Olejnik, 23.12.2016

 

PiS nasłał prokuraturę na protestujących pod Sejmem

PiS nasłał prokuraturę na protestujących pod Sejmem

Warszawska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie „szeregu zdarzeń mających miejsce na terenie Sejmu i w jego najbliższej okolicy 16 i 17 grudnia” – tak je opisuje rzecznik Prokuratury Okręgowej Michał Dziekański. Kierunek śledztwa jest skonkretyzowany, dotyczy „stosowania przemocy wobec posłów oraz innych osób w celu uniemożliwienia im swobodnego przemieszczania się po terenie Sejmu i jego opuszczenia oraz wywierania w ten sposób wpływu na czynności urzędowe Sejmu”.

Śledztwo zostało wszczęte „w oparciu o materiały dostarczone przez Policję”. A więc zdjęcia i filmu pochodzące z mediów i nagrania zarejestrowane przez służby medialne samej policji, bo władze PiS uczulają resorty siłowe na medialną obsługę swoich czynności, które są następnie wykorzystywane przez polityków na konferencjach prasowych, lubują się w tej technologii „zaprowadzania praworządności” szczególnie Zbigniew Ziobro i Mariusz Kamiński.

Praca śledcza prokuratury jest porządkowana wg art. 91 § 1. Kodeksu karnego, zagrożenie do 3 lat więzienia za stosowanie przemocy w celu zmuszenia do jakiegoś działania albo zaniechania tego działania, także 3 lata więzienia grozi z art. 224 § 1. Kk za „wywieranie wpływu na czynności urzędowe” przy użyciu przemocy bądź groźby.

Czego konkretnie zatem dotyczy śledztwo, jakich szczególnych zdarzeń? Otóż policja rejestrowała wyjazd samochodami Jarosława Kaczyńskiego i Beaty Szydło, a także jak usuwani byli z ich drogi protestujący.

Śledztwo będzie ich dotyczyło, gdyż wówczas legitymowano blokujących budynek Sejmu. Choć rzecznik prokuratury nie określił konkretnie, które osoby posłów miałyby być poszkodowane, to wiadomo wszem, iż najbardziej spektakularny był wyjazd uśmiechniętego od ucha do ucha prezesa PiS.

Mamy więc śledztwo ws. poszkodowanego uśmiechniętego Kaczyńskiego, a przeciw protestującym, którzy wyrażali obywatelską dezaprobatę łamania regulaminu Sejmu przez posłów PiS.

W tej konkretnej sprawie blokowania Sejmu wypowiedział się Rzecznik Praw Obywatelskich, który określił za dopuszczalną zasadę protestu manifestujących przez blokowanie. RPO wyraził się, że zabranianie blokowania manifestującym jest naruszeniem prawa do wolności zgromadzeń, co gwarantuje zapis w Konstytucji i w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

Przy obecnej władzy nie można przewidzieć, czy prawo nie zostanie wykorzystane do zastraszania protestujących. Manifestujący nie użyli przemocy ani gróźb, wg prawa bierne blokowanie nie jest przestępstwem. Blokujący nie weszli w bezpośredni kontakt cielesny z posłami PiS, blokada miała charakter krótkotrwały oraz – prawnie bardzo ważne – manifestujący nie wywarli wpływu na przebieg decyzji podejmowanych w Sejmie, bo doszło do blokowania po głosowaniach.

Łyso? Tak łyso powinno być, gdyż identyczne zarzuty sformułowano w 2012 roku wobec manifestacji Solidarności. Blokowani byli posłowie z powodu ustawy podwyższającej wiek emerytalny. Wówczas prokuratura umorzyła śledztwo.

Czy tak się stanie ze śledztwem obecnym? Nie można tego być pewnym, gdyż prokuratura w 2012 roku była niezależna od rządu, a dzisiaj minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro jest prokuratorem generalnym. Sam wszak groził nie tylko manifestującym, ale i posłom opozycji.

Nawet w tej kwestii PiS złamał standardy praworządności. Partia rządząca nagina prawo i straszy nim obywateli, którzy nie uginają się naciąganej praworządności. Na szczęście jeszcze mamy sądy niezależne. Jeszcze… znając zug prezesa do dyktatury, sądy będzie chciał spacyfikować, ale nieprędko to mu się uda, bo wykształcenie prawnicze to nie matura, acz ta władza dąży do zdawałoby się zapomnianej formuły „nie matura, lecz chęć szczera czyni z ciebie sługę reżimu” (naciągnąłem ten idiom, ale PiS naciąga strunę przyzwoitości i ona kiedyś pęknie. Och, pęknie).

Śledztwo prokuratury może ponadto dotyczyć posłów opozycji, którzy blokowali mównicę, a obecnie protestują w sali posiedzeń Sejmu. Straszył już ich Kaczyński na konferencji prasowej, wyciągając rękę „do pojednania”. W komunikacie prokuratury można wszak przeczytać, iż śledztwo dotyczy także „stosowanie przemocy wobec posłów oraz innych osób w celu uniemożliwienia im swobodnego przemieszczania się po terenie Sejmu i jego opuszczenia oraz wywierania w ten sposób wpływu na czynności urzędowe Sejmu”.

Oczywiście język jest niejasny, nieprecyzyjny, bo takie jest PiS, jest to język kauzyperdów, którzy mają pojęcie o prawie, jak Pawlaki z „Samych swoich”: „racja musi być po naszej stronie”. Rozum niekoniecznie.

Waldemar Mystkowski

 

pis-naslal

koduj24.pl

DANIEL FLIS, 23 GRUDNIA 2016

Prokuratura zajęła się blokującymi Sejm. W 2012 r. odrzuciła takie same zarzuty wobec Solidarności

Czy protestujący pod Sejmem 16 grudnia używali przemocy i wpływali na wypełnianie obowiązków przez posłów? Warszawska prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie. W 2012 r. podobną sprawę umorzono. OKO.press porównuje sprawy i sprawdza, kto może usłyszeć zarzuty

Śledztwo dotyczy „szeregu zdarzeń mających miejsce na terenie Sejmu i w jego najbliższej okolicy 16 i 17 grudnia” – poinformował OKO.press Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Chodzi o „stosowanie przemocy wobec posłów oraz innych osób w celu uniemożliwienia im swobodnego przemieszczania się po terenie Sejmu i jego opuszczenia oraz wywierania w ten sposób wpływu na czynności urzędowe Sejmu”.

Za stosowanie przemocy w celu zmuszenia kogoś do jakiegoś działania lub jego zaniechania grozi do 3 lat więzienia (art. 91 § 1. kodeksu karnego). Tyle samo za „wywieranie wpływu na czynności urzędowe” przemocą lub groźbą karalną (art. 224 § 1. kk).

Od prokuratury dowiedzieliśmy się, że śledztwo wszczęła „w oparciu o materiały dostarczone przez Policję”. Oprócz zdjęć i filmów udostępnianych w mediach są to z pewnością nagrania zarejestrowane przez samych policjantów. Według relacji reportera OKO.press policyjne kamery obserwowały na pewno moment wyjazdu poselskich samochodów m.in. z Jarosławem Kaczyńskim i premier Beatą Szydło oraz roztrącanie zagradzających im drogę.

Policja na miejscu legitymowała co najmniej kilkunastu blokujących, ma więc już ich dane. Jak mówi „Oku” Paweł Kasprzak z ruchu „Obywatele RP”, który uczestniczył w blokadzie Sejmu, na razie nikt z nich nie został wezwany na przesłuchanie.

Rzecznik nie odpowiedział nam na pytanie, którzy dokładnie posłowie i jakie „inne osoby” miały zostać poszkodowane przez protestujących, oraz których konkretnie zdarzeń dotyczy śledztwo.


Przeczytaj też:

Kuchciński w kółko to samo. Znowu seria manipulacji marszałka

SZYMON GRELA  21 GRUDNIA 2016


Prokuratura ściga blokujących Sejm…

Czyje działania bada prokuratura? Najprawdopodobniej demonstrantów, którzy próbowali zagrodzić wyjścia i drogi wyjazdowe z Sejmu, by nie wypuścić posłów PiS. Był to protest przeciwko łamaniu przez PiS regulaminu Sejmu.

Jak pisaliśmy, zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich blokowanie przejścia przez manifestantów co do zasady jest dopuszczalną formą protestu, a zabranianie jej jest naruszaniem prawa do wolności zgromadzeń zapisanego m.in. w polskiej Konstytucji (art. 57) i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (art. 11).

Podobne zdarzenia miały miejsce w 2012 r. Na blisko godzinę wyjście z Sejmu  zablokowała wtedy posłom manifestacja Solidarności. Był to protest przeciwko ustawie podwyższającej wiek emerytalny. Prokutatura badała sprawę na wniosek Ewy Kopacz, ówczesnej marszałek Sejmu. Ostatecznie umorzyła śledztwo. Dlaczego?

  • Śledczy nie znaleźli dowodów na to, że związkowcy oblegający Sejm używali przemocy albo gróźb.
  • Podkreślili, że samo bierne blokowanie przejścia nie jest przestępstwem.
  • Zdaniem prokuratury nie doszło do „bezpośredniego kontaktu” posłów z blokującymi, a ich protest miał charakter „krótkotrwały”.
  • Zaznaczyli też, że protestujący nie mogli wywrzeć wpływu na działania Sejmu, bo blokowali go już po głosowaniach.

Nie znamy wszystkich materiałów, które policja przekazała prokuraturze, nie możemy więc jednoznacznie stwierdzić, czy 16 grudnia także nie doszło do przemocy. Na podstawie nagrań, do których mamy dostęp, trudno byłoby uzasadnić postawienie takiego zarzutu.

Podobnie trudno będzie udowodnić prokuraturze, że protestujący chcieli zablokować wyjście posłom, zanim jeszcze wyszli z budynków Sejmu, choć manifestacja zaczęła się na długo przed godz. 22, gdy wznowiono posiedzenie w Sali Kolumnowej. W przeciwieństwie do związkowców z Solidarności, demonstranci z 16 grudnia nie przynieśli ze sobą metalowych barierek – grodzili przejście jedynie własnymi ciałami.


Przeczytaj też:

Kaczyński mówi o przestępstwie, tymczasem RPO zapewnia: blokowanie co do zasady jest legalne

DANIEL FLIS  20 GRUDNIA 2016


…odprowadzających posłankę Pawłowicz…

Możliwe, że prokuratura zajmie się nie tylko blokowaniem, ale i sposobem, w jaki demonstranci traktowali posłów opuszczających Sejm pieszo. Na konferencji prasowej 21 grudnia Jarosław Kaczyński zarzucał im stosowanie przemocy wobec Krystyny Pawłowicz:

„Niewielu obywateli da się przekonać do tego, że posłanka wychodząca z Sejmu po pracy, zaatakowana, obrzucona różnymi przedmiotami, lżona, to negatywny bohater wydarzeń. Negatywnym bohaterem są ci, którzy to robią, dopuszczają się przestępstwa”.

Słowa prezesa PiS nie znajdują potwierdzenia na dostępnych nagraniach. Widać na nich, jak posłanka przechodzi przez tłum w towarzystwie zaledwie jednej policjantki. Idący za nią manifestujący wykrzykują: „hańba!”, „zdrajca!” i „będziesz siedzieć!” Z pewnością nie są to miłe słowa, ale nie kwalifikują się jako groźby karalne. Na filmie nie zarejestrowano też ani latających butelek, ani innej formy przemocy. Jeśli prokuratura będzie chciała potwierdzić wersję Kaczyńskiego, będzie musiała przedstawić inne dowody.

…posłów PO…

Komunikat prokuratury jest na tyle niejednoznaczny („stosowanie przemocy wobec posłów oraz innych osób w celu uniemożliwienia im swobodnego przemieszczania się po terenie Sejmu i jego opuszczenia oraz wywierania w ten sposób wpływu na czynności urzędowe Sejmu”), że śledztwo może równie dobrze dotyczyć używania przemocy wobec posłów w obu salach, w których tamtego dnia odbywało się posiedzenie.

Jarosław Kaczyński na konferencji 21 grudnia także opozycji zarzucał łamanie prawa karnego. Jak już wykazywaliśmy, choć posłowie PO i Nowoczesnej blokujący mównicę w Sali Posiedzeń w oczywisty sposób naruszyli regulamin Sejmu, raczej nie dopuścili się przestępstwa. Po pierwsze, podczas blokowania mównicy nikt nie używał przemocy. Po drugie, jak wynika z relacji, ich działanie – w przeciwieństwie do naruszeń regulaminu przez Marka Kuchcińskiego – miało na celu przywrócenie regulaminowego porządku, a następnie próbowali rozwiązać spór wspólnie z marszałkiem. Kuchciński (po naradzie z Kaczyńskim) z członkami PO i Nowoczesnej nie chciał rozmawiać, a na propozycję przewodniczącego PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza się nie zgodził.


