Komorowski, 28.04.2016

 

Kornel Morawiecki: „Wszyscy umrzemy. Ale komuniści się powielili, zostawili następców”

Maciej Orłowski, 28.04.2016
Kornel Morawiecki

Kornel Morawiecki (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

-Prof. Adam Strzembosz powiedział na początku transformacji, że ci ludzie dawnej ekipy komunistycznej umrą. Oczywiście, wszyscy umieramy, ale niestety, oni jakby powielili się w duży sposób, zostawili swoich następców. I taki straszny atak na państwo bardzo mi się nie podoba – mówił dziś w Radiu ZET Kornel Morawiecki, do niedawna członek klubu Kukiz’15, dziś niezależny.
 
Kornel Morawiecki, opozycjonista w PRL-u, założyciel i przewodniczący Solidarności Walczącej (antykomunistycznej, opozycyjnej organizacji, która sprzeciwiała się porozumieniom Okrągłego Stołu) do Sejmu wszedł z ramienia ugrupowania Kukiz’15. Przed wybraniem marszałka Sejmu prezydent wyznaczył go na tymczasowego marszałka seniora. 14 kwietnia Morawiecki zrezygnował z członkostwa w klubie z powodu tzw. głosowania „na cztery ręce”.

Dziś był gościem Moniki Olejnik w Radiu ZET, gdzie komentował spór wokół Trybunału Konstytucyjnego. Przekonywał, że choć kraj jest „dramatycznie podzielony”, tezy o zachwianiu demokracji są nieprawdziwe i znajdujemy się „w demokratycznym państwie”. Skomentował też wtorkową uchwałę Sądu Najwyższego, zgodnie z którą SN będzie respektował wyroki TK, mimo jego zbojkotowania przez rząd.

„Komuniści się powielili i zostawili następców”

– Nic dziwnego, że sędziowie stoją po stronie Trybunału, bo to koledzy tej korporacji. A ta korporacja przez cały okres pookrągłostołowy zapisała się nie bardzo chlubnie. Ani nie była lustrowana, a potem te elementy niesprawiedliwości, takiej goryczy, które przelewają się przez sale sądowe… To widać, widać, ludzie to czują.

– Jednak prof. Adam Strzembosz [były wiceminister sprawiedliwości, były przewodniczący Trybunału Stanu i pierwszy prezes Sądu Najwyższego] jest wielkim autorytetem i jest oburzony tym, co się dzieje – odpowiedziała Monika Olejnik. Dodała, że „nie można nazywać sędziów zespołem kolesiów”, tak jak zrobiła to rzeczniczka klubu Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek.

– On ma rację pewne, ja się mniej na tym znam… Ale jak prof. Strzembosz był wiceministrem sprawiedliwości, powiedział na początku transformacji, że ci ludzie dawnej ekipy komunistycznej umrą. Oczywiście, wszyscy umieramy, ale niestety, oni jakby powielili się w duży sposób, zostawili swoich następców. I ta obrona, taki straszny atak na państwo, to mi się bardzo nie podoba.

„Ustawa, którą przegłosowaliśmy, nie jest w porządku, ale…”

– Ale sędziowie bronią konstytucji – odpowiedziała dziennikarka.

– Nie nie, sędziowie tę konstytucję łamią. To jest coś paradoksalnego. Oczywiście, tam jest bardzo poważna kontrowersja, ale jest paragraf, który wyraźnie mówi, jak TK ma procedować. I nie wolno tego łamać. Ja wiem, że ta ustawa, którą my, posłowie, przyjęliśmy w grudniu [Morawiecki sam głosował za przyjęciem ustawy], wydaje się blokująca, nie jest w porządku i należy ją zmienić… Sędziowie TK mogą uznać tę ustawę za niekonstytucyjną, ale muszą według niej obradować. A jak oni obradują w innym składzie, w innej propozycji, że tak powiem, to tak nie wolno.

– Panie marszałku, jeśli 99 proc. prawników mówi, że TK ma rację, to kto ma rację? Jeśli Komisja Wenecka mówi, że ma rację, to kto ma rację? To są wybitni prawnicy – zauważyła Olejnik.

