Kaczyński, 03.03.2016

 

Exodus generałów. Coraz większy chaos w wojsku pod rządami Macierewicza?

mar, 03.03.2016
Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz

Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

1. RMF FM: 1/4 generałów opuszcza Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych – podaje RMF FM.
2. Powód? Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o nowe porządki w MON.
3. Dowódcy boją się czystek, jakie zapowiadano w MON.

 

Rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz potwierdza, że z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, gdzie zapadają najważniejsze decyzje w polskiej armii, odchodzi 1/4 dowództwa – pięciu generałów. Odchodzą generałowie w sile wieku m.in. gen. inspektor wojsk lądowych Janusz Bronowicz i szef sztabu dowództwa gen. Ireneusz Bartniak. Obaj urodzeni w latach 60. – doświadczeni, ale i na tyle młodzi, by nadawać się na dowódców. Nieoficjalnie wiadomo też o kilku pułkownikach – podaje RMF FM.

Dlaczego uciekają? „Oficjalnie nikt nie chce podawać powodów. Jednak z nieoficjalnych rozmów naszego dziennikarza z oficerami wynika, że to reakcja na zmiany zapowiadane przez szefa resortu obrony w dowództwie polskiego wojska. Między innymi chodzi o wypowiedzi Antoniego Macierewicza, że wojskowi, którzy rozpoczęli służbę przed 1989 rokiem, a także kończyli uczelnie w Związku Radzieckim, kariery w wojsku nie zrobią” – czytamy w serwisie RMF FM.

Jak dodaje radio, innym powodem mogą być zmiany dot. emerytur w wojsku: „Generałowie mogą się obawiać zmian w systemie emerytalnym. Jak usłyszał nasz dziennikarz, początek roku jest najlepszym czasem na odejście”.

Odejściem generałów zaniepokojeni są m.in. b. szef MON Bogdan Klich i b. szef BBN gen. Stanisłąw Koziej. PiS nie widzi problemu w tym, że polskie wojsko zostanie kadrowo osłabione. To wygląda na demonstrację- mówi o decyzji generałów szef sejmowej komisji obrony, Michał Jach z PiS.

Chaos w MON

Eksperci oceniają pierwsze sto dni rządów Macierewicza w MON jako czas chaosu. Już nominacja na to stanowisko osoby mającej wizerunek tropiciela spisków i promotora teorii zamachu smoleńskiego przyjęta była przez opinię publiczną z obawą. Jakie zmiany zaszły w MON od czasu przejęcia sterów przez Macierewicza?

Kierownictwo MON doprowadziło do chaosu informacyjnego wokół przetargu na śmigłowce Caracal, zamówione przez poprzedni rząd. Zakup nowych śmigłowców wielozadaniowych to część strategii poprzednich rządów stawiających na nowoczesne wyposażenie armii. Kilka dnia temu Macierewicz stwierdził, że caracale jednak zostaną dostarczone polskiemu wojsku.

W grudniu ludzie Macierewicza z dorobionym kluczem weszli po nocy do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO, co zostało odebrane jako dziwaczna i niezrozumiała dla sojuszników akcja.

Eksperci m.in. Janusz Zemke zwracają uwagę na trwające w m.in. MON i na uczelniach wojskowych czystki kadrowe. – Nigdy po 1989 nie było takiej skali zmian w polskim MON – powiedział Janusz Zemke w Poranku Radia TOK FM kilka dni temu. – To, co się dzieje w przemyśle zbrojeniowym, musi skończyć się źle. Jeśli kryterium podstawowym jest to, że ktoś prowadził Klub „Gazety Polskiej” w Łomiankach czy gdzie indziej… Taki człowiek ma być w kierownictwie Polskiej Grupy Zbrojeniowe.

Szef MON nie przestaje też promować spiskowych teorii ws. Smoleńska (m.in. o wybuchach), poddając w wątpliwość ustalenia profesjonalnych śledczych, wg których w Smoleńsku doszło do wypadku, nie – zamachu. W poniedziałek w MON ma rozpocząć prace specjalna podkomisja, która „zbada”, jak doszło do katastrofy.

rmf

gazeta.pl

 

Kto tu jest ruskim agentem?

Wojciech Maziarski, 03.03.2016
Prof. Andrzej Zybertowicz

Prof. Andrzej Zybertowicz (#Fot. Mikoaj Kuras / Agencja Gazeta)

PiS ma skłonności samobójcze. Najpierw minister Waszczykowski sam włożył głowę pod gilotynę, wysyłając do Komisji Weneckiej wniosek o zbadanie ataków na Trybunał Konstytucyjny, a teraz prof. Andrzej Zybertowicz zastanawia się, czy marsz KOD nie jest elementem wojny hybrydowej Moskwy przeciw Zachodowi.
 
Oj, oj, oj. Na miejscu pana profesora nie tykałbym tego wątku, bo to dla narodowej prawicy śmierć, kaplica i marsz pogrzebowy. Od razu przypominają się pytania, które towarzyszyły początkom kariery Tadeusza Rydzyka. Jak to się stało, że ten polski zakonnik dostał zgodę na ustawienie w Rosji masztów retransmisyjnych swojego radia, które od początku zwalczało ideę integracji Polski z Unią Europejską? I skąd wziął pieniądze na tak szybkie rozwinięcie biznesu?

Sam Jarosław Kaczyński przez lata uważał, iż zakonnik z Torunia chodzi na pasku Moskwy. Oczywiście było to jeszcze w czasach, kiedy Radio Maryja nie wspierało PiS. Od tamtej pory wiele się zmieniło i dziś już pan prezes z ojcem dyrektorem buzi-buzi żółwik niedźwiedź. Zgodnie pracują nad wbiciem klina między Polskę a Europę.

Od tamtego czasu wypłynęły też informacje o sponsorowaniu przez Kreml ruchów prawicowych w całej Europie. Wiemy już, że Moskwa udzielała pożyczek m.in. Frontowi Narodowemu we Francji – sprawę badają specsłużby, nie tylko francuskie. W USA Kongres oficjalnie polecił dyrektorowi wywiadu sprawdzić kwestię potajemnego finansowania przez Rosję europejskich partii politycznych w ostatnich latach.

Na miejscu Zybertowicza nie tykałbym więc wątku związków z Rosją. Przecież przyjaciel jego prezesa, Viktor Orbán, wyrósł ostatnio na czołowego sojusznika Władimira Putina w UE. To właśnie węgierski premier występuje przeciw zachodnim sankcjom, brata się z Kremlem, demonstruje brak życzliwości dla ukraińskich dążeń niepodległościowych. Trochę to dziwne, bo zaczynał karierę polityczną jako radykalny krytyk Moskwy, ale najwyraźniej dystans dzielący europejski antydemokratyczny nacjonalizm od rosyjskiego imperializmu nie jest taki duży. Zamordyści wszystkich krajów, łączcie się!

