Kaczyński dostał moralne fory od Sikorskiego
Jarosław Kaczyński zbudował swoją potęgę polityczną na śmierci brata, wykorzystał bliźniaka do granic możliwości. Przy tej okazji prezes PiS nie zmienił swoich metod, lecz materiał miał o wiele szlachetniejszy niż zwykle. Gdyby nie katastrofa smoleńska, PiS podzieliłby los koalicjantów z lat 2005-2007 Samoobrony i LPR: śmietnik historii.
Katastrofa wyniosła go na szczyt, z której to wysokości niszczy Polskę. Takie są absurdy historii, które nam wszystkim dają się boleśnie we znaki. Oto Radosław Sikorski nie godzi się, aby być obiektem insynuacji, pomówień, szczucia. Dla Kaczyńskiego są to metody polityczne, ideowe, którymi ponoć się różnimy. W przypadku prezesa jego idee polityczne mylą mu się z cechami charakteru, podejrzanej konduity moralnością.
Sikorski odniósł się tylko do jednej insynuacji z gatunki „zdrady o świcie”. I dobrze. Bo hurtowe oskarżenia jakoś dziwnie są nieskuteczne w prawie. Al Capone nie zaznał krat za liczne zabójstwa, ale za drobnostkę z punktu widzenia egzystencji, za niepłacone podatki.
Sikorski więc z bogatej „twórczości” prezesa wyjął ten „podatek” insynuacji, konkret. Mianowicie z wywiadu sprzed dwóch miesięcy dla Onetu wyjął „plwocinę” prezesa o zdradzie dyplomatycznej, jakoby Sikorski – który w chwili katastrofy pod Smoleńskiej był szefem dyplomacji – odstąpił od uznania miejsca katastrofy za eksterytorialne.
Tym samym „zdrada” w ustach Kaczyńskiego stała się pomówieniem Sikorskiego o niefachowość. Niezależnie od tego, czy Kaczyński zna prawo o eksterytorialności dotyczące katastrofy lotniczej na terenie obcego państwa, zarzucając komuś, że nie dopełnił obowiązku dyplomatyczno-prawnego, sam łamie prawo. Nieznajomość prawa nie jest usprawiedliwieniem, tym bardziej że Kaczyński miał 6 lat, aby posiąść tę wiedzę. A jeżeli jest się prawnikiem i to z tytułem doktora, możemy powiedzieć, że u Kaczyńskiego obok silnie rozbudowanego ego, równie wielka jest amoralność.
Sikorski więc wystąpił do sądu, aby Kaczyński go przeprosił, bo naruszył jego dobra osobiste: dobre imię, cześć i godność. Sikorski z prezesem postępuje, jak z dzieckiem, chce mu pomóc, bo powszechnie znana jest niesamodzielność życiowa Kaczyńskiego. Otóż Sikorski sformułował akt przeproszenia, które prezes ma opublikować na łamach konkretnych portali internetowych.
W zasadzie były minister spraw zagranicznych jedną rzecz domaga się od Kaczyńskiego, mianowicie ów „podatek” za przeprosiny – prezes PiS ma opłacić z własnej kieszeni, z pensji posła, a nie z budżetu partii, bo to w istocie nasze podatki.
W przeprosinach Sikorskiego widzę dla Kaczyńskiego same pozytywy, najważniejszy z nich jest, iż może oczyścić swoje nieczyste sumienie, a to jest sprawa niebagatelna. Inni muszą nosić worki pokutne, wierzący zaś biegać do spowiedzi, a Kaczyński za niewielki podatek dla mediów może pozbyć się uciążliwości amoralnej. Czy Sikorski nie jest dobrotliwy dla swego wroga? Jest! I w ten sposób winni domagać się pozostali przeprosin od prezesa Kaczyńskiego, acz „pozostali” to całkiem duża gromada osób, obawiam się, że może to być cały naród polski.
Ale warto, bo po takich przeprosinach Kaczyński osiągnie moralny status aniołka. Wierzę, że w prezesie są nieodkryte pokłady jego dobroci. Więc – prezesie – do przodu i alleluja, zwłaszcza że zbliżają się święta Bożego Narodzenia.