Przeczytaj też:

Kaczyński zarzuca opozycji „działania przestępcze”. A jak było naprawdę?

DANIEL FLIS  21 GRUDNIA 2016


…czy Straż Marszałkowską?

Teoretycznie możliwe jest także, że śledztwo dotyczy pracowników Straży Marszałkowskiej, którzy zagradzali posłom opozycji jedno z wejść do Sali Kolumnowej. Może dotyczyć nawet posłów PiS, którzy uniemożliwili parlamentarzystom opozycji podejście do stołu prezydium i złożenie wniosków formalnych.

Komendant Straży Marszałkowskiej Arkadiusz Koschalke oświadczył, że nikt nie wydał polecenia blokowania wejścia do Sali Kolumnowej. Jeśli to prawda, za „wywieranie wpływu na czynności urzędowe” posłów mogą odpowiadać szeregowi strażnicy. To, że nie odstępowali od wejścia do Sali Kolumnowej mimo żądań posłów, zostało zarejestrowane na tym nagraniu Wojciecha Bojanowskiego z TVN24. Nie używali przemocy wobec posłów, ale jeśli taki zarzut usłyszą blokujący drogi wjazdowe do Sejmu, oni także mogą się go obawiać.

W podobny sposób sprawowanie obowiązków posłom opozycji uniemożliwiali posłowie PiS, którzy nie pozwolili na przejście w głąb Sali Kolumnowej, zajęcie miejsc i złożenie wniosków formalnych, co z kolei nagrał poseł PO Cezary Tomczyk.

Postawienie zarzutów podlegającej marszałkowi Sejmu (a bezpośrednio – szefowi Kancelarii Sejmu), Straży oraz posłom PiS jest jednak równie mało prawdopodobne jak odstąpienie od ścigania demonstrantów. W 2012 r. prokuraturą rządził jednak niezależny od rządu Prokurator Generalny, Andrzej Seremet. Obecnie prokuratura jest podporządkowana ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze.

 

OKO.press

A z tym Mojżeszem, to co zrobimy? Opowieść o Marku

Paweł Krysiak, 22 grudnia 2016

Lublin. Autor tekstu przed wejściem do akademika KUL przy ul. Niecałej, dawniej Sławińskiego

Lublin. Autor tekstu przed wejściem do akademika KUL przy ul. Niecałej, dawniej Sławińskiego (JAKUB ORZECHOWSKI)

AKADEMIA OPOWIEŚCI. Za oknem była mroźna zima. Rozłożyłem się wygodnie na łóżku i czytałem „Życie jest gdzie indziej” Milana Kundery. Pukanie do drzwi. Nieśmiało wszedł ktoś, kto przypominał Czesława Niemena.

– Zagotowałem w kuchni wodę i nie mam w czym wypić. Pożyczysz jakiś kubek? – zapytał cichutko długowłosy brodacz w czarnym rozwleczonym swetrze. Nie tylko wyglądał, ale i mówił jak Niemen. Kiedy szukałem kubka, zagadał.

– Co czytasz?

– Kunderę.

Chwila milczenia.

– A ten Kundera to lepszy od Norwida? – zarzucił wędkę.

Odłożyłem książkę, zapaliłem papierosa. Pogadaliśmy. Zrozumiałem, że chyba nie ma gdzie spać. Potem przez pół roku waletował u mnie w pokoju w akademiku KUL przy ul. Sławińskiego (obecnie Niecała). Studiowałem socjologię, on chyba polonistykę. Piszę „chyba”, bo kim on był, nikt dokładnie nie wiedział, tzn. każdy w akademiku coś tam wiedział, ale nic na pewno.

– Ty, co to za gość u ciebie mieszka? – słyszałem niemal codziennie w naszej wspólnej kuchni na piętrze.

Nie wiem – odpowiadałem zgodnie z prawdą.

Po dwóch miesiącach wspólnego mieszkania powiedział, że dlatego jeszcze nie uciekł, bo ja go kompletnie o nic nie pytam.

W pamięci same wygłupy

Mówiono na niego Mojżesz. Podobno nazwali go tak milicjanci w pewną styczniową noc. Przez pomyłkę zwinęli go do suki razem z pijaczkami okupującymi plac Litewski. Gdy już wszystkich zawieźli do izby wytrzeźwień, zorientowali się, że Marek wcale nie jest pijany. Spojrzeli po sobie. „A z tym Mojżeszem to co my k… zrobimy?” Wyrzucili go gdzieś na Czechowie. Marek mówił, że w takich sytuacjach pomagają aniołowie. Opowiadał o nich w naturalny sposób, jak o ludziach. W dyskusjach w akademiku jak lew bronił realnego istnienia aniołów. – Uczeń w szkole łatwiej uwierzy w elektrony niż w anioły. Do czego to podobne – denerwował się.

Z opowiadaniem o Marku mam problem. Jestem pewien, że gdyby nie on, na pewno byłbym gorszym człowiekiem. Jeszcze gorszym? Tak, tak, jeszcze gorszym. Ale jak o tym opowiedzieć? Zwłaszcza, że kiedy myślę o Marku, to w pierwszej kolejności przychodzą do głowy jakieś wygłupy.

Niedzielna msza. Długie, nudne kazanie. Marek podchodzi do lustra wiszącego na ścianie, wyjmuje grzebień, poprawia fryzurę, robi miny. Szum wśród wiernych.

Wchodzimy z Markiem do Czarciej Łapy, siadamy. Na chwilę idę do toalety. Nagle krzyk kelnerki. – Nie wpuszczamy tu narkomanów. Natychmiast opuścić lokal – personel wydziera się na Mojżesza.

Gwoli wyjaśnienia. Marek nie pił, nie palił, nie ćpał. Ale o tym wiedzieli nieliczni. Inni wiedzieli swoje, bo kiedy np. ktoś wchodził o północy do pokoju w akademiku, gdzie trwała pijacka impreza, Marek zawsze wyglądał na najbardziej rozbawionego, chodź nie wypił ani kropelki.

Murek kwiatowy przy Krakowskim Przedmieściu, 4 czerwca 1989 r. Marek zaczepia starszą panią. – Wszyscy mówią, że tu gdzieś są jakieś wybory. Jakieś podobno ważne wybory. Nie wie pani, gdzie to trzeba iść?

I tak zaczęła się 15-minutowa rozmowa, w której dystyngowana lublinianka z inteligenckiej rodziny objaśnia Markowi świat. Coś wspaniałego.

Jak wykiwać portiera?

Kiedy się nudziliśmy, Marek czasami proponował: – A może szafa?

Na korytarzu tuż przed wejściem do kuchni stała pusta stara szafa. Marek wchodził do środka, zamykał się, a ja zostawałem na zewnątrz. Gdy jakiś student szedł z czajnikiem do kuchni, zagadywałem.

– Słuchaj, kręci się tu taki gość z brodą, nie wiesz może co to za typ?

– To chyba Mojżesz.

– A co ty o nim myślisz, co on za jeden?

– Ja wiem… to chyba jakiś wariat albo narkoman. Podobno sprzątaczki straszy.

W tym momencie szafa się otwiera, wyskakuje Mojżesz z okrzykiem: Uaaaaaaaaaa!

Zaraz, zaraz, jak to było z tym straszeniem sprzątaczek… Już wiem. Na każdym piętrze akademika była czytelnia. Ktoś nie lubił imprez, chciał spokoju, to siedział tam i wkuwał. Marek waletował w akademiku, ale nigdy się nie naprzykrzał, spał u kogoś, tylko jeśli czuł, że jest mile widziany. Był w tych sprawach bardzo delikatny. Dlatego nierzadko sypiał na stole w czytelni. Kiedy rano wchodziły tam sprzątaczki, widziały brodatego faceta leżącego na wznak z otwartymi ustami i podnosiły krzyk. Co denerwowało naszego kierownika akademika, który próbował z tym waletowaniem walczyć. Po latach myślę, że to był porządny facet i robił to bez przekonania. Żeby walet mógł wejść do akademika, trzeba było oszukać portiera. Robiłem to tak. Marek stał w ukryciu przed portiernią, ja schodziłem na dół i pytałem: Panie Stefanie, mogę pożyczyć żelazko? Portier odwracał się po żelazko, po śrubokręt, młotek czy inne narzędzie, a Marek bezszelestnie wbiegał do akademika. Potem pan Stefan opowiadał mojemu koledze, że takiego pedancika, który codziennie prasuje koszule, to on w życiu nie spotkał.

Skończyłem socjologię na KUL w 1991 r. Wyjechałem z Lublina na tzw. ziemie odzyskane. Wróciłem tu półtora roku temu. Chodzę po mieście i wszędzie widzę Mojżesza. Jakoś Lublin bez Mojżesza nie mieści mi się w głowie.

Jeszcze jedna scena z akademika. Markowi się wydawało, że wypadają mu włosy. Kiedy ze mną mieszkał, odprawiał codzienny 40-minutowy rytuał. Siadał w kącie na końcu łóżka, ustawiał dwa lusterka, tak aby widzieć dokładnie całą głowę. I rozpoczynał kurację. Otwierał tekturowe pudełko, w którym miał w tubce specyfik na porost włosów od pewnej znachorki ze Szczecina. Grzebieniem robił przedziałek, nanosił tam palcami maść, potem wstawał, chodził po pokoju i dłońmi uderzał się po głowie. Potem robił kolejny przedziałek i powtarzał czynność. Ja leżałem na łóżku, patrzyłem w sufit, rozmawialiśmy.

Często zaglądali do mnie koledzy po jakieś notatki z wykładów. Marek nie przerywał kuracji. Potem opowiadali, że u Pawła jest jakiś debil z brodą, który napier… się po głowie.

Kiedyś ustaliliśmy, że podczas kuracji rozmawiamy tak, aby nie padło żadne konkretne słowo. Same chrząkania, zachwyty, mruczenia, jakieś przeciągłe piski, zdziwienia. Co ważne, nie mogliśmy tego przerwać, gdy ktoś wchodził do pokoju i pytał o coś ludzkim głosem, nawet kierownik akademika. – Pokój wariatów – kwitowano.

A co by na to powiedziała twoja mama?

Był taki jeden miesiąc, niepodobny do innych. Zaczęło się od tego, że zobaczyłem w szmacianej torbie Marka zbiór wierszy Norwida „Vademecum” z przedmową Józefa Ferta. Podczas „kuracji włosowej” zagadnąłem go, że Norwid trudny, że nie rozumiem. – To znajdź wiersz „Czułość” i przeczytaj na głos – zaproponował.

„Czułość bywa – jak pełny wojen krzyk;

I jak szemrzących źródeł prąd,

I jako wtór pogrzebny…

I jak plecionka długa z włosów blond,

Na której wdowiec nosić zwykł

Zegarek srebrny—”

Krótki wiersz. Marek pytał o moją mamę, co ja o niej myślę, a czy wyobrażam sobie, jak ona myśli o mnie. Zaczęliśmy od „Czułości”, a potem były „Nerwy”, „Pielgrzym”, „Ogólniki”… Analiza dzieła literackiego w oparach maści na porost włosów. I tak dzień po dniu. Nie mogłem się doczekać, kiedy wieczorem zacznie ustawiać tę kombinację luster i zaczniemy Norwidianę. To były najciekawsze wykłady, jakie w życiu słyszałem. Choć Marek upierał się, ze to nie są wykłady, ale „mówienia”.

Z drugiej strony, co ten Mojżesz tak ciągle o tej mamie? Jak tylko pamiętam, ile razy zaczynałem robić coś głupiego, pytał: „A co by na to powiedziała twoja mama?” Marka można było spotkać w różnych miejscach w Lublinie. Przed stołówką na dziedzińcu KUL, w kawiarni w Domu Nauczyciela, w Chatce Żaka. Wielokrotnie, kiedy spierał się z ludźmi na różne tematy, padał jego mocny argument: „A mnie mama mówiła…” Wszyscy w śmiech, a Marek robił się wtedy arcypoważny.

Jak pisać o najważniejszym człowieku – przeczytajcie tekst Anny Śmigulec

Stoję tu, na międzypiętrzu

Czas zaciera wspomnienia. Ale wiele rzeczy nie daje mi spokoju.

