa. Zablokować uchwalenie przez Senat lub Prezydenta łamiącej prawa człowieka ustawy o zgromadzeniach. Liczę, że po 13 grudnia „plotki” o możliwości wypowiedzenia Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, okażą się plotką. I liczę, że sprzeciw obywateli w całej Polsce sprawi, że obecna władza przypomni sobie, choćby z Wikipedii, co znaczy słowo suweren.
– Czy to możliwe?
– Zdecydowanie tak. Udało się przekonać ludzi, że takie protesty są metodą, że nie musimy siedzieć sfrustrowani w domu i się wkurzać, wyłączać telewizor, a potem pisać na Facebooku, jacy jesteśmy wkurzeni. Można to swoje wkurzenie pokazać w realnym świecie, można wyjść na ulice, można w pokojowy sposób, ale zdecydowanie i konsekwentnie punktować, co nam się nie podoba i przeciwko temu protestować. Przecież zaczęło się dziać w całej Polsce coś, co wcześniej na taką skalę nie miało miejsca – spotkania, dyskusje, debaty, na które zapraszani są różni mądrzy ludzie, często znani z jakiś dokonań z historii. Takie sztandarowe postacie, które jeżdżą po całej Polsce, to byli prezydenci – Lech Wałęsa czy Bronisław Komorowski, ale również dziennikarze, jak Adam Michnik, Jarosław Kurski czy Seweryn Blumsztajn. Udzielają się też prawnicy: profesor Monika Płatek czy Jerzy Stępień, ale i byli politycy Andrzej Celiński czy Henryk Wujec i wiele, wiele innych osób, które po prostu gotowe są rozmawiać z Polkami i Polakami o trudnych sprawach. Powstaje poważny ferment intelektualny. Jest też wiele spotkań z lokalnymi autorytetami, to jest szczególnie ważne, bo zaczynamy się orientować, że po prostu można ze sobą rozmawiać i że nagle sprawy, które się wydawały nierozwiązywalne, albo bardzo trudne, stają się bliższe, nagle więcej o nich wiemy, nagle więcej rozumiemy. Te wszystkie spotkania, w mikroskali, uczą ludzi czym jest demokracja.
– Jak dzisiaj widać, opozycja jest tak słaba, że właściwie z PiS-em może wygrać tylko społeczeństwo, ale to społeczeństwo musi być też w jakimś sensie zorganizowane. Czyli wielka nadzieja i rola KOD-u.
– Musimy jednak umieć zachować pewne podstawowe zasady, każdy powinien zajmować się tym, na czym się zna. Na rządzeniu państwem znają się, czy powinni znać się, politycy. Niech oni rządzą, a my musimy patrzeć im na ręce. Obywatele powinni wyrażać swoje oczekiwania, rozmawiać z politykami i sugerować im pomysły, mówić o swoich ambicjach i oczekiwaniach. Ale to politycy mają kierować sprawami państwa, podejmować decyzje, brać odpowiedzialność. Albo tłumaczyć uwarunkowania i ograniczenia. A obywatele powinni aktywnie komentować w bezpośredniej rozmowie, ale i w petycjach czy innych zbiorowych wystąpieniach. W takim dialogu mogą się rodzić najlepsze pomysły i plany.
– A czy KOD chce odgrywać rolę scalającą partie polityczne?
– KOD chciałby być płaszczyzną porozumienia, współpracy, miejscem, gdzie politykom byłoby łatwiej, bo w życzliwej atmosferze, a jednocześnie w obecności obywateli, prowadzić rozmowy i w końcu podejmować współpracę.
– Może to jest zadanie dla KOD-u – tworzenie koalicji ? Co się stało z koalicją „Wolność, równość, demokracja”.
– Koalicja zaczęła funkcjonować. 13 listopada miała pierwszą publiczną konferencję – na temat reformy edukacji. W tej chwili szykowana jest kolejna na temat państwa prawa. Politycy zauważyli, że trzeba rozmawiać. Jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz, którą chyba zaczynają rozumieć. Przed ostatnimi wyborami przeprowadziłem analizę matematyczną wyników wyborów poprzednich trzech kadencji. Wynika z niej, że najmniejsze ugrupowanie, które wchodzi do Sejmu, potrzebuje mniej więcej dwa razy tyle głosów w wyborach, niż największe, żeby uzyskać jeden taki sam mandat. Innymi słowy, gdyby te najmniejsze ugrupowania wystąpiły razem i zdobyły dokładnie tyle samo głosów, to miałyby szansę na dwa razy tyle mandatów. Nie liczyłem, jak by to wyglądało w ostatnich wyborach, gdyby na przykład PSL, Nowoczesna i Platforma wystąpiły jako jedna lista. Nie mam pewności, ile by wtedy miały mandatów. Jestem jednak przekonany, że wtedy PiS nie miałoby większości bezwzględnej i musiałoby zawierać jakieś koalicje. Tak jest skonstruowana nasza ordynacja wyborcza. Oczywiście PiS zapowiada w niej zmiany. Jest to bardzo ważne i na pewno będziemy musieli to dokładnie monitorować. Mamy pewne doświadczenia chociażby z ostatnich wyborów. Najczęściej monitoruje się sam akt głosowania, ale przecież dzisiaj największe manipulacje wyborcze czy wręcz oszustwa, robi się nie na etapie liczenia głosów czy wrzucania głosów do urn, ale na etapie tworzenia ordynacji wyborczej, definiowania okręgów wyborczych i w kampanii wyborczej.
– A jakie są dziś największe zagrożenia ze strony PiS?
– Największym zagrożeniem jest to, że PiS próbuje obywateli skorumpować na różne sposoby. Albo zastraszyć…
– 500 plus?
– Nie tylko 500 plus. To dzieje się często na zasadzie – jak będziesz siedział cicho, to ci się nic nie stanie. To jest forma korupcji. Albo przez mechanizm, który działa we wszystkich państwach totalitarnych – wprowadza się takie prawo, że każdy może być winny. A potem to władza decyduje, kogo ścigać. Wprowadzenie takiej ustawy, żeby każdy czuł się niepewnie, wiedział, że można go skazać i tylko w sytuacji, kiedy nie rzuca się w oczy władzy, może spać spokojnie, jest zwykłym zastraszaniem. To stary mechanizm, znany od lat, pewnie od rewolucji październikowej. Kiedy człowiek czuje się zastraszony, to przestaje mieć poczucie własnej godności, własnej podmiotowości i zaczyna się w jakiś sposób dostosowywać do realiów. To jest to, co kiedyś Kisielewski mówił o urządzaniu się w d..ie. Bo jak już raz pójdziemy na kompromis, to potem trudno się zatrzymać. W obronie własnej godności, w obronie wolności obywatelskich, praw człowieka, w obronie podstawowych zasad ustrojowych musimy być zdecydowani i niezłomni. Niestety, nie mamy żadnego wpływu na to, co robi władza, nie mamy wpływu na prezesa Kaczyńskiego, nie możemy liczyć, że nagle powie dobra, rezygnujemy z tych straszliwych pomysłów, od dzisiaj jest pełna wolność słowa, media publiczne oddajemy profesjonalnym dziennikarzom, TK oddajemy niezależnym i niezawisłym sędziom, likwidujemy związki między polityką a prokuraturą, zwracamy prawo własności do ziemi rolnikom itd. itd. Tego nie możemy się spodziewać, ale musimy mieć świadomość, że to, co się dzieje jest złe, i że się na to nie godzimy. Największa krzywda dzieje się obywatelom nie wtedy, kiedy ktoś atakuje ich prawa, ich godności, ich wartości, ale wtedy, kiedy ludzie się na to godzą.
– Cena za to godzenie się jest wysoka.
– Bardzo wysoka i tak naprawdę liczona w dziesiątkach lat. To jest to, co mamy po PRL. Te fatalne przyzwyczajenia, które niestety w nas zostają, stosunek do pracy „na państwowym”, własności publicznej. To siedzi tak głęboko, że ciąży przez całe pokolenie. Jeżeli się przyzwyczaimy do tego, że prawo nie służy do tego, żeby je stosować, tylko do tego, żeby łapać haki na niepokornych, to później, kiedy nawet zaczynamy stanowić dobre prawo, to nie umiemy się do niego dostosować. A prawo jest ważnym elementem budującym właściwe relacje w społeczeństwie, jeżeli jest sprawiedliwe i powszechnie akceptowane. Chociaż często też stanowi element edukujący, formujący i wyjaśniający społeczne relacje i zależności.
– Ludzie łatwo ulegają demagogii, a PiS to wykorzystuje, zawłaszczając nawet język i pewne sformułowania…
– Musimy pracować nad językiem, tworzyć własny język skojarzeń i symboli. Te najważniejsze symbole już odzyskaliśmy. Hymn Polski, flaga polska, godło – to już nie jest własność narodowców czy nacjonalistów. To jest zupełnie inaczej odbierane w tej chwili niż jeszcze rok temu. Pamiętam, jak na początku roku miałem spotkanie z młodzieżą lewicującą, które organizowała Agnieszka Graff w „Krytyce Politycznej”. Ona chciała rozmawiać o tym, dlaczego młodzież chodzi lub nie na marsze KOD. To, co mnie wtedy zaskoczyło, to to, że są młodzi ludzie, którzy czuliby się nieswojo wychodząc na ulicę z flagą polską, że to wstyd, bo to nacjonaliści chodzą z flagami po ulicach, bo to obciach. Po roku działań KOD-u chyba te skojarzenia zostały zburzone. Oczywiście język nie składa się tylko z flag, z godła i z hymnu, jest wiele innych rzeczy i o tym musimy mówić. Dlatego trzeba próbować budować, z jednej strony, własny język, z drugiej pokazywać treści, jakie stoją za tym językiem. Redaktor Rymanowski w telewizji zapytał mnie, dlaczego chcemy maszerować w święto narodowców – 11 listopada. No, przepraszam, rozumiem, że to było przejęzyczenie, ale to przejęzyczenie z czegoś wynika. To nie jest święto narodowców, to jest święto narodowe, święto wszystkich Polaków. Takie sprawy trzeba odkłamywać i prostować.
Uważam też, że powinniśmy pamiętać, że rząd to nie jest żadna władza, nie mają władzy nad naszymi myślami, postawami, decyzjami. Są zaledwie wybieranym zarządem, który ma reprezentować nasze interesy i działać dla naszego dobra, a nie nami zarządzać czy kierować. To my ich mamy rozliczać, a nie oni nas. To jest duży problem i ogromne zadanie dla KOD-u, aby zmienić sposób myślenia społeczeństwa. Ale to jest również obrona demokracji.