Waldemar Mystkowski
Kleofas Wieniawa
Sikorski versus Kaczyński. Polacy winni pozwać prezesa PiS
Jarosław Kaczyński został pozwany przez Radosława Sikorskiego za nieprawdę na temat katastrofy smoleńskiej (constans prezesa), a w szczegolności za to, że Sikorski „dopuścił się zdrady dyplomatycznej cofając notę obejmującą eksterytorialnością miejsce katastrofy smoleńskiej”.
Ta sprawa była wyłożona na komisji sejmowej. Sikorski oczekuje przeprosin od prezesa PiS w formie, którą podał i w mediach, które cytowały Kaczyńskiego.
Przeprosiny mają być na koszt pozwanego, bo do tej pory ten najdroższy szczuj w kraju, korzysta nie ze swojego portfela. Fundują mu podwładni posłowie.
Adwokatem Sikorskiego jest Jacek Dubois, pochodzący ze sławnego rodu prawników. Naprzeciowko może mieć co najwyżej zdemoralizowanych prawników pokroju Pszczółkowskiego, bądź Przyłębskiej.
Póki co, sądy są jeszcze niezależne, a oprócz tego nie są takie łatwe do spacyfikowania. Wśród elit Kaczyński ma niewielkie wsparcie, tylko tych z kompleksami, co widać choćby po mediach „narodowych”, gdzie przeciętna profesionalizmu ma się tak do normalności, jak całość do 3/4.
Jeżeli przyjąć na wiarę, że badania IQ narodu polskiego rzeczywiście IQ wynosi 100, to elity pisowskie, w tym żurnaliści „narodowi” mają tego ilorazu 75, a przypominam, iż autor „Foresta Gumpa” nadał swemu bohaterowi poziom IQ 72. Pewnie w okolicach osławionego Kononowicza.
I to jest wartość PiS i prezesa Kaczyńskiego, o którym zwykle piszę, iż jest geniuszem taboretu, choć ktoś mi zwrócił uwagę, że staje na wysokościach drabinki z Tesco (taka jego gloria).
Ale w sprawie Sikorski versus Kaczyński jest istotne coś innego, mianowicie ten przykład winien być wskazaniem dla Polaków, aby pozwać tego geniusza taboretu za niszczenie Polski, godności Polaków. Wierzę, że czeka go sprawiedliwy sąd, bo prawo póki co mamy na poziomie, tylko polityka nam się wywróciła ze wspomianego taboretu. A jedną z przyczyn jest nadmiar produkcji jadu w otworze gębowym prezesa PiS. Niewiele postaci w historii Polski postaci zaznało takiej nadprodukcji toksyn, a na pewno nikomu po 1989 roku.
Pisowski poleznyj idiot – Konrad Piasecki
Konrad Piasecki niewiele rozumie, co się wokół niego dzieje. A do tego występuje.
To, że zna nazwiska, świadczy, że je zna, bo każdy głupi potrafi otworzyć telewizor i mamrotać. Nawet nie potrafi językowo uzasadnić „się” (uzasadnienie „się” u E. Stachury), dlaczego takich, a nie innych nazwisk używa.
Po prostu intelektualny leń. Nierób.
Piasecki, jak „każdy głupi”, otworzył telewizor, świeci swoją twarzą, nie dokształca się. Leń patentowany. Kiedyś takich nazywało się „wyskrobkami”, a to dlatego, że przez nieuwagę żyją.
Taki ktoś nawet pracuje w mediach. I to jedno z okoliczności, iż w Polsce jest tak, jak jest. Doszło do bezprawia, m.in. przez takich poleznych idiot’ów.
Nie został wyskrobany leń. To przez taki ciemny lud żurnalistyczny, jak Piasecki, udało się wbić Polakom paranoję smoleńską.
Piasecki zasiedla kuwetę w „Folwarku zwierząt” Kaczyńskiego. Intelektualny łamaga nawet w internecie szerzy swoje niewyskrobanie. Językowe beztalencie.
Poleznyj idiot. „Narodowyj” Idiot.
