Kaczyński i Morawiecki puszczają nas z torbami

2 teksty Waldemara Mystkowskiego.

Musi stać się prawo i sprawiedliwość, aby ten promotor upadku Polski odpowiedział za czyny swoje i tych, którymi się wysługuje.

Co z Jarosławem Kaczyńskim? Niedługo dowiemy się, ile jest w nim Breżniewa (mam na myśli genseka, który występując na Placu Czerwonym, był poruszany jak pacynka). Niedługo, czyli w najbliższą niehandlową niedzielę, którego to dnia po mszy świętej na konwencji PiS prezes wygłosi przemówienie programowe.

Najpierw tę nowinę ogłosił protoplasta postaci Mariusza z „Ucha prezesa”, znany powszechnie jako Mariusz Błaszczak. Potwierdziła Beata Mazurek, znana z tego, że jej najbliższy przyjaciel partyjny Ryszard Terlecki wybiera dla niej suknie w butikach, nawet podała miejsce i dokładny czas akcji: „o godz. 12.00 w Warszawskim Centrum EXPO”.

Z kolei szef sztabu wyborczego PiS na tę kampanię Tomasz Poręba, którego naród poznał bliżej kilka dni temu, bo wpisał się w kroniki medialne, odzywając się do dziennikarza TVN24: – „Odejdź stąd, powiedziałem ci coś, tak? Szczylu jeden”. Nie od rzeczy Porębę należy nazywać ksywką Szczyl. Oto podał filozofię kampanii PiS, godną samego Stanisława Barei z „Misia”, iż partia Kaczyńskiego w samorządach będzie występowała jako opozycja przeciwko „totalnej opozycji”: – „Występujemy z pozycji właśnie partii opozycyjnej w regionach, ponieważ nie rządzimy w 15 na 16”.

Poręba zatem wskazał, co jeszcze dla PiS zostało do zdemolowania – mianowicie 15 województw. Polska jest zniszczona na poziomie centralnym, prawnym i mediów publicznych. PiS-owi potrzebne są sejmiki do dokończenia dzieła zniszczenia.

Wracając do naszego „barana” (za Szekspirem: wracając do tematu) Kaczyńskiego. Jego podręczna (dama do towarzystwa) Joachim Brudziński nie będzie mogła użyć Photoshopa. Raczej w używaniu będzie pani od make-up, będzie miała ręce pełne roboty, aby twarzy prezesa przywrócić używalność.

Prezes ma już pierwszy sukces, od kiedy zachorował na kolano. Oto poszła do Gdańska iskrówka, aby Karol Guzikiewicz, z Solidarności w Stoczni Gdańskiej, wstrzymał się przed odsłonięciem tablicy pamiątkowej w rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych, iż w „sierpniu 1988 roku strajkowali razem ze stoczniowcami o przywrócenie NSZZ Solidarność śp. Lech Aleksander Kaczyński oraz premier RP Jarosław Kaczyński”. Czy prezes posłuchał Władka Frasyniuka, który zareagował na dictum Guzikiewicza: – „Jarek pierdo…isz, nie było cię tam”? Wątpliwe! Wygrany jest Guzikiewicz, który może wystawić tablicę na Allegro i zgarnąć sporą kasę.

Oczywiście, w niedzielę prezes potwierdzi stanowisko PiS w sprawie wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE, bo Mateusz Morawiecki sam by z siebie nie wydukał, że w razie niekorzystnego wyroku dla PiS jego rząd nie zastosuje się do orzeczenia. Na tyle premier nie jest odważny.

W jakiej pogardzie Kaczyński ma instytucje Unii Europejskiej zależy od jego kondycji psychofizycznej, wszak „mordy zdradzieckie, gorszy sort, element animalny” formułował w lepszych zdrowotnych czasach. A że prezes popluje na Brukselę jest pewne, jak amen w jego niedzielnym pacierzu. Niech Frans Timmermans i Donald Tusk nie martwią się, jeżeli dawka jadu będzie mniejsza niż zwykle. Usprawiedliwieniem jest to, że prezes wchodzi w etap Breżniewa.
Może też dowiemy się więcej o spowinowaceniu Kaczyńskich i Morawieckich, na ślad pokrewieństwa tych rodzin wpadł genealog Marek Jerzy Minakowski. Zastanawia mnie, dlaczego ów Minakowski nie znalazł związków rodzinnych także z Andrzejem Dudą, wszak związki nie tylko krwi łączą wszystkich łajdaków, takich w Polsce szlacheckiej nazywano swojsko – zaprzańcami.

