Tag Archives: Do Rzeczy

Kaczyński, władza PiS się rypła

Trzy ostatnie teksty Waldemara Mystkowskiego.

W piątek do siedziby PiS przy Nowogrodzkiej Jarosław Kaczyński wezwał premiera Mateusza Morawieckiego i inny drobiazg partyjny, zrobił burzę mózgów: jak wybrnąć z afery Komisji Nadzoru Finansowego, mimo że przewodniczący Marek Chrzanowski podał się do dymisji.

Politycy PiS jak kibice polskiej reprezentacji po przegranym meczu śpiewają chórem: „Polacy nic się nie stało, hej, hej”. Ale to zabijanie się pod pachami nikogo nie przekonuje.

Tym bardziej, że Roman Giertych ma inne niespodzianki, a te powodują, że nastroje w PiS są minorowe. W poniedziałek media będą się karmić zapisem wideo z Chrzanowskim i podobnymi mu z KNF. Wygląda, że to będziemy mieli do czynienia z kolejnym wariantem metody wiceszefa PiS Adama Lipińskiego, który swego czasu chciał skaperować Renatę Beger z Samoobrony, ale ta korupcję pisowskiego polityka nagrała i sprawa się rypła.

Przy okazji dowiadujemy się, kto to jest zacz ten Chrzanowski. Wychodzi, iż to ambitny człowiek, nie nazbyt profesjonalny, który po kumotersku zaczął robić karierę za sprawą Adama Glapińskiego, prezesa Narodowego Banku Polskiego.

Nie ma co jednak ironizować, bo wiarygodność całej branży bankowej została podkopana, a zatem i depozytariuszy banków. Po dymisji Chrzanowskiego winny nastąpić następne i także odejść Glapiński oraz Zdzisław Sokal. To znaczyłoby, iż państwu polskiemu zależy na stabilności sektora bankowego.

PiS jest jednak do samych trzewi skorumpowany, raczej nikogo nie powinno to dziwić. Strach zagląda im w oczy, bo wszystko zaczyna się sypać. Drżenie łydek jest aż nazbyt widoczne.

Jak boją się opozycji widać po okładkach dwóch najważniejszych tygodników prawicowych „Sieci” i „Do Rzeczy”. Obydwa periodyki na okładkach umieściły Donalda Tuska, a jedna nawet odwołuje się do porządku z nie tego świata „Boże, chroń nas przed Tuskiem”.  Zawołanie z okładki rozbierając logicznie może świadczyć, iż wielkość Tuska jest rzędu Boga, który jednak jako ich Pan ześle na PiS Pana Tuska.

Nie trzeba było grandzić, aby teraz się modlić, na nic kierkegaardowskie „bojaźń i drżenie”. W KNF korupcja się rypła, czekamy wszyscy z utęsknieniem, aby partii Kaczyńskiego władza się rypła na amen.

Afera KNF zanosi się na sequel „Grupy Trzymającej Władzę” z 2002 roku. Choć otoczenie polityczne jest zupełnie inne, nie ma zgody całej klasy politycznej na sejmową komisję śledczą i kaliber afery jest nieporównywalnie większy. Wówczas to był tylko kieszonkowy pistolecik Smith & Wesson, teraz to armata „Gruba Berta”.

Ponadto warunki dojścia do prawdy o aferze są zdecydowanie gorsze, przeciw wyjaśnieniu stoi państwo PiS, prezydent, premier, parlament i prezes z Nowogrodzkiej, za prawdą opowiadają się prezes Getin Noble Banku Leszek Czarnecki, adwokat Roman Giertych i wolne media.

Kto by się spodziewał, że Giertych będzie trzymał nieznaczone karty przy orderach, wszak w czasie pierwszej IV RP był koalicjantem Jarosława Kaczyńskiego, wówczas Polska była bliska wykolejenia, a dzisiaj strach myśleć, co się stanie, gdyby triumfować miało PiS; partia Kaczyńskiego wypisuje nas z Unii Europejskiej i jest w trakcie upartyjniania kraju dla własnych potrzeb.