Szczerski: Słuchając wypowiedzi Tuska, można odnieść wrażenie, iż on już wie, że będzie zwolniony z pracy
Szczerski: Słuchając wypowiedzi Tuska, można odnieść wrażenie, iż on już wie, że będzie zwolniony z pracy
– Słuchając wypowiedzi samego Donalda Tuska, można odnieść wrażenie, iż on już wie, że będzie zwolniony z pracy. Gdybym mial się zakładać, to kolejnym szefem RE będzie przedstawiciel liberałów. Były lub obecny premier liberał – mówi Krzysztof Szczerski w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Petru: Nie widzę problemu, żeby przejść pod siedzibę PiS-u. Widocznie Neumann się nie wybiera, szkoda
– Nie pamiętam, jaka jest droga przemarszu. Nie widzę problemu, żeby przejść pod siedzibę PiS-u. Widocznie on [Sławomir Neumann] się nie wybiera, szkoda. Nie widzę z tym żadnego problemu, czy mamy iść pod siedzibę PiS czy nie. To jednak partia polityczna i jest symbolem tego wszystkiego, co się dzieje w Polsce. Jeżeli to będzie tylko technicznie możliwe, apeluję o to, żeby być, ale niech on będzie pokojowy – mówił Ryszard Petru w „Gościu Wydarzeń” Polsat News.
Petru: Wezmę udział w marszu 13 grudnia, pod warunkiem, że to będzie technicznie możliwe. Czyli nie będzie o tej godzinie głosowań
– Wezmę udział [w marszu opozycji], pod warunkiem, że to będzie technicznie możliwe. Czyli nie będzie sytuacji, w której są o tej godzinie głosowania w parlamencie, bo przyzna pani, że to główny obowiązek posła. To dzień, który trzeba uczcić – mówił Ryszard Petru w „Gościu Wydarzeń” Polsat News.
Petru: Nie zabiegałem o debatę w PE. Data jest niefortunna
– Jedna osoba w Polsce organizuje debaty w PE – to wyższa szkoła jazdy. Nie zabiegałem o tą debatę. Polska jest cały czas członkiem UE. W związku z tym nie dziwmy się, że w Europie ludzie są zaskoczeni i przerażeni tym, że chce się wprowadzić zakaz demonstrowania – mówię o pierwotnych propozycjach – czy wsunąć organizacje pozarządowe pod but rządu. Dokładnie takie zmiany były wprowadzone na Węgrzech, a niektóre w Rosji i to budzi przerażeni. Nie dziwię się, że oni chcą debatować – mówił Ryszard Petru w „Gościu Wydarzeń” Polsat News. Jak dodał: – Moim zdaniem data jest niefortunna i gdybym ja tę debatę organizował, to nie 13 grudnia. Uważam, że lepiej byłoby, gdyby odbyła się następnego dnia.
Petru o 13 grudnia: Paradoks tych czasów polega na tym, że tam, gdzie stało ZOMO, tam stał prokurator Piotrowicz
Jak mówił Ryszard Petru w „Gościu Wydarzeń” Polsat News:
„Będę szanował 13 grudnia. To bardzo smutna data w dziejach polskiej historii, bo Polak stanął naprzeciwko Polaka. Paradoks tych czasów polega na tym, że tam, gdzie stało ZOMO, tam stał prokurator Piotrowicz, który jest w szeregach PiS-u i dobrze by było, żeby uszanował ten 13 grudnia w taki sposób, że powinien podać się do dymisji. Chyba pan marszałek Brudziński zapowiedział konferencję Piotrowicza i spodziewałbym się, że po tych wszystkich rewelacjach medialnych i po tym, jak się okazuje, jak bardzo kłamał, mówiąc, że pomagał, a de facto szkodził i jak dużo wprowadzał nieprawdy w to wszystko i to, co robi jako poseł PiS-u, uważam, że powinien podać się do dymisji z szefowania Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. To byłaby forma szacunku dla tej daty”
„Nacjonalizm można zmyć. Europo, weź prysznic!” Mocne przesłania podczas europejskich Oscarów. Na gali nikogo z rządu
Gala Europejskich Nagród Filmowych, potocznie zwanych europejskimi Oscarami, odbyła się w sobotę we Wrocławiu. W Narodowym Forum Muzyki gwiazdy kina. Na czerwonym dywanie m.in. Pierce Brosnan, Perdo Almodovar, Wim Wenders, Małgorzata Szumowska, Daniel Olbrychski. Na sali nikogo z polskiego rządu, nie przyszedł nawet minister kultury Piotr Gliński – relacjonowała dziennikarka wrocławskiej „Gazety Wyborczej”.