Na miejscu Zybertowicza nie wspominałbym o moskiewskiej dywersji, bo to przecież jego ideowy kumpel Witold Gadowski, gwiazda PiS-owskiej publicystyki, były szef telewizyjnej Jedynki, udzielił wywiadu dwujęzycznemu, rosyjsko-angielskiemu portalowi New Eastern Outlook, który jest jednym z kanałów rozpowszechniających propagandę Kremla. Rozmowa dotyczy protestów przeciw PiS-owskiej „dobrej zmianie” i w wersji angielskiej nosi tytuł „Instalowanie Majdanu w Warszawie”, a w rosyjskiej – „Europa szykuje się do »demokratycznej interwencji « w Polsce”. Gadowski skrzętnie przytakuje pytającemu go kremlowskiemu propagandyście: tak jest, mamy do czynienia z unijną agresją przeciw suwerennemu polskiemu rządowi. „Jak pokazał przykład Majdanu na Ukrainie, zaangażowanie dużych środków finansowych może przynieść skutek w postaci wywołania kryzysu politycznego. Jeżeli duże sumy napłyną do Polski, rzeczywiście może to doprowadzić do niepokojów społecznych” – martwi się Gadowski.

Oczywiście nie musi to dowodzić tego, że ten PiS-owski publicysta jest agentem Kremla. Może po prostu jest zwykłym kretynem. Ale i tak na miejscu Zybertowicza nie tykałbym tego tematu.

Zobacz także

naMiejscu

wyborcza.pl

 

Jacek Taylor. Prawda o Wałęsie

Bożena Aksamit, 03.03.2016
Lech Wałęsa

Lech Wałęsa (Fot. Peter Marlow / Magnum Photos/Photopower)

Młodzi ludzie, a Wałęsa miał wówczas 27 lat, budzili agresję esbeków, byli bici i poniżani. Chłopaka z Gdyni tak tłukli w głowę, że trwale uszkodzili mu mózg. Rozmowa z Jackiem Taylorem.
 
Najpierw pan bronił Andrzeja Gwiazdę, zaraz potem Lecha Wałęsę?

– Dołączyłem do grupy adwokatów związanych z KOR-em, broniących opozycjonistów, latem 1978 roku. Pierwszym moim klientem był rzeczywiście Andrzej Gwiazda. Dał klapsa chłopcu, który połamał drzewko świeżo zasadzone na trawniku przed blokiem. Zrobiono mu z tego sprawę karną o pobicie, choć chłopcu nie stała się żadna krzywda. Świadkiem oskarżenia i „autorem” całej sprawy był esbecki „anioł stróż” Andrzeja Gwiazdy.

Gwiazda przyszedł do pana?

– Przyznam, że inicjatywa była po mojej stronie, co nie było całkiem zgodne z zasadami wykonywania zawodu adwokackiego.

Wybronił go pan?

– Nie. Został skazany z zawieszeniem wykonania kary. Pozostał mi w pamięci charakterystyczny fragment rozprawy, gdy przekazałem sędziemu egzemplarz nielegalnego „Robotnika Wybrzeża” z widniejącym tam nazwiskiem Andrzeja Gwiazdy. Chodziło o wykazanie, o co naprawdę w sprawie chodzi, że świadek jest w istocie esbekiem i że cała sprawa jest zmontowana. I proszę sobie wyobrazić, że sędzia bał się wziąć do ręki tę gazetkę! Scena była tragikomiczna. Takie to były czasy.

Kolejny był Wałęsa?

– Tak. Poznałem go pod koniec 1978 roku. Wówczas wyrzucono go z pracy w Gdańskich Zakładach Mechanizacji Budownictwa ZREMB. Moją rolą było złożenie do sądu wniosku o przywrócenie do pracy. Nasza pierwsza rozmowa utkwiła mi w pamięci, bo była dość niezwykła. Najpierw ja opowiedziałem Lechowi, na czym polega postępowanie w takiej sprawie, zwłaszcza co musimy wykazać przed sądem i jak. W odpowiedzi usłyszałem, że on chce inaczej i jest całkiem innego zdania. Mówił o tym przez dłuższą chwilę, ale ja nie mogłem się połapać, o co mu chodzi. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, z jakim indywidualistą mam do czynienia – był innego zdania o sprawie sądowej niż zawodowy adwokat! A jeszcze nie miał wówczas żadnego obycia z sądami.

Jak wam poszło?

Dowodziliśmy, że podawana przez pracodawcę przyczyna zwolnienia – likwidacja stanowiska pracy – była fikcyjna i że w istocie chodzi o działalność Wałęsy w Wolnych Związkach Zawodowych. Ale w ówczesnych warunkach tej sprawy nie mogliśmy wygrać. Kto nie był wówczas dorosłym człowiekiem, nie jest w stanie tego zrozumieć. I wcale nie chcę już do tego wracać, bo to bardzo złe wspomnienia. Na szczęście tamte czasy odeszły w przeszłość. Także, a może przede wszystkim dzięki takim ludziom jak Lech Wałęsa i Andrzej Gwiazda.

Wałęsa – zdrajca czy bohater?

Co stało się z Wałęsą?

– Musiał szukać pracy gdzie indziej, następnym zakładem pracy, w którym został zatrudniony, był gdański Elektromontaż. W styczniu 1980 roku zorganizował tam strajk i w efekcie go wyrzucono. Z całą pewnością był wówczas stale inwigilowany przez SB, stawał kilkakrotnie przed kolegium do spraw wykroczeń. Instytucja ta dziś już nie istnieje, było to coś w rodzaju sądu policyjnego. Karano go grzywnami. Raz rozpoczęto przeciwko niemu sprawę karną, chyba już w 1980 roku, zarzucając przywłaszczenie części samochodowych. Nie było aktu oskarżenia, tylko zarzut prokuratorski, więc mogłem się zgłosić jako obrońca. Jednak wszystko było szyte tak grubymi nićmi, wyjątkowo nieudolnie, że sprawę umorzono.

Pan go reprezentował także w tej sprawie?

– Kilka razy byłem obrońcą Lecha Wałęsy, zanim stał się wszystkim znany.

Co on wtedy robił?