– Przepraszam, ale to nie jest tylko kwestia takiej racji prawnicznej. To jest racja szersza. To jest kwestia taka, czy my, Polacy, mamy rację, zmieniając tę władzę, którą mieliśmy od ośmiu lat, kwestionując porządek okrągłostołowy, czy nie mamy racji – odpowiedział poseł. Na pytanie dziennikarki, co to znaczy „kwestionować porządek okrągłostołowy”, doprecyzował: – To znaczy starać się prowadzić inną politykę, bardziej niezależną, wyzwalając się z zależności kapitałowej.

„Mamy poważnych przeciwników. Zachód, Unia Europejska, banki…”

– Do czego doprowadziła ta polityka? Do tego, że złoty jest najsłabszą walutą, że mamy obniżone ratingi – stwierdziła dziennikarka.

– Mamy poważnych przeciwników. Również dla Zachodu, również dla Unii Europejskiej, dla krajów bogatych byliśmy wygodnym miejscem do inwestowania, czerpania zysków. Banki, układy finansowe, cały system OFE, to było bardzo korzystne dla eksploatacji Polski. Nie dziwi, że jest lekkie obudzenie się Polaków, którzy chcą trochę innej Polski, innego układu, innego sytuowania naszego kraju w tym międzynarodowym podziale zysków i strat. To nic dziwnego, że tamci, którzy te zyski czerpali, są nam przeciwni.

– Ale kto jest nam przeciwny? Kto te zyski czerpał? – dopytywała Olejnik.

– Wielki, olbrzymi kapitał, banki, który zresztą doprowadzają do nierównowagi na świecie. Bo jak pani wie, 1 proc. populacji świata ma majątek większy niż reszta. To jest straszna nierównowaga – podsumował Morawiecki.

Zobacz także

kornelMOrawiecki

wyborcza.pl

 

Za nazwanie sędziów SN „zespołem kolesi” dostała w PiS owację. Kim jest Beata Mazurek

Agata Kondzińska, 28.04.2016
Beata Mazurek w towarzystwie Jarosława Kaczyńskiego i Ryszarda Terleckiego w Sejmie

Beata Mazurek w towarzystwie Jarosława Kaczyńskiego i Ryszarda Terleckiego w Sejmie (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

Gdy weszła na wczorajsze posiedzenie klubu PiS, rozległy się brawa. Posłowie skandowali: – Be-a-ta! Be-a-ta! Podchodzili do niej z gratulacjami: – Tak trzymać.
 
Listopad 2007 r. Sejm wybiera wicemarszałków. Na mównicę wychodzi Beata Mazurek. Uwiera ją kandydatura Stefana Niesiołowskiego zgłoszona przez PO. Wyrzuca mu, że „niejednokrotnie w sposób nieprawdziwy, ale i bardzo obraźliwy wypowiadał się o posłach, o osobach pełniących funkcje publiczne, a przede wszystkim o kobietach”. Pyta: – Czy zmieni pan taki swój język na język bardziej parlamentarny?

Ma 49 lat, w Sejmie jest od 11 lat. Skończyła prywatne Liceum Ogólnokształcące Sióstr Zmartwychwstanek w Warszawie, potem socjologię na KUL. W 2004 r. bez powodzenia startowała w wyborach do Parlamentu Europejskiego z listy PiS, za sobą miała już pracę w radzie miejskiej Chełma.

10 lat później znów nie dostała się do europarlamentu. Na swojej stronie internetowej pisze o „kilkunastoletniej pracy zawodowej w obszarze polityki społecznej”: urząd pracy, ośrodek pomocy społecznej, biuro ochrony pracy, zespół przedszkolno-szkolny.

W 2014 r. „Fakty” TVN doniosły, że Mazurek bije podróżnicze rekordy. Odwiedziła m.in. Tajwan, Afganistan, Ugandę, Kanadę. Kosztowało to Sejm 75 tys. zł.

Mężatka. Ma syna Bartka, studenta – w ostatniej kampanii w 2015 r. pomagał w biurze prasowym PiS w Sejmie.