Taka historia. Nie wiem dokładnie, jaki to był rok, chyba 2003. Pracowałem w Gorzowie Wielkopolskim w redakcji „Gazety Wyborczej”. Nagle w południe w sekretariacie redakcji stanął Mojżesz. Uściskaliśmy się serdecznie. Przecież, kiedy się rozstawaliśmy ponad 10 lat temu, nie wiedziałem o nim nic, adres, telefon, rodzina – kompletnie nic. Myślałem, że już się nigdy nie spotkamy. A tu jest. Stoi i patrzy mi głęboko w oczy. – Wpadłem tylko sprawdzić, czy u ciebie wszystko w porządku, i już muszę jechać, bo czekają na mnie w samochodzie, zabrałem się z nimi, jechali akurat do Gorzowa – mówił.

Nalegałem, żeby przyjechał jeszcze raz, że tyle muszę mu powiedzieć i nie może tak po prostu odjechać. Nasza szefowa biura sprzedaży „Wyborczej” studiowała kiedyś na KUL i poznała Mojżesza. Kiedy już wychodził, zapytała.

– Marku, co tam u ciebie, co ty teraz robisz?

– Stoję tu, na międzypiętrzu – odpowiedział, rozglądając się po ścianach, i uciekł. Boże, jak on nie lubił takich pytań. Nie wróci – pomyślałem. Myliłem się. Po dwóch tygodniach znów się pojawił. Popatrzył na newsroom. – To oni robią tę „Gazetę Wyborczą”? – Tak – odpowiedziałem dumnie. – Tacy młodzi? Co oni tam ciekawego mogą napisać? – uśmiechnął się. Skądś wiedział, że potrzebowałem długiej rozmowy z przyjacielem. Może anioł doniósł. Gadaliśmy cały wieczór. To było moje ostatnie spotkanie z Markiem. Akurat wtedy Amerykanie zaatakowali Irak. Marek zerknął w ekran TV. – Mówią, że papież jest przeciw wojnie, że domaga się zawieszenia broni. Nieprawda. On domaga się użycia ostrzejszej amunicji – powiedział i zamilkł. Zrobiłem wielkie oczy. Spojrzałem na jego ręce. Przebierał palcami. – Różaniec – potwierdził.

A propos wojennych historii. Przypominam sobie jeszcze taką sytuację z akademika. W moim pokoju pełno kolegów, studentów historii, prawa, polonistyki. Stoją nad mapą rozłożoną na stole i dyskutują o operacji „Pustynna burza”, kiedy to wojska koalicji odbijały Kuwejt z rąk Irakijczyków. Cały świat tym żył. Marek siedział w kącie pokoju pochłonięty zupełnie inną operacją. Wiadomo, kuracja włosowa. Nagle po pół godzinie wszystkie głowy znad mapy odwróciły się w stronę Marka i zastygły. A to dlatego, że Mojżesz przerwał milczenie. Rozłożył ręce, w jednej trzymając grzebień, w drugiej tubkę, i krzyknął zdenerwowany. – To w końcu Kuwejt napadł na Chiny czy Chiny na Kuwejt?

Kiedy studenci się ocknęli, zaczęli mozolnie tłumaczyć, jak wygląda mapa polityczna Azji. Marek tymczasem zakończył: – Co wy tam wiecie. Kuwejt, Irak… to wszystko Chiny.

Uniwersytet jest w akademiku

Marek lubił upraszczać świat. Wszystkie przedmioty szkolne podzielił na dwie kategorie – polski i matematykę. Spotkałem go kiedyś na korytarzu akademika, jak zaciekle dyskutował o tym z jakimś pierwszorocznym studentem historii, wybitnym olimpijczykiem z Jeleniej Góry.

Student: – Nie przesadzaj. Według ciebie geografia to polski?

Marek: Oczywiście.

Student: – A niemiecki?

Marek: To polski.

Student: A łacina? (Na KUL na pierwszym roku wszyscy się uczyli łaciny)

Marek: Matematyka. To oczywiste.

To miejsce w korytarzu, gdzie dyskutowali, było wyjątkowe. Stała tam rozwalona szafka nocna i popielniczka. Czasami wychodziło się na papierosa np. o godz. 9 rano, a wracało do pokoju ok. 15. Zapaliłeś, wychodził Jarek z socjologii. Drugi dzień pisze esej o koncepcji „Sensu zbiorowego” Mirosławy Marody. Gadamy, jak to się stało, że Polacy zaakceptowali stan wojenny. Palimy golden americany z pewexu – jeden, drugi, trzeci. Wychodzi Krzysiu, historyk. Pisze u prof. Bendera pracę o zesłańcach po powstaniu styczniowym. Strasznie przeklina, a zarazem jest bardzo uczuciowy. Wygląda jak Al Pacino w „Ojcu chrzestnym”. – Panowie – zaczyna – ja już nie mogę o tym czytać. Święta idą, a oni na tym mrozie k… tysiące kilometrów od domu, ja cież pi… jak mi się ich żal, jak mi ich k… strasznie żal – rozpaczał. A potem przez godzinę opowiadał fascynujące syberyjskie historie. Tymczasem dochodzi 13 i mój wykład z metod badań socjologicznych z prof. Antonim Sułkiem już przepadł. Nagle odzywa się mędrzec z V roku historii, Miecio. – Paweł, nie przejmuj się wykładami. Ja w akademiku nauczyłem się więcej niż na studiach. Poważnie ci mówię – podkreślał.

Zielona teczka z wierszami Edy Ostrowskiej

Kiedy w 1991 r. wyjeżdżałem z Lublina, na strychu akademika zostawiłem w depozycie blisko 100 moich ulubionych książek. Myślałem, że wrócę po nie za kilka miesięcy. Ale nie wróciłem. Książki zgodnie z regulaminem po dwóch latach przepadały. Zabrałem natomiast zieloną teczkę z napisem „Eda Ostrowska”, którą Marek zostawił w moim pokoju. Było tam jej kilkadziesiąt wierszy w maszynopisie. Mam tę teczkę do dziś.

Wiosną tego roku w lubelskiej „Wyborczej” pisaliśmy tekst o tegorocznym konkursie na najpiękniej wydaną książkę, w którym zwyciężyło lubelskie wydawnictwo Episteme. Wydali tomik poezji Edy Ostrowskiej „Edessy”. Spotkałem się z Edą niedawno. Wcześniej jej nie znałem. Powiedziałem, że mam jej stare wiersze w zielonej teczce. Otworzyła szeroko oczy. Zaczęła długo opowiadać o Marku. Ale to już zupełnie inna historia. Zupełnie inna od mojej. Niech sama opowie.

Bo moja opowieść o Marku chyba powinna zaczynać się tak: „Był kiedyś anioł w Lublinie…”

 

wyborcza.pl

PIĄTEK, 23 GRUDNIA 2016

Kancelaria Sejmu do Nitrasa: Rodzina w Święta powinna być razem. Prosimy skorzystać z wejścia w Nowym Domu Poselskim

22:04

Kancelaria Sejmu do Nitrasa: Rodzina w Święta powinna być razem. Prosimy skorzystać z wejścia w Nowym Domu Poselskim

Kancelaria Sejmu odpowiada Sławomirowi Nitrasowi, który w rozmowie z „Faktem” stwierdził: – Jakoś sobie damy radę, choć na pewno nie będzie najfajniej na świecie. Nie robimy jakiś specjalnych przygotowań. Do mnie na pewno przyjedzie żona i dzieci. Mam nadzieję, że będą mogli wejść do mnie, albo ja wyjdę do nich. Liczę, że pod Sejm przyjdą ludzie. To smutne, bo oczywiście wolelibyśmy być w domu, jednak nie możemy się teraz poddać, bo nawet sprawa z mediami do dziś się nie wyjaśniła. Oni ciągle coś tam „drapią”. A to przepustek nie wydadzą, a to galerię zamkną, tu nic jeszcze nie ma pewnego…

Oczywiście zapraszamy żonę i dzieci @SlawomirNitras Rodzina w Święta powinna być razem. Prosimy skorzystać z wejścia w Nowym Domu Poselskim.

21:58
68c70d2a-b32e-4b6a-aacf-3f90fbe68dbd.png

„Oczywiście, że Jarosław Kaczyński” – Czarnecki na pytanie, kto jest najważniejszym człowiekiem nad Wisłą

Ryszard Czarnecki w TVN24BiŚ na pytanie, kto jest „najważniejszym człowiekiem nad Wisłą”, odpowiedział: – Oczywiście, że Jarosław Kaczyński. I pan o tym wie.

To jest człowiek, który jest w jakimś sensie politycznym ojcem trzech prezydentów i pięciu czy sześciu premierów – dodał wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

W sensie politycznym najbardziej wpływową osobą w Polsce, drugą na świecie jak słyszymy, jest Jarosław Kaczyński. W sensie formalnym jest prezydent [na pierwszym miejscu], marszałek Kuchciński jest na drugim miejscu jako marszałek Sejmu – wyliczał.

Na pytanie, kto – jego zdaniem – jest kluczową osobą, która decyduje o biegu wydarzeń w Polsce,  stwierdził: – Był, jest i będzie Jarosław Kaczyński.

20:23

Morawiecki: Wzrost PKB to bożek gospodarczych elit III RP

– Dobrze, że jest ten optymizm. Bo gospodarka potrzebuje optymizmu. Ludzie widzą, że dzieje się lepiej. Nasze działania są dla ludzi, nie dla wskaźników czy statystyk. Ja mniej się cieszę z 2,5 czy 3,5 a bardziej z takich właśnie wyników [jak badanie optymizmu]. Wzrost PKB to bożek gospodarczych elit III RP. My patrzymy na PKB, to co jest najważniejsze dla zwykłego Polaka. Dla inwestorów najważniejsze jest, czy w gospodarce jest równowaga, czy są wielkie nierówności, napięcia społeczne. Tam gdzie są duże nierówności, to inwestorzy uciekają stamtąd. I dlatego zastosowaliśmy taki mechanizm kwoty wolnej, który najbardziej służy najmniej zarabiającym – mówił w TVP Info Mateusz Morawiecki.

20:13

Morawiecki: Ten budżet nie tylko jest legalny, ale też jest niebezpieczny dla opozycji

– Polacy chcą spokoju, kompromisu. My rękę wyciągnęliśmy i mam nadzieję, że nie zostanie ona odrzucona. Mam nadzieję, że nie będzie takiego zachowania, które teraz mi przypomina zachowanie posła Sicińskiego. Ja nie wiem czy to jest determinacja, czy – patrząc na te ich uśmiechy – oni się tam dobrze bawią. Jestem przekonany, że budżet został uchwalony prawidłowo. Ale ja się im nie dziwię. Jeśli my za 6 miesięcy pokażemy, że da się zrealizować Mieszkanie Plus, 500 Plus i nie popadniemy w jakąś spiralę [zadłużenia]? Ten budżet nie tylko jest legalny, ale jest niebezpieczny dla opozycji. Jak my przekażemy 40 mld obywatelom, to będzie można zapytać – komu służyła koalicja PO-PSL przez 8 lat? – powiedział w „Gościu Wiadomości” Mateusz Morawiecki.

19:18

MB dla TVN: Prawie 90% badanych za pełnym i nieskrępowanym dostępem mediów do polityków w Sejmie

89% badanych uważa, że dziennikarze powinni mieć pełny i nieskrępowany dostęp do polityków w Sejmie – wynika z sondażu Millward Brown przeprowadzonego na zlecenie Faktów TVN.

17:16

IPSOS: PiS na prowadzeniu, PO rośnie najwięcej i przegania Nowoczesną

Tak prezentują się wyniki sondażu IPSOS przeprowadzonego na zlecenie OKO.press:

PiS – 35% (+1)
PO – 21% (+7)
Nowoczesna – 20% (-2)
Kukiz ’15 – 10% (-1)
SLD – 4% (+1)
Wolność – 4% (+1)
PSL – 3% (+1)
Razem – 2% (-1)

Badanie przeprowadzono 19-21 grudnia na reprezentatywnej, 1003-osobowej grupie metodą wywiadu telefonicznego CATI.

16:36

MB dla TVN: Większość Polaków nie chce powrotu Tuska do polskiej polityki

63% badanych negatywnie odpowiedziało na pytanie, czy oczekuje, że Donald Tusk wróci na stałe do Polski i zaangażuje się w polską politykę. Zaangażowania byłego polskiego premiera do Polski oczekuje 25% ankietowanych, a 12% odpowiedziało „trudno powiedzieć”. Tak wynika z sondażu Millward Brown dla Faktów TVN. Badanie zrealizowano 21-22 grudnia na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie telefonów stacjonarnych i komórkowych, wśród osób w wieku 18+. Wielkość próby N=1020.