Może to i lepiej dla przedstawicieli polskiego rządu. Na pewno mieli by się z pyszna. Galę prowadził Maciej Stuhr, więc nie mogło zabraknąć politycznych aluzji do sytuacji w Polsce.
Jeszcze przed imprezą Stuhr, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, mówił, że „nagrody początkowo zostały zaproponowane Telewizji Polskiej, która miała swoje pomysły i swoich prowadzących”. Europejska Akademia Filmowa chciała jednak Stuhra. Ostatecznie galę pokazała więc TVN.
Nacjonalizm trzeba „zmyć jak pot”
W czasie gali twórcy wstawili się za uchodźcami i wyrażali też obawę przed szerzącym się w Europie nacjonalizmem. Mówił o nim też Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia.
Nacjonalizm jest jak pot, który płynie po ciele, ale można go zmyć. Europo, weź prysznic!
– powiedział.
Reżyserka Małgorzata Szumowska, podczas odbierania nagrody publiczności, wykrzyknęła:
Tak! Polska jest częścią Europy!
Holland: Muszę ratować świat
Wśród licznych politycznych akcentów mocno wybrzmiało wystąpienie Agnieszki Holland, która przemówiła z telebimu, siedząc w scenografii przypominającej gabinet prezydenta USA.
Chciałabym być z wami, ale mam inny, nie cierpiący zwłoki obowiązek. Muszę ratować świat. Nie wyjdę z gabinetu owalnego, dopóki nie powrócą pokój i tolerancja. Rok 2016 był rokiem pełnym niepokojów, mroczny wiatr zmian, który powiał w Ameryce spowodował, że gabinet owalny zajmuje teraz sami wiecie, kto. Wiatr ten dotarł również do naszych krajów, tak więc siedząc w najważniejszym fotelu na świecie niniejszym przypominam wszystkim filmowcom, że nasza praca stała się jeszcze ważniejsza, nasza praca, rzemiosło, sztuka, mogą zmienić świat na lepsze. W świecie postprawdy i niepewności możemy próbować głosić prawdę. Do dzieła
– zachęcała Holland, która wyreżyserowała 2 odcinki serialu „House of Cards”. Jego bohaterem jest bezwzględny, walczący o prezydenturę polityk (w tej roli Kevin Spacey).
Brosnan o misji filmowców
O misji filmowców mówił Pierce Brosnan, słynny filmowy Bond, który otrzymał nagrodę za europejski wkład w światową kinematografię.
Musimy być teraz razem jako filmowcy, by uchwycić sens tego, co dzieje się obecnie w naszych krajach. Cokolwiek robią politycy w waszych krajach, bądźcie wierni sobie. Róbcie wolne filmy
– apelował.
Pussy Riot z poruszającym apelem
Maria Alochina z Pussy Riot, która była skazana na 2 lata więzienia za odśpiewanie w moskiewskim soborze piosenki przeciwko Putinowi, przypomniała o Olegu Sencowie. Ukraiński reżyser został oskarżony o bycie członkiem terrorystycznej organizacji na Krymie i skazany na 20 lat łagru. Nie przyznał się do zarzutów i dowodził, że mają tło polityczne. Wstawiały się za nim m.in. władze w Kijowie, Amnesty International oraz filmowcy – także polscy.
– Jest teraz na Syberii, w Jakucku, 10 tys. km stąd. Jest tam – 42 st. C. Jest naprawdę zimno. Oleg ma dwójkę dzieci, ma 40 lat… 20 lat w rosyjskim więzieniu w praktyce oznacza śmierć – opisywała łamiącym się głosem Alochina.
Wierzę, że wspólnota jest silniejsza niż każdy rząd, ponieważ nie ma granic. Jako wspólnota możemy zmieniać świat
– powiedziała. Poprosiła wszystkich o wstawiennictwo za Olegiem.