– Obrona demokracji, ale jednak Trybunał przegraliśmy – to znaczy demokratyczna Polska przegrała…
– Tak, demokratyczna Polska przegrała niezawisłość Trybunału. Będziemy mieli prawdopodobnie TK jako agendę partii rządzącej, w związku z czym będziemy dalej walczyć o niezawisłość Trybunału, obnażać upolitycznienie. To, co się wydarzyło ostatnio – zerwanie obrad Trybunału przez troje sędziów – kontynuacja najgorszej tradycji zrywania sejmików szlacheckich. Ludzie, którzy są powołani do tego, żeby bronić prawa, zachowują się jak watażkowie, jak pijani szlachciurowie. Do tego zasłaniają się zwolnieniami lekarskimi… To jest absolutny skandal i jeżeli w ten sposób będzie wyglądała praca TK, to nikt nie będzie tego Trybunału szanował.
– Klimat i atmosfera nie są zbyt optymistyczne. Czy jesteś w stanie powiedzieć coś krzepiącego wszystkim, którzy się martwią o Polskę?
– Klimat i atmosfera nie jest optymistyczna, ale już rokowania zdecydowanie tak. Po pierwsze nigdy na świecie nie było dyktatury, która by się nie skończyła. Po drugie, myślę, że nasze hasło z 19 grudnia zeszłego roku z demonstracji przed sejmem: „cała Polska, dziś się śmieje, zaczynamy mieć nadzieję”, choć przetworzone trochę przez filtry konieczności długotrwałego działania, ciągle w nas jest. Kiedy spotykamy się z Lechem Wałęsą, on mówi, no przecież w latach 70., jak zakładaliśmy wolne związki zawodowe, było nas mniej niż na tej sali, była nas naprawdę garstka. A teraz tych sal jest w Polsce całe mnóstwo.
– Mimo wszystko ludziom potrzebna jest wiara…
– Tak. Dlatego trzeba stać przy wartościach i nie ulegać demagogii. Również nie można się bać, nie można dać się zastraszyć. PiS może nas atakować, ale nie może nam zabrać naszej godności i niezależności wewnętrznej. Najważniejsze jest to, żeby zrozumieć, że nikt nie załatwi swojej sprawy z tym rządem: ani nauczyciele, ani lekarze, ani kobiety, ani górnicy, ani dziennikarze. Żadna z tych grup nie dogada się z tą władzą, bo z tą władzą nie da się dogadać. Te wszystkie protesty są niezwykle ważne, tak jak ważne jest działanie w lokalnych strukturach, organizowanie się, edukowanie, jednoczenie i budowanie świadomości obywatelskiej. Bo fakt, że rzesze ludzi dają sobą manipulować, świadczy o tym, że nie rozumieją zbyt wiele z tego, co dzieje się w Polsce. Przy tym wszystkim jednak trzeba mieć świadomość, że żeby rzeczywiście coś osiągnąć, trzeba iść razem. Tylko razem możemy wymieść ten rząd i naprawdę wspólnie coś wygrać.
Strajk Obywatelski 13 grudnia
Polki i Polacy!
Czy jesteście gotowi!? Za 8 dni w całej Polsce odbędzie się Strajk Obywatelski. Rozpocznie on nowy etap w przeciwdziałaniu destrukcyjnej polityce rządu Prawa i Sprawiedliwości. Musimy też pomyśleć o nowych formach protestu. Uaktywnić jeszcze więcej energii społecznej. Będzie to trudne. Jest to jednak wysiłek, który każdy z nas musi podjąć!
Wychodźcie tłumnie na ulice. W ciągu nadchodzącego tygodnia postarajcie się też porozmawiać z sąsiadką czy panem ze sklepu. Mówcie głośno o Strajku Obywatelskim! Jeśli tego nie uczynimy obudzimy się w państwie autorytarnym, pełnym propagandy, w państwie ograniczającym wolność jednostki!
Nie pozwólmy na to. Grzeczni już byliśmy!
Celem SO jest organizacja strajku, ale również zainicjowanie debaty nad przygotowaniem realnej strategii, która przeciwdziałać będzie destrukcyjnym akcjom rządu. Oczywiście wspieramy wszystkie grupy, projekty, inicjatywy czy organizacje, które działają na rzecz obrony demokracji, praw człowieka czy praw obywatelskich. Wychodźmy na ulicę razem!
Mapa strajku, czyli lista zgłoszonych wydarzeń: http://strajkobywatelski.pl/strajki-w-polsce/
Przypominamy również postulaty SO:
http://strajkobywatelski.pl/postulaty/
Organizatorki i Organizatorzy Strajku Ogólnopolskiego
Jeżeli chcesz się dołączyć do Strajku, pomóc w organizacji, bądź zorganizować wydarzenie w swoim mieście – napisz do nas – strajkobywatelski@gmail.com
Oficjalna Strona Strajku: www.strajkobywatelski.pl
Ogólnopolskie wydarzenie: www.facebook.com/events/351826225161488/
Fan Page Strajku: www.facebook.com/strajkobywatelskiPolska/
Posłanka Nowoczesnej wzywa do ogólnopolskiego strajku. „Czas najwyższy po roku rządów szaleńczych PiS to zrobić”.
Senackie komisje rekomendują przyjęcie ustawy o zgromadzeniach bez poprawek
Senackie komisje rekomendują przyjęcie ustawy o zgromadzeniach bez poprawek
Kilkadziesiąt minut temu zakończyło się posiedzenie dwóch senackich komisji, które rekomendują Senatowi przyjęcie nowelizacji ustawy o zgromadzeniach bez poprawek. Izba wyższa jutro o 10:30 wznowi obrady.
– Ciekawa jestem, jak się czuje Piotr Duda, który służył w ZOMO, czy też go obejmie ustawa deubekizacyjna – powiedziała Monika Olejnik do Grzegorza Schetyny w Kropce nad I.
Schetyna: Jeśli prezydent podpisze ustawę PiS, to będziemy mieli w Polsce zakaz zgromadzeń
– [Platforma wychodzi], żeby uczcić 13 grudnia, żeby nie zostawiać PiS-owi dnia pamięci i historii. Żeby to nie było tak, że PiS ma monopol na czczenie 13 grudnia, bo jest w środowisku Platformy dużo więcej tych, którzy pamiętają i byli ofiarami stanu wojennego. Nie można tego zostawić. Stąd pomysł na to, żeby uczcić wiązankami kwiatów, znakiem pamięci te miejsca, które są znane z 13 grudnia – mówił Grzegorz Schetyna w rozmowie z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” TVN24. Jak dodał:
„Dzisiaj Senat dyskutuje o ustawie o zgromadzeniach. Jeżeli wszystko będzie przebiegać pod sznur tak, jak w Sejmie i podpisze ją prezydent Duda, to będziemy mieli zakaz zgromadzeń. Prawo konstytucyjne, o które walczyliśmy w stanie wojennym, zostanie zabrane”
Krętactwa Macierewicza, czyli Clausewitz po polsku
Na stronach MON opublikowano wyjaśnienie podpisane przez Katarzyną Jakubowską, pełniąca obowiazki rzecznika prasowego ministerstwa. Wyjaśnienie jest tak kuriozalne, iż nie wiem, do jakiej kategorii je zaliczyć? Do tupolewizmu – w budowę tej ideologii pisowskiej wkład szefa tego ministerstwa Antoniego Macierewicza jest niewątpliwy – czy w dezinformację, uprawianą przez osławionego niejakiego Bartłomieja Misiewicza, który może mieć w związku z ową zmyłką prawdziwe nazwisko Bartłomiej Szweja (nie piszę Szwejk, bo bohater Haska jest inteligentny, a tego nie można powiedzieć o przysłowiowym Misiu, który jest przeniesiony z filmów Barei i to jako bylejaka podróbka).
Otóż wyjaśnienie na stronach MON zostało opublikowane – cytuję – „w związku z dezinformacją wymierzoną w Ministerstwo Obrony Narodowej, a tym samym w bezpieczeństwo państwa”.
Ktoś dezinfomuje MON, czyli wymierza w Macierewicza, tym samym osłabia bezpieczeństwo państwa? – Tak to należy odczytywać. To, że Macierewicz uprawia dezinformację np. o katastrofie smoleńskiej, iż była zamachem, a naukowcy – prawdziwi fachowcy od katastrof lotniczych – twierdzą, że to wina m.in. dysponenta lotu – czyli Lecha Kaczyńskiego – i polskiego bylejctwa, jest osłabieniem państwa?
Tak należy odczytać pierwsze zdania owego wyjaśnienia. Jeżeli autorowi komunikatu chodziło o coś innego, po prostu nie potrafi posługiwać się językiem polski, a rozumem na pewno. Dalej ów komunikat, który nosi tytuł wyjaśnienia zamienia się w laurkę deznfoirmującą? Kolejny kwiatek gatunkowy, bo piszący dezinformuje, że szczyt NATO w Warszawie zakończył się sukcesem Macierewicza. Otóż wkład obecnego ministra obrony jest niewielki – bo to zasługa poprzenika Tomasza Siemoniaka i przede wszystkim byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. No, wystawa o wkładzie polityków polskich w dojściu naszego kraju do NATO i rozwój sojuszu obronnego, to był prawdziwy majstersztyk Macierewicza, pominięto wkład takich wybitnych postaci, jak Lech Wałęsa i Bronisław Geremek, za to zamieszczono zdjęcia Andrzeja Dudy i Beaty Szydło.
To szpieg ruski stanąwszy przed tą wystawą musiał się zdziwić, wszak inną miał wiedzę. To Macierewiczowi się udało, cymes. Ciekawe, jak zachowali się politycy zachodni, którzy wiedziali, że Duda i Szydło nic nie wnieśli, czy się popukali w czoło, a może pokapowali się w tym w krętactwie.
Dezinformacja uprawiana w MON jest krętactwem, gdyż Misiewicz może jest fachowcem od recept, a na pewno nie jest fachowcem od informacji, ani wiedzy o militariach, kręcił i mataczył na temat swojego wykształcenia, a obecnie zdobywa wiedzę na uczelni Tadeusza Rydzyka, która nie jest prawdziwą uczelnią, tylko dezinformacją edukacyjną.
Dociekam, o co też może chodzić w owym wyjaśnieniu i przekonuję się, że – kokolwiek to napisał – jest laurką dla Macierewicza, w której wymieniono jego zasługi dla „bezpieczeństwa państwa”. Pod tym względem – pomijam kiepski język polski – jest to majstersztyk dezinformacji. Wszak Macierewicz zerwał kontrakt na caracale, obiecał tysiące dronów, a ma być ich kilkadziesiąt, wymienia generałów na posłusznych, ale miernych oficerów
Wierzę, jak Macierewicz, że „Ruskie” nabiorą się na owe wyjaśnienie. Gorzej, jak będą chcieli sprawdzić ową dezinformację. A może takie krętactwo ma sens? Przecież w wierutne brednie o zamachu smoleńskim nabrało się sporo rodaków, to dlaczego Ruskie, wszak głupsze – prawda, a może nieprawda – nie mieliby się nabrać. Może taki głupi jest Putin i da się nabrać, co?
Na dezinformacje Macierewicza nabrała się nawet Beata Szydło, która wierzyła, że ministrem obrony będzie Jarosław Gowin. Pod tym względem krętactwo w ministerstwie jest wzorcowe. Acz wątpię, czy w ten sposób wygrywa się wojny? Ale co ja wiem, liznąłem kiedyś Carla von Clausewitza, niepojęte zaś jest dla mnie krętactwo teoretyka tupolewizmu.