Dla Mazurek ważny jest Kościół i jego nauki. W poprzedniej kadencji Sejmu należała do zespołu członków i sympatyków Ruchu Światło-Życie, Akcji Katolickiej oraz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich. Zespół organizował spotkania z ks. Dariuszem Oko pod hasłem „ideologia gender – zagrożenie demokracji”, w obronie TV Trwam, wydawał stanowiska w sprawie usuwania krzyży ze ścian uczelni wyższych czy potępiające bezczeszczenie obrazu na Jasnej Górze.

Mazurek nie omija uroczystości organizowanych przez toruńskiego redemptorystę. Na 23. urodzinach Radia Maryja w pierwszym szeregu śpiewała z politykami PiS, trzymając się za ręce.

W PiS bliscy są jej poseł Andrzej Jaworski i szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Sadurska (zaufani o. Rydzyka). – Zawsze konkretna, nie da sobie w kaszę dmuchać – mówi o niej Jaworski.

Związana z katolickim stowarzyszeniem Civitas Christiana. W Chełmie, z którego kandyduje do Sejmu, patronuje Tygodniowi Kultury Chrześcijańskiej.

Szefuje sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny. – Od lat jesteśmy w tej samej komisji, opinie poseł Mazurek nieraz były ostre, zwłaszcza pod adresem rządu PO-PSL, ale tak skandalicznej, dyskredytującej powszechne autorytety jeszcze nie słyszałam – mówi Magdalena Kochan (PO), wiceszefowa komisji.

Zanim w grudniu 2015 r. Jarosław Kaczyński zaakceptował kandydaturę Mazurek na rzeczniczkę klubu, raczej nie była aktywna medialnie. Dziennikarze nie zapraszali jej często do programów, partia nie wystawiała do publicznych wystąpień.

Ale na Twitterze bez skrępowania pisała, co myśli. O premier Ewie Kopacz: „Cichaczem podpiera się kartką? Wypieki na policzkach, szyjce. Przegrałaś debatę”; „Słucha, pomaga, rozumie. Czy to nowe pendolino? Nie, to pociąg do władzy, ale tor ślepy, bo polikwidowano połączenia z ludźmi”.

Gdy aktor Tomasz Karolak zaangażował się w kampanię Bronisława Komorowskiego, Mazurek tweetowała: „Wypowiem umowę z Orange za Karolaka!”; „Ten Komorowski to naprawdę bez kartki nic nie umie? Szok!!! PBK bez karteczki ani rusz… karteczkowy kandydat i tyle”. „Zwykły Bolek i tyle. Pyszny i zarozumiały”.

O kandydatce SLD na prezydenta: „Ta Magdalena Ogórek to jakiś dramat, czy ona ma tylko jedną sukienkę?”.

Przy dyskusji o 500 plus w lutym 2016 r. Mazurek radziła samotnej matce z jednym dzieckiem, „żeby próbowała ustabilizować swoją sytuację rodzinną, mieć więcej dzieci, by móc na to świadczenie się załapać”.

Za tę wypowiedź przeprosiła. Wtedy w PiS były głosy niezadowolenia, a nawet spekulacje, że zaczęły się poszukiwania nowego rzecznika.

– Jeśli takie plany były, to teraz na pewno nie zostaną zrealizowane, bo opozycja zaczęła nagonkę na nią – mówi nam jeden z polityków PiS.

Zobacz także

zaNazwanie

wyborcza.pl

 

 

nigdy

Komorowski: Oni przysięgali na konstytucję

Paweł Wroński, 27.04.2016

Bronisław Komorowski

Bronisław Komorowski (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)

Władza, która wygrała wybory, ma prawo do zmian, ale może się poruszać w ramach systemu, którego fundamentem jest konstytucja.
 

PAWEŁ WROŃSKI: W apelu podpisanym przez trzech prezydentów, działaczy politycznych oraz działaczy „Solidarności” wezwali panowie społeczeństwo do kierowania się porządkiem prawnym wynikającym z konstytucji. Oskarżacie w nim obóz rządzący o łamanie prawa, uzurpację. Pojawiają się komentarze, że to wichrzycielstwo, namawianie do nieposłuszeństwa.