„Nie wspominać o polskim rządzie”
Były też nawiązania do sytuacji w Polsce. W pewnym momencie Maja Ostaszewska udała, że zapomniała kartki z listą nagrodzonych. Stuhr pospieszył jej z pomocą, podając swoją.
Nie wspominać o polskim rządzie. Maciek, to nie to!
– zakrzyknęła aktorka.
Później Stuhr musiał naprawdę ratować sytuację, gdy nagrodę za scenografię odebrała nie ta osoba. Zamieszanie spowodowała kobieta, która weszła na scenę i wzięła statuetkę zamiast Alice Normington. Kiedy Normington zgłosiła sprzeciw, Stuhr próbował rozładować sytuację słowami:
Tutaj w Polsce każda kobieta może wejść na scenę, kiedy chce. To jej prawo.
Widzowie byli zachwyceni występem Stuhra. Zobacz najlepsze momenty >>>
Całą galę można obejrzeć TUTAJ >>>
Czy Kaczyński przeprosi za mówienie nieprawdy o Sikorskim? Mecenas Dubois: Liczę na to, że zachowa się racjonalnie
Radosław Sikorski poinformował o tym, że pozwał Jarosława Kaczyńskiego za stwierdzenie, jakoby dopuścił się zdrady dyplomatycznej cofając notę obejmującą eksterytorialnością miejsce katastrofy smoleńskiej. Pełnomocnik Sikorskiego, mec. Jacek Dubois, mówi w rozmowie z naTemat, że nie było ani noty, ani jej cofnięcia, a poseł Kaczyński świadomie mówi nieprawdę.
Czy Radosław Sikorski cofnął notę dyplomatyczną ws. eksterytorialności miejsca katastrofy smoleńskiej?
Mecenas Jacek Dubois: Nie. Nie było takiej noty. Cała historia jest wyimaginowana od początku, do końca.
Czyli poseł Kaczyński utrzymuje, że ówczesny minister spraw zagranicznych cofnął dokument, którego nigdy nie było?
Tak. Pan Jarosław Kaczyński świadomie mówi nieprawdę o Radosławie Sikorskim i narusza w ten sposób jego dobra osobiste.
A co z wolnością słowa?
Wolność słowa nie polega na wolności do mówienia nieprawdy. Można się różnić w ocenie danego faktu, ale nie można mówić nieprawdy na czyjś temat.
Skąd ta pewność, że Jarosław Kaczyński świadomie rozpowszechnia nieprawdę?
Bo był obecny na posiedzeniu Sejmu, podczas którego sprawa została wyjaśniona. O wyjaśnienia wystąpiła zresztą posłanka jego partii, Jolanta Szczypińska. Jarosław Kaczyński wie, że to co zarzuca mojemu klientowi jest nieprawdą. Co więcej prezes PiS twierdzi, że mój klient popełnił przestępstwo, bo zdrada dyplomatyczna jest przestępstwem. A przecież Jarosław Kaczyński ma wykształcenie prawnicze i dobrze wie o tym, że nie można tak robić ze względu na domniemanie niewinności.
Jeśli tak się sprawy mają, to dlaczego nie powie pan po prostu, że Jarosław Kaczyński kłamie? Zamiast tego używa pan określenia „mówienie nieprawdy”.
Jak większość prawników staram się być wstrzemięźliwy, stąd mniej zdecydowany język niż ten, którym posługują się np. publicyści czy politycy.
Jak pan myśli, kiedy dojdzie do pierwszej rozprawy Sikorski – Kaczyński?
Mam nadzieję, że do niej nie dojdzie.
Jak to?
Pozwany może ustosunkować się do pozwu i pójść na ugodę zanim sprawa trafi na wokandę. Jarosław Kaczyński może po prostu przeprosić za mówienie nieprawdy i sprawy nie będzie.
Myśli pan, że to prawdopodobne?
Nie chcę oceniać prawdopodobieństwa. Mówię tylko, że Jarosław Kaczyński ma taką możliwość.