Władza straszy awanturą 13 grudnia… bo na nią liczy
Prokuratura zdecydowała w sprawie Misiewicza. Jego reakcja? Obiecuje jedną rzecz „dla Polski”
Bartłomiej Misiewicz i Antoni Macierewicz na posiedzeniu Komisji Obrony (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)
• Wcześniej „Newsweek” pisał, że obiecywał on państwowe posady
• Zadowolony z decyzji prokuratury b. rzecznik MON obiecał pracę „dla Polski”
Śledztwo w sprawie doradcy Antoniego Macierewicza umorzyła Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim. Jak poinformował PAP prokurator Witold Błaszczyk postępowania nie będzie, bo śledczy nie znaleźli znamion czynu zabronionego. Prokuratura wzięła pod lupę działalność Misiewicza pod koniec października, po artykule jaki ukazał się w „Newsweeku”. Według tygodnika polityk miał obiecywać radnym PO w Bełchatowie posady w państwowych spółkach jeżeli przystąpią do koalicji z PiS.
Dowiedz się więcej:
Jak zareagował Misiewicz?
– Dziękuję wszystkim, którzy nie dali się nabrać na tę próbę zdyskr. mnie. To motyw. do jeszcze cięższej pracy dla PL – napisał na Twitterze Bartłomiej Misiewicz i podał link do informacji o decyzji prokuratury ze strony Radia Maryja.
Kim jest Bartłomiej Misiewicz?
Bartłomiej Misiewicz jako 20-latek, tuż po katastrofie smoleńskiej, wstąpił do PiS. Od początku współpracował z Antonim Macierewiczem. Już dwa lata później był członkiem Rady Politycznej tej partii. Kiedy PiS objął rządy w 2015 r., został rzecznikiem MON, szefem gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza oraz pełnomocnikiem ds. Centrum Eksperckiego kontrwywiadu NATO. Dziennikarze wytykali mu wówczas, że pracował jedynie w aptece, a także podnosili kwestię jego wykształcenia, na co odpowiadał, że jego awans był „oparty na dziewięcioletniej pracy, a tym samym zdobytej wiedzy i nabraniu kompetencji”.
Jakie funkcje pełnił Bartłomiej Misiewicz?
We wrześniu 26-latek – bez wymaganego na takim stanowisku wyższego wykształcenia – został członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. W statucie PGZ dokonano zmian. Był też w radzie nadzorczej ENERGI Ciepło Ostrołęka (zrezygnował po medialnej krytyce). Po publikacji „Newsweeka” wystąpił o zawieszenie funkcji w MON. Jego prośba została spełniona. Zrezygnował też z rady nadzorczej PGZ. Od połowy października wrócił do MON. W gabinecie politycznym ministra ma zajmować się „analizą dezinformacji medialnych wymierzonych w bezpieczeństwo państwa”. CZYTAJ WIĘCEJ>>>
A TERAZ ZOBACZ: Rok temu byście w to nie uwierzyli. Absurdy PiS-u
Dziennikarze pytają Macierewicza o zamieszanie z rządowym lotem. A on znów swoje
• Media opisywały, że w samolocie z Londynu próbowano upchnąć za dużo osób
• Szef MON często zarzuca dezinformacje. Ma od tego stanowisko w resorcie
– Nie było żadnego zamieszania z powrotnym lotem premier Beaty Szydło i polskiej delegacji z Londynu – przekonywał dziś minister obrony Antoni Macierewicz. – To rzeczywiście nie tylko nieporozumienie, ale to bardzo intensywnie, znakomicie, perfekcyjnie i z dużą znajomością mediów robiona dezinformacja – podkreślał szef MON, który zarzucił dziennikarzom, że bagatelizują rzeczywiste zagrożenia, „a gdy go nie ma, robią z niego przedstawienie”. – Oba samoloty były absolutnie sprawne, rzecz polegała tylko na tym, kto w którym samolocie będzie siedział – skwitował.
Dowiedz się więcej:
Co wydarzyło się podczas powrotu delegacji z Londynu do Warszawy?
Dziennikarz „Dziennika Gazety Prawnej” Zbigniew Parafianowicz opisał chaos, jaki zapanował w trakcie powrotu rządowej delegacji z Wielkiej Brytanii w ubiegłym tygodniu. Jak twierdzi, wszystkich pasażerów usiłowano ulokować w samolocie embraer, mimo, że początkowo była mowa o powrocie także wojskową casą. Brakowało miejsc. Na pokładzie znaleźli się najważniejsi ludzie w państwie: m.in. premier Beata Szydło, wicepremier Mateusz Morawiecki, szef MON Antoni Macierewicz, szef MSZ Witold Waszczykowski, szef MSW Mariusz Błaszczak. Zirytowana miała być także obsługa i kapitan, który miał poinformować, że „nie poleci, dopóki problem nie zostanie rozwiązany”. CZYTAJ WIĘCEJ>>>
Jak zamieszanie wokół powrotu delegacji oceniają politycy?
Politycy PO twierdzą, że doszło do złamania instrukcji HEAD, zgodnie z którą „na pokładzie tego samego statku powietrznego nie mogą przebywać w czasie lotu jednocześnie Prezes Rady Ministrów i pierwszy Wiceprezes Rady Ministrów”. Beata Kempa w odpowiedzi na zarzuty opozycji powiedziała, że lot odbył się zgodnie z „cywilną” instrukcją HEAD, która, jak doprecyzował rzecznik rządu Rafał Bochenek, „jest tajna”. Eksperci przekonują jednak, że nie ma czegoś takiego jak instrukcja cywilna. – Jest tylko jedna instrukcja HEAD-owska. I to jest poza sporem – tłumaczył w rozmowie z DGP gen. Czesław Mroczek, były wiceszef MON.
Co mówi twórca instrukcji HEAD?
Szef zespołu tworzącego procedury HEAD, Tomasz Siemoniak, w rozmowie z nami skomentował, że rządowy lot nie odbywał się w zgodzie z tą instrukcją. Jego zdaniem zostały złamane także „zasady zdrowego rozsądku”. CZYTAJ WIĘCEJ >>>
Macierewicz tropi „dezinformacje” medialne
Antoni Macierewicz lubi zarzucać dziennikarzom dezinformacje. W MON polecił nawet analizować je swojemu człowiekowi, Bartłomiejowi Misiewiczowi. CZYTAJ WIĘCEJ >>> Tymczasem to jemu zarzucano niedawno podawanie fałszywych informacji ws. rzekomej sprzedaży mistrali za dolara. CZYTAJ WIĘCEJ >>>
MON stworzył laurkę dla Macierewicza. A gdyby tak stworzyć listę zasług wszystkich ministrów… Zrobiliśmy to
Ministerstwo Obrony Narodowej mocno wzięło do serca dezinformację, która – jak twierdzi – wymierzona jest w urząd, a tym samym w bezpieczeństwo państwa. Dlatego opublikowało – uwaga – 11 najważniejszych i najprawdziwszych osiągnięć ministra Macierewicza. Prawdziwa laurka. Ciekawe, jak wyglądałaby w wykonaniu innych ministrów. Zalewska ratuje szkoły, Jurgiel rolnictwo, a Szyszko Puszczę Białowieską… „Zostałem magistrem” – mógłby napisać minister Adamczyk.
MON przygotował specjalne wyjaśnienie, które zostało zamieszczone na stronie internetowej resortu. Koniec z dezinformacją. Zamieszanie wokół Mistrali, dronów, czy apelu smoleńskiego, nie ma tu znaczenia. Teraz widać czarno na białym, jakie w ciągu ostatniego roku były osiągnięcia MON i nikt nie ma prawa się przyczepić, że jest inaczej.
Można tylko przypuszczać, że stoi za nim Bartłomiej Misiewicz, wrócił przecież do MON właśnie w takim celu – jako specjalista ds. analizy dezinformacji medialnych wymierzonych w bezpieczeństwo państwa.
Wyjaśnienie do #dezinformacja
Przez rok @Macierewicz_A dokonał wielu zmian wpływających na bezp.państwa
czytaj: http://tiny.pl/gcvgp
.@TomaszSiemoniak: Każda minuta funkcjonowania A. #Macierewicz.a na stanowisku ministra obrony narodowej to szkoda dla Polski.
Wyjaśnienie liczy 11 szczegółowych punktów plus jeden – można uznać – extra, który nie zakwalifikował się do ogólnej punktacji. Znajduje się na samym końcu, został napisany wyboldowaną czcionką i mówi o tym, że „szef MON Antoni Macierewicz to pierwszy minister, który zrealizował w pełni Plan Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP”.
Fot. Screen/mon.gov.pl
Pozostałe osiągnięcia to m.in. szczyt NATO w Warszawie, Wojska Obrony Terytorialnej, ćwiczenia „ANAKONDA”. MON chwali się też stworzeniem większych możliwości awansu dla oficerów i podoficerów, podwyżkami dla żołnierzy i pracowników wojska (z zaznaczeniem, że były zamrożone przez 8 lat), mianowaniem 21 nowych generałów. „Skierowano do prokuratury kilkaset zawiadomień o przestępstwie na szkodę bezpieczeństwa państwa i SZ RP, w tym korupcyjnych i związanych z działaniem na rzecz obcych służb specjalnych” – czytamy.
Jaką laurkę mogłyby stworzyć inne resorty?
Sukces jak Jan Szyszko
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Minister środowiska mógłby, na przykład, napisać, że ochronił Puszczę Białowieską przed gradacją kornika i w tym celu wykazał się ogromną konsekwencją godną urzędnika państwowego. Wbrew oburzeniu połowy Polski z organizacjami przyrodniczymi na czele i skardze złożonej do KE, nakazał wycinkę tysięcy drzew, nie tolerując sprzeciwu. Na przykład odwołał 32 z 39 członków Państwowej Rady Ochrony Przyrody, której pomysł bardzo się nie podobał.
Minister Szyszko zasłużył się też tym, że jego resort rozsławił Puszczę Białowieską na cały świat, ba, zaprosił nawet dociekliwych dziennikarzy z Wielkiej Brytanii czy Francji, by przyjechali do Polski i na własne oczy zobaczyli puszczę.
Dzięki jego decyzjom, Rada Europy nie przyznała Białowieskiemu Parkowi Narodowemu prestiżowego Europejskiego Dyplomu Obszarów Chronionych. Ale nic to. Teraz Polska będzie organizatorem 24. szczytu klimatycznego ONZ. A nawet, jak wymyślił, będzie eksportować żubry do Europy. Jeśli się uda, to dopiero będzie osiągnięcie.
Zasługi jak Anna Zalewska
Fot. Wojciech Kardas / Agencja Gazeta
Cofnięcie 6-latków do przedszkoli i wydłużenie im dzieciństwa – to pierwsze zasługi minister edukacji. Kosztem 3-latków, które do przedszkoli się nie dostały i nerwów matek, którzy mają problem z powrotem do pracy. Ale nie przesadzajmy, dziecko dłużej będzie z rodzicem – same korzyści.