15:51

Informacja na stronie Sejmu: Po stwierdzeniu nieobecności 2 sekretarzy, sala została podzielona na 8 sektorów

Jak informuje Kancelaria Sejmu na stronie internetowej:

„W celu sprawnego zorganizowania głosowania sala została podzielona na 10 sektorów. Do obliczenia głosów zostało powołanych 10 posłów sekretarzy oraz dwóch posłów do Komisji Skrutacyjnej. Po odczytaniu komunikatu organizacyjnego do przeprowadzonego głosowania nie stawiło się dwoje powołanych przez marszałka Marka Kuchcińskiego sekretarzy Sejmu – Elżbieta Borowska i Krystian Jarubas. W związku z tym obecni posłowie sekretarze w ramach swoich czynności podjęli decyzję o innej organizacji z technicznego punktu widzenia. Sala Kolumnowa podzielona została na osiem sektorów i głosy w poszczególnych sektorach zliczali wyłącznie obecni posłowie sekretarze: Piotr Babiarz, Marcin Duszek, Małgorzata Golińska, Krzysztof Kubów, Daniel Milewski, Piotr Olszówka, Łukasz Schreiber i Artur Soboń. Potwierdzają ten fakt protokoły z głosowań, podpisane przez posłów sekretarzy, zamieszczone w Systemie Informacyjnym Sejmu”

– Głosowania przeprowadzone zostały w sposób zgodny z  regulaminem Sejmu, a ich wynik nie budzi wątpliwości – poinformowano.

300polityka.pl

„Troska Unii Europejskiej o demokracje w Polsce to żarty” powiedział Jarosław Kaczyński w wywiadzie udzielonym agencji Reuters. Przyznał też, że dla realizowania własnej wizji Polski gotów jest zapłacić cenę, jaką jest spowolnieniem rozwoju gospodarczego w Polsce.
Pytany o polską gospodarkę, prezes PiS mówił, że byłby skłonny zaakceptować spowolnienie wzrostu ekonomicznego, jeżeli byłoby ono ceną przeforsowania jego wizji Polski.
Kaczyński nie wyjaśnił, co dokładnie miał na myśli, ale niedawno pisaliśmy, że prezes o spowolnienie obwinia przedsiębiorców, którzy na złość PIS-owi nie chcą inwestować pieniędzy w Polsce.

naTemat.pl

 

c0yevfyxuaafoou

Agata Czarnacka

23.12.2016

Pięć powodów protestu pod Sejmem

1. Media powinny być w Sejmie

Ograniczając kontakt mediów z dziennikarzami, władza próbuje np. wyeliminować problem przecieków z procesu legislacyjnego. Tyle że nie byłoby przecieków, gdyby nie było problemów zasługujących na przeciek.

2. Arbitralne wykluczenie posła z obrad

Tym razem padło na posła Michała Szczerbę z Platformy. Mówi się, że marszałek Kuchciński bardzo szybciutko wyrzucił z siebie wymagane przez Regulamin Sejmu upominające formułki (“Do rzeczy!” “Do porządku!”), zanim (prawidłowo) zarządził wykluczenie posła z obrad. Czyli ćwiczył to wcześniej i można się spodziewać powtarzania tego motywu. Może się nawet zdarzyć, że arbitralnie wykluczonych z obrad zostanie tylu posłów, że na sali posłowie PiS będą stanowili konstytucyjne dwie trzecie.

3. Nieprawidłowo uchwalony budżet

PiS starało się przegłosować budżet dwoma blokami poprawek (zapewne jeden, opozycyjny, do odrzucenia, a drugi do przyjęcia). W ten sposób miało się rozprawić z kilkuset poprawkami w przyspieszonym tempie. Zestawianie poprawek w bloki ma sens, kiedy są jednobrzmiące (nic nie przeszkadza różnym klubom wpadać na te same pomysły), ale poprawki do budżetu były bardzo różne. Powinna się nad nimi odbyć normalna parlamentarna dyskusja, będąca wstępnym warunkiem przejrzystego wydawania pieniędzy publicznych.

4. Sfałszowanie stenogramu

Obrady w Sali Kolumnowej zostały zwołane w trybie budzącym wiele zastrzeżeń. Ustalenie, czy i jakie procedury zostały złamane, wypada zostawić prawnikom. Na pewno wiemy jednak, że w stenogramie z obrad znalazły się nieprawdziwe informacje, np. o osobach obecnych na sali, co podważa konstytucyjną zasadę sprawozdawania czynności legislacyjnych obywatelom.

5. PiS coraz gorzej reaguje na protesty

Uchwalenie prawa o zgromadzeniach, przewidującego protesty lepsze i gorsze, słynny Płot PiS-u, wszczęcie śledztwa w sprawie obywatelskiego nieposłuszeństwa pod Sejmem w piątek, 16 grudnia, a także grożenie posłom opozycji nie wróżą dobrze polskiej demokracji. W Sali Kolumnowej odebrano możliwość protestowania w obronie przyrody ekologom. A Jarosław Kaczyński na wtorkowej konferencji mówił coś o zagrożeniu terroryzmem.*

* Polska ustawa antyterrorystyczna jest jedną z najostrzejszych na świecie i zawiera m.in. zapis o “strzale specjalnym”, czyli możliwości snajperskiego “zdjęcia” osoby, która w ocenie władz szykuje się do popełnienia przestępstwa. Ustawa, która weszła w życie w lipcu br., nie precyzuje rodzaju popełnianego przestępstwa “kwalifikującego się” do “strzału specjalnego”.

Ruch Kontroli Wyborów proponuje zmiany w systemie wyborczym. „Prosił o to marszałek Kuchciński”

Michał Wilgocki, 23 grudnia 2016

Protesty powyborcze

Protesty powyborcze (JAKUB ORZECHOWSKI)

Ruch Kontroli Wyborów przesłał prezydentowi Andrzejowi Dudzie koncepcję zmian systemu wyborczego. W propozycjach znajduje się m.in. uchylenie kodeksu wyborczego, wygaśnięcie kadencji Państwowej Komisji Wyborczej oraz likwidacja ciszy wyborczej.

Ruch Kontroli Wyborów powstał w odpowiedzi na „niespotykaną w historii skalę nieprawidłowości wyborczych w trakcie wyborów samorządowych w 2014 r.” – czytamy w liście do prezydenta. Po wyborach Jarosław Kaczyński mówił wprost, że zostały sfałszowane. Jednym z „dowodów” było bardzo długie liczenie głosów przez PKW, a także zgłaszane incydenty w komisjach. Jednak już w lutym 2015 r. „Wyborcza” sprawdziła, jak sądy rozpatrują kolejne wyborcze protesty. Żaden z nich nie stwierdził przypadku fałszowania.

Przedstawiciele Ruchu w liście podkreślają, że koncepcja zmian systemu wyborczego została opracowana na prośbę marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Marszałek mówił o tym na zjeździe Ruchu Kontroli Wyborów w listopadzie ubiegłego roku.

Jakie zmiany proponują?

  • Uchylenie kodeksu wyborczego, a tym samym wygaśnięcie kadencji Państwowej Komisji Wyborczej z Krajowym Biurem Wyborczym oraz komisarzy okręgowych.
  • Zapisanie całości przepisów wyborczych w jednej ustawie.
  • Wprowadzenie „prostego, transparentnego i bezawaryjnego” systemu informatycznego.
  • Monitoring i obligatoryjna rejestracja wideo całego procesu wyborczego.
  • Konieczność powtórzenia wyborów w przypadku przekroczenia 5 proc. głosów nieważnych lub wystąpienia istotnej liczby naruszeń procedur wyborczych.
  • Likwidacja ciszy wyborczej.
  • Półprzezroczyste urny do głosowania, a „pudła” do głosowania z daszkiem zabezpieczającym tajność głosowania przed kamerą.

ruch

wyborcza.pl

POLSKA KARTKA ŚWIĄTECZNA A.D. 2016

c0yzwq2xcaeeaa4

Młodzi też widzą, że ta władza, żyjąca w oblężonej twierdzy, nadeptuje im na odciski – opinia eksperta w „Temacie Dnia”

Krystyna Skarżyńska, Wojciech Maziarski, Zdjęcia: Anna Czuba, montaż: Łukasz Carbone, 23.12.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,82983,21164924,video.html?embed=0&autoplay=1

Obecna władza żyje w oblężonej twierdzy, poczucie niepewności i zagrożenia jest u niej dość stabilne – tak w ‚Temacie Dnia Gazety Wyborczej’ obecną sytuację diagnozuje prof. Krystyna Skarżyńska, psycholog społeczny. A temu poczuciu zagrożonego egocentryzmu towarzyszy wielka złość i agresja – dodaje rozmówczyni Wojciecha Maziarskiego. Jej zdaniem, coraz więcej ludzi, i to młodych, uświadamia sobie, że ta władza nadeptuje im na odciski.

krystyna-skarzynska

wyborcza.pl

 

OPZZ pisze do „Solidarności”: „Nie bądźcie bojówkami rządu”

Adriana Rozwadowska, 23 grudnia 2016

Piotr Duda

Piotr Duda (Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta / TU)

Szef „Solidarności” Piotr Duda jest coraz mocniej krytykowany. Otrzymuje wiele listów otwartych, zresztą sam też sporo ich pisze. Oś sporu? Postawa „Solidarności” wobec rządu PiS.

– To, co się dzisiaj dzieje, jest wielką hucpą (…). Otrzymuję setki telefonów: Piotr, co robimy? Przygotowujemy się do wyjścia na ulice i policzenia się. Jeżeli druga strona się chce policzyć, to się policzymy. My ich czapkami przykryjemy – tak przewodniczący NSZZ „Solidarność” Piotr Duda odniósł się 19 grudnia na antenie TVP Info do trwających od ubiegłego piątku protestów przeciwko rządowym próbom ograniczenia dziennikarzom dostępu do Sejmu i sposobowi, w jaki PiS przegłosował ustawę budżetową.

Członek do przewodniczącego

I wtedy posypały się listy. Profesor Andrzej Wiszniewski, członek „S” od 1980 roku, napisał do Piotra Dudy: „W stanie wojennym byłem sądownie skazany za kontynuację działalności związkowej, a przez następne lata represjonowano mnie na różne sposoby. Ale pozostałem wierny trwającej do dziś przynależności do Związku (…). Dziś, po Pańskich słowach, zaczynam się wstydzić znaczka związkowego. Widzę bowiem, że Solidarność przestała być związkiem niezależnym, a stała się przystawką rządzącej partii. Że nie ma Solidarności, gdy protestują górnicy i nauczyciele, gdy rozstrzyga się ustawa o zgromadzeniach, gdy atakuje się media (…)”.

Swój list napisali też przedstawiciele środowisk akademickich. „Jesteśmy głęboko zaniepokojeni niektórymi ze społecznych konsekwencji działań obecnego rządu” – zwrócili się do Dudy.

„Jestem zaskoczony i zdumiony Państwa listem. Przyznam szczerze, że przez 8 lat rządów PO-PSL czekałem na podobne wsparcie. Gdzie wtedy Państwo byliście?” – odpowiedział Duda.

Tę wymianę listów przedrukował „Tygodnik Solidarność”.

OPZZ do działaczy „S”

Kolejny list wystosowała w piątek Urszula Woźniak, przewodnicząca warszawskiej Rady OPZZ. Kieruje go nie do przewodniczącego Dudy, a do działaczy i działaczek „Solidarności”.

„Wasi przywódcy przestają interesować się losem ludzi pracy i apelują do Was o udział w manifestacjach przeciw opozycji. Czy naprawdę uważacie, że związki zawodowe powinny być bojówkami rządu? Nie idźcie tą drogą!” – apeluje Woźniak.

Przypomina, jak w 2013 r. trzy polskie centrale związkowe – „Solidarność”, OPZZ i Forum Związków Zawodowych – ramię w ramię wyszły z ówczesnego ciała dialogu społecznego, Trójstronnej Komisji do spraw Społeczno-Gospodarczych. Był to solidarny protest przeciwko pozorowaniu dialogu ze strony ówczesnego rządu PO-PSL. Potem centrale wspólnie protestowały przeciwko jego „antypracowniczej polityce”. Ale to się skończyło.

„Po ostatnich wyborach coś złego się stało z liderami Solidarności. Nagle przestali dostrzegać patologie w funkcjonowaniu państwa i przyłączyli się do rządowej propagandy sukcesu (…). Część działaczy „S” nie widzi niepokojących zjawisk na rynku pracy. Wbrew obietnicom partii rządzącej nie będzie podwyżek płac w budżetówce, nie ma walki z umowami śmieciowymi, nie ma działań na rzecz aktywizacji zawodowej czy tworzenia nowych miejsc pracy. Mamy za to niszczenie systemu edukacji i groźbę zwolnień tysięcy nauczycieli, mamy zamykanie kopalń, mamy pospieszne wymiany kadr w wielu zakładach, gdzie władza dokonuje czystek w oparciu o kryteria polityczne” – pisze Woźniak.