Sikorski pozywa Kaczyńskiego za Smoleńsk. Chce, żeby poseł PiS przeprosił go na własny koszt, ale to nie koniec żądań
Stało się. Radosław Sikorski pozwał Jarosława Kaczyńskiego do sądu. Były minister domaga się od prezesa PiS opublikowania na własny koszt, na łamach prasy przeprosin za słowa o zdradzie dyplomatycznej w związku ze Smoleńskiem.
Opublikowane w internecie przeprosiny oraz 30 tys. złotych odszkodowania na Fundację Dla Polski, założonej m.in. przez Bronisława Geremka. Tego od Jarosława Kaczyńskiego domaga się Radosław Sikorski, któremu prezes Prawa i Sprawiedliwości zarzucił zdradę dyplomatyczną po katastrofie smoleńskiej.
„W związku z udzielonymi przeze mnie wywiadami dla http://www.onet.pl oraz Polskiej Agencji Prasowej, przepraszam Pana Radosława Sikorskiego za podanie nieprawdziwych informacji, jakoby pełniąc funkcję Ministra Spraw Zagranicznych cofnął notę dyplomatyczną w sprawie uznania miejsca katastrofy smoleńskiej za eksterytorialne i dopuścił się zdrady dyplomatycznej. Swoją wypowiedzią naruszyłem dobra osobiste Pana Radosława Sikorskiego w postaci dobrego imienia, czci oraz godności. Jarosław Kaczyński”. Czytaj więcej
Przeprosiny miałyby znaleźć się na koszt Kaczyńskiego na stronach Onetu, „Gazety Prawnej, „Pulsu Biznesu” i w depeszy PAP, a więc tam gdzie publikowano opinie prezesa PiS na temat Sikorskiego.
Słowa padły 12 października 2016 r. w wywiadzie udzielonym Polskiej Agencji Prasowej. Kaczyński wypowiadał się na tematy związane z aktualną sytuacją polityczną w Polsce, oraz na temat kolejnej rocznicy tragedii w Smoleńsku.
Pierwsza strona pozwu.•Fot. Radosław Sikorski
Kaczyński stwierdził, że nie posiada pełnej wiedzy o działaniach PO przeciwko prezydentowi, ale informacje, które do niego dotarły wskazują na taki przebieg rzeczy. Przypomniał też o sprawie wystąpienia zgodnie z prawem międzynarodowym zastępcy ambasadora Piotra Marciniaka do władz rosyjskich o eksterytorialność terenu, gdzie doszło do katastrofy
Radosław Sikorski poinformował o sprawie na Twitterze.•Fot. Twitter.com
– Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zdecydował się wycofać z tej decyzji. To bardzo poważna sprawa. Trudno sądzić, żeby została podjęta bez wiedzy i zgody premiera Donalda Tuska. Jest mnóstwo rzeczy, o których do tej pory nie wiedzieliśmy – stwierdził Kaczyński.
W październiku Kaczyński udzielił wywiadu Onetowi, w którym również mówił o sprawie eksterytorialności miejsca katastrofy. Dziennikarze zapytali go o konkretne zarzuty przeciwko Tuskowi.
– Wiceambasador w Moskwie Piotr Marciniak złożył notę w sprawie eksterytorialności miejsca katastrofy. Następnie polecono mu ją wycofać. To było posunięcie wykonane na polecenie Radosława Sikorskiego, ale czy bez wiedzy Tuska? Tu już jest bardzo poważny przepis kodeksu karnego, zdrada dyplomatyczna – przekonywał Kaczyński. Teraz spotka się z Sikorskim w sądzie.
Skoki narciarskie. Polskie Lillehammer. Stoch wygrał przed Kotem
Aleksander Smolar: Rządy Kaczyńskiego to zinstytucjonalizowana podejrzliwość
Posłanka Kukiza: Nasz klub to Chamoobrona!
Pogróżki, wyzwiska, oskarżenia o związki z WSI i seksistowskie żarty – tak działa klub Pawła Kukiza po roku spędzonym w Sejmie. Lider stracił panowanie nad swoim ruchem.