– Z mojej perspektywy, im było bliżej Sierpnia, tym bardziej był widoczny. Gdy Dariusz Kobzdej i Tadeusz Szczudłowski odbywali karę trzech miesięcy aresztu za wygłoszenie przemówień na „nielegalnej” manifestacji trzeciomajowej w 1980 roku w Gdańsku, Lech Wałęsa wraz z Magdaleną Modzelewską i Bożeną Rybicką prowadził codzienną modlitwę w ich intencji w bazylice mariackiej. Wiosną tego samego roku przyjeżdżał do Słupska, by wraz z innymi uczestniczyć w sprawie karnej tamtejszego opozycjonisty Marka Kozłowskiego.

Czy był już wtedy szerzej znany?

Raczej nie. Co prawda Radio Wolna Europa informowało o zatrzymaniach (zwykle na 48 godzin) osób z opozycji, wymieniając ich nazwiska. Wałęsa, jako zatrzymywany, musiał więc trafić na radiowe fale. Pewnie w RWE było też o jego historycznym przemówieniu przed Stocznią w grudniu 1979 roku, gdy wezwał do przyniesienia za rok kamieni i zbudowania pomnika w tym miejscu, w którym on teraz rzeczywiście stoi. Tekst przemówienia był przygotowany na piśmie, o ile pamiętam, przez Joannę Gwiazdową, ale Wałęsa go nie przeczytał, lecz mówił z głowy. Miał temperament, wyczucie tłumu – trafiał do słuchaczy. W tamtym czasie zresztą z czytania niewiele by mu wyszło. On wtedy nie czytał płynnie. Z pisaniem też było bardzo źle.

Panie Wałęsa, pan jest niewinny, ale winny. Bo Wałęsa

A to czemu?

– Takie historie nie należały wówczas do rzadkości – dziecko ze wsi nie wynosiło z kilkuletniej szkoły za wiele. Późniejsza praca fizyczna też nie poprawiała tych umiejętności, raczej z czasem było tylko gorzej. Dlatego, znając Lecha Wałęsę przed rokiem 1980, jestem przekonany że przypisywane mu ręcznie sporządzone długie teksty nie mogły wyjść spod jego ręki.

W 1970 roku, gdy podpisywał deklarację współpracy, którą znaleziono w domu Kiszczaków, nie radził sobie z pisaniem?

– Nie znałem Lecha w tamtym czasie. Ale skoro osiem lat później, gdy go poznałem, nie radził sobie z pisaniem, to pewnie wiele się nie zmieniło. To zobowiązanie z teczki Kiszczaka, które było niedawno drukowane w gazetach, to bardzo długi elaborat napisany ręcznie, i to starannym i równym pismem. To nie są żadne kulfony.

Deklaracja nosi datę 21 grudnia 1970 roku.

– Trzy dni po aresztowaniu, bo Lech Wałęsa zastał zatrzymany 19 grudnia. Należał do tych robotników, którzy w poprzednich dniach dali się zauważyć bezpiece. Aresztowani w tym strasznym czasie nie wiedzieli, co z nimi będzie. Zapewne spodziewali się postawienia przed sądem, a nie musieli wiedzieć, że zaledwie kilka miesięcy wcześniej zniesiono w PRL tak zwany tryb doraźny pozwalający w jednoinstancyjnym postępowaniu wymierzyć nawet karę śmierci.

Trudno w to dziś uwierzyć, ale sędzia mógł orzec każdą karę, mimo że nie była przewidziana za dane przestępstwo, i to bez możliwości odwołania się. Teoretycznie za kradzież roweru można było trafić na stryczek.

– Ci prości, samotni ludzie zamknięci w piwnicy, w panującej atmosferze grozy, po prostu mieli znikome szanse, żeby nie ulec presji. Byli pozbawieni możliwości swobodnego decydowania. Nie może być mowy o żadnej winie.

Po protestach w Gdańsku, Gdyni, Elblągu i Szczecinie aresztowano co najmniej 1700 osób.

– Chciałbym, żeby historycy zechcieli porównać zawartość „teczki Kiszczaka” z zawartością innych powstałych wtedy teczek osób, które zostały zatrzymane w tamtych dniach. O ile oczywiście takie odnaleziono.

Po co?

Myślę, że to by pomogło w badaniu autentyczności dokumentów, a także pokazało kontekst tamtej sytuacji.

Był Wałęsa i jest Duda

Zatrzymani mieli się czego bać, według szacunków zginęło wówczas 44 robotników, 1100 było rannych. W rzeczywistości ofiar mogło być znacznie więcej.

– Gdy Wałęsę zamykano w grudniu, ofiary śmiertelne nie były jeszcze pochowane. Pogrzeby zresztą odbywały się nocami. Trudno dziś wyobrazić sobie tamtą grozę. Wiadomo było o masakrowaniu ludzi złapanych na ulicy.

Szczególną agresję budzili młodzi ludzie, a Wałęsa miał wówczas 27 lat, byli bici i poniżani. Chłopaka z Gdyni tak tłukli w głowę, że trwale uszkodzili mu mózg. Wieczorami ludzie nie wychodzili z domów, bo obowiązywała godzina milicyjna.

Podobno około tysiąca osób nakłoniono do współpracy.

– W tych warunkach podpisanie zobowiązania jest zrozumiałe i raczej należy podziwiać odwagę człowieka, który by tego nie zrobił. Jeśli Wałęsa podpisał – jest w stu procentach usprawiedliwiony.

Zbuntowanych robotników nękano na wiele sposobów. Zimą 1971 roku w Trójmieście zwolniono z pracy ponad 300 osób, prawie 200 wcielono do wojska, kilkuset młodym robotnikom nie przedłużono zameldowania, musieli wyjechać.

– Bezpieka wydawała się wszechwładna. Nie można przykładać dzisiejszych realiów do oceny zachowań ludzi, którzy wówczas podpisywali deklaracje współpracy. Naprzeciwko młodego robotnika siedział nieźle wyszkolony esbek, można powiedzieć fachowiec, który przekonująco argumentował.

Co pan wtedy robił – w grudniu 1970 roku? Dwa lata wcześniej zakończył pan aplikację adwokacką?

– Stojąc w tłumie gdańszczan, obserwowałem, jak pali się budynek Komitetu Wojewódzkiego PZPR i pamiętam swoją radość. Wszyscy cieszyli się też, że stojący na spadzistym dachu milicjant nie może złapać liny zwisającej z unoszącego się w powietrzu helikoptera. Był wiatr i liną mocno kołysało. Okrucieństwo naszej radości nie jest dziś zrozumiałe. Wtedy było.

A nie ma pan wrażenia, że dyskredytacja Wałęsy zakończy się korektą w podręcznikach historii?