W każdym razie w sferze publicznej ma ożyć prezes Kaczyński, sprawca demolowania Polski, Łazarz – że tak go nazwę. Musi stać się prawo i sprawiedliwość, aby ten promotor upadku Polski odpowiedział za czyny swoje i tych, którymi się wysługuje.

W rządzie PiS obowiązuje już prawo Gowina, które z grubsza polega na tym, że publicznie puszcza się farbę, a następnie wyplątuje się z tego, lecz farba jest jeszcze bardziej paskudna, bo zaprzeczając brnie się w kłamstwo. Gowin wygłasza coś ex katedra, a później siebie dementuje. Tak jest z Polexitem, który będzie konsekwencją niestosowania się do prawa europejskiego, do wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, o którym Gowin powiedział, że jeżeli będzie niekorzystny dla rządu PiS, to po prostu rząd zignoruje orzeczenie TSUE.

Bardziej skomplikowane jest prawo Morawieckiego, które da się opisać na przykładach. Jeden z takich przykładów dotyczy okresu, gdy Mateusz Morawiecki był prezesem Banku Zachodniego WBK (Santander). W nim wykuwało się prawo Morawieckiego. Polega ono na tym, że klientowi wciska się pożyczki np. we frankach szwajcarskich, których oprocentowanie gwałtownie rośnie z powodu zmiany kursu. Pożyczkobiorcy nie są w stanie spłacać długu i bywa, że popełniają samobójstwo, jak to się stało z mężem pani Barbary Husiew, która publicznie nazwała Morawieckiego kłamcą i banksterem.

Jest to bardzo delikatnie powiedziane, bo gdyby Morawiecki był rzeczywiście chrześcijaninem, to zasuwałby na kolanach w pielgrzymce do Santiago de Composteli i zniknął z życia publicznego na zawsze, w ten sposób się rechrystianizując. Ale on będzie wciskał Polakom inny kit, inne franki szwajcarskie.

Morawiecki chce wszystkim Polaków wcisnąć Pracownicze Plany Kapitałowe (PPK). O tych najnowszych „frankach szwajcarskich” powiedzą więcej fachowcy, ale już z daleka zalatuje od nich bardzo, ale to bardzo nieprzyjemnie. Waniajet pogłębionym prawem Morawieckiego.

Od lipca przyszłego roku wszyscy pracujący mają z pensji wpłacać przynajmniej 60 zł (w zależności od wysokości pensji) na PPK, które to pieniądze będą służyły do wyższej emerytury. Piszę o tym z grubsza. W komunikacie Ministerstwa Finansów napisano, iż jest to program dobrowolny, co jest kłamstwem, bo pracodawcy będą mieli obowiązek wpłat, które w przeciągu 10 lat mają osiągnąć wysokość 35 mld zł.

Uśmieliście się? Tak! To kolejny podatek, bo ten kapitał gromadzony przez fachowe instytucje będzie nadzorowany przez państwo. Czyli Morawiecki zamyśla, że będzie można zrobić z nim tak, jak z Funduszem Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (FGŚP), z którego bezprawnie rząd wyda 4,6 mld zł. Jest to złodziejstwo państwa z prywatnej kieszeni asekuracyjnej.

Kasa państwa została przez rząd pisowskich wydrenowana i na siłę Morawiecki szuka szmalu do kolejnych populistycznych rozdawnictw, a oprócz tego widać, iż nie zamierzają oddać władzy przez co najmniej 10 lat, w tym czasie Polska wypadnie z Unii Europejskiej i będą mogli sobie uprawiać zamordyzm nas wszystkich.

Prawo Morawieckiego wykute na kredytach frankowych zatem rozszerzone ma zostać na wszystkich Polaków. Wcześniej skończyło się samobójstwem Husiewa, a teraz może dotknąć wszystkich Polaków.

Należy więc dla naszego bezpieczeństwa, póki jeszcze czas wysłać Morawieckiego na pielgrzymkę do Composteli, aby się rechrystianizował. Przez 10 lat obróci z 10 razy, bo inaczej ten człowiek puści nas z torbami – i to przed upływem 10 lat.

Dodaj komentarz