A zatem mamy czas Giertycha, który staje przeciw machinie PiS. Prawdopodobnie Leszek Czarnecki poległby przy wcześniejszym podejściu go przez Komisję Nadzoru Finansowego, gdy zażądano od niego 40 milionów okupu w postaci posady dla „krewnego królika”, szantaż „bank za złotówkę” wówczas się nie udał, ale potwierdzeniem prawdy o pisowskich szantażystach jest taka ustawa o przejęciach banków, która właśnie przechodzi przez Sejm i Senat.

Giertych wie, z jakim groźnym przeciwnikiem ma do czynienia – groźnym dla demokracji i w ogóle dla Polski – więc tej pojedynek jeden przeciw państwu PiS stara się rozegrać na możliwie najkorzystniejszych warunkach. Okazuje się, że nie tylko jedna taśma pokonała szumidła zainstalowane w siedzibie KNF, ale też jest zapis wideo. I to on będzie wizualnym, materialnym potwierdzeniem, jakie zgniłe państwo szykuje nam PiS.

W poniedziałek Giertych w prokuraturze ma złożyć kolejne nagranie – tym razem zapis wideo – które rejestruje rozmowę właściciela Getin Noble Banku Czarneckiego nie tylko z byłym już szefem KNF Markiem Chrzanowskim, ale też innymi przedstawicielami tej instytucji.

Zatem możemy ocenić, iż to zorganizowana grupa trzymająca władzę. A Giertych – cóż – to dzisiaj sprawiedliwy, który staje naprzeciw tej paryjniackiej zgrai. Mierzy w niego państwo zarządzane przez PiS.

Donald Tusk w XXI wieku odniósł w polskiej polityce największe sukcesy, a osobiście wspiął się najwyżej z Polaków w polityce globalnej, o ile pominiemy Jana Pawła II. Tusk więc sam w sobie jest wartością największą, pozostaje też taką nadzieją demokratów.

Zagrożenie dla Polski ze strony PiS nie ulega wątpliwości. Wyprowadzają nas z Unii Europejskiej, acz zaprzeczają, bo Polacy są ciągle najbardziej prounijnym narodem. Jak jednak zdefiniował cele pisowskie Andrzej Duda, Bruksela i Europa mają inne wizje państwa niż „my”, czyli PiS. Przekonywać do tego nie musi nawet Kaczyński: wizja PiS to coraz mniej demokracji, autokracja, media sprzyjające rządzącym, zaściankowość i osamotnienie. Polska już to przerabiała w historii, z tego powodu tracąc niepodległość.

W tej chwili polskie państwo znalazło się na rozdrożu: albo pozostaniemy w głównym nurcie cywilizacji Zachodu, do którego z takim trudem udało nam się doszlusować, albo obsuniemy się w zmarginalizowanie, czyli doświadczymy upadku jako państwo i społeczeństwo. Afera KNF w sprawie Getin Noble Banku na szczęście ujrzała światło, PiS buduje jak Putin swoją klasę oligarchiczną i jedną z metod jest bank za złotówkę.

Tusk metodę PiS nazwał współczesnym bolszewizmem, a to dlatego, że chcą zawłaszczyć każdą sferę. Czy Tusk wróci do lokalnej polityki? – od pewnego czasu spekulują media i powołują się na swoje źródła. Jak to ze źródłami, zwykle manipulują one redaktorami.

Wygląda jednak na to, że Tusk powróci przynajmniej po to, aby zjednoczyć opozycję. Czy się to uda? Musimy mieć na uwadze specyficzność uprawianej polityki przez Kaczyńskiego – potrafi skłócić dwa końce tego samego kija i do tego wyzyskuje niekoniecznie sprzyjających mu polityków i publicystów. Prezes PiS jest papieżem mącenia.

Tusk ponoć ma nadać siłę polityczną zjednoczonej opozycji już w kampanii do wyborów parlamentarnych. Pamiętajmy, iż staje naprzeciw niego mąciciel Kaczyński, a ten może przyspieszyć wybory i nawet dokonać roszady – najpierw ogłosić wybory parlamentarne, czym utrudniłby opozycji wiele politycznych decyzji i pokrzyżowałby plany.