– Nagle się okaże, że przez płot przeskoczył ktoś inny. A drugi go podsadzał, bo obaj byli nieduzi.

Wałęsie należy wybaczyć wpadki, a miał ich niemało. Pamięta pan określenie „falandyzacja prawa”?

– Za wszystkie zapłacił wysoką cenę, odcierpiał i odpracował. Bilans życiowy ma świetny. Próżny wysiłek jego wrogów. Już Jan Długosz pisał w „Rocznikach, czyli kronikach sławnego Królestwa Polskiego”, że „jeśli różne narody odznaczają się rozmaitymi przymiotami jak i wadami, to naród polski jest skłonniejszy do zazdrości i potwarzy”.

CV Jacek Taylor
jest synem znanego poznańskiego adwokata Leona Taylora. Dziadek, profesor Edward Taylor, był jednym z twórców poznańskiej szkoły ekonomii.
Mecenas Taylor współpracował z KOR-em, Wolnymi Związkami Zawodowymi i NSZZ „Solidarność”. Należał do Stowarzyszenia Opieki nad Więźniami „Patronat”. W 1981 r. kilka miesięcy ukrywał się, później, do 1989 roku, bronił w procesach politycznych. Brał udział w obradach Okrągłego Stołu w podzespole do spraw reformy prawa i sądów. Był posłem na Sejm pierwszej i drugiej kadencji z listy Unii Demokratycznej. Przyjaźnił się z Janem Nowakiem-Jeziorańskim, po śmieci Kuriera z Warszawy opiekował się jego spuścizną. Taylor mieszka w Sopocie, w 2014 roku przeszedł w stan spoczynku.

Wideo „Dużego Formatu”, czyli prawdziwi bohaterowie i prawdziwe historie, Polska i świat bez fikcji. Wejdź w intrygującą materię reportażu, poznaj niezwykłe opowieści ludzi – takich jak Ty i zupełnie innych.

W ”Dużym Formacie” czytaj też:

Zniszcz wszystko. Wyładuj się w pokoju furii
Cztery trzony siekiery, pałka, młot. O kaloryfer oparty kij hokejowy. Zamykają za mną drzwi. Możesz kupić atak szału w pokoju furii, wszystko niszczyć, wyładować się

O co walczy Adam Bodnar?
Poczytam panu: „Zacznij bronić praw polskich obywateli, a nie innych, pseudorzeczniku”

Niewinne. Historia zgwałconych zakonnic
Bała się, że gdy wyjdzie na jaw, że zakonnice są w ciąży, zakon zostanie zamknięty. Zawarła z siostrami pakt milczenia

Jacek Taylor. Prawda o Wałęsie
Młodzi ludzie, a Wałęsa miał wówczas 27 lat, budzili agresję esbeków, byli bici i poniżani. Chłopaka z Gdyni tak tłukli w głowę, że trwale uszkodzili mu mózg. Rozmowa z Jackiem Taylorem.

Nie chcemy waszych pieniędzy. Dajcie nam pracować
Z głębin wydobędziemy wodę, zmielimy kamień na autostrady, z szybów zrobimy elektrownię

Rolnik będzie przykuty do swojej gminy jak w średniowieczu
Zapiszę ziemię synowi jeszcze przed 1 maja. Mam nadzieję, że on będzie długo żył i doczeka zmiany przepisów. Rozmowa z Piotrem Pinińskim, współwłaścicielem gospodarstwa rolnego w woj. warmińsko-mazurskim

Brazylia. Papo Reto, dziennikarski kolektyw
Przestępcy są kontrolowani przez policjantów, a kryminalnej działalności policjantów nie kontroluje nikt. Brazylijska policja każdego roku zabija około 2 tysięcy ludzi

w1978

wyborcza.pl

Kurski odpowiada reżyserom w sprawie napisów przed „Idą”

mw, 03.03.2016
Jacek Kurski

Jacek Kurski (fot. A?ukasz Krajewski / Agencja)

– TVP decydując się na wyświetlenie filmu (dzieła równie wybitnego, co i kontrowersyjnego, w dodatku budzącego od dwóch lat sprzeciw części opinii publicznej) miała, jako nadawca publiczny, obowiązek przedstawić kontekst prawdy historycznej, w jakim rozgrywa się akcja „Idy – pisze w liście do reżyserów Jacek Kurski, prezes TVP.
 
Pod koniec lutego w TVP 2 wyświetlono „Idę” nagrodzoną w ubiegłym roku Oscarem. Pokaz filmu poprzedził program publicystyczny, w którym Krzysztof Kłopotowski (wcześniej TV Republika, obecnie TVP Kultura), Piotr Gursztyn (nowy szef TVP Historia) i Maciej Świrski (Reduta Dobrego Imienia) przekonywali, że dzieło Pawła Pawlikowskiego zawiera „żydowski punkt widzenia”. Film opatrzono też specjalnym komentarzem historycznym

Przeciwko takiej interpretacji w liście do prezesa TVP Jacka Kurskiego zaprotestowali polscy reżyserzy z Gildii Reżyserów Polskich. Wśród sygnatariuszy listu są laureat Oscara Andrzej Wajda („Kanał”, „Popiół i diament”, „Pan Tadeusz”), Agnieszka Holland („Gorzkie żniwa”), Filip Bajon („Przedwiośnie”), Leszek Dawid („Jesteś Bogiem”), Robert Gliński („Cześć, Tereska”), Borys Lankosz („Rewers”), Wojciech Smarzowski („Drogówka”), Małgorzata Szumowska („Body/Ciało”), Janusz Zaorski („Szczęśliwego Nowego Jorku”), Xawery Żuławski („Wojna polsko-ruska”). List podpisał także reżyser „Idy” Paweł Pawlikowski.

Wszyscy stwierdzają, że „‚Ida’ została przedstawiona w TVP 2 w sposób stronniczy i krzywdzący”. „Jesteśmy zbulwersowani manipulacją, do jakiej doszło na antenie TVP 2, i stanowczo sprzeciwiamy się podobnym praktykom” – napisali.

Jacek Kurski: wasze filmy też opatrywano komentarzami

W czwartek odpowiedział im Jacek Kurski, prezes TVP.

„Telewizja Polska pod moim kierownictwem ceni sobie pluralizm poglądów i opinii. Nikt w TVP nie kwestionuje prawa artysty do subiektywnej a nawet stronniczej interpretacji rzeczywistości, ważnych procesów społecznych czy wydarzeń historycznych. na tym polega wolność twórcza. Jednocześnie nikt nie może zakazywać polemiki z tym subiektywnym punktem widzenia. Na tym polega wolność odbioru sztuki. Telewizja Polska w żadnym stopniu nie ingeruje w treść, ani w integralność dzieła, natomiast może je opatrzyć komentarzem, pozwalającym zniuansować perspektywę, w jakiej widz postrzega film” – pisze Kurski.