BRONISŁAW KOMOROWSKI: To wezwanie do społeczeństwa, ale też dramatyczne wołanie do władzy, aby cofnęła się, by zeszła ze złej drogi, która będzie prowadziła do dwoistości prawa. Prezydent, premier, ministrowie składali przyrzeczenie na konstytucję, powinni jej przestrzegać. Władza, która wygrała wybory, ma prawo do zmian, ale może się poruszać w ramach systemu, którego fundamentem jest konstytucja. Jest w niej zapisane, że wątpliwości co do tego, co jest zgodne, a co nie, rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny. I to powinien być punkt odniesienia. Nie jest to przecież tylko nasza opinia, ale najważniejszych gremiów prawniczych, najważniejszych wydziałów prawa.

Premier Beata Szydło mówi, że „ci panowie” – to jest autorzy apelu – twierdzą, że „demokracja to oni” oraz, że nie przyjmują do wiadomości wyników demokratycznych wyborów, w których Polacy powierzyli rządy PiS.

– Wolałbym, aby premier opublikowała wyrok Trybunału z 9 marca, do czego jest zobowiązana. To byłby najlepszy dowód, że prawa przestrzega. Wolałbym, aby każda władza w Polsce licytowała się nie na łamanie, ale przestrzeganie prawa i konstytucji. Nikt nie kwestionuje faktu, że PiS wybory wygrał. Nikt nie twierdzi, że zostały sfałszowane, tak jak to w przeszłości czynił lider PiS Jarosław Kaczyński.

List wyraża troskę o obecną pozycję Polski w UE i NATO. Boi się pan, że obecny rząd zakwestionuje integrację i członkostwo w Unii? Jeden z liczących się europosłów PiS prof. Zdzisław Krasnodębski mówi już o referendum ws. Unii na wzór brytyjskiego.

– Obawiam się, że dynamika procesów uruchamianych przez rządzących prowadzi do rozluźnienia i osłabienia naszego polskiego zaangażowania w integrację europejską. Zaczęło się od symbolicznego wyprowadzenia flag europejskich z kancelarii premier Szydło, a dzisiaj mamy już narastający spór z instytucjami europejskimi o TK, jeden z fundamentów demokracji. Co będzie jutro? Przyznam, że czasami aż strach pomyśleć. Jednak nie trzeba się tylko „obawiać” aktywności PiS, ale przede wszystkim działać na rzecz pobudzania proeuropejskich postaw Polaków. Tak, aby tego rodzaju pomysły od razu wybić rządzącym z głowy.

Nie podoba się „wstawanie z kolan” w polityce zagranicznej?

– To nie jest temat do żartów. Pokazywanie języka i zrażanie do siebie dotychczasowych przyjaciół i partnerów nie buduje ambitnej pozycji międzynarodowej naszego kraju, a wręcz przeciwnie. Mocna pozycja Polski w świecie była między innymi efektem naszej aktywności w ramach, ale i na rzecz integrującej się Europy. Osłabiając swoją pozycję w UE, tracimy dzisiaj na atrakcyjności w oczach państw spoza Unii. Jeszcze raz powtórzę – nasze duże zaangażowanie w integrację Europy to działanie w imię polskiej racji stanu.

7 maja w Warszawie odbędzie się kilka manifestacji. Można spytać o pana plany na ten dzień?

– Będę uczestniczył w Paradzie Schumana. Jak co roku, bo brałem w niej udział jako prezydent. Wieczorem przyjdę na Koncert Europejski, który organizuje miasto Warszawa.

To brzmi trochę jak zdystansowanie się wobec manifestacji partii opozycyjnych oraz KOD, które będą się odbywać w Warszawie?

– Nie, dlaczego? Uważam publiczne, a nawet uliczne przedstawianie swoich racji za słuszne, szczególnie wtedy, gdy nie można ich bronić w inny sposób. Obecnie w Sejmie większość ma PiS i to brutalnie wykorzystuje. Popieram manifestacje partii opozycyjnych i KOD. Przypomnę – zainaugurowałem prezydenckie marsze 4 czerwca, w dzień wyborów 1989 r., oraz 11 listopada, w Święto Niepodległości. W tym drugim przypadku zdecydowałem się przeciwstawić zawłaszczaniu święta przez skrajną prawicę. Wezwałem, by nie oddawać jej walkowerem tego święta.