Nie działa już „wina Tuska”, która w pewnym momencie zaczęła się przeradzać w „siłę Tuska”. Tę siłę można było zobaczyć już kilka razy na oczy, a to jak był przesłuchiwany w komisji ds. Amber Gold i podczas Igrzysk Wolności, gdy przyćmił wszystkich celebrytów PiS podczas Święta Niepodległości i rzucił owe hasło uderzające partię Kaczyńskiego w splot słoneczny: „pokonać współczesnych bolszewików”.

PiS to jawna Targowica

4 razy Waldemar Mystkowski.

Dzisiaj obydwaj zachowują się jak Targowica.

Wywiad z Kornelem Morawieckim opublikowany w prawicowym tygodniku „Do Rzeczy” wyjawia, o czym tatuś Morawiecki z synem Mateuszem rozmawiają przy stole rodzinnym. Dowiadujemy się więc, jak jest wykuwana polityka polska – oprócz rzecz jasna łoża boleści prezesa Kaczyńskiego, który zrywa się na silnych antybiotykach i bieży pod opieką ochroniarzy do mediów, aby popluć na tego i owego.

Morawieccy to zaiste ciekawy przypadek psychologiczny. Przypadek nietypowy, bo wielce zdeformowany. Narracyjnie rzecz ujmując, Kornel Morawiecki w PRL byłby typowym produktem tamtego czasu, a jego „Solidarność Walcząca” nie tyle walczyła z komuchami, co z „Solidarnością”. Takich ludzi w historii i w narracji nazywamy zakałami.

Odprowadzałem na dworzec swoich kolegów z opozycji, którzy w stanie wojennym nie wytrzymywali presji, jeden był poetą, drugi plastykiem, a trzeci zwykłem cwaniaczkiem.  I taka też jest cała kombatanckość starszego Morawieckiego – wziąć nogi za pas, nie odpowiadać za innych. Wyobraźmy sobie, że z Polski wybywają w taki właśnie sposób Lech Wałęsa, Adam Michnik, Jacek Kuroń, Tadeusz Morawiecki, Waldemar Kuczyński i inni.

To gdzie byśmy dzisiaj w historii tkwili? Albo przed Mongolią, albo za Mongolią. I takie są historycznie zasługi Kornela Morawieckiego – za albo przed Mongolią. Lecz Morawiecki to cwaniaczek, jakich w Polsce mało. Potrafił tak wypromować się na opozycyjności, jak mało kto. Ba, uważam, że do niego należy rekord gołosłowia walki z komuną. Wszak swego syna Mateusza, który ma średnie zdolności intelektualne, umieścił w jednej z korporacji bankowych jako twarz Polski suwerennej.

Zastanawiałem się, na czym polega fenomen Mateusza Morawieckiego. Wszak słyszę, jak się wypowiada, co ma do powiedzenia – i niestety stwierdzam, że to przeciętniak, a gdy zostaje dociśnięty, to wychodzą mu braki niegodne zajmowanego stanowiska, które sprawuje. Jak to się dzieje, że taki przeciętniak został największym beneficjentem III RP?

Nikt – a w każdym razie nie znajduję podobnej kariery – niezasłużenie nie zrobił jej w III RP i tak się wysoko wywindował na legendzie innych. Mateusz Morawiecki zarobił dziesiątki milionów w III RP i omamił prezesa Kaczyńskiego, a ten z braku laku zrobił z niego premiera. Powiedzieć o premierze Morawieckim Nikodem Dyzma, to nic nie powiedzieć, bo popularny pisarz z międzywojnia swego nuworysza na końcu powieści fabularnie kompromituje, nie daje mu szansy zatopienia II Rzeczpospolitej.

A co dzieje się dzisiaj? Dyzma Morawiecki robi krok dalej, jako premier kompromituje Polskę. Jego tatuś Kornel Dyzma w wywiadzie dla prawicowego tygodnika wyjawia, o czym rozmawiają przy stole rodzinnym i jaka czeka nas przyszłość, gdy będzie dalej rządzić formacja polityczna, której lider w stanie wojennym zaspał na jego rozpoczęcie, zaś ojciec obecnego premiera spłoszył się, gdy Jaruzelski tupnął.