Zaznacza, ze w przeszłości filmy reżyserów, którzy wysłali list do TVP, również były opatrywane komentarzami.

„Wyemitowany komentarz przed filmem ‚Ida’ nie narzucał widzowi interpretacji dzieła Pawła Pawlikowskiego, lecz zarysował pełen kontekst historyczny. Wyraźnie oddzielony był od filmu tyłówką i znakiem copyright TVP 2016. TVP decydując się na wyświetlenie filmu (dzieła równie wybitnego, co i kontrowersyjnego, w dodatku budzącego od dwóch lat sprzeciw części opinii publicznej) miała, jako nadawca publiczny, obowiązek przedstawić kontekst prawdy historycznej, w jakim rozgrywa się akcja ‚Idy'” – pisze Kurski.

Zaprasza też członków Gildii Reżyserów Polskich na spotkanie, by znaleźć „płaszczyznę porozumienia”.

Wstęp przed projekcją „Idy” w TVP 2 można obejrzeć tutaj.

Protesty dziennikarzy i Europejskiej Akademii Filmowej

Po reżyserach własny protest do Jacka Kurskiego i dyrektora TVP2 Macieja Chmiela wysłało 92 dziennikarzy i krytyków filmowych oraz filmoznawców, w tym: Jakub Dymek, Paweł Felis, prof. Wiesław Godzic, prof. Andrzej Gwóźdź, Barbara Hollender, Łukasz Knap, Krzysztof Kwiatkowski, prof. Tadeusz Lubelski, ks. Andrzej Luter, Jakub Majmurek, Kuba Mikurda, Paweł Mossakowski, Joanna Ostrowska, Małgorzata Sadowska, Tadeusz Sobolewski, Krzysztof Świrek, Jan Topolski, Michał Walkiewicz, Patrycja Wanat, Janusz Wróblewski, Konrad J. Zarębski czy Bartosz Żurawiecki.

Na to pismo Jacek Kurski na razie nie odpisał.

W środę oświadczenie wystosowała też Europejska Akademia Filmowa. Czytamy w nim: „Zarząd Akademii broni prawa do otwartej dyskusji o filmach, ale nie może zaakceptować manipulowania tego typu dyskusjami poprzez wprowadzanie jednostronnej oceny, która poprzedza seans filmowy”.

Pawlikowski w „Variety”: „Ida” nie jest filmem o polskiej historii

Stronniczy wstęp do „Idy” relacjonuje też poczytny amerykański tygodnik „Variety”. Przytacza m.in. opinie Macieja Świrskiego z Reduty Dobrego Imienia, że „nie można dokonywać za pośrednictwem filmu katharsis bez zgody narodu” i Kłopotowskiego, że „Ida” nie dostałaby Oscara, gdyby nie przedstawiała „żydowskiego punktu widzenia”.

„Variety” piętnuje sposób, w jaki dołączono do filmu napisy dotyczące okupacji hitlerowskiej w Polsce, sugerujący, że są one jego integralną częścią.

Paweł Pawlikowski powiedział dla „Variety”: „Na »Idę « – niszowy, czarno-biały film – nie zwracano takiej uwagi, gdy ukazała się na ekranach. Dopiero gdy zdobyła światową widownię, zaczęła dostawać nagrody i została nominowana do Oscara, użyto tego filmu jako elementu kampanii wyborczej opartej na strachu, poczuciu oblężenia i kryzysu. Podniosły się głosy, że to film antypolski, część jakiejś światowej kampanii niszczącej dobre imię Polski”.

„ »Ida « nie daje żadnych rozwiązań, nie wyjaśnia nieporozumień, nie jest filmem o polskiej historii – mówi dalej Pawlikowski. – To zniuansowany film o skomplikowanych postaciach, poruszający uniwersalne, egzystencjalne kwestie. Niekończące się ataki na film wydają się tym bardziej absurdalne. Ten film służy nacjonalistom za pretekst do wzmożenia uczuć patriotycznych, jest ujściem dla ich wiecznych obsesji, przekonania o rzekomym żydowsko-niemiecko-rosyjskim-lewacko-liberalnym (!) światowym spisku przeciw Polsce. To ich ksenofobia, a nie mój film, szkodzi dobremu imieniu naszego kraju w świecie”.

Informując o manifestacjach w obronie Lecha Wałęsy, „Variety” cytuje słowa Pawlikowskiego: „Jesteśmy żywym, demokratycznym, zróżnicowanym, 40-milionowym społeczeństwem. Tych, którzy głosowali na PiS, nie było więcej niż sześć i pół miliona”.

Zobacz także

kurskiOdpisuje

wyborcza.pl

 

CZWARTEK, 3 MARCA 2016

Kampanijna gazetka sztabu Bagińskiego na Podlasiu: „Kłamstwa PiS”, „Nie dla islamskich imigrantów”, „Kim jest Anna Maria Anders”

PSLanders1

„Obserwator Suwalsko-Łomżyński” – pod tą neutralną nazwą kryje się kampanijna gazetka sztabu Mieczysława Bagińskiego, przygotowana w kilkudziesięciu tysiącach egzemplarzy i rozdawana na terenie okręgu 59. Stylizowana na tabloid publikacja to m.in. atak na niespełnione obietnice i „kłamstwa PiS”, przekaz dotyczący wojny z Państwem Islamskim i sprzeciw dla przyjmowania imigrantów. 6 marca wybory uzpełniające w okręgu 59, gdzie Bagiński rywalizuje z kandydatką PiS Anna Marią Anders.

W materiale poświęcono jej duże miejsca. Jeden z tekstów dotyczy tego „Kim jest Anna Maria Anders”. Jak czytamy: „To córka ukraińskiej pieśniarki Ireny Jarosewycz i generała Władysława Andersa. Irena Jarosewycz uwiodła generała, przez co rozbiła jego rodzinę. Anna Maria Anders urodziła się w związku niesakramentalnym w Londynie, całe swoje życie spędziła poza granicami naszego kraju (…) Przejęła nazwisko męża i niemal całe życie przedstawiała się jako Costa”. Obok znajduje się tekst o książce „prawdziwej córki generała Andersa”.

PSL1

W kampanijnej publikacji jest również wywiad z Mieczysławem Bagińskim z przekazem „Nie dla islamskich imigrantów”.

PSL2

„Nie chcemy wojny, panie prezydencie” – to tekst o wysłaniu F-16 do Syrii.

