Kaczyński, Morawiecki, Ziobro – tacy nikczemni politycy przytrafili się Polsce

Trzy teksty Waldemara Mystkowskiego.

Koalicja Obywatelska do kampanii samorządowej wyrusza z sześcioma hasłami wyborczymi – 1) Edukacja – przyjazna, nowoczesna szkoła; 2) Darmowy bilet dla dzieci i młodzieży; 3) Schetynówki, Orliki, ścieżki rowerowe: 4) Polska bez smogu: 5) Polska senioralna – szacunek i aktywność; 6) Jeden gospodarz regionu.

Większość tego programu dla Polski lokalnej jest obca PiS-owi, partii Kaczyńskiego przeszkadza samorządność, bo stoi przeciw centralizmowi, jaki przyświeca partii dążącej do autokratyzmu i pewnej formy reżimu, despotii.

Na warszawską konwencję Koalicji Obywatelskiej PiS odpowiedział swoją – trzecią już – we Wrocławiu, w mieście, w którym ograbiono składki PCK przeznaczając je na pisowską kampanię wyborczą.

Do Wrocławia ściągnięto nawet Jarosława Kaczyńskiego, aby powarczał, jeszcze jedno ulubione słowo prezesa, właściwie określa stan jego świadomości, wg niego niektóre samorządy (niepisowskie, a w większych miastach tylko takie są) warczą na rząd. Taki też będzie główny cel PiS po tych wyborach: odebrać samorządom samodzielność.

Prezes PiS został odpicowany jak największa gwiazda filmowa po przejściach, pokaźną ilość pudru na jego obliczu było widać nieuzbrojonym okiem i na szczęście dla niego nie było wiatru, który mógłby zdmuchnąć makijaż. Prezes zrobił sobie zdjęcie z kandydatami z Dolnego Śląska i powiedział kilka słów do mikrofonu na konwencji.

Jedyny konkret Kaczyńskiego dotyczący samorządów padł w słowach określających układy w Polsce samorządnej, lokalnej: „w Polsce zaczną znikać, te różne, samodzielne, maleńkie, większe, a czasem i całkiem duże księstwa i księstewka”.

Na walkę z niezależnością sądownictwa ukuto termin „kasta”, na samorządy „księstwa”. Wiemy zatem pod jakim pretekstem odbędzie się walka PiS z samorządami, z Polską regionalną – „księstewka i księstwa”.

Dowieziony do Wrocławia prezes już się jednak nie liczy, widać to w fizycznym przekazie, jest trzymany w tej partii jak gensek Breżniew w KPZR, jego następcą jest tymczasowo Mateusz Morawiecki, na którego barkach opiera się kampania PiS. Morawiecki ma powszechna wadę polskich polityków – mówi nie na temat.

Gaworzył o gabinecie cieni, który ni przypiął, ni przyłatał ma się do samorządów. Odnotujmy słowa odnoszące się do PO: „Przecież przez 8 lat mieli tak naprawdę gabinet cieni. Sadzący się na wielkość Morawiecki jest cieniasem, który nie stanie w szranki debaty z liczącym się politykiem Koalicji Obywatelskiej, bo każde jego kłamstwo (a przypomnę, że ma przeciętną rekordową: 2,5 kłamstwa na jedno wygłoszone zdanie) zostałoby pokazane jak na dłoni, a następnie paznokciami dialektyki zmiażdżone jak chityna wszy.

Konwencja PiS we Wrocławiu była negatywem konwencji Platformy. Kaczyńskiemu i Morawieckiemu w istocie nie chodzi o to, aby wygrać w jakimś dużym mieście, ale aby obrzydzić samorządność jako „księstewka”, a przede wszystkim obrzydzić opozycję „jako gabinet cieni”.

W tych wyborach i następnych decydujemy o Polsce nie tylko samorządnej, ale wolnej, otwartej, liczącej się w Europie. Musimy odzyskać kraj, aby PiS dalej nie degradował wszystkiego, co z takim trudem zdołaliśmy osiągnąć.

Były rzecznik ministra sprawiedliwości Sebastian Kaleta przyznał, że w rejestrze pedofilów „nie znajdują się księża” (tweet z 5 września), gdyż „księża nie popełniają najbrutalniejszych przestępstw (tam się znajdują brutalne gwałty)”. Gwałt na dziecku nie należy do brutalnych? Zaiste, przewrotna to moralność. Kaleta, który zrezygnował z rzecznika na rzecz zasiadania w komisji ds. reprywatyzacji w Warszawie zabezpieczył się w tym tweecie nawiasem, w którym umieścił zastrzeżenie „w rejestrze niejawnym”.

Mniej więcej sens tego jest taki, iż złodziej sądzony o kradzież miliona złotych twierdzi, że nie mógł ukraść miliona, bo jest biedakiem, o czym świadczą jego konta bankowe, na których ma debety. A sąd mówi, że ich śledczy odkrył konto złodzieja w raju podatkowym na Kajmanach, na którym ma ukradziony milion. Złodziej jednak zapiera się, że to konto niejawne.

Otóż jawne jest, że kler dopuszcza się pedofilii (przemocy wobec najsłabszych, wobec dzieci) z racji perturbacji seksualnych spowodowanych celibatem, o czym świadczą „rejestry jawne” w USA, bardzo głośne ujawnione ostatnio akty pedofilii kleru w Pensylwanii (określono to zjawisko jako katolicka mafia pedofilska), także w Irlandii. Pedofilia w tym kraju – już byłym katolickim – spowodowała masowe odejście wiernych z Kościoła.