O Kornelu Morawieckim nie raz pisałem, jest wielce cwany i zwyczajnie nie za bardzo rozumiejący uwarunkowania polityki. Jeden szczegół z wywiadu zdradza, dokąd jesteśmy prowadzeni, a jesteśmy prowadzeni na rzeź geopolityczną. Wg tatusia premiera, Rosja nie prowadzi agresywnej polityki, wojna hybrydowa na Krymie i w Donbasie to wojna domowa w Rosji, a sankcje Unii Europejskiej nałożone na Rosję są niesprawiedliwe dla Putina. Taki człowiek jak Kornel Morawiecki jednak zaistniał w przestrzeni publicznej. Niewiele zrozumiał z I Rzeczpospolitej, a przede wszystkim z myśli politycznej dotyczącej Wschodu, z którą zmagali się tacy giganci, jak Józef Piłsudski i Jerzy Giedroyc.

Niespecjalnie interesuje mnie niedyspozycja intelektualna starszego Morawieckiego, a także to ,co przekazał synowi Mateuszowi, ale interesuje mnie Polska, lecz nie taka, jaką realizuje premier, bo on co rusz przewraca się niemal w każdej sferze, w której wypowiada się. Rozmowa z Kornelem Morawieckim daje wgląd w rozmowy rodzinne z synem Mateuszem.

Z grubsza tak rozmawiali o Rosji targowiczanie Szczęsny Potocki z Franciszkiem Branickim i taki jest sens i wymiar rozmów starszego i młodszego Morawieckich. Jeden wzrósł na opozycyjności innych w PRL – Wałęsy, Michnika i podobnych. Drugi jest największym beneficjentem prosperity III RP. Dzisiaj obydwaj zachowują się jak Targowica. Jeżeli ten idiom historyczny miałby jeszcze raz zwyciężyć, to Morawieccy zastąpią niesławne postacie I Rzeczpospolitej.

Ujawnione przez OKO.press operacyjne działania policji i tajniaków wobec protestów w obronie niezależności sądów w lipcu ubiegłego roku powinny przerażać. Ale nie przerażają.

Dlaczego? Bo tego się spodziewaliśmy. Do inwigilowania protestujących rzuconych zostało tylko w Warszawie przeszło 2 tys. zwykłych policjantów i „niezwykłych” z wydziałów kryminalnych, do walki z przestępczością narkotykową, gospodarczą, itd.

Dotyczy to tylko Warszawy, podobnie z pewnością było w innych miastach, np. w Poznaniu protesty miały większe rozmiary, zresztą jak i w roku bieżącym. Dowiadujemy się o tym po roku i dowiadujemy się szczegółów, w jaki sposób inwigilowani byli liderzy opozycji parlamentarnej i pozaparlamentarnej. Nie dziwią też groteskowe raporty, policja przypomina milicję z czasów PRL.

Obecna władza jest żywcem przeniesiona z PRL, mam na myśli choćby ministrów spraw wewnętrznych – z ubiegłego roku Mariusza Błaszczaka i ministra z rządu Mateusza Morawieckiego, Joachima Brudzińskiego. Obydwaj aparatczycy rodem z „Ucha prezesa”, albo z archiwalnych skeczów kabaretu Tey.

Ujawnione dane są wierzchołkiem góry lodowej inwigilacji ubiegłorocznych protestów. To w istocie wierzchołek państwa policyjnego, które ze swej natury jest państwem bezprawia łamiącym Konstytucję.

Jak po upadku PRL utworzony został Instytut Pamięci Narodowej (IPN), tak po upadku PiS powinien powstać Instytut Badania Bezprawia Władzy PiS (IBBWPiS), bo muszą „spisane być czyny i rozmowy”.

Tymczasem musimy sobie radzić. Musimy uczyć się nowych form oporu pokojowego, aby nie doszło do sytuacji, jak mówi jeden z liderów społeczeństwa obywatelskiego Paweł Kasprzak, gdy „wystarczy, żeby ktoś podstawiony pierdyknął workiem z czerwona farbą w twarz policjanta i zacznie się jatka”.

Musimy wyzbyć się podejrzliwości wobec siebie, bo po takich enuncjacjach o tajniakach umieszczonych pośród nas łatwo o chorą nieufność, a ta może szybko przerodzić się w agresję. Protesty więc winny być podstawą wspólnot, w których ze sobą się rozmawia i bliżej poznaje.