Przypki pod Tarczynem. W sali konferencyjnej podwarszawskiego hotelu obradują posłowie Kukiz’15, trzeciego co do wielkości klubu w Sejmie. O głos prosi gdańska posłanka Magdalena Błeńska. Nie wygląda na uspokojoną: – My już nie jesteśmy jak Samoobrona. Gorzej, jesteśmy Chamoobrona!
Dla wszystkich na sali jest jasne: Błeńska pije do scysji sprzed kilku miesięcy. W jej trakcie elbląski poseł Andrzej Kobylarz stracił panowanie nad sobą, uderzył pięścią w stół i jej pogroził: – Gdybyś była mężczyzną, to bym ci przyp… Przy scenie było kilkoro parlamentarzystów.
Błeńska, którą pytam o wybuch posła Kobylarza, mówi, że sprawy klubu powinny zostać w klubie i ona nie będzie komentować ich w mediach. Jej znajomy jednak przyznaje: – Magda była tym przerażona. Proszę sobie spojrzeć na ich zdjęcia. Błeńska jest drobną blondynką a Kobylarz to elbląski watażka handlujący ruskim węglem. Łysy, barczysty, wygląda jak kark z siłowni. O co im poszło? To proste. Kobylarz ma ciężki okręg i chce się przenieść do Gdańska. Uważa, że tam będzie mu łatwiej o reelekcję.
Po kłótni Błeńska poszła na skargę do Pawła Kukiza. Ten wezwał do siebie Kobylarza i nakazał mu załagodzenie konfliktu. Musiał być jednak mało przekonujący, bo posłanka do dziś nie doczekała się przeprosin. – Nie były one potrzebne. Mam z Magdą Błeńską dobre relacje, normalnie rozmawiamy – mówi „Newsweekowi” Kobylarz.
Paweł Kukiz, którego dziś pytam o sprzeczkę posłów, bagatelizuje zachowanie Kobylarza: – Gdybym był przy tej wymianie zdań, to pewnie bym zareagował. Ale z drugiej strony czy pan myśli, że w PiS-ie to rozmawiają inaczej? A na nagraniach z Sowy to jakiego języka używano? A tematy były tam poważniejsze. Zresztą, panu się nie zdarza puścić wiązanki pod adresem kierowcy, który zajeżdża panu drogę?
Narada sprzed kilku miesięcy. Paweł Kukiz prosi posłów o niekomentowanie zakazu aborcji, bo wyborcy ruchu są w tej sprawie podzieleni i nie ma sensu zrażać ich swoimi wypowiedziami.
– Dziwne tłumaczenie, ale jeszcze do przyjęcia. Gorzej, że chwilę później Paweł postanowił jednak błysnąć dowcipem. Powiedział, że jedyną osobą, dla której mógłby zrobić wyjątek, jest posłanka Anna Siarkowska. Dlaczego? Bo jest tak świętojebliwa, że nawet seks uprawia przez prześcieradło, hehe – opowiada jeden z posłów.
– Anna Siarkowska to słyszała? – dopytuję.
– Nie było jej na tym spotkaniu, ale powtórzono jej tę wypowiedź.
– A jak posłowie zareagowali na te słowa?
– Ja byłem zażenowany, ale sala odpowiedziała rechotem.
Siarkowska, którą pytam o tę sytuację, mówi krótko: – Komentowanie takich wypowiedzi jest poniżej mojej godności. Ludzie, którzy w ten sposób odnoszą się do innych, sami wystawiają sobie świadectwo.
Paweł Kukiz zapewnia, że nie kpił z pobożności Anny Siarkowskiej. – Prosiłem, żeby nie wypowiadała się na temat aborcji – ucina.
Bartłomiej Misiewicz znowu dezinformuje. Tym razem niezgodnie z prawdą powiedział, że ojciec Jannigera dostał Nobla
W Ministerstwie Obrony Narodowej rozpoczął się cykl wykładów wybitnych naukowców. Jednym z prelegentów będzie Robert Schwartz – dermatolog z Rutgers University, ojciec byłego doradcy Macierewicza, Edmunda Jannigera. Bartłomiej Misiewicz, nowy – stary rzecznik MON nie może się go nachwalić. Niestety przy okazji dezinformuje opinię publiczną.