PSL6

Dużo miejsca poświęca się też PiS:

PSL3

Są m.im. zapowiedzi podwyżek cen prądu i benzyny, teksty „zapomnijmy o Via Baltica” i o dopłatach dla rolników:

PSL7

Jest też sondaż z 26 lutego, pokazujący minimalną przewagę Bagińskiego. Nie podano jednak, kto go przeprowadził.

PSL8

Całość kończy się „bzdurami, jakie wygaduje Anna Maria Anders”:

PSL9

300polityka.pl

Kaczyński: Bardzo dobry wynik Anders będzie odpowiedzią Polaków. Poparciem dla programu zmian

03.03.2016, 16:22

Kaczyński: Bardzo dobry wynik Anders będzie odpowiedzią Polaków. Poparciem dla programu zmian

Jak mówił Jarosław Kaczyński na spotkaniu z mieszkańcami Grajewa:

„Bardzo dobry wynik Anny Anders w tych wyborach to będzie pewna odpowiedź Polaków na to, co się dzieje. To będzie poparcie dla tego programu zmian, dla tego, żeby Polska mogła się rozwijać. Żeby nie było tych ogromnych nadużyć, tego złodziejstwa na każdym kroku, korupcji, żeby Polacy mieli naprawdę prawa, żeby bez strachu udawali się do sądów czy do innych instytucji państwowych, gdzie ich sprawy mają być załatwiane, bo dzisiaj – wiecie o tym dobrze – z tym jest bardzo często źle”

Chodzi o to, żeby nas w tych zabiegach o dobrą zmianę w Polsce poprzeć. Byśmy mogli ten program dokończyć, bo on ledwie się zaczął, a już budzi takie opory. Żebyśmy mogli go dokończyć i żeby Polska za te parę lat mogła być rzeczywiście znacznie lepsza, przyjazna wobec obywateli – mówił prezes PiS.

02.03.2016

kijowski

02.03.2016

– Kolejnemu rządowi też będziemy patrzeć na ręce. Nam chodzi o demokrację, nie o partie – mówi szef KOD Mateusz Kijowski.

Rzeczpospolita: Czy KOD ma ambicje polityczne?

Mateusz Kijowski, lider Komitetu Obrony Demokracji: Działamy w polityce. Nie zamierzamy nigdy walczyć o władzę ani wystawiać żadnych list czy kandydatów w wyborach. Jesteśmy ruchem społecznym.

Liderzy KOD będą kandydować w wyborach?

Mamy w statucie zapis mówiący, że osoby pełniące funkcje w partiach politycznych nie mogą pełnić funkcji w KOD. Gdyby na przykład Grzegorz Schetyna czy Ryszard Petru chcieli wstąpić do KOD, to nie mogliby pełnić w nim żadnych funkcji, albo musieliby zrezygnować z funkcji partyjnych. Podobnie, gdyby ktoś z nas chciał kandydować w wyborach (to oczywiście funkcja partyjna), musiałby zrezygnować z wszelkich funkcji w KOD.

To kiedy wypisze się pan z KOD?

Mam nadzieję, że nigdy. Zresztą nie zamierzam kandydować. Gdybym chciał kandydować, tobym to już zrobił wiele lat temu.

Miał pan jakieś propozycje?

Raczej zachęty.

Z której strony?

Pomysły raczej wypływały oddolnie. Znajomi mówili mi, że powinienem się zapisać do jakiejś partii i kandydować gdzieś, bo mam coś do powiedzenia. Ale ja nigdy nie angażowałem się w działalność partii i nie zamierzam tego robić. Ja nie mam własnej siły. Siłą, którą reprezentuję, są ludzie, którzy stworzyli KOD czyli kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którzy działają i wychodzą na ulicę. Jeżeli ci ludzie mówią mi, że nie chcą walczyć o władzę, to co ja mogę powiedzieć?! Od samego początku stanowisko tych ludzi było jasne: chcemy patrzeć władzy na ręce i pilnować przestrzegania prawa, a nie samemu o władzę zabiegać.

Jaki był początek KOD? Obudził się pan w dniu zwycięstwa wyborczego PiS i stwierdził, że demokracja jest zagrożona?

Przeczytałem artykuł Krzysztofa Łozińskiego, który na poziomie diagnozy dokładnie wpisywał się w to, co sam myślałem. Jak zobaczyłem, że ludzie to czytają, i że im się podoba postanowiłem założyć grupę, żeby podyskutować na Facebooku czy wymieniać się materiałami. W ciągu 3 dni dołączyło do nas ponad 30 tyś ludzi i dyskutowanie na FB szybko zamieniło się na dyskutowanie na ulicy.

Kto finansuje KOD?

Wyłącznie crowdfunding. Na początku sympatycy wpłacali pieniądze przez wrzutka.pl, potem podaliśmy numer konta. Organizujemy też zbiórki uliczne do puszek. Na ostatnim marszu zebraliśmy do puszek ponad 160 tys. Na poprzednim ponad 70 tys. i były ogromne pretensje, że za mało puszek i że były przepełnione.

Prof. Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta, powiedział, że być może KOD jest częścią wojny hybrydowej, i zauważa prawdopodobieństwo wpływów Moskwy.

Doradca prezydenta mógł równie dobrze powiedzieć, że KOD-em sterują kosmici. Nie odpowiadam za to, jakich doradców dobiera sobie pan prezydent. Jeżeli popatrzy się na to, co się dzieje w Polsce, to trudno nie spostrzec, że to obecna większość parlamentarna działa w interesie Moskwy. Próba wciśnięcia nam rosyjskich koneksji jest odwracaniem kota ogonem. Destrukcja państwa polskiego leży w interesie Rosji, a nie Polaków. Obecna władza rozmontowuje ustrój, niszczy kolejne, demokratyczne instytucje. Nie ma ziarna prawdy w tym, co mówi doradca prezydenta. On konfabuluje, żeby obrzucić KOD błotem.

Nie obawia się pan, że w strukturach KOD-u są osoby, które współpracują ze służbami?

Z całą pewnością tacy są. Struktury KOD-u to obecnie jakieś 20 tys. ludzi. Nie mamy żadnych służb wewnętrznych, które mogłyby kontrolować ludzi. Ważne są jednak dwie rzeczy. Po pierwsze jeżeli nie robimy niczego złego czy nielegalnego, jeżeli nie mamy nic do ukrycia, to dlaczego mielibyśmy się bać inwigilacji? Po drugie, kiedy podejmujemy decyzje, to zawsze grupowo, dyskutując i analizując wszelkie uwarunkowania i aspekty. Mało jest miejsca na manipulację.