Ale to oznacza, że nie pojawi się pan na manifestacji KOD i błękitnym marszu PO?

– Jestem całym sercem i za tą inicjatywą, ale nie sądzę, aby już nadszedł odpowiedni moment na obecność byłego prezydenta. Zresztą już dużo wcześniej uzgodniliśmy, że takim dniem będzie 4 czerwca, rocznica odzyskania wolności.

Mówi pan o wartościach ogólnoeuropejskich, które reprezentuje Robert Schuman. Czy obecny prezydent Andrzej Duda też powinien wziąć udział w paradzie?

– Obecność na niej prezydenta nie wynika z obowiązków. Może zaś wynikać z jego przekonań, z tego, co ma w sercu. Ja nie miałem problemu. Zawsze byłem politykiem proeuropejskim, traktowałem członkostwo w UE i integrację jako polską rację stanu. Udało mi się doprowadzić w rocznicę akcesji do spotkania wszystkich byłych prezydentów. Gdyby do tego grona dołączył prezydent Duda, byłoby to jeszcze ciekawsze. Nie miałem problemu z obecnością na paradzie. Mogę jednak zrozumieć, że politykom, którzy do Europy ustawiają się jeśli nie tyłem, to bokiem, trudno podjąć taką decyzję.

Prezydent ponoć stara się wybić na niepodległość wobec prezesa Kaczyńskiego. Mówił o pojednaniu podczas obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej. Poprosił marszałka Sejmu o wyjaśnienie niejasności przy głosowaniu na sędziego TK. Jak pan to ocenia?

– To nie jest najlepszy pomysł i obyczaj, aby poprzedni prezydent oceniał prezydenta sprawującego władzę, więc nie chciałbym tego wątku rozwijać. Mogę powiedzieć, że miałem poczucie jakiejś nieadekwatności, gdy prezydent Duda sam siebie przedstawił jako polityka „niezłomnego”. Ale z drugiej strony bardzo życzę mu, aby taką niezłomność wykazywał zarówno w obronie godności i powagi swojego urzędu, jak i konstytucji, której jest strażnikiem.

Jeśli jednak prezydent Duda zaprzysięgnie sędziego Zbigniewa Jędrzejewskiego na sędziego TK, to będzie to oznaczać, że pole niezależności i kompromisu w sprawie Trybunału właściwie już nie istnieje.

– Obawiam się, że niezależność prezydenta w tej sprawie zostanie zredukowana do tego, że sędzia Jędrzejewski zostanie zaprzysiężony nie w nocy, ale za dnia, a więc sprzecznie z PiS-owskim obyczajem.

Pan jest jednym z tych „niedowidzących” światełka w tunelu?

– A jaka może być rola opozycji w tak zwanym kompromisie? PiS ma swojego prezydenta, premiera oraz większość w Sejmie i Senacie. Udział opozycji nie jest więc warunkiem koniecznym skutecznego rozwiązania problemu. Nie może to jednak oznaczać brania współodpowiedzialności za decyzje podejmowane przez władzę albo (co sugeruje PiS) zgody czy przyzwolenia na łamanie konstytucji. Widzi pan inne możliwości? Do zawarcia kompromisu potrzebne są dwie strony, a tu po prostu nie ma dwóch stron. Oczywiście, warto szukać optymalnych rozwiązań na przyszłość, jeśli chodzi o kształt ustawy o TK. Lecz do wywikłania się z wojny przeciwko TK wystarczą wyłącznie decyzje obozu władzy.

Jaki pan widzi dalszy scenariusz dla Polski? Prezes Kaczyński mówi o przyspieszeniu. To oznacza zaostrzenie konfliktu? A może zmiany w rządzie?

– Trzeba się liczyć z otwieraniem kolejnych frontów wewnętrznych, ale nie teraz, raczej po szczycie NATO w Warszawie i po Światowych Dniach Młodzieży z udziałem papieża Franciszka.

Spodziewa się pan rozliczeń smoleńskich? Kaczyński będzie chciał procesu Donalda Tuska?