Ogromne znaczenie mają osobowości liderów opozycji. W dalszym ciągu wśród protestujących widzę dużo nadziei, żaru i siły. Po przeszło dwóch latach protestów wobec rządów PiS są to twarze uśmiechnięte, nie naznaczone resentymentem, albowiem tylko wtedy bezprawie i zamordyzm upadną, gdyż boją się otwartości i ludzi gotowych do dialogu.

Będą na nas słać swoich agentów, ale nie lękajmy się ich, zło jest zawsze słabe, bo zło jest tchórzliwe, otacza się kordonami i zamyka w twierdzach, w których jedyną przyszłością jest odejście, śmierć.

Jarosław Kaczyński obudził się z medialnej śpiączki, od razu pojawiły się rozliczne znaki zapytania. Jak głęboko był uśpiony i jak głęboko sięgają jego macki? A że sięgają, nie trzeba nikogo przekonywać, bo IV RP lat 2005-2007 to był kraj, gdy zbliżyliśmy się do standardów republiki bananowej. Teraz dłużej trwa ten niezachodni standard, więc można mniemać, że tamte rekordy padły, mamy do czynienia z nowymi.

Podczas wywiadu w TVP prezes był puścić farbę o pośle Platformy Obywatelskiej, Stanisławie Gawłowskim, informując publikę, iż dostanie nowe zarzuty, a nawet podał termin jego przesłuchania przez prokuraturę.

Patrząc na sylwetkę Kaczyńskiego, nie tylko fizyczną, ale psychiczną i biograficzną, oceniamy go jako marność. Jak ktoś taki mógł dojść do takiej władzy? Ale tak się zdarza, inne narody też przechodziły przez podobną tandetę swoich przywódców. A prezes PiS pochodzi z magla. Ma taka przypadłość, iż sam z siebie puszcza farbę, gada namiętnie i niekoniecznie od rzeczy, gadulstwo takie nazywane jest logoreą. Gada i gada, dostaje słowotoku, słowolejstwa.

Tacy ludzie muszą się chwalić tym, czego nie potrafią. W ten sposób dowartościowują się. Kaczyński niczego dobrego w życiu z punktu widzenia wartości każdego z nas nie osiągnął, więc chwali się, że innych przydybał na podobnej sobie bezwartości.

Jest to psychiczne przeniesienie. Ja nie jestem wart, więc powiem, że inny nie jest warty, poprzez to zyskam, bo inny okaże się mniej wartościowy. Kaczyński tylko psuł, czego się dotknął, zniszczył. Więc tę swoja destrukcyjność przenosi na innych, bo tylko takie w nim tkwią wartości – i takimi postaciami destrukcyjnymi się otacza.

A w Polsce po 1989 roku jest co zepsuć, nasz kraj nie miał się nigdy tak dobrze w historii, jak to było do roku 2015, gdy destruktorzy dorwali się do władzy. Nie tylko my to widzimy w kraju, Polska w Unii Europejskiej i na świecie jest postrzegana jako kraj rządzony przez destruktorów.

Uogólniam, choć chcę tylko uświadomić jeden szczegół. Destruktor Kaczyński dostał bezprawnie informację od służb prokuratorskich, iż te postawią zarzuty i będą przesłuchiwać Gawłowskiego. I dzisiaj dowiedzieliśmy się, dlaczego Kaczyński destruktor z logoreą akurat na ten temat puścił farbę w telewizyjnym wywiadzie. Kaczyński niejako uprzedził wieść o bezprawiu, jakiego dopuszczono się w stosunku do Gawłowskiego.

Jak na dłoni ukazane jest nie tylko bezprawie państwa rządzonego przez PiS, ale jego gnicie Polski. A że Kaczyński nieformalnie zarządza gnijącą Polską, możemy tę metaforę przenieść na niego – jest to gnicie od głowy Kaczyńskiego, bo ryba gnije od głowy. Adwokat Gawłowskiego Roman Giertych był poinformować, iż oficerowie CBA 19 czerwca w celi aresztu śledczego w Szczecinie przesłuchiwali Gawłowskiego. Przecież każdy z nas – niekoniecznie znający prawo – wie, że przesłuchiwać podejrzanego na tym etapie może tylko prokurator i to w obecności adwokata. Otóż oficerowie CBA przedstawili Gawłowskiemu propozycję, aby obciążył swoich kolegów partyjnych: „liderów obecnych i byłych jakimikolwiek zarzutami w zamian za odstąpienie od przedłużania aresztu”.