Jeżeli okaże się, że w strukturach są ludzie, którzy współpracują z obcymi służbami, to KOD może się skompromitować?

Ludzie się pojawiają, są wybierani, współpracują i wzajemnie widzą swoje działania. Jeżeli ktoś zaczyna robić złe rzeczy, to zazwyczaj w jakiś sposób od nas odchodzi. Zdarzały się przypadki, że ludzie wewnątrz działali przeciwko KOD-owi.

Takie demonstracje zagrażają demokracji. Jeśli zbieramy ludzi, żeby zbiorowo nienawidzić, i mówimy, że to jest obrona demokracji, to jest coś, co przeczy demokracji – powiedział minister Krzysztof Szczerski w Radiu ZET o demonstracjach KOD.

Obawiam się, że będziemy musieli zwrócić się do pana Szczerskiego z prośbą o wyjaśnienie, kiedy zbiorowo nienawidziliśmy i w jaki sposób nasze działania zagrażają demokracji. Być może będzie się trzeba takich wyjaśnień domagać na drodze sądowej. To, co przystoi rozemocjonowanemu nastolatkowi przed komputerem, nie licuje czasem z powagą urzędu. A oszczerstwa i insynuacje wypowiadane przez osoby pełniące ważne funkcje publiczne przeciwko tysiącom obywateli szczególnie wymagają wyjaśnienia. Na pewno nie pozwolimy, żeby rządzący bezkarnie obrażali obywateli. My, naród, mamy swoją godność i będziemy jej bronić.

Czy partie polityczne próbują się podłączyć pod KOD? Nowoczesna, PO, Zjednoczona Lewica.

Staramy się współpracować z politykami. Uważam że to ważne. Współpraca dotyczy wyłącznie obrony demokracji, porządku prawnego. Politycy są jednak ważną częścią systemu państwa, więc nie ma sensu udawać, że ich nie ma.

Chcecie z opozycją obalić władzę?

Jeżeli opozycja obali władzę i spowoduje, że zostanie wybrana inna, to tej nowej również będziemy patrzeć na ręce.

KOD będzie nadal funkcjonował, jeśli Nowoczesna czy Platforma wygra następne wybory?

Oczywiście. KOD będzie patrzył na ręce każdej władzy. Uważam, że gdyby teraz w jakiś sposób doprowadzić do ponownych wyborów, to ich wynik byłby bardzo zbliżony do wyniku z października. To spowodowałoby jedynie umocnienie mandatu obecnej większości. Gdyby wybory odbyły się za jakiś czas i wygrała inna partia, to też trzeba być ostrożnym. Może się okazać, że powiedzą: o, jak fajnie nam tu urządzili, to może już nic nie zmieniajmy. Obywatele są od tego, żeby władzę kontrolować. Inaczej tworzy się system totalitarny.

Celem KOD jest obalanie rządu PiS?

Nie, celem KOD jest obrona demokracji, jak sama nazwa wskazuje. Przedstawiciele PiS nie szanują demokracji i niszczą ustrój państwa. Ale to nie o partię chodzi, ale o państwo.

Czym ta demokracja jest zagrożona?

Np. tym, że nie ma sprawnie funkcjonującego Trybunału Konstytucyjnego.

Trzeba było się organizować i protestować, jak rządziła Platforma, która rozpoczęła to zamieszanie.

Ale rząd Platformy nie obalał TK. Podjął decyzję, która była niezgodna z konstytucją, i od tego właśnie jest TK, żeby analizować i odrzucać ustawy, które są niezgodne z przepisami. Już w tej chwili widzimy, że są uchwalane ustawy wprost sprzeczne z konstytucją, są wprowadzane do systemu prawnego jako obowiązujące i nie ma jak ich powstrzymać.

Komisja Wenecka w projekcie opinii krytykuje posunięcia rządu. Już dziś politycy PiS mówią o tym, że ta opinia nie będzie wiążąca. Jeżeli zalecenia Komisji Weneckiej nie zostaną wprowadzone, to jak zareaguje KOD?

Przede wszystkim będziemy się domagać realizowania wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Opinia nie jest wiążąca dla Polski, ale ma zasadnicze znaczenie dla Rady Europy, która może nas zawiesić w prawach członka RE. Tak jest zawieszona Rosja w związku z łamaniem demokracji. Jeżeli nie będziemy pełnoprawnym członkiem Rady Europy, to nie możemy być w UE, bo to jest podstawowy wymóg UE. Wówczas UE może zacząć ograniczać nam prawo do głosowania. Potem wstrzymają nam wypłaty – projekty infrastrukturalne staną, a rolnicy nie zobaczą swoich dopłat.

Co zrobi KOD?

Będziemy popierać opinię Komisji Weneckiej, w szczególności jeśli będzie w takiej treści jak draft, który wyciekł z MSZ.

Nie wiadomo, czy opinia KW wypłynęła z MSZ.

Oczywiste, że wyciek nastąpił z MSZ.

Skąd pan to wie?

Nie mam na to oczywiście dowodów, ale dokument został szeroko rozesłany zgodnie z procedurami do wszystkich państw członków Rady Europy do konsultacji przed publikacją przez Komisję Wenecką i wtedy wyciekł. Oczywiście dokument nie ma klauzuli tajności, więc robienie wokół wycieku afery jest nieuzasadnione.

Ważniejsze dla nas jest, że opinia KW jest w 100 proc. zgodna z inicjatywą ustawodawczą KOD, pod którą zbieramy podpisy od tygodnia.

W jakiej sprawie KOD będzie organizował teraz demonstrację?

W marcu będziemy zapewne uczestniczyć w marszu organizowanym przez Nowoczesną w obronie Trybunału Konstytucyjnego. Jeśli będą inne partie opozycyjne, to my również będziemy. Nie podajemy obecnie żadnych informacji o kolejnych marszach KOD.

Prawdopodobnie na wiosnę PiS przygotowuje marsz, który ma być marszem poparcia dla rządu.

Kiedy partia rządząca organizuje marsze poparcie dla siebie to robi się dziwnie. Marsze poparcia dla władzy to niespotykane wydarzenie w państwie demokratycznym. Takie rzeczy zdarzają się raczej w krajach takich jak Białoruś, Chiny czy Korea Północna. W demokracji większość parlamentarna wyraża swoje poglądy w parlamencie, w rządzie, urzędach i tam gdzie jest realna władza. Na ulicę wychodzą ci, którzy nie są słyszani przez władzę.

Traktuje pan Jarosława Kaczyńskiego jako wroga?