Kolejne zasługi? Sentymentalny powrót do czasów zamierzchłych. Dzięki MEN dzieci wreszcie zrozumieją, co rodzice mieli na myśli, gdy opowiadali „Jak byłem w VIII klasie…”. Zaprowadzenie porządku w szkołach, koniec swobody nauczycieli i rozpasania uczniów, teraz czas na większą integrację młodszych ze starszymi. Odbudowa wielkich szkolnych molochów, tłok, ścisk, ale za to likwidacja przemocy i wszelkiego zła, których siedliskiem były gimnazja.
Wreszcie kształtowanie nowej postawy dzieci i młodzieży. Historia, patriotyzm i wartości narodowe. Znajomość „Pana Tadeusza” i innych dzieł polskiej literatury od najmłodszych lat. Dzięki nim tylko wzmocnią się kolejne pokolenia.
Autostrady jak Andrzej Adamczyk
Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Drogi i autostrady – tylko za polskie pieniądze i służące Polakom, żeby nie było jak z autostradami A2- A4, które – jak głosi teoria spiskowa w rządzie – miały być zbudowane w interesie Niemiec i Rosji, a nie Polski. Zasługą resortu infrastruktury jest też fakt, że nie musimy denerwować się o rozkład jazdy pociągów, bo inwestycji na kolei raczej za bardzo nie widać.
Inne? Mieszkania 500+ ( choć tu podobno jest konflikt z min. Morawieckim), na które jednak nie wszystkich będzie stać. Powrót poczty do małych miejscowości, odbudowanie placówek w każdym zakątku kraju. – Wracamy do normalności, odbudowujemy znaczenie narodowego operatora, jakim jest Poczta Polska, odbudowujemy etos pocztowca, służby zaufania, zaangażowania, odpowiedzialności – to słowa ministra Adamczyka.
Największym osiągnięciem ministra jest jednak chyba fakt, że zupełnie niedawno, w wieku 55 lat, został magistrem, o czym pisaliśmy tutaj.
Wielka dyplomacja jak Witold Waszczykowski
Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Nie wpuścił uchodźców do Polski, dzielnie powstrzymywał atak Komisji Weneckiej na Polskę, wyrzucił lubianą i popularną konsul w Nowym Jorku, a także szereg innych dyplomatów. On sam zresztą promuje Polskę, jak mało kto.
Nie wie, kto jest szefem MSZ Niemiec, dowiaduje się o tym od dziennikarza, nie potrafił odpowiedzieć na pytania o Brexit, zalicza gafy i wpadki, mało dyplomatyczne wypowiedzi i słowa. A jednak trzyma na barach nieustanne ataki na Polskę i polską rację stanu. Ostatnio zdymisjonował nawet swojego zastępcę, wiceministra Roberta Graya, o którym spekulowano, że był amerykańskim agentem.
Polska wolna od…
Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Zasługi innych nie są mniejsze. Kultura narodowa w wykonaniu ministra Glińskiego, zatrzymanie ziemi w rękach rolników w wykonaniu ministra Jurgiela, czuwanie nad bezpieczeństwem narodu, o dokonaniach ministra Radziwiłła nie wspominając. Polska wolna od in vitro, aborcji, medycznej marihuany, młodzieży łykającej tabletki dzień po…
Lista chyba byłaby dłuższa niż ta Macierewicza.
Wyjaśnienie MON
05, XII, 2016
- przygotowano i przeprowadzono szczyt państw NATO w Warszawie, który stał się ogromnym sukcesem zarówno pod względem organizacyjnym, logistycznym, jak i politycznym. Podczas lipcowych obrad przywódców najważniejszych państw świata podjęto historyczną decyzję o stacjonowaniu wojsk sojuszniczych na terenie krajów Europy Wschodniej i Środkowej. Polska stała się tym samym pełnoprawnym członkiem NATO, nie tylko z nazwy. Zawarto też porozumienie z USA o stacjonowaniu w Polsce ciężkiej brygady pancernej i jednostki lotniczej. W sumie w Polsce będzie stacjonować 7 tysięcy żołnierzy USA i NATO;
- utworzono Wojska Obrony Terytorialnej, które stanowić będą piąty rodzaj Sił Zbrojnych RP (według danych sondażowych blisko 50% Polaków chce powstania Wojsk Obrony Terytorialnej, a resort obrony odnotował już ponad 10 tysięcy gotowych do wstąpienia do obrony terytorialnej). Środki wydane na sprzęt i uzbrojenie dla WOT wydatnie podniosą wartość bojową całej polskiej armii;
- ogromnym sukcesem było międzynarodowe ćwiczenie pk. „ANAKONDA”, w którym wzięło udział ponad 30 000 żołnierzy, w tym ok. 14 000 żołnierzy amerykańskich. W ramach przegrupowania 2 tys. żołnierzy przeprowadziło pod Toruniem, największy od czasów II wojny światowej, polsko-amerykańsko-brytyjski desant na terenie Europy;
- zniesiono limity dotychczasowego ograniczenia czasowego (do 12 lat) wymiaru służby szeregowych zawodowych, dzięki czemu armia będzie mogła nadal korzystać z ich doświadczenia i umiejętności;
- w korpusie oficerów i podoficerów z zadowoleniem zniesiono obowiązujące do tej pory limity awansowe. Przez lata ograniczenia te blokowały możliwość rozwijania się i zajmowania wyższych stanowisk, zwłaszcza oficerom młodszym i podoficerom, posiadającym unikatowe kwalifikacje;
- poprawiła się sytuacja osób zatrudnionych w resorcie obrony (podwyżki dla żołnierzy i dla pracowników wojska, których uposażenia były zamrożone od 8 lat);
- zapoczątkowano reformę wyższego szkolnictwa wojskowego, powołano Akademię Sztuki Wojennej i nowe kierownictwo szkół oficerskich we Wrocławiu i w Dęblinie;
- mianowano 21 nowych generałów, a większość zasadniczych jednostek wojskowych otrzymało nowych dowódców;
- w pełni zrealizowano przewidziany na bieżący rok plan modernizacji polskiej armii, w tym utrzymanie budżetu na poziomie 2% PKB, liczonych według metodologii natowskiej (w okresie rządu PO i PSL poziom finansowania potrzeb obronnych zawierał się w przedziale 1,69 proc. do 1,93 proc. PKB). Zakupiono armatohaubice, moździerze, systemy rakietowe krótkiego zasięgu. Zakupiono samoloty dla VIP-ów, czego nie potrafiono dokonać przez ostatnie 8 lat. Wystąpiono do USA z zamówieniem na system obrony rakietowej „Patriot” i rozpisano przetarg na śmigłowce dla sił specjalnych oraz do zwalczania zagrożeń na morzu;
- dokonano Strategicznego Przeglądu Obronnego; przygotowano jednolity system kierowania armią. Do końca roku MON przyśle Rządowi RP projekt ustawy o nowym systemie dowodzenia i kierowania SZ RP, zastępując dysfunkcjonalną strukturę stworzoną przez PO i Bronisława Komorowskiego;
- skierowano do prokuratury kilkaset zawiadomień o przestępstwie na szkodę bezpieczeństwa państwa i SZ RP, w tym korupcyjnych i związanych z działaniem na rzecz obcych służb specjalnych.
Szef MON Antoni Macierewicz to pierwszy minister, który zrealizował w pełni Plan Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP.
Więcej: Podsumowanie roku urzędowania ministra Macierewicza
Katarzyna Jakubowska
cz.p.o. rzecznika prasowego MON
PŁK MAZGUŁA PYTA KURSKIEGO „JAK TO BYĆ GOEBBELSEM?”
06 grudnia 2016
Po próbie zdyskredytowania autorytetu płk Adam Mazguły przez Wiadomości TVP wojskowy odpowiada szefowi Telewizji Polskiej – Jackowi Kurskiemu.
Casus Mazguły
06/12/2016
Ubecja miała znakomity sposób na rozbicie opozycji: przypisać któremuś z dysydentów status tajnego współpracownika i posiać plotkę. Rzeczywistych konfidentów, rzecz jasna, nie dekonspirowano. Dyktatura Kaczyńskiego wzoruje się na komuszych praktykach, czego mamy kolejny dowód choćby dziś.
Tradycję tę ochoczo kontynuuje obecna władza. Identycznie, jak z pułkownikiem Mazgułą, całkiem niedawno telewizja reżimowa postąpiła z Krystyną Jandą. Aktorka pod KOD-erskim licznikiem zapytała publicznie, dlaczego nie opiekuje się nami duszpasterz, jak to było w zwyczaju za czasów pierwszej Solidarności. Pytanie retoryczne; wiemy, dlaczego. Dlatego, że współczesny nam kler kolaboruje z władzą, cementując sojusz tronu z ołtarzem. W sferze symbolicznej pytanie jednak uzasadnione, bowiem część KOD-erów z wdzięcznością przyjęłaby kapłańską posługę (piszący te słowa akurat stanowczo nie, bo to całkiem nie jego bajka). Tym bardziej, że legenda Solidarności, Lech Wałęsa, obnosił się z Matką Boską w klapie i to był jego znak rozpoznawczy.
Telewizja narodowa Jacka Kurskiego wyabstrahowała część wypowiedzi aktorki, opatrując ją kłamliwym komentarzem, by upowszechnić insynuację, że Janda ma do KOD-u pretensje za bezbożnictwo, podczas gdy było inaczej: miała pretensje do księży, że nie znalazł się żaden odważny, który by się przeciwstawił episkopalnej linii partyjnej i prorządowej. Aktorka została zmuszona do wyjaśnień, że nie jest wielbłądem. Posiana została wątpliwość, czy aby na dojrzałe lata kariery nie stała się dewotką, która najchętniej uczestniczyłaby w nabożeństwach. Cel w tym przypadku osiągnięto połowicznie. Nadal liczymy na moralne wsparcie Krystyny Jandy, a ona nieprzerwanie nas wspiera. Dlatego podpisała się pod niedawną odezwą STOP DEWASTACJI POLSKI.
Pod tą samą, pod którą podpisali się liderzy partii opozycyjnych, a także Władysław Frasyniuk, Sławomir Broniarz ze Związku Nauczycielstwa Polskiego, Mateusz Kijowski, Lech Wałęsa, aktor Krzysztof Pieczyński, prezydenci miast, Marta Lempart ze Strajku Kobiet. I pułkownik Adam Mazguła.
Dlaczego wojskowy podpisał tę odezwę? Bo sprzeciwia się deptaniu przez rząd Konstytucji, na którą przecież żołnierze przysięgają. Płk Adam Mazguła apeluje do dowódców i żołnierzy. Jest zatem cennym sojusznikiem opozycji, bo wyraża przekonania i postawy tej części armii, która nie zgadza się na szaleństwo ministra Macierewicza.