– W polityce czasem jest tak jak w teatrze – gdy w pierwszym akcie ktoś zawiesza na ścianie dubeltówkę, to widzowie spodziewają się, że ona wystrzeli w ostatnim. Teraz powołano z dużym szumem komisję ekspertów Antoniego Macierewicza. Jej działalność musi się czymś zakończyć. Albo będzie to trudne do wyobrażenia przyznanie się do siania przez lata nienawiści i zamętu poprzez lansowanie nonsensownych teorii o mgle, wybuchu, zamachu i zdradzie. Albo pójdzie to jeszcze dalej w stronę politycznego szaleństwa i trzeba będzie „winnych” skazać i publicznie „powiesić” za zdradę. Oczywiście, można sobie wyobrazić i trzecią ścieżkę postępowania polegającą na gonieniu politycznego królika aż do przyszłych wyborów. Wiąże się z tym jednak ryzyko, że część widowni tego politycznego spektaklu rozczaruje się, bo pokazano strzelbę, miała głośno strzelić, a tu tylko kapiszon.

Czy to, co się dzieje, to scenariusz na cztery czy więcej lat? Prof. Radosław Markowski przestrzega, że tak jak na Węgrzech PiS może zmienić ordynację wyborczą i skroić okręgi tak, by pozostać nieusuwalny.

– Może. Może też, przejmując hasła środowiska Pawła Kukiza, wprowadzić system mieszany w wyborach, a więc częściowo okręgi jednomandatowe. To byłoby prawdziwe wyzwanie dla opozycji, która musiałaby się zdobyć na porozumienie w sprawie przyszłych kandydatów.

Najważniejszym politycznym wydarzeniem w Polsce w tym roku będzie szczyt NATO w Warszawie. To pan jako prezydent w 2014 r. zaprosił państwa Sojuszu do Warszawy i prowadził rozmowy polityczne na temat agendy szczytu. Czy ktokolwiek z rządu albo z Kancelarii Prezydenta konsultował się z panem w tej sprawie?

– Nie. Mam jednak satysfakcję, że zrealizowano jeden z elementów mojej strategii. Przed szczytem w Newport w 2014 r. było spotkanie z prezydentem Barackiem Obamą 4 czerwca w Warszawie. Wtedy padły deklaracje, które skutkują do dziś. Chciałem też, by podobne spotkanie przed szczytem odbyło się w którejś ze środkowoeuropejskich stolic. Wskazywałem Bukareszt. I do takiego spotkania w listopadzie ubiegłego roku z udziałem prezydenta Dudy doszło.

W telewizji pojawił się spot o szczycie, na którym główną postacią jest Antoni Macierewicz na tle Stadionu Narodowego. O panu ani słowa.

– Spotu nie widziałem. Politycy PiS zwykle wyrażali swoje uczucia wobec wszystkiego, co ma w nazwie „narodowy”. Więc nie dziwię się, że Macierewicz postanowił przedstawić się na tle stadionu. Natomiast przypomnę, że przez lata ten obiekt był przedstawiany przez PiS jako symbol całego zła państwa PO.

Politycy PO krytykują polityków PiS za obietnice stałych baz NATO w Polsce, tymczasem Amerykanie i Niemcy jasno dają do zrozumienia, że takich baz nie będzie. Tak jakby PO była w stanie je załatwić.

– To PiS w trakcie kampanii wyborczej mówił, że załatwi. I krytykował nas, że nie załatwiliśmy. Obiecywał, że będzie w rozmowach z NATO bardziej stanowczy. Nigdy czegoś podobnego nie obiecywałem, choć wspólnym strategicznym celem polskich polityków wszystkich opcji jest na tym etapie jak największa obecność sił Sojuszu na naszym terytorium. Od początku wiadomo było, że realna do osiągnięcia jest tylko stała rotacyjna obecność sił NATO na terenie państw flanki wschodniej.

Są jednak inne warte obserwacji elementy związane z obecnością NATO na Wschodzie, w tym w Polsce. Na przykład rozbudowa infrastruktury: magazynów, baz paliwowych. To są niezwykle istotne sprawy, szczególnie po deklaracji prezydenta Obamy o zaangażowaniu 3,4 mld dol. na sfinansowanie tej zwiększonej obecności sił USA. To bardzo ważne, choć mniej spektakularne. I co tu widzę? Postęp jest niedostateczny, można było zrobić znacznie więcej. Jestem ciekaw, ile z tych pieniędzy zostanie wydanych w Polsce.