Misiewicz, który powiedział „Faktom” TVN, że wykłady Schwartza dla MON nie mają nic wspólnego z tym, że jest ojcem młodego asystenta Macierewicza. – Jest laureatem Nagrody Nobla – powiedział rzecznik MON.
Problem w tym, że to nieprawda. Schwartz nie dostał Nagrody Nobla. Rzecznik MON dezinformuje opinię publiczną, co jest o tyle ciekawe, że kilka tygodni temu został ekspertem resortu ds. analizy dezinformacji medialnych. Czy w związku z tym teraz przeanalizuje dezinformację, którą sam rozpowszechnia?
Od lewej: Edmund Janniger, Antoni Macierewicz i Bartłomiej Misiewicz.•fot. facebook.com/EdmundJanniger
Przypomnijmy: Edmund Janniger to student, którego Antoni Macierewicz zatrudnił w Ministerstwie Obrony narodowej zaraz po powstaniu rządu Beaty Szydło. Kiedy sprawę nagłośniły media (naTemat pisało o Jannigerze jako pierwsze), młody współpracownik wiceprezesa Prawa i Sprawiedliwości odszedł z MON i wrócił na studia na Rutgers University.
źródło: TVN24.pl
11 grudnia 2016
Kiedy wieczorem dochodziłam na Krakowskie Przedmieście, zaalarmowana doniesieniami o obecności wojska, przywitały mnie pierwsze zdania przemówienia Jarosława Kaczyńskiego. Określił on spotkanie mające upamiętniać śmierć dziewięćdziesięciu sześciu osób mianem… jubileuszu: „Dzisiaj osiemdziesiąta miesięcznica, można powiedzieć – jubileusz tego wszystkiego, co czynimy dla pamięci, dla prawdy, dla godności Rzeczpospolitej”.
Żandarmeria Wojskowa rzeczywiście była – kordon czerwonych beretów ubezpieczał tyły podwójnego kordonu policjantów. Szpalery odgradzały przestrzeń wokół krzyża od mniej więcej stuosobowej grupy protestujących z białymi różami w dłoniach. Tych zaś kolejny szereg policji odgradzał od uczestników miesięcznicy. Przez tłum na jezdni Krakowskiego Przedmieścia przejeżdżała furgonetka z nagłośnieniem.
Kaczyński użył siły przeciwko demonstrantom
Ochraniany przez wojsko Jarosław Kaczyński kilka godzin wcześniej użył sił porządkowych do przesunięcia obywatelskiego protestu opozycji. Potwierdzając na każdym kroku swoją przewagę – nawet nad swoimi zwolennikami, którzy rozstępowali się przed furgonetką – zapowiadał walkę z „prymitywnym darwinizmem społecznym”, w którym… zawsze wygrywał silniejszy.
Wygląda na to, że Jarosławowi Kaczyńskiemu udała się rzadka sztuka: zarazem trzyma władzę i pozostaje w opozycji. Sprzeczność zyskała chwilę potem znakomitą ilustrację dźwiękową: w rytm puszczonej z zachrypniętych już głośników podniosłej pieśni „Żeby Polska była Polską” kontrmanifestujący wykrzykiwali „Piotrowicze! Misiewicze!”.
Ta żonglerka nie przesłoni jednego: wyprowadzając wojsko przeciwko demonstrantom, nawet jeśli obecność żandarmów była czysto symboliczna i nie weszli do bezpośredniej akcji, Jarosław Kaczyński przekroczył kolejną istotną dla demokracji granicę. Obieralna władza demokratyczna jest z zasady przywiązana do pokoju. Służy obywatelom, musi im się podobać, a gdy to niemożliwe – tłumaczyć.
Nie może ich straszyć. Posługując się wojskiem w taki sposób, Kaczyński prawdopodobnie nieświadomie wszedł w buty PZPR. I utracił resztki moralnej wyższości nad peerelowską władzą łamiącą prawa obywatelskie. W tym sensie Obywatelom RP prowokacja rzeczywiście się udała. Niestety – być może ostatnia przeprowadzona legalnie.
Nieznośny ciężar wolności [SIEDLECKA]
Kiedy władza się wyradza [SADURSKI]
Nonsens i przemoc