Przez 3 lata PiS destruuje państwo, przez 3 lata szukają cokolwiek na poprzedni rząd PO-PSL. I niczego nie znaleźli. Nic i nic znajdują.

PiS jest zepsute od głowy Kaczyńskiego. Postaci samej w sobie nikczemnej, możemy się zastanawiać – a dobrzy pisarze pokusić napisania dzieła – jak to się stało, że daliśmy się zainfekować tak zepsutej głowie Kaczyńskiego, która niczego dobrego nie wyprodukowała.

Jarosław Kaczyński wrócił na krótki wywiad w TVP. Czy to będzie dłuższa jego obecność wśród zdrowych – trudno orzec. Niektórzy uważają, że zobaczyli nie tylko chorego człowieka, ale i przegranego (Paweł Wroński), inni odnosząc się do tego spostrzeżenia uważają, że to pobożne życzenie – „wishful thinking” (Tomasz Lis).

Nie oglądałem tego wywiadu, bo protestowałem. Bardziej interesujące wydaje się być pytanie: dlaczego Kaczyński akurat w tej chwili dał głos? Raz – by pokazać nam teatrzyk, w którym prezes godzi sprzeczności w PiS? Dwa – bo przegrał Andrzej Duda ze swoją koncepcją referendum konstytucyjnego i trzeba było jakoś ugłaskać swojego prezydenta i elektorat? Trzy – bo prezes chciał niedowiarkom udowodnić, że żyje i ma się lepiej niż Breżniew w ostatnim roku życia, gdy podtrzymywano mu rękę, aby pomachał do swoich wiernych sowietów?

Poprzestanę na tych trzech powodach autokraty Kaczyńskiego, bo tak należy go nazywać. Kaczyński wlał ducha w swoich sowietów, a nas utwierdził w najgorszych przypuszczeniach, że po odebraniu niezależności sądom nie cofnie się przed naszymi protestami ani żadną Brukselą. Następne dzieło zniszczenia będzie dotyczyło mediów prywatnych, sprowadzenia opozycji parlamentarnej do fasady. Na koniec zostawi sobie nasze wolności osobiste społeczeństwa obywatelskiego.

I prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Gersdorf prezes Kaczyński potraktował w swój niewybredny sposób, interpretując art. 180 Konstytucji („Pierwszego Prezesa SN powołuje Prezydent RP na sześcioletnią kadencję”): – „Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, który też się może rozchorować, nie daj Panie Boże, niczego złego nie życzę, ale może też umrzeć i wtedy według tych twierdzeń, które na poważnie prezentowane są w mediach niechętnych rządowi, w dalszym ciągu pełniłby tę funkcję co dotychczas”.

A jeżeli może I prezes umrzeć, to można ją odwołać wbrew Konstytucji zwykłą ustawą, bo w niej nie ma niczego o zejściu z tego świata. Życzenie śmierci Kaczyński podkreślił: „Che, che, che”.
Onomatopeję „che, che, che” nie wydało chore kolano, ale głowa. I tu przychylam się do opinii Wrońskiego – „chory i przegrany”.

Kaczyński nie życzył śmierci byłemu sekretarzowi generalnemu Platformy Obywatelskiej Stanisławowi Gawłowskiemu, lecz wie, że będzie w stosunku do niego rozszerzony katalog zarzutów prokuratorskich, a nawet pochwalił się wiedzą, kiedy poseł PO będzie przesłuchiwany, choć o tym, nie wie jego adwokat Roman Giertych, a możliwe, że i prokurator prowadzący śledztwo. Na tym aktualnie etapie znajduje się autokracja, Kaczyński steruje śledztwami dotyczącymi opozycyjnych polityków.