Tymczasem, pisowski rząd wymyślił ustawy dezubekizacyjne, z pomocą których przyoszczędzi trochę grosza dla kosztownego programu 500+ i stosując odpowiedzialność zbiorową pozbawi apanaży emeryckich wszystkich – no, właśnie, kogo…?! Wszystkich wojskowych, którzy byli w służbie czynnej w stanie wojennym? Może to będzie taka nasza nowa tradycja, że i teraźniejszych wojskowych w służbie reżimu pisowkiego pozbawimy w przyszłości świadczeń emeryckich? Wszak wspierają oszalałego ministra Macierewicza? Tak po prostu, z listy i bez sądu. Bez określania zakresu odpowiedzialności. Będą oszczędności dla budżetu, jak jak teraz.
Otóż, na pikiecie protestujących przeciw tym pisowskim ustawom zjawił się pułkownik Mazguła. Wykorzystała to telewizja reżimowa, i tak jak w przypadku Jandy, tak też w przypadku Mazguły zmanipulowała jego tam publiczną wypowiedź. Płk. Adam Mazguła stał się bohaterem internautów po tym, gdy spytał Antoniego Macierewicza patriotą jakiego kraju jest. Teraz znalazł się na celowniku TVP, która zarzuca mu udział w stanie wojennym, a także bronienie go do dzisiaj. Sam emerytowany żołnierz zapewnia, że w 1981 roku w ogóle nie wyszedł z koszar. Zarzuca też prawicy manipulację.
Kijowski broni Mazguły: „To jest jedna niefortunna wypowiedź rzeczywiście i ona została mocno zmanipulowana”. Ale część opozycji ufa jednak telewizji reżimowej. Po co nam Mazguła? Przecież (rzekomo) broni stanu wojennego!
Jesteśmy dziś skazani na własny rozsądek i wyczucie. Nie ulegajmy pisowskiej propagandzie i dezinformacji. Nie dajmy się podzielić. Nie wierzmy władzy, która robi wszystko, by nas skłócić i rozbić naszą jedność. Nie bądźmy zabawkami w rękach złe władzy. Miejmy własny rozum. Tak niewiele trzeba, wystarczy chwila namysłu. Okażmy solidarność z tą myślącą częścią armii, której nie pod drodze z szaleństwami Antoniego Macierewicza.
Autor tekstu o „tupolewizmie”: Miałem okazję dwa razy przejść po pokładzie w tę i z powrotem – co już samo w sobie jest absurdem
– Sam fakt podjęcia próby „dokwaterowania” dziennikarzy do samolotu rządowego wydaje mi się niepoważny – stwierdził w Poranku Radia TOK FM Zbigniew Parafianowicz. To właśnie jego tekst w „Dzienniku Gazecie Prawnej” wywołał burzę w sprawie powrotu rządowej delegacji z Wielkiej Brytanii.
Jak opisywał dziennikarz, wszystkich pasażerów usiłowano ulokować w samolocie embraer, mimo że początkowo była mowa o powrocie także wojskową casą. Brakowało miejsc. Doszło do zamieszania i negocjacji, kto poleci embraerem, a kto wojskową maszyną kilka godzin później.
Według polityków PO doszło do złamania instrukcji HEAD, która reguluje organizację lotów. Zaprzeczyła temu szefowa KPRM Beata Kempa, twierdząc, że „‚cywilna’ instrukcja HEAD nie została złamana”.
„Nawet na poziomie takich szczegółów są błędy”
– W tej instrukcji HEAD, MON-owskiej, nie tej cywilnej, której nie ma (o której mówi minister Kempa), jest zapis, że na pokładzie nie może być pierwszy wicepremier i premier jednocześnie – mówił Parafianowicz.
– Przy czym – zaznaczył – w polskim systemie konstytucyjnym nie ma instytucji pierwszego wicepremiera. Nawet na poziomie takich szczegółów są błędy, które powodują, że potem można bardzo różnie interpretować te instrukcje – dodał dziennikarz.
„Minister ma taką skłonność do tworzenia pewnych setek i sytuacji”
Parafianowicz odniósł się też do rozmowy Witolda Waszczykowskiego z Wp.pl, w której minister spraw zagranicznych powiedział, że „ten dziennikarz [siedział] z tyłu i nic w porównaniu do niego nie słyszał”. – Minister ma taką skłonność do tworzenia pewnych setek i sytuacji, twierdząc, że to jest rzeczywistość opisana przez dziennikarzy, a potem je komentuje – mówił publicysta.
– W tekście „DGP” nie było mowy o okrzykach kapitana – dodawał Parafianowicz. – Waszczykowski wszedł jako jeden z ostatnich na pokład. Nie miał okazji widzieć tego, co ja. Miałem okazję dwa razy przejść się po tym pokładzie w tę i z powrotem – co już samo w sobie jest absurdem, że miałem możliwość podróżowania między salonką VIP-owską a pokładem – i rozejrzeć się w sytuacji – mówił. – Tezy Waszczykowskiego są nieuzasadnione – podkreślił dziennikarz.
Waszczykowski: Nie łamiemy międzynarodowych standardów. Ostatnio mamy modę na demonstracje, chcemy wprowadzić pewne porządki
Waszczykowski: Nie łamiemy międzynarodowych standardów. Ostatnio mamy modę na demonstracje, chcemy wprowadzić pewne porządki
Jak mówił Witold Waszczykowski na briefingu w Brukseli:
„Nie przekraczamy, nie łamiemy żadnych międzynarodowych standardów. Po prostu chcemy wprowadzić pewne porządki, ponieważ ostatnio mamy modę na demonstracje. To cecha otwartej demokracji. Chcielibyśmy, żeby te demonstracje nie zakładały się na siebie, nie kolidowały ze sobą w czasie dróg, itd. To wprowadzenie pewnego porządku, natomiast nie ma tam żadnego przepisu, który zabraniałby komukolwiek demonstrować”
Waszczykowski: Na lotnisku w Londynie nie działo się nic nadzwyczajnego
Witold Waszczykowski na briefingu w Brukseli był pytany, co działo się tydzień temu na lotnisko w Londynie:
„Nic się nie działo nadzwyczajnego. Po prostu w samolocie, który miał odlatywać wcześniej, było kilka miejsc wolnych i ktoś uznał, że w takim razie można z drugiego samolotu, który miał odlatywać kilka godzin później zaprosić kilku dziennikarzy. Dziennikarze niestety są obarczeni olbrzymim sprzętem, ciężkim i okazało się, że zarówno grupa, która mogłaby dopełnić czy zapełnić wolne miejsca wraz ze sprzętem przeważa możliwości udźwigu samolotu i zdecydowano, żeby część doproszonych wróciła do samolotu, który miał później odlecieć. Nic więcej się nie stało”
To zespół Siemoniaka stworzył instrukcję HEAD. Zapytaliśmy b. szefa MON, czy została złamana przez PiS
Spór wokół procedur HEAD, które zostały lub nie zostały złamane w czasie powrotu polskiej delegacji z Londynu trwa. Zaostrzyła go wypowiedź szefowej KPRM Beaty Kempy, która powiedziała PAP-owi, że lot przebiegł zgodnie z „cywilną” instrukcją HEAD. Wiceminister Kownacki w Radiu ZET tłumaczył, że pewnie chodziło jej o wojskową instrukcję, ale nie potrafiła jej odpowiednio nazwać. Tymczasem rzecznik rządu Rafał Bochenek w „Rzeczpospolitej” stwierdził, że istnieje tajna, cywilna instrukcja HEAD i to poprzedni rząd ją utajnił. CZYTAJ WIĘCEJ >>>
Kto ma rację? Zapytaliśmy o to szefa MON w rządzie PO-PSL, Tomasza Siemoniaka, którego zespół skonstruował instrukcję HEAD.
Magda Kożyczkowska: Panie ministrze, czy powrót delegacji polskiego rządu przebiegł zgodnie z instrukcją HEAD?
Tomasz Siemoniak: – Wyraźnie nie. W instrukcji jest punkt, który mówi o tym, że liczba pasażerów powinna zostać przekazana nie później niż 24 godziny przed lotem. Poza tym zostały złamane zasady zdrowego rozsądku, które powinny obowiązywać obok oficjalnych procedur. Nigdzie w instrukcji HEAD nie jest napisane na przykład, że nie można otwierać drzwi w czasie lotu, ale zdrowy rozsądek na to nie pozwala. Samolot był przeciążony i nie było zgody pilota na start. Pilota należy z resztą pochwalić. Był to pilot LOT-u, nie poddany urzędowej presji i zachował się bardzo profesjonalnie.
Beata Kempa mówi, że operacja przebiegła zgodnie z „cywilną” instrukcją. Czy rzeczywiście takowa istnieje? Czy może rację ma Bartosz Kownacki, który uważa, że Kempa po prostu nie zna terminologii wojskowej i chodziło jej o jedyną, wojskową instrukcję.
– Wiceminister Kownacki powiedział prawdę. Istnieje tylko jeden akt prawny, jedna instrukcja HEAD, która obowiązuje również loty LOT-u i prawdopodobnie to o nim mówiła Beata Kempa. Inna sprawa, że szefowa KPRM powinna mieć podstawową wiedzę w zakresie tych procedur albo chociaż przygotować się do wypowiedzi.
Tymczasem rzecznik rządu Rafał Bochenek mówi dziś Rzeczpospolitej jasno o drugiej, tajnej instrukcji, utajnionej przez poprzedni rząd. To jak jest?
– Nie potrafię tego skomentować. Nie wiem, o czym mówi Rafał Bochenek.
Takie informacje uzyskaliśmy od byłego szefa MON, Tomasza Siemoniaka, którego zespół skonstruował instrukcję HEAD. Pełna treść instrukcji znajduje się TUTAJ.
Najpierw władza i kościoły… Spontaniczna manifestacja w obronie wolności zgromadzeń
Prokurator Radoniewicz przyznaje, że były błędy w postępowaniu przeciwko prokuratorom w Gdańsku
Prokurator Radoniewicz przyznaje, że były błędy w postępowaniu przeciwko prokuratorom w Gdańsku
Przed komisją ws. Amber Gold zeznaje prokurator Jacek Radoniewicz, rzecznik dyscyplinarny w Prokuraturze Generalnej od 2010 do 2016 r. Posłowie koncentrują się na prawidłowości postępowań przygotowawczych ws. prokuratorów prowadzących sprawę Amber Gold. Jak przyznał w dyskusji z przewodniczącą Małgorzatą Wassermann, niektóre z zarzutów przeciwko prokuratorom w postępowaniach dyscyplinarnych (wszystkie zakończyły się uniewinnieniem) były błędnie sformułowane.
Jak podkreślił: „Jeśli chodzi o konstrukcję zarzutów, to [były błędy] na etapie postępowania przed-dyscyplinarnego. Element uchybienia godności powinien znaleźć się w zarzutach wobec prok. Kijanko”
Prokurator przyznał też, że było możliwe sprawniejsze prowadzenie sprawy Amber Gold.