Czy Polska armia w ostatnich miesiącach stała się silniejsza?

– Ze słów ministra obrony Antoniego Macierewicza wynikało, że polska armia jest w stanie katastrofalnym, a potem nagle okazało się, że nie jest. To chyba cud jakiś? Obserwuję działania Macierewicza z niepokojem, bo wojsko nie lubi rewolucji. Polska armia modernizuje się od 2001 r., gdy jako minister uruchomiłem plan sześcioletni i zapewniłem mu stałe finansowanie. Od tego czasu nastąpił gigantyczny postęp w zakresie techniki, zdolności bojowych i wyszkolenia. Teraz ten kierunek zmian został zakwestionowany. Owszem, każda władza ma prawo do zmiany koncepcji, ale powinna to uzasadnić. Poprzednie kierownictwo świadomie pozostawiło obecnej ekipie decyzje w sprawie wyboru dostawcy systemu obrony antyrakietowej i śmigłowców. Może to być kierunek amerykański lub europejski. Niestety, efekt jest taki, że nowa ekipa do tej pory nie podjęła żadnej decyzji, a czas ucieka.

Nasze systemy przeciwlotnicze zestarzały się, przeciwrakietowego nie mamy. Polska graniczy z Rosją. Może być zupełnie bezbronna w razie ataku z powietrza, szczególnie rakietowego. Cały nasz wysiłek modernizacyjny, czołgi, działa samobieżne, samoloty na lotniskach mogą być zniszczone jednym uderzeniem. Na tym polega strategiczny problem. Po to przewalczyłem zwiększenie budżetu MON do 2 proc. PKB w tym roku. Tymczasem MON zajmuje się weryfikacją wojskowej izby pamięci i dyskusją o koncepcji obrony terytorialnej.

Mówił pan, że dla byłego prezydenta polityka partyjna jest raczej zamknięta.

– To prawda. Uważam jednak, że były prezydent może służyć porozumieniom międzypartyjnym, ułatwianiu relacji z organizacjami społecznymi, promocji idei. Na przykład wczoraj zorganizowaliśmy z Aleksandrem Kwaśniewskim seminarium o konstytucji z 1997 r. w rocznicę jej uchwalenia. Mam nadzieję, że nowy dobry obyczaj występowania wspólnie byłych prezydentów się umocni.

BRONISŁAW KOMOROWSKI

Były prezydent RP. Ur. w 1952 roku, uczestniczył w wydarzeniach marcowych. Działacz opozycji, m.in. ROPCiO, „Solidarności”. W stanie wojennym internowany. Członek rządu Tadeusza Mazowieckiego, jako wiceminister obrony. Minister obrony w rządzie AWS. Marszałek Sejmu 2007-10. W latach 2010-15 prezydent RP. Był członkiem partii: UD, UW, AWS, SKL i PO.
PW

 

 

 

 

komorowski

wyborcza.pl

 

Temat dnia „GW”: Prof. Adam Strzembosz: Manifestowanie pogardy dla sądu nie przychodziło do głów nawet totalitarnym politykom

ADAM STRZEMBOSZ, EWA SIEDLECKA; ZDJĘCIA I MONTAŻ: STUDIO TV, KAROL KOMOROWSKI, 27.04.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,19987875,video.html?embed=0&autoplay=1

– Nigdy w swojej karierze nie spotkałem się z takimi określeniami w stosunku do SN. Można było nie zgadzać się z określonymi orzeczeniami, ale manifestować pogardy do sądu, nikomu nie przychodziło do głowy, nawet do głów bardzo totalitarnych – mówi prof. Adam Strzembosz, były pierwszy Prezes Sądu Najwyższego.

W ‚Temacie dnia Gazety Wyborczej’ redaktorzy ‚Gazety Wyborczej’ wspólnie z gośćmi omawiają aktualne wydarzenia w Polsce. Wyborcza.pl zaprasza internautów do oglądania kolejnych odcinków programu.

Obejrzyj pozostałe odcinki Tematu dnia ‚Gazety Wyborczej’

manifestowanie

wyborcza.pl