I przypomina: „Rolą związków zawodowych jest przede wszystkim walka o prawa pracownicze. Jako ważny podmiot życia publicznego – strona społeczna – powinniśmy też dbać o swobody obywatelskie, sprzeciwiać się różnym formom dyskryminacji i opresji, dążyć do ograniczenia nierówności dochodowych i majątkowych. Niezależnie od oceny obecnego rządu, jest o co walczyć i przeciwko czemu protestować. Apeluję do szeregowych działaczy i działaczek Solidarności, aby nie pozwolili się zwasalizować władzy (…). Nie bądźcie bojówkami rządu. Nawet jeżeli chcieliby tego Wasi liderzy”.

Duda do Bochniarz

Sam Duda zaś skierował w tym tygodniu list otwarty do Henryki Bochniarz, szefowej Konfederacji Pracodawców Lewiatan i przewodniczącej Rady Dialogu Społecznego. Bochniarz – w imieniu RDS – chciała zorganizować spotkanie Prezydenta RP oraz Marszałków Sejmu i Senatu RP, by rozmawiać o możliwych sposobach zażegnania kryzysu parlamentarnego.

Zdaniem Dudy inicjatywa Bochniarz „niepotrzebnie włącza Radę Dialogu Społecznego w bieżący konflikt partyjny”.

„Pani działania wręcz wzmacniają ten konflikt. Biorąc pod uwagę powyższe, żądam wyjaśnień dotyczących podjętej inicjatywy” – napisał Duda.

Ramię w ramię z rządem

Od roku Piotr Duda nieustannie staje w obronie rządu PiS. W maju 2015 r. kandydujący na prezydenta Polski Andrzej Duda i szef „S” podpisali umowę programową. Piotr Duda jeszcze we wrześniu brał udział w protestach przeciwko polityce rządu PO-PSL. W październiku – po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych – zniknął. A kiedy zaczął się pojawiać, przede wszystkim chwalił rząd. W lipcu 2016 r. stwierdził w TVP, że „Solidarność” „nie ma obecnie potrzeby protestować”. Kilka tygodni później zwołał wspólną konferencję prasową z wiceministrem pracy Stanisławem Szwedem. – Postulaty „S”, które przez osiem lat rządów PO i PSL nieśliśmy na sztandarach, w 100 proc. zostały zrealizowane przez rząd PiS – ocenił Duda. W kolejnych wywiadach chwalił prezydenta, rząd i w niewybrednych słowach zwracał się do jego krytyków.

opzz

wyborcza.pl

Putin na swojej konferencji mówi o Smoleńsku. Na odpowiedź Waszczykowskiego nie trzeba było długo czekać

mako, 23.12.2016

Minister spraw zagranicznych w rządzie PiS Witold Waszczykowski

Minister spraw zagranicznych w rządzie PiS Witold Waszczykowski (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

• Putin oznajmił, że wrak TU-154M nie wróci do Polski, dopóki trwa śledztwo
• Szef MSZ odpowiedział, że wrak Tupolewa powinien zostać zwrócony
• – Bez tego nie będzie poprawy relacji polsko-rosyjskich – zaznaczył.

 

Władimir Putin na corocznej konferencji prasowej wspomniał o katastrofie smoleńskiej, w której w 2010 roku zginął m.in. prezydent Lech Kaczyński. Prezydent Rosji oznajmił, że wrak TU-154M nie wróci do Polski, dopóki trwa śledztwo Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. Minister MSZ Witold Waszczykowski odpowiedział dzisiaj, że zwrot Tupolewa jest kluczowy dla relacji polsko-rosyjskich. – Bez odzyskania polskiej własności nie jest możliwe wyjaśnienie tej najbardziej tragicznej katastrofy w dziejach Polski – zaznaczył w rozmowie z PAP i dodał, że „bez zwrotu polskiego mienia nie można wyobrazić sobie poprawy relacji polsko-rosyjckich”. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Dowiedz się więcej:

O czym jeszcze mówił Putin na konferencji?

Prezydent Rosji od piętnastu lat spotyka się z zagranicznymi dziennikarzami na konferencjach podsumowujących rok. Putin był pytany między innymi o wybory prezydenckie w USA, relacje z Unią Europejską, plany nuklearne administracji prezydenta Trumpa i stan rosyjskiej gospodarki.

Osobne słowa do Clinton i Demokratów

– Amerykańska Partia Demokratyczna musi się nauczyć przegrywać godnie – mówił prezydent Rosji. Oświadczył, że ustępująca administracja USA próbuje zrzucić odpowiedzialność za wszystkie swoje niepowodzenia na czynniki zewnętrzne. Demokraci oskarżali Moskwę o ingerowanie w wybory prezydenckie w USA, przegrane przez ich kandydatkę Hillary Clinton. Chodziło głównie o dostarczenie demaskatorskiemu portalowi WikiLeaks tysięcy maili wykradzionych przez hakerów z serwera Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej.Moskwa uznała te zarzuty za absurdalne.

 putin-wspomina

gazeta.pl

Słowa szefa „Solidarności” były jak nóż w serce. Nauczyciele rzucają legitymacje związku

Justyna Suchecka, 23 grudnia 2016

ADAM STĘPIEŃ

– Naiwnie liczyliśmy na pomoc, protest przeciw reformie. Pisaliśmy pisma, stanowiska. Teraz ludzie żałują, że nie wstąpili do ZNP, bierność „Solidarności” dziwi – mówią nauczyciele. I odchodzą. Nawet po 30 latach związkowej działalności.

Nauczyciele w Polsce (jest ich ok. 600 tys.) są aktywnymi związkowcami. Do działającego od 1936 r. Związku Nauczycielstwa Polskiego należy ich ponad 200 tys. Do drugiej pod względem wielkości oświatowej „Solidarności” – ok. 80 tys. Działają jeszcze w szkołach mniejsze związkowe inicjatywy.

Wysłaliście już kwiaty Zalewskiej?

Za rządów PO-PSL dwa największe związki potrafiły łączyć siły. Np. gdy resortem edukacji kierowała Joanna Kluzik-Rostkowska, sceptyczna wobec Karty nauczyciela (w jednym z wywiadów porównała ją do grzyba na ścianie) i podkreślająca, że nie ma szans na podwyżki. W 2015 r. ZNP i „S” maszerowały ulicami Warszawy ramię w ramię – 20 tys. ludzi krzyczało „Joanna robi nas w balona”.

Po zmianie rządu obu największym związkom zrobiło się nie po drodze. W pokojach nauczycielskich na początku często szeptano, że lepiej zapisać się do „S”, bo im bliżej do rządu, więc „ich” nauczyciele będą bezpieczni.

Dziś na profilu Facebooka „S” jest wiele krytycznych komentarzy, np.: „Nie ma dwunastomiesięcznego czasu nieczynnego, nie ma mniej licznych klas, nie ma wcześniejszych emerytur dla nauczycieli. Co wy na to? Czy wysłaliście już kwiaty z gratulacjami do Zalewskiej?” Ktoś inny dopytuje: „Kiedy przeciwstawicie się tej pseudoreformie?”.

Wielu nauczycieli czuje rozczarowanie ostatnimi wypowiedziami Piotra Dudy, przewodniczącego „Solidarności”. 19 grudnia na antenie TVP Info komentował protesty przed Sejmem: – To, co się dzisiaj dzieje jest wielką hucpą. Jeśli druga strona myśli, że będziemy się temu biernie przyglądać, to się myli. Otrzymuję setki telefonów: Piotr, co robimy? Przygotowujemy się do wyjścia na ulice i policzenia się. Jeżeli druga strona się chce policzyć, to się policzymy. My ich czapkami przykryjemy – powiedział.

Po tych słowach związkową legitymację oddała m.in. Zofia, nauczycielka z Małopolski. – To dla mnie trudne, działałam w „S” jeszcze przed 1989 r. Słowa szefa o protestujących obywatelach są jak nóż w serce.

Centrala nie widzi, regiony piszą

Ale kluczowe są pomysły minister Anny Zalewskiej, w szczególności likwidacja gimnazjów. ZNP na jej rewolucję kategorycznie się nie zgadza.

MEN twierdzi, że zwolnień nie będzie, jednak w nowych przepisach jest sporo zapisów dotyczących utraty pracy – np. przesuwania nauczycieli w stan nieczynny (po zwolnieniu przez pół roku dostają pensję)). ZNP wyliczyło, że pracę może stracić po likwidacji gimnazjów nawet 37 tys. nauczycieli. Z organizacjami pozarządowymi Sławomir Broniarz, prezes ZNP stworzył koalicję „Nie dla chaosu w szkole”. I szykuje się do strajku generalnego.

Co innego „S” i bliskie jej inicjatywy związkowe.

Wolny Związek Zawodowy „Solidarność-Oświata”, którym kieruje Sławomir Wittkowicz, już w październiku wydał oświadczenie: „Akcja ZNP jest motywowana głównie politycznie i jest w interesie PO, Nowoczesnej, KOD – partii i organizacji, które nie działają w interesie nauczycieli i pracowników oświaty. Należy przypomnieć, że przez poprzednie dwie kadencje rządząca koalicja PO-PSL dokonała zrujnowania sektora edukacji publicznej. Politycy PO i Nowoczesnej nie ukrywają, że są zwolennikami likwidacji Karty nauczyciela oraz faktycznej likwidacji związków zawodowych”

Krajowa Sekcja Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” pod wodzą Ryszarda Proksy jeszcze w listopadzie informowała, że nie jest usatysfakcjonowana z pakietów osłonowych, które proponuje rząd. Ale w czasie wielogodzinnych komisji sejmowych jej przedstawiciele nie garnęli się do zabierania głosu. Proksa atakował opozycję: – To państwu udało się zniszczyć system edukacji.

We wrześniu, gdy ZNP było już w ostrym konflikcie z Zalewską, Proksa mówił: – Nie wiem, skąd ten chaos i bałagan, skoro jeszcze nic się nie stało, a wszystko jest logicznie poukładane.

Centrala nie widzi tego, o czym ostrzegają nawet regiony „S” – że nauczyciele się boją. Szczegółowe analizy przedstawiał np. Wojciech Książek, szef sekcji gdańskiej, który w latach 90. pomagał ministrowi Mirosławowi Handkemu tworzyć gimnazja. W jednej z takich opinii lokalnej „S” czytaliśmy m.in. „Naszym zdaniem niezbędne jest odroczenie wprowadzenia reformy ustroju o rok. (…) Pozwoli to na rozłożenie prac związanych z wprowadzaniem reformy oraz związanych z tym kosztów na dłuższy okres, (…) umożliwi też dokładniejsze rozeznanie liczby nauczycieli, którzy mogą być zwolnieni w związku z reformą oraz z powodu niżu demograficznego”.

Wybraliśmy zły związek

– Solidarność od początku zmian w oświacie niewiele zrobiła dla nauczycieli. Nie popierała protestów, dogadywała się z minister Zalewską – mówią mi nauczyciele. I coraz głośniej jest o przypadkach odejść z „S”.

Mariusz Sokołowski, nauczyciel z gimnazjum w Wasilkowie w „S” był przez 4 lata. Szalę goryczy przelała manifestacja w Warszawie, którą ZNP zorganizowało w listopadzie. – Wybrałem się na nią jako członek „Solidarności” – tłumaczy. W jego szkole – oprócz samego Sokołowskiego – ze związku odeszły ostatnio dwie osoby.

Odeszła też z „S” Renata, nauczycielka licealna z Dolnego Śląska. W związku była od ponad 30 lat. Przez cztery była nawet przewodniczącą komisji międzyzakładowej. – W moim odczuciu związek przestał spełniać swoją rolę. Nie reprezentuje interesów nauczycieli, za to uwikłał się politycznie – tłumaczy. – Nie jestem zwolenniczką reformy, a związek pozostaje głuchy na głoś środowiska – dodaje.

W gimnazjum w Luboniu koło „Solidarności” powstało w tym roku szkolnym, liczy kilkanaście osób. – I już wiemy, że zdecydowaliśmy się wstąpić do złego związku – mówi jeden z nauczycieli. – Naiwnie liczyliśmy na pomoc, protest przeciw reformie. Pisaliśmy pisma, stanowiska. Teraz ludzie żałują, że nie wstąpili do ZNP, bierność „S” jest zadziwiająca.