Nowoczesna zawiadamia prokuraturę ws. niedopełnienia obowiązków przez szefową KPRM
– Nowoczesna składa doniesienie do prokuratury ws. podejrzenia popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez szefową KPRM Beatę Kempę. Informacje o organizacji wizyty pani premier w Londynie dają pełną podstawę do takiego wniosku – poinformował na konferencji w Sejmie Jerzy Meysztowicz.
Według Nowoczesnej, mamy do czynienia z łamaniem procedur, a ta ekipa nie wyciągnęła wniosków po Smoleńsku i katastrofie Casy.
PO: Bezpieczeństwo najważniejszych osób pod rządami PiS ma charakter teoretyczny. Panstwo za rządów PiS nie działa
Kilka godzin po katastrofie smoleńskiej też nikt nie znał listy pasażerów. Mamy taki sam bałagan w Kancelarii Premiera.
Jak mówił Marcin Kierwiński na konferencji prasowej PO w Sejmie:
– Najważniejsi politycy nie znają polskiego prawa, nie ma w nich chęci, żeby wyciągać wnioski. Minister Kempa mówiła o porozumieniu, nie o instrukcji Head. Kilka godzin po katastrofie smoleńskiej też nikt nie znał listy pasażerów. Mamy taki sam bałagan w Kancelarii Premiera. To bardzo poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa lotów. Jak osoby, które nie powinny się znaleźć na pokładzie przeszły kontrolę pirotechniczną? Jeśli BOR nie sprawdzał kart boardingowych to jest to analogiczna sytuacja do sparciałej opony w samochodzie prezydenta.
Państwo PiS nie działa
– Bezpieczeństwo najważniejszych osób pod rządami PiS ma charakter teoretyczny. Panstwo za rządów PiS nie działa. Gdyby nie postawa kapitana, to widać, że intencją sprawujących władzę było zapakowanie podwójnej liczby pasażerów. Rządzący robią sobie kabaret z bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie– dodawał Mariusz Witczak.
Prokuratura powinna się zająć sprawą
– Prokuratura powinna się zająć sprawą, bo ktoś sprowadził niebezpieczeństwo na najważniejsze osoby w państwie. Będziemy chcieli uzyskać wyjaśnienia na posiedzeniu komisji. „Polacy nic się nie stało” nie zdaje egzaminu. Sprawą powinna zająć się premier – mówił Kierwiński.
Szymański: Wolałbym, aby w Rzymie zasiadł premier rozumiejący fakt, że możemy wspólnie chronić granicę zewnętrzną UE
Między Polską a Włochami było olbrzymie napięcie [w sprawie kryzysu imigracyjnego]. W tej sprawie, Renzi się myli. Jestem przekonany, że włoskie oczekiwania by rozwiązać problem migracji poprzez wewnętrzne relokacje jest błędem. Nie tylko ze względu na zasady, ale ponieważ to jest nieefektywne. Wolałbym, aby w Rzymie zasiadł premier rozumiejący fakt, że razem, wspólnie, w ramach europejskiej solidarności chronić granicę zewnętrzną i załatwiać problemy uchodźców na wybrzeżu libijskim. To by zapewne zmniejszyło presję migracyjną na Włochy – mówił w „Kwadransie politycznym” TVP1 Konrad Szymański.
Szymański: Tak długo, jak nie będziemy mieć pełnego obrazu sytuacji, tak długo nie będzie definitywnej opinii w sprawie Tuska
– Co do zasady Polska popiera Polaków na stanowiska międzynarodowe. To zresztą zasada, która została stworzona przez PiS, ale które została zlekceważona ostatnio przez partie opozycyjne. W tej sprawie mamy oczywiście sytuację unikalną. Mamy do czynienia z problemem, który przed nami. To dotyczy kiedyś lidera, głównego oponenta PiS. Oczywiście wątki krajowe są bardzo trudne. Ja będę starał się zwracać uwagę na to, jak wygląda całość obrazu europejskiego w tej konkretnej sprawie. Jakie mamy alternatywy. Tak długo, jak nie będziemy mieli pełnego obrazu sytuacji, tak długo będziemy się wstrzymywali z definitywną opinią w tej sprawie, ponieważ ważne z polskiego punktu widzenia jest też to, kto jest konkurentem Tuska – mówił w „Kwadransie politycznym” TVP1 Konrad Szymański.
Szczerski: Chciałbym wiedzieć, że ktoś za sytuację z Londynu poniesie odpowiedzialność
Myślę, że sytuacja z Londynu jest trochę wyolbrzymiona. Natomiast niepokoją mnie dwie rzeczy. Chciałbym jednak wiedzieć, że ktoś za to poniesienie odpowiedzialność. Ktoś zawsze podjął decyzję. Nie można powiedzieć, że „została podjęta”. Oczekuję, że ktoś przyznał się do tego, że to był błąd. Druga rzecz: nie może być tak, że premier Szydło i pół rządu czekali na to, aż urzędnicy się dogadają między sobą, kto wyjdzie z samolotu – powiedział w „Porannej rozmowie RMF” Krzysztof Szczerski.
Kownacki: Jest jedna instrukcja HEAD. Wojskowa. Nie ma dwóch instrukcji HEAD. Kempa mówi językiem potocznym
Jak mówił Bartosz Kownacki w rozmowie z Konradem Piaseckim w Gościu Radia Zet:
„Nie mogę dokładnie powiedzieć tego, o co chodziło minister Kempie. Najprawdopodobniej miała nam myśli przewóz najważniejszych osób w państwie. Niezależnie od tego są przepisy wojskowe dot. przewozu żołnierzy, etc. Jest jedna instrukcja HEAD. Wojskowa. Nie ma dwóch instrukcji HEAD. Są przepisy dot. przewozu żołnierzy. Minister Kempa po prostu mówi językiem potocznym”
Beata Kempa mówiła wczoraj – m.in. w rozmowie z 300POLITYKĄ – tak: – Cywilna instrukcja HEAD nie została złamana. To dokument niejawny. W sytuacji braku samolotów mogą zdarzać się sytuacje, kiedy są decyzje czy lotniska czy przewoźników, na które trzeba reagować w trakcie.
Petru: Szanse Tuska na przedłużenie kadencji są duże
Jak mówił Ryszard Petru w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” TVN24:
„To bezczelny szantaż ze strony ministra spraw zagranicznych, który nie rozumie, na czym polega polska racja stanu. Tego typu wypowiedzi są w Europie nie do pomyślenia. Byłem przez weekend w Warszawie, gościliśmy szefów państw, komisarzy w ramach międzynarodówki centrowej, której jesteśmy członkiem i rozmawialiśmy o przyszłości Donalda Tuska. Mówią, że ma olbrzymie szanse zostać w Brukseli, a stanowisko polskiego rządu jest niezrozumiałe, który werbalnie mówi o tym, że nie będzie popierał Tuska. To nie jest decydujące, ale zaskakujące”
– Z tego, co rozumiem, szanse Tuska na przedłużenie kadencji są duże. Dałbym 70 na 30, natomiast w momencie, kiedy zrezygnował szef PE cała układanka, która była dogadana, jest od nowa układana – dodał lider Nowoczesnej.
Petru: Podpisywałem się pod apelem jako jeden z pierwszych. Nie wiedziałem o kolejnych osobach, które podpiszą
– Nie, ale mogę powiedzieć, że na taką demonstrację każdy może przyjść i trudno mi mieć wpływ, kto się na takiej demonstracji pojawi. Podpisując ten apel, który jest ważnym apelem, pokazuje, że trzeba przeciwstawiać się tego typu zapędom jak ograniczenie możliwości demonstrowania, bo to przypomina czasy stanu wojennego. Podpisywałem ten apel jako jeden z pierwszych. Nie wiedziałem o kolejnych osobach, które podpiszą – mówił Ryszard Petru w „Jeden na jeden” TVN24, pytany czy przez Bogdana Rymanowskiego jest dumny z tego, że 13 grudnia będzie demonstrował razem z człowiekiem, który chwalił stan wojenny. Jak dodał:
„Mógłbym zapytać Mateusza Kijowskiego, czy na pewno wie, kto podpisuje. Ja nie znam tego pana za bardzo [Mazguły]. Jedyne, co mogę powiedzieć, to zaapelować do Mateusza Kijowskiego, żeby to nazwisko stamtąd zniknęło”
Dziś Mikołajki!
Rano czysta polityka słucha/ogląda głównie Ryszarda Petru w JnJ TVN24 (7:30), Bartosza Kownackiego w Zetce, Krzysztofa Szczerskiego u Mazurka w RMF FM (8:02), Konrada Szymańskiego w TVP1 (8:10) [ciekawe, czy będą pamiętać, że ma dziś urodziny!] i Kornela Morawieckiego w Trójce (8:13),
Skoro temu jest poświęcona jedynka największej gazety (Fakt), to cały czas tematem będzie organizacyjny chaos podczas powrotu rządowego samolotu z premier Beatą Szydło z wizyty w Londynie. Tematu nie zgasiła występując w 4 stronach TVP Info szefowa KPRM Beata Kempa, próbując sprowadzić dyskusję do zakupu samolotu rządowego zaniechanego przez rządy PO.
Z pewnością tematem będzie wypowiedź Bartłomieja Sienkiewicza w programie Moniki Olejnik: PiS może się wziąć za ordynację. To jest moment, na który warto sobie zostawić takie narzędzia jak większe protesty obywatelskie.
Swoje życie ma już wypowiedź Beaty Kempy w 4 stronach TVP Info o zmianach w prawie o zgromadzeniach: To rozszerzenie swobód obywatelskich.
Senackie komisje, ale to dopiero wieczorem (od 18) rozpatrzą nowelizację ustawy – Prawo o zgromadzeniach, którą Sejm uchwalił w mijającym tygodniu.
Zbierze się TK ws oleju opałowego oraz RM ws pakietu Morawieckiego. GW twierdzi, że Ziobro wspierany przez PBS (jako podobno zazdrosną o skalę władzy) ma blokować propozycje świadczące o większym zaufaniu państwa do przedsiębiorców.
Fakt na jedynce ma samolot, GW referendum, UE i Włochy, ale i zapowiedź tekstu >>Zaginiona esbecka teczka człowieka Macierewicza<<, który ma się ukazać kolejnego dnia, ale może być tak samo medialnym kapiszonem jak rzekome powiązania szefa MON z amerykańskim lobbystą włoskiego -nomen omen- pochodzenia. Autorstwa Tomasza Piątka. Który napisał książkę. Heroina.
Oczywiście, grzał będzie temat ekstradycji Romana Polańskiego – o czym niżej.
25 DNI DO KOŃCA ROKU!
STAN GRY: RZ: Referendum byłoby szansą dla PO, Fakt o dziadostwie w rządzie i zakazie handlu tylko w jedną niedzielę
— 25-LECIE PREMIEROSTWA JANA OLSZEWSKIEGO!
— MIKOŁAJKI!
— 4 lata temu Janusz Piechociński został wicepremierem i ministrem gospodarki!