„Rejestr niejawny” ma taki sam sens, jak biskupi niejawnie przerzucający z parafii do parafii księży pedofilów. Bodaj najpowszechniejszy proceder krycia kumpli w sutannach, zmowa zawodowa klerykalnej kasty. Bliski współpracownik Ziobry twierdzi – logicznie interpretując jego tweeta – że resort ukrywa pedofilów w sutannach na niejawnych rejestrach, o czym pisze w „Wyborczej” Marcin Kącki – „Księża wyjęci z rejestru pedofilów”. Czyli znaleźli się na Kajmanach zakłamania ministerstwa sprawiedliwości.

No i Ziobro obudził się, przeczytał „Wyborczą” i ten magister prawa dostał piany na ustach. Nie jest oczywiście zdolny do stworzenia metafory z Kajmanami, ale do parcianej dosłowności owszem. Mianowicie – do zastraszania. Nazwał artykuł Kąckiego kłamstwem, a innym dziennikarzom i mediom zapowiedział pozwy, jeżeli „rozpowszechniać będę kłamliwe informacje w sprawie”.

Mógłbym zacytować retorykę medialną Ziobry, ale nie narażę czytelników na słowotok ministra (jawną logoreę), w każdym razie zastrasza pójściem do sądów, bo mniema, iż sądy stały się już pisowskie, partyjne. Ale i one zaczynają się wyłamywać spod partyjnego zawłaszczenia pytaniami prejudycjalnymi do Trybunału Sprawiedliwości UE.

Zarówno Fundusz Obrony Narodowej, jak i Pracownicze Plany Kapitałowe są z repertuaru jakiegoś kabaretu na specjalnych papierach.

Generał Waldemar Skrzypczak udzielił wywiadu-rzeki, który ukaże się 19 września i nosi wręcz złowieszczy tytuł „Jesteśmy na progu wojny”. Raczej generałowi chodzi o konflikt globalny, lecz Polska separująca się od Zachodu jest tym bardziej narażona na ugodzenie odłamkiem.

Należy zawierać sojusze i zbroić armię, która potrafiłaby odstraszać i współdziałać z nowoczesnymi armiami NATO. A mamy stan armii po Macierewiczu taki, iż zastał armię z kontraktem na zakup nowoczesnych Caracali, a pozostawił wojska terytorialne wyposażone w karabiny na sznurkach i w domowych łapciach.

Na armię idzie spory grosz, bo 2 proc. PKB, ale nie są ogłaszane przetargi na nowoczesną broń. Tym samym Polska nie korzysta z nowoczesnych technologii via offset, który można przy takiej formie zakupu utargować. Pieniądze rozłażą się, bo nawet wspomniany Szwejk Macierewicz i jego następca takiż sam Szwejk Błaszczak nie opracowali planów modernizacji armii.

Już mamy do czynienia z historycznym déja vu. Jak przed II wojną światową ma być utworzony Fundusz Obrony Narodowej. W 1936 roku powołał go prezydent Ignacy Mościcki, obecnie nad możliwością jego reaktywacji trwają prace studyjne. Pieniądze pozyskiwano by poza budżetem, czyli patriotyczną zrzutką różnych podmiotów plus obywateli. W II Rzeczpospolitej w ten sposób nabywano sprzęt wojskowy, w tym karabiny maszynowe.

W tej groteskowej wizji można dopatrzeć się, jak patrioci z jakiegoś miasta zakupują dla armii karabiny na porządnych rzemykach, a dzieci z przedszkola im. Lecha Kaczyńskiego dwie paczki nabojów. Gdy ukaże się wywiad z gen. Skrzypczakiem można będzie snuć historyczne porównania, czy już znajdujemy się w roku 1936, a więc mamy 3 lata do wojny. Zaś Macierewicz, Błaszczak, Morawiecki tudzież Kaczyński winni wzorem przedwojennych notabli wyznaczyć sobie Zaleszczyki, przez które dawaliby patriotyczną nogę.

Fundusz Obrony Narodowej, który ma cedować odpowiedzialność państwa na społeczeństwo, przypomina inny zwodniczy pomysł rządu – Pracownicze Plany Kapitałowe. Jeszcze nie powstały, a już są w rządzie obiektem targu. Powtórzmy, FON jest powtórką z rozrywki OFE (Otwartych Funduszu Emerytalnych), które padły łupem państwa. Po nieistniejące jeszcze pieniądze emerytów z FON już zgłosił się minister energii Krzysztof Tchórzewski, który ma pomysł, jak je zainwestować – mianowicie ulokować na kontrolowanym przez niego TFI Energia.

Zarówno Fundusz Obrony Narodowej, jak i Pracownicze Plany Kapitałowe nie poddają się poważnej krytyce. Są z repertuaru jakiegoś kabaretu na specjalnych papierach, gdyż Mrożek ani Bareja by za PiS-em nie nadążyli. Tym specjałem groteskowym mógłby być Latający Cyrk Ferdynanda Kiepskiego, nie muszę wszak wskazywać, kto w nim byłby – phi, jest! – prezesem.

Ze śmiechu właśnie wytrącił mnie Mateusz Morawiecki, który powtórzył swój „genialny” pomysł, aby wszyscy razem – w tym „nasza opozycja” jak się wyraził – uczestniczyli w Marszu Niepodległości. I jak Paździoch wymyślił, że wszyscy pójdą pod jedną flagą. Ludzie walczący o trójpodział władzy, o niezależność sądów, o zachodnie standardy demokratyczne, mają iść z akolitą Paździochem Morawieckim w jednym marszu, który na życzenie prezesa Kiepskiego prowadzi nas na Wschód. Paździochu, nie pójdę, postoję!

Dodaj komentarz