Nie, dlaczego? Pan Kaczyński jest posłem na Sejm RP i nie pełni żadnych funkcji w państwie. Dlaczego miałbym go tak traktować?

A prezydenta Dudę?

Prezydent łamie konstytucję. To bardzo poważne naruszenie demokratycznego porządku.

Uważa pan, że prezydent powinien w przyszłości ponieść odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu?

Nie lubię się zajmować karaniem. Od tego są odpowiednie urzędy. Żeby postawić prezydenta przed TS trzeba mieć 3/5 głosów Zgromadzenia Narodowego.

Czy przedstawiciele KOD będą chcieli spotkać się z Prezydentem Dudą?

Zapewne odezwiemy się w niedługim czasie do prezydenta. KOD chciałby spotkać się z prezydentem szczególnie teraz, chociażby żeby wyjaśnić insynuacje i oszczerstwa rozpowszechniane przez doradców i ministrów Prezydenta. Jesteśmy otwarci na współpracę ze wszystkimi. Przed ostatnim marszem wysyłaliśmy zaproszenia do szefów partii na marsz. Zaproszenia na marsz KOD dostali od nas liderzy PO, Nowoczesnej, PiS, PSL, Solidarnej Polski, Polski Razem, Kukiz’15…

Mariana Kowalskiego z Ruchu Narodowego też zapraszacie na marsze KOD?

Nie, z Marianem Kowalskim będziemy się raczej spotykać w sądzie.

Dlaczego?

Pan Kowalski rozpowszechniał fałszywe dokumenty, podrobiony mój podpis i podrobiony dokument. Sprawa została zgłoszona do prokuratury. Policja prowadzi postępowanie.

Dlaczego KOD broni Lecha Wałęsy, który, jak mogą wskazywać dokumenty IPN, uwikłał się we współpracę z komunistycznymi służbami?

Nie bronimy Lecha Wałęsy, bo Wałęsę broni jego historia. Dorobek Lecha Wałęsy jest niepodważalny. KOD wyraża uznanie dla dokonań byłego prezydenta i lidera „Solidarności”. Nie zgadzamy się też na obrzydliwe metody pomawiania i insynuacji zastosowane w ostatnich dniach przeciwko przywódcy zwycięskiej walki o wolność i demokrację.

A flagę „Solidarności” z autografem Wałęsy będzie pan przechowywał jak relikwię.

To flaga od rodziny Macieja Zembatego, na której podpisał się w 1981 roku. Teraz Lech Wałęsa podpisał się na niej drugi raz.

Flaga z podpisem Wałęsy jest dla pana relikwią?

Niefortunnie się wyraziłem. Słowo relikwia jest może było nieco niefortunne. Powinienem raczej powiedzieć cenną pamiątkę. Nie jestem sprawnym mówcą i czasem brakuje mi słowa. Bronimy przyzwoitości i człowieka obrzucanego błotem. Mam wiele zastrzeżeń do Lecha Wałęsy za jego prezydenturę, za różne jego wypowiedzi później, ale obecne ataki na Wałęsę przypominają stalinowską nagonkę. Lech Wałęsa jest symbolem Polski i bohaterem narodowym. Nie można się zresztą zgodzić na brukanie człowieka, bo za chwilę każdy z nas będzie mógł być w ten sposób potraktowany.

Członkowie NSZZ „Solidarność” zarzucają Komitetowi Obrony Demokracji bezprawne wykorzystanie flagi z logotypem związku podczas ostatniej manifestacji i w trakcie spotkania z Lechem Wałęsą. „Solidarność” grozi krokami prawnymi.

Równie dobrze firma Ford mogłaby oskarżyć wszystkich użytkowników samochodów tej marki o bezprawne wykorzystanie jej logo. To, że pokazaliśmy pamiątkową flagę, nie jest wykorzystaniem. To flaga, którą Lech Wałęsa podpisał w 1981 roku, a następnie w ostatnich dniach po 25 latach. Czy powinniśmy wyciąć z tej flagi czerwone litery, żeby panowie ze związku byli zadowoleni?

Trzeba również pamiętać, że autor tego znaku (bez oznaczeń związku zawodowego) dawno publicznie ogłosił, że zezwala każdemu na korzystanie z tego znaku. Te zarzuty są absurdalne i kompromitujące dla tych, którzy je wygłaszają.

Rzeczpospolita

 

CZWARTEK, 3 MARCA 2016

Kaczyński do mieszkańców Grajewa: Głosując na Anders, państwo będą głosowali za wolną Polską

16:16

Kaczyński do mieszkańców Grajewa: Głosując na Anders, państwo będą głosowali za wolną Polską

Jak mówił Jarosław Kaczyński na spotkaniu z mieszkańcami Grajewa:

„Symbole w życiu społecznym maja ogromną wartość. My dzisiaj, nasz rząd, prezydent, ciągle walczymy o to, by świat i Europa uznała ostatecznie, że Polska jest krajem wolnym, który nie może być eksploatowany. Krajem, który ma prawo do szybkiego rozwoju. Kraju, który nie musi się podporządkowywać innym w różnych sprawach. Bo pamiętajcie, że tego rodzaju oczekiwania wobec Polski są bardzo często – także dzisiaj – formułowane”

„Głosując na Annę Anders, państwo będą głosowali za wolną Polską”

„Ten wybór to będzie wybór, który będzie miał tę ogromną moc symbolu. Idąc do wyborów, głosując na Annę Anders, państwo będą głosowali za wolną Polską. Za zwycięstwem w tej walce, które jest toczona także dzisiaj. Może gdzieś po cichu, może wielu ludzi o niej nie wie, ale ona jest toczona w dalszym ciągu. To ten historyczny i symboliczny wymiar tego wyboru”

W spotkaniu uczestniczyli także m.in. Joachim Brudziński i Adam Bielan.

16:14

Kaczyński o imigrantach: Jesteśmy gotowi na nich płacić, ale mamy Polaków, których trzeba sprowadzić do Polski

Jak mówił Jarosław Kaczyński na spotkaniu z mieszkańcami Grajewa:

„Nam tu dzisiaj próbują wepchnąć do kraju ludzi zupełnie obcych naszej kulturze, a bardzo wielu Polaków żyjących na Wschodzie chce powrócić i zadaniem minister Anders jest to, żeby oni w końcu mogli wrócić. Odpowiednia ustawa już została prze z panią minister przedstawiona”

„Jesteśmy solidarni”

„My jesteśmy solidarni, gotowi na tamtych płacić, ale jeżeli chodzi o przyjmowanie do Polski, to mamy Polaków, których trzeba do Polski sprowadzić”

300polityka.pl