— TNS O POPRAWIE NASTROJÓW: „W porównaniu do poprzedniego miesiąca, w listopadzie odsetek ocen negatywnych spadł o 6 punktów procentowych, przy jednoczesnym wzroście o 6 punktów procentowych odsetka osób nie posiadających jednoznacznej opinii na ten temat”.
— 19 LAT TEMU! Leszek Miller został przewodniczącym Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej.
— OSTATNI DOBRY ROK DLA BUDŻETU – ZŁOWROGA JEDYNKA PULSU BIZNESU: http://jedynki.press.pl/2016-12-06/pb.jpg
— PRZEZ DZIADOSTWO RZĄD MOŻE ZGINĄĆ – jedynka FAKTU.
— UPYCHALI PASAŻERÓW DO SAMOLOTU – na dwóch kolejnych stronach Fakt: “Chińskie przysłowie mówi, że najdłuższy marsz zaczyna się od pierwszego kroku. Historia pokazuje, że u nas największe tragedie zaczynają się od drobnego złamania procedury. Dlatego to, co wydarzyło się tydzień temu na lotnisku pod Londynem, i lekceważenie tego faktu przez osoby odpowiedzialne wygląda bardzo źle”.
— BAŁAGAN W RZĄDOWYM SAMOLOCIE – tytuł w GW.
— LIVEBLOG 300POLITYKI:
Kownacki: Można było nie powiedzieć słów o widelcach. Mogę się dziś bić w piersi
Kownacki: W połowie przyszłego roku będą w Polsce pierwsze samoloty dla VIP-ów. Potem trening pilotów
Szczerski o odwołaniu Greya: Nigdy nie będę ingerował w decyzje personalne mojego kolegi Witka Waszczykowskiego
Kownacki: Jest jedna instrukcja HEAD. Wojskowa. Nie ma dwóch instrukcji HEAD. Kempa mówi językiem potocznym
Kownacki o wylocie z Londynu: Nie została naruszona instrukcja HEAD
Petru: Szanse Tuska na przedłużenie kadencji są duże
Petru: Podpisywałem się pod apelem jako jeden z pierwszych. Nie wiedziałem o kolejnych osobach, które podpiszą
Zaginiona esbecka teczka człowieka Macierewicza, ordynacja wg Sienkiewicza oraz samolot. Tematy dnia we wtorek
Polityczny plan wtorku: SN rozpozna kasację Ziobry ws. Polańskiego, Amber Gold, senackie komisje o prawie o zgromadzeniach
http://300polityka.pl/live/2016/12/06/
— ZAKAZ HANDLU W NIEDZIELĘ UDERZY W PORTY – jedynka Głosu Szczecińskiego: Ustawę pisał analfabeta – mówi Sławomir Nitras: http://jedynki.press.pl/2016-12-06/glosszczecinski.jpg
— ZAKAZ HANDLU TYLKO W JEDNĄ NIEDZIELĘ? – Fakt: “Rząd pracuje nad opinią do projektu ustawy NSZZ “Solidarność”, wprowadzającej całkowity zakaz handlu w niedziele. Na początku rząd rozważa zamknięcie sklepów tylko w jedną niedzielę w miesiącu. Ale czy związkowcy się na to zgodzą? Projekt rządowej opinii jest obecnie konsultowany przez ministerstwa. – Poprzemy pomysł wprowadzenia zakazu handlu w niedziele – mówi Faktowi Stanisław Szwed (61 l.), wiceminister rodziny i pracy. Jak dodaje jednak, projekt związkowców będzie musiał zostać zmieniony w Sejmie. I nie będzie wprowadzony szybko w życie – najwcześniej od 2018 r.”.
— DOLICZĄ CI ABONAMENT DO PODATKU – SE o pomyśle Witolda Kołodziejskiego.
— ZAGINIONA ESBECKA TECZKA WSPÓŁPRACOWNIKA MACIEREWICZA – zapowiedź tekstu w środowej GW.
— REFERENDUM NIE BĘDZIE, ALE TO NIE WOTUM ZAUFANIA DLA PREZYDENT – pisze Michał Wojtczuk w GW: “Fiasko referendum nie jest jednak dla prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz powodem do spoczęcia na laurach. Nie jest to żadne wotum zaufania. Znaczy tylko tyle, że Guział się przeliczył, wierząc, że można dwa razy wejść do tej samej rzeki, że znów możne liczyć na wsparcie PiS. Ma rację: gdyby w referendum zaangażował się aparat partyjny, podpisy pewnie udałoby się zebrać. PiS tego nie chciał. Wygodniej mu Gronkiewicz-Waltz grillować, wzywać na posiedzenia sejmowej komisji weryfikującej reprywatyzację, sączyć przecieki z prokuratury ze spraw związanych z odzyskiwaniem mienia odebranego dekretem Bieruta. Podlewana takim sosem prezydentura zgnije. A w 2018 r. fotel prezydenta miasta wpadnie w ręce PiS jak dojrzałe jabłko”
— NIE MOŻE BYĆ POWROTU DO GNUŚNEGO STYLU PREZYDENTURY: “Jeżeli Platforma chce choćby marzyć o tym, by utrzymać Warszawę, nie może być powrotu do gnuśnego stylu prezydentury, kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz nie kontroluje własnych urzędników, znika w momentach kryzysowych (tak było np. podczas wypadku na budowie metra), nie potrafi albo nie chce wytłumaczyć, po co właściwie starała się o to stanowisko i co chce jeszcze osiągnąć”.
— PARADOKSALNIE REFERENDUM BYŁOBY SZANSĄ DLA HGW I PO – pisze w RZ Michał Szułdrzyński: “Paradoksalnie, referendum byłoby dla Gronkiewicz-Waltz, a zarazem dla PO, szansą. Cykliczne badania przeprowadzane w stolicy pokazują, że większość warszawiaków jest zadowolona z tego, jak zarządzane jest miasto. Referendum trzy lata temu potwierdziło, że mieszkańcy nie są skorzy do buntu. Teraz mamy oczywiście aferę reprywatyzacyjną, ale kłopoty Guziała ze zbieraniem podpisów sugerują, że nowe referendum mogłoby i tak zakończyć się wygraną Gronkiewicz-Waltz. I najprawdopodobniej dlatego PiS nie zrobił nic, by wesprzeć Guziała”.
— CZY NA ZMIANY W RATUSZU POCZEKAMY DO WYBORÓW? – jedynka stołecznej GPC.
— ERUPCJA POPULIZMU TO EFEKT POLITYK NEOLIBERALNYCH – JAN SOWA W SE: “Nie jest, moim zdaniem, przypadkiem, że kraje, w których neoliberalizm zaznaczył się najmocniej – oprócz USA i Wielkiej Brytanii to Europa Środkowo-Wschodnia sformatowana przez tę doktrynę – mamy do czynienia z największymi erupcjami populizmu. To efekt wielu złych polityk neoliberalnych, które dotknęły bardzo wielu ludzi”
— ZNIKA KLASA ŚREDNIA – DALEJ JAN SOWA W SE: “Neoliberalna rewolucja sprawiła, że znika klasa średnia, a wraz z nią społeczna i materialna baza do uprawiania polityki środka. Kiedy rozpada się liberalne centrum – a to właśnie obserwujemy – dochodzi do przechyłu na lewo lub na prawo”.
— JAN SOWA O ZAŁAMANIU WIARY W POSTĘP POKOLEŃ – mówi w SE: “To, co się zupełnie załamało w świecie Zachodu, to wiara w postęp pokoleń. W pamięci kulturowej nie ma tam zapisanego takiego momentu, że dzieci będą miały gorzej od swoich rodziców. To wyjątkowo boleśnie odczuwane jest w Stanach Zjednoczonych, ale wyraźnie widać to także w Polsce. Przez całe lata 90. wierzyliśmy, że nawet jeśli nam jest źle, to przynajmniej nasze dzieci będą miały większe szanse na dobrobyt. Dziś wierzy w to coraz mniej ludzi. I ten lęk jest ważną praprzyczyną naszych obecnych problemów”.
— TEKSTY MICHNIKA I BALCEROWICZA NIC NIE DAJĄ – KONKLUZJA JANA SOWY W SE: “Oczywiście powinniśmy dążyć do tego, żeby klasy ludowe zyskiwały większe kompetencje kulturowe, które obronią nas przed niebezpiecznymi politykami, budującymi swoje poparcie na społecznej frustracji. Nie może się to jednak odbywać w ten sposób, że Adam Michnik napisze w „Gazecie Wyborczej”, że wolność jest wielką wartością, a Leszek Balcerowicz udzieli wywiadu, że trzeba bronić demokracji za wszelką cenę. To nic nie da. Kształtowanie postaw powinno się odbywać w sposób bardziej naturalny. Choćby poprzez szkoły publiczne, do których dzieci chodzą według rejonu. W takich szkołach spotykają się dzieci z różnych rodzin. Ci, którzy pochodzą z rodzin o większym kapitale kulturowym, dzielą się nim, kształtując innych nie poprzez pouczanie, ale przez obcowanie. Wiele badań socjologicznych potwierdza, że egalitarna szkoła publiczna jest do tego najlepszym środkiem”.
http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/dr-jan-sowa-o-triumfie-populizmu-tysiacletniej-rzeszy-nie-bedzie_922567.html
— PIS ROBI TO SAMO, CO WCZEŚNIEJ PLATFORMA – mówi Stanisław Tyszka w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem w RZ: “Kukiz’15 jest ruchem obywatelskim, więc w oczywisty sposób nie zgadzamy się na jakiekolwiek nowe ograniczenia w ustawie o zgromadzeniach. W kampanii prezydenckiej Paweł Kukiz krytykował Komorowskiego za to, że podpisywał ograniczenia w zgromadzeniach autorstwa Platformy. PiS po raz kolejny robi to, co robiła Platforma. Jesteśmy temu przeciwni. Ludzie muszą mieć pełne prawo do manifestacji, wyrażania swojego niezadowolenia na ulicach, nawet jeżeli są to manifestacje będące efektem partyjniackiej inżynierii politycznej, jak demonstracje KOD”.
— NIE WIDZĘ POTRZEBY ZMIAN DLA MEDIÓW W SEJMIE – mówi dalej Tyszka: “Jestem w Sejmie od roku i cenię sobie współpracę z dziennikarzami, których tam poznałem. Nie widzę potrzeby zmian. Uważam, że w pierwszej kolejności porządki powinny dotyczyć posłów. Posłowie na sali sejmowej zachowują się często w sposób skandaliczny. Czasami odnoszę wrażenie, że weszli do Sejmu nie po to, żeby pracować, ale żeby tylko wszczynać awantury”.
— ZA KILKA M-CY ZOBACZYCIE KTO BĘDZIE MÓGŁ PROTESTOWAĆ – KATARZYNA KOLENDA-ZALESKA pisze w GW: “PiS może mydlić oczy, że tu chodzi tylko o bezpieczeństwo. I może nawet w najbliższym czasie nie wykorzystywać własnego prawa. Ale za kilkanaście miesięcy, gdy sytuacja się pogorszy i gdy będą się zbliżać kolejne wybory, sami zobaczycie, jak będzie. Kto będzie mógł protestować i gdzie. A raczej kto nie będzie mógł protestować tam, gdzie chce i kiedy chce”.
