"Obrońcy cyca" według Migalskiego. Karmienie piersią porównał do puszczania bąków, sikania i plucia
„Obrońcy cyca” według Migalskiego. Karmienie piersią porównał do puszczania bąków, sikania i plucia Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Politolog Marek Migalski ogłosił dwa dni temu, że „lato będzie należeć do PiS”. Nie ma jednak wątpliwości, że ostatnie godziny, przynajmniej w parentingowym świecie, należą do niego. Wszystko za sprawą wpisu o karmieniu piersią, które były eurodeputowany PiS porównał do puszczania bąków, sikania i plucia.

Dyskusja o karmieniu piersią w miejscach publicznych wraca jak bumerang. Nasze społeczeństwo jeszcze długo nie będzie wystarczająco dojrzałe, aby przejść nad tym „zjawiskiem” do porządku dziennego. O tym, jak dalecy jesteśmy do tego stanu, doskonale świadczy wpis znanego politologa, a wcześniej również polityka prawicy.

Migalski napisał na Facebooku, że rozumie matki, a chwilę później udowodnił, że to nieprawda. Napisał: „Rozgorzała debata o publicznym karmieniu piersią. Zwolennicy tegoż domagają się, by było ono dozwolone wszędzie i zawsze. Pozwoliłem sobie na uwagę, że choć rozumiem racje matek, to jednak chciałbym, żeby one zrozumiały racje takich osób, jak ja, które nie życzą sobie, by kobiety wyciągały nad moim talerzem cycek”.

Zdaniem Migalskiego „tego typu zachowania” są kwestią konwencji. „Jeśli się na nie umówimy, to ok. Ale właśnie – musimy się na nie umówić, a nie narzucać je każdemu i wszędzie” – pisze. Politolog, z którym nikt nie umawiał się na karmienie piersią, zdaje się rozumieć, że „karmienie jest czynnością naturalną i potrzebną dziecku oraz matce”. Mimo to dodaje:

„Tak samo, jak dla innych puszczanie bąków, sikanie czy plucie. One też są naturalne i dobre dla organizmu. I pewnych społecznościach można je publicznie uskuteczniać”.