Jego gimnazjum zdobyło tytuł „Wielkopolskiej szkoły roku”. W szkole działa 17 klas, w tym dwujęzyczne, z rozszerzoną matematyką, sportowe. – My już się pogodziliśmy z tym, że fantastyczny zespół nauczycieli zostanie rozbity – mówi rozgoryczony.

Są też nauczyciele, którzy odchodzą z ZNP. – Jestem za wydłużeniem liceum do czterech lat, w trzy nie jesteśmy w stanie dobrze przygotować uczniów do studiów – mówi Anna z Wielkopolski. – Byłam w ZNP, bo poprzednie rządy krytykowała słusznie i reprezentowała nasze sprawy. Nowemu nie dała kredytu zaufania, więc nie chcę tego firmować.

Broniarz mówi, że nikogo na siłę trzymać nie będzie, a nauczyciele myśląc o reformie, muszą brać pod uwagę wszystkie szkoły, nie tylko te, w których sami pracują. Bo jeżeli środowisko da się podzielić, tym gorzej dla niego. – Każdego roku na emeryturę przechodzi ok. 12 tys. naszych członków, ale w tym roku związek „zmniejszy się” tylko o 3 tys., bo zapisało się do nas 9 tys. nowych osób. Wśród nich wielu młodych nauczycieli – mówi „Wyborczej”.

W tym tygodniu poinformował, że ZNP rozpoczyna procedurę sporu zbiorowego. To oznacza, że w marcu może dojść do strajku generalnego w oświacie, ale już wcześniej mogą strajkować szkoły w różnych miejscach w Polsce. Zarząd ZNP będzie się domagał dwóch rzeczy: wycofania ustaw oświatowych i zwiększenia nakładów na edukację.

slowa

wyborcza.pl

 

Byli szefowie służb idą do sądu. Zarzucają kłamstwo doradczyni Macierewicza

Wojciech Czuchnowski, 23 grudnia 2016

Bartłomiej Misiewicz i Antoni Macierewicz na posiedzeniu Komisji Obrony

Bartłomiej Misiewicz i Antoni Macierewicz na posiedzeniu Komisji Obrony (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Powód: oskarżenie ich o współpracę z obcymi służbami. – Szczególnie naganne są zarzuty „współpracy ze służbami wrogimi Polsce oraz NATO”, co „sprowadza się faktycznie do zarzutu popełnienia przestępstwa zdrady dyplomatycznej lub szpiegostwa” – napisali w akcie oskarżenia b. szefowie służb.

– Chcemy dać sygnał, że kłamstwo i insynuacja ma swoje granice oraz ostrzec, że urzędnicy zajmujący wysokie stanowiska państwowe są szczególnie odpowiedzialni za swoje słowa i  muszą liczyć się z konsekwencjami – mówi „Wyborczej” gen. Janusz Nosek, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego w latach 2008-2013.

Nosek jest jednym z organizatorów konferencji o polskich służbach specjalnych, które od kilku miesięcy odbywają się w Collegium Civitas. Szefowie służb oraz ich oficerowie wygłaszają tam odczyty na temat historii i obecnej sytuacji służb. Ostatnia odbyła się 24 listopada i – z niewiadomych powodów – wzburzyła szefostwo MON.

3 grudnia Katarzyna Szymańska-Jakubowska w imieniu resortu oświadczyła, że wzięli w niej udział byli funkcjonariusze „odpowiedzialni za katastrofalny stan polskiego bezpieczeństwa, tolerowanie środowisk mafijnych wyrosłych ze Służby Bezpieczeństwa, inwigilację niepodległościowych partii politycznych, a nawet przestępczą działalność na rzecz obcych służb, wrogich Polsce i  NATO”.

Szymańska-Jakubowska nie podała konkretnych nazwisk ani podstawy oskarżeń. Ponieważ jednak organizatorzy konferencji działali otwarcie, uznali, że zarzuty odnoszą się właśnie do nich.

Zarzuty hańbiące i uwłaczające

16 grudnia prywatny akt oskarżenia przeciwko urzędniczce MON skierowali: Krzysztof Bondaryk (szef ABW w latach 2007-2013), Piotr Niemczyk (jeden z założycieli UOP), Paweł Białek (wiceszef ABW w latach 2007-2012) i Janusz Nosek. Domagają się przeprosin, 50 tys. zł. na Warszawskie Hospicjum dla Dzieci oraz ukarania doradczyni Macierewicza nakazem wykonania prac społecznych.

Do pozwu b. szefowie służb załączają swoje biogramy. W czasach PRL działali w opozycji demokratycznej, do UOP przyszli po upadku PRL, weryfikowali funkcjonariuszy dawnej SB i brali udział w ważnych operacjach specjalnych. Jak piszą, nigdy nie sformułowano wobec nich zarzutów, które mogłyby dawać podstawy do oskarżeń, które znalazły się w komunikacie MON.

Gen. Nosek jest przez ludzi Macierewicza pomawiany o „bezprawne kontakty ze służbami Federacji Rosyjskiej”. Ale w postępowaniu prokuratorskim dostał jedynie zarzut przekroczenia uprawnień, a nie zdrady państwa. Śledztwo przeciwko Noskowi jest tajne, jednak – jak pisaliśmy w „Wyborczej” – zarzuty wobec b. szefostwa SKW są absurdalne. Dotyczą m.in. rozmów z Federalną Służbą Bezpieczeństwa w sprawie bezpiecznego przejazdu polskich żołnierzy z Afganistanu do Polski przez terytorium Rosji.

„Treść komunikatu [MON] mogła poniżyć nas w oczach opinii publicznej i narazić na utratę zaufania społecznego. Wszystkie stwierdzenia komunikatu są nieprawdziwe” – czytamy w prywatnym akcie oskarżenia. B. szefowie służb napisali, że szczególnie naganne są zarzuty „współpracy ze służbami wrogimi Polsce oraz NATO”, co „sprowadza się faktycznie do zarzutu popełnienia przestępstwa zdrady dyplomatycznej lub szpiegostwa”. Podkreślają, że nie ma to pokrycia w żadnych faktach. „Przy uwzględnieniu naszej wieloletniej działalności  dla zapewnienia bezpieczeństwa kraju, stawianie zarzutu współpracy z wrogimi służbami jest hańbiące i uwłaczające”- kończą.

Od „Catherine de Jacques” do MON

MON zadaliśmy pytanie, czy podtrzymuje stwierdzenia z komunikatu Szymańskiej-Jakubowskiej. Prosiliśmy też o informację na jakiej podstawie oparte były tezy komunikatu.

Odpowiedź dostaliśmy taką: „w komunikacie przekazaliśmy opinii publicznej pełną informację w tej sprawie.”

Kim jest jego autorka? Katarzyna Szymańska-Jakubowska do MON została przyjęta jako doradczyni Antoniego Macierewicza. Nie wiadomo jakie ma kwalifikacje. Według oko.press prowadziła wcześniej firmę odzieżową „Catherine de Jacques” w Warszawie.

Od września do grudnia 2016 r. pełniła obowiązki rzecznika prasowego MON. Zastępowała Bartłomieja Misiewicza, który niedawno wrócił na to stanowisko. Komunikaty jej autorstwa były pełne agresji. Artykuły, które nie podobały się MON, nazywała „paszkwilami”. Groziła że „rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji na temat Wojsk Obrony Terytorialnej jest świadomym działaniem na szkodę systemu bezpieczeństwa państwa”, „Wyborczą” oskarżała o „prowadzenie kampanii oszczerstw wobec Antoniego Macierewicza” zaś „Fakt” nazwała „codzienną gazetą wydawaną przez niemieckiego wydawcę”.

byli

wyborcza.pl

Putin na konferencji mówi o Smoleńsku: Wszystko jest jasne. To była wielka tragedia

dafa,PAP, 23.12.2016

SERGEI KARPUKHIN / REUTERS / REUTERS

• Władimir Putin kolejny raz odniósł się do sprawy katastrofy smoleńskiej
• Dopóki Rosja nie zakończy śledztwa wrak tupolewa nie wróci do Polski
• Prezydent Rosji odpowiadał na pytania zagranicznych dziennikarzy

Władimir Putin uczestniczył w dorocznej konferencji, na której odpowiadał na pytania zagranicznych dziennikarzy. W tym roku pytanie prezydentowi Rosji udało się zadać korespondentowi Faktów TVN. Andrzej Zaucha pytał Putina o katastrofę smoleńską. – Wszystko jest jasne. Zrobiliśmy, co mogliśmy, żeby wszystko wyjaśnić. To była straszna tragedia – powiedział prezydent Rosji. Dodał, że katastrofa lotnicza z 2010 roku, w której zginął prezydent Lech Kaczyński nie powinna być wykorzystywania do wzbudzania napięć pomiędzy Polską, a Rosją. Oświadczył też, że dopóki Komitet śledczy Federacji Rosyjskiej nie zakończy śledztwa w sprawie katastrofy, to wrak tupolewa nie wróci do Polski.

Dowiedz się więcej:

O czym jeszcze mówił Putin na konferencji?

Prezydent Rosji na konferencjach kończących rok spotyka się z zagranicznymi dziennikarzami od piętnastu lat. w tym roku był pytany między innymi o wybory prezydenckie w USA, relacje z Unią Europejską, plany nuklearne administracji prezydenta Trumpa i stan rosyjskiej gospodarki.

Osobne słowa do Clinton i Demokratów

Amerykańska Partia Demokratyczna musi się nauczyć przegrywać godnie – mówił prezydent Rosji. Oświadczył, że ustępująca administracja USA próbuje zrzucić odpowiedzialność za wszystkie swoje niepowodzenia na czynniki zewnętrzne. Demokraci oskarżali Moskwę o ingerowanie w wybory prezydenckie w USA, przegrane przez ich kandydatkę Hillary Clinton. Chodziło głównie o dostarczenie demaskatorskiemu portalowi WikiLeaks tysięcy maili wykradzionych przez hakerów z serwera Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej. „Washington Post” informował o tajnej analizie CIA, według której celem rosyjskiej interwencji było zwycięstwo Trumpa w wyborach 8 listopada, a nie tylko podważenie zaufania do amerykańskiego systemu wyborczego. Moskwa uznała te zarzuty za absurdalne.

„Obawiam się, że to nie jest ten wrak”. Pytamy PiS, co zrobiło by sprowadzić wrak tupolewa

putin

gazeta.pl

Morawiecki: Wzrost PKB nie jest teraz najważniejszy dla Polski. … I wszystko jasne. Załamanie finansów!

c0w4vltxgaahtdr

PIĄTEK, 23 GRUDNIA 2016

Kuchciński odpowiada PAD: W piątkowych głosowaniach brała udział konstytucyjna liczba posłów

13:17

Kuchciński odpowiada PAD: W piątkowych głosowaniach brała udział konstytucyjna liczba posłów

– We wszystkich głosowaniach przeprowadzonych w Sali Kolumnowej Sejmu w dniu 16 grudnia 2016 roku brała udział wymagana Konstytucją RP liczba posłów – pisze marszałek Sejmu Marek Kuchciński w odpowiedzi na pismo prezydenta Andrzeja Dudy.

Odpisując Prezydentowi że wszystko było OK Marszałek Sejmu wskazuje na sprzeczne ze sobą dokumenty…

12:00

Petru: Słowa Kaczyńskiego stoją w sprzeczności ze slajdami Morawieckiego

– Morawiecki serwuje nam pułapkę średniego rozwoju. Po trupach do celu Kaczyńskiego. Kaczyński jest osobą opętaną – z pełną świadomością funduje nam spowolnienie gospodarcze. Nasza wizja na Polskę to warunki dla wzrostu i wsparcie rozwoju gospodarczego, a nie realizacja ideologicznej wizji wodza. Słowa Kaczyńskiego stoją w sprzeczności ze slajdami Morawieckiego – powiedział w Sejmie Ryszard Petru o wywiadzie Jarosława Kaczyńskiego dla agencji Reuters.

11:26

PAD dla 300: Obiecywałem reformę edukacji, ale ona musi być dobrze zrobiona

Jeżeli chodzi o reformę edukacji, też ją obiecywałem. Ale ona musi być dobrze zrobiona – mówi prezydent Andrzej Duda w rozmowie z 300POLITYKĄ i POLITICO Europe. Na pytanie, co to znaczy, stwierdza: – Tak, żeby nie doprowadziła do żadnych istotnych zaburzeń, jeżeli chodzi o sytuację dzieci. – Podejmę w tym zakresie decyzję, jak dostanę ustawę – dodaje PAD.