— ZGROMADZENIA DLA WYBRANYCH – pisze w RZ Zuzanna Dąbrowska: “W najbliższą sobotę 10 grudnia planowana jest blokada obchodów 80. smoleńskiej miesięcznicy przed Pałacem Prezydenckim. Jeśli do tego czasu prezydent podpisze nowe prawo, będzie to protest nielegalny. – My tam po prostu będziemy stać. Od rana. Zablokujemy miejsce przed pałacem, gdzie zwykle przemawia prezes Jarosław Kaczyński – zapowiada w rozmowie z “Rzeczpospolitą” Paweł Kasprzak, reprezentujący stowarzyszenie Obywatele RP. – Przychodzimy tam od dziewięciu miesięcy i zawsze pierwsi zgłaszaliśmy naszą obecność władzom. Ale mimo to ustępowaliśmy miejsca zwolennikom PiS, którzy obchodzili miesięcznice. Sprawa przymusowych ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej zmieniła jednak wszystko. Teraz to my chcemy zaprotestować i mamy do tego prawo – mówi”.
— LUFTHANSA INWESTUJE, COCA COLA REZYGNUJE – GW.
— ZAGRANICZNE FIRMY WCIĄŻ LOKUJĄ W POLSCE – tytuł na jedynce RZ: “Niechętne obcemu kapitałowi wypowiedzi polityków i spadek tempa wzrostu gospodarczego na razie nie odstraszają zagranicznych firm. Obecny rok przynosi nadspodziewanie duży napływ nowych inwestycji. W poniedziałek Ministerstwo Rozwoju poinformowało o wartej ponad 1 mld zł budowie centrum serwisowania silników lotniczych na Dolnym Śląsku przez koncerny GE Aviation i Lufthansa Technik. To kolejne duże przedsięwzięcie zapowiedziane przez zagranicznych inwestorów w ostatnim czasie”.
— JEDYNKA GAZETY POMORSKIEJ O RESTRYKCJACH W ZAKUPIE ŚRODKÓW ANTYGRYPOWYCH Z PSEUDOEFEDRYNĄ – 12 SZTUK W OPAKOWANIU http://jedynki.press.pl/2016-12-06/gpomorska.jpg
— PAWŁOWICZ PRZYKLEIŁA SIĘ DO PREZESA- SE: “Teraz jednak na oczach całego Sejmu posłanka pokazała, jak ciepłe relacje łączą ją z prezesem PiS. Nie przejmując się gapiami wokół, mocno objęła go ramieniem i zaczęła szeptać mu wprost do ucha. http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/pawowicz-przykleila-sie-do-prezesa-ZDJECIA_922510.html
PiS się nie zatrzymuje. Teraz cięcie emerytur żołnierzy, którzy służyli choć dzień w PRL-u
Domagali się od Kaczyńskiego przerwania ekshumacji, nie posłuchał. „Kolejnej swojej miesięcznicy nie przeprowadzi!”
Obywatele RP zapowiadają blokadę „miesięcznicy smoleńskiej”. Wcześniej apelowali do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o przerwanie ekshumacji ciał ofiar katastrofy. „10 listopada zapowiedzieliśmy Kaczyńskiemu, że o ile decyzji o ekshumacjach nie cofnie, my nie będziemy się już demonstracyjnie wycofywać z prawa do do zajęcia miejsca, na którym on staje i kolejnej swojej miesięcznicy nie przeprowadzi” – napisali na stronie wydarzenia „Ręce precz od grobów ofiar! Blokada miesięcznicy” na Facebooku.
fot. Obywatele RP/Facebook
„Gwałtowny atak na prawa człowieka”
Organizatorzy wzywają wszystkich do masowego stawienia się przed Pałacem Prezydenckim, gdzie 10 dnia każdego miesiąca zbierają się ci, którzy domagają się ostatecznego wyjaśnienia przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem, a Jarosław Kaczyński wygłasza stamtąd przemówienie. – Jesteśmy coraz bliżej dnia, w którym będziemy znali prawdę – mówił podczas jednej z miesięcznic prezes PiS. – Nie będzie wolnej Polski, prawdziwie wolnej Polski bez prawdy, bez właściwego uczczenia tych, którzy zginęli, nie będzie bez zamknięcia sprawy, która tak długim cieniem położyła się na naszym życiu narodowym, społecznym – sprawy smoleńskiej – podkreślał jeszcze w listopadzie.
Tym razem zapowiada się jednak, że miesięcznica nie przebiegnie bez utrudnień. „Blokadę miesięcznicy w odpowiedzi na ekshumacje i gwałtowny atak na prawa człowieka powinna zobaczyć opinia publiczna” – przekonują Obywatele RP.
A TERAZ ZOBACZ: Kaczyński: W ciągu dwóch lat dwa pomniki na Krakowskim Przedmieściu
Kasacja ws. Polańskiego oddalona. SN: Ekstradycja do USA niedopuszczalna. „Game over”
Roman Polański podczas konferencji prasowej w Krakowie (MATEUSZ SKWARCZEK)
• Kasację do SN złożył Prokurator Generalny Zbigniew Zioboro
• „Ekstradycja do USA niedopuszczalna prawnie” – stwierdzili sędziowie
Troje sędziów Sądu Najwyższego oddaliło we wtorek kasację prokuratora generalnego ws. ekstradycji Romana Polańskiego do USA. Zbigniew Ziobro chciał, by sprawą ponownie zajął się krakowski sąd, który w ubiegłym roku wydał postanowienie o niedopuszczalności ekstradycji. – Tym, iż Polański jest osobą znaną, nie można usprawiedliwiać i tworzyć uzasadnień, że ma być traktowany inaczej. Gdyby to był przysłowiowy Kowalski (…) to jestem pewien, że z każdego kraju już dawno zostałby deportowany do Stanów Zjednoczonych – mówił Zbigniew Ziobro. – Game over, przynajmniej w Polsce – powiedział dziennikarzom mec. Jan Olszewski, jeden z obrońców Polańskiego.
Dowiedz się więcej:
Jak swoją decyzję uzasadnił SN?
– O ile nawet zgadzamy się z pewnymi poglądami zawartymi w kasacji, to nie stwierdziliśmy, aby orzeczenie krakowskiego sądu wydane zostało z rażącym naruszeniem prawa – stwierdził sędzia SN Michał Laskowski, który podkreślał, że sędziowie obracali się tylko w granicach kasacji. Sędzia przypomniał też, że SO wykazał, iż Polański zawarł w latach 70. w USA ugodę przed sądem. – Miał odbyć 90 dni pozbawienia wolności i zgodzić się na dobrowolną deportację z USA – mówił sędzia. Dodał, że w więzieniu w USA reżyser spędził wtedy 42 dni, do czego trzeba dodać czas spędzony w areszcie domowym w Szwajcarii. – Po przeliczeniu tych okresów według zasad stanu Kalifornia jest to łącznie 353 dni – podsumował sędzia.
Dlaczego USA domagają się ekstradycji Romana Polańskiego?
W 1977 r. reżyser został uznany przez sąd w Los Angeles za winnego współżycia z nieletnią Samanthą Gailey (obecnie Geimer). Przed ogłoszeniem wyroku reżyser opuścił USA, obawiając się, że sędzia nie dotrzyma warunków ugody.
Dlaczego prokuratura zajęła się sprawą ekstradycji Polańskiego?
Polska prokuratura skierowała do Sądu Okręgowego w Krakowie wniosek o stwierdzenie dopuszczalności ekstradycji Polańskiego. Wskazała, że z umowy ekstradycyjnej między Polską a USA wynika, że można wydać obywatela polskiego do USA – także w przypadku przedawnienia ścigania w Polsce, gdy w USA okres przedawnienia nie upłynął. Obrona Polańskiego mówiła w SO o „zaskakującej i niezrozumiałej determinacji amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości w sytuacji, kiedy pokrzywdzona domaga się od wielu lat umorzenia, wybaczyła mu i pojednała się, a kara została uzgodniona i wykonana z nawiązką”.
Co postanowił Sąd Okręgowy?
W październiku ub.r. SO wydał postanowienie o niedopuszczalności ekstradycji Polańskiego. Uznał, że przed sądem w USA została zawarta ugoda z Polańskim, a kara, która mu groziła, została wykonana z nawiązką. Ponadto stwierdził, że zgoda na ekstradycję wiązałaby się z naruszeniem praw i wolności Polańskiego. Wskazał również na „uzasadnioną obawę, że sprawa Romana Polańskiego nie zostanie rozstrzygnięta w niezawisły i bezstronny sposób przez sąd w Los Angeles”.
A TERAZ ZOBACZ: „Dla Ziobry Polański to symbol obcej kultury i patologii moralnej
Prof. Jan Woleński: Zemsta naukowa na Lasku. Takich okropnych czasów dożyliśmy
Szymborska bez wdzięku i miłości ojczyzny
Bernardo Bertolucci: „Skandal wokół sceny gwałtu to nieporozumienie”
Reżyser broni się po wywiadzie, który wywołał skandal. Teraz tłumaczy, że Maria Schneider czytała scenariusz „Ostatniego tanga w Paryżu”, a jedyną niespodzianką dla aktorki było użycie masła w scenie gwałtu.
Aktorka po premierze filmu wpadła w depresję, do swojej śmierci w 2011 roku walczyła też z uzależnieniem od narkotyków.
W ten weekend skandal w Hollywood wywołała wiadomość, że scena gwałtu w słynnym „Ostatnim tangu w Paryżu” była trzymana w tajemnicy przed Marią Schneider, która nie wiedziała, co stanie się na planie filmu. Bernardo Bertolucci przyznał w opublikowanym kilka dni temu klipie, że wraz z Marlonem Brando postanowili nic nie mówić 19-letniej aktorce. Żeby scena była bardziej autentyczna.
Teraz Bertolucci broni się i w specjalnym oświadczeniu twierdzi, że skandal to „nieporozumienie”. – Chciałbym po raz ostatni wyjaśnić nieporozumienie, o którym piszą media na całym świecie. Kilka lat temu udzieliłem wywiadu. Pytano mnie o słynną scenę z masłem. Wyjaśniłem, być może zbyt zdawkowo, że Maria nie wiedziała, że wraz z Marlonem zdecydowaliśmy się użyć w tej scenie masła. Chcieliśmy jej spontanicznej reakcji. Stąd wzięło się nieporozumienie. To nieprawda, że Maria nie wiedziała o scenie gwałtu! – tłumaczy.
Cokolwiek powie teraz Bertolucci, nie zmienia to faktu, że Schneider do końca życie nie uwolniła się z traumy po nakręceniu kontrowersyjnej sceny. W 2007 roku mówiła: – Czułam się zgwałcona zarówno przez Brando, jak i Bertolucciego. Reżyser twierdzi, że aktorka czytała scenariusz i że jedyną niespodzianką dla niej było użycie masła.