Nie tylko Tomasz Piątek przyszpila Antoniego Macierewicza. Kaliber zarzutów jest potężny.
Wybitny historyk prof. Andrzej Friszke w książce „Anatomia buntu” pisze o tym, że w 1968 roku Antoni Macierewicz w śledztwie zdradził kolegów.
Friszke podaje fakty, sygnatury archiwalnych akt, które z całą pewnością są autentyczne. „Te dokumenty mówią same za siebie, wszystko jest czarno na białym, ja się z niczego, co napisałem w książce, nie wycofuję” – mówi historyk.
Friszke podkreśla, że „Antoni Macierewicz nigdy nie powinien rozpoczynać wojny na teczki”. Z dokumentów znajdujących się w archiwach IPN wynika bowiem, że w roku 1968 Macierewicz po aresztowaniu złożył tak obfite zeznania, że wystarczyło na akt oskarżenia dla niego i Wojciecha Onyszkiewicza.
Friszke jest zdziwiony, że media nie interesują się tą sprawą.
W IPN znajduje się kilkadziesiąt stron protokołu ze śledztwa w 1968 roku. Wynika z niego, że w swoich zeznaniach obecny szef MON wymienił aż kilkadziesiąt osób. Zdaniem historyka, to dużo.
Macierewicz rozpuścił gębę, a przecież inni milczeli. Za jaką cenę?
Rodzą się różne podejrzenia. Włącznie z tym, ze był kryty przez komuchów, że był użyteczny dla nich. W tym kontekście stają się zrozumiałe podejrzenia, które rodzą się po lekturze książki Piątka „Macierewicz i jego tajemnice”.
Czyżbyśmy dochodzili kresu kariery Macierewicza i prawdy o nim? Prawdy bardzo, ale to bardzo nieprzyjemnej.