11:21

PAD: Nie jestem zadowolony z ustawy o zgromadzeniach

Z czego nie jestem zadowolony? Np. nie jestem zadowolony z tego, że przeprowadzono ustawę, która dotyka kwestii prawa do zgromadzeń – mówi prezydent Andrzej Duda w rozmowie z 300POLITYKĄ i POLITICO Europe.

11:12

PAD dla 300: Będę rozważał wniosek do TK ws. budżetu

Proszę panów, przecież w Polsce są procedury. Jeżeli się okaże, że Senat przyjmie ten uchwalony przez Sejm budżet i pojawi się kwestia ustawy, to wtedy właśnie będzie podlegała ocenie kwestia zgodności z Konstytucją. Ten budżet trafia do prezydenta – mówi prezydent Andrzej Duda w rozmowie z 300POLITYKĄ i POLITICO Europe. Dopytywany, czy odeśle budżet do TK, odpowiada:

„Badam tę sprawę bardzo dokładnie. A mam jeszcze na to czas. Bo budżet nie został jeszcze uchwalony. Oczywiście, że będę to rozważał. Oczywistą sprawą dla mnie jest, że będę to rozważał. Nie tylko ja, ale na pewno będą to rozważali także inni. To prawo przysługuje nie tylko prezydentowi. W razie czego TK się wypowie na temat tej procedury”

Cała rozmowa tutaj

09:06

Kierwiński: Nigdy nie było tak, że galeria sejmowa między posiedzeniami była niedostępna dla dziennikarzy

[Niewpuszczenie dziennikarzy na galerię sejmową między posiedzeniami] to ograniczenie wolności mediów (…) Wiem, że sam osobiście z panem wielokrotnie rozmawiałem przed kamerą na galerii, więc proszę nie opowiadać, że PO wprowadziła jakieś ograniczenia. Nigdy nie było tak, że galeria sejmowa między posiedzeniami była niedostępna dla dziennikarzy. Teraz jest niedostępna – mówił Marcin Kierwiński w rozmowie z Dariuszem Ociepą w „Politycznym Graffiti” Polsat News.

09:00

Kierwiński: Może powinno się przenieść Sejm na Nowogrodzką, żeby Błaszczak czuł się bardziej komfortowo?

Posłom PiS nikt nie blokuje wejścia na salę plenarną, więc nie wiem, po co minister Błaszczak o tym mówi. Może prościej, żeby Błaszczak czuł się bardziej komfortowo, że opozycja w ogóle nie zabiera głosu, powinien przenieść polski Sejm na Nowogrodzką? Byłoby prościej, łatwiej, przyjemniej. Minister Błaszczak mógłby wygłaszać tylko do członków PiS swoje przemówienia i wtedy byłoby dla PiS-u lepiej. Tylko cierpi na tym polska demokracja i jakość polskiego prawa – mówił Marcin Kierwiński w rozmowie z Dariuszem Ociepą w „Politycznym Graffiti” Polsat News.

08:54

Błaszczak: Budka czy Pomaska nie mają innych pomysłów, chcą zaistnieć poprzez agresję

– Poseł Budka, poseł Pomaska, poseł Gajewska są agresywni. Nie mają żadnych pomysłów, chcą zaistnieć poprzez agresję. Okupacja Sejmu świadczy o zapiekłości opozycji, o tym, że nawet Boże Narodzenie na nich nie wpływa – powiedział w audycji „24 w PR24” minister Mariusz Błaszczak.

08:45
blaczk2

Błaszczak: Głosowanie ws. budżetu jest ważne. Nie ma powodów, by miało być powtarzane

– Głosowanie ws. budżetu jest ważne, nie ma powodów by miało być powtarzane.Nie było 10 sektorów, było 8 sektorów. I tyle. Proceduralnie było wszystko zgodnie z obowiązującymi przepisami – powiedział w audycji „24 Pytania w PR24″ minister Mariusz Błaszczak. Jak dodoał: ”

Błaszczak: PO to partia awanturnicza

Mamy obraz ludzi, którzy tworzą partię awanturniczą. I ten obraz do partii przylgnie. Głosowanie ws. budżetu jest ważne, nie ma powodów by miało być powtarzane.

08:30
C0WAI_9WIAALvGT

Nitras: Naszą intencją nie jest to, żeby zniszczyć Polakom atmosferę spokoju, bezpieczeństwa i pewnej solidarności

Naszą intencją nie jest to, żeby zniszczyć Polakom atmosferę spokoju, bezpieczeństwa, pewnej solidarności, tych wszystkich rzeczy, które kojarzą nam się ze świętami Bożego Narodzenia. Chcielibyśmy życzyć Polakom tego wszystkiego i tego, żeby mieli świadomość, że wtedy, kiedy oni będą odpoczywać, czego im życzymy, jest ktoś, kto w ich imieniu trwa. I tego chcieliśmy życzyć. Spokoju i tego, żeby wiedzieli, że ktoś tutaj jest w ich imieniu – mówił Sławomir Nitras w TOK FM w telefonicznej rozmowie z sali kolumnowej.

300polityka.pl

„PiS-owi udało się doprowadzić do burdelu”. I co dalej – co na to Polacy? Komentatorzy przewidują

mar, 23.12.2016

Tomasz Wołek, Wiesław Władyka, Tomasz Lis

Tomasz Wołek, Wiesław Władyka, Tomasz Lis (Fot. Bartosz Bobkowski, Wojciech Olkuśnik, Wojciech Surdziel / Agencja Gazeta)

Agnieszka Holland, Tomasz Lis, Wiesław Władyka i Tomasz Wołek oceniali TOK FM, co jeszcze zrobi nam PiS i jaka może być reakcja społeczna. W jednym byli zgodni: demontaż TK, uderzenie w media, zmiany w Sejmie… to nie koniec.

 

To był wyjątkowo burzliwy koniec roku w polityce: po ograniczeniu mediom dostępu do Sejmu i nielegalnym przeforsowaniu budżetu posłowie opozycji zapowiadają dalszy protest w sali obrad Sejmu. Stanowisko prezesa TK sprawuje Julia Przyłębską – wg ekspertów nielegalnie. Wraz z nią urzędują nielegalnie wybrani sędziowie. W cieniu głównych wydarzeń przechodzi szereg innych mniejszych zmian: likwidacja OFE, planowane zezwolenie na dewastację środowiska…

Co jeszcze czeka nas w nadchodzącym roku? w Poranku Radia TOK FM próbowali przewidzieć to goście Jacka Żakowskiego: reżyserka Agnieszka Holland oraz publicyści Tomasz Lis, Wiesław Władyka i Tomasz Wołek.

Agnieszka Holland wyszła od prezes TK:

Udało im się doprowadzić do takiego burdelu i takiej demolki, że nie wiadomo w ogóle, w jakich ramach prawnych i strukturach to wszystko się porusza. W takiej sytuacji musimy rzeczywiście robić to, co by od nas zależało – skoro, jak mówił Wyspiański, dzieje się tak dużo, co nie zależy od nikogo. Można by to odwrócić: skoro dzieje się tyle, co zależy od niejakiego pana Kaczyńskiego. Róbmy więc tyle, co by od nas zależało – każdego z nas. Po tym roku nie mam obawy, że to się znormalizuje – jak w Czechach po Praskiej Wiośnie. Myślę, że nam to nie grozi. Jeśli w piątek pod parlamentem było 5 tysięcy, to nie znaczy, że za parę tygodni nie będzie 50 czy 500 tys. Widać, że w ludziach to rośnie: to poczucie z jednej strony bezradności, z drugiej wkurwu, z trzeciej – że zabiera się nam coś, co jest naszą własnością i wartością.

Tomasz Lis ocenia, że PiS zaatakuje kolejne instytucje:

Parę przyczółków jednak straciliśmy. Dzisiaj zostały nam sądy powszechne i oni muszą w nie uderzyć. Mam nadzieję, że środowisko sędziowskie, które wysyłało jasne i dobre sygnały, będzie się trzymać razem. Druga rzecz to samorządy, które jeszcze nie zostały spacyfikowane. Próbują i będą próbować – tu będzie potrzebna także nasza solidarność z samorządowcami różnych szczebli i ich solidarność własna. No i jeszcze tych kilka mediów, które rzeczywiście mówią, jak jest, a nie wchodzą w półśrodkowizm.

Tomasz Wołek ocenia, że politycy PiS- też zaczęli się bać:

Owszem, oni zagarniają kolejne przyczółki. Ale po wydarzeniach ostatnich dniach mam wrażenie, że to oni są w oblężonej twierdzy. To oni fortyfikują Sejm. Teraz wznoszą kraciaste zagrody, które nazywają eufemistyczne furtkami. Oni się boją. Ja w oczach ludzi PiS-u, także Jarosława Kaczyńskiego, zobaczyłem strach. Zwłaszcza w piątek to było widoczne.

Wiesław Władyka przewiduje wiele gestów oporu:

Próbie będą poddane różne środowiska, chociażby urzędnicy, którzy mogą się różnie zachowywać. Mogą przyjąć postawę lania się przez ręce, która też jest formą oporu, i w ogóle nic nie załatwiać. Strajk włoski. Polacy potrafią się w różnych formach przeciwstawiać. Ale w którymś  momencie trzeba powiedzieć: tak czy tak. To dotyczy chociażby nauczycieli, którzy dostaną jakieś ramówki, będą musieli czegoś uczyć – tych bzdur, które powkładają do podręczników. W Polakach jest dużo wkurzenia i irytacji. I to może owocować różnymi gestami publicznymi, których sobie nawet nie umiemy wyobrazić. I dotyczyć też obozu władzy – tam mogą nastąpić erozje.

pisowi

TOK FM

Jak powstrzymać PiS? Holland: To trudne, bo ta władza jest jak szatniarz z Barei

mar, 23.12.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,103454,21162296,video.html?embed=0&autoplay=1
– PiS krok po kroku demontuje polską demokrację – mówiła w „Poranku Radia TOK FM” Agnieszka Holland. Co sądzi o protestujących posłach? – Czuję z nimi solidarność, czuję do nich sympatię i jestem im wdzięczna.

 

Posłowie opozycji zapowiedzieli wczoraj, że na święta nie przerwą protestu w Sejmie. Okupują salę obrad od piątku, kiedy to PiS nielegalnie przeforsował uchwalenie najważniejszej ustawy w roku – budżetu. Sytuację tę komentował gość Jacka Żakowskiego w „Poranku Radia TOK FM”, reżyserka Agnieszka Holland.

Jak Holland ocenia postawę protestujących posłów? – Czuję z nimi solidarność. Czuję do nich sympatię. I jestem im wdzięczna, że nie przełykają niemo kolejnego ataku na polską demokrację, którego PiS dokonuje od samego początku kadencji – mówiła.

– To wygląda na rzeczywiście absolutnie przygotowany i konsekwentny, bezwzględny plan. Oni robią to krok po kroku, demontując instytucje. I kolejnym etapem jest odebranie elementarnej powagi parlamentowi. Posłowie odczuli to na własnej skórze, fizycznie niemal. To, co tam wykonał marszałek Kuchciński, jest po prostu albo dowodem głupoty, albo pewnego planu, który on wykonuje nieudolnie, bo nie jest to człowiek lotny – oceniła.

Czy można protestować skuteczniej? Wg Holland sytuacja jest dla opozycji bardzo trudna:  – Jakie formy wybrać? To jest strasznie trudne w momencie, gdy się ma do czynienia z tym szatniarzem z Barei, który mówi: „Nie mam pana płaszcza i co mi pan zrobi?” Tak mniej więcej zachowuje się ta władza.

Reżyserka uważa, że opozycja powinna ciągle podtrzymywać kontakt ze społeczeństwem poprzez media. – Powinni tam siedzieć, ale i tłumaczyć ludziom, po co tam siedzą. Z ludźmi nie można komunikować się tylko wiecowo, bo to wszystko strasznie upraszcza. Bycie tam ma sens, jeśli jest związane z taką pogłębioną rozmową i refleksją – stwierdziła.

Przekonywała też, że dzięki protestowi w opozycji ujawnili się wartościowi młodzi politycy: – Co jest w tym cenne? To, że ci młodzi politycy nagle znajdą się razem i poczują inny rodzaj odpowiedzialności. To jest ich mini-Praska Wiosna. Nawet, jeśli to wszystko skończy się takim wypuszczeniem powietrza z balona i nie osiągną celu, jakim jest powtórne przegłosowanie haniebnie procedowanego budżetu, to zaowocuje. Myślę, że – wbrew temu, co myślimy – w partiach jest wielu bardzo w porządku ludzi.

jak

TOK FM

„Jarek musi odejść. On nie jest zainteresowany sporem, tylko siłowym przeprowadzeniem swoich pomysłów”

mar, 23.12.2016
http://www.gazeta.tv/plej/19,103454,21162304,video.html?embed=0&autoplay=1
Chcę się spierać z PO i Nowoczesną. Ale Jarek musi odejść. On nie jest zainteresowany sporem, tylko siłowym przeprowadzeniem swoich pomysłów – mówiła w „Poranku Radia ROK FM” Barbara Nowacka z Twojego Ruchu. Liderka lewicy przewiduje, że teraz PiS będzie chciało zmienić ordynację wyborczą.