Podsumujmy prezesa: w polu jego zainteresowań znajduje się – che, che, che – śmierć Gersdorf, represjonowanie Gawłowskiego. O mediach też był łaskaw się wyrazić, z jednej z telewizji jest szczególnie niezadowolony: – „… szczególnie jedna, bardzo – można powiedzieć – zmienia ten obraz i też buduje coś, co jest całkowicie kontrfaktyczne”. Kontrfaktycznie, czyli nie po myśli prezesa, realizowana jest publicystyka polityczna oczywiście w TVN.

Amerykańscy psychiatrzy apelowali o przebadanie swojego prezydenta Donalda Trumpa. Ciekawi mnie, co sądzą polscy lekarze od głowy o tej niedługiej wypowiedzi prezesa partii rządzącej. Jeżeli prezes choruje nie tylko na kolano, czy z tego powodu cały kraj ma odczuwać zapaść, która prędzej niż później objawi się Polexitem i samotnością Polski w Europie, jak w latach 30-tych ubiegłego wieku?

Kaczyński zastępuje opozycję. Jak opozycja się poprawi, to on pozwoli opozycji być opozycją. Durnota do kwadratu

tak-sie

Wywiad z prezesem PiS w „Do Rzeczy” miał być ostry. A jest tylko kaczystowski, co przekładzając na język polski brzmi – bredzący.

Jarosław Kaczynski bredzi, ale to on sprawuje władzę, stąd Polskę mamy coraz bardziej bredzącą, wyautowaną w Unii Europejskiej, a w Polsce zaprowadzane jest bezprawie wg woli prezesa.

Co Kaczyński mówi w wywiadze?

Narzeka. Firmy sondażowe oszukują go, w jego sondażach jest więcej dla PiS, niż w sonbdażach publikowanych w mediach. W ten sposób prezes zawsze podbijał sobie bębenka.

Lecz teraz jest to o tyle groźne, że w przypadku wyborów do urn może PiS dosypać sobie tyle głosów, aby zgadzały się one z sondażami Kaczyńskiego.

O ten zabieg tutaj chodzi.

Kaczyński nie jest zadowolony z opozycji, więc sam zajmuje jej miejsce (durnota do kwadratu):

„W tej sytuacji mam poczucie, że będąc poza rządem, sam powinienem być opozycją, elementem kontrolno-krytycznym. Gdyby była inna opozycja, zwalniałaby mnie z tego obowiązku”.

Jak opozycja się poprawi, będzie się zgadzała z PiS-em, to Kaczyński przestanie być opozycją i pozwoli opozycji być opozycją.

Ze starości miesza się w łbie temu szczujowi nr 1 w kraju i w tej części Europy.

Katolickie manipulacje na przykładzie „Do Rzeczy”

Oto jak manipuluje się katolikami i ich podburza przeciw komukolwiek. Technologię takich manipulacji widać na przykładzie świeżego newsa z „Do Rzeczy”, które to pismo przez takie samo prawicowe „wSieci” nazywane jest „Do Rzeszy”. W końcu Karnowscy znają się na goebbelsizmie.

Na Twitterze „Do Rzeczy” publikuje post:

Francuska policja usuwa siłą wiernych i księży z katolickiego kościoła św Rity w Paryżu. Kościoł ma iść pod…

doRzeczy

Zaglądamy więc na Facebooku, a tam:

„Francuska policja usuwa siłą wiernych i księży z katolickiego kościoła św Rity w Paryżu.

Kościoł ma iść pod młotek, bo władze chcą by w tym miejscu powstał apartamentowiec.
Wiernych skuto kajdankami, Ksiądz Billot został zaatakowany gazem łzawiącym….

A teraz wyobrazcie sobie, że w ten sposób funkcjonariusze państwa francuskiego likwidują meczet. Wyobrażacie to sobie? My też nie.”

Sa oczywiście ilustracje:

Toutes

A jak jest naprawdę?

Po pierwsze, kościół nielegalnie zajeli lefebryści. Po drugie, eksmisji żąda katolickie stowarzyszenie.

Trzy w jednym:

1.  walka z Kościołem,

2. Francuzi – czyt. UE – uważają, że islam jest lepszy,

3. to wszystko wina uchodźców.

Nyx