Posłowie opozycji zapowiedzieli wczoraj, że na święta nie przerwą protestu w Sejmie. Okupują salę obrad od piątku, kiedy to PiS nielegalnie przeforsował uchwalenie najważniejszej ustawy w roku – budżetu. Sytuację tę komentowała w „Poranku Radia TOK FM” Barbara Nowacka, wiceszefowa Twojego Ruchu.

– Jesteśmy w patowej sytuacji. Opozycja będzie protestować, bo nie ma innego wyjścia. Ale by to robić skutecznie, musimy przekonać ludzi głosujących na PiS, pokazując im, jak wielkie szkody również w ich gospodarstwach i najbliższym życiu czyni polityka PiS – mówiła. – Wygramy dopiero wtedy, jak przekonamy wyborców PiS-u. Na pewno nie obelgami. I tu ma  wielki żal do części gwiazd opozycji, że używają języka niepotrzebnego i agresywnego, którym nikogo do niczego nie przekonają.

Wg Nowackiej jest szansa, by opozycja przeciągnęła na swoją stronę część wyborców PiS z 2015 roku, punktując np. politykę gospodarczą rzadzącej partii – to, że wbrew pozorom nie wspiera ona słabszych: nauczycieli, pracowników czy drobnych przedsiębiorców.

– Dwie partie bliskie programowo – PO i Nowoczesna – postanowiły współpracować. I dobrze – dla uporządkowania sceny politycznej i sensownego działania opozycji parlamentarnej. Ale jeśli chcemy wygrać z PiS-em, to nie dlatego, że się zjednoczą te czy inne partie, Ale dlatego, że będzie sensowny program w opozycji do PiS. (…) Dobrą odpowiedzią na program PiS będzie program lewicowo-liberalny – oceniła Nowacka.

Wg liderki lewicy demontaż TK czy uderzanie w prawa kobiet to nie koniec:

PiS za nic ma część zapisów konstytucyjnych. Za nic ma fundamenty demokracji. Następnym krokiem będzie prawdopodobnie zmiana ordynacji wyborczej tak, by zapewnić sobie rządzenie przez lata i próbę większości konstytucyjnej. Dlatego tak ochoczo wpychają nas do jednego worka.

– Zmiana ta będzie prowadziła do systemu dwupartyjnego, który z punktu widzenia praw i wolności człowieka jest bardzo niekorzystny. Bo dzisiejszy Sejm zdominowany jest przez konserwatystów, którzy czerpią też z tego zyski finansowe – ocenia Nowacka.

Jak powstrzymać te zmiany? – Potrzeba dużo więcej uczestnictwa, demokracji, ale i odsunięcia starych elit. I w tym na pewno nie są wiarygodni przedstawicie tych elit: ani Jarosław Kaczyński, ani przedstawiciele PO – mówiła liderka Twojego Ruchu.

Grześ i Ryś musi odejść? – dopytywał prowadzący „Poranek” Jacek Żakowski. Nowacka odpowiedziała:

Jarek musi odejść przede wszystkim. Bo najbardziej szkodzi dialogowi między stronami. Ja bardzo chcę się spierać w Ryszardem Petru o gospodarkę, o przyszłość górnictwa. Chcę się spierać o edukację z PO. Ale nie można się spierać tak długo, jak Polską rządzi Jarosław Kaczyński, który nie jest zainteresowany sporem, tylko siłowym przeprowadzeniem swoich pomysłów. Dlatego my musimy współpracować ze sobą w tych fundamentalnych kwestiach.

jarek

TOK FM

Relacja na żywo

Doroczna konferencja prasowa Władimira Putina. Putin mówi o Smoleńsku, Trumpie i Syrii, Wacław Radziwinowicz, Maciej Orłowski

23.12.2016

Fot. Alexei Nikolsky / APFot. Alexei Nikolsky / AP

Putin mówił też, że Polska i Rosja potrzebują „odpowiedzialnego, silnego i niezależnego partnerstwa w Europie. Odniósł się przy tej okazji do współpracy Polski z innymi krajami UE i zaatakował „centralizację” Unii Europejskiej. Jego zdaniem Unia Europejska produkuje więcej regulacji niż Związek Radziecki i narzuca jednolite stanowisko w niektórych kwestiach.

– To różnice dotyczące np. migrantów, kryzysu migracyjnego. Są także kraje w Unii Europejskiej, które sprzeciwiają się tej polityce i nie chcą być więcej wciągane w te sprawy. Kraje jak Polska czy Węgry muszą przedyskutować te kwestie z Brukselą – powiedział Putin.

– Ale cokolwiek się dzieje, jesteśmy zainteresowani dobrymi relacjami z Europą i mamy nadzieję, że Europa potrafi mówić jednym głosem. Ale jeśli tak się nie stanie, Rosja będzie rozwijać bilateralne relacje między poszczególnymi krajami – powiedział. Dodał, że Rosja nie jest zainteresowana wewnętrznymi sprawami UE.

polski

Więcej >>>

 

Paweł Wroński

List w obronie marszałka Kuchcińskiego

23 grudnia 2016

Marszałek Kuchciński na poniedziałkowych obradach Sejmu

Marszałek Kuchciński na poniedziałkowych obradach Sejmu (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Panie prezesie Jarosławie Kaczyński, powtórzenie głosowania nad ustawą budżetową jest jedyną szansą, aby marszałek Sejmu Marek Kuchciński uniknął w przyszłości odpowiedzialności za to, co się stało 16 grudnia. Pan jako szeregowy poseł żadnej odpowiedzialności ponosić nie będzie, ale człowiek wyznaczony na stanowisko marszałka – już tak.

Okazało się, że Elżbieta Borowska (Kukiz’15) i Krystian Jarubas (PSL), sekretarze wyznaczeni na posiedzenie Sejmu do liczenia głosów, byli nieobecni w Sali Kolumnowej 16 grudnia, gdy PiS próbował przegłosować budżet państwa. Nie wiadomo więc: Kto wobec tego liczył głosy? Kto sprawdzał kworum? I kto ze strony opozycji jest gwarantem, że procedury zostały zachowane (bo taka jest funkcja sekretarzy)? Zresztą sam marszałek powiedział w czasie głosowania: „Dziękuję, nie widzę. Zresztą wszystko jedno, czy widzę, czy nie widzę”.

To jedno z wielu dziwnych zdarzeń, które rozegrały się w Sali Kolumnowej 16 grudnia, gdy niespodziewanie zamknięte posiedzenie klubu PiS śpiewającego kolędy przekształciło się w posiedzenie plenarne. Uzasadnione jest podejrzenie, że posłowie opozycji nie zostali dopuszczeni do głosowania, nie ma pewności kworum, bo nie było transmisji obejmującej całą salę, brak imiennych wydruków głosowania. Wszystko to zaczyna wskazywać, że głosowanie najważniejszej ustawy w państwie przekształcone zostało w hucpę.

Marszałek Kuchciński wygląda na osobę zagubioną. Próby dopasowywania regulaminu Sejmu do rzeczywistości i błędów marszałka mają swoje granice. On sam, jak widać, zdaje sobie z tego sprawę. Nie wytrzymuje sytuacji psychicznie. Najpierw zniknął. Podczas konferencji 21 grudnia drewnianym głosem odczytał z kartki zapewnienie, że budżet państwa został przegłosowany legalnie, a jego działania wynikały z tego, że „zabezpieczał godność” parlamentu.

Panie prezesie, marszałek Kuchciński nie jest do końca winien tego, że obsadził go pan w roli, do której się nie nadaje. Czuje pan się za niego odpowiedzialny? Bo on, jako że jest młodszy od pana, będzie musiał dłużej się mierzyć z odpowiedzialnością.

Wszyscy przywódcy mający skłonność do autorytaryzmu uważają, że będą rządzić wiecznie, ale kiedyś władza PiS się skończy. Proszę to wziąć pod uwagę.

list

wyborcza.pl

Monika Olejnik, „Kropka nad i” TVN 24

PiS czuje się rozczarowany suwerenem. Niedobry suweren

23 grudnia 2016

Prezes PiS Jarosław Kaczyński

Prezes PiS Jarosław Kaczyński (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)

Kiedy prezes w nocy z piątku na sobotę wsiadł do samochodu, można było zobaczyć jego trochę dziwny uśmiech…

PiS czyni tyle dobra, a suweren wychodzi na ulice, blokuje wyjazd samochodów z Sejmu. Zamiast przygotowywać się do świąt, demonstruje na ulicach.

I to w imię czego? W imię posła Michała Szczerby, który został wykluczony z obrad. PiS sądzi, że przy pomocy paragrafu może zrobić wszystko. Jak posłowie są krnąbrni, to można im dawać kary albo wykluczać, nawet za słowa „panie marszałku kochany”.

Prezes ma jeszcze w zapasie „Solidarność” i Piotra Dudę, który zapowiedział: „Chcecie się policzyć, to nakryjemy was czapkami”.

Kiedy Jarosław Kaczyński robił w Sejmie event z „premierem z tabletu”, to nikomu nie przyszło do głowy, żeby go wykluczać z obrad. Wyszedł na trybunę sejmową – wtedy też okazało się, że już posiadł talent techniczny – i puszczał przez 20 minut z tabletu Piotra Glińskiego. Rzecz się działa, kiedy zgłoszono wotum nieufności wobec premiera Tuska.

Kiedy „Solidarność” otoczyła Sejm łańcuchami i nie wypuszczała posłów partii rządzących, opozycja oczywiście miała fory i wychodziła. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Skoro protestują, to trzeba wysłać kordony policji i przy okazji wzmocnić Żandarmerią Wojskową, otaczając Sejm barierkami. A tu się okazuje, że niedobry suweren wpada na pomysł i na barierkach maluje hasła ośmieszające władzę.

Kiedy prezes w nocy z piątku na sobotę wsiadł do samochodu, można było zobaczyć jego trochę dziwny uśmiech. Posłowie PiS dostali instrukcję, jak wytłumaczyć ten uśmiech. Niechcący udało się do niej dotrzeć również dziennikowi „Fakt”: „Uśmiech nie schodzi na pewno od piątku z ust liderów opozycji, bo za pomocą medialnych manipulacji próbują destabilizować państwo. Prezes PiS uśmiechał się, bo na tę ilość kłamstw i obelg, jaka wylała się na niego w piątkowy wieczór, nie mogło być innej reakcji. Cynizm PO i Nowoczesnej jest przerażający” – tak tłumaczono zdjęcia uśmiechniętego prezesa.

Kaczyński postanowił wyciągnąć rękę do opozycji okupującej Sejm. Dziwne rzeczy miał w tej ręce: kary, straszenie więzieniem i prezent pod choinkę dla opozycji: niech sobie wybierze lidera, a ten będzie miał dużo praw.

Zobacz też: PiS wyciąga rękę do opozycji?

Ciekawa jestem, jakby się poczuł Kaczyński, gdyby taką propozycję złożył mu na przykład Leszek Miller – niech opozycja wybierze sobie lidera między Tuskiem, Kaczyńskim i Pawlakiem. Kosmos. Podobnie jak konferencja, gdzie w pięknej scenerii, na tle biało-czerwonych flag, zasiadły najważniejsze osoby w państwie, premier Szydło, marszałkowie Kuchciński i Karczewski, szef klubu PiS Ryszard Terlecki, no i oczywiście prezes.

Konferencja nie odbyła się na Nowogrodzkiej, bo przecież kpiono by z tego, nie odbyła się w Urzędzie Rady Ministrów, bo wtedy najważniejsza byłaby premier, nie odbyła się w Sejmie, bo tam siedzą niedobrzy posłowie – grunt był neutralny.

I kto okazał się najważniejszy? Jarosław Kaczyński. On rozpoczął i zakończył, marszałek Kuchciński wygłosił swoją postprawdę, że głosowanie nad ustawą budżetową w Sali Kolumnowej odbyło się legalnie, i wszyscy mogli się rozejść bez pytań. Bo pytania drażnią pana prezesa, tak jak krnąbrni obywatele wokół Sejmu.

Na konferencji najważniejszych osób w państwie prezes się nie uśmiechał. Jak to tłumaczyć, na razie instrukcji brak.

kiedy

